3 czerwca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie - Szkolne oszołomienie [Six Skeletons in Your Closet - School Daze ] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Szkolne oszołomienie (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Wzeszło słońce, oświetlając piękne widoki za oknem. Westchnęłaś z wrażenia. Pokój był niesamowity, dom był niesamowity, otoczenie było niesamowite.. nawet polubiłaś współlokatorów! Powinnaś akceptować dziwne propozycje od dziwnych potworów częściej. Albo nie, skreśl to, to pewnie zły pomysł. Zebrałaś się i wstałaś zastanawiając w co się dzisiaj ubrać, otworzyłaś wielką szafę, którą Papyrus Ci wcisnął mówiąc, że nie ma komód. Dzisiaj miałaś tylko zajęcia. Czułaś się dobrze. Po chwili przeglądania ubrań wybrałaś sukienkę która pasowała do dnia, słoneczna pomarańcz z białymi akceptami i guzikami. Zmarszczyłaś brwi widząc ramiączka. Nienawidzisz ramiączek. Przyglądałaś się odbiciu nerwowo, widziałaś blizny na plecach, próbowałaś o nich nie myśleć. Nie, schowaj ramiona, jak zawsze. Przypomniałaś sobie o białej bluzce którą kupiłaś kilka tygodni temu. Założyłaś ją i uśmiechnęłaś się. Humor od razu wrócił do normy, schludny wygląd to lepsze samopoczucie. Zadowolona chwyciłaś za torbę i wyszłaś z pokoju zamykając go na klucz za sobą, aby żaden ciekawy szkielet nie węszył w środku jak Ciebie nie będzie. Zeszłaś schodami w dół do kuchni aby zjeść szybkie śniadanie nim ktokolwiek się obudzi. I tak właśnie wpadłaś na Stretcha, byłaś zaskoczona widząc go. 
-oh uh, dzień dobry _____ - przyglądał Ci się 
-Dzień dobry! - odparłaś życzliwie. Znowu wyglądał na zaskoczonego Twoim przyjacielskim zachowaniem – Nie spodziewałam się zobaczyć tutaj kogokolwiek tak wcześnie rano! 
-normalnie by mnie tu nie było, miałem nocną zmianę – zlustrował Twoją sukienkę. Przez chwilę nie odwracał wzroku. Nic nie powiedział, do momentu aż się napatrzył, nawet jak przestał się przyglądać to na jego policzkach pozostał rumieniec. - więc uh idziesz gdzieś? 
-Uhm, tak, zaczynam zajęcia o siódmej. Na szczęście jestem rannym ptaszkiem i lubię grecką mitologię. Jestem zadowolona, że mogę wrócić na uczelnię. Nie było mnie tam kilka tygodni przez zamieszanie z poprzednim mieszkaniem. 
-więc to jest już mitem? - zaśmiał się. Wyszczerzyłaś się. Stretch miał poczucie humoru. Przypominał Ci czasami Sansa. 
-Dla mnie to greka – szturchnęłaś go w ramię – Muszę iść, ale mogę zrobić śniadanie na okienku. Do potem? - przytaknął i wyszłaś gotowa do nauki. Nie zauważyłaś, że się nie poruszył, nie zauważyłaś że wziął głęboki wdech jak wyszłaś i zdecydowanie nie zauważyłaś jak tuli do siebie książkę za plecami. Zastanawiał się, co naszło Sansa aby pozwoli Ci tutaj mieszkać. 
Nauka wypełniła Cię energią, jak zawsze grecka mitologia. Pakowałaś się kiedy usłyszałaś jak ktoś woła Twoje imię. 
-_____! Ej _____! - rozejrzałaś się, dostrzegłaś znajomą poczochraną rudą czuprynę przepychającą się w Twoją stronę między studentami próbującego wyjść z sali. 
-Colin! - odparłaś jak dostrzegłaś jego twarz. Uśmiechał się od ucha do ucha na Twój widok, minął kilkoro studentów i podszedł do Ciebie. 
-Cześć, bałem się że już się nie pojawisz – nagle zaczął się zachowywać nieśmiało. Podał Ci kilka zeszytów – Bałem się, że nigdy nie będę miał szansy oddać Ci notatek. Dzięki za pożyczenie ich. Oh! - przypomniał sobie o czymś szybko i zaczął grzebać w swojej torbie podając Ci kilka podobnych – Wiem, że trudno się po mnie doczytać, ale starałem się pisać wyraźnie, jak tylko zauważyłem, że zniknęłaś. Pisałem tak jak ty pisałaś dla mnie. Nauczyciele powiedzieli, że większość z tego będzie na egzaminach – Z wdzięcznością przyjęłaś papiery. Colin! Wybawiciel! Teraz nie będziesz musiała się prosić wykładowców o tematy!
-Dzięki, to mi bardzo pomoże! 
-Ż-żaden problem, wszystko dla miłej koleżanki – wydawał się nieco roztargniony i nagle powiedział coś czego się nie spodziewałaś – Hej, uh, chciałem cię ostrzec... ktoś zaczął rozpuszczać plotki na twój temat... o tym jak cię wywalili z mieszkania... A-ale ja im nie wierzę! - poczułaś jak ścisnęło Ci się serce. Jakie plotki? Jeżeli naprawdę tak się dzieje... poczerwieniałaś. - Nie ma szans abyś była psychiczna i próbowała kogoś zabić, to pomówienia. Ty jesteś... cóż... jesteś na to za miła – Zabić kogoś? Westchnęłaś w odpowiedzi. To nie była prawda. To kłamstwa, można je zignorować. 
-Rany, co za historia – zaprzeczyłaś, całe szczęście, że byli współlokatorzy opowiadają jakieś niedorzeczne historie a nie wyciągają na wierzch Twoje brudy – Nie. Nie jestem psychiczna... jeszcze. Nie mogliśmy znieść własnego towarzystwa, po prostu. - wyraźnie się uspokoił i wypuścił wcześniej wstrzymywany oddech. Więc prawdopodobnie trochę wierzył plotkom. 
-Więc... wszystko dobrze? Mieszkasz teraz z rodziną? - w jego głosie usłyszałaś... nadzieję? 
-Oh nie, mam przyjaciela z potworzej części miasta który pozwolił mi u siebie zamieszkać. To bardzo słodkie z jego strony – przyglądał Ci się z zaskoczeniem, przypomniałaś sobie że większość ludzi nie przywykła jeszcze do potworów. Na początku to on był zaskoczony, teraz twoja kolej. Przyciszył głos. 
-Którym? Powiedz prawdę. Czasem bywam u Grillbiego i znam niektórych. 
-Oh! Więc prawdopodobnie musisz znać Sansa! - przyglądał Ci się dziwnie. 
-Ten typ co zawsze pije keczup?
-cóż, nie zawsze, ale to mój znak rozpoznawczy – oboje podskoczyliście na to nagłe wtargnięcie i odwróciliście się by ujrzeć Sansa opierającego się o podium za wami – cześć dzieciaku przyniosłem ci drugie śniadanie przygotowane przez papsa i blueberry, co tam colin? - Podał Ci pudełko w którym było spaghetti wymieszane z tacos. Colin uśmiechnął się nerwowo na widok potwora. Widziałaś że jego wrażenie na widok szkieleta nie było zbyt pozytywne. 
-Nie musiałeś iść taki kawał drogi, mogłam wpaść do mieszkania na okienku albo coś. Ale i tak dzięki – przyjęłaś posiłek z uśmiechem. 
-spróbuj a potem dziękuj, a potem możemy iść do grillbiego po coś co da się zjeść 
-Uhm, więc _____ zobaczymy się później? - wtrącił się chłopak – Mam potem historię sztuki i egzamin. Oh i uhm chciałem powiedzieć, że uhm... - zaczął się rumienić – ty... uh ty.... wyglądaszdzisiajnaprawdęładnie – poczułaś jak policzki Cię pieką od niespodziewanego komplementu. Praktycznie zapomniałaś, że dzisiaj się ładnie ubrałaś. Uśmiechnęłaś się i podziękowałaś, a następnie szybko odszedł z twarzą czerwoną jak pomidor. Przyłożyłaś rękę do policzka zastanawiając się od kiedy to ten typ człowieka uznałaś za słodki. Delikatne chrząknięcie przypomniało Ci o obecności Sansa, popatrzyłaś na niego przepraszającym wzrokiem. Miał dziwny wyraz twarzy, którego nie umiałaś rozszyfrować. 
-To idziemy jeść?
Miał absolutną rację i naprawdę się cieszyłaś że nie ma tutaj ani Papyrusa ani Blue, więc nie zobaczyli Twojej miny kiedy spróbowałaś posiłku. Nie poszliście do Grillbiego, zamiast tego zabrałaś go do bufetu gdzie kupiliście kanapki i zrobiliście sobie mały piknik w pobliskim parku. Rozkoszowaliście się słońcem, nie mówiliście zbyt wiele, lecz cisza była miła, popołudnie minęło szybko. Kilka razy myślałaś że usnął, ale za każdym razem jak się odezwałaś, odpowiadał cicho. Było miło. Sans był spokojny, nie czułaś, aby czas który spędzacie wspólnie był zmarnowany. Rozmarzyłaś się, zastanawiając co przyniesie Ci wspólne mieszkanie... po kilku godzinach przyszła kolej na następne zajęcia, więc Sans powiedział, że on albo ktoś inny przyjdzie po ciebie aby zabrać Cię do domu (choć próbowałaś wybić mu to z głowy). Na zajęciach zamyśliłaś się (fizyka jest nudna) jak miło zostałaś potraktowana. Głos w Twojej głowie szeptał wyraźnie zawiedziony, ale nie słuchałaś go (może nazwiesz go Pani?). Ostatecznie po wykładzie opuściłaś salę rozglądając się za niebieską bluzą. Kiedy w końcu dostrzegłaś czaszkę uśmiechnęłaś się i udałaś się w jego stronę... Nagle zatrzymałaś się kiedy kilkoro studentów odsłoniło Ci widok i dostrzegłaś coś czego się nie spodziewałaś.. Czarna kurtka, łańcuch, czerwona obroża.... Czerwone oczy Reda spoczęły na Tobie, głodny uśmiech się poszerzył, zabłyszczał złoty ząb. Zrobiłaś krok do tyłu. Ludzie omijali go szerokim łukiem szepcząc coś do siebie. 
Daj mi klapsa w dupę i nazwij swoją! 
Potrząsnęłaś głową odganiając Panią, starając się nie dać po sobie nic poznać.
-cześć laluniu, sansy powiedział że muszę przyprowadzić zagubioną owieczkę do domu – bezceremonialnie zlustrował spojrzeniem Twoją sukienkę. Jeżeli ty masz być owcą, to to jest lew. Poszedł chwytając za skraj koszuli by odsłonić ramiączka, podskoczyłaś – eh, nie każdemu jest do twarzy w pomarańczowym, może następnym razem założysz coś czerwonego i czarnego, skarbie? - sposób w jaki powiedział ostatnie słowo był chamski i ... i.. cóż... seksowny. 
-Mam wiele czarnych i czerwonych rzeczy w szafie Red – odparłaś przebiegle starając się brzmieć pewnie – Ale ty ich pewnie nigdy nie zobaczysz – Sądząc po jego wyrazie twarzy chwycił haczyk. Natychmiast zarzucił na głowę kaptur kryjąc rumieniec na twarzy. 
-mniejsza laleczko, chodźmy do domu, umieram z głodu – Jeżeli ta reakcja nie była seksowniejsza niż wcześniejsza...! Bez skrupułów zrównałaś z nim krok i chwyciłaś go za ramię przywierając bardziej do jego miękkiej kurtki 
-Prowadź więc, laleczko – Nie bałaś się go tak jak myślał, ale ooo rany, on chyba zaczął bać się Ciebie. 
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie - Kolacja i obietnica [Six Skeletons in Your Closet - Dinner and a Promise ] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Kolacja i obietnica (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Prawie wyskoczyłaś ze skóry kiedy Sans zapukał do Twoich drzwi. Przeprosił, że jego kuzyni Cię przestraszyli i obiecał że będą zachowywać się dobrze więc możesz iść gotować kolację. Ta, ale czy ty będziesz umiała się dobrze zachować? Powiedziałaś czule, że za chwilę wejdziesz i wzięłaś kilka wdechów. Teraz kiedy ich już widziałaś możesz zachowywać się normalnie. Pohamuj swoje zboczone myśli _____! Odstawiłaś pudełko na bok zbierając myśli i oczyszczając głowę. Zdjęcia i album... wszystko z Tobą i Twoją babcią. Uśmiechnęłaś się. 
-Wrócę później babuniu – uzbroiłaś się i udałaś się w stronę schodów. Co Cię zaskoczyło, nikogo ani śladu na dole, Stretch czekał w kuchni. - Oh! Przepraszam, nie wiedziałam że ty teraz tu jesteś – powiedziałaś nieśmiało. Rozejrzałaś się gładząc delikatnie dłoń, szykując się do odwrotu. 
-sans poprosił mnie abym upewnił się, że w kuchni będzie wszystko czego potrzebujesz – Oh. Oh! To ma sens. 
-Racja – uśmiechnęłaś się szeroko. Uspokoił się jakby spodziewał się, że będziesz nastawiona do niego wrogo albo coś takiego. Podrapał się po tyle czaszki odwracając wzrok. 
-uhm, więc, co szykujesz? - był ciekawy. Cóż, trzeba sprawdzić co mają, pokazał Ci lodówkę. Jak ją otworzyłaś byłaś nieco zmieszana. Połowa zajęta przez butelki pełne keczupu i musztardy. Tego pierwszego się spodziewałaś, odkąd widziałaś jak Sans pije go w barze cały czas. Zamknęłaś drzwi czując lekkie mdłości. - heh, nie mamy wiele.
-To nic. Gdzie jest najbliższy sklep spożywczy? - Stretch popatrzył na Ciebie niepewnie. 
-mogę cię zaprowadzić, pośpieszmy się nim go zamkną. 
-więc jaka jest historia? - Stretch leniwie szedł obok Twojego wózka. Przyglądał Ci się z ciekawością, ręce trzymając w kieszeniach bluzy. 
-Co masz na myśli – zerknęłaś na niego trzymając w ręku opakowanie wołowiny. 
-wiesz, przeprowadziłaś się do mieszkania pełnego potworów których właściwie nie znasz, czy ludzie przypadkiem nie boją się nas?
-Czy potwory przypadkiem nie boją się ludzi? - zamyślił się chwilę nad Twoją odpowiedzią, a potem się lekko zaśmiał 
-dobra, masz mnie tutaj 
-Potrzebowałam miejsca gdzie mogłabym się zatrzymać no i już znałam Sansa. Uznałam, że skoro lubię jego to jego rodzina nie może być zła. - Uśmiechnęłaś się wsadzając mięso do wózka. Burgery i frytki, to będzie prawdopodobnie najbezpieczniejsze rozwiązanie, no i wiesz że uda Ci się to zrobić – Jestem studentką więc nie mam wiele rzeczy do roboty poza uczęszczaniem na zajęcia i odrabianiem pracy domowej, więc pomoc w domu nie będzie trudna. Tak mi się wydaje. 
-a co z twoimi starymi współlokatorami? - milczałaś niepewna dokąd prowadzi ta rozmowa. Miałaś wrażenie, że próbuje Cię prześwietlić, masz zbyt wiele tajemnic do ukrycia. Popatrzyłaś na potwora z niedowierzaniem.  
-Nie chcesz mnie, Stretch? - walnęłaś prosto z mostu. Może miał pogodny nastrój, lecz mimo to na jego kościach policzkowych pojawił się delikatny pomarańczowy odcień. 
-n-nie, to nie tak, jestem po prostu ciekaw, nie chciałem być niegrzeczny, ale.. - zmierzył Cię spojrzeniem, mogłaś dostrzec jak szybko myśli nad odpowiedzią – mniejsza, to nie jest ważne, weźmy bułki i chodźmy, dobra? - Trudno było Ci uwierzyć, aby to co chciał powiedzieć nie było ważne, ale i tak się uśmiechnęłaś. 
-Tak, trzeba się pośpieszyć bo inaczej nam uciekną – był zaskoczony, zaśmiał się i zrelaksował. Lubiłaś go coraz bardziej, nawet jeżeli nie był w „twoim typie”
Blueberry zbierał puste talerze ze stołu, za co byłaś mu wdzięczna. Nienawidzisz zmywać naczynia. Przy stole słyszałaś okazjonalne podziękowania no i przechwałki, że ich gotowanie było o wiele smaczniejsze i bardziej ekskluzywne (tak mówił Edge oczywiście). Czułaś się dumna ze swojego posiłku jak i z zachowania. Nie przywiązywałaś większej uwagi do rozmowy, ani do patrzenia na Reda i Edge przez większą część kolacji, chciałaś opanować się pomimo ich ciężkich głosów. Co udało Ci się wywnioskować. Red był starszy i mało nie zemdlałaś kiedy zaczął zachowywać się jak dupek rany, a zrobił to dość szybko. Wstałaś i przeciągnęłaś się gotowa umknąć niby zwyczajnie do swojego pokoju. Poczułaś jednak znajomy ucisk, zobaczyłaś Sansa, który był nieobecny na posiłku
-Sans! Zatrzymałam dla ciebie porcję, właśnie zamierzałam przynieść ci ją do pokoju. Papyrus powiedział, że pracujesz. Już skończyłeś?
-uh nie i szybko się z tym nie uporam, mam przerwę, pogadamy?
-Jasne, zawsze – uśmiechnęłaś się do niego. Lubiłaś wszystkich w mieszkaniu (nie za wcześnie by tak mówić? Przecież ich nie znasz), ale Sansa znasz najlepiej i szczerze on jest główną przyczyną przez którą zdecydowałaś się tutaj zamieszkać 
-super, wiesz co, jest ładnie na zewnątrz, może tam pogadamy? - przyznałaś z radością chcąc podzielić się jakimiś kosmicznymi ciekawostkami. Nie uczęszczasz już dwa lata na kierunku astronomii na daremno! Byłaś jednak zawiedziona kiedy Sans znał imiona gwiazd nim Ty je nawet wskazałaś. Chyba nawet to zauważył bo przestał i pozwolił pokazać Ci ulubione. Po chwili podziwiania gwiazd w ogrodzie zaczęłaś mieć wrażenie, że on chce pogadać o czymś innym. Popatrzyłaś na niego próbując odczytać informacje z jego twarzy. Nigdy nie widziałaś go tak przepełnionego melancholią. 
-Coś cię gryzie? - popatrzył na Ciebie wyraźnie zmęczony, nigdy go takim nie widziałaś
-dlaczego tutaj jesteś, dzieciaku? - zamrugałaś zmieszana 
-Bo mnie zaprosiłeś? 
-nie, chodzi mi o to... jaka szalona ludzka dziewczyna przyjęłaby taką propozycję? dom pełen potworów których nie zna, które mogą ale nie muszą stosować przemoc, no dwóch zdecydowanie ją lubi. jeżeli mogę być szczery, nie znasz tak naprawdę mnie zbyt dobrze – Niepokoił się o Ciebie? - jeżeli masz jakieś lepsze miejsce gdzie możesz się udać, powinnaś tam iść 
-Ale nie mam. 
-rodzice? - zaprzeczyłaś – rodzeństwo? - znowu – żadnej rodziny czy przyjaciół – zapytał z niedowierzaniem.
-Każdy ma swoje powody przez które ucieka, Sans – uśmiechnęłaś się do niego czule – A ja uciekam od tych rzeczy od dawna. Czy nie można tego samego powiedzieć o tobie? - otworzył szerzej oczy i odwrócił głowę. Oczywiście, że robił to samo. Zarumienił się. 
-skoro tak mówisz, dzieciaku... jeszcze jedno pytanie, dobrze?
-Dawaj! - odwrócił się w Twoją stronę, widziałaś jak niebieski rumieniec się powiększa 
-jeżeli naprawdę chcesz tutaj zostać, to... możesz mi obiecać, że nigdy nie odejdziesz? - byłaś troszeczkę zaskoczona widząc taką stronę mistrza kawałów. Zazwyczaj taki nie był, chyba że skończył się keczup. I czy chodziło mu o .. na zawsze? Czy najbliższą przyszłość? Właściwie nie masz problemów z obiecaniem czegoś takiego. Wyglądał na zawstydzonego Twoim milczeniem, więc schował twarz pod kapturem kryjąc rumieniec. - chodzi... chodzi o to, że my szkielety przyzwyczajamy się bardzo szybko i łatwo, no i mam tylko tych gości, no i każdy z nich swoje przeszedł, ja też – przyznał – tylko... nie chcę widzieć jak serca im pękają. - Nie chciał aby jego rodzina cierpiała. Poczułaś się nagle źle, tym że myślałaś tylko o sobie i swoich sekretach przez cały ten czas. Nie myślałaś wcześniej o tym ile nerwów musiało ich kosztować przyjęcie Cię do tego domu. Ściągnęłaś jego kaptur, popatrzył na Ciebie zaskoczony. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć pociągnęłaś go aby znalazł się bliżej i pocałowałaś go w czubek czaszki. I tak szybko jak go objęłaś, natychmiast puściłaś szczerząc się do jego zaskoczonej twarzy. 
-Obiecuję, Sans. 
Share:

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie - Dziwna propozycja [Six Skeletons in Your Closet - A Strange Proposal ] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Dziwna propozycja (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Jak byłaś młoda często słyszałaś frazę „Szkielety w szafie”. Oznacza ona, że masz jakieś tajemnice, rzeczy których nie powiesz nikomu bez względu na wszystko. To mogłoby zniszczyć Twoje życie gdyby ktokolwiek wiedział. Cóż, masz ich sporo. Kiedy przeprowadziłaś się do miasteczka u podnóża góry Ebott wstąpiłaś na studia, mając nadzieję że wszystko będzie dobrze, że nic złego się nie przydarzy, a Ty w końcu będziesz mogła odpocząć. Ludzie jednak zapomnieli wspomnieć, że Twoje szkielety podążają za Tobą. Westchnęłaś wyłączając silnik, kiedy zaparkowałaś przed Grillby's. Tak, potworza restauracja. Większość ludzi jakich znasz omija to miejsce szerokim łukiem co ułatwiało Ci ucieczkę z piekła jakim stało się Twoje życie. Popatrzyłaś w lusterko wsteczne na wszystkie rzeczy jakie bezprawnie wsadziłaś do małego samochodu, warknęłaś uderzając czołem o kierownicę. Nie możesz uwierzyć, że kolejni współlokatorzy Cię wywalili. To stało się epidemią. Parodią. Kompletnym dyshonorem. Potrząsnęłaś głową i otworzyłaś drzwi samochodowe. Czas zatopić smutki w mocnym piwsku, ZNOWU. Jak tylko przekroczyłaś próg, odprężyłaś się. Potwory są o wiele lepsze niż ludzie. Nigdy Cię nie osądzają, nawet jeżeli mają słuszne podstawy sądzić, że ludzie są pokrętni i źli. Trzymają się swoich żyć i nie wciskają nosa w nie swoje sprawy... Cóż, właściwie mówisz o jednym szczególnym potworze, ze smutkiem zauważyłaś, że go nie ma dzisiaj. Lecz wtedy nagle koścista dłoń stuknęła Cię w ramię i spokojny głos Cię zawołał.
-cześć _____, wcześnie dzisiaj przyszłaś, coś się stało? - wypuściłaś powoli oddech dostrzegając wielki uśmiech Sansa Szkieleta.
-Cześć Sans. Myślałam, że dzisiaj cię nie będzie. Głupie, nie?
-jeżeli mnie by nie było u grillbiego to oznaczałoby koniec świata – zamknął za wami drzwi, miał dziwny wyraz twarzy – wyprowadzasz się gdzieś? zauważyłem twoje gramoty w samochodzie
-Najpierw żarcie, a potem historie mojego żałosnego życia.
-brzmi dobrze – usiedliście przy szynku i zaczęłaś opowiadać Grillbiemu i jemu jak zawsze. Wspomniałaś, że zostałaś wyrzucona przez współlokatorów, cóż ominęłaś większą część historii. Sans cierpliwie słuchał i odwrotnie niż zazwyczaj skupiał się. Właściwie zdałaś sobie sprawę, że patrzył się na Ciebie cały czas.
-W-wybacz, że tak biadolę – powiedziałaś w końcu zaczynając interesować się frytkami – Po prostu jestem zła, że znowu zostałam bezdomna
-a ja? - podniosłaś na niego wzrok, całkowicie zbita z pantałyku, to pytanie? Wyraz jego twarzy był zwyczajny. Nie wiedziałaś o co mu chodzi.
-Uh, co masz na myśli, Sansy?
-ja uhm znaczy się, mam dom, wiesz, mieszkam z bratem i moimi... kuzynami... i jest dość duży i ... cóż... mamy wolny pokój – zrobił się lekko niebieski na kościach policzkowych, źrenice delikatnie zabłyszczały. To szkielety potrafią się rumienić? - jest tam wiele potworów ale uh, przydałaby się nam kobieca ręka, umiesz gotować? - Zamrugałaś. Dobrze usłyszałaś? Właśnie oferował Ci miejsce, gdzie możesz żyć? NIE, absolutnie nie. To była Twoja pierwsza reakcja. Sans to dobry przyjaciel i nie chcesz aby odkrył... znaczy się, nie zniesiesz jeżeli będzie patrzył na Ciebie z obrzydzeniem. Popatrzyłaś na okno przez które widać było Twoje auto z całym dorobkiem życia.
-Uh, gotować?
-tak, nikt w domu nie potrafi, więc to będzie bonus, jak myślisz dlaczego tyle siedzę u grillbiego? - Właściwie umiałaś gotować. Spędziłaś w gastronomiku kilka miesięcy nim przeniosłaś się do klasy astronomicznej, więc znałaś się trochę na sprawie. Poinformowałaś go o tym, jego twarz się rozpogodziła. - cudownie, więc ustalone, potrzebuję nocy na przygotowanie pokoju, więc co ty na to, że postawię ci motel na dzisiaj? - prawie się zakrztusiłaś frytką.
-Z-zrobiłbyś to dla mnie? - trudno było Ci uwierzyć w jego dobroć.
-jasne kumpelo, ale jest kilka zasad jeżeli chcesz żyć z nami, niektórzy lubią przemoc, więc jeżeli będą cię niepokoić daj mi znać albo przyjdź do mnie, dobra? - Przemoc? Jaką przemoc? Próbowałaś ukryć rumieniec. Twoja wewnętrzna pani cicho przemówiła, ale potrzebowałaś miejsca do życia więc nie miałaś większego wyboru. Zapewniłaś go, że jeżeli nie dasz sobie rady sama powiesz mu. Nie był do końca przekonany ale przytaknął by następnie wstać. Poszłaś za nim rozmawiając, towarzyszył ci do najbliższego motelu. Zadawałaś wiele pytań odnośnie nowych współlokatorów, ale większość ignorował, odpowiadając, że jak przyjedziesz to sama się przekonasz. Po załatwieniu pokoju na nocleg dziękowałaś mu tak wiele razy, że musiał ręką Cię uciszać. - ej ej ej, to przyjacielska przysługa, a nie królewski podarunek, to nie tak że będziesz mieszkała za darmo, mam jedną ważną zasadę – jego twarz nagle zrobiła się poważna, kiedy patrzył w Twoje oczy, jego zamigotały – jeżeli skrzywdzisz moją rodzinę w jakikolwiek sposób, nie będziesz tylko bezdomna, będziesz martwa, jasne? - Widząc jego mroczne oblicze zrobiłaś krok do tyłu, Twoje serce zaczęło bić szybciej. Był przerażający, nigdy przecież byś nikomu krzywdy nie zrobiła, więc po co o tym mówił. No ale, nie miałaś rodziny więc ciężko było Ci go zrozumieć.
-O-oczywiscie, nawet mi się to nie śni – odparłaś drżącym głosem. Sans się uśmiechnął co nieco Cię uspokoiło.
-wiem, że nie, ale musiałem to powiedzieć, do zobaczenia jutro, pokażę ci miejsce, dobra? - Mrugnął i zniknął zostawiając Cię samą w motelowym pokoju. Nie wiedziałaś, że umiał się teleportować, ale to wyjaśniałoby kilka spraw. Stęknęłaś opadając na podłogę. Twoja twarz była cała czerwona, serce obijało się o żebra. Przed chwilą był taki straszny, taki... taki... pierońsko SEKSOWNY! Robiłaś co mogłaś aby powstrzymać rozkosz ze słyszenia jego odstraszającego tonu głosu, to było takie dziwne. Popatrzyłaś za okno przyglądając się samochodowi z Twoimi rzeczami, zastanawiałaś się, czy to na pewno dobry pomysł. Będziesz miała kłopoty z chowaniem tajemnic w domu pełnym potworów, zwłaszcza przed kimś... znowu się zarumieniłaś... kto lubi przemoc. Uznałaś, że nie mogą się dowiedzieć o tym jaka jesteś, próbowałaś uspokoić własne myśli. Jesteś dziwakiem. I wiesz o tym. W taki sposób, że kręcą cię seksowne, przerażające, skore o przemocy potwory, jak nic innego.

Obudziłaś się po nocny pełnej niewyobrażalnie brutalnych seksualnych fantazji, oblana potem. Pochodziły prawdopodobnie od wcześniejszego incydentu, szybko poszłaś pod prysznic by zdążyć przed przybyciem Sansa. Nie chciałaś wyjawiać swoich chorych zboczeń już pierwszego dnia. Potrząsnęłaś głową patrząc w lustro, poklepałaś się po policzkach. Może Sans przesadzał wspominając o tendencjach swoich kuzynów? Może nie będzie tak strasznie? Uśmiechnęłaś się do siebie. Będzie dobrze, czas myśleć pozytywnie. Usłyszałaś głośne pukanie jak kończyłaś się ubierać. 
-Chwileczkę! - krzyknęłaś słysząc głosy po drugiej stronie drzwi. Przełożyłaś koszulkę przez głowę, stary t-shirt z koncertu rockowego. Luźny i wygodny. Otworzyłaś wejście stając twarzą w twarz z bardzo wysokim szkieletem ubranym w pomarańczową bluzę, w przeciwieństwie do tej Sansa, nie miała suwaka. 
-sans parkuje samochód z innymi – powiedział machając abyś za nim poszła, miał papieros w ręku, nie musiałaś o nic pytać. Wyglądał na spokojnego, lecz w jego oczach kryło się coś dziwnie mrocznego. - jestem orange 
-Jesteś orange?
-moje imię, cóż, ksywka, możesz do mnie mówić stretch 
-Oh! Tak! _____, mów do mnie jak chcesz! - Sans wspomniał, że mają takie same imiona więc nie byłaś zaskoczona iż używają pseudonimów. 
-jak chcę? 
-Uhm, tak, jak chcesz – przyglądał Ci się badawczo, śledząc Twoje ciało od góry po dół. Pochylił się, Twoje serce zabiło kilka razy mocniej jak tylko jego twarz zbliżyła się do Twojej. Zgasił papierosa o framugę drzwi i zachichotał - _____ będzie dobrze, póki nie poznam cię lepiej, powinnaś raczej nie dawać pozwolenia pozostałym, aby mówili do ciebie jak chcą, dla twojego własnego dobra 
-stretch, nie strasz jej pierwszego dnia – znajomy głos Sansa dobywał się zza wysokiego kościotrupa – cześć _____, wiem że wszystko spakowane, ale nie mogłem powstrzymać ich aby zostali w domu, wszyscy poza edge i redem chcieli cię poznać, więc... - Przerwał mu kolejny szkielet wyskakując zza niego. Miał dziecięcą twarz, niebiesko białą koszulkę i błękitną chustę wyraźnie na niego za dużą z napisem „ekipa przeprowadzkowa”
-CZEŚĆ, CZEŚĆ! JESTEM BLUEBERRY, A-ALBO BLUE! JESTEM PAP... ZNACZY SIĘ BRATEM ORANGE! KIEDY SANS POWIEDZIAŁ, ŻE CHCE Z NAMI ZAMIESZKAĆ DZIEWCZYNA BARDZO SIĘ  UCIESZYŁEM I ... - wielka dłoń spoczęła na ramieniu Blue, drugi równie wysoki jak Orange szkielet posiadający ten sam entuzjazm i gust w doborze ubrań, stanął obok niego. 
-WITAJ LUDZIU! JESTEM WSPANIAŁY PAPYRUS, MŁODSZY BRAT SANSA! Z RADOŚCIĄ WITAM CIĘ W NASZYCH SKROMNYCH PROGACH! JEŻELI BYŚ CZEGOŚ POTRZEBOWAŁA NIE WAHAJ SIĘ I PRZYJDŹ DO MNIE A ZROBIĘ CO MOGĘ ABY ZE SWOIMI OSZAŁAMIAJĄCYMI UMIEJĘTNOŚCIAMI ROZWIĄZAĆ TWÓJ PROBLEM! 
-PAPYRUS PIERWSZY ROZMAWIAŁEM Z TĄ PANIĄ! - mniejszy popchnął go lekko, lecz nie zrobiło to na większym żadnego wrażenia. Jednak jego twarz wykrzywiła się w winie i zaczął przepraszać, że przeszkodził. Blue uśmiechnął się szeroko i udał się do auta, kiedy Sans nagle go powstrzymał.
-wstrzymaj wodze, eh blue? panie przodem.
Przeprowadzka przeszła gładko, choć musiałaś wyrwać im z rąk kilka pudełek szukając wymówek. Dałaś jasno do zrozumienia, aby nie wchodzili do Twojego pokoju co uszanowali i niektórzy udali się do swoich. Potwory mieszkały w zadziwiająco dużym domu. Zaś Twój pokój miał rozmiar apartamentu i miałaś nawet własną łazienkę! Za oknem widziałaś piękny, lekko zarośnięty ogródek. Spędziłaś cały dzień rozmawiając z kościotrupami jakie już poznałaś, ciesząc się z każdej sekundy. Stretch był jak Sans lecz posiadał ten dziwny błysk w oczach którego nie umiałaś rozczytać. Blue był rozkoszny i chciał Cu pomóc we wszystkim. No i Papyrus... Papyrus był zdecydowanie czymś innym, samo patrzenie na niego napełniało Cię energią. Był też Sans, który nie spuszczał Cię z oczu przez cały dzień, prawdopodobnie oceniając Twoją interakcję z jego rodziną, chcąc sprawdzić autentyczność Twojego zapewnienia. Po kilku godzinach poczułaś jak ciągnie Cię za rękaw na stronę. 
-Oh Sans, chciałam ci jeszcze raz podziękować, jest wspaniale! Wszyscy są cudowni i ..
-nie chwal dnia przed zachodem słońca ____ możesz tego pożałować, nie poznałaś jeszcze .... dwóch jeszcze przyjdzie, już cię ostrzegałem więc słuchaj, naprawdę, jeżeli będą chcieli przemocą zmusić cię do robienia rzeczy z jakimi nie będziesz czuła się dobrze, zawołaj mnie a natychmiast przybiegnę, dobra? - Dobra łał, starałaś się jak mogłaś nie ekscytować wspomnianą dwójką. Boże jesteś popierdolona. Zastanawiałaś się co powiedzieć, myślałaś że dasz sobie radę. Próbowałaś ile mogłaś, aby nie brać Stretcha za niegrzecznego chłopca, on po prostu palił i tak się dziwnie patrzył!
-D-dam sobie radę, naprawdę, ale dziękuję! - rzuciłaś. Wyobrażenie tych dwóch w Twojej głowie prawdopodobnie szybko nie zniknie. Chciał chyba coś dodać, ale przerwał mu trzask otwieranych drzwi. 
-GDZIE JEST TEN GODNY POŻAŁOWANIA CZŁOWIEK KTÓRY NALEGAŁ ABY Z NAMI ZAMIESZKAĆ? - odezwał się pierwszy głos, władczy i donośny. Dreszcz przeszedł Ci po kręgosłupie. 
-zluzuj szefie – no i niższy, znacznie niebezpieczniejszy. Jesteś pewna, że zaczęłaś się pocić, zerknęłaś na Sansa który najwyraźniej tego nie zauważył
-tutaj jesteśmy – zawołał kładąc dłoń na Twoim ramieniu, uspokoiło Cię to. Przygotowałaś się na stawienie im czoła twarzą w twarz z uśmiechem na ustach. Odwróciłaś się w stronę drzwi kiedy te otworzyły się z głośnym hukiem. Instynktownie zacisnęłaś pięści, Twoja psychika wariowała. Uspokój się, uspokój... Dwa szkielety jakie właśnie wkroczyły wyglądały jak wyrwane z Twoim najdzikszych fantazji. Mroczni i władczy z łańcuchami przywdziani w czerń i czerwień. Czy ten mniejszy miał obrożę?! O nie nie nie. Nie możesz teraz tego robić. Nie myśl o tym.
-Ja! Muszę się rozpakować! - powiedziałaś nagle biegnąc w stronę pokoju. Miałaś tylko nadzieję, że pomyślą iż się ich przestraszyłaś. Uspokoiłaś się jak zamknęłaś za sobą zamek w drzwiach. Drżałaś. Przyłożyłaś dłoń do nosa czując jak zaraz poleci z niego krew. Rumieniłaś się z podniecenia. Cholera jasna! Dlaczego?! Jak?! Wyglądali jak coś z kalendarza BDSM który chowałaś pod łóżkiem! Mieszkanie tutaj będzie ... cięższe niż przypuszczałaś. 
Potwory patrzyły jak uciekasz do pokoju w pośpiechu.
-raaany to było chamskie – zaśmiał się Red bawiąc się obrożą – laleczka nie chciała poznać nawet naszych imion
-OCZYWISTYM JEST, ŻE CZŁOWIEK ZOSTAŁ OSZOŁOMIONY MOJĄ WIELKOŚCIĄ – odpadł Edge wiedząc jak blisko był prawdy – LECZ CHAMSTWO NIE BĘDZIE TOLEROWANE, DLATEGO KARĘ ZACHOWAM DLA NIEJ NA PÓŹNIEJ!
-ty – Sans stanął naprzeciw nich – nie tkniesz ją palcem, ufam wam, rozumiesz?
-DOBRA! - wyraźnie nie był w nastroju do sprzeczek – NIE TKNĘ JĄ PALCEM, LECZ ODPŁACI ZA SWOJE ZACHOWANIE – udał się do swojej sypialni nakazując, aby Red za nim podążył. Sans złapał się za kość między oczami i westchnął ciężko. Może to nie będzie takie proste... 
Share:

Gra: Kółko Przyjaźni 3.1



Dzisiaj obrazek ma zrobić jeszcze 
11 -   Zhimi Ashino
 
Obrazek obecnie wygląda tak:

Instrukcja: 
1 - piszesz komentarz z numerkiem base jaki rezerwujesz. Upewnij się jednak, że ktoś nie zajął go przed Tobą, w tej grze - kto pierwszy ten lepszy 
2 - Zaczyna osoba z 1 numerkiem
3 - Rysuje dowolną techniką swojego base (OC albo swoją wersję) 
4 - Hostuje (zapisuje na stronie) i przesyła bezpośredni link w komentarzu do zrobionego ze swoim OC obrazkiem np na stronach 
5 - NIE zmieniamy rozszerzenia pliku (jak jest .png to ma zostać .png)
6 - Jak osoba z numerem 1 prześle link. to osoba z numerem 2 zapisuje obrazek i robi dokładnie to samo od punktu 3 do 5 i tak do końca 
7 - Jeżeli osoba z wcześniejszym numerkiem z różnych powodów nie może w danej chwili narysować - musi to napisać w komentarzu określając mniej więcej czas kiedy będzie mogła się tym zająć (nie chodzi o podawanie konkretnej godziny ale np czy wieczorem będzie dostępna czy nie). Na narysowanie każdy ma 15 godzin i jeżeli nie napisze komentarza - nie skontaktuje się - że np teraz nie może, to kolejka mu przepada
8 - Obrazek jaki powstanie może być publikowany na waszych stronach z zaznaczeniem z jakiej to zabawy pochodzi. Mile widziany link do bloga!
Share:

2 czerwca 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka Burgerpantsa [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Burgerpants Incident ] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Rzeczywistość Cię przytłoczyła. Otworzyłaś szeroko oczy, zaś szczęka poszła w dół. Czy to naprawdę się dzieje? To prawda? Nie mogłaś w to uwierzyć, nie rozpoznałaś go na początku kiedy wchodził do pokoju. Wyszłaś z łóżka i podeszłaś bliżej. 
-O mój Boże! To ty! Burgerpants tak? - słowa same wyszły przez usta – Rany, co ty tutaj robisz? Jak wyglądam? Okropnie, leżałam w tym łóżku całą noc... um, to nie tak jak myślisz! Znaczy się, to totalnie tak jak myślisz! Tak! Pary dzielą się swoim posłaniem! Robimy to cały czas! Dzielimy się łóżkiem! Seksualnie! Jasne. Um. Tak. To jest to. Tak robimy. Robimy co mamy robić i .. - podskoczyłaś kiedy poczułaś kościstą dłoń Sansa na ramieniu 
-spokojnie – ścisnął nieco mocniej niż to było konieczne
-P-przepraszam, wiesz jesteś zabawny i fajny i to mnie zaskoczyło. Chyba. Zamarłam i .. zaraz.. Sans... znasz Burgerpantsa? - wzruszył ramionami 
-eh w podziemiu wszyscy się znaliśmy, no i kupowałem u niego żarcie jak pracowałem w hotelu, jego burgery nie są tak dobre jak grillbiego ale dało się zjeść – BP opuścił uszy i wypuścił kłąb dymu z papierosa wprost w twarz kościotrupa. - heh, to na mnie nie działa, też popalam 
-UM, MOŻESZ NIE KOPCIĆ W MIESZKANIU? WIELE CZASU ZAJMUJE MI POZBYCIE SIĘ SMRODU Z POKOJU SANSA I NIE POTRZEBUJĘ MIEĆ GO W POZOSTAŁYCH POMIESZCZENIACH – gość wyciągnął papierosa z ust i zgasił go w palcach. Pozwolił aby popiół opadł na podłogę. Sans nie wyglądał na złego, ale Papyrus tak. Burgerpants wyciągnął lizaka z kieszeni i oparł się o framugę. Widziałaś jak porusza ogonem. Przypominał Ci ... właściwie Twojego kota. To coś dziwnego? Chyba... 
-zaraz, a ty skąd znasz burgerpantsa? - Popatrzyłaś ze zdziwieniem na kościotrupa 
-Serio?! Jak możesz mieć internet i nie znać Burgerpantsa? To popularny potwór na Youtube! Jego nagrania są zajebiste. Nie widziałeś ich?
-nie
-Cześć, zawsze miło poznać fana. Prawda knypku? - BP wystawił pazury w Twoją stronę. Z radości klasnęłaś w ręce. 
-Rany, on jest zajebisty. Twoje widea są genialne! 
-naprawdę? 
-No wiesz... opowiada historie o swojej starej pracy no i internet uwielbia nagrania z kotami, a więc jeżeli dodasz dwa do dwóch ... w każdym razie! Mogę mówić do ciebie Burgerpants? Wiem, że nazywasz się Felix, ale wolisz jak się do ciebie mówi Burgerpants albo BP albo...
-Możesz mówić do mnie jak chcesz, ślicznotko – kiedy Ciebie zalał rumieniec z powodu komplementu, Sans zaczął się śmiać
-hehehehe a od kiedy jesteś taki uprzejmy, kiciusiu? - BP wpatrywał się w kościotrupa który szczerzył się nawet bardziej. Źrenice kociego potwora się zwęziły i kiedy już myślałaś, że rzucą się sobie do gardeł powiedział. 
-No weź stary. Pozwól mi być fajny choć raz i to przed słodką dziewczynką! Zawsze wszystkie na ciebie leciały! Chcę udowodnić tylko, że jestem tak czadowy w realu jak w necie! 
-spokojnie romeo nie strosz futra 
-Nie mów tak do mnie!
-powiedziałeś, że mogę nazywać cię jak chcę 
-Mówiłem do tej pięknej pani! 
-wiesz myślę że też jestem piękny – BP nerwowo poruszał ogonem. Brał głębokie oddechy. 
-Wiesz, że uwielbiam się z tobą droczyć karzełku..
-nie mów tak do mnie
-Przyszedłem w interesach. Wyświadcz mi przysługę. 
-jaką? - Burger popatrzył na Ciebie niepewnie. Pogładził futro, schował pazury i spojrzał na podłogę 
-Pamiętasz, za to że pozwoliłem dzieciakowi pałętać się po MTT Resort w Podziemiu obiecałeś mi wynagrodzenie ... no i właśnie po nie przyszedłem 
-wiesz, że jestem dobry w spłacaniu długów
-Nigdy nic mi nie oddałeś! No i przez ciebie dzieciak ryczał! No i wiesz kto go musiał pocieszać? Ja! Wiesz ile mnie to kosztowało? Mnie! Musiałem zabrać go do pokoju aby się uspokoił1 – popatrzyłaś na Sansa który zaczynał się pocić. Właśnie miałaś się zapytać o czym rozmawiają, ale wtrącił się Papyrus. 
-SANS?! BYŁEŚ NIEMIŁY DLA MOJEGO WTEDY NOWEGO PRZYJACIELA?! JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ? JUŻ WIEM DLACZEGO DO MNIE DZWONIŁ! NO I MUSIELIŚMY Z UNDYNE PRZYWIEŚĆ MU SPAGHETTI! COŚ MU UCZYNIŁ?! - teraz naprawdę się pocił i ze zdenerwowania poluzował kołnierzyk koszulki 
-nic to prostu kawał mi nie wyszedł, nic się nie stało – Burger skrzyżował ręce, zdenerwowanie miał wymalowane na twarzy. Zdecydowanie nie wierzył tym słowom. 
-Słuchaj karle, dam ci radę – zmrużył oczy i wyciągnął lizaka z buzi – Nie bądź dupkiem dla dzieci 
-dobra, dobra, czego chcesz?
-Chcę zrobić livestream...
-nie
-No weź stary! Potrzebuję widzów! Wszystko pójdzie na czat... - kontynuowali sprzeczanie się, zaś Ty dałaś ponieść się własnym myślom. Po całym przedstawieniu i Mettatona razem z kościotrupem postanowiliście nie brać więcej udziału w czymś takim. Koniec końców im dłużej nie pokazywaliście się publicznie, ludzie przestawali się wami interesować. Znaczy się nadal znaleźli się tacy, którzy pytali się o wasz „związek”. Alphys doradziła, że czasem powinniście się wypowiadać tylko w kwestii grup nastawionych przeciwko potworom. Więc można o tym mówić prawda? No i będziesz miała swoje wideo z BP, kto by przegapił taką okazję? 
-Pięćset to moja ostatnia oferta 
-heh dobra, zrobimy to za pięć setek. - zaraz, co? Burger sięgnął do portfela i wyciągnął należność. Podał połowę Sansowi i połowę Tobie.
-Cieszę się, że się dogadaliśmy – uśmiechnął się chowając portmonetkę. - ustawię rzeczy. Zobaczymy się za dwadzieścia minut – machnął ogonem wychodząc z sypialni. Patrzyłaś na pięć setek w dłoni. Sans uśmiechał się słabo. 
-Coś mnie ominęło? - zapytałaś niepewnie macając z niedowierzaniem pieniądze
-SANS JAK MOŻESZ SPRZEDAWAĆ KOMUŚ PRZYSŁUGI U KOGO MASZ DŁUG/ 
-dla niego i tak była zniżka 
-NIE CZAS I MIEJSCE NA KAWAŁY SANS. NAPRAWDĘ CHCECIE OKŁAMAĆ TYSIĄCE LUDZI? MOGĘ GO ZAGADAĆ A WY UCIEKNIECIE OKNEM. ALBO WZNIECĘ POŻAR PRZYPALAJĄC SPAGHETTI. CHOĆ WTEDY ZMARNOWAŁBYM WSPANIAŁY MAKARON 
-nie martw się damy radę 
-DOBRA ALE JEŻELI BYŚ POTRZEBOWAŁ MOJEJ POMOCY KRZYCZ JOGBOY – Sans zamknął drzwi, następnie odwrócił się w Twoją stronę. 
-pasuje ci to?
-Mmm teraz już trochę za późno na wycofanie się, co nie? - uśmiechnęłaś się, usiadłaś na łóżku. Klik klik. To stukot kościstych stóp Sansa o podłogę. Poczułaś jak siada obok Ciebie. - Więc – bałaś się na niego spojrzeć – O co chciałeś zapytać? 
-huh?
-Wcześniej nim nam przerwano... chciałeś się mnie o coś spytać, więc... - ........
-ah, to nic ważnego, ale wiesz powinnaś się przebrać, jesteś w piżamie i w ogóle – popatrzyłaś na siebie. Cholera jasna. Miałaś na sobie koszulkę z wielką mordą kota. Jakie wrażenie musiałaś zrobić na BP? 

--

Przebrana wróciłaś do szkieleciego salonu, widząc kamerę zaczęłaś czuć się niepewnie. BP robił live'a tak? To był zły pomysł. Co jeżeli show zamieni się w Mettaton 2.0? Masz złe przeczucia. Co jeżeli palniesz coś głupiego? 
-cześć – podskoczyłaś zaskoczona. Czy ten typ zawsze bawi się w chowanego? - gotowa? 
-Aby zrobić z siebie głupka przed setkami ludzi? Jasne! - usiedliście wszyscy na kanapie. Papyrus warował w kuchni nie chcąc przeszkadzać w rozmowie. Będzie dobrze. To tylko kilka kolejnych kłamstw. Potwór powiedział cześć do monitora laptopa i przedstawił Ciebie i Sansa, ale nie słuchałaś go. Obserwowałaś po prostu jak pytania zaczęły pojawiać się na ekranie. Sans coś mówił. Też niedługo zaczniesz odpowiadać. 

Jak to robicie? 

Jak ludzie was traktują? 

GEEEEJJJJ

jak smakuje kość krzyżowa?

Laska jesteś pojebana

80085

Czy szkielet potworów różni się od ludzkiego?

Zadowalasz ją ręcznie? 

WOJNA SZKIELETÓW WOJNA SZKIELETÓW WOJNA SZKIELETÓW

Potwory są seksi! 

Możesz mieć dzieci? 

Wtuliłaś się w siedzenie. Kilka normalnych pytań się pojawiło ale większość która dotyczyła seksu sprawiała, że czułaś się niekomfortowo. Powinnaś je ominąć? Hmm. Sans stuknął się palcem po brodzie. 
-żadnych dzieci ze mnie nie będzie, dzięki, nie pozwól aby mój brat usłyszał o wojnie szkieletów, szkielet potworów jest większy niż ludzki i bardziej giętki, mój krzyż to nie twoja sprawa 
-Ahkem – chrząknął BP 
-racja to on miał prowadzić to show – gospodarz przeczytał pierwsze pytanie 
-Jak to jest miziać się ze szkieletem? Te kości nie bolą? - popatrzyłaś na Sansa zmieszana pytaniem. Nigdy o tym nie myślałaś. Był miękki jak na szkieleta? No ale to kości. Przytulaliście się kilka razy ale nigdy z tego powodu nie czułaś jakiegoś dyskomfortu. 
-Jest przyjemny jak na kupę kości – przyznałaś szczerze – Taki puszysty szkielet. 
-Co podoba się wam w sobie najbardziej? - Sans się wyprostował i puknął Cię kilka razy palcem w policzek. 
-hehehe – zaśmiał się zabierając rękę – jest miękka i lubię się z nią droczyć. - Pogładziłaś się po policzku. 
-Nie chcę zabrzmieć dramatycznie ale nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy – uniosłaś brwi uśmiechając się lekko
-no weź, jest wiele rzeczy jakie musisz we mnie lubić
-Zdecydowanie nie twoje kawały
-zdecydowanie tak moje kawały 
-Zdecydowanie nie twoją życzliwość czy uwagę 
-ha... heh.. uh
-Albo twoją inteligencję, to że jesteś pomocny, słodki dla rodziny i przyjaciół, wyrozumiały w wielu ... sytuacjach jakie nas spotkały – To wszystko prawda. Mówiłaś to już kilka miesięcy temu. Jak wtedy, zarumienił się przytłoczony komplementami. Może nie powinnaś tego robić przed widzami? Teraz poczułaś się źle, ale jednocześnie te słowa tak lekko wychodziły z Twoich ust. Sans odwrócił wzrok rumieniąc się. 
-następne pytanie – Nim Burger przeczytał jakieś, zobaczyłaś pytanie które sprawiło, że zalałaś się śmiechem. 
-Gdzie Sans trzyma swoją kuwetę? 
-moja kuweta jest pod moim gównem – z ledwością siedziałaś. Powiedział to tak spokojnie. Kto do diabła myślał, że Sans używa kuwety? Właściwie, kto myśli o tym, że szkielety robią kupy? Jeżeli nawet, to dlaczego mieliby nie korzystać z toalety? Rechotałaś. Sans wyglądał na dumnego z siebie. - mogłabyś mnie przestać karmić whiskasem – BP zdzielił Sansa spojrzeniem. Nie wiesz czy dlatego, że potraktował to pytanie poważnie czy obraził się o kuwetę. 
-Kto pierwszy powiedział „kocham cię”?
-ja – odparł Sans nim zdążyłaś pomyśleć nad odpowiedzią. Uh. Zaczynałaś się rumienić – pewnego popołudnia w kuchni, zmywała naczynia bo zostawiłem je na noc i wtedy wiedziałem więc powiedziałem, prawie potłukła talerz – Zamrugałaś kilka razy wpatrując się w niego. Oblał Cię wielki rumieniec. Dlaczego był taki przekonujący? To brzmiało tak realistycznie i prawdopodobnie tak właśnie by zrobił. Próbowałaś schować swoją twarz. Drżałaś lekko. 
-Macie jakieś przezwiska dla siebie? - szkielet popatrzył ci w oczy, bez odwracania wzroku odparł
-mówi na mnie kościany tatusiek 
-Nieprawda! - krzyknęłaś. Serio? Co Cię naszło, Sans? 
-nie ma się co wstydzić przed całym światem 
-Jesteś najgorszy! 
-dobra dobra, przyznam się że ja nazywam cię gorącą mamuśką 
-Nieprawda! - chwyciłaś za poduszkę z kanapy i walnęłaś nią w jego głowę, śmiał się, zaś Ty byłaś cała czerwona. Nikt w to nie uwierzy, prawda? Jawnie robił sobie jaja ze wszystkich! 

Pfff gorąca mamuśka i kościsty tatusiek 

Chciałbym aby moja dziewczyna miała takie poczucie humoru 

LOL GM + KT OTP 4EVER!

Kurwa. 
-Gdyby wasz związek miał być batonem... - myślałaś chwilę po czym wzruszyłaś ramionami 
-Nie wiem, może Snickers? 
-mars
-Co? Dlaczego?
-bo jesteś nie z tego świata – Cholera, to było słodkie. Skrzyżowałaś ramiona próbując nie wyglądać na wzruszoną tymi słowami tak bardzo jak byłaś. Sans się zaśmiał. Ludzie zadawali potem podobne pytania. Rozluźniłaś się, więc wybrałaś randomowe. 
-Słyszałem, że potwory potrafią czarować. To prawda? Co Sans potrafi? - zamyśliłaś się – Cóż tak, potwory czarują. Magia jest dość indywidualna. Nie myślę aby dwa potwory miały taką samą magię. Chyba. I jako człowiek... każda magia mi się podoba. Czasem coś tam zrobi i już. 
-Nie boisz się Sansa? Przecież potwory potrafią wchłonąć duszę – przeczytał Burger – To całkiem chamskie pytanie, my nie zasysamy dusz jak odkurzacze. - Huh? 
-Ale umiecie wchłonąć duszę? - zapytałaś. Sans wzruszył ramionami. 
-jasne, ale nikt tego nie robi, to skomplikowane i musiałabyś umrzeć 
-Więc jeżeli umrę weźmiesz moją duszę? - popatrzył na Ciebie zdziwiony
-to brzmi strasznie – odegnał myśli. Zdałaś sobie sprawę, że taszczenie w sobie duszy zmarłego przyjaciela faktycznie brzmi strasznie. 

Jak wygląda twoja dusza?

Założę się że on nie ma duszy

jesz duszę?

Jak to jest mieć duszę?

Zawarliście więź?

-Zawarliście więź? - przeczytałaś – Nie. I to prywatna sprawa. 

Czy ona mówiła coś o wiązaniu? 

Słyszałem, że możecie się pieprzyć z duszami

Sans – cycki czy dupa?

Głupie pytanie ale czy Sans ma kościokutasa?

Albo kość penisową? 

Kościokutas... KOŚCIOKUTAS?! Kto do diabła stworzył takie słowo jak kościokutas?! Zaczęłaś się śmiać. Starałaś się zachować spokój, ale nie mogłaś. O rany. Kościokutas. Będziesz musiała o tym powiedzieć Alphys. Sans zauważył z czego się śmiejesz. Zaraz potem na ekranie wyskoczyło kilka innych pytań odnośnie waszego życia intymnego. 
-dla waszej informacji, nie, nie masz kości penisowej i jeżeli myślicie że jedynym sposobem zadowolenia kobiety jest wsadzanie chuja do waginy to musicie mieć naprawdę nudne życie seksualne – Rozpoznałaś te słowa. Powiedziałaś coś takiego wcześniej. Zarumieniłaś się. Minęło tyle czasu kiedy powiedziałaś to Wyattowi. Sans nie tylko to słyszał ale i zapamiętał... - czy jak widzisz że pies żuje kość, czujesz się zdenerwowany? - zaśmiał się lekko – nie, oglądam swoje kości od tak dawna, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia 
-Jak się całujecie skoro Sans nie ma ust?
-raaany czego się nie robi dla publiczności, co? - pochylił się i przystawił zęby do Twojego policzka 
-ZAPOMNIAŁEŚ O EFEKCIE DŹWIĘKOWYM! - usłyszałaś Papyrusa z kuchni. Co do diabła Pap.. 
-mwah albo cokolwiek – cmoknął Cię jeszcze raz. Starałaś się skupić na sobie jak on odpowiadał na pytania. 
-jeżeli oboje bylibyście na księżycu to które pierwsze zabiłoby drugie kamieniem? - wpatrywał się w monitor – uh, co, zabiłabyś mnie kamykiem kochanie? 
-Wydaje mi się, że to ty zabiłbyś mnie. To chore, po co miałbyś zabijać swoją dziewczynę kamieniem skoro można czymś innym?
-zgadzam się, poza tym kamień to mój zwierzak, nigdy nie zamieniłbym go w mordercę, masz mnie za jakiegoś potwora czy coś? - sposób w jaki to mówił sprawił że zaczęłaś chichotać. BP skończył livestreama krótko potem. Wszyscy byli smutni, że nie gadaliście dłużej, ale zarobiłaś kilka setek za... co właściwie? Powinnaś słuchać jak rozmawiał wtedy z Sansem. Po tym jak dał Ci swój autograf „dla mojego nowego kumpla, dzięki za bycie słodką kicią – Felix” wyszedł z mieszkania. Dzisiaj był długi dzień. Usiadłaś na własnej kanapie tuląc swojego zwierzaka. Było całkiem miło. Tak jakbyście naprawdę byli parą. Hm. Wygląda na to, że jeżeli jesteś z kimś dość długo, czasem ciężko odróżnić co jest prawdą, a co nie. 
Share:

POPULARNE ILUZJE