23 listopada 2017

Gra: Bestseller II - Prolog - Yumi Mizuno

Objaśnienie: Bestseller to gra, polegająca na wspólnym napisaniu opowiadania. Każdy kto weźmie udział w zabawnie będzie miał możliwość do napisania swojego rozdziału, jaki będzie stanowił kontynuację historii z wcześniejszych. Tak, aby razem tworzyły logiczną całość. 
Każdy kto napisze opowiadanie, na końcu podaje trzy hasła, jakie znaleźć mają się w rozdziale osoby, jaka pisze po nich. Długość rozdziału to minimum dwie strony czcionką Times New Roman 12. Napisane prace proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl Autor rozdziału ma trzy dni na nadesłanie do mnie swojej pracy. Ten okres może być przedłużony o dodatkowe trzy dni, jeżeli przed upływem terminu skontaktuje się ze mną i poprosi o przedłużenie. Jeżeli czas upłynie, zaś rozdział nie zostanie nadesłany, pisać będzie mogła osoba, jaka w drugiej kolejności zgłosiła się do pisania
Do pisania kolejnego rozdziału zgłaszamy się pod aktualną notką w komentarzach. Kto pierwszy ten lepszy. Kluczowym warunkiem zaakceptowania jest znajomość rozdziałów. Tak więc nie będą akceptowane komentarze napisane dwie/trzy minuty po wrzuceniu rozdziału. Nie ma też zaklepywania kolejki. Kto raz już napisze rozdział nie może wziąć udziału ponownie w zabawie do czasu, aż zabraknie chętnych do pisania. Czyli jak w ciągu trzech dni od opublikowania notki nie zgłosi się nikt do napisania kolejnej części. Gra dla wszystkich.
Bohaterami tego wydania Bestsellera jest rodzeństwo demonów chłopiec Clare oraz dziewczyna Rena. Akcja ma miejsce we współczesności. 

Kolejna osoba pisząca rozdział: Sansy Skeleton

Spis Treści:
Prolog (obecnie czytany)
Rozdział I
....
~*~

Hasła w tym rozdziale: Książka, patelnia, świeca. 
Autor: Yumi Mizuno

Pod stopami Angeliki zielone, cienkie pnącza wiły się. Nie. Nie oplatały jej w ogóle. Pięły się, a właściwie pełzły po popękanej ziemi. Dziewczyna nie bała się. Kiedy popatrzyła na swoje ręce dostrzegła czerwień. Lecz i ona nie budziła lęku, choć wiedziała, że to krew. Jej własna krew. Pewnie i stanowczo spojrzała przed siebie. Choć była ziemia i było niebo, nigdzie ani śladu horyzontu. Nienaturalnie piękny obraz, jakby cały wszechświat zlewał się w jedno przed jej oczami.
Nieopodal, pnącza zaczęły tworzyć coś, co z każdą chwilą było podobniejsze do starej wierzby, roztaczającej przyjemny słodki zapach polnego kwiecia i babeczek. W koronie drzewa pojawiły się dwa cienie. Bezkształtne, lecz widoczne, chowały się za liśćmi, obserwowały kobietę, która z niemym zachwytem okręcała się dookoła szukając czegoś nowego, na czym mogłaby zawiesić oko. Nic. Niebo, ziemia obrośnięta ciągle wijącą się roślinnością i to drzewo. Zdać by się mogło prastare, a tak naprawdę jeszcze chwilę temu go tu nie było.
Kiedy stawiała kroki bosą stopą, pnącza rozstępowały się, tak jakby wiedziały same, gdzie będzie się kierować.
-To jest nasza umowa - odezwał się cień. Znaczy, nie odezwał, bo nic nie powiedział, nie miał ust. Angelika jednak wiedziała, że czuje te słowa w sobie. Tak, jakby cień mówił nie do jej uszu, a do jej duszy. - Jesteś pewna, że właśnie tego chcesz?
-Tak - powiedziała bez zastanowienia zaciskając w pięści czerwone od krwi ręce. - Tak, jestem tego pewna.
-Masz świadomość, że raz podjętej decyzji nie będzie dało się cofnąć? - drugi cień.
-T-tak.. ale ja wiem, ja wiem czego chcę. Błagam. Proszę.
-Masz pięć lat - odpowiedziały oba stworzenia. Do tej pory ignorujące ją witki, zaczęły oplatać jej stopy, biodra, brzuch, przesmyknęły się pod piersiami, na ramiona... Boleśnie wpełzły przez uszy i usta do środka...
Angelika z krzykiem przerażenia ocknęła się we własnej piwnicy. Przed sobą miała rozmazany krąg do przyzwania, jaki narysowała wcześniej własną krwią. Z czarnych świec unosił się dym, zaś lampka na kablu kołysała się na boki upiornie migając. - Pięć lat - przebrzmiewało echem w jej głowie. Zaskoczona, nadal nie wierząc w to co właśnie miało miejsce przecierała oczy dysząc szybko i płytko.

Zdesperowany człowiek sięga po wszystko co choć odrobinę wyda mu się... pomocne. Nawet kiedy z logicznego i racjonalnego punktu widzenia... Ah, mniejsza o racjonalność. Przetarła twarz zimną wodą i popatrzyła na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała normalnie. No prawie. Pomijając te sine wory pod oczami oraz nienaturalną bladość. Ciężko było usnąć po spotkaniu trzeciego stopnia z siłami nadprzyrodzonymi. Zaraz. W internecie było napisane, że demony pozostawiają po sobie znamię.
Kobieta wyskoczyła z białego podkoszulka i spodenek. Weszła pod prysznic i w trakcie czyszczenia ciała dokładnie je oglądała. Dłonie czyste, nogi też, uda.. O! A co to? A nie, to pryszcz. Fuj. Wycisnąć go? ... Ałć. Nie, zostawi go... Albo nie. No bo sama świadomość, że go znalazła ... Gdyby go nie znalazła pewnie nawet by nie zauważyła. Fujj. Ał. Ałć... Bleee. Szuru, puru, szuru, puru.
A może, to się jej śniło? Może. Ciekawe dlaczego miała taki dziwny sen. Sen? Ale przecież nie spała całą noc... Chyba, że miała sen o tym, że nie spała. Czy to ma sens? Nie. A czy całe jej życie miało jakikolwiek sens? Nie. Drapiąc się po pośladku weszła do skromnej i zawalonej syfem z kilku tygodniu kuchni. Śmierdziało, jasne. Nie miała jednak ochoty sprzątać. Nie, aby była fleją. Po prostu... nie miała humoru. Opłukała patelnię, zrobiła niesmaczną jajecznicę. Uczesała się, ubrała, sprawdziła autobus, trzy raz, dla pewności. Dwa razy wracała się bo nie przypominała sobie dokładnie, czy zamknęła drzwi... A ma klucze? No raczej... Przecież zamknęła drzwi... Wsunęła rękę do kieszeni kurtki by wymacać metal. Chujowo by było, gdyby zgubiła klucze teraz.
Podróż na drugi koniec miasta była długa, męcząca no i przede wszystkim... Po prostu nie. Lecz to była rutyna, zwłaszcza teraz kiedy wzięła urlop opiekuńczy. Wysiadła przed miejskim szpitalem. Wiedziała gdzie ma iść, wiedziała jak ma się zachowywać. Pielęgniarki i lekarze ją znali.
Tamtego dnia weszła do jednej z sal czując, jak serce niebezpiecznie szybko jej bije. Przed zielono-białym łóżkiem stał odziany w kitel lekarz, sprawdzał kartę zdrowia pacjenta.... Pacjenta, który był mężem Angeliki. Ich historia jest raczej normalna. Znaczy, oni tak myślą. Choć wydaje się, że została napisana przez jakiegoś pisarza bez pomysłu na ciąg dalszy ich historii. Byli sąsiadami. Przyjaciółmi. Kiedy ona miała szesnaście, a on dziewiętnaście, zaczęli się spotykać. Do zbliżenia szybko doszło. W wieku osiemnastu lat kryjąc rosnący pod piersią brzuszek wciskała się w białą suknię panny młodej. Ich życie było... normalne. On pracował i ona. Dziecko rosło. Aż postanowiło wyprowadzić się z małej mieściny do większego miasta i tam studiować. Nie powstrzymywali go. On zbliżał się do czterdziestki. Ona w trzydziestym piątym roku życia. Lecz... ich życie nie było normalne. Już nie. Angelika poczuła żal w duszy, chciała krzyczeć, a musiała się uśmiechać. Przez ostatnie trzy miesiące jej mąż leżał w śpiączce. Podczas pracy na budowie przywalił go gruz. Cud, dosłownie cud, sprawił, że skończyło się na połamanych kościach i katalepsji... Jest nadzieja.
Choć ta umierała śmiercią długą, bolesną i męczącą każdego kolejnego cholernego dnia, kiedy Angelika wchodziła do pomieszczenia.
-Stan stabilny - oznajmił do niej znajomy lekarz. - Dobrze, że się nie pogarsza. On walczy, proszę pani - te słowa miały ją pocieszyć? Przynieść ukojenie? Ulgę? Przytaknęła i usiadła koło męża. Chwyciła go za rękę i ścisnęła. Nie mówiła nic. Dawno, dawno temu przestała mówić cokolwiek. Mówią, że on słyszy. Ale ona w to nie wierzy.
Gdzieś tak po pół godzinie wstała i poszła odwiedzić jeszcze kogoś. Starą, nową przyjaciółkę. Dwudziestolatkę Ewę, która trafiła tutaj po wypadku samochodowym, jaki zniszczył jej nogi. Nie to jednak jest najgorsze...
-Cześć - powiedziała wchodząc do pomieszczenia. Blondynka podniosła na nią głowę, chwilę się jej przyglądała, jakby próbując rozpoznać znajomą.
-Cześć?
-Jak się czujesz?
-Znamy się?
-Angelika. Znamy się. - mówiąc to podeszła do niewielkiego stolika na którym dziewczyna miała dziennik. Bez słowa podała go Ewie i usiadła na skraju jej łóżka czekając, jak ta zacznie go czytać. Ewa cierpiała na przeraźliwą chorobę... Znaczy się nie chorobę, bo tę można leczyć. Na przypadłość Ewy .. medycyna nie miała lekarstwa.
Ewa pamięta wszystko. Do dnia wypadku. Gdy się budzi.. myśli, że jest kolejny dzień, budzi się w szpitalu. Dowiaduje się, że nie może chodzić. Płacze. Przeżywa. Doba mija. Ona idzie spać. Budzi się i .. nie pamięta, nie pamięta, że wiedziała. Nie pamięta, że takich poranków miała już ponad czterysta. Ewa tkwi tutaj od dawna. Ma dwadzieścia lat. Lecz myśli, że zaledwie kilka miesięcy temu, miała swoje osiemnaste urodziny. Jej partner próbował na początku przy niej być. Tym bardziej kiedy ona się starała. Starała się .. pamiętać. Blondynka przeczytała list do samej siebie, który kiedyś napisała. Nie ma lepszego sposobu, niż kiedy sama sobie powiem. Tak myślała. Nie będzie męczyć tym już lekarzy. Po jej policzkach pociekły łzy. Chciała, aby to był żart. Przesunęła palcem po fotografii. Angelika i Ewa wspólnie na tym samym łóżku. Inna pora dnia, inna godzina na wiszącym zegarze, ale to one. Angelika miała kartkę ze swoim imieniem. Z tyłu fotografii widniał podpis, data sprzed dwóch miesięcy, no i dopisek. „Ona się tobą nie męczy”. To znaczyło więcej, niż mogłoby sądzić. W dalszej części listu, Ewa mówiła sobie, że nie jest już ze swoim chłopakiem. Ten po miesiącu wspierania jej, rzucił ją. Znaczy się.... po prostu.. przestał przychodzić. Rodzina pojawiała się systematycznie w każdy wtorek i sobotę. Te dni Ewa zaznaczała na zielono w kalendarzu. Dziennik był pełen zapisków, notatek, z różnymi datami. Ewa pisała do siebie.
To lekarz ...
Nie zapomnij...
Pamiętaj...
Jesteś winna lekarce dwa złote...
Nie płacz.
Ewa pisała te słowa wieczorem, kiedy była wypełniona nadzieją, że kolejnego dnia będzie pamiętać. Chciała się pocieszyć. Bo wiedziała, że kiedy rano wstanie, będzie bardzo smutna.
Angelika siedziała z Ewą jeszcze kilka godzin.... Kiedy ta się już uspokoiła, było... fajnie. Potem poszła do męża, pożegnała się całując go w czoło i ... wróciła do siebie. Resztę dnia spędziła w pokoju, przed telewizorem, patrząc w ekran telewizora... bo to co robiła oglądaniem nie można nazwać. Po prostu patrzyła, bez większej refleksji na kolorowe punkciki.
Czarne świecie stały na monitorze. Zaraz, czy ona je tam położyła? Nie pamiętała. Wpatrywała się intensywnie w przedmiot... w knot, aż ten na jej oczach... zapalił się. Nagle! Niepewnie podeszła do świecy, przesunęła palcem koło płomienia. Był ciepły i realny. Przesunęła po nim ręką, lecz nie parzył jej. Próbowała go zgasić, lecz ani jej palce, ani woda, ani nic mu nie szkodziły. Próbowała coś od niego podpalić, lecz nawet papier nie był osmalony. Sąsiadka dziwnie się na nią popatrzyła, kiedy ta w środku nocy machała jej przed oczami kawałkiem wosku i pytała się, czy widzi płomień.... Nie widziała...
Po kolejnej bezsennej nocy, którą spędziła na siedzeniu w kucki i gapieniu się na nierealny ogień, dostała telefon ze szpitala.
-Pani mąż się budzi! - Pognała szybko. Szybciej niż kiedykolwiek. Faktycznie. Wyszedł ze śpiączki. Miał zostać na obserwacji, jednak.... wyjdzie jak wszystko będzie dobrze i wszystko wróci do normy.
Angelika w dniu, w którym wypisywano jej męża poszła spotkać się z Ewą. Powiedziała jej, że nie będzie jej już odwiedzać. Blondynka uśmiechnęła się smutno, choć po policzkach ciekły jej łzy.
-Ja... cię pewnie i tak zapomnę, ale... ty mnie pamiętaj - mówiąc to dała ich wspólne zdjęcie.

No i tak mijały dni. Życie Angeliki wróciło do normy. O tym, co zrobiła w piwnicy i o tym, że to wszystko było realne... przypominała tylko świeca. Kobieta schowała ją, jakby nie chciała widzieć tego, że ... się kurczy. Powoli, ale zauważalnie.
Mijały dni.
Tygodnie.
Padał deszcz.
Śnieg.
Świeciło słońce.
Urodziny jej męża.
Urodziny ich dziecka.
Święta.
Znowu śnieg.
Sylwester.
I jeszcze jeden.
I kolejny.
I następny.
I....
Pięć lat minęło szybciej niż chciałaby aby się to stało. Świeca prawie w całości się wypaliła. Angelika ... nie przyjmowała tego spokojnie. W ostatnim roku swojego życia, chciała zrobić wszystko, aby przełamać kontrakt jaki zawarła z dwoma cieniami. Powiedziała mężowi. Jeździli od księdza do księdza. Od pastora do mnicha, od rabina do imama. Wszyscy byli pewni jednego. Kobieta jest opętana. Widzieli to, czego nie widział żaden normalny człowiek. Znamię, paskudną ranę na czole kobiety, jaką dostrzec mogły jedynie osoby głęboko uduchowione... A jako, że tych było mało... No ale to wyjaśnia, dlaczego kilka dzieciaków płakało na jej widok.... Nie chciała sobie nawet jej wyobrażać.
Bez względu jednak na magię, egzorcyzmy czy cokolwiek innego - kontrakt nie został zmieniony, nie udało się jej też nigdy przyzwać pary demonów.
-Musiałaś wezwać naprawdę silnego - sympatycznie wyglądający ksiądz odwrócił się w jej stronę. Za nim oparty o ścianę stał szkielet imieniem G, na kanapie pod oknem ruda studentka imieniem Isza.
-Kurewsko silnego - odezwał się potwór. Angelika nadal nie przywykła do widoku tego typu stworów, ale.... ale.... ale w tej chwili chciała ... żyć, więc...
-Więc nie damy rady?
-Nawet nie próbujcie... Jeden jest silny, a tutaj są dwa. - mówił duchowny - Niechętnie to robię, proszę pani, ale..... jedyne co możemy robić, to się za panią modlić.
-Musimy jej pomóc! - ruda podniosła się z kanapy - Oni ją zabiją!
-Uspokój się, kochana. Tutaj popieram Romka - G podszedł do dziewczyny i złapał ją za ręce. Zerknął porozumiewawczo na kapłana, który wstał od dębowego stolika i grzecznie, acz stanowczo wyprosił Angelikę z pomieszczenia. Za plecami słyszała tylko kłótnię pary.

W pięciolecie zawarcia kontraktu, płakała. Płakała też wtedy kiedy znalazła się znowu w tym samym pięknym miejscu. Bez horyzontu. Opleciona pnączami. Ukrzyżowana na drzewie. Zaś obok niej, na huśtawkach bujała się para dzieci. Ostatnim co słyszała, nim jej dusza dostała rozerwana na strzępy i pożarta, był cichy, podobny do ptasich treli - śmiech.

Tydzień później....

-Rena, widziałaś gdzieś moją książkę?
-Obok telefonu!
-Nie mogę znaleźć!
-No kurwa, obok telefonu. Na stole!
-Gdzie? - dziewczyna warknęła, odeszła do laptopa, na którym oglądała Code Geass. Wyszła ze swojego pokoju, do pokoju brata, stanęła obok niego i podała mu książkę. Którą miał dosłownie przed sobą. - O. Dzięki - Rena uśmiechnęła się kwaśno.
-Clare...
-No co? - zaśmiał się i przeczesał palcami włosy. - Lubię ją. Jest .... - nie dokończył. Oboje poczuli to samo kłujące uczucie w piersi. Ktoś ich przyzywa. Okazało się, że Rena miała genialny pomysł, aby wrzucić swoje ogłoszenie w sieć. Obecnie nikt nie czyta książek, więc jak inaczej demony mają się ogłaszać? Wrzucenie informacji, jak ich przyzwać i podanie się za kilka osób, aby stać się wiarygodnymi... Zadziałało. Rodzeństwo popatrzyło po sobie. Normalne ludzkie zęby, zaczęły rosnąć i zamieniły się w przerażające kły. - Tym razem ja stworzę otoczenie - powiedział chłopak. - Brak horyzontu był ciekawy, ale te pnącza i drzewo? Pfff lamus.
-Zobaczymy co ty wymyślisz, cwaniaku - cmoknęła dziewczyna.
-Zaskoczę cię... - Ich ciała zamieniły się w ciemne cienie, które rozpłynęły się w powietrzu. A gdzieś tam... ktoś... zgodził się oddać im swoją duszę...

Hasła do kolejnego rozdziału: Mucha, opaska, zielony
Share:

15 komentarzy:

  1. Najs. Podoba mi sie

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog wyszedł naprawdę świetnie! Był bardzo wciągający. Podobała mi się Ewa, jej postać kojarzy mi się z pewnym filmem, tylko nie pamiętam tytułu.
    I jeszcze nawiązanie do twojego opowiadania! Bardzo polubiłam Iszę, G i Romka. Idealnie ich wpłatłaś w fabułę.
    Ciekawi mnie jak to się dalej rozwinie I kto przejmie pałeczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postać Ewy jest oparta na historii autentycznej dziewczyny. Pamiętam, że kiedy mój ojciec leżał w szpitalu po zawale, kilka sal dalej była dziewczyna, która miała właśnie ... tak samo. Nie dane było mi jej poznać, ale wiem, że robiła tak samo ze zdjęciami jak i z notesem, który pisała sama do siebie. Tak jakoś podczas pisania tego rozdziału to wspomnienie samo do mnie wróciło.

      Usuń
  3. Hmm... Jestem ciekawa dalszych losów głównych bohaterów... Na razie będę się trzymać na uboczu i czekać na rozwój wydarzeń...

    OdpowiedzUsuń
  4. Waaah, ale świetne *W* Gdy zauważyłam nawiązanie do Trucizny, zachwyciłam się, aww <3 Dobziu, skoro nikt się jeszcze nie podjął pisania nastpnego rozdziału, mogę spróbować ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sansy słuchaj mam hasła do następnego rozdziału:

      Chrupek, ołówek i jojo xD

      Usuń
    2. Właśnie, hasła! Już są pod notką. I umieściłam Cię kochanie. Coś czułam, że Ty będziesz pisać kolejny rozdział, wszak sama nadałaś imiona bohaterom.

      Usuń
  5. Poprostu to opko Yumi po prostu nie wiem dlaczego ale przypomniało mi rymowanke:

    Gdy ci smutno gdy ci źle wejdź do Wisły utop sie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. . . . Nie widzę TOTALNIE, żadnego połączenia między tą durną rymowanką, a rozdziałem opowiadania.

      Usuń
  6. Wow, rozdział się świetnie czytało, a ten motyw z Ewą i jej przypadłością chyba najbardziej mi się podobał. I jakoś mi się przypomniał film, komediowy ale tez tam była dziewczyna, która miała, no tą samą przypadłość. Ale zapomniałam tytułu >.<
    Iiii tez przez fragment ze śpiączką męża, jakoś mi się też nasunęła myśl, jak to mój dalszy wujek miał (no, no dalej ma) syna w śpiączce, po tym, jak go reanimował długi czas, bo ten chyba coś przedawkował, tego akurat do końca nie pamiętam. Przez to, że długo go reanimował, do skutku, jego syn zapadł w śpiączkę. Wujek codziennie go praktycznie odwiedzał, mówił do niego, czytał mu różne rzeczy, a kiedy musiał iść, to zostawiał włączone radio, aby grało, bo czytał dużo o tym, że osoba w śpiączce właśnie słyszy wszystko i że takie zabiegi mogą pomóc. No i pomogło, bo chłopak już jest zdrów, jest ślad po owej śpiączce, jednak te zabiegi dużo mu pomogły w niej.
    I dodam, że... przez własne skojarzenia no śmiechłam, jak doczytałam, że ksiądz nazywa się Roman xD. Przepraszam, ale no samo tak wyszło xD

    OdpowiedzUsuń
  7. jeśli chodzi o opowiadania, jesteś świetna :> poprzeglądałam parę twoich prac tutaj na blogu, i zauważyłam wielkie postępy, gratulacje ^^

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE