Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika.
Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy
jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że
cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej.
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:❧
Fabuła
maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka
postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak
już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się
oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz
wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta,
reszty można się już domyśleć.
SPIS TREŚCI:
1. Spadliśmy
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas (obecnie czytany)
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham
...
2. Ruiny domu
3. Nowy kumpel
4. Wszystko będzie dobrze
5. Skostniały
6. Dwa rodzaje blizn
7. Jej prawda
8. Gotując coś jadalnego
9. Cukier
10. RANDKOWANIE CZAS START!!!
11. Starając się miło spędzić czas (obecnie czytany)
12. Dusza materii
13. Undyne
14. Mamusia
15. Serce do serca
16. Nie jest z nami dobrze
17. Wspólna samotność ❧
18. Pomyśl życzenie
19. Ona gra na pianinie
20. Strach przed szczęściem
21. Nowy współlokator
22. Gra na zwłokę
23. Komuś Naprawdę Na Tobie Zależy
24. Nowa normalność
25. Lekcja Biologii
26.Dzień wolny
27. Historia
28. Jestem Twoja ❧
29. Rada
30. Alphys
31. Mettaton
32. Po północy
33. Nie słuchasz mnie
34. Pomóż mi znaleźć słowa
35. Słucham
...
Las za Snowdin był piękny po ciemku. Starasz się nie nazywać
tej pory „nocą” choć Twój telefon nadal był nastawiony na
odpowiednią godzinę panującą na Powierzchni. Tutaj nie było
słońca, nie przedostawał się nawet najmniejszy promyczek by
rozświetlić mroki. Zastanawiałaś się, czy jeszcze kiedyś dane
Ci będzie zobaczyć wschód. Słuchałaś jak potwory rozmawiały o
tej wielkiej świecącej kuli, tęskniły za nią choć czasem miały
mylne wyobrażenia. Ty jednak... zdaje się najbardziej brakowało Ci
księżyca. Gwiazd. Wilgoci unoszącej się w chłodnym
nocnym powietrzu. Rosy na drzewach o poranku. Tego jak gęste chmury
leniwie przewijały się po niebie. Tutaj w Podziemiu, nawet
temperatura nie różniła się od tej do której przywykłaś.
Powietrze było podobne. Jednak głazy nad głową
przypominały ciągle, że utknęłaś pod ziemią. I choć
dookoła były drzewa i śnieg, czułaś na barkach ich ciężar.
Wzięłaś głęboki wdech. Sans zaprowadził Cię na pustą polanę,
niedaleko jednego z klifów. Stąd mogłaś zobaczyć las w całej
okazałości, okryty śniegiem. Wszystko kąpało się w barwach
czerni i bieli. Stanęłaś obok kościotrupa. Znowu miałaś rękę
w jego kieszeni. Ścisnął ją.
-co myślisz o widoku? - wpatrywałaś się w niego, zacisnęłaś
mocniej wargi, a potem uśmiechnęłaś się.
-Bardzo przystojny. Las też niczego sobie. - Z jakiegoś powodu
zabrzmiało to troszeczkę desperacko.
-hej, chciałem zachować ten kawał dla siebie.
-Byłam pierwsza – wyszczerzyłaś się – Będziesz musiał
się bardziej postarać.
-normalnie nienawidzę się starać w czymkolwiek –
jego oczy zamigotały – ale dla ciebie zrobię wyjątek
-Co za zaszczyt – wywróciłaś oczami
-zasługujesz na to
Myślisz, że jesteś wyjątkowa? Jesteś niczym więcej jak
nastoletnią dziwką. Nikt nie będzie cię chciał!
Usłyszałaś w
głowie głos matki. Zrobiłaś krok do tyłu.
-Nie, nie zasługuję.
-zasługujesz, są osoby, którym na tobie zależy, mam tutaj
przyprowadzić papyrusa aby przemówił ci do rozsądku? - Ścisnął
Twoją dłoń, tak abyś przypomniała sobie, że nadal jest z Tobą.
Wyobrażenie Papyrusa brnącego przez śnieg wywołało uśmiech na
Twojej twarzy. To pomogło. Znowu skierowałaś wzrok na Sansa.
-Przepraszam. Stare nawyki. Powinnam dać sobie z nimi spokój –
Dwadzieścia lat wmawiania Ci, że jesteś bezwartościowa zrobiły
swoje.
-więc – mruknął zastanawiając się nad zmianą tematu. Byłaś
mu za to wdzięczna – przyprowadziłem cię tu być mogła
podziwiać widoki, przychodzę tutaj kiedy chcę oczyścić umysł.
-Jak chcesz oczyścić umysł, kiedy masz pusty łeb?
-ałć, to bolało – zaśmiał się – zawsze tak traktujesz
chłopaków na randkach czy po prostu mam szczęście?
-Ah, wiesz... - zaczęłaś nerwowo gładzić się po włosach,
czując się zakłopotana – Nie wiem. Nigdy tak naprawdę nie byłam
na randce.
-naprawdę? nie żartujesz? - wyglądał na zaskoczonego.
-Naprawdę. Nigdy nie miałam tak naprawdę szansy – kopnęłaś
śnieg pod stopą spuszczając wzrok.
-myślałem, że skoro masz friska... - nie wiedział co dalej
powiedzieć, ale wyraził się dość jasno
-Miałam czternaście lat, myślisz że jego ojciec zabierał mnie
na gorące randki? - zaśmiałaś się lekko – Nie było też
żadnego romansu, troszeczkę pośpiechu i szukania ucieczki tam,
gdzie rodzice nas nie znajdą...
-a więc będę musiał zabrać cię na gorącą randkę, a jak mi
idzie z całą romantyczną stroną? - Popatrzyłaś na niego raz
jeszcze, było dziwne napięcie w wyrazie jego twarzy. Z uśmiechem
położyłaś głowę na jego ramieniu
-Nie narzekam. Choć nazwałabym ją zimną randką. - zaśmiał
się nadal trzymając za dłoń, wyciągnął ją i
przyciągnął do swojej klatki piersiowej, drugą ręką Cię objął.
Uśmiechał się, poczułaś motyle w brzuchu.
-to twój rewanż za to, że sprawiłem iż zaczęłaś się
krztusić u grillbiego.
-Lubię z tobą żartować, Sans. Lubię jak się śmiejesz.
Wcześniej nie miałam z kim się śmiać – powiedziałaś
przytulając się twarzą do futra oplatającego jego kaptur. Jego
szczęka była gładka i ciepła, pachniał kośćmi i keczupem. To
było dość dziwne, ale jakoś dziwnie znajome i przyjemne.
-zawsze możesz żartować ze mną, dziecino, i zawsze będę
próbował cię rozweselić, może nie będę w tym orłem, ale
obiecuję walczyć jak lew. - poczułaś jak ściska Cię mocniej,
potem pochylił się i zaczął całować po policzku, po
szyi. Lekko zadrżałaś, aż mruknął z przyjemności wprost do
Twojego ucha. Mocniej chwyciłaś za jego bluzę. - hmmm.. a co to
było? - zapytał niskim tonem. Znowu przysunął się bliżej do
Twojego karku skubiąc go delikatnie zębami. Przeszył Cię dreszcz,
lecz przysunęłaś się bliżej.
-Sans – stęknęłaś cicho – jeżeli nadal będziesz tak
robić, naprawdę spróbuję pójść z tobą w kości, a jest dość
zimno więc...
-podoba mi się ten pomysł, ale wolałbym abyśmy zrobili to w
bardziej wygodnym miejscu – zwolnił swój uścisk, przesunął
dłoń na Twoje biodro i popatrzył na Ciebie.
-Co za gentleman – cmoknęłaś go w policzek, a potem on
Ciebie.
-oto cały ja, szkielet z klasą. - Odsunęłaś się od niego
całkowicie, czując że potrzebujesz troszeczkę przestrzeni dla
siebie. Puścił Cię bez słowa sprzeciwu, rozejrzałaś się po
okolicy, a kiedy znowu popatrzyłaś na niego zauważyłaś, że nie
spuścił z Ciebie wzroku. Mimo pragnienia nie byłaś pewna jak wejść w
intymne relacje z kościotrupem. Oczywiście, jego język całkowicie
zawrócił Ci w głowie, lecz co Ty możesz zrobić dla niego?
Zauważyłaś, że podoba mu się jak dotykasz go po kręgosłupie,
więc może tak naprawdę nie różnicie się zbytnio w tych
sprawach. Na chwilę się zapomniałaś, ponieważ miałaś ochotę
popatrzeć na niebo, a kiedy dostrzegłaś zimną skałę westchnęłaś
pełna zawodu. Sans zrobił kilka niepewnych kroków w Twoją stronę.
-Przez chwilę wydawało mi się, że chmury przysłoniły gwiazdy
– mruknęłaś do siebie.
-jest tutaj takie miejsce, waterfall, mamy tam pokój życzeń, na
sklepieniu są kryształy i udajemy, że to gwiazdy, posyłamy im
nasze marzenia, choć wiemy że to na niby to... pomaga, chyba. -
Chyba właśnie próbował Cię pocieszyć, ale te słowa sprawiły,
że zrobiłaś się jeszcze smutniejsza. Jak wiele rzeczy musisz
poświęcić, jakich już nigdy nie zobaczysz... nie mogłaś nic
poradzić na to, że tęskniłaś.
-Przywyknę, po prostu muszę się przyzwyczaić.
-jesteś pewna, że chcesz tutaj zostać? - choć brzmiał
normalnie, światełko w jego oczach praktycznie całkowicie
zniknęło, miałaś też wrażenie że starał się ukryć swoje
obawy.
-Sans, nie będę gadać głupot, że upadek tutaj to najlepsze co
mnie w życiu spotkało. Lecz ten.... tydzień był najszczęśliwszym – dotknęłaś jego ramienia. Sans chwycił Cię za rękę
i popatrzył na Ciebie.
-chcę abyś wiedziała, że cieszę się iż tutaj jesteś, ale
nie mogę uciec od wrażenia, że na powierzchni byłoby ci lepiej
-Może, ale jak mówiłam, jestem tutaj szczęśliwa. I jeżeli
pisane mi zostanie w Podziemiu, to niech tak się stanie –
ścisnęłaś jego rękę i uśmiechnęłaś się szeroko. Westchnął,
dostrzegłaś, że jego uśmiech jest nieco większy.
-a więc nie będę cię wyganiać.
-To dobrze, bo lubię być z tobą – szepnęłaś rumieniąc się
lekko. W jednej chwili przybliżył się do Ciebie i chwycił za
brodę, pocałował delikatnie.
-chcę abyś została, chcę abyście oboje zostali, może to
samolubne, ale ... jest tak dobrze, choć raz chcę aby tak zostało
– Słychać było wyraźnie desperację w jego głosie. Nie
wiedziałaś co to znaczy, ale miałaś wrażenie, że umknęło Ci
coś bardzo ważnego. Przystawiłaś swoje wargi do jego zębów,
mruknął zadowolony. Gładkie palce zaczęły błądzić po Twoim
karku i plecach. Wsunęłaś ręce pod jego bluzę i zaczęłaś
pieścić żebra. Uśmiechnęłaś się wiedząc, że podoba mu się
Twój dotyk równie mocno, jak Tobie jego. Czekałaś na jego język,
ale ten nie wychodził. Zamiast tego Sans odepchnął Cię lekko, by
przyglądać Ci się z dziwnym głodem w oczach, który sprawiał, że
zabrakło Ci tchu w piersi. -wracajmy do domu. - jego głos był
bardzo niski. Przełknęłaś ślinę, starałaś się zapanować nad
ciałem na tyle na ile mogłaś.
-Powinniśmy, tam śpię, a twój brat ma moje dziecko – głos
lekko Ci drżał.
-wiesz co mam na myśli – na dźwięk tych słów coś ścisnęło
Cię w żołądku.
-Tak, dobra, tak – Nadal nie wiedziałaś jak to w ogóle będzie
działać, ale i tak tego chciałaś. Potrzebowałaś tego –
Zabierz mnie do domu.
Byliście przed domem szybciej niż to możliwe. Miałaś
wrażenie, że jakimś sposobem omijacie niektóre części
miasteczka, ale w tej chwili miałaś to gdzieś. Sans otworzył
drzwi tak cicho jak się dało, dostrzegliście Friska i Papyrusa
śpiących na kanapie, telewizor dawał nikłe światło. Dobrze.
Szkielet chwycił Cię za rękę i poszliście schodami na górę.
Jego pokój to jedyne miejsce jakiego jeszcze nie widziałaś. Byłaś
ciekawa jak wygląda? Nie zauważyłaś kiedy otwiera zamek. Wnętrze
było .. ciemne kiedy tam weszłaś. Potem zamknął za wami drzwi i
zapalił światło. Pokój był niewielki i zagracony. Kilka śmieci
pod ścianą, skarpetki na podłodze, stara bieżnia na środku.
Światełko jakie zapalił pochodziło od niewielkiej lampki jaką
miał na biurku. Jego łóżko okazało się niezasłanym materacem.
Szkielet wzruszył ramionami kiedy na niego popatrzyłaś.
-wybacz, nie spodziewałem się towarzystwa.
-Nic nie szkodzi, teraz o to nie dbam – rozpięłaś kurtkę i
położyłaś ją na bieżni. Sans przyglądał Ci się jak usiadasz
na jego łóżku, musiałaś wyprostować nogi – Będziesz się tak
patrzył czy przyjdziesz do mnie nim stracę nerwy? - mruknęłaś niepewnie. Nagle znalazł się naprzeciwko Ciebie,
trzymał ręce w kieszeniach spodni
-chciałbym wiedzieć jak to jest, ale nie mam nerwów – zaśmiał
się jakby z przymuszenia. Westchnęłaś zadowolona.
-Masz zimne rączki? Rozgrzeję je – miałaś nadzieję, że to
zabrzmiało lepiej. Wyraźnie się rozluźnił,
wyciągnął dłonie z kieszeni
-wiesz, że uwielbiam ten niewielki błysk w twoich oczach kiedy
żartujesz i czekasz na mój śmiech? - poczułaś jak
serce zabiło Ci mocniej.
-Teraz już wiem – powiedziałaś miękko. Ściągnął bluzę i
chwycił Cię za rękę mocno ściskając
-i sposób w jaki się rumienisz i twój uśmiech – Zaczęłaś
całować jego szczękę. Otworzył usta, jakby chciał coś
powiedzieć, lecz żadne słowo go nie opuściło. Pod językiem
czułaś gładką strukturę jego kości. Mruknął nisko. Kiedy
podniosłaś głowę zobaczyłaś, jak jego oczy mocno świeca,
natomiast na policzkach pojawił się niewielki, błękitny rumieniec. Położyłaś
się na łóżku, opierając się lekko na łokciach czekając
aż do Ciebie dołączy. Nie marnował nawet chwili. Prawie
przegapiłaś moment, kiedy klęczał na materacu, jedną rękę
wsadzając w Twoje włosy, drugą pod koszulkę,
gładząc palcami skórę do czasu, aż nie trafił na materiał
stanika. Przesuwał palce wzdłuż linii kręgosłupa. Twoje dreszcze
nie miały nic wspólnego z zimnem, zaczął czule skubać Cię po szyi. Zaraz potem
poczułaś jak ją lizał. Zacisnęłaś mocniej wargi, aby
nie jęknąć zbyt głośno, jego ręce powoli przesuwały się do
góry odkrywając coraz więcej Twojego ciała. Gładkie palce
zaczęły błądzić po brzuchu.
-jesteś taka miękka – mruczał – uwielbiam cię dotykać.
-Więc dotykaj. - szepnęłaś.
-gdzie? pokaż mi.
Chwyciłaś go za dłoń i położyłaś ją na jednej ze swoich
piersi. Jego palce dotknęły materiału stanika. Otworzyłaś oczy i
popatrzyłaś na niego, serce waliło Ci jak szalone. Przyglądał
się Tobie jakbyś była jakimś cennym skarbem. Nie wstydziłaś się przy nim swojego ciała, żadna blizna nie była czymś złym. A
to przez sposób w jaki na Ciebie patrzył. Jego palce
powoli wsunęły się pod materiał, przygryzłaś wargi, czerpiąc
przyjemność z jego dotyku. Powoli przysunęłaś się bliżej
niego. Właśnie miałaś zaproponować ściągnięcie biustonosza
kiedy...
-SANS?! - oboje zamarliście. Błękitne światło w lewym oku
Sansa zajaśniało bardziej, kiedy spotkały się wasze spojrzenia.
-może jeżeli go zignorujemy to sobie pójdzie? - szepnął.
Zacisnęłaś zęby.
-Ale jeżeli on nie śpi... to...
-Siorka?! - strach w głowie dziecka sprawił, że zamarła Ci
krew w żyłach. Nic nie mogłaś poradzić na swój instynkt. Sans
już Cię nie dotykał, poprawiłaś bluzkę i szybko wyszłaś z
jego pokoju zbiegając po schodach w dół.
-Frisk, kochanie, coś się stało?
-bracie, wszystko dobrze? - słyszałaś zaniepokojenie w jego
głosie. Papyrus stał na dole, zerkając raz na Ciebie raz na Sansa, zapłakane dziecko siedziało na kanapie. Wyższy z
braci wyglądał nie zdziwionego i niepewnego tego, co właśnie się
działo. Usunął się jednak z drogi kiedy go minęłaś by pobiec
do Frisk. W jednej chwili to wtuliło się w Ciebie bardzo mocno.
-Ciii, skarbie, jestem, co się stało? - gładziłaś je po
plecach.
-coś nie tak? - Sans zapytał się brata.
-Ja.. ja nie jestem pewien – jego głos był cichy – Kiedy się
obudził zaczął się o nią wypytywać. - Dziecko drżało w Twoim
objęciu.
-Skarbie, mów do mnie, wszystko dobrze? - starałaś się nie
dopuścić strachu do głosu.
-Koszmar – mruknęło w Twoją pierś – Ja... nie mogłem cię
znaleźć.... nie było cię tu... a potem jak się obudziłem....
ciebie nadal nie było.... bałem się.... że jestem sam.
-Nie jesteś sam. Jestem tutaj.
-Gdzie byłaś? - Poczucie winy pojawiło się w Twoim sercu, choć
wiedziałaś że nie zrobiłaś niczego złego.
-Sans i ja nie chcieliśmy cię obudzić. Byliśmy w jego pokoju.
-Zostaniesz ze mną? - Frisk wtulił się bardziej w Twoje
ubranie. Zaczęłaś gładzić palcami jego włoski
-Oczywiście, zostanę z tobą – kiedy to mówiłaś popatrzyłaś
na Sansa. Bałaś się, że będzie złym jednak nic z tych rzeczy.
Rozumiał. Podszedł i poklepał dziecko po głowie, drugą kładąc
na Twoim ramieniu. To niewielki gest, ale czułaś, że wspiera Cię.
To nowe uczucie, wypełniało Cię ciepłem.
-przepraszam, że cię przestraszyliśmy dzieciaku, wiem jak to
jest obudzić się zagubionym – Frisk popatrzył na niego.
Pociągnął nosem.
-Obudziłeś się kiedyś w złym miejscu?
-jasne – w jego głosie było coś smutnego, lecz uśmiech to
chował – ale jeżeli będziesz dobrym dzieckiem, to będzie dobre
miejsce, tym razem.
Świetne tłumaczenie :D
OdpowiedzUsuń"-może jeżeli go zignorujemy to sobie pójdzie?" xD Boże to takie prawdziwe xD
OdpowiedzUsuńSans wygrał tym tekstem wszystko xD
UsuńNo niech was kaczka kopnie. A już sie napaliłam na tą scene. To chyba normalne, że chciałam to już teraz, prawda? Świetne tłaczenie Yumi ^^ Kocham cie <3 Jak ja już chce znów tą jego sexi niebieską magie. Po Cichych Momentach uwielbiam te jego magie i sie już napaliłam na nią ale Frisk i Paps to zrujnowali -_-
OdpowiedzUsuńCzekam z wielką chęcią na ciąg dalszy. Yumi,mam teraz ochote przez urwanie tego >///<
Powiedzmy tak. Ja jadłam sobie spokojnie naleśniki. Wraz z postępowaniem tekstu, jadłam je coraz łapczywie. A potem się zatrzymałam i spojrzałam naleśnika tak, że kurde chyba już nigdy nie zjem naleśników XD Zapamiętać, nie jeść jedzenia w trakcie czytania XDDD
OdpowiedzUsuńXDDDDDDDDDDDD
UsuńTo po prostu świetne. Uwielbiam to opowiadanie.^^
OdpowiedzUsuńCicho marzę o następnym rozdziale :P Uwielbiam to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńTo nowe uczucie wypełnia cię ciepłem a czy nie determinacją XD
OdpowiedzUsuń