17 czerwca 2017

Gra: Twoja Półka - Millky

Półki
Millky (obecnie oglądana)

Fantasy jebie po oczach, chociaż thrillery też są niezłe o.o
Prawie cała kolekcja Ricka Riordana, książki przedstawiające świat mitologiczny w czasach współczesnych, opisywane często humorystycznie przez nastolatka. Ucząco i wesoło! ^^



Właściciel tej półki jest porządny i wierny własnym zamiłowaniom. Może co nie co sentymentalny. Trzy pluszowe misie strzegą największych skarbów książkowych. 

A przyszłość?
Pewnego dnia, wybierze się w podróż by wraz z Małpami Pana Boga udać się po Dowód na istnienie Baśnioboru. Tam też Ostatni Olimpijczyk wraz z Synem Neptuna odda jej Krew Olimpu gdyż właściciel tak naprawdę jest Zagubionym Herosem 
Share:

Undertale: Immortaltale - Część I [opowiadanie by EvilAngel]

Autor: EvilAngel
SPIS TREŚCI
Część I (obecnie czytana)

Stali naprzeciw siebie w Ostatnim Korytarzu. Ona z pyłem na rękach i ubraniu oraz z delikatnie roztarganymi włosami. Na jej upiornej twarzy widniał uśmiech psychopaty, którego nic nie dałoby rady zedrzeć. On zaś był stoicko spokojny. Wyglądał na całkiem bezbronnego, stał tylko z rękoma w kieszeniach, patrząc chłodnym wzrokiem na dziewczynę. Oboje jednak wiedzieli, że uznanie go za bezbronnego byłoby największym na świecie błędem. Dziewczyna przekonała się już o tym z kilkadziesiąt razy. Może i miało mało życia, bo tylko to jedne, nieszczęsne HP, jednak żeby go zabić, trzeba go było wpierw trafić… A z tym było już trudniej i byłby to nie lada wyczyn. I chodź wydawało im się, że są sami w tym ogromnym pomieszczeniu wypełnionym ciepłym, letnim światłem, nie wiedzieli, że tak naprawdę ktoś im się przypatruje. Ktoś z GÓRY… I ten ktoś nie miał zamiaru dopuścić, by jedna ze stron wreszcie dopięła swego celu.
- piękny dzień dziś mamy, prawda? – powiedział Sans. Frisk, a raczej ktoś, kto w tej chwili rządził jej ciałem, chociaż normalnie tylko przebywał w jej otoczeniu, nie zareagował i nadal patrzył na szkieleta swoimi czerwonymi oczami wyrażającymi nic innego, niż chęć mordu. Sans w tym czasie ciągnął po raz kolejny te samą formułkę.
- ptaki śpiewają, kwiaty kwitną… w dni takie jak ten, dzieciaki jak ty…
- Nie powinny walczyć ze szkieletami bez żadnej publiczności! – przez drzwi do Ostatniego Korytarza wpadła nieznajoma kobieta. Ani Sans, ani „Frisk” nie rozpoznali jej. Niewiasta była drobnej budowy, miała na sobie białą koszulę, trochę pogniecioną, czarne spodnie podobne do takich od garnituru oraz czarne szelki, które jednak nie podtrzymywały jej spodni, a były tylko dla ozdoby. Dodatkiem do koszuli był czarny krawat. Jej strój wyglądał jak rodem z lat 20 – 30 ubiegłego wieku. Gdyby miała jeszcze marynarkę i było trochę bardziej muskularna, mogłaby uchodzić za członka włoskiej mafii opisanej w „Ojcu Chrzestnym”. Włosy miała długie i w kolorze jasnego blondu, uczesane w kucyk z grzywką na jej prawą stronę. Jej intensywnie błękitne oczy były skryte za szkłami okularów. Może nie byłoby w niej nic niezwykłego – była ubrana trochę jak Grillby – gdyby nie jeden, mały szczegół: była człowiekiem. Jak, do cholery, ona się tu pojawiła tak szybko, pozostawało tajemnicą. Oczywiście spektakularne wejście kobiety zwróciło uwagę Sansa i „Frisk”. Oboje stali teraz zdumieni, zwróceni w kierunku nieznajomej.
- kim ty, do cholery, jesteś? i co tu robisz? – spytał Sans.
Kobieta uniosła delikatnie jeden z kącików jej ust i zaiskrzyły jej oczy. Nie wiedział czemu, ale coś w spojrzeniu kobiety, przeraziło szkieleta. Wydawało się, jakby nieznajoma wyczuła jego strach, spojrzała w jego stronę, po czym powoli zaczęła się kierować w stronę tej dwójki.
- Myślę, że na razie jest to nieistotne. A przynajmniej dla ciebie… - po tych słowach Sans poczuł bardzo potężną magię przyszpilającą go do jednej ze ścian. Chociaż próbował ruszyć nogą, nic to nie dawało. Na początku zastanawiał się, jak to możliwe, tylko potwory mogą korzystać z magii, a nawet gdyby Frisk potrafiła używać magii, to czy nie wykorzystałaby tego wcześniej, by go zabić? W pewnej chwili uderzyła go pewna myśl, która go jednocześnie zmroziła aż do kości – to ta nieznajoma musiała władać magią, i to w dodatku tak silną. kobieta z nieznanymi motywami, potężną magią i która najprawdopodobniej uznała mnie za wroga? no w cholerę pięknie się zapowiada…” pomyślał. Nadal nie mógł uwierzyć. To była ludzka kobieta. Najnormalniejszy w świecie człowiek, a potrafił panować nad magią…
Podczas ciągłych prób wyswobodzenia się spod wpływu magii i szamotaniny Sansa, nieznajoma podeszła bliżej „Frisk”. 17 – latka patrzyła na kobietę z podejrzliwością, ale i drobną fascynacją oraz podziwem. Kiedy kobieta zbliżyła się na odpowiedni dystans, dziewczyna zatrzymała ją, kierując w jej stronę ostrze noża.
- Kim ty niby jesteś? – zapytała
- Nie jest to tak ważne jak to, kim ty jesteś Frisk… - zrobiła dłuższą pauzę – A może powinnam mówić Chara?
Dziewczyna się odsunęła trochę zdziwiona. Chociaż próbowała tego po sobie nie poznać, była bardzo zaskoczona. Opuściła broń. Było to zaskakujące, że znała jej „prawdziwe imię”, jednak z drugiej strony zaintrygowało ją to. Ignorowała cichutki głos tego, że kobieta może być zagrożeniem. W końcu - unieruchomiła komedianta. SAMA. To zaimponowało Charze. Chwilę później zamiast twarzy Frisk, kobieta widziała twarz Chary.
- Dobrze, w takim razie… Po co tu jesteś? – spytała Chara.
- Ja? – mruknęła cicho i delikatnie się zaśmiała. – Jestem tutaj jedynie, by ci pomóc.
Dziewczyna patrzyła na kobietę podejrzliwie. Głos w jej głowie mówiący o niebezpieczeństwie nadal jej towarzyszył, chociaż go ignorowała.
- Niby w czym?
Kobieta zachichotała. Wyglądało to, jakby cała ta sytuacja ją bawiła.
- Słońce drogie, nie urodziłam się wczoraj, ani nie jestem głupia. Wiem, co zamierzasz. Wiem, że chcesz ich wszystkich zabić… - przystanęła bliżej, położyła rękę na ramieniu dziewczyny i spojrzała na nią życzliwie – Oraz że chcesz przejąć kontrolę nad tym nędznym, słabym i żałosnym ciałem. – powiedziała z niesmakiem. – Ja jednak… Mogę ci pomóc. Co powiesz na stworzenie nowego, lepszego ciała dla ciebie? Jedynym warunkiem jest to, że musisz do mnie dołączyć. – stanęła naprzeciw dziewczyny i wyciągnęła w jej stronę rękę. Chara nie mogła do końca uwierzyć. Jak możliwe jest stworzenie nowego ciała? O ile jest to w ogóle możliwe.
- Naprawdę dałabyś radę to zrobić?
- Słonko, a czy skowronki potrafią latać? – odpowiedziała nieznajoma.
Oczywiście było to pytanie retoryczne. Jednak zanim Chara zdążyła podjąć decyzję, zauważył kątem oka zbliżający się w stronę kobiety przedmiot.
- Uważaj! – krzyknęła i zrobiła unik w bok. Kobieta w tym czasie zrobiła zgrabny przewrót na stojąco w tył, unikając pocisku w postaci kości, oraz w razie jakiegoś nieprzewidywanego zdarzenia wytworzyła barierę magiczną. Był to nietypowy widok, ponieważ jej magia była wielokolorowa, co zdarzało się naprawdę rzadko u potworów, o ludziach nie wspominając. Bariera skrzyła się kolorem niebieskim, błękitnym, żółtym, czerwonym, fioletowym, zielonym i pomarańczowym. Skrzyła się wszystkimi kolorami dusz, jak i ponadto, gdyż były tak jeszcze kolory różowy, biały, czarny, a nawet srebrny i złoty. Jej oczy, choć błękitne, teraz skrzyły się magią w tych samych kolorach. Wyglądało to spektakularnie. Teraz Sans nie był już tylko zdziwiony, ale także przerażony i zdezorientowany. Chwilę po tym poczuł, jak magia nieznajomej przyszpila go do ściany jeszcze mocniej i delikatnie do dusi. Jednak nie do tego stopnia, aby jego i tak już nieszczęsne jedno HP zmalało, chociaż nadal było mu niewygodnie i tym razem nie mógł się w ogóle ruszyć ani nawet szamotać.
- Nie uda się wam to, co planujecie! – krzyknął szkielet, próbując nie okazywać strachu i szoku.
Zdławiony śmiech wyrwał się z gardła kobiety, tym razem brzmiał psychopatycznie.
- Oh Sansy, czy to nie jest niegrzeczne kiedy się komuś przeszkadza w rozmowie? – na ustach miała uśmiech. Zwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy na odległość. Coś w jej wzroku było, co potrafiło zmrozić aż do szpiku kości. Coś w tym wzroku było… Dziwne. Teoretycznie była to para normalnych, ludzkich oczu, ale… Ten wzrok był przeszywający i zimny, jakby mogła spojrzeć bezpośrednie na twoją duszę, wyodrębnić każde twoje najmniejsze przewinienie, każdy nawet najmniejszy grzech i surowo cię za niego ukarać. „to z całą pewnością nie jest człowiek… nawet nie wiem, czy też w ogóle potwór…”. Tymczasem kobieta stała nadal z wyciągniętą ręką, cierpliwie czekając na decyzje dziewczyny. Chara, po pokazie siły magii kobiety, natychmiast zdecydowała. Posiadać taką potężną wspólniczkę i mieć nowe, własne ciało, by dokończyć to, co zaczęła? Tylko głupi by się nie zgodził. Pewnie podała rękę nieznajomej, a nie usta kobiety wpłynął uśmiech.
- Bardzo mądra decyzja, skarbie – w tym momencie pociągnęła ją za rękę, ale ciało Frisk nadal było w tym samym miejscu, leżąc na podłodze. Wyglądało to, jakby kobieta wyciągała „istnienie” Chary z ciała Frisk i zarazem tworzyła tej pierwszej nowe ciało. Tak oto w pomieszczeniu znalazła się jeszcze jedna barwna postać: Chara we własnej osobie. Dziewczyna stała teraz i podziwiała z zachwytem swoje ciało. Wszystko wyglądało tak, jak wcześniej: jej rudo - kasztanowe włosy, czerwone oczy, delikatnie zaróżowione policzki. Nawet ubrania miała te same: jej ulubiony zielony sweter w żółte pasy, brązowe spodnie… To przyniosło wiele wspomnień… „Partnerka” dziewczyny przypatrywała się swojemu dziełu z nieskrytą dumą.
- Muszę przyznać, że świetnie sobie z tym poradziłaś, partnerko… - powiedziała Chara, nadal oglądając swoje ciało z zachwytem.
- Bardzo się cieszę, że ci się podoba, ale mamy pracę do wykonania… - powiedziała kobieta, kierując wzrok w stronę Sansa. Chara natychmiast powróciła na ziemię i swoją uwagę natychmiast skierowała w tą samą stronę, co jej partnerka. Jej oczy zalśniły czerwonym blaskiem i obie zaczęły się powoli kierować w stronę Sansa, który już kompletnie pogodził się z okrutnym losem. „welp. więc to tak wyglądają twarze, które ujrzę przed śmiercią” pomyślał Sans. Postanowił zamknąć oczy i czekać na śmierć. Po chwili jednak usłyszał, że kroki ucichły. Zdziwiło go to, więc odważył się otworzyć jedno z oczu. Widział jak kobieta i Chara stały w miejscu, niedaleko niego.
- Coś się stało? – spytała dziewczyna.
- Tak, zapomniałam ci powiedzieć o pewnej drobnej rzeczy… - podeszła do dziewczyny, położyła rękę na jej ramieniu i powiedziała z pół uśmiechem – Zaorane, dzieciaku…
Te słowa przykuły uwagę Sansa, który przyglądał się teraz rozwojowi wypadków. Na początku Chara była zdziwiona i nie do końca wiedziała, o co chodzi kobiecie.
- O czym ty mó-… - zaczęła czuć dziwne mrowienie dłoni, w której nie trzymała noża. Kiedy spojrzała na tą dłoń, z przerażeniem stwierdziła, że ta powoli zaczyna się zmieniać w pył. Z wyrazem zdrady i wściekłości wypisanych na twarzy, zwróciła się do kobiety:
- Ty dziwko! Coś ty mi zrobiła! – natychmiast zaczęła biec w stronę kobiety. Kiedy wyprowadziła pierwszy atak, kobieta zgrabnie i z gracją go ominęła. Z uśmiechem na ustach powiedziała:
- Proszę, nie nienawidź mnie za to, ja tylko wykonuję moją pracę… - i zablokowała kolejny cios dziewczyny. Po tym zaczęła się „walka”, która i tak miała się zakończyć szybko. Z każdym bowiem ruchem i próbą zadania ciosu, ciało dziewczyny coraz szybciej zaczęło się przemieniać.
- Megalomaniak kontratakuje, co? - powiedziała zdrajczyni, blokując ataki nożem swoją magią. Sama jednak nie atakowała, bo nie widziała w tym sensu. W końcu i tak prędzej, czy później stanie się to, co nieuniknione. Aby jeszcze trochę podsycić złość dziewczyny, powiedziała: - Masz coraz mniej czasu, słonko…
- ZAMKNIJ SIĘ! – rzuciła agresywnie Chara. Była coraz bardziej zdesperowana i widziała, że niedługa nadejdzie jej czas. Wykorzystując chwilową nieuwagę kobiety, zraniła ją delikatnie w ramię, robiąc dziurę w jej koszuli. Koszulę na skaleczonym prawym ramieniu splamiła krew jej właścicielki.
- Ej! To była moja ulubiona koszula! – powiedziała trochę mniej rozbawionym i poważniejszym tonem. W ułamku sekundy rana się zrosła, jednak krew i rozdacie zostało. Kiedy spojrzała w stronę dziewczyny, ta nie miała już nóg i dłoni, a nóż, którym walczyła, upadł na podłogę z głośnym hukiem. Chwilę później całe jej ciało zmieniło się w kupkę pyłu, a jej krzyk rozchodzący się echem było jeszcze słychać przez kilka minut. W momencie, kiedy echo ucichło, a Sans był w stanie głębokiego szoku i przysłowiowego „mindfuck’a”, poczuł, jak magia trzymająca go w miejscu, znika. Nie spodziewając się tego, runął płasko na ziemię. Kobieta zaś, której imienia i motywów dalej nie znał, stała na kupka pyłu, będącą kiedyś Charą i głośno myślała.
- Hmmm… To było nawet łatwe… - stała przez chwilę w miejscu, po czym postanowiła powrócić do Sansa i z nim porozmawiać. Zanim jednak odwróciła się, poczuła wielki ból w okolicy żołądka i dolnego odcinka pleców. Gdy spojrzała na dół, na swój brzuch, widziała jedną połowę ogromnej, białej kości. Pocisk przebił ją na wylot i utkwił w jej ciele. Z uśmiechniętych ust kobiety wyciekła stróżka krwi.
- Nie doceniłam cię… - powiedziała, patrząc, jak jej koszula zaczyna się robić coraz bardziej czerwona, w niektórych częściach krew zaczynał już zasychać, nadając jej rubinowy kolor. Teraz czuła ból w całym swoim ciele.

- i tu właśnie zrobiłaś błąd. teraz nie udało ci się zrobić uniku, paniusiu, prawda? powiedział Sans, który teraz stał niepewnie. Pomagał sobie magią. Po chwili z gardła kobiety wyrwał się krótki śmiech, po czym upadła. Jej krew splamiła marmurową podłogę Ostatniego Korytarz.
Share:

16 czerwca 2017

Undertale: Sześć szkieletów w Twojej szafie -Duet [Six Skeletons in Your Closet - Duet] - tłumaczenie PL

Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Szkielety nie chowają się już w Twojej szafie, są także w całym mieszkaniu! Wcielasz się w rolę przeciętnej, nieco pokręconej studentki, która potrzebuje znaleźć miejsce gdzie mogłaby zamieszkać. Ścigana przez mroczną przeszłość odnajduje schronienie w domu pełnym kościotrupów.
Jest to opowiadanie w stylu haremówek, dostosowane pod kobiecego czytelnika. Erotyczny komedio dramat. Tak to można określić. Czytelniczka x Sans Czytelniczka x Papyrus / Czytelniczka x Red (Sans z Underfell) / Czytelniczka x Edge (Papyrus z Underfell) / Czytelniczka x Blue (Sans z Underswap) / Czytelniczka x Stretch (Papyrus z Underswap) i tak to wszystko w jednej fabule.
Autorka jest bardzo łasa na fanarty
Autorka: MistressKitten
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
Spis treści
Część I - Dusza do ocalenia (Rozdziały od 1 do 30)
Duet (obecnie czytany)
Część II - Nie-zapomnij-mnie (Rozdziały od 31 do 45)
Część III - Czas ucieka (Rozdziały od 46 do ??)
Papyrus został z Tobą przez kilka kolejnych godzin, w kocu wyszedł kiedy zrobiło się już ciemno. Westchnęłaś i postanowiłaś wrócić do łóżka, spodziewając się, że pierwszy odwiedzi Cię z rana, no i chciałaś odpocząć. Powiedziałaś nawet G, że dasz sobie radę sama. Byłaś całkiem przekonana, że również bierze udział w tych zawodach o Twoją rękę, jego milczenie to tylko część planu. Siedziałaś na posłaniu z otwartą książką kiedy nagle uderzyło w Ciebie coś z wielką siłą. Poprawka. Ktoś. 
-kiciu, naprawdę przepraszam, błagam, błagam wybacz mi! - Red łkał w Twoją pierś oplótł ramiona dookoła Twojej talii. Byłaś zaskoczona jego zachowaniem, zszokowana jego łzami. Ten typ był kompletną ruiną. Dalej bełkotał przeprosiny i szczerze połowy z tego co mówił nie rozumiałaś. 
-Red...
-...i nie chciałem sprawić aby było ci źle, znaczy poza tym co zawsze i ....
-Red.
-...no i nie chciałem cię zranić czy przestraszyć, no dobra, trochę chciałem cię nastraszyć....
-Red! - chwyciłaś jego twarz i się zamknął, wpatrywał się w Ciebie z wielkimi czerwonymi łzami spływającymi po policzkach – Nie jestem na ciebie zła. 
-n-nie jesteś? - otarł twarz – a-ale... byłem dla ciebie podły... użyłem magii by cię skrzywdzić 
-Ale jesteś słodki, no i chciałeś się mną zająć. No i przeprosiłeś z tysiąc razy, No i ... nigdy nie byłam zła, tylko zraniona 
-aw kiciu – Ugh, czułaś whiskey w jego oddechu. Nie wiedziałaś że będzie wcięty... nie, on był urżnięty – ja... wiesz że nie chcę zrobić ci krzywdy... poza sposobami jakie lubisz heh – no teraz to Red jakiego o wiele bardziej lubisz
-...Jesteś tutaj bo przysłałam po was Papyrusa? 
-...ta
-Cóż, to było szybsze niż myślałam 
-nie czekałem aż skończy, chciałem być pierwszy, nie miałem sił na kłótnię z innymi 
-A jak dużo wypiłeś?
-n'wiem, nie byłem trzeźwy odkąd zniknęłaś, n'liczę – Raaany, to wielkie dziecko kiedyś zginie. 
-Więc dlatego cały czas się teraz do mnie tulisz? - Wyszczerzył się 
-nie, tulę się bo jesteś miękka no i po pijaku ujdzie mi to na sucho – wtulił swoja twarz w Twoją pierś, chcąc udowodnić swoją rację. Westchnęłaś i przytuliłaś go do siebie 
-Może i nie jestem zła, ale nadal się nie pogodziliśmy. Po prostu... chodźmy spać, porozmawiamy rano. - Kurwa, wyglądał jak szczeniaczek, który nie dostał smakołyka. Zaraz, nie, to tylko zmyłka. Bądź silna ____! Haha, nie. Nie mogłaś oprzeć się tym smutnym oczom. Źli chłopcy zawsze byli Twoim słabym punktem. Już po Twojej minie wiedział, że wygrał, uśmiechnął się i wsunął pod koc by przytulić się do Ciebie. Przypomniałaś sobie noc kiedy spaliście razem jak był ranny. 
-to po stretchu? - zapytał przesuwając palce po ranie na ramieniu 
-...Ta
-zabiję gnoja – ziewnął zamykając oczy, usnął. 
-Jasne, Zabójco – położyłaś się obok niego. 
Wizyta Reda była zaskakująco słodka. Kiedy wstał zaczął opowiadać normalne kawały. 
-kiciu, nie pamiętam za wiele z poprzedniej nocy, błagam powiedz że nie zrobiłem z siebie debila – powiedział szczerząc się do Ciebie jak leżeliście 
-Jesteś obrzydliwy...
-...i seksowny – chciał Cię dotknąć, ale powstrzymał się cofając rękę. Chyba coś tam jednak pamiętał. - wiem, że nie jesteś już na mnie zła, ale... nadal chcę cię naprawdę przeprosić, nie chcę cię już nigdy więcej widzieć w takim stanie, poczułem się jak prawdziwy debil 
-Jak mam być szczera, to cała sytuacja była zła,  nie tylko ty. 
-heh chyba – Odwrócił wzrok, ze wstydu nie mógł patrzeć Ci w oczy. Od kiedy jest taki rozkoszny? Na swój sposób przypominał Ci teraz Blue. Po tym wstał i zniknął. Pojawił się po jakiś dwudziestu pięciu minutach, pociągnął Cię z łóżka i wyprowadził na balkon – ta-da, właściwe przeprosiny a la red – dostrzegłaś rozbity piknik na plaży, z uroczym kocem w kratę i koszykiem. 
-Łał, Red, to naprawdę miłe z twojej strony 
-nie powinienem wspominać, ale w koszyku mam dla nas mój ulubiony lubrykant – popatrzyłaś na niego przerażona – heh, tylko żartuję – Zaśmiałaś się lekko – ubierz się jakoś ładne, dobra? przyniosłem ze sobą trochę twoich ubrań, zaczekam na dole kiciu – Poklepał Cię po głowie i chwilę potem uzmysłowiłaś sobie, że Cię pocałował, a potem już go nie było. Podeszłaś do szafy aby zobaczyć co zostawił. Wzięłaś lekką białą sukienkę z krótkimi rękawkami i słomiany kapelusz. Popatrzyłaś na siebie i ten strój raczej bardziej by się spodobał G, bo wyglądasz jak mały aniołek. No cóż... udałaś się na plażę, gdzie Red rozlewał wino do kieliszków. 
-Tak wcześnie? - zapytałaś pojawiając się – Chcesz mnie upić 
-ani mi się śni, kiciu, po prostu troszeczkę soczku na dobry humorek, abyś była bardziej rozmowna, mamy wiele do przedyskutowania – usiadłaś obok niego i wzięłaś kieliszek który Ci podał. 
-Powinnam się martwić, że wrzuciłeś pigułkę gwałtu? 
-gdybym chciał już dawno bym to zrobił 
-Faktycznie
-heh, znasz mnie
-Red, wiesz, że jest zgoda między nami, co nie? Nie musisz robić tego... wszystkiego. Potrzeba nam tylko czasu – Oparł się o jedną rękę uśmiechając się szeroko 
-właśnie mnie zraniłaś, czasami mogę być miły i ... cóż.. blue powiedział mi coś ciekawego i .. pomyślałem że to będzie idealna okazja, aby się ciebie o to zapytać 
-Coś ciekawego? - Zachodziłaś w głowę zastanawiając się co to mogło być 
-ta, powiedział że zapytał cię o coś bardzo ważnego, zaś ty dałaś zaskakującą odpowiedź 
-Nie wiem o czym mówisz 
-powiedział, że powiedziałaś, że byś mnie poślubiła gdybyś miała wybierać – popatrzyłaś na niego zaskoczona, cieszyłaś się, że nie napiłaś się jeszcze wina. Położył się na kocu, przyglądając Ci się z lekkim rumieńcem na policzkach – powiedział, że dlatego, że jestem szczery, wiem dlaczego mi to powiedział, te słowa nie sprawiły, że poczułem się lepiej – zadrżał mu uśmiech – właściwie, poczułem się jeszcze gorzej, po tym co ci zrobiłem – Nie wiedziałaś co powiedzieć, więc zdecydowałaś się jeszcze napić. - wyglądasz w tym ślicznie – dolał Ci. Był słodki i zawstydzony, jego rumiana buzia była koloru krat na kocu. Byłaś pewna, że trzyma teraz swoją zboczoną część osobowości na smyczy, ale nie oznacza, że ona zniknęła. To ten sam gość? Gdyby nie ten czerwony odcień na twarzy i pęknięcia na czaszce zdecydowanie wzięłabyś go za Sansa. - coś cię trapi, kiciu?
-Zachowujesz się inaczej – upiłaś wina 
-jak na przepraszającego kościotrupa przystało – Przypomniałaś sobie co mówił Paps, że teraz wszyscy będą się do Ciebie zalecać, podejrzenia zaczęły wzrastać. 
-Jesteś dla mnie taki miły bo razem z pozostałymi zaczęliście o mnie konkurować? - zaśmiał się
-oh tak, to, szczerze, mało przywiązywałem uwagi do tamtej rozmowy, ale wiem że sensem jej było to, że nie będziemy mieć ci za złe to co robisz, ani na to z kim chcesz być, nie martw się kiciu, nadal jestem tym samym potworem 
-Naprawdę wszyscy czujecie do mnie to samo?
-uh, wydaje mi się że czujemy to co zawsze, ale teraz nie jesteś naszą zabawką, to ma sens? 
-Chyba. Nie czułam się zabawką, no może tylko w rękach Stretcha – wyglądał na zaskoczonego tymi słowami, zamknął się i upił wina. Siedzieliście w komfortowej ciszy przez jakiś czas. Co planował? To musi być jakaś sztuczka. A może ma wyrzuty za to co się stało. Poczułaś jak wiatr podwiewa Ci sukienkę, złapałaś ją i przystawiłaś ręką do usta. Nie przywykłaś do długich kiecek. Red był zaskakująco cicho, popatrzyłaś na niego tylko po to by spotkać jego wzrok wlepiony w Ciebie. Zaraz potem pośpiesznie popatrzył w bok. 
-rany, kocie, chcesz abym umarł na atak serca – ha. To całkiem zabawne jaki teraz jest wstydliwy. 
-Masz na myśli w taki sposób? - spróbowałaś wywołać u niego podobne wrażenie lekko podciągając sukienkę. Zadziałało. Opluł się winem i zaczął wycierać koszulkę papierowym ręcznikiem. 
-i-igrasz z ogniem, kiciu, nie wiem jak długo jeszcze będę mógł się hamować – brzmiał pewnie, zaś jego uśmiech przypominał ten rekina. 
-Ale powiedziałeś, że już dawno temu byś mi dorzucił pigułkę gdybyś chciał – zaśmiałaś się. Wyglądał na złego ze wstydu. Nie spodziewałaś się, że przybliży się i pchnie Cię na koc. To stało się szybciej niż zdążyłaś zauważyć. 
-cóż nikt nie mówił że będę musiał cię zatruwać pigułką... - patrzył na Ciebie wygłodniałym spojrzeniem. Ah, to jest Red którego znasz. Nie trzymał Cię na ziemi siłą, lecz pochylał się nad Tobą tak, że nie mogłaś się podnieść – co powiesz kiciu? chcesz się zabawić? - Przyglądałaś mu się, z trudnością analizowałaś jego zmianę. Przyjął Twoje milczenie za zgodę, przesunął palcem po szczęce unosząc lekko Twoją twarz. Jego dotyk był delikatniejszy niż się spodziewałaś, lecz nadal dość stanowczy, przeszedł Cię dreszcz. Zamknęłaś oczy i czekałaś. - heh, mam cie – szepnął Ci do ucha. Nagle jego dotyk zniknął, usiadłaś zmieszana. Był teraz po drugiej stronie koca, przyglądając Ci się z ukosa kiedy pił wino. 
-Co... - Wyobraziłaś to sobie? Nie. Jego wyszczerz był zbyt podejrzany. 
-mały rewanż, kiciu, no i to ty powiedziałaś, że jeszcze się nie pogodziliśmy – mrugnął do Ciebie, zalałaś się rumieńcem. Co za wstyd. Zrobił Cię tak jak Ty kiedyś zrobiłaś jego! Nie mogłaś powstrzymać uśmiechu. 
-Chyba mi się należało – zaśmiałaś się. Zachichotał tryumfalnie. 
-nie rozumiem, hrabia jest silniejszy, dlaczego agata nie pójdzie z nim?
-Musisz zobaczyć inne odcinki. Hrabia miał możliwość zabrania jej do kotylionu, ale zamiast tego marnował czas z Marybeth, więc Agata wybrała Darrena- leżeliście na kanapie, słońce już zaszło, trzymałaś nogi na kolanach Reda. Zmusiłaś go do obejrzenia z Tobą ostatniego sezonu „Wiktoriańskich Serc” początkowo mu się nie podobało, lecz z czasem się wciągnął. 
-rozumiem, ale ten darren jest słaby, nie umie walczyć, jeżeli hrabia by go wyzwał, byłby trupem 
-No i?
-agata powinna wybrać silniejszego partnera, a hrabia jest silny – zaśmiałaś się zatrzymując film. 
-Red, siła nie jest jedyną rzeczą którą trzeba się kierować przy wyborze partnera 
-ta, jasne, a jabłka nie rosną na drzewach 
-Mówię poważnie
-dobra, kiciu – popatrzył na Ciebie z bardzo poważną miną – słuchaj, gdybyśmy mieli ze sobą dzieci, wolałabyś abym był wielkim, silnym potworem aby was wszystkich obronić, prawda? - Uniosłaś brwi, zdał sobie sprawę z tego co właśnie powiedział. 
-Więc chcesz mieć ze mną dzieci?
-n-nie, to nie tak, znaczy się, wiesz, ty i twój partner.. w przyszłości... i w ogóle – wtulił się w futerko przy swoim kapturze, rumienił się głęboką czerwienią ze wstydu.
-Cóż, jeżeli mielibyśmy dzieci, byłabym znacznie bardziej zadowolona, gdybyś nas wszystkich dobrze traktował – odpowiedziałaś na jego wcześniejsze pytanie. Może troszeczkę go podrażniłaś. - Darren dobrze traktuje Agatę i się kochają. Wyobraź sobie, że poślubiłeś miłość swojego życia i jej głupi eks wchodzi z buta w wasze życie i porywa ją. Pozwoliłbyś ją zabrać?
-nie – popatrzył na Ciebie dziwnie 
-No i masz – włączyłaś play na scenę z weselem. To był musical więc śpiewali. Byłaś zadowolona ze szczęśliwego zakończenia. 
-kiciu...
-Hm?? - popatrzył na Ciebie przez chwilę dobierając słowa, potem się uśmiechnął – mniejsza, będziesz się śmiać. 
-Nie, nie, powiedz mi – podniosłaś się. 
-cóż, ciężko to powiedzieć... mogę ci pokazać?
-Hmmm, to nic niebezpiecznego, co?
-nie, jeżeli robisz to właściwie
-Dobra, czekam.
-musisz zamknąć oczy – zrobiłaś tak. Poczułaś, jak przybliża się, popychając Cię delikatnie tak, abyś opierała się o kanapę, jedną rękę trzymał na Twoich plecach. Spodziewałaś się pocałunku, lecz ten nie nadszedł. Zerknęłaś, tylko po to by zamknąć oko znowu. - nie podglądaj bo stracę nerwy – On chce cię zabić! Chrząknął i wtedy... - może jestem szalony, może jestem mądry, ale sprawiłaś, że przejrzałem na oczy – Czy on... śpiewa? To nie tylko śpiewanie... naprawdę, naprawdę dobrze śpiewa, bardzo romantyczną piosenkę z musicalu. Zaraz, nie słuchasz go. Mózgu, zamknij się - tylko na tę chwilę – pochylił się nad Twoim uchem - póki jesteś moja...rozbudzę moje ciało... by wynagrodzić ci stracony czas... powiedzieli że nie ma przyszłości dla nas jako pary... i z tego co wiem... nie dbam o to ... 
-Tylko na tę chwilę – zaczęłaś cicho śpiewać z nim – Tak długo jak jesteś mój... - przestał, więc otworzyłaś oczy, rumienił się na ... ciemno różowo? Nigdy nie widziałaś takiego odcienia u niego. - Bądź kimkolwiek chcesz być – śpiewałaś dalej 
-...i-i spójrz jak jasno świecimy...
-Kradnij blask księżyca, póki nie zniknie...
-zawsze będę przy tobie, obejmował cię
-Tak długo jak jesteś mój... - skończyłaś piosenkę, nie mogłaś uciec przed uczuciem, że wasze głosy tworzyły słodką harmonię. 
-nie... nie wiedziałem że to znacz... - mruknął. Zakrywał twarz jedną ręką, nadal obejmując Cię drugą 
-Mogę powiedzieć to samo. Jesteś pełen tajemnic. 
-heh, chyba – zabrał rękę, nadal rumienił się na różowo – więc, chcesz jeszcze raz? - pochylił się by Cię pocałować, zaskakująco delikatnie. Otworzyłaś usta w zaskoczeniu, pozwalając aby odebrał Ci oddech. Zapomniałaś, dlaczego byłaś na niego zła. 

Share:

Undertale: Kinktober - Transport [Transportation - tłumaczenie PL] [+18]


Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych. 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Transport (MobTale // Sans) (obecnie czytany)
Na dworze (Undertale // Sans)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....
Nie wiesz dlaczego tak się zawsze dzieje. Zaczynasz dzień pracy mając wielką nadzieję, że spędzisz go czysto profesjonalnie. Idziesz do swojej kancelarii, otwierasz, porządkujesz papiery i koło dwunastej spotykasz się w klientami w ich sprawach. Faktem jest, że większość z nich to mafijne potwory. To nie są łatwe sprawy, musisz często lawirować na granicy prawa i uważać, aby i Tobie się nie oberwało rykoszetem. Nie wiesz dokładnie jak to się stało, że zostałaś oficjalnym adwokatem lokalnej grupy przestępczej. Ma to pewnie coś wspólnego z za dużą ilością drinków w potworzym barze pewnego dnia kiedy tam zawitałaś. Może nie powinnaś zostawiać swojej wizytówki na szynku, no i nie powinnaś przyjmować sowitego wynagrodzenia od gangsterów. Wiadomo, że do tej pory interes powoli się kręcił, a pieniędzy nie było wiele. Mniejsza o przyczyny, liczy się tu i teraz. Nie ma niczego złego w szanowaniu potworów, by chronić je przed problemami z prawem, które je ściga na każdym kroku. Większość swojego życia spędzasz w sądzie, krzyżując miecze z prokuraturą. Na niektórych sprawach udaje Ci się widzieć mafijne głowy, a najczęściej szczerzącego się kościotrupa, który często zaprasza Cię na tylne siedzenie swojego samochodu. Nigdy nie miał niewinnych intencji względem Ciebie, wiedziałaś to od chwili kiedy pomogłaś mu z bardzo skomplikowaną i ciężką sprawą, tak zaczęła się wasza przygoda. Patrzyłaś się na swoje kolana, pewnym głosem mówiłaś odnośnie detali kolejnej rozprawy sądowej. Koniec jednak zawsze jest taki sam. Wodził Cię na pokuszenie tym czarownym i drapieżnym uśmiechem, niskim głosem, spokojnym tonem, ciężkim zapachem magii, whiskey i wody kolońskiej w powietrzu... Twoje majtki znajdowały się na podłodze w mgnieniu oka. Nie masz pojęcia jak to się zawsze dzieje... właściwie to masz, i jesteś, siedzisz naprzeciwko niego w samochodzie, palcami drażnisz swoją cipkę, pozwalając aby każdy Twój ruch śledził jego wygłodniały wzrok. Uwielbiał Ci to robić, podjudzać Twoją zboczoną osobowość samą mimiką kościanej twarzy i głębokim głosem; czasami lubił patrzeć, czasami nakazywał abyś Ty patrzyła na niego... i czasami... bywały takie dni kiedy wskakiwałaś na niego na tylnym siedzeniu samochodu zaparkowanego pod Twoim biurem. Nogi Ci drżały zaś ze szparki wyciekała jego niebieska magia. Wygląda na to, że dzisiaj jest jeden z tych dni. Przesuwał ręką po swoim kutasie uwięzionym pod suwakiem szykownych spodni od garnituru, patrzył się jak pieścisz się palcami z niecnym uśmiechem na twarzy. 
-zmień dłonie i possij swoje soczki z tych seksownych paluszków – rozkazał warcząc, nie miałaś odwagi aby się sprzeciwić, zabrałaś rękę spomiędzy nóg, zarzuciłaś kolano na jego odsłaniając widok na wilgotną kobiecość, mającą stanowić dowód Twojej desperacji. Nie powinnaś się zachowywać w taki sposób, jesteś adwokatem, ten potwór wyraźnie łamał prawo, na litość boską, zachowuj się, nie bądź taka niewyżyta, myśl o czymś innym! Prawie Ci się udawało, lecz wtedy zaczął mówić tym uwodzicielskim nożem – w trakcie ostatniej rozprawy zastanawiałem się, jakie masz dzisiaj na sobie majteczki, mam nadzieję, że moje ulubione... czyli żadne – przesunął ręką po Twoim udzie wiodąc ją między nogi, przystawił zęby do karku. Był taki potężny, władczy i niebezpieczny... warczał z rozkoszy kiedy wykonywałaś jego polecenia, zacisnął palce dookoła sterczącego kutasa. - właśnie tak, rżnij się dla mnie, przygotuj tą słodką małą cipkę dla mnie – oblizał zęby długim językiem. Jęknęłaś na dźwięk jego słów, wcisnęłaś palce w siebie poprawiając się w samochodowym siedzeniu. Zaśmiał się, kiedy zachłysnęłaś się powietrzem poruszona gwałtowniejszą stymulacją podczas jazdy samochodem, ostre zęby zabłyszczały w zadowoleniu. - zawsze jesteś taka napalona, myślałaś o mnie dzisiaj, co laleczko? miałaś nadzieję, że zabiorę cię na... przejażdżkę? - pochylił się, bawiąc się słowami, warknęłaś z przyjemności, kręcąc kółka dookoła łechtaczki, zagryzając wargi. 
-Na to pytanie znasz już odpowiedź, Sans – jęknęłaś, jego uśmiech się poszerzył, zadowolony i dumny, wskazał wzrokiem na swoją erekcję. 
-masz rację, znam, ale chcę usłyszeć jak to mówisz swoimi ślicznymi usteczkami... tak samo mocno jak chcę je zobaczyć owinięte dookoła mojego kutasa – obniżył ton, wyciągnął wolną dłoń w Twoją stronę. - przesuń swoją śliczną dupkę i usiądź obok mnie – Trudno było poruszać się w samochodzie zwłaszcza kiedy droga była nierówna, mało nie traciłaś równowagi, lecz jego dłonie delikatnie Cię złapały, pomijając wcześniejsze gwałtowne ruchy. Już byłaś koło niego, siedząc na nim przodem, ocierając swoją wilgotną szparkę o czubek jego sterczącego przyrodzenia. Spódnica podsunęła Ci się na biodra. Warknął chwytając Twoje ciało, ścisnął pierś i pośladek przyciągając Cię do siebie. Położyłaś ręce na jego ramionach. Nie marnował ani chwili, żarliwie zaczął całować Twój kark. Wsunął się w Ciebie z impetem, powstrzymując śmiech kiedy odebrało Ci oddech w pierwszym momencie – wiesz, że jako prawnik masz paragrafy zakazujące tak się spoufalać z klientem – zachichotał liżąc Twoje gardło, ściskając tyłek, poruszając się gwałtownie we wnętrzu. Zaśmiałaś się słabo opierając czoło o oparcie siedzenia mocniej przybliżając swoją gorącą dziurkę do niego. 
-Wiesz, że masz kłopoty? - szepnęłaś przerywanym głosem, zaśmiał się nadziewając Cię gwałtowniej i głębiej na siebie, przyglądał się z uśmiechem, jak tłumiłaś w gardle krzyk przyjemności. 
-długo nie będziesz tak mówić – mruknął Ci w kark dysząc ciężko, nim zamarł jego biodra gwałtowniej się w Ciebie wbiły z wielką siłą. Zakrztusiłaś się, zacisnęłaś palce na jego marynarce kiedy wbijał swojego kutasa w Ciebie z wielką siłą na nowi i na nowo. Cieszyłaś się, że między tylnym siedzeniem, a kierowcą była przyciemniana szyba. Niestety jesteś pewna, że nie jest dźwiękoszczelna, w tej chwili masz to jednak gdzieś, potworzy przywódca miejscowej mafii pieprzył Cię tak dobrze, że trudno było Ci zebrać myśli. Niech kierowca słyszy. Potrzebowałaś tego. Sans wsunął się jeszcze kilka razy, jak zataczaliście któreś już okrążenie dookoła miasta, pozwolił teraz, abyś to Ty jego ujeżdżała, kierowca zaparkował pod Twoim biurem. Kiedy poczuliście, że jesteście już na miejscu uśmiechnął się cwanie i podniósł się. Do tej pory pop prostu siedział i patrzył się z założonymi za głowę rękami. Wepchnął się głębiej, dochodząc do samego końca. - wygląda, że to koniec podwózki kochanie... czas na twoje wynagrodzenie – chwycił Cię za włosy pociągając za nie, przygryzł płatek Twojego ucha dwa razy jeszcze nadziewając Cię na siebie nim całkowicie Cię wypełnił, drugą dłonią drażnił Twój guziczek pozwalając, aby przeszył Cię orgazm. Czułaś drżenie jego jęków przy twarzy, ciepło jego nasienia rozlewał się w Tobie, zaś palce doprowadziły Cię na kres, wygięłaś się w spazmach na jego kolanach, mocno trzymał Cię w rękach aż do ostatnich dreszczy, wyciągnął wtedy swojego kutasa z Ciebie z cichym jęknięciem. Zachichotał leniwie i przebiegle, pochylił się i założył Ci bieliznę na swoje miejsce, uśmiechając się do siebie widząc do jakiego stanu Cię doprowadził. Zabrałaś nogę i usiadłaś na miejscu obok niego poprawiając spódnicę i koszulkę. Westchnął patrząc na Ciebie, schował swoje przyrodzenie w spodnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy kiedy wychodziłaś z pojazdu, miałaś rumiane policzki i włosy w nieładzie. Chrząknął, odwróciłaś się w jego stronę – dziękuję za dobre spotkanie, liczę na kolejne w przyszłym tygodniu... mogę zapoznać cię z kilkoma osobami chętnymi na twoją pomocną dłoń – zażartował na odchodne klepiąc Cię w tyłek, śmiał się z własnego kawału, a następnie obdarzył Cię głodnym spojrzeniem. - a potem zerżnę cię w twoim biurze. 
Share:

Gra: Bestseller - Prolog - Yumi Mizuno

Najważniejsze: Osoba, która jako pierwsza zaklepie sobie miejsce po pojawieniu się tego rozdziału ma 72h na napisanie swojej części - kolejnego rozdziału. Czas liczy się od momentu zgłoszenia, do otrzymania rozdziału na maila. Jeżeli czas zostanie przekroczony, odbędzie się dogrywka. W grze mogą brać udział jedynie osoby zalogowane. Rozdział ma zawierać od 2 do 5 stron, Times New Roman rozmiar 12 interlinia pojedyncza. Można tytułować rozdziały. Można robić obrazki, które będą umieszczone w opowiadaniu. Gotowy proszę słać na maila: yumimizuno@interia.pl

Kolejny rozdział napisze: Fans of Zootopia

Głównym bohaterem jest czytelniczka, akcja ma miejsce we współczesności. Hasła klucze dla tego rozdziału to: pianino, czekolada, książka
SPIS TREŚCI
Prolog (obecnie czytany)
~~*~~
Mało która historia zaczyna się w tym miejscu, a szkoda. Ludzie nie doceniają uroku zimnych, pomarańczowych kafelek, szumu spuszczanej wody i zapachu odświeżacza do powietrza, którym pryskasz co pięć sekund. Tak. Twoja historia zaczyna się w ubikacji, na kiblu uściślając. 
Ponoć czekolada powoduje zaparcia, niestety ta, którą dostałaś od znajomego najwyraźniej była inna. Powinnaś zapamiętać, aby nic więcej od niego nie brać. W sumie, po części nie dziwiłaś się, że tutaj skończyłaś. Arnoldzik to sknera, skąpa sknera, która ceruje skarpetki jak zrobią mu się dziury, woli odchorować niż się ma zmarnować. Pamiętasz, jak zaprosił Cię na kawę, lecz tak żydził mleczka i cukru, więc zrobiłaś sobie kawy w domu, wlałaś ją do kubka termicznego i poszłaś z nim posiedzieć w mieszkaniu. Albo zabrał Cię na piwo, lecz nie w kawiarence czy barze, jak to robią wszyscy normalni ludzie w lato. Nie. On zaproponował kupienie tego pseudo piwa i picie w krzakach, aby było oszczędniej. 
Arnoldzik to dobry chłopak, sympatyczny, ze sporą wiedzą. Da się z nim pogadać na poważne tematy i powygłupiać. Wiesz, że chciał dobrze i naprawdę doceniasz, że zmarnował na Ciebie niecałe dwa złote polskie i kupił Ci najtańszą czekoladę z TESCO marki TESCO i to w dodatku z promocji, bo była po terminie ważności. Twoje bebechy jednak przeklinają jego imię.
Autor: Emalka
-Bądź miłościw mnie grzesznemu... – jęczysz pochylając się do przodu. Ból niemiłosierny rozwala Ci wnętrzności. Dosłownie czujesz, jak zmęczone jelito grube walczy z biegunką, próbuje wyrzucić z siebie toksynę, która skaziła Twój organizm, ale nie masz już czym srać. Wątroba błaga o ostatnie namaszczenie. W całym pomieszczeniu śmierdzi tak, że wyobrażasz sobie siebie w masce przeciwgazowej. W przenośnym i dosłownym tego słowa znaczeniu – masz przesrane. 

Z problemami gastrycznymi uporałaś się po godzinie jęczenia i stękania. Ciekawe co sobie pomyśleli sąsiedzi. Natychmiast zalałaś się rumieńcem myjąc ręce pod bieżącą wodą. Popatrzyłaś z przerażeniem na swoje odbicie w lustrze. Włosy we wszystkie strony, ciało oblane zimnym potem, spierzchnięte wargi, wyraźne zmęczenie malujące się na twarzy. Wyglądasz tak, jakbyś stoczyła walkę na śmierć i życie z papierem toaletowym. Co jak co, ale czekolady nie tkniesz do końca życia. Dobra, nie oszukujmy się, do końca tygodnia... do końca tego dnia... yhhh.. Weszłaś do pokoju i wzięłaś tafelek Milki. No, przynajmniej próbowałaś. Trudno jest Ci odmawiać sobie przyjemności z życia. 
Ten dzień miał być normalny. Planowałaś go spędzić z butelką Pepsi, oraz odgrzewaną pizzą z mikrofali. Wczoraj pościągałaś sobie kilka nowych filmów. Takie idealne wolne jakiego dawno temu nie miałaś. Telefon wyłączyłaś, na facebooka nawet się nie logowałaś, odłączyłaś domofon, zamknęłaś drzwi. Nie ma Cię dla całego świata. Tylko Ty, relaks i odrobina samotności. Czego chcieć więcej? 

Niestety, tak to już w życiu bywa, że kiedy narrator nie wie co zrobić z dalszym tokiem fabuły, zazwyczaj zrzuca na bohatera swojego opowiadania wielkie nieszczęście, które ma odmienić jego życie. Jako, że jesteś tylko i wyłącznie marionetką od tej pory Twoja egzystencja przestaje być nudna, monotonna i jałowa. Z prostego konsumenta dóbr, biernego odbiorcy wszystkiego co Ci zaserwuje świat, stajesz się istotą, której drugim imieniem będzie Przypadek. 

Po obejrzeniu Fantastyczne Zwierzęta i jak je złapać, doszłaś do wniosku, że film jest chujowy, ale tego gryfa to byś chciała. Już miałaś włączać kolejny (znajoma polecała Ci Życie Pi od bardzo dawna), kiedy nagle, okrutny i przewrotny los sprawił, że... znowu odezwały się jelita. 
W pierwszym odruchu znowu pobiegłaś do łazienki, ból jednak był nie do wytrzymania, dlatego przełknęłaś dumę i trzy tabletki na zatrucie pokarmowe. Sprawdziłaś najbliższe połączenie autobusowe i udałaś się na przystanek. Nie, jak siedzisz jest jeszcze gorzej. Musisz się ruszać. Ludzie dziwnie się na Ciebie patrzyli. Krążyłaś niczym sęp dookoła ławeczki okupowanej przez staruszki z wózeczkami. Zerknęłaś na zegarek. Jeszcze dwanaście jebanych w dupę minut. Posrasz się. Jak nic, zesrasz się w majtki będąc dorosłą już babą. A miał być taki piękny dzień. Czułaś się jak zabawka w rękach przewrotnego Fatum. Wracać do domu? A może dotrzymasz? W tym momencie masz ochotę zabić Arnolda. Stawiając kolejne kroki wyobrażałaś sobie jak wyrywasz mu wnętrzności, łamiesz kark, wbijasz obcasy czerwonych szpilek między jego kręgi w kręgosłupie. Właściwie tylko te myśli utrzymały Cię w całości i przy życiu. Dotrzymałaś, dotarłaś dobra... i co teraz? 
Nie no, nie lubisz załatwiać twardszych rzeczy w miejscach publicznych. Z drugiej strony rozwali Cię od środka, jeżeli zaraz nie znajdziesz upustu swoim wnętrznościom. Jesteś trzecia w kolejne do lekarza. Co dalej poradzić? Co zrobić? Popatrzyłaś na telefon. 

Ty: Dzięki za czekoladę, była pyszna. 

Wiedziałaś, że nie odpisze, szkoda mu było dziewięć groszy. Miałaś jednak nadzieję, że sarkazm uderzy go tak mocno i powali na ryj. Choć z drugiej strony, może się nie domyślić i potraktować to jako prawdziwy komplement. Westchnęłaś.
Cały czas czułaś, jak w brzuchu Ci się przewraca. Siedziałaś zgięta zasłaniając bebech rękami, mając nadzieję, że to stłumi okropne, w Twoim odczuciu, bulgotanie. Co chwilę czułaś, jak oblewa Cię zimny dreszcz. Próbowałaś zająć myśli czymkolwiek. Przeniosłaś wzrok na siedzącą kilka krzesełek dalej kobietę. Wyraźnie przyszła tutaj z miejskiego targu. Trzymała w rękach jednak coś co przykuło Twoją uwagę. Czarna, średniej wielkości książka. Nie widziałaś tytułu, ale okładka bardzo Ci się spodobała. Proste zdjęcie z kobietą ubraną i uczesaną na modłę międzywojennej Polski. Do tego białe napisy, kilka szlaczków no i ta połyskująca dłoń, jakby zagarniająca tytuł. Wahałaś się, czy podejść i zapytać. Ostatecznie, byłaś już bliska wstania i podejścia do obcej, jednak usłyszałaś swoje imię wzywane przez lekarkę. Usiadłaś w gabinecie ze złączonymi nogami. Faktycznie oderwanie myśli pomagało, miałaś wrażenie, że już Ci się nie chce. Obrzuciłaś pomieszczenie pobieżnie wzrokiem. Jakieś plakaty leku, zaproszenie do filharmonii na koncert pianistów. Łaaał, to pianino na okładce aż błyszczało. Śliczne. 
-Witam panią _____ - powiedziała doktorka w białym kitlu, usiadła na krzesełku naprzeciwko Ciebie. Zaczęła wypełniać papiery, zerknęła w Twoją kartę - ... to co się dzieje....
-Em.... - chrząknęłaś rumieniąc się jak dziewica pierwszy raz widząca na żywe oczy kutasa. Powiedzieć „sraczka” czy „biegunka”, a może jak użyjesz słowa „rozwolnienie” to zabrzmisz dojrzale? Albo pomyśli, że się wymądrzasz. - Zjadłam coś nieświeżego – chrząknęłaś odwracając wzrok. 
-Wymioty czy biegunka?
-Uhm, to drugie....
-Brała pani jakieś lekarstwa? - przytaknęłaś. - Ale najwyraźniej nie pomogły – znowu przytaknęłaś – Musi pani dużo pić, tutaj przepiszę pani coś mocniejszego, ale ... jeżeli nie przejdzie pani do jutra proszę się zgłosić na pogotowie. Biegunka może być bardzo niebezpieczna – nie umiałaś znaleźć języka w gębie. Patrzyłaś z zażenowaniem i wielkim wstydem na receptę. Burknęłaś podziękowania i wyszłaś. Czy może być gorzej? Może. Oczywiście, że może. To dopiero początek. Zamykając za sobą drzwi.... 

PRRRRRRRR 

Gazy musiały znaleźć ujście, korzystając z chwilowego rozluźnienia Twojego ciała... Cóż, czerwieńsza już być nie możesz. Biegłaś ile sił w nogach przed siebie chcąc zapaść się pod ziemię. 

Autor: Yumi Mizuno
Hasła dla kolejnego rozdziału: lizak, obroża, pantofel
Share:

POPULARNE ILUZJE