Ilekroć się
gubiłeś, zawsze wybierałeś przejścia znajdujące się po lewej. Postanowiłeś
pójść za swoim szczęśliwym trafem i to właśnie lewe drzwi były tymi, które
wybrałeś. Może ktoś czeka nieco dalej i po prostu musisz wejść by go zauważyć?
A może jednak ktoś wpłynął na ciebie i pomógł ci w podjęciu takiej decyzji? Co?
Nie patrz się tak wymownie w miejsce, w którym myślisz, że jestem. Ja tylko opisuję twoje myśli i ewentualne
rozwiązania. Musi to w końcu mieć ręce i nogi, prawda? Już, już. Nie zaprzątaj
sobie mną głowy i przechodź. Gdy tylko przekroczyłeś próg, mogłeś zobaczyć, że
pomieszczenie nie było wcale mrocznie ciemne. Przyjemne delikatne światło
dochodziło z kilku punktów na wyżłobionej skale. Byłeś jednak pewien, że nie
była to żadna lampa ani elektronika. Wyglądało… po prostu zbyt naturalnie i
pięknie. Znajdowałeś się obecnie w jaskini oświetlonej jeszcze cudowniej niż w
najpiękniejszych bajkach. Uniosłeś aparat, które dzielnie wisiał do tej pory na
twojej szyi, by już po chwili podjąć starania uwiecznienia tego cudu. Widoki
były nie do opisania. Już czułeś zazdrość swoich kolegów. Wygiąłeś się tak, by
strzelić sobie jeszcze selfie na tle tak cudnego krajobrazu.
-Ekhm…
Jakieś
chrząknięcie przerwało twoją sesję fotograficzną. Zmieszałeś się i spojrzałeś w
stronę lady. Siedziała za nim… starowinka. Zupełnie taka sama… aż odwróciłeś
się w stronę jednej ze ścian, gdzie pamiętałeś, że była droga do prawych drzwi…
Musieli po prostu zatrudniać jakieś starsze osoby do pomocy. W tym mroku na
pewno nie dostrzegłeś wystarczająco wielu rys. To nie mogła być jedna i ta sama
osoba, bo jak? Podszedłeś do lady, na której już leżał… obol. Pochwyciłeś go w
dłoń, widząc wyczekujące spojrzenie starszej kobiety. Aż się uśmiechnąłeś,
przyglądając się uważnie monecie. Zniekształcony już przez bieg czasu profil
jakiejś postaci historycznej… nie zamierzałeś się popisywać swoją nikłą wiedzą
w tym temacie i zgadywać. Obróciłeś monetę. Wybite zwierzę zdecydowanie było
sową. Zaskakiwało cię jak wiernie została odlana kopia monety. Mogłeś przysiąc,
że wszelkie nadszarpnięcia czasu, delikatne ubytki, rysy, deformacje- były
prawdziwe.
-Na dziś tylko ty miałeś rezerwację mój drogi.
Stwierdziła
z uśmiechem kobieta, widząc moje pytające spojrzenie. Pewnie sprawdzili twój
profil na Facebooku, przez co już wiedzieli jakiej twarzy mają się spodziewać.
Obracałeś jeszcze przez chwilę monetę w dłoni i… nie mogłeś się powstrzymać.
Przeprosiłeś na moment kobietę, po czym zrobiłeś kilka zdjęć monecie. Gdy w końcu
przestałeś, spytałeś się o to, na co ci moneta, oraz którędy do hotelu.
Chciałeś odłożyć plecak przed wyruszeniem w podróż. Kobiecina uśmiechnęła się
ciepło i serdecznie, zupełnie jakby słuchała swojego ukochanego wnuczka, po
czym przemówiła.
- Obol jest
po to, byś miał czym zapłacić Charonowi za przepłynięcie przez Styks mój drogi.
Inaczej nie będziesz mógł rozpocząć swojej wędrówki. Co do plecaka, zostaw go
tutaj proszę. Zadbam by trafił do odpowiedniego pokoju.
Stwierdziła,
a ciepły, poczciwy uśmiech ani na chwilę nie znikał z jej twarzy. Zgodnie z jej
poleceniem odłożyłeś torbę na ladę, mając nadzieję, że to nie ona będzie
zmuszona trudzić się, by gdziekolwiek zabierać jego bagaż. Mimo wszystko nie chciałeś
męczyć biednej starszej kobiety. Gestem dłoni wskazała ci drogę, którą powinieneś podążać, a
siateczka zmarszczek poruszyła się bardziej, gdy jej ciepły i serdeczny uśmiech
się poszerzył. Z uśmiechem podziękowałeś kobiecie, życząc jej miłego dnia.
Wątpiłeś bowiem, byś jeszcze dziś miał się z nią okazję zobaczyć. Ta
podziękowała, odpowiadając tym samym. Idąc starą kamienną ścieżką, nie byłeś w
stanie zobaczyć jak uśmiecham się szeroko, stając się znacznie wyższa, a mój
ogon… hm? Co? Ah… nie powiedziałam ci, że to ja byłam tą babcią? Nie przejmuj
się. Ty i tak o tym nie wiesz mój drogi. Jesteś zbyt daleko i dodatkowo
odwrócony tyłem do mnie. Ogon? Jaki ogon? Czy ja coś mówiłam o ogonie? Mówiłam
ci, byś się na mnie nie skupiał i nie wyobrażał sobie mnie. Eh… no dobrze.
Jestem kobietą. Wyobraź sobie mnie jak masz ochotę. A może lepiej tylko mój
głos? Tak się mniej natrudzisz. Jaki jest? A czy to jest istotne dla twojego
zwiedzania? Wymyśl sobie jaki ci pasuje. Ja jestem tylko narratorką, która
opisuje przebieg twojej podróży. No już. Skup się na drodze, bo w tym tempie
się poślizgniesz i upadniesz. Raczej nie chciałbyś złamać nogi na zabytkowej
kamiennej drodze, prawda? To byłoby dość niefortunne. W każdym razie. Szedłeś
aż nie zobaczyłeś… windy. Połyskujące na srebrno drzwi windy zdecydowanie
odcinały się od kamiennej ściany w jakiej były osadzone. Zaśmiałeś się w duchu.
Przynajmniej szli z duchem czasu. Zrobiłeś kolejne zdjęcie, szczerze rozbawiony
tym widokiem. Gdy winda się przed tobą otworzyła, wszedłeś do środka. Guzik
wskazywał tylko -1 piętro oraz to, na którym obecnie przebywałeś. Bez większego
zastanowienia wcisnąłeś przycisk, a drzwi windy zamknęły się z cichym sykiem.
Jazda była króciutka. Właściwie to odczułeś jakby była to dosłownie chwilka. Wysiadłeś, a przed tobą rozpościerał się
Styks. Czemu byłeś tak pewien tego? Ano przed tobą była tabliczka z wielką
strzałką i nazwą rzeki. Poszedłeś w ślad za nią, widząc już w oddali swojego
przewoźnika. Podszedłeś bez wahania do istoty, której… właściwie nie miałeś
okazji się przyjrzeć. Długa granatowa szata zasłaniała go od stóp do głów.
Twarz skrywał natomiast w cieniu obszernego kaptura.
- Obol za
przejazd…
Usłyszałeś
niski i nieco chrapliwy głos spod kaptura, by już po chwili ujrzeć starą dłoń,
wysuwającą dłoń po pieniążek. Wyjąłeś z kieszeni monetę, kładąc ją na dłoni
starca. Zacisnął dłoń, jakby badając prawdziwość monety, po czym odsunął się
nieco, byś miał jak wsiąść. Zafascynowany całokształtem złapałeś za aparat
robiąc kolejne zdjęcia. Charon nie komentował tego, obracając się plecami do
ciebie. Dał ci spokojnie podziwiać widoki. Łódź poruszała się samoistnie.
Obserwowałeś przez moment długi materiał jakim okryty był starzec, jednak już
po chwili skupiłeś uwagę na wszystkim innym. Twoje zainteresowanie drugim
brzegiem wzrosło tym bardziej, gdy ujrzałeś różnobarwną grę świateł na
wodzie, lekko falującej od ruchu łodzi.
Przed tobą wznosił się cudowny, niemalże utopijny krajobraz. Gdy jednak
próbowałeś mu się przyjrzeć… zdawał się być tylko bardziej rozmazany. Nie
mogłeś pojąć czemu. Mrużyłeś oczy, wytężałeś wzrok. Na nic jednak były twoje
starania.
- Twoje oczy
zaznają cudu widoku Pól Elizejskich tylko po rozmowie z sędziami.
Usłyszałeś
nagle głos starca, który jak widać nieraz musiał odpowiadać na to pytanie i
wyrzucił je już niemalże automatycznie. Gdy łódź dobiła do brzegu, przesunął
się ponownie tak, byś mógł bez problemu wyjść. Pożegnałeś się, posyłając mu
jeszcze na odchodne ciepły uśmiech. W odpowiedzi zobaczyłeś tylko jak kaptur
pochyla się bardziej, co miało najprawdopodobniej być skinieniem głową.
Strzałka
oraz kamienna droga wyznaczała szlak twojej podróży. Kierowałeś się więc nimi,
aż nie natrafiłeś na trzy trony, na których zasiadali trzej mężczyźni. Wszyscy
wyglądali dostojnie i mężnie. Jedno spojrzenie na nich, a ty już czułeś bijący
od nich autorytet. Za wszelką cenę próbowałeś wykopać z odmętów wiedzy szkolnej
jak się nazywali. I za wszelką cenę nie
chciałeś by się dowiedzieli, że mieli z tym problem. Czułeś się przy nich….
Cóż. Sam nie umiałeś tego do końca nazwać. Czułeś coś na rodzaj respektu przed
ich osobami, a twoja fascynacja i radość wzrosły tym bardziej gdy zwrócili na
Ciebie uwagę. W końcu jednak olśnienie spadło na Ciebie niczym złoty deszcz! O
mało co byś aż nie zakrzyknął radośnie. Na szczęście w ostatniej sekundzie się
zahamowałeś. Minos, Ajakos oraz Radamantys. Przez krótką chwilę
porozmawialiście. Ich głosy wcale nie odbiegały posturom. Idealnie się
wpasowywały w wygląd właścicieli. Na sam koniec gestem ręki wskazali dalszą
część kamiennej ścieżki. Spojrzałeś w tym kierunku i podziękowałeś, udając się
w tę stronę. Myślałeś coś wcześniej o złotym pyle? Przechodząc między dwoma
kamiennymi kolumnami poczułeś delikatne drobiny na swoim ciele, które jak gdyby
nigdy nic wchłonęły się w twoją skórę. Przez chwilę jeszcze tak stałeś i
przyglądałeś się i skórze jak i ścieżce, chcąc znaleźć ślad po złotym deszczu.
Uświadomiłeś sobie jednak, że trójka mężczyzn nadal była za tobą. Chęć nie
zbłaźnienia się przed nimi pchnęła cię prędko na przód.
Jakże
ogromne było twoje szczęście, gdy tabliczka z napisem „Elizjum” zwiastowała Ci,
że jesteś już niedaleko. Niemalże czułeś radość i błogość unoszącą się w
powietrzu. Światła jakie widziałeś wcześniej, znów ukazały się twoim oczom.
Jakim cudem nie widziałeś tego przy sędziach? To pytanie było właściwie… dobre,
jednakże nie skupiałeś się na nim zbyt długo. Uciekło z twojej głowy. Nie ma co
się przecież kłócić z zamierzeniami wycieczki, prawda? Twoja radość była tym
większa, gdy w końcu miałeś okazję ujrzeć pełnię majestatu tego miejsca. W
końcu w pełni wyraźną… choć w pełni… to za duże określenie. Kręciłeś głową na
wszystkie strony, a i tak miałeś nieodparte wrażenie, ze twój wzrok nie
obejmuje wszystkiego. Odwróciłeś się
do tyłu by zrobić dobre ujęcie na ścieżkę… czekaj. Mogłeś przysiąc, że jeszcze
przed chwilą była tu ścieżka. Jakoś musiałeś tu przecież przyjść. Znowuż jednak
twój umysł nie zaprzątał sobie tym dłużej myśli. Była ścieżka- nie ma ścieżki.
Jesteś na zwiedzaniu więc cóż w tym nadzwyczajnego? Przed tobą niczym z ziemi
wyrósł mężczyzna. Przywitał się z tobą, skłaniając się lekko, na co i ty
odpowiedziałeś mu lekkim ukłonem. Od razu powiedziałeś mu jak bardzo to miejsce
cię oczarowuje i jak tu cudownie. Ten jedynie skinął głową z uśmiechem, gestem
ręki wskazując ci miejsce, do którego miałeś się udać. Złapałeś za aparat i
zapalczywie robiłeś zdjęcia. Jedno za drugim. Przy okazji przyjrzałeś się nieco
bardziej mężczyźnie. Zdecydowanie należał do tego typu, co po pięćdziesiątce
robi się tylko przystojniejszy, a włosy przyprószone siwizną w żaden sposób mu
nie odejmowały tego. Jego twarz zdobił cały czas lekki uśmiech, gdy
przechodzili przez kolejne punkty wycieczki. Słyszałeś jak jego miękki i
przyjemny głos cały czas rozbrzmiewa, gdy opowiadał o coraz to nowszych i
ciekawszych miejscach. Czułeś się tak beztrosko jak nigdy. W pewnym momencie
nawet pozwoliłeś sobie na chwilę swobody by wśród będących tu ludzi swobodnie
wybiegać się po jednym z pól. Wróciłeś do mężczyzny zdyszany, ale zdecydowanie
zadowolony. Zwłaszcza, że zrobiłeś sporo ciekawych ujęć aparatem. Czułeś, że
wycieczka dobiega już końca, co… średnio ci się podobało. To miejsce było tak
cudowne. Kolory, barwy, światła, zapachy… wszystko tak bardzo cię ciągnęło do
siebie.
Twój przewodnik-
choć tego nie dostrzegałeś przez fascynację- obserwował cię uważnie przez cały
ten czas. W pewnym momencie- właściwie nie zorientowałeś się kiedy to zrobił-
zobaczyłeś, że trzymał w dłoni zdobiony złotem kielich, którym była woda.
-Proszę.
Musisz być spragniony. Ukój pragnienie wodą z rzeki Lete.
Ciepły
uśmiech nie schodził ani na chwilę z jego twarzy, gdy przechwytywałeś kielich.
Lete… coś… coś ci to mówiło. Za nic jednak nie mogłeś sobie przypomnieć jaką
funkcję w Hadesie pełniła ta rzeka. Teraz dopiero poczułeś jak bardzo
spragniony byłeś. Bez namysłu wypiłeś duszkiem całość, oddając kielich
mężczyźnie. Gdy spytałeś się od czego była ów rzeka, mężczyzna zaśmiał się
jedynie, a jego uśmiech…. Zaniepokoił cię.
- Rzeka
zapomnienia mój drogi. W końcu zapłaciłeś już za przypłynięcie tu. Cerber nie lubi gdy ktoś kto zapłacił chce wrócić.
Stwierdził z
uśmiechem, a ciebie… mało powiedziane, że zmroziło. Zwłaszcza, że czułeś jak…
wspomnienia odchodzą. Jedno za drugim… tracisz wszystko. Mężczyzna pochwycił twój
aparat, zakładając go sobie na szyję. W
końcu tobie już nie będzie potrzebny, czyż nie? Już po chwili potarłeś oczy, a
następnie potrząsnąłeś głową. Nieco skołowany spojrzałeś na mężczyznę, który
prędko wyjaśnił Ci gdzie jesteś. Elizjum. A ty byłeś tu by już nigdy nie
odczuwać trosk i zmartwień. Nie trwało to wiele nim z radością odwróciłeś się i
pobiegłeś jedną z kamiennych dróg. W końcu miałeś tyle do zwiedzenia! Byłeś tak
zaaferowany całością, że nie zauważyłeś falującego w powietrzu ogona za mężczyzną
oraz jego szerokiego uśmiechu… ale to już tylko szczegóły mój drogi czytelniku.
KONIEC
miałam pecha....
OdpowiedzUsuńNo cóż... był jeszcze jeden gorszy wybór xD
Usuń