1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - CH - Sans - Powiedz prawdę

Autorzy rozdziału: Dodo Dan oraz Shini

Jedno wiedziałeś na pewno. Nie dasz rady zrobić tego sam. Potrzebujesz pomocy.
   - Powiem wszystko - oznajmiłeś. Asgore nie ruszył się nawet o milimetr, czekając na odpowiedz.
Chwilę zajęło ci zebranie myśli. Trudno było ubrać w słowa to, co się do teraz wydarzyło. Czasami się plątałeś, musiałeś coś wyjaśnić albo dopowiedzieć. To wyzwanie przyznać się do błędu, ale nikt cię nie popędzał. Każdy słuchał cię uważnie. Nikt nie chciał ci przeszkadzać.
A gdy skończyłeś spojrzałeś po twarzach zgromadzonych. Na twarzy Asgore malowała się powaga, ale zaraz ustąpiła miejsca wściekłości.
   - Do cholery, co ta stara wiedźma wymyśliła?! - wstał gwałtownie. Pierwszy raz słyszałeś, jak przeklął. Aż się wzdrygnąłeś. Nigdy nie sądziłeś, że twój potulny, łagodny jak baranek ojciec może być na kogoś zły. Chociaż Asriel mówił ci kiedyś, że ojciec jest zupełnie inny, gdy chodzi o sprawy kraju oraz gdy jego rodzinie coś zagraża. - Miała ci pomóc! A nie przekląć!
    - Kochanie, uspokój się - Toriel podeszła do swojego męża, a potem położyła mu rękę na ramieniu. - Mamy jeszcze czas. Prawda? - zwróciła się do ciebie.
    - Do zachodu słońca - odrzekłeś.
    - To co mamy robić? - zapytał Asriel i skierował to pytanie do ciebie. Zdziwiło cię to.
     - Dlaczego pytasz mnie? - zapytałeś zdziwiony. Nigdy wcześniej nie prosił cię o radę, czy o coś podobnego.
     - Bo tylko ty wiesz, co mamy zrobić - odrzekł Asriel, bacznie ci się przyglądając.
Rozkazałeś służącym przeszukać zamek. Mieli znaleźć złote jabłko. Zabrali się do tego wszyscy, jednak Asgore nie powiedział, dlaczego mają go szukać. Nie chciał wzbudzać niepotrzebnej paniki, tym, że dziś wieczorem mogą stracić uczucia.
Chciałeś jakoś pomóc. Zamierzałeś wyjść z komnaty, ale powstrzymał cię Asgore.
    - Wiem, że to wszystko cię przytłacza - powiedział, łapiąc cię ramie. - Ale jesteś wyczerpany, jeszcze nic nie jadłeś - dodał zmartwionym wyrazem twarzy.
Wziąłeś głęboki wdech. Miał rację, czułeś się wyczerpany. Ledwo co stałeś na nogach. Nie wiedziałeś, czy jesteś bardziej zmęczony fizycznie, czy psychicznie.  Musiałeś na chwilę zwolnić.
Zgodziłeś się, ale tylko na coś drobnego. Służący przyniósł ci kanapkę, którą zjadłeś na stojąco. Potem przyłączyłeś się do poszukiwań. Szukaliście cały dzień, dopóki niebo nie zaczęło przybierań odcieni czerwieni i żółci.
Wiedziałeś już, że nie znajdziecie jabłka. Służący przeszukali ogród wzdłuż i wszerz. Ty pomagałeś przeszukać w zamku oraz skarbcu. Ktoś zarzucił pomysł, że jabłko może nie być w oczywistym miejscu. A w szczególności złote.
Lecz poddałeś się.
Nie wiesz, dlaczego, ale wiedziałeś, że nawet jakby szukali wieczność, nie znaleźliby jabłka. Przegapiłeś szansę.
Sunąłeś noga za nogą. Odtworzyłeś drzwi. Papyrus’a nie było. Szukał jabłka razem z innymi. Ukląkłeś przy łóżku Sansa. Nie potrafiłeś spojrzeć na jego śniącą twarz. Chciałeś płakać, ale jak skoro nie czułeś smutku. Jakąkolwiek emocje.
Nie wiesz, ile tak siedziałeś. Ocknąłeś się dopiero jak poczułeś czyjąś rękę na ramieniu. Podniosłeś głowę. Za tobą stał Asgore, a obok niego Toriel i Asriel. Nie wiesz, kiedy weszli do środka. Ale byłeś im za to wdzięczny.
Ostatnie promienie słońca chowały się za horyzontem.
Mały świetlik wleciał przez okno. Przeleciał przez ciebie. Twoje serce. Poczułeś tam dziwne ciepło. A potem wszystko cię przytłoczyło. Smutek. Żal. Wyrzuty sumienia. Miłość. Troska.
Wszystkie emocje uderzyły w ciebie ze zdwojoną siłą. Upadłeś na ziemie. Asgore objął cię. Z twoich oczu poleciały łzy. Pierwszy raz płakałeś tak dużo. Wtuliłeś się w Asgore’a. Objęły cię jego ramiona. Te które pamiętałeś z dzieciństwa. Silne. Opiekuńcze. Te, które mogą odgrodzić cię od świata. Od niebezpieczeństwa.
Teraz też pomogły. Tak sam jak Asriel, który usiadł obok was. A Toriel położyła ci rękę na ramieniu.
Uspokoiłeś się. Wstałeś powoli. Schyliłaś się nad Sansem i szepnąłeś.
   - Miałeś rację - powiedziałeś do niego.
Królestwo nigdy nie dowiedziało się o zagrożeniu jakie mogło na nich spaść. Służący szybko zapomnieli o tajemniczym jabłku. Jednak ty nigdy nie zapomniałeś o swoim drogim przyjacielu. Byłeś mu wdzięczny za pomoc i wsparcie jakie ci wcześniej okazał. Żałowałeś jedynie, że ty nie pomogłeś jemu.
Lecz nie poddawałeś się. Pomagałeś Alphys zdobyć wszystkie potrzebne składniki do coraz to rzadszych oraz trudniejszych eliksirów, które miały pomóc Sansowi. Każdego dnia przechadzałeś się też po ogrodzie, wypatrując jabłoni ze złotym jabłkiem.
Papyrus też nie przestawał, również nie tracił nadziei. Wyruszył do dalekiej krainy w poszukiwaniu ich ojca. Znanego na cały świat alchemika – Gastera. Wyjechał, zostawiając brata pod twoją opieką. Wiedział, że przy tobie jest bezpieczny.   
A twoje życie toczyło się dalej. Każdego ranka wyczekiwałeś dobrej nowiny, że za chwilę do sali tronowej wbiegnie Papyrus... że przyniesie jakiś magiczny eliksir albo coś podobnego.
Nie mogłeś się doczekać, aż ponownie go spotkasz. Jednak musiałeś się też skupić na swojej nowej roli - księcia.
Miałeś coraz więcej zadań oraz obowiązków. Asgore zaczął ci nawet szukać kandydatkę na żonę. Jedna z nich przypadła ci do gustu. Jednak twoje myśli mimo nowych zmartwień zawsze wracały do pewnego szkieleta, który czekał, aż nadejdzie jego świt.

~KONIEC~

Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE