9 stycznia 2017

Moja kupka - czyli o plagiatach


Mamy dzisiaj piękny dzień, Grażyny krzyczą, Janusze świecą...
... w taki dzień....
....dzieciaki jak Ty....
.......będą miały rozprawkę o tym czym są prawa autorskie oraz plagiaty.

Ostatnio coraz częściej znajduję, albo też wy mi podsyłacie moje prace jakie znajdują się na cudzych stronach. Niektórzy podają je jako swoje, inni natomiast mówią, że "gdzieś tam znaleźli w necie".
Mam nadzieję, że ta notka wytłumaczy wam jak postępować, wyjaśni CZYM są prawa autorskie, i JAK można je egzekwować. Niektórych może nauczy nie kraść. Innych przeszkoli w sytuacji kiedy sami zostaną splagiatowani. 

Prawa autorskie - czym są?
Nie będę walić tutaj kruczkami prawnymi bo język jaki jest tam zastosowany to zupełnie inny świat. Chcę, jednak abyście wiedzieli, że macie prawo autorskie do wszystkiego co zrobicie: narysujecie, wymyślicie, napiszecie. Tak więc pod prawa autorskie podlega nie tylko wasza autorska powieść, ale także fanfick, one-shoot czy wiersz. Macie prawa autorskie do wymyślonych przez was postaci. Do tego komiksy, pojedyncze obrazki - bez znaczenia jakiej są jakości. Nagrania, dubbingi, muzyka, wiersze, przedmioty. Nawet kupa jaką zrobiliście w ciągu ostatnich kilku godzin w straczu TEŻ podlega pod prawa autorskie.
Na głupocie najlepiej uczy się mądrych rzeczy. Dlatego przykładem będzie kupa.
To, jest moja kupa. Zrobiłam ją dzisiaj. Ładna prawda? Wiem, że się wam podoba. Napawajcie się jej aromatem, blaskiem i zajebistością. Zazdrościcie mi takiej kupy? Oh, nie jestem jedną z tych co chcą, aby moja praca wzbudzała w nich zazdrość - ale chwalić mnie za puszczenie tak wspaniałego klocka możecie. Jestem łasa na pochwały. A więc stoję sobie tak i cieszę się, że podoba się wam moja kupa.
Robi się was więcej i nagle jedna osoba wpada na pomysł:
Cóż, to... nie jest prawda. Net jest mały. Naprawdę mały....

Ok, ale to w przypadku mojej kupy. A co jak spodoba mi się kupa kogoś innego tylko, że jest w innym kolorze? Tak, to odniesienie do tłumaczenia. A więc, trzeba napisać do autora z pytaniem, czy można wysrać kupę taką jak on, tylko że w innym kolorze. Trzeba poczekać na pozwolenie. A jak znalazłam starą, ale nadal zajebistą kupę - muszę dokładnie napisać skąd ją wzięłam. Czy też po prostu nie ma kontaktu z jej autorem.
W tym przypadku prawa autorskie do danej pracy mają dwie osoby. Do oryginału wiadomo - twórca, bo to jego kupa. Ale ja musiałam wysrać podobną, tylko że w kolorze takim aby u nas była zrozumiana. Namęczyłam się i napociłam. Więc, prawa autorskie ma autor i ja. Ja do tłumaczenia, autor do oryginału. Kiedy autor powie, że jednak nie będzie pokazywał swojej kupy publicznie i ją zabierze, może mnie poprosić o usunięcie tej  kupy jaką zrobiłam na podstawie jego pracy.
Tutaj mogę się zgodzić, albo nie. Raz już miałam taką sytuację, dotyczyła ona opowiadania FlowerFell - Overgrowth - dzień przed tym jak autorka zrobiła focha na świat dała mi pozwolenie na przetłumaczenie. W tym momencie MIAŁAM prawo przetłumaczyć. Bo mam prawo do własnej kupy - sama ją wysrałam. Mam prawa autorskie do tłumaczenia jakie zrobiłam.
Moja kupka.

Plagiaty - kiedy są?
Czasem mam wrażenie, że niewiele osób z was wie czym jest plagiat. Wiecie, że to słowo jest złe, jesteście na nie uczuleni, bo mówią wam, że plagiaty są paskudne. Ale, kto tak naprawdę WIE czym jest plagiat? Cóż, najprościej rzecz ujmując - to kradzież. Dokładnie. I to nie taka, że zajebie się batonika ze sklepu. Nie zrozumcie mnie źle, nie pochwalam kradzieży, choć rozumiem takich złodziei. Plagiat to okradanie z kupy konkretną osobę.
Wyobraźcie sobie, namęczycie się, wyciśniecie z siebie to gówno w trudach, mękach i potach. Albo pyk i już. Są różne kupska prawda? No, ale to wasze gówno, wy macie do niego prawo. Przychodzi ktoś, kradnie wam waszą kupę, chowa się z nią do miejsca gdzie nie zostanie znaleziony i ... osoby jakie nie znają autora nie rozpoznają jego kupy. Ale...
Tak więc wszystko na tym blogu, zarówno opowiadania autorskie jak i tłumaczenia, to jest moja kupa. To jest moje śmierdzące gówno po które przyszliście, które wdychacie i czekacie na więcej. O tak. To moja kupa.

Należy wspomnieć, że plagiatem NIE JEST to, kiedy zapisujemy sobie obrazki na kompie na wyłącznie domowy użytek. Nie drukujemy ich, nie czerpiemy zysków z nich i nie upubliczniamy. 

Jak się bronić?
Znam wielu wspaniałych pisarzy i rysowników, którzy nie wrzucają swoich prac do sieci tylko dlatego, że boją się plagiatorów. Albo publicznego linczu. W każdym razie - bronić się można. Ba, nawet trzeba. Obecnie wiele instytucji chroni Autorów. Zarówno fanmade jak i to co jest całkowicie Waszym wymysłem. Upubliczniając w sieci coś pod swoim imieniem/pseudonimem macie do tego prawa. To jest WASZE.
Plagiatorzy okradają bezpośrednio Was - twórców. To nie sklep, który nie ucierpi na kradzieży batona. To Ty, bo to Ty cierpisz, bo to bezpośrednio Ciebie okradziono. To tak, jakby ktoś włamał się w Twojej dupy i ukradł Ci Twoją kupę! Dosłownie. I... w przenośni.
W każdym razie, na samym początku trzeba bezpośrednio zgłosić się do danej osoby, pisząc że się jest autorem. Ma się wtedy dwie drogi, albo prosimy o skasowanie  - do czego mamy prawo; albo o danie odnośnika do bloga. Z własnego doświadczenia odradzam drugą opcję w przypadku opowiadań. Gdyż wymagają one większego wkładu, a nie czarujmy się - mało kto sprawdza źródło tekstu.
Najlepiej dać czas - wiadomo każdy ma swoje życie, dlatego kilka dni - czas potrzebny na usunięcie albo dodanie linka. Jak dama osoba przekroczy wyznaczony termin - nie bać się i pisać do administracji strony. Oni są przygotowani na takie ewentualności.

Co się stanie z plagiatorem?
Plagiat tak samo jak kradzież podlega karze. Jeżeli sprawa pójdzie do administracji najmniejszym zmartwieniem będzie usunięcie skradzionej kupy. Można stracić konto, IP może zostać zablokowane tak, że już nie będzie można zrobić nowego na danej stronie.
Jeżeli siedzisz w fandomie to możesz stracić twarz, no bo wystarczy jedna sprawa o plagiat i już ludzie będą trudniej chcieli uwierzyć, że nawet jeżeli wysrasz własne gówno - jest ono Twoje.
W ostatecznych przypadkach sprawa może skończyć się w sądzie. Nawet o obrazek. Nawet o fanfick. Iiii tutaj wiek was nie chroni. Bo jeżeli będziecie się upierać w imię waszej głupoty do odpowiedzialności karnej pójdą wasi rodzice, albo opiekunowie prawni. 

Oznaką czego jest plagiat?
Mówi się, że nie ma większej pochwały dla artysty niż plagiat. Duuuh, coś w tym jest. Choć... Powiem tak, mnie plagiaty wcześniej denerwowały, teraz śmieszą. Czasem nawet męczą. Podoba się fabuła, kreska, muzyka, podoba się Twoja praca komuś, kto czuje się ... no nie wiem... za miałki? Zakompleksiony? Nic nie znaczący? Twoja praca dla kogoś jest dość dobra, aby ją ukraść. No, ale... No właśnie. To nadal twoja kupa.
Oczywiście, jak upomnisz się o swoje odchody, osoba będzie mogła próbować stawić opór, może być na Ciebie zła, bo ... ją znalazłaś. Tak internet jest mały. Naprawdę mały. Zamiast kraść cudzą kupę. Wysrajcie własną. Stać was na to. Zróbcie WŁASNĄ kupę.

Kilka moich zasad
A więc tak, aby było czarne na białym. Postanowiłam ustalić kilka zasad jakby ktokolwiek miał w czymkolwiek wątpliwości
Jeżeli chodzi o opowiadania autorskie jak i moje wiersze - zastrzegam sobie do nich pełnię praw. Nie można ich wrzucać, upubliczniać, gdziekolwiek BEZ mojej wiedzy I ZGODY. Aby taką uzyskać, trzeba napisać do mnie na facebooku najlepiej, a i tak powiem szczerze, wątpię abym zgodziła się na tego typu rozprzestrzenianie mojej twórczości. Prywatnej, znaczy się. Dlaczego? Widzicie, czasem się zdarza, że biorę udział w konkursach różnej kategorii. Łatwiej powiedzieć komisji, że wiersz jaki znajdą na stronie "Handlarz Iluzji" jest mojego autorstwa. To pozostawia znacznie mniej problemów.
Podobna sprawa ma się z tłumaczonymi opowiadaniami. Chociaż tutaj prawa autorskie mam ja do tłumaczenia, jak i zamieszany w to jest autor. Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek splagiatuje cudze opowiadanie z mojego bloga jestem zobowiązana poinformować o tym tę osobę. Tak jak miało to miejsce w przypadku jednej dziewczyny, która splagiatowała opowiadanie Silent Omen. Jak się o tym dowiedziałam - pierwszym co zrobiłam było poinformowanie autorki o tym co miało miejsce. A wierzcie mi, to nie jest nic przyjemnego. Dlatego jakkolwiek by się opowiadania nie podobały, nie wyrażam zgody na upublicznianie ich w innych miejscach - nawet jeżeli da się odnośnik do mojej strony.

Jeżeli chodzi o tłumaczenia komiksów. Wyrażam zgodę na to, aby upubliczniać je w innych miejscach. Robić fundubby i inne tak długo, jak w pracy znajdzie się link do mojego bloga. Tak jak ma to miejsce w tym przypadku
Oczywiście, byłabym naprawdę wdzięczna, jeżeli ktokolwiek by napisał, że zrobił takie coś, bo przyznam się szczerze - sama chcę oglądać i jest mi miło, że tłumaczenie się spodobało na tyle, aby wysilić się i zrobić fundub. Albo podzielić się komiksem z innymi. Jeżeli jednak nie ma linka do mojego bloga - nie pozwalam na wrzucanie komiksów gdziekolwiek. Napisanie "od Handlarz Iluzji" czy pokrewne - się nie liczy. Ma być odnośnik do strony.

Co osobiście o tym myślę?
Rozpoczynając działalność tłumacza liczyłam się z tym, że mogą (ba!) pojawić się plagiaty. Dlatego też nie dziwi mnie sam fakt ich występowania. Czuję się jednak w powinności napisać te notkę dla ogółu aby sprawy były jasne i klarowne.

Komiksy wrzucam tylko tutaj
Opowiadania w formie reprezentatywnej są na Wattpad(moje konto) oraz AO3(moje konto)
Jeżeli znajdziesz kiedyś moją prace na innej stronie - zgłoś to w komentarzu, albo na facebooku! Będę dozgonnie wdzięczna! Gwarantuję anonimowość!
Share:

8 stycznia 2017

7 stycznia 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka z lodami [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Nice Cream Incident - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka z lodami (obecnie czytany)
Robienie za niańkę było proste. Dzieciaki lubią malować, więc mogłaś zostawić jakiegoś z kartą papieru i kredkami na kilka godzin. Ale nie te z imieniem Nathan, ten sześciolatek był bardziej wymagający. Nie chciał malować. Nie chciał oglądać telewizji. Nie chciał grać w gry. Ostatecznie zdecydowałaś wybrać się z nim do parku i właśnie w tym miejscu się teraz znajdujesz. Wzięłaś większy haust jesiennego powietrza, wszystkie drzewa zmieniły kolory. Różne odcienie czerwonego, pomarańczowego i żółtego. Chciałaś zabrać Nathana na plac zabaw, lecz ten miał coś zupełnie innego w głowie.
-Mogę loda? - pokazał na wózek z Nice Cream. Wzruszyłaś ramionami. Nie chciałaś nagradzać go smakołykiem, skoro nie był grzeczny, ale zemsta na matce za to, że kazała Ci się nim opiekować wydawała się świetnym pomysłem, niech dzieciak zje sobie trochę cukru
-Jasne. - pobiegł do wózka stając koło menu. Zaczęłaś się rozglądać za sprzedawcą, zazwyczaj był to wielki niebieski królik, ale teraz go nie było. Zauważyłaś przyczepioną kartkę do kasy: Aby wezwać sprzedawcę, zadzwoń dzwonkiem. Nathan już to zrobił, lecz zamiast głośnego „dzyń” usłyszałaś pierdnięcie. Dziecko zalało się śmiechem, zza stoiska leniwie wysunął się Sans. Zerkał między Tobą, a chłopcem.
-twoje? - popatrzyłaś na szkraba, który bawił się dzwonkiem. Wywróciłaś oczami.
-Przyjaciółki.
-lubię dzieci z poczuciem humoru – odparł wyraźnie rozbawiony
-Twoje poczucie humoru osiągnęło nowy poziom – zażartowałaś – Papyrusowi się to nie spodoba – musisz przyznać, że ucieszyłaś się mogąc się z nim spotkać. Nie miałaś okazji spędzić z nim za wiele czasu od wpadku z modelowaniem. Jasne, widywałaś go każdego ranka kiedy z bratem przychodzili po kawę (pisałaś na jego kubku snas, SANZ, S&S i podobne), ale nie miałaś okazji naprawdę z nim pogadać. No i jeszcze nie powiedziałaś Papyrusowi prawdy. Potwór zignorował Twój komentarz i popatrzył na małego chłopca.
-miło poznać smarku, masz imię? - Nathan podniósł głowę i popatrzył na Sansa z wielkim uśmiechem na twarzy. Byłaś troszeczkę zazdrosna, znasz go od chwili jego narodzenia i ledwo mu wargi drgały kiedy próbowałaś go rozśmieszyć. Dzieci.. - na co masz ochotę?
-Chcę czekoladowego Nice Cream'a – odezwał się
-jasne, a jej co mam dać?
-Jej... um.... - patrzył na menu – owocowe!
-cytryna, limonka czy jagoda?
-NIEBIESKIEGO! - Sans zaśmiał się.
-jasne, to nawet fajnie, wiesz? 5$ - wyciągnęłaś portfel z kieszeni by podać mu pieniądze. Lecz wtedy uśmiech Sansa się powiększył. - wybacz, miałem na myśli 10$.
-Piątaka za loda? Nie utrzymasz się tutaj długo – to mówiąc dałaś mu banknot. On przecież nie ustalał cen, prawda?
-właściwie to 15$ - uniosłaś brwi wysoko.
-Nie prawda
-prawda
-Więc pójdziemy do konkurencji. - odpowiedziałaś spokojnie. Byłaś przekonana, że żartuje, ale z tym typem nigdy nic nie wiadomo.
-NIEEEEE – krzyknął Nathan tupiąc nogą – MUSISZ kupić TE!
-właśnie, musisz kupić te – zawtórował mu szkielet – warknęłaś, ale dołożyłaś pieniędzy. Popatrzyłaś się na niego tak, jakbyś miała zaraz go rozszarpać na strzępy. Mrugnął do Ciebie.
-35$ - No kurwa, jaja sobie robi.
-Nie ma mowy.
-MUSISZ! - uciszyłaś bachora i zmierzyłaś ostrzegawczo Sansa spojrzeniem. Ten wzruszył ramionami, nie wydawał się przejmować czymkolwiek.
-musisz.
-Tak! Jak pan straszny szkielet powiedział! - Nathan pokazał na Sansa
-nie chcesz, aby pan straszny szkielet później cię prześladował, co nie? - Wywróciłaś oczami i dołożyłaś gotówki. - ... heh, serio? raaaaany, to miłe, ale droczyłem się, tylko 5$. - Zabrałaś resztę pieniędzy z jego otwartej dłoni i chwyciłaś za dwa zamarznięte smakołyki. Podałaś dziecku jego porcję i odprowadziłaś go wzrokiem na plac zabaw. Oparłaś się obok stoiska zaczynając jeść swój deser.
-więc co tam?
-Oooh – westchnęłaś – Cóż... jest powód przez który muszę się dzisiaj zajmować Nathanem
-hm? - popatrzył na Ciebie zaciekawiony
-Taaaa, wiesz chciałabym, abyś zrobił mi przysługę.
-nie jestem typem, który lubi robić przysługi
-Wpierw mnie wysłuchaj. Widzisz, cała moja rodzina została zaproszona na ślub mamy Natha, no i mam jakiegoś kuzyna, dziesiąta woda po kisielu. Nie wiem czy to ważne, ale nazywa się Milton i chcieli mnie wpieprzyć w randkę z nim – uniosłaś ręce do góry – Wtedy nie wiedzieli, że mam chłopaka, a muszę mieć osobę towarzyszącą. Nie za bardzo tego rozumiem ale tak to działa. Więc um, wiesz... Powiedziałam mamie, że umawiam się z tobą aby jakoś uciec przez Miltonem. I .. uh... teraz, tak jakby musisz jechać na wesele ze mną. Będzie za miesiąc. Udasz mojego chłopaka, błagam? - cała ta sytuacja sprawiała, że czułaś się niezręcznie. Lód zaczął się topić. Postanowiłaś powtórzyć mu całą rozmowę z mamą od początku do końca.

-Maaaaaaamo, nie będę szła z Miltonem! To Jerry naszej rodziny! - jęczałaś do telefonu
-Kto to Jerry?
-Ktoś kto jest skończoną ŚWINIĄ!
-Nie bądź taka chamska. Nie musiałabyś iść z Miltonem jeżeli miałabyś chłopaka – odpowiedziała matka – Wiecznie nie będziesz miała śliczną buzię, więc pośpiesz się bo nigdy sobie faceta nie znajdziesz - Wywróciłaś oczami. Gdyby tylko wiedziała o... Oh!
-Właściwie – praktycznie wymruczałaś – Chodzę z kimś – Tak jakby.

Nie czułaś się za dobrze wykorzystując Sansa. Milton to Milton taki Jerrowaty. Byłaś pewna, że został zaproszony na przyjęcie bo i tak sam by się wprosił. No i rodzina chce Cię z nim spiknąć tylko dlatego, że boją się iż zostaniesz starą panną. Paradoksem całej sytuacji było to, że chciałaś pojechać na wesele bo ... było tam darmowe żarcie. Ale kto dba o takie szczegóły? Zaczęłaś lizać loda, bo czułaś że zaraz całkiem się roztopi. Czułaś ten lepki sok dookoła ust. Ugh. Wiesz, że w tej chwili nie wyglądałaś atrakcyjnie, z deserem praktycznie kapiącym po brodzie.
-nie mają nic przeciwko temu, że jestem potworem? - zapytał drapiąc się po czaszce. Zaczął się powoli pocić, to wyglądało dość zabawnie.
-Przepraszam? Mówisz mi, że masz swoje plus jeden na miesiąc przed weselem?!
-Um....
-Jezu Chryste! A już się bałam, że będę musiała ci kogoś poszukać – słyszałaś jak odetchnęła z ulgą – Dobra, jestem szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa, moja córeczka dorosła! Znaczy się, widziałam to nagranie na YouTube, ale nie byłam pewna czy to prawda.
-Co masz na myśli mówiąc, że widziałaś nagranie? - zmarszczyłaś brwi
-Wideo z tobą i dwoma szkieletami w jakiejś włoskiej knajpie. Myślałam, że wiesz. Ma teraz prawie dziesięć tysięcy wyświetleń! Chciałam do ciebie przedzwonić zapytać się o to, ale planowanie wesela tak mnie zajęło, że .. - cmoknęła – Właściwie to mam kilka ważnych spraw do załatwienia jutro i będziesz musiała poniańczyć Nathana. Jesteś jego ulubioną ciocią jakby nie patrzeć. - warknęłaś.
-No dajże spokój! Wiesz, że mnie nienawidzi. Wiem dobrze o co ci chodzi. Ja zaopiekuję się Nathanem, a ty pozwolisz przyjść Sansowi jako moje plus jeden! - zachichotała
-Ty to powiedziałaś, nie ja. Ale to prawda, taki miałam plan.

Wyciągnęłaś loda z buzi i oblizałaś wargi.
Autor obrazka: artanddetermination
-Tak to wyglądało. Bardziej się denerwowała myślą, że będzie musiała mi kogoś szukać. Nie dzwoniła zaalarmowana, nie ma nic do potworów. - Zaczęłaś lizać spód loda, kropla spadła na Twoją bluzę. Robiłaś co mogłaś, aby zlizać deser z brody. Powoli zwróciłaś się w stronę Sansa bardzo zawstydzona, szkielet był zadziwiająco cichy. Rumienił się, źrenice skupione na Twoich ustach. Wyciągnęłaś loda z buzi i popatrzyłaś na niego zagadkowo.
-Sans? Wszystko... dobrze?
-dawno nie było tak dobrze – mruknął nadal przyglądając Ci się z uwagą.
Autor obrazka: artanddetermination
Przeniosłaś wzrok z jego twarzy na trzymany przysmak... czy... czy to możliwe... Już samo myślenie o tym sprawiło, że chciałaś się śmiać. Nie przypuszczałaś, że takie coś może zostać przez niego odebrane jako zboczone zachowanie. No, ale facet, choć szkielet, to nadal facet, co nie? Oj za dużo czasu spędzam z Wyattem.
-Jak wygląda seks u szkieletów? - Zamarłaś.
-łoł to jedna z tych rozmów jakiej wolałbym nie przeprowadzać – odpowiedział nerwowo, jego źrenice praktycznie zniknęły
-Kurwa. Znaczy się. Nie. Um. Znaczy się... - zaczęłaś wariacko gestykulować rękami – Czy to było chamskie? Przepraszam, nie chciałam mówić tego głośno. To było dziwne co nie? Prawda? Ale nie rozumiem, bo nie masz chuja, którego mogłabym possać. Bo wiesz, widziałam cię nago. Um. Uh. Ale to nie tak, że chciałabym ssać. Znaczy się. To byłoby dziwne – rozglądałaś się dosłownie wszędzie byleby się na niego nie patrzeć – Wyatt robił po prostu głupie kawały, wiesz? Czy coś. Nie wiem. Nie pamiętam za bardzo. Przepraszam. - Przestań. Już. Gadać – No i nie wiem czy w ogóle MOŻESZ się pieprzyć. Tak jak ja, czy jestem zbyt bezpośrednia? Ja... um... dobra... było fajnie...będę się zbierać . - Wyrzuciłaś patyczek do kosza. Sans śmiał się nisko. Starał się zachować spokój, ale jego twarz była całkowicie niebieska.
-uh, ha, ok, dzięki za towarzystwo, i szkielety mogą, no wiesz, zrobić to i oto, skąd inaczej bym się wziął?
-Oszczędź mi tematu o ciąży kościotrupów. Udam, że nigdy nie było tej rozmowy! - starałaś się nie rumienić. Sans przytaknął całkowicie zawstydzony.
-może powinnaś powtórzyć materiał z podstawówki, nie przypuszczałem, że będę musiał z tobą przerabiać rozmowy o kwiatkach i pszczółkach – zaśmiałaś się i lekko rozluźniłaś. No, ale wiedziałaś tego, że szkielety mogą się pieprzyć, pozostało tylko dowiedzieć się jak, ale postanowiłaś odstawić to pytanie na inny raz. Choć byłaś naprawdę ciekawa.
-Um, dobra. Cóż, dzięki za Nice Cream – powiedziałaś słabo, kopiąc powietrze – Muszę zabrać dzieciaka do domu.
-jasne, uh... powiedz mi o szczegółach wesela, dobra? pójdę z tobą jeżeli... jeżeli naprawdę chcesz- byłaś zaskoczona. Myślałaś, że odrzuci zaproszenie po całej tej głupiej paplaninie.

Tego samego wieczora zadzwoniła Twoja mama. Teraz miała zdecydowanie więcej czasu na pogadanie o Twoim „chłopaku” i o rany, chciała o nim więcej wiedzieć.
-To jak się nazywa?
-Sans.
-Czym się zajmuje?
-Ma kilka prac.
-Skończył szkoły? - ... nie mam pojęcia? Skończył liceum? W podziemiu mają jakiś Uniwersytet? Był dość mądry, więc powinno to wystarczyć Twojej matce.
-Tak, ma szeroką wiedzę – Cóż... przynajmniej to ostatnie było prawdą.
-Od jak dawna się spotykacie? - Minęły jakieś trzy tygodnie od imprezy, ale postanowiłaś dodać kilka dni.
-Miesiąc.
-I nie powiedziałaś o tym swojej matce?
-Przepraszam – Nie spodziewałaś się, że będziesz musiała udawać jego dziewczynę tak długo – To był zwariowany czas...
-To żadna wymówka – warknęła mama. Oh miała głupi zwyczaj wciskania nosa w nie swoje sprawy – No i to potwór? - przygryzłaś wargę.
-Tak. To potwór... Czy to... cię martwi?
-Nie. I nie zrozum mnie źle, ale to dość dziwne nawet jak na ciebie – nie wiesz jak masz to rozumieć – Oh, prześlij mi jakieś jego zdjęcie. - O kurwa.
-Zdjęcie?
-Tak! Bóg raczy wiedzieć, jak bardzo nienawidzisz Miltona, chcę mieć pewność, że to nie jest jakaś twoja wymówka. Chcę wiedzieć, że naprawdę chodzisz z tym... jak mu tam?
-Sans.
-Że chodzisz z tym Sansem. Daj te zdjęcia! - Wyłączyła się. Cóż...

Ja: 11:43 | Cześć

Snas: 11:43 | cześć verte-bae*

Ja: 11:44 | Sprytnie. Mam do ciebie kolejną prośbę.

Snas: 11:44 | ?

Ja: 11:45 | Możesz wysłać mi selfie?

Ja: 11:45 | Nie dla mnie!

Ja: 11:45 | Dla mamy!

Ja: 11:45 | Zaraz, to źle zabrzmiało.

Ja: 11:45 | Przysięgam, że to nic dziwnego.

Ja: 11:46 | Potrzebuje po prostu dowodu, że z tobą chodzę

Ja: 11:50 | Sans?

Wzruszyłaś ramionami. Było późno, a on lubił spać. Pomyślałaś, że poszedł już do łóżka. Wyłączyłaś światła i okryłaś się kocem. Po jakimś czasie usłyszałaś dźwięk wiadomości w telefonie.

Snas: 12:01 | przepraszam, że zajęło to tyle czasu, kości nie są fotogeniczne
[Załącznik: 1]

Przełknęłaś ślinę i odpaliłaś zdjęcie.

Pa bum. Pa bum.

Poczułaś, że się rumienisz. Nie, nie, nie to nie pomaga. Wywal te uczucia z siebie. Już wystarczająco wiele nabałaganiłaś w swoim życiu. Przesłałaś zdjęcie matce mając nadzieję, że to ją zadowoli. Odstawiłaś telefon i w ciszy zaczęłaś głaskać kota po głowie.

Pa bum. Pa bum.

Zdałaś sobie sprawę, że ciekawość to faktycznie pierwszy krok do piekła. Zaprowadziła Cię do myśli jakie nigdy nie powinny przewinąć się przez Twoją głowę.

Pa bum. Pa bum. 




---
* - verte-bae to żart słowny od „vertebrae” oznaczającego – kręg w kręgosłupie
Share:

Undertale: AU - EchoTale

Nazwa: EchoTale
Twórca: yoralim
Przeczytaj w polskiej wersji: tutaj
/Nie będzie już więcej komiksów z EchoTale od autorki tego AU z racji na to, że poróżniła się z pomysłodawcą postaci G!Sansa (nie ona go wymyśliła i w toki rysowania jej G stał się bardziej popularny od tego należącego do twórcy) /


Charakterystyka AU
Przez nieudany eksperyment Podziemie zostało, może nie tyle zniszczone, co po prostu wszystko się popierdoliło. Jedynymi ocalałymi osobami jest G!Sans (istota jaka powstała przez połączenie Sansa i Gastera) oraz Frisk (który jest połączeniem Chary i samego siebie). W tym AU Frisk jest dziewczyną. 
Aby naprawić świat, zrobić ostatni reset po którym wszystko wróci do normy nasi bohaterowie muszą odnaleźć Rdzeń, ten jednak może pojawiać się i znikać w dowolnym miejscu w Podziemiu. Zaznaczyć należy, że punkty zapisu właściwie nie istnieją, to znaczy są zepsute więc para ma jedynie jedno życie i szansę na naprawienie wszystkiego.

Postacie

 G
Powstał przez połączenie Sansa i Gastera. Ma niektóre ich wspomnienia oraz pragnienia jakimi się kierowali. Stworzył jednak własną osobowość i w szybko stał się niezależną, nową istotą. Lubi się wspinać, jest zboczonym flirciarzem, protekcyjnym wobec Frisk i pali papierosy

Frisk
Nie może robić zapisów gry. Jest dziewczyną. Chce wszystkich ocalić. Motywem jej przyjścia do Podziemia była chęć ocalenia Potworów. Ludzie bowiem pragnęli zniszczyć górę. W snach Frisk ma możliwość "widzenia" tego co się dzieje w innych AU.

Chara
Nie odgrywa tutaj negatywnej roli. Pojawia się na początku i pod koniec historii.  Jest duchem pierwszego dziecka, które darzy wielką nienawiścią ludzi. Dobrze dogaduje się z Gasterem.

Gaster
Pierwszy królewski naukowiec. Przełożony Alphys i Sansa (jednocześnie jego ojciec). Zapatrzony w naukę. Pragnie zbadać fenomen DETERMINACJI. Jego pragnienie poznania staje się głównym powodem wybuchu jaki zniszczył świat. 

Sans
Jako pierwszy nawiązuje pozytywne relacje z dzieckiem. Troszczy się o nią i opiekuje. Ma wątpliwości co do eksperymentu, lecz nie jest dość silny aby przeciwstawić się ojcu i swojemu szefowi. 

Alphys
Zaprzyjaźnia się z Frisk, między eksperymentami umila jej czas za pomocą komiksów, mang, filmów, anime i bajek.
Share:

Undertale: AU - BellyTale

Nazwa: BellyTale / Belly kick / Ecto Belly
Twórca: ??



Charakterystyka AU
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego czasem znajdujecie w internecie obrazki z wyeksponowanymi brzuszkami naszych bohaterów? Albo czy Sans faktycznie ma brzuszek pod bluzką? Cóż, oto i odpowiedź. AU Belly jest spełnieniem fetyszu na pulchniejsze osobniki. Czasem ociera się o niebezpieczne feederstwo
Postacie z tego AU mają brzuszki, są wiecznie głodne, burczy im, pragną jeść, trzeba je karmić i tak dalej. Akcja dziać się może w Podziemiu, albo na Powierzchni, obojętne. Nie ma większych zarysów fabularnych tego Uniwersum. Po prostu brzuszki. Ot i wszystko. 

 klik
 klik
 klik
 klik
 klik
 klik
 klik
 klik
 klik
Share:

Undertale: AU - BaraTale


Nazwa: BaraTale
Twórca: staxurst


Charakterystyka AU
Są tutaj różne postacie, od ulubionych szkieletów, przez Asgora, Toriel, Muffet. Rzecz jest prosta i łatwa do zapamiętania. Mianowicie potwory są większe niż ludzie i zdecydowanie bardziej umięśnione niż w grze. 
Najpopularniejszymi Bara z tego AU są szkielety z UnderFell, Asgor i Dogo z UnderTale. 
Uniwersum stworzone głównie pod opowiadania +18 mianowicie, jedną z kluczowych cech jakie przypisuje się Bara jest bardzo mocno rozwinięta protekcyjność, zamiłowanie do ludzi, obsesja, zazdrość, chęć posiadania na własność u wszystkich potworów. 
Bara są silniejsze niż ludzie, lepiej zbudowane, a towarzysząca im magia dodatkowo czyni z nich istoty niebezpieczne. W wielu opowiadaniach osadzonych w realiach BaraTale, po wydostaniu się z Ebott Bara przejęły kontrolę nad Powierzchnią, ludzi traktują jako swoich niewolników, czy też zwierzątka domowe. 



 klik
 klik
 /Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać z tym obrazkiem xDDDD/
Share:

Undertale: AU - BittyTale / Bitty bones


Nazwa: Bitty bones / Bitty tale
Twórca: Fucken-crybaby

 
Ogólnie o AU:
Dwie cechy charakterystyczne można przypisać temu uniwersum:
1 - akcja ma miejsce na ziemi
2 - potwory są małe. 
Twórca pozostawia pole wolne do popisu, dlaczego się tak dzieje i co ma się dziać z potworami. Najpopularniejszym motywem jest ten, gdzie ludzie adoptują niewielkie potwory jako zwierzątka domowe i je hodują. Ich niewielki wzrost najczęściej tłumaczy się dodatkowym zaklęciem ochronnym jakie miało się aktywować w momencie zniszczenia bariery. Na potwory w tym rozmiarze mówi się Bitties
Oczywiście, jest też odpowiednik Bittties, gdzie to człowiek jest maluśki, a potwory normalnych rozmiarów. Ten odłam Bitties jednak rządzi się swoimi prawami i jest stosowany głównie w opowiadaniach.
Spotkać można postacie z wszystkich linii czasowych, a także popisać się własnymi pomysłami na fabułę.

O postaciach 
 Wielkość Bitties waha się od czterech centymetrów do piętnastu, choć najbardziej popularny rozmiar to osiem / dziesięć centymetrów. Mogą rosnąć wraz z wiekiem, przyjęło się uważać, że te poniżej pięciu centymetrów to nadal dzieci, mimo to zdarzają się przypadki takich, które po prostu już nie rosną. 

Sansy: Leniwy, zawsze głodny, często sobie drzemie, uwielbia rozśmieszać

Punny: Słodki, uwielbia się przytulać, lubi gryźć różne rzeczy

Edgy: Gryzie, niszczy rzeczy, zazdrośnik, nie dogaduje się z Sansy, zaś Ciebie BARDZO kocha 

Baby Blue: Słodki, pomocny, energiczny, kochający

Cherry: Wrażliwy, niespokojny, płaczliwy, potrzebujący ciągłej uwagi, lubi jak się go mocno i ciągle przytula, umie spać tylko w Twoim łóżku (trzeba uważać, aby go nie zgnieść)

Soft: Bardzo dużo śpi, ładnie pachnie, jest słodki, bardzo Cię kocha

Papy: Kochający, zdeterminowany, musi się ciągle czymś zajmować, spragniony uwagi, bardzo cię kocha, aseksualny 

Boss: Chamski, lubi Meek, jak chce umie być miły, lubi wszystkim się rządzić, nie lubi jak wołają na niego Batman

Meek: Głuchy, nie mówi za wiele, bardzo się wstydzi, lubi się cicho czymś zajmować, słodki, lubi Boss, czasem płacze, kosztowny w utrzymaniu, nie zna za dobrze migowego, lubi rysować i pisać.

Lil Bro: Wyluzowany, przyjazny, nie lubi przemocy, jest jak duży brat.... który chce Cię naćpać. 

Poppy: Troskliwy, mądry, nie ma za dużo energii, zna się na większości rzeczy, spokojny ale rozmowny, troszczy się o inne Bitties, może być srogi 

Teacup: Lubi przytulenia i głaskania, kocha wszystkich, wszędzie za Tobą łazi, lubi spać w dziwnych miejscach, lubi się ładnie ubierać, nie krzycz na niego.

Ray: Wstydliwy, lubi Cię całować, gorący choć nie parzy, bardzo czuły, cichy, nienawidzi samotności, kocha inne Bitties

Grimby: Pali różne rzeczy kiedy się złości, aaa ma słabe nerwy, uwaga gryzie, niewychowany, potrzebuje dużo czułości i uwagi, zazdrośnik, lubi dokuczać innym Bitties

Curly: Nie jest zrobiony z ognia, może dotykać wody, cichy i delikatny, wrażliwy na głośne dźwięki, NIE KRZYCZ na niego, bardzo lubi muzykę

G: Pomocny, przyjazny, skromny, zawsze wysłucha, uczciwy, protekcyjny
Yanby:  Zawsze chce Ci pomagać, może kontrolować własne ciepło, lubi biżuterię i wszystko co się świeci, kocha Cię, pomocny w gotowaniu i sprzątaniu, z przyjemnością rozgrzeje Twoje ręce, serce i łóżko, dogaduje się całkiem dobrze z innymi Bitties, spali Cię jeżeli go zdenerwujesz, dlatego lepiej być miłym.

Bitties z rodzaju Grillby nie mogą dotykać wody, z wyjątkiem Curly! 

Dadster: ojcowski, wbrew wszystkiemu to ON będzie próbował zaadoptować CIEBIE, bardzo miły, rzuca strasznymi sucharami

Goopster: lepki, pragnie czułości, czyścić na sucho, trzymać z daleka od wody

Sciguy: nikogo nie lubi, z przyjemnością zacznie robić różne badania i eksperymenty jeżeli nadarzy się taka okazja, zazdrosny

Lost: niezrozumiały, może się przestraszyć jeżeli nie będziesz obchodzić się z nim delikatnie, nie umie się decydować na jedno, zazwyczaj podejmuje złe decyzje, ale za to bardzo Cię kocha

Omni: wie naprawdę dużo, lubi czytać, nigdy nie ściąga pelerynki, uwielbia gwiazdy, przez większość czasu dość sztywny 

Ghost: potrzebuje specjalnego jedzenia dla duchów, czasem nie pozwala się trzymać, trudno się z nim rozmawia, trzeba mieć na niego oko, bo kiedy się go ignoruje robi się smutny 

Phantom Gaster!Sans: bardzo dużo flirtuje, wszędzie daje podteksty seksualne, przygotuj się na zboczone kawały, będzie do Ciebie podbijać, pali ale możesz go poprosić aby rzucił,. lubi Broadway i umie śpiewać. jest naprawdę grzeczny i miły, myśli że przez fakt nie noszenia koszulki jest seksowniejszy 

Bitey: samotnik, lubi się ukrywać, lubi wysokie miejsca, uważaj bo będzie próbował latać, pogryzie Cię jeżeli będziesz go za bardzo głaskać, trzeba dać mu wiele czasu aby się do Ciebie przekonał, zaborczy, lubi miód. 

Creampuff: bardzo Cię kocha, głośny, lubi się bawić, dobrze się ze wszystkimi dogaduje, głaszcz go po skrzydełkach jak chcesz go pochwalić
Obrazki zaczerpnięte z : klik
Share:

POPULARNE ILUZJE