22 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Szept [i hope you break me - A Whisper- tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:

Czas płynął. Koniec wakacji, zaś Ty żyłaś w domu pełnym potworów. Dzieliłaś pokój z Sansem, a więc wiadomo, że było ciasno. Twoja szafa musiała znajdować się na korytarzu, ale nadal mogłaś mieć przy sobie komputer i kilka książek oraz ubrani, no i niektóre Blastery Sansa się pojawiały do czasu do czasu. Łazienka była kolejnym wyzwaniem. Brałaś prysznic w nocy a potem wstawałaś trochę wcześniej, aby upewnić się, że przed kolejką do ubikacji zdążysz i wyrobisz się na zajęcia. Raz na jakiś czas robiłaś też pranie. Dom okazał się większym niż myślałaś, albowiem drzwi jakie uważałaś, że prowadzą do pokoju Gastera były tak naprawdę drzwiami do pralni, zaś z niej można było dostać się do naukowca. Prałaś ubrania w sobotnie wieczory. Latem było miło i spokojnie. Lecz gdy wróciłaś jesienią do pracy zaczęły dziać się śniadanka do pracy, pocałunki i przypomnienia. Kolacje jakkolwiek zostały bez zmian, przy stole wszyscy opowiadaliście co was spotkało zarówno na zajęciach, w sklepie czy po prostu.
Do Ciebie i Sansa należały noce. Przez większość się całowaliście, albo cicho rozmawialiście, ale także Sans chciał pokazać jak bardzo Cię kocha. Twoją duszę, Twoje ciało. Zaskakiwał Cię sposobami waszej miłości. Czasem powoli, czule, czasem intensywnie i ostro. Nigdy nie wiedziałaś czego się spodziewać biorąc pod uwagę zboczenia Twojego męża. Ostatnio zapisaliście się na jogę i kurs rysunku. Sans był zaskakująco wygimnastykowany, a Ty poprawiłaś swoją kreskę. Oczywiście, początkowo joga nie wydawała się dobrym pomysłem, ale liczyło się wspólne spędzanie czasu. Wieczorami chodziliście na spacery, albo biegaliście aż do czasu kolacji. W wolne dni, zwiedzaliście okolice, albo chodziliście do muzeum. Raz nawet wybraliście się pod namioty. Gdy zrobiło się chłodniej, zaś z drzew spadały liście, Sans odnajdował sposoby ja wspólne spędzenie czasu i dowiadywaliście się o sobie więcej. Okazało się, że uwielbiał piec i dobrze mu to wychodziło. Zawsze jako pierwsza próbowałaś kolejnych wypieków i zawsze zostawiał dla Ciebie więcej. Na jego półce z książkami znajdowały się wszystkie możliwe pozycje, trochę naukowych książek, filozoficznych… i romansideł? Oh… tego się nie spodziewałaś, ale lubiłaś z nim czytać. Sama pokazywałaś mu jakie przedziwne rzeczy znajdowałaś w odmętach Internetu, kilka razy nawet się zakrztusił. Noce zawsze były z nim najlepsze. Czułaś się tak dobrze, gdy byliście tylko we dwójkę, skóra przy kości, wtuleni w siebie. Nie wyobrażałaś sobie, abyś mogła poczuć się bezpieczniej i spokojniej niż przy swoim kościotrupie. Miałaś wrażenie, że zima jest ciepła wtulona w jego gorące kości, lecz gdy pewnego ranka się zbudziłaś, byłaś oblana potem. Na początku myślałaś, że grzejniki były ustawione za wysoko ale po prysznicu, nadal czułaś się cieplejsza niż zwykle. Zmierzyłaś sobie temperaturę. 37.6 stopni Celsjusza. Trochę za wysoka. Może masz gorączkę? W taką pogodę to nic niezwykłego. Wzięłaś lek i napiłaś się soku pomarańczowego nim poszłaś na uczelnię. Jak gorączka zelżała, poczułaś się dobrze, choć po powrocie zdecydowałaś wziąć jeszcze jeden lek i odpocząć w łóżku. Po godzinie, Sans wszedł do pokoju. Biegał. Nie robił tego zwykle sam, ale chciał oczyścić głowę po kolejnej sprzeczce z ojcem.
-Aniołku? – dyszał łapiąc oddech – Wszystko dobrze?
-Trochę mi gorąco, chyba coś złapałam – podszedł do Ciebie i przyłożył czoło do Twojego
-Hmmmm
-Nie jest wysoka – powiedziałaś – Pewnie to zwykłe przeziębienie. Rano pewnie dojdę do siebie.
-Dobrze – przytaknął podnosząc się – Odpocznij. Idę pod prysznic, potem powiem Papsowi aby coś ci przygotował. Niedługo powinien wrócić. – przytaknęłaś, Sans cmoknął Cię i wyszedł z pokoju, westchnęłaś mając nadzieję, że sen Cię uspokoi.
38 stopni.
-Cholera – warknęłaś. Gorączka nie spadała. Choć nie czułaś się jakoś chora… nie było dreszczy czy nudności, nie kaszlałaś, nie miałaś kataru, nie bolała Cię głowa, nic. Było Ci tylko trochę cieplej i znowu obudziłaś się zlana potem, ale prócz tego, nic. To gorączka? Przeziębienie? Westchnęłaś postanawiając wziąć jeszcze jedną tabletkę i napić się soku. Powiedziałaś Sansowi, że już Ci lepiej, nie chciałaś aby szukał w sieci powodów gorączki, bo jesteś pewna, że znalazł by jakieś głupoty i tylko niepotrzebnie się martwił. – Jestem pewna, że jutro wszystko będzie dobrze. Prócz gorączki, czuję się dobrze. Będę pić więcej – powiedziałaś nim pocałowałaś go na pożegnanie – Nic mi nie będzie.
Twoja temperatura utrzymywała się przez kilka kolejnych dni, choć nie czułaś się chora, ale brałaś leki i piłaś tak na wszelki wypadek. Jeżeli to przeziębienie, musisz pić i czekać aż gorączka spadnie. Cokolwiek to jest…
Jednak gorączka nie spadała. Co więcej, podnosiła się troszeczkę. Choć nadal żadnych innych oznak, tylko ciepło, gdy będziesz mieć 39.4 stopnie pójdziesz w końcu do lekarza.
Teraz masz 38  i pocisz się, pijesz kilka kubków wody w pracy. Wiesz, że leki nie działają, więc nie wzięłaś ich przed wyjściem do pracy. Cokolwiek Ci się dzieje, to nie jest przeziębienie. Gdy wróciłaś do domu, byłaś spocona, czułaś dziwny ciężar w piersi.
-Aniołku? – popatrzyłaś na Sansa, który schodził ze schodów. – Aniołku? Co się dzieje? – zapytał teleportując się do Ciebie – Pocisz się – dotknął Twojej twarzy – Jesteś rozpalona. Pogorszyło Ci się?
-Sans, ja… - dyszałaś lekko – To chyba nie jest normalne przeziębienie. Moja dusza… jest taka ciężka…
-Trzymaj się, daj spojrzeć – zaproponował kładąc rękę na Twojej piersi – Ja.. nie mogę jej wyciągnąć – szepnął po chwili. Otworzyłaś szeroko oczy
-C-co?
-Ja… nie wiem co się dzieje – przyznał – Jakby.. utknęła tam. Ale czuję twoją magię… Jest.. dziwna… Jakby coś w niej było. – Podtrzymywałaś się chwytając się jego kurtki. Nie mogłaś złapałaś oddechu, czułaś jak Dusza robi się cięższa, pot spływał po skroniach – Trzymaj się – mówił – Idziemy do lekarza. Zaniosę cię… - nogi odmówiły ci posłuszeństwa – Kurwa, Aniołku – Sans pochwycił Cię – Dziecino, trzymaj się
-Moja… Dusza – dyszałaś – Jest.. za ciężka… Jakby coś… w niej było… Ah! – stęknęłaś chwytając się piersi i zamykając oczy. Czułaś dziwne uczucia i miałaś wrażenie, że… coś słyszysz?
…cy… Ah… o… as… cha…
Przytłaczający ciężar w jednej chwili zniknął, lecz poczułaś przeszywające ciepło. Mimo to, nie czułaś się lepiej. Nie wiesz dlaczego, ale po policzkach polały Ci się łzy, gdy wtulałaś się w Sansa, w głębi serca wiedziałaś co się stało
-Oh… O… Bogowie… Sans… On odszedł…
Share:

21 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Szkielety i aniołowie [i hope you break me - Skeletons and Angels - tłumaczenie PL] [+18]

Autor okładki: Rivie
Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Stałaś przed wielkim lustrem patrząc na siebie co jakiś czas. Poprawiłaś ciemno-czerwone rękawiczki sięgające go łokci, a potem wygładziłaś czarno-czerwoną suknię i gorset z czerwonymi wiązaniami, a potem spojrzałaś na czarne obcasy. Zerkałaś na białe skrzydła przy sukni od czasu do czasu. Ścisnęło Cię w żołądku gdy usłyszałaś pierwsze takty wygrywanej muzyki, delikatnego utworu na pianinie. Uśmiechnęłaś się czując napływające łzy. Zaraz poślubisz swojego SoulMate, szczęście wypełniało Twoją duszę. Biorąc głęboki wdech przygotowałaś się do opuszczenia socjala. Kolejny wdech i otworzyłaś drzwi. Światła były stłumione, pozwalając świecącym czaszkom migotać w pomieszczeniu i błyszczeć srebrnym aureolom, płomień świec tańczył delikatnie, z wieczornego nieba spadały pierwsze płatki śniegu. Powietrze było ciepłe, pełne miłości rodziny, przyjaciół i Twojego SoulMate.. który wyglądał niesamowicie w garniturze i kapeluszu. Zatrzymałaś się na chwilę by podziwiać widok. Czarna marynarka, spodnie i eleganckie buty. Na szczycie jego kapelusza błyszczała przypinka w kształcie błękitnego serca w aureoli. Koszulę miał bordową, pasującą do Twojej sukni, mankiety i guziki w kształcie czaszek. W wypolerowanych butach odbijało się światło świec. Popatrzyłaś na jego twarz i dostrzegłaś jasny rumieniec. Jemu również zbierały się łzy. Uśmiechał się do Ciebie serdecznie i zaczęłaś iść przez bar do oczekującego kochanka. Za szykiem stał wielki niedźwiedzi potwór trzymający książkę. Sans wziął Twoją rękę w swoje, trzymał ją przez chwilę nim pogładził Cię po twarzy. Jego źrenice przybrały kształt serc, prawdopodobnie najsłodsza rzecz jaką w życiu widziałaś. Uśmiechnęłaś się czując łzy spływające po policzku.
-Kochani – zaczął niedźwiedź miękkim, niskim głosem – Zebraliśmy się tu dzisiaj w ten cudowny dzień, ab połączyć więzy tych SoulMate. Błogosławimy jako rodzina i przyjaciele to wspaniałe połączenie miłości i wspieramy ich. Dzisiaj, przypieczętujemy ją przysięgą. Czy oboje przyjmujecie bezwarunkowo miłość zarówno w zdrowiu jak i w chorobie, w dobrych i złych chwilach, w radościach i smutkach, aż po dzień kiedy Wasze dusze staną się częścią większego planu stworzenia? Powiedzcie do siebie „tak”
-Tak – uśmiechnęłaś się
-Tak – odpowiedział zachrypniętym głosem
-Dobrze – niedźwiedź uśmiechnął się – Słowo się rzekło – Papyrus załkał cicho i zapłakał. Grillby poklepał go po plecach, Somn wciągnął wdech, a Lapin i Iris klaskali.
-Tak! Ciociu! Wujku! – krzyczał Guevara
-Skoro nikt nie wyraża sprzeciwu – mówił dalej miś – Z mocy nadanej mi przez Królestwo i Miasto, ogłaszam was Potworem i Żoną! Moje gratulacje! – kolejne oklaski, Papyrus wtulił się w koszulę Grillbiego.
-No już kochany – Grillby gładził go z uśmiechem
-Jestem taki szczęśliwy! – zapłakał Papyrus przystawiając chustkę do czaszki
-Wiem, wiem – Grillby klepał go dalej
-Całujcie się! – krzyknął Somn. W sekundę, Sans objął Cię przytulając do swoich żeber i zaczął całować Twoje usta. Twoje ciało zrobiło się gorące, jak i dusza. Chwyciłaś się jego marynarki w przypływie miłości. Somn wiwatował, zaś jego SoulMate próbował go uspokoić. Iris klaskała żarliwiej, Guevara krzyczał. Gdy Sans odsunął się odrobinę szepnął
-Kocham Cię
-A ja ciebie – odszeptałaś
-Jedzmy już! – krzyknął Guevara
-Guevara! – warknął Grillby. Sans zalał się śmiechem tak samo jak Ty.
-Chyba młody ma rację – powiedziałaś. Grillby słysząc Twoje słowa przesunął się od swojego męża aby przygotować stoły do kolacji. Upewnił się, że niedźwiedź wziął coś ze sobą do domu nim wyszedł. Po tym, Grillby postawił sałatki i zupy jakie wybrałaś z Iris.
-Twoja suknia jest wspaniała! – krzyknął Somn – Podobają mi się te skrzydełka!
-Wyglądasz przepięknie – dodała Iris
-Dzięki kochani – uśmiechnęłaś się – Martwiłam się, że może trochę przesadziłam, zwłaszcza z tymi skrzydłami, ale jak je zobaczyłam pomyślałam, że będą idealne
-Uważa, że dobrze zrobiłaś – zgodził się Somn
-Widząc reakcję Sansa, powiedziałabym nawet, że świetną – Iris uśmiechnęła się – Oh widzę że Grillby podaje już dania główne
-Wspaniale! – klasnął Somn – Choć raz nie mogę się doczekać jedzenia. Od dawna nie byłem w Grillby’s. Jason, miłości moja! – zawołał, jego partner podszedł – Jedzmy!
-Idę kochany – Jason przestał rozmawiać z panem Lapinem. Jego zielone oczy wyglądały jakby odrobinę zmęczone. Domyśliłaś się, że przez to iż Somn jest pełen energii i domaga się ciągłej atencji. Po tym jak wszyscy zajęli swoje siedzenia, podeszłaś do Papyrusa który płakał trzymając przy twarzy różową chusteczkę. Guevara westchnął
-Mamo, przestań
-Wszystko dobrze? – zapytałaś. Przytaknął
-Jestem po prostu szczęśliwy – załkał
-Hm, zawsze jest ktoś kto nie umie przestać płakać – odezwał się Lapin siedząc przy stole. Podał Papyrusowi czystą chusteczkę.
-Oh, dziękuję – szkielet przytaknął
-Nie ma za co, możesz ją zatrzymać
-Dziękuję, że pan przyszedł panie Lapin – skierowałaś się do niego
-Żaden problem, moja droga – królik uśmiechnął się – Wyglądasz przepięknie
-Dziękuję – zarumieniłaś się.
-Opuszczacie nas zaraz po jedzeniu, ciociu? – zapytał Guevara – Na wasz miesiąc poślubny? – cmoknął kilka razy powietrze za swoją maską do oddychania
-Guevara – warknął Papyrus, zaśmiałaś się
-Nic się nie stało. Tak, wyruszamy potem. Znaleźliśmy przytulne miejsce na obrzeżach miasta. Jest tam Spa i kilka innych atrakcji. Hotel też prezentuje się świetnie
-Nie będziemy was zatrzymywać na siłę – powiedział Lapin – Jedzmy już. Popatrzyłaś na Sansa, który siedział przy barze i już jadł swój filet.
-Zjadłeś już zupę i sałatkę? – usiadłaś na swoim miejscu. Nie mówił, miał pełną szczękę, więc Grillby odpowiedział tłumiąc śmiech.
-Nie może się doczekać waszych planów
-Rozumiem – zaczęłaś jeść sałatkę – Pośpieszmy się więc z deserem – Sans przełknął i pochylił się w Twoją stronę
-Wyglądasz…
-Ciiiii – przystawiłaś palec do jego kłów – Powiesz mi to potem.

-Oooh, jak miło – zamruczałaś wchodząc do gorącej wanny
-No nie? – Sans odpowiedział nisko – Urmmm – wsunął się głębiej tak, że widać było tylko czubek jego głowy
-Oh! – podskoczyłaś czując jego palec pod sznureczkiem Twojego bikini. Pociągnął mocniej i góra kostiumu zsunęła się – Sans! – krzyknęłaś odwracając się w jego stronę. Widziałaś jak szczerzy się pod wodą – Palant! – uśmiechałaś się kładąc ręce na biodrach. Sans zaśmiał się i przysunął do Ciebie. Zauważyłaś, że nadal miał serca w oczach. Objął Cię w talii
-Jesteś przepiękna i byłaś oszałamiająca dzisiaj
-A ty niesamowicie przystojny – odpowiedziałaś kładąc ręce na jego dłoniach. Pochylił się aby pocałować Cię w usta, powoli i głęboko. Jedna z jego dłoni zatrzymała się na Twojej twarzy, przyciągając Cię bliżej do żeber. Położyłaś ręce na jego ramionach, potem sunęłaś po kręgach kręgosłupa w dół. Całowaliście się tak długo, aż nie musieliście przerwać by zaczerpnąć oddechu. Popatrzyłaś w jego źrenice – Kocham cię
-A ja ciebie – szepnął obejmując Cię mocno – Bogowie nad nami i pod nami, kocham cię, zawsze będę kochał – znowu Cię całował, a potem podniósł i wyciągnął z wanny. Przeniósł Cię i położył na łóżku, które znajdowało się kawałek dalej, ułożył się na Tobie. Obejmowałaś go cały czas, co chwilę gładząc tył jego czaszki, sprawiając że przylegał do Ciebie coraz bardziej. Chwilę później, pozbył się dolnej części Twojego bikini. Wzięłaś głęboki oddech gdy wszedł w Ciebie, powoli i głęboko. Jęczałaś gdy całował Twoją twarz, błądząc językiem po karku i piersiach. Jego ręce delikatnie pieściły Twoje ciało, ściskając to tu to tam, owinęłaś się dookoła niego rekami i nogami. Mocno, nie chcąc puszczać. Jego ruchy stały się krótsze i szybsze, ale nadal uderzał w głębokie części Ciebie. Szeptał jak bardzo Cię kocha, mocno Cię tuląc, przyciskając żebra do Twoich nagich piersi. Dyszał póki nie wypełnił Cię swoim nasieniem, chciałaś tego, mówiłaś że chcesz go w sobie czuć. Wszedł najgłębiej jak umiał i zatrzymał się gdy dochodził w Tobie. Krzyknęłaś osiągając szczyt, czując przyjemne ciepło. Westchnęłaś patrząc na jego twarz, czując że pozostawił miłość w Twojej duszy.
Share:

20 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Czachy i aureole [i hope you break me - Skulls and Halos - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Co ty tutaj robisz?
-Pokłóciłem się ze staruszkiem
-Oh? – położyłaś torbę na biurku by podejść i usiąść na skraju łóżka. Sans siedział czytając książkę – Co się stało? – odsunął tom
-Ześwirował kiedy powiedziałem mu, że bierzemy ślub. Powiedział, że moja dusza i tak się nie złamie więc jestem głupi robiąc to samo ciągle i ciągle… i to, że moja dusza się nie łamie to porażka
-Oh Sans – pochyliłaś się i położyłaś ręce na jego kościach policzkowych – To nie twoja wina
-Wiem, wiem – mruknął – Tylko… to dupek! Powiedziałem, że skoro nie popiera tego małżeństwa to nie musi przychodzić na ślub – westchnęłaś
-Tak będzie chyba najlepiej – Szczerze i tak nie spodziewałaś się, aby się pojawił.
-I jak ci się podoba Laleczko?
-Łał… - szepnęłaś patrząc na restauracje. Małe światełka w kształcie czaszek zwisały z sufitu tak samo jak małe papierowe aniołki. Kilka stolików pokrytych czarno-fioletowym obrusem. Na nich wazoniki z ciemno czerwonymi i fioletowymi różami związanymi białymi wstążkami. Światło było przyciemnione i czuło się magię w powietrzu, zupełnie jak w jakimś zamku. – Jest prześlicznie – szepnęłaś
-To dobrze! – Somn szczerzył się – Zapali się kilka świec. Iris będzie grać na pianinie. Grillby powiedział, że możemy użyć jego socjala, będziecie mogli stamtąd wyjść i usiąść przy głównej ścianie dookoła której są ustawione stoliki – wskazał – Jeszcze nie dekorowałem baru, ale to tutaj wszystko będzie się odbywać – przytaknęłaś
-Jest cudownie… I zrobiłeś to w tylko dwa tygodnie.. – objęłaś przyjaciela – Dziękuję
-Nie ma za co! – uśmiechnął się – Teraz, do kuchni! – popchnął Cię na zaplecze – Ja muszę iść po świece i jakieś serpentyny – wyjaśnił znikając za drzwiami, gdy ty weszłaś do kuchni. Grillby krajał właśnie warzywa, zaś Iris patrzyła na przygotowane jedzenie. Było go dużo. Musiał ugotować wszystko co znajdowało się w menu, pachniało i wyglądało świetnie. Widziałaś homara i steki i brokuły, ryż, ser. Oraz inne potrawy jakich nigdy nie widziałaś, jak escargot czy kaczka. Było kilka różnych zup oraz przygotowanych butelek wina.
-Cześć kochanie! – pomachała Ci Iris – Grillby właśnie kończy. Uh, gdzie jest Sans?
-Z Papusiem ubiera się w garniaka – odpowiedziałaś podchodząc – Ile tego jest..
-Wskaż po prostu to co lubisz – wyjaśnił Grillby – Dobrze gdy klienci mają wybór. – przytaknęłaś. Z zadowoloną Iris wybierałyście jedzenie. Po pół godzinie próbowania wszystkiego, a wszystko smakowało fantastycznie, spędziłaś kolejne pół godziny kosztując (z pomocą Iris) i decydując się na menu. Sałatka, danie główne i deser. Z zup postanowiłaś wybrać Avgolemono grecki rosół z cytryną i jajkami oraz Caldo Verde czyli prostą zupę z ziemniakami, sałatą i wieprzowiną. Za danie główne miał robić filet z ziemniakami i brokułami oraz homar z serem i szparagami gotowanymi na parze. Za deser miał być czekoladowy przekładaniec z lodowym sosem. Do picia woda, Shiraz czyli pikantne wino, Riesling słodkie białe wino, Potworza Cola głównie z myślą o Guevarze. Dziękując i klepiąc pełne od smakołyków brzuszki poszłyście z Iris na dokończanie sukienek. Gdy Iris zakładała sukienkę spojrzała na Ciebie
-Właściwie znalazłaś coś dla siebie?
-Robiłam zakupy online i coś znalazłam, jest trochę nie ortodoksyjne, ale Sansowi się spodoba
-Oh! Chcę zobaczyć! – przybliżyła się
-Ah, proszę się nie ruszać – powiedziała kobieta trzymając sukienkę Iris od dołu.
-Przepraszam – zarumieniła się i znowu na Ciebie spojrzała – Więc jaka jest? Jakie ma kolory?
-Czarno, czerwona oczywiście – zaśmiałaś się
-Oh będzie pasować – zachichotała – Z pewnością mu się spodoba! Oh, ale czy on będzie do ciebie pasował?
-Chyba – odpowiedziałaś – Nie wiem… jak mam być szczera – Miałaś nadzieję, że nie sprawia Papusiowi za wiele kłopotów.
-Przepraszam, jakie kolory?
-Czarny i czerwony
-Bracie, myślę że standardy mówią o czarnym i białym
-I oboje wiemy, że nie jestem standardowy – Sans zaśmiał się do brata
-Zorganizowanie innych kolorów nie będzie problemem – wyjaśnił młody sprzedawca – Choć będzie to dodatkowo kosztowało
-Spoko – przytaknął Sans
-Dobrze, tędy proszę – mężczyzna z uśmiechem prowadził Sansa i Papyrusa do marynarek. Minęła godzina. Co się okazało, Sans bardzo uważał na swój wygląd. Chciał prezentować się najlepiej jak mógł dla swojego aniołka. Przymierzał kilka kreacji, mieszał i dobierał póki nie był w pełni zadowolony z połączenia marynarki, spodni, butów, koszuli, krawata, mankietów i nawet kapelusza. Wtedy sprzedawca zapytał się go, czy chce spinkę do nakrycia głowy. – To coś jak pierścionek zaręczynowy – mówił – Nie nosi się ich co prawda każdego dnia, ale na specjalne okazje, jak na rocznice. – I teraz Sans miał wielki problem. Był tak duży wybór… kształty, kolory, odcienie, wzory, kamienie, nie wiedział od czego zacząć. Papyrus wyłapał, że dla jego brata to za dużo i poprosił mężczyznę, aby dał im trochę czasu i odszedł.
-Dobra, Sans, wdech i wydech – Sans wziął kilka głębokich wdechów – Jaki jest jej kolor duszy?
-Zimny… niebieski
-Dobrze, więc mamy kolor – mówił Papyrus biorąc małą książeczkę z boku i przeszukując kamienie – Jest kilka niebieskich… Który najbardziej przypomina jej duszę? – zapytał podając Sansowi katalog
-Huh… zobaczmy.. – przerzucał kartki – O, ten.
-Niebieski diament… Wspaniale – przytaknął – Teraz kształt
-Z tym będzie kłopot – przyznał Sans – Mógłbym wybrać skrzydła, ale czy to nie zbyt oczywiste? Jej pierścionek miał skrzydła
-Będzie dobrze jak będziecie się komponować – uspokoił brata – Jeżeli nie chcesz skrzydeł to co powiesz na to – wskazał – Wygląda jak aureola, co nie? – Sans popatrzył na przypinkę
-Ciekawe czy… - popatrzył na znajdujące się obok serce, odwrócił je i umieścił w szpilce – Co o tym myślisz? – zapytał – Jeżeli się je jakoś połączy, będzie niebieskie serce i biała aureola
-Idealnie. Wiedziałem, że będziesz umiał podjąć decyzję – Papyrus uśmiechnął się. Zaskakujące, jak wielką moc na kilka wdechów.
Share:

Jestesmy w dupie...

Dosłownie i w przenośni.
Wiecie, że na łamach tego bloga nigdy zasadniczo (albo prawie nigdy, bo nie pamiętam wszystkich notek) nie poruszałam tematów polityki i nie wchodziłam w dyskusje na ten temat. Nie dlatego, że nie śledzę tego co się dzieje, czy, że polityka mnie nie interesuje. Swojego czasu żyłam tylko nią i nie był to szczęśliwy okres w moim życiu. Od kiedy ograniczyłam swoje zainteresowanie sprawami tego co się dzieje na świecie - jest jakoś lżej. 

Zaznaczam więc, że ten wpis będzie w stu procentach na temat polityki. I nie, jeżeli się nie interesujesz nie przestawaj tego czytać. Czytaj dalej, bo skoro postanowiłam przerwać milczenie oznacza to, że kwestia którą chcę poruszyć jest bardzo ważna. 

Dotyczy ona - CIEBIE.

Dokładnie. Ciebie.

Pamiętasz ACTA? Nie przeszło, bo ludzie wyszli na ulice. 

Potem, za naszymi plecami przegłosowali ustawę INDECT. 

Dobra, każdy wie, że nie ma anonimowości w sieci, że to pic na wodę i fotomontaż. Lecz co jeżeli powiem, że na internet zostanie nałożona cenzura? 

Dzisiaj, czyli 20 czerwca 2018 roku Parlament Europejski przegłosował ustawę zwaną Dyrektywą do spraw praw autorskich. Brzmi niewinnie, prawda? Otóż to wilk w owczej skórze. Zwłaszcza, kiedy spojrzymy na artykuł 13 wspomnianej dyrektywy. Nie będę tutaj przytaczać treści. Bo i po co, przejdę do sedna. 

Artykuł 13 tzw Podatek od linka. 

Oznacza to tyle, że na internet jaki znamy zostanie nałożona cenzura. Czyli?
  • Każdy Twój komentarz, przed opublikowaniem będzie musiał przejść obowiązkową kontrolę. Jeżeli jest on niezgodny z prawem (Zgodnie z informacjami jakie znalazłam tutaj "klik" przedstawiciele PiS głosowali ZA) w najlepszym wypadku zostanie on nieopublikowany, w średnim, Twoje konto zostanie skasowane/zablokowane a w najgorszym odpowiesz przed sądem.
  • Wyszukiwarki i agregaty treści będą zmuszone płacić podatek od linków - czyli Tobie, jako użytkownikowi zostanie utrudnione dojście do niektórych mniejszych serwisów, albowiem przestaną one wychodzić w wyszukiwanych. Np. prowadzisz swoją własną stronę internetową i jak chcesz, aby wyskakiwała ona w google po wpisaniu hasła - musisz płacić podatek. 
  • Dzielenie się linkami, udostępnianie treści czy memy, będą traktowane jako plagiat a więc możesz odpowiadać prawnie.
  • Ze względu na podatek od linka ruch między Facebookiem a Google zostanie ograniczony
  • Jeżeli zrobisz recenzję książki, filmu, gry, czegokolwiek i umieścisz cytat z treści, albo też z okładki antypirackie filtry wychwycą to i cała Twoja recenzja zostanie SKASOWANA (tak, za cytat mimo, że wszyscy będą wiedzieć, że to cytat)
  • Treści "potencjalnie kontrowersyjne" będą wychwytywane i kasowane (w ostateczności, autor zostanie pociągnięty do odpowiedzialności prawnej). Teraz zastanówmy się co to oznacza "potencjalnie kontrowersyjne" hę? Czyli niezgodne z obecnym stanem rzeczy i polityką jaka jest prowadzona. 
  • Jeżeli będziesz chciał/a aby na jakiejś stronie znajdował się link do Ciebie - będziesz musiał/a tej osobie zapłacić.
  • Jeżeli jesteś bloggerem (jak ja) treści Twojego bloga będą dokładnie infiltrowane. Co to oznacza? Dla mnie? Np, koniec z Handlarzem Iluzji takim jakiego znacie, albowiem mimo posiadanej zgody na tłumaczenia komiksów czy opowiadań, może zostać to potraktowane jako plagiat. 
  • Jeżeli jesteś Livestreamerem będziesz mieć problemy prawne, albowiem grasz w grę i choć jest ona Twoja i jest kupiona (zakładam, ze jest kupiona) będziesz miał problemy prawne ze względu na udostępnianie jej treści
  • Jeżeli jesteś programistą - masz przesrane
  • Swobodna wymiana komentarzy będzie niemożliwa
  • Dzielenie się memami będzie zakazane 
  • Strony takie jak chomikuj.pl oraz pokrewne zostaną skasowane, albo też wejście na nich i korzystanie z ich usług zostanie ograniczone, że właściwie nie będzie opłacało się z nich korzystać
  • Parodie będą traktowane jako plagiat
  • Remixy będą traktowane jako plagiat
  • Linkowanie będzie ograniczone

 Czy da się coś z tym zrobić? Internauci łudzą się, że się da. Jak chcecie, możecie wysłać mail do polskich europosłów klik
Może przeczytają?

Co osobiście o tym uważam?
Nie zdziwiło mnie to, że teraz zrobili głosowanie. Dlaczego? Wiecie, takie ważne sprawy ZAWSZE robi się, kiedy opinia publiczna jest zajęta czymś innym, jak teraz Mundialem. Janusz i Grażyna siedzą przed telewizorami i chleją browara. Ot. Igrzyska dla mas. To stary zabieg, aby odwrócić uwagę. Dlatego nie dziwcie się, że właśnie teraz głosowano nad artykułem 13.

Czy taka walka o internet ma sens? Walka o internet MA sens, bo to jest fenomenalne źródło wiedzy i możliwość kontaktowania się z innymi osobami z całego świata. Lecz czy spamienie maili posłom ma sens? Nie. Moim zdaniem jedyne co ma sens to wzięcie kija i kamienia i rzucenie się na urząd. Nic tak nie działa jak fizyczna siła i jedność mas. Tak jak wtedy z ACTA. Ludzie wyszli na ulice - rząd ustąpił. Teraz przeforsowali za naszymi plecami i myślą, że się im upiecze.

Czy kiedyś nastanie ten czas, że rząd zacznie się nas bać?


Share:

19 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - (Brak) zmiany [i hope you break me - (No) Things Change - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Będziecie się hajtać?! Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz?!
-Przepraszam – uśmiechnęłaś się delikatnie do Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem. Iris stała z szeroko otwartymi oczami – Ja uh, zajęłam się pomocą Sansowi w zadomowieniu się
-O. Mój. Borze! – warknęła Iris – Mamy tyle do zrobienia!
-Suknia! – krzykną Somn – Wstawaj Laleczko, pokaż mi jak wyglądasz! Musimy przemyśleć w co cię ubrać!
-Oh – wydukałaś kiedy Somn podniósł Cię z siedzenia.
-Potrzebujemy piosenki! – zdała sobie sprawę Iris – I wybrać dekorację! I miejsce na stoły z jedzeniem i miejsce do tańczenia!
-Powinniśmy zrobić rezerwację w Grillby’s – krzyknął Somn – Użyj swoich rodzinnych znajomości Laleczko!
-Idealnie!
-Cóż, muszę zapytać – wtrąciłaś się w ich krzyki kiedy Somn mierzył Cię by dopasować suknię.
-Myślę o jakimś welonie, coś sprężystego i wielkiego! – przytaknął
-Brzmi świetnie! – Iris rozmarzyła się – Idziemy w tę sobotę do sklepów! Raju! Ja też muszę kupić sobie suknię!
-A ja garniak! – krzyknął Somn w przerażeniu kładąc ręce na metalowym hełmie
-Nadal musimy zająć się nią przede wszystkim – wskazała Iris – W jakim stylu chcecie wesele kochanie?
-Cóż.. – krzyżowałaś ręce – Sans lubi bardzo… dziwaczne skrajne rzeczy. Może coś w stylu horroru?
-Horroru? – popatrzyła na stół zamyślona – Może… czerń i purpurowe światła jako wystrój? Czerwony to byłaby chyba zbytnia przesada
-Purpura brzmi dobrze – zgodziłaś się
-Tak, tak! – przytaknął Somn i sięgnął po notes z Twojego biurka – Jason i ja powinniśmy pomóc z tym wszystkim. Kupię dekorację i będziemy mogli wszystko przynieść, zrobię wszystko aby pochwalić się muskułami! – naprężył ramiona lekko- Ah! Czerń i purpura – zanotował – Hm, a jakie dekoracje?
-Hm… czaszki może? – zaproponowałaś
-I aniołki! – wtrąciła Iris – Albo skrzydełka i aureole!
-Idealnie! – przytaknął Somn – Zanotuję wszystko i Laleczka podejmie potem ostateczną decyzje.
-Zaraz, zwolnijcie! – krzyknęłaś – Nie musicie tego robić. Możemy mieć mały, skromny ślub, nie potrzebujemy…
-Mowy nie ma – przerwał Ci potwór – Po wszystkim przez co przeszliście potrzebujecie wielkiego rozerwania się
-I masz rację, nie zaprosimy wielu osób, ale i tak tych kilka dekoracji nie będzie kosztować wiele – zauważyła Iris – Więc, idziemy szukać sukni ślubnej i dekoracji.
-Ja po pracy pójdę do Grillby’s zarezerwować miejsce – dodał Somn – Będę mógł lepiej się po nim rozejrzeć by wiedzieć jak go udekorować. Lalko, nie zapomnij zrobić menu. Słyszałem, że Grillby to świetny kucharz!
-Ooooo tak się cieszę – Iris zaklaskała z radości. Uśmiechnęłaś się i lekko westchnęłaś. Miałaś nadzieję, że Sansowi radość i podekscytowanie Twoich przyjaciół, nie będzie przeszkadzać.
-Oczywiście, że możesz skorzystać z restauracji – Grillby uśmiechnął się – Szczerze, obraziłbym się gdybyś tego nie chciała zrobić – jego uśmiech zamienił się w cwaniacki I poszedł do kuchni. – Siadaj obok kupy kości i ustalmy menu – zawołał. Odwróciłaś się w stronę Sansa który siedział na kanapie i jadł jogurt.
-Ej Kosteczko – zawołałaś go siadając obok – Czy… to ci nie przeszkadza? – Wzruszył ramionami i wyciągnął łyżkę spomiędzy zębisk. – Wolałabym gdyby to była jakaś skromna kolacyjna u Grilla – przyznałaś – Nie sądziłam, że moi przyjaciele zrobią z tego coś takiego
-‘sne ‘e obi’i – powiedział mając w buzi kolejną łyżkę z jogurtem, dopiero kiedy ją wyciągnął powtórzył – Mmm, oczywiście, że zrobią. To normalne, że znajomi ekscytują się ślubami. I będzie to i tak małe wesele, więc odpowiada mi wszystko co chcesz zaplanować.
-Ale wiesz, też możesz dodać coś od siebie – powiedziałaś biorąc za telefon z kieszeni – Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty
-Pierwszy dzień szkoły! – krzyknął Guevara z kuchni – Aby ominęły mnie zajęcia!
-To nie tak daleko – zauważyłaś patrząc na datę – Trzeba nam menu
-Kurwa, zjem cokolwiek – powiedział Sans biorąc kolejną łyżkę jogurtu.
-Ale i tak powinniśmy zrobić jakieś dla gości – powtórzyłaś – Potrzebujemy jakiejś zupy, sałatki, dania głównego i deseru.
-Nie lubię sałatek – krzyknął Guevara z kuchni
-Uspokój się – bąknął Grillby – I jedz paprykę – Przesunęłaś się
-Potrzebne nam ciasto
-Czekoladowe – odpowiedział Sans
-Jakieś dekoracje?
-….Czekoladowe? – patrzyłaś na niego z uwagą - … No co? Zadałaś pytanie to odpowiedziałem – wywróciłaś oczami – Czekoladowe ciasto. Ile ma mieć poziomów?
-Poziomów?
-Pięter
-A ile możemy mieć?
-Wydaje mi się, że większość wesel ma pięć?
-Kurwa, pięć pięter czekoladowego ciasta! – krzyknął wstając choć nadal się lekko chwiał.
-Sans, uspokój się – chwyciłaś go za rękę – Nie możesz tak się zachowywać póki całkowicie nie wyzdrowiałeś. Lekarz powiedział, że nadal możesz mieć problemy z kośćmi, więc musisz rozruszać je powoli i spokojnie, nie za szybko
-Ta, ta – bąknął siadając na kanapie. Położyłaś rękę na jego
-A więc ciasto ci odpowiada? – uśmiechnęłaś się. Sans odpowiedział Ci przez pochylenie się i mocniejsze ściśnięcie Twojej ręki.
-A ta? – zapytałaś wychodząc z przebieralni. Suknia była długa, ciągnęła się za Tobą po podłodze. Srebrna z rozpięciem na piersi.
-Wiesz, bardzo przywiera do ciała – zauważyła Iris
-I to mi się podoba, ale… sama nie wiem – przyznałaś – Czuję, jakbym podchodziła do tego nie tak jak powinnam… - patrzyłaś się w swoje odbicie, a potem w suknie wiszące za Tobą. Przymierzyłaś już chyba wszystkie wzory jakie były i żaden do Ciebie nie przemawiał. Usiadłaś obok Iris wzdychając.
-Cóż a może zapytasz Sansa w czym on cię widzi?
-Nie… chcę go zaskoczyć, ale… chyba nie mam innego wyjścia – poddałaś się póki co, oddałaś suknie i wróciłaś do domu.
-Hrrrrm… co się dzieje dziecino? – próbowałaś się przekręcić, ale łóżko było za małe dla waszej dwójki tym bardziej, że Sans tulił się blisko.
-Co?
-Twoja dusza… jest jakby… zagubiona?
-Oh… Poszłam do sklepu z sukniami ślubnymi i nie mogłam nic znaleźć. Chciałam cię zaskoczyć, ale nie miałam żadnego pomysłu… Zastanawiałam się nad zapytaniem się ciebie, ale…
-Nadal chcesz mnie zaskoczyć – dokończył za Ciebie i objął ramionami – Bez względu na to w co się wystroisz, zawsze będziesz moim pięknym Aniołkiem – pocałował Cię w czoło – Nie śpiesz się. Spokojnie. Bez względu na to co wybierzesz, zawsze będziesz najpiękniejsza dla mnie, mój mały Cherubinek – uśmiechnęłaś się. Bez względu na wszystko, zawsze będziesz jego Aniołkiem.
-Miłego dnia Aniołku
-Tobie też, pamiętaj o tym co mówił lekarz
-Żadnych gwałtownych ruchów i leż w łóżku tyle ile się da, to już dwa tygodnie!
-Niedługo przyjdę. Tylko się nie przemęczaj, Kosteczko. Do zobaczenia po pracy
-Pa – Sans zamknął drzwi I westchnął. Nudził się. Przywykł do spacerowania i zwiedzania miasta, a zamiast tego gnicie w domu tylko podsycało jego depresję – Będę musiał sobie znaleźć hobby a nie siedzieć cały czas przez telewizorem – mruknął i chwilę potem aż podskoczył słysząc otwierające się drzwi. To Gaster wychodził ze swojego pokoju.
-Ah – naukowiec stanął – Wróciłeś – Sans zmarszczył brwi i zacisnął zęby
-Jestem tutaj od dwóch tygodni, staruszku
-Hm.. – Gaster mruknął i poszedł do kuchni. Sans podążył za ojcem
-I żenię się – Gaster znowu się zatrzymał i popatrzył z szeroko otworzonymi oczami na syna – Pffft co to za reakcja staruszku? – Gaster przekręcił się w jego stronę
-DLACZEGO SIĘ ŻENISZ?! – Sans patrzył się na niego
-Bo kocham moją SoulMate i chcę z nią być?
-A co z twoją duszą? – Gaster podszedł bliżej. Sans ostrożnie zrobił krok w tył
-Co z nią?
-Twoja dusza… Nie może się złamać, więc, dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego wiążesz się z kolejną porażką?! – Sans drżał z gniewu
-Skoro i tak nie umrę to mogę się choć raz zabawić, prawda? – Oczy Gastera zaczęły pobłyskiwać
-Ale.. ty… - Sans uniósł brew
-O co ci chodzi staruszku? Nigdy tak nie świrowałeś. Wiesz, ja właściwie to robię to..
-Głupcze! – krzyknął, Sans aż podskoczył – Dlaczego na miłość matki ziemi robisz sobie coś takiego?! Wiesz jak to się skończy! – zacisnął drżące ręce – Próbowałem bardzo znaleźć sposób aby cię ocalić, a mimo to ty ciągle i ciągle i ciągle
-Co ci odjebało?! – przerwał mu – To ty powiedziałeś mi, abym znajdował SoulMate by złamać Duszę. I po tym wszystkim ja powinienem się źle czuć? I co to miało kurwa znaczyć, że próbowałeś mnie ocalić? Minutę temu wyraźnie pokazałeś, że o mnie zapomniałeś!
-Ja.. ja tylko.. – odwrócił wzrok i zamknął oczy zaciskając mocno drżące pięści – Nie rozumiesz
-Więc pomóż mi zrozumieć staruszku! – nakazał – Dlaczego tak nagle zaczęło ci zależeć na mojej duszy?! Na mnie?!
-Bo jeżeli nic się nie stanie, po całej tej zmianie, po wszystkim co robisz, twoja dusza nie złamie się, to będzie to oznaczało kolejną porażkę! – Sans zatrzymał się, jego źrenice wpatrywały się w ojca kołysząc się delikatnie
-Oh, wybacz, że nie mogę umrzeć tatusiu! Dlaczego nie możesz być kurwa szczęśliwy dla mnie? Jesteś zły, że nie uzgodniłem tej decyzji z tobą?! Przecież szczycisz się tym, że jesteś mądralą! – Gaster pochylił głowę zaciskając kły
-Ty nie… to nie to…
-To co?! – krzyknął Sans – Jak masz coś do powiedzenia to to powiedz! A może co, myślisz że jestem za głupi aby zrozumieć? Oboje wiemy, że to Papyrus jest tym mądrzejszym!
-Wygląda na to, że tak! – warknął Gaster patrząc się na syna ze świecącymi oczami – Mogę z nim rozmawiać normalnie i nie bać się, że straci panowanie nad sobą!
-Cóż. Chujnia, ciekawe po kim to mam – warknął Sans – Słuchaj staruszku, jeżeli nie odpowiada ci to, że biorą ślub, spoko! Nie musisz przychodzić!
-Dobrze! Nie będę marnował czasu! – krzyknął i wrócił do pokoju trzaskając drzwiami. Kości Sansa drżały w gniewie, kły mocno zaciśnięte zgrzytały. Właściwie, nie wiedział czego się spodziewał po tej rozmowie.
Share:

POPULARNE ILUZJE