Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od
czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały
prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym
mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy
Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego
serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu,
krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan
"jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie
oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co
warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która
świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia,
że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś
znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
Wywiad Sansa (obecnie czytany)
W piątkowy wieczór walisz pięściami w ścianę
-CZACHO! CZACHO! PRZYJDŹ! SZYBKO! - krzyczałaś na sąsiada
-CZEGO?!
-POŚPIESZ SIĘ I PRZYJDŹ! - słyszałaś, jak chodził po mieszkaniu, a potem..
-Już jestem, czego? - powiedział z Twojego salonu. Szybko pobiegłaś w jego stronę. Siedział na Twojej kanapie i pił powoli musztardę z butelki. Wychyliłaś się z tyłu, zbyt podekscytowana
-Patrz! Patrz! Wywiad z tobą w telewizji! - popatrzył zaciekawiony na włączony monitor. Reporterka opowiadała o Nawiedzonym Domu. Sans i Ice Wold stali za nią w tle.
-Tsk... cudownie
-Teraz zobaczę czy odpowiadałeś „mam to w dupie” czy nie
-Mówiłem, że nie
-Założę się, że tak.
-Zamknij się! Mówię, że nie!
-Cii, nie słyszę co mówi! - oboje się zamknęliście i słuchaliście.
-CZACHO! CZACHO! PRZYJDŹ! SZYBKO! - krzyczałaś na sąsiada
-CZEGO?!
-POŚPIESZ SIĘ I PRZYJDŹ! - słyszałaś, jak chodził po mieszkaniu, a potem..
-Już jestem, czego? - powiedział z Twojego salonu. Szybko pobiegłaś w jego stronę. Siedział na Twojej kanapie i pił powoli musztardę z butelki. Wychyliłaś się z tyłu, zbyt podekscytowana
-Patrz! Patrz! Wywiad z tobą w telewizji! - popatrzył zaciekawiony na włączony monitor. Reporterka opowiadała o Nawiedzonym Domu. Sans i Ice Wold stali za nią w tle.
-Tsk... cudownie
-Teraz zobaczę czy odpowiadałeś „mam to w dupie” czy nie
-Mówiłem, że nie
-Założę się, że tak.
-Zamknij się! Mówię, że nie!
-Cii, nie słyszę co mówi! - oboje się zamknęliście i słuchaliście.
-Za mną coroczna tradycja Ebbot City. To charytatywny event, którego wszystkie zyski zostaną przeznaczone na wsparcie lokalnych organizacji, pomagającym dzieciom z biednych domów w okresie świątecznym. Każdego roku są różne atrakcje powiązane z obchodami Halloween, gry, jedzenie, zabawy, jednak najsławniejszy jest Nawiedzony Dom. Zaś w nim, ludzie mają szansę przebrać się za potwory i straszyć zwiedzających. Lecz pierwszy raz w historii, pracują w nim prawdziwe potwory! Porozmawiamy teraz z naszymi potworzymi przyjaciółmi i dowiemy się, co myślą o pracy w takim miejscu.
Kolejna scena przedstawiała jej wyciągnięta dłoń w stronę twarzy Ice Wolfa. Całe jego ciało było skąpane w sztucznej krwi. Na dole ekranu pojawił się mały napis z jego imieniem.
-Co sprawiło, że zdecydowałeś się pracować w Nawiedzonym Domu? - zapytała
-Zażyłości międzyludzkie... są dziwne. Chciałbym zrozumieć je lepiej – warknął pokazując kły w przerażającym uśmiechu. Kobieta milczała całkowicie wpatrzona w paszczę. Ten jednak nic więcej nie dodał, więc kontynuowała.
-Podoba ci się praca tutaj? Dobrze cię traktują?
-Jest.. ciekawie – odparł oblizując wilcze wargi.
-Zażyłości międzyludzkie... są dziwne. Chciałbym zrozumieć je lepiej – warknął pokazując kły w przerażającym uśmiechu. Kobieta milczała całkowicie wpatrzona w paszczę. Ten jednak nic więcej nie dodał, więc kontynuowała.
-Podoba ci się praca tutaj? Dobrze cię traktują?
-Jest.. ciekawie – odparł oblizując wilcze wargi.
-Pffff hehehe, Ice Wolf nigdy nie był dobry w takich pogadankach – Sans chichotał sącząc musztardę
-Ech... A mi się wydaje, że bardzo.. uważa, na to co mówi – starałaś się go bronić
-Gadać z nim to gadać ze ścianą futra
-Ciii... chcę słuchać – uciszyłaś go.
-Ech... A mi się wydaje, że bardzo.. uważa, na to co mówi – starałaś się go bronić
-Gadać z nim to gadać ze ścianą futra
-Ciii... chcę słuchać – uciszyłaś go.
-I co robisz w Nawiedzonym Domu? - zapytała reporterka. Ice wyglądał na zmieszanego
-Jestem wilkiem... dużym wilkiem .
-Jestem wilkiem... dużym wilkiem .
Nawet Ty zachichotałaś. Naprawdę? Pytają się wielkiego, włochatego, potworzego wilka, co robi w Nawiedzonym Domu? Przerzut ekranu, tym razem Sans stał koło reporterki. Miał na sobie swój strój, twarz umazaną w sztucznej krwi. Jego imię również pojawiło się na dole ekranu. Pocił się nerwowo, kiedy zaczęła zadawać mu kilka pytań. Reporterka tym razem musiała się pochylić, bo był od niej niższy.
-Jak opisałbyś pracę w Nawiedzonym Domu?
-J-jest dobrze... N-nie spodziewałem się, że l-ludzie lubią takie rzeczy – odpowiedział, choć się uśmiechał. Lecz jego mowa ciała wyraźnie pokazywała, że nie był przyzwyczajony do takich rzeczy.
-Nie masz nic przeciwko, byciu potworem w Nawiedzonym Domu?
-Ja.. ja... - drżał, wyglądał jakby nie wiedział co odpowiedzieć.
-J-jest dobrze... N-nie spodziewałem się, że l-ludzie lubią takie rzeczy – odpowiedział, choć się uśmiechał. Lecz jego mowa ciała wyraźnie pokazywała, że nie był przyzwyczajony do takich rzeczy.
-Nie masz nic przeciwko, byciu potworem w Nawiedzonym Domu?
-Ja.. ja... - drżał, wyglądał jakby nie wiedział co odpowiedzieć.
-I ty śmiałeś się z Ice – mruknęłaś podczas oglądania
-Ja tylko... nie wiedziałem co powiedzieć, aby nikogo nie obrazić! - warknął
-Ja tylko... nie wiedziałem co powiedzieć, aby nikogo nie obrazić! - warknął
-Jest fajnie... Mam to gdzieś – odpowiedział szkielet w telewizji
-Powiedziałeś to! Powiedziałeś! - krzyknęłaś. Tańcząc na kanapie.
-To.. to stało się tylko kurwa raz! Nie wiedziałem co powiedzieć! - krzyknął. Odezwał się w tym momencie jego telefon, podczas kiedy Ty byłaś pochłonięta wywiadem. Odebrał wyraźnie zmartwiony. -Cz-cześć Szefie... - zaczął cicho
-SANS! TY DOBRY W ROBIENIU NICZEGO LENIU! JESTEŚ W TELEWIZJI! DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ MI CO SIĘ DZIEJE! DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ MI, ŻE BĘDZIESZ W TELEWIZJI? GDYBYM WIEDZIAŁ, NAGRAŁBYM TEN MOMENT! DLACZEGO JESTEŚ TAK LENIWY, ŻE ZAPOMINASZ POWIEDZIEĆ O TYM CO WAŻNE?! SANS, SŁUCHASZ? MASZ NATYCHMIAST ODPOWIEDZIEĆ! SANS OGLĄDAJ TELEWIZJE! PATRZ! - Sans musiał odchylić telefon od czaszki. Głos był zbyt głośny, nawet jak na rozmówcę. Wyglądał na przerażonego tym, co odkrył jego brat. W tle słyszałaś śmiech Undyne. Huh... a więc faktycznie są przyjaciółmi. Również zaczęłaś chichotać słuchając co Papyrus ma do powiedzenia – GDYBYM WIEDZIAŁ, ŻE UDZIELISZ WYWIADU, PRZYGOTOWAŁBYM CIĘ OSOBIŚCIE I WŁAŚCIWIE DO TELEWIZJI. JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS NIE OGLĄDAŁEM NADAREMNO WSZYSTKIE FILMY Z METTATONEM NYEH HEH HEH! WYRAŹNIE NIE BYŁEŚ PRZYGOTOWANY NA... - przerwał na chwilę – SANS?
-T-tak Szefie?
-CZYJ JEST TEN ŚMIECH KTÓRY SŁYSZĘ? - Sans zdzielił Cię spojrzeniem, chcąc abyś się zamknęła.
-N-nikt Szefie.
-NIKT? TO NNIE BRZMI JAK NIKT! TO BRZMI JAK TWÓJ BEZWARTOŚCIOWY CZŁOWIEK, SANS! - Od strony rozmówcy dobiegł głośniejszy śmich. Undyne wyraźnie się podobała cała sytuacja. Sans skrzywił się słysząc „twój człowiek” ale nic nie powiedział. - SZYBKO! DAJ JĄ DO TELEFONU! - Podał Ci go wyraźnie zmartwiony. Wzięłaś i przystawiłaś do ucha.
-Cześć Wielki Szefie! - rzuciłaś rozanielona – W czym mogę pomóc?
-CZŁOWIEKU SANSA! - szybko odsunęłaś telefon od ucha, był zbyt głośny – CZEKAŁEM CAŁY TYDZIEŃ, AŻ DO MNIE ZADZWONISZ! DLACZEGO NIE ZADZWONIŁAŚ?
-Oh.. Ja.. nie miałam powodów i um.. myślałam, że nie chcesz abym cię zadręczała telefonami...
-OCZYWIŚCIE, ŻE MASZ POWÓD BY DZWONIĆ! JESTEM WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY. POTRZEBA CI INNEGO POWODU?
-Wiesz... masz rację Wielki Szefie. Chcesz o czymś porozmawiać? Stęskniłam się za twoim seksownym głosem – oparłaś się wygodnie na kanapie. Undyne zaczęła dławić się ze śmiechu, słyszałaś jak stłukła coś.
-Gahahahaha Paps! Ten śmieć.... ona powiedziała, że twój głos jest seksowny! - krzyknęła między falami śmiechu
-J-JA... CZ-CZŁOWIEKU TO...! - plątał się w słowach – S-SANS WYSTĘPUJE W PROGRAMIE I POWINNAŚ GO OGLĄDAĆ! ŻEGNAJ! - rozłączył się, a Ty zalałaś się śmiechem. Myślałaś, że będziecie rozmawiać troszeczkę dłużej. Wygląda na to, że troszeczkę przesadziłaś.
-Oddawaj! - Sans wyrwał telefon z Twojej ręki – Dlaczego zawsze musisz mu tak dokuczać?
-Haha, co? Twój brat jest słodki kiedy się zbulwersuje – popatrzył na Ciebie pełen obrzydzenia. Wyraźnie nie spodobało mu się, gdy nazwałaś jego brata słodkim.
-....Jesteś chorym dziwakiem, wiesz?
-Hehehe... nie bądź zazdrosny Czacho... jesteś o wiele słodszy!
-Zamknij się i oglądaj wywiad! - warknął. Odwróciłaś się w jego stronę trochę zaskoczona, że nadal trwa. Tym razem było więcej Sansa niż Ice. Pewnie dlatego, że łatwiej było z nim rozmawiać.
-To.. to stało się tylko kurwa raz! Nie wiedziałem co powiedzieć! - krzyknął. Odezwał się w tym momencie jego telefon, podczas kiedy Ty byłaś pochłonięta wywiadem. Odebrał wyraźnie zmartwiony. -Cz-cześć Szefie... - zaczął cicho
-SANS! TY DOBRY W ROBIENIU NICZEGO LENIU! JESTEŚ W TELEWIZJI! DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ MI CO SIĘ DZIEJE! DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ MI, ŻE BĘDZIESZ W TELEWIZJI? GDYBYM WIEDZIAŁ, NAGRAŁBYM TEN MOMENT! DLACZEGO JESTEŚ TAK LENIWY, ŻE ZAPOMINASZ POWIEDZIEĆ O TYM CO WAŻNE?! SANS, SŁUCHASZ? MASZ NATYCHMIAST ODPOWIEDZIEĆ! SANS OGLĄDAJ TELEWIZJE! PATRZ! - Sans musiał odchylić telefon od czaszki. Głos był zbyt głośny, nawet jak na rozmówcę. Wyglądał na przerażonego tym, co odkrył jego brat. W tle słyszałaś śmiech Undyne. Huh... a więc faktycznie są przyjaciółmi. Również zaczęłaś chichotać słuchając co Papyrus ma do powiedzenia – GDYBYM WIEDZIAŁ, ŻE UDZIELISZ WYWIADU, PRZYGOTOWAŁBYM CIĘ OSOBIŚCIE I WŁAŚCIWIE DO TELEWIZJI. JA WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY PAPYRUS NIE OGLĄDAŁEM NADAREMNO WSZYSTKIE FILMY Z METTATONEM NYEH HEH HEH! WYRAŹNIE NIE BYŁEŚ PRZYGOTOWANY NA... - przerwał na chwilę – SANS?
-T-tak Szefie?
-CZYJ JEST TEN ŚMIECH KTÓRY SŁYSZĘ? - Sans zdzielił Cię spojrzeniem, chcąc abyś się zamknęła.
-N-nikt Szefie.
-NIKT? TO NNIE BRZMI JAK NIKT! TO BRZMI JAK TWÓJ BEZWARTOŚCIOWY CZŁOWIEK, SANS! - Od strony rozmówcy dobiegł głośniejszy śmich. Undyne wyraźnie się podobała cała sytuacja. Sans skrzywił się słysząc „twój człowiek” ale nic nie powiedział. - SZYBKO! DAJ JĄ DO TELEFONU! - Podał Ci go wyraźnie zmartwiony. Wzięłaś i przystawiłaś do ucha.
-Cześć Wielki Szefie! - rzuciłaś rozanielona – W czym mogę pomóc?
-CZŁOWIEKU SANSA! - szybko odsunęłaś telefon od ucha, był zbyt głośny – CZEKAŁEM CAŁY TYDZIEŃ, AŻ DO MNIE ZADZWONISZ! DLACZEGO NIE ZADZWONIŁAŚ?
-Oh.. Ja.. nie miałam powodów i um.. myślałam, że nie chcesz abym cię zadręczała telefonami...
-OCZYWIŚCIE, ŻE MASZ POWÓD BY DZWONIĆ! JESTEM WSPANIAŁY I PRZERAŻAJĄCY. POTRZEBA CI INNEGO POWODU?
-Wiesz... masz rację Wielki Szefie. Chcesz o czymś porozmawiać? Stęskniłam się za twoim seksownym głosem – oparłaś się wygodnie na kanapie. Undyne zaczęła dławić się ze śmiechu, słyszałaś jak stłukła coś.
-Gahahahaha Paps! Ten śmieć.... ona powiedziała, że twój głos jest seksowny! - krzyknęła między falami śmiechu
-J-JA... CZ-CZŁOWIEKU TO...! - plątał się w słowach – S-SANS WYSTĘPUJE W PROGRAMIE I POWINNAŚ GO OGLĄDAĆ! ŻEGNAJ! - rozłączył się, a Ty zalałaś się śmiechem. Myślałaś, że będziecie rozmawiać troszeczkę dłużej. Wygląda na to, że troszeczkę przesadziłaś.
-Oddawaj! - Sans wyrwał telefon z Twojej ręki – Dlaczego zawsze musisz mu tak dokuczać?
-Haha, co? Twój brat jest słodki kiedy się zbulwersuje – popatrzył na Ciebie pełen obrzydzenia. Wyraźnie nie spodobało mu się, gdy nazwałaś jego brata słodkim.
-....Jesteś chorym dziwakiem, wiesz?
-Hehehe... nie bądź zazdrosny Czacho... jesteś o wiele słodszy!
-Zamknij się i oglądaj wywiad! - warknął. Odwróciłaś się w jego stronę trochę zaskoczona, że nadal trwa. Tym razem było więcej Sansa niż Ice. Pewnie dlatego, że łatwiej było z nim rozmawiać.
-Co sprawiło, że podjąłeś się takiej pracy? - zapytała reporterka. Sans odwrócił wzrok. Zatrzymał się na czymś, czego nie uchwyciło oko kamery, potem jego uśmiech się poszerzył. Ciało natychmiast odprężyło i znowu popatrzył na kamerę.
-Mam stukniętą sąsiadkę, która nawiedzała mnie, abym tutaj przyszedł heheh.
-Mam stukniętą sąsiadkę, która nawiedzała mnie, abym tutaj przyszedł heheh.
-Nieeee! Czacho! Jak mogłeś! - krzyknęłaś chowając twarz za dłońmi.
-Hehehe no co! To było dobre! - chichotał zadowolony z Twojej reakcji
-Niby co? To, że nazwałeś mnie stukniętą w telewizi?
-Zamknij się w końcu i oglądaj!
-Hehehe no co! To było dobre! - chichotał zadowolony z Twojej reakcji
-Niby co? To, że nazwałeś mnie stukniętą w telewizi?
-Zamknij się w końcu i oglądaj!
-Myślisz, że fakt bycia potworem daje ci przewagę w straszeniu? - Sans w telewizji wzruszył ramionami
-Szczerze nie przychodzi mi to z trudnością. Łatwo sprawić, że wyskoczycie ze skóry, kiedy myślicie, że zjem wasze mózgi.
-Szczerze nie przychodzi mi to z trudnością. Łatwo sprawić, że wyskoczycie ze skóry, kiedy myślicie, że zjem wasze mózgi.
Przeszkodził wam telefon Sansa. Odebrał tym razem później, wyraźnie zaskoczony. Tym razem trzymał komórkę przed twarzą wykrzywiając się w uśmiechu.
-SANS! COŚ TY NAROBIŁ! WYGŁOSIŁEŚ PUBLICZNIE W TELEWIZJI SWOJE OKROPNE KAWAŁY! NAKAZUJĘ CI ABYŚ PRZESTAŁ JE OPOWIADAĆ! - krzyczał Papyrus. W tle słychać było donośny śmiech.
-Hehehe, no weź Szefie. Moje kawały pozbawione są płytkości
-ZNISZCZYŁEŚ DOBRE IMIĘ SZKIELETÓW PRZED WSZYSTKIMI W TELEWIZJI! CO MAM POWIEDZIEĆ MOIM PRZEŁOŻONYM, KIEDY PRZYJDĘ DO AKADEMII?!
-Możesz się ich zapytać, czy mają kości w całości. - więcej śmiechu, słyszałaś jak w tle u Papsa dołączyło głośne chichotanie.
-CZEKA CIĘ SROGA KARA KIEDY JUTRO DO CIEBIE PRZYJDĘ, TYLKO POCZEKAJ.
-Chcesz mnie ukarać Szefie? Hehehe!
-ZGADZA SIĘ! PODWOJĘ MOJE STANDARDY CZYSTOŚCI! PRZYGOTUJ SIĘ NA PORAŻKĘ JUTRO! JESTEŚ NAJGORSZYM BRATEM NA ŚWIECIE! NIE SPODZIEWAJ SIĘ, ŻE NASZE WIĘZI POMOGĄ CI ZMIENIĆ MOJE ZDANIE! UDAM, ŻE CIĘ NIE ZNAM I … POWIEDZ SWOJEMU ŻAŁOSNEMU CZŁOWIEKOWI, ABY SIĘ NATYCHMIAST PRZESTAŁ ŚMIAĆ! OBOJE UWAŻAMY, ŻE TWOJE KAWAŁY SĄ BEZNADZIEJNE! TERAZ ŻYCZĘ DOBREJ NOCY! - i rozłączył się. Oboje z Sansem zaczęliście się głośno śmiać.
-Hahaha Czacho! Nie mogę oddychać! - płakałaś starając się chwycić oddech między falami śmiechu
-Hehehehehe … n-no weź hehehhe... to ja tu nie mam płuc!
-Nieeeee hahaha! To nawet nie było zabawne! Przestań!
-T...to dlaczego hehehe dlaczego się śmiejesz? Hehehehehe
-Bo są okropne hahaha! Nie mogę uwierzyć w to co hahah powiedziałeś w telewizji!
-Hehehe wiem, że je kochasz!
-Wcale, że nie. Hahahaha – po chwili mogłaś złapać powietrze. Sans nadal rechotał obok. Trochę zmartwiło Cię to, co powiedział Papyrus. Naprawdę zmusi Sansa do powrotu jeżeli obleje inspekcje czystości? Poczułaś, jak zabolało Cię serce na tą myśl. Będzie tak strasznie nuuuudno. Nie ma nic lepszego niż darcie ryja z sąsiadem przez ściany. Uwielbiasz się z nim spotykać i grać w gry. Jeżeli się wyprowadzi, mogłabyś oczywiście pisać, aby teleportował się do Ciebie, ale.. to już nie to samo. Fajnie jest mieć go za sąsiada. - Myślałam, że boisz się swojego brata... - Sans natychmiast przestał się śmiać, zamiast tego na czole pojawiły się niewielkie krople potu. Wsunął ręce do kieszeni odwracając wzrok. Wywiad teraz pokazywał wycieczkę po Nawiedzonym Domu. Nerwową twarz potwora oświecała łuna światła z telewizji.
-N-nie boję się go... tylko... kiedy byliśmy w Podziemiu – popatrzył na podłogę – Wiele złego wydarzyło się w naszej znajomości.... T-to nie jego wina. Musiał się mną zająć, co nie było łatwe.
-Nie zmusi cię do wyprowadzki przez te suchary w telewizji.
-N-nie jest aż tak zły.... chyba.... Wiele przy nim żartowałem.. kiedyś...
-Kiedyś?
-Kiedy byliśmy dziećmi.... - czekałaś, jak zacznie mówić więcej, lecz tego nie zrobił. Postanowiłaś tym razem nie naciskać. Powie ci, gdy będzie gotowy.
-Pomóc ci z porządkami?
-T-tak... to dobry pomysł... uh... taaak...
-SANS! COŚ TY NAROBIŁ! WYGŁOSIŁEŚ PUBLICZNIE W TELEWIZJI SWOJE OKROPNE KAWAŁY! NAKAZUJĘ CI ABYŚ PRZESTAŁ JE OPOWIADAĆ! - krzyczał Papyrus. W tle słychać było donośny śmiech.
-Hehehe, no weź Szefie. Moje kawały pozbawione są płytkości
-ZNISZCZYŁEŚ DOBRE IMIĘ SZKIELETÓW PRZED WSZYSTKIMI W TELEWIZJI! CO MAM POWIEDZIEĆ MOIM PRZEŁOŻONYM, KIEDY PRZYJDĘ DO AKADEMII?!
-Możesz się ich zapytać, czy mają kości w całości. - więcej śmiechu, słyszałaś jak w tle u Papsa dołączyło głośne chichotanie.
-CZEKA CIĘ SROGA KARA KIEDY JUTRO DO CIEBIE PRZYJDĘ, TYLKO POCZEKAJ.
-Chcesz mnie ukarać Szefie? Hehehe!
-ZGADZA SIĘ! PODWOJĘ MOJE STANDARDY CZYSTOŚCI! PRZYGOTUJ SIĘ NA PORAŻKĘ JUTRO! JESTEŚ NAJGORSZYM BRATEM NA ŚWIECIE! NIE SPODZIEWAJ SIĘ, ŻE NASZE WIĘZI POMOGĄ CI ZMIENIĆ MOJE ZDANIE! UDAM, ŻE CIĘ NIE ZNAM I … POWIEDZ SWOJEMU ŻAŁOSNEMU CZŁOWIEKOWI, ABY SIĘ NATYCHMIAST PRZESTAŁ ŚMIAĆ! OBOJE UWAŻAMY, ŻE TWOJE KAWAŁY SĄ BEZNADZIEJNE! TERAZ ŻYCZĘ DOBREJ NOCY! - i rozłączył się. Oboje z Sansem zaczęliście się głośno śmiać.
-Hahaha Czacho! Nie mogę oddychać! - płakałaś starając się chwycić oddech między falami śmiechu
-Hehehehehe … n-no weź hehehhe... to ja tu nie mam płuc!
-Nieeeee hahaha! To nawet nie było zabawne! Przestań!
-T...to dlaczego hehehe dlaczego się śmiejesz? Hehehehehe
-Bo są okropne hahaha! Nie mogę uwierzyć w to co hahah powiedziałeś w telewizji!
-Hehehe wiem, że je kochasz!
-Wcale, że nie. Hahahaha – po chwili mogłaś złapać powietrze. Sans nadal rechotał obok. Trochę zmartwiło Cię to, co powiedział Papyrus. Naprawdę zmusi Sansa do powrotu jeżeli obleje inspekcje czystości? Poczułaś, jak zabolało Cię serce na tą myśl. Będzie tak strasznie nuuuudno. Nie ma nic lepszego niż darcie ryja z sąsiadem przez ściany. Uwielbiasz się z nim spotykać i grać w gry. Jeżeli się wyprowadzi, mogłabyś oczywiście pisać, aby teleportował się do Ciebie, ale.. to już nie to samo. Fajnie jest mieć go za sąsiada. - Myślałam, że boisz się swojego brata... - Sans natychmiast przestał się śmiać, zamiast tego na czole pojawiły się niewielkie krople potu. Wsunął ręce do kieszeni odwracając wzrok. Wywiad teraz pokazywał wycieczkę po Nawiedzonym Domu. Nerwową twarz potwora oświecała łuna światła z telewizji.
-N-nie boję się go... tylko... kiedy byliśmy w Podziemiu – popatrzył na podłogę – Wiele złego wydarzyło się w naszej znajomości.... T-to nie jego wina. Musiał się mną zająć, co nie było łatwe.
-Nie zmusi cię do wyprowadzki przez te suchary w telewizji.
-N-nie jest aż tak zły.... chyba.... Wiele przy nim żartowałem.. kiedyś...
-Kiedyś?
-Kiedy byliśmy dziećmi.... - czekałaś, jak zacznie mówić więcej, lecz tego nie zrobił. Postanowiłaś tym razem nie naciskać. Powie ci, gdy będzie gotowy.
-Pomóc ci z porządkami?
-T-tak... to dobry pomysł... uh... taaak...
Trzy dziewczyny szły przez ciemny korytarz. Światło latarki migotało nerwowo z lewa na prawo. Bały się, że coś zaraz na nie wyskoczy.
-Ja już nie chcę tu być!
-Już dobrze, już dobrze, prawie koniec.
-Śmiejecie się ze mnie. Dlaczego się śmiejecie?
-Nic się nie dzieje. Pamiętasz, wszystko tutaj jest sztuczne.
-T-tak, nie ma się czym martwić. T-to tylko ludzie w przebraniach – Dziewczyny skręciły mijając wielki stary obraz wiszący na ścianie. Jak ostatnia dziewczyna go mijała, postać z malowidła wyszła z ram i objęła ją mocno. Niższa dziewczyna chwyciła przyjaciółkę i w panicznym strachu zaczęła biec przed siebie.
-NIEEEEEE – krzyczała.
-NIE CIERPIĘ TEGO! - krzyczała dziewczyna ścięta na krótko, zaraz po tym jak wyrwała się postaci.
-Hahahaha cudowny widok – śmiała się brunetka pozwalając, aby jej przyjaciółki uwiesiły się jej.
-Nienawidzę cię, zawsze zmuszasz mnie do takich rzeczy. Nienawidzę tego – marudziła niska.
-Tutaj nie ma nic strasznego... wszystko to banda przebierańców, kupa sztucznej krwi i stos plastiku. Chcę zobaczyć prawdziwego potwora... ale nie wiem gdzie go szukać.
-Nie chcę go zobaczyć. Nie podobają mi się nawet ludzie przebrani za te dziwadła. Dlaczego miałabym chcieć zobaczyć potwory?
-Przyjechałyśmy tutaj z innego województwa! Baw się! No i nie wolno mu cię dotykać
-Powiedz to tamtemu z obrazu! - skręciły w kolejny korytarz latarką oświetlając ściany. Znalazły proste, niewielkie drzwi przyozdobione ciemnymi szmatami. Weszły tam zaciekawione, tym co znajdą w nowym pomieszczeniu. Ciężko było w nim cokolwiek zobaczyć przez ciemności, ale latarka pomagała, oświetliła nagrobki i zwisające z sufitu zakrwawione kości. Przy ścianie spoczywało kilka sztucznych kościotrupów z pustymi oczami. Na środku dumnie leżała wielka płyta grobowa, na której siedział mały, szczerzący się szkielet.
-M-mówiłaś, że w telewizji był potwór szkielet – szepnęła krótko ścięta.
-Tak! Założę się, że jest gdzieś tutaj – brunetka rozglądała się. Niższa mocniej wtuliła się w przyjaciółkę, drżąc gdy wchodziły głębiej do środka. Minęły zwisające kości, delikatnie odsuwając je na bok. Nagle... latarka zgasła oblewając pomieszczenie kompletnym mrokiem.
-Włącz to! Włącz to!
-Próbuję!
-Dlaczego nie działa?!
-Włącz to natychmiast! - niski śmiech zadźwięczał przytłumiony szlochami dziewcząt.
-Heh heh heh heh.... ohh kochane... widziałyście mnie w telewizji i postanowiłyście mnie odwiedzić? Nie wiedziałem, że stałem się popularny – szczerzący się szkielet przed nimi zarzucił przez ramię plastikową kość. Jego kości były pokryte świeżą krwią. Miał podarte ciuchy. Czerwone źrenice tworzyły światło delikatnie oświetlające jego czaszkę. Powoli podszedł w ich stronę, a one cofnęły się. Za sobą miały już tylko nagrobki, żadnej możliwości ucieczki. Zsunął kość z ramienia i wyciągnął ją w stronę brunetki, odchylając plastikową kościaną zabawką włosy. Zachichotał widząc jej przerażenie. - Wiesz... podoba mi się twój szkielet... - przesunął ją po policzku i wsunął pod brodę zmuszając, aby delikatnie podniosła głowę do góry – Chcesz mieć w sobie jeszcze jednego? - Nogi zaczynały uginać się pod jej ciężarem. Patrzyła na kość. Szkielet zaśmiał się znowu wyraźnie uradowany jej strachem. Latarka w dłoni drugiej dziewczyny włączyła się, dobiegł hałas piły łańcuchowej, szkielet odsunął się gdy zamaskowany morderca biegł w ich stronę, krzycząc i wymachując piłą. Wszystkie dziewczyny wybiegły z pokoju, zaś ich krzyk niósł się echem po korytarzu.
-Ja już nie chcę tu być!
-Już dobrze, już dobrze, prawie koniec.
-Śmiejecie się ze mnie. Dlaczego się śmiejecie?
-Nic się nie dzieje. Pamiętasz, wszystko tutaj jest sztuczne.
-T-tak, nie ma się czym martwić. T-to tylko ludzie w przebraniach – Dziewczyny skręciły mijając wielki stary obraz wiszący na ścianie. Jak ostatnia dziewczyna go mijała, postać z malowidła wyszła z ram i objęła ją mocno. Niższa dziewczyna chwyciła przyjaciółkę i w panicznym strachu zaczęła biec przed siebie.
-NIEEEEEE – krzyczała.
-NIE CIERPIĘ TEGO! - krzyczała dziewczyna ścięta na krótko, zaraz po tym jak wyrwała się postaci.
-Hahahaha cudowny widok – śmiała się brunetka pozwalając, aby jej przyjaciółki uwiesiły się jej.
-Nienawidzę cię, zawsze zmuszasz mnie do takich rzeczy. Nienawidzę tego – marudziła niska.
-Tutaj nie ma nic strasznego... wszystko to banda przebierańców, kupa sztucznej krwi i stos plastiku. Chcę zobaczyć prawdziwego potwora... ale nie wiem gdzie go szukać.
-Nie chcę go zobaczyć. Nie podobają mi się nawet ludzie przebrani za te dziwadła. Dlaczego miałabym chcieć zobaczyć potwory?
-Przyjechałyśmy tutaj z innego województwa! Baw się! No i nie wolno mu cię dotykać
-Powiedz to tamtemu z obrazu! - skręciły w kolejny korytarz latarką oświetlając ściany. Znalazły proste, niewielkie drzwi przyozdobione ciemnymi szmatami. Weszły tam zaciekawione, tym co znajdą w nowym pomieszczeniu. Ciężko było w nim cokolwiek zobaczyć przez ciemności, ale latarka pomagała, oświetliła nagrobki i zwisające z sufitu zakrwawione kości. Przy ścianie spoczywało kilka sztucznych kościotrupów z pustymi oczami. Na środku dumnie leżała wielka płyta grobowa, na której siedział mały, szczerzący się szkielet.
-M-mówiłaś, że w telewizji był potwór szkielet – szepnęła krótko ścięta.
-Tak! Założę się, że jest gdzieś tutaj – brunetka rozglądała się. Niższa mocniej wtuliła się w przyjaciółkę, drżąc gdy wchodziły głębiej do środka. Minęły zwisające kości, delikatnie odsuwając je na bok. Nagle... latarka zgasła oblewając pomieszczenie kompletnym mrokiem.
-Włącz to! Włącz to!
-Próbuję!
-Dlaczego nie działa?!
-Włącz to natychmiast! - niski śmiech zadźwięczał przytłumiony szlochami dziewcząt.
-Heh heh heh heh.... ohh kochane... widziałyście mnie w telewizji i postanowiłyście mnie odwiedzić? Nie wiedziałem, że stałem się popularny – szczerzący się szkielet przed nimi zarzucił przez ramię plastikową kość. Jego kości były pokryte świeżą krwią. Miał podarte ciuchy. Czerwone źrenice tworzyły światło delikatnie oświetlające jego czaszkę. Powoli podszedł w ich stronę, a one cofnęły się. Za sobą miały już tylko nagrobki, żadnej możliwości ucieczki. Zsunął kość z ramienia i wyciągnął ją w stronę brunetki, odchylając plastikową kościaną zabawką włosy. Zachichotał widząc jej przerażenie. - Wiesz... podoba mi się twój szkielet... - przesunął ją po policzku i wsunął pod brodę zmuszając, aby delikatnie podniosła głowę do góry – Chcesz mieć w sobie jeszcze jednego? - Nogi zaczynały uginać się pod jej ciężarem. Patrzyła na kość. Szkielet zaśmiał się znowu wyraźnie uradowany jej strachem. Latarka w dłoni drugiej dziewczyny włączyła się, dobiegł hałas piły łańcuchowej, szkielet odsunął się gdy zamaskowany morderca biegł w ich stronę, krzycząc i wymachując piłą. Wszystkie dziewczyny wybiegły z pokoju, zaś ich krzyk niósł się echem po korytarzu.
Popatrzyłaś na kościotrupa opierającego się o nagrobek. Zdecydowanie cieszył się chwilą.
-K... kurwa mać! Hehehehe widziałaś ich twarze? Prawie się posrała ze strachu!- Uniosłaś brwi. Czy... naprawdę nie zauważył? W ciemnościach widzisz lepiej niż on, ale... to oczywiste.
-To... uh... nie była kupa, ale.. Jestem pewna, że się posikała. - przestał się natychmiast śmiać i milczał przez chwilę... nie będąc pewien czy czuć dumę czy obrzydzenie.
-Że co?! - krzyknął po chwili
-Nie widziałeś jej spodni?
-A więc to tak śmierdziało! Obrzydliwe! - warknął.
-Czacho, pozwól że raz jeszcze przypomnę, nie wolno nam dotykać nikogo
-Nie dotknąłem jej – mówiąc to przełożył sobie plastikową kość przez ramię – Użyłem mojego wielkiego drąga
-Proszę, nie mów tak więcej – skrzywiłaś się
-Jak?
-Czacho... czy ty w ogóle siebie słuchasz?
-Co? O czym ty kurwa gadasz?
-Drugi szkielet w niej? Dotykanie jej wielkim drągiem?
-Co? Nie wolno mi dotykać nawet za pomocą tego? - westchnęłaś podirytowana. Może z nim trzeba jaśniej.
-Ludzie... uh... z tego co wiesz mogą uprawiać seks. No i na penisa czasami mówi się drąg. - stał tak kilka chwil, analizując to co mu powiedziałaś. Zarumienił się mocną czerwienią.
-J-ja kurwa wiedziałem!.... Ja pierdolę! Wy ludzie wszystko musicie sprowadzić do seksu! Kurwa, jesteście obleśni!
-Hahahaha, Czacho, raczej nie chcesz być pierwszym potworem aresztowanym za molestowanie
-Nie to miałem kurwa na myśli! Ja nawet kurwa tego nie mam! Kurwa mać! Wszyscy jesteście zboczeni!
-Już widzę te nagłówki w gazetach! Hahaha. Szkielet aresztowany za straszenie drągiem kobiet w nawiedzonym domu! Hahahah! - Myślał chwilę kiedy się śmiałaś, cały rumienił się. Lecz potem wypalił.
-Heh, wiedziałem, że lubisz kawały – rzucił przebiegle. Natychmiast przestałaś się śmiać.
-T-to nie był kawał... To tylko żart o tobie i...
-Uwielbiasz kawały i dobrze o tym wiesz! - skrzyżowałaś ręce na piersi.
-Jest śmieszny bo jest dobry. Większość twoich żartów są złe
-Złe do szpiku kości
-Poprawię się. Są okropne – zaczęłaś wracać na swoje miejsce gotowa na kolejną grupkę gości
-Okropnie wspaniałe?
-Okropnie okropne, zaczynam rozumiem Papyrusa. - Sans położył się na nagrobku szczerząc się szeroko.
-Możesz mówić co chcesz. Ale dobrze się spisuję. Jako pierwszy sprawiłem, że laska posikała się ze strachu
-To raczej nie ma nic wspólnego z kawałami. Dałeś jej do zrozumienia, że chcesz z nią uprawiać seks.
-NIEPRAWDA!
-Ona tak to zrozumiała.
-Tsk... t-to nie moja wina, że wszyscy ludzie to zboczone pojeby.
-Może powinieneś pomyśleć zanim coś powiesz?
-Może wszyscy powinniście przemyśleć raz jeszcze swój pierdolony gatunek?! - Krzyki były coraz bliżej waszego pokoju, dałaś znać Sansowi, aby był cicho. Słyszałaś ludzi przed ich wejściem. Z głosów wynika, że to kolejne dziewczyny... Ostrożnie przechodziły między nagrobkami. Czwórka. Wyglądały jak dwie pary sióstr. Jedna z niższych, przerażona, wtulała się w starszą. Po policzkach ciekły jej łzy. Zasady Domu są pod tym względem nieczułe. Możesz pozwolić ludziom spokojnie wyjść tylko wtedy, kiedy jest sytuacja zagrażająca życiu. Minęły zwisające kości. Starsza wyraźnie denerwowała uwieszoną ramienia młodszą dziewczyną.
-K... kurwa mać! Hehehehe widziałaś ich twarze? Prawie się posrała ze strachu!- Uniosłaś brwi. Czy... naprawdę nie zauważył? W ciemnościach widzisz lepiej niż on, ale... to oczywiste.
-To... uh... nie była kupa, ale.. Jestem pewna, że się posikała. - przestał się natychmiast śmiać i milczał przez chwilę... nie będąc pewien czy czuć dumę czy obrzydzenie.
-Że co?! - krzyknął po chwili
-Nie widziałeś jej spodni?
-A więc to tak śmierdziało! Obrzydliwe! - warknął.
-Czacho, pozwól że raz jeszcze przypomnę, nie wolno nam dotykać nikogo
-Nie dotknąłem jej – mówiąc to przełożył sobie plastikową kość przez ramię – Użyłem mojego wielkiego drąga
-Proszę, nie mów tak więcej – skrzywiłaś się
-Jak?
-Czacho... czy ty w ogóle siebie słuchasz?
-Co? O czym ty kurwa gadasz?
-Drugi szkielet w niej? Dotykanie jej wielkim drągiem?
-Co? Nie wolno mi dotykać nawet za pomocą tego? - westchnęłaś podirytowana. Może z nim trzeba jaśniej.
-Ludzie... uh... z tego co wiesz mogą uprawiać seks. No i na penisa czasami mówi się drąg. - stał tak kilka chwil, analizując to co mu powiedziałaś. Zarumienił się mocną czerwienią.
-J-ja kurwa wiedziałem!.... Ja pierdolę! Wy ludzie wszystko musicie sprowadzić do seksu! Kurwa, jesteście obleśni!
-Hahahaha, Czacho, raczej nie chcesz być pierwszym potworem aresztowanym za molestowanie
-Nie to miałem kurwa na myśli! Ja nawet kurwa tego nie mam! Kurwa mać! Wszyscy jesteście zboczeni!
-Już widzę te nagłówki w gazetach! Hahaha. Szkielet aresztowany za straszenie drągiem kobiet w nawiedzonym domu! Hahahah! - Myślał chwilę kiedy się śmiałaś, cały rumienił się. Lecz potem wypalił.
-Heh, wiedziałem, że lubisz kawały – rzucił przebiegle. Natychmiast przestałaś się śmiać.
-T-to nie był kawał... To tylko żart o tobie i...
-Uwielbiasz kawały i dobrze o tym wiesz! - skrzyżowałaś ręce na piersi.
-Jest śmieszny bo jest dobry. Większość twoich żartów są złe
-Złe do szpiku kości
-Poprawię się. Są okropne – zaczęłaś wracać na swoje miejsce gotowa na kolejną grupkę gości
-Okropnie wspaniałe?
-Okropnie okropne, zaczynam rozumiem Papyrusa. - Sans położył się na nagrobku szczerząc się szeroko.
-Możesz mówić co chcesz. Ale dobrze się spisuję. Jako pierwszy sprawiłem, że laska posikała się ze strachu
-To raczej nie ma nic wspólnego z kawałami. Dałeś jej do zrozumienia, że chcesz z nią uprawiać seks.
-NIEPRAWDA!
-Ona tak to zrozumiała.
-Tsk... t-to nie moja wina, że wszyscy ludzie to zboczone pojeby.
-Może powinieneś pomyśleć zanim coś powiesz?
-Może wszyscy powinniście przemyśleć raz jeszcze swój pierdolony gatunek?! - Krzyki były coraz bliżej waszego pokoju, dałaś znać Sansowi, aby był cicho. Słyszałaś ludzi przed ich wejściem. Z głosów wynika, że to kolejne dziewczyny... Ostrożnie przechodziły między nagrobkami. Czwórka. Wyglądały jak dwie pary sióstr. Jedna z niższych, przerażona, wtulała się w starszą. Po policzkach ciekły jej łzy. Zasady Domu są pod tym względem nieczułe. Możesz pozwolić ludziom spokojnie wyjść tylko wtedy, kiedy jest sytuacja zagrażająca życiu. Minęły zwisające kości. Starsza wyraźnie denerwowała uwieszoną ramienia młodszą dziewczyną.
-Ja już nie chcę łaaaa – ryczała
-Zamknij się i chodź – szepnęła starsza. Minęły Sansa, ledwo zwracając na niego uwagę. Wyłączyłaś im latarkę, czekając aż Sans zrobi swoje. Uwielbiał się teleportować, zadowolony, że nikt nie udowodni mu korzystanie z magii w ciemnościach. Pojawił się przed nimi, zabłyszczały mu oczy. Dziewczyna wtulająca się w starszą siostrę w ogóle nie zareagowała, zamiast tego postanowiła do niego podejść.
-Ohh słoneczka moje, chcecie do mnie dołączyć? - wskazał na zwisające kości kiedy przesunął się powoli w stronę grupki.
-Odejdź! Pozwól nam wyjść! - ryczała dziewczyna wtulając się w koszulę siostry. Podszedł do nich kiedy próbowały przejść. Wyraźnie zdenerwowany, brakiem większej reakcji.
-Ah, no weźcie, dziewczynki. Musicie odpowiedzieć na moją zagadkę – wyszczerzył się – Co mówi szkielet kiedy je człowieka? - zarzucił wielką kość za ramię.
-SPADAJ! - krzyknęła niska dziewczyna starając się go przesunąć. Z łatwością jej uniknął, dziewczyna spadła na ręce i kolana.
-Aww, no weź. To było proste. Bone apperire! - Sans jednak nie zauważył, że druga młodsza siostra również straciła równowagę. Spadając, chwyciła za najbliższą rzecz, która pomogłaby jej zachować równowagę. A najbliżej był Sans... a uściślając, jego podarte spodenki. Dziewczyna i tak upadła. Włączyłaś latarki akurat, aby zobaczyć przerażoną twarz Sansa. W oczodołach nie miał światła. Stał twardo jak skała, nie ruszał się. Gdyby nie dziwna pozycja, nie byłoby różnicy między nim, a szkielecimi manekinami w pokoju. Choć starałaś się szanować prywatność i intymność osobistą swojego przyjaciela... były takie myśli, których nie umiałaś kontrolować. Jedną z nich, była zawartość jego spodni... teraz widoczna jak na dłoni. Nim zdążyłaś nad sobą zapanować, gapiłaś się na miejsce które wcześniej skrywało się pod podartymi spodenkami. Nom... w całości jest szkieletem. Nawet tam. To właściwie tylko miednica. Nie ma na co patrzyć. Pochyliłaś się chcąc mieć lepszy widok. Całkowicie zapominając o przestraszeniu dziewczyn piłą. Te i tak już uciekły.
-GAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHH! - krzyknął Sans. Przełamując pozycję, natychmiast zniknął, pozostawiając po sobie jedynie podartą, ubrudzoną w sztucznej krwi parę spodenek. Cholera, cholera, cholera!
-Czacho? - krzyknęłaś. Oczywiście.. pewnie cię nie słyszy, teleportował się. Ale gdzie? Rany. Nie masz przy sobie telefonu... Nie możesz do niego napisać. Um... może powinnaś użyć radia i powiedzieć... ale co? Nie możesz im powiedzieć, że użył magii. Rany! Co robić? Podeszłaś do spodenek i podniosłaś je. Nadal były ciepłe. Możesz być tutaj sama bez niego przez jakiś czas, ale prędzej czy później ktoś się zorientuje. Może mimo wszystko powinnaś zadzwonić? Schowasz jego spodenki i powiesz, że wyszedł jakoś, niezauważony przez nikogo. Rozpaczliwie starałaś się znaleźć rozwiązanie z tej sytuacji. Poczułaś nacisk. Coś uderzyło Cię w plecy, musiałaś chwycić się za zwisającą kość, aby zachować równowagę.
-Kurwa mać! - krzyknął głos – Nie wchodź mi w drogę!
-Chwała niech będzie... przyszedłeś Czacho! - już miałaś juś odwrócić w jego stronę, kiedy powstrzymała Cię para kościstych dłoni.
-Nawet o tym nie myśl! I oddawaj spodnie! Ja pierdolę!
-Hehehe wybacz, wybacz – podałaś za siebie spodenki nie odwracając się.
-I nie śmiej się! To nie jest śmieszne – warknął zakładając je na siebie. Oczywiście, to sprawiło, że śmiałaś się jeszcze głośniej.
-Hehehehe i tak nie ma na co patrzyć. To kości
-W-widziałaś! Kurwa mać! - brzmiał na zranionego. Powstrzymałaś śmiech zdając sobie sprawę, że powinnaś być teraz milsza.
-I-i tak nic nie widziałam.... było ciemno – Nie... widziałaś wszyyyyyściutko.
-J-jesteś pierdolonym dupkiem!
-T-to nic złego... nie masz żadnych ludzkich organów, więc... i tak nic nie zobaczyłam i...
-Nie interesuje mnie twoje pierdolone ciało, i nadal by mi się nie podobało nawet, jeżeli zobaczyłbym cię nago! - warknął. Zrozumiałaś...
-Wybacz.. nie powinnam była patrzeć – czułaś się zawiedziona sobą. Po chwili założył na siebie spodenki. Odwróciłaś się w jego stronę walcząc ze śmiechem. Był czerwony, w ciemnościach widać było świecącą czerwień z jego twarzy. - Um... bałam się, że nie wrócisz.
-Zamknij się i chodź – szepnęła starsza. Minęły Sansa, ledwo zwracając na niego uwagę. Wyłączyłaś im latarkę, czekając aż Sans zrobi swoje. Uwielbiał się teleportować, zadowolony, że nikt nie udowodni mu korzystanie z magii w ciemnościach. Pojawił się przed nimi, zabłyszczały mu oczy. Dziewczyna wtulająca się w starszą siostrę w ogóle nie zareagowała, zamiast tego postanowiła do niego podejść.
-Ohh słoneczka moje, chcecie do mnie dołączyć? - wskazał na zwisające kości kiedy przesunął się powoli w stronę grupki.
-Odejdź! Pozwól nam wyjść! - ryczała dziewczyna wtulając się w koszulę siostry. Podszedł do nich kiedy próbowały przejść. Wyraźnie zdenerwowany, brakiem większej reakcji.
-Ah, no weźcie, dziewczynki. Musicie odpowiedzieć na moją zagadkę – wyszczerzył się – Co mówi szkielet kiedy je człowieka? - zarzucił wielką kość za ramię.
-SPADAJ! - krzyknęła niska dziewczyna starając się go przesunąć. Z łatwością jej uniknął, dziewczyna spadła na ręce i kolana.
-Aww, no weź. To było proste. Bone apperire! - Sans jednak nie zauważył, że druga młodsza siostra również straciła równowagę. Spadając, chwyciła za najbliższą rzecz, która pomogłaby jej zachować równowagę. A najbliżej był Sans... a uściślając, jego podarte spodenki. Dziewczyna i tak upadła. Włączyłaś latarki akurat, aby zobaczyć przerażoną twarz Sansa. W oczodołach nie miał światła. Stał twardo jak skała, nie ruszał się. Gdyby nie dziwna pozycja, nie byłoby różnicy między nim, a szkielecimi manekinami w pokoju. Choć starałaś się szanować prywatność i intymność osobistą swojego przyjaciela... były takie myśli, których nie umiałaś kontrolować. Jedną z nich, była zawartość jego spodni... teraz widoczna jak na dłoni. Nim zdążyłaś nad sobą zapanować, gapiłaś się na miejsce które wcześniej skrywało się pod podartymi spodenkami. Nom... w całości jest szkieletem. Nawet tam. To właściwie tylko miednica. Nie ma na co patrzyć. Pochyliłaś się chcąc mieć lepszy widok. Całkowicie zapominając o przestraszeniu dziewczyn piłą. Te i tak już uciekły.
-GAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHH! - krzyknął Sans. Przełamując pozycję, natychmiast zniknął, pozostawiając po sobie jedynie podartą, ubrudzoną w sztucznej krwi parę spodenek. Cholera, cholera, cholera!
-Czacho? - krzyknęłaś. Oczywiście.. pewnie cię nie słyszy, teleportował się. Ale gdzie? Rany. Nie masz przy sobie telefonu... Nie możesz do niego napisać. Um... może powinnaś użyć radia i powiedzieć... ale co? Nie możesz im powiedzieć, że użył magii. Rany! Co robić? Podeszłaś do spodenek i podniosłaś je. Nadal były ciepłe. Możesz być tutaj sama bez niego przez jakiś czas, ale prędzej czy później ktoś się zorientuje. Może mimo wszystko powinnaś zadzwonić? Schowasz jego spodenki i powiesz, że wyszedł jakoś, niezauważony przez nikogo. Rozpaczliwie starałaś się znaleźć rozwiązanie z tej sytuacji. Poczułaś nacisk. Coś uderzyło Cię w plecy, musiałaś chwycić się za zwisającą kość, aby zachować równowagę.
-Kurwa mać! - krzyknął głos – Nie wchodź mi w drogę!
-Chwała niech będzie... przyszedłeś Czacho! - już miałaś juś odwrócić w jego stronę, kiedy powstrzymała Cię para kościstych dłoni.
-Nawet o tym nie myśl! I oddawaj spodnie! Ja pierdolę!
-Hehehe wybacz, wybacz – podałaś za siebie spodenki nie odwracając się.
-I nie śmiej się! To nie jest śmieszne – warknął zakładając je na siebie. Oczywiście, to sprawiło, że śmiałaś się jeszcze głośniej.
-Hehehehe i tak nie ma na co patrzyć. To kości
-W-widziałaś! Kurwa mać! - brzmiał na zranionego. Powstrzymałaś śmiech zdając sobie sprawę, że powinnaś być teraz milsza.
-I-i tak nic nie widziałam.... było ciemno – Nie... widziałaś wszyyyyyściutko.
-J-jesteś pierdolonym dupkiem!
-T-to nic złego... nie masz żadnych ludzkich organów, więc... i tak nic nie zobaczyłam i...
-Nie interesuje mnie twoje pierdolone ciało, i nadal by mi się nie podobało nawet, jeżeli zobaczyłbym cię nago! - warknął. Zrozumiałaś...
-Wybacz.. nie powinnam była patrzeć – czułaś się zawiedziona sobą. Po chwili założył na siebie spodenki. Odwróciłaś się w jego stronę walcząc ze śmiechem. Był czerwony, w ciemnościach widać było świecącą czerwień z jego twarzy. - Um... bałam się, że nie wrócisz.
-Tsk.. to część naszej umowy. Jeżeli teraz bym sobie poszedł, miałbym u ciebie dług.
-Heh... Już i tak się przede mną darmowo rozebrałeś, więc pewnie byśmy go pominęli.
-ZAMKNIJ SIĘ! KURWA MAĆ!
-Hahaha nie mogę uwierzyć, że paradowałeś w stroju Adama przed bandą dzieciaków!
-Strój Adama mam w dupie! Pierdolony gówniarz je ściągnął. - usłyszałaś krzyki i automatycznie wróciłaś na swoje miejsce.
-Spróbuj się uspokoić... Twoja głowa wygląda jak bombka.
-Co?! - schował czaszkę za rękami, czując jak ciepło magii ją ogarnia. Warknął zdając sobie sprawę jak musi wyglądać..
-Nie wydaje mi się, aby pomidor był straszny, wiesz?
-Z-zamknij się!
-Heh... Już i tak się przede mną darmowo rozebrałeś, więc pewnie byśmy go pominęli.
-ZAMKNIJ SIĘ! KURWA MAĆ!
-Hahaha nie mogę uwierzyć, że paradowałeś w stroju Adama przed bandą dzieciaków!
-Strój Adama mam w dupie! Pierdolony gówniarz je ściągnął. - usłyszałaś krzyki i automatycznie wróciłaś na swoje miejsce.
-Spróbuj się uspokoić... Twoja głowa wygląda jak bombka.
-Co?! - schował czaszkę za rękami, czując jak ciepło magii ją ogarnia. Warknął zdając sobie sprawę jak musi wyglądać..
-Nie wydaje mi się, aby pomidor był straszny, wiesz?
-Z-zamknij się!
Sans zabrał Cię do domu po waszej zmianie w Nawiedzonym Domu. To była wyczerpująca noc. Wywiad w telewizji przyciągnął tłumy zwiedzających. Atrakcja była czynna godzinę dłużej, z racji na długość kolejki. Ustawiali się w niej aż do godziny zamykania całej zabawy. Poszłaś do łazienki, wzięłaś prysznic, szykując się na picie. Postanowiłaś znowu iść do centrum. Założyłaś na siebie bardzo skórką czarną spódnicę, zarzuciłaś na ramiona kurtkę. Jesienne noce robiły się zimniejsze. No i to byłoby dziwne, gdybyś paradowała tylko w kiecce. Jak skończyłaś się szykować, cichutko chwyciłaś za torebkę i kluczę. Nasłuchiwałaś sąsiada. Cisza. Pewnie śpi. Na paluszkach przeszłaś przez kuchnię. Założyłaś buty na obcasie i wyślizgnęłaś się przez drzwi, starając się aby żaden szmer nie zbudził sąsiada. Gdy się odwróciłaś za siebie, dostrzegłaś parę świecących, czerwonych źrenic.
-Wybierasz się gdzieś?
-Wybierasz się gdzieś?
Jeju, a akórat zachciało mi sie odświerzyć stronę. Krzycze w duchu, ale sie uśmiałam przy tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńŚwietne. Dziękuje Yumi za kolejny rozdział!❤
TAK, TAK, TAK, KOLEJNY Z ULUBIONYCH ROZDZIAŁÓW DO KOLEKCJI X33333333
OdpowiedzUsuńMORDA PRAKTYCZNIE MI SIĘ PRZEZ CAŁY ROZDZIAŁ CIESZYŁA X3333333333333333
Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału aby zobaczyć, jak wykaraskamy się z małej wtopy ^^
Widzę waćpanna wie co się święci, ewentualnie przeczuwa :D
UsuńWybieram opcję drugą xD
UsuńLektura na noc przeczytana. Można spać. Cudowny rozdział Yumi wielkie dzięki za tłumaczenie:*
OdpowiedzUsuńRany, czytając ten rozdział zdałem sobie sprawę jak ciężko jest przetłumaczyć natłok sucharów się w nim pojawiający, tak żeby jakoś to brzmiało. Yumi dobra, ale to bardzo dobra robota. A teraz idę wypić ocean :)
OdpowiedzUsuńOooraaaz następny rozdział będzie zajebisty :D
Wow czekam na next
OdpowiedzUsuń-CJ
Nie spodziewałam się kolejnej części tak szybko, dziękuję za tłumaczenie.
OdpowiedzUsuńSans bedzie naszym ochroniarzem? xD
Yumi kompletnie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem dziękuje! ^^
OdpowiedzUsuńO boże, o boże, o boże.... niech mi ktoś powie jeżeli się mylę, ale dlaczego mam wrażenie, że nasz mały sekret odnośnie naszej, nazwijmy to, natury wyjdzie w najbliższym czasie na jaw. Bo chyba wszystko zaczyna się ku temu sprowadzać.(Błagam niech ktoś mi powie, że jednak się nie mylę)
OdpowiedzUsuńNiewiem czy się mylisz ale ja tak samo myślę;)
Usuń