12 stycznia 2018

Undertale: Potworna zagadka - Dusza

Autor grafik: Reitiri
Autor opowiadania: Sarcio
Notka od autora: Universum Fell. 10 lat temu Potwory opuściły Górę Ebott. Po tych niewielu latach  relacje między obiema rasami ociepliły się, a Potwory przystosowały się do życia na powierzchni. Jednak to nie jest szczęśliwe zakończenie historii, a jedynie jej początek. Ktoś czyha na Potwory pozostawiając po nich proch, lub tylko wspomnienia. Ktoś kto stanowi takie zagrożenie musi jak najszybciej zostać zdemaskowany. A to brzmi jak zagadka w sam raz dla Wspaniałego Detektywa Edge (Fell Papyrus) i jego partnera Kwiatka Floweya! Czy uda im się odnaleźć przestępce? Czy może Ty, mój czytelniku, dowiesz się pierwszy, kto za tym stoi? I co ma z tym wszystkim wspólnego ta rudowłosa kobieta?

Spis Treści
Świadek
Dusza (obecnie czytany)
...

Victor spojrzał jak wysoki szkielet znika za drzwiami pokoju. Jeszcze raz wziął do ręki sprawozdanie, które otrzymał i usiadł przed swoim biurkiem. Agencja detektywistyczna, którą założył nie była wielka. Na przeciwko wejścia znajdowało się właśnie jego biurko, za sobą miał szafkę z dużą ilością przeróżnych papierów, których znaczenie znał tylko on sam. Na prawo od tego małego pomieszczenia znajdował się pokoik, który przeznaczyli do przesłuchań. Po lewo zaś kolejno 4 pomieszczenia. Pierwsze jako łącznik między biurem Edge i Floweya, ten po lewej, a tym po środku, który należał do Andrew. Zaś drzwi po prawej, były do toalety. Łącznika jak i pokoju do przesłuchań nie raz używali we czwórkę do wspólnej rozmowy. Naradzali się 
i pomagali sobie, gdy sprawy okazywały się bardziej skomplikowane niż przypuszczali. Choć nie była to wielka agencja, choć nie byli sławni na całe miasto 
w swoim fachu i przez to nie każda sprawa, którą dostawali była tak poważna, 
by spełniać swoje dziecinne marzenia o zostaniu drugim Sherlockiem Holmes, 
lub przeżywaniu akcji jak James Bond, to ten przyjazny i spokojny klimat, który tutaj stworzyli, był dla Victora wyjątkowy. Zaś każde zadanie zakończone powodzeniem 
i wdzięczność tych, którym pomógł dawało mu mnóstwo satysfakcji. Właśnie to, co niektórzy mogą uważać za drobnostki, dawało mu prawdziwe spełnienie w swojej pracy.
Przeczytał fragment znajdujący się w papierach, które nadal miał w rękach,
 ,,Ja Wspaniały Edge", po czym uśmiechnął się sam do siebie. Znów go czeka przeróbka i redagowanie całego sprawozdania, które trzeba wysłać klientowi. Osobiście nie przeszkadzały mu te różne dziwactwa, które szkielet posiadał. Mógł nawet rzec, że w nim to lubi, to go wyróżniało i dodawało coś, co można było nazwać jego własnym urokiem. Ale dobrze też wiedział, że inni mogą to zupełnie inaczej odbierać, dlatego nie chcąc robić zmartwienia swojemu kumplowi, sam potajemnie wszystko poprawiał. Ułożył się wygodniej na krześle, by zabrać się za swoją robotę.

-KUŹWA, co za beznadziejna pogoda!- przerwał mu krzyk i dźwięk trzaskających drzwi, od razu skierował w ich stronę swój wzrok.
-Dzień dobry Andrew- uśmiechnął się pogodnie do kumpla po fachu,
-Ehh, żaden dobry, zobaczysz lać będzie.
-Świeci słońce..- spojrzał na okno na przeciw siebie.
-Tak, teraz świeci, ale co będzie później!? Są czarne chmury, padać będzie jak nic!..... już czuję jak mnie mięśnie bolą na tą ulewę.- zaczął pocierać się po karku, mając nadzieję, że to trochę ulży jego plecom.
-Haha, nie przesadzasz trochę? Jesteś jeszcze za młody na takie narzekania. Kto jak kto, ale to ja tu powinienem skarżyć się na swoje bóle związane z wiekiem.
-Eh, nie ważne, Edge w biurze? Widziałem samochód.
-Nie, przejął tę sprawę, o której wczoraj rozmawialiśmy, właśnie przesłuchuje świadka.
-Uuh, potworna  sprawa. - Rzekł nie zastanawiając się nad sensem tych słów dopóki nie usłyszał śmiechu mężczyzny za biurkiem.
-Hej! Nie o to mi chodziło. Dobrze, że siedzi teraz w tamtym pokoju, inaczej znów, by się czepiał...Swoją drogą, Victorze, masz opinię kolesia, który nie jest rasistą, a teraz wiem, że to zwykłe kłamstwo! Nie dziw się tak, otóż odkryłem, że prawdziwy rasista siedzi przede mną , może nie wobec Potworów, ale do swojej własnej rasy, a to jest jeszcze gorsze!
-O czym ty...
-Jak to się dzieję, że Edgowi i Floweyowi, ciągle przydzielasz te najgorętsze sprawy, z zaginięciami i ofiarami, a ja już któryś raz z rzędu mam do czynienia ze sfrustrowanym małżonkiem, który podejrzewa o coś żonę, lub zrozpaczoną kobietą, dla której muszę łazić za mężem i sprawdzać z kim spędza każdą sekundę swojego nudnego życia.
-Haha, więc to o to się tak wściekasz?
-Jasne, że tak! Mam już dość narzekań klientów na relacje z ich partnerami
..to mnie powoli wykańcza...
-Musisz mi wybaczyć, ale każdą sprawę jaką dostaje, przydzielam nam opierając się na naszych doświadczeniach i umiejętnościach, w skrócie, dostajecie to, 
w czym jesteście dobrzy, dlatego Edge ma najwięcej tych..... ,,gorętszych" spraw.
-To znaczy, że… Co masz przez to na myśli?!
-Dobrze... co pierwsze myślisz patrząc na Edge? …No nie pesz się tak, nie usłyszy nas. Otóż widzisz w nim to co każdy człowiek. Widzisz Potwora, a razem z tym przychodzą ci do głowy wszystkie określenia z nimi związane, które były nam wpajane przez całe życie. Zresztą sam przed chwilą użyłeś tego sformułowania w określonym znaczeniu. To nic złego, że  pierwsze co przychodzi nam do głowy to złe skojarzenia, jest to wynikiem tego jakie to słowo posiada nacechowanie w naszej kulturze. Przez to właśnie wszystko co złe od razu kojarzymy z nimi. Choć tak naprawdę dopiero po ich wyjściu możemy poznać co właściwie oznacza ten wyraz, ale do rzeczy.- Przerwał wypowiedź, unosząc do góry sprawozdanie, które dostał nie dawno.- Edge rozwiązał sprawę, w której jedna z przyjaciółek z zazdrości zabiła drugą.
Ty i ja, jak i większość ludzi, wie jak ważna i znacząca jest przyjaźń. Dlatego oboje jak i inni mielibyśmy wątpliwość w takich podejrzeniach lub zwykły problem moralny. Edge nie ma tego problemu... Haha, to nie tak, że uważam,  iż nie ma on żadnych uczuć, nie rób takiej miny!...daj mi dokończyć. 
Otóż te wszystkie złe określenia, które my widzimy w Potworach, on widzi w Ludziach. To wszystko co przychodzi ci do głowy ze słowem ,,potwór'' u niego się pojawia, gdy usłyszy ,,człowiek". Za co też nie można go winić, ponieważ to dotyczy tylko tego gdzie wcześniej dorastał i wcześniejszych stosunków Potworów do Ludzi. Wracając do tej sprawy. Dla Edge to nie ma żadnej różnicy czy ofiara i przestępca są przyjaciółmi, kochankami czy rodziną. Bo dla niego to właśnie my jesteśmy tymi złymi i raczej nie uważa, że dla któregoś z nas jakieś wyższe uczucia mają głębsze znaczenie. Nawet jeśli między naszą czwórką panuję dobra relacja, to wątpię, by uznawał nas za przyjaciół, przynajmniej na razie, Edge potrzebuję jeszcze czasu, by zmienić o naszej rasie zdanie.Tak jak jeszcze są ludzie, którzy wszystko co złe przypisują Potworom, tak i on większość zła przypisuję ludziom. I tam- znów wskazał papiery- gdzie my możemy mieć problemy moralne, on ich nie ma. Dlatego właśnie idealnie nadaje się do takich spraw, nie ma zahamowań gdzie ma je większość ludzi, dla niego to po prostu..... łapanie człowieka, a to zaś jest jak łapanie zwykłej zwierzyny.
-Łał, dokładnie wszystko przeanalizowałeś, aż jestem pod wrażeniem.
-Właśnie dlatego to ja tu jestem szefem, a tak po za tym... wyobrażasz sobie Edge na sprawie jednych z tych co ty masz? Jak musiałby słuchać, jak ty to powiedziałeś... zrozpaczonej kobiety narzekającej na małżonka?
-Andrew w odpowiedzi parsknął śmiechem- Ok, wygrałeś! - obrócił się na pięcie i skierował do swojego gabinetu. Jednak po chwili odwrócił się w prędkości błyskawicy- Czekaj, ale tylko JA dostaje takie sprawy, nie mów mi, że to dlatego że... 
-Co tam u Rose?
-Pierdol się!- Victor zaśmiał się cicho przez zirytowanie mężczyzny i po chwili znów usłyszał trzaskanie drzwiami.
Edge siedział przy okrągłym drewnianym stoliku na przeciwko rudowłosej kobiety. Miał przed sobą włączony komputer gotowy do spisania zeznań świadka. Światło do pomieszczenia dostawało się poprzez dwa duże okna. Rozjaśniało całe wnętrze, choć ani trochę nie dawało sobie rady z mrocznym klimatem, który w tamtej chwili panował.
-DOBRZE PANI PETRIKOV Z TEGO CO JUŻ WIADOMO, ZNAŁA SIĘ PANI Z OFIARĄ PRZESTĘPSTWA?
-Em... tak, przyjaźniliśmy się w dzieciństwie, aż do czasów liceum…- Kobieta mówiła bardzo cicho, bawiła się palcami dłońmi i odwracała wzrok, to dawało Edge znak, że jest bardzo poddenerwowana, co go ani trochę nie dziwiło.
-Przyja-źniliście się od dzieciństwa..-  pomyślał na głos Flowey. Lucy drgnęła i z lekkim przerażeniem spojrzała na kwiatka, on o wiele bardziej ją szokował, choć nie kojarzyła, by którymkolwiek z obecnych rodzai Potworów miała wcześniej do czynienia.
-T-tak, mieszkałam wtedy w Golden Hill, który graniczy z górą Ebott, poznaliśmy się przypadkiem... .
-ROZUMIEM…, ROZUMIEM TEŻ W JAKIM STANIE SIĘ TERAZ PANI ZNAJDUJE, PANI PETRIKOV,  ALE MUSI PANI NAM OPOWIEDZIEĆ WSZYSTKO CO STAŁO SIĘ TEGO WIECZORA.
-Nie musisz się spieszyć, powiedz spokojnie wszystko co pamiętasz. - Kwiatuszek uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
-Dobrze...





Potwór przypominający jaszczurkę i rudowłosa kobieta siedzieli razem w małej 
i przytulnej kawiarence. Była to już późna pora dlatego nikt prócz tej dwójki
i właścicielki kawiarenki się w tym pomieszczeniu nie znajdował. Rozmowa przebiegała żywo i energicznie, a na obu twarzach widniał wielki uśmiech.
-Dobra księżniczko, więc co właściwie cię sprowadza do tego miasta?
-Chcę dalej podążać ścieżką mojej mamy, być piosenkarką jak ona, a w większym mieście jest więcej szans.
-Yhm, czyli nic się nie zmieniłaś i nadal jesteś tym samym rozmarzonym dzieciakiem?
-Ja nie jestem dzieckiem!- wykrzyczała czerwieniąc się i robiąc naburmuszoną minę. Przez to jeszcze bardziej przypominała małe dziecko, co wywołało wielkie rozbawienie u Potwora.
-Ugh przestań! A co z tobą?... Zostałeś policjantem tak jak chciałeś?- Na to pytanie Brian przekręcił głowę i skulił swój ogon, wyglądał na speszonego  i zasmuconego.
-Ja... cóż, jeszcze mnie nie przyjęli. Ale, na pewno się dostane! Jeszcze zobaczysz!- Lucy odpowiedziała mu łagodnym uśmiechem.
Ich rozmowa toczyła się dalej, głównie o mało istotnych sprawach. Oboje omijali tematy na które nie chcieli schodzić. Przyjazna atmosfera coraz bardziej się psuła. Lucy zauważyła, że Brian robi się coraz bardziej nerwowy. Mniej opowiadał, tylko przytakiwał i błądził gdzieś myślami. Co chwila się rozglądał tak jakby... czegoś się obawiał.

-MA PANI JAKIEŚ PRZYPUSZCZENIA, SKĄD TA ZMIANA W JEGO ZACHOWANIU?- Edge przerwał jej zeznania skupiając się na tym fragmencie.
-Ja, nie... nie wiem czemu się tak zachowywał.
-NIE WIESZ MOŻE CZYM SIĘ OBECNIE ZAJMOWAŁ, CZY MOŻE KOMUŚ SIĘ NARAZIŁ?-  bacząc  na to jak ta historia się kończy, to ostatnie przypuszczenie wydało mu się najbardziej prawdopodobne.
-Nie, nasz kontakt urwał się jakiś czas po tym jak zaczęliśmy liceum, o niczym takim nie wiem.- Edge wystukał coś na klawiaturze komputera.
-MOŻE PANI KONTYNUOWAĆ-  polecił.



Atmosfera, robiła się coraz bardziej nie zręczna. W końcu doszło do tego, że rozmowa całkowicie się urwała. Siedzieli nadal na przeciwko siebie, odwracając co chwila wzrok. Ale przecież nie tak miało to wyglądać. Nie tego oczekiwała Lucy. Mieli wrócić do czasów dzieciństwa, znów się przyjaźnić. A wychodzi na to, że Brian coś przed nią ukrywa, tak jak wtedy gdy próbowali zachować swój kontakt, po jego przeprowadzce. 
   
  -Sorry Lucy, ale muszę już iść…- Wstał nagle z krzesła i ruszył ku drzwiom.
-Czekaj Brian!- krzyknęła, jednak on nie zareagował. Tego było już dla niej za wiele. Pobiegła za nim. Brian poszedł szybkim tempem w uliczkę między kawiarenką, a wysokim budynkiem. Odwrócił się szybko, gdy usłyszał za sobą kroki. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego znów widząc Lucy. 
-CO! Dlaczego za mną leziesz?!
-Dlaczego tak nagle uciekasz?!
-Lucy nie teraz! Proszę odejdź!- zaczął się rozglądać nerwowo.
- Nie możemy ze sobą rozmawiać!
-O co ci chodzi? Jesteśmy przecież przyjaciółmi. Dlaczego coś przede mną ukrywasz?- Była jednocześnie wściekła i smutna, bolało ją to, że jej przyjaciel znowu się od niej oddala.
-Słuchaj idiotko, wiele się zmieniło odkąd byliśmy dziećmi, ok!? Teraz nie możemy ze sobą gadać! Najlepiej będzie jeśli sobie pójdziesz i więcej się nie spotkamy!
-Aaa-ale dlaczego? Co ja takiego zrobiłam!- Jej głos się załamywał, można było w nim usłyszeć wiele rozpaczy.
-Tu nie chodzi o to, tylko o dusze… kuźwa, za dużo gadam! Lucy my już nie możemy się przyjaźnić. Idź sobie. Dobrze! – Był głośny i poważny. Jego ton ją przerażał i ranił jednocześnie.
Nic nie rozumiała z jego słów i zachowania. A ostatnie słowa mocno ją uderzyły. Gniew i wielki smutek się ze sobą mieszały. Poczuła silny ucisk w klatce piersiowej. Tak jakby  coś chciało się z niej wydostać. Obraz zaczął się załamywać. Aż straciła całkiem świadomość.

-Kłóciłam się z Brianem, z jakiegoś powodu nie chciał ze mną rozmawiać i wspomniał coś o jakiejś...duszy. – spojrzała w dół na swoje ręce, odrywając wzrok od szkieleta.
-CO DOKŁADNIE POWIEDZIAŁ O DUSZY?- to może być bardzo dobra poszlaka, choć na tę chwilę, nie zrozumiała.
-N-nie powiedział nic konkretnego, jedyne co zrozumiałam, że to przez to tak dziwnie się zachowuję. - Edge przyjrzał się wyraźniej Lucy. Posiadała ona bardzo silną duszę. Nie był w stanie określić teraz jej koloru, ale posiadała tyle mocy, że wyczuł ją gdy tylko pojawił się w agencji. Ludzie mają silniejsze dusze od Potworów, jednak, rzadko kiedy można je tak wyraźnie wyczuć jak jej. Czuł coś jeszcze, coś dziwnie znajomego się w niej kryło. Czy to może mieć coś wspólnego z tym co mówił Monster Kid?
-CO SIĘ DZIAŁO PO WASZEJ KŁÓTNI?
-Ja.. nie wiem, zemdlałam... .
-TAK PO PROSTU PANI ZEMDLAŁA?- Flowey spojrzał się karząco    na szkieleta.
-Czyli nie widziałaś... samego zdarzenia i sprawcy- Kwiatek próbował zapytać jak najdelikatniej się dało.
-Nie...- Edge nie był co do tego przekonany. Fakt, że nie było wtedy nikogo innego w pobliżu dawał jej wolną rękę co do składania zeznań. Co jeśli coś ukrywa? Okłamuje ich? A co jeśli to ona... Przyjrzał się jej raz jeszcze. Widać, że jest zdenerwowana jednak to nie jest jednoznaczne, że może kłamać.  Z zeznań, właścicielki kawiarenki, które znajdują się w teczce, wynika, że nie słyszała ona, żadnej walki. Jedynie widziała te dwójkę jako klientów. A później zamykając kawiarenkę, znalazła nieprzytomnego Świadka i kupkę popiołu. To pokrywa się z tym, że zemdlała.
Jednak, co z brakiem odgłosów walki? Monster kid, został postrzelony, czy może zaatakowany z bliska? Jednak, Edge pamięta go, gdy ten próbował dostać się do policji. Nie był słaby. W walce wręcz, nie dałby się tak łatwo. A przecież nie zginąłby, od jednego uderzenia, prawda?
-DOBRZE, PANI PETRIKOV, TO WSZYSTKO CZEGO CHCIELIŚMY, MOŻE PANI JUŻ WRACAĆ. MY ZAJMIEMY SIĘ RESZTĄ.

  Gdy już cała trójka opuściła pokój, Edge od razu skierował się do Victora.
-Jak przesłuchanie?- starszy mężczyzna spojrzał znad biurka na szkieleta i kwiatka.
-NIE MAMY ŻADNYCH SZCZEGÓŁÓW CO DO SAMEGO MORDERSTWA JAK I SPRAWCY, ALE MAM PEWNE PODEJRZENIA. PO TYM JAK POTWORY ZACZĘŁY ZAMIESZKIWAĆ LUDZKIE MIASTA, TRUDNO IM BYŁO O ZNALEZIENIE PRACY. WIELE Z NICH DOŁĄCZYŁO DO RÓŻNYCH GANGÓW CHCĄC W JAKIKOLWIEK SPOSÓB ZAROBIĆ.. .
-Podejrzewasz, że Monster Kid, był w jednym z nich?- zapytał Flowey.
-Z TEGO CO WIEMY MONSTER KID OBECNIE NICZYM SIĘ NIE ZAJMOWAŁ. A Z ZEZNAŃ ŚWIADKA WYNIKA, ŻE W DNIU W KTÓRYM DOSZŁO DO MORDERSTWA BARDZO CZEGOŚ SIĘ OBAWIAŁ. PRZYPUSZCZAM, ŻE MÓGŁ SIĘ NARAZIĆ CZYMŚ W GANGU DO KTÓREGO NALEŻAŁ I ZA TO ZOSTAŁ ZABITY.
-Jeśli naprawdę tam należał i zrobił coś co mogło im się nie spodobać to właśnie tak by skończył, ale nie mamy jeszcze, żadnych pewności.
-DLATEGO TA SPRAWA NIE ZOSTAŁA JESZCZE ZAKOŃCZONA, FLOWEYU. MUSIMY SIĘ UDAĆ NA MIEJSCE ZBRODNI...
-Brian na pewno nie był przestępcą!- usłyszeli głos za sobą. Szkielet zdziwił się widząc kobietę, był pewien, że już sobie poszła.
-ŚWIADKU… .- Jego głos zabrzmiał gniewnie. Stanął na przeciw niej i położył ręce na biodra.- SKOŃCZYLIŚMY PRZESŁUCHANIA, MÓWIŁEM, ŻE MOŻESZ JUŻ WRACAĆ DO SIEBIE.
-Brian na pewno nie należał do gangu, chciał zostać policjantem. Był dobry, nie zrobił by niczego złego.
-NIE WIESZ CO PRZEZ TEN CZAS ROBIŁ MONSTER KID, ŚWIADKU, A MUSZĘ CIĘ UŚWIADOMIĆ, ŻE MAŁO JEST DOBRYCH POTWORÓW.
-To nie jest Monster Kid, tylko Brian i jestem pewna, że nie zrobiłby niczego złego.- Victor i Flowey w ciszy przyglądali się ich rozmowie. Kobieta, była bardzo uparta i zdeterminowana co zwróciło uwagę u Edge.
-WIDZĘ, ŻE JESTEŚ BARDZO PEWNA SIEBIE.
-Tak... i jeśli pozwoli mi pan, panie Edge, chce iść z wami. Znam Briana lepiej niż ktokolwiek inny.
-TY... !
-Byłam tam wtedy i... choć moje zeznania nie są najlepsze i może nie było mnie cały czas przy Brianie, to wiem, że mogę się przydać- przez nerwy zaciskała mocno dłonie w pięści,a ostatnie słowa wypowiedziała wlepiając swoje błękitne oczy prosto w szkieleta. Jej dusza, była jeszcze silniejsza niż przedtem. Jej dusza... to dało Edge chwile do namysłu.
-CZEGO TAK NA PRAWDĘ, CHCESZ ŚWIADKU?- Spojrzał na nią     z wyższością, lekko się przy tym uśmiechając.
-Chcę pomóc w odnalezieniu tego, kto skrzywdził mojego przyjaciela.- Była bardzo zdecydowana, choć nadal dawała po sobie poznać, że jest wystraszona. To wciąż ta sama delikatna kobieta, którą dopiero Edge przesłuchiwał. Jednak w jej nowej postawie, było coś imponującego.
-DOBRZE, TEN JEDEN RAZ, PÓJDZIESZ Z NAMI- Oczy kobiety zajaśniały i wydała z siebie cichy odgłos zachwytu.
-Co?!- Victor i Flowey spojrzeli po sobie, a następnie na szkieleta, nie dowierzali w to co usłyszeli.
-MUSZĘ POWIADOMIĆ UNDYNE, ŻE CHCE SPRAWDZIĆ MIEJSCE ZBRODNI, POCZEKAJ NA ZEWNĄTRZ ŚWIADKU.
-Ja, dzię..k.. 
-IDŹ JUŻ! – przerwał jej. Rudowłosa tylko kiwnęła głową i wyszła z budynku. Szkielet odprowadził ją wzrokiem.
-Ty tak na serio Edge?- Flowey spojrzał na przyjaciela
-FLOWEY.... CO MYŚLISZ O TYM CZŁOWIEKU?- przyłożył dłoń do szczęki, wyglądał na zamyślonego.
-E-Edge?- Kwiatek popatrzył na Victora z nadzieją, na jakąkolwiek pomoc, jednak wyglądał na jeszcze bardziej zdezorientowanego.
-Więc... lubisz rudowłose kobiety, Edge?- Victor lekko się uśmiechnął
-CO?!
-Cóż jest uparta i bardzo broni swojego przyjaciela, a to dobre cechy i zdaje się być miła.
-Nigdy nie interesowałem się ludźmi, więc ja nic nie powiem..
-O CZYM WY GADACIE?! NIE TO MIAŁEM NA MYŚLI!
-No wiesz, tak nagle zgadasz się, by poszła z nami i jeszcze to pytanie, pomyśleliśmy, że..
-NIE! UGH, FLOWEY, JEJ DUSZA JEST INNA NIŻ RESZTY LUDZI. TO MOŻE MIEĆ ZWIĄZEK ZE SPRAWĄ. DLATEGO SIĘ ZGODZIŁEM.
-Monst... Brian, z tego co mówiła Lucy, wspominał coś o duszy. Myślisz, że o nią tu chodziło?
-MOŻLIWE, ALE JESZCZE JEDNO MNIE ZASTANAWIA
-Co dokładnie?
-DLACZEGO JEDYNY ŚWIADEK TEGO ZDARZENIA, TAK PO PROSTU ZEMDLAŁ? I NIC NIE DOSTRZEGŁ. NIE ZDAJE CI SIĘ, ŻE MOŻE COŚ UKRYWAĆ?
-Tak, to dziwne, ale chyba  nie podejrzewasz, że to ona go zabiła? Nawet jeśli była na niego wściekła, to nie jest żaden powód. Wygląda na zbyt wrażliwą na taki czyn. Przecież, przez gniew, nie może nagle zmienić się w kogoś innego.
-CÓŻ, SKORO NIC NIE PAMIĘTA, NIE MAMY TEŻ PEWNOŚCI, CZY NIE ZOSTAŁA PO PROSTU OGŁUSZONA. ALE CZY W TAKIM WYPADKU, MONSTER KID, NIE ZDĄŻYŁ BY SIĘ OBRONIĆ? 
-Chwilka, chwilka, od początku, co macie na myśli, że ma ,,inną" duszę? 
-POTWORY, VICTORZE, SĄ W STANIE WYCZUWAĆ LUDZKIE DUSZE. JEJ JEST ZDECYDOWANIE SILNIEJSZA NIŻ INNYCH LUDZI I BARDZIEJ WYRAZISTA
-I potrafisz to tak po prostu wyczuć? Ty też Flowey?
-Ja jestem kwiatkiem, nie Potworem, nie jestem w stanie tego wyczuć jak Edge.
-Co masz na myśli mówiąc, że nie jesteś Potworem?
-To.. skomplikowane, może kiedy indziej ci opowiem.
-Dobrze, czyli potrafisz wyczuć jej duszę i stąd masz pewność, że jest inna?
-OCZYWIŚCIE, ŻE TAK. MOJE PRZECZUCIA W TYM NIE MOGĄ BYĆ MYLNE. WIDZĘ, ŻE BARDZO CIĘ TO ZAINTERESOWAŁO VICTORZE.
-Zawsze warto się dowiedzieć czegoś nowego, poza tym- Victor przerwał zamyślając się na chwilę.- Jeśli na prawdę, bierze jakiś ważny udział w tej sprawie, to dobry pomysł, by poszła z wami. Może się okazać bardzo ważnym elementem tej układanki. A dodatkowo, dopóki nie będziemy pewni jej niewinności dobrze trzymać ją blisko przy sobie.
-Czyli nie masz nic przeciwko, że zostaje włączona do śledztwa?- Pomimo tego, że Edge sam już zadecydował, Flowey postanowił dopytać ich szefa.
-Nie, może się bardzo przydać... Ale tak dla pewności, ty Flowey, nie zauważyłeś u niej nic szczególnego?
-Nie, musiałbym przyjrzeć się jej duszy jeśli o to ci chodzi, a tak to, jedynie mi kogoś przypomina... przyjaciółkę z dawnych lat, ona zaś z tego co wiem posiadała silną duszę.
-Zaraz masz na myśli człowieka? Przyjaźniłeś się z człowiekiem za dawnych lat? Flowey, ile ty masz lat? 
-PÓŹNIEJ SOBIE POGADACIE, DZWONIĘ DO UNDYNE- Szkielet przyłożył telefon do czaszki i udał się w drugi koniec pokoju.


  Lucy stała przed budynkiem agencji. Kopnęła delikatnie jeden z  małych kamyczków znajdujących się przed jej stopą i powędrowała za nim wzrokiem gdy ten powoli się przeturlał. Wiele myśli teraz zaprzątało jej głowę. Śmierć jej przyjaciela i jego dziwne zachowanie. To wszystko nie dawało jej spokoju. Napełniało ją tylko lękiem 
i smutkiem. Nie jest w stanie wytłumaczyć co się z nią stało tamtego wieczoru. Znajdowała się tak blisko, była przy tym, ..przy nim,ale nie miała jak mu pomóc. Mało tego, nic z samego wydarzenia nie pamięta. Ponownie kopnęła kamyczek, 
ale już z większą siłą. Była zdenerwowana, ale czuła także coś innego. To nie pozwoliło jej tak po prostu odejść od tej sprawy. Te uczucie kazało jej tu zostać. Dowiedzieć się prawdy. Nie poddawać się. Nie jest w stanie już uratować swojego przyjaciela, ale pomyślała, że chce dać z siebie wszystko, by pomóc w odnalezieniu przestępcy. Jest pewna, że tego chciałby Brian. Spojrzała na wysokiego szkieleta 
i małego kwiatka w jego kieszonce, którzy szli w jej stronę. Edge podchodząc wyczuł niepokój kobiety.
-NIE MARTW SIĘ ŚWIADKU- Szkielet wypiął klatkę piersiową do przodu i przyłożył do niej pięść- JA WSPANIAŁY DETEKTYW EDGE, Z PEWNOŚCIĄ ZŁAPIĘ TEGO PRZESTĘPCE I SPRAWIĘ, ŻE DOSTANIE TO NA CO ZASŁUŻYŁ.- Flowey uniósł jeden ze swoich listków i uśmiechnął się przyjaźnie. Wiatr lekko zawiał unosząc czerwony szal szkieleta dodając całej scenie odrobinę magii. 
Edge dostrzegł przyjemny błysk w oczach kobiety. A uśmiech, którym ich po chwili obdarowała wydał mu się bardzo prawdziwy.
.
.
.
.
.
.
.

Hej Edge, pamiętasz gdy pozwoliłeś mi iść ze sobą i Floweyem? To wtedy zaczęła się nasza wspólna przygoda. Choć nadal byłam wystraszona, Ty swoją postawą dodawałeś mi odwagi. Wyglądałeś jak jeden z super bohaterów,  których od dzieciństwa podziwiałam.. I którego, w tamtej chwili,  tak bardzo potrzebowałam.
Gdy Brian się przeprowadził, cały czas czułam się tak jakby to on mnie zostawił.  Jednak, tamtego dnia, gdy tak dziwnie się zachowywał, zrozumiałam, że to Ja go zostawiłam. Pozwoliłam mu, oddalić mnie od siebie. Nie dostrzegając, że tak na prawdę to on potrzebuje pomocy. Byłam na tyle dziecinna i egoistyczna, by myśleć tylko  o sobie. Przepraszam za bycie ślepą. Brian, mam jakiekolwiek prawo, prosić Cię o przebaczenie? Po tym wszystkim co się stało?
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE