16 maja 2018

O AU mowa - 16 maja - DanceTale - Gówno nazwane Różą - Yumi Mizuno

Kojarzysz tą znajomą, którą kojarzysz, ale nie chcesz znać? Nie mówię o tej, która nagadała na Twój temat głupot, albo zrobiła Ci przykrość. Mówię o tej, która zawsze była sama. O tej, która miała tak barwnie płytki charakter, że trudno było z nią wytrzymać. Tej, która zawsze chodziła zaniedbana, w ubraniach po kimś tam i zapomniała je uprać? Tej która śmierdziała. Której smród z gęby był w stanie powalić mastodonta i obawiasz się, że pod jej pachami wyewoluowała nowa forma życia, zaś nie chcesz (naprawdę nie chcesz) wiedzieć, co znajduje się między jej nogami?
Wiesz już o kim mówię? Tak? To dobrze. To będzie nasza bohaterka. Krzywe okulary, pryszczata gęba, przetłuszczone włosy, żółte zęby, wyglądające jakby za młodu miała spotkanie z drzwiami i nikt się tym nie przejął. Mam opisać brud za jej paznokciami, oraz uświnione ubranie nieco na nią za małe. gdzie kolorystycznie Picasso by się złapał za głowę za takie... coś? Nie? Masz już obraz przed oczami? To dobrze. 
Dla ułatwienia sprawy opowiadania, nazwijmy ją Daria. Dobrze? Jeżeli ta osoba to Daria, zbieżność imion nie jest przypadkowa, to przeznaczenie. A więc Daria, jak wiesz, ma dość nietypowy charakter. Nie tylko jej zewnętrzna powłoka gnije (miejscami niestety dosłownie), ale także dusza. Jej dusza jest zaniedbana tak samo jak tłuste włosy. I zgadnij - obwinia o to cały świat. Daria nie jest sama tylko dlatego, że wszystkich dookoła obrzydza, ale też dlatego, że nic z tym nie robi, że jest po prostu wstrętna. 
Ale Daria, to też dziewczyna i jak każda dziewczyna, marzy o swoim księciu z bajki, który zjawi się pewnego dnia w jej życiu, weźmie ją na swojego rączego rumaka i odjadą w blasku zachodzącego słońca, zaś skrzypek będzie przygrywał im jakieś ckliwe melodyjki. Daria marzy. Nie ma nic złego w marzeniach, prawda? 
Niestety, nasza Daria, jako, że ma zniszczoną do reszty duszę, doszukuje się swojego księcia z bajki w każdym facecie, który powie jej "cześć" z grzeczności. Albo który się jej spodoba. Potrafi godzinami wpatrywać się w swoją ofiarę na zajęciach, na przerwie, przed szkołą i po szkole, czasem nawet niczego nieświadomego osobnika śledzi! Wyobrażając sobie jednocześnie zboczone sny, których powstydziłby się Gray. 
Tak. Daria jest spaczona w dosłownym tego słowa znaczeniu.

A co by się stało, gdyby nasz flejtuszek zakochał się w ... dajmy na to... Sansie? Tak dla przykładu. Wyobraź to sobie. Sans prowadzi zajęcia z wychowania fizycznego i zupełnie nieświadomy niczego, stał się obiektem cuchnących westchnień Darii? Widzisz to? Jak stoi otoczony grupką studentów, namawiających go do pokazania jakichś ruchów tanecznych, śmieje się, wymiguje, szuka drogi ucieczki. Zaś ona, stoi za framugą i zaciska na niej palce. Można wyobrazić sobie efekty rodem z anime, jak płomienie w tle, błysk w zaropiałych patrzałkach, czy błyski i grzmoty. 
Dla każdego na tym świecie jest nadzieja, dla Darii też. Nie ma osoby zepsutej od urodzenia i to, że ktoś w danej chwili błądzi, nie oznacza, że umrze zagubiony. Po drodze może się odnaleźć. Jeżeli ma dość cierpliwości, wytrwałości i samozaparcia jest w stanie pozbyć się każdej, nawet najbardziej uwierającej i trwałej cechy charakteru. Ona nie jest wyjątkiem. Wystarczy tylko chcieć. 
I nie tyle chęć do poprawienia samego siebie, co chęć zdobycia serca Sansa, skierowała jej kroki do baru Grillbiego. Jak tam trafiła? Stalker z niej. Po prostu. Poszła za Sansem, który właśnie tam spędzał swoje wieczory. Przypadkowo znalazła go w tym barze, kiedy chodziła bez celu po mieście. Przypadek, nic więcej. Prawda? Prawda. To już ustalone. 
Z głośników dobiegały przyjemne nuty tanga, za szynkiem stał ognisty barman w białej koszuli delikatnie rozpiętej u góry, odsłaniając kusząco swoje płomienne obojczyki i długą szyję. Przy koszuli miał różę. Po drugiej stronie Sans siedział jak zawsze, w bluzie ze spodniami i butami. Od kilku dni czuł się nieswojo, czuł na kościstym karku cuchnący oddech. 
Jerry?
Nie, tej wyjechał do Oxfordu. 
Hah, jak mówiłam dla każdego jest nadzieja, wystarczą chęci. 

Nasza Daria jest... cóż, określenie jej biednej jest złe. Bo ma pieniądze, nie za dużo, ale też nie za mało. Znaczy się, musi je mieć, bo wydaje je na pierdoły jak bilety do kina na romansidło na które nikt nie chce iść i cieszy się pustą salą. Albo na książki których nikt nie kupuje, bo są kiczowate, ale dla niej są świetne. Bo on kocha ją, a ona kocha jego i wszystko jest taaaaaakie romantyczne. Zupełnie jak jej miłość do Sansa. Tylko, że on nie zwraca na nią uwagi. A nie, dzisiaj na nią spojrzał i nawet się uśmiechnął! Znaczy się, on zawsze się uśmiechał, ale wiedziała, po prostu wiedziała, że ten uśmiech posłał jej celowo i musi ją kochać tak samo mocno jak ona jego. 
Serce Darii biło jak oszalałe, szczególnie wtedy kiedy podnosiła się od stolika i postanowiła wyznać swoje uczucia. Czerwona na gębie, wyglądała jak muchomor. Pora wycisnąć te pryszcze, serio. Podeszła do swojego księcia z bajki biorąc głęboki wdech. 
-...eść - powiedziała, nie głośno, bo przecież on ją kocha, powinien jej głos usłyszeć w środku najgłośniejszego szumu. Sans jednak siedział zapatrzony w swój keczup. Będzie musiał porzucić ten paskudny nawyk w imię ich miłości - ... Cze....! - krzyknęła głośniej. Czasami miłość potrzebuje więcej niż jednego słowa. W końcu na nią spojrzał. 
-cześć....? - najwyraźniej nie mógł uwierzyć własnym oczom, przecież oto stała przed nim! Musiał zaniemówić z wrażenia. Ale i ona nie miała nic do powiedzenia. Nie przemyślała dokładnie tego co chce mu powiedzieć, dlatego stała i patrzyła się na niego dobitnie. Niech ją weźmie tu i teraz, niech wszyscy patrzą jak jest jego, niech on pokaże, że jest jej. Niech ją zerżnie na oczach tych wszystkich ludzi! - ...koleżanko? - Nazwał ją koleżanką! Serce waliło jej jeszcze mocniej. Czuła, że już czerwieńsza być nie może. Jest jego koleżanką! To prawie jakby powiedział, że kocha ją po sam grób! Sans umrzyjmy razem! Niech nikt nie znajdzie naszych zwłok! Niech świat o nas zapomni! Bądźmy razem! -... tya... - spojrzał na barmana, który również czekał na jakąkolwiek reakcję czerwonej kobiety, lecz ta nie następowała. Dlatego Sans, czując się z każdą sekundą coraz bardziej niezręcznie, zapłacił za swój keczup i poszedł sobie. Jak śmiał ją zostawić! On z nią zerwał?! Pewnie pójdzie do innej swojej uczennicy i z nią będzie...
-Ugh... panienko?
-Co? - spojrzała na ognistego potwora, który pochylał się nad ladą
-Podoba ci się nasz Sans? - uśmiechał się. Jakoś, ale się uśmiechał.
-Nieeee - skłamała. Żywiołak uniósł jedną z brwi do góry
-Jakoś ci nie wierzę 
-Ja nie kłamię - znowu skłamałą
-Przychodzisz tutaj od kilku tygodni. Codziennie, zamawiasz wodę. I patrzysz się na niego jak ciele w malowany obraz... wybacz porównanie - nic nie powiedziała. Tylko pochyliła głowę. Winna. - Wiesz, myślę, że mogę ci pomóc
-Nie chcę litości, nienawidzę litości
-To... nie jest litość? - był nieco zmieszany - To... życzliwość. Tak mi się wydaje - zmarszczył brwi analizując co sam czuje - Zdecydowanie bardziej życzliwość - przytaknął do myśli. 
-Nie chcę pomocy
-To może przysługa?
-Nie chcę przysługi
-Ale chcesz wskoczyć na te kosteczki?
-...
-Znam jego brata i znam sposób, aby ci się udało. 
-Nie będę się dla niego zmieniać
-Nikt tego po tobie nie oczekuje

Rozmowa trwała w najlepsze. Pół godziny zajęło Grillbiemu wyciągnięcie z niej zgody. Dlaczego to chciał zrobić? Bo to potwór o wielkim sercu. Miał nadzieję, znaczy się, wychodził z założenia, że z każdego jest w stanie być ktoś porządny, jeżeli tylko troszeczkę się nad nim popracuje. Umówił się z Darią następnego dnia, gdy w barze miała być jego krewniaczka Fuku. On w tym czasie zabrał Darię do swojego przyjaciela. Znaczy się, nie tak bliskiego, ale się znali. Mettaton. 
-Kochana! - wykrzyczał robot widząc to co do niego przyszło. Miało cycki, więc zakładał, że to ona. - Co ci się biedna stało?!
-O czym ty mówisz? - Daria popatrzyła na niego zdziwiona
-O tym! - MTT pokazał no cóż, na nią? 
-Nie rozumiem - zmarszczyła brwi 
-Ona tak wygląda - Grillby szepnął na boku do robota - Po to tu jest. 
-Co? - MTT spojrzał na ognistego zaskoczony, potem na to co do niego przyszło, a potem znowu na ognistego - Nieee. Dobra. Gdzie są ukryte kamery? 
-Mówię poważnie. 
-Hehehe, naprawdę WYŚMIENITY dowcip! A teraz niech wychodzą
-Kto ma wyjść? - Daria spojrzała na mężczyzn
-Ekipa z Ukrytej Kamery! 
-Co?
-Rany... ty mówisz poważnie? - MTT spojrzał ponownie na żywiołaka, który skrzyżował ręce i przytaknął tylko. Gdyby Mettaton miał gardło, przełknąłby teraz głośno ślinę i zaczął się pocić. Nie był jednak człowiekiem i nie mógł tego zrobić. Dało się jednak usłyszeć drobny pik, tak jak wtedy kiedy zawiesi Ci się komputer i nie możesz zrobić właściwie nic. 
Przeczucie Mettatona nie myliło się. Daria była prawdziwym wyzwaniem dla całej jego załogi. Oczywiście, efekt nie był od razu. Naprawienie szkód w jej ciele było ... niemożliwe do zrobienia tego za pierwszym razem. Zaczął od twarzy. Pozbył się pryszczy, nałożył najlepszą maseczkę jaką miał, jedna z jego tancerek położyła na jej twarz makijaż, pod którym schowano resztki niedociągnięć. Potem stylista dobrał ubrania, szyte na miarę, kolorystycznie dopasowane do jej figury i kolorytu. No i włosy, umył włosy. 
Daria wyglądała... lepiej. Nie była to metamorfoza z brzydkiego kaczątka w łabędzia, ale teraz przypominała bardziej kaczkę, więc progres był. Po czwartym dniu zabiegów upiększających, postawił ją przed lustrem by zaprezentować swoje dzieło. I wiesz co?
-Nie podoba mi się - bąknęła krzywiąc się. 
Mettaton.exe not found.

Ale i tak było już lepiej. Grillby potem znowu namawiał Darię, mówił jaka droga do osiągnięcia marzenia jest ciężka, ile trzeba poświęcić, by potem zyskać o wiele, wiele więcej. W końcu udało mu się namówić ją na odwiedzenie jeszcze jednego znajomego. Brata Sansa, Papyrusa. Z nim to Grillby łączył swoją pasję - tango. Ogniste rytmy przebrzmiewały w głośnikach, gdy wysoki szkielet brał w obroty ciało Darii. Sztywne, spięte.
-NIE BÓJ SIĘ! - mówił próbując rozluźnić jej ciało
-Nie boję się
-DAJ SIĘ PROWADZIĆ
-Daję
-NIE DAJESZ
-Daję
-NIE DAJESZ
-Mówię, że daję - odtrąciła go stając na środku pokoju i skrzyżowała ręce 
-Nie dajesz - Grillby ściszył muzykę - Może tango do ciebie nie przemawia... Jaki jest twój ulubiony styl muzyczny? - Co się okazało, przemawiał do niej pop. No dobra, każdy ma swój gust, prawda? Poszukał w płytach szkieleta utworów z tego gatunku i puścił Backstreet Boys - I Want It That Way. Uznał, że ten utwór będzie najlepiej pasował do jej sytuacji. Słuchając delikatnych dźwięków i równego rytmu, udało im się osiągnąć sukces. Daria zaczęła tupać nogą, a nawet poruszać biodrami! Nie, to nie był sukces, ale i tak to już coś. Jednak... Ona była zniecierpliwiona. Mieli jej pomóc! Ale nic się nie zmieniło! Sans już powinien wyznać jej miłość, ale nadal tego nie robił, zamiast tego czas spędzała z potworami, których nawet nie lubi, a nie obok niego. Gdyby była obok niego, to już by ją kochał! 

Nic więc dziwnego, że Daria wzięła ubrania od MTT, płytkę z piosenką od Papyrusa i zaopatrzona w odwagę, znowu postanowiła spotkać się z Sansem, który w tym czasie był w szkole. Po zajęciach, zawsze zostawał dłużej, gdy już nikogo nie było, puszczał cicho ulubione nagrania i poruszał się w rytm muzyki z zamkniętymi oczami. Jego kocie ruchy hipnotyzowały. Przyciągały i kusiły. Rozłożył ręce na boki, zgiął kolana, kiwał się chwilę, spuścił głowę, pisk butów o posadzkę i obrót. 
Zatrzymał się, gdy muzyka przestała grać, gdy zamiast jego utworu zaczęło lecieć coś zupełnie innego. Spojrzał w stronę odtwarzacza, przy którym stała ona. Nie poznawał jej. Fakt, taka metamorfoza to już naprawdę dużo. Zwłaszcza, że nie śmierdziała. Bo Darię poznawało się po zapachu. Lecz... stała i nic nie mówiła. Serce biło jej jak oszalałe... lecz nie przez księcia z bajki stojącego przed nią, co przez muzykę. Tę którą dostała od Grillbiego. 
Zrobił dla niej tyle, pomógł, ubrał, doradził, poświęcił swój czas, doradził muzykę... On musi ją kochać. Bez słowa wybiegła pozostawiając zmieszanego kościotrupa samego w sali gimnastycznej. 

-mówię ci, grill, totalnie nie rozumiem co to miało być
-Myślisz, że ja wiem? - żywiołak wzruszył ramionami podając przyjacielowi kolejną butelkę keczupu
-ech... mniejsza, ludzie są dziwni - siorb siorb - ej, czujesz? co tu tak śmierdzi?
-...eść
Share:

4 komentarze:

  1. Boże, to jest piękne T^T
    Kocham cie za to Yumi <3
    Ide czytać jeszcze raz

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeraża mnie fakt, że znałam kiedyś Darię, która podobnie się zachowywała i wyglądała ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro Daria teraz leci na Grilla to ja lecę do kosteczki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepsza historia miłosna EVER! Płakałam ze śmiechu na tym zakończeniu XD Dzięki Ci, Yumi ;3

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE