19 maja 2018

Opowiadanie: Genera Zła - Rozdział I

Przedmowa: Pomysł na opowiadanie przybył dosyć niespodziewanie po tym, jak rozmyślałem nad wydarzeniami w uniwersum, które miały miejsce się przed opowiadaniem Wojna Imperiów. Na początek chciałem umieścić tutaj jakiś ship, bodajże Anihsoke? Uznałem jednak, że zbędne są romanse, wolę się skupić na innych aspektach, m.in chcę, by ten ff miał uniwersum, które będzie rozwijane przeze mnie, a może i jakiegoś czytelnika na Fanonpedii, w Wojnie Imperiów akurat trochę mi to nie wyszło. Mam nadzieję, że spodoba wam się moja nowa książka.
Autor: Revan

Spokój to kłamstwo – Jest tylko pasja
Dzięki pasji osiągam siłę;
Dzięki sile osiągam potęgę;
Dzięki potędze osiągam zwycięstwo;
Dzięki zwycięstwu zrywam łańcuchy.
Moc mnie oswobodzi.
– Kodeks Sith stworzony przez Sorzus Syn.

Tatooine, planeta pełna piasku, przestępców oraz tak zwanych Tuskenów. A pomyśleć, że sam dał kredyt Gardulli, by mogła wybudować tutaj tor dla ścigaczy. Zastanawiał się, czy na takiej kupie piasku znajdą cel swojej podróży, żywą manifestację Mocy. Karę lub błogosławieństwo, które powstało dzięki jego „zabawom” z midichlorianami.
Idąc wraz z wielce szanownym, niedawno wybranym na stanowiskom kanclerza Palpatine'em przez ulice pełne najróżniejszych ras, myślał nad tym, co tam znajdą. Jedna z jego myśli skupiła się na historii Sithów. Przypomniała mu się przepowiednia o Sith'ari, przez 900 lat uznawano, że Bane był wybrańcem Sithów. Jego jednak ten fakt rozśmieszał – może i wprowadził zasadę dwóch, która była w jego odczuciu nieskuteczna i zbędna, ale dał się pokonać uczennicy; prawdziwy Sith'ari pokonałby przeszkodę bez problemu i żył tysiące lat, a taki Bane na starość był już słabszy.
On sam, może i umiał kontrolować midichloriany, by leczyć rany, szczerze mógł już nawet ściągnąć maskę, ponieważ jego szczęka, ucięta przez ostrza zabójców, się zagoiła podczas jego snu. Co ciekawe, gdy spał, pierwszy raz od wielu lat gojenie się za pomocy Mocy znacząco się przyspieszyło. Nie zamierzał jednak jej ściągać na takiej brudnej, nic nie wartej planecie.
Ah, nie mógł się doczekać, kiedy załatwią już tutaj swoje sprawy i cała galaktyka dowie się, że szanowany biznesmen Hego Damask, którego nazwisko wzbudzało lęk w każdym, kto miał z nim styczność, zostanie mianowany wicekanclerzem. Momentalnie wyobraził sobie, jak razem z Sheevem zakazują działalności rycerzy Jedi, szybko jednak odpędził od siebie tę myśl. Nie miał zamiaru doprowadzić do wojny domowej. Jeszcze…
Zatrzymali się przed jednym z wielu warsztatów, skąd było czuć najbardziej Moc.
Nagle na spotkanie wyleciał im niebieski Taydorianin, jak on nienawidził tej rasy. Wywodzili się z niej oszuści oraz ta rasa była odporna na sztuczki Mocy. A Palpatine nie lubił, jak coś mu przeszkadza w jego planach.
– Coście za turyści? To nie jest atrakcja, kupujta coś albo spierdalać – odparł Taydorianin.
Palpatine włożył rękę pod szatę i już chciał skrócić aroganckiego kosmitę o głowę, ale Damask gestem ręki kazał mu zachować gniew na kiedy indziej i krząknął, najwyraźniej chcąc rozpocząć „rozmowę” z tym cholernym podgatunkiem. Jak on nienawidził obcych, były oczywiście wyjątki, takie jak jego mistrz.
– Pracuje tu ktoś? – zapytał krótko Hego
– A co cię… – Taydorianin nie dokończył zdania, ponieważ nagle spod lady wyskoczył chłopiec, na oko dziesięcioletni.
– Ja! Jestem Anakin Skywalker! – krzyknął entuzjastycznie, jakby dopiero co wypił mocny kaf, chłopiec.
Sheev szybko rozpoznał po ubraniu, a dokładniej szmatach, że prawdopodobnie jest to niewolnik, nie zamierzał jednak się wtrącać w interesy mistrza.
– Ten niewolnik jest na sprzedaż? – odparł Damask, ignorując chłopaka.
Niebieski obcy przez chwilę się zastanawiał, jakby obliczał, co mu się opłaca, po czym odparł.
– 100,000 kredytów w Aurodium – prychnął kosmita, mając nadzieję, że szybko ich spławi.
Jego mistrz momentalnie wyciągnął torbę i położył ją na stole.
– 150,000 kredytów w Aurodium. I nigdy nas nie spotkałeś – jego mistrz się uśmiechnął, co znaczyło że Plagueis, zrobi coś złego.
– Oczywiście! Tak, tak, tak! – krzyczał rozradowany Taydorianin i podał im klucze do Anakina, kontrolujące czip. – Bierzcie go i idźcie! Kocham was!
Plagueis złapał klucze i szybko, zanim zdziwiony Anakin mógł coś powiedzieć, nacisnął przycisk i chłopak leżał już nieprzytomny.
Wziął go na ramię i wyszedł ze sklepu.




Gdy znaleźli się już poza miastem, nagle ziemią zatrząsł potężny wybuch. Sheev podejrzewał już gdy Mistrz się uśmiechnął, że nie zamierza pozostawić świadków.
– Mistrzu, sztabki były uzbrojone? – zapytał się Muuna, który niósł chłopca, swoją drogą interesowało go, czy zostanie Sithem, a może to tylko kpina Mocy.
Plagueis westchnął
– Wolałem uzbroić w parę ładunków, walizkę. Dzięki temu miałem pewność, że ten Toydarianin nie znajdzie bomby – odpowiedział mu Damask.
– Mistrzu, co zrobimy z dzieciakiem? – zapytał się Palpatine, a następnie dodał – nie chcę, byś mnie podmienił na innego ucznia.
Damask się zaśmiał, co było rzadkością, szczególnie po incydencie z Graanami.
– Oczywiście, że nie, zasada Bane'a to przeżytek, dzięki mojej potędze będziemy żyć wiecznie – krzyknął pewny siebie Muun.
Palpatine przez chwilę się zastanowił, czy jest to możliwe. Życie przez tysiące lat, podobno Władca Starożytnego Imperium Sithów Vitiate żył przez tysiąclecia, ale to nie pomogło mu nie zostać zabitym przez jakiegoś randomowego rycerza Jedi. Jednak Plagueis był mądrzejszy i dlatego go szanował.
Wiedział, że galaktyka po powrocie na Coruscant nigdy nie będzie już taka sama.
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

POPULARNE ILUZJE