Gdy Brassberry miał chcicę nic go nie było w stanie powstrzymać. Dzisiaj obrał sobie za cel Horrora. Dlaczego? Bo większość już zaliczył, a potrzebował wyzwania. Zwyczajnie nudziło mu się.
Postanowił go uprowadzić, więc zaczaił się na niego przy budce z hot dogami w Horrortale. Cel jak zwykle przyszedł spóźniony do pracy i zasiadł na krzesełku czekając na człowieka.
Standardowo zasnął po dziesięciu minutach zwalniając uścisk na swoim toporze. Brass tylko na to czekał i wyszedł z kryjówki. Podkradł się do stoiska z przygotowanym kijem baseballowym.
Zamachnął się i... Horror uniknął jego ciosu.
-Myślałeś, że będę tak siedział i dam Ci się zgwałcić jak jakaś tania dziwka? - podniósł topór i oparł go sobie o ramię. - od razu widać po co przylazłeś.
-Wezmę tylko co mi się należy i wrócę do siebie~ - zmaterializował dużą, ostrą kość.
-Chcesz to spróbuj. - Horror uśmiechnął się psychopatycznie łapiąc topór w dwie ręce.
Brassberry ruszył na niego ze swoją bronią jednak ten zablokował atak. Potem była kolej Horrora, który przeciął kość wzdłuż na dwie części.
Nie zaprzestał ataku. Uderzył go trzonkiem topora w głowę, aż tamten się przewrócił, jednak szybko się podniósł.
-Nareszcie ktoś kto się stawia. Ciekawe~ - powiedział nonszalancko Brass.
-Pierdol się! - Horror machnął toporem jednak nie trafił.
Brassberry uderzył go pięścią w szczękę, aż się zachwiał.
-Pamiętaj, że jesteśmy podobni, ale to JA jestem najsilniejszy. - stworzył Blastera.
Horror zrobił to samo i wycelowali w siebie. Przez chwilę czekali patrząc na siebie i odpalili działa w tym samym czasie. HP bardzo szybko spadało zatrzymując się na 1.
-Oho... wygląda na to, że masz taki sam poziom LV jak ja, może nie jesteś najsłabszy. - powiedział Brass.
-I kto to mówi? - wyszczerzył się i sięgnął po topór. - ja nie krzywdzę moich przyjaciół, a ty ich po prostu nie masz.
Horror wstał ledwo utrzymując się na nogach i podszedł do Brassberrego.
-Wygląda na to, że twój nędzny żywot dobiega końca. - zaśmiał się.
Brass tylko spuścił głowę nadal siedząc na ziemi. Był zbyt słaby żeby się podnieść. Jego przeciwnik to wykorzystał i zamachnął się toporem.
-To koniec.
Brassberry widział jak śnieg przed nim zmienia kolor na czerwony, a Horror upada przebity jedną z jego kości.
-Jesteś 13. na mojej liście. Masz szczęście. - uśmiechnął się patrząc jak ten zamienia się w pył.
Brass wstał i wyjął z kieszeni pajęczego pączka.
-Teraz ktoś będzie musiał to posprzątać, ale to nie będę ja. - mruknął do siebie przeżuwając.
Postanowił go uprowadzić, więc zaczaił się na niego przy budce z hot dogami w Horrortale. Cel jak zwykle przyszedł spóźniony do pracy i zasiadł na krzesełku czekając na człowieka.
Standardowo zasnął po dziesięciu minutach zwalniając uścisk na swoim toporze. Brass tylko na to czekał i wyszedł z kryjówki. Podkradł się do stoiska z przygotowanym kijem baseballowym.
Zamachnął się i... Horror uniknął jego ciosu.
-Myślałeś, że będę tak siedział i dam Ci się zgwałcić jak jakaś tania dziwka? - podniósł topór i oparł go sobie o ramię. - od razu widać po co przylazłeś.
-Wezmę tylko co mi się należy i wrócę do siebie~ - zmaterializował dużą, ostrą kość.
-Chcesz to spróbuj. - Horror uśmiechnął się psychopatycznie łapiąc topór w dwie ręce.
Brassberry ruszył na niego ze swoją bronią jednak ten zablokował atak. Potem była kolej Horrora, który przeciął kość wzdłuż na dwie części.
Nie zaprzestał ataku. Uderzył go trzonkiem topora w głowę, aż tamten się przewrócił, jednak szybko się podniósł.
-Nareszcie ktoś kto się stawia. Ciekawe~ - powiedział nonszalancko Brass.
-Pierdol się! - Horror machnął toporem jednak nie trafił.
Brassberry uderzył go pięścią w szczękę, aż się zachwiał.
-Pamiętaj, że jesteśmy podobni, ale to JA jestem najsilniejszy. - stworzył Blastera.
Horror zrobił to samo i wycelowali w siebie. Przez chwilę czekali patrząc na siebie i odpalili działa w tym samym czasie. HP bardzo szybko spadało zatrzymując się na 1.
-Oho... wygląda na to, że masz taki sam poziom LV jak ja, może nie jesteś najsłabszy. - powiedział Brass.
-I kto to mówi? - wyszczerzył się i sięgnął po topór. - ja nie krzywdzę moich przyjaciół, a ty ich po prostu nie masz.
Horror wstał ledwo utrzymując się na nogach i podszedł do Brassberrego.
-Wygląda na to, że twój nędzny żywot dobiega końca. - zaśmiał się.
Brass tylko spuścił głowę nadal siedząc na ziemi. Był zbyt słaby żeby się podnieść. Jego przeciwnik to wykorzystał i zamachnął się toporem.
-To koniec.
Brassberry widział jak śnieg przed nim zmienia kolor na czerwony, a Horror upada przebity jedną z jego kości.
-Jesteś 13. na mojej liście. Masz szczęście. - uśmiechnął się patrząc jak ten zamienia się w pył.
Brass wstał i wyjął z kieszeni pajęczego pączka.
-Teraz ktoś będzie musiał to posprzątać, ale to nie będę ja. - mruknął do siebie przeżuwając.
Autor: Wichan
miał być sex :(
OdpowiedzUsuńLub jakiś podtekst, luuuub cokolwiek chociaż lekko zboczonego. Ja chciałam tak mniej więcej na zmianę pisać. Żeby nie było, że to są same lemony. W prawdzie znowu lekko dramatycznie, ale sceny będą opisane 19 września.
UsuńNieee...Horror...[*] [*] [*]
OdpowiedzUsuńTaki smutaśny zwrot akcji ;-;
Usuń[*]
Usuń