19 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - (Brak) zmiany [i hope you break me - (No) Things Change - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Będziecie się hajtać?! Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz?!
-Przepraszam – uśmiechnęłaś się delikatnie do Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem. Iris stała z szeroko otwartymi oczami – Ja uh, zajęłam się pomocą Sansowi w zadomowieniu się
-O. Mój. Borze! – warknęła Iris – Mamy tyle do zrobienia!
-Suknia! – krzykną Somn – Wstawaj Laleczko, pokaż mi jak wyglądasz! Musimy przemyśleć w co cię ubrać!
-Oh – wydukałaś kiedy Somn podniósł Cię z siedzenia.
-Potrzebujemy piosenki! – zdała sobie sprawę Iris – I wybrać dekorację! I miejsce na stoły z jedzeniem i miejsce do tańczenia!
-Powinniśmy zrobić rezerwację w Grillby’s – krzyknął Somn – Użyj swoich rodzinnych znajomości Laleczko!
-Idealnie!
-Cóż, muszę zapytać – wtrąciłaś się w ich krzyki kiedy Somn mierzył Cię by dopasować suknię.
-Myślę o jakimś welonie, coś sprężystego i wielkiego! – przytaknął
-Brzmi świetnie! – Iris rozmarzyła się – Idziemy w tę sobotę do sklepów! Raju! Ja też muszę kupić sobie suknię!
-A ja garniak! – krzyknął Somn w przerażeniu kładąc ręce na metalowym hełmie
-Nadal musimy zająć się nią przede wszystkim – wskazała Iris – W jakim stylu chcecie wesele kochanie?
-Cóż.. – krzyżowałaś ręce – Sans lubi bardzo… dziwaczne skrajne rzeczy. Może coś w stylu horroru?
-Horroru? – popatrzyła na stół zamyślona – Może… czerń i purpurowe światła jako wystrój? Czerwony to byłaby chyba zbytnia przesada
-Purpura brzmi dobrze – zgodziłaś się
-Tak, tak! – przytaknął Somn i sięgnął po notes z Twojego biurka – Jason i ja powinniśmy pomóc z tym wszystkim. Kupię dekorację i będziemy mogli wszystko przynieść, zrobię wszystko aby pochwalić się muskułami! – naprężył ramiona lekko- Ah! Czerń i purpura – zanotował – Hm, a jakie dekoracje?
-Hm… czaszki może? – zaproponowałaś
-I aniołki! – wtrąciła Iris – Albo skrzydełka i aureole!
-Idealnie! – przytaknął Somn – Zanotuję wszystko i Laleczka podejmie potem ostateczną decyzje.
-Zaraz, zwolnijcie! – krzyknęłaś – Nie musicie tego robić. Możemy mieć mały, skromny ślub, nie potrzebujemy…
-Mowy nie ma – przerwał Ci potwór – Po wszystkim przez co przeszliście potrzebujecie wielkiego rozerwania się
-I masz rację, nie zaprosimy wielu osób, ale i tak tych kilka dekoracji nie będzie kosztować wiele – zauważyła Iris – Więc, idziemy szukać sukni ślubnej i dekoracji.
-Ja po pracy pójdę do Grillby’s zarezerwować miejsce – dodał Somn – Będę mógł lepiej się po nim rozejrzeć by wiedzieć jak go udekorować. Lalko, nie zapomnij zrobić menu. Słyszałem, że Grillby to świetny kucharz!
-Ooooo tak się cieszę – Iris zaklaskała z radości. Uśmiechnęłaś się i lekko westchnęłaś. Miałaś nadzieję, że Sansowi radość i podekscytowanie Twoich przyjaciół, nie będzie przeszkadzać.
-Oczywiście, że możesz skorzystać z restauracji – Grillby uśmiechnął się – Szczerze, obraziłbym się gdybyś tego nie chciała zrobić – jego uśmiech zamienił się w cwaniacki I poszedł do kuchni. – Siadaj obok kupy kości i ustalmy menu – zawołał. Odwróciłaś się w stronę Sansa który siedział na kanapie i jadł jogurt.
-Ej Kosteczko – zawołałaś go siadając obok – Czy… to ci nie przeszkadza? – Wzruszył ramionami i wyciągnął łyżkę spomiędzy zębisk. – Wolałabym gdyby to była jakaś skromna kolacyjna u Grilla – przyznałaś – Nie sądziłam, że moi przyjaciele zrobią z tego coś takiego
-‘sne ‘e obi’i – powiedział mając w buzi kolejną łyżkę z jogurtem, dopiero kiedy ją wyciągnął powtórzył – Mmm, oczywiście, że zrobią. To normalne, że znajomi ekscytują się ślubami. I będzie to i tak małe wesele, więc odpowiada mi wszystko co chcesz zaplanować.
-Ale wiesz, też możesz dodać coś od siebie – powiedziałaś biorąc za telefon z kieszeni – Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty
-Pierwszy dzień szkoły! – krzyknął Guevara z kuchni – Aby ominęły mnie zajęcia!
-To nie tak daleko – zauważyłaś patrząc na datę – Trzeba nam menu
-Kurwa, zjem cokolwiek – powiedział Sans biorąc kolejną łyżkę jogurtu.
-Ale i tak powinniśmy zrobić jakieś dla gości – powtórzyłaś – Potrzebujemy jakiejś zupy, sałatki, dania głównego i deseru.
-Nie lubię sałatek – krzyknął Guevara z kuchni
-Uspokój się – bąknął Grillby – I jedz paprykę – Przesunęłaś się
-Potrzebne nam ciasto
-Czekoladowe – odpowiedział Sans
-Jakieś dekoracje?
-….Czekoladowe? – patrzyłaś na niego z uwagą - … No co? Zadałaś pytanie to odpowiedziałem – wywróciłaś oczami – Czekoladowe ciasto. Ile ma mieć poziomów?
-Poziomów?
-Pięter
-A ile możemy mieć?
-Wydaje mi się, że większość wesel ma pięć?
-Kurwa, pięć pięter czekoladowego ciasta! – krzyknął wstając choć nadal się lekko chwiał.
-Sans, uspokój się – chwyciłaś go za rękę – Nie możesz tak się zachowywać póki całkowicie nie wyzdrowiałeś. Lekarz powiedział, że nadal możesz mieć problemy z kośćmi, więc musisz rozruszać je powoli i spokojnie, nie za szybko
-Ta, ta – bąknął siadając na kanapie. Położyłaś rękę na jego
-A więc ciasto ci odpowiada? – uśmiechnęłaś się. Sans odpowiedział Ci przez pochylenie się i mocniejsze ściśnięcie Twojej ręki.
-A ta? – zapytałaś wychodząc z przebieralni. Suknia była długa, ciągnęła się za Tobą po podłodze. Srebrna z rozpięciem na piersi.
-Wiesz, bardzo przywiera do ciała – zauważyła Iris
-I to mi się podoba, ale… sama nie wiem – przyznałaś – Czuję, jakbym podchodziła do tego nie tak jak powinnam… - patrzyłaś się w swoje odbicie, a potem w suknie wiszące za Tobą. Przymierzyłaś już chyba wszystkie wzory jakie były i żaden do Ciebie nie przemawiał. Usiadłaś obok Iris wzdychając.
-Cóż a może zapytasz Sansa w czym on cię widzi?
-Nie… chcę go zaskoczyć, ale… chyba nie mam innego wyjścia – poddałaś się póki co, oddałaś suknie i wróciłaś do domu.
-Hrrrrm… co się dzieje dziecino? – próbowałaś się przekręcić, ale łóżko było za małe dla waszej dwójki tym bardziej, że Sans tulił się blisko.
-Co?
-Twoja dusza… jest jakby… zagubiona?
-Oh… Poszłam do sklepu z sukniami ślubnymi i nie mogłam nic znaleźć. Chciałam cię zaskoczyć, ale nie miałam żadnego pomysłu… Zastanawiałam się nad zapytaniem się ciebie, ale…
-Nadal chcesz mnie zaskoczyć – dokończył za Ciebie i objął ramionami – Bez względu na to w co się wystroisz, zawsze będziesz moim pięknym Aniołkiem – pocałował Cię w czoło – Nie śpiesz się. Spokojnie. Bez względu na to co wybierzesz, zawsze będziesz najpiękniejsza dla mnie, mój mały Cherubinek – uśmiechnęłaś się. Bez względu na wszystko, zawsze będziesz jego Aniołkiem.
-Miłego dnia Aniołku
-Tobie też, pamiętaj o tym co mówił lekarz
-Żadnych gwałtownych ruchów i leż w łóżku tyle ile się da, to już dwa tygodnie!
-Niedługo przyjdę. Tylko się nie przemęczaj, Kosteczko. Do zobaczenia po pracy
-Pa – Sans zamknął drzwi I westchnął. Nudził się. Przywykł do spacerowania i zwiedzania miasta, a zamiast tego gnicie w domu tylko podsycało jego depresję – Będę musiał sobie znaleźć hobby a nie siedzieć cały czas przez telewizorem – mruknął i chwilę potem aż podskoczył słysząc otwierające się drzwi. To Gaster wychodził ze swojego pokoju.
-Ah – naukowiec stanął – Wróciłeś – Sans zmarszczył brwi i zacisnął zęby
-Jestem tutaj od dwóch tygodni, staruszku
-Hm.. – Gaster mruknął i poszedł do kuchni. Sans podążył za ojcem
-I żenię się – Gaster znowu się zatrzymał i popatrzył z szeroko otworzonymi oczami na syna – Pffft co to za reakcja staruszku? – Gaster przekręcił się w jego stronę
-DLACZEGO SIĘ ŻENISZ?! – Sans patrzył się na niego
-Bo kocham moją SoulMate i chcę z nią być?
-A co z twoją duszą? – Gaster podszedł bliżej. Sans ostrożnie zrobił krok w tył
-Co z nią?
-Twoja dusza… Nie może się złamać, więc, dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego wiążesz się z kolejną porażką?! – Sans drżał z gniewu
-Skoro i tak nie umrę to mogę się choć raz zabawić, prawda? – Oczy Gastera zaczęły pobłyskiwać
-Ale.. ty… - Sans uniósł brew
-O co ci chodzi staruszku? Nigdy tak nie świrowałeś. Wiesz, ja właściwie to robię to..
-Głupcze! – krzyknął, Sans aż podskoczył – Dlaczego na miłość matki ziemi robisz sobie coś takiego?! Wiesz jak to się skończy! – zacisnął drżące ręce – Próbowałem bardzo znaleźć sposób aby cię ocalić, a mimo to ty ciągle i ciągle i ciągle
-Co ci odjebało?! – przerwał mu – To ty powiedziałeś mi, abym znajdował SoulMate by złamać Duszę. I po tym wszystkim ja powinienem się źle czuć? I co to miało kurwa znaczyć, że próbowałeś mnie ocalić? Minutę temu wyraźnie pokazałeś, że o mnie zapomniałeś!
-Ja.. ja tylko.. – odwrócił wzrok i zamknął oczy zaciskając mocno drżące pięści – Nie rozumiesz
-Więc pomóż mi zrozumieć staruszku! – nakazał – Dlaczego tak nagle zaczęło ci zależeć na mojej duszy?! Na mnie?!
-Bo jeżeli nic się nie stanie, po całej tej zmianie, po wszystkim co robisz, twoja dusza nie złamie się, to będzie to oznaczało kolejną porażkę! – Sans zatrzymał się, jego źrenice wpatrywały się w ojca kołysząc się delikatnie
-Oh, wybacz, że nie mogę umrzeć tatusiu! Dlaczego nie możesz być kurwa szczęśliwy dla mnie? Jesteś zły, że nie uzgodniłem tej decyzji z tobą?! Przecież szczycisz się tym, że jesteś mądralą! – Gaster pochylił głowę zaciskając kły
-Ty nie… to nie to…
-To co?! – krzyknął Sans – Jak masz coś do powiedzenia to to powiedz! A może co, myślisz że jestem za głupi aby zrozumieć? Oboje wiemy, że to Papyrus jest tym mądrzejszym!
-Wygląda na to, że tak! – warknął Gaster patrząc się na syna ze świecącymi oczami – Mogę z nim rozmawiać normalnie i nie bać się, że straci panowanie nad sobą!
-Cóż. Chujnia, ciekawe po kim to mam – warknął Sans – Słuchaj staruszku, jeżeli nie odpowiada ci to, że biorą ślub, spoko! Nie musisz przychodzić!
-Dobrze! Nie będę marnował czasu! – krzyknął i wrócił do pokoju trzaskając drzwiami. Kości Sansa drżały w gniewie, kły mocno zaciśnięte zgrzytały. Właściwie, nie wiedział czego się spodziewał po tej rozmowie.
Share:

18 czerwca 2018

Urodziny Discorda!

A więc.
18 czerwca obchodzimy
URODZINY DISCORDA~!
I nie, nie mam tutaj na myśli Discorda z MLP.

Już rok działa discord stworzony pod HI.

Z niewielkim RP.

Raz dzieje się więcej.

Raz dzieje się mniej.

Ale zawsze coś się dzieje.

Dlatego ponownie otwieram link na Discorda.
Wszyscy czytelnicy bloga mogą śmiało wchodzić i się ze sobą poznawać.
Bawić.
Wygłupiać.
I w ogóle

DISCORD 
(link jest nieaktywny, jeżeli chcesz dołączyć pisz na maila yumimizuno@interia.pl )

Dziękuję, że ze mną jesteście już tyle czasu i dziękuję modom Discorda za ich pracę, czas i poświęcenie.
Kocham Was <3
Share:

17 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Pomocna pielęgniarka [i hope you break me - A Helpful Nurse - tłumaczenie PL] [+18]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Proszę pana, co pan wyrabia? – Sans odwrócił czaszkę w Twoją stronę i szczęka natychmiast mu opadła, otworzył szerzej oczodoły i ciemny, pomarańczowy rumieniec wskoczył na jego policzki. Oparł się o ścianę w kuchni i zmierzył Cię wzrokiem.
-Seksownie – zaśmiałaś się. Erotyczny strój pielęgniarki, krótka spódniczka spod której widać było majtki, i prawie całe piersi na wierzchu. Twój narzeczony patrzył na Ciebie pożądliwie. Wyciągnęłaś lizaka z ust i sugestywnie go polizałaś, drugą rękę, w rękawiczce położyłaś na wypiętym biodrze. – Uh.. ah… Aniołku… dziecino, ty… - jąkał się
-Teraz, Panie Szkielecie – zaczęłaś podchodząc do niego bliżej na wysokich szpilkach – Lekarz powiedział, że ma pan odpoczywać. Dlaczego robi pan sobie kawę, kiedy jeszcze nie doszedł pan do siebie? Niech pan siada w salonie, ja zrobię kawę dla pana, dobrze? – mógł jedynie przytaknąć i doczłapał do pokoju, zerkając co chwilę na Twój tyłek i spódniczkę ściskającą Twoje ciało.
-Kurwa, Aniołku, zabijasz mnie – warknął wstrzymując oddech
-Już, już, Panie szkielecie – uśmiechałaś się biorąc jego kubek – Do salonu. Pomóc panu?
-Nieee, nie, dam sobie radę – zapewnił i znowu zaczął iść w stronę salonu. Zaśmiałaś się czując jego wzrok na Twoim tyłku. Położyłaś kubek kawy na stoliku i podeszłaś do niego
-No już panie szkielecie, niech pan siada – chwyciłaś go za ramię i pomogłaś mu zająć miejsce na kanapie. Potem usiadłaś obok niego. – Jak się pan czuje? – uśmiechnęłaś się.
-Ja uh… sztywno trochę – przyznał nie odwracając od Ciebie wzroku – Uh, nie masz dzisiaj pracy?
-Wzięłam kilka dni wolnych aby pomóc ci dojść do siebie – odpowiedziałaś – Ustawiłam wszystko na kilka dni przed twoim powrotem.
-Oh… dobra – przytaknął. Teraz gapił się na Twoje piersi gdy pochylał się w stronę kawy.
-Panie Szkielecie! – zaczęłaś pochylając się szybciej – Ostrożnie, nadal gorące! – podniosłaś kubek – Masz, pomogę ci – przystawiłaś naczynie do jego kłów i pozwoliłaś aby upił kilka łyków nim odstawiłaś go na stolik – Potrzeba ci czegoś jeszcze? Jesteś głodny?
-Uh… hrm… - oblizał kły – Ta… właściwie to jestem głodny – Przybliżył się
-Panie Szkielecie! – udałaś zaskoczenie przystawiając palce do ust – A na co masz ochotę? – położył rękę na Twoim marynarce przebrania
-Hrm.. to wygląda smacznie – zaśmiał się wsuwając palce między guziki
-Panie Szkielecie! – mruczałaś – Nie możesz ich teraz jeść. Na to jeszcze przyjdzie pora!
-Ale jestem taaaaki głodny – warknął pochylając się by śladem pocałunków zmierzać w stronę zapięć
-Panie szkielecie! – podskoczyłaś kładąc piersi na jego czaszce. Sans warknął, zębami otwierając spódniczkę by uwolnić piersi. Jednak, nim zdążył rozpiąć choćby jeden guzik, wstałaś przed nim. Spojrzał na Ciebie szeroko otworzonymi oczodołami. – Już już, panie Szkielecie – zaśmiałaś się – Lekarz powiedział, że musi pan odpocząć – pochyliłaś się i popchnęłaś go na kanapę – Nie możesz się wysilać – przesunęłaś rękami po jego żebrach, niższej części kręgosłupa, i zatrzymałaś się na spodenkach. Chwyciłaś je od góry i delikatnie osunęłaś na dół, na tyle, by czerwony kutas wyskoczył uwolniony. Z uśmiechem, pochyliłaś się klękając między jego nogami i językiem przejechałaś od nasady po górę.
-Ah, kurwa… - warknął drżąc delikatnie. Lizałaś dalej jak lizaka, który teraz był na stoliku. Sans jęczał. Gdy bawiłaś się nim dalej, kręcąc kółka na czubeczku, albo ssąc co jakiś czas sprawiając, że ten warczał i przybliżał swoje biodra do Ciebie – Kurwa, ta, Aniołku. Tak mi dobrze. Nie przestawaj, dziecino, cholera – oparł głowę o oparcie kanapy podczas kiedy Ty lizałaś go jak cukierka.
-Mmmm – zamruczałaś gdy wyciągnęłaś go spomiędzy warg – Jak się pan czuje?
-Cudownie – sapał.
-To dobrze – uśmiechnęłaś się podnosząc się delikatnie, uniosłaś spódniczkę odsłaniając wilgotną kobiecość – Ale jestem pewna, że jest pan nadal głodny, prawda? – mówiąc to usiadłaś na jego kolanach nadziewając się na sterczącego kutasa – Oh! – krzyknęłaś gdy Sans chwycił Cię za talię z uśmiechem – P-panie Szkieleeeaaah! – jęknęłaś gdy wszedł w Ciebie gwałtowniej wypełniając Cię gorącą magią.
-Wybacz, pielęgniarko, mój chuj jest tak głodny, że dłużej nie wytrzyma – warknął poruszając Tobą w górę i w dół, wchodząc do samego końca, sprawiając że jęczałaś z rozkoszy.
-Ah! Ahh! P-panie Szkielecie – uśmiechnęłaś się niepewnie – Cz-czy ci smakuje? Cz-czy ah smakuje ci moja cipka?
-Ah tak dziecino – szczerzył się nie przerywając – Mój kutas uwielbia smak twojej szparki. – zaczął przyśpieszać pchnięcia
-Ah! P-panie Szkielecie – dyszałaś – Nie… nie możesz się przepracowywać! – położyłaś ręce na jego ramionach – Pozwól się nakarmić, dobrze? – Przytaknął i zabrał ręce pozwalając Ci przejąć kontrolę. Trzymając się mocno jego ramion nasuwałaś się na mokrego od Twoich soczków drąga. Oboje dyszeliście razem w akompaniamencie mokrych plasków waszych ciał. Wkrótce, objęłaś go rękami za kark, jego kręgosłup był bliżej Ciebie, ruchy stały się powolne i bardzo głębokie.
-Dojdziesz dla mnie pielęgniarko? – warknął
-Hmmmm… prawie, panie szkielecie – wymruczałaś – Ah, tak, prawie… Tak! Jeszcze troszeczkę. Właśnie tam! Tam! – krzyknęłaś, gdy zalały Cię soczki, a dusza zaśpiewała wraz z Sansa, gdy wpompowywał w Ciebie swoją magię. Po kilku długich chwilach, siedziałaś z uśmiechem, - I jak się teraz czuje nasz pacjent?
-Prawie idealnie – uśmiechnął się
Kiedy wszedłem do sypialni, właśnie zmieniała prześcieradło. Bogowie, jest tyłek wygląda świetnie w tej kiecce. Podniosła się słysząc jak wchodzę do środka
-Panie Szkielecie! Nie powinieneś sam wchodzić po schodach. Już, pozwól że skończę ścielić łóżko i pomogę Ci zejść po schodach – ponownie wróciła do zmiany prześcieradła. Kurwa, ten tyłek.
-Wybacz – warknąłem – Zacząłem się zastanawiać  co tutaj robisz tak długo.
-Postanowiłam zmienić pościel. Spałam w niej cały ten czas – powiedziała zarzucając prześcieradło pod materac. Jej delikatny tyłek uniósł się lekko, zaś długie nogi były na łóżku. Nie umiałem się pohamować, moje pazury już były na jej biodrach. Spojrzała na mnie odymając wargi, piersi prawie wypadały z przebrania. Nie powstrzymywała mnie, kiedy wszedłem za nią, kiedy położyłem ręce na jej tyłku, kiedy przyciągnąłem ją do swoich bioder. Delikatny jęk umknął z jej ust, gdy błądziłem rękami po jej ciele i palcami rozpinałem spódniczkę, tych kilka guzików które chroniły jej cycki. Jeden wyszedł i natychmiast pochwyciłem go. Miękki i cały mój, ścisnąłem go i pokręciłem po nim dłonią drażniąc sutek. Jęczała moje imię przerzucając głowę przez moje ramię gdy się wyprostowała. Kły błądziły po jej karku, język lizał jej skórę. Kurwa, jest taka piękna. Jej głos, ciało, dusza. Nie umiałem się powstrzymać tylko znowu w nią wejść. Była ciasna i gorąca, a kiedy mnie objęła, czułem jakbyśmy byli jedną osobą… nie to złe słowo. Jakbyśmy byli jedną.. istotą? Brzmi lepiej, ale nie oddaje w całości tego co czuję. Nie chciałem z niej wyjść. Doszedłem po niej, mój kutas tonął w jej wilgoci. Tuliłem ją blisko, mówiłem, że ją kocham i z szerokim uśmiechem dodałem, że jest najlepszą pielęgniarką jaką kiedykolwiek miałem.
Share:

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Kolejny krok [i hope you break me - The Next Step - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-…Sans…jesteś tego pewien?
-Taaaa
-Tylko… nie myślałeś o tym od kiedy…
-Wiem. Tylko.. Aniołek chce abym skupił się na tym co teraz i cóż… to coś co chcę zrobić teraz… ale, ta… Jestem pewien, zwłaszcza po tym wszystkim co się stało… Nawet jeżeli coś podobnego jeszcze będzie miało kiedyś miejsce, wezmę głęboko do duszy to co mi powiedziała i będę skupiał się na teraźniejszości, więc… potrzebuję porady
-Jasne
-Ten.. co o nim myślisz?
-Oh! Dobry wybór!
-Muszę to kupić przed moim wyjściem stąd. Pamiętasz, że to ma być tajemnica?
-Oczywiście! To ty o wszystkim zawsze zapominasz!
-Ha, ta, masz rację. W każdym razie, przynieś to i schowam to w kieszeni. Nie chcę, aby znalazła to przez przypadek.
-Dobra, załatwię wszystko… Jesteś tego na sto procent pewny?
-Tak, naprawdę. To coś co chcę zrobić i .. nie wiem, czuję że potrzebujemy tego oboje. Tak jakbym wiedział o tym gdzieś w głębi siebie czy coś. Heh, chyba więcej z niej anioła niż początkowo myślałem
-Od dawna nie nadałeś żadnego przezwiska swojemu SoulMate
-Ta, wiesz, próbowałem ich jakoś nazywać. Różnili się od siebie, wiesz?
-…Uśmiechasz się. Wspominasz coś miłego?
-Oczywiście, mieliśmy razem wspaniałe chwile I za wszystkimi tęsknię. Ale, nie mogę patrzeć ciągle za siebie. Wiesz? Nie mogę myśleć, że i to skończy się jak tamte poprzednie. Nie mogę bać się przyszłości, bo nie wiadomo jak się ona potoczy. Muszę… muszę pamiętać dobre chwilę ze wszystkimi moimi SoulMate i pozwolić czasowi płynąć do przyszłości. Skupić się na teraźniejszości, a teraz to najlepsze co mogę zrobić.
-Skoro jesteś pewien. Zajmę się wszystkim tak szybko jak to będzie możliwe
-Dzięki bracie.
-Ale, jak chcesz to zrobić?
-Mam jeszcze trochę czasu, aby dokładnie to przemyśleć, ale spokojnie, poradzę sobie.
-WITAJ W DOMU!! – Sans uśmiechał się nerwowo kiedy niewielki tłum przywitał go w salonie. Brat, szwagier, bratanek, Iris, Somn i nawet pan Lapin. Chwyciłaś mocno za rękę Sansa i uśmiechnęłaś się do niego
-Niespodzianka! Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Wszyscy cieszyli się z twojego powrotu do domu
-Ah, spoko – machnął ręką lekko mrużąc brwi i zaczął przechodzić przy pomocy chodzika między gośćmi. Nadal musiał z niego korzystać, bo chodzenie sprawiało mu problemy przez długi proces zdrowienia ciała. Gdy stanął między znajomymi, wszyscy go uściskali, klepali po plecach i podawali dłonie. Papyrus poczęstował ich sokiem i domowej roboty ciasteczkami, Grillby włączył telewizor na muzyczną stację zaś Guevara namówił Sansa do zagrania z nim w grę. Twoi przyjaciele rozmawiali z Sansem nim dołączyli do reszty rodziny. Iris była zadowolona poznając Sansa, to przecież Twoja najlepsza przyjaciółka. Oczywiście, ostrzegła go, co może mu się stać jeżeli kiedykolwiek Cię skrzywdzi. Co prawda nie wyobrażałaś sobie jej walczącej, ale doceniasz jej wsparcie. Somn, oczywiście, zaczął uderzać do Sansa i musiałaś mu wyjaśnić, że takie otwarte zachowanie to część jego osobowości i robi to z każdym. Twój szef po prostu stał i uśmiechał się, nie wydawał być zainteresowany rozmową z Sansem z wyjątkiem wymiany grzeczności i uścisków dłoni. Pogratulował wam dojścia do zdrowia i podziękował za zaproszenie. Nic więcej nie powiedział. Sans też nie starał się nawiązać z nim komunikacji. Zamiast tego wolał siedzieć na kanapie i rozmawiać z bratem. Tuląc Cię do siebie cały czas, dzieląc się ciasteczkami i słuchając historii o tym co działo się w pracy oraz co robiłaś po tym, jak zamieszkałaś tutaj i co Cię spotkało. Nie planowałaś robić imprezy. To wszystko wyszło za pracą Papyrusa, który dał Ci o tym znać przez sms. Poszłaś wtedy po Sansa do szpitala i taksówką wróciliście do domu, kiedy już wszystko było gotowe. Byłaś szczęśliwa, że impreza się udała. Kiedy jechaliście do domu, nie mówił nic, trzymał ręce głęboko w kieszeniach i tupał nerwowo nogą. Nie patrzył na Ciebie, tylko przez okno. Czułaś, że coś zadręcza jego Duszę. Czy powrót do domu był dla niego stresujący? Teraz będziecie razem mieszkać, w tym samym pokoju. Może przez to był taki? Cóż, przyjęcie rozpogodziło go. Potem Papyrus podał lasagnię na kolację I po zjedzeniu jej, wszyscy pożegnali się życząc dobrej nocy i poszli do siebie. Zostałaś z Sansem sama, wtuleni na Twojej kanapie.
-Będziesz tutaj spał? – zapytałaś
-Ta,  chyba schody teraz to dla mnie jeszcze zbyt wiele – przyznał – Hej, właściwie, mogłabyś mi podać spodnie w których przyjechałem? Z boku jest mała kieszonka, mogłabyś z niej coś dla mnie wyciągnąć?
-Jasne – podniosłaś się i podeszłaś do jego ubrań, po powrocie się przebrał – Czego dokładnie szukam? – zapytałaś podnosząc spodnie
-Małego pudełeczka… - powiedział prostując się na kanapie
-Pudełeczka? Takiego? – wyciągnęłaś niebieskie… małe… pudełeczko… od jubilera? Patrzyłaś na nie z szeroko otworzonymi oczami. Czy to…? Czy to….?! Podniosłaś wzrok na Sansa, pocierał rękami o kolana w nerwowym geście. … Bogowie nad nami i pod nami, to przez to się tak stresował! Przełknęłaś ślinę i otworzyłaś pudełeczko. W środku był czarny pierścionek z dwiema srebrnymi czaszkami, a między nimi czerwony rubin, do tego za czaszkami była para małych wygrawerowanych anielskich skrzydeł. – To.. – zaczęłaś się śmiać. Sans patrzył się na Ciebie.
-C-co?
-To najdziwniejszy pierścionek jaki w życiu widziałam – uśmiechnęłaś się – Kocham go – oczy Sansa otworzyły się szerzej
-N-naprawdę?
-Naprawdę – szczerzyłaś się. Gdy do niego podeszłaś, Sans przełykając wziął pierścionek i Twoją rękę, uśmiechając się i rumieniąc.
-Aniołku… mój mały cherubinku – ocierałaś łzy
-T-tak?
-Wyjdziesz za mnie?
-Tak! – zalałaś się łzami i zaczęłaś drżeć – O nie, zaraz wszystkich obudzę..
-O to się nie martw – uśmiechnął się wsuwając pierścionek na palec. Potem wytarł łzy z Twojej twarzy – Nie spodziewałem się, że będziesz taka szczęśliwa – zaśmiał się, sam płakał. Ty się śmiałaś
-Płaczesz, głupi – objął Cię i mocno przytulił – Oh, będę musiała kupić pierścionek dla ciebie – zdałaś sobie sprawę
-Nie, jest dobrze – mruknął wtulając się w Ciebie – Wedle potwornego prawa już jesteśmy po ślubie. Wiem, że ludzie rozumieją, gdy mają pierścionki – zaśmiał się
-Cóż racja – zaśmiałaś się patrząc na niego – Mój potworku…
-Hm?
-Jesteś pewny, że tego chcesz?
-Tak, jestem – pocałował Cię w czoło – To coś, czego się bałem zrobić, bo moja dusza nie chce się złamać. Ale… już nie chcę się bać. Nawet jeżeli… jeżeli nie złamie się z Tobą, już nie będę się bać. Będę żył teraźniejszością, jak mi powiedziałaś i szczerze – odsunął się by na Ciebie spojrzeć – To chcę cię poślubić. – uśmiechnęłaś się wtulając w jego klatkę
-Zrobimy mały ślub, twoja rodzina, moi przyjaciele.. może zaprosimy też pana Lapina. Bardzo nas wspierał po akcji z Jerrym
-Hmmmm – mruknął. Popatrzyłaś na niego.
-Czy jest jakiś powód przez który nie rozmawiałeś z panem Lapinem? Dobrze się dogadywałeś z Iris i Somnem
-Ta… - mruknął – Chodzi o to, że on może być Bossem – cofnęłaś się
-Lapin?! Nie… nie ma mowy. Widziałeś się z nim wcześniej?
-Nie. To jakby… przeczucie? – odpowiedział – Poczułem jego magię przypadkowo i była.. inna.  Jakby wiekowa
-Wiekowa? Czyli może być starszy niż Jerry?
-Może. – zamyśliłaś się.
-…Wiesz, kiedyś się go zapytałam o to, czy wie coś o Bossach I powiedział mi… abym przygotowała się na odpowiedzi jakich mogę nie chcieć usłyszeć. Osoby które nic nie wiedziały mówiły inaczej – Sans oparł się wygodnie na kanapie, zaś Ty usiadłaś na jego kolanach
-Wydaje się być spoko – powiedział szkielet – Wydaje mi się, że po prostu chciał, abym wiedział, że też jest Bossem.
-Ale Sans… - zaczęłaś delikatnym głosem – Jeżeli jest starszy od Jerrego, to może znaczyć… że tylko w walce da się zabić bossa? Lapin pewnie też miał SoulMate, ale żadna z nich go nie złamała… więc co jeżeli?
-Mój słodki aniołku – położył rękę na Twoim policzku i zmusił, abyś na niego spojrzała – Pamiętasz? Skupiamy się na teraźniejszości – wzięłaś wdech
-Racja – uśmiechnęłaś się – Na tym co teraz… jesteśmy zaręczeni i jestem z tego powodu taka szczęśliwa! – objęłaś go ponownie i uśmiechnęłaś szeroko. Odwzajemnił uścisk, wiedziałaś że cieszy się równie mocno jak ty. Wychyliłaś się by pocałować go w czoło.
-Ej – zaczął – Powiedziałaś, że masz coś dla mnie
-Oh – zachichotałaś – Może to zaczekać dzień albo dwa?
-Hm – pocałował Cię – Dla ciebie mogę czekać nawet całą wieczność.
Share:

16 czerwca 2018

15 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Powrót do pracy [i hope you break me - Back to Work - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Przepraszam za spóźnienie! – krzyknęłaś wbiegając do swojego biura w którym stał pan Lapin i uczeń, lodowy ptasi potwór.
-Ah, witaj moja droga – królik uśmiechnął się
-Przepraszam – znowu to powiedziałaś – Do ubikacji w domu była kolejka… Oh, racja! – wyciągnęłaś z torebki papiery – Tutaj są moje nowe dane, adres, kontakt i tego typu rzeczy – dałaś je przełożonemu
-Dziękuję. Zajmę się tym – Lapin uśmiechnął się i odwrócił w stronę potwora – Dziękuję za pomoc
-Tak, bardzo dziękujemy
-Nie ma sprawy – pióra zakołysały się jej lekko – Proszę, powiedz jeżeli będę potrzebna w przyszłości – mówiąc to uśmiechnęła się i wyszła.
-Witaj znowu na pokładzie – pan Lapin puścił oczko
-Tak. Oh i dziękuję za wizytę w szpitalu – powiedziałaś gdy ten kierował się w stronę drzwi, ty udałaś się w stronę biurka
-Żaden problem – nie odwrócił się. Jednak słyszałaś „uśmiech” w jego słowach. Przez chwilę w pokoju zrobiło się cicho
-…Wszystko dobrze? – podniosłaś wzrok na szefa
-…Uh, tak, Ja… znaczy się.. Ja… bywało lepiej. To znaczy, nie oberwałam tak jak Sans… oh, z nim już lepiej. Za tydzień, albo dwa powinien wrócić do domu.
-Dobrze wiedzieć – przytaknął – Wiem, że tego typu przeżycia są niczym demony prześladujące cię cały czas, ale z doświadczenia powiem, że wsparcie rodziny i przyjaciół działa cuda.  – Skinęłaś głową na te słowa, wiedząc że i tak tego nie zobaczy. – Cóż, miłego dnia, moja droga – ponownie usłyszałaś „uśmiech” i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Zauważyłaś Laleczko?
-Co?
-Odkąd nie ma Jerrego, atmosfera jest jakby… lżejsza? – popatrzyłaś z Irisy na Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem
-Chyba? – szczerze, nie czułaś różnicy. Może gdyby był piątek…?
-Zaufaj mi, mam wrażenie, że ciemne chmury odeszły i słońce zaświeciło nad tym miejscem – w jego głosie słychać było radość – Tak jest odkąd sprawiłaś, że zniknął.
-Oh… - opuściłaś ręce w których trzymałaś kanapkę.
-Somn, weź – warknęła Iris błyszcząc jednym okiem – Umówiliśmy się, że nie będziemy o tym gadać!
-Wybacz, wybacz – Somn popatrzył na sufit. Wypił trochę swojego soku. Iris zwróciła wzrok na Ciebie – Wybacz, kochana. Pomyślałam, że nie będziesz chciała o tym z nami rozmawiać… - zwróciłaś wzrok na biurko
-Cóż… Sans i ja już to omówiliśmy. Kilka pierwszych nocy było ciężkich. Miałam koszmary, ale Sans pomógł mi przez nie przejść. Znaczy się, czasami zastanawiam się… czy … czy istniała jakakolwiek szansa na uniknięcie tego – zatrzymałaś się na chwilę – Znaczy się wiem, że raczej to mało prawdopodobne, ale… - zatrzymałaś się, zauważyłaś, że Iris trzyma Cię za rękę.
-Już dobrze, kochana, nie musisz o tym z nami rozmawiać – jej głos był ciepły, pełen zrozumienia – Somn chce mieć o czym poplotkować – warknęła na niego. Ten tylko podskoczył lekko i rozejrzał się nim przyłożył dłoń do piersi
-Oszczerstwo!
-Jasne, jasne – machnęła ręką – Może wpierw zapytaj, czy chce o tym rozmawiać, co?
-Uh… - odwrócił wzrok – Cóż…
-Spokojnie – uśmiechnęłaś się – Też byłabym ciekawa na twoim miejscu, ale.. – znowu opuściłaś wzrok – Tylko z Sansem mogę o tym rozmawiać. – Somn westchnął, ale odpuścił. Iris przytaknęła i jedliście dalej. Po chwili zaczęli mówić co Cię ominęło kiedy byłaś w szpitalu. Były wybory samorządu studenckiego, w zeszłym tygodniu ogłoszono wyniki i dyrektor otworzył nowy kierunek studiów nazwany Domową klasą. Życie toczyło się dalej, nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy, musiałaś przyznać, że cieszyłaś się z powrotu do pracy. Wszystko zdawało się iść dobrą drogą. Wiedząc, że świat dalej się kręcił mimo tego co Cię spotkało było… przyjemne. Bez względu na to, jak źle będzie, świat się nie zatrzyma i dobrze jest mieć tę świadomość. Mając to na uwadze, zapytałaś Iris czy chce iść z Tobą na zakupy po pracy, jak dawniej. Nadal potrzeba Ci nowego telewizora i komputera. Zgodziła się z uśmiechem i po kilku godzinach chodziłaś po sklepach z przyjaciółką, śmiejąc się, plotkując i żartując. Rozglądałyście się po witrynach, potem weszłyście do sklepu z elektroniką i wybrałaś małego laptopa i telewizor. Zakup kazałaś dostarczyć do nowego domu wiedząc, że Papyrus będzie na miejscu i wszystkim się zajmie. Po zakupach, postanowiłaś być niegrzeczna i jednak zjeść coś przed kolacją. Poszłyście do miłej kawiarenki, gdzie zjadłaś ciasteczka i wypiłaś herbatę. W takich momentach zazwyczaj plotkowałyście, ale tym razem Iris zaczęła pytać o Sansa, o to jak się z nim czujesz i wszystko co się stało. Zrozumiałaś o co jej chodziło. Gdyby Sans się nie pojawił, pewnie nigdy nie doszłoby do tego do czego doszło z Jerrym, choć nie jesteś tego taka pewna. Jerry mógłby stanowić zagrożenie kiedy zrozumiałby, że nigdy nie pozyska Twojego zainteresowania. Dlatego nie masz Sansowi za złe to co się stało i nie obwiniasz go za to co spotkało Jerrego. W krótkim czasie dobrze się poznaliście, kochałaś tego wielkiego kościotrupa i wiedziałaś, że on też kocha Ciebie. Potem Iris pytała o waszą wspólną przyszłość. Powiedziałaś jej, że nie skupiacie się na przyszłości, tylko na teraźniejszości, a teraz chcesz, aby poczuł się lepiej. Oczywiście, miałaś nadzieję na dobro jakie może przynieść przyszłość… Ale Sans powiedział, że nie chce mieć dzieci czy się wiązać ślubnym kobiercem, szanujesz jego wybór. Ale, można pomarzyć, dlatego zaczęłyście myśleć nad imionami dla dzieci i nad tym jak mógłby wyglądać ślub. O tym o czym zawsze się mówi, kiedy w drogę wchodzą SoulMate. Zupełnie jak dawniej, jakby świat się zresetował i nie było Jerrego, prześladowania i walki. Nie, nie reset… świat dalej szedł przed siebie, to była kolejna miła chwila z przyjaciółką, z nową rodziną i wspaniałym kochającym SoulMate. Wszystko było takie normalne, a jednocześnie nowe i ekscytujące. Jak nowy laptop i telewizor który czekał na Ciebie w salonie gdy wróciłaś do domu. Póki co postawiłaś go na stoliku przy łóżku, a telewizor na biurku Sansa. Wiedziałaś, ze będziesz musiała zmienić miejsce jego położenia kiedy Sans wróci, ale póki co, tak będzie dobrze. Grillby pomógł Ci wszystko podłączyć. To on zajmował się elektroniką swojego baru, więc znał się na rzeczy. Gdy już wszystko było jak trzeba podziękowałaś mu i mając włączony telewizor w tle zaczęłaś buszować po Internecie, przypomniałaś sobie o stronie jaką polecił Ci Sans, tam gdzie kupił Ci obrożę. Wpisałaś kilka haseł, kliknęłaś w kilka odnośników i ustawiłaś wszystko tak, aby było gotowe przed przyjazdem Sansa. Z uśmiechem na ustach zamknęłaś komputer kiedy Papyrus wołał Cię, abyś zeszła na dół.
-Uważam, że za kilka dni będzie mógł wyjść – wysoki żywołak ognia przed Tobą przytaknął – Jego magia dobrze się regeneruje, choć nie wszystko zostało jeszcze uleczone. Chcemy się upewnić, że nie będzie komplikacji
-Rozumiem – przytaknęłaś
-Jest już wasz – lekarz uśmiechnął się i weszłaś do pokoju po tym jak Papyrus nalegał, abyś spędziła trochę czasu sam na sam ze swoim SoulMate. Zamknęłaś za sobą drzwi i uśmiechnęłaś się podchodząc do Sansa by go objąć i przytulić. 
-Tęskniłem – szepnął
-Ja też – odpowiedziałaś – Ale mam pomysł co może ci pomóc
-Taaa- ocierał się o Twój kark, zaśmiałaś się
-Przypadkowo udało mi się zamówić dla nas coś co lubisz – Sans cofnął się otwierając szeroko oczy
-Lubię? Znaczy się co?- przystawiłaś palec do jego kłów
-Nie. To niespodzianka. Dowiesz się gdy wrócisz do domu, więc pośpiesz się i wyzdrowiej
-Aw, to nie jest sprawiedliwe – burknął nim się zaśmiał – Cóż, dobrze, też mam w sumie dla ciebie niespodziankę
-Oh? – uniosłaś się Sans czekał chwilę nim przystawił palec do twoich ust
-I dowiesz się co to za niespodzianka gdy wrócę do domu.
Share:

POPULARNE ILUZJE