13 czerwca 2017

Undertale: PatronFell - Znaj swoje miejsce

Notka od autora: Jest to opowiadanie, które kołatało mi się po głowie od dłuższego czasu. Zadedykowane dla Rydzi, za jej wkład w działalność bloga i za to, że prywatnie jest zajebistą babką.
PatronFell jest to alternatywna wersja mojego AU PatronTale. Akcja tego one-shoota jest osadzona w realiach XVIII wiecznych, gdzie zgodnie z fabułą PF potwory nie miały jeszcze mocno ugruntowanej pozycji społecznej i jako strona przegrana w Wielkiej Wojnie stoczonej przed wiekami między ludźmi, a nimi, są sługami/niewolnikami.
Opowiadanie kręci się dookoła Grillbiego, który wygląda tak samo jak Grillby z klasycznej wersji, a dziewczyną imieniem Natalia.
Miłego czytania!
Karoca posuwała się na przód. Jej monotonne kołysanie, co jakiś czas przerywane wjechaniem koła na większy kamień, było o wiele lepsze niż to co czuł, kiedy przepływał przez ocean na statku handlowym. Odchylił zasłonkę i popatrzył przez okno. Wysokie świerki, gęste chmury i wilgoć w powietrzu. Te tereny w niczym nie przypominały miejsce jego narodzin. Surową i gorącą pustynię Afryki Północnej. 
Grillby był potworem, żywiołakiem ognia, wychowanym w świecie, gdzie potwory dawno temu przegrały decydującą wojnę z ludźmi. Koniec końców przedstawiciele jego rasy stali się sługami i niewolnikami. Przeniósł pełne skupienia oczy na swoją nową właścicielkę. Tak powinien się do niej zwracać? Szczupła i wysoka kobieta o kręconych blond włosach miała otwarte oczy, choć wyraźnie się zamyśliła. Jak to się stało, że znalazł się tak daleko od rodzinnego domu? Ziemi ojczystej? Rodziny od której został oddzielony? 

Do zdarzenia doszło dwa miesiące temu. Zakuty w kajdany stawiał krok za krokiem idąc wraz z grupą towarzyszy na targ niewolników. Za swoje zachowanie i ognisty temperament był oddawany coraz gorszym handlarzom. Cieszył się nienaganną opinią wiecznego rebelianta, któremu nie straszne były kąpiele w wodzie, czy pieszczenie kostkami lodu. Na ból uodpornił się już dawno temu. Wiedział jednak, że ten do którego miał teraz trafić miał najgorszą opinią z możliwych. Jeżeli potwór się nie sprzedał... śmierć wydawała się wybawieniem. Szalony handlarz robił co chciał. Najbardziej lubił przeprowadzać eksperymenty w imię nauki, oczywiście. Próbował wyciągnąć z potworów magię, za pomocą dziwnych rytuałów. Dręczył dusze krając je na kawałki, jednocześnie trzymając przy życiu. Grillby wiedział, że nikt go nie kupi, bał się, że u tego człowieka pęknie, dlatego zdecydował się na niebezpieczny i ryzykowny ruch. Korzystając z chwili postoju, zerwał się na równe nogi, stopił łańcuchy jakie łączyły go z innym żywiołakiem ognia i pognał przed siebie nie patrząc wstecz. Słyszał okrzyki zamaskowanych bandytów, zwanych ich ochroniarzami. Ruszyli za nim w pogoń. I tak umrze, myślał, więc przynajmniej spróbuje. Nie ma już nic do stracenia, bo zabrali mu już wszystko.
Nie wiedział jakim sposobem, ale znalazł się w porcie. Tam też na wielką karawelę właśnie pakowano prowiant do Europy. Instynkt nakazywał mu udać się właśnie tam. I tak oto znalazł się w skrzyni do połowy wypełnionej śmierdzącymi owocami morza. Heh, ludzie są głupi, myślą że skoro jest elementem ognia to podpali drewno, albo też nie wytrzyma bólu wilgoci. Może inny tak, lecz nie on. Zmniejszył temperaturę swojego ciała do koniecznego minimum. Wyglądał raczej jak wielki humanoidalny, żarzący się węgiel z magmowymi oczami, niż ktoś kto jeszcze kilka chwil temu był chodzącym ogniskiem. Oczywiście, bolało i jasne, trudno szło wytrzymać, lecz czego się nie robi dla wolności? Słyszał hałasy, stuki i krzyki. Szukali go. Przez chwile czuł, że ma nóż na gardle, jak ciężkie buty jego oprawców stąpały po pokładzie karaweli. Odeszli. Zaraz potem statek odbił od potu.
Nie wiedział co się teraz z nim stanie, jak potoczą się dalsze jego losy. Nie myślał o tym, starał się nie martwić. Skupić, aby jego ciało wytrzymało podróż mającą trwać kilka tygodni.
Trzeciego dnia, ktoś otworzył wieko jego skrzyni. Ta sama kobieta, która siedzi teraz naprzeciwko niego. Wcześniej rozbawiona, z pogodną twarzą popatrzyła na niego i zamarła. Będzie krzyczeć? Doniesie na niego? 
-To bierzesz tę ośmiornicę? - usłyszał krzyk mężczyzny w pobliżu. 
-T-tak, już – odpowiedziała mu i pochyliła się w stronę Grillbiego, wyciągając dłoń w czarnej rękawiczce – Szybko, podaj, no już – szeptała nerwowo. Potwór usłuchał, dał martwe zwierze i milczał. Pokrywa się zamknęła. Kilka godzin później, człowiek wrócił. Dokarmiała go przez całą podróż tym czym mogła. Pilnowała, kiedy ten wychodził by rozprostować kości. Dała nowe ubrania, na statku załatwiła mu papiery, a kiedy dobili do brzegów Europy, mógł zejść z pokładu jako jej... własność. Ocaliła mu życie i pomogła umknąć, nie wydała. Grillby nadal patrzy na nią z podejrzliwością, jednak... z całych sił pragnie jej zaufać.

Jego nowa pani, miała na imię Nadia. Była właścicielką niewielkiej posiadłości przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Wychowana w rodzinie kupieckiej, jako jedyne dziecko, przejęła interes handlu przyprawami. W dość młodym wieku wyszła za mąż.
-Ostatnio widziałam dzieci pół roku temu – tłumaczyła ze smutnym uśmiechem – Mąż dogląda majątku, a ja ciągle w rozjazdach. - przeniosła wzrok na potwora. Zaczęła opowiadać o sobie, o historii rodu i posiadłości, na dzień przed dotarciem na miejsce. Musiał szybko nauczyć się wielu rzeczy. Okazało się, że małżeństwo Nadii nie było udane. Poślubiła młodego paniczyka z podupadającego rodu. Nie z miłości, raczej z rozwagi i nadziei, na spokojną przyszłość. Nie chciała, by ktokolwiek zmuszał ją do małżeństwa, aby dalekie krewne i swatki szukały dla niej mężczyzny, który zamknie ją w domu i nakaże wyzbyć się dzikiego ducha jakiego w sobie miała od najmniejszych lat. Robert był... najprościej rzecz ujmując, tak długo jak miał towarzystwo do pokera, nie interesowało go nic. Nie miał smykałki do interesów, za to bardzo pragnął towarzystwa i popularności. On stał się zabezpieczeniem dla Nadii, że będzie mogła robić co chce, zaś ona gwarantem, że nie zabraknie mu nigdy tego czego potrzebuje. Równoważna wymiana, początkowo mogło się zdawać.
Na świat wydała trójkę dzieci. Najstarszy syn Marek, który miał przejąć po niej interes, kiedy mogła zabierała go ze sobą, aby szkolił się w rzemiośle. Dostrzegała jednak w nim jednak pewną ciemność, która ją niepokoiła. Młodszy Mateusz, ten całkowicie wdał się w ojca. W głowie mu jedynie przyjęcia i towarzystwo. No i najmłodsza córka Natalia. Kiedy mówiła o synach Grillby wyczuł w jej głosie wielki żal, przede wszystkim do samej siebie. Za to, że nie miała dość czasu dla nich, że nie wychowała ich jak potrzeba i nie wpoiła zasad, którymi powinni kierować się w życiu. Co innego jak opowiadała o córce. Ta była jej promykiem nadziei, światełkiem w ciemności i kimś do kogo prawdziwie chciała wracać. Kolejnego dnia, kiedy przed południem karoca zajechała na podwórze, Grillby dowiedział się dlaczego tak się działo. 
Przywitał ich ogrodnik, kucharz, trzy pokojówki, kamerdyner w towarzystwie pana domu oraz najstarszego syna, Mateusz zerkał na nich zza firanki nie wychodząc z domu... zaś Natalia... 
-Czy ktoś mi może powiedzieć, co ona ma na sobie? - warknęła Nadia. 
-M-miłościwa pani, upilnować jej nie mogłyśmy – tłumaczyła się pokojówka nerwowo obracając w palcach sznur. 
-Moja córka nie jest psem, abyście ją tak prowadzały! - krzyknęła jeszcze głośniej, na twarzy robiła się czerwona. Wyciągnęła sztylet umocowany przy skórzanych spodniach i podeszła do niższej od siebie córki. Dziewczynka rumieniła się lekko, jej pełne czerwone wargi wykrzywiały się we wstydzie, silniejsze podmuchy wiatru poruszały lekko kręconymi jasnymi włosami. - Wiedziałeś o tym? - Nadia odwróciła się w stronę małżonka. Niższego, szerszego mężczyznę. Nie był gruby, raczej dobrze odżywiony i zbudowany. Miał krótko ścięte czarne włosy i bujny zarost. 
-Tak, ja im to zleciłem – odparł bez cienia zastanowienia – To dla jej dobra, moja droga. 
-Dla jej dobra? Przyjechałam tutaj kawał drogi i co zastaję?! 
-Uspokój się mamo, to nie jest ich wina – Natalia szepnęła nieśmiało. Chwyciła suchą rękę matki i uniosła ją by ucałować jej palce. Ten gest szybko uspokoił kupca. Nadia wzięła głębszy wdech. - Cieszę się, że jesteś. 
-I nie przyjechałam z pustymi rękami – odezwała się już spokojniej. Na te słowa zareagowała pozostała część rodziny. Blondynka skinęła ręką na potwora, aby ten wyniósł z powozu kilka skrzyń. - To jest dla Marka – mówiła chwytając za najmniejszą. Podała ją synowi. W środku znajdowały się najnowsze mapy prosto od kreślarza. - Są tutaj też zaznaczone Nowe Ziemie – tłumaczyła pogodnie. Po minie pierworodnego widać było zafascynowanie i zadowolenie. - Opanuj to, a jutro przyjdę ci powiedzieć, czego się dowiedziałam – poklepała go po ramieniu. Dla młodszego miała nowe stroje. Nakazał ogrodnikowi wnieść je do środka. Potwór domyślił się, że młodzieniec nie chce, aby jego alabastrowa skóra ucierpiała od słońca. Mężowi przyniosła skrzynię w której ten znalazł kilka klejnotów oraz tabakę. 
-A dla mnie? 
-Dla ciebie? - Nadia podeszła do Grillbiego, był od niej zdecydowanie wyższy, z dwie głowy jak nie lepiej. - Dla ciebie mam jego – mówiąc to poklepała potwora po ramionach. Dopiero teraz, kiedy Natalia wyciągnęła przed siebie ręce i zaczęła stawiać niepewne kroki, Grillby zrozumiał. Dziewczyna była niewidoma. To tłumaczyło, dlaczego prowadzano ją na sznurku. Dlaczego Nadia tak bardzo się o nią martwiła. W milczeniu obserwował jak idzie za głosem matki. Kiedy była już blisko niej, dotknęła jej ręki, potem ramienia. Nadia nakierowała córkę na potwora. - Jest małomówny – przyznała z uśmiechem na twarzy – Lecz będzie twoimi oczami. Już nigdy więcej nikt nie będzie cię wiązał – to mówiąc podała mu sznury. Przez chwilę nie wiedział jak zareagować, lecz widząc zdeterminowanie w oczach swojej pani zrozumiał natychmiast. Użył więcej energii i sznur zajął się ogniem, spalając się w chwilę, na zieloną trawę opadł tylko popiół – Jeżeli dowiem się, że to się powtórzyło ... - spiorunowała spojrzeniem służbę. Potwór już wiedział, że ta sama pogodna i dobroduszna osoba potrafiła zamienić się w władczą panią. Spodobała mu się ta cecha jej osobowości. Wiadomo było, kto tak naprawdę rządzi w tym domu. 
Nie został przyjęty z gościną. 
-Co powiedzą sąsiedzi! - rzucił się pan domu. Potwór stał w lekkim półrozkroku, z rękami założonymi na plecy, przed nim kłóciła się małżonkowie, zaś pod ścianą stał najstarszy syn i kamerdyner – Ooo Pieczarkowscy mieli potwora u siebie, wielkiego wilka! - Robert chodził nerwowo po całym pomieszczeniu – Wystraszył wszystkich i nikt już nie przychodzi do nich na przyjęcia, ani ich nie zaprasza! 
-Tobie tylko inni w głowie – Nadia siedziała w krześle, rozpięła lnianą koszulę odsłaniając obojczyki. - Dopiero co wróciłam, daj mi odpocząć. 
-O nie nie nie! - zagroził palcem nie patrząc na nią – Ostatnio twój interes ciągnie gorzej, skąd miałaś pieniądze na kupno niewolnika?
-Nie kupiłam go
-Więc skąd go masz?
-... Znalazłam. 
-Nie dość, że to niewolnik to jeszcze zbieg! – wyrzucił ręce do góry w oczach bledniejąc – Zmysły postradałaś?
-Zaraz postradam jeżeli się nie zamkniesz.
-Nadia – mąż pochylił się nad żoną trzymając swoją rozwścieczoną twarz niebezpiecznie blisko – Za miesiąc planuję wielkie przyjęcie. Jego. Tutaj. Być. Nie. Może.
-Bo twoi znajomi są ważniejsi niż rodzina?
-Co? - oburzył się. Grillby wiedział, że Nadia trafiła w czuły punkt. Mąż odszedł od niej szybko jak poparzony – O-oczywiście, że nie! On nie jest rodziną! - Przeniósł wzrok na potwora. - Popatrz tylko na niego! Nie boisz się, że kiedyś nas wszystkich pozabija?
-Gdybym miała bać się każdego, kto może mnie zabić, dawno żyłabym sama – westchnęła masując skroń – Marku, a ty co myślisz? - Przeniosła wzrok na syna. Ten zerknął na kamerdynera nim odpowiedział. 
-Myślę, że na czas przyjęcia, to coś może się schować. 
-On nie jest czymś. 
-To coś nie powinno być przy Natalii. 
-On jest żywą istotą, jak ty czy ja. Nie powierzę mojej jedynej córki pokojówkom, które prowadzają ją na smyczy jak jakiegoś bezpańskiego psa! - krzyknęła tracąc nerwy – Nie oddam jej w opiekę służbie, bo widziałam jak to się skończyło, nie oddam jej pod opiekę tobie, bo się nią nie zajmiesz, twój brat nawet nie umie z nią rozmawiać, a twój ojciec woli sąsiadów niż własną rodzinę! - wstała z krzesełka, w jej głosie przebrzmiewała rozpacz i zmęczenie – Natalia nie ma tutaj nikogo, kto należycie by się nią zajął. Dlatego jest tutaj Grillby. Rozumiecie? Macie go traktować z szacunkiem, gdyż on będzie teraz opiekunem Natalii. Będzie jej oczami i będzie opisywał to co widzi! A teraz wyjdźcie! - uderzyła otwartą dłonią w drewniany stół. 
-Matko... myślę, że powinnaś to przemyśleć.
-Bardzo dobrze, że myślisz. A wiesz co ja myślę?
-....
-Myślę, że powinieneś wyjść. 
Grillby i Natalia stworzyli bardzo zgraną parę. Potwór obudził w niej wielką ciekawość otaczającego świata. Nie widziała potwora i może dlatego podchodziła do niego bez strachu, bawiła się płomieniami na jego głowie, jakby to były jakieś włosy. Śmiała się z głupawych historyjek. Opowiadała o tym co czuła i widziała. Jej pogoda ducha, spokój i dziecięca naiwność sprawiały, że skamieniałe serce, pełne blizn i ran, powoli rozpływało się. Z czasem, potwór zajmował się nią nie tylko dlatego, że musiał, ale dlatego że chciał to robić.
Mieszkał na poddaszu w skrzydle przeznaczonym dla służby. Wstawał codziennie przed świtem, aby być pod jej sypialnią ze śniadaniem. Potem czekał, aby pokojówki ją przebrały. Zawsze instruował je w co ma się ubrać. Wedle jego uznania. Przeważnie były to spodnie po starszych braciach i koszule jakich nie będzie potem żal wyrzucić. Miał większą władzę w domu, kiedy Nadia była w posiadłości. Nikt nie kwestionował jego praw i obowiązków. Lecz kiedy ta wybywała z interesach, role natychmiast się odwracały. W milczeniu znosił złośliwe teksty kierowane w jego stronę. Wykonywał polecenia, które uwłaczały jego godności. Chował się, kiedy pan domu organizował wielkie, wystawne przyjęcia.

Kilka lat później, Natalia była już w pełni rozwiniętą kobietą. Udało się zachować jej niewinność dziecka, jednak wiedziała co się szykuje. Ojciec zorganizował uroczystość, na której miała zaprezentować się pięknie, dla potencjalnych partnerów. 
-Nie chcę – szepnęła, siedzieli na wysokim dębie. Ona, na niższej gałęzi, on na wyższej, wypalał ich inicjały w korze tam, gdzie nikt ich nie zobaczy – Dobrze mi tak, jak jest. 
-Nie będę mówił, że czuję co innego – mruknął z westchnięciem. - Wy ludzie rządzicie się dziwnymi prawami. 
-A jak to jest u was?
-Z czym?
-Z małżeństwami? Miłością?
-Nie powstanie dziecko, jeżeli nie ma prawdziwej ... więzi, między dwoma potworami 
-Więzi?
-To kwestia dobrania dusz – tłumaczył spokojnie patrząc na nią czule, tak jakby była najdrogocenniejszym skarbem w jego życiu – Nie łączymy się jeżeli dusze nie są ... kompatybilne, ze sobą. 
-Taka druga połówka?
-Coś w tym stylu. 
-Czy ty... masz kogoś takiego? - milczał przez dłuższą chwilę. Dziewczyna nerwowo obracała włosy w palcach wyczekując odpowiedzi. 
-....Tak.
-Oh... Rozumiem – Uśmiechnął się cwanie i ześlizgnął na niższą gałąź, tą na której siedziała
-Tak... moja druga połówka jest mniejsza ode mnie i znacznie młodsza – starał się ukryć śmiech – Jest strasznie nieznośna, bywa złośliwa, choć tylko przy tych przy których czuje się bezpiecznie. Odpowiedzialna i troskliwa, myśli o innych w pierwszej kolejności, choć często robi rzeczy bez pomyślunku. - Złapał ją za rękę. Czuła na skórze przyjemne łaskotanie gorących płomieni. Z korony pobliskiego drzewa odleciał kruk – I bardzo, bardzo ją kocham.
-M-musi więc być szczęśliwa, że ją kochasz. 
-Nie wie o tym. Nigdy jej tego nie wyznałem.
-Dlaczego?
-....Mam swoje powody
-Koniecznie musisz powiedzieć, że ją kochasz! Może ona gdzieś tam czeka! - Grillby zaśmiał się gardłowo i ześlizgnął z gałęzi na ziemię. Wyciągnął ręce by złapać panienką w talii i ściągnąć z drzewa. Trzymał ją może nieco dłużej, niż to było konieczne. 
-Czas wracać, trzeba cię uszykować na wieczór. 
-...Nie chcę – powtórzyła. On też nie chciał.
-Oh Robercie! - Grillby przyglądał się z góry, jak wysoka kobieta z haczykowatym nosem wita się z panem domu – To twoja córka? - złapała ją za ręce. - Widzę podobieństwo - ... Ta, ale nie do niego. Debil. Gości zjechało się co nie miara. Nie tyle, aby podziwiać Natalię, co by się zabawić, najeść i poplotkować. Właściwie po to zawsze ludzie się spotykają. 
-Ona jest niewidoma? - zapytał jeden młodzian trzymający ręce za pazuchą – Musi panu być bardzo ciężko.
-Oh nawet nie wiesz jak bardzo - .... Grillby zacisnął ręce na drewnianej balustradzie. Nadia stała za daleko, aby usłyszeć tę rozmowę, natomiast on miał zakaz schodzenia na dół. Z przyjemnością by powiedział co myśli o takich komentarzach na temat jego Natalii. 

Pierwsza część przyjęcia miała odbyć się w ogrodzie, przy wielkim jeziorze pełnym kaczek i tataraków. Grillby zszedł na dół, do kuchni. Siedział przy oknie obserwując towarzystwo, podczas kiedy za jego plecami krzątała się służba. Natalia miała śpiewać. Uwielbiał jak śpiewa. Mimo tego, że nie widziała, świadomość bycia w centrum uwagi przytłaczała ją. Po odśpiewanym utworze, zrobiła kilka kroków do przodu, niestety jakiś szlachcic czy to przez przypadek, czy naumyślnie, podstawił nogę dziewczynie. Upadła na zieloną trawę. Potwór zadziałał instynktownie. Zapomniał o zakazie zbliżania się i wybiegł z kuchni. Pomógł wstać dziewczynie walczącej ze sobą. Chciało się jej płakać. 
-Oj, Robercie, dlaczego nie powiedziałeś, że macie potwora w posiadłości! - krzyknęła jakaś kobieta z tłumu
-J-jest tutaj od niedawna – zająknął się 
-To opiekun Natalii – wtrąciła się Nadia – Od lat 
-Od lat? 
-Od lat – powtórzyła dosadnie patrząc na męża. 
-Pasują do siebie – zauważył ktoś inny. - No już mała ptaszyno, masz przy sobie swojego rycerza – Grillby nie wie, czy te słowa były wypowiedziane w złośliwości, lecz... sprawiły że poczuł się dumny. Zadowolony. Wypiął pierś biorąc rękę Natalii pod łokieć. Pozwolono mu wtedy zostać. Całe popołudnie i wieczór spędził w towarzystwie dziewczyny i nikt nie śmiał ani poprosić ją do tańca, ani w ogóle podejść i porozmawiać. Chodzący płomień skutecznie odstraszał ludzi i ... to stało się później źródłem jego problemów.
Tydzień po przyjęciu, kiedy Nadia znowu musiała wybyć w interesach, starsi bracia Natalii postanowili zemścić się za tamten dzień. Wezwali ich nad jezioro.
-Panicz Marek – zaczął kamerdyner zadzierając wysoko nosa – polował na kaczki. Zestrzelił jedną, lecz ta wpadła mu do wody – Faktycznie, martwe truchło pływało po tafli. Grillby zmarszczył brwi, poczuł jak Natalia zaciska pięści na jego koszuli. - Przynieś ją. 
-Nie musisz tego robić – szepnęła. 
-Nie ma matki i ja tu teraz rządzę. - Rzucił starszy syn. 
-Nie musisz tego robić – powtarzała dziewczyna coraz głośniej – On nie jest wasz, tylko mój! Matka dała go mnie! On nie musi tego robić! 
-Powiedziałem przynieś ją! - Grillby nie słuchał sprzeczki rodzeństwa. Patrzył na jezioro. Wiedział, że będzie go to bolało, jeżeli zostanie za długo, to może przepłacić tę fanaberię własnym życiem. Natalia trzymała go mocno, nie chciała puścić. Po jej policzkach polały się łzy. - Słuchaj! - Słuchał – Albo przyniesiesz mi w tej chwili kaczkę, albo dopilnuję abyś jeszcze dzisiaj opuścił nasz dom! 
-Nie możesz tego zrobić!
-Może – wtrącił się kamerdyner – Pani wyjechała, nie wróci przez najbliższy miesiąc, o ile nie dłużej. Panicz Marek może to zrobić. - Mimo świadomości, że panienka Natalia bardzo go lubiła, mimo tego, że przez te wszystkie lata zdobył sobie szacunek, a może nawet i przyjaźń służby we dworze, nadal miał śmiertelnych wrogów w braciach dziewczyny, jej ojcu i ... tym kamerdynerze. 
-Zrobię to – rzucił po prostu i pogładził delikatnie wierzch dłoni panienki. - Zaraz wrócę – szepnął do niej i poczekał, aż sama go puści. Potem ściągnął koszulę i buty. Zmniejszył temperaturę ciała, lecz mimo to i tak, kiedy wszedł do tafli, woda zasyczała. Skrzywił się tłumiąc krzyk bólu. Każdy kolejny krok łączył się z niewyobrażalnym cierpieniem. Musiał wypłynąć na środek stawu, kilka razy myślał, że mu się to nie uda lecz... myśl, że nikt nie zajmie się lepiej dziewczyną niż on wypełniała go determinacją. Dyszał drżąc kiedy leżał na brzegu. Marek chwycił za martwe zwierze i popatrzył z dumą na potwora. 
-Znaj swoje miejsce – syknął głosem pełnym pogardy i jadu. 
-Możecie mi wyjaśnić co się stało? - warknęła Nadia. Faktycznie pojawiła się po ponad miesiącu, do tego czasu Grillby jeszcze nie wrócił do siebie. Przez ten cały czas Natalia zajmowała się nim najlepiej jak umiała, choć przez większość czasu po prostu siedziała przy nim trzymając go za rękę. 
-Nie wiedziałem, że tak się stanie – Marek patrzył na podłogę. Obok niego stał kamerdyner. 
-Jak to nie wiedziałeś? - Nadia pochylała się nad stołem – Kazałeś żywiołakowi ognia wejść do wody i nie wiedziałeś co się stanie?! Mózgu nie masz?! Chciałeś go zabić?
-...
-To był twój pomysł – popatrzyła na kamerdynera – Ooo tak, to był twój pomysł! - zacisnęła ręce w pięści – Miałeś go edukować, zajmować się nim jak mnie nie będzie, a zamiast tego psujesz mi syna głupimi zagraniami! - uderzyła pięścią w stół
-Miłościwa pani...
-Milcz! - wzięła kilka głębszych wdechów. Próbowała nad sobą zapanować – Od dzisiaj już tutaj nie pracujesz. 
-Pani...
-Pakuj się. 
-A-ale pracuję tutaj od lat. 
-Nie chcę cię więcej widzieć na oczy, zrozumiano? 
-Matko...
-Milcz Marku. Mam już serdecznie dość, nie mogę odpocząć. Wracam po długiej podróży do domu, a zamiast spokoju spotykam tylko i wyłącznie więcej problemów
-To to coś jest problemem!
-Nie! Marku! On nie jest problemem! Tylko wy! - syknęła 
Ludzka zawiść, złośliwość, poczucie straty, a nawet i niesprawiedliwości, sprawiają, że ludzie robią różne rzeczy. Kamerdyner oczywiście, spakował się. Spakował też srebrną zastawę stołową, wiedział gdzie pan chowa drogocenne przedmioty jakie jego żona przywiozła z odległych lądów, je też spakował. Po latach został wyrzucony z miejsca, które uznawał za swój dom, wygryziony przez potwora. Nie czuł, że robi coś złego. Kierowała nim ambicja, urażona duma i strach. Postanowił zemścić się, jakby tego było jeszcze mało. Podłożył ogień, który szybko zajął salon, skrzydło mieszkalne i pobliską nieużywaną wieżę. Ugaszanie krwiożerczego żywiołu na nic się nie dawało. Marne kubły wody nijak się równały z żywymi płomieniami, które zżerały ściany. 
Grillby zerwał się natychmiast i wybiegł na dziedziniec. 
-Natalia! - krzyczał – Widział ktoś Natalię?
-P-panienka chyba jest w pokoju! - krzyknęła służka wynosząca to co się dało z mieszkania. Potwór zrobił to co uważał za słuszne. Wyczerpany nadal, przez spotkanie z wodą pierwszego stopnia natychmiast odżył, jak tylko znalazł się w zawalającej się części domu. Mógł poruszać się bez problemu, tam gdzie inni nie byli w stanie się znaleźć. Nie chciał nawet myśleć, że może przyjść za późno.
Schody były bardzo niepewne. Kilka zapadło się pod jego ciężarem. Chwycił za klamkę do jej pokoju i wszedł do środka. Natalia nie wiedziała co się dzieje, kasłała, skryła się pod oknem. Grillby chciał ją dotknąć, kiedy zorientował się, że sam jest niewiele chłodniejszy od płomieni, pożerających dom. Miał niewiele czasu na uspokojenie się, na wzięcie kilka oddechów. Pochwycił ją na ręce. Korzystając z magii osłaniał ja, choć nie było to nic prostego. Widział jak ogień popalił jej włosy, jak zajął jej białą suknię w której spała. Wyszedł ze swoją panienką na dziedziniec oddając dziewczynę w ręce ojca. Sam musiał odskoczyć na bok. Był zbyt gorący. Dostrzegł na jej ciele ślady własnych rąk. Poparzył ją. 
-Dziękuję – ojciec Natalii płakał. Pojął w tym momencie co prawie by stracił. Ogień pożarł połowę domu, dopiero późnym popołudniem kolejnego dnia udało się go w całości ugasić. Od tamtego momentu nawet jak Nadia wybywała w celach handlowych, nikt już nie prawił złośliwości potworowi. Wszyscy byli mu wdzięczni za to co zrobił. Faktycznie czuł się jak rycerz Natalii.
 
-Grillby – odezwała się pewnego dnia. Znowu siedzieli na drzewie. 
-Tak?
-Powiedziałeś jej co do niej czujesz? - W pierwszej chwili, nie za bardzo kojarzył o czym mówi panienka. Po chwili jego twarz się rozluźniła. 
-Myślę, że sama już dobrze o tym wie. - Milczała przez chwilę. 
-Też tak myślę... 
Share:

29 komentarzy:

  1. Hejo wszyski życze miłego dnia i yumi Shot jest zarąbiast
    -CJ

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę.. Strasznie urocze i zgrabne, świetnie się czytało, takie... pełne..? Trudno mi określić.. ale w każdym razie bardzo się podobało:D

    OdpowiedzUsuń
  3. (\\\💗\\\ω\\\💗\\\)
    Naprawdę nie wiem co napisać, jestem pod tak ogromnym wrażeniem. Przeczytałam 3 razy (niech ktoś za mnie się szykuje do pracy, a co!). Dziękuję ci kochanie! Naprawdę, jesteś najlepsza!
    Powiedz mi, wiem, że to onshot I nie będzie więcej, ale... jak potoczą się ich losy? Strasznie jest mi ich szkoda, w takich czasach żyją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety sama nie wiem. Myślę, że to zależy od Ciebie. Faktem jest, że w tych czasach osoba niewidoma nie wydaje się być atrakcyjną małżonką. Z drugiej jednak strony, jeżeli jej mama będzie kimś więcej niż zwykłym kupcem przypraw - co jak na tamte czasy i tak było łooo, wada może nie być aż tak istotna bo będzie liczył się majątek.
      Najprawdopodobniejsze losy, są takie, że i tak znajdzie się facet który ją poślubi, bo nie wyjdzie za Grillbiego. Może dojść między nimi do głębszych związków, które - jeżeli zostaną wykryte - zakończą się śmiercią dla potwora. Albo może już na zawsze być jej "rycerzem" nawet jak opuści rodzinny dom i przeprowadzi się do męża.
      Mmm tak wyglądałyby najprawdopodobniejsze losy.

      Usuń
  4. Ale GORĄCY chłopak z tego Grillbyego.

    OdpowiedzUsuń
  5. To było po prostu cuudowne <3 Przyjemnie mi się jak zawsze czytało ^^ W dodatku bohaterka to moja imienniczka, to też tym bardziej czuję do niej sympatię ^^ Powinnam się zająć pracami na zaliczenie a ja zajmuję się chyba wszystkim innym, dosłownie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból xD Ale, świat sam się nie ocali!
      No i nagle sprzątanie mieszkania i zmywanie naczyń okazało się takim przyjemnym zajęciem :D

      Usuń
    2. Dokładnie! Albo nagle podłogi wymagają umycia ... wszystko inne zdecydowanie jest lepsze x3W dodatku jak na złość wena do pisania się obudziła i tysiące pomysłów w głowie do napisania ...

      Usuń
  6. OJACIETOJESTŚWIETNE!!^-^
    Normalnie nie wiem od czego zacząć. Cała historia jest tak świetnie poprowadzona, Grillby tak świetnie opisany, tak samo Natalia czy Nadia no i wgl wszystko tu jest świetne *U*
    Aż szkoda że nie mów się ujawnić, tak bardzo do siebie pasują ;n;

    OdpowiedzUsuń
  7. Alee bym sobie zjadła z niego jajecznicę, ooooj zjadłabym

    OdpowiedzUsuń
  8. *zawał* Boże, dlaczego to oneshot ;____; Przeurocze opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest takie kochane! *^*
    Tak miło się wczuwało w akcję, aż znacznie bardziej polubiłam Grilla <3

    OdpowiedzUsuń
  10. To było takie piękneee ^^ Bardzo przyjemnie czyta się twoje opowiadania,Yumi (/'u')/
    ~Shiro Inu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję ^^ To wiele dla mnie znaczy ^^

      Usuń
  11. Świetne! ^w^ Piszesz... Tak... Nic dodać, nic ująć. Bardzo mi się spodobałooooo i chciałabym jakiś taki fajny komentarz napisać ale nie mam pomysłu, dopiero wróciłam z kolonii i głowa mi pęka :3

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest SUPER! <3
    Błagam Yumi powiedz że to nie jest oneshot ;-;
    Daj mnie wincej Grilbiego i Natalii <3
    ~Jonuś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, one-shoot :3 W głowie roi mi si e jeszcze kilka do PF

      Usuń
    2. Fajnie, że będzie wincej PF ☆•☆
      ~Jonuś

      Usuń
  13. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE