Minął rok od kiedy potwory wyszły na powierzchnię. Bohaterką opowiadania jesteś TY, poznajesz nową przyjaciółkę, potwora Fuku - wesoły zielony płomyk - i od tego spotkania twoje życie staje na głowie. Zaczynasz poznawać nieznaną ci rasę, zawierać przyjaźnie a twoja nowa przyjaciółka przyjęła sobie za cel honoru by znaleźć ci chłopaka-potwora...?
Rozdziały +18 będą oznaczane: ♣
Obrazki i tekst autorstwa: Rydzia
Obudziłaś się z koszmaru przez mocne uderzenie w tył głowy. Spadłaś z łóżka zawinięta w kołdrę jak burrito. Chwilę zajęło ci ogarnięcie się, to było naprawdę trudne zadanie. Gdy już w końcu skopałaś kołdrę z siebie na podłogę i stałaś w samej koszulce, usiadłaś na krańcu łóżka masując ręką miejsce uderzenia. To był naprawdę chory sen.
Wyszłaś na miasto z Claire, było naprawdę gorąco. Postanowiłyście pójść na lody. Gdy już doszłyście do najbliższej lodziarni okazało się, że sprzedawcą nie jest ten dziwny królik, tylko Grillby - ubrany dokładnie jak ten królik, czyli w pomarańczową koszulkę i czerwone spodnie z szelkami. Wydawało ci się dziwne, by było to bezpieczne dla lodów, by to on je sprzedawał. Gdy Claire powiedziała, że chcecie dwa nicecreamy, ten nagle znalazł się tuż przed tobą.
- Myślę, że wystarczy jeden - powiedział i w tym samym momencie zaczął rozpinać opinające się na nim czerwone spodnie.
Przez resztę snu próbowałaś uciec przed Grillbym. W końcu cię złapał. Wyrywałaś się lecz on cię trzymał w stalowym uścisku, nie puszczał i…. i się obudziłaś. Byłaś prze-szczęśliwa, że to nie ramiona Grillby’ego cię trzymały, tylko ta piekielna kołdra.
Spojrzałaś na zegar. Dochodziła dwunasta. Należałoby się ubrać i takie tam…
Założyłaś pierwszą lepszą koszulkę i jeansy jakie wyciągnęłaś z szafy. Podeszłaś do lustra w rogu pokoju. Związałaś włosy niedbale w kitkę i stwierdziłaś, że na nic więcej cię dzisiaj nie stać. Gdy dotarłaś do łazienki, mrucząc po drodze “dzień dobry” do ojca, skończyło się tylko na tym, że przepłukałaś wodą twarz, umyłaś zęby i załatwiłaś co miałaś załatwić. Nie dotknęłaś nawet palcem kosmetyczki z przyborami do malowania.
W korytarzu założyłaś swoje znoszone trampki, i przez głowę przeciągnęłaś bluzę z Różową Panterą.
- Już wychodzisz?
Mruknęłaś potwierdzająco. Niebo nie wyglądało zachęcająco tego dnia, lecz musiałaś odzyskać swoje rzeczy. Mogłaś pójść po nie już wczoraj, miałabyś większe szanse na to, że wciąż tam będą. Ale po tylu godzinach…
- No to pozdrów tego swojego kawalera do którego lecisz - ojciec ciągnął dalej swój monolog - I w sumie wolałbym jednak go poznać, córeczko…
Wypuściłaś powietrze przez zęby ze świstem. Spojrzałaś na niego jadowicie przez ramię. Nawet nie patrzył w twoim kierunku, wpatrywał się w telewizor, więc nie dało to żadnego efektu.
- Nie. Ma. Żadnego. Kawalera. Tato - próbowałaś mówić najspokojniej jak potrafiłaś. Widziałaś wyraz twarzy ojca, który nie przerywał oglądania programu o katastrofach lotniczych. Miał ewidentnie swoje zdanie na ten temat. - Na razie - wyszłaś z mieszkania nie czekając na dalsze bombardowanie z jego strony.
Gdy znalazłaś się już na zewnątrz budynku rzuciłaś kilkakrotnie soczystą kurwą, aby się uspokoić. Ruszyłaś w stronę przystanku autobusowego. Nie miałaś zamiaru taki kawał drogi pokonać z buta. Na twoje szczęście nie musiałaś gonić autobusu, ani czekać zbyt długo. Po chwili siedziałaś w ciepełku wyglądając przez szybę na ulicę.
Cały czas myślałaś o wczorajszej sytuacji z Grillbym. Nie bardzo umiałaś to wszystko rozgryźć. Powiedziałaś mu wczoraj to co myślałaś… wczoraj. Dzisiaj natomiast jak bardziej zagłębiałaś się w to myślami, już sama nie wiedziałaś co o tym wszystkim myśleć. Nie byłaś też pewna, na kogo jesteś bardziej zła. Na niego, na siebie, czy może na Fuku, w końcu to ona wszystko zaczęła. No właśnie… Fuku. Wszystko co mówiła o swoim bracie, wydawało się być prawdą… tylko nie do końca. Ta ostatnia akcja przy fontannie… Nie pasowało ci to do niczego, czego dowiedziałaś się od niej.
Nieprzyjemnie intensywny, kurwa jego mać…
- Kurwa jego mać - powtórzyłaś na głos, jakby to miało ci pomóc w otrząśnięciu się. Ruszyłaś w stronę drzwi. Powinnaś wysiąść tutaj. Sprawdziłaś w domu gdzie dokładnie mieści się te całe MTT2. Normalnie pewnie byś nigdy tu nie trafiła.
Wysiadłaś na odpowiednim przystanku. Przeszłaś kawałek i byłaś na miejscu. Mimo wszystko na parkingu nadal było pełno samochodów. To pewnie przez to, że to nie tylko bar, ale i hotel i inne rzeczy w jednym miejscu (znalazłaś takie informacje na stronie internetowej). Teraz za dnia dostrzegłaś, że to naprawdę rozległy teren.
Bar był już otwarty. Nie siedziało zbyt wiele potworów w środku. Stałaś chwilę w progu jakby wahając się, wejść czy nie wejść. Dostrzegłaś tego samego barmana, który był wczorajszego wieczoru. On również ciebie dostrzegł. Właśnie wycierał stoliki w rogu pomieszczenia. Gapiłaś się na niego przez dłuższą chwilę. Ten w pewnym momencie wyprostował się i powolnym krokiem ruszył w twoim kierunku. Dopiero teraz zwróciłaś uwagę na to, jak wielki jest to potwór. Przełknęłaś głośno ślinę, gdy znalazł się zaledwie parę kroków od ciebie.
- ...yyy… dzień dobry? - powiedziałaś niepewnie.
- Witam - odpowiedział miłym tonem głosu. Lekko schylił się w twoim kierunku, aby bardziej być na “twoim poziomie”. Mimo wszystko, nadal górował nad tobą. - W czym mogę służyć?
- Ja… Byłam tutaj wczoraj.
- Tak, pamiętam cię. Jesteś przyjaciółką małej Fuku, z tego co słyszałem.
Zamrugałaś kilkakrotnie.
- Tak… Ja… zostawiłam tu sweter i torebkę. Nie natrafił pan może na nie? - spytałaś z nadzieją w głosie. Potrząsnął głową. Zwiesiłaś w dół ręce. Skoro barman ich nie znalazł to znaczy, że PRZEPADŁY.
- Niestety nie… Co miałaś w torebce dziecko? Portfel? - przytaknęłaś na jego słowa. Dziecko…? Ile w takim razie on ma lat? Nie potrafiłaś określić wieku potwora.
- Jeszcze klucze i telefon.
- Telefon? Jak ktoś go ukradł, to na pewno nie jest aktywny… Grillby to sprawdził? - na wspomnienie ognistego potwora cała zesztywniałaś. Ten najwyraźniej dostrzegł tą zmianę w twojej ekspresji, ponieważ wyjął z kieszeni swoich ciemnych spodni komórkę - Nie ważne, nie pytałem. Ja to sprawdzę, podaj numer - nie byłaś pewna czy masz to zrobić, czy też nie. W sumie mogłaś zadzwonić z komórki ojca w domu. Był jeden problem, on nigdy się z nią nie rozstawał a ty nie chciałaś, by wiedział, że twoje rzeczy przepadły. Musiałabyś się tłumaczyć, po cholerę potrzebujesz jego telefon… A Claire? Nie… nie miałaś najmniejszej ochoty na rozmowy z przyjaciółką. Fuku tym bardziej. Mogłabyś pójść do kogokolwiek z twoich znajomych… no ale czy nie lepiej jest zrobić to najszybciej jak się da?
Podałaś numer potworowi, ten go wystukał na telefonie.
- Jest sygnał… - mruknął przystawiwszy telefon do ucha. Ty dodatkowo zaczęłaś nasłuchiwać, czy jednak nie usłyszysz go gdzieś tutaj na sali. - Ale nikt nie odbiera...
- Cholera…
- Przykro m… o! - mina potwora się zmieniła. Najwyraźniej ktoś jednak odebrał - Halo? Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?
Miałaś ochotę podskoczyć w górę i wychwycić telefon z ręki potwora, by wykrzyczeć do słuchawki “oddawaj mój telefon złodzieju” albo coś w tym stylu, niestety, byłaś za niska i nawet podskoki nic by nie dały.
- Och, to ty! - wyraz twarzy barmana był całkowicie rozluźniony. Nawet oparł się drugą ręką, nadal zaopatrzoną w ścierę, o biodro. - Jak dobrze, że to ty masz ten telefon. Z tej strony Tim. Taaak. Słuchaj, dziewczyna od Grilla szuka tą komórkę… Aha… Tak... O, to dobrze się składa! - uśmiechnął się w twoim kierunku - No to się nie musi dzieciak martwić. Hm? No dalej, mów… - chwilę słuchał tego, co ten ktoś po drugiej stronie mówi, po czym wybuchnął śmiechem - O nie, ten był najgorszy jaki kiedykolwiek powiedziałeś… Heh… Nie no, dobra, w każdym razie przekażę jej. To na razie, pa - rozłączył się. Jeszcze pod nosem się podśmiechiwał. Ty wpatrywałaś się w skupieniu w barmana, czekając na to co powie.
- I? - ponagliłaś go, gdy ten nadal się chichrał.
- Hehe… Wiesz, nie musisz się martwić o telefon i inne rzeczy. Wszystko ma przyjaciel Grillby’ego, Sans - nie wiedziałaś, czy ta wiadomość ma cię ucieszyć, czy też nie. - W każdym razie, powiedział, że skoro się znacie, to odda ci to osobiście przy najbliższej okazji.
- E… Ale ja nie znam żadnego Sansa? - próbowałaś sobie przypomnieć czy wśród gromady potworów jakich zdążyłaś poznać dzięki Fuku podczas tego tygodnia pojawił się jakiś Sans.
- Musisz go znać - stwierdził barman. - W każdym razie powiedział, że dzisiaj odzyskasz zgubę.
Pokiwałaś głową w zamyśleniu. Jaki Sans do cholery?
- No… Skoro się wyjaśniło… To miałbym do ciebie małe pytanie, nie wiem, czy się nie obrazisz?
Zdziwiona popatrzyłaś na tygryso-barana. Ponownie przytaknęłaś. Nie wiedziałaś o co miałby chcieć ciebie pytać w każdym razie.
- Wiesz… - podrapał się po tyle głowy. - Może to zabrzmi niegrzecznie, ale jak zobaczyłem cię dzisiaj, zorientowałem się, że nie pasujesz zupełnie do kanonu… - uniosłaś wysoko brwi.
- Jakiego kanonu?
- Grillby nigdy nie umawiał się z takim typem dziewczyn jak ty. Może i wczoraj dałem się zwieść przez tą sukieneczkę i w ogóle, ale… - wskazał ruchem dłoni na twoją cała posturę. Poczułaś się dziwnie - Nie zrozum mnie źle. Bardzo ładnia dziewczyna z ciebie, naprawdę! Nie mam tylko zielonego pojęcia, dlaczego chciałaś się z nim umówić... Jego rozumiem, zwłaszcza, że twoja dusza jest na tyle intensywna, że raczej już każdy potwór w okolicy wie, że tu jesteś, ale… Dziewczyno, co cię podkusiło? Żeby Grillby? - wykrzywił twarz w dziwnym grymasie. - Mam nadzieję, że nie złamał ci serducha, dziecko, co?
Zamrugałaś kilkakrotnie.
Co kurwa?
- Nie rozumiem zupełnie co powiedziałeś - mówiłaś bardzo powoli. - Ale nie, nie złamał mi niczego… Chociaż… - nie wiedziałaś, czy powinnaś mówić cokolwiek temu, w sumie, obcemu potworowi. Ale w sumie skoro go nie znasz i nie zamierzasz już nigdy w życiu zawitać tu znowu, stwierdziłaś, co ci szkodzi? - Trochę się zawiodłam… Wieczór skończył się szybciej niż się zaczął przez... ugh… - nie mogłaś znaleźć odpowiedniego słowa, machałaś więc dłonią w powietrzu, jakby to miało ci w jakiś sposób pomóc się wysłowić.
- Rozumiem… - westchnął. - W każdym razie to dobrze… ale na przyszłość, powinnaś uważać z kim się umawiasz dziecko. Ognie nie są najlepszym pomysłem na partnera.
- To znaczy…?
- Cóż… - oparł się o stolik za sobą. - Może to i stereotyp w naszej potworzej społeczności, ale mało kiedy wychodzi coś dobrze w styczności z nimi. No i… w rzeczywistości jest właśnie tak, że mało który jest gotowy założyć rodzinę. To raczej typy… cóż, bez owijania w bawełnę, jeśli któryś z ogni się z kimś umawia, to chodzi tylko i wyłącznie o seks i tyle. Rozumiem, jako, że jesteś człowiekiem, mogłaś o tym nie widzieć.
Czułaś jak robisz się czerwona na twarzy. Skoro to taki stereotyp, to znaczy, że wczoraj każdy w barze myślał sobie o tobie tylko jedno. Że za lada moment będziesz się pieprzyć z Grillbym. Fuck…
- Nie miałam najmniejszego zamiaru iść się z nim pieprzyć… - mruknęłaś pod nosem bardziej do swoich myśli, niż do barmana, jednak ten uznał twoją wypowiedź za podsumowanie tego co powiedział. Pokiwał w zrozumieniu głową. - No ale mówił pan coś o… duszy? - zaśmiałaś się. Nie wierzyłaś raczej w żadne egzystencje pośmiertne, więc było to dla ciebie śmieszne.
- Tak, masz bardzo ciekawą. Rzadko spotyka się tak intensywne dusze u ludzi. Są raczej silne, aczkolwiek nijakie.
Stałaś tak chwilę, patrząc się na potwora jak na idiotę. No dobra…
- Aha… - chrząknęłaś. Nie było nic co mogłabyś powiedzieć na takie brednie. - O kurcze co za późna godzina - kiwnęłaś ręką w stronę zegara wiszącego na ścianie - Chyba czas się zbierać. Dziękuję bardzo za pomoc! - zaczęłaś kierować się w stronę wyjścia.
- Nie ma sprawy - barman ruszył z powrotem do pracy.
Doszłaś do drzwi, jednak zatrzymałaś się w progu. Przyszłaś tu odzyskać telefon, ale jak poznasz, że ten cały Sans, to Sans?
- Przepraszam, jeszcze mam jedno pytanie - krzyknęłaś do niego. Ten kiwnął na ciebie, byś pytała. - Jakim typem potwora jest Sans? Jak wygląda? Naprawdę nie mam pojęcia kto to jest…
- Sans? Naprawdę go nie kojarzysz? - zaprzeczyłaś. - Sans to szkielet. Taki nie za wysoki. Zawsze chodzi w niebieskiej bluzie… Wesoły gość.
Kurwa. Znowu on?
- Dzięki… Już wiem kto to… - mruknęłaś i wyszłaś pospiesznie. - Kurwa…
Wyglądało na to, że będziesz kierowała się w stronę domu, ale jeszcze zanim do niego trafisz, trzeba będzie wejść do spożywczaka… O ile szkielet jest dzisiaj w pracy.
* * *
Trzeba teraz nastawić się psychicznie na spotkanie…
Nie miałaś pojęcia dlaczego z całej chmary potworów to musi być znów on. W jakiś dziwny sposób denerwował cię ten szkielet. Może i pierwszy żart w parku mu się udał i ten drugi… W sumie też nie musiałaś się tak denerwować na ten trzeci… Ale nie podobało ci się to. Po prostu cię wyprowadzał z równowagi. I tego się trzymałaś.
Dzwonek zadzwonił delikatnie obwieszczając wszem i wobec, że wkroczyłaś do sklepu. Spojrzałaś w stronę lady. Nikogo nie dostrzegłaś. Weszłaś w głąb.
- Dzień dobry? - powiedziałaś dość głośno, by było cię równie dobrze słychać na zapleczu.
- bry - usłyszałaś zza regału, koło którego stałaś. Po chwili wyłonił się on. Szkielet, któremu, jak dowiedziałaś się zaledwie pół godziny temu, było na imię Sans. Nie LazyBones, Sans. Na twój widok uśmiech na jego facjacie od razu się powiększył.
- Przyszłam… - mruknęłaś wciskając dłonie głębiej do kieszeni na środku bluzy. Splotłaś w niej palce ze sobą. Czułaś, że trochę ci się pocą.
- mogłaś przyjść trochę później. nie zdążyłem przejrzeć jeszcze całej galerii zdjęć - poczułaś jak przepływa przez ciebie fala gorąca. Miałaś nadzieję, że sobie żartuje. Dojrzałaś jednak wtedy w jego ręku twoją komórkę. Faktycznie wyświetlało się jedno ze starych fotografii. W jaki sposób złamał blokadę telefonu?! Wyrwałaś mu ją z ręki.
- Nie uczono cię, by nie dotykać co nie twoje?! - warknęłaś.
- nie, mnie uczono: znalezione, nie kradzione, koleżanko.
Wyszedł luzackim krokiem na zaplecze. Wrócił za moment niosąc w kościstych dłoniach sweter i torebkę. Były… cóż, w nie najlepszym stanie.
- Co to kurwa ma być? - wskazałaś palcem na ubranie z powyciąganymi oczkami i nitkami zwisającymi nędznie w dół. Na torebce dostrzegłaś ślady… pazurów?
Wzruszył ramionami.
- paru kolesi było bardzo zainteresowanych twoją osobą, więc chciało zdobyć twój numer za wszelką cenę. cóż, nie udało im się - przestąpił z nogi na nogę przekręcając w dłoni torebkę eksponując coraz to więcej szram. Moja biedna skórzana torebka… - powinnaś uważać. potwory lubią towarzystwo ludzi… takich jak ty. więc mała rada, trzymaj rzeczy przy dupie - wręczył zniszczone rzeczy w twoje ręce. - nie dziękuj.
Trochę skołowana patrzyłaś na nie. Zauważyłaś, że pachną trochę… zmokłym psem? To nie był przyjemny zapach.
- Więc… - chwyciłaś za jednorazówkę wiszącą przy koszykach z warzywami. Wcisnęłaś sweter i torebkę do środka. Nie chciałaś tego dotykać. - mam rozumieć, że ty też…
- nie, nie byłem zainteresowany twoim numerem - odpowiedział zanim zdążyłaś dokończyć . - chciałem się po prostu poczuć jak super bohater - wyczułaś lekką kpinę w jego głosie - więc teraz możesz to wziąć, sobie pójść i w ogóle co tam sobie chcesz.
Zauważyłaś, że szukał kieszeni, w które mógłby włożyć ręce, lecz nie miał na sobie bluzy, tylko jakiś zielony golf, więc w końcu skrzyżował je na piersi. Staliście tak chwilę patrząc sobie w oczy. Czarne oczodoły zaopatrzone w małe światełka. Z jednej strony wyglądało to niezwykle a z drugiej… przerażająco. Mimo tego uśmiechu na gębie. W końcu to szkielet, prawda?
- Dzięki…
- mówiłem, nie dziękuj - udał się z powrotem za regał, nie zwracając dłużej na ciebie uwagi. Poczułaś się z tym trochę dziwnie. Zostawił cię tak, nie rzucił żadnym sucharem. Całe napięcie jakie w sobie trzymałaś czekając na bombardowanie kawałami automatycznie gdzieś uszło. Słyszałaś dźwięk, jakby w czymś szperał. Zajrzałaś co robił. Układał właśnie produkty na półce. Zerknął na ciebie jednym okiem nie przerywając pracy.
- co?
- Nic… myślałam tylko… - zaczęłaś bawić się smartfonem w swoich rękach. - ...że nie wypuścisz mnie stąd póki nie usłyszę tony dennych żartów.
Wcisnął ostatni olej z kartonu na regał. Chwycił za nóż i otworzył następny pakunek, w którym były zupki chińskie.
- straciłem nastrój - mruknął.
Popatrzyłaś na niego. Faktycznie wydawał się być rozdrażniony, lecz…
- Ale się uśmiechasz - stwierdziłaś. Zaśmiał się basowo.
- ja zawsze się uśmiecham, koleżanko. jestem szkieletem.
- No tak… - zaczęłaś rozglądać się nerwowo po sklepie. - To… ja już pójdę. Dzięki jeszcze raz - mruknął coś niezrozumiale - I na razie… Sans, tak? - zwrócił w twoją stronę twarz. Kiwnął powoli. Odwróciłaś się, by wyjść.
- hej - usłyszałaś za sobą, znów spojrzałaś na niego - czekaj.
- Co? - wyprostował się. Podpadł ręce na biodrach.
- może jednak chcesz usłyszeć jeden żart? - wpatrywał się w ciebie tymi świecącymi punktami w napięciu. Wydawały się lekko migotać. Uśmiech również drżał. Nie wiedziałaś, czy to z napięcia, czy też może już nie mógł się pohamować i sam w sobie już się śmiał z żartu. Westchnęłaś.
- No dobra, widzę, że się chyba pochorujesz jak go nie powiesz. Mów - machnęłaś ręką.
- wiesz do czego służą okulary?
Myślałaś przez chwilę, ale nic odpowiednio śmiesznego nie przychodziło ci do głowy.
- Do czego?
- do widzenia - na te słowa pomachał ci kościstą dłonią. Wywróciłaś oczami. Jeeezuuu… Tylko czekał na to, by móc go powiedzieć, prawda? Nie czekał na twoją odpowiedź, znów zabrał się do pracy cały czas rechocząc.
Wyszłaś pospiesznie. Wystarczy dzisiaj żartów. Gdy z powrotem znalazłaś się na świeżym powietrzu zajrzałaś do jednorazówki trzymanej w dłoni. To wyglądało tragicznie… Ostrożnie rozsunęłaś zamek torebki. Na szczęście w środku nic się nie zniszczyło… I komórka. Odpaliłaś ją, bo zdążyła się już zablokować. Wyszłaś z galerii, po co miała być włączona...
- Co to kurwa jest? - to było pytanie retoryczne. Dobrze przecież widziałaś, że na tapecie zamiast uśmiechniętej gęby Claire, widniała uśmiechnięta gęba szkieleta. Jedną ręką robił selfie, a w drugiej trzymał porcję frytek kąpiącą się wręcz w ketchupie. Tuż obok niego dostrzegłaś parę butelek po piwie.
Weszłaś z powrotem w galerię zdjęć. Było tam tego więcej. Najwyraźniej miał niezłą zabawę, gdy przejął twoją komórkę. Szkielet na murku, ławce, drzewie, na tle wschodzącego słońca. Część zdjęć była rozmazanych. Jedną fotkę walnął sobie nawet przed twoim blokiem, z widokiem na twoje okno, gdzie paliło się światło. WTF?! Wie DOKŁADNIE gdzie mieszkam?!
Dobra, spokojnie… W końcu ją odebrałam, zgadza się? Powinnam być raczej wdzięczna, że jakaś banda niewyżytych potworów do niej nie dopadła… Cholera, byłabyś wdzięczna, gdyby nie fakt, że ten szkielet najzwyczajniej w świecie cię prześladował. Od kiedy go poznałaś jest WSZĘDZIE gdzie ty.
Coś ci mówiło, byś przeglądała komórkę dalej. Przyszła kolej na połączenia. Od wczoraj same ODEBRANE połączenia. Od Claire, Fuku kilka razy i jeszcze jakiś obcy numer… Wiadomości nic nowego…
Trzeba było chyba zadzwonić do tej pierwszej. Wybrałaś numer. Nikt nie odpowiadał. Miałaś nadzieję, że się nie obraziła na cokolwiek jej powiedział szkielet… Do Fuku nie chciałaś dzwonić. I ten obcy numer...
- coś się nie zgadza koleżanko? - usłyszałaś z tyłu. Cały czas stałaś pod sklepem. Sans wyjrzał przez lekko uchylone drzwi do sklepu.
- Ni… A w zasadzie tak! Po cholerę mi tapetę zmieniłeś? Nie mam zamiaru patrzeć się na twoją gębę za każdym razem jak będę odpalać telefon! - wzięłaś wdech by dalej ciągnąć swoją listę zażaleń, lecz ten prędzej odpowiedział na twoją pierwszą skargę.
- sobie zmień, wielkie mi co - mruknął - lepsza moja gęba niż claire. naprawdę, masz lepsze zdjęcia na karcie, niż jej…
Patrzyłaś na niego z otwartą buzią.
- Znasz się z Claire? - powiedziałaś niedowierzając. Nie powiedziała ci o tym? Ona mówi ci o wszystkim, każdej nowej znajomości, zwłaszcza z nowym potworem. Poczułaś się jakby przez nią oszukana.
- co? - patrzył na ciebie chwilę. Po chwili jakby zajarzył. Jego oczodoły lekko się poszerzyły a światełka źrenic zmniejszyły. Chrząknął - yyy, znaczy wiesz… to chyba ta cała claire, co dzwoniła, co nie? zgadywałem, że to musi być jakaś psióła, czy coś. nie znam żadnej claire w każdym razie.
- Taaa… - mruknęłaś. Na pierwszy rzut oka widziałaś, że coś kręcił. Dostrzegłaś jedną kropelkę, jakby potu, spływającą po czaszce potwora.
- ja wracam do pracy. jakby coś było nie tak, czegoś brakowało, to do mnie napisz. zostawiłem ci mój numer gdzieś tam - kiwnął na twoją komórkę. - nara.
Schował się czym prędzej w środku.
To było co najmniej dziwne… Postanowiłaś spotkać się z Claire i wypytać ja o znajomość ze szkieletem. Oczywiście nie teraz. Na razie chciałaś ochłonąć po wczorajszej… randce…
Owszem. W książce telefonicznej znalazłaś nowy kontakt zatytułowany *sansHINE. Dodał nawet zdjęcie kontaktu, te które zdążyłaś wcześniej zauważyć - szkielet na tle słońca...
Nawet jeśli wymyślił taką grę słowną do swojego imienia… Słoneczko? Serio? Nie miałaś pojęcia, czy to jakiś dziwny sposób na podryw, czy co, ale irytowało cię to bardzo. Złość na szkieleta powróciła.
Wróciłaś do domu. Ignorując pytania ojca o “kawalera” poszłaś do swojego pokoju. Przesiedziałaś tam całą resztę dnia.
* * *
Odezwałaś się do Claire w drodze do szkoły następnego dnia. Była na ciebie zła, że nie zrobiłaś tego wcześniej. Nie tłumaczyłaś jej za wiele. Stwierdziłaś, że najlepiej będzie się spotkać. Umówiłaś się z nią po szkole. Miała po ciebie przyjechać i razem pojechałybyście do niej. Na pewno nie miałaś ochoty opowiadać jej o tym co zaszło z Grillbym, podczas rozmowy telefonicznej.
Nie sprawdzałaś co to za nieznany numer do ciebie dzwonił. Stwierdziłaś, że jeżeli ktoś miał do ciebie ważną sprawę, to może zadzwonić jeszcze raz.
Pozostała jeszcze Fuku. Jeszcze nie doszłaś do szkoły a już czułaś wielką gulę ciążącą ci w gardle. Nie miałaś najmniejszej ochoty rozmawiać z nią o tym wieczorze. Dzwoniła do ciebie parę razy wczoraj. Specjalnie wyciszyłaś telefon zawczasu.
Niestety los nigdy nie był dla ciebie łaskawy. Stała przy bramie szkoły najwyraźniej na ciebie czekając. Gdy tylko ciebie ujrzała pognała w twoim kierunku.
- _____!
- Cześć Fuku… - powiedziałaś niezbyt entuzjastycznie. Ta jednak chyba nie zwróciła na to większej uwagi. Pochwyciła cię w ramiona i zaczęła ściskać. Im dłużej to robiła twoje rozdrażnienie gdzieś umykało. Robiło się przyjemnie, cieplutko i nawet zarzuciłaś za nią swoje ręce w przyjacielskim uścisku… Takie uspokajające ciepło… Byłaś pewna na sto procent, że w jakiś sposób działała na ciebie swoimi zdolnościami i robiła to z pełną premedytacją. Nagle cię puściła. Wpatrywała się w ciebie intensywnie.
- Musimy pogadać - stwierdziła. Nie czekając na ani jedno twoje słowo pociągnęła cię w stronę szkoły.
- H… hej, czekaj Fuku! - w środku zaciągnęła cię do pierwszej lepszej damskiej toalety.
- No - powiedziała zadowolona. - Tu nikt nam nie będzie przeszkadzał!
- Za pięć minut zaczyna się lekcja, czy jesteś pewna, że teraz chcesz gadać? Może to poczekać na później… - mówiłaś z nadzieją w głosie. Może w jakiś magiczny sposób w ogóle się od tego wykręcisz?
- To nie zajmie nam dużo czasu - zrzuciła z ramienia swoją tęczową torebkę i rzuciła ją w kąt. - Jak będziesz szybko gadać, oczywiście.
- Ugh… - złapała cię mocno za ramiona. Czekała, aż coś powiesz. Czułaś, że jakikolwiek opór z twojej strony będzie raczej daremny. Poddałaś się - No… Po prostu nie wyszło, co tu dużo gadać…
- Co się stało? Chociaż ty powiedz! - potrząsnęła lekko tobą. - Grillby milczy! Nie powiedział do mnie na ten temat ani słowa! Właściwie, nic do mnie nie mówi od kiedy wrócił! Wiem, że coś się stało! Powiedz mi tylko, dlaczego ma doła!
Skrzywiłaś się lekko. Ma doła, tak?
- No nie wiem…
- Ja wiem, że do siebie pasujecie! Naprawdę! Musi się ten debil tylko postarać jeszcze trochę! On jest zawsze taki…! UGH!!! - Fuku była bardzo podekscytowana. Czułaś jak ręce, którymi wciąż cię trzymała robiły się coraz bardziej gorące. Widać emocje wręcz z niej eksplodowały. - Ale, nie martw się! Ja to odkręcę!
- Fuku, naprawdę nie musisz - mruknęłaś. - Myślę, że to i tak bez sensu. Nie pasujemy do siebie, Grillby…
- Nieprawda! Jeszcze nigdy Grillby nie był tak podekscytowany randką! To był pierwszy raz! I… To musi być przeznaczenie!
Co proszę?
- Nie no, Fuku, teraz coraz bardziej się zapędzasz - uwolniłaś się lekko z uścisku jej dłoni. - Wybacz mi, ale myślę, że nie mam ochoty więcej się z nim spotykać. To… nie jest relacja jakiej szukam.
Fuku patrzyła wytrzeszczonymi oczami na ciebie.
- Nieprawda, to jest właśnie to, czego oboje potrzebujecie!
Nie. Tego za wiele. Wzięłaś głęboki wdech i najspokojniej jak umiałaś zaczęłaś mówić.
- Nie, Fuku. Nie potrzebuję faceta, który jeszcze dobrze mnie nie zna, a już w głowie ma, by się ze mną grzmocić nie wiadomo gdzie - pod koniec głos ci trochę zadrżał. Ciągnęłaś dalej - Który stawia ultimatum, albo będziemy się pieprzyć, albo spierdalaj.
- Co takiego…?
Zapadła nieprzyjemna cisza między wami, która przeciągała się w nieskończoność. Było to dla ciebie bardzo niekomfortowe. W końcu zjechałaś właśnie jej brata, którego ona najwyraźniej uwielbiała ponad wszystko. Po chwili jednak Fuku wybudziła się z dziwnego transu w jaki wpadła. Wyjęła telefon z kieszeni obciłych jeansów. Jak ona go tam wcisnęła? Przystawiła telefon do ucha. Czekała naprawdę długo. Usłyszałyście dzwonek na lekcje. Poprawiłaś torbę na ramieniu. Fuku złapała swoją. Wyszłyście z łazienki.
- Musimy pogadać i żadna gówniana poczta głosowa cię nie uratuje - wysyczała wręcz do słuchawki telefonu. Przeszły ci przez to ciarki po plecach.
Doszłyście do swojej sali. Wszyscy wasi koledzy już tam byli i czekali tak jak wy na nauczyciela. Telefon zadrżął w jej dłoni. Najwyraźniej sms. Wpatrywała się w ekran. Coś odpisała. Znów wibracja. Już wchodziliście do klasy a ona wciąż z komórką w dłoni prowadziła cichą konwersację. Usiadłyście, lekcja się zaczęła a jej palce nie przestawały wystukiwać kolejnych wiadomości.
- Fuku… - zaczęłaś.
- Nie mogę uwierzyć! - trzasnęła telefonem w ławkę z taką siłą, że tylna klapka odpadła, bateria poleciała w stronę tablicy i wylądowała tuż koło kredy. Oczy wszystkich padły na was.
- Ja też nie mogę uwierzyć, Fire - nauczyciel, starszy mężczyzna, chwycił baterię, podszedł powolnym krokiem, szurając przy tym nogami. Położył ją tuż przed twoją koleżanką. Chciała ją wysunąć spod jego ręki, lecz ten przytrzymywał ją palcami do ławki - Nikt w taki sposób nie będzie zachowywał się na mojej lekcji.
- Przepraszam proszę pana - mruknęła niewyraźnie. Wciąż siłowała się ze staruszkiem w bitwie o baterię. W końcu puścił.
- To był ostatni raz, jak przerywasz moje zajęcia - pogroził jej palcem tuż przed twarzą. Jego dłonie mocno się przy tym trzęsły. Klasa zaśmiała się chórem na widok odsuwającej się głowy Fuku do tyłu z każdym kolejnym zamachem ręki staruszka. Odwrócił się i poszurał nogami z powrotem w swoim kierunku. Fuku burknęła coś pod nosem. To nie był pierwszy i na pewno też nie ostatni raz, jak podpada temu nauczycielowi. Chwyciła za części telefonu i szybko go złożyła. Zwróciła się do ciebie szeptem.
- Ja wiem, jak to wygląda - odpaliła telefon, który cicho piknął. - Ale to nie jest tak jak myślisz. Może i mój brat jest.. dość szybki… ale naprawdę mu nie chodzi TYLKO o TO - wpatrywała się w ciebie w wyczekiwaniu na to, co na to powiesz. Widać było, że wcale nie była zaskoczona jego zachowaniem...
- Że niby miał na myśli być ze mną czy coś takiego? - ta kiwnęła głową. - Przepraszam Fuku, ale czy ty uważasz, że jak po godzinie randki zaciągnałby mnie do parku i zerżnął na fontannie to po wszystkim stwierdziłby “Ok, teraz jesteśmy parą” czy coś w tym stylu?
Zaśmiała się nerwowo.
- Gdyby do czegoś doszło… to pewnie tak - uderzyłaś się otwartą dłonią w czoło.
- To mnie przerasta… I ty mnie w to wpakowałaś z pełną premedytacją!
- Nie mów tak - obruszyła się - Myślałam, że się uspokoił! On taki był kiedyś… ale miałam nadzieję, że może to już najwyższy czas, by znów spróbował. Wiesz… już od naprawdę długiego czasu nie wychodził na randki.
- No, to widać - mruknęłaś.
Przez chwilę żadna z was nic nie mówiła. Nauczyciel coś tłumaczył, ale nie byłyście tym zainteresowane. Bawiłaś się długopisem, pukając nim jakiś dziwny rytm o kartkę w zeszycie. Zostawiałaś przy tym masę atramentowych kropek. Fuku natomiast znów pisała smsy.
- Powiedz mi… - nie przerywała pisania - Mogłabyś z nim porozmawiać? On naprawdę nie chciał by to tak wyszło.
- Tak napisał? - kiwnęła głową. Westchnęłaś. Twoje wczorajsze wątpliwości dały o sobie znać - Nie wiem... Na dziś mówię nie.
- Rozumiem… - nie kryła zawodu w głosie - No to może opowiesz mi dokładnie co się stało?
Odłożyła telefon i utkwiła w tobie spojrzenie. Jeszcze parę razy zawibrował, ale ona już go nie sprawdziła. Całą uwagę poświęciła tobie.
- No wiesz… Na początku było naprawdę fajnie… Na koniec coś mu tylko odjebało - przerwałaś. Chwilę zbierałaś myśli. Myślałaś, że Fuku wtrąci coś od siebie, lecz nie. Słuchała - Wyszliśmy wtedy na dwór i mówił, że randka to był zły pomysł, że… nie jest odpowiednim facetem dla mnie. Takiego typu rzeczy.
- O… I co dalej?
- Później zaczął mnie obłapiać -skrzywiłaś się. Ale… jednocześnie mówił, że chce mnie odwieźć do domu…
- I?
- Powiedziałam by przestał…
- I przestał?! - rozpromieniła się - Wiedziałam! Mówiłam ci! Daj mu jeszcze trochę czasu, on się uspokoi, to, że przestał to już i tak wielki postęp! - jej pozytywny sposób myślenia nie przestawał cię zadziwiać.
- Nie całkiem… Przez przypadek wpadł do fontanny.
- CO?! - wykrzyknęła. Oczy wszystkich znów padły na was. Nauczyciel zrobił groźną minę. Fuku wyprostowała się na krześle, bo w napięciu zaczęła się nad tobą pochylać - To znaczy… Czy mógłby pan powtórzyć, bo nie usłyszałam?! - powiedziała to równie głośno. Po chwili, gdy profesor powtórzył co mówił i przestał ogólnie zwracać na was uwagę powróciłyście do rozmowy. - Nic sobie nie zrobił? Nie zranił się, prawda? - mówiła pełna troski o brata - To naprawdę niebezpieczne. Wpadł ręką, nogą? Powiedz mi!
- Właściwie to cały… - Fuku zasłoniła usta dłońmi. - i… zranił się… w sensie zgasił trochę… Ale nie martw się! Jak chwilę posiedział wszystko wróciło do normy!
Znów chwyciła komórkę i szybko coś napisała. Chociaż wpatrywała się w ekran naprawdę długo nie było żadnej odpowiedzi.
- Potem tylko odwiózł mnie do domu - stwierdziłaś, że najlepiej będzie zakończyć opowieść. - Nie obraź się Fuku, twój brat jest naprawdę fajny, miły, przystojny ale… Raczej nie jest dla mnie.
- Więc… gdyby nie to co odwalił, to chciałabyś z nim być?
- No wiesz, nie umiem tego stwierdzić po jednej randce - zaśmiałaś się. - Trochę za szybko, nie uważasz? Poza tym to już raczej nie jest ważne.
- Nie umiesz? - Fuku była naprawdę zdziwiona. - Powinno się to wiedzieć raczej po pierwszym spotkaniu…
Spojrzałaś się na nią dziwnie. Naprawdę? Przypomniałaś sobie w mig co powiedział ci Grillby w sobotę. Nie zastanawiamy się nad tym co czujemy. Pierwsze uczucie do danej osoby decyduje o tym co zrobimy.
Postanowiłaś nie ciągnąć tematu dalej. To była najwyraźniej prawda i… wszystkie te dziwactwa, które dotyczyły potworów zaczynały cię powoli przytłaczać. Nie chciałaś się chyba babrać w tym głębiej.
Twoja koleżanka porzuciła temat i nie wracała do niego, w spokoju więc minęły kolejne godziny zajęć. Co chwila pisała coś na komórce, lecz nie dopytywałaś się o nic. Bezpieczniej będzie nie wiedzieć...
Zabrzmiał ostatni dzwonek a wy wyszłyście przed szkołę. Zaczęłaś wypatrywać Claire. Dostrzegłaś jej samochód na parkingu. Widziałaś, że siedzi w środku. Zazwyczaj wychodziła pod samo wejście szkoły, musiała pewnie dopiero przyjechać.
- Będę się zbierać… - powiedziałaś do Fuku. - Czeka na mnie przyjaciółka, Claire.
- Och, to ta o której mi opowiadałaś? - podskoczyła radośnie. Potwierdziłaś. - Muszę ją koniecznie poznać…! - zatrzymała się nagle, ciągle z otwartą buzią. Spojrzałaś w kierunku, w którym ona się patrzyła.
Ruszyła biegiem. Do znanej ci osoby, spokojnie opierającej się o czarne auto. Grillby. Praktycznie nie odrywał od ciebie wzroku. Czułaś się z tym trochę niekomfortowo.
- Nie pisałam do ciebie byś dał sobie dzisiaj spokój?! - mówiła głośnym szeptem, tak, że doskonale ją słyszałaś mimo różnicy kilkunastu metrów. - Nie będzie z tobą dzisiaj rozmawiała! Nie bądź taki upierdliwy!
Raczył spojrzeć na siostrę tylko przez krótki moment, po czym powrócił do wywiercania tobie dziury w głowie.
Po cholerę tu przylazł… myślałaś. Mimo to podeszłaś w jego stronę powoli. Z każdym krokiem czułaś żar bijący od jego postaci. Gdy znalazłaś się zaledwie metr od niego, gorąco było wręcz nie do wytrzymania.
- Cześć - powiedziałaś trochę łamiącym się głosem. Nie odpowiedział. Smętnie omiótł ciebie spojrzeniem. Coś w wyrazie jego twarzy sprawiło, że poczułaś nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
- Jak już tu pognałeś, to chociaż odezwij się, kretynie - mruknęła Fuku, stojąca za jego plecami. Drgnął jednocześnie zerkając na nią zza ramienia. Miała zirytowaną minę, lecz dostrzegałaś, że kąciki jej ust drgają lekko. Najwyraźniej nie była tak rozjuszona jaką grała. Grillby chrząknął.
- Witaj… Chciałem z tobą porozmawiać.
- To chyba wiadome - Fuku znów się odezwała. Płomienie na głowie mężczyzny ledwo zauważalnie uniosły się wyżej. Odetchnął bardzo głęboko.
- W cztery oczy - dodał, mierząc przy tym siostrę ostrym spojrzeniem. Wywróciła oczami.
- Dobra! Ale jak znów coś odwalisz, nie nazywasz się już moim bratem! - fuknęła na niego. - Będę w barze! - odeszła oglądając się jeszcze parę razy za siebie. Nie zostawiaj mnie z nim… Lecz musiałaś poradzić sobie z sytuacją sama...
Okiem dostrzegłaś, że Claire siedzi w środku auta z dziwnym uśmiechem. Przez ten moment kompletnie o niej zapomniałaś…
- Przepraszam, nie wiem czy ja chcę rozmawiać, Grillby - zaczęłaś nerwowo bawić się paskiem od torby - W zasadzie myślę, że nie mamy sobie więcej do powiedzenia… i przyjaciółka na mnie czeka - wskazałaś dłonią w jej kierunku. - więc… nie bardzo mam teraz czas… Co ty robisz?
Ujął twoją dłoń. Poczułaś przyjemny taniec płomieni na swojej skórze. Wciąż patrzył ci się głęboko w oczy. Zaczęła zalewać cię fala gorąca… Głupia!
- … naprawdę chciałem cię przeprosić…
- No to już to zrobiłeś - wyślizgnęłaś rękę, lecz nie trwało długo, jak ten pochwycił ją ponownie, tym razem z bardziej natarczywym chwytem. - Nawet dwa razy. Naprawdę wystarczy. Możemy już zapomnieć o sprawie?
Pokręcił przecząco głową.
- Cóż… w takim razie trudno. To już twój problem, JA już zapomniałam, jest wszystko OK, więc możesz mnie łaskawie puścić, PROSZĘ? - twój ton w żadnym wypadku nie wskazywał na to byś prosiła. Ewidentnie tego wymagałaś. Ten jednak cię olał.
- … nie - przemówił po dłuższej chwili. - Dopiero jak mnie wysłuchasz.
Wyglądał na zdeterminowanego. Czułaś jak drga ci powieka ze zdenerwowania. Wzięłaś głęboki oddech…
… i dostrzegłaś, że twoja przyjaciółka odjeżdża z piskiem opon dodatkowo trąbiąc na pożegnanie. Zdałaś sobie sprawę, że gdybyś jednak porozmawiała z nią wcześniej, może byłaby teraz sprzymierzeńcem, a nie wrogiem zostawiającym cię samą na pastwę losu.
- Dobra… mów co chcesz - powiedziałaś zrezygnowana. Uścisk na twojej dłoni zelżał, lecz nie wypuścił jej. Czekałaś dłuższą chwilę, lecz nie mogłaś doczekać się jakiekolwiek wypowiedzi. - Więc…?
- Bardzo dużo myślałem wczoraj o tym co mógłbym ci powiedzieć... - powiedział w końcu - Wszystko co wymyśliłem mogłoby zabrzmieć sztucznie, ale chcę byś wiedziała, że… - zatrzymał się na moment. Wyczułaś lekkie drżenie jego dłoni - Myślę, że moja dusza wybrała ciebie, więc nie chcę rezygnować…
Znów mowa o tych duszach… Rany… Ta… deklaracja niepokoiła cię w pewien sposób.
- O… kej?
Puścił twoją dłoń. Tak jak powiedział, zrobił to, po tym jak go wysłuchasz. Od razu schowałaś obie ręce do kieszeni bluzy, w razie jakby znowu zachciało mu się ciebie zatrzymywać.
- To wszystko? - upewniłaś się. Przytaknął powoli. Czułaś się w obowiązku odpowiedzieć coś na jego słowa. Nie wiedziałaś tylko co… Potwory widocznie bardzo wierzyły w te swoje dusze, więc odrzucić go tuż po takiej wypowiedzi wydawało się być niewyobrażalnie okrutne. Z kolei nie chciałaś go okłamywać, że może na coś liczyć, jego działania były dla ciebie zdecydowanie za szybkie, zbyt gwałtowne i… Nie, po prostu nie!
Może lepiej nic nie mówić? Odwrócić się i sobie pójść?...
Zdałaś sobie sprawę, że cokolwiek byś nie wymyśliła, kończyło się źle dla ciebie. To, że nic nie robiłaś dodatkowo komplikowało sprawę, bo stałaś i się na niego gapiłaś.
Zaczął wyglądać na trochę zagubionego, czekał na to co zrobisz… Nawet, gdy sobie uświadomiłaś, że NAPRAWDĘ powinnaś coś zrobić, nie robiłaś w dalszym ciągu kompletnie nic...
- Grillby… - wykrztusiłaś z siebie w końcu.
Nie czekał dłużej na odpowiedź. Przesunął się o krok do przodu, stał tuż przed tobą. Nachylił się lekko w twoją stronę.
Serce zadudniało tobie w piersi. C-co on…?
Poczułaś jego wargi na swoim czole. Zaledwie muśnięcie jego ognistych ust na twojej delikatnej skórze. Napięcie wzrosło w tobie, czułaś jak całej tobie robi się gorąco. Nie trwało to długo, zaraz potem odsunął się, na miejsce, gdzie przed chwilą stał. I krok dalej. Dwa, trzy. Lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy widząc twoje zmieszanie i wypieki na policzkach. Otwierałaś usta raz po raz nie wiedząc co powiedzieć.
Otworzył drzwi samochodu i zanim odjechał pomachał ci na do widzenia. Tak, po prostu sobie pojechał.
- H… hej! - krzyknęłaś za nim, gdy wyjeżdżał z parkingu ale oczywistym było, że jest już za późno. Przebiegłaś trzy kroki, jakby chcąc go dogonić i zatrzymałaś się w połowie ruchu. Za moment zniknął ci z oczu jego czarny samochód - C-co to kurwa miało być?!
Byłaś wzburzona. Nie dał ci powiedzieć, co myślisz o tym wszystkim! Tak się nie robi!
* * *
- C-co to kurwa miało być?! - krzyczała w stronę, gdzie właśnie odjechał. Stała tak chwilę. Wbiła palce w swoje włosy, wygięła ciało w łuk - Cholera!
Złość malowała się na jej twarzy, lecz to nie przez nią rumieńce na jej policzkach.
Dziewczyna po dłuższej chwili ruszyła w stronę domu. Szła szybciej niż zazwyczaj. Zniknęła mu z oczu, więc bez pośpiechu wyszedł zza drzewa.
- znów, nie wiem czego się po tobie spodziewać - zaśmiał się cicho - czemu nie możesz zawsze grać tak samo, co?
Autor: Rydzia
Cudowny rozdział, Rydzia.
OdpowiedzUsuńA obrazek niesamowity!
Ciekawi mnie, co będzie dalej, więc czekam na kolejny z cierpliwością.
Dzięki ;) nooo nie lubię spojlerować xD ale ogólnie mam nadzieję, że na następną część nie będziecie musiały/musieli tak długo czekać. Tym razem przegięłam trochę pałkę xD
UsuńPodsycasz tylko moją ciekawość. Ale postaram się być cierpliwa.
UsuńPoczekam do następnego rozdziału, jestem pewna, że nas mile zaskoczysz.
Wow... Woow... WOOOOW!
OdpowiedzUsuńTo było wspaniałe, a obrazek... Przegenialny! Rydzia, w 100% UBUSTWIAM twoją pracę!
Nauczaj sensei!
*kąpie się w blasku swojej chwały* xD
UsuńOmg Rydzia jesteś pierwszą osobą która mi odpisała na tym blogu! Noi... Ty TY!
UsuńCzuję się zaszczycona XD
...
UsuńWiesz, to zabawne. Tak samo się czułam, gdy Yumi odpisała na mój komentarz (byłam jako anonim :P) ale naprawde... Jestem zwykłą dziewczyną, czytam opki jak wy, komentuje... Bardzo mi miło a jednocześnie czuję się zakłopotana xD dziekuję w każdym razie :*
To ja dziękuję, za to, że zauwarzasz kogoś tak zwykłego jak ja. Bo Ty-masz dar, masz w sobie coś wyjątkowego. Piszesz opki, które ja czytam biliard razy bo są takie cudowne.
UsuńA ja? Jestem trochę jak Alphys-typowy kujon, który nic lepiej nie robi jak przeszkadza innym. Taki ze mnie outsider, a ty dałaś mi ten promyczek szczęścia, że mam po co żyć.
Noi kicha, miałam nie płakać :')
Każdy ma coś takiego w czym jest dobry. Jeden pisze opki, drugi świetnie liczy, a trzeci biega. Nie mów, że jesteś zwykła, bo nawet jeśli np nie wiesz co ci sprawia najwięcej radości, to może jeszcze tego nie odkryłaś :) cieszę się z każdej osoby, którą mogę uszczęśliwić w jakiś sposób swoją pracą. Każda taka osoba jest więc dla mnie bardzo ważna :* Poza tym bycie outsiderem nie jest złe. Nie wiem jak wy mnie wszyscy postrzegacie, ale ja jestem typowym introwertykiem, który gdy znajdzie się w grupie powyżej 3 osób (ja-ktoś-ktoś) czuje sie przytłoczony. Ale to dobrze, każdy jest inny. To byłoby koszmarnie nudne, gdyby wszyscy byli tak samo przebojowi, prawda? Co do Alphys... Ona sama siebie nie lubi, co jest błędne. Nie można wymagać od innych akceptacji, gdy sami siebie nie akceptujemy. To, że jest nieśmiała, otaku czy cokolwiek tam - to jest wszystko dobrze. Ale nie można nie lubić osoby, która była, jest i będzie z nami przez całe życie... Chciałam w sumie o tym napisać na event ale... Stwierdziłam, że pewnie podeszłabym do tematu zbyt osobiście i byłoby to przytłaczające...
UsuńW każdym razie!
Się rozpisałam przy czym trochę pogubiłam w tym wszystkim (piszę z komórki). W każdym razie chcę powiedzieć tylko, że nie ważne czy ktoś jest klasowym outsiderem, najpopularniejszą laską w szkole, zasiedziałą mamuśką, czy ambitną studentką. Ważne jest jeśli mogę sprawić, że w życie tej osoby rozbłyśnie ten mały promyczek szczęścia. Wtedy jestem równie szczęśliwa.
Buziaki :*
Dziękuję Rydziu, od razu mi lepiej na serduchu :3
UsuńCOOOOOOOOOOOOOOO???!?!??!???!
OdpowiedzUsuńWOW!!
Wspaniałe Rydzia <3 A rysunek cudny. Z miłą chęcią będe czekać na kolejną część 😍 💙
Dzięki xD Ścisnę poślady i postaram się byście nie musieli czekać tak długo xD
UsuńW końcu! Czekanie się opłaciło! Ja wiem Yumi, że uczysz aby nie pośpieszać i szanować, ale RYDZIU CO TAK DŁUGO?! Od grudnia zachodziłam w głowę co się będzie dalej działo. Z jednej strony Grillby jest taki sweet i BARDZO chcę, aby się nam z nim udało. Tak mi go szkoda. No i SANS, co to kurwa ma być? I te ostatnie słowa? Oni się wcześniej znali? Coraz więcej pytań!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część (mam nadzieję, że będzie szybciej niż ta)
Co do twojego pytania czy się znali. Znając życie gdzieś, kiedyś się spotkali. A potem był RESET i wszystko od nowa leci. W sumie to Sansik może to rozegrać trochę nieczysto, bo ZNA poniekąd przyszłość (przeszłość?) tylko właśnie to ostatnie pytanie mnie zastanawia i to bardzo =)
UsuńPrawda jest taka, że większość miałam napisne naprawdę bardzo szybko ale... Zatrzymałam się i nie mogłam ruszyć.
UsuńNiech ci Anonimie nie będzie szkoda Grillusia, naprawdę. Lubię się trochę znęcać nad postaciami ale bez przesady... =)
Um... No tak, Add... Co mam ściemniać, znali się, ale nie chcę więcej mówić naprawdę... :)
Sobota była dla mnie koszmarnym dniem. Tak się cieszę, że wchodząc tutaj mogę zobaczyć kolejny rozdział mojego ulubionego opowiadania. Jeszcze tylko Silent Omen coś wrzuci (zawiesiła pisanie?) no i Ciche się pojawią, a moje życie znowu nabierze sensu.
OdpowiedzUsuńRydziu, każdy Ci mówi, że świetnie rysujesz i też tak myślę. Mam pytanie do opowiadania - czym się inspirujesz? Skąd czerpiesz pomysły na fabułę?
Odnośnie Silent Omen - z tego co wiem to zawiesiła. Póki co. Ma sporo zajęć na swoich studiach więc zwyczajnie nie ma czasu na pisanie kolejnych rozdziałów opowiadania.
Usuń*rumieni się* hehe... Cieszę się że poprawiłam ci humor xD co do pytania. Dużo czytałam swego czasu, książki, komiksy... Ale chyba najbardziej na moje pisanie ma wpływ moje życie... Co prawda nie opisuję dokładnych sytuacji, co to to nie, ale próbuję przelać pewne zachowania ludzi których znam, może trochę wyolbrzymione ale jednak xD
Usuńsans w tym opowiadaniu jest trochę creepy
OdpowiedzUsuńgrillby trochę nachalny
skoro interesują się nami tak potwory to jesteśmy biedne, bo ludzie na nas nie lecą :(
Oj biedne my, biedne xD
UsuńLabirynt serca nareszcie powrócił, I TO W JAKIM STYLU ♡.♡ Cieszę się, że prowadzisz opowiadanie z Grillbym w roli głównej. Boleje nad tym, że jest tam mało opek związanych z nim ಥ﹏ಥ Rozdział świetny, a art po prostu aww ❤
OdpowiedzUsuńKoooochana :D Pojawi się jedno takie bardzo fajne, ale to jak skończę któreś z już obecnie tłumaczonych. Ale się pojawi, spokojnie :3
UsuńAAA ❤ Już nie mogę się doczekać ^^
UsuńJeeeej <3 nawet nie wiesz jak sie cieszę, będę cierpliwie czekać :)
UsuńNie martw się JaGa, Grillby zostanie w opku przez baaaaaaaaardzo długo xD
UsuńWooHoo tak wiele Grillby'ego xD
Usuń*mruczy z zadowolenia*
UsuńBtw, pojawi się rozdział z punktu widzenia Grillb'ego?
Dużo ^^
UsuńHehehe nie będę każdego rozdziału tak rozdrabniać, ale na pewno pojawi się jeszcze coś z jego perspektywy. Do tego rozdziału raczej nie.
Uuuuuu, Sans jest zazdrosny >:3
OdpowiedzUsuń>:3
UsuńRydziu, Rydziu nasza kochana ty wiesz, że my cię bardzo lubimy prawda? A jak nie wiedziałaś to teraz już wiesz =) Oraz lubimy twoje jakże wspaniałe opowiadanie, więc jeśli można prosić tak rozdzialik na miesiąc-dwa? (mina kota ze shreka)
OdpowiedzUsuńA rozdział IV dobry był, jest i będzie. Tylko takie pytanko, co ten Sans? No i kiedy był RESET?
Czuję sarkazm...
UsuńEm... Obiecuję, że rozdział pojawi się w przeciągu miesiąca xD
Usuń*próbuje udawać,że nie widzi pytań, by nie spojlerować*
Ugh!
Nope, sarkazmu nie ma, po prostu zajefajnie czyta mi się to opowiadanie więc piszę co czuję :D
UsuńPowiem szczerze, nie mogłam długo ruszyć. Zabierałam się za to wielokrotnie ale po prostu utknęłam w pewnym punkcie... Ale pomogło mi coś bardzo fajnego. Dowiedziałam się, że parę osób pytało się o labirynt. Nie wiem kto i gdzie, ja w komentarzach nie natrafiłam... W KAŻDYM RAZIE mówię wszem i wobec jako JA. Jak czujecie, że musicie to powiedzieć, piszcie że się guzdram, że chcecie już i wgl. Tych parę osób naprawdę dało mi wielkiego kopa w tyłek :) czy w komentach czy na mojego tumblr... Jeśli ktoś chce, proszę bardzo :) to było naprawdę motywujące
UsuńRydziu, Twoje opowiadanie właśnie stało się moim ulubionym z Undertale'a, jestem bardzo ciekawa co dalej sie wydarzy w dodatku zauroczyłam się w Twoim stylu rysowania <3
OdpowiedzUsuńJeju... Bardzo miło mi się czyta takie komentarze, naprawdę xD dziekuję bardzo! Nom... Następnym razem jeszcze bardziej pokomplikuję xD bardzo to lubię buahahhahahhaahaha
UsuńA tak poza tym z jakiegoś powodu opowiadanie musi nazywać się labiryntem, co nie? ;)
Tobie miło się czyta komentarze, mnie miło się czyta Twoje opowiadanie, równa wymiana xD lubię komplikacje w opowiadaniach wiec baw się, baw xDDDD
UsuńKocham twój styl rysowania, chyba już to mówiłam, ale AGH. Jest genialny. Rozdział super i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPamietam :) dzięki jeszcze raz :)
UsuńO luju, ten pasek wygląda wprost zajebiście! Ten rysunek... wow. Wow, wow, wow. Zanim przeczytałam, wpierw sprawdziłam, czy nie ma jakiegoś rysunku w opowiadaniu XD
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie rozdziału bez rysunku. Musi być. Więc sie nie martw, znajdziesz go za każdym razem xD
UsuńNawet jak rozdziały będą +18? :)
UsuńZwłaszcza xD
UsuńKocham te opowiadanie i jestem mega podjarana że jest kolejny rozdział a te obrazki są BOSKIE! Podziwiam cię za Twoją twórczość i talent, Rydzia.
OdpowiedzUsuń~Shiro Inu
Dziękuję bardzo cieplutko ;)
UsuńTen rozdział był świetny. A obrazek na prawdę niezwykły. Jestem ciekaw jak to się skończy ^^
OdpowiedzUsuńA ja mam nadzieję, że do końca jeszcze daleko.
UsuńNo za szybko to się nie skończy, więc trochę będzie trzeba poczekać na rozwiązanie :)
UsuńMAM DZIŚ URODZINY!!!(╯°□°)╯︵ ┻━┻
OdpowiedzUsuńZnaczy się, za kilka godzin
Usuńhttps://youtu.be/E7G5Ms76K-Q
UsuńNo to sto lat :)
Wszystkiego Najlepszego Underfan ^^
UsuńYe ye └(°ᴥ°)┘
UsuńWcześniej nawet nie czytałam tej serii, ale wczoraj zaczęłam to czytać od samych porządków i to jest zajebiste!! I jeszcze ten Yandere Sans... Czekam na kolejną część. X)
OdpowiedzUsuńThx :) Cieszę się, że wciągnęłam kolejną osobę do labiryntu BUAHAHAHAHAHAHHAHAHHAHA *śmiech szaleńca*
UsuńRAUWR! Teraz to sama nie wiem, za kim się uganiać. Twoje opowiadanie rujnuje mi DUSZĘ. Uwielbiam Cię, Rydzia. <3
OdpowiedzUsuńPodpowiem. Za obojgiem >.<
UsuńBłąd. Twoja DUSZA jest w moim posiadaniu! =)
Wow..po prostu wow...Nic dodać nic ująć. Idealnie!
OdpowiedzUsuńDanke ;)
UsuńOkej jakim cudem poprzednie części mi umknęły Baka ja >.<
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cu-dow-ne! Mam małe wyrzuty sumienia jeśli chodzi o Grillba no bo... uwielbiam tą postać ale serducho ma Sans. Nawet jeśli tutaj zachowuje sie jak typowy Yandere. W sumie to na swój pokręcony sposób urocze XD
I te obrazki *.* Naucz mnie senpai *.* Ile czasu zajmuje narysowanie takiego cudeńka? Czego używasz?
Um... Nigdy nie zastanawiałam się ile... (w między czasie latanie do dzieci, głupawka z Yumi na face i eksploracja Youtuba...)
UsuńW każdym razie jak mój wieczór teoretycznie zaczyna się o 21, tak do 3 dam radę, chociaż dużo rzeczy mnie rozprasza xD (taaa... zwalaj na inne rzeczy, sama się rozpraszasz!)
I rysuję cienkopisami. Na kartce. Ewentualnie jakieś poprawki w PaintTool Sai po zeskanowaniu.
Awwwww... Grillby biorę cię całego dla siebie:3 a ty Sans spitalaj >:|kiedy kolejna część???? <3
OdpowiedzUsuńSprawy rodzinne trochę mnie spowolniły w pisaniu, ale myślę, że powinno pojawić się w tym tygodniu. :)
UsuńNie lubisz Sansa? XD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń