14 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Od ciebie z miłością [i hope you break me - From You, with Love - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Rozmawiałam z twoim ojcem – Sans zatrzymał się między dwiema poręczami jakich używał do przemieszczania się podczas terapii. Patrzył na Ciebie
-Kurwa, dziecino… I jak poszło?
-Źle – burknęłaś głaszcząc Głód po pysku (Zaraza był zbyt wielki na ten pokój, więc Sans odezwał go przyzywając znacznie mniejszego Blastera. Ostrzegł też, że Głód jest wielkim rozrabiaką. Blaster był wielkości głowy domowego kota, ułożył się na Twoich kolanach kiedy usiadłaś. Głaskałaś go, był gładki w dotyku. – Powiedział, że skoro przeżyłeś ból to nie musi być aż tak wielki. – Sans stuknął się w czaszkę.
-…Taaa, to brzmi jak jego słowa
-Wkurzył mnie! – warknęłaś – Zero w nim jakiejkolwiek sympatii czy empatii! Nie jest mu przykro przez to przez co przeszedłeś, nie rozumie co to za ból! Po prostu ma to gdzieś. To twój ojciec, powinien tutaj być, upewnić się, że dochodzisz do siebie, pomóc ci w terapii. Uważa, że skoro masz duszę Bossa, to nigdy nie umrzesz. Powiedział nawet, że… - samo wspomnienie tego odbierało Ci oddech - … Może mój drogi potomek nie kocha ludzi tak bardzo jak mu się wydaje. – Sans zadrżał mocniej chwytając się barierki
-Dziecino? – opuściłaś wzrok
-… To brzmiało tak, jakby mówił, że mnie nie kochasz, albo nie kochałeś żadnego ze swoich SoulMate… - nie umiałaś powstrzymać łez. Wytarłaś je pośpiesznie. Sans wyszedł spomiędzy barierek i podszedł do Ciebie – Sans! Nie! – krzyknęłaś wstając. Głód uniósł się nad ziemią tak by nie spaść na podłogę. Chwyciłaś Sansa za rękę tak by nie stracił równowagi – Jesteś na terapii! Nie możesz jeszcze sam chodzić!
-Nie będę stał i gapił się jak płaczesz – powiedział chwytając się Ciebie mocniej – Aniołku, nie słuchaj tych pierdów jakie mówi mój staruszek. Od dawna jest sam, nie wie co to znaczy dbać o kogoś i troszczyć się. To cyniczny dupek. Ale, Aniołku… kocham cię – zapewnił gładząc ręką po policzku, pochylił się by Cię pocałować. Twoja dusza się rozgrzała, czułaś jak pulsuje w piersi, silna i gorąca. Jego magia zawirowała dookoła, sprawiła, że poczułaś się kochana i bezpiecznie
-Przepraszam bardzo… - odsunęliście się lekko od siebie gdy pielęgniarz wszedł do pokoju, był  mysim potworem. – Oh! Panie Szkielecie, nie może pan wychodzić sam! – przeszedł szybko przez pokój – Już i tak nadstawiam karku pozwalając być wam sam na sam skoro jesteście SoulMate – mówiąc to pomógł Sansowi przemieścić się znowu do barierek.
-Dobra, dobra – warknął. Zaśmiałaś się cicho i usiadłaś biorąc Głód na kolana
-Przepraszamy, Sans zareagował szybko aby mnie pocieszyć – zamyśliłaś się. Ma rację. Nie powinnaś pozwalać Gasterowi mieszać Ci w głowie. Po tym wszystkim przez co przeszliście, znasz Sansa i wiesz, że Cię kocha. Gdyby tak nie było nie walczyłby z Jerrym w taki sposób. Ale… zmarszczyłaś brwi zamyślona. Zaczęłaś się zastanawiać jak Gaster dbał o Sansa. Nazywał go binarnym klonem, siebie uważał za ojca rodu… Jest taki sztywny… Ciekawe… Gdyby Gaster i Sans mieli lepsze relacje, to czy ten pomógł by mu z jego duszą? Hm… Może nie, może nie byłby w stanie zniszczyć duszy własnego dziecka… Ugh, teraz będziesz musiała z nim mieszkać. Cóż, nie jesteś z Sansem od dawna, a z Gasterem rozmawiałaś raz. Może udawać, że go nie widzisz? Pewnie też tak będzie robił. Westchnęłaś głaszcząc Głód. Ziewnął lekko i uśmiechnął się.
-Sans?
-Ta? – mruknął przemieszczając się po barierkach
-Chce pan na chwilę przerwać? – zapytał pielęgniarz. Sans przytaknął i popatrzył na ciebie
-Co jest dziecino?
-Zastanawiam się, czy Wojna i Śmierć są tak samo małe jak Głód?
-Eh, Wojna jest wielkości Zarazy – odpowiedział – Śmierć jest największym Blasterem. Zbyt wielka by ją tutaj przyzwać. – patrzyłaś na niego.
-…Tak duża jak to co Jerry próbował przyzwać? – Sans spojrzał na sufit.
-Hrm.. nie wiem co dokładnie chciał przyzwać, ale sądzę, że są podobnych rozmiarów. – zamyśliłaś się
-To miało wielkie zębiska i pazury, przypominało trochę wilka… - Sans przytaknął i spojrzał na pielęgniarza
-To wszystko na dzisiaj – powiedziała mysz
-Czy mogę się przytulić do mojej SoulMate? – zapytał – Mam już dość tej odległości
-Cóż, pokazałeś, że możesz sobie dać radę – pielęgniarz zanotował coś w kartotece Sansa – Możesz spróbować – Sans trzymając się barierki przemieścił się w Twoją stronę, wstałaś by go przywitać. Objął Cię ramieniem, Ty też podtrzymałaś go swoim i oboje powoli zaczęliście wychodzić przez drzwi.
-Jak się czujesz? – zapytałaś
-Odrętwiale. Ale dam sobie radę. – przytaknęłaś otwierając drzwi. Powoli, małymi kroczkami szliście po korytarzu, pielęgniarz był za wami w razie potrzeby.
-Ile jeszcze będziesz tutaj siedział nim wrócisz do domu?
-Może dwa albo trzy tygodnie – przyznał – Wiesz, nie musisz siedzieć tutaj ze mną całymi dniami. Jerrego już nie ma, możesz sama chodzić do pracy
-Jesteś pewien? Nie mam nic przeciwko siedzeniu z tobą
-Ja też, ale niedługo będziesz musiała wrócić do pracy Aniołku. – Musiałaś się z tym zgodzić, lubiłaś swoją pracę i uwielbiałaś spędzać czas z Sansem, nawet w szpitalu… Ale ma rację. Skoro już się przeprowadziłaś i Sans wraca do zdrowia, będziesz musiała wrócić na uczelnię. Jak tylko położyłaś go do łóżka w jego szpitalnym pokoju, powiedziałaś mu, że wrócisz do pracy w przyszłym tygodniu.
-Zarazo z drogi! – chowałaś się za ręcznikiem, kiedy większy Blaster pojawił się przed drzwiami łazienki – Jak się tutaj w ogóle dostałeś?!
-Sans pewnie go przysłał – krzyknął Papyrus z kuchni – To jego sposób na powiedzenie cześć. Guevara, gotowy?
-Prawie! Nie wiem gdzie mój drugi but!
-I właśnie dlatego mówiłem ci, abyś posprzątał pokój! – warknął Papyrus – Royale!
-Idę kochany! – ognisty żywiołak wyszedł z pokoju z gołą klatą, ale w spodniach. Musiałaś przyznać, że był to ładny widom, choć uwielbiałaś wielkie kości szkieletów, takie mocne i długie, obejmujące Cię, przywierające do piersi… Pokręciłaś głową by pozbyć się myśli i poszłaś do pokoju, spóźnisz się,  ale…
-Głód! Nie wolno! – krzyknęłaś kiedy mały Blaster żuł Twój koc – Nie wolno! Zły Blaster! – pogroziłaś palcem, Blaster puścił materiał i zadrżał – Idź pod ścianę i przemyśl swoje zachowanie! – pokazałaś na róg pokoju. Mimo początkowego sprzeciwu, Głód zrobił to co mówiłaś. Wzdychając zaczęłas się ubierać ignorując zegarek, byłaś już naprawdę spóźniona. Mieszkanie w pełnym domu różni się od mieszkania na własną rękę. Przede wszystkim była tylko jedna łazienka, a Grillbiemu schodziło pod prysznicem naprawdę długo (i nie, nie masz pojęcia jak to działa) gdy się mył, spakowałaś się i przygotowałaś ubrania na dzisiaj, nakarmiłaś nawet Głód (Papyrus przyniósł specjalne jedzenie dla niego), potem znowu weszłaś do łazienki, ale ta była już okupowana przez Guevarę. Z westchnięciem poszłaś zjeść śniadanie, zaś Papyrus przygotował pranie. Gdy Guevara skończył (zajęło mu to o wiele mniej czasu, chwała Bogom) w biegu do ubikacji wpadłaś na Gastera – dosłownie.
-Oh, um, przepraszam! – czułaś się źle zaraz po tym jak go przeprosiłaś, ale to był odruch. Gaster patrzył na ciebie
-Więc się wprowadziłaś – zauważył niskim głosem – Zazwyczaj zabierał swoje SoulMate do innego domu
-Mieszkacie blisko mojej pracy – wyjaśniłaś – Właściwie, nie da się bliżej
-Czy to nie szczęśliwe zrządzenie losu? – nie udało mu się ukryć złośliwości w głosie. Przygryzłaś wargę. Nie chciałaś wyskoczyć na teścia, nawet jak na to zasługiwał
-Muszę się przygotować do pracy, proszę pana – cofnęłaś się.
-Oh? Nie idziesz się z nim spotkać? – Patrzyłaś na niego  - A mi suszyłaś głowę o to, że go nie odwiedzam – mówił dalej – Byłem pewien, że będziesz z nim cały czas póki nie wróci do domu
-Dla twojej wiadomości, Sans sam powiedział, abym wróciła do pracy a ja uznałam, że to dobry pomysł skoro mu się poprawia
-Ah tak?
-Tak – przytaknęłaś – Mogę pomagać w domu, Sansowi jeżeli będzie czegoś potrzebował. Może, przy odrobinie szczęścia, jest szansa, że nie będę musiała znosić ciebie… co się udawało kiedy pomagałam w szpitalu gdy Twój syn dochodził do siebie – zaczęłaś iść po schodach tylko po to by usłyszeć za sobą śmiech Gastera
-Jaka z ciebie dobra SoulMate – nie odwróciłaś się, ale miałaś ochotę zedrzeć z jego mordy ten uśmieszek. – Moje gratulacje! Chcesz medal? Trofeum za poświęcenie i wyrzeczenia? – odwróciłaś się, dostrzegłaś tylko jak wchodził do kuchni. Chwyciłaś za kilka ręczników mając nadzieję, że gorący prysznic Cię uspokoi. Gdy wyszłaś, Zaraza zaskoczyła Cię ocierając się o Ciebie. Szczerze, od pierwszej chwili gdy zobaczyłaś tego Blastera, czułaś, że Sans przyzwał go specjalnie dla Ciebie. Może dlatego, że poczuł Twoją złość? A może dlatego, że wiedział, że nie zobaczycie się do późna? Nie byłaś pewna.  Nie miałaś czasu na rozmyślania, jesteś dziesięć minut spóźniona. Ubrałaś się szybko, wzięłaś torbę, ostrzegłaś głód aby niczego nie gryzł. Schodząc w dół zobaczyłaś jak Papyrus daje Grillbiemu pocałunek na pożegnanie, zaś Guevara już jest w drodze. Gdy Grillby wyszedł, Papyrus popatrzył na Ciebie by podzielić się czymś, o czym myślał
-Wyruszam do sklepów na wyprzedaże. To klucze dla ciebie – podał Ci komplet do ręki – Zamknij dobrze dom. Oh, nie śpisz się i zjedz drugie śniadanie i jakąś przekąskę. Pij wodę. Robię dzisiaj kolację, więc nie jedz nic po pracy! – ostrzegł – Powiedz Sansowi, że go kocham i że wpadnę do niego później. Miłego dnia – Cmoknął Cię w czoło jak przystało na matkę i wyszedł z domu z pustymi torbami. Zamrugałaś kilka razy, Gaster wyszedł z kuchni z kubkiem kawy.
-Raaaany, młodszy też cię lubi? – zauważył – Cóż, nie trudno  zdobyć jego sympatię
-To ciekawe, biorąc pod uwagę, że to też twój klon binarny – Gaster wgapiał się w Ciebie dość długo, abyś poczuła się nieprzyjemnie
-Coś insynuujesz dziewczyno? – uśmiechnęłaś się lekko
-Zarówno Sans i Papyrus łatwo się zaprzyjaźniają. Musieli to po kimś odziedziczyć.
Share:

13 czerwca 2018

12 czerwca 2018

Under-High RPG

Bo jeżeli chcesz coś zrobić dobrze - rób to sam.
Po niewypale z LostSoul w którym pozostawiłam za wiele na głowie innych osób, pomysł nad stworzeniem RPG nie opuścił mnie. Wiedziałam jednak, że trzeba czegoś innego.

UnderHigh przyszło samo. 

Jest to szkoła, w której mogą uczyć się wszyscy. Możesz wybrać postać nauczyciela, albo ucznia, możesz mieszkać w akademikach, albo w miasteczku. Wiele możliwości! 

Nie ma tutaj tak ostrego prawa jak we wcześniejszym.

Przede wszystkim, biorąc pod uwagę małą ilość czasu jaką mam - nie mogę zajmować się nim tak jak trzeba. Dlatego nie trzeba zaakceptowania przez admina KP. 

Robisz postać, robisz jej KP i możesz już pisać. 

Śmiało twórzcie tematy, we wszystkich dostępnych wam miejscach. 

Dawajcie swoje pomysły, co jeszcze powinno się znaleźć a czego jest za dużo Waszym zdaniem. 

Ah, można posiadać więcej niż jedno konto. 

W dodatku o ile mi się udało, można posiadać wiele kont na tym samym mailu. 

W każdym razie.

Zapraszam do zabawy!


Z racji na to, że niebawem wychodzę do pracy i nie będzie mnie aż do północy, rozgośćcie się sami ;) 
Share:

11 czerwca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Ojciec [i hope you break me - The Father - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-… Łał
-Oh Kochanie… Tak mi przykro
-Mieszkałaś tutaj od bardzo dawna, Laseczko…
-Ciekawe, jakim sposobem to się do reszty nie zawaliło. Lepiej wydostańmy tyle ile możemy nim to się stanie, droga siostro – Cały chodnik pokryty był resztkami Twojego domu, na trawniku gdzieniegdzie dziury, zaś dwa domy znajdujące się obok, miały lekko osmolone ściany. Nie było jednej ściany, tej prowadzącej do Twojego salonu i sypialni, większość rzeczy zniszczona. Przeskoczyłaś przez resztkę płotu i poszłaś w stronę mieszkania, przyjaciele i rodzina poszli za Tobą. Rozejrzałaś się
-Cóż.. telewizor przepadł, tak samo jak laptop… z łóżka nic nie będzie… Chyba kanapa jest cała, ale już macie kanapę.
-Ten regał na książki wygląda dobrze – Iris pokazała na wysoką czekoladową szafę
-Nie mam pojęcia gdzie by ją wsadzić – przyznałaś – Oh… czy moje ubrania są całe? – zapytałaś się idąc do komody w sypialni – Wyglądają na całe… ale pokój Sansa jest za mały na moje rzeczy…
-Coś wymyślimy Siostro – Papyrus uśmiechnął się odwracając do Somna – Pomożesz? Zaniesiemy regał i komodę póki co na piętro niżej
-Jasne dryblasie – odparł na luzie Somn, zawsze się tak zachowywał w stosunku do nowo poznanych. Jak oni znosili szafę, Ty i Iris przyglądałyście się kanapie. Dobra. Może jeżeli coś się przesunie to i ją da się gdzieś upchnąć? Nie umiałaś odżałować telewizora no i będziesz tęsknić za kominkiem. Jak już przestałyście ją oglądać, podeszłaś do regału z książkami, razem z Iris oczyściłyście te co jeszcze nadawały się do użytku za pomocą papierowych ręczników i poszłyście do domu Sansa. Póki co, Twoja szafa z ubraniami znajduje się na końcu korytarza obok zamkniętego pokoju, który prawdopodobnie należy do Gastera. Przez chwilę chciałaś zapukać do jego drzwi… Lecz szybko zaniechałaś i postanowiłaś wrócić do starego mieszkania. Minęłaś chłopców, którzy nieśli komodę oraz Iris niosącą pozostałe książki. Kolejny kurs i kanapa zaniesiona wraz z częścią naczyń z kuchni. Jeszcze dwa i kuchnia była pusta, Somn i Iris wzięli zbędne talerze i sztućce. 
-To nie zabrało aż tak wiele czasu – zauważyła Iris
-Wiesz, tylko ja tam mieszkałam. Nie miałam wiele – odpowiedziałaś – Będę musiała zainwestować w nowy laptop i może mały telewizor, jeżeli Sans się zgodzi
-Kupuj kochana – Somn się uśmiechnął – Dziewczynki muszą oglądać swoje romansidła
-Jasne, jasne – zaśmiałaś się – Dzięki za pomoc. Jak tylko wszystko uporządkuję i Sans wróci do domu, powinnam być gotową na powrót do pracy
-Nie śpiesz się kochanie – powiedziała Iris tuląc Cię – Wiele przeszłaś. Daj znać jak będziesz czegoś potrzebować.
-Do potem laseczko – Somn też cię przytulił – Dzięki za naczynia.
-Nie ma sprawy. Dam znać w razie co – odwzajemniłaś ich gest – Do potem – machałaś na pożegnanie przyjaciołom, gdy Ci odchodzili. Odwróciłaś się potem w stronę Papyrusa – Wracamy do domu?  - Przytaknął patrząc na chodnik, a konkretniej na ślady po bitwie. – Co jest?
-…Czy mogłabyś… pokazać mi gdzie Sans był kiedy…? – otworzyłaś szerzej oczy
-Oh.. um… Tam – pokazałaś miejsce. Wyróżniało się, cały chodnik był czarny. Papyrus podszedł do niego
-Bogowie nad name I pod name… - szepnął klękając – Jego Blaster to zrobił? – przesunął palcem po osmalonych kamieniach, podeszłaś do niego – To… pęknięcia? Zniszczył część chodnika… - Pochyliłaś się
-To coś normalnego?
-Widziałem do czego jest zdolny Blaster Sansa – mówił ręką w rękawiczce nadal gładząc szczeliny – Pomagał mi w treningu, kiedy pracowałem jeszcze w Gwardii. Zazwyczaj nie pozostawał po sobie żadnych śladów, bo Sans się kontrolował – zmarszczył brwi – Tutaj nie ma kontroli.. tylko… zniszczenie. Jak mój brat to przetrwał? Dusze Bossów są niesamowite….
-Papyrus… - zaczęłaś nisko – Wiedziałeś, prawda? Wiedziałeś w jaki sposób Sans zdobył taką duszę
-Oczywiście – odpowiedział – O wszystkim mi mówi – wstał otrzepując rękawice – Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Obiecałem mu, że nigdy nikomu nie powiem
-Rozumiem – przytaknęłaś – Po tym jak wyznał mi prawdę, rozumiem czego się bał – Papyrus znowu zerknął na pęknięcia
-Proszę dbaj o niego najlepiej jak potrafisz. – Mogłaś tylko na niego spojrzeć, rozumiałaś powagę słów, nic więcej nie dodał. Mogłaś mu powiedzieć tylko tyle, że zrobisz co w Twojej mocy.

Sans namówił Cię abyś spała w jego łóżku. Choć bolał Cię kręgosłup gorszy był głód. W szpitalu karmiono Cie magicznym jedzeniem i jakkolwiek by nie było dobre, nie było pożywne. Więc, obudziłaś się w pustym mieszkaniu. Guevara na zajęciach, Grillby w pracy, a Papyrus jak zazwyczaj o tej porze, w sklepie na zakupach.  Poszłaś do szafy by wyciągnąć dżinsy i koszulkę. Ubikacja również mieściła się na piętrze, więc się umyłaś i poszłaś do kuchni. Jak skończyłaś swoją kaszkę usłyszałaś głośne skrzypnięcie, aż dreszcz przeszedł Ci po plecach. Wychyliłaś się i zauważyłaś, że drzwi do pokoju obok szafy są otwarte. Po schodach schodził najwyższy szkielet jaki miałaś okazję widać. Musiał mieć ponad dwa metry. Jakaś szata okrywała całe jego ciało, odsłaniając jednak długie ręce z długimi chudymi palcami. Widziałaś pęknięcia na jego czaszce, pod oczodołami wory, usta wykrzywione w dół. Wyglądał tak staro i jednocześnie przerażająco… To naprawdę ojciec Sansa? Podszedł mimo wszystko z gracją… ale było w nim coś jeszcze. Mowa ciała mówiła, że jest pewien siebie, ale jego twarz wykrzywiała się w grymasie zdenerwowania i zawodu? Jak wszedł do kuchni natychmiast spojrzał na Ciebie drobnymi źrenicami.
-Ah… kolejna - … Kolejna? … A… Racja… Przełykając ślinę zrobiłaś krok w jego stronę
-Um, dzień dobry proszę pana – przedstawiłaś się i wystawiłaś w jego stronę dłoń. Nie chwycił jej, patrzył się tylko na Ciebie – Ah, uh.. cóż – cofnęłaś dłoń – Ja uh… idę właśnie do Sansa do szpitala. Wybierzesz się ze mną?
-Nie ma potrzeby – odpowiedział – Niebawem tutaj wróci
-Uh, cóż… - szurnęłaś stopą – Od jakiegoś czasu już jest w szpitalu, więc myślałam
-Jak powiedziałem, nie ma potrzeby – mocniej zacisnęłaś wargi
-Zrozumiałam, proszę pana, ale nie brakowało wiele, aby spopielić Sansa więc…
-Spopielić? – przerwał Ci znowu – Duszę Bossa nie da się spopielić, dziewczyno. – zadrżałaś gdy tak Cię nazwał
-Może normalny potwór by nie dal rady, ale Sans walczył z innym Bossem. Papyrus wyczuł tę walkę, ty też musiałeś.
-Byłem zbyt zajęty praca, aby przejmować się moim binarnym klonem– odpowiedział znudzony. Gapiłaś się na niego. Binarnym klonem? Poważnie?
-To nie jest twój… twój klon binarny – zaczęłaś, opuszczając głos – To twój syn… syn, który mało co nie umarł!
-Ale nie umarł więc nie ma sprawy – minął Cię podchodząc do blatu. Odwróciłaś się, robił sobie kawę, nic co powiedziałaś nie zrobiło na nim wrażenia
-Słuchaj – zaczęłaś – Choć wyzdrowieje, jestem pewna, że doceni wizytę ojca, po prostu pokaż mu że czekasz na jego powrót. – Gaster zaczął stukać o blat długimi palcami i popatrzył na Ciebie przez ramię.
-Człowieku, najwyraźniej nie rozumiesz mojej relacji z twoim SoulMate. Jest moim potomstwem, a ja jego protoplastą. Dbałem o niego tak jak o jego brata, jak każdy ojciec rodu i zadbałem aby niczego im nie brakowało. Byłem przy nim gdy miał problemy, zwłaszcza z jego Duszą Bossa, najlepiej jak umiałem. Zaczął się niecierpliwić, gdy nie mogłem udzielić mu odpowiedzi. Zezłościł się, gdy podałem mu jedyne rozwiązanie jakie mogłem znaleźć.
-Poznawać SoulMate póki nie umrze – rzuciłaś
-Ah, a więc wiesz… - wziął kubek kawy
-Rozumiesz jak bardzo jest to dla niego bolesne? Mówił o bólu, prawda?
-Wspominał
-Więc powinieneś zrozumieć! – wykrzyknęłaś. Gaster upił łyk
-Jak tak niewielka strata może aż tak boleć? – wgapiałaś się w niego
-Co chcesz przez to powiedzieć? – Gaster odłożył kubek z głośnym brzdękiem
-Mówisz, że cierpi za każdym razem, kiedy straci SoulMate. Lecz czy ten ból jest dość silny, aby go zabrać ze sobą? Aby połączyć SoulMate po śmierci? To dlatego mu to powiedziałem. Łatwo znajduje nowe SoulMate, zakochuje się w nich prędzej czy później wbrew swojej woli. Oczywiście, musiał przywyknąć do bólu
-Nie znaczy to, że chce przez to przechodzić! – wtrąciłaś się – Tylko dlatego, że przywykł, nie znaczy, że chce cierpieć, to różnica!  I dlatego, że uważasz, że chce cierpieć to znaczy, że masz mieć go gdzieś?! Pewnego dnia, nie będzie go, a ty będziesz żałował
-Wydaje ci się, że możesz go Złamać dziewczynko? – palnął szczerząc się sarkastycznie, widziałaś jak jego źrenice zajaśniały – Miał wiele SoulMate, przechodziły tanecznym krokiem przez nasze domy. Nie umiałem ich już zliczyć! Więc, jesteś niczym więcej jako kolejnym człowiekiem w długiej, długiej linii porażek. I prawdopodobnie, jesteś kolejną z nich. – Mogłaś tylko się patrzeć - … Może, mój drogi potomek, nie kocha ludzi tak bardzo jak mu się wydaje.
-TWÓJ SYN MAŁO NIE UMARŁ BRONIĄC MNIE! – wybuchłaś – JAK ŚMIESZ MÓWIĆ, ŻE MU NIE ZALEŻY!! Choć może nie powinnam być zaskoczona! Nie znasz go! Nie wiesz jak słodki, uroczy jest, dla ciebie jest tylko binarnym klonem! – Gaster wypuścił powietrze przez nos
-Cóż… jesteś kolejną która dała się uwieść jego słodkim słówkom, prawda? – zalał kolejny kubek kawy i zaczął iść z naczyniami do swojego pokoju ignorując Cię. Zatrzymał się jednak. Odwróciłaś się w jego stronę zaciskając w pięści drżące ręce
-Skoro Sans jest tylko binarnym kodem, dlaczego nadal badasz Rezonans? Przez ciekawość? Zapomniałeś że zacząłeś to robić ze względu na Sansa?
-Badam, by poznać nieznane. To wszystko. Nie ma sensu ratować to, czego uratować się nie da, dziewczyno – otworzył drzwi i znowu spojrzał na Ciebie ze zmarszczonymi brwiami – Dusza Sansa przypomina diament, i ani ty ani inny człowiek nie jest w stanie tego zmienić. Jak powiedziałem wcześniej, jesteś tylko kolejnym człowiekiem w długiej, długiej linii porażek.
Share:

10 czerwca 2018

Undertale: Wychowanie do życia w rodzinie - 04 [+18] [opowiadanie interaktywne]

To opowiadanie potrzebuje okładki
Notka od autora: Zainspirowana pewnym słuchowiskiem, swoimi przemyśleniami ooooraz faktem, że na blogu ostatnio praktycznie w ogóle nie było treści +18. Postanowiłam stworzyć to interaktywne opowiadanie. Nie ma konkretnej specyfikacji co do płci, albowiem bohaterami tego opowiadanie będziecie Wy. Czytelnicy. I to wszyscy. Dlatego też, będę prosiła was w komentarzach o interakcję. Czyli - piszecie jak Wy - jako uczestnicy - będziecie się zachowywać podczas opisywanej sceny. 
Aby wszystko było jasne. Wasze OC (czy też Wy) są na sali lekcyjnej. Profesor W. D. Gaster, nowo zatrudniony nauczyciel, ma za zadanie przedstawić Wam (jako grupie czytelników) pewien temat. 
Notki będą krótkie, ze względu na możliwą interakcję. W komentarzach odpisujecie jak się będzie Wasze OC zachowywać, czy wyjdzie, czy wejdzie w zdanie, czy zgłosi się do odpowiedzi i takie tam. Postaram się wszystko uwzględnić w kolejnej odpowiedzi z opowiadania.
Jeżeli Twoje OC zgłosi się i zostanie wybrane - w kolejnej notce opiszę interakcję z nim. Ja. Spokojnie, wszystko będzie dopięte na ostatni guzik ;) Jeżeli Twoja postać nie pojawiła się we wcześniejszych rozdziałach opowiadania, albo zaczynasz czytać je "od ostatniego wpisu" zawsze możesz dołączyć do zabawy. Twoja postać będzie traktowana jakby była tam od samego początku.
Oczywiście zaznaczam i ostrzegam, opowiadanie jest +18. Serio. Aby potem nie było. Tylko dla czytelników pełnoletnich. 
W razie pytań, zapraszam do komentarzy.

Zaznaczam, że w tej notce pojawiły się fragmenty niektórych komentarzy, te które były pisane w trzeciej osobie oraz obrazowały "rozbieranie" się na scenie! Oddzielone od całości opowiadanie są znakami ~ tekst ~ 

Mina Gastra była niezmienna, w duszy jednak odetchnął z delikatną ulgą, że kilka osób zrezygnowało. 
- W takim razie zaczekam na swoją kolej w drugiej turze, panie profesorze - powiedziała jedna odchodząc na swoje miejsce
- Skoro taka jest sytuacja, to ja na razie spasuję panie profesorze - Lilith wraca na miejsce - - A jeżeli znajdzie się tu jakiś początkujący masochista lub ktoś kto kiepsko czuje się w temacie BDSM, to proszę zgłaszajcie się do mnie. Mam w tym spore doświadczenie i dobrze się wami zajmę - mówi głośno. Do tego odezwała się jeszcze jedna z sali
-  Panie profesorze. Jeśli można... Z największą przyjemnością Pana później zdominuję... - mówi białowłosa dziewczyna i puszcza oczko Gasterowi. Na co naukowiec odpowiedział jedynie stoickim skinieniem głowy.Gdy spojrzał na podest widział, jak kilka osób się rozbiera.
Licho zaczęło przybierać człowieczą powłokę. Gaster podparł brodę ręką myśląc troszeczkę. 
-Dobierz płeć, w jakiej będziesz czuć się najlepiej - rzucił w stronę straszydła. Obok Licha stała dziewczyna, rasy człowieczej w stu procentach. Była jednak chyba tak podekscytowana, że zapomniała co ma robić. Stała z szeroko otwartymi oczami, błyszczącymi od radości, uśmiech nienaturalnie szeroki i dłonie zaciśnięte w pięści. Tak, była zdecydowanie spięta. Gaster podszedł przed nią
-Jeżeli chcesz się rozmyślić, to śmiało - powiedział spokojnie krzyżując ręce na piersi - Jak powiedziałem, nie ma co się zmuszać do niczego. Człowiek w odpowiedzi pokręciła przecząco i energicznie głową, jednak nic nie zrobiła dalej. Unosząc wysoko brwi Gaster przeszedł do kolejnej dziewczyny. Niebieski królik, który już pozbył się ubrania i odstawił je za siebie. Niebieskie futerko miejscami jaśniejsze, miejscami ciemniejsze i delikatnie drżący króliczy ogonek. Rumieńce na twarzy stworzenia były aż nad to wyraźne, ten mimo to dumnie prezentował swoją pierś rozglądając się na boki. Gaster przytaknął jej z podziwem i nic nie powiedział, poszedł dalej.
~ -  Cóż, jak to się mówi... Ahh, Gołym jest weselej w życiu!
Sybilla zaśmiała się pogodnie a następnie zaczęła bez żadnej krępacji zdejmować z siebie ubrania. Pod nosem nuciła sobie jakiś utworek w rytm którego poruszała się. Spojrzenia innych, jeśli jakieś już spoczęły na niej, ani trochę jej nie krępowały, wręcz przeciwnie, zachęcały do tego, by pokazać jakie jest jej ciało. Była kobietą. Piękną i była cholernie dumna z siebie. Po kolei lądowała bluzka, stanik, potem spodnie, zdjęła również i dół od bielizny. Szkoda jej było zdejmować co prawda te cudne zakolanówki i obcasy ale jeśli być golusim to być nim całkowicie. W końcu kobieta stała jak wyszła z brzucha mamy. Leniwie się przeciągnęła jeszcze bardziej eksponując potężny biust jakim dysponowała. Z rozbawieniem później pomachała w stronę Arlin jak i Łucji posyłając im po całuskach.~
Gaster przyglądał się jej pokazowi z niemą aprobatą. Bardzo podobała mu się otwartość Sybilli. Gdy ta posyłała całusa koleżankom z sali, zrobił krok do przodu. Wtedy usłyszał za sobą cichy szept wcześniej wybranej dziewczyny o ciele szkieleta 
-Moja budowa ciała nie jest człowiecza, ale mam nadzieję, że jest wystarczająco podobna. Przypomina szkieleta którego obłożono skórą, więc nie wiem czy się nadaje - szepnęła -Ale jak się nadaję to spróbuję podnieść sobie poprzeczkę i się trochę rozluźnić -  dodała głośniej i zaczęła schodzić w stronę podestu
-Oh, ależ zapraszamy, zapraszamy! - Gaster skinął ręką odwracając się w stronę studentów - Twoja budowa ciała nie stanowi tutaj żadnego defektu. Więc się nie lękaj tego - Uśmiechnął się delikatnie, przemykając po zebranych wzrokiem zobaczył, że jegomość który wcześniej się rzucał, jednak został. Naukowiec skierował spojrzenie na osobę która teraz przed nim stała. A był nią Yoshiki... Już miał coś powiedzieć, kiedy głos z sali mu przerwał. Donośny, milczącego do tej pory dżentelmena z końca sali
-Przepraszam, skoro chce Pan zezwolić na odbywanie stosunków płciowych to mam nadzieję, że przygotował pan jakieś zabezpieczenia. Nie chcemy przecież by po tych wykładach połowa uczennic zaszła w ciążę. Prawda? - Gaster odwrócił się w jego stronę i złączył ponownie ręce w wieżę. 
-Gdy dojdzie do spotkania seksualnego i możliwym będzie, aby z połączenia dwóch takich osób zaszła ciąża, zabezpieczenia będą konieczne - Powiedział spokojnie - Wychodzę z założenia jednak, jak sama natura mówi, że z dwóch kobiet, czy też z dwóch mężczyzn potomka nie będzie. To samo tyczy się w przypadku mieszania ze sobą gatunków i ras. Proszę jednak się nie lękać, dbam o zdrowie swoich uczniów... - chyba miał dodać coś jeszcze, lecz wyraźnie zniecierpliwiony Yoshiki postanowił się wtrącić
~ Stukając obcasami swoich seksownych białych kozaczków, podszedł do profesora rozbujanym krokiem. Przepchnął się przez tłum otaczający Gastera, pff, niech hołota zna swoje miejsce. Przyjrzał się dokładnie swoim paznokciom, a w zasadzie wykopaliskom, jakie się za nimi zdążyły zgromadzić. Pomachał torebunią niczym Tinkiłinki i zamrugał zalotnie do profesora.
- Ohhh tak... - mruknął niskim głosem. - Zdominuj mnie, Gaster... - wręcz wyjęczał imię naukowca, kiedy zdzierał z siebie różową koszulkę. Oczom wszystkich ukazał się mechaty tors. Loki na klacie Yoshikiego były splątane, jak futerko owieczki. Czarnej owieczki. Na szyi wisiał mu dumnie łańcuch z pozłacanego tombaku, do którego przytroczony był diament - Yoshiki bowiem uważał, że taki wisior idealnie wyraża jego szlachetną i niepowtarzalną osobowość. - Patrzcie i podziwiajcie - zwrócił się do tłumu, kiedy zmysłowo przesuwał dłońmi po swojej klacie, lecz wzrok wciąż miał utkwiony w twarzy nauczyciela. Wiercący i oczekujący wzrok. Nagle złapał jedną z fantomowych dłoni Gastera i poprowadził ją po swoim brzuchu, celowo zahaczając nią o kolczyk w kształcie Pikachu, który miał w pępku. Oblizał swoje wargi w taki sposób, że każdy kto stał wystarczająco blisko, mógł dostrzec gumę balonową przyklejoną do jego zębów. Uśmiechnął się przy tym lubieżnie, po czym zrobił balona. Pyk! Gdy pękł, guma oblepiła mu wargi. Nic sobie z tego nie robiąc, poruszył sugestywnie brwiami.
- To co? Pokażę wam mój największy skarb - oznajmił, ochoczo zabierając się za rozpinanie swoich szortów.  ~
Naukowiec przyglądał się poczynaniom mężczyzny z uwagą. Bardziej jak na obiekt eksperymentalny niż cokolwiek innego. Fantomowa ręka po prostu wyparowała z dłoni Yoshikiego
-Proszę, pokazuj - powiedział zachęcająco i przeszedł krok dalej. Czerwonowłosa dziewczyna była już naga, no prawie, zostały jej na nogach jedynie czarne skarpetki. Rozglądała się po otoczeniu, największą uwagę skupiając na już gołych dziewczynach. Gaster przytaknął jej z podziwem. Gdy przeszedł krok dalej stanął przed młodzieńcem. Ten wyglądał na spiętego. 
- Przepraszam, że przerywam ale czy pan dostał na przykład jakieś pozwolenie na prowadzenie tych zajęć?- zapytał niepewnie. Gaster uniósł brew do góry.
-Oczywiście, gdybym nie miał pozwolenia na prowadzenie takich zajęć, nie byłoby mnie choćby na planie wiszącym w gablocie, czy w tej sali, bo przecież nie otrzymałbym klucza - odpowiedział lekko zaskoczony. Chłopak niepewnie rozglądał się po pomieszczeniu, jakby unikał spojrzenia naukowca, po chwili przełykając głośno ślinę powiedział w końcu
-Mógłbym się wycofać? Niedobrze mi się robi... wiem, że się zgłosiłem ale teraz zrozumiałem swój błąd - potem skinął ręką do niego i szepnął na temat swojego schorzenia. Gaster przytaknął natychmiastowo uśmiechając się niemalże czule
-Oczywiście - powiedział gdy chłopiec już ruszył na swoje miejsce i zajął się bolącym okiem - Zawsze można się wycofać. Zawsze można wrócić. Nic nie dzieje się na siłę. 
- P-przepraszam profesorze Gasterze - zerwał się natychmiast inny chłopak z sali - Mogę jeszcze dołączyć?
-Jak najbardziej, zapraszamy - skinął ręką w stronę podium, na którym obecnie stała szkielecica, ludzka dziewczyna nadal w ubraniu i podekscytowaniu, no i trzy golasy plus Yoshiki. - Dobrze, nie przeciągając dłużej, bo czas mamy ograniczony - Klasnął w dłonie odwracając się w stronę klasy. - Zaczniemy temat od...
- Zaciekawiłeś mnie kosteczko, może nauczysz mnie czegoś, albo poznasz mnie z kimś nowym...- wtrącił się kolejny mężczyzna, który właśnie schodził po drodze pozbywając się odzienia. Tak, że w finalnym efekcie stał na podeście w samych czarnych bokserkach, mrugnął sugestywnie do Deathy i ująwszy je brodę w stroją rękę rzucił uwodzicielsko - Witaj skowroneczku. - Gaster chrząknął
-Tego typu relacje zachowajcie proszę dla siebie - Gaster zmarszczył brwi - Tutaj, jakkolwiek pozwalam na dotykanie siebie i kolegów z ławki jeżeli na to się zgodzą, dotyczy to jednakowoż tylko widowni. Jeżeli jesteś zainteresowany bliższą znajomością z tą dziewczyną, zaś ona podziela Twoje zainteresowanie proszę umówić się na spotkanie po lekcjach. - Klasnął ponownie. - Wracając jednak do głównego tematu, jakim jest uległość i dominacja z punktu widzenia naukowego.- Mówił obchodząc stojące osoby i zaszedł je od tyłu. Ekran na obu rzutnikach połączył się tak, by w efekcie tworzyć jeden z widokiem na scenę.
-Zaznaczyć należy, że nie od zawsze BDSM był tolerowany i uważany jako coś normalnego. Do tej pory w przeświadczeniu wielu osób pozostaje wyobrażenie skrajności. Ciało w lateksie z dziurami tylko umożliwiającymi oddychanie, albo też związane kończyny do granic wytrzymałości. W istocie BDSM wygląda jednak inaczej i to, co przyciąga to głównie jego estetyka - mówiąc to usiadł na stoliku, dłonie położył na jednym kolanie. A modele? Niech marzną, póki co, widział jak drżą ich ciała, czy to przez klimatyzację, czy to z podniecenia, mniejsza. Drżą i oto chodziło. Wszystkich, no prawie. Licho to licho. Plus za próbę zmieszania się w tłum. - Sadomasochizm przyciąga bo jest jednocześnie czarny i kolorowy. Mnogość zabawek, oraz możliwości jakie ze sobą niesie jest zniewalająca. Co jednak stoi za tym, że są osoby jakie lubią odczuwać ból? Odpowiedź jest prosta. - rozległo się głośniejsze plaśnięcie, Shar poczuła ostry ból na pośladku. Fantomowa ręka wyłoniła się zza niej trzymając małą trzepaczkę - Wytwarza się adrenalina, która dla naszego ciała jest po prostu przyjemna. Dodatkowo... - kolejne jeszcze głośniejsze plaśnięcie. Tym razem podskoczył Yoshiki - ... ciało staje się bardziej wyczulone i skoncentrowane na doznaniach... - Sybilla poczuła jak fantomowe dłonie unoszą od dołu jej jędrne piersi, a następnie szczypią w sutki - ... jednocześnie przez właśnie wyżej wspominaną adrenalinę odporniejsze na ból. Tak więc te wszystkie czynności, które z pozoru sprawiają ból w istocie ... - Deathy poczuła jak jedna z dłoni mocniej ściska ją u nasady ogonka - sprawia nam przyjemność. Zgodnie z badaniami, sadomasochizm w słabym natężeniu występuje u prawie wszystkich osób. - Gaster zszedł ze stołu i podszedł do pierwszego modelu. Licha. Upewnił się, że to wybrało jak chce wyglądać, a dopiero potem podniósł głowę na salę wykładową. Nadal widział kilka oburzonych min, ale widział też, że niektóre osoby robią nawet notatki! No, pomijając oczywiście parkę na górze, która żarła popcorn.
-Jak podniecić da się Licho. Czy w ogóle da się je podniecić? - zaczął pytać bez ceremonii - Przyznam się szczerze, że do tej pory nie miałem okazji obcować w taki sposób z Lichem. Dlatego pytam się. Czy jest to u Ciebie możliwe? A jeżeli nie, to w jaki sposób ... osiągasz spełnienie - mówiąc ostatnie słowa pomachał ręką. Pozostali natomiast mogli czuć jak przedmioty przemieszczają się po ich ciałach. Pozostali - czyli ci, którzy już byli nadzy. Czuli jak opaski są im zakładane na oczy tak, że nic nie widzą. Jak ich ręce są wiązane. Nie. To nie było mocne wiązanie i mocne ruchy. Skrupulatne więzy na nadgarstkach, rękach, czasem nogach i brzuchach. Więzy sunęły się niczym węże, podczas gdy Gaster był zainteresowany odpowiedzą Licha. Wszak, nie był to potwór, który bał się przyznać do własnej niewiedzy, zaś zadawanie pytań nie było dla niego niczym niezwykłym. Podczas ich rozmowy pozostali byli już przygotowani. Znajdowali się w nieco innych pozycjach niż początkowo i nadal, ubrany człowiek pozostał nietknięty. Dwóch młodzieńców którzy przyszli w ostatniej chwili musieli się ustawić na końcu, tak aby wszyscy byli rzędem i twarzą w stronę studentów. No i jeszcze koścista panienka, póki nie będzie goła na scenie, Gaster nic jej nie zrobi
Wkrótce zacznie się prawdziwa zabawa

Aby wszystko ułatwić by nie doszły nieporozumienia o tym kto w jakiej pozycji się znajduje oto kilka obrazków przedstawiających wiązania BDSM. Pod obrazkami jest imię OC która właśnie w taki jest przyozdobiona. 

Deathy 

Shar
Sybilla
Yoshiki
Share:

Q&A #5

Minęło pół roku od ostatniego nagrania z Q&A
A kiedy coś Ci się udaje, robisz to ponownie! Tak więc:
W komentarzach zadajecie pytanie jakie chcecie mi zadać - czy to dotyczące życia osobistego, czy też tłumaczenia, bloga, albo czegokolwiek innego. 

Następnie bierzecie swoje pytanie, wrzucacie je w Google Tłumacza, przerabiacie w kilku językach, a potem znowu na język polski i efekt wrzucacie w tym samym komentarzu.

Dokładnie tak, jak zrobiliście to pod ostatnią notką


Pssst tam jest też dokładniejsze wyjaśnienie jak to zrobić i w ogóle. 

A ja lecę dalej się topić.
Iii układać wszystko pod kolejną notkę z WDŻ
Share:

POPULARNE ILUZJE