Śmierć. Całkiem opłacany zawód - minimum obowiązków, stała pensja i ubezpieczenie na życie. Nawet dorzucili pakiet medyczny! Był tylko jeden mały haczyk, niewielki, haczątko w zasadzie. Absolutny, kategoryczny zakaz ingerencji. Jakiejkolwiek. Nic, zero, null. Przyjmujesz klienta i kierujesz go dalej. Nie ma zmiany zdania, nie ma powrotu. Ani łzy, ani krzyki, ani błagania. Nie masz prawa przywrócisz życia. Nie masz również prawa szybciej to życie odebrać. Nie i koniec.
Tamten dzień był taki jak inne. Z listy została właśnie skreślona kolejna duszyczka, a według rozpiski powinien teraz lecieć do pobliskiej galerii handlowej. Za jakieś pięć minut urwie się winda zabijając trzy osoby. Zawiedzie wadliwa lina, co chwila jakaś pękała. Jakaś taka felerna partia.
Winda stanęła. Ludzie jeszcze go nie widzieli. Dostrzegalny stanie się dopiero za parę minut, gdy będą spadać. Na razie jeszcze nie wiedzą co ich czeka. Na razie jest to zwykła awaria. Lina jeszcze trzyma.
No dobra, niepokojący trzask, teraz panika, drugi trzask, wrzask i wkraczamy do akcji! Jeden trup zebrany, drugi trup zebrany, trzeci trup zebr... Wróć! Trzeci trup jeszcze dycha. Trzeba będzie chwilę poczekać.
- Pomóż - błagalne spojrzenie prawie go wzruszyło - proszę...
Dziewczynka mogła mieć jakieś jedenaście, może dwanaście lat. Blond włosy i niebieskie oczy. Wzorcowy słodki aniołek.
- Proszę, to tak bardzo boli...
Noooo, pręt wbity na wylot z reguły jest bolesny. Według harmonogramu powinna wyzionąć ducha za jakieś pięć minut i trzydzieści dwie sekundy. Chyba może nagiąć trochę przepisy. W końcu te parę minut w tą czy w tamtą nie zrobi różnicy, prawda?
Śmierć. Całkiem opłacany zawód - minimum obowiązków, stała pensja i ubezpieczenie na życie. Był tylko jeden mały haczyk. Zakaz ingerencji, a karą za jego złamanie jest śmierć.
Tamten dzień był taki jak inne. Z listy została właśnie skreślona kolejna duszyczka, a według rozpiski powinien teraz lecieć do pobliskiej galerii handlowej. Za jakieś pięć minut urwie się winda zabijając trzy osoby. Zawiedzie wadliwa lina, co chwila jakaś pękała. Jakaś taka felerna partia.
Winda stanęła. Ludzie jeszcze go nie widzieli. Dostrzegalny stanie się dopiero za parę minut, gdy będą spadać. Na razie jeszcze nie wiedzą co ich czeka. Na razie jest to zwykła awaria. Lina jeszcze trzyma.
No dobra, niepokojący trzask, teraz panika, drugi trzask, wrzask i wkraczamy do akcji! Jeden trup zebrany, drugi trup zebrany, trzeci trup zebr... Wróć! Trzeci trup jeszcze dycha. Trzeba będzie chwilę poczekać.
- Pomóż - błagalne spojrzenie prawie go wzruszyło - proszę...
Dziewczynka mogła mieć jakieś jedenaście, może dwanaście lat. Blond włosy i niebieskie oczy. Wzorcowy słodki aniołek.
- Proszę, to tak bardzo boli...
Noooo, pręt wbity na wylot z reguły jest bolesny. Według harmonogramu powinna wyzionąć ducha za jakieś pięć minut i trzydzieści dwie sekundy. Chyba może nagiąć trochę przepisy. W końcu te parę minut w tą czy w tamtą nie zrobi różnicy, prawda?
Śmierć. Całkiem opłacany zawód - minimum obowiązków, stała pensja i ubezpieczenie na życie. Był tylko jeden mały haczyk. Zakaz ingerencji, a karą za jego złamanie jest śmierć.
Ou. . . . .
OdpowiedzUsuńHmmm... Dzięki?
OdpowiedzUsuńKota