Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety
nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu!
Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która
potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez
mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans / Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Szkolne oszołomienie (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Wzeszło słońce, oświetlając piękne widoki za oknem. Westchnęłaś z wrażenia. Pokój był niesamowity, dom był niesamowity, otoczenie było niesamowite.. nawet polubiłaś współlokatorów! Powinnaś akceptować dziwne propozycje od dziwnych potworów częściej. Albo nie, skreśl to, to pewnie zły pomysł. Zebrałaś się i wstałaś zastanawiając w co się dzisiaj ubrać, otworzyłaś wielką szafę, którą Papyrus Ci wcisnął mówiąc, że nie ma komód. Dzisiaj miałaś tylko zajęcia. Czułaś się dobrze. Po chwili przeglądania ubrań wybrałaś sukienkę która pasowała do dnia, słoneczna pomarańcz z białymi akceptami i guzikami. Zmarszczyłaś brwi widząc ramiączka. Nienawidzisz ramiączek. Przyglądałaś się odbiciu nerwowo, widziałaś blizny na plecach, próbowałaś o nich nie myśleć. Nie, schowaj ramiona, jak zawsze. Przypomniałaś sobie o białej bluzce którą kupiłaś kilka tygodni temu. Założyłaś ją i uśmiechnęłaś się. Humor od razu wrócił do normy, schludny wygląd to lepsze samopoczucie. Zadowolona chwyciłaś za torbę i wyszłaś z pokoju zamykając go na klucz za sobą, aby żaden ciekawy szkielet nie węszył w środku jak Ciebie nie będzie. Zeszłaś schodami w dół do kuchni aby zjeść szybkie śniadanie nim ktokolwiek się obudzi. I tak właśnie wpadłaś na Stretcha, byłaś zaskoczona widząc go.
-oh uh, dzień dobry _____ - przyglądał Ci się
-Dzień dobry! - odparłaś życzliwie. Znowu wyglądał na zaskoczonego Twoim przyjacielskim zachowaniem – Nie spodziewałam się zobaczyć tutaj kogokolwiek tak wcześnie rano!
-normalnie by mnie tu nie było, miałem nocną zmianę – zlustrował Twoją sukienkę. Przez chwilę nie odwracał wzroku. Nic nie powiedział, do momentu aż się napatrzył, nawet jak przestał się przyglądać to na jego policzkach pozostał rumieniec. - więc uh idziesz gdzieś?
-Uhm, tak, zaczynam zajęcia o siódmej. Na szczęście jestem rannym ptaszkiem i lubię grecką mitologię. Jestem zadowolona, że mogę wrócić na uczelnię. Nie było mnie tam kilka tygodni przez zamieszanie z poprzednim mieszkaniem.
-więc to jest już mitem? - zaśmiał się. Wyszczerzyłaś się. Stretch miał poczucie humoru. Przypominał Ci czasami Sansa.
-Dla mnie to greka – szturchnęłaś go w ramię – Muszę iść, ale mogę zrobić śniadanie na okienku. Do potem? - przytaknął i wyszłaś gotowa do nauki. Nie zauważyłaś, że się nie poruszył, nie zauważyłaś że wziął głęboki wdech jak wyszłaś i zdecydowanie nie zauważyłaś jak tuli do siebie książkę za plecami. Zastanawiał się, co naszło Sansa aby pozwoli Ci tutaj mieszkać.
Nauka wypełniła Cię energią, jak zawsze grecka mitologia. Pakowałaś się kiedy usłyszałaś jak ktoś woła Twoje imię.
-_____! Ej _____! - rozejrzałaś się, dostrzegłaś znajomą poczochraną rudą czuprynę przepychającą się w Twoją stronę między studentami próbującego wyjść z sali.
-Colin! - odparłaś jak dostrzegłaś jego twarz. Uśmiechał się od ucha do ucha na Twój widok, minął kilkoro studentów i podszedł do Ciebie.
-Cześć, bałem się że już się nie pojawisz – nagle zaczął się zachowywać nieśmiało. Podał Ci kilka zeszytów – Bałem się, że nigdy nie będę miał szansy oddać Ci notatek. Dzięki za pożyczenie ich. Oh! - przypomniał sobie o czymś szybko i zaczął grzebać w swojej torbie podając Ci kilka podobnych – Wiem, że trudno się po mnie doczytać, ale starałem się pisać wyraźnie, jak tylko zauważyłem, że zniknęłaś. Pisałem tak jak ty pisałaś dla mnie. Nauczyciele powiedzieli, że większość z tego będzie na egzaminach – Z wdzięcznością przyjęłaś papiery. Colin! Wybawiciel! Teraz nie będziesz musiała się prosić wykładowców o tematy!
-Dzięki, to mi bardzo pomoże!
-Ż-żaden problem, wszystko dla miłej koleżanki – wydawał się nieco roztargniony i nagle powiedział coś czego się nie spodziewałaś – Hej, uh, chciałem cię ostrzec... ktoś zaczął rozpuszczać plotki na twój temat... o tym jak cię wywalili z mieszkania... A-ale ja im nie wierzę! - poczułaś jak ścisnęło Ci się serce. Jakie plotki? Jeżeli naprawdę tak się dzieje... poczerwieniałaś. - Nie ma szans abyś była psychiczna i próbowała kogoś zabić, to pomówienia. Ty jesteś... cóż... jesteś na to za miła – Zabić kogoś? Westchnęłaś w odpowiedzi. To nie była prawda. To kłamstwa, można je zignorować.
-Rany, co za historia – zaprzeczyłaś, całe szczęście, że byli współlokatorzy opowiadają jakieś niedorzeczne historie a nie wyciągają na wierzch Twoje brudy – Nie. Nie jestem psychiczna... jeszcze. Nie mogliśmy znieść własnego towarzystwa, po prostu. - wyraźnie się uspokoił i wypuścił wcześniej wstrzymywany oddech. Więc prawdopodobnie trochę wierzył plotkom.
-Więc... wszystko dobrze? Mieszkasz teraz z rodziną? - w jego głosie usłyszałaś... nadzieję?
-Oh nie, mam przyjaciela z potworzej części miasta który pozwolił mi u siebie zamieszkać. To bardzo słodkie z jego strony – przyglądał Ci się z zaskoczeniem, przypomniałaś sobie że większość ludzi nie przywykła jeszcze do potworów. Na początku to on był zaskoczony, teraz twoja kolej. Przyciszył głos.
-Którym? Powiedz prawdę. Czasem bywam u Grillbiego i znam niektórych.
-Oh! Więc prawdopodobnie musisz znać Sansa! - przyglądał Ci się dziwnie.
-Ten typ co zawsze pije keczup?
-cóż, nie zawsze, ale to mój znak rozpoznawczy – oboje podskoczyliście na to nagłe wtargnięcie i odwróciliście się by ujrzeć Sansa opierającego się o podium za wami – cześć dzieciaku przyniosłem ci drugie śniadanie przygotowane przez papsa i blueberry, co tam colin? - Podał Ci pudełko w którym było spaghetti wymieszane z tacos. Colin uśmiechnął się nerwowo na widok potwora. Widziałaś że jego wrażenie na widok szkieleta nie było zbyt pozytywne.
-Nie musiałeś iść taki kawał drogi, mogłam wpaść do mieszkania na okienku albo coś. Ale i tak dzięki – przyjęłaś posiłek z uśmiechem.
-spróbuj a potem dziękuj, a potem możemy iść do grillbiego po coś co da się zjeść
-Uhm, więc _____ zobaczymy się później? - wtrącił się chłopak – Mam potem historię sztuki i egzamin. Oh i uhm chciałem powiedzieć, że uhm... - zaczął się rumienić – ty... uh ty.... wyglądaszdzisiajnaprawdęładnie – poczułaś jak policzki Cię pieką od niespodziewanego komplementu. Praktycznie zapomniałaś, że dzisiaj się ładnie ubrałaś. Uśmiechnęłaś się i podziękowałaś, a następnie szybko odszedł z twarzą czerwoną jak pomidor. Przyłożyłaś rękę do policzka zastanawiając się od kiedy to ten typ człowieka uznałaś za słodki. Delikatne chrząknięcie przypomniało Ci o obecności Sansa, popatrzyłaś na niego przepraszającym wzrokiem. Miał dziwny wyraz twarzy, którego nie umiałaś rozszyfrować.
-To idziemy jeść?
Miał absolutną rację i naprawdę się cieszyłaś że nie ma tutaj ani Papyrusa ani Blue, więc nie zobaczyli Twojej miny kiedy spróbowałaś posiłku. Nie poszliście do Grillbiego, zamiast tego zabrałaś go do bufetu gdzie kupiliście kanapki i zrobiliście sobie mały piknik w pobliskim parku. Rozkoszowaliście się słońcem, nie mówiliście zbyt wiele, lecz cisza była miła, popołudnie minęło szybko. Kilka razy myślałaś że usnął, ale za każdym razem jak się odezwałaś, odpowiadał cicho. Było miło. Sans był spokojny, nie czułaś, aby czas który spędzacie wspólnie był zmarnowany. Rozmarzyłaś się, zastanawiając co przyniesie Ci wspólne mieszkanie... po kilku godzinach przyszła kolej na następne zajęcia, więc Sans powiedział, że on albo ktoś inny przyjdzie po ciebie aby zabrać Cię do domu (choć próbowałaś wybić mu to z głowy). Na zajęciach zamyśliłaś się (fizyka jest nudna) jak miło zostałaś potraktowana. Głos w Twojej głowie szeptał wyraźnie zawiedziony, ale nie słuchałaś go (może nazwiesz go Pani?). Ostatecznie po wykładzie opuściłaś salę rozglądając się za niebieską bluzą. Kiedy w końcu dostrzegłaś czaszkę uśmiechnęłaś się i udałaś się w jego stronę... Nagle zatrzymałaś się kiedy kilkoro studentów odsłoniło Ci widok i dostrzegłaś coś czego się nie spodziewałaś.. Czarna kurtka, łańcuch, czerwona obroża.... Czerwone oczy Reda spoczęły na Tobie, głodny uśmiech się poszerzył, zabłyszczał złoty ząb. Zrobiłaś krok do tyłu. Ludzie omijali go szerokim łukiem szepcząc coś do siebie.
Daj mi klapsa w dupę i nazwij swoją!
Potrząsnęłaś głową odganiając Panią, starając się nie dać po sobie nic poznać.
-cześć laluniu, sansy powiedział że muszę przyprowadzić zagubioną owieczkę do domu – bezceremonialnie zlustrował spojrzeniem Twoją sukienkę. Jeżeli ty masz być owcą, to to jest lew. Poszedł chwytając za skraj koszuli by odsłonić ramiączka, podskoczyłaś – eh, nie każdemu jest do twarzy w pomarańczowym, może następnym razem założysz coś czerwonego i czarnego, skarbie? - sposób w jaki powiedział ostatnie słowo był chamski i ... i.. cóż... seksowny.
-Mam wiele czarnych i czerwonych rzeczy w szafie Red – odparłaś przebiegle starając się brzmieć pewnie – Ale ty ich pewnie nigdy nie zobaczysz – Sądząc po jego wyrazie twarzy chwycił haczyk. Natychmiast zarzucił na głowę kaptur kryjąc rumieniec na twarzy.
-mniejsza laleczko, chodźmy do domu, umieram z głodu – Jeżeli ta reakcja nie była seksowniejsza niż wcześniejsza...! Bez skrupułów zrównałaś z nim krok i chwyciłaś go za ramię przywierając bardziej do jego miękkiej kurtki
-Prowadź więc, laleczko – Nie bałaś się go tak jak myślał, ale ooo rany, on chyba zaczął bać się Ciebie.