Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka z koszmarami (obecnie czytany) // Punkt widzenia Sansa
Ciemno. Tak strasznie ciemno. Zimno. Samotnie. Biegłaś, czułaś w piersi ogień, nie mogłaś oddychać. Wołałaś pomocy. Darłaś się z całych sił, ale żaden głos nie opuścił Twoich ust. Cisza była przytłaczająca. Krzyk był gorszy. Wrzask. Taki straszny wrzask. Gdzie jesteś? Dlaczego tutaj jesteś? Zamarłaś, drżałaś samotna, wsłuchując się w krzyki i śmiechy, łzy lały ci się ciurkiem po czerwonych policzkach, nie mogłaś się ruszyć. Litości, błagam. Już dość. Nie mogłaś...
Obudziłaś się cała spocona głośno dysząc. Drżałaś, próbowałaś pozbyć się wspomnienia o koszmarze. Minęło sporo czasu od ostatniego. Usiadłaś na łóżku, włączyłaś światło i napiłaś się wody.
-Raaaany, skąd taki sen? - zapytałaś się głośno
-Miau! - mruknął kot wpatrując się w ścianę oddzielającą Twój pokój od Sansa. Przyglądałaś mu się chwilę i pochyliłaś się aby wziąć go delikatnie, kiedy nagle usłyszałaś głośne stukanie. Tak. Chrzęst stukania kości o kość.
-Wiesz – powiedziałaś głośno – jeżeli próbujesz mnie przestraszyć to ci to nie wychodzi. Potwory mieszkają pod łóżkiem a nie za ścianą.
Skrob, chrzęst, klik.
-Ej no weź – mruknęłaś – Sans, wiem że to nie był dobry kawał, ale jest późno i obudziłam się z koszmaru. Poprawisz mi humor?
Klik – klik – skrob.
Zmarszczyłaś brwi. Po tamtej kłótni na polu, która miała miejsce kilka dni temu, układało się między wami dobrze. Wszystko wróciło do normy. Lekkie kawały, naśmiewanie się z Mettatona w TV, imiona na kawie i tego typu rzeczy. Mimo to wszystko wydawało się jakby ... dziwniejsze? Co chciał tym udowodnić?
Klik, klik, klik.
-Uh – zastukałaś delikatnie w ścianę – Wszystko dobrze? - żadnej odpowiedzi. Spróbowałaś jeszcze raz. Myślałaś, że odpowie „kto tam” ale jedyne co słyszałaś to to chrobotanie. Zapukałaś mocniej. Nadal nic. Może... nie słyszy cię? Może ściany nie są wcale takie cienkie jak się wydają. Chwyciłaś za telefon i wybrałaś jego numer. Złapała Cię poczta głosowa. Hm.. Wybrałaś Papyrusa. Było późno, ale on nie potrzebował wiele snu, no i była szansa, że zawsze wróci do spania. Kilka sygnałów i poczta. Hm.. Cóż. Mniejsza. Sans to dziwny typ. Wróciłaś do łóżka i zgasiłaś światło mając nadzieję, że uśniesz mimo tych odgłosów. Schowałaś głowę pod poduszką i zamknęłaś oczy, kiedy nagle usłyszałaś, że klekot stał się głośniejszy. Co? Brzmi tak jakby coś go bolało. Znowu się podniosłaś przystawiając ucho do ściany – Sans? - Chrzęsty i szmery – Wszystko dobrze?
Klik klik szur
Przygryzłaś dolną wargę. Przypomniałaś sobie jak wspominał Ci o swoich koszmarach. Zdecydowanie hałasy go nie obudzą, więc co innego możesz zrobić? Nie możesz go tak po prostu zignorować, słuchanie jego cierpienia... bolało. Wyszłaś z łóżka i zarzuciłaś na ramiona sweter, wsunęłaś nogi w kapcie i poszłaś do mieszkania obok. Pamiętałaś, że zapasowe klucze trzymają schowane na górze framugi. Dobry, przewidujący Papyrus. Otworzyłaś zamek i udałaś się do pokoju Sansa. Cicho pchnęłaś drzwi i wślizgnęłaś się do środka. Sans leżał na łóżku, oczy zamknięte, pocił się. Płakał? Nigdy go wcześniej nie widziałaś w takim stanie, przestraszyłaś się. Nie był typem płaczka, nie przypuszczałaś że nawet umiał płakać. Podeszłaś do niego i delikatnie szturchając go za ramiona próbowałaś zbudzić.
-Sans! - Czy wiesz w ogóle jak się budzi ludzi z koszmarów? Albo lunatyków? Potrząsnęłaś nim mocniej. Cholerny szkielet, spał jak zabity. Podejrzewałaś nawet, że droczy się teraz z Tobą, ale naprawdę się trząsł. Kurwa, nadal się nie obudził. Co masz robić? Mogłabyś.. uderzyć go? Stęknęłaś. Będzie bolało bardziej Ciebie niż jego, ale... westchnęłaś. Podniosłaś rękę do góry – Przepraszam – spoliczkowałaś go tak mocno jak umiałaś – Ał kuuuu – chwyciłaś za dłoń. Bolało nawet bardziej niż przypuszczałaś. Popatrzyłaś na niego, miał otwarte oczy. W kompletnych ciemnościach dwa jasne światełka wpatrywały się w Ciebie przez chwilę, miał ból wymalowany na twarzy. Wyciągnął się w Twoją stronę nadal się trzęsąc. Chwyciłaś go za dłoń. - Już dobrze. To tylko zły sen – Dostrzegłaś jak zaczyna się rozluźniać, opadł na poduszkę.
-to dobrze
-Mam ci coś przynieść? Szklankę wody albo...? - przytaknął. Udałaś się do kuchni. Było Ci lepiej wiedząc, że się obudził. Wyglądał na cierpiącego. Napełniłaś szklankę i wróciłaś do niego kładąc ją na stoliku koło łóżka. ... i teraz co? Powinnaś wyjść czy ... Sans znowu usnął. Chrapał lekko, choć nadal się delikatnie trząsł. Westchnęłaś. Może powinnaś skorzystać z możliwości i ulotnić się... ale zamiast tego usiadłaś na skraju łóżka i czule zaczęłaś głaskać go po plecach. Czułaś pod materiałem koszulki jego żebra i kręgosłup. Ciekawe o czym miał koszmar. Wspominał o deja vu i o śmierci brata, ale nie opowiadał nic dokładnie. Jeżeli jego koszmary są tak straszne jak się wydają, nie powinnaś poruszać wcześniej tego tematu. Miałaś nadzieję, że nic mu nie będzie. Przyglądałaś się jego twarzy lecz ta nie obrazowała żadnych emocji. Poklepałaś go po plecach zdecydowana wrócić do mieszkania.
-zostań – Przesłyszało Ci się? Odwróciłaś się by na niego spojrzeć, nadal wyglądał jakby spał.
-Obudziłeś się? - nic. Znowu zaczęłaś odchodzić.
-proszę.
-Sans, błagam. Jestem zmęczona, ty jesteś zmęczony, nie dręcz mnie – próbowałaś zignorować drżenie jego głosu. Znowu śnił? Popatrzyłaś przez ramię, jego uśmiech zelżał, ale odwrócił głowę. Westchnęłaś. Naprawdę powinnaś wyjść. Chwyciłaś za klamkę i wtedy usłyszałaś najbardziej smutny i zdesperowany głos, on wypowiedział Twoje imię... A więc tak. Zostaniesz by wesprzeć go w nocnych problemach a potem zmierzysz się z trudnym porankiem, czy wyjdziesz i niech radzi sobie sam? Tak naprawdę nie masz wyboru. Nie jesteś w stanie go zostawić. I szczerze po własnym koszmarze nie chciałaś sama spędzać tej nocy. Weszłaś do jego łóżka, otoczyłaś go ramionami mając nadzieję, że to mu pomoże. ... To był zły pomysł. Nie. Skreśl to. To był okropny pomysł. Leżysz w łóżku z Sansem. Leżysz w łóżku z Sansem próbując nie myśleć o tym że leżysz w łóżku z Sansem, oraz o tym że przylgnął do Ciebie swoim ciałem. Nie myśl o tym. Zacisnął mocno palce na Twoim ramieniu. Nie myśl o tym. Nadal się trząsł. Nie myśl o tym. Westchnęłaś.
--
Oczywiście, kiedy się obudziłaś przytulał się do Ciebie. Czego się spodziewałaś? Leżał na Tobie, czułaś się jak w klatce z kości. Nie wiesz jak się znaleźliście w takiej pozycji. Twój plan wyglądał tak, abyś najszybciej jak się dało i w miarę możliwości niezauważona, umknęła z mieszkania. Nie byłaś do końca pewna czy będzie pamiętał zdarzenia z nocy, no i nie chciałaś ryzykować jego złości tym, że włamałaś się do jego pokoju. Niestety, Sans był ciężki zaś jego kości mocno wtulały się w Twoją skórę... przynajmniej tym razem nie maca Cię po cyckach. Otworzył delikatnie oczy.
-dobry – mruknął zaspany i zszedł z Ciebie wracając na swoją cześć łóżka – wybacz – nie wiesz za co przepraszał. Za zrobienie z Ciebie swojego materaca?
-Nic się nie stało. Nie masz za co przepraszać – uśmiechnęłaś się – spałeś jak kłoda. Próbowałam wszystkiego aby cię obudzić
-tylko nie mów, że się o mnie martwiłaś – jego głos się rozpogodził
-Kośćmi wystukiwałeś lambadę więc nie mogłam spać – zażartowałaś. Cisza. Kurwa, przegięłaś?
-heh heheh dobre
-Ha, serio?
-nie, mówię tak aby zrobiło ci się miło
-Powiedz więc coś lepszego
-mama śpiewa córeczce piosenkę na dobranoc. śpiewa po raz drugi, piąty, dziesiąty. nagle córeczka pyta: mamo, kiedy przestaniesz śpiewać bo chcę już iść spać! - warknęłaś chowając głowę pod poduszką.
-Przestań jest za wcześnie jak głupie kawały
-zdrowy sen nie tylko przedłuża życie, ale i skraca dzień roboczy. - rzuciłaś w niego poduszką, cóż przynajmniej się śmiał. To dobry znak. Rozejrzałaś się po pokoju. Opakowania po żarciu, stare ubrania, kupa brudnych skarpetek i nom, śmieciowe tornado w rogu. Czy on tutaj w ogóle sprząta. Pociągnęłaś nosem.
-Wiesz że twój pokój wygląda jak śmietnisko?
-ałć – wywróciłaś oczami, poprawiłaś się na łóżku.
-Dlaczego szkielet nie może dobrze spać w nocy?
-heh, dlaczego?
-Nie wiem, ty mi powiedz.
-...eh, koszmary, wiesz – mruknął nonszalancko. Poczułaś jak się od Ciebie oddala. Radość w jego głosie prawie zniknęła.
-Chcesz... pogadać? - nie oczekiwałaś nawet, że dostaniesz od niego odpowiedź. Może powinnaś po prostu wyjść. Tak pewnie będzie lepiej, niech tylko powie, że to nie Twoja sprawa i już Cię nie ma.
-tak – zamarłaś
-Tak? Chcesz pogadać? - nie chciałaś za bardzo się narzucać.
-...tak, zobaczymy jakiś film?
-Jasne – uznałaś, że lepiej będzie prowadzić rozmowę jak coś będzie gadało w tle. Sans wychylił się i podniósł spod łóżka stary laptop. Otworzył go i zaczął szukać jakiś horrorów na Netflixie. Czekałaś cierpliwie aż skończy. To dziwne że ekscytowałaś się z tego powodu, ale Sans to chodząca zagadka. Masz wrażenie, że praktycznie w ogóle go nie znasz. Podniósł poduszki tak abyście mogli wygodnie usiąść i oglądać. Albo raczej, udawać że oglądacie. Przeciągnęłaś na was koc z końca łóżka. Było.. miło. Ruszył film, kiepskiej jakości, muzyka w tle i narrator. Pojawiły się napisy początkowe w jakiejś pseudo strasznej czcionce. -Więc? - zaczęłaś. Pauza
-dawno nie miałem takiego koszmaru, zazwyczaj to ... po prostu ciężki dzień sansa szkieleta
-Codzienna monotonia? - przytaknął lekko
-coś takiego
-Brzmi denerwująco
-ta, pewnie takie jest – skupił się na ekranie – założę się że ta chuda blondi umrze jako pierwsza
-Ale przed czy po scenie z seksem z tym panem Maczo?
-w trakcie – Zaśmiałaś się.
-Ale tylko po tym jak wszyscy zdecydują, że świetnym pomysłem jest kemping w środku nawiedzonego lasu
-myślisz, że mordercą będzie jakiś wariat czy potwór? - Zaczęłaś się zastanawiać, czy potwory miałyby faktycznie chęć na branie udziału w takich filmach
-Człowiek. - już po pierwszych kilku minutach wiedziałaś że to nie jest film kategorii b, czy nawet C, albo F. Jakby ktoś najniższym kosztem wziął bandę uczniów i wrzucił do lasu a potem próbował ich straszyć. Po tym jak bohaterowie zdali sobie sprawę, że auto nie chce odpalić i nie mają zasięgu Sans w końcu westchnął.
-większość moich koszmarów to cztery, może pięć które pojawiają się różnie, właściwie to do nich przywykłem, ale...
-Ten z dzisiaj był nowy?
-taa – wtuliłaś się w swoją bluzę... jego bluzę? W filmie leciała jakaś głupia melodyjka. Chyba ten z afro umrze jako pierwszy
-Więc, o czym był?
-ty ... uh ... ty umarłaś. - Otworzyłaś szeroko oczy zaskoczona.
-Ja? - wspominał kiedyś o śmierci Papyrusa. To ma sens. Sans i Paps są bardzo blisko siebie i znają się od setek lat. I z tego co wiesz mają tylko siebie. Jeżeli szkielet miałby śnić o śmierci kogoś bliskiego to będzie to Papyrus, a mimo to... śnił o Tobie?
-J-jak? - bałaś się zapytać.
-ja... ja cię zabiłem – przyznał – był naprawdę makabryczny
Ekran zalała krew blondynki. Została dźgnięta nożem który przypominał plastik. - mówiłem, wisisz mi piątaka.
-Nie zakładaliśmy się!
-heh masz rację, nie zakładaliśmy się na tak niskie stawki, minimum to dycha
-Sans!
-myślisz że używają keczupu czy fałszywej krwi? - widziałaś, że zmienia temat, no i faktycznie to keczup a nie krew. Jak niski był budżet tego filmu? Mniejsza.
-Nigdy nie dam ci dychy
-przyszła baba do lekarza, a lekarz też baba
-Dobra, zapłacę ci ale się zamknij – szturchnęłaś go. Tęskniłaś za momentami takimi jak ten. Przez kilka chwil milczeliście. Sans chyba nie chciał nic więcej dodać. - Ja też miałam koszmar, wiesz?
-tak?
-Było ciemno i byłam całkiem sama. Słyszałam krzyki, tak strasznie głośne. Czułam się jakbym zapadała się w coś. Ktoś się śmiał i było tyle bólu – przełknęłaś ślinę – N-nie wiem. Obudziłam się cała spocona. Miałam wrócić spać, ale usłyszałam, że się trzęsiesz – pauza – Chyba oboje mieliśmy ciężką noc. - Jego źrenice lekko zabłyszczały kiedy brał Twoją rękę w swoje.
-przepraszam – potrząsnęłaś głową i się uśmiechnęłaś.
-Przecież to nie twoja wina. Czasem tak jest. Wszyscy mamy koszmary – ścisnęłaś go za dłoń. - Tak samo jak ładne sny – rozpogodziłaś się – Śniło Ci się ostatnio coś miłego? - jego kości policzkowe zrobiły się delikatnie niebieskie – Boże, śniło ci się! O czym śniłeś?!
-o niczym – rumieniec się powiększał
-Ha, rany, to musiał być naprawdę dobry sen.
-zamknij się.
-Wybacz – zachichotałaś – nie mogłam się powstrzymać. - fuknął. Skupiliście się na filmie, by zaraz potem opowiadaliście sobie kawały, rozmawialiście i co chwile przerywał udowadniając, że wszystkie jego przypuszczenia okazały się prawdziwe. Koniec końców wisiałaś mu około pięciu tysięcy. Kiedy film się kończył, Sans znowu się odezwał.
-zawsze takie były
-Co?
-moje.. uh.. moje statystyki... one zawsze... zawsze były niskie – Oh...
-Myślałam, że potwory mogą je podnieść poprzez trening – miałaś nadzieję, że nie naciskasz. Wiedziałaś, że to bardzo delikatny temat.
-większość tak, ale ... ja nie, za mało hp, tak myślę, ten temat grałby mi na nerwach gdybym jakieś miał. - kawał nie zakrył smutku i zawodu w jego głosie.
-Nie musimy o tym rozmawiać.
-czuję się źle – przyznał – ty... ty jesteś taką dobrą osobą a ja... uh, nie – zaczął bawić się kciukami. Kości zaczęły o siebie stukać. Klik, klik. - zasługujesz na wszystko co najlepsze – Czułaś, jak serce Ci się ściska.
-Ej ej, skąd ci się to wzięło? Jeżeli ktokolwiek zasługuje na wszystko co najlepsze to ty. Serio, to ty się zadajesz z... - ze mną, pomyślałaś – z kimś kto nie umie radzić sobie sam ze sobą.
-ha – Klik klik.
-Ale – znowu chwyciłaś go za ręce mając nadzieję, że ten gest go uspokoi – Jesteś świetny. Naprawdę. Uwierz mi. Jesteśmy świetnymi przyjaciółmi. Wiem to. I jeżeli chcesz zachować niektóre rzeczy dla siebie ... nie będę naciskać – zadrżał.
-eh, zapominam się kiedy zalewasz mnie pytaniami, nie mam nic do ukrycia, nie mam szkieletów w szafie – mrugnął. Wywróciłaś oczami. Pojawiły się napisy końcowe.
-Chyba twój chujowy film się skończył.. zasiedzieliśmy się, co? Powinnam iść do siebie, nakarmić kota, porobić coś – nie chcesz wyjść.
-jasne, ale mogę się ciebie o coś spytać?
-Jasne, wal
-chciałem się zapytać, czy nie obraziłabyś się gdybym... - jeb jeb jeb w drzwi.
-SANS! - Papyrus wszedł do pokoju – MASZ G-OH, CZEŚĆ, NIE WIEDZIAŁEM, ŻE MIELIŚCIE PIŻAMA PARTY
-Nie mieliśmy... Ja tylko...
-co tam bracie?
-POMIJAJĄC FAKT ŻE JEST POPOŁUDNIU A TY NADAL W ŁÓŻKU? - źrenice Sansa zamigotały przed tym jak zsunął stopy na ziemię.
-nie wiem o czym mówisz, nie jestem w łóżku
-SANS
-podoba ci się mój żart?
-SANS
-chyba ktoś wstał lewą nogą
-SANS, MASZ GOŚCIA
-oh – jak na zawołanie wysoki rudy kot z papierosem w rękach wsunął się do pokoju.
-Cześć kurduplu, dawnośmy się nie widzieli.