5 listopada 2017

Moje OC: Yumi Mizuno - Yumi Mizuno

Imię: Yumi
Nazwisko: Mizuno
Rasa: Wilczy demon
Fandom: Opowiadanie własne / Shaman King

Pomysł na Yumi zaistniał w mojej głowie stosunkowo wcześnie. Niedokończone opowiadanie z nią nadal tkwi w odmętach tanuki.pl Tam, gdzie demon mówi dobranoc.
Idea tego opowiadania opierała się na tym, że wszystkie demony w obawie przed szybko i prężnie rozwijającą się technologią ludzi, ukryły się w ... szklanej kuli. Takiej zwykłej, szklanej kuli. Gdzie jak potrząśniesz to pada śnieg. Ich kula tkwiła zapomniana na strychu gdzieś w starym domku jednej z mniejszych wsi. W tej kuli był cały kontynent. Nazywał się Magic City. Na środku była wielka góra, u podnóża której panował klimat mroźny, dla demonów lubujących się w chłodzie. Na północy wyspy była pustynia, na południu dżungla. Było miasto i był ocean, spokojny i ten wezbrany, którego rwące fale uderzały raz za razem o skalisty brzeg. 
Wszystko to było dowodzone przez ojca Yumi, ona zaś była księżniczką, jedyną córką, która później miała przejąc panowanie i dbać o bezpieczeństwo szklanej kuli. Towarzyszył jej magiczny kruk Fer oraz wierny, skrycie w niej zakochany, psi demon Ant. 
Do tego opowiadania powstawały moje pierwsze erotyki. Narysowałam całą mapę, historię postaci, cały świat był złożony ... no i wtedy... wpadłam w fandom Shaman King.
Chcąc dołączyć do RP, wzięłam postać Yumi. Połączyłam jej obecność z fabułą swojego opowiadania. Yumi chcąc udowodnić swoją siłę obiecała ojcu, że zostanie Królem Szamanów. Zabiłam Anta, bo przecież Yumi musi mieć ducha, prawda? A nie ma nic tragiczniejszego niż kochanek duch. 


Yu, była... naiwna.Bardzo naiwna. Nie wiedziała o wielu rzeczach ze świata ludzi, nie rozumiała. Prawie w 100% mięsożerna, jadła dużo i szybko robiła się głodna. Uwielbiała smak soku pomarańczowego. Nie widziała różnicy między kotem, a psem. Miała dobry węch i słuch, lecz słaby wzrok. Umiała zmieniać się w wielkiego wilka, lecz po przemianie była bezsilna i wyczerpana. Jej słabym punktem było złapanie u nasady ogona. Bała się mikrofalówki oraz różowych króliczków. 
 Przyjaźniła się z Anną, matkowała Yoh, bawiła się z Mari, ciągle dokuczała Horo Horo. 


Jest to pierwsza w pełni złożona postać, w której nie odzwierciedlałam ani siebie, ani tego kim chciałabym być. Yumi stała się .... jakby to powiedzieć. Osobną postacią, pierwszą z której naprawdę byłam zadowolona. Zaś jej imię i nazwisko przylgnęło do mnie i stało się z czasem nickiem, którym posługuję się do dzisiaj. 

Choć jej historia nie została spisana do końca, zaś wątki zapomniane, nadal była, jest i będzie częścią mnie.  
Share:

Moje OC: Yumi Mizuno - Siostry Aqua

Byliście kiedyś na promocji, w której dostawaliście cztery w cenie jednego? Nie. No to zapraszam. Takie rzeczy tylko u mnie.

Fandom: Teenage Mutant Ninja Turtles (TMNT)

Przypomniałam sobie o nich stosunkowo niedawno. Podczas wyczynów naszych kochanych żółwi na RP. Heh.
Jak widać na załączonych obrazkach, taaaak, są to przerysowane i pokolorowane inaczej postacie z Sailor Moon. Pomyślcie jednak ile wysiłku kosztowało mnie przerysowanie tego wszystkiego, pokolorowanie od nowa i wycieniowanie.... Powiedziałam, że to wszystko robiłam w PAINCIE?
Sama sobie teraz nie wierzę, ale pamiętam, pamiętam dokładnie jak siedziałam i kolorowałam, piksel po pikselu, a potem gapiłam się zachwycona na swoje dzieło.
Ale do rzeczy.

Wszystkie cztery są siostrami, czworaczkami, których matka umarła przy porodzie, a ojciec został zamordowany przez... nie pamiętam? Ale został zamordowany. To wiem. Dziewczynki wychowała Aqua, ich babka, która jednocześnie była narzeczoną mistrza Musashiego (tak mu było?).
Od samego początku dziewczyny wiedziały o tym, że są bracia żółwie i wiedziały też o tym, że się chowają. Wiedziały, bo podczas medytacji Aqua spotkała się ze Splinterem. Oh, siło magii, nie masz granic, prawda? Pewnego dnia zostały wysłane na trening do NY, albowiem Aqua nauczyła je już wszystkiego co umiała i teraz pora na to, aby poznały troszeczkę życia od żółwi i szczura.
Teraz jak się nad tym zastanowię, to miałam ładnie poryte w głowie. Babka posyła swoje jedyne wnuczki do obcego miasta, na inny kontynent, bo wspomniałam, że wszystkie były japonkami? Kij, że blondi. Posłała je babka do Nowego Yorku, do ścieków (dosłownie) aby uczyły się walczyć jak prawdziwy ninja od zmutowanego szczura i żółwi.
Można i tak.

Imię: Lili
Nazwisko: Aqua
Broń: Katana
Stan: Żywa.
Ją parowałam z Leonardem. Kto by pomyślał, prawda? W każdym razie była bardzo odpowiedzialna, opiekuńcza i troskliwa. Choć zdecydowanie bardziej niż Leo kierowała się zaufaniem i głosem intuicji, który nie zawsze mówił dobrze.
Ostatecznie wyruszyła wraz z Leo do Japonii szukając kolejnych ochotników, których mogłaby uczyć i ślad po nich zaginął.

Imię: Willow
Nazwisko: Aqua
Broń: Sai
Stan: Zamordowana
Jej partnerem miał być Raffaello. Wybuchowa, zadziorna, buńczuczna i złośliwa. Jednak znacznie lepiej panująca nad własnym gniewem oraz nie tyle znosząca, co rozumiejąca temperament Raffa. Uwielbiała go denerwować, wkurwiać, nie przejmowała się obelgami, wiedziała gdzie go szukać, prowokowała bitwy i kłótnie tylko po to, aby wyładował drzemiące w nim napięcie.
Z tego co pamiętam, zabiłam ją w jednej z walk. Głupia śmierć w sumie, żadna heroiczna. Zrobiłam to, bo bardzo podobało mi się wyobrażenie rozpaczającego i tęskniącego Raffa skulonego na łóżku, żałującego, że nie powie jej już nic co zawsze chciał powiedzieć. Albo co chciałby teraz powiedzieć.

Imię: Kiti
Nazwisko: Aqua
Broń: Kij bo
Stan: Zaginiona
Związała się z Donatello razem z nim dzieląc wspólne zamiłowanie do nauki. Ona siedziała jednak w botanice i biologii organizmów żywych bardziej niż w maszynach. Było kilka epizodów zazdrości, między nią, a April, lecz ostatecznie wszystko kończyło się dobrze.
Niestety. Bardzo spodobała mi się wizja tego, jak na stare lata Don traci zmysły i zamienia się w... szalonego naukowca? No... a Kiti zachorowało się na raka i Don chciał jej pomóc i .. mu się nie udało. Ostatecznie dla świata Kiti jest zaginiona, jednak w ostatnim rozdziale opowiadania jakie napisałam, to o ile dobrze pamiętam, była ... znaczy się jej tors i głowa pływały w słoju umieszczonym w tajnym laboratorium Donatello, który poprzysiągł wskrzesić ukochaną.

Imię: Misti
Nazwisko: Aqua
Broń: Łańcuchy....?
Stan: Żywa
Związała się z MA, zabawna, pogodna, troskliwa. Ostatecznie, przez to co stało się z braćmi, Mike zamknął się w sobie i postanowił wieść życie typowego hikikomori, tracąc wiarę we wszystko i we wszystkich. Misti była jedyną osobą, która nadal miała nadzieję, że wszystko mu się ułoży i próbowała mu pomóc. Próbowała, aby odnalazł radość życia, zaczął wychodzić z pokoju, zaczął spotykać się z braćmi. Była to też jedyna osoba, która uważała, że tylko wspólnie mogą sobie wszyscy poradzić i chciała aby ponownie stanęli ramię w ramię obok siebie. W sensie ona, wraz z Lili (Bo Kiti i Will umarły jak pamiętacie) oraz bracia.

Teraz jak nad tym myślę, to historia w sumie całkiem ciekawa się maluje. Był blog, na starym onecie, lecz nie ma go już, albo ja nie wiem jak go znaleźć w odmętach internetu. Niestety cała historia, mająca ponad 120 rozdziałów poszła się paść wraz z tym jak pierwszy komputer odmówił mi współpracy i trzeba było zrobić reset całego oprogramowania coooo łączyło się z utratą całej pamięci.

A wszystko przez to, że kuzynka wgrała mi Simsy z wirusem na kompa. Jej.





Share:

Moje OC: Yumi Mizuno - Yuki Mutou

Imię: Yuki
Nazwisko: Mutou
Fandom: Yu-Gi-Oh!
Płeć: Dziewczyna
Stan: ... żywa... chyba


Opis postaci.
Yuki była starszą siostrą Yugiego, niewiele od niego wyższa. Od ich dziadka otrzymała w prezencie Milenijny Ankh, którym posługiwała się w walce. Obecnie nie pamiętam jakie właściwości miał ten przedmiot. Yuki powstała w mojej głowie na długo nim do domu zawitał u mnie komputer czy internet, zaś pierwsze rozdziały opowiadania z Yuki powstawały listownie. Tak bowiem oto, przez magazyn Kawaii, a raczej zakładkę w którym mogły ogłaszać się osoby pragnące nawiązać znajomości, poznałam pewną dziewczynę - która jak ja uwielbiała tamtą serię. 

Byłam wtedy w podstawówce, więc więcej tutaj znaków zapytania, niż faktów. Pamiętam, że Yuki wyglądała jak żeńska wersja Yugiego. Ot i wszystko. Nie było w niej nic oryginalnego. Podczas oglądania enty raz odcinka wyobrażałam sobie co zrobiłaby moja OC i jak wpłynęłaby na akcje.

Oczywiście, jej partnerem musiał być największy badass w anime. Tylko, że początkowo nie wiedziałam który. Czy ten długowłosy blondas, serio, zapomniałam jak się nazywał. Był o wiele starszy od mojej postaci, no i jego ukochana umarła. W swojej wersji moja Yuki miała ją w jakimś tam aspekcie przypominać, czy coś.... Potem jednak zapałałam miłością do Seto Kaiby, no i tak się stało, że zły multimiliarder nie umiał oprzeć się urokowi zadziornej i bezczelnie szczerej, a przy tym pięknej, mądrej, słodkiej, wszechwiedzącej.... Taaa. Yuki była czymś w rodzaju Merry Sue, za co mi wstyd.
Czy wspominałam, że była niepokonana? Nie? A no to była.
Ostatecznie wypadła mi z głowy, kiedy pojawiła się kolejna miłość. No i teraz Yuki pałęta się po mojej głowie nie wiedząc co ze sobą zrobić, bo jest zbyt idealna, abym gdziekolwiek chciała ją teraz wrzucić. 

Wyglądała mniej więcej tak jak na tym obrazku autorstwa elebriwien 
Share:

Gra: Moje OC - Zasady i spis treśći

Wyjaśnienie:
Przez całe nasze życie, niemalże automatycznie po zapoznaniu się z jakąś serią - czy to bajki, anime, gry, czy książki - tworzymy w głowie dodatkową postać. Nasze OC, które w mniejszy lub większy sposób ingeruje w całą historię zmieniając ją całkowicie, lub tylko chwilowo. Może pojawić się przed wydarzeniami serii, czy też po. 
Jest ich tak wiele, że czasem zapominamy o naszych OC, choć wiele ich historii, czy nawet samo ich stworzenie mogłoby przydać się na później. 
Moje OC to gra, która właściwie, nie jest grą. To rodzaj spisu treści Waszych OC. Poza samym faktem umieszczenia ich i pochwalenia się tym co wymyśliliście, Moje OC będzie miało jeszcze dwie funkcje. 
Pierwsza - dla was. Jeżeli będziecie systematycznie dodawać OC jakie wam się pojawiają w głowie, z czasem zobaczycie własny progres. Zobaczycie w jakim kierunku zmierzacie, w czym jesteście dobrzy, w czym nie.
Druga - dla wszystkich. Czytając o cudzych OC i pokazując własne, będziecie mogli je porównać, zainspirować się, poprawić. W komentarzach rzucić pomysłem, pochwalić czy cokolwiek. 

Co zrobić, aby wziąć udział?
 Wysłać maila na adres: yumimizuno@interia.pl
W tytule wpisać: Moje OC - nick - imię OC

W załączniku, albo w treści umieszczacie informacje jakie chcecie wrzucić na temat swojego OC, może, ale nie musi znajdować się wykonany przez was obrazek. Jeżeli wygląd postaci inspirowany jest już istniejącą grafiką, można ją przesłać - ale tylko i wyłącznie wtedy, kiedy dodacie linka do autora oryginalnej pracy. Tak samo, kiedy ktoś dla was tworzy obrazki. 

Może, ale nie musi znajdować się opis wyglądu. Charakter. Dane personalne. 

Istotne jednak jest to, aby każde OC zawierało to, do jakiego fandomu przynależy. Oczywiście, może być z czegoś, co nigdy nie zaistniało na tym blogu. 
Jeżeli w sieci krąży też opowiadanie z udziałem waszych postaci, zawsze można podlinkować. Jeżeli natomiast ma się na kompie opowiadanie z tymi postaciami, zawsze można dać znać, że można kontaktować się prywatnie, wtedy zostanie udostępnione opowiadanie. 
Jeżeli postać jest z historii jaką wymyśliliście osobiście - bo to też można dawać - trzeba to zaznaczyć. 
Można rzecz jasna pisać o OC z jakich korzystacie teraz, oraz jakie zostały powołane do życia w zamierzchłej przeszłości. 
Można dodać informacje, czy OC żyje, czy zostało przez was zabite. Można umieścić historię, opis.
Nie ma ograniczenia ilościowego jeżeli chodzi o to co zamieścicie! 

W tej notce będzie spis treści wszystkich waszych OC jakie zostały opublikowane na blogu. 

Spis treści będzie uszeregowany alfabetycznie, gdzie każdy z Was będzie miał jakby swoją część. W nich, wasze OC będą pojawiać się zgodnie z kolejnością nadesłania, chyba, że napiszecie mi w mailu, aby opis danego OC znajdował się między tą, a tą postacią.
Jeżeli chcesz, aby nie tyle link był odnośnikiem do notki z opisem Twojej postaci, co obrazek, podeślij miniaturkę w rozmiarach 150pikseli wysokości i 350 pikseli szerokości.

SPIS TREŚCI


Yumi Mizuno

https://handlarz-iluzji.blogspot.com/2017/11/moje-oc-yumi-mizuno-yuki-mutou.html
https://handlarz-iluzji.blogspot.com/2017/11/moje-oc-yumi-mizuno-siostry-aqua.html
https://handlarz-iluzji.blogspot.com/2017/11/moje-oc-yumi-mizuno-yumi-mizuno.html


Pytania co do serii proszę umieszczać w komentarzu. 
Nie trzeba się pytać, czy można w tym brać udział. Po prostu ślij na maila to co masz!
Share:

Będę grzeczna! - Plany na listopad.


Witajcie kochani w notce organizacyjnej! 
 Postanowiłam takie robić dla siebie i dla was, aby było wiadomo co w tym miesiącu może się pojawić na Handlarzu. 
Wpierw nim do tego przejdę, pochwalę się tym co od was ostatnio dostałam!
 Cudowne figurki od niezawodnej Rydzi! Przedstawiające mnie i Samael. Zajmują teraz honorowe miejsce za szybką w witrynie, aby nic im się nie stało :D 
 Moją wersję tEM. Od wspaniałej Hrabiny Ponpon, która ma w sobie coś jednocześnie przerażającego i słodkiego. Awww! 
Przesłodką ponysonę od Pauliny, która była dla mnie zaskoczeniem. W sensie obrazek xD 
Cudowną animację od MadziaZiel. Oh ten cwany uśmieszek
Doniesiono mi też, że Gaster z AU przesympatycznej Majmacz uwielbia mojego bloga, stąd pozdrawiam go z tego oto miejsca! 

Uh, jak powiedziałam na grupie na fb pod jednym z obrazków. Nie wiem jak dostając takie wyrazy waszego wsparcia wyrazić moją radość, jednocześnie nie zachowując się za każdym razem jak głupi fangirl. *drapie się po tyle głowy* Tym bardziej, że naprawdę doceniam każdą sekundę jaką poświęcacie na zrobienie czegoś... dla mnie, albo z myślą o tym miejscu. Jestem wdzięczna za to, że poświęciliście chwilę swojego życia, chwilę, czas, którego nigdy nie odzyskacie, aby zrobić coś, dla mnie ^^ To naprawdę wiele dla mnie znaczy i nie tylko dla mnie. 
Khem. Tak więc dziękuję za prezenty. Są naprawdę motywujące i wspaniałe i w ogóle.
....
Czy wychodzę na fangirla? 
A mniejsza.


Khgem, skoro to mamy już za sobą, napiszę czego możecie się spodziewać w tym miesiącu. Jednocześnie zaznaczam, że nie są to obietnice, to po prostu cele, jakie postawiłam przed sobą. 
A więc tak
-skończenie opowiadania Jesteśmy tylko przyjaciółmi (fail)
-dotłumaczenie do 41 rozdziału Wpadek (done)
-jeżeli pojawia się rozdziały Gry w kości, albo Cichych też się za nie będę brać w miarę możliwości systematycznie (done)
-przetłumaczenie przynajmniej trzech rozdziałów Czy to uczyni cię szczęśliwą? (done)
-dotłumaczenie do tego co jest obecnie komiksu Naprzeciw (done)

Tyle z tłumaczeń. Okazjonalnie mogą pojawić się z mojej strony krótsze komiksy, lecz nie będzie ich raczej zbyt wiele. 

Do tego, będę chciała napisać po rozdziale z Trucizny i PatronTale. (done)
Chodzi mi też po głowie jedno słuchowisko dostosowane pod kobiecy głos. (fail)
Oraz oneshoot z Charą (mężczyzną) oraz czytelniczką. (fail)

Co się tyczy Gier. Chcę rozpocząć II edycję Bestsellera, kończąc rozpoczęte opowiadanie ładnym epilogiem. Dlatego w przyszłym tygodniu pojawi się na blogu ankieta, kto ma być głównym bohaterem. (done)

Gra Kółko Przyjaźni, zostanie puszczona również w przyszłym tygodniu. Przez to, że moje życie nie ma obecnie w sobie nic ze słodkiej monotonii jaką uwielbiam i jaka pozwala mi dobrze i sprawnie planować przyszłość - wybiłam się z rytmu. (done)

Gra Anonimowy Wielbiciel pojawi się w przyszły weekend. (done)

Do tego od dzisiaj ruszy nowa gra. Będzie otwarta dla wszystkich. Dotyczyć będzie Waszych OC. O co jednak w niej będzie chodziło dowiecie się niebawem. Jak tylko napiszę notkę wyjaśniającą i tak dalej. (done)

Ze spraw organizacyjnych, będę chciała w końcu zrobić porządek z tagami. W sensie, skasować komiksy jednorazowe, które są przecież w spisie treści. (done)

No i dodać rangi "Handlarzy" wszystkim, którzy tłumaczą i publikują swoje rzeczy u mnie na blogu. Dając im osobny tag, tak aby wszystko co robią na moim blogu było pod ich własnym tagiem. Łatwiej będzie szukać konkretnej osoby, prawda? ;)  (done)

Do tego będę sukcesywnie sprawdzać zakątki internetu w poszukiwaniu plagiatów oraz zgłaszać nagrania na YT bez linkowania w opisach. To też, jeżeli znajdziecie gdziekolwiek cokolwiek z mojego bloga dajcie znać.

Informuję też, że przeciekają komiksy jakie nie są tłumaczone przeze mnie, a tłumacze przesłali je na bloga. Proszę, aby każda osoba jaka wrzucała/wrzuca swoje tłumaczenia do mnie, skontaktowała się ze mną - najlepiej mailowo, albo przez fb (czy discorda) - i powiedziała, czy wyraża zgodę, aby ich tłumaczenia były publikowane w innych miejscach. 
Generalnie chodzi o to, że ludzie ... głupio... biorą tłumaczenia, piszą, że pochodzi z Handlarza Iluzji i już, jestem jednak świadoma, że każdy z was jest indywidualną jednostką i nie wszyscy chcą być identyfikowani z tą stroną. Dlatego też proszę, o to, abyście napisali mi w wiadomości czy wyrażacie zgodę, aby wasze tłumaczenia były publikowane przez osoby trzecie, czy nie. Oraz jak się sprawa ma z dubbingami waszych tłumaczeń. Dobrze? ^^ 

Dobra kochani, to ja zabieram się do dzieła!
Share:

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka u fotografa [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Photography Incident] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
-Um, co to jest?
-Miasto przeprasza cię gazetą – Heather rzuciła gazetę na stolik, a tam wielki nagłówek: UKOCHANA PARA PRZEGRAŁA W SĄDZIE i zdjęcie Ciebie i Sansa z sali sądowej. Miałaś wrażenie, że to miało miejsce wieki temu, ale tak naprawdę minęło kilka dni Cholera, naprawdę wyglądasz aż tak paskudnie? Odepchnęłaś gazetę. Chciałaś o tym wszystkim zapomnieć. - Dlaczego nie powiedziałaś mi, że chodzisz z potworem?! - krzyknęła urażona
-Wiesz, nie wiem? Nie musiałam? Nie wiedziałam po co? - Heather była naprawdę dogłębnie urażona
-Powiedziałam ci, o tym, że chcę pokazać różne obrazy miłości na pracę zaliczeniowej i interesuje mnie wszystko co się w to wlicza, a ty nie powiedziałaś mi o tak istotnym fakcie? To ważne dla mnie! - Ugh. Upiłaś łyk kawy.
-Dobra. Chodzę z potworem. Nazywa się Sans. Jesteśmy razem od... pięciu miesięcy – Heather usiadła naprzeciwko Ciebie, złączyła ręce i uśmiechnęła się słodko. O nie.
-Więc... mogę poprosić cię o przysługę? - Ughhhh
-Nie.
-No weź! Nie mam żadnego potworzo-ludzkiego związku w swoim projekcie, a to ciekawe! Fascynują mnie takie pary i chcę je mieć – Ughhhh. Popatrzyłaś jej głęboko w oczy.
-Nie jesteśmy częścią jakiegoś projektu zaliczeniowego na studia. Już mam jednego palanta za przyjaciela i nie wiem, czy mnie wspiera czy potępia, nie chcę kolejnego. Wolimy trzymać się na uboczu
-A jeżeli ci zapłacę? Wtedy się zastanowisz? - Ughhhh. Forsa. Twoja pięta.
-Zapytam Sansa, dobra? - Heather wyglądała na zadowoloną z takiej odpowiedzi i odeszła. Rozsiadłaś się na krzesełku wyciągając komórkę z kieszeni spodni.

xxx-xxxx 7:57 | Więęęęc.... jeżeli.... miałabym do ciebie sprawę, zastanowiłbyś się nad nią?

snas 7:57 | jasne.

xxx-xxxx 7:57 | Naprawdę?!

snas 7:57 | tak, nic za darmo.
 
xxx-xxxx 7:58 | Zawsze prosto z mostu, co? Dobra, czego chcesz?

snas 7:58 | jeszcze nie wiem, ale powiem ci jak się dowiem

Dobra, cóż... wygląda na to, że oboje staniecie się częścią projektu.
Kilka dni później wraz z Sansem poszliście do Heather. Miała już aparat umieszczony w ogrodzie. Wyraźnie podnieciła się kiedy przedstawiłaś ją Sansowi i co chwile mówiła o tym jak ważny jest dla niej jej projekt.
-Zrobimy wam kilka normalnych zdjęć nim zacznie się prawdziwa zabawa ... więc bądźcie zakochaną parą czy czym tam jesteście, dobra? - Razem z Sansem udaliście się do ogrodu, w którym nadal był śnieg. Powinnaś usiąść? Oboje czuliście się niezręcznie. Sans uniósł rękę w tym samym czasie, kiedy Ty chciałaś go objąć. Oh. Oboje opuściliście ręce. Nie? Spróbowałaś jeszcze raz. Sans też poruszył dłonią. Nie, cofnij się. Uhh. Popatrzyłaś na bok i przysunęłaś się do niego bliżej, może wystarczy, jak złapiecie się za ręce? - Nie nie nie nie – Heather wychyliła się zza aparatu – To w ogóle nie jest romantyczne. Ty.. ugh.. dobra. Ja was pokieruję – Podeszła do was i umieściła twoje dłonie na twarzy Sansa. Łał. Kości są zimne w zimę. A no. To właśnie pomyślałaś, kiedy Heather przenosiła ręce Sansa na Twoją talię. Mhmmmm, o i teraz przyciąga wasze czoła do siebie aby się stykały.... Jest fajnie. - Możecie nie być tacy spięci, kochani? Raaany, znam ludzi, którzy ze sobą nie chodzą, a wyglądają bardziej naturalnie niż wy – Gdyby tylko wiedziała... Robiłaś co mogłaś. Starałaś się uspokoić jak Heather mówiła wam jak macie stać. Im więcej robiła wam zdjęć, tym mniej niezręcznie było. Dobra, może nie będzie tak źle? Sans też zaczynał się rozluźniać. Heather popatrzyła na zrobione zdjęcia przytakując sobie, z wyraźnym zadowoleniem na twarzy. - Dobra, te wyglądają dobrze. Chodźcie, dodamy słowa – powiedziała wyciągając marker z kieszeni. Zaczęła nim pisać po Twojej dłoni.
-Hm? Piszesz coś głupiego jak "mam potworny gust do facetów"?
-teraz mam ciałko do kochania?
-Hah! O mój Boże. A może, zakochana do szpiku kości? - Sans prychnął. Heather wypuściła Twoją dłoń. Popatrzyłaś. To żaden słodki napis.
N e k r o f i l l
....
-Dlaczego to napisałaś? Myślałam, że nas lubisz?
-Oczywiście, że was lubię. Wasza historia jest taka nowa i ... ekscytująca! Jesteście postępowymi pionierami! Dobra, wyobraźcie sobie. Wasze twarze, jesteście szczęśliwi i zakochani i wszystko jest cudowne. Ale cały świat chce was zniszczyć, tak? To kontrast między waszymi zadowolonymi twarzami i obelgami złych ludzi, którzy waszą miłość obrzucają nienawiścią. Wasze światełko miłości pochłania mrok. Macie. Przegrzebałam sieć w poszukiwaniu komentarzy na temat waszego związku i zrobiłam listę – podała papiery Sansowi. Ten spojrzał na pierwszą stronę. Chciałaś odczytać wyraz jego twarzy, lecz nie mogłaś nic zrozumieć. Jest zły? Czy go to zraniło? Mogliście wrócić do domu, nie miałaś nic przeciwko, ten projekt zaczynał robić się dziwny...
-są zabawne - ... albo nic mu nie jest.
-Naprawdę? - zerknęłaś przez jego ramię. Zamarłaś. Heather naprawdę przyłożyła się do swojego projektu. Znajdowały się tutaj określenia jakie słyszałaś wcześniej. Demony, zwierzęta, bestie... a nawet...
-heh, inkuby, co? mam potraktować to jako komplement skoro ludzie mnie za takiego mają?
-Oh, więc wy ... nie? - Sans popatrzył Ci w oczy. Znałaś ten wyraz. Wiedziałaś co myśli i sama też miałaś to w głowie. Dlaczego zadajesz się z takimi ludźmi? Chciałaś wzruszyć ramionami, to nie Twoja wina, że przyciągasz do siebie ułomów. - Mniejsza! To nie jest ważne. - krzyknęła Heather i znowu uniosła marker. Sans popatrzył na Ciebie i wzruszył ramionami, co właściwie i tak miał powiedzieć? Zamknął oczy i przekręcił twarz w stronę Heather która zaczęła pisać na jego czaszce. Marker piszczał kiedy pisała. Niebawem oboje byliście cali w słowach w jakich postrzegała was ludzkość.
o b r z y d l i w i
z d r a j c a
d e m o n
s z m a t a
Oboje mieliście na twarzach napisy. Tak samo wasze ręce. Sans wyglądał tak, jakby nie przeszkadzało mu nic. Ale znałaś go już dobrze, że te słowa uderzają w waszą samoocenę. Czasami łatwo jest zapomnieć, jak wiele ludzi Cię nienawidzi, póki nie masz tego wypisanego na twarzy. Ale oto jesteście
-Dobra, podoba mi się poza w jakiej trzymacie się za twarze. Zróbcie tak jeszcze raz – rozkazała. Było zimno, a ty nie miałaś na sobie już bluzy, więc drżały Ci ręce przy gołej kości. Heather nakazała wam zmienić pozycję i kiedy stosowałaś się do jej poleceń, poślizgnęłaś się na śniegu. Serce ci zamarło kiedy upadałaś. Spodziewałaś się bólu, ale ten nie nastał. Otworzyłaś oczy, twarz Sansa była na kilka milimetrów przed Twoją, jedną ręką trzymał Cię z tyłu, drugą za dłoń. Czułaś, ja się rumienisz. - TAK! To to napięcie seksualne na jakie czekałam! Nie ruszajcie się! - Z ledwością słyszałaś cykanie flesza aparatu czując gęsią skórkę i włosy na twarzy. Sans zamarł ledwo oddychając. Przyglądałaś mu się z uwagą w świecące źrenice.

Pa bum. Pa bum

Przełknęłaś ślinę. Cholera jasna. Pomógł Ci stanąć na równe nogi. Mała część Ciebie chciała, abyście stali tak chwilę dłużej. Inna chciała, aby Heather zaczęła drzeć mordę "CAŁUJ" bo to wyglądało na moment pocałunku. 
-ej, wszystko dobrze? zamarzłaś na kość?
-Huh? - Sans zaśmiał się
-chce zrobić kilka zdjęć w środku
-Oh, ta – przytaknęłam – Jasne. - Poszłaś za nimi, w mieszkaniu było miło. Trochę ciasno, ale miło. Podejrzewałaś, że mieszka z rodzicami, bo wiedziałaś, że mieszkania w tej okolicy nie są tanie. Zaprowadziła was do salonu gdzie było kilka foteli, mały stoliczek z drewna i kominek. Zrobiliście kilka zdjęć w różnych miejscach pokoju, ale widziałaś, że robiło się niezręcznie biorąc pod uwagę jej entuzjazm. Choć i tak miała go mniej. Nie umiałaś nic na to poradzić. Gdzie masz położyć ręce? Jak masz zachowywać się naturalnie przed obiektywem? Sansowi też nie szło. Nie patrzył ani na aparat ani na Ciebie, przez większość czasu odwracał głowę w złym kierunku, zaś jego ręce Cię blokowały. - Nie pracowałeś jako nagi model jakiś czas temu? Nie powinieneś być w tym lepszy? - powiedziałaś głośno – Oh! Znaczy się.. nie abyś był zły czy ... coś. Ja tylko... uh...
-Co? - oczy Heather zajaśniały i klasnęła w ręce z zadowolenia – Zaraz, zaraz, spokojnie. Pozowałeś nago? Możesz to powtórzyć? Zdjęcia byłyby o wiele lepsze. Oboje siedzicie na tej kanapie tak sztywno. To prawie bolesne. Proszę? Tylko koszulka. Mogę podpisać ci żebra
-uhhh
-Uhhh – Nie tak miało wszystko iść. Cała ta sytuacja zaczęła już dawno wymykać się z Twoich rąk. Zerknęłaś na zegarek. Może czas powiedzieć jej, że zabawa się skończyła?
-Zapłacę więcej, jeżeli chcecie – Sans zerknął na Ciebie, zrozumiał. Czułaś się źle, nie chciałaś aby wiedział, że znowu masz problemy finansowe. Nie byłaś już nawet pewna, czy pieniądze są tego warte, ale nie miałaś szansy nic powiedzieć, bo Sans ściągał koszulkę. Nie próbowałaś nawet ukryć własnego zawstydzenia bo że cooo???? Wiedziałaś, że nie przejmuje się sobą, sam powiedział Ci to. To tylko... dziwne, prawda? Przyłożyłaś rękę do czoła sprawdzając temperaturę, upewniając się, czy to nie jest jakiś dziwny sen spowodowany gorączką. Unikałaś patrzenia na niego, choć nie wiedziałaś dlaczego. To szkielet, nie zmienił się od czasu kiedy ostatnio go takim widziałaś. Jego żebra nie miały w sobie nic zboczonego. Widziałaś je zaledwie z cztery miesiące temu! Heather zerknęła na listę i przerzuciła stronę, wybrała napis "Staruch"
-...co? - zapytał zaskoczony
-No wiesz, jesteś kościotrupem musisz być... super stary. Zbyt stary aby chodzić z człowiekiem. Dzieli was wielka różnica wieku, ale wiesz, jestem pewna, że to tylko głupi stereotyp - ... Racja. Jest cholerne stary, prawda? - Albo... nie – Heather odgoniła myśli – Cóż, ja nie oceniam – Brzmi tak, jakby oceniała. - W każdym razie, mogę? - uniosła marker.
-nie – Sans rzucił zimno, zabrał jej marker i zaczął sam pisać napis na swoich kościach – kończmy to już – fotograf kazała wam usiąść przed kominkiem. Położyłaś rękę na jego ramieniu.
-Możemy iść do domu. Już nie jest zabawnie – szepnęłaś – To zdecydowanie nie jest warte żadnych pieniędzy. Popełniłam błąd – pauza – Przepraszam.
-huh, powinienem wiedzieć, że wizyta u fotografa będzie negatywnym doświadczeniem – potrząsnęłaś głową
-Kawały fotograficzne? Teraz?
-a w jakich innych okolicznościach mam ich używać?
-Używa Nikonu
-hmm, dobra, prawie tutaj skończyliśmy, prawda?
-Tak, ale tego kawału się nie spodziewałam
-heh
-W taki sposób próbujesz mi powiedzieć, że wszystko dobrze? - wzruszył ramionami, ale uśmiechnęłaś się. W chwili odwagi postanowiłaś przytulić Sansa. Jęknął zaskoczony kiedy nagle poczuł na sobie Twoje ciało.
-raaany, ostrzegaj nim to zrobisz, dobra? - zaśmiał się obejmując cię
-Jesteś wspaniałym przyjacielem, wiesz?
-hah... cóż...
-OH! Nie ruszajcie się! - wygląda na to, że wróciła. Podeszła do Ciebie i napisała Ci na czole kolejny napis prosto klubu rasistów.
-Chcę wiedzieć?
-nie
Pstryk! Pstryk! Pstryk!
Po kilku kolejnych zdjęciach w końcu wam zapłaciła i mogliście wrócić do domu. Milczeliście w drodze powrotnej, nie wiedząc co powiedzieć i jak skomentować to co się stało. Właściwie co się stało? To ty zadecydowałaś, i jak wszystko inne chciałaś wyrzucić to wspomnienie z pamięci. Podeszliście do drzwi swoich mieszkań i już miałaś się pożegnać, kiedy Sans powiedział
-chcesz do mnie wpaść?
-Oh! - byłaś zaskoczona – Tak, jasne – otworzył drzwi i weszliście szybko oboje niemal natychmiast siadając na kanapie. Wyciągnęłaś telefon i włączyłaś kamerkę. Ugh. Byłaś ciekawa co ci napisała, ale to słowo było chyba najgorsze.
P o t w o r z a   d z i w k a
-wyglądamy jak z obrazka – Sans przybliżył się i jego głowa pojawiła się w ekranie komórki. Zaczął ścierać słowa z czaszki – heh, może faktycznie jest we mnie coś z ink-uba?
-Czuję się jak gówno. Nie martwi cię co ludzie o nas myślą?
-...trochę, ale czego miałem się spodziewać? nie zmienię ich zdania o mnie, więc łatwiej mieć to gdzieś – znowu popatrzyłaś na swoje odbicie w telefonie. Cicho wstałaś z kanapy
-Daj mi chwilę, dobra? Nie ruszaj się
-ok- wbiegłaś do swojego mieszkania i chwyciłaś kilka farb do ciała i kilka różnych pędzli. Szybko wróciłaś do Sansa. Na podstawce rozmazałaś kilka farb i położyłaś ją na podłodze
-Siadaj – siadł. Zaczęłaś machać pędzlem dookoła jego czaszki kreśląc różne wzory na jego twarzy. Uniosłaś jego głowę wyżej, aby widzieć swoje dzieło. Właśnie kreśliłaś pnącze niebieskiego kwiatu – Sans?
-hmm?
-Jaki jest najbardziej wystrzałowy kolor?
-co? jaki?
-...Granat! - pauza
-heh, heh, teraz kawały o kolorach, chcesz pokolorować mi życie? - uśmiechnął się. Również nie umiałaś walczyć z własnym uśmiechem
-Czy to znaczy, że dajesz mi zielone światło?
-tak, żadnego czerwonego znaki – dalej malowałaś na jego twarzy kreśląc różne linie na jego czole. Tak, aby zakryć kolorami te okropne słowa.
-Dziękuję, że mi na to pozwoliłeś – powiedziałaś – Wiem, że to nie miało sensu. Nie jesteśmy nawet parą, ale te słowa mnie bolą. I... przepraszam.
-za co? - zawaliłaś.
-Za... cóż, za cały dzień i za to, że nie zapytałam się, czy mogę na tobie rysować
-heh, wiedziałem, że chcesz to zrobić od dawna – podniósł swój telefon aby zobaczyć Twoje dzieło – i uh, nie będę kłamać, czuję się dobrze – popatrzył na ekran – oh...
-Oh? - zaczynałaś się niepokoić – Nie podoba się? Wybacz, nie malowałam wcześniej na czaszkach i ..
-spokojnie, jest wspaniałe

Pa bum. Pa bum.

-O-oh – uspokoiłaś się trochę – Dziękuję – miła cisza.
-moja kolej – podniósł paletę. Zaśmiałaś się.
-Naprawdę? Chcesz? - przypomniałaś sobie jego świąteczny prezent. Okropny rysunek. Możesz tylko się domyślać co chce namalować na Twojej twarzy... ale miałaś to gdzieś. Zamknęłaś oczy – Dobra, moja twarz to twoje płótno
-uważaj, ufając mi w rysowaniu to sprowadzanie na siebie śmierci – Ah! Farby były zimne i próbowałaś nie drżeć, ale było trudno. Czułaś jak Sans złapał Cię za policzek trzymając Twoją twarz w bezruchu. Wzięłaś oddech próbując nie myśleć o tym jak przyjemna była teraz jego dłoń. Nie działało. No i nie miałaś pojęcia co maluje. Lecz stanowczo to coś jest na twojej twarzy. - dobra
-Już? - otworzyłaś oczy, Sans pokazał Ci twoje odbicie. Oh! - Hahaha! Zamieniłeś mnie w szkieleta! - podziwiałaś jego pracę. Była niezręczna, ale widziałaś, że dał z siebie wszystko. Uśmiechałaś się – Chodź, zróbmy sobie zdjęcie – objęłaś go ramieniem.
Zdjęcie było słodkie. O wiele lepsze niż te zrobione dzisiaj. Takie realne. Obrazujące prawdziwe oblicze miłości.
-fajne, wyglądasz na nim jak kawał dobrej kości
-Ha, naprawdę? Więc, według szkielecich standardów, byłabym atrakcyjna?
-nie
-Jak to?! Ałć, zraniłeś moje uczucia.
-masz włosy – przeczesał je palcami – i tłuszcz – pociągnął cię za policzek – no i dużo skóry – pociągnął Cię za ucho – szczerze, jesteś paskudnym szkieletem.
-Taaa, cóż, twoja głupia morda też nie wyglądałaby dobrze, gdybyś był człowiekiem, więc – wystawiłaś język – Raaany, ile ty masz właściwie lat? Jeżeli miałbyś skórę byłaby... pomarszczona jak rodzynek? Zupełnie nie pasuje do twojej osobowości.
-ha... uh.. ha... - jego uśmiech zelżał. Przesadziłaś? Wcześniej mu to nie przeszkadzało!
-Przepraszam. Ja nie... przepraszam, to było głupie – nie chciałaś go urazić czy coś
-uh... bądź ze mną szczera, uważasz mnie za starucha?
-Co?! - oniemiałaś.
-czy mój wiek... ci przeszkadza? - odwrócił wzrok – znaczy się, nie myślałem o tym wcześniej, wiedziałem, że to trochę dziwne, znaczy się jestem młody jak na potwora, ale... - głos mu zadrżał – heh, sam nie wiem, przepraszam, że pytam, nie wiem dlaczego mi na tym zależy...
-Zapomniałam – powiedziałaś po prostu – Znaczy się, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej, nie myślałam o twoim wieku od dawna. - Położyłaś rękę na jego ramieniu – Nie martw się o to, dobrze? Ludzie są... chamscy i złośliwi. Nie jesteś staruchem, ani pedofilem w tym znaczeniu, jesteś ... jak wino! - uśmiech mu zadrżał, a potem
-hehehe, oh, łał, zawstydziłem się, potraktuję to jako komplement – Nie umiałaś się powstrzymać przed cichym śmiechem, Sans śmiał się głośniej, a zaraz potem Ty. Śmialiście się tak głośno, że nie usłyszeliście jak drzwi do mieszkania się otwierają. Papyrus wrócił.
-O MÓJ BOŻE???? CO SIĘ DZIEJE??? CO SIĘ STAŁO? DLACZEGO WYGLĄDASZ JAKBY KTOŚ CIĘ POBIŁ? - Zdałaś sobie sprawę, że z punktu widzenia Papyrusa musicie wyglądać dziwacznie. Macie te malunki na twarzy, napisy na reszcie ciała i tarzacie się na ziemi śmiejąc głośno, z kawału, który nie był nawet zabawny. Popatrzyliście sobie z Sansem w oczy i znowu zaczęliście się śmiać z reakcji Papyrusa. Ten zamknął drzwi i podszedł. Czytał napisy na waszych ciałach. Nagle poczułaś, jak cały śmiech znikł. Poczułaś się niezręcznie. Na jego twarzy był wymalowany ból i złość – DLACZEGO KTOŚ TO NAPISAŁ? PRZECIEŻ TO CHAMSKIE! - popatrzył na Sansa, który chciał się schować – TY TEŻ? KTO WAM TO ZROBIŁ?
-nikt brachu – rzucił prosto
-To na projekt fotograficzny mojej znajomej – wyjaśniłaś – Chciała zrobić kontrast. Albo coś w tym stylu. Nie jestem właściwie pewna, co chciała tym osiągnąć
-TO OKROPNE. NAJGORSZY POMYSŁ JAKI W ŻYCIU WIDZIAŁEM. ZERO NA DZIESIĘĆ GWIAZDEK.
-oj.... - Papyrus popatrzył na Sansa wziął go za ubranie i przerzucił przez ramię
-Dobra, czas na mnie – zaczęłaś wstawać i chciałaś iść do drzwi, ale Papyrus chwycił się za koszulkę nim zdążyłaś uciec. Podniósł ją lekko, na tyle by odrobina twojego brzucha wyszła na wierzch.
-TU TEŻ?!
-Paps, to nic wielkiego – Ale było za późno. Już unosił Twoją koszulkę aby zobaczyć resztę Twojego ciała. Starałaś się bronić – co robisz?! Boże, Papyrus, to jednorazowy incydent! - Puścił, zaciągnęłaś koszulkę na dół. Położył wolną rękę na biodrze.
-MASZ DOSŁOWNIE WYPISANE POTWORZE JEBADEŁKO NA RAMIENIU, TO COŚ WIĘCEJ NIŻ INCYDENT
-Papyrus, rany! - nie słyszałaś, aby kiedykolwiek przeklinał. W mgnieniu oka przerzucił Cię przez drugie ramię i zaniósł was do ubikacji. Odstawił cię na podłogę, zaś Sansa do wanny. Wziął coś, co wyglądało jak gąbka w kształcie kaczki, namydlił ją i zaczął zmywać napisy z kości Sansa – Papyrus...
-MYŚLICIE, ŻE NIE WIDZĘ CO LUDZIE O TOBIE MÓWIĄ? O SANSIE? - ... Małe pomarańczowe łzy pojawiły się w jego oczach – WIEM! I CHOĆ JESTEM WSPANIAŁY TO TE KOMENTARZE TEŻ RANIĄ MOJE UCZUCIA. MOŻE I MAM SILNE KOŚCI, ALE NIE JESTEM NIEZNISZCZALNY, WIESZ? - pocierał dalej ramię Sansa – WIESZ JAK KTOŚ NAZWAŁ SANSA PEWNEGO DNIA? ZŁODZIEJ CIAŁ JAKBY KRADŁ CIAŁA! WYKRZYCZAŁ TO KTOŚ Z SAMOCHODU I ODJECHAŁ. CO TO WŁAŚCIWIE MIAŁO ZNACZYĆ – źrenice Sansa zniknęły i nagle poczuł się niezręcznie
-myślałem, że uzgodniliśmy, że jej o tym nie będziemy... - więcej tarcia...
-Naprawdę jest aż tak źle? Jakim gównianym przyjacielem jestem, skoro tego nie zauważyłam...
-N-NIE! JESTEŚ WSPANIAŁYM PRZYJACIELEM, JEDNYM Z LEPSZYCH, JEŻELI BYŁABYŚ GWIAZDĄ, ŚWIECIŁABYŚ NA ZŁOTO! JESTEŚ WSPANIAŁĄ PRZYJACIÓŁKĄ CHOĆ MASZ NA TWARZY WYMALOWANY OBRAZ SZKIELETA. - napięta atmosfera zniknęła, Sans zaczął się śmiać. Ty też, choć łzy spływały Ci po policzkach. Robiłaś co mogłaś, aby dobrze wyjaśnić dlaczego masz to na twarzy – ŁAŁ, SANS, SPISAŁEŚ SIĘ, WYGLĄDA JAKBY MIAŁA ZDERZENIE CZOŁOWE Z PASKUDNYM AUTEM
-no weź, brachu, nie jest aż tak źle, biorąc pod uwagę moje umiejętności, wyszła zabójczo ślicznie

Pa bum. Pa bum.

Czy on właśnie...?
-NYEH! - Papyrus popatrzył na twarz brata. Cóż. Dzień potoczył się dziwacznie, ale ostatecznie cieszyłaś się, że masz dobrych przyjaciół. Nawet jeżeli będą teraz boleśnie trzeć Ci twarz. Robią to, bo im na Tobie zależy.
Share:

Undertale: Jesteśmy tylko przyjaciółmi! - Rozmawiając przez telefon [Just Friends! - On the Phone] - tłumaczenie PL [+18]

 Autor okładki: Colin
Notka od tłumacza: Blueberry chce się pieprzyć. Chce się rżnąć. Jego młodszy brat Papyrus uważa, że to Twoja wina. Czy uda Ci się ukrywać przez Papyrusem związek z Sansem? Powodzenia dziewczyno, będzie Ci potrzebne!
Opowiadanie osadzone w uniwersum Underswap, dostosowane pod kobiecego czytelnika, pisane w formie pierwszej osoby Kluczową parą jesteś Ty x Sans, lecz pojawiają się rozdziały z Papyrusem. W każdym rozdziale dzieje się ostro i generalnie jest to erotyk z fabułą! Tak więc całość jest +18. 
Uwaga w opowiadaniu występuje wulgarne słownictwo, seks do granic wytrzymałości, różne zboczenia których teraz po prostu nie chce mi się wymieniać.
Autor: whoawicked
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik

SPIS TREŚCI
Rozmawiając przez telefon (obecnie czytany)
Kolejny raz spróbowałam Wspaniałego Sansa tydzień po incydencie z palcówką. Sans przyszedł do mnie późnym wieczorem, kłamiąc bratu, że musi trenować z Alphys dłużej. Jak tylko przekroczył próg mojego domu objął mnie mocno, tak mocno, że mało nie połamał mi żeber, jakbyśmy się nie widzieli od miesięcy. Potem przerzucił mnie przez swoje kościste ramie, zamknął za sobą drzwi i zaniósł jak tobołek ziemniaków do mojej sypialni śmiejąc się cicho pod nosem. Było po dwudziestej pierwszej, a my tylko tuliliśmy się i macaliśmy na łóżku. Sans przyznał, że w istocie, był prawiczkiem. Przypuszczałam jednak, że tylko fizycznie, nie psychicznie. Sposób w jaki poruszał językiem po moim ciele, jak ściskał moje piersi, to co szeptał mi do ucha... Wiedział co na mnie działa... Jego dziewictwo było tylko fizyczne. Odkryłam, że ten szkielet to całkiem spory perwers. Mimo to, oboje uznaliśmy, że nie chcemy nic na szybko... cokolwiek robimy, dlatego robiliśmy małe kroki ciężko dysząc obok siebie. Ale o Boże, on doprowadza mnie do szaleństwa.
-Człowieku – jęknął trzymając między zębami mój lewy sutek – Jesteś tak cholernie miękka – Byliśmy prawie nadzy. Przez ostatnich kilka godzin Sans sukcesywnie pozbywał się moich ubrań, teraz byłam już tylko w staniku, majtkach i skarpetkach. Właściwie to chciałam je ściągnąć, ale z jakichś powodów, mi nie pozwolił. Hm... Czułam na swoim ciele ślady po jego zębach, na karku i ramionach, moje włosy to teraz jeden wielki kołtun. Czy to znaczy, że mam włosy po seksie, choć nie uprawialiśmy właściwie seksu? Jego szara koszulka była wymiętoszona, tak samo jak spodenki, buty miał ściągnięte, zaś na kościach na ramionach i karku widniały rozmazane ślady po mojej szmince. Będę musiała mu przypomnieć, aby się umył nim wróci do mieszkania. Papyrus mnie dosłownie zabije, jeżeli zobaczy Sansa w takim stanie.
-Uh... Często tak mówisz – dyszałam zakładając ręce za głowę. Byłam taka otwarta na niego. Uwielbiałam to. Sans wysunął kolejną pierś ponad stanik i zacisnął na niej kościstą rękę. Jego kości były takie cudowne, ciepłe i gładkie. Boże, dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej? Zatrzymał się i popatrzył na nie, zaciskając palce zirytowany. Cholera, powiedziałam to na głos?
-Wiesz dlaczego...
-Talbetki nasenne? Naprawdę?
-Proszę, przestań mówić kiedy wpycham język do twoich ust. To niegrzeczne.
-Nie, Sans, nie mogę uwierzyć. Jak długo spał? Szesnaście godzin?!
-Czternaście i to go nie zabiło... Jakby cokolwiek mogło, musiał iść spać! Wiesz, że nie zrobiłbym tego, gdybym nie musiał.
-Mhm, ta, a spodziewałeś się czegoś?
-....Nie wiem.
-Sans!
-Błagam, wiesz jaki jest kiedy zbliżają się do mnie dziewczyny! Widziałem jak się na ciebie patrzył przy naszym pierwszym spotkaniu! Takim, który mówił "jeżeli tkniesz samsa, moja koleżanko, kumpelo, amigo, kompadre, siostro, powierniczko, będziesz miała przejebane".
-Dobrze go znasz, widzę
-Zamknij się
-Naprawdę jestem pod wrażeniem
-To poważna sprawa. Jeżeli chcesz to dalej kontynuować musimy to zachować jako naszą tajemnicę! Ani słowa, dla twojego dobra! Jeżeli mój brat się dowie...
-Oczywiście.
-....To dobrze. Cieszę się, że się rozumiemy
-...
-...
-Sans?
-...
-Coś się stało?
-...Czy to znaczy, że jesteśmy jakby zakazaną parą?
-Chyba tak. Przeszkadza ci to?
-...Nie wiem jeszcze. A tobie?
-...
-Kiedy... pozwoliłaś mi się sobą pobawić tydzień temu, wiedziałem, że nie mogę pozwolić Papyrusowi wchodzić mi w drogę. Nie tym razem. Chcę, abyś była moją.
-Oh?
-Słuchaj... Ja... ja lubię cię odkąd się poznaliśmy, ale... mając obok siebie Papyrusa, który odstraszał każdą dziewczynę, jaka próbowała się do mnie zbliżyć. Dlatego nie umiałem zebrać się na odwagę, aby zaprosić cię na randkę. Przestraszyłabyś się mojego brata i ... pewnie uciekła i już nigdy bym cię nie zobaczył. Więc próbowałem utrzymać wszystko na platonicznym podłożu. Ja... Tak strasznie chciałem, aby między nami było coś więcej, ale... Nawet nie śniłem, aby być dla ciebie kimś więcej... ale zrobiłbym wszystko abyś się uśmiechała i śmiała... no i jesteś taka mądra! Zawsze tak szybko radzisz sobie z każdą, nawet najtrudniejszą zagadką. Nie umiem robić ich trudniejszych!
-Sans, wiesz gdzie przyjmuje dobry dentysta?
-Nie waż się tego kończyć...
-Bo jesteś cholernie słodki!
-...WYCHODZĘ. ZNISZCZYŁAŚ CHWILĘ!
-Nie, nie, wracaj!
-TA CHWILA NIGDY NIE WRÓCI! JUŻ NIGDY NIE WYBACZĘ CI, JA WSPANIAŁY SANS NI...
-Przestań dramatyzować i chodź mnie pocałować. Wiem, że chcesz. Proszę?
-Mweh heh heh...
Sans wykręcił mi sutka sprawiając, że wyrwałam się z zamyślenia.
-Ja... - zaczął, może zbyt nerwowo. Unikał kontaktu wzrokowego, skupił się na moim sterczącym sutku – Ja nie chcę już czekać – uniosłam brwi patrząc na niego zdziwiona
-Co? - Cóż.. to nie trwało zbyt długo.
-Nie mogę tego znieść – przyznał ledwo słyszalnie odwracając głowę na bok – Chcę, abyś była moją. To co robimy to tylko marnowanie czasu.
-Mówisz, że sprawianie, aby było mi dobrze, to marnowanie czasu? - droczyłaś się unosząc brwi
-N-nie o to mi chodziło! - bąknął – J....ja chciałem .... um.... - podniósł się i zaczął bawić palcami. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego. To urocze – M-moglibyśmy robić.. znacznie więcej
-Dobra... jesteś pewien, że jesteś gotowy? - w odpowiedzi pochylił się, aby znowu mnie pocałować. Wsunął palce w moje włosy. Nie bawił się, nie pieścił jak w poprzednich, w tym pocałunku było coś skrytego, jakieś wewnętrzne pragnienie przepełniało tańczący z moim magiczny język. Nie musiał nic mówić, ale i tak to zrobił.
-Jestem. - Jego głos był niski i zachrypnięty i to słowo zawibrowało kiedy powiedział je prosto w moje usta. Zatraciłam się. Nie musiał się wysilać, aby przejąć nade mną kontrolę, biorąc pod uwagę to jak często trenował z Alphys... mimo to przekręciłam go pod siebie, ręką unieruchamiając jego ręce w nadgarstkach przyszpilając je ponad jego głowę, kolanem rozsunęłam jego nogi. Uśmiechałam się przebiegle kiedy w głowie pojawiały się kolejne myśli, co mogę mu zrobić.
-Zaczynajmy – Sans rumienił się, zaś oczy zamieniły się w gwiazdy za które oddałabym wszystkie skarby świata. Delikatnie uwolniłam jego ręce kiedy przywarłam do niego w żarłocznym i głębokim pocałunku, jakbym chciała spijać jego magiczną ślinę. Moje palce błądziły po jego kręgosłupie, oplatały się między jego żebrami w taki sposób w jaki lubił najbardziej. Jęczał raz za razem, lecz nie uciekał. Zaczęłam powoli zsuwać z niego spodnie po drodze gładząc każdy milimetr wychodzącej kości. Czułam niebieskie wybrzuszenie i szczerze, bardzo go pragnęłam. Sans wziął głębszy wdech kiedy jego kutas w końcu wyszedł ze spodni pokazując mi się w pełni okazałości przed twarzą.
-Cz-człowieku Ja...
-Ciii – uciszyłam go obejmując palcami delikatnie spód i ścisnęłam. Jęknął w odpowiedzi drżąc delikatnie – Spokojnie, co? Ja wszystkim się zajmę – Przytaknął. Poczułam jak się relaksuje. Może nie był zbyt pewny siebie, posłałam mu więc pocałunek, który z rozkoszą zaakceptował raz jeszcze złączając swój język z moim, potem przyciągnął mnie bliżej tylko po to, aby mieć lepszy dostęp do moich ust. Po długim pocałunku zaczęłam pieścić jego szczękę. Jęczał cicho pozwalając mi składać kolejne pocałunki na swoich kręgach, kręgosłupie, żebrach, co jakiś czas jęcząc, nabierając powietrza i wypuszczając je. Miałam nadzieję, że nie straci panowania nad sobą. Sunęłam pocałunkami niżej i niżej, aż nie poczułam koło policzka jego sterczącego, niebieskiego, magicznego kutasa. - Łał – wzięłam oddech delikatnie – Jesteś idealny w każdym calu, co nie? - Był gładki i miękki pod moim dotykiem, zupełnie taki jak jego język, dobrze imitował ludzką skórę. Ale będąc szczerym, bardziej przypominał mi coś co mogłabym kupić w sex shopie. Sans uśmiechał się nerwowo poruszając biodrami tym samym przybliżając swoje przyrodzenie do mojego policzka, spragniony nowego doznania.
-O-oczywiście, że jestem! Ja, wspaniały Sansa, jestem niesamowity w każdy sposób! - uśmiechnęłam się i wywróciłam oczami, to narcyz, ale uroczy narcyz. Przystawiłam usta do nasady jego trzonu ciesząc się swoim czasem. Powoli przesunęłam językiem od dołu do góry zlizując odrobinę kapiącej magii. Sans zamruczał uradowany, to muzyka dla moich uszu. Nie smakował niczym, jak jego język, ale magia którą połknęłam łaskotała mnie w gardle przy przełykaniu. Sans wyjęczał moje imię, kiedy okręciłam językiem dookoła jego żołędzia. Przyglądał mi się oblizując swoje zęby łapczywie. Jego mina tylko dodatkowo mnie rozchodziła i wsunęłam jego trzon wprost w moje gorące usta, zasysając chciwie koniuszek, sprawiając, że szkielet cicho stęknął.  -Haaa.... t-to ... ngghhh – mruknęłam zadowolona. Postanowiłam wsunąć go trochę głębiej w usta i przesunęłam język na dół, robiąc lepszy dostęp, uważając też, aby zębami go nie podrażnić. - oh kuu... - oboje podskoczyliśmy, kiedy telefon Sansa się odezwał na moim stoliku. Sans przechylił się i szybko sprawdził kto dzwoni. Zamarł. - T-to Papyrus! - Cholera!
-O-odbierz, ośle!
-Ale ty...
-Odbierz! Zacznie coś podejrzewać jeżeli tego nie zrobisz! - Sans patrzył na telefon, a potem na mnie, nie wiedząc co ma wybrać. Po sekundzie musiał, chrząknął starając się przybrać swój normalny ton głosu
-Cześć Papusiu! Co tam? - To niesamowite, jego głos był wyższy o oktawę, brzmiał tak podobnie, tak inaczej niż ten, jakiego używa kiedy jesteśmy w mojej sypialni. Przyglądałam mu się z leniwym wyrazem twarzy, kiedy w słuchawce odezwał się Papyrus. - Huh? Kiedy wrócę do domu...? - popatrzył na mnie tak, jakbym miała odpowiedź wypisaną na czole. Wzruszyłam ramionami stukając palcem w jego sterczącego kutasa. - Uhh, cóż, Undyne wpadła więc oglądamy anime jakie ludzi – skłamał, nadal udając, że jest w domu swojej mentorki – To zajmie. Co...? Huh.... Oh, hasło do wifi? - Sans znowu na mnie popatrzył wyraźnie wkurzony uderzając się dłonią w czoło, wywrócił oczami podirytowany. Zrobiłam to samo nie wiedząc jak zareagować. - Nie znam go na pamięć Papusiu – westchnął, z wyraźnym zdenerwowaniem w głowie – Będziesz musiał sprawdzić... Oh, nie możesz znaleźć? - pogładził się po skroni palcem starając się ignorować seksualną frustrację – Dobra, a sprawdzałeś w ... - Sans tłumaczył Papyrusowi gdzie ma szukać hasła do ich wifi, ja w tym czasie zaczynałam się nudzić. Polizałam go jeszcze raz, czując ponownie wibracje jego nasienia w swoim gardle. Sans zadrżał. Popatrzyłam na niego. Próbował mnie powstrzymać niemym "przestań" nadal słuchając co jego brat mówi, rumienił się na niebiesko. Złowieszczy uśmiech zagościł na mojej twarzy. Wsunęłam tylko koniuszek jego członka i zaczęłam mocno ssać, jednocześnie drażniąc to co miałam w buzi językiem.  Jęknął, ale starał się wybrnąć z sytuacji – AaaaaaaAAAA erm, sprawdzałeś w szufla-a-aaaadzie? - Zasłonił ręką telefon zwracając do mnie ledwo słyszalnie – Rozmawiam z Papyrusem!
-Więc lepiej bądź cicho – wyszeptałam przez zęby znowu zabierając się za jego członka. Nim odpowiedział, musiał wziąć głęboki wdech kiedy zaczęłam ssać go jeszcze mocniej z zadowoleniem rozkoszując się doznaniem jego męskości w swoich ustach. Po tym jak go wypuściłam, wrócił do rzeczywistości. Przystawił telefon do czaszki. - U-uh, co Papusiu? N-nie usłyszałem – Zmarszczył brwi kiedy słuchał jak jego brat powtarza cokolwiek powiedział wcześniej, a ja niewinnie schowałam się za jego kutasem. To jest zabawa! Przełknęłam ślinę szykując się do tego co zamierzałam zrobić. Podniosłam się, zarzuciłam włosy za ramię i jednym haustem wzięłam go całego do ust i gardła. Aż wygiął się do tyłu rzucając głową o poduszkę w rozkosznym uniesieniu, zadowolony wilgocią i ciepłem moich ust. Walczył z jękami bijącymi się na jego usta -N-nie! O-o-oddała, chyba – odpowiedział tracąc oddech.
-To zemsta za zeszły tydzień – mruknęłam i znowu biorąc go do moich ust, tym razem jednak uprzednio polizałam jego długość od dołu, aż po sam czubek – Nie pozwól, aby się dowiedział
-Mmmm, taaaak – jęknął rozpływając się – Z-znaczy się, tak! Możesz poszukać w kuchni! - pośpieszył się z odpowiedział. W tym czasie ja zaczęłam rytmicznie poruszać głową, czując jak jego magiczny kutas przesuwa się między moimi wargami i wzdłuż mojego gardła. Zaczynał oddychać nierówno, oddalił nawet nieco mikrofon w swoim telefonie, aby brat go nie słyszał. - C-co? - zaczął nerwowo otwierając szerzej oczy – Mój oddech? Uh.. um... My w-właśnie skończyliśmy? Tak, d-dzisiaj dostałem wycisk Papusiu i-iiii nadal jestem zmęczony – Ładny... unik?
-Panuj nad sobą – wymruczałam wyciągając jego członka z swoich ust jednocześnie unosząc się do góry. I wtedy nagle Sans chwycił mnie za tył głowy wbijając palce we włosy i zmusił mnie, abym znowu wzięła jego kutasa do buzi.
-Szukaj dalej – wycharczał do telefonu, lecz wiedziałam co ten rozkaz znaczy dla mnie. Uśmiechnęłam się zawadiacko i wsadziłam jego przyrodzenie między wargi znowu poruszając głową w dół i do góry. Sans zacisnął mocniej zęby tłumiąc głębokie jęknięcia. Jego źrenice zamieniły się w niebieskie serduszka, kiedy zabrał dłoń z mojej głowy. Przegrywał, a wygrywałam ja. Przesunęłam rękę na własne krocze zaczynając się pocierać przez majtki, jęcząc w jego kutasa za każdym razem kiedy miałam możliwość, nie przerywając swojej pieszczoty. Sans nagle zaczął sam poruszać biodrami, raz za razem wypuszczając z siebie te ciche, małe jęknięcia które uwielbiałam. Czułam, że zaczynam przeciekać, przesunęłam materiał majteczek na bok i przesunęłam palcem po już gotowej kobiecości. Nie trudno było o charakterystyczne dźwięki, kiedy zaczęłam bawić się palcami. Sans patrzył z uwagą, kiedy te same palce, mokre od moich soczków przyciskam do czubka jego członka mieszając je z własną śliną. Szybko zareagował. - PAPYRUS, MUSZĘ IŚĆ, WPADNĘ PÓŹNIEJ I POMOGĘ CI ZNALEŹĆ! - rozłączył się rzucił telefonem przez mój pokój nim pozwolił omotać się pragnieniu.
-Sans! Co ty... - po chwili szamotaniny wygrał i wylądowałam na plecach, trzymał mnie za nadgarstki na wysokości głowy. W oczach miał niebieskie serduszka i rumienił się na błękitno od magii.
-Zaraz dostaniesz za swoje – fuknął słodkim głosem. Wsunął kolano między moje nogi i jedyne co rozdzielało teraz nas od zespolenia to materiał moich majtek. Zauważył barierę i poradził sobie z nią szybko, unosząc drapieżnie moje biodra i zsuwając je tylko z jednej nogi. Nie próbował ich całkowicie ściągnąć, więc utkwiły na kostce drugiej. Przygryzłam wargi, obejmując go nogami i przyciągając do siebie, aby w końcu zaczął mnie pieprzyć. Przystawił czubek do wejścia, tylko po to, aby przylgnąć do moich ust i zacząć mnie łapczywie całować. Jego język oszalał, pieścił mnie bez litości. A potem, kręcąc biodrami zaczął wsuwać się powoli. Jęczałam, czując jak wypełnia mnie milimetr po milimetrze. O Boże, to lepsze niż się spodziewałam! Magia drażniła mnie i było tak cholernie dobrze. Sans westchnął przeciągle w moje ramię, mamrocząc coś w rodzaju "jak ciepło" jak wszedł cały, i poczuł mnie dookoła siebie. Instynktownie zaczął przygryzać mój kark, pozostawiając rozkoszne ślady po skubaniu na skórze. Potem podniósł się aby na mnie spojrzeć. Przypomniałam sobie, że racja, racja, to jego pierwszy raz, nie wie co robić więc... Cofnął biodra i wszedł ponownie. Zagryzłam zęby przez nagłe doznanie. Wchodził głęboko i powoli rozpychając mnie od środka, patrząc na moją twarz jęczącą pod wpływem jego kutasa. Na jego czole pojawiły się krople potu, kiedy skupiał się nad nowym doznaniem gdy jego kutas zagłębiał się w moją cipkę. Walczył prawdopodobnie, aby nie dojść zbyt szybko. Ale to co robił daleko mnie nie zaprowadzi. Tym bardziej, że martwiłam się iż Papyrus zacznie coś podejrzewać, przez to jak Sans się rozłączył
-Sans – rzuciłam czule obejmując go w romantycznym geście i przyciągając do siebie – Proszę, potrzebuję więcej, szybciej, błagam. - Sposób w jaki powiedziałam ostatnie słowa coś w nim załączył, bo zaczął szybko we mnie wchodzić. Nie będę kłamać, to miłe uczucie, ale jego kościste biodra między moimi udami... to coś dziwnego... - Z-zaczekaj – wzięłam oddech odpychając go na chwilę. Sans klęczał, jego mina przepełniona była strachem, pewnie zastanawiał się co zrobił źle, albo dlaczego go zatrzymałam. Zamiast tego poruszałam biodrami przybliżając się do niego i uniosłam nogi tak, aby położyć je na jego ramionach upewniając się, że nie oberwie piętą. - Spróbujmy tak – szepnęłam – Połóż swoje ręce tu.. - chwyciłam go za nadgarstki i położyłam je na moich biodrach - ... lepiej? - rumienił się i przytaknął. Wszedł we mnie rozkoszując się nową pozycją, coraz pewniej i sprawniej się w niej czując. Ostatecznie, zaczął mnie rżnąć. - Mmm, taaaak – rozpływałam się zaciskając ręce na prześcieradle. Sans jęczał i mówił, jak wspaniała jest moja cipka, pomieszczenie wypełniały nasze stęknięcia czystej przyjemności. W jego oczach widziałam pożądanie, kiedy wchodził we mnie raz za razem. I z tego co mogę powiedzieć, bardzo musiał nad sobą panować, aby nie dojść niemal natychmiast
-Boże ahhhn, ty... mmmmfff, jesteś taa-aaaaaka doo-obra – jęczał wchodząc we mnie, pochylił się aby pocałować moje ramię.
-Sans to-ooo niesamowite – stęknęłam – Jesteś niesamowity, n-nie przestawaj, błagam – ja, sama siebie umiem łatwo zaspokoić, czułam już budujący się w sobie orgazm. Sans jęczał, chcąc zaspokoić mnie jeszcze bardziej. Wyraźnie, spełnienie też i jego dosięgało, lecz walczył sam ze sobą chcąc wpierw mi przynieść ukojenie i to właśnie mu się podobało. Patrzył na mnie spod wpół przymkniętych oczu, chłonąć każdy jęk który opuścił moje usta, wyraźnie zadowolony, że to on mi to robi, to przez niego, jego człowiek tak stęka.
-J-ja przepraszam.... Nie wiem czy.. oo kurwa... - jęknął jak wtedy kiedy widziałam go podczas masturbacji. To seksowne.
-T-to nic Sans – zapewniłam go – Śmiało, daj mi to co maaaaaaaasz! - Sans zaczął wariacko poruszać biodrami, kiedy ja zsunęłam palce i zaczęłam kreślić kółka dookoła mojego guziczka desperacko próbując dojść dookoła niego. Boże, nie przestawał nawet na chwilę, doprowadzając mnie na skraj wyczerpania.
-J...ja zaraz....
-Ja też, p-proszę, nie przestawaj! Kurwa rżnij moją małą cipkę Sans! Chcę być twoja! - i to wystarczyło, aby go doprowadzić. Czułam jak ciepło rozpływa się we mnie, jego ciało drżało i wywołało mój orgazm. Zacisnęłam się dookoła, nie wypuszczając ani kropki jego nasienia. Kiedy rozkosz się rozpłynęła i oboje przestaliśmy dyszeliśmy ciężko. Sans oparł się o moją nogę.- Co jest? - zapytałam nagle czując się niezręcznie. Sans to zauważył i uśmiechnął słodko, zaczynając całować moje nogi.
-...Jesteś taka śliczna kiedy dochodzisz, wiesz? Chcę ci to zrobić jeszcze raz. - Uśmiechnęłam się uspokojona, zamknęłam oczy i odprężyłam kładąc się na łóżku. Po chwili Sans dołączył obok mnie wtulając twarz w mój kark. Chwycił w dłoń moje włosy i zaczął się nimi bawić - ... Więc, kiedy zrobimy to znowu? - O kurwa.
Share:

POPULARNE ILUZJE