Handlarz Iluzji
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego? 
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18] (obecnie czytany)
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem 
-Proszę pana, co pan wyrabia? – Sans odwrócił czaszkę w Twoją stronę i szczęka natychmiast mu opadła, otworzył szerzej oczodoły i ciemny, pomarańczowy rumieniec wskoczył na jego policzki. Oparł się o ścianę w kuchni i zmierzył Cię wzrokiem.
-Seksownie – zaśmiałaś się. Erotyczny strój pielęgniarki, krótka spódniczka spod której widać było majtki, i prawie całe piersi na wierzchu. Twój narzeczony patrzył na Ciebie pożądliwie. Wyciągnęłaś lizaka z ust i sugestywnie go polizałaś, drugą rękę, w rękawiczce położyłaś na wypiętym biodrze. – Uh.. ah… Aniołku… dziecino, ty… - jąkał się
-Teraz, Panie Szkielecie – zaczęłaś podchodząc do niego bliżej na wysokich szpilkach – Lekarz powiedział, że ma pan odpoczywać. Dlaczego robi pan sobie kawę, kiedy jeszcze nie doszedł pan do siebie? Niech pan siada w salonie, ja zrobię kawę dla pana, dobrze? – mógł jedynie przytaknąć i doczłapał do pokoju, zerkając co chwilę na Twój tyłek i spódniczkę ściskającą Twoje ciało.
-Kurwa, Aniołku, zabijasz mnie – warknął wstrzymując oddech
-Już, już, Panie szkielecie – uśmiechałaś się biorąc jego kubek – Do salonu. Pomóc panu?
-Nieee, nie, dam sobie radę – zapewnił i znowu zaczął iść w stronę salonu. Zaśmiałaś się czując jego wzrok na Twoim tyłku. Położyłaś kubek kawy na stoliku i podeszłaś do niego
-No już panie szkielecie, niech pan siada – chwyciłaś go za ramię i pomogłaś mu zająć miejsce na kanapie. Potem usiadłaś obok niego. – Jak się pan czuje? – uśmiechnęłaś się.
-Ja uh… sztywno trochę – przyznał nie odwracając od Ciebie wzroku – Uh, nie masz dzisiaj pracy?
-Wzięłam kilka dni wolnych aby pomóc ci dojść do siebie – odpowiedziałaś – Ustawiłam wszystko na kilka dni przed twoim powrotem.
-Oh… dobra – przytaknął. Teraz gapił się na Twoje piersi gdy pochylał się w stronę kawy.
-Panie Szkielecie! – zaczęłaś pochylając się szybciej – Ostrożnie, nadal gorące! – podniosłaś kubek – Masz, pomogę ci – przystawiłaś naczynie do jego kłów i pozwoliłaś aby upił kilka łyków nim odstawiłaś go na stolik – Potrzeba ci czegoś jeszcze? Jesteś głodny?
-Uh… hrm… - oblizał kły – Ta… właściwie to jestem głodny – Przybliżył się
-Panie Szkielecie! – udałaś zaskoczenie przystawiając palce do ust – A na co masz ochotę? – położył rękę na Twoim marynarce przebrania
-Hrm.. to wygląda smacznie – zaśmiał się wsuwając palce między guziki
-Panie Szkielecie! – mruczałaś – Nie możesz ich teraz jeść. Na to jeszcze przyjdzie pora!
-Ale jestem taaaaki głodny – warknął pochylając się by śladem pocałunków zmierzać w stronę zapięć
-Panie szkielecie! – podskoczyłaś kładąc piersi na jego czaszce. Sans warknął, zębami otwierając spódniczkę by uwolnić piersi. Jednak, nim zdążył rozpiąć choćby jeden guzik, wstałaś przed nim. Spojrzał na Ciebie szeroko otworzonymi oczodołami. – Już już, panie Szkielecie – zaśmiałaś się – Lekarz powiedział, że musi pan odpocząć – pochyliłaś się i popchnęłaś go na kanapę – Nie możesz się wysilać – przesunęłaś rękami po jego żebrach, niższej części kręgosłupa, i zatrzymałaś się na spodenkach. Chwyciłaś je od góry i delikatnie osunęłaś na dół, na tyle, by czerwony kutas wyskoczył uwolniony. Z uśmiechem, pochyliłaś się klękając między jego nogami i językiem przejechałaś od nasady po górę.
-Ah, kurwa… - warknął drżąc delikatnie. Lizałaś dalej jak lizaka, który teraz był na stoliku. Sans jęczał. Gdy bawiłaś się nim dalej, kręcąc kółka na czubeczku, albo ssąc co jakiś czas sprawiając, że ten warczał i przybliżał swoje biodra do Ciebie – Kurwa, ta, Aniołku. Tak mi dobrze. Nie przestawaj, dziecino, cholera – oparł głowę o oparcie kanapy podczas kiedy Ty lizałaś go jak cukierka.
-Mmmm – zamruczałaś gdy wyciągnęłaś go spomiędzy warg – Jak się pan czuje?
-Cudownie – sapał.
-To dobrze – uśmiechnęłaś się podnosząc się delikatnie, uniosłaś spódniczkę odsłaniając wilgotną kobiecość – Ale jestem pewna, że jest pan nadal głodny, prawda? – mówiąc to usiadłaś na jego kolanach nadziewając się na sterczącego kutasa – Oh! – krzyknęłaś gdy Sans chwycił Cię za talię z uśmiechem – P-panie Szkieleeeaaah! – jęknęłaś gdy wszedł w Ciebie gwałtowniej wypełniając Cię gorącą magią.
-Wybacz, pielęgniarko, mój chuj jest tak głodny, że dłużej nie wytrzyma – warknął poruszając Tobą w górę i w dół, wchodząc do samego końca, sprawiając że jęczałaś z rozkoszy.
-Ah! Ahh! P-panie Szkielecie – uśmiechnęłaś się niepewnie – Cz-czy ci smakuje? Cz-czy ah smakuje ci moja cipka?
-Ah tak dziecino – szczerzył się nie przerywając – Mój kutas uwielbia smak twojej szparki. – zaczął przyśpieszać pchnięcia
-Ah! P-panie Szkielecie – dyszałaś – Nie… nie możesz się przepracowywać! – położyłaś ręce na jego ramionach – Pozwól się nakarmić, dobrze? – Przytaknął i zabrał ręce pozwalając Ci przejąć kontrolę. Trzymając się mocno jego ramion nasuwałaś się na mokrego od Twoich soczków drąga. Oboje dyszeliście razem w akompaniamencie mokrych plasków waszych ciał. Wkrótce, objęłaś go rękami za kark, jego kręgosłup był bliżej Ciebie, ruchy stały się powolne i bardzo głębokie.
-Dojdziesz dla mnie pielęgniarko? – warknął
-Hmmmm… prawie, panie szkielecie – wymruczałaś – Ah, tak, prawie… Tak! Jeszcze troszeczkę. Właśnie tam! Tam! – krzyknęłaś, gdy zalały Cię soczki, a dusza zaśpiewała wraz z Sansa, gdy wpompowywał w Ciebie swoją magię. Po kilku długich chwilach, siedziałaś z uśmiechem, - I jak się teraz czuje nasz pacjent?
-Prawie idealnie – uśmiechnął się
Kiedy wszedłem do sypialni, właśnie zmieniała prześcieradło. Bogowie, jest tyłek wygląda świetnie w tej kiecce. Podniosła się słysząc jak wchodzę do środka
-Panie Szkielecie! Nie powinieneś sam wchodzić po schodach. Już, pozwól że skończę ścielić łóżko i pomogę Ci zejść po schodach – ponownie wróciła do zmiany prześcieradła. Kurwa, ten tyłek.
-Wybacz – warknąłem – Zacząłem się zastanawiać  co tutaj robisz tak długo.
-Postanowiłam zmienić pościel. Spałam w niej cały ten czas – powiedziała zarzucając prześcieradło pod materac. Jej delikatny tyłek uniósł się lekko, zaś długie nogi były na łóżku. Nie umiałem się pohamować, moje pazury już były na jej biodrach. Spojrzała na mnie odymając wargi, piersi prawie wypadały z przebrania. Nie powstrzymywała mnie, kiedy wszedłem za nią, kiedy położyłem ręce na jej tyłku, kiedy przyciągnąłem ją do swoich bioder. Delikatny jęk umknął z jej ust, gdy błądziłem rękami po jej ciele i palcami rozpinałem spódniczkę, tych kilka guzików które chroniły jej cycki. Jeden wyszedł i natychmiast pochwyciłem go. Miękki i cały mój, ścisnąłem go i pokręciłem po nim dłonią drażniąc sutek. Jęczała moje imię przerzucając głowę przez moje ramię gdy się wyprostowała. Kły błądziły po jej karku, język lizał jej skórę. Kurwa, jest taka piękna. Jej głos, ciało, dusza. Nie umiałem się powstrzymać tylko znowu w nią wejść. Była ciasna i gorąca, a kiedy mnie objęła, czułem jakbyśmy byli jedną osobą… nie to złe słowo. Jakbyśmy byli jedną.. istotą? Brzmi lepiej, ale nie oddaje w całości tego co czuję. Nie chciałem z niej wyjść. Doszedłem po niej, mój kutas tonął w jej wilgoci. Tuliłem ją blisko, mówiłem, że ją kocham i z szerokim uśmiechem dodałem, że jest najlepszą pielęgniarką jaką kiedykolwiek miałem.
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego? 
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok (obecnie czytany)
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem 
-…Sans…jesteś tego pewien?
-Taaaa
-Tylko… nie myślałeś o tym od kiedy…
-Wiem. Tylko.. Aniołek chce abym skupił się na tym co teraz i cóż… to coś co chcę zrobić teraz… ale, ta… Jestem pewien, zwłaszcza po tym wszystkim co się stało… Nawet jeżeli coś podobnego jeszcze będzie miało kiedyś miejsce, wezmę głęboko do duszy to co mi powiedziała i będę skupiał się na teraźniejszości, więc… potrzebuję porady
-Jasne
-Ten.. co o nim myślisz?
-Oh! Dobry wybór!
-Muszę to kupić przed moim wyjściem stąd. Pamiętasz, że to ma być tajemnica?
-Oczywiście! To ty o wszystkim zawsze zapominasz!
-Ha, ta, masz rację. W każdym razie, przynieś to i schowam to w kieszeni. Nie chcę, aby znalazła to przez przypadek.
-Dobra, załatwię wszystko… Jesteś tego na sto procent pewny?
-Tak, naprawdę. To coś co chcę zrobić i .. nie wiem, czuję że potrzebujemy tego oboje. Tak jakbym wiedział o tym gdzieś w głębi siebie czy coś. Heh, chyba więcej z niej anioła niż początkowo myślałem
-Od dawna nie nadałeś żadnego przezwiska swojemu SoulMate
-Ta, wiesz, próbowałem ich jakoś nazywać. Różnili się od siebie, wiesz?
-…Uśmiechasz się. Wspominasz coś miłego?
-Oczywiście, mieliśmy razem wspaniałe chwile I za wszystkimi tęsknię. Ale, nie mogę patrzeć ciągle za siebie. Wiesz? Nie mogę myśleć, że i to skończy się jak tamte poprzednie. Nie mogę bać się przyszłości, bo nie wiadomo jak się ona potoczy. Muszę… muszę pamiętać dobre chwilę ze wszystkimi moimi SoulMate i pozwolić czasowi płynąć do przyszłości. Skupić się na teraźniejszości, a teraz to najlepsze co mogę zrobić.
-Skoro jesteś pewien. Zajmę się wszystkim tak szybko jak to będzie możliwe
-Dzięki bracie.
-Ale, jak chcesz to zrobić?
-Mam jeszcze trochę czasu, aby dokładnie to przemyśleć, ale spokojnie, poradzę sobie.
-WITAJ W DOMU!! – Sans uśmiechał się nerwowo kiedy niewielki tłum przywitał go w salonie. Brat, szwagier, bratanek, Iris, Somn i nawet pan Lapin. Chwyciłaś mocno za rękę Sansa i uśmiechnęłaś się do niego
-Niespodzianka! Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Wszyscy cieszyli się z twojego powrotu do domu
-Ah, spoko – machnął ręką lekko mrużąc brwi i zaczął przechodzić przy pomocy chodzika między gośćmi. Nadal musiał z niego korzystać, bo chodzenie sprawiało mu problemy przez długi proces zdrowienia ciała. Gdy stanął między znajomymi, wszyscy go uściskali, klepali po plecach i podawali dłonie. Papyrus poczęstował ich sokiem i domowej roboty ciasteczkami, Grillby włączył telewizor na muzyczną stację zaś Guevara namówił Sansa do zagrania z nim w grę. Twoi przyjaciele rozmawiali z Sansem nim dołączyli do reszty rodziny. Iris była zadowolona poznając Sansa, to przecież Twoja najlepsza przyjaciółka. Oczywiście, ostrzegła go, co może mu się stać jeżeli kiedykolwiek Cię skrzywdzi. Co prawda nie wyobrażałaś sobie jej walczącej, ale doceniasz jej wsparcie. Somn, oczywiście, zaczął uderzać do Sansa i musiałaś mu wyjaśnić, że takie otwarte zachowanie to część jego osobowości i robi to z każdym. Twój szef po prostu stał i uśmiechał się, nie wydawał być zainteresowany rozmową z Sansem z wyjątkiem wymiany grzeczności i uścisków dłoni. Pogratulował wam dojścia do zdrowia i podziękował za zaproszenie. Nic więcej nie powiedział. Sans też nie starał się nawiązać z nim komunikacji. Zamiast tego wolał siedzieć na kanapie i rozmawiać z bratem. Tuląc Cię do siebie cały czas, dzieląc się ciasteczkami i słuchając historii o tym co działo się w pracy oraz co robiłaś po tym, jak zamieszkałaś tutaj i co Cię spotkało. Nie planowałaś robić imprezy. To wszystko wyszło za pracą Papyrusa, który dał Ci o tym znać przez sms. Poszłaś wtedy po Sansa do szpitala i taksówką wróciliście do domu, kiedy już wszystko było gotowe. Byłaś szczęśliwa, że impreza się udała. Kiedy jechaliście do domu, nie mówił nic, trzymał ręce głęboko w kieszeniach i tupał nerwowo nogą. Nie patrzył na Ciebie, tylko przez okno. Czułaś, że coś zadręcza jego Duszę. Czy powrót do domu był dla niego stresujący? Teraz będziecie razem mieszkać, w tym samym pokoju. Może przez to był taki? Cóż, przyjęcie rozpogodziło go. Potem Papyrus podał lasagnię na kolację I po zjedzeniu jej, wszyscy pożegnali się życząc dobrej nocy i poszli do siebie. Zostałaś z Sansem sama, wtuleni na Twojej kanapie.
-Będziesz tutaj spał? – zapytałaś
-Ta,  chyba schody teraz to dla mnie jeszcze zbyt wiele – przyznał – Hej, właściwie, mogłabyś mi podać spodnie w których przyjechałem? Z boku jest mała kieszonka, mogłabyś z niej coś dla mnie wyciągnąć?
-Jasne – podniosłaś się i podeszłaś do jego ubrań, po powrocie się przebrał – Czego dokładnie szukam? – zapytałaś podnosząc spodnie
-Małego pudełeczka… - powiedział prostując się na kanapie
-Pudełeczka? Takiego? – wyciągnęłaś niebieskie… małe… pudełeczko… od jubilera? Patrzyłaś na nie z szeroko otworzonymi oczami. Czy to…? Czy to….?! Podniosłaś wzrok na Sansa, pocierał rękami o kolana w nerwowym geście. … Bogowie nad nami i pod nami, to przez to się tak stresował! Przełknęłaś ślinę i otworzyłaś pudełeczko. W środku był czarny pierścionek z dwiema srebrnymi czaszkami, a między nimi czerwony rubin, do tego za czaszkami była para małych wygrawerowanych anielskich skrzydeł. – To.. – zaczęłaś się śmiać. Sans patrzył się na Ciebie.
-C-co?
-To najdziwniejszy pierścionek jaki w życiu widziałam – uśmiechnęłaś się – Kocham go – oczy Sansa otworzyły się szerzej
-N-naprawdę?
-Naprawdę – szczerzyłaś się. Gdy do niego podeszłaś, Sans przełykając wziął pierścionek i Twoją rękę, uśmiechając się i rumieniąc.
-Aniołku… mój mały cherubinku – ocierałaś łzy
-T-tak?
-Wyjdziesz za mnie?
-Tak! – zalałaś się łzami i zaczęłaś drżeć – O nie, zaraz wszystkich obudzę..
-O to się nie martw – uśmiechnął się wsuwając pierścionek na palec. Potem wytarł łzy z Twojej twarzy – Nie spodziewałem się, że będziesz taka szczęśliwa – zaśmiał się, sam płakał. Ty się śmiałaś
-Płaczesz, głupi – objął Cię i mocno przytulił – Oh, będę musiała kupić pierścionek dla ciebie – zdałaś sobie sprawę
-Nie, jest dobrze – mruknął wtulając się w Ciebie – Wedle potwornego prawa już jesteśmy po ślubie. Wiem, że ludzie rozumieją, gdy mają pierścionki – zaśmiał się
-Cóż racja – zaśmiałaś się patrząc na niego – Mój potworku…
-Hm?
-Jesteś pewny, że tego chcesz?
-Tak, jestem – pocałował Cię w czoło – To coś, czego się bałem zrobić, bo moja dusza nie chce się złamać. Ale… już nie chcę się bać. Nawet jeżeli… jeżeli nie złamie się z Tobą, już nie będę się bać. Będę żył teraźniejszością, jak mi powiedziałaś i szczerze – odsunął się by na Ciebie spojrzeć – To chcę cię poślubić. – uśmiechnęłaś się wtulając w jego klatkę
-Zrobimy mały ślub, twoja rodzina, moi przyjaciele.. może zaprosimy też pana Lapina. Bardzo nas wspierał po akcji z Jerrym
-Hmmmm – mruknął. Popatrzyłaś na niego.
-Czy jest jakiś powód przez który nie rozmawiałeś z panem Lapinem? Dobrze się dogadywałeś z Iris i Somnem
-Ta… - mruknął – Chodzi o to, że on może być Bossem – cofnęłaś się
-Lapin?! Nie… nie ma mowy. Widziałeś się z nim wcześniej?
-Nie. To jakby… przeczucie? – odpowiedział – Poczułem jego magię przypadkowo i była.. inna.  Jakby wiekowa
-Wiekowa? Czyli może być starszy niż Jerry?
-Może. – zamyśliłaś się.
-…Wiesz, kiedyś się go zapytałam o to, czy wie coś o Bossach I powiedział mi… abym przygotowała się na odpowiedzi jakich mogę nie chcieć usłyszeć. Osoby które nic nie wiedziały mówiły inaczej – Sans oparł się wygodnie na kanapie, zaś Ty usiadłaś na jego kolanach
-Wydaje się być spoko – powiedział szkielet – Wydaje mi się, że po prostu chciał, abym wiedział, że też jest Bossem.
-Ale Sans… - zaczęłaś delikatnym głosem – Jeżeli jest starszy od Jerrego, to może znaczyć… że tylko w walce da się zabić bossa? Lapin pewnie też miał SoulMate, ale żadna z nich go nie złamała… więc co jeżeli?
-Mój słodki aniołku – położył rękę na Twoim policzku i zmusił, abyś na niego spojrzała – Pamiętasz? Skupiamy się na teraźniejszości – wzięłaś wdech
-Racja – uśmiechnęłaś się – Na tym co teraz… jesteśmy zaręczeni i jestem z tego powodu taka szczęśliwa! – objęłaś go ponownie i uśmiechnęłaś szeroko. Odwzajemnił uścisk, wiedziałaś że cieszy się równie mocno jak ty. Wychyliłaś się by pocałować go w czoło.
-Ej – zaczął – Powiedziałaś, że masz coś dla mnie
-Oh – zachichotałaś – Może to zaczekać dzień albo dwa?
-Hm – pocałował Cię – Dla ciebie mogę czekać nawet całą wieczność.










Autor theskeletongames
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego? 
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy (obecnie czytany)
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem 
-Przepraszam za spóźnienie! – krzyknęłaś wbiegając do swojego biura w którym stał pan Lapin i uczeń, lodowy ptasi potwór.
-Ah, witaj moja droga – królik uśmiechnął się
-Przepraszam – znowu to powiedziałaś – Do ubikacji w domu była kolejka… Oh, racja! – wyciągnęłaś z torebki papiery – Tutaj są moje nowe dane, adres, kontakt i tego typu rzeczy – dałaś je przełożonemu
-Dziękuję. Zajmę się tym – Lapin uśmiechnął się i odwrócił w stronę potwora – Dziękuję za pomoc
-Tak, bardzo dziękujemy
-Nie ma sprawy – pióra zakołysały się jej lekko – Proszę, powiedz jeżeli będę potrzebna w przyszłości – mówiąc to uśmiechnęła się i wyszła.
-Witaj znowu na pokładzie – pan Lapin puścił oczko
-Tak. Oh i dziękuję za wizytę w szpitalu – powiedziałaś gdy ten kierował się w stronę drzwi, ty udałaś się w stronę biurka
-Żaden problem – nie odwrócił się. Jednak słyszałaś „uśmiech” w jego słowach. Przez chwilę w pokoju zrobiło się cicho
-…Wszystko dobrze? – podniosłaś wzrok na szefa
-…Uh, tak, Ja… znaczy się.. Ja… bywało lepiej. To znaczy, nie oberwałam tak jak Sans… oh, z nim już lepiej. Za tydzień, albo dwa powinien wrócić do domu.
-Dobrze wiedzieć – przytaknął – Wiem, że tego typu przeżycia są niczym demony prześladujące cię cały czas, ale z doświadczenia powiem, że wsparcie rodziny i przyjaciół działa cuda.  – Skinęłaś głową na te słowa, wiedząc że i tak tego nie zobaczy. – Cóż, miłego dnia, moja droga – ponownie usłyszałaś „uśmiech” i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Zauważyłaś Laleczko?
-Co?
-Odkąd nie ma Jerrego, atmosfera jest jakby… lżejsza? – popatrzyłaś z Irisy na Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem
-Chyba? – szczerze, nie czułaś różnicy. Może gdyby był piątek…?
-Zaufaj mi, mam wrażenie, że ciemne chmury odeszły i słońce zaświeciło nad tym miejscem – w jego głosie słychać było radość – Tak jest odkąd sprawiłaś, że zniknął.
-Oh… - opuściłaś ręce w których trzymałaś kanapkę.
-Somn, weź – warknęła Iris błyszcząc jednym okiem – Umówiliśmy się, że nie będziemy o tym gadać!
-Wybacz, wybacz – Somn popatrzył na sufit. Wypił trochę swojego soku. Iris zwróciła wzrok na Ciebie – Wybacz, kochana. Pomyślałam, że nie będziesz chciała o tym z nami rozmawiać… - zwróciłaś wzrok na biurko
-Cóż… Sans i ja już to omówiliśmy. Kilka pierwszych nocy było ciężkich. Miałam koszmary, ale Sans pomógł mi przez nie przejść. Znaczy się, czasami zastanawiam się… czy … czy istniała jakakolwiek szansa na uniknięcie tego – zatrzymałaś się na chwilę – Znaczy się wiem, że raczej to mało prawdopodobne, ale… - zatrzymałaś się, zauważyłaś, że Iris trzyma Cię za rękę.
-Już dobrze, kochana, nie musisz o tym z nami rozmawiać – jej głos był ciepły, pełen zrozumienia – Somn chce mieć o czym poplotkować – warknęła na niego. Ten tylko podskoczył lekko i rozejrzał się nim przyłożył dłoń do piersi
-Oszczerstwo!
-Jasne, jasne – machnęła ręką – Może wpierw zapytaj, czy chce o tym rozmawiać, co?
-Uh… - odwrócił wzrok – Cóż…
-Spokojnie – uśmiechnęłaś się – Też byłabym ciekawa na twoim miejscu, ale.. – znowu opuściłaś wzrok – Tylko z Sansem mogę o tym rozmawiać. – Somn westchnął, ale odpuścił. Iris przytaknęła i jedliście dalej. Po chwili zaczęli mówić co Cię ominęło kiedy byłaś w szpitalu. Były wybory samorządu studenckiego, w zeszłym tygodniu ogłoszono wyniki i dyrektor otworzył nowy kierunek studiów nazwany Domową klasą. Życie toczyło się dalej, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy, musiałaś przyznać, że cieszyłaś się z powrotu do pracy. Wszystko zdawało się iść dobrą drogą. Wiedząc, że świat dalej się kręcił mimo tego co Cię spotkało było… przyjemne. Bez względu na to, jak źle będzie, świat się nie zatrzyma i dobrze jest mieć tę świadomość. Mając to na uwadze, zapytałaś Iris czy chce iść z Tobą na zakupy po pracy, jak dawniej. Nadal potrzeba Ci nowego telewizora i komputera. Zgodziła się z uśmiechem i po kilku godzinach chodziłaś po sklepach z przyjaciółką, śmiejąc się, plotkując i żartując. Rozglądałyście się po witrynach, potem weszłyście do sklepu z elektroniką i wybrałaś małego laptopa i telewizor. Zakup kazałaś dostarczyć do nowego domu wiedząc, że Papyrus będzie na miejscu i wszystkim się zajmie. Po zakupach, postanowiłaś być niegrzeczna i jednak zjeść coś przed kolacją. Poszłyście do miłej kawiarenki, gdzie zjadłaś ciasteczka i wypiłaś herbatę. W takich momentach zazwyczaj plotkowałyście, ale tym razem Iris zaczęła pytać o Sansa, o to jak się z nim czujesz i wszystko co się stało. Zrozumiałaś o co jej chodziło. Gdyby Sans się nie pojawił, pewnie nigdy nie doszłoby do tego do czego doszło z Jerrym, choć nie jesteś tego taka pewna. Jerry mógłby stanowić zagrożenie kiedy zrozumiałby, że nigdy nie pozyska Twojego zainteresowania. Dlatego nie masz Sansowi za złe to co się stało i nie obwiniasz go za to co spotkało Jerrego. W krótkim czasie dobrze się poznaliście, kochałaś tego wielkiego kościotrupa i wiedziałaś, że on też kocha Ciebie. Potem Iris pytała o waszą wspólną przyszłość. Powiedziałaś jej, że nie skupiacie się na przyszłości, tylko na teraźniejszości, a teraz chcesz, aby poczuł się lepiej. Oczywiście, miałaś nadzieję na dobro jakie może przynieść przyszłość… Ale Sans powiedział, że nie chce mieć dzieci czy się wiązać ślubnym kobiercem, szanujesz jego wybór. Ale, można pomarzyć, dlatego zaczęłyście myśleć nad imionami dla dzieci i nad tym jak mógłby wyglądać ślub. O tym o czym zawsze się mówi, kiedy w drogę wchodzą SoulMate. Zupełnie jak dawniej, jakby świat się zresetował i nie było Jerrego, prześladowania i walki. Nie, nie reset… świat dalej szedł przed siebie, to była kolejna miła chwila z przyjaciółką, z nową rodziną i wspaniałym kochającym SoulMate. Wszystko było takie normalne, a jednocześnie nowe i ekscytujące. Jak nowy laptop i telewizor który czekał na Ciebie w salonie gdy wróciłaś do domu. Póki co postawiłaś go na stoliku przy łóżku, a telewizor na biurku Sansa. Wiedziałaś, ze będziesz musiała zmienić miejsce jego położenia kiedy Sans wróci, ale póki co, tak będzie dobrze. Grillby pomógł Ci wszystko podłączyć. To on zajmował się elektroniką swojego baru, więc znał się na rzeczy. Gdy już wszystko było jak trzeba podziękowałaś mu i mając włączony telewizor w tle zaczęłaś buszować po Internecie, przypomniałaś sobie o stronie jaką polecił Ci Sans, tam gdzie kupił Ci obrożę. Wpisałaś kilka haseł, kliknęłaś w kilka odnośników i ustawiłaś wszystko tak, aby było gotowe przed przyjazdem Sansa. Z uśmiechem na ustach zamknęłaś komputer kiedy Papyrus wołał Cię, abyś zeszła na dół.
-Uważam, że za kilka dni będzie mógł wyjść – wysoki żywołak ognia przed Tobą przytaknął – Jego magia dobrze się regeneruje, choć nie wszystko zostało jeszcze uleczone. Chcemy się upewnić, że nie będzie komplikacji
-Rozumiem – przytaknęłaś
-Jest już wasz – lekarz uśmiechnął się i weszłaś do pokoju po tym jak Papyrus nalegał, abyś spędziła trochę czasu sam na sam ze swoim SoulMate. Zamknęłaś za sobą drzwi i uśmiechnęłaś się podchodząc do Sansa by go objąć i przytulić. 
-Tęskniłem – szepnął
-Ja też – odpowiedziałaś – Ale mam pomysł co może ci pomóc
-Taaa- ocierał się o Twój kark, zaśmiałaś się
-Przypadkowo udało mi się zamówić dla nas coś co lubisz – Sans cofnął się otwierając szeroko oczy
-Lubię? Znaczy się co?- przystawiłaś palec do jego kłów
-Nie. To niespodzianka. Dowiesz się gdy wrócisz do domu, więc pośpiesz się i wyzdrowiej
-Aw, to nie jest sprawiedliwe – burknął nim się zaśmiał – Cóż, dobrze, też mam w sumie dla ciebie niespodziankę
-Oh? – uniosłaś się Sans czekał chwilę nim przystawił palec do twoich ust
-I dowiesz się co to za niespodzianka gdy wrócę do domu.
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego? 
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością (obecnie czytany)
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem 
-Rozmawiałam z twoim ojcem – Sans zatrzymał się między dwiema poręczami jakich używał do przemieszczania się podczas terapii. Patrzył na Ciebie
-Kurwa, dziecino… I jak poszło?
-Źle – burknęłaś głaszcząc Głód po pysku (Zaraza był zbyt wielki na ten pokój, więc Sans odezwał go przyzywając znacznie mniejszego Blastera. Ostrzegł też, że Głód jest wielkim rozrabiaką. Blaster był wielkości głowy domowego kota, ułożył się na Twoich kolanach kiedy usiadłaś. Głaskałaś go, był gładki w dotyku. – Powiedział, że skoro przeżyłeś ból to nie musi być aż tak wielki. – Sans stuknął się w czaszkę.
-…Taaa, to brzmi jak jego słowa
-Wkurzył mnie! – warknęłaś – Zero w nim jakiejkolwiek sympatii czy empatii! Nie jest mu przykro przez to przez co przeszedłeś, nie rozumie co to za ból! Po prostu ma to gdzieś. To twój ojciec, powinien tutaj być, upewnić się, że dochodzisz do siebie, pomóc ci w terapii. Uważa, że skoro masz duszę Bossa, to nigdy nie umrzesz. Powiedział nawet, że… - samo wspomnienie tego odbierało Ci oddech - … Może mój drogi potomek nie kocha ludzi tak bardzo jak mu się wydaje. – Sans zadrżał mocniej chwytając się barierki
-Dziecino? – opuściłaś wzrok
-… To brzmiało tak, jakby mówił, że mnie nie kochasz, albo nie kochałeś żadnego ze swoich SoulMate… - nie umiałaś powstrzymać łez. Wytarłaś je pośpiesznie. Sans wyszedł spomiędzy barierek i podszedł do Ciebie – Sans! Nie! – krzyknęłaś wstając. Głód uniósł się nad ziemią tak by nie spaść na podłogę. Chwyciłaś Sansa za rękę tak by nie stracił równowagi – Jesteś na terapii! Nie możesz jeszcze sam chodzić!
-Nie będę stał i gapił się jak płaczesz – powiedział chwytając się Ciebie mocniej – Aniołku, nie słuchaj tych pierdów jakie mówi mój staruszek. Od dawna jest sam, nie wie co to znaczy dbać o kogoś i troszczyć się. To cyniczny dupek. Ale, Aniołku… kocham cię – zapewnił gładząc ręką po policzku, pochylił się by Cię pocałować. Twoja dusza się rozgrzała, czułaś jak pulsuje w piersi, silna i gorąca. Jego magia zawirowała dookoła, sprawiła, że poczułaś się kochana i bezpiecznie
-Przepraszam bardzo… - odsunęliście się lekko od siebie gdy pielęgniarz wszedł do pokoju, był  mysim potworem. – Oh! Panie Szkielecie, nie może pan wychodzić sam! – przeszedł szybko przez pokój – Już i tak nadstawiam karku pozwalając być wam sam na sam skoro jesteście SoulMate – mówiąc to pomógł Sansowi przemieścić się znowu do barierek.
-Dobra, dobra – warknął. Zaśmiałaś się cicho i usiadłaś biorąc Głód na kolana
-Przepraszamy, Sans zareagował szybko aby mnie pocieszyć – zamyśliłaś się. Ma rację. Nie powinnaś pozwalać Gasterowi mieszać Ci w głowie. Po tym wszystkim przez co przeszliście, znasz Sansa i wiesz, że Cię kocha. Gdyby tak nie było nie walczyłby z Jerrym w taki sposób. Ale… zmarszczyłaś brwi zamyślona. Zaczęłaś się zastanawiać jak Gaster dbał o Sansa. Nazywał go binarnym klonem, siebie uważał za ojca rodu… Jest taki sztywny… Ciekawe… Gdyby Gaster i Sans mieli lepsze relacje, to czy ten pomógł by mu z jego duszą? Hm… Może nie, może nie byłby w stanie zniszczyć duszy własnego dziecka… Ugh, teraz będziesz musiała z nim mieszkać. Cóż, nie jesteś z Sansem od dawna, a z Gasterem rozmawiałaś raz. Może udawać, że go nie widzisz? Pewnie też tak będzie robił. Westchnęłaś głaszcząc Głód. Ziewnął lekko i uśmiechnął się.
-Sans?
-Ta? – mruknął przemieszczając się po barierkach
-Chce pan na chwilę przerwać? – zapytał pielęgniarz. Sans przytaknął i popatrzył na ciebie
-Co jest dziecino?
-Zastanawiam się, czy Wojna i Śmierć są tak samo małe jak Głód?
-Eh, Wojna jest wielkości Zarazy – odpowiedział – Śmierć jest największym Blasterem. Zbyt wielka by ją tutaj przyzwać. – patrzyłaś na niego.
-…Tak duża jak to co Jerry próbował przyzwać? – Sans spojrzał na sufit.
-Hrm.. nie wiem co dokładnie chciał przyzwać, ale sądzę, że są podobnych rozmiarów. – zamyśliłaś się
-To miało wielkie zębiska i pazury, przypominało trochę wilka… - Sans przytaknął i spojrzał na pielęgniarza
-To wszystko na dzisiaj – powiedziała mysz
-Czy mogę się przytulić do mojej SoulMate? – zapytał – Mam już dość tej odległości
-Cóż, pokazałeś, że możesz sobie dać radę – pielęgniarz zanotował coś w kartotece Sansa – Możesz spróbować – Sans trzymając się barierki przemieścił się w Twoją stronę, wstałaś by go przywitać. Objął Cię ramieniem, Ty też podtrzymałaś go swoim i oboje powoli zaczęliście wychodzić przez drzwi.
-Jak się czujesz? – zapytałaś
-Odrętwiale. Ale dam sobie radę. – przytaknęłaś otwierając drzwi. Powoli, małymi kroczkami szliście po korytarzu, pielęgniarz był za wami w razie potrzeby.
-Ile jeszcze będziesz tutaj siedział nim wrócisz do domu?
-Może dwa albo trzy tygodnie – przyznał – Wiesz, nie musisz siedzieć tutaj ze mną całymi dniami. Jerrego już nie ma, możesz sama chodzić do pracy
-Jesteś pewien? Nie mam nic przeciwko siedzeniu z tobą
-Ja też, ale niedługo będziesz musiała wrócić do pracy Aniołku. – Musiałaś się z tym zgodzić, lubiłaś swoją pracę i uwielbiałaś spędzać czas z Sansem, nawet w szpitalu… Ale ma rację. Skoro już się przeprowadziłaś i Sans wraca do zdrowia, będziesz musiała wrócić na uczelnię. Jak tylko położyłaś go do łóżka w jego szpitalnym pokoju, powiedziałaś mu, że wrócisz do pracy w przyszłym tygodniu.
-Zarazo z drogi! – chowałaś się za ręcznikiem, kiedy większy Blaster pojawił się przed drzwiami łazienki – Jak się tutaj w ogóle dostałeś?!
-Sans pewnie go przysłał – krzyknął Papyrus z kuchni – To jego sposób na powiedzenie cześć. Guevara, gotowy?
-Prawie! Nie wiem gdzie mój drugi but!
-I właśnie dlatego mówiłem ci, abyś posprzątał pokój! – warknął Papyrus – Royale!
-Idę kochany! – ognisty żywiołak wyszedł z pokoju z gołą klatą, ale w spodniach. Musiałaś przyznać, że był to ładny widom, choć uwielbiałaś wielkie kości szkieletów, takie mocne i długie, obejmujące Cię, przywierające do piersi… Pokręciłaś głową by pozbyć się myśli i poszłaś do pokoju, spóźnisz się,  ale…
-Głód! Nie wolno! – krzyknęłaś kiedy mały Blaster żuł Twój koc – Nie wolno! Zły Blaster! – pogroziłaś palcem, Blaster puścił materiał i zadrżał – Idź pod ścianę i przemyśl swoje zachowanie! – pokazałaś na róg pokoju. Mimo początkowego sprzeciwu, Głód zrobił to co mówiłaś. Wzdychając zaczęłas się ubierać ignorując zegarek, byłaś już naprawdę spóźniona. Mieszkanie w pełnym domu różni się od mieszkania na własną rękę. Przede wszystkim była tylko jedna łazienka, a Grillbiemu schodziło pod prysznicem naprawdę długo (i nie, nie masz pojęcia jak to działa) gdy się mył, spakowałaś się i przygotowałaś ubrania na dzisiaj, nakarmiłaś nawet Głód (Papyrus przyniósł specjalne jedzenie dla niego), potem znowu weszłaś do łazienki, ale ta była już okupowana przez Guevarę. Z westchnięciem poszłaś zjeść śniadanie, zaś Papyrus przygotował pranie. Gdy Guevara skończył (zajęło mu to o wiele mniej czasu, chwała Bogom) w biegu do ubikacji wpadłaś na Gastera – dosłownie.
-Oh, um, przepraszam! – czułaś się źle zaraz po tym jak go przeprosiłaś, ale to był odruch. Gaster patrzył na ciebie
-Więc się wprowadziłaś – zauważył niskim głosem – Zazwyczaj zabierał swoje SoulMate do innego domu
-Mieszkacie blisko mojej pracy – wyjaśniłaś – Właściwie, nie da się bliżej
-Czy to nie szczęśliwe zrządzenie losu? – nie udało mu się ukryć złośliwości w głosie. Przygryzłaś wargę. Nie chciałaś wyskoczyć na teścia, nawet jak na to zasługiwał
-Muszę się przygotować do pracy, proszę pana – cofnęłaś się.
-Oh? Nie idziesz się z nim spotkać? – Patrzyłaś na niego  - A mi suszyłaś głowę o to, że go nie odwiedzam – mówił dalej – Byłem pewien, że będziesz z nim cały czas póki nie wróci do domu
-Dla twojej wiadomości, Sans sam powiedział, abym wróciła do pracy a ja uznałam, że to dobry pomysł skoro mu się poprawia
-Ah tak?
-Tak – przytaknęłaś – Mogę pomagać w domu, Sansowi jeżeli będzie czegoś potrzebował. Może, przy odrobinie szczęścia, jest szansa, że nie będę musiała znosić ciebie… co się udawało kiedy pomagałam w szpitalu gdy Twój syn dochodził do siebie – zaczęłaś iść po schodach tylko po to by usłyszeć za sobą śmiech Gastera
-Jaka z ciebie dobra SoulMate – nie odwróciłaś się, ale miałaś ochotę zedrzeć z jego mordy ten uśmieszek. – Moje gratulacje! Chcesz medal? Trofeum za poświęcenie i wyrzeczenia? – odwróciłaś się, dostrzegłaś tylko jak wchodził do kuchni. Chwyciłaś za kilka ręczników mając nadzieję, że gorący prysznic Cię uspokoi. Gdy wyszłaś, Zaraza zaskoczyła Cię ocierając się o Ciebie. Szczerze, od pierwszej chwili gdy zobaczyłaś tego Blastera, czułaś, że Sans przyzwał go specjalnie dla Ciebie. Może dlatego, że poczuł Twoją złość? A może dlatego, że wiedział, że nie zobaczycie się do późna? Nie byłaś pewna.  Nie miałaś czasu na rozmyślania, jesteś dziesięć minut spóźniona. Ubrałaś się szybko, wzięłaś torbę, ostrzegłaś głód aby niczego nie gryzł. Schodząc w dół zobaczyłaś jak Papyrus daje Grillbiemu pocałunek na pożegnanie, zaś Guevara już jest w drodze. Gdy Grillby wyszedł, Papyrus popatrzył na Ciebie by podzielić się czymś, o czym myślał
-Wyruszam do sklepów na wyprzedaże. To klucze dla ciebie – podał Ci komplet do ręki – Zamknij dobrze dom. Oh, nie śpisz się i zjedz drugie śniadanie i jakąś przekąskę. Pij wodę. Robię dzisiaj kolację, więc nie jedz nic po pracy! – ostrzegł – Powiedz Sansowi, że go kocham i że wpadnę do niego później. Miłego dnia – Cmoknął Cię w czoło jak przystało na matkę i wyszedł z domu z pustymi torbami. Zamrugałaś kilka razy, Gaster wyszedł z kuchni z kubkiem kawy.
-Raaaany, młodszy też cię lubi? – zauważył – Cóż, nie trudno  zdobyć jego sympatię
-To ciekawe, biorąc pod uwagę, że to też twój klon binarny – Gaster wgapiał się w Ciebie dość długo, abyś poczuła się nieprzyjemnie
-Coś insynuujesz dziewczyno? – uśmiechnęłaś się lekko
-Zarówno Sans i Papyrus łatwo się zaprzyjaźniają. Musieli to po kimś odziedziczyć.

Autor theskeletongames
Tłumaczenie: Yumi Mizuno









Autor あららぎ なな
Tłumaczenie: Yumi Mizuno




Autor 8cco
Tłumaczenie: Yumi Mizuno




Autor thepigeongazette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

Categories

  • ► DeltaRune 43
  • ► Do czego warto fapać 7
  • ► EddsWorld 52
  • ► Głos Ludu 1
  • ► Hazbin Hotel 7
  • ► Helltaker 10
  • ► Helluva Boss 20
  • ► Inne gry 72
  • ► Inne komiksy 246
  • ► My Little Pony 68
  • ► Tajemnica prostoty 15
  • ► Undertale 2933
  • ► Zootopia 228
  • ♥ 18 [Dla pełnoletnich] 418
  • ♥ Anime/Manga 41
  • ♥ Crushon.ai 1
  • ♥ Discord 56
  • ♥ Eventy 333
  • ♥ Handlarzowe gry 285
  • ♥ Komiksy 2727
  • ♥ Ogłoszenia 188
  • ♥ Oneshoot 170
  • ♥ Opowiadania 871
  • ♥ Papytus - maskotka blogowa 50
  • ♥ Prace czytelników 39
  • ♥ Tłumaczenia 3107
  • ♥ Ukończone 1621
  • ♥ Yaoi/yuri 98
  • Audio 1
  • Blizny czasu [Time Scar] 11
  • Córka Discorda [Daughter of Discord] 15
  • Cross x Dream 3
  • Czy to uczyni Cię szczęśliwą? [Would That Make You Happy?] 35
  • DeeperDown 23
  • Deos Numbria 9
  • Endertale 10
  • Fallen Flowers 23
  • Gra w kości [The Skeleton Games] 54
  • Handplates 86
  • Hellsiblings 4
  • HorrorTale 34
  • Mendertale 9
  • Między Ciałem & Kością [Between Flesh & Bone] 1
  • Mój martwy chłopak 16
  • My boo 43
  • Naprzeciw [Stand-in] 31
  • Nie jest to najlepszy sposób na życie 2
  • nieTykalny 14
  • Ocalić Blitzo 17
  • Opiekun Ruin 14
  • Poniżej zera 2
  • Prędzej czy później będziesz moja [Sooner od Later You're Gonna be Mine] 18
  • Projekt badawczy potwór 22
  • Słodkie Tajemnice 1
  • Springtrap i Deliah 33
  • SwapOut 10
  • Timetale 1
  • Uleczyć Blitzo 2
  • Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes] 48
  • Zagrajmy 12
  • Zapomniana Wytrwałość 4
  • ZombieTale 11

POPULAR POSTS

  • Und3rt8l3: S8n2 x F11sk x P86yrus [ by K8yl8-N8 - tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz I
  • Undertale: Sposób o jaki nikt nie prosił [The Crossover No One Asked For - tłumaczenie PL]
  • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSIĘGI PIERWSZEJ
  • Undertale: Underlust [AU - Underfell - tłumaczenie PL] cz II [+18]
  • Undertale: Frisk stara się zmyć naczynia [Frisk trying to wash the dishes ] [+18]
  • Undertale: Przyłapana na gorącym uczynku cz III [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale by Skele-Ton of Sin [tłumaczenie PL] [+18]
  • Undertale: Sam na sam z Sansem [tłumaczenie PL] [+18]
  • Zootopia: Co inni pomyślą [Inter schminter - tłumaczenie PL] cz. IX
Obsługiwane przez usługę Blogger.

ARCHIWUM BLOGA

  • ▼  2025 (10)
    • ▼  kwietnia 2025 (1)
      • Undertale: Horrortale- Część XIII [18+] KONIEC KSI...
    • ►  lutego 2025 (2)
    • ►  stycznia 2025 (7)
  • ►  2024 (3)
    • ►  grudnia 2024 (1)
    • ►  października 2024 (1)
    • ►  stycznia 2024 (1)
  • ►  2023 (26)
    • ►  listopada 2023 (2)
    • ►  października 2023 (1)
    • ►  sierpnia 2023 (1)
    • ►  lipca 2023 (1)
    • ►  czerwca 2023 (2)
    • ►  maja 2023 (2)
    • ►  kwietnia 2023 (1)
    • ►  marca 2023 (5)
    • ►  lutego 2023 (4)
    • ►  stycznia 2023 (7)
  • ►  2022 (36)
    • ►  grudnia 2022 (4)
    • ►  listopada 2022 (7)
    • ►  października 2022 (7)
    • ►  września 2022 (6)
    • ►  sierpnia 2022 (4)
    • ►  lipca 2022 (5)
    • ►  stycznia 2022 (3)
  • ►  2021 (119)
    • ►  grudnia 2021 (7)
    • ►  listopada 2021 (4)
    • ►  października 2021 (7)
    • ►  września 2021 (10)
    • ►  sierpnia 2021 (5)
    • ►  lipca 2021 (11)
    • ►  czerwca 2021 (5)
    • ►  maja 2021 (17)
    • ►  kwietnia 2021 (17)
    • ►  marca 2021 (14)
    • ►  lutego 2021 (13)
    • ►  stycznia 2021 (9)
  • ►  2020 (192)
    • ►  grudnia 2020 (7)
    • ►  listopada 2020 (11)
    • ►  października 2020 (29)
    • ►  września 2020 (26)
    • ►  sierpnia 2020 (6)
    • ►  lipca 2020 (21)
    • ►  czerwca 2020 (12)
    • ►  maja 2020 (2)
    • ►  kwietnia 2020 (26)
    • ►  marca 2020 (23)
    • ►  lutego 2020 (19)
    • ►  stycznia 2020 (10)
  • ►  2019 (412)
    • ►  grudnia 2019 (6)
    • ►  listopada 2019 (37)
    • ►  października 2019 (60)
    • ►  września 2019 (4)
    • ►  sierpnia 2019 (20)
    • ►  lipca 2019 (63)
    • ►  czerwca 2019 (48)
    • ►  maja 2019 (2)
    • ►  kwietnia 2019 (1)
    • ►  marca 2019 (19)
    • ►  lutego 2019 (23)
    • ►  stycznia 2019 (129)
  • ►  2018 (1142)
    • ►  grudnia 2018 (107)
    • ►  listopada 2018 (82)
    • ►  października 2018 (88)
    • ►  września 2018 (84)
    • ►  sierpnia 2018 (83)
    • ►  lipca 2018 (82)
    • ►  czerwca 2018 (61)
    • ►  maja 2018 (134)
    • ►  kwietnia 2018 (111)
    • ►  marca 2018 (121)
    • ►  lutego 2018 (78)
    • ►  stycznia 2018 (111)
  • ►  2017 (2190)
    • ►  grudnia 2017 (117)
    • ►  listopada 2017 (93)
    • ►  października 2017 (138)
    • ►  września 2017 (149)
    • ►  sierpnia 2017 (203)
    • ►  lipca 2017 (310)
    • ►  czerwca 2017 (195)
    • ►  maja 2017 (277)
    • ►  kwietnia 2017 (326)
    • ►  marca 2017 (146)
    • ►  lutego 2017 (108)
    • ►  stycznia 2017 (128)
  • ►  2016 (680)
    • ►  grudnia 2016 (134)
    • ►  listopada 2016 (179)
    • ►  października 2016 (99)
    • ►  września 2016 (134)
    • ►  sierpnia 2016 (50)
    • ►  lipca 2016 (60)
    • ►  czerwca 2016 (23)
    • ►  stycznia 2016 (1)
  • ►  2015 (33)
    • ►  grudnia 2015 (3)
    • ►  listopada 2015 (1)
    • ►  października 2015 (4)
    • ►  maja 2015 (4)
    • ►  kwietnia 2015 (8)
    • ►  marca 2015 (12)
    • ►  stycznia 2015 (1)
  • ►  2014 (1)
    • ►  grudnia 2014 (1)

Labels

Obserwatorzy

Copyright © Kinsley Theme. Designed by OddThemes