Notka od tłumacza: Blueberry
chce się pieprzyć. Chce się rżnąć. Jego młodszy brat Papyrus uważa, że
to Twoja wina. Czy uda Ci się ukrywać przez Papyrusem związek z Sansem?
Powodzenia dziewczyno, będzie Ci potrzebne!
Opowiadanie osadzone w uniwersum Underswap, dostosowane pod kobiecego czytelnika, pisane w formie pierwszej osoby Kluczową parą jesteś Ty x Sans, lecz pojawiają się rozdziały z Papyrusem. W każdym rozdziale dzieje się ostro i generalnie jest to erotyk z fabułą! Tak więc całość jest +18.
Uwaga
w opowiadaniu występuje wulgarne słownictwo, seks do granic
wytrzymałości, różne zboczenia których teraz po prostu nie chce mi się
wymieniać.
Autor: whoawicked
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Pierwszy smak (obecnie czytany)
Obudził mnie mój telefon głośno dzwoniący na stoliku obok łóżka. Podniosłam leniwie rękę i chwilę go szukałam nim w końcu złapałam go w rękę. Moje oczy nie chciały się otworzyć, więc po prostu wcisnęłam przycisk odbierania i przystawiłam go do uszu.
-Słucham? - jęknęłam zaspana. Boże, mój głos jest żałosny.
-cześć – otworzyłam szeroko oczy rozpoznając głos. W mgnieniu oka usiadłam. TO PIERDOLONY PAPYRUS!
-O..Cz-cześć! Co tam? Czym zasłużyłam sobie na...
-przestań pierdolić, co? - Boże, on wie... - sans biega od rana po mieszkaniu szykując się na „randkę” z „człowiekiem” - Mój słodki Jezu. Jestem trupem – dlaczego zaprosiłaś mojego brata na randkę? - warknął w słuchawkę, jeszcze nie słyszałaś nigdy takiej agresji w jego głosie.
-N-nie ja! To on zaprosił mnie!
-ta, jasne, kochanie, cóż, na nieszczęście muffet szykuje dzisiaj jakiś bankiet ze zdrową żywnością, więc będę z wami przez calusieńki wieczór, tak aby upewnić się, że nie zrobisz nic czego mogłabyś potem... żałować – I rozłączył się. Nigdy w życiu nie bałam się tak pierwszej randki.
-Słucham? - jęknęłam zaspana. Boże, mój głos jest żałosny.
-cześć – otworzyłam szeroko oczy rozpoznając głos. W mgnieniu oka usiadłam. TO PIERDOLONY PAPYRUS!
-O..Cz-cześć! Co tam? Czym zasłużyłam sobie na...
-przestań pierdolić, co? - Boże, on wie... - sans biega od rana po mieszkaniu szykując się na „randkę” z „człowiekiem” - Mój słodki Jezu. Jestem trupem – dlaczego zaprosiłaś mojego brata na randkę? - warknął w słuchawkę, jeszcze nie słyszałaś nigdy takiej agresji w jego głosie.
-N-nie ja! To on zaprosił mnie!
-ta, jasne, kochanie, cóż, na nieszczęście muffet szykuje dzisiaj jakiś bankiet ze zdrową żywnością, więc będę z wami przez calusieńki wieczór, tak aby upewnić się, że nie zrobisz nic czego mogłabyś potem... żałować – I rozłączył się. Nigdy w życiu nie bałam się tak pierwszej randki.
Po długim wahaniu się czy w ogóle zadzwonić do ich drzwi postanowiłam, to zrobić. W chwilę mój ukochany szkielet mi otworzył.
-CZŁOWIEKU! - Sans krzyknął gdy tylko mnie zobaczył, dostrzegłam gwiazdki w jego oczach, dla ich widoku warto jest robić zaryzykować życiem. Nim zdążyłam odpowiedzieć objął mnie nagle w mocnym uścisku. Jego dłonie powędrowały wzdłuż mojego kręgosłupa w dół. Sans... co ty...? Jego kościste palce wsunęły się pod koją koszulkę, wślizgnęły się pod spodnie i powędrowały w dół na mój pośladek. Usłyszałam, jak cicho się śmieje i ścisnął tyłek mocniej. Serce zabiło mi głośniej, kiedy szepnął mi do ucha – Grzeczny człowiek. - Dopiero po chwili zrozumiałam, że w taki sposób sprawdzał, czy dostosowałam się do jego polecenia. Po długim wahaniu wiedząc, że będą mnie gościć obaj, postanowiłam nie zakładać majtek, ale zamiast tego krótkie obcisłe spodenki i dłuższą koszulkę. To jakby... kompromis?
-kogo my tu mamy – usłyszałam przyjazny, wyluzowany-choć-super-przerażający głos. Natychmiast odskoczyłam od Sansa jak Papyrus pojawił się w korytarzu z papierosem trzymanym między zębami nonszalancko. Sans uśmiechał się niewinnie, tak jakby jego dłoń przed chwilą nie klepała i nie ściskała mnie po gołej dupie.
-Cz-cześć! Tak, miło uh... cię widzieć – mruknęłam. Sans zarumienił się i podrapał po tyle głowy.
-Ta, więc uh, Papuś powiedział, że zostanie z nami i będzie oglądał film. Nie przeszkadza ci to?
-Pfff jasne, że nie! Będzie zajebiście! Nie wiem co byśmy zrobili gdyby nie było w okolicy Papusia! Bez niego nie byłoby tak zabawnie, w-w ogóle! - Boże. Brzmię jak debil. Sans posłał mi podejrzliwe spojrzenie, a potem Papyrusowi, a potem znowu mnie.
-NO WEŹ, CZŁOWIEKU! - brzmiał na urażonego – WYBRAŁEM DLA NAS DOBRY FILM! - Jak tylko weszłam do ich salonu i usadowiłam się na kanapie przed ich telewizorem, zaczynałam żałować że zaakceptowałam zaproszenie Sansa. Dlaczego nie mogłam zostać u siebie? Albo nie słuchać się pragnień mojej cipki? - ZARAZ WRÓCĘ! - krzyknął Sans i udał się do kuchni. Papyrus wszedł do salonu mijając w progu Sansa, jego oko jarzyło się na pomarańczowo. Nagle oparł się przede mną ramiona mając na wysokości mojej głowy, zaciskając szpony na kanapie. Z jego twarzy nie znikał luzacki wyraz.
-obym widział twoje pierdolone łapska przez cały film, dzieciaku, albo będziesz miała problem – wysyczał i wypuścił dym papierosa w moją twarz. Mogłam tylko się patrzeć, przerażenie malowało się na mojej twarzy, przytaknęłam szybko. Sans chrząknął stojąc za nami. Papyrus szybko odskoczył na bok
-Zrobiłem popcorn – powiedział normalnym tonem, może trochę za cicho, unosząc w dłoniach miskę maślanej przekąski. Czy dostrzegłam zazdrość w jego spojrzeniu?
-O, dzięki! - szybko odpowiedziałam kiedy podał mi naczynie – Uwielbiam popcorn. - Sans patrzył się na brata, może myśli, że nie zauważyłam tego. Papyrus wzruszył ramionami i usiadł na swoim ulubionym krzesełku. Wolał patrzeć na nas z boku. Sans usiadł obok mnie i chwycił za pilot ze stolika.
-Przygotowałem film o super bohaterach jaki chciałem ci pokazać! - uśmiechał się. Zawsze rozczulało mnie to jak bardzo uwielbia super bohaterów.
-Naprawdę? Gdzie go znalazłeś? - zaśmiał się i zerknął na brata
-W śmieciowym tornado Papyrusa! Dajesz wiarę? Ciekawe jak się tam znalazł... - Papyrus znowu wzruszył ramionami, zgrywał większe niewiniątko niż sam przypuszczał. Sans włączył film, podgłośnił i usiadł wygodnie obok mnie. Czułam, jak serce mi się roztapia widząc szczęście na jego twarzy. - Wyłączysz światło, człowieku? - Przytaknęłam, odstawiłam popcorn na bok i wstałam. Po chwili w pokoju zapanowała ciemność, a jedyne źródło światła to był telewizor. Zauważyłam, że Sans owinął się kocem. Jednak miał wyciągnięte ręce, poklepał miejsce obok siebie pozwalając mi je zająć. Uh... oh.... Czułam, jak z trudem przełykam ślinę kiedy zajmuję miejsce obok szczęśliwego kościotrupa. Jak tylko mój tyłek dosiadł kanapy, Sans natychmiast otoczył naszą dwójkę kocem mówiąc, że tak będzie cieplej. Przybliżył się w chwilę ocierając ramieniem o moje. Dostrzegłam jak w ciemnościach Papyrus przygląda się nam z uwagą i groźbą wypisaną na twarzy. Cienie tańczyły na jego twarzy. Chwyciłam za miskę popcornu wyciągając ręce spod koca przypominając sobie o jego rozkazach i zaczęłam pchać do buzi garście popcornu tak, aby widział ręce. To mu wystarczy?
-CZŁOWIEKU! - Sans krzyknął gdy tylko mnie zobaczył, dostrzegłam gwiazdki w jego oczach, dla ich widoku warto jest robić zaryzykować życiem. Nim zdążyłam odpowiedzieć objął mnie nagle w mocnym uścisku. Jego dłonie powędrowały wzdłuż mojego kręgosłupa w dół. Sans... co ty...? Jego kościste palce wsunęły się pod koją koszulkę, wślizgnęły się pod spodnie i powędrowały w dół na mój pośladek. Usłyszałam, jak cicho się śmieje i ścisnął tyłek mocniej. Serce zabiło mi głośniej, kiedy szepnął mi do ucha – Grzeczny człowiek. - Dopiero po chwili zrozumiałam, że w taki sposób sprawdzał, czy dostosowałam się do jego polecenia. Po długim wahaniu wiedząc, że będą mnie gościć obaj, postanowiłam nie zakładać majtek, ale zamiast tego krótkie obcisłe spodenki i dłuższą koszulkę. To jakby... kompromis?
-kogo my tu mamy – usłyszałam przyjazny, wyluzowany-choć-super-przerażający głos. Natychmiast odskoczyłam od Sansa jak Papyrus pojawił się w korytarzu z papierosem trzymanym między zębami nonszalancko. Sans uśmiechał się niewinnie, tak jakby jego dłoń przed chwilą nie klepała i nie ściskała mnie po gołej dupie.
-Cz-cześć! Tak, miło uh... cię widzieć – mruknęłam. Sans zarumienił się i podrapał po tyle głowy.
-Ta, więc uh, Papuś powiedział, że zostanie z nami i będzie oglądał film. Nie przeszkadza ci to?
-Pfff jasne, że nie! Będzie zajebiście! Nie wiem co byśmy zrobili gdyby nie było w okolicy Papusia! Bez niego nie byłoby tak zabawnie, w-w ogóle! - Boże. Brzmię jak debil. Sans posłał mi podejrzliwe spojrzenie, a potem Papyrusowi, a potem znowu mnie.
-NO WEŹ, CZŁOWIEKU! - brzmiał na urażonego – WYBRAŁEM DLA NAS DOBRY FILM! - Jak tylko weszłam do ich salonu i usadowiłam się na kanapie przed ich telewizorem, zaczynałam żałować że zaakceptowałam zaproszenie Sansa. Dlaczego nie mogłam zostać u siebie? Albo nie słuchać się pragnień mojej cipki? - ZARAZ WRÓCĘ! - krzyknął Sans i udał się do kuchni. Papyrus wszedł do salonu mijając w progu Sansa, jego oko jarzyło się na pomarańczowo. Nagle oparł się przede mną ramiona mając na wysokości mojej głowy, zaciskając szpony na kanapie. Z jego twarzy nie znikał luzacki wyraz.
-obym widział twoje pierdolone łapska przez cały film, dzieciaku, albo będziesz miała problem – wysyczał i wypuścił dym papierosa w moją twarz. Mogłam tylko się patrzeć, przerażenie malowało się na mojej twarzy, przytaknęłam szybko. Sans chrząknął stojąc za nami. Papyrus szybko odskoczył na bok
-Zrobiłem popcorn – powiedział normalnym tonem, może trochę za cicho, unosząc w dłoniach miskę maślanej przekąski. Czy dostrzegłam zazdrość w jego spojrzeniu?
-O, dzięki! - szybko odpowiedziałam kiedy podał mi naczynie – Uwielbiam popcorn. - Sans patrzył się na brata, może myśli, że nie zauważyłam tego. Papyrus wzruszył ramionami i usiadł na swoim ulubionym krzesełku. Wolał patrzeć na nas z boku. Sans usiadł obok mnie i chwycił za pilot ze stolika.
-Przygotowałem film o super bohaterach jaki chciałem ci pokazać! - uśmiechał się. Zawsze rozczulało mnie to jak bardzo uwielbia super bohaterów.
-Naprawdę? Gdzie go znalazłeś? - zaśmiał się i zerknął na brata
-W śmieciowym tornado Papyrusa! Dajesz wiarę? Ciekawe jak się tam znalazł... - Papyrus znowu wzruszył ramionami, zgrywał większe niewiniątko niż sam przypuszczał. Sans włączył film, podgłośnił i usiadł wygodnie obok mnie. Czułam, jak serce mi się roztapia widząc szczęście na jego twarzy. - Wyłączysz światło, człowieku? - Przytaknęłam, odstawiłam popcorn na bok i wstałam. Po chwili w pokoju zapanowała ciemność, a jedyne źródło światła to był telewizor. Zauważyłam, że Sans owinął się kocem. Jednak miał wyciągnięte ręce, poklepał miejsce obok siebie pozwalając mi je zająć. Uh... oh.... Czułam, jak z trudem przełykam ślinę kiedy zajmuję miejsce obok szczęśliwego kościotrupa. Jak tylko mój tyłek dosiadł kanapy, Sans natychmiast otoczył naszą dwójkę kocem mówiąc, że tak będzie cieplej. Przybliżył się w chwilę ocierając ramieniem o moje. Dostrzegłam jak w ciemnościach Papyrus przygląda się nam z uwagą i groźbą wypisaną na twarzy. Cienie tańczyły na jego twarzy. Chwyciłam za miskę popcornu wyciągając ręce spod koca przypominając sobie o jego rozkazach i zaczęłam pchać do buzi garście popcornu tak, aby widział ręce. To mu wystarczy?
Po godzinie filmu, przyznaję, że jest dobry. Sans dobrze zna się na swoim nerdzeniu. Papyrus początkowo często na mnie zerkał, ale wygląda na to, że zdał sobie sprawę z tego, że będę dzisiaj grzeczna. Od dawna już nie patrzy. Sans z zaangażowaniem oglądał, pozwalając aby jego ciało przechyliło się lekko w lewą stronę. Raz za razem śmiał się, co jakiś czas mówił co działo się w przeszłości bohaterów, ale najwyraźniej zapomniał, że jestem z nimi. Wtedy jednak poczułam coś na swojej nodze. Sans? Położył swoją prawą rękę na moim kolanie i ścisnął ją delikatnie. Popatrzyłam na niego, lecz ten nie patrzył na mnie. Oglądał. Jego ręka gładziła moje udo coraz wyżej i wyżej. Zacisnął palce raz za razem, mocniej i czulej, aż miałam ochotę jęknąć w zaskoczeniu, ale nie. Muszę być cicho. Zerknęłam na Papyrusa, ten chuj śpi! Papyrus oddychał głęboko i spokojnie, trzymał obie ręce na klatce piersiowej, miał zamknięte oczy. Sans zaczął błądzić kciukiem po moim kroczu i po chwili wahania wsunął palce między moje uda raz za razem pocierając je w górę i w dół. Oddech mi drżał. Jedyne co mogłam robić to zacisnąć ręce na kocu starając się ignorować jego pieszczoty podczas seansu. Ten pojebaniec się mną bawi! Po tym jak najwyraźniej przyzwyczaiłam się do jego palców tak niebezpiecznie blisko mojej płci, zaskoczył mnie tym, że przycisnął rękę mocniej, tak abym mogła ją czuć. Moje serce zabiło mocniej, jedyne o czym mogłam myśleć to o tym, że w każdej chwili Papyrus może mnie zabić jednym ze swoich kościstych ataków. No i tak oto tkwię, między wizją śmierci a rozkoszą z ręki Sansa. W tle przebrzmiewał film, kiedy Sans naparł głębiej ręką i przez materiał spodenek zaczął pocierać ją całą o moją kobiecość. Przygryzłam wargę zdając sobie z tego co robię, zerknęłam na mojego przyszłego-mordercę, ale Papyrus ani drgnął. Szkielet musiał spać głęboko. Sans nie przestawał. Chwytał materiał spodni, pieścił przez nie moją cipkę, kreślił kółka dookoła budząc moje namiętności. Westchnęłam chcąc rozładować napięcie budujące się we mnie. Zerknęłam na niego. Uśmiechał się cwanie. Ten przebiegły drań uniósł wysoko brwi przenosząc na mnie wzrok. Wiedział dokładnie co mi robi i rozkoszował się każdą chwilą! Ale wtedy, sam zaczął się niecierpliwić. Poczułam jak kego kciuk bawi się guzikiem moich spodenek, po chwili wali ze sobą rozpiął je, mając w ten sposób lepszy dostęp do mojego brzuszka. Położył na nim swoje palce. Potem powoli rozsunął rozporek. Szczerze, nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie dzieje. W to, co Sans mi robi! Dźwięk rozsuwanego zamka utonął pod kocem i w echu filmu. Sans zatrzymał rękę na moim brzuchu i zacisnął na nim palce przez chwilę ani drgnął. Spodziewałam się, że do teraz będzie trzymał ręce między moimi nogami, ale nie. Nic nie zrobił przez dłuższą chwilę. Dlaczego? Zerknęłam na niego i dostrzegłam, że uśmiecha się nerwowo oraz delikatnie rumieni. Rozmyślił się. Poczuł na sobie mój wzrok i odwrócił się w moją stronę. Jego źrenice zabłyszczały delikatnie, jakby czegoś szukał na mojej twarzy. Nic nie powiedzieliśmy. Nie potrzebowaliśmy słów. Nie spuszczając swojego wzroku wsunął palce głębiej, wprost na moją ciepłą i śliską cipkę. Trudno mi było skupić się na fakcie, że kurwa, Papyrus śpi na sześć kroków od nas, ale sposób w jaki mnie dotykał... Dyszałam ciężko starając się nie jęczeć, próbowałam też nie kręcić się za bardzo przez fale rozkoszy. Sans z wyraźnym zadowoleniem przyglądał się mojej twarzy, był z siebie dumny. Po chwili zabawy wyciągnął rękę spod koca. Jego palce były całe w moich sokach. Wyglądał na zaciekawionego, przyglądałam się nie wiedząc co czuć, kiedy jego niebieski język pojawił się między zębami, tylko po to, aby oblizać palce. Uśmiechnął się złowieszczo. Zaciągnął się pozostałymi palcami nim z nich też zlizał moje soczki, nie ukrywał tego, że zakochał się w moim smaku. Jego język był nienaturalnie długi, świecił się na niebiesko przez magię. Zdałam sobie sprawę, że zapomniałam o oddychaniu, dlatego czym prędzej wzięłam wdech. Po tym jak skończył czyścić swoje palce zerknął na Papyrusa upewniając się, że jego brat spokojnie śpi. Kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, coś się z nim zmieniło, tak jakby został owładnięty pożądaniem. Nim zdążyłam zareagować chwycił mnie za policzki i wywarł na mnie głęboki pocałunek. Zerknęłam na Papyrusa nerwowo, obawiając się, że zaraz otworzy oczy i nas rozdzieli. Czy.. czy to się naprawdę dzieje? W końcu dałam się ponieść pragnieniom mając nadzieję, że błaganie o wybaczenie przyjdzie mi łatwiej, niż błaganie o pozwolenie. Rozpływałam się w tym niespodziewanym pocałunku, zacisnęłam palce na jego niebieskiej szarfie i przyciągnęłam do siebie. Delikatnie otworzyłam swoim językiem jego usta, czekając, aż pozwoli mi wejść do środka, sam natomiast swój wepchnął do moich ust. Czułam swój smak. Szczerze, to dość niezręcznie i oślizgłe się ze mną całował. Moja teoria o tym, że jest prawiczkiem musi być prawdziwa, postanowiłam więc go nauczyć jak trzeba się całować. Delikatnie pochwyciłam jego język w swoje wargi tak, aby się uspokoił i odprężył. Sans zrozumiał i po chwili całkowicie się mi poddał pozwalając, abym przejęła dowodzenie. Dyszał ciężko i powoli, czułam jego gorący oddech i zaczęłam na spokojnie bawić się jego językiem. Po tym jak delikatnie przygryzłam go zębami, jęknął cichutko. Zaczynając niezdarny, acz nieco bardziej precyzyjny taniec z moim. Sans rozpływał się w moich objęciach, zaczęłam się delikatnie oddalać, opierając swoim czołem o jego.
-Sans – szepnęłam zerkając na jego brata – Co jeżeli Papyrus... - wywarł na mnie kolejny żarłoczny pocałunek, sposób w jaki wpychał język i pieścił mój wskazywał jasno, że tym razem to on chce dominować.
-Nie obudzi się – szepnął w moje wargi – Tabletki nasenne – przyznał się czule. Sans ućpał swojego brata?! - Teraz proszę... przestań... mówić... pierdolone imię.. mojego brata – wysyczał między kolejnymi potężnymi pocałunkami jakie na mnie wywierał. Nie wiedziałam, czy powinnam być bardziej przerażona czy podniecona, lecz to drugie wygrało gdy zaraz po tych słowach chwycił mnie za pierś delikatnie rozkoszując się jej miękkością. Oderwał się od moich ust i zaczął składać pocałunki na szczęce, liżąc co chwilę szyję. Jego język pieścił i molestował każdy skrawek skóry jaki znalazł na karku, ramionach, ale Boże, dlaczego podoba mi się każda sekunda jego pieszczot? Sans przerzucił mnie na siebie, usiadłam okrakiem na nim i przywarłam ciałem, kiedy on położył ręce na moich biodrach i dalej lizał i ssał mój kark. Chciałam mu się zrewanżować, więc zaczęłam ustami skubać wystająca kość jego kręgosłupa jaką miałam najbliżej. Z trudem powstrzymał głośniejszy jęk kiedy bawiłam się dalej, przesuwając językiem po jego obojczyku. I wtedy poczułam jak palce Sansa wślizgując się pod spodenki, jego wskazujący i środkowy palec delikatnie pociera się po mojej cipce. Jęknęłam, tego nie da się kontrolować nawet jeżeli się chce i aby się uciszyć zaczęłam całować jego kark. Sans skorzystał z okazji i zamknął nas w kolejnym szczelnym pocałunku spijając moje stęknięcia swoim niebieskim językiem. Wygląda na to, że nie chciał poprzestać na pieszczotach. Kiedy palcem odnalazł moje wejście krążył dookoła niego przez chwilę nim ostatecznie wsadził weń cały palec. Kolejny mój jęk utonął w ustach Sansa, przełknął go z wielką rozkoszą. Gorąco się całowaliśmy i o Boże, jego język jest wspaniały. Kiedy odkrył, że głębiej palca już nie wsadzi zaczął nim poruszać powoli czerpiąc wszystko co się dało z doznania mojego wnętrza. Zachłysnęłam się powietrzem i objęłam jego kark przywierając czołem do jego ramienia tak, aby stłumić drżący głos i ciche jęki jakie chciały uciekać spomiędzy moich wark. Musiałam być cicho, nie mogłam pozwolić, aby Papyrus się obudził...
-Nie – warknął – Chcę słyszeć, jak mówisz moje imię
-Sans – jęknęłam cicho w jego obojczyk, w moim głosie słuchać było rozkosz – Sans błagam... więcej – zamruczałam, prawie jak zwierzę i aby podkreślić własną potrzebę złapałam w zęby jego kość. Wziął gwałtowny wdech wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi. Szybko wsunął drugi palec do mojej dziurki, teraz już całkowicie mokrej. Wyszeptałam jego imię ponownie zadowolona z tego co robił i Boże, nie mam go dość!
-Tak – rozpuszczałam się, wbijałam palce w materiał jego koszulki i naramienniki – Błagam, więcej – szeptałam cicho składając czułe pocałunki na jego policzku. Sans w odpowiedzi poruszał palcami szybciej i głębiej je wsuwał, zadowolony z mojego proszenia i błagania, bo chciałam więcej, więcej, więcej, byłam taka spragniona, taka chciwa.... Zaczął przygryzać mnie zębami, każdy kolejny gryz był mocniejszy, podczas kiedy ja zaciskałam się dookoła jego palców.
-Lubisz to? - wycharczał mi do cucha, jego gorący oddech wywołał dreszcz. Mogłam jedynie delikatnie przytaknąć i wtulić się w niego mocniej – Odpowiedz – rozkazał władczo – Chcę usłyszeć.
-T-tak... - szybko stęknęłam – Tak, lubię, proszę, Sans, rżnij mnie, błagam, proszę – moje jęki zamieniły się w modlitwę błagalną kiedy pieprzył mnie palcami. Wsuwał je szybciej i szybciej wyraźnie owładnięty rozpustą. Czułam, jak zbliża się mój orgazm, brakowało mi jeszcze tylko troszeczkę, abym go osiągnęła. Jeszcze trochę, trochę, trochę, trochę, nie przestawaj, błagam, nie przestawaj. - S-Sa....ans! - głos mi drżał – Ja.... za...! - O Boże, czuję, tak, nie przestawaj! Zacisnęłam zęby raz jeszcze na jego obojczyku starając się stłumić własne krzyki. Kiedy przeszyło mnie rozkoszne spełnienie. Zalewając mnie jak pierdolone tsunami. Przestałam słyszeć wszystko. Telewizor, jaki był dość głośno, zamilkł.... O Boże, ogłuchłam i ... ja tylko... Nie umiałam zapanować nad oddechem, dyszałam ciężko opierając czoło o ramię Sansa. Który powoli wyciągnął palce z mojego ciała i objął mnie ramionami wtulając głowę w mój kark. Wtedy odzyskałam zdrowy rozsądek. Zerknęłam na Papyrusa, który słodko drzemał. Czułam, ciężar własnych grzechów
-Sans... czy my właśnie? - w odpowiedzi Sans wtulił mnie i wywarł na mnie kolejny żarłoczny pocałunek oblizując moje wargi na zakończenie
-Człowieku – westchnął nisko patrząc mi prosto w oczy, mając te swoje magiczne gwiazdki które sprawiały, że wierzyłam iż wszystko będzie dobrze – To dopiero twój pierwszy smak Wspaniałego Sansa. Mwah heh heh...
-Sans – szepnęłam zerkając na jego brata – Co jeżeli Papyrus... - wywarł na mnie kolejny żarłoczny pocałunek, sposób w jaki wpychał język i pieścił mój wskazywał jasno, że tym razem to on chce dominować.
-Nie obudzi się – szepnął w moje wargi – Tabletki nasenne – przyznał się czule. Sans ućpał swojego brata?! - Teraz proszę... przestań... mówić... pierdolone imię.. mojego brata – wysyczał między kolejnymi potężnymi pocałunkami jakie na mnie wywierał. Nie wiedziałam, czy powinnam być bardziej przerażona czy podniecona, lecz to drugie wygrało gdy zaraz po tych słowach chwycił mnie za pierś delikatnie rozkoszując się jej miękkością. Oderwał się od moich ust i zaczął składać pocałunki na szczęce, liżąc co chwilę szyję. Jego język pieścił i molestował każdy skrawek skóry jaki znalazł na karku, ramionach, ale Boże, dlaczego podoba mi się każda sekunda jego pieszczot? Sans przerzucił mnie na siebie, usiadłam okrakiem na nim i przywarłam ciałem, kiedy on położył ręce na moich biodrach i dalej lizał i ssał mój kark. Chciałam mu się zrewanżować, więc zaczęłam ustami skubać wystająca kość jego kręgosłupa jaką miałam najbliżej. Z trudem powstrzymał głośniejszy jęk kiedy bawiłam się dalej, przesuwając językiem po jego obojczyku. I wtedy poczułam jak palce Sansa wślizgując się pod spodenki, jego wskazujący i środkowy palec delikatnie pociera się po mojej cipce. Jęknęłam, tego nie da się kontrolować nawet jeżeli się chce i aby się uciszyć zaczęłam całować jego kark. Sans skorzystał z okazji i zamknął nas w kolejnym szczelnym pocałunku spijając moje stęknięcia swoim niebieskim językiem. Wygląda na to, że nie chciał poprzestać na pieszczotach. Kiedy palcem odnalazł moje wejście krążył dookoła niego przez chwilę nim ostatecznie wsadził weń cały palec. Kolejny mój jęk utonął w ustach Sansa, przełknął go z wielką rozkoszą. Gorąco się całowaliśmy i o Boże, jego język jest wspaniały. Kiedy odkrył, że głębiej palca już nie wsadzi zaczął nim poruszać powoli czerpiąc wszystko co się dało z doznania mojego wnętrza. Zachłysnęłam się powietrzem i objęłam jego kark przywierając czołem do jego ramienia tak, aby stłumić drżący głos i ciche jęki jakie chciały uciekać spomiędzy moich wark. Musiałam być cicho, nie mogłam pozwolić, aby Papyrus się obudził...
-Nie – warknął – Chcę słyszeć, jak mówisz moje imię
-Sans – jęknęłam cicho w jego obojczyk, w moim głosie słuchać było rozkosz – Sans błagam... więcej – zamruczałam, prawie jak zwierzę i aby podkreślić własną potrzebę złapałam w zęby jego kość. Wziął gwałtowny wdech wyraźnie zadowolony z mojej odpowiedzi. Szybko wsunął drugi palec do mojej dziurki, teraz już całkowicie mokrej. Wyszeptałam jego imię ponownie zadowolona z tego co robił i Boże, nie mam go dość!
-Tak – rozpuszczałam się, wbijałam palce w materiał jego koszulki i naramienniki – Błagam, więcej – szeptałam cicho składając czułe pocałunki na jego policzku. Sans w odpowiedzi poruszał palcami szybciej i głębiej je wsuwał, zadowolony z mojego proszenia i błagania, bo chciałam więcej, więcej, więcej, byłam taka spragniona, taka chciwa.... Zaczął przygryzać mnie zębami, każdy kolejny gryz był mocniejszy, podczas kiedy ja zaciskałam się dookoła jego palców.
-Lubisz to? - wycharczał mi do cucha, jego gorący oddech wywołał dreszcz. Mogłam jedynie delikatnie przytaknąć i wtulić się w niego mocniej – Odpowiedz – rozkazał władczo – Chcę usłyszeć.
-T-tak... - szybko stęknęłam – Tak, lubię, proszę, Sans, rżnij mnie, błagam, proszę – moje jęki zamieniły się w modlitwę błagalną kiedy pieprzył mnie palcami. Wsuwał je szybciej i szybciej wyraźnie owładnięty rozpustą. Czułam, jak zbliża się mój orgazm, brakowało mi jeszcze tylko troszeczkę, abym go osiągnęła. Jeszcze trochę, trochę, trochę, trochę, nie przestawaj, błagam, nie przestawaj. - S-Sa....ans! - głos mi drżał – Ja.... za...! - O Boże, czuję, tak, nie przestawaj! Zacisnęłam zęby raz jeszcze na jego obojczyku starając się stłumić własne krzyki. Kiedy przeszyło mnie rozkoszne spełnienie. Zalewając mnie jak pierdolone tsunami. Przestałam słyszeć wszystko. Telewizor, jaki był dość głośno, zamilkł.... O Boże, ogłuchłam i ... ja tylko... Nie umiałam zapanować nad oddechem, dyszałam ciężko opierając czoło o ramię Sansa. Który powoli wyciągnął palce z mojego ciała i objął mnie ramionami wtulając głowę w mój kark. Wtedy odzyskałam zdrowy rozsądek. Zerknęłam na Papyrusa, który słodko drzemał. Czułam, ciężar własnych grzechów
-Sans... czy my właśnie? - w odpowiedzi Sans wtulił mnie i wywarł na mnie kolejny żarłoczny pocałunek oblizując moje wargi na zakończenie
-Człowieku – westchnął nisko patrząc mi prosto w oczy, mając te swoje magiczne gwiazdki które sprawiały, że wierzyłam iż wszystko będzie dobrze – To dopiero twój pierwszy smak Wspaniałego Sansa. Mwah heh heh...