- Hej, sir Kevinie- wykorzystując to, że rycerz był odwrócony w Twoją stronę zawołałaś do niego.
- Przyjmij ten podarek ode mnie mężny rycerzu- zalotnie się uśmiechałaś i wymachiwałaś białą chustą. Przyłożyłaś ją do swoich ust, pocałunkiem zostawiając czerwone odbicie swoich warg i rzuciłaś w kierunku rycerza. Przynęta zadziałała, przeciwnik zwrócił na Ciebie uwagę i zapominając na chwile o Asrielu wysłał Ci swój najpiękniejszy uśmiech. Był już nawet gotów odebrać prezent od Ciebie, lecz zaatakował go Asriel, który ponownie miał swój miecz. Kilkoma następnymi ruchami, które były o wiele agresywniejsze niż wcześniej wygrał turniej. Z dumą uniósł broń ukazując swe zwycięstwo. Po turnieju odbyło się wielkie przyjęcie w sali balowej. Głośna muzyka, przeróżne dania i wielu rycerzy składający gratulacje Asrielowi. Asgore również wzniósł toast winszując zwycięstwo syna. Jednak, mimo tego wszystkiego Asriel nie wydawał Ci się z tego powodu zadowolony, uśmiechał się, ale dostrzegałaś w nim gniew. Podczas bankietu nie raz próbowałaś złapać Asriela, by z nim porozmawiać, lecz ciągle Ci uciekał, zajmując się nagle czymś innym i to bardzo ważnym. Ale w końcu udało Ci się go złapać, gdy był sam na balkonie.
- Dlaczego zwycięzca stoi sam zamiast świętować z innymi?- uśmiechnęłaś się do niego delikatnie.
- Wybacz... ale nie chce towarzystwa- opierał się o barierkę. Był odwrócony do Ciebie plecami i nawet się nie spojrzał na Ciebie, gdy Ci odpowiadał. W jednej dłoni trzymał złoty kielich, z którego wziął wielkiego łyka.
- Dlaczego wydaje mi się, że to tylko mojego towarzystwa nie chcesz?
- Wmawiasz sobie- rzucił podirytowany. Jednak dalej tam stałaś czekając, aż powie coś więcej.
- Słuchaj...- i tak jak oczekiwałaś, zaczął mówić- co to miało być?
- Co, co miało być?
- Flirtowałaś z moim wrogiem!
- Co? Nie, ja tylko odwracałam jego uwagę
- Niby po co? Poradziłbym sobie, a nawet jeśli bym przegrał to z honorem, ośmieszyłaś mnie- ostatnie słowa rzucił mierząc Cię gniewnym wzrokiem.
- Ja... nie, ja chciałam pomóc
- Na nic mi ta Twoja pomoc- słysząc to mocno zacisnęłaś pięści.
- A wiesz co? Wal się księciuniu! Żebyś wiedział, że już nigdy Ci nie pomogę!- wyszłaś trzaskając drzwiami na do widzenia. Przez jakiś czas Ty i Asriel się unikaliście. Po tym czasie znów zaczęliście ze sobą rozmawiać jakby nic się nie stało. Czy się pogodziliście? Nie, po prostu puściliście to w nie pamięć, choć dobrze wiesz, że negatywne uczucia pozostały. A zwłaszcza te, które mówiło, ze Twoje starania zawsze są daremne.
-WSZYSTKO W PORZĄDKU MADAM?- Papyrus spojrzał na Ciebie z troską.
- Tak, po prostu, coś sobie przypomniałam... ruszajmy dalej.
- TAK JEST
Ty i Papyrus przeszukaliście niemalże cały las, jednak nie było ani śladu po Złej Wiedźmie. Wieczorem wróciliście do zamku. Dowiedziałaś się, że Alphys znalazła nadgryzione jabłko w pokoju księcia. Wszczęto poszukiwanie zdrajcy, który otruł następce tronu. A Alphys zaczęła dokładnie badać owoc, by wynaleźć odtrutkę. Tak minęły trzy miesiące.Wiedźma ani razu się nie pojawiła. Jednak odnalezione jabłko sprawiło, że chociaż odkryłaś nazwę klątwy. Królewna Śnieżka. Nie robiłaś nic przez ten czas w sprawie Asriela. Krótko mówiąc miałaś to gdzieś. Twoje serce już całkowicie przemieniło się w kamień. Asriel nie został rozbudzony już nigdy. A w dniu Twoich urodzin, klątwa, które Cię dręczyła przeszła na całe królestwo. W końcu wszyscy stali się tylko pustymi cieniami dawnych siebie.
Szkoda tylko, że nigdy nawet nie próbowałaś dostrzec innych wokół siebie. I nie słyszałaś jak pukają w Twoje drzwi, by dostać się do Ciebie.
- Przyjmij ten podarek ode mnie mężny rycerzu- zalotnie się uśmiechałaś i wymachiwałaś białą chustą. Przyłożyłaś ją do swoich ust, pocałunkiem zostawiając czerwone odbicie swoich warg i rzuciłaś w kierunku rycerza. Przynęta zadziałała, przeciwnik zwrócił na Ciebie uwagę i zapominając na chwile o Asrielu wysłał Ci swój najpiękniejszy uśmiech. Był już nawet gotów odebrać prezent od Ciebie, lecz zaatakował go Asriel, który ponownie miał swój miecz. Kilkoma następnymi ruchami, które były o wiele agresywniejsze niż wcześniej wygrał turniej. Z dumą uniósł broń ukazując swe zwycięstwo. Po turnieju odbyło się wielkie przyjęcie w sali balowej. Głośna muzyka, przeróżne dania i wielu rycerzy składający gratulacje Asrielowi. Asgore również wzniósł toast winszując zwycięstwo syna. Jednak, mimo tego wszystkiego Asriel nie wydawał Ci się z tego powodu zadowolony, uśmiechał się, ale dostrzegałaś w nim gniew. Podczas bankietu nie raz próbowałaś złapać Asriela, by z nim porozmawiać, lecz ciągle Ci uciekał, zajmując się nagle czymś innym i to bardzo ważnym. Ale w końcu udało Ci się go złapać, gdy był sam na balkonie.
- Dlaczego zwycięzca stoi sam zamiast świętować z innymi?- uśmiechnęłaś się do niego delikatnie.
- Wybacz... ale nie chce towarzystwa- opierał się o barierkę. Był odwrócony do Ciebie plecami i nawet się nie spojrzał na Ciebie, gdy Ci odpowiadał. W jednej dłoni trzymał złoty kielich, z którego wziął wielkiego łyka.
- Dlaczego wydaje mi się, że to tylko mojego towarzystwa nie chcesz?
- Wmawiasz sobie- rzucił podirytowany. Jednak dalej tam stałaś czekając, aż powie coś więcej.
- Słuchaj...- i tak jak oczekiwałaś, zaczął mówić- co to miało być?
- Co, co miało być?
- Flirtowałaś z moim wrogiem!
- Co? Nie, ja tylko odwracałam jego uwagę
- Niby po co? Poradziłbym sobie, a nawet jeśli bym przegrał to z honorem, ośmieszyłaś mnie- ostatnie słowa rzucił mierząc Cię gniewnym wzrokiem.
- Ja... nie, ja chciałam pomóc
- Na nic mi ta Twoja pomoc- słysząc to mocno zacisnęłaś pięści.
- A wiesz co? Wal się księciuniu! Żebyś wiedział, że już nigdy Ci nie pomogę!- wyszłaś trzaskając drzwiami na do widzenia. Przez jakiś czas Ty i Asriel się unikaliście. Po tym czasie znów zaczęliście ze sobą rozmawiać jakby nic się nie stało. Czy się pogodziliście? Nie, po prostu puściliście to w nie pamięć, choć dobrze wiesz, że negatywne uczucia pozostały. A zwłaszcza te, które mówiło, ze Twoje starania zawsze są daremne.
-WSZYSTKO W PORZĄDKU MADAM?- Papyrus spojrzał na Ciebie z troską.
- Tak, po prostu, coś sobie przypomniałam... ruszajmy dalej.
- TAK JEST
Ty i Papyrus przeszukaliście niemalże cały las, jednak nie było ani śladu po Złej Wiedźmie. Wieczorem wróciliście do zamku. Dowiedziałaś się, że Alphys znalazła nadgryzione jabłko w pokoju księcia. Wszczęto poszukiwanie zdrajcy, który otruł następce tronu. A Alphys zaczęła dokładnie badać owoc, by wynaleźć odtrutkę. Tak minęły trzy miesiące.Wiedźma ani razu się nie pojawiła. Jednak odnalezione jabłko sprawiło, że chociaż odkryłaś nazwę klątwy. Królewna Śnieżka. Nie robiłaś nic przez ten czas w sprawie Asriela. Krótko mówiąc miałaś to gdzieś. Twoje serce już całkowicie przemieniło się w kamień. Asriel nie został rozbudzony już nigdy. A w dniu Twoich urodzin, klątwa, które Cię dręczyła przeszła na całe królestwo. W końcu wszyscy stali się tylko pustymi cieniami dawnych siebie.
Szkoda tylko, że nigdy nawet nie próbowałaś dostrzec innych wokół siebie. I nie słyszałaś jak pukają w Twoje drzwi, by dostać się do Ciebie.
~KONIEC~
0 komentarze:
Prześlij komentarz