Notka od autora: Miałaś
nadzieję, że teraz Twoje życie będzie jak bajka. Wynajęłaś nowe,
śliczne mieszkanie. Całkiem sama. Bez rodziny, współlokatorów czy
chłopaka, którego niedawno rzuciłaś. Będziesz jak królewna we własnym
królestwie. Wolna i nieskrępowana. Problem w tym, że na Twojej kanapie
śpi okryty puchatym kocykiem potwór. Czy więc królewnie wypada chodzić
nago po mieszkaniu?
Autor: S.
Spis treści
Niedzielna kawa i słodki koktajl (obecnie czytane)
Zmartwienia i lęki
Karmienie i pierwszy dotyk
Moje ręce i Twoja twarz
Fizjologia i anatomia cz. 1
Fizjologia i anatomia cz. 2
Sesja i bolesna wpadka
Spacer po mieszkaniu i problem z kapciami
Telefon i pieniądze na alkohol
Miłosne problemy i niezapowiedziani goście
Potwór pod łóżkiem i magia więzi
Egzamin i winna kobieta
Sen i ciemność przed oczami
Twoje i moje oczy
Szarość nieba i róż na policzkach
Porządki i sklep osiedlowy
Zmartwienia i lęki
Karmienie i pierwszy dotyk
Moje ręce i Twoja twarz
Fizjologia i anatomia cz. 1
Fizjologia i anatomia cz. 2
Sesja i bolesna wpadka
Spacer po mieszkaniu i problem z kapciami
Telefon i pieniądze na alkohol
Miłosne problemy i niezapowiedziani goście
Potwór pod łóżkiem i magia więzi
Egzamin i winna kobieta
Sen i ciemność przed oczami
Twoje i moje oczy
Szarość nieba i róż na policzkach
Porządki i sklep osiedlowy
Niedzielny poranek. Dzień po imprezie. Masz kaca. Dlaczego? Przecież nie wypiłaś aż tak dużo. Z ledwością rozkleiłaś powieki. W sypialni było dużo rażącego światła. Zapomniałaś spuścić rolety przed pójście spać. Jest Ci niedobrze, ale raczej nie będziesz rzygać. Nie masz tendencji do wymiotowania po alkoholu. Po prostu musisz coś zjeść aby uspokoić żołądek. Próbujesz wstać, ale ledwo stoisz na nogach, czujesz straszliwy ból. Dlaczego tak bardzo bolą? Taniec? Złe buty?
Nagle sobie przypominasz. Krew odpływa ci z głowy i czujesz, że robisz się blada jak ściana. Nocny spacer, szkielet w lesie, zabrałaś go ze sobą. Czy to był sen? Co jeśli on nadal tam jest?
Ostrożnie otwierasz drzwi sypialni. Jest. Leży na kanapie tak jak go zostawiłaś. Wróciłaś do sypialni i usiadłaś na łóżku. Chciałaś chociaż sprawdzić godzinę, ale twój telefon się rozładował. Zegar ścienny jest w kuchni, ale musisz przejść przez salon. No i potrzebujesz łazienki. Nawet bardzo. Twój pęcherz nie wytrzyma zbyt długo. Znów uchyliłaś drzwi sypialni. Powoli, na paluszkach przeszłaś przez salon do oddzielonego ścianką aneksu kuchennego. Szybki rzut oka ma zegarek i zamykasz się w łazience. Jest 11:20. Potrzebujesz picia, jedzenia i odrobiny poczucia bezpieczeństwa. Samo dno piramidy Maslowa!
Między aneksem kuchennym a salonem nie było drzwi. Mogłaś więc cały czas zerkać na tego dziwacznego osobnika. Jeśli zrobi coś dziwnego, będziesz się bronić. Wzięłaś do ręki patelnię i spojrzałaś na kanapę. Spał spokojnie.
Może przesadzasz. Wczoraj nie wydawał się być agresywny. To z pewnością inteligentna osoba. Nosi ubrania, mówi, prawdopodobnie nawet pali papierowy. To ostatnie wcale ci się nie podoba, nienawidzisz śmierdzących papierosów. Może najwyższa pora przestać wariować i zacząć tę niedzielę normalnie, od kawy i śniadania?
- Więc… - usłyszał cichy, niepewny głos dobiegający z pewnej odległości. To był ten sam głos, który słyszał wcześniej. Tej osoby która uciekła. Zlitowała się? Wróciła po niego? – Jak się czujesz? – Zapytała.
- Trochę jak mączka kostna, ale jeszcze trzymająca się kupy – westchnął. Nic nie odpowiedziała, nie mógł też zobaczyć jej reakcji – A tak serio, to trochę martwię się o mój wzrok.
- Masz bandaż na oczach, ale Twoja czaszka jest pęknięta przy obydwu oczodołach. Jeśli chcesz, możemy go zdjąć. Przy okazji zmienimy opatrunek. – Kiwnął głową. Próbował się podnieść na łokciach. Słyszał jak podchodzi, podłoga delikatnie skrzypiała. Poczuł dłonie na swoim ciele. Dziwne, drżące dłonie. Osoba pomogła mu usiąść i oparła jego plecy o coś miękkiego. Więc prawdopodobnie leży na czyjejś kanapie. Kto to może być? Czy to jakiś królik?
- Do jakiej rasy należysz? – Zadał to pytanie z czystej ciekawości, jeszcze zanim głębiej się nad tym zastanowił. Był po porostu ciekaw z jakim potworem ma do czynienia. Ręce zadrżały bardziej. Poczuł jak podnosi się i odsuwa od niego. Podłoga znów skrzypi.
- Ja… Ja jestem człowiekiem. – Odpowiedziała. Zapadła cisza. Człowiek? W Podziemiu? Dostał się tu przez wybuch? A może to on wydostał się poza barierę?
Przez głowę G! przelatywały wszystkie straszne historie o ludziach, które kiedykolwiek słyszał. Ludzie to zdrajcy, mordercy i nikczemnicy. Nikogo i niczego nie szanują. Są źli i niegodni najmniejszego zaufania. Tak przez lata mawiał jego brat. Tylko tyle wiedział na temat ludzi, że należy się ich bać. Ale było tak naprawdę niewiele rzeczy, których G! się bał. Ma już dość strachu o własne życie.
- Gdzie jestem?To nie jest Podziemie, prawda? Jestem poza Barierą? - miał wiele pytań. Głowa rozbolała go jeszcze bardziej, zaczęła wręcz pulsować bólem. Jęknął głośno i skulił się w bólu.
- Proszę, uspokój się. Nie powinieneś się stresować będąc w takim stanie. – Usłyszał niemalże płaczliwy głos i zaraz potem trzask zamykanych drzwi. Człowiek uciekł. Znów się go wystraszył. To niedobrze, bo każda wystraszona istota może zaatakować. To instynkt samoobrony. Jeśli szybko się z nim nie dogada może być źle.
Cały czas starał się myśleć logiczne pomimo okropnego bólu. Jest ranny, aktualnie kompletnie ślepy w nieznanym mu otoczeniu, na dodatek z człowiekiem, którego reakcje są całkowicie nieprzewidywalne. Jednak najważniejszą rzeczą, o którą powinien w tej chwili zadbać, było jedzenie. W powietrzu nadal czuł silny aromat kawy. Może człowiek ma cukier? Słodycze bardzo szybko poprawiając poziom magii w organizmie. Nie naje się tym, ale przynajmniej trochę zregeneruje. Zdecydował się póki co nie zdejmować bandaży z głowy. Były założone dość starannie i nie był pewny, czy sam dałby radę zabezpieczyć czaszkę w podobnie profesjonalny sposób. Położył się z powrotem. Poczeka na człowiek. Musi się z nim dogadać. Nie ma innego wyjścia.
Po co? Po co mu to powiedziałaś? Cały czas powtarzałaś w myślach. Przecież to oczywiste, że jego gatunek nie lubi ludzi. Mogłaś coś ściemnić, i tak cię nie widzi. Mogłaś powiedzieć, że to nieistotne, że i tak chcesz mu pomóc. Zamiast tego palnęłaś, że jesteś człowiekiem, a on się zezłościł. To było przerażające. Zaczęłaś żałować swojej decyzji. Wzięłaś do ręki telefon. Napiszesz maila do biura obsługi klienta firmy od której wynajmujesz mieszkanie. Powiesz im, że rezygnujesz, bo zalęgły się w nim dziwne stwory. Niech wezwą jakiegoś egzorcystę, czy coś. Kij z tym, że sama go tu przytaszczyłaś.
Zerknęłaś na telefon. Było południe, a ty nadal nie zdążyłaś zjeść śniadania. Na kuchennym blacie stała stygnąca kawa. Jeśli ten stwór cię nie zje, to i tak umrzesz z głodu.
Nie byłaś pewna co robić dalej. Kogokolwiek nie poinformujesz o swoim znalezisku ludzie zrobią mu krzywdę. Wezmą na badania, pokroją na kawałki i utopią w formalinie. Zabiją albo zamkną w jakimś mrocznym laboratorium. To pewne. Doskonale znasz swój popieprzony gatunek. Jeśli umieścisz informację w sieci będzie jeszcze gorzej. Ludzie wezmą to za fake. Uwierzą fani teorii spiskowych, którzy zrobią z tego tygodniową aferę i po tym czasie znajdą sobie inny temat. A nazajutrz do twoich drzwi zapukają panowie w czarnych garniturach i mrugną w twoje oczy światełkiem. Świat jest chory.
Powoli dochodziłaś do siebie, budziło się w tobie coś zupełnie nowego. Jakby poczucie odpowiedzialności. Podjęłaś wczoraj decyzję, chciałaś pomóc tej istocie. Gdybyś przygarnęła rannego psa, też istniałoby zagrożenie, że mógłby cię pogryźć. Jednak, czy to byłaby jego wina? Musisz tylko dać mu do zrozumienia, że nie jesteś niebezpieczna, że nie zrobisz mu krzywdy.
Westchnęłaś głęboko. Zaburczało ci w brzuchu. Musisz stąd wyjść. Dasz radę.
Powoli uchyliłeś drzwi. Istota leżała na kanapie. Ręce miała zarzucone nad głowę, jakby chciała się poddać. Zbierałaś w sobie siły, aby się odezwać. Otworzyłaś usta i już miałaś coś powiedzieć, lecz…
- Nie zrobię Ci krzywdy. Nie musisz się mnie bać – usłyszałaś. – Jak widzisz, jestem w dość trudnej sytuacji. Naprawdę potrzebuję trochę pomocy. – Nie poruszył się. Nadal leżał spokojnie. Poczułaś się źle. Gdybyś była na jego miejscu: ranna, niewidoma, z jakąś obcą osobą obok, pewnie posrałabyś się ze strachu. Zwinęłabyś się w kulkę i cały czas ryczała, a on próbuje z tobą logicznie porozmawiać.
- Przepraszam – szepnęłaś – Nie mam pojęcia kim jesteś i faktycznie trochę się wystraszyłam. Ale Ty też się mnie nie bój, nie jestem złą osobą. Chcę Ci pomóc więc, co mogę dla Ciebie zrobić? – Denerwowałaś się nadal, ale nieco mniej. Twierdzi, nie chce zrobić ci krzywdy. Jest spokojny. Pomożesz mu wyzdrowieć aby mógł wrócić tam, skąd pochodzi. Nagle przeszło ci przez myśl, czy czasem w lesie nie został wrak statku kosmicznego?
- Cukier- odparł – czy masz cukier?
Osłupiałaś. Jak mogłaś nie pomyśleć, że trzeba go czymś nakarmić. Nie, to oczywiste, że o tym nie pomyślałaś. Przecież on nie ma przewodu pokarmowego! Jakim cudem może jeść?
- Tak, mam cukier. Chcesz go tak po prostu czy rozpuszczony w wodzie? – Coraz mniej się bałaś, byłaś coraz bardziej zafascynowana. Jesteś pracownikiem naukowym. Na co dzień zajmujesz się funkcjonowaniem ludzkiego organizmu, w szczególnie jeśli chodzi o układ pokarmowy. Teraz masz możliwość poznać kompletnie inną istotę. Chciałaś widzieć w jaki sposób je i pije, jeśli faktycznie to robi.
- Ten zapach, który unosi się w powietrzu, to kawa?Jeśli nie masz nic przeciwko, może być kawa z cukrem. – Tylko tyle, zwykła kawa z cukrem, a ty bałaś się, że zje twój mózg. Przez chwilę chciałaś mu zaproponować mleko, ale zrezygnowałaś. Może to weganin, albo u nich nie ma krów.
Podeszłaś do kuchennego blatu. Masz cukier, ale brązowy, masz nadzieję, że będzie mu odpowiadać. Twoją ulubioną kawą była ta z włoskiej kawiarki. Nie miałaś profesjonalnego ekspresu.
Po chwili kawa była gotowa. Dość mocna, ale jeśli będzie mu to przeszkadzać to możesz dolać wody. Zawahałaś się przed wsypaniem cukru. Nie masz pojęcia ile.
- Ile łyżeczek cukru chcesz? – zapytałeś już nieco pewniej.
- Niech będą dwie. Tak naprawdę to za nim nie przepadam, ale może mi teraz pomóc. – Skoro nie przepada za cukrem to ciekawe czym żywi się na co dzień. Będziesz musiała się tego dowiedzieć. Wzięłaś kubek i postawiłaś go na stoliku przy kanapie.
- Pomóc Ci usiąść? – zapytałaś. Raczej niewygodnie będzie pić kawę na leżąco.
- Chyba dam sobie radę – Odparł i znów spróbował podnieść się o własnych siłach. Nie szło mu najlepiej, był cały obolały. Delikatnie podparłaś jego plecy na wysokości łopatek i pomogłaś spuścić nogi z kanapy. Siedział dość stabilnie.
- Kawa jest jeszcze gorąca, wiec uważaj – ostrzegłaś podając mu kubek w obie ręce. Po co ma w nich te wielkie dziury? Może kiedyś się o to zapytasz, teraz to zły moment.
- Będę ostrożny, dziękuję
Stałaś nad nim jak idiotka. Czekasz i cały czas się gapisz.
- Człowieku, zadałeś mi wczoraj pytanie kim jestem. Nie miałem okazji odpowiedzieć – No tak, uciekłaś. Spierdalałaś jak szalona gdy po raz pierwszy zobaczyłaś tę czaszkę. Teraz, gdy jest częściowo przykryta bandażami nie wydaje się aż taka straszna. Jest podobna do ludzkiej. Trochę większa, nieco innego kształtu i przede wszystkim bardziej jednolita. Nie mogłaś dostrzec szwów oddzielających poszczególne jej elementy. – Czy nadal chcesz znać odpowiedź na to pytanie?
- Tak. Proszę, powiedz mi kim jesteś. – Teraz wszystko się wyjaśni. Dowiesz się z kim masz do czynienia. Koniec z domysłami i być może nieuzasadnionym strachem. Po prostu porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie.
- Jestem magicznym potworem, dokładnie szkieletem – Tego ostatniego mogłaś się domyślić po jego wyglądzie. Potwór… To była jedna z opcji, którą brałaś pod uwagę zaraz po demonie i kosmicie. Przestajesz się dziwić własnym reakcjom. To chyba normalne, że wystraszyłaś się potwora. Nagle zadałaś sobie sprawę z absurdu całej tej sytuacji. Na twojej kanapie siedzi potwór pijący słodką kawę zamiast twojej krwi. Na dodatek „magiczny”. Do dziś nie wierzyłaś ani w potwory ani w magię. Nie, w to ostatnie nadal nie wierzysz. Nie jesteś dzieckiem. Chwila, od kiedy myślisz racjonalniej mając w mieszkaniu potwora! Do tego pijącego kawę! No dobrze, jeszcze jej nie wypił, tylko trzema kubek.
- Nie zatrułam niczym tej kawy, możesz ją spokojnie pić – byłaś bardzo ciekawa, jak będzie to robił.
- Wiem, ale nadal jest gorąca. Ostrzegałeś mnie Człowieku – odpowiedział, a coś w wyrazie jego twarzy uległo zmianie. Tak jakby się bardziej wyszczerzył. Czy on właśnie się do ciebie uśmiechnął? – Mam na imię G! – ciągnął dalej – i dotychczas mieszkałem w jedynym znanym mi miejscu, czyli w Podziemiach pod górą Ebott. – Nic nie mówi Ci ta nazwa. Na świecie jest wiele górskich pasm, być może któryś szczyt nazwano w tan sposób.
- W okolicy nie ma takiej góry, ale mogę poszukać w necie – odparłaś. Kiwną głową i zaczął unosić kubek w kierunku twarzy. Wstrzymałaś oddech i gapiłaś się jakbyś była upośledzona. Jego zęby rozsunęły się, między nimi widziałaś tylko czarną pustkę. Więc nie musi otwierać ust, gdy mówi, tylko kiedy coś je lub pije. Zrobił mały łyk. Kawa znikała w czarnej otchłani wnętrza czaszki. Nie wylał ani jednej kropli. Przez chwilę myślałaś, że płyn przez niego przeleci jak w bajkach i wszystko wyląduje na kanapie, ale tak się nie stało. Byłaś też pod wrażeniem tego, jak sprawnie szło mu picie bez warg. Gdybyś ty miała dokonać czegoś podobnego, pewnie więcej kawy byłoby na twojej bluzce niż w buzi.
- Masz jakieś imię? – Rany, on się przedstawił a ty nie. Trochę wstyd, jeszcze pomyśli, że jakaś niewychowana jesteś. Zresztą dobrze, że cię teraz nie widzi, jak patrzysz się z otwartymi ustami na to jak pije kawę.
- Tak! Mam na imię H. – Odpowiedziałaś. Musisz szybko doprowadzić się do porządku i zrobić coś, zamiast tak nad nim stać.
– Co jeszcze możesz jeść? Chcę zrobić śniadanie, ale nie mam pojęcia, co będzie Ci pasować. – usłyszał głos . Żarcie. Człowiek właśnie zaproponował mu jedzenie. Tak! O to właśnie chodziło. Pokaż, że jesteś miłym gościem a wszystko będzie dobrze.
- A co zazwyczaj jesz na śniadanie? – Nie zna się zbytnio na ludzkiej kuchni. Potwory miały własne tradycje kulinarne. Dla G! z wszystkich ludzkich śmieci najważniejsze były: tytoń, kawa, alkohol i narzędzia – dokładnie w tej kolejności. Owszem, były potwory, które niemalże nałogowo studiowały ludzką kulturę. Teraz żałuje, że tak niewiele wie o świecie ludzi.
- Dziś jest niedziela. W wolne dni zwykle robię jajecznicę ze szczypiorkiem, do tego razowe pieczywo i sałatkę. Na co dzień jem owsianki z różnymi owocami – jajecznica brzmi znajomo, ale owsianka? Czy to nie jest czasem jakaś papka dla dzieci? To nie ma znaczenia, zje cokolwiek.
- Zaufam Ci, moje ciało faktycznie potrzebuje jedzenia aby mogło się zregenerować. Będę wdzięczny za wszystko – miał nadzieję, że to brzmi wystarczająco grzecznie. Dalej cholernie boli go głowa, stanowczo za dużo myśli. Upił kolejny łyk kawy.
- Rozumiem, że potwory mogą jeść ludzkie jedzenie. Zaraz przygotuję Ci coś pożywnego. – Poczuł ulgę. Póki zachowa zdrowe relacje z tym człowiekiem, raczej będzie bezpieczny.
Nagle zdał sobie sprawę, że jego imię nic mu nie mówi. Nie ma nawet pewności czy to ludzki samiec czy samica. Jeśli nie zapyta teraz, to później będzie to jeszcze bardziej dziwne i krępujące.
- Jesteś samicą? – postanowił zapytać – Proszę, nie obraź się za to pytanie, nie jestem po prostu pewny. – dodał szybko. Kurwa, ma nadzieję, że nie popełnił błędu. Musi być ostrożny, ale powinien też zdobywać informacje. Tu chyba kluczowy element sztuki przetrwania.
- Cóż, jestem kobietą. – wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo. Jednak ją wkurzył. Miał nadzieję, że nie bardzo. Mimo wszystko poczuł lekką ulgę, potrafił dogadywać się z laskami. Nie był tylko pewny, czy z ludzkimi również. Dopił resztę kawy i bardzo żałował, że już się skończyła.
- Pomogę Ci się położyć – odparła wyciągając kubek z jago dłoni. Znów poczuł ręce na obolałych kościach. Zdecydowanie mniej drżały, to dobry znak. – gdybyś czegoś potrzebował zawołaj. Będę w kuchni, to bardzo małe mieszkanie więc usłyszę.
Dwie łyżeczki cukru to zdecydowanie za mało, aby poprawić jego stan. Leżąc miał wrażenie, że świat wokół wiruje. Ból głowy nie ustępował, nadal też przy każdym wdechu dawała się we znaki klatka piersiowa. Przyłożył rękę na wysokości mostka i poczuł coś dziwnego. Bandaż? Jego mostek owinięty jest bandażami? Czy ta ludzka samica go rozebrała? Dotykała? Poczuł się bardzo nieswojo. Jeszcze nawet nie widział jej twarzy a ona już widziała jego żebra. Miał nadzieję, że nie grzebała nigdzie indziej. To nie tak, że był jakiś wstydliwy. Po prostu lubił wiedzieć, kiedy ktoś go rozbiera. Właściwie to sam wolał rozbierać. Postanowił jednak przemilczeć temat. Nie może mieć do niej pretensji. Z pewnością chciała tylko opatrzyć jego rany. Cóż z tego, że przy okazji zaglądając w dość intymne rejony. Musi mieć z nią dobre układy.
- Śpisz? Zrobiłam dla Ciebie koktajl – H. ostrożnie podeszła do kanapy. Znów będzie musiał wstać, pomogła mu jak ostatnio. Miał wrażenie, że jej gesty są coraz bardziej pewne.
- Dziękuję – odparł łapiąc sporą szklankę w dłonie, zawartość pachniała czymś słodkim. Wziął mały łyk, aby sprawdzić co to jest. Cóż… To z pewnością jest jadalne, ale smakuje jak lepkie, słodkie gówno. Ohydnie słodkie.
- To koktajl z gotowanych płatków owsianych, bananów, jogurtu i nasion słonecznika. Jest bardzo pożywny, zawiera węglowodany, białko i tłuszcze. Nie wiem jakich składników odżywczych dokładnie potrzebuje Twój organizm, ale doszłam do wniosku, że póki nie widzisz będzie Ci łatwiej pić niż jeść.
- Mój organizm potrzebuje jakichkolwiek składników odżywczych. Jeszcze raz dziękuję, jest naprawdę dobre – starał się ściemniać najlepiej jak potrafił. Bądź miłym facetem, dasz radę, nie denerwuj człowieka. Koniec końców to faktycznie był bardzo energetyczny posiłek. Oby tylko nie męczyła go wyłącznie wszystkim co słodkie. Szybko opróżnił szklankę, był bardzo głodny, poza tym nie było się czym delektować.
- Na obiad zrobię zupę jarzynową. Mam nadzieję, że lubisz zupy – doskonale, byleby tylko nie wpadła na genialny pomysł dosypania do niej cukru.
Zmywając naczynia co chwilę zerkasz na leżącego na kanapie potwora. Oddychał równo i powoli. Nie byłaś pewna czy zasnął, czy tylko odpoczywa. Chciałabyś go zapytać o masę rzeczy. Kim są potwory i dlaczego mieszkają pod ziemią, jak wiele ich jest i w jakim znaczeniu są magiczne. Dowiesz się tego wszystkiego, gdy jego stan się poprawi. Oczywiście, jeśli będzie chciał z tobą rozmawiać.
Opłukałaś ostatki talerzyk i stając na palcach z trudem wsadziłaś go do suszarki. Co za idiota powiesił te meble tak wysoko! Będziesz musiała zaopatrzyć się w jakiś mały taboret albo stopień, taki który pomaga dzieciom sięgnąć do umywalki. Po wypłacie wybierzesz się do IKEI. To są właśnie uroki życia w dużym mieście, masz wszystkie wielgachne sklepy i galerie pod ręką, wystarczy podjechać kawałek autobusem lub tramwajem.
Skończyłaś sprzątać kuchnię. W normalnych okolicznościach pewnie wzięłabyś laptop, rozwaliła na kanapie i oglądała jakiś film, czytała albo robiła inną mało produktywną rzecz. W zasadzie możesz robić to samo na łóżku. Zalałaś sobie kubek herbaty, wzięłaś laptop z komody i cichutko wymknęłaś się z salonu do sypialni.
Nagle sobie przypominasz. Krew odpływa ci z głowy i czujesz, że robisz się blada jak ściana. Nocny spacer, szkielet w lesie, zabrałaś go ze sobą. Czy to był sen? Co jeśli on nadal tam jest?
Ostrożnie otwierasz drzwi sypialni. Jest. Leży na kanapie tak jak go zostawiłaś. Wróciłaś do sypialni i usiadłaś na łóżku. Chciałaś chociaż sprawdzić godzinę, ale twój telefon się rozładował. Zegar ścienny jest w kuchni, ale musisz przejść przez salon. No i potrzebujesz łazienki. Nawet bardzo. Twój pęcherz nie wytrzyma zbyt długo. Znów uchyliłaś drzwi sypialni. Powoli, na paluszkach przeszłaś przez salon do oddzielonego ścianką aneksu kuchennego. Szybki rzut oka ma zegarek i zamykasz się w łazience. Jest 11:20. Potrzebujesz picia, jedzenia i odrobiny poczucia bezpieczeństwa. Samo dno piramidy Maslowa!
Między aneksem kuchennym a salonem nie było drzwi. Mogłaś więc cały czas zerkać na tego dziwacznego osobnika. Jeśli zrobi coś dziwnego, będziesz się bronić. Wzięłaś do ręki patelnię i spojrzałaś na kanapę. Spał spokojnie.
Może przesadzasz. Wczoraj nie wydawał się być agresywny. To z pewnością inteligentna osoba. Nosi ubrania, mówi, prawdopodobnie nawet pali papierowy. To ostatnie wcale ci się nie podoba, nienawidzisz śmierdzących papierosów. Może najwyższa pora przestać wariować i zacząć tę niedzielę normalnie, od kawy i śniadania?
***
Nadal nic nie widzi. Nadal boli go głowa. Ale jest bardzo przyjemnie ciepło. Nie miał pojęcia gdzie jest, ale czół przyjemny, znajomy zapach. Kawa. Tak, to z pewnością jest kawa. Leżał na czymś miękkim, był przykryty ciepłym kocem lub kołdrą i czuł kawę. Został uratowany. Nie miał pojęcia kto go uratował, ale żyje. Spróbował poruszyć rękami, aby sprawdzić stan swojej czaszki. Nie był jednak w stanie jej dotknąć. Całą głowę miał szczelnie owiniętą bandażami. Odsłonięte zostały tylko otwór nosa oraz zęby. Przynajmniej może oddychać, i być może coś zje. Koniecznie musi coś zjeść, jeśli jest bardzo ranny. Nie jest w stanie sprawdzić teraz stanu swojej duszy, ale z pewnością jego HP sporo spadło. Sam sen nie jest w stanie wiele zregenerować. - Więc… - usłyszał cichy, niepewny głos dobiegający z pewnej odległości. To był ten sam głos, który słyszał wcześniej. Tej osoby która uciekła. Zlitowała się? Wróciła po niego? – Jak się czujesz? – Zapytała.
- Trochę jak mączka kostna, ale jeszcze trzymająca się kupy – westchnął. Nic nie odpowiedziała, nie mógł też zobaczyć jej reakcji – A tak serio, to trochę martwię się o mój wzrok.
- Masz bandaż na oczach, ale Twoja czaszka jest pęknięta przy obydwu oczodołach. Jeśli chcesz, możemy go zdjąć. Przy okazji zmienimy opatrunek. – Kiwnął głową. Próbował się podnieść na łokciach. Słyszał jak podchodzi, podłoga delikatnie skrzypiała. Poczuł dłonie na swoim ciele. Dziwne, drżące dłonie. Osoba pomogła mu usiąść i oparła jego plecy o coś miękkiego. Więc prawdopodobnie leży na czyjejś kanapie. Kto to może być? Czy to jakiś królik?
- Do jakiej rasy należysz? – Zadał to pytanie z czystej ciekawości, jeszcze zanim głębiej się nad tym zastanowił. Był po porostu ciekaw z jakim potworem ma do czynienia. Ręce zadrżały bardziej. Poczuł jak podnosi się i odsuwa od niego. Podłoga znów skrzypi.
- Ja… Ja jestem człowiekiem. – Odpowiedziała. Zapadła cisza. Człowiek? W Podziemiu? Dostał się tu przez wybuch? A może to on wydostał się poza barierę?
Przez głowę G! przelatywały wszystkie straszne historie o ludziach, które kiedykolwiek słyszał. Ludzie to zdrajcy, mordercy i nikczemnicy. Nikogo i niczego nie szanują. Są źli i niegodni najmniejszego zaufania. Tak przez lata mawiał jego brat. Tylko tyle wiedział na temat ludzi, że należy się ich bać. Ale było tak naprawdę niewiele rzeczy, których G! się bał. Ma już dość strachu o własne życie.
- Gdzie jestem?To nie jest Podziemie, prawda? Jestem poza Barierą? - miał wiele pytań. Głowa rozbolała go jeszcze bardziej, zaczęła wręcz pulsować bólem. Jęknął głośno i skulił się w bólu.
- Proszę, uspokój się. Nie powinieneś się stresować będąc w takim stanie. – Usłyszał niemalże płaczliwy głos i zaraz potem trzask zamykanych drzwi. Człowiek uciekł. Znów się go wystraszył. To niedobrze, bo każda wystraszona istota może zaatakować. To instynkt samoobrony. Jeśli szybko się z nim nie dogada może być źle.
Cały czas starał się myśleć logiczne pomimo okropnego bólu. Jest ranny, aktualnie kompletnie ślepy w nieznanym mu otoczeniu, na dodatek z człowiekiem, którego reakcje są całkowicie nieprzewidywalne. Jednak najważniejszą rzeczą, o którą powinien w tej chwili zadbać, było jedzenie. W powietrzu nadal czuł silny aromat kawy. Może człowiek ma cukier? Słodycze bardzo szybko poprawiając poziom magii w organizmie. Nie naje się tym, ale przynajmniej trochę zregeneruje. Zdecydował się póki co nie zdejmować bandaży z głowy. Były założone dość starannie i nie był pewny, czy sam dałby radę zabezpieczyć czaszkę w podobnie profesjonalny sposób. Położył się z powrotem. Poczeka na człowiek. Musi się z nim dogadać. Nie ma innego wyjścia.
***
Zamknęłaś się w sypialni i chyba nie wyjdziesz stąd do końca świata. Twoje serce chciało wyskoczyć klatki piersiowej. Po co? Po co mu to powiedziałaś? Cały czas powtarzałaś w myślach. Przecież to oczywiste, że jego gatunek nie lubi ludzi. Mogłaś coś ściemnić, i tak cię nie widzi. Mogłaś powiedzieć, że to nieistotne, że i tak chcesz mu pomóc. Zamiast tego palnęłaś, że jesteś człowiekiem, a on się zezłościł. To było przerażające. Zaczęłaś żałować swojej decyzji. Wzięłaś do ręki telefon. Napiszesz maila do biura obsługi klienta firmy od której wynajmujesz mieszkanie. Powiesz im, że rezygnujesz, bo zalęgły się w nim dziwne stwory. Niech wezwą jakiegoś egzorcystę, czy coś. Kij z tym, że sama go tu przytaszczyłaś.
Zerknęłaś na telefon. Było południe, a ty nadal nie zdążyłaś zjeść śniadania. Na kuchennym blacie stała stygnąca kawa. Jeśli ten stwór cię nie zje, to i tak umrzesz z głodu.
Nie byłaś pewna co robić dalej. Kogokolwiek nie poinformujesz o swoim znalezisku ludzie zrobią mu krzywdę. Wezmą na badania, pokroją na kawałki i utopią w formalinie. Zabiją albo zamkną w jakimś mrocznym laboratorium. To pewne. Doskonale znasz swój popieprzony gatunek. Jeśli umieścisz informację w sieci będzie jeszcze gorzej. Ludzie wezmą to za fake. Uwierzą fani teorii spiskowych, którzy zrobią z tego tygodniową aferę i po tym czasie znajdą sobie inny temat. A nazajutrz do twoich drzwi zapukają panowie w czarnych garniturach i mrugną w twoje oczy światełkiem. Świat jest chory.
Powoli dochodziłaś do siebie, budziło się w tobie coś zupełnie nowego. Jakby poczucie odpowiedzialności. Podjęłaś wczoraj decyzję, chciałaś pomóc tej istocie. Gdybyś przygarnęła rannego psa, też istniałoby zagrożenie, że mógłby cię pogryźć. Jednak, czy to byłaby jego wina? Musisz tylko dać mu do zrozumienia, że nie jesteś niebezpieczna, że nie zrobisz mu krzywdy.
Westchnęłaś głęboko. Zaburczało ci w brzuchu. Musisz stąd wyjść. Dasz radę.
Powoli uchyliłeś drzwi. Istota leżała na kanapie. Ręce miała zarzucone nad głowę, jakby chciała się poddać. Zbierałaś w sobie siły, aby się odezwać. Otworzyłaś usta i już miałaś coś powiedzieć, lecz…
- Nie zrobię Ci krzywdy. Nie musisz się mnie bać – usłyszałaś. – Jak widzisz, jestem w dość trudnej sytuacji. Naprawdę potrzebuję trochę pomocy. – Nie poruszył się. Nadal leżał spokojnie. Poczułaś się źle. Gdybyś była na jego miejscu: ranna, niewidoma, z jakąś obcą osobą obok, pewnie posrałabyś się ze strachu. Zwinęłabyś się w kulkę i cały czas ryczała, a on próbuje z tobą logicznie porozmawiać.
- Przepraszam – szepnęłaś – Nie mam pojęcia kim jesteś i faktycznie trochę się wystraszyłam. Ale Ty też się mnie nie bój, nie jestem złą osobą. Chcę Ci pomóc więc, co mogę dla Ciebie zrobić? – Denerwowałaś się nadal, ale nieco mniej. Twierdzi, nie chce zrobić ci krzywdy. Jest spokojny. Pomożesz mu wyzdrowieć aby mógł wrócić tam, skąd pochodzi. Nagle przeszło ci przez myśl, czy czasem w lesie nie został wrak statku kosmicznego?
- Cukier- odparł – czy masz cukier?
Osłupiałaś. Jak mogłaś nie pomyśleć, że trzeba go czymś nakarmić. Nie, to oczywiste, że o tym nie pomyślałaś. Przecież on nie ma przewodu pokarmowego! Jakim cudem może jeść?
- Tak, mam cukier. Chcesz go tak po prostu czy rozpuszczony w wodzie? – Coraz mniej się bałaś, byłaś coraz bardziej zafascynowana. Jesteś pracownikiem naukowym. Na co dzień zajmujesz się funkcjonowaniem ludzkiego organizmu, w szczególnie jeśli chodzi o układ pokarmowy. Teraz masz możliwość poznać kompletnie inną istotę. Chciałaś widzieć w jaki sposób je i pije, jeśli faktycznie to robi.
- Ten zapach, który unosi się w powietrzu, to kawa?Jeśli nie masz nic przeciwko, może być kawa z cukrem. – Tylko tyle, zwykła kawa z cukrem, a ty bałaś się, że zje twój mózg. Przez chwilę chciałaś mu zaproponować mleko, ale zrezygnowałaś. Może to weganin, albo u nich nie ma krów.
Podeszłaś do kuchennego blatu. Masz cukier, ale brązowy, masz nadzieję, że będzie mu odpowiadać. Twoją ulubioną kawą była ta z włoskiej kawiarki. Nie miałaś profesjonalnego ekspresu.
Po chwili kawa była gotowa. Dość mocna, ale jeśli będzie mu to przeszkadzać to możesz dolać wody. Zawahałaś się przed wsypaniem cukru. Nie masz pojęcia ile.
- Ile łyżeczek cukru chcesz? – zapytałeś już nieco pewniej.
- Niech będą dwie. Tak naprawdę to za nim nie przepadam, ale może mi teraz pomóc. – Skoro nie przepada za cukrem to ciekawe czym żywi się na co dzień. Będziesz musiała się tego dowiedzieć. Wzięłaś kubek i postawiłaś go na stoliku przy kanapie.
- Pomóc Ci usiąść? – zapytałaś. Raczej niewygodnie będzie pić kawę na leżąco.
- Chyba dam sobie radę – Odparł i znów spróbował podnieść się o własnych siłach. Nie szło mu najlepiej, był cały obolały. Delikatnie podparłaś jego plecy na wysokości łopatek i pomogłaś spuścić nogi z kanapy. Siedział dość stabilnie.
- Kawa jest jeszcze gorąca, wiec uważaj – ostrzegłaś podając mu kubek w obie ręce. Po co ma w nich te wielkie dziury? Może kiedyś się o to zapytasz, teraz to zły moment.
- Będę ostrożny, dziękuję
Stałaś nad nim jak idiotka. Czekasz i cały czas się gapisz.
- Człowieku, zadałeś mi wczoraj pytanie kim jestem. Nie miałem okazji odpowiedzieć – No tak, uciekłaś. Spierdalałaś jak szalona gdy po raz pierwszy zobaczyłaś tę czaszkę. Teraz, gdy jest częściowo przykryta bandażami nie wydaje się aż taka straszna. Jest podobna do ludzkiej. Trochę większa, nieco innego kształtu i przede wszystkim bardziej jednolita. Nie mogłaś dostrzec szwów oddzielających poszczególne jej elementy. – Czy nadal chcesz znać odpowiedź na to pytanie?
- Tak. Proszę, powiedz mi kim jesteś. – Teraz wszystko się wyjaśni. Dowiesz się z kim masz do czynienia. Koniec z domysłami i być może nieuzasadnionym strachem. Po prostu porozmawiacie i wszystko sobie wyjaśnicie.
- Jestem magicznym potworem, dokładnie szkieletem – Tego ostatniego mogłaś się domyślić po jego wyglądzie. Potwór… To była jedna z opcji, którą brałaś pod uwagę zaraz po demonie i kosmicie. Przestajesz się dziwić własnym reakcjom. To chyba normalne, że wystraszyłaś się potwora. Nagle zadałaś sobie sprawę z absurdu całej tej sytuacji. Na twojej kanapie siedzi potwór pijący słodką kawę zamiast twojej krwi. Na dodatek „magiczny”. Do dziś nie wierzyłaś ani w potwory ani w magię. Nie, w to ostatnie nadal nie wierzysz. Nie jesteś dzieckiem. Chwila, od kiedy myślisz racjonalniej mając w mieszkaniu potwora! Do tego pijącego kawę! No dobrze, jeszcze jej nie wypił, tylko trzema kubek.
- Nie zatrułam niczym tej kawy, możesz ją spokojnie pić – byłaś bardzo ciekawa, jak będzie to robił.
- Wiem, ale nadal jest gorąca. Ostrzegałeś mnie Człowieku – odpowiedział, a coś w wyrazie jego twarzy uległo zmianie. Tak jakby się bardziej wyszczerzył. Czy on właśnie się do ciebie uśmiechnął? – Mam na imię G! – ciągnął dalej – i dotychczas mieszkałem w jedynym znanym mi miejscu, czyli w Podziemiach pod górą Ebott. – Nic nie mówi Ci ta nazwa. Na świecie jest wiele górskich pasm, być może któryś szczyt nazwano w tan sposób.
- W okolicy nie ma takiej góry, ale mogę poszukać w necie – odparłaś. Kiwną głową i zaczął unosić kubek w kierunku twarzy. Wstrzymałaś oddech i gapiłaś się jakbyś była upośledzona. Jego zęby rozsunęły się, między nimi widziałaś tylko czarną pustkę. Więc nie musi otwierać ust, gdy mówi, tylko kiedy coś je lub pije. Zrobił mały łyk. Kawa znikała w czarnej otchłani wnętrza czaszki. Nie wylał ani jednej kropli. Przez chwilę myślałaś, że płyn przez niego przeleci jak w bajkach i wszystko wyląduje na kanapie, ale tak się nie stało. Byłaś też pod wrażeniem tego, jak sprawnie szło mu picie bez warg. Gdybyś ty miała dokonać czegoś podobnego, pewnie więcej kawy byłoby na twojej bluzce niż w buzi.
- Masz jakieś imię? – Rany, on się przedstawił a ty nie. Trochę wstyd, jeszcze pomyśli, że jakaś niewychowana jesteś. Zresztą dobrze, że cię teraz nie widzi, jak patrzysz się z otwartymi ustami na to jak pije kawę.
- Tak! Mam na imię H. – Odpowiedziałaś. Musisz szybko doprowadzić się do porządku i zrobić coś, zamiast tak nad nim stać.
***
Kawa była nadal gorąca, ale smakowała niesamowicie. Bez cukru byłaby pewnie jeszcze lepsza, ale nawet mu to teraz nie przeszkadzało. Jego ciało potrzebowało paliwa, a słodka kawa, choć nie w jego stylu, była jak życiodajny nektar. Nie mógł się powstrzymać przed wzięciem kolejnego łyku. Dlaczego to smakuje tak strasznie inaczej niż w Podziemiu? Przecież też mieli ludzką kawę, dało się ją znaleźć w śmieciach z wodospadu razem z masą innych rzeczy. Może jej smak się różni, bo jest świeża?– Co jeszcze możesz jeść? Chcę zrobić śniadanie, ale nie mam pojęcia, co będzie Ci pasować. – usłyszał głos . Żarcie. Człowiek właśnie zaproponował mu jedzenie. Tak! O to właśnie chodziło. Pokaż, że jesteś miłym gościem a wszystko będzie dobrze.
- A co zazwyczaj jesz na śniadanie? – Nie zna się zbytnio na ludzkiej kuchni. Potwory miały własne tradycje kulinarne. Dla G! z wszystkich ludzkich śmieci najważniejsze były: tytoń, kawa, alkohol i narzędzia – dokładnie w tej kolejności. Owszem, były potwory, które niemalże nałogowo studiowały ludzką kulturę. Teraz żałuje, że tak niewiele wie o świecie ludzi.
- Dziś jest niedziela. W wolne dni zwykle robię jajecznicę ze szczypiorkiem, do tego razowe pieczywo i sałatkę. Na co dzień jem owsianki z różnymi owocami – jajecznica brzmi znajomo, ale owsianka? Czy to nie jest czasem jakaś papka dla dzieci? To nie ma znaczenia, zje cokolwiek.
- Zaufam Ci, moje ciało faktycznie potrzebuje jedzenia aby mogło się zregenerować. Będę wdzięczny za wszystko – miał nadzieję, że to brzmi wystarczająco grzecznie. Dalej cholernie boli go głowa, stanowczo za dużo myśli. Upił kolejny łyk kawy.
- Rozumiem, że potwory mogą jeść ludzkie jedzenie. Zaraz przygotuję Ci coś pożywnego. – Poczuł ulgę. Póki zachowa zdrowe relacje z tym człowiekiem, raczej będzie bezpieczny.
Nagle zdał sobie sprawę, że jego imię nic mu nie mówi. Nie ma nawet pewności czy to ludzki samiec czy samica. Jeśli nie zapyta teraz, to później będzie to jeszcze bardziej dziwne i krępujące.
- Jesteś samicą? – postanowił zapytać – Proszę, nie obraź się za to pytanie, nie jestem po prostu pewny. – dodał szybko. Kurwa, ma nadzieję, że nie popełnił błędu. Musi być ostrożny, ale powinien też zdobywać informacje. Tu chyba kluczowy element sztuki przetrwania.
- Cóż, jestem kobietą. – wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo. Jednak ją wkurzył. Miał nadzieję, że nie bardzo. Mimo wszystko poczuł lekką ulgę, potrafił dogadywać się z laskami. Nie był tylko pewny, czy z ludzkimi również. Dopił resztę kawy i bardzo żałował, że już się skończyła.
- Pomogę Ci się położyć – odparła wyciągając kubek z jago dłoni. Znów poczuł ręce na obolałych kościach. Zdecydowanie mniej drżały, to dobry znak. – gdybyś czegoś potrzebował zawołaj. Będę w kuchni, to bardzo małe mieszkanie więc usłyszę.
Dwie łyżeczki cukru to zdecydowanie za mało, aby poprawić jego stan. Leżąc miał wrażenie, że świat wokół wiruje. Ból głowy nie ustępował, nadal też przy każdym wdechu dawała się we znaki klatka piersiowa. Przyłożył rękę na wysokości mostka i poczuł coś dziwnego. Bandaż? Jego mostek owinięty jest bandażami? Czy ta ludzka samica go rozebrała? Dotykała? Poczuł się bardzo nieswojo. Jeszcze nawet nie widział jej twarzy a ona już widziała jego żebra. Miał nadzieję, że nie grzebała nigdzie indziej. To nie tak, że był jakiś wstydliwy. Po prostu lubił wiedzieć, kiedy ktoś go rozbiera. Właściwie to sam wolał rozbierać. Postanowił jednak przemilczeć temat. Nie może mieć do niej pretensji. Z pewnością chciała tylko opatrzyć jego rany. Cóż z tego, że przy okazji zaglądając w dość intymne rejony. Musi mieć z nią dobre układy.
- Śpisz? Zrobiłam dla Ciebie koktajl – H. ostrożnie podeszła do kanapy. Znów będzie musiał wstać, pomogła mu jak ostatnio. Miał wrażenie, że jej gesty są coraz bardziej pewne.
- Dziękuję – odparł łapiąc sporą szklankę w dłonie, zawartość pachniała czymś słodkim. Wziął mały łyk, aby sprawdzić co to jest. Cóż… To z pewnością jest jadalne, ale smakuje jak lepkie, słodkie gówno. Ohydnie słodkie.
- To koktajl z gotowanych płatków owsianych, bananów, jogurtu i nasion słonecznika. Jest bardzo pożywny, zawiera węglowodany, białko i tłuszcze. Nie wiem jakich składników odżywczych dokładnie potrzebuje Twój organizm, ale doszłam do wniosku, że póki nie widzisz będzie Ci łatwiej pić niż jeść.
- Mój organizm potrzebuje jakichkolwiek składników odżywczych. Jeszcze raz dziękuję, jest naprawdę dobre – starał się ściemniać najlepiej jak potrafił. Bądź miłym facetem, dasz radę, nie denerwuj człowieka. Koniec końców to faktycznie był bardzo energetyczny posiłek. Oby tylko nie męczyła go wyłącznie wszystkim co słodkie. Szybko opróżnił szklankę, był bardzo głodny, poza tym nie było się czym delektować.
- Na obiad zrobię zupę jarzynową. Mam nadzieję, że lubisz zupy – doskonale, byleby tylko nie wpadła na genialny pomysł dosypania do niej cukru.
***
Czułaś się znacznie lepiej. Będziesz dla niego gotować. Uwielbiasz to robić, szczególnie jeśli chodzi o zdrową, pożywną kuchnię dla kogoś, kto wymaga rekonwalescencji. To twoja specjalność. Na dodatek wygląda na to, że Twoje potrawy mu smakują. Wypił cały koktajl, nie narzekał też na papkowatą konsystencję szpinakowej zupy z soczewicą. Dobrze, że nie widział jej okropnie sraczkowato zielonego koloru, bo pewnie odmówiłby jedzenia. Cóż, nie wszystko co zdrowe musi wyglądać pięknie. Zmywając naczynia co chwilę zerkasz na leżącego na kanapie potwora. Oddychał równo i powoli. Nie byłaś pewna czy zasnął, czy tylko odpoczywa. Chciałabyś go zapytać o masę rzeczy. Kim są potwory i dlaczego mieszkają pod ziemią, jak wiele ich jest i w jakim znaczeniu są magiczne. Dowiesz się tego wszystkiego, gdy jego stan się poprawi. Oczywiście, jeśli będzie chciał z tobą rozmawiać.
Opłukałaś ostatki talerzyk i stając na palcach z trudem wsadziłaś go do suszarki. Co za idiota powiesił te meble tak wysoko! Będziesz musiała zaopatrzyć się w jakiś mały taboret albo stopień, taki który pomaga dzieciom sięgnąć do umywalki. Po wypłacie wybierzesz się do IKEI. To są właśnie uroki życia w dużym mieście, masz wszystkie wielgachne sklepy i galerie pod ręką, wystarczy podjechać kawałek autobusem lub tramwajem.
Skończyłaś sprzątać kuchnię. W normalnych okolicznościach pewnie wzięłabyś laptop, rozwaliła na kanapie i oglądała jakiś film, czytała albo robiła inną mało produktywną rzecz. W zasadzie możesz robić to samo na łóżku. Zalałaś sobie kubek herbaty, wzięłaś laptop z komody i cichutko wymknęłaś się z salonu do sypialni.
Perfecto. Trzymaj tak dalej, Bo każdy który to przeczytał czeka na to co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńAż Tak wciąga
Potwierdzam XP
Usuńja też xd
UsuńDołączam się.
UsuńNaprawdę świetnie Ci idzie.
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze! Naprawdę bardzo motywuję do dalszej pracy ;-)
UsuńS.
Ta część też jest suuuuper tak trzymać :)
OdpowiedzUsuń