Jeżeli spodziewałaś się opowiadania z rodzaju „Ty x Postać”, to się grubo przeliczyłaś. Muszę cię rozczarować, ale jedyne shipy, jakie będą tu występować, to te, które „Ty” lubisz i masz zamiar pomóc w ich realizacji (spodziewajcie się EddMatt i TomTord).
Autor: EvilAngel
Spis treści:
Uwaga, waza leci!
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują (obecnie czytany)
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka
Wesołe miasteczko
Nie taka przeszłość straszna, jak ją pokazują (obecnie czytany)
Tylko przyjaciele?
Bethany
Zemsta jest słodka
Wesołe miasteczko
Otworzyłaś oczy. Twój wzrok natychmiast powędrował w stronę zegarka stojącego na jednej z półek w pokoju. Pokazywał on godzinę 8:46. Zajęcia zaczynałaś o 10 i trwały one do 13. Pół godziny później masz się stawić w księgarni, w której dorwałaś dość elastyczną robotę i w której byłaś zadowolona. Wstałaś z łóżka, przecierając oczy i rozciągając się trochę. Skierowałaś się do łazienki, umyłaś buzię, wróciłaś do pokoju i poszłaś do szafy. Wyciągnęłaś z niej koszulkę z napisem „I’m not perfect, but I’m limited edition”, czarną rozpinaną bluzę z białymi elementami oraz kapturem i czerwone legginsy. Założyłaś to wszystko, jednak bluzę zostawiłaś rozpiętą i z podciągniętymi rękawami. Wzięłaś szczotę i przeczesałaś włosy, żebyś nie wyglądała, jakby trafił w ciebie piorun i wyszłaś z pokoju, kierując się w stronę kuchni. Nie dochodziły z niej dźwięki żadnych kłótni, krzyków, czy tłuczenia wazonów, więc byłaś zadowolona. Kiedy weszłaś do kuchni, zauważyłaś Edda, siedzącego przy stole, pijącego kawę.
- Od kiedy ty pijasz kawę, Edd? Myślałam, że jedyne picie, jakie pijesz, to cola – powiedziałaś, po czym zwrócił na ciebie uwagę. Uśmiechnął się i zaśmiał pod nosem, tak samo jak ty.
- Lubię czasami zaskakiwać. Tak w ogóle to cześć – powiedział uśmiechając się ciepło w twoją stronę i pochylając się nad jakimś zeszytem z ołówkiem w dłoni. Poczułaś, że coś miękkiego ociera się o twoje nogi, więc spojrzałaś w dół. Ujrzałaś małego, szarego kota, patrzącego na ciebie swoimi dużymi, zielonymi oczami, domagając się pieszczot. Schyliłaś się i pogłaskałaś Ringo, który później z zadowoleniem wskoczył na kanapę i wylegiwał się na niej. Ty tym czasem poszłaś w stronę lodówki.
- Będę robić sobie śniadanie, tobie też coś zrobić? – spytałaś, na co Edd tylko pokręcił głową.
- Dzięki za troskę, ale już jadłem – odpowiedział brązowooki. Wzruszyłaś tylko ramionami, wyciągnęłaś z lodówki szynkę, ser, pomidory i sałatę, a z chlebaka – chleb i kilka bułek. Niby chciałaś zrobić śniadanie tylko dla siebie, ale pomyślałaś, że skoro już robisz i masz trochę czasu, to zrobisz też kanapki dla innych. Wyszły w sumie dwa talerze różnej maści kanapek, z czego 2 ukradłaś i właśnie je jadłaś, siedząc naprzeciwko Edda i patrząc, jak coś rysuje.
- To twój szkicownik, ta? Mogę rzucić okiem na to, co rysujesz? – spytałaś, a Edd spojrzał na ciebie, delikatnie zarumieniony.
- Nie obraź się, ale wolałbym raczej, żeby nikt nie widział tych rysunków – odpowiedział ci trochę zawstydzony, na co ty odpowiedziałaś uśmiechem.
- Jasne, nie mam nawet zamiaru się obrazić. W końcu to twoja prywatność – powiedziałaś. Nastała chwila dość niezręcznej ciszy, po której Edd odchrząknął i zaczął mówić.
- Tom i Tord trochę ci dali wczoraj popalić, prawda? – spytał z troską w głosie. Spojrzałaś na niego zdziwiona, po czym tylko wzruszyłaś ramionami i wzięłaś w dłonie kubek wcześniej zaparzonej kawy.
- Można tak powiedzieć… - odparłaś, nie przejmując się tym zbytnio.
- Przepraszam cię za nich, wiesz jacy potrafią być – powiedział szatyn, po czym skierowałaś na niego zdezorientowane spojrzenie, podniosłaś jedną brew do góry i upiłaś kawy.
- Nie masz za co przepraszać. To przecież nie twoja wina, a oni są dorośli – rzekłaś, odrywając usta od kubka. Swój wzrok skierowałaś w stronę okna, przez które wpadało kilka ciepły promieni Słońca, których chmury - typowe dla angielskiej pogody - jeszcze nie zdążyły przykryć.
- Wiem, ale mogliśmy ich powstrzymać wcześniej albo zapobiec temu z góry. Może wtedy twoja waza nadal by była cała… - powiedział, patrząc na ciebie.
- Eh, nie przejmuj się tym kawałkiem porcelany. Stało się, to się stało, mówi się trudno. I tak nie pasowała tam… - odpowiedziałaś, zapatrzona na widok przez okno. Spojrzałaś na zegarek na ścianie i zauważyłaś zbliżającą się godzinę 9:05. Wstałaś, włożyłaś kubek do zlewu – później włożysz go do zmywarki – i skierowałaś się w stronę łazienki. Umyłaś zęby i potraktowałaś rzęsy tuszem. Później w poszłaś do swojego pokoju, odłączyłaś telefon od ładowania i podłączyłaś słuchawki. Założyłaś je i włączyłaś muzykę. Pierwszą piosenką w kolejce było „Tear In my Heart” autorstwa „twenty one pilots”. Przewiesiłaś torbę przez ramię i wyszłaś z pokoju, kierując się do przedpokoju. Na nogi założyłaś parę glanów.
- Zajęcia kończę o 13, ale dzisiaj popracuję trochę w księgarni. Powinnam wrócić po 16 – powiedziałaś do Edda i już wychodziłaś, ale cofnęłaś się jeszcze po czym dodałaś. – I powiedz Tomowi i Tordowi, że nie muszą mnie przepraszać, bo im już wybaczyłam, i że tak, wiem o tym, że się pogodzili. Na razie! – krzyknęłaś i zamknęłaś drzwi za sobą.
Ponad 3 godziny później szłaś ulicami miasta w stronę tak dobrze znanej ci księgarni. Lubiłaś zapach książek i „magię” takich miejsc. Dodatkowo – pracowałaś wtedy, kiedy chciałaś i może nie płacono ci normalnej stawki, ale kiedy już przychodziłaś, to robiłaś wszystko, co było do zrobienia i co potrafiłaś. Miałaś szczęście, że właścicielką księgarni była przyjaciółka twojej mamy, która przyjaźniła się z nią nawet przed waszą przeprowadzką do innego miasta. Kobieta miała na imię Susan Walker i była z uosobienia ciepłą osobą. Miała także córkę Bethany, z którą przyjaźniłaś się przed przeprowadzką, jak i zarazem teraz. Dziewczyna była niską brunetką o niebieskich oczach, a z charakteru przypominała matkę. Lubiłaś ją i była w gronie twoich przyjaciół, bo, nie oszukujmy się, potrzebowałaś także przyjaciółki, tylko z 4 facetami to już dawno byś oszalała. No, bardziej, niż normalnie jesteś szalona. Zanim zauważyłaś, zza rogu już pokazywała się księgarnia i nazwie „Kraina Czarów”, co było czystym nawiązaniem do „Alicji w Krainie Czarów”. Weszłaś do sklepu z książkami i od razu otoczył cię zapach papieru, starych i nowych książek i dopiero co umytej i wypastowanej podłogi. Usłyszałaś kogoś jak krzątał się na zapleczu, więc zajrzałaś tak i zobaczyłaś kobietę na oko około czterdziestki.
- Dzień dobry, pani Susan – powiedziałaś, uśmiechając się. Kobieta odwróciła się, a na jej twarzy pojawił się rozpromieniający uśmiech.
- Och, witaj kochana! Właśnie się zastanawiałam, o której przyjdziesz, bo już zbliżała się 13:30 – powiedziała kobieta i cię przytuliła. To było ciekawe, jak traktowała cię, przecież byłaś tylko jej pracownicą. Jednak pani Walker była naprawdę bliską przyjaciółką twojej mamy i nawet po wyjeździe do innego miasta obie utrzymywały kontakt. Głównie dlatego też dostałaś tą robotę i miałaś dogodny czas pracy i dni, w jakie przychodziłaś. Zawsze głównie tylko drobnie pomagałaś w księgarni, dlatego nie pracowałaś tu codziennie, a jedynie 3 dni w tygodniu i twoje wynagrodzenie nie było największe, ale zawsze odciążałaś portfel i konto rodziców, którzy wysyłali ci pieniądze, żeby wspomóc cię na studiach. Nie wysyłali dużo, jednak wraz z twoimi zarobionymi pieniędzmi, wystarczyło ci na wszystko, czego potrzebowałaś i chciałaś. Dorzucałaś się do rachunków, robiłaś czasami zakupy i różne rzeczy do domu. Zastanawiało cię tylko jedno – skąd chłopaki mieli pieniądze na to wszystko? Wiedziałaś, że Tord miał fuchę w armii, a nawet był ich liderem, ale pozostali? Wygrali w totka i ukryli te pieniądze gdzieś w banku w Szwajcarii? Przestałaś się nad tym zastanawiać, zawiesiłaś torbę na jeden z haczyków w składziku. Wyjęłaś z niej gumkę, związałaś włosy w koński ogon i zmieniłaś buty na baletki, w których chodziłaś w pracy, żeby nie brudzić podłóg i dla twojej własnej wygody. Cóż, pracę czas zacząć…
Około 3 godzin później wracałaś już do domu. Dzisiejszy dzień był dość udany. O dziwo było dość sporo klientów, ale uwinęłyście się z każdym. Niektórzy byli bardzo mili i nawet zagadywali na tematy typu „W jakiego rodzaju książkach pani gustuje?”, „Woli pani King’a, czy Mastertona?”, czy samo „Polecałaby pani tą książkę dla kogoś, kto…”. Dlatego teraz dreptałaś radośnie w rytm „I’m Still Standing” Eltona John’a w stronę twojego miejsca zamieszkania. Jakiekolwiek oznaki wczorajszych wydarzeń wyparowały z twojego humoru. „Dzisiaj jest zdecydowanie lepszy dzień” pomyślałaś, uśmiechając się i machając do mijanych sąsiadów. Kiedy znalazłaś się pod drzwiami, nacisnęłaś klamkę i weszłaś do przedpokoju.
- Wróciłam, kochani! Żadna waza we mnie nie poleci dziś?! Cóż za miło zaskoczenie! – krzyknęłaś, uśmiechając się. Słyszałaś kilka śmiechów dochodzących z salonu. Po chwili widziałaś, jak w wejściu do pokoju dziennego stanął Tom. Delikatny uśmiech błądził mu się po wargach, co było dość nietypowym widokiem u niego.
- Widzę, że komuś się tu humorek poprawił – skomentował to, jak wygłupiając się zaczęłaś zdejmować buty.
- Można tak powiedzieć – oparłaś z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. Szczerze powiedziawszy sama nie byłaś stu procentowo pewna, dlaczego czułaś się aż tak dobrze. Oczywiście, miły dzień w księgarni, ciekawe zajęcia, na których dzisiaj byłaś, naprawdę świetny utwór na słuchawkach, ale czy to wszystko mogło spowodować u ciebie aż taką euforię? No cóż, nie masz zamiaru się nad tym zastanawiać dłużej. – Cieszę się, że w końcu spróbujesz dogadać się z Tordem. Jestem wdzięczna wam obu za to, że próbujecie – po czym tanecznym krokiem skierowałaś się do swojego pokoju. Tom odprowadził cię wzrokiem do pokoju, po czym wrócił do salonu oglądać z chłopakami jakieś głupoty w telewizji.
Kiedy weszłaś do swojego pokoju, zrzuciłaś torbę z ramion. Siadłaś na łóżku i zaczęłaś przeglądać wiadomości w telefonie, jakie do ciebie przyszły niedawno, ale nie miałaś czasu ich odczytać oraz sprawdziłaś e – mail’e. Kątem oka zauważyłaś stojące w rogu pudło, z którego rzeczy NADAL nie wypakowałaś. Nie przypominałaś sobie jednak, żebyś pakowała coś w te pudełko średnich rozmiarów. Odłożyłaś telefon i słuchawki na szafkę nocną i podeszłaś do kartonowego pudełka. Była na nim napisana pewna notka, którą najwyraźniej wcześniej pominęłaś:
Myśleliśmy, że może chciałabyś zatrzymać te rzeczy i przypomnieć swoim przyjaciołom o niektórych z nich.
- Rodzice
Bez zbędnego zastanawiania się zaczęłaś otwierać pudło. Zajęło ci to chwilę, bo musiałaś pójść jeszcze po nożyczki, ale jego zawartość była warta tych wysiłków. Otóż przed tobą znajdowało się kartonowe pudełko pełne wspomnień – od kilku pamiątek z wakacji i świąt, po albumy ze zdjęciami i coś, o czym naprawdę nie pamiętałaś, a co wywołało miłe uczucie nostalgii. Były tam bowiem małe wersje twoich przyjaciół w formie pacynek. Nie znalazłaś niestety swojej, jednak po chwili przypomniałaś sobie, dlaczego twojej tu nie było, za to ich już tak – kiedy byliście dzieciakami i tworzyliście je w szkole, twoją zniszczyła pewna dziewczyna, której naprawdę nie lubiłaś. Było ci żal twojej ciężkiej pracy, nawet popłakałaś się trochę, więc chłopaki, będąc wspaniałomyślnymi przyjaciółmi, oddali ci swoje. Chciałaś się podzielić swoim znaleziskiem z przyjaciółmi, dlatego bez chwili zwłoki wzięłaś pudło w ręce. Nie było jakieś bardzo ciężkie, dlatego poradziłaś sobie z nim sama. Otworzyłaś drzwi od swojego pokoju nogą, zamknęłaś w ten sam sposób i skierowałaś się w stronę salonu. Stanęłaś w wejściu, jednak nie zwróciłaś tym niczyjej uwagi. Sapnęłaś cicho.
- Chłopaki, zobaczcie, co ja tutaj mam!- powiedziałaś, przykuwając uwagę Toma i Matta siedzących na kanapie. Tord i Edd grali w karty przy stole, więc ten pierwszy zaszczycił cię tylko spojrzeniem, nie do końca zainteresowany twoją osobą, Edd jednak wyraził większe zainteresowanie tym, co masz do powiedzenia, więc położył karty i przeszedł do salonu stając za kanapą. Tord tylko westchnął, też odłożył karty i dołączył do reszty.
- Kartonowe pudełko? – spytał Matt. Miałaś ochotę delikatnie walnąć się dłonią w czoło, jednak nie zrobiłaś tego, a jedynie zaśmiałaś się.
- Jej chodzi o jego zawartość, Matt… - odpowiedział Tom, patrząc na rudowłosego z pobłażaniem. Za kierunek obrałaś kanapę, na której siadłaś pomiędzy Tomem a Mattem i położyłaś pudło na swoich kolanach. Edd i Tord stali za kanapą i patrzyli na twoje ruchy, zaciekawieni tym, co znajdowało się w kartonowym pudle. Kiedy otwarłaś je, wyciągnęłaś te rzeczy, które leżały na samym wierzchu, więc tym sposobem w dłoniach trzymałaś wcześniej znalezione mniejsze wersje twoich przyjaciół.
- Pamiętacie może o tych małych koleżkach? – powiedziałaś z uśmiechem, podczas gdy każdy z chłopaków wziął swoją „pacynkową” wersję i przyglądali się im uważnie. Wyglądali na zadowolonych twoim znaleziskiem i chociaż to oni je robili, wyglądali, jakby widzieli je pierwszy raz w życiu.
- Skąd to wzięłaś? – spytał Edd, przyglądając się swojej materiałowej podobiźnie. Matt wyglądał, jakby w ogóle nie poznawał tego, co trzyma teraz w rękach, lecz nie obchodziło go to. Pacynka była tak samo przystojna jak on i to się dla niego liczyło najbardziej.
- Pamiętacie, jak byliśmy takimi małymi szkrabami i w szkole robiliśmy te cuda? – spytałaś, przenosząc wzrok od jednego do kolejnego. – Moją podarła jedna z tej grupki wrednych dziewczyn. Było mi smutno, więc na pocieszenie mi je oddaliście.
- Rzeczywiście, kojarzę coś takiego – powiedział Tord, przypatrując się wzorowi na bluzie swojej mniejszej wersji. W jego głosie kryła się nuta nostalgii. – Pamiętam też, jak bardzo lubiłem nosić tą bluzę. Miała nadruk z robotem na środku i po prostu ją uwielbiałem…
- Widzisz? Już wtedy miałeś coś do tych robotów – dopowiedział Tom z lekkim uśmieszkiem na twarzy, nawet nie zaszczycając Torda wzrokiem. Po chwili ta dwójka już zaczęła walczyć swoimi pacynkami, na co ty miałaś ochotę wybuchnąć śmiechem.
- No cóż, niektórzy wcale się tak bardzo nie zmienili od czasu ich stworzenia… - powiedziałaś, powstrzymując śmiech. Zajrzałaś do pudła ponownie i zobaczyłaś, że na dwóch albumach było napisane twoje imię oraz imiona twoich przyjaciół. Pamiętałaś, że gdzieś po domu rzeczywiście się walały dwa sporej wielkości albumy ze zdjęciami z tobą i twoimi przyjaciółmi, a niektóre ze zdjęcie były nawet tylko z nimi, bo ty je robiłaś. Oczywiście ich jakoś nie była wysokich lotów, ale niektóre wychodziły ci nawet dobrze.
- Mam jeszcze takie dwa cuda – powiedziałaś, wyjmując oba albumy w kartonowego pudełka. Jeden podałaś Eddowi i Tordowi, drugi zaś został w twoich rękach. Odłożyłaś karton na podłogę i położyłaś album na swoich kolanach tak, że i Tom, i Matt mieli dobry widok. Otworzyłaś i już na pierwszej stronie przywitało cię zdjęcie ciebie w gronie twoich przyjaciół, kiedy mieliście jakieś około 5 lat. „Rok po wyprowadzce do Anglii… Cholera, szybko zdobyłam najlepszych przyjaciół na świecie” pomyślałaś i uśmiechnęłaś się do siebie pod nosem. Przesunęłaś kciukiem po zdjęciu, przypominając sobie jak słodko wyglądaliście, jak byliście mali. Edd miał taką twarzyczkę, że nie dało rady nie wytarmosić jego policzków babcinym gestem, a później dać mu wielkiego lizaka; Matt był chodzącą słodkością, co jeszcze można było zauważyć w jego teraźniejszym wyglądzie i tym, jak o niego dba; Tord był jeszcze uroczo niewinny i, tak jak ty, przeprowadził się z innego kraju, więc oboje znaleźliście wspólny język, a Tom… Tom był zupełnie inny, niż teraz. Był wrażliwym i grzecznym dzieciakiem o naprawdę dobrym sercu, noszącym idealnie dopasowane niebieskie ogrodniczki i żółtą bluzkę na długi rękaw i wszędzie nosił swojego misia, który miał na imię Tomee. Westchnęłaś w stylu „Tak szybko dorastają…” po czym z zamyślenia wyrwał cię głos Toma.
- Hej, um, nie to, że coś, ale gapisz się na jedno zdjęcie od jakiś kilku minut. Możemy przejść dalej? – spytał czarnooki.
- Tak, jasne, oczywiście – odpowiedziałaś z roztargnieniem, rzucając mu rozkojarzone spojrzenie i przewracając na kolejną stronę albumu. Przez następne pół godziny cała wasza piątka przeglądała zdjęcia, wspominając, rozmawiając i – co najważniejsze, bo tego było najwięcej – śmiejąc się. Przebrnęliście przez tak zabawne zdjęcia, jak ty w znienawidzonej, różowiutkiej sukience z falbankami i z dwoma kucykami po bokach głowy, Tord z twarzą w swoim urodzinowym torcie, Matt płaczący nad połamanym lusterkiem, Tom ubrany w strój króliczka, czy Edd, cały oblany colą pomimo tego, że dano mu tylko jedną puszkę tego napoju. Jednym słowem mówiąc – każdy miał chociaż jedno upokarzające, kompromitujące, lub śmieszne zdjęcie na którym był. Cóż… Niektórzy mieli ich więcej…
- Ej, spójrzcie na to! – wykrzyknęłaś, przykuwając uwagę wszystkich osób na jednym zdjęciu, które wyjęłaś z albumu i prezentowałaś w pełnej chwale. Bowiem na fotografii był uwieczniony widok niemożliwy i nie do pojęcia – młodsza wersja Toma, mocno przytulająca młodszą wersję Torda, któremu najwyraźniej się to podoba, bo także odwzajemnia uścisk. Podczas gdy Matt i Edd zaczęli umierać ze śmiechu na widok tego zdjęcia, Tom i Tord po prostu tępo patrzyli się na fotografię, z niedowierzaniem i otwartymi buziami.
- Widzicie? Kiedyś się lubiliście – powiedziałaś, uśmiechając się i pokazując kolejne zdjęcie, przedstawiające trochę poddenerwowaną i zarumienioną młodszą wersję Torda, patrzącą w inną stronę oraz wystawiającą rękę i trzymany w niej lizak w kształcie serca w stronę młodszej wersji Toma, trzymającej na rękach misia Tomee’ego. Kiedy ty wydałaś tylko ciche „awwwww…”, a Edd i Matt zaczęli śmiać się jeszcze bardziej, tak, że oboje wylądowali na podłodze, Tom pobiegł w stronę schodów na pierwsze piętro domu – zapewne kierując się do łazienki – i mówiąc pod nosem ciche „Chyba zaraz się zrzygam”. Tord patrzył na zdjęcie przez krótką chwilę, po czym powiedział „Pierdolę to” i z delikatnie zarumienionymi policzkami, wycofał się do swojego pokoju. Okay, to był moment, w którym i ty zaczęłaś się śmiać.
- Dobra, widzę, że nasze wspominkowanie się skończyło – powiedziałaś, pakując wcześniej wyjęte rzeczy z powrotem do pudła. Zaczęłaś kierować się w stronę swojego pokoju, jednak zatrzymałaś się na chwilę i obróciłaś się przodem do kanapy, na której siedział teraz Matt i dość blisko niego Edd.
- Macie może dzisiaj jakieś plany, czy wieczór z jakimś filmem wam odpowiada? – spytałaś. Spojrzeli na siebie, później na ciebie.
- W sumie, to chętnie bym coś obejrzał – odpowiedział Edd, układając się wygodnie na kanapie.
- Jestem za! – dodał Matt wesoło.
- Dobra, to ja odniosę te rzeczy, a wy zróbcie popcorn i jak wrócę, to wybierzemy film i będziemy oglądać – powiedziałaś, odwracając się i idąc do swojego pokoju.
- Od kiedy ty pijasz kawę, Edd? Myślałam, że jedyne picie, jakie pijesz, to cola – powiedziałaś, po czym zwrócił na ciebie uwagę. Uśmiechnął się i zaśmiał pod nosem, tak samo jak ty.
- Lubię czasami zaskakiwać. Tak w ogóle to cześć – powiedział uśmiechając się ciepło w twoją stronę i pochylając się nad jakimś zeszytem z ołówkiem w dłoni. Poczułaś, że coś miękkiego ociera się o twoje nogi, więc spojrzałaś w dół. Ujrzałaś małego, szarego kota, patrzącego na ciebie swoimi dużymi, zielonymi oczami, domagając się pieszczot. Schyliłaś się i pogłaskałaś Ringo, który później z zadowoleniem wskoczył na kanapę i wylegiwał się na niej. Ty tym czasem poszłaś w stronę lodówki.
- Będę robić sobie śniadanie, tobie też coś zrobić? – spytałaś, na co Edd tylko pokręcił głową.
- Dzięki za troskę, ale już jadłem – odpowiedział brązowooki. Wzruszyłaś tylko ramionami, wyciągnęłaś z lodówki szynkę, ser, pomidory i sałatę, a z chlebaka – chleb i kilka bułek. Niby chciałaś zrobić śniadanie tylko dla siebie, ale pomyślałaś, że skoro już robisz i masz trochę czasu, to zrobisz też kanapki dla innych. Wyszły w sumie dwa talerze różnej maści kanapek, z czego 2 ukradłaś i właśnie je jadłaś, siedząc naprzeciwko Edda i patrząc, jak coś rysuje.
- To twój szkicownik, ta? Mogę rzucić okiem na to, co rysujesz? – spytałaś, a Edd spojrzał na ciebie, delikatnie zarumieniony.
- Nie obraź się, ale wolałbym raczej, żeby nikt nie widział tych rysunków – odpowiedział ci trochę zawstydzony, na co ty odpowiedziałaś uśmiechem.
- Jasne, nie mam nawet zamiaru się obrazić. W końcu to twoja prywatność – powiedziałaś. Nastała chwila dość niezręcznej ciszy, po której Edd odchrząknął i zaczął mówić.
- Tom i Tord trochę ci dali wczoraj popalić, prawda? – spytał z troską w głosie. Spojrzałaś na niego zdziwiona, po czym tylko wzruszyłaś ramionami i wzięłaś w dłonie kubek wcześniej zaparzonej kawy.
- Można tak powiedzieć… - odparłaś, nie przejmując się tym zbytnio.
- Przepraszam cię za nich, wiesz jacy potrafią być – powiedział szatyn, po czym skierowałaś na niego zdezorientowane spojrzenie, podniosłaś jedną brew do góry i upiłaś kawy.
- Nie masz za co przepraszać. To przecież nie twoja wina, a oni są dorośli – rzekłaś, odrywając usta od kubka. Swój wzrok skierowałaś w stronę okna, przez które wpadało kilka ciepły promieni Słońca, których chmury - typowe dla angielskiej pogody - jeszcze nie zdążyły przykryć.
- Wiem, ale mogliśmy ich powstrzymać wcześniej albo zapobiec temu z góry. Może wtedy twoja waza nadal by była cała… - powiedział, patrząc na ciebie.
- Eh, nie przejmuj się tym kawałkiem porcelany. Stało się, to się stało, mówi się trudno. I tak nie pasowała tam… - odpowiedziałaś, zapatrzona na widok przez okno. Spojrzałaś na zegarek na ścianie i zauważyłaś zbliżającą się godzinę 9:05. Wstałaś, włożyłaś kubek do zlewu – później włożysz go do zmywarki – i skierowałaś się w stronę łazienki. Umyłaś zęby i potraktowałaś rzęsy tuszem. Później w poszłaś do swojego pokoju, odłączyłaś telefon od ładowania i podłączyłaś słuchawki. Założyłaś je i włączyłaś muzykę. Pierwszą piosenką w kolejce było „Tear In my Heart” autorstwa „twenty one pilots”. Przewiesiłaś torbę przez ramię i wyszłaś z pokoju, kierując się do przedpokoju. Na nogi założyłaś parę glanów.
- Zajęcia kończę o 13, ale dzisiaj popracuję trochę w księgarni. Powinnam wrócić po 16 – powiedziałaś do Edda i już wychodziłaś, ale cofnęłaś się jeszcze po czym dodałaś. – I powiedz Tomowi i Tordowi, że nie muszą mnie przepraszać, bo im już wybaczyłam, i że tak, wiem o tym, że się pogodzili. Na razie! – krzyknęłaś i zamknęłaś drzwi za sobą.
Ponad 3 godziny później szłaś ulicami miasta w stronę tak dobrze znanej ci księgarni. Lubiłaś zapach książek i „magię” takich miejsc. Dodatkowo – pracowałaś wtedy, kiedy chciałaś i może nie płacono ci normalnej stawki, ale kiedy już przychodziłaś, to robiłaś wszystko, co było do zrobienia i co potrafiłaś. Miałaś szczęście, że właścicielką księgarni była przyjaciółka twojej mamy, która przyjaźniła się z nią nawet przed waszą przeprowadzką do innego miasta. Kobieta miała na imię Susan Walker i była z uosobienia ciepłą osobą. Miała także córkę Bethany, z którą przyjaźniłaś się przed przeprowadzką, jak i zarazem teraz. Dziewczyna była niską brunetką o niebieskich oczach, a z charakteru przypominała matkę. Lubiłaś ją i była w gronie twoich przyjaciół, bo, nie oszukujmy się, potrzebowałaś także przyjaciółki, tylko z 4 facetami to już dawno byś oszalała. No, bardziej, niż normalnie jesteś szalona. Zanim zauważyłaś, zza rogu już pokazywała się księgarnia i nazwie „Kraina Czarów”, co było czystym nawiązaniem do „Alicji w Krainie Czarów”. Weszłaś do sklepu z książkami i od razu otoczył cię zapach papieru, starych i nowych książek i dopiero co umytej i wypastowanej podłogi. Usłyszałaś kogoś jak krzątał się na zapleczu, więc zajrzałaś tak i zobaczyłaś kobietę na oko około czterdziestki.
- Dzień dobry, pani Susan – powiedziałaś, uśmiechając się. Kobieta odwróciła się, a na jej twarzy pojawił się rozpromieniający uśmiech.
- Och, witaj kochana! Właśnie się zastanawiałam, o której przyjdziesz, bo już zbliżała się 13:30 – powiedziała kobieta i cię przytuliła. To było ciekawe, jak traktowała cię, przecież byłaś tylko jej pracownicą. Jednak pani Walker była naprawdę bliską przyjaciółką twojej mamy i nawet po wyjeździe do innego miasta obie utrzymywały kontakt. Głównie dlatego też dostałaś tą robotę i miałaś dogodny czas pracy i dni, w jakie przychodziłaś. Zawsze głównie tylko drobnie pomagałaś w księgarni, dlatego nie pracowałaś tu codziennie, a jedynie 3 dni w tygodniu i twoje wynagrodzenie nie było największe, ale zawsze odciążałaś portfel i konto rodziców, którzy wysyłali ci pieniądze, żeby wspomóc cię na studiach. Nie wysyłali dużo, jednak wraz z twoimi zarobionymi pieniędzmi, wystarczyło ci na wszystko, czego potrzebowałaś i chciałaś. Dorzucałaś się do rachunków, robiłaś czasami zakupy i różne rzeczy do domu. Zastanawiało cię tylko jedno – skąd chłopaki mieli pieniądze na to wszystko? Wiedziałaś, że Tord miał fuchę w armii, a nawet był ich liderem, ale pozostali? Wygrali w totka i ukryli te pieniądze gdzieś w banku w Szwajcarii? Przestałaś się nad tym zastanawiać, zawiesiłaś torbę na jeden z haczyków w składziku. Wyjęłaś z niej gumkę, związałaś włosy w koński ogon i zmieniłaś buty na baletki, w których chodziłaś w pracy, żeby nie brudzić podłóg i dla twojej własnej wygody. Cóż, pracę czas zacząć…
Około 3 godzin później wracałaś już do domu. Dzisiejszy dzień był dość udany. O dziwo było dość sporo klientów, ale uwinęłyście się z każdym. Niektórzy byli bardzo mili i nawet zagadywali na tematy typu „W jakiego rodzaju książkach pani gustuje?”, „Woli pani King’a, czy Mastertona?”, czy samo „Polecałaby pani tą książkę dla kogoś, kto…”. Dlatego teraz dreptałaś radośnie w rytm „I’m Still Standing” Eltona John’a w stronę twojego miejsca zamieszkania. Jakiekolwiek oznaki wczorajszych wydarzeń wyparowały z twojego humoru. „Dzisiaj jest zdecydowanie lepszy dzień” pomyślałaś, uśmiechając się i machając do mijanych sąsiadów. Kiedy znalazłaś się pod drzwiami, nacisnęłaś klamkę i weszłaś do przedpokoju.
- Wróciłam, kochani! Żadna waza we mnie nie poleci dziś?! Cóż za miło zaskoczenie! – krzyknęłaś, uśmiechając się. Słyszałaś kilka śmiechów dochodzących z salonu. Po chwili widziałaś, jak w wejściu do pokoju dziennego stanął Tom. Delikatny uśmiech błądził mu się po wargach, co było dość nietypowym widokiem u niego.
- Widzę, że komuś się tu humorek poprawił – skomentował to, jak wygłupiając się zaczęłaś zdejmować buty.
- Można tak powiedzieć – oparłaś z jeszcze większym uśmiechem na twarzy. Szczerze powiedziawszy sama nie byłaś stu procentowo pewna, dlaczego czułaś się aż tak dobrze. Oczywiście, miły dzień w księgarni, ciekawe zajęcia, na których dzisiaj byłaś, naprawdę świetny utwór na słuchawkach, ale czy to wszystko mogło spowodować u ciebie aż taką euforię? No cóż, nie masz zamiaru się nad tym zastanawiać dłużej. – Cieszę się, że w końcu spróbujesz dogadać się z Tordem. Jestem wdzięczna wam obu za to, że próbujecie – po czym tanecznym krokiem skierowałaś się do swojego pokoju. Tom odprowadził cię wzrokiem do pokoju, po czym wrócił do salonu oglądać z chłopakami jakieś głupoty w telewizji.
Kiedy weszłaś do swojego pokoju, zrzuciłaś torbę z ramion. Siadłaś na łóżku i zaczęłaś przeglądać wiadomości w telefonie, jakie do ciebie przyszły niedawno, ale nie miałaś czasu ich odczytać oraz sprawdziłaś e – mail’e. Kątem oka zauważyłaś stojące w rogu pudło, z którego rzeczy NADAL nie wypakowałaś. Nie przypominałaś sobie jednak, żebyś pakowała coś w te pudełko średnich rozmiarów. Odłożyłaś telefon i słuchawki na szafkę nocną i podeszłaś do kartonowego pudełka. Była na nim napisana pewna notka, którą najwyraźniej wcześniej pominęłaś:
Myśleliśmy, że może chciałabyś zatrzymać te rzeczy i przypomnieć swoim przyjaciołom o niektórych z nich.
- Rodzice
Bez zbędnego zastanawiania się zaczęłaś otwierać pudło. Zajęło ci to chwilę, bo musiałaś pójść jeszcze po nożyczki, ale jego zawartość była warta tych wysiłków. Otóż przed tobą znajdowało się kartonowe pudełko pełne wspomnień – od kilku pamiątek z wakacji i świąt, po albumy ze zdjęciami i coś, o czym naprawdę nie pamiętałaś, a co wywołało miłe uczucie nostalgii. Były tam bowiem małe wersje twoich przyjaciół w formie pacynek. Nie znalazłaś niestety swojej, jednak po chwili przypomniałaś sobie, dlaczego twojej tu nie było, za to ich już tak – kiedy byliście dzieciakami i tworzyliście je w szkole, twoją zniszczyła pewna dziewczyna, której naprawdę nie lubiłaś. Było ci żal twojej ciężkiej pracy, nawet popłakałaś się trochę, więc chłopaki, będąc wspaniałomyślnymi przyjaciółmi, oddali ci swoje. Chciałaś się podzielić swoim znaleziskiem z przyjaciółmi, dlatego bez chwili zwłoki wzięłaś pudło w ręce. Nie było jakieś bardzo ciężkie, dlatego poradziłaś sobie z nim sama. Otworzyłaś drzwi od swojego pokoju nogą, zamknęłaś w ten sam sposób i skierowałaś się w stronę salonu. Stanęłaś w wejściu, jednak nie zwróciłaś tym niczyjej uwagi. Sapnęłaś cicho.
- Chłopaki, zobaczcie, co ja tutaj mam!- powiedziałaś, przykuwając uwagę Toma i Matta siedzących na kanapie. Tord i Edd grali w karty przy stole, więc ten pierwszy zaszczycił cię tylko spojrzeniem, nie do końca zainteresowany twoją osobą, Edd jednak wyraził większe zainteresowanie tym, co masz do powiedzenia, więc położył karty i przeszedł do salonu stając za kanapą. Tord tylko westchnął, też odłożył karty i dołączył do reszty.
- Kartonowe pudełko? – spytał Matt. Miałaś ochotę delikatnie walnąć się dłonią w czoło, jednak nie zrobiłaś tego, a jedynie zaśmiałaś się.
- Jej chodzi o jego zawartość, Matt… - odpowiedział Tom, patrząc na rudowłosego z pobłażaniem. Za kierunek obrałaś kanapę, na której siadłaś pomiędzy Tomem a Mattem i położyłaś pudło na swoich kolanach. Edd i Tord stali za kanapą i patrzyli na twoje ruchy, zaciekawieni tym, co znajdowało się w kartonowym pudle. Kiedy otwarłaś je, wyciągnęłaś te rzeczy, które leżały na samym wierzchu, więc tym sposobem w dłoniach trzymałaś wcześniej znalezione mniejsze wersje twoich przyjaciół.
- Pamiętacie może o tych małych koleżkach? – powiedziałaś z uśmiechem, podczas gdy każdy z chłopaków wziął swoją „pacynkową” wersję i przyglądali się im uważnie. Wyglądali na zadowolonych twoim znaleziskiem i chociaż to oni je robili, wyglądali, jakby widzieli je pierwszy raz w życiu.
- Skąd to wzięłaś? – spytał Edd, przyglądając się swojej materiałowej podobiźnie. Matt wyglądał, jakby w ogóle nie poznawał tego, co trzyma teraz w rękach, lecz nie obchodziło go to. Pacynka była tak samo przystojna jak on i to się dla niego liczyło najbardziej.
- Pamiętacie, jak byliśmy takimi małymi szkrabami i w szkole robiliśmy te cuda? – spytałaś, przenosząc wzrok od jednego do kolejnego. – Moją podarła jedna z tej grupki wrednych dziewczyn. Było mi smutno, więc na pocieszenie mi je oddaliście.
- Rzeczywiście, kojarzę coś takiego – powiedział Tord, przypatrując się wzorowi na bluzie swojej mniejszej wersji. W jego głosie kryła się nuta nostalgii. – Pamiętam też, jak bardzo lubiłem nosić tą bluzę. Miała nadruk z robotem na środku i po prostu ją uwielbiałem…
- Widzisz? Już wtedy miałeś coś do tych robotów – dopowiedział Tom z lekkim uśmieszkiem na twarzy, nawet nie zaszczycając Torda wzrokiem. Po chwili ta dwójka już zaczęła walczyć swoimi pacynkami, na co ty miałaś ochotę wybuchnąć śmiechem.
- No cóż, niektórzy wcale się tak bardzo nie zmienili od czasu ich stworzenia… - powiedziałaś, powstrzymując śmiech. Zajrzałaś do pudła ponownie i zobaczyłaś, że na dwóch albumach było napisane twoje imię oraz imiona twoich przyjaciół. Pamiętałaś, że gdzieś po domu rzeczywiście się walały dwa sporej wielkości albumy ze zdjęciami z tobą i twoimi przyjaciółmi, a niektóre ze zdjęcie były nawet tylko z nimi, bo ty je robiłaś. Oczywiście ich jakoś nie była wysokich lotów, ale niektóre wychodziły ci nawet dobrze.
- Mam jeszcze takie dwa cuda – powiedziałaś, wyjmując oba albumy w kartonowego pudełka. Jeden podałaś Eddowi i Tordowi, drugi zaś został w twoich rękach. Odłożyłaś karton na podłogę i położyłaś album na swoich kolanach tak, że i Tom, i Matt mieli dobry widok. Otworzyłaś i już na pierwszej stronie przywitało cię zdjęcie ciebie w gronie twoich przyjaciół, kiedy mieliście jakieś około 5 lat. „Rok po wyprowadzce do Anglii… Cholera, szybko zdobyłam najlepszych przyjaciół na świecie” pomyślałaś i uśmiechnęłaś się do siebie pod nosem. Przesunęłaś kciukiem po zdjęciu, przypominając sobie jak słodko wyglądaliście, jak byliście mali. Edd miał taką twarzyczkę, że nie dało rady nie wytarmosić jego policzków babcinym gestem, a później dać mu wielkiego lizaka; Matt był chodzącą słodkością, co jeszcze można było zauważyć w jego teraźniejszym wyglądzie i tym, jak o niego dba; Tord był jeszcze uroczo niewinny i, tak jak ty, przeprowadził się z innego kraju, więc oboje znaleźliście wspólny język, a Tom… Tom był zupełnie inny, niż teraz. Był wrażliwym i grzecznym dzieciakiem o naprawdę dobrym sercu, noszącym idealnie dopasowane niebieskie ogrodniczki i żółtą bluzkę na długi rękaw i wszędzie nosił swojego misia, który miał na imię Tomee. Westchnęłaś w stylu „Tak szybko dorastają…” po czym z zamyślenia wyrwał cię głos Toma.
- Hej, um, nie to, że coś, ale gapisz się na jedno zdjęcie od jakiś kilku minut. Możemy przejść dalej? – spytał czarnooki.
- Tak, jasne, oczywiście – odpowiedziałaś z roztargnieniem, rzucając mu rozkojarzone spojrzenie i przewracając na kolejną stronę albumu. Przez następne pół godziny cała wasza piątka przeglądała zdjęcia, wspominając, rozmawiając i – co najważniejsze, bo tego było najwięcej – śmiejąc się. Przebrnęliście przez tak zabawne zdjęcia, jak ty w znienawidzonej, różowiutkiej sukience z falbankami i z dwoma kucykami po bokach głowy, Tord z twarzą w swoim urodzinowym torcie, Matt płaczący nad połamanym lusterkiem, Tom ubrany w strój króliczka, czy Edd, cały oblany colą pomimo tego, że dano mu tylko jedną puszkę tego napoju. Jednym słowem mówiąc – każdy miał chociaż jedno upokarzające, kompromitujące, lub śmieszne zdjęcie na którym był. Cóż… Niektórzy mieli ich więcej…
- Ej, spójrzcie na to! – wykrzyknęłaś, przykuwając uwagę wszystkich osób na jednym zdjęciu, które wyjęłaś z albumu i prezentowałaś w pełnej chwale. Bowiem na fotografii był uwieczniony widok niemożliwy i nie do pojęcia – młodsza wersja Toma, mocno przytulająca młodszą wersję Torda, któremu najwyraźniej się to podoba, bo także odwzajemnia uścisk. Podczas gdy Matt i Edd zaczęli umierać ze śmiechu na widok tego zdjęcia, Tom i Tord po prostu tępo patrzyli się na fotografię, z niedowierzaniem i otwartymi buziami.
- Widzicie? Kiedyś się lubiliście – powiedziałaś, uśmiechając się i pokazując kolejne zdjęcie, przedstawiające trochę poddenerwowaną i zarumienioną młodszą wersję Torda, patrzącą w inną stronę oraz wystawiającą rękę i trzymany w niej lizak w kształcie serca w stronę młodszej wersji Toma, trzymającej na rękach misia Tomee’ego. Kiedy ty wydałaś tylko ciche „awwwww…”, a Edd i Matt zaczęli śmiać się jeszcze bardziej, tak, że oboje wylądowali na podłodze, Tom pobiegł w stronę schodów na pierwsze piętro domu – zapewne kierując się do łazienki – i mówiąc pod nosem ciche „Chyba zaraz się zrzygam”. Tord patrzył na zdjęcie przez krótką chwilę, po czym powiedział „Pierdolę to” i z delikatnie zarumienionymi policzkami, wycofał się do swojego pokoju. Okay, to był moment, w którym i ty zaczęłaś się śmiać.
- Dobra, widzę, że nasze wspominkowanie się skończyło – powiedziałaś, pakując wcześniej wyjęte rzeczy z powrotem do pudła. Zaczęłaś kierować się w stronę swojego pokoju, jednak zatrzymałaś się na chwilę i obróciłaś się przodem do kanapy, na której siedział teraz Matt i dość blisko niego Edd.
- Macie może dzisiaj jakieś plany, czy wieczór z jakimś filmem wam odpowiada? – spytałaś. Spojrzeli na siebie, później na ciebie.
- W sumie, to chętnie bym coś obejrzał – odpowiedział Edd, układając się wygodnie na kanapie.
- Jestem za! – dodał Matt wesoło.
- Dobra, to ja odniosę te rzeczy, a wy zróbcie popcorn i jak wrócę, to wybierzemy film i będziemy oglądać – powiedziałaś, odwracając się i idąc do swojego pokoju.
Awww... jaki przyjemny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję. Najprawdopodobniej najwięcej będzie takich luźnych, bo nie lubię zbytnio żadnych dram, czy czegoś takiego.
UsuńZ tego co pamiętam to Ringo jest dziewczyną :P
OdpowiedzUsuńA tak poza tym fajny rozdział
~Jonuś
Ja zawsze byłam święcie przekonana, że Ringo to chłopak, bo tak jakoś i imię pasowało, i nie widziałam w odcinkach, żeby było pokazane jakiej płci był kot. A tak poza tym to dzięki. :)
UsuńSuper nie mogę się doczekać następnego !!!!
OdpowiedzUsuńto jest zarąbiste!!!
OdpowiedzUsuńciekawe kiedy kolejny rozdział
oby jak najszybciej
i oby bylo ich jak najwięcej <3