Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika.
Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy
jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że
cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:❧
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
SPIS TREŚCI:
1. Spadliśmy
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy (obecnie czytany)
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham
...
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy (obecnie czytany)
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham
...
-w dni jak ten, dzieciaki takie jak ty
-P o w i n n y p a l i ć s i ę w p i e k l e – Frisk otworzył oczy, czując na skórze pot. Słyszał krew w uszach tętniącą mu niczym porywisty potok, gdy leżał w ciemnościach papirusowego pokoju. Wtulił się w kołdrę, próbując uspokoić oddech. Całe szczęście, szkielet obok niego mocno spał. Przystawiając małą piąstkę do piersi, czuł jak pod żebrami wali mu serce. Duchy przeszłości wiły się w ciemnościach, niektóre pojawiały się jako sny. Nie, koszmary. Błękitne koszmary sprawiające, że aż włos jeżył się na głowie. Zamknął oczy zakrywając się kołdrą od stóp po głowę. Widział wielkie puste oczodoły, snop światła, wielkie kły i złote refleksy. Gdy ponownie otworzył oczy i potrząsnął głowa, uznał, że resztki koszmaru musiały mu się nadal dać widzieć, czuł strach i ból w całym ciele. Mimo okrycia i zbyt wielkiej piżamy, było mu zimno. Drżał wychodząc z łóżka, gdy zbliżył się do drzwi zerknął w stronę Papyrusa. Ten przekręcił się wtulony mocno w poduszkę. Absencja Friska pozostała niezauważona. W mieszkaniu było ciemno, lecz przez okna przedostawało się światło z pobliskiej latarni. Biorąc głębokie wdechy, skierował się w stronę pokoju Sansa. Powiedziałaś mu, że jeżeli będzie czegoś chciał, zawsze może przyjść do Ciebie. A po tym koszmarze, nie pamiętał nic, z wyjątkiem tego, że potrzebuje Cię. Zawsze do Ciebie szedł ciemną nocą, nawet wtedy kiedy nie wiedział, że nie jesteś jego siostrą, tylko matką. Ale to już nie jest tylko Twój pokój. Nie jesteś sama. Z jakiegoś powodu denerwował się na myśl o Sansie. Zamarł przed drziami z uniesioną ręką gotową pukać.
Szkielet pożarł twój język?
Frisk zacisnął dłoń w pięść.
Boisz się, że nie możesz mu zaufać? Też bym się bała. Ale, ty i tak nikomu nie ufasz. Tak bezpieczniej.
Przykro mi, że nadal tak myślisz. Miałem nadzieję, że do tego czasu się rozmyśliłaś.
Nie bądź idiotą. Nie zmienisz tego co myślę.
Nie wierzę.
To w co wierzysz, nie ma znaczenia.
Głos zamilkł gdy Frisk nie odpowiedział. Coraz częściej z nim nie rozmawia. Jeszcze ponad miesiąc temu, głos obiecał mu moc przed którą ugną kolana wszyscy jego wrogowie. Teraz ten sam głos wydaje się być bardziej zdenerwowany i zamyślony. Frisk zastanawiał się jak to jest utknąć w czyjejś głowie, bez kontroli. Sama ta byś była denerwująca, o czasami współczuł głosowi. Lecz te uczucia tylko rozjuszały głos, i Friskowi nie było już go żal. Od dawna wiedział, że głos najbardziej nienawidzi litości. Pogrążony we własnych myślach, nie usłyszał szmerów za drzwiami do pokoju Sansa. A kiedy te otworzyły się, aż podskoczył z szeroko otwartymi oczami. Sans właśnie wychodził gdy zobaczył dziecko. Był blady w ciemnościach, w białym podkoszulki i czarnych spodenkach. Przez chwilę patrzyli się na siebie nie wiedząc co powiedzieć.
-co jest dzieciaku? nie możesz spać? – zapytał zaś jego źrenice zajaśniały bardziej gdy patrzył na twarz Frisk. Ten nie wiedząc dlaczego, ale miał wrażenie że ton głosu Sansa nie był tak miły jak powinien być. Stojąc na korytarzu ze szkieletem czuł się… niepewnie. Nie rozumiał tego uczucia. – dzieciaku? – gdy Sans wyciągnął rękę, aby dotknąć ramienia dziecka, to odsunęło się. Cofnął dłoń zmieszany. Frisk przystawił rękaw do ust odwracając wzrok
-Miałem koszmar… - mruknął. Napięcie ustąpiło z ciała Sansa, lecz Frisk tego nie zauważył
-chcesz iść do mamy? śpi, ale mogę… - Frisk energicznie zaprzeczył przygryzając wargę i patrząc się na potwora
-Też miałeś koszmar? – Sans zamknął za sobą drzwi do sypialni
-nie tym razem – przyznał wzruszając ramionami, po chwili uśmiechnął się do Friska – ale wiem co może pomóc, chodź do kuchni – Nie trzeba było powtarzać, oboje zeszli ze schodów. Frisk był zmieszany, ale i ciekawy, szedł za potworem. Chciał zapytać co zamierza, ale gdy tylko przechodzili przez salon usłyszał jak Undyne wierci się na kanapie, więc postanowił siedzieć cicho. Wkrótce Sans zapalił lampkę nad zlewem. Dawała dość światła, by nie było ciemno, ale za mało, by obudzić Undyne. – usiądź dzieciaku – mruknął machając ręką w stronę stołu. Frisk tym razem się nie ruszył – to zajmie tylko chwile – postępując posłusznie usiadł na krześle przy drzwiach, patrząc na Sansa chodzącego po pomieszczeniu. Wyciągnął niebieską puszkę z szafki, potem uniósł lewą rękę i niebieska aura uniosła dwa kubki z suszarki na naczynia.
-Co robisz? – zapytał machając nogami nad ziemią.
-P o w i n n y p a l i ć s i ę w p i e k l e – Frisk otworzył oczy, czując na skórze pot. Słyszał krew w uszach tętniącą mu niczym porywisty potok, gdy leżał w ciemnościach papirusowego pokoju. Wtulił się w kołdrę, próbując uspokoić oddech. Całe szczęście, szkielet obok niego mocno spał. Przystawiając małą piąstkę do piersi, czuł jak pod żebrami wali mu serce. Duchy przeszłości wiły się w ciemnościach, niektóre pojawiały się jako sny. Nie, koszmary. Błękitne koszmary sprawiające, że aż włos jeżył się na głowie. Zamknął oczy zakrywając się kołdrą od stóp po głowę. Widział wielkie puste oczodoły, snop światła, wielkie kły i złote refleksy. Gdy ponownie otworzył oczy i potrząsnął głowa, uznał, że resztki koszmaru musiały mu się nadal dać widzieć, czuł strach i ból w całym ciele. Mimo okrycia i zbyt wielkiej piżamy, było mu zimno. Drżał wychodząc z łóżka, gdy zbliżył się do drzwi zerknął w stronę Papyrusa. Ten przekręcił się wtulony mocno w poduszkę. Absencja Friska pozostała niezauważona. W mieszkaniu było ciemno, lecz przez okna przedostawało się światło z pobliskiej latarni. Biorąc głębokie wdechy, skierował się w stronę pokoju Sansa. Powiedziałaś mu, że jeżeli będzie czegoś chciał, zawsze może przyjść do Ciebie. A po tym koszmarze, nie pamiętał nic, z wyjątkiem tego, że potrzebuje Cię. Zawsze do Ciebie szedł ciemną nocą, nawet wtedy kiedy nie wiedział, że nie jesteś jego siostrą, tylko matką. Ale to już nie jest tylko Twój pokój. Nie jesteś sama. Z jakiegoś powodu denerwował się na myśl o Sansie. Zamarł przed drziami z uniesioną ręką gotową pukać.
Szkielet pożarł twój język?
Frisk zacisnął dłoń w pięść.
Boisz się, że nie możesz mu zaufać? Też bym się bała. Ale, ty i tak nikomu nie ufasz. Tak bezpieczniej.
Przykro mi, że nadal tak myślisz. Miałem nadzieję, że do tego czasu się rozmyśliłaś.
Nie bądź idiotą. Nie zmienisz tego co myślę.
Nie wierzę.
To w co wierzysz, nie ma znaczenia.
Głos zamilkł gdy Frisk nie odpowiedział. Coraz częściej z nim nie rozmawia. Jeszcze ponad miesiąc temu, głos obiecał mu moc przed którą ugną kolana wszyscy jego wrogowie. Teraz ten sam głos wydaje się być bardziej zdenerwowany i zamyślony. Frisk zastanawiał się jak to jest utknąć w czyjejś głowie, bez kontroli. Sama ta byś była denerwująca, o czasami współczuł głosowi. Lecz te uczucia tylko rozjuszały głos, i Friskowi nie było już go żal. Od dawna wiedział, że głos najbardziej nienawidzi litości. Pogrążony we własnych myślach, nie usłyszał szmerów za drzwiami do pokoju Sansa. A kiedy te otworzyły się, aż podskoczył z szeroko otwartymi oczami. Sans właśnie wychodził gdy zobaczył dziecko. Był blady w ciemnościach, w białym podkoszulki i czarnych spodenkach. Przez chwilę patrzyli się na siebie nie wiedząc co powiedzieć.
-co jest dzieciaku? nie możesz spać? – zapytał zaś jego źrenice zajaśniały bardziej gdy patrzył na twarz Frisk. Ten nie wiedząc dlaczego, ale miał wrażenie że ton głosu Sansa nie był tak miły jak powinien być. Stojąc na korytarzu ze szkieletem czuł się… niepewnie. Nie rozumiał tego uczucia. – dzieciaku? – gdy Sans wyciągnął rękę, aby dotknąć ramienia dziecka, to odsunęło się. Cofnął dłoń zmieszany. Frisk przystawił rękaw do ust odwracając wzrok
-Miałem koszmar… - mruknął. Napięcie ustąpiło z ciała Sansa, lecz Frisk tego nie zauważył
-chcesz iść do mamy? śpi, ale mogę… - Frisk energicznie zaprzeczył przygryzając wargę i patrząc się na potwora
-Też miałeś koszmar? – Sans zamknął za sobą drzwi do sypialni
-nie tym razem – przyznał wzruszając ramionami, po chwili uśmiechnął się do Friska – ale wiem co może pomóc, chodź do kuchni – Nie trzeba było powtarzać, oboje zeszli ze schodów. Frisk był zmieszany, ale i ciekawy, szedł za potworem. Chciał zapytać co zamierza, ale gdy tylko przechodzili przez salon usłyszał jak Undyne wierci się na kanapie, więc postanowił siedzieć cicho. Wkrótce Sans zapalił lampkę nad zlewem. Dawała dość światła, by nie było ciemno, ale za mało, by obudzić Undyne. – usiądź dzieciaku – mruknął machając ręką w stronę stołu. Frisk tym razem się nie ruszył – to zajmie tylko chwile – postępując posłusznie usiadł na krześle przy drzwiach, patrząc na Sansa chodzącego po pomieszczeniu. Wyciągnął niebieską puszkę z szafki, potem uniósł lewą rękę i niebieska aura uniosła dwa kubki z suszarki na naczynia.
-Co robisz? – zapytał machając nogami nad ziemią.
-zobaczysz – Sans zerknął przez ramię i mrugnął. Otworzył kolejną szafkę, Frisk słyszał szelest plastikowej torebki. Próbował zerknąć, co szkielet robi, lecz ten sukcesywnie zasłaniał mu widoczność ciałem. Ostatecznie dziecko podparło główkę rękami czekając. Odstawiając torebkę, Sans odwrócił się twarzą w stronę Frisk i oparł o blat kuchenny. Obok siebie miał dwa kubki, w jednym z nich była łyżka, było na nim napisane „NAJLEPSZY BRAT NA ŚWIECIE” znajomą czcionką. Na drugim pomarańczowy kot z szerokim uśmiechem i podpisem „Miłego dnia”.
-Dlaczego nie śpisz, skoro nie miałeś koszmaru? – zapytał patrząc na Sansa z ciekawością. Ten uniósł brew jakby nie spodziewał się pytania
-to uh… bardziej skomplikowane niż myślisz, dzieciaku
-Mama wie? – położył ręce bawiąc się paznokciami i spuszczając wzrok
-wie prawie wszystko
-To pomogło? – Sans zaśmiał się lekko kręcąc głową, nie w braku zgody co w niedowierzaniu o to o co jest pytany
-tak, pomogło fresk, to że ktoś mnie rozumie pomaga – Frisk podniósł głowę i przygryzł wargę.
-Więc, nie pomogłoby ci bardziej, jeżeli dowiedziałoby się więcej osób? – Zaskoczony pytaniem Sans prawie przegapiłby moment gotowania się wody. W ostatniej chwili wyłączył czajnik nim ten zaczął piszczeć. Odwracając się plecami do dziecka zaczął nalewać wodę do kubków, a potem zamieszał zawartość metalową łyżeczką. Cichutkie stuknięcia wypełniały ciszę. Następnie ostrożnie położył oba kubki na stole, gdzie ten z kotem dał Friskowi. Dziecko nie naciskało na odpowiedź, biorąc ciepłe naczynie między swoje ręce z szerokim uśmiechem. Poczuł przyjemny zapach gorącej czekolady z piankami. Szkielet usiadł naprzeciw dziecka i wziął swój kubek w ręce z uśmiechem.
-gorąca czekolada najlepsza na koszmary – powiedział opierając się – robiłem ją papyrusowi kiedy byliśmy dziećmi, zawsze poprawiała mu nastrój – Frisk ni cnie powiedział. Wpatrywał się w kubek czekając na dalsze słowa Sansa, który po kilku sekundach ciszy zdał sobie z tego sprawę i westchnął – nie pamiętam zbyt wiele o naszym dzieciństwie, wiem że stresował się przed pójściem do… - zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć, ale poddał się i westchnął, potrząsnął głową – nie wiem, mniejsza, bał się że nikt go tam nie polubi, tak się bał że zaczął mieć koszmary, więc brałem go na dół w środku nocy, gdzie byliśmy sami i robiłem mu gorącą czekoladę, a wtedy mówił mi co czuje – Frisk popatrzył na kubek próbując wyłowić pianę łyżeczką, potem upił mały łyk. Była słodka, i nawet choć była gorąca, to pił ją dalej. Sans zaśmiał się pokazując na usta dzieciaka – w wąsach ci do twarzy – uśmiechając się, dziecko zlizało czekoladę z warg. Sans puścił mu oko i sam upił swojego, powoli aby nic nie rozlać, bo przecież nie miał warg. Jak skończył i odstawił kubek Frisk śmiał się jeszcze głośniej, gdyż ten miał wąsy z czekolady na całych zębach. – huh, też coś mam? – zapytał mrugając okiem. Chwycił za ścierkę i wytarł dół zębów – już? – Frisk uniósł rękę pokazując
-Tam! – Sans znowu zaczął trzeć złe miejsce
-już?
-Nieeee! – skrzeknął i całe szczęście sam się stłumił ręką. Zdając sobie sprawę, że w salonie przecież mają gościa. Potem popatrzył na Sansa, ale czekolada z zębów zniknęła. Nadal uśmiechnięty i czując się już o wiele lepiej z ustami pełnymi roztapiających się pianek zaczął pić czekoladę.
-wiesz, zawsze możesz mi powiedzieć dzieciaku, chcesz porozmawiać o tym co cie zżera? – patrzył na niego, Frisk czuł jak białe światełka w jego oczach studiują reakcje chłopca. Wyglądał na skupionego. Frisk schował się za kubkiem i upił duży łyk.
Wiesz, że jemu tak naprawdę na tobie nie zależy, tylko na niej. Jest dla ciebie miły bo w ten sposób ona będzie szczęśliwa.
To nie jest prawda
Jesteś pewien?
Wiem kiedy mówisz coś, bo po prostu chcesz być niemiła. Ty też w to nie wierzysz.
W umyśle dziecka znowu była cisza. Czy może wyjawić prawdę przed Sansem? Czy uwierzy mu jeżeli powie, że ma głos w głowie odkąd znalazł się w Podziemiu? Magia i potwory to jedno, ale słyszenie głosów? Frisk uważa, że wszyscy by się martwili, bo jest pewien, że Sans by o tym Tobie powiedział.
-dzieciaku, mnie możesz zaufać – mówił czule – wszystkim tutaj, mnie, mamie, papyrusowi, undyne… wszystkim nam na tobie zależy – Frisk nie musiał słyszeć głosu w głowie aby wiedzieć, co ten chce powiedzieć. Czuł, jak głos słucha, samemu zagłębiając się w swoich myślach. Znowu popatrzył na kubek. Frisk nie może powiedzieć prawdy.
-Dlaczego nie śpisz, skoro nie miałeś koszmaru? – zapytał patrząc na Sansa z ciekawością. Ten uniósł brew jakby nie spodziewał się pytania
-to uh… bardziej skomplikowane niż myślisz, dzieciaku
-Mama wie? – położył ręce bawiąc się paznokciami i spuszczając wzrok
-wie prawie wszystko
-To pomogło? – Sans zaśmiał się lekko kręcąc głową, nie w braku zgody co w niedowierzaniu o to o co jest pytany
-tak, pomogło fresk, to że ktoś mnie rozumie pomaga – Frisk podniósł głowę i przygryzł wargę.
-Więc, nie pomogłoby ci bardziej, jeżeli dowiedziałoby się więcej osób? – Zaskoczony pytaniem Sans prawie przegapiłby moment gotowania się wody. W ostatniej chwili wyłączył czajnik nim ten zaczął piszczeć. Odwracając się plecami do dziecka zaczął nalewać wodę do kubków, a potem zamieszał zawartość metalową łyżeczką. Cichutkie stuknięcia wypełniały ciszę. Następnie ostrożnie położył oba kubki na stole, gdzie ten z kotem dał Friskowi. Dziecko nie naciskało na odpowiedź, biorąc ciepłe naczynie między swoje ręce z szerokim uśmiechem. Poczuł przyjemny zapach gorącej czekolady z piankami. Szkielet usiadł naprzeciw dziecka i wziął swój kubek w ręce z uśmiechem.
-gorąca czekolada najlepsza na koszmary – powiedział opierając się – robiłem ją papyrusowi kiedy byliśmy dziećmi, zawsze poprawiała mu nastrój – Frisk ni cnie powiedział. Wpatrywał się w kubek czekając na dalsze słowa Sansa, który po kilku sekundach ciszy zdał sobie z tego sprawę i westchnął – nie pamiętam zbyt wiele o naszym dzieciństwie, wiem że stresował się przed pójściem do… - zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć, ale poddał się i westchnął, potrząsnął głową – nie wiem, mniejsza, bał się że nikt go tam nie polubi, tak się bał że zaczął mieć koszmary, więc brałem go na dół w środku nocy, gdzie byliśmy sami i robiłem mu gorącą czekoladę, a wtedy mówił mi co czuje – Frisk popatrzył na kubek próbując wyłowić pianę łyżeczką, potem upił mały łyk. Była słodka, i nawet choć była gorąca, to pił ją dalej. Sans zaśmiał się pokazując na usta dzieciaka – w wąsach ci do twarzy – uśmiechając się, dziecko zlizało czekoladę z warg. Sans puścił mu oko i sam upił swojego, powoli aby nic nie rozlać, bo przecież nie miał warg. Jak skończył i odstawił kubek Frisk śmiał się jeszcze głośniej, gdyż ten miał wąsy z czekolady na całych zębach. – huh, też coś mam? – zapytał mrugając okiem. Chwycił za ścierkę i wytarł dół zębów – już? – Frisk uniósł rękę pokazując
-Tam! – Sans znowu zaczął trzeć złe miejsce
-już?
-Nieeee! – skrzeknął i całe szczęście sam się stłumił ręką. Zdając sobie sprawę, że w salonie przecież mają gościa. Potem popatrzył na Sansa, ale czekolada z zębów zniknęła. Nadal uśmiechnięty i czując się już o wiele lepiej z ustami pełnymi roztapiających się pianek zaczął pić czekoladę.
-wiesz, zawsze możesz mi powiedzieć dzieciaku, chcesz porozmawiać o tym co cie zżera? – patrzył na niego, Frisk czuł jak białe światełka w jego oczach studiują reakcje chłopca. Wyglądał na skupionego. Frisk schował się za kubkiem i upił duży łyk.
Wiesz, że jemu tak naprawdę na tobie nie zależy, tylko na niej. Jest dla ciebie miły bo w ten sposób ona będzie szczęśliwa.
To nie jest prawda
Jesteś pewien?
Wiem kiedy mówisz coś, bo po prostu chcesz być niemiła. Ty też w to nie wierzysz.
W umyśle dziecka znowu była cisza. Czy może wyjawić prawdę przed Sansem? Czy uwierzy mu jeżeli powie, że ma głos w głowie odkąd znalazł się w Podziemiu? Magia i potwory to jedno, ale słyszenie głosów? Frisk uważa, że wszyscy by się martwili, bo jest pewien, że Sans by o tym Tobie powiedział.
-dzieciaku, mnie możesz zaufać – mówił czule – wszystkim tutaj, mnie, mamie, papyrusowi, undyne… wszystkim nam na tobie zależy – Frisk nie musiał słyszeć głosu w głowie aby wiedzieć, co ten chce powiedzieć. Czuł, jak głos słucha, samemu zagłębiając się w swoich myślach. Znowu popatrzył na kubek. Frisk nie może powiedzieć prawdy.
-Wiem, ale to nic strasznego. Nie pamiętam o czym był koszmar – Sans westchnął nieco zawiedziony, zaś Frisk poczuł jak coś ściska go w żołądku. Bał się, że Sans może pomyśleć, że ten coś ukrywa.
-nie martw się, czy czekolada pomogła? – Kiedy dziecko znowu podniosło wzrok, Sans uśmiechał się jakby nigdy nic. Dziecko poczuło ulgę i odwzajemniło uśmiech
-Tak, bardzo! Dzięki Sans – przytaknął i mrugnął
-do usług dzieciaku, cieszę się, że czujesz się lepiej, czy ty.. – odwrócił wzrok w stronę salonu otwierając zaskoczony oczy – cześć dziecino, my właśnie… czy wszystko dobrze? - Frisk odwrócił się na krześle, aby zobaczyć jak stoisz w progu z dziwnym wyrazem twarzy. Miałaś skrzyżowane ręce, patrzyłaś na Sansa i na swoje dziecko przygryzając wargę. Frisk pomyślał, że jesteś lekko zła.
-Oh – mruknęłaś uśmiechając się słabo – Chciałam sprawdzić co u ciebie, kochany. Nie spodziewałam się, że będzie z tobą Frisk – przeniosłaś na niego wzrok – Wszystko dobrze, skarbie? Co robicie tak późno w nocy?
-dzieciak miał koszmar, znalazłem go na korytarzu kiedy wstawałem – mówił Sans, lecz Twój wzrok nigdy nie spuścił ciałka dziecka. Zaczynał się tym lekko denerwować, ale nie wiedział dlaczego.
-Dlaczego nie przyszedłeś do mnie? Wszystko dobrze? – dopytywałaś wchodząc do kuchni i siadając obok dziecka, pogładziłaś go po policzku. Frisk przytaknął zerkając na Sansa, który tylko się wam przyglądał.
-Spałaś, a Sans pomógł. Zrobił mi czekoladę! – uśmiechnął się mając nadzieję, że ty też się uśmiechniesz, ale tego nie zrobiłaś. Popatrzyłaś za to na Sansa i wymieniliście się spojrzeniami, których Frisk nie rozumiał. Nie był też pewien, czy Sans również to rozumie, sądząc po zaskoczeniu na jego twarzy.
-Cóż – znowu popatrzyłaś na Frisk – Skoro czujesz się lepiej, może wrócisz spać? Chcesz spać ze mną? – dziecko przytaknęło i nagle uśmiech ulgi wkroczył na Twoją twarz. Objął Cię ramionami i podniosłaś go biorąc w objęcia z lekkim westchnięciem. –Idziesz do łóżka? – Zapytałaś Sansa – po chwili ciszy Sans zaszurał krzesełkiem podnosząc się
-jasne, jeżeli chcesz – Frisk czuł jak objęłaś go mocniej, również się w Ciebie wtulił nie będąc pewien, dlaczego to wszystko wydaje się takie niezręczne.
-Oczywiście, że chcę. Tylko… Przepraszam, wracajmy do łóżka.
-nie martw się, czy czekolada pomogła? – Kiedy dziecko znowu podniosło wzrok, Sans uśmiechał się jakby nigdy nic. Dziecko poczuło ulgę i odwzajemniło uśmiech
-Tak, bardzo! Dzięki Sans – przytaknął i mrugnął
-do usług dzieciaku, cieszę się, że czujesz się lepiej, czy ty.. – odwrócił wzrok w stronę salonu otwierając zaskoczony oczy – cześć dziecino, my właśnie… czy wszystko dobrze? - Frisk odwrócił się na krześle, aby zobaczyć jak stoisz w progu z dziwnym wyrazem twarzy. Miałaś skrzyżowane ręce, patrzyłaś na Sansa i na swoje dziecko przygryzając wargę. Frisk pomyślał, że jesteś lekko zła.
-Oh – mruknęłaś uśmiechając się słabo – Chciałam sprawdzić co u ciebie, kochany. Nie spodziewałam się, że będzie z tobą Frisk – przeniosłaś na niego wzrok – Wszystko dobrze, skarbie? Co robicie tak późno w nocy?
-dzieciak miał koszmar, znalazłem go na korytarzu kiedy wstawałem – mówił Sans, lecz Twój wzrok nigdy nie spuścił ciałka dziecka. Zaczynał się tym lekko denerwować, ale nie wiedział dlaczego.
-Dlaczego nie przyszedłeś do mnie? Wszystko dobrze? – dopytywałaś wchodząc do kuchni i siadając obok dziecka, pogładziłaś go po policzku. Frisk przytaknął zerkając na Sansa, który tylko się wam przyglądał.
-Spałaś, a Sans pomógł. Zrobił mi czekoladę! – uśmiechnął się mając nadzieję, że ty też się uśmiechniesz, ale tego nie zrobiłaś. Popatrzyłaś za to na Sansa i wymieniliście się spojrzeniami, których Frisk nie rozumiał. Nie był też pewien, czy Sans również to rozumie, sądząc po zaskoczeniu na jego twarzy.
-Cóż – znowu popatrzyłaś na Frisk – Skoro czujesz się lepiej, może wrócisz spać? Chcesz spać ze mną? – dziecko przytaknęło i nagle uśmiech ulgi wkroczył na Twoją twarz. Objął Cię ramionami i podniosłaś go biorąc w objęcia z lekkim westchnięciem. –Idziesz do łóżka? – Zapytałaś Sansa – po chwili ciszy Sans zaszurał krzesełkiem podnosząc się
-jasne, jeżeli chcesz – Frisk czuł jak objęłaś go mocniej, również się w Ciebie wtulił nie będąc pewien, dlaczego to wszystko wydaje się takie niezręczne.
-Oczywiście, że chcę. Tylko… Przepraszam, wracajmy do łóżka.
0 komentarze:
Prześlij komentarz