26 marca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Wiadomości [i hope you break me - Messages - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Dzień dobry Sans, dobrze się spało?

Byłaś zaskoczona tym że odpisał praktycznie natychmiast, ułożyłaś się wygodnie na łóżku.

OK. A Ty?

Całkiem dobrze

co dziś robisz?

Szukam czegoś w necie

?

Zarumieniłaś się, ale coś sprawiło, że odpowiedziałaś

Obroże i smycze, wiesz BDSM

Przełknęłaś zastanawiając się, co odpisze.

TY też to lubisz?

Twój brat mi powiedział, że nosisz obroże, więc pomyślałam, że wezmę ci jakąś ładną

Miło, dziex

Uśmiechnęłaś się

Nie wiem jednak co ci wziąć. Jest tutaj tak wiele różnych obroży i smyczy. Są nawet takie z etykietkami! Potrzebujemy etykietki?

Nie musimy, one podnoszą cenę

Masz już jakąś?

Ta, 1 mam cały czas 2 dziwnie się czuje, zawsze zmieniam tabliczki i mam na nich imiona moich soul mate

To słodkie. Twoja jest skórzana?

Ta, ale robią z różnych materiałów, ale skóra wytrzymuje najdłużej

Rozumiem. A jaki ma kolor?

Czarna skóra z czerwonymi dodatkami, ale moge zmienic na taka w twoim ulu jak chcsz

To było by naprawdę miłe z twojej strony. Ale, czy to że ją nosisz oznacza, że jesteś sługą?

Teoretycznie, ale wiesz mogę być, jeżeli chcesz Aniołku

Z jakiegoś powodu, to wszystko było bardzo... seksowne.

Więc, skoro ty jesteś sługą, to ja jestem panią?

Jeżeli chcesz

Nie przeszkadza ci to?

Nie

-O raaaany – rumieniłaś się patrząc na sufit. Właśnie to powiedział. Nie przeszkadza mu bycie dominowanym. On jest... taki szczery. Może dlatego, że rozmawiacie o jego zboczeniach? Zdecydowałaś się coś przetestować.

Papuś mówił mi, że lubisz słodycze

♥ je, zwłaszcza z czekolada i kremem

Znowu się uśmiechnęłaś. Dokładnie tego się spodziewałaś. Kiedy rozmowa dotyczy czegoś co lubi albo zna, temat sam się klei. Będziesz gadała z nim o takich sprawach póki jego stan się nie polepszy, póki sam nie zacznie zadawać ci pytań. Póki co, będziesz przemycać informacje o sobie.

Też lubię słodycze. Wydaje mi się, że mam nawet opakowanie brownie* Może nawet je zrobię? Mogłabym je jutro w drodze do pracy podrzucić jak będziesz spał

Zrobisz je dla mnie?

Jasne, to tylko brownie. Zrobię je dzisiaj do jutra przestygnie. Zimne ciasto jest najlepsze.

TAK! Papy nienawidzi zimnych brownie, nie czaję gościa

Zachichotałaś

Idę zjeść śniadanie, dobra? Napisać do ciebie w porze obiadowej?

K. Narka

Do potem.

Rozpoczęłaś rutynę, zjadłaś śniadanie, a potem zabrałaś się za sprzątanie swojego małego mieszkanka. Koło pory obiadowej Sans przesłał Ci link na telefon do jednej z jego ulubionych stron z gadżetami. Z wyjątkiem obroży i smyczy, były też kajdanki, przepaski na oczy, trzepaczki i inne takie.

Czarny + niebieski 1 z góry, ładnie ci w niej będzie

Kliknęłaś i sprawdziłaś. Była czarna obroża z wyszytymi niebieskimi wiatami. Musisz przyznać, że prezentowała się fajnie

Podoba mi się

Ta?

Tak. Ale chyba nie zamierzasz mi jej kupić, prawda?

… Może?

Sans, kosztuje ponad pięć dych!**

Bogowie, spędziłaś tyle czasu szukając rzeczy z BDSM zapominając ile kosztują.

Bo jest zajebista, Aniołku, i trwała

Sans! To za dużo!

Szczerze, czujesz się niezręcznie ze świadomością, że on kupuje Ci coś drogiego po tym jak znacie się od kilku dni i właściwie rozmawiacie od niedawna.

Już w koszyku

Poważnie?!

Sans!

Kupie ci też smycz

SERIO?!

Nie rób tego!

Chcę za to brownie

Mówisz poważnie?

2 itemy do koszyka

Mówi poważnie...

Nie!

Już kupiłem. Powinny dojść jutro.

Nie wierzę ci!

Pokazać rachunek?

Pieprzony drań!

Nie

Lubie brownie z orzechami
Twoje brownie stygnie w lodówce

Napisałaś mu wiadomość opierając się o kuchenny stół

A orzechy?

Są, kochany

Słodko

Jadłeś kolację?

Papy zrobił mi tosty z serem

Brzmi pysznie. To dobry kucharz. Zrobił mi wczoraj spaghetti

Ta?

Przyszedł sprawdzić jak się czuje

Sans nie odpowiadał przez kilka minut, zaczynałaś się denerwować.

Sans?

Przepraszam

Zamrugałaś. Tego się nie spodziewałaś. Nie uważałaś, aby to co się stało było jego winą.

Nie zrobiłeś nic złego. To ja przypomniałam Ci o lękach. To ja powinnam przeprosić

Nie masz za co przepraszać

Ty też. To była po prostu Twoja reakcja na moją duszę

Po kilku chwilach dopisałaś wiadomość

Wiem, że mówiłam to wcześniej, ale nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Było strasznie. Dlaczego Jerry wywołuje takie uczucia u innych?

Wiesz...

Widziałaś trzy kropki poruszające się na ekranie telefonu, Sans odpisywał, zaczęłaś zastanawiać się co Ci naskrobie, skoro pisał długo

Wiesz, że czasami ludzie rodzą nie „nie tak”? Jakby coś było z nimi „nie tak”? Z ich wyglądem i głową. Potwory rodzą się „nie tak” też. I zamiast gromadzić i nadawać miłość tym, na którym im zależy, są bardziej jak starszy wkurwiający brat. Jak przeciwieństwo.

Przeciwieństwo?

Więc... nienawiść i odrzucenie?

Coś takiego

Ale Jerry wydaje się po prostu wkurzający

Sans znowu odpisywał długo.

Ta, ale najgorsze w tym jest to, że on JEST ZDOLNY do bycia nienawidzonym i wkurzającym. To dlatego go unikamy. Potwory dokuczają sobie + robią sobie złośliwości + walczą, ale pod koniec dnia jesteśmy wobec siebie dobrze. Jerry nie jest taki. Wyobraź sobie, masz małe szczeniaki ale jest 1 zwracający na sb uwagę, ale wszystkie traktujesz tak samo, i mimo to wiesz, że ten 1 skurwiel kiedyś cb ugryzie ale nie wiesz kiedy. Nie masz powodu tratować go inaczej, ale wiesz, że tak będzie

Więc Jerry jest jak brzydki szczeniak, który ugryzie mnie pewnego dnia bez względu na to jak miła dla niego będę

Zasadniczo tak

A co jeżeli ktoś będzie chciał go nauczyć bycia miłym?

Chujnia. Skurwiel urodził się taki. Jedyne co możesz zrobić to uważać na niego

Zaufaj mi, uważam. Mimo to nie wyobrażam go sobie jako coś niebezpiecznego. Ledwo sięga mi do kolan, no i jego zauroczenie moją osobą widać jak na dłoni

Aniołku, nie przypominaj mi, że ten śmieć leci na ciebie

Wybacz

Po prostu nie opuszczaj gardy, dobra? Co ma być to będzie, jak by co, daj mi znać

I przybiegniesz mi z pomocą?

Teleportuję się, ale ta, mogę to robić na długie dystanse i tam gdzie 1 już byłem, ale i tak cb znajdę

Czytanie tego sprawiło, że lekko się uśmiechnęłaś

Dobra, muszę jutro wcześnie wstać, muszę dać ci brownie przed pracą. Idę więc spać.

K. Pogadamy jutro, co?

Oczywiście. Pisz kiedy chcesz. Jak nie odpiszę od razu, to mam zajęcia.

Dobra. Do jutra. Nocka Aniołku

Zarumieniłaś się lekko czytając to przezwisko

Dobranoc najdroższy.
___________________________
* - Brownie - To rodzaj amerykańskiego ciasta czekoladowego. Przepis tutaj kwestiasmaku.com
** -  Kurs dolara amerykańskiego z 26.03.2018 wynosił 3,40, w opowiadaniu obroża kosztowała 15 dolarów. Stąd cena. 
Share:

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Kontakt [i hope you break me - Connect - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ocknęłaś się kolejnego dnia, soboty przeznaczałaś tym, którzy nie mogli pojawić się na zajęciach w tygodniu. Dusza nadal bolała, jakby ktoś ją przestrzelił. Ciężko Ci się myślało i delikatnie ćmiło Cię w głowie. Przyszłaś do domu zaraz po tym jak Papyrus zabrał Sansa, czy siedziałaś do końca zajęć? Nie pamiętasz. Wszytko po tym jak Sans wyszedł wydaje się takie... mętne. Planowałaś wrócić do snu, lecz wcześniej rzuciłaś okiem na telefon. Spałaś tak głęboko, że nie usłyszałaś kilku telefonów od Iris i wiadomości od Papyrusa, oboje chcieli wiedzieć, czy wszystko dobrze i czy czegoś potrzebujesz. Papyrus napisał, że jeżeli nie dostanie od Ciebie żadnej informacji do 13:00 przyjdzie sprawdzić co z Tobą. Popatrzyłaś na zegarek. 12:45.
-Uggg... - warknęłaś zbierając się chwilę aby zadzwonić do Iris. Powinna o tej godzinie mieć przerwę obiadową. Powiedziałaś jej, że masz migrenę i potrzebujesz odpocząć. Nienawidzisz jej okłamywać, ale jesteś wyczerpana tak samo na umyśle jak i duszy i nie masz najmniejszej ochoty wchodzić w szczegóły. Życzyła Ci zdrowia i rozłączyła się. O 13:05 usłyszałaś głośne pukanie do drzwi frontowych. - Chwileczkę! - krzyknęłaś wyczołgując się z łóżka, po drodze zakładając długą koszulkę. Zerknęłaś przez judasza. Oczywiście, Papyrus stał na wycieraczce. Otworzyłaś
-Człowieku! - krzyknął natychmiast. Przystawił dłoń w rękawiczce do Twojego czoła, drugą podnosząc twarz do góry tak by spojrzeć w Twoje zmęczone oczy. Potem się odsunął i raz jeszcze spojrzał na całą Ciebie, zmarszczył powieki w zmartwieniu – Oh Człowieku, wyglądasz tak samo kiepsko jak Sans. Założę się, że nic nie jadłaś. Rusz się. Zrobię coś dla ciebie! - i wszedł bez niczego torując sobie drogę do Twojej kuchni – Usiądź przy stole! - nakazał. Szurając kapciami o podłogę podreptałaś posłusznie zamykając wcześniej drzwi. Usiadłaś przy stole patrząc jak potwór krząta się przy lodówce mamrocząc coś do siebie, wyciągając różne rzeczy, z których będzie dało się coś ugotować. Znalazł składniki z Bóg wie kiedy. Nie miałaś siły kłócić się z nim, kiedy całą zawartość lodówki wrzucił do kosza. Pewnie i tak były przeterminowane. - Ah, poważnie. Ty, Sans i 'Vara, mam teraz trójkę dzieci! Będę musiał upewnić się, że ty i Sans jecie jak trzeba, potem przedzwonię do rektoratu w sprawie rejestracji Guevary.. - mówił zaczynając grzebać w szafkach – Hm... o, makaron. Tak. Z tego da się coś zrobić. Powinno pasować – Potem zaczął buszować po kuchni wyciągając miski i sitka. - Zobaczmy... to mięso może się gotować. - Mamy jakieś przyprawy? - mówił odwracając wzrok w stronę kredensu na którym stały przyprawy – Oh, idealnie! - uśmiechnął się wyciągając kilka – Wiesz, tak sobie pomyślałem, mój ojciec bardzo pomógł mi, Sansowi i restauracji Grillbiego, która okazała się sukcesem. Więc nie muszę się martwić o Guevarę... Może... powinienem zostać w domu. Abym miał oko na ciebie i mojego brata, abym się wami zajął póki nie przejdziecie przez ten najgorszy okres?
-...Czy nic mu nie będzie? - Twój głos był niski i charczący.
-Uspokoiłem go i zaprowadziłem do domu. Wypił wodę i przespał resztę dnia. Nie obudził się przed jedenastą.
-...To moja wina – szepnęłaś wpatrując się w blat – Przypomniałam mu o jego stanie.
-To i tak by się zaczęło po tym, jak sytuacja w biurze się skończyła – mówił wrzucając makaron do garnka – Nie był gotowy się z tobą spotkać, usłyszał jak twoja dusza krzyczy przerażona. Jako Soul Mate, pobiegł do ciebie aby upewnić się, że nic ci nie zagraża. Może i nie jest pewien swoich uczuć wobec ciebie, ale jego dusza wie. - przytaknęłaś, choć wyjaśnienia Papyrusa nie sprawiły, że poczułaś się lepiej. Jesteś pewna uczuć Sansa wobec Ciebie. Sposób w jaki... Cię tulił, rozmawiał tak łatwo i przyjemnie. Jakbyście znali się od lat. Wszystko między wami było takie właściwe, aż do czasu... Gdzieś w głębi, oboje wiecie, że jesteście pewni swoich uczuć. Lecz ten cholerny strach! Dlaczego przypomniałaś mu o jego lękach?! Bo wiedziałaś, że Papyrus miał w pewnym stopniu rację. Sans nie przyszedł do Ciebie z własnej woli... nie był gotowy się z Tobą spotkać.
-Więc.. muszę poczekać.. znowu?
-Obawiam się, że tak – mówił wylewając makaron do durszlaka – Niech ostygnie – ostrzegł dając Ci porcję spaghetti.
-Dobrze mamo – zażartowałaś – Wygląda dobrze.
-Oczywiście – uśmiechnął się nalewając soku w szklankę – Sam się uczyłem gotować – powiedział – Tata zawsze jest zapracowany, a Sans jadłby tylko gotowe żarcie. To jeden z powodów przez które jest taki... grubokościsty.
-Rozumiem – wzięłaś kęs potrawy – Oh łał! Świetne! - Papyrus uśmiechnął się z dumą.
-Jakie masz plany na resztę dnia?
-Nie wiem – przyznałaś kładąc rękę na kolanie – To... znowu się stało. Znaczy się, nie było tak źle jak za pierwszym razem ale to odrzucenie nadal na swój sposób boli – pogładziłaś się po piersi – Było mi tak dobrze, gdy mnie przytulił... tak idealnie. Powiedział, że będzie przychodził w piątki aby być gdy będę uczyć Jerrego. Wtedy zapytałam się, czy nie będzie przeszkadzać mu moja obecność i to było jak wciśnięcie guzika – oparłaś głowę o ręce masując skroń – Powinnam się zgodzić po prostu na to, aby przychodził.
-To nie twoja wina – Papyrus usiadł obok Ciebie – To wypadek, jak powiedziałem, jego strach i tak dałby o sobie znać. Nie był gotowy się z tobą spotkać. Nim usłyszał krzyk twojej duszy, po prostu spał. Nie był gotowy ci pomóc i cię pocieszyć – znowu przytaknęłaś
-Chciałabym... gdybym tylko mogła.. oh, zaczekaj! - jak oparzona wstałaś od stołu i pobiegłaś do pokoju po telefon, sprawdzając ostatnie wiadomości. Nadal masz jego numer, gdy pisał do Ciebie wczoraj. Zapisałaś go w kontaktach. I już miałaś coś do niego napisać, gdy się powstrzymałaś drżąc. Czy Sans wpadnie w panikę, kiedy wyślesz mu wiadomość? Wróciłaś do kuchni, gdzie Papyrus nadal na Ciebie patrzył. Uśmiechnęłaś się delikatnie – Wybacz. Zastanawiałam się nad tym, jak porozmawiać z Sansem, i przypomniałam sobie, że napisał do mnie. Mam jego numer, ale nie wiem czy powinnam coś do niego napisać. Nie chcę, aby znowu miał atak paniki.
-Hm... - Papyrus podrapał się po brodzie, potem wstał wyciągając się z dumą – Zapytam go – gapiłaś się na niego
-Zapytasz...go?
-Tak. - przytaknął zmierzając w stronę drzwi – Zapytam go, czy pozwoli ci do siebie pisać czy nie. - szłaś za Papyrusem przez korytarz.
-Jesteś pewny, że to nie obudzi jego strachu? Nie chcę, aby czuł się osaczony
-Zapytam się nie stwarzając wrażenia, że ci się śpieszy – otworzył drzwi – To będzie.. mała sugestia
-Cóż.. dobrze – przytaknęłaś. Potwór pomachał i zamknął za sobą drzwi wychodząc. Westchnęłaś decydując się, na zaczęcie robić czegokolwiek aby zabić czas. Może jakiś film, albo książka? Chciałaś uwolnić swoje myśli od Sansa choć na chwilę. Poszłaś do pokoju siadając przy biurku, otworzyłaś laptopa. Przypomniałaś sobie, że miałaś sprawdzić o co dokładnie chodzi z obrożami i smyczami. I tyle z nie myślenia o Sansie... Po pół godzinie szukania, byłaś jednocześnie zaciekawiona jak i czułaś się niekomfortowo. Lecz Twoja ciekawość dorobiła się skrzydeł i zaczęłas grzebać po sklepach w poszukiwaniu obroży dla Sansa. Wtedy dostałaś wiadomość od Papyrusa.

Możesz do niego pierwsza napisać

Przez chwilę zapomniałaś o oddychaniu

Będzie panikował?

Nie, teraz się po prostu wstydzi.

...Oh

Dobrze. Dziękuję.

Zamyśliłaś się nad treścią wiadomości jaką masz mu wysłać. Coś prostego, tak aby nie czuł potrzeby, że musi od razu odpisywać.

Cześć Sans. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Proszę, odpoczywaj ile potrzebujesz.

I wysłane. Uśmiechnęłaś się. Proszę, krótka miła wiadomość. Bez pytań, więc nie powinien odebrać jej źle. Wzrokiem wróciłaś na stronę z dość dwuznacznymi gadżetami, a wtedy dostałaś wiadomość. Od Sansa.

ty tż, do pot

Patrzyłaś na nią dłuższą chwilę i zaczęłaś się śmiać. Ta prosta wiadomość była taka w … jego stylu. Twój Soul Mate to prostak i nie masz nic przeciwko temu.
Share:

EddsWorld: AU - Opposite Day

Nazwa: Opposite Day
Autor: Shagirma
DA Autorki: https://shagirma.deviantart.com

Charakterystyka AU:
AU jest oparte na zabawie Opposite Day - Dzień Przeciwieństw. Czyli postacie są przeciwieństwem tego co widzimy w EddsWorld. Mają inne ubrania i ich zachowanie także jest inne.   Autorka stworzyła także wersję EllsWorld.
                  Postacie:
Edd - Jest on mniej żartobliwy, a jak już opowie żart to mało śmieszny. Nosi on koszulę a na nią zakłada zielony sweter. Jest on bardzo spięty i stara być się bardzo dojrzały.
Tom - Najweselsza postać w całym AU. Jest wiecznie szczęśliwy od rana do wieczora. Kocha wszystko i wszystkich. Jego najbardziej ulubionym świętem jest Boże Narodzenie. Wieży w Boga. Nosi on niebieski sweter i szelki. Dogaduje się z Tordem, lubi żarty Edda i lubi Matta mimo jego zachowania.
Matt - Ubrany jest w fioletową na zamek błyskawiczny bluzę. Zazwyczaj ma założony kaptur. Nie przejmuje się swoim wyglądem. Zachowuje się jak typowy chłopak, który jest tym niegrzecznym. Ma on swój własny baseball'owy kij. Mimo swojego zachowania wciąż jest dobrym przyjacielem dla reszty grupy.
Tord - Jest on bardzo nieśmiały. Nosi czerwony sweter i jest beksą. Boi się trochę Matta. Przez włosy ma zakryte jedno oko. Przyjaźni się z Tomem.




Share:

EddsWorld: AU - TordsWorld

Nazwa: TordsWorld
Autor: ennabearr
DA autorki: https://ennabearr.deviantart.com


Charakterystyka AU:
AU polega na zamianie postaci rolami. Podoba mi się tutaj Matt w roli Toma. Jak wyglądają zamiany:
Edd <-> Tord
Tom <-> Matt
Czyli Matt i Edd są dla siebie wrogami, Tord jest głównym protagonistą, a Tom to narcyz.
                 Postacie:
Tord - Wesoła postać. Opowiada żarty z nie tego świata. Jest liderem swojej grupy przyjaciół i dba o nich. Pije Colę z Bekonem. Ma kota wabiącego się Tequila
Matt - Lubi być sam, pije wino. Ma gitarę Stacy. Jest dobrym przyjacielem dla Torda.
Tom - Narcyz który lubi ananasy i o dziwo pachnie jak ananas. Jest on bardzo wesołą osobą w grupie Torda.
Edd - Trigger Happy który lubi denerwować Matta. Lubi on bronie palne i na dodatek pali
Share:

Star Wars: Wojny imperiów - Rozdział III [opowiadanie by Revan]

Autor okładki: littlejedi19
Autor opowiadania: RevanSans
Notka od autora: Kenobi wychodzi z pojedynku jako przegrany, ginąc od miecza własnego ucznia. Padme jednak umiera przy porodzie, pomimo tego że ma przy sobie Anakina ponieważ myśli że zmarł w momencie przemiany Republiki na Imperium Galaktyczne. Skywalker domyśla się że został oszukany przez Palpatine'a, więc go zabija. Przejmuje władzę w Imperium i postanawia że Leia zostanie politykiem, natomiast Luke będzie Rycerzem Sith. Po dwudziestu latach sprawy jednak zaczynają się walić, Sojusz dla Przywrócenia Republiki powraca,  natomiast w sercu Imperium szykuje się spisek na życie Anakina, nikt jednak nawet nie spodziewa się że największe zagrożenie pochodzić będzie z innej galaktyki.


Spis treści:
1 | | 3  (obecnie czytany)|
| 9 |

Już od wejścia do apartamentu Anakin usłyszał przekleństwa oraz odgłosy bójki?
Spokojnie wszedł do mieszkania, omijając potłuczone wszędzie naczynia.
Kierował się do kuchni kiedy stanął wryty.
Jego dzieci... Pomijając fakt że miały już dwadzieścia lat, wymyśliły wspaniałą zabawę. Luke stał z zamkniętymi oczami a Leia rzucała w niego naczyniami. Które ten przecinał mieczem treningowym.
- Mieliście mieć teraz lekcje z Kyle'em - krzyknął Anakin - Gdzie ten szurnięty najemnik?!
- Eee to... Hmm... - rozmyślał Luke
- Zamknęliśmy go w szafie, używając kajdanek dostosowanych do użytkowników Mocy, które znaleźliśmy w twoim gabinecie - szybko powiedziała Leia
Anakin zmarszczył brwi.
- Wypuśćcie go, nic wam nie zrobił biedak - Anakin wyrzucił z siebie, nie tyle zły co zmęczony - Jutro będziecie mieli dodatkową sesje z Katarnem.
* * *

Anakin rozsiadł się w swoim biurze, i zaczął przeglądać wiadomości z całej Galaktyki.
- Nasz informator który chciałby pozostać Anonimowy, wyjawił nam co się wydarzyło tak na prawdę tydzień temu, na Księżycu Sanktuarium, według oficjalnych źródeł nowa forma broni wymknęła się spod kontroli.
Nasz Informator jednak dementuje te plotki informując nasz że to tak naprawdę był Atak Rebeliantów.
Przypomnijmy że cztery lata temu Rebelia została oficjalnie zakończona po podpisaniu złożenia broni przez Bail'a Organę który tuż po tym wydarzeniu został zamordowany przez sympatyków Rebelii, którzy byli zawiedzeni podpisaniem Pokoju z Wielkim Galaktycznym Imperium, sądząc że ten ruch atakował w ich ideologie.
Informator donosi też że Imperium zamiast walczyć wycofało się. Interesuje nas jakie kroki rozpocznie Wielka Kanclerz Skywalker oraz Imperator Skywalker. Nie długo możemy usłyszeć o dużej mobilizacji flot. Mówiła dla HoloFaktów, Natsele Harkeel.


Anakin zaczął kipieć ze złości, nie dość że mieli ogromny przeciek to Media zaczną żądać głowy jego i Leii. Już chciał napisać do ISB by przeprowadzili śledztwo w tej sprawie, kiedy w pokoju w pokoju obok, gdzie mieści się jego Biuro Taktyczne, rozległ się alarm.
Szybko wbiegł do niego i odpalił pilną transmisje z Mon Calamari, jednej z planety gdzie wojsko nie stacjonuje normalnie, ale jest pełna okupacja i wprowadzona godzina policyjna. Transmisja była mocno zakłócona i niewyraźna.
- Zaatako... zzzzz nas.... zzzzz Wróg ma... Pride of Core... zzzz Flota... rozsypce... zzzz - Dowódca przerwał odwracając się. Nagle do sali wbiegł rebeliancki terrorysta z pasem detonatorów termicznych i krzykiem "Ku chwale Rebelii!". Transmisja skończyła się.
Natychmiast wysłał wiadomość do Floty Stacjonującej na Coruscant by w tej chwili zmobilizowali się i przygotowali na skok do Mon Calamari.
Szybko wybiegł z domu i wpadł do myśliwca, lecąc nim na Executora.
***
Anakin wszedł na mostek, co jednak go zdziwiło był pełny gwardzistów Thrawna i Tarkina. Nagle zrozumiał kto zdradził...
Było już jednak za późno. Został postrzelony w bok przez jednego z gwardzistów, szybko dobył miecza. Był osłabiony, zdołał jednak zabić wszystkich gwardzistów.
Tak się mu przynajmniej wydawało.
Ledwo pozostały przy życiu gwardzista odbezpieczył granat. I wszystko zamieniło się w czerwień wybuchu.
Anakin nadal był żywy, udało mu się doczołgać do konsoli, w tej samej chwili połączył się z mostkiem Executora, Tarkin i Thrawn z Gwiazdy Sprawiedliwości
- O, żyjesz... Spodziewałem się tego, na szczęście to tylko iluzja, za minutę cały twój ogromny Niszczyciel pójdzie w niepamięć wraz z tobą - odezwał się spokojnie Thrawn.
- Dzięki nam, Imperium stanie się potężniejsze i zdławimy tą nędzną Rebelię którą stworzyliśmy. - Powiedział z dumą i pasją Tarkin
- Usmażycie - Anakin zakaszlał krwią - się w piekle.
- Ty się za to usmażysz na swoim statku, Były-Imperatorze. - Odpowiedział mu Thrawn
- Rozpocząć sekwencje strzału - Tarkin uśmiechnął się
Anakin rozłączył transmisje i ostatkiem sił wysłał wiadomość w Mocy do Kyle'a.
- Kyle, uciekaj z Coruscant wraz z Leią i Lukiem, ochroń ich. - Anakinowi po policzku spłynęła łza na myśl o swoich dzieciach.
Wszystko zamieniło się w nicość.
Niebo Coruscant rozświetlił ogromny wybuch Executora i Superlaser.
Cała Planeta-Miasto nagle przystanęła i z niepokojem patrzyła się na ogromny wybuch.

* * *
Kyle wpadł do apartamentu Skywalkerów natychmiast gdy usłyszał wiadomość od swojego szefa i przyjaciela. Zastał Leie zapłakaną i Luke'a z mieczem świetlnym z gabinetu ojca.
- Przyszedłeś nas zabić? - zapytał Luke
- Nie, ojciec kazał mnie was zabrać i chronić - Powiedział Kyle, wyraźnie smutny śmiercią swojego przyjaciela.
- Jestem najwyższą kanclerz Imperium, nie poddam się od tak! Nie ucieknę! - krzyczała Leia
- Twój ojciec był Imperatorem i wiesz jak skończył - Spokojnie odpowiedział jej Kyle - Musimy uciekać! Na parkingu czeka mój statek.
- Dobrze - odpowiedziała Leia po krótkiej chwili ciszy - Kiedyś pomszczę śmierć ojca.
Wszyscy udali się na frachtowiec i udało się im bezproblemowo opuścić Coruscant.
Share:

25 marca 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Tak blisko, a tak daleko [i hope you break me - So Close, So Far - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Słodziuch?

Tak. Sans kocha słodycze. Jeżeli zrobisz dla niego coś słodkiego, to może pomóc przełamać pierwsze lody. I jest jeszcze coś.

Tak?

Jesteś obeznana z BDSM?

...Troszczę.

Z tego co zrozumiałem lubi wiązanie, obroże i smycze.

Skąd to wiesz?

Miałem okazję wejść, gdy … był w trakcie swojego hobby. Nie ma też nic przeciwko seksowi z bardziej... publicznych miejscach.

Rozumiem...

Lecz jestem pewien, że to będzie w późniejszym etapie waszej znajomości, no i wcześniej na ten temat porozmawiacie.

Jestem co do tego pewna. Sama chcę na ten temat porozmawiać. A i jeszcze coś...

Tak?

… Na smyczy, woli prowadzać czy być prowadzanym?
Obudziłaś się kolejnego ranka, rozmowa z Papyrusem nadal krążyła ci po głowie
-BDSM, co? - zdecydowanie jest to coś o czym będziesz musiała więcej poczytać... Rozpoczęłaś poranną rutynę i udałaś się w stronę uczelni mijając mieszkanie Sansa. Przez chwilę wydawało Ci się, że widziałaś coś w oknach na parterze jego domu, ale równie dobrze, mogło Ci się wydawać. W biurze sprawdziłaś kalendarz. Tsubasa jest tsunderplane, Vicki to Vulkin, Napia to kolejny Knight Knight no i Jerry jest.... stukałaś w policzek. Czym jest Jerry? Będziesz musiała to pytanie zostawić na inny dzień. Trubasa jest nieco duża jak na Twój pokoik, dlatego spotkałaś się z nią w jednej z większych sal konferencyjnych i przez dwie godziny odpowiadałaś na pytania dotyczące wczesnej historii człowieka. Szczerze, historia nie była Twoją mocną dziedziną, całe szczęście Tsubasa miała przy sobie książkę do historii, która pomogła Ci wybrnąć z niektórych jej pytań. Vicki była kolejna, która była ciekawa, czy w ludzkiej kulturze jest Dzień Rewanżu. Z tego co Ci wytłumaczyła, to dzień w roku, kiedy potwory (są zmuszane) oddawać pieniądze jakie komuś wiszą. Powiedziałaś jej, że nie. Nie ma takiego święta i z tego co wiesz, nikt nie planuje takiego zrobić. Dzisiaj spożyłaś obiad w kawiarence z Iris i Somnem, rozmawialiście o nowej restauracji otworzonej w mieście. Somn przeczytał o otwarciu w gazecie i jeżeli jego Jason będzie miał czas, chce tam wpaść w ten weekend, by potem wam powiedzieć, czy warto. Po zjedzeniu wróciłaś do pokoju, zaś Somn i Iris na zajęcia z uczniami. Twoim kolejnym gościem była Napia, cichutki Knight Knight, ciekawy czym są prezenty i jakie się daje na „specjalne okazje” wydawało Ci się, że chodziło jej o urodziny, więc wyjaśniłaś, że prezenty powinny być dostosowane do preferencji osoby, podarunek tylko dla niej.
-Ale jeżeli nie wiem co ta osoba lubi?
-Cóż, jeżeli znacie się dość długo, powinnaś mieć pomysł co lubi i jakie ma zainteresowania. Czy w domu ma wiele książek? Czy zauważyłaś, że gra w gry? Może często przesiaduje z telefonem, jeżeli tak możesz kupić coś prostego, jak zawieszka. Nie patrz tylko na osobę patrz na jej otoczenie, aby zrozumieć to co się jej podoba – Napia przytaknęła, zrozumiała porady jakie jej dałaś. Po godzinie dyskusji wyszła. Jerry ma być kolejny. Z ciężkim westchnięciem zjadłaś szybko batonika i napiłaś się wody. Jeżeli dzisiejszy dzień będzie taki sam jak wcześniejsze inne, Jerry będzie pytał o to jak zdobyć przyjaciół i dziewczynę i co zrobić, aby ludzie zaczęli go lubić i przestali obrażać. Z jakiegoś powodu, bez względu na porady jakie mu dajesz, zawsze przekręca to tak, że to wina innych i ostatecznie wasza rozmowa nic nie wnosi. Wiesz, że zapisał się na lekcje z Tobą dlatego, że chce spędzać z Tobą więcej czasu. Technicznie rzecz ujmując, nie robi nic złego. Jego pytania dotyczą zachowania w społeczeństwie, zaś Twoim zdaniem jest udzielanie odpowiedzi, nie wspomniał ani słowem nic na temat uczuć, czy chęci umówienia się z Tobą. Z kolejnym westchnięciem zerknęłaś na zegarek. 14:55. Właśnie sięgałaś po notes aby zapisać kilka myśli jakie pojawiły Ci się w głowie podczas ostatnich zajęć, kiedy usłyszałaś szuranie za drzwiami. To Jerry. Zimny dreszcz przeleciał Ci po plecach, zaczęłaś się pocić. Czułaś jak dusza Ci drży, szybko. Tak jakby coś było nadawane z Twojej piersi. Krzyk wrócił, nadal gdzieś w tle, ale głośniejszy niż ostatnio. W tym samym czasie Twoja dusza, ciało i umysł dostawały kręćka, w tym samym czasie, kiedy zapukał w Twoje drzwi, dostałaś wiadomość. Popatrzyłaś na drzwi sięgając wpierw po komórkę. Wiadomość od nieznanego numeru.

Tu Sans, WSZYSTKO DOBRZE?

Zamrugałaś starając się ułożyć wszystko razem w logiczną całość. To uczucie nadawania czegoś z ciała wróciło jak tylko ponownie rozległo się pukanie
-K-kto tam?
-To um.. Jerry, proszę pani – Dusza zawrzała, raz jeszcze nadała sygnał i w tym czasie odezwał się telefon

Gdzie JESTEŚ PLS Odpowiedz

Odpisałaś

Na uczelni.

W biurze?

Tak.

SAMA?

Jerry jest przed drzwiami

Nie otwieraj. Idę.

Nie otwieraj? Co... Uważał, że Jerry może coś Ci zrobić? Przełknęłaś ślinę przypominając sobie co Iris mówiła. Potwory potrafią wyczuwać emocje ukryte za magią, a Jerry nigdy nie był taki jaki powinien. Więc, to duszę Jerrego, jego magię, wyczuwa Twoja? Już wiesz, dlaczego każdy trzyma się na dystans od niego. I z jakiegoś powodu, Sans musiał wyłapać Twoją reakcję na niego.
Oni mają rację. Coś jest nie tak, jakby cała jego magia przemieszczała się w złą stronę, albo coś takiego... Sprawdziłaś telefon oczekując kolejnej wiadomości od Sansa, lecz wtedy usłyszałaś za drzwiami głośny jęk zaskoczenia. Ktoś warczał, coś szurało a potem znowu pukanie w drzwi
-...Kto tam?
-Sans – podeszłaś i otworzyłaś. Zerknęłaś przez szparę, pierwsze co zobaczyłaś to czarna kurtka, wyżej czaszka i jedno jarzące się na czerwono oko. - To tylko ja, Ślicznotko. Jego już nie ma – powiedział szkielet. Gdy otworzyłaś szerzej, natychmiast utonęłaś w jego czarno-czerwonej kurtce, obejmując ramionami szerokie żebra, jego ramiona objęły Cię z czułością, był taki ciepły. Wszystko ucichło, było miło, tak właściwie. Idealnie. - Nic ci nie jest? - jego głos był niski, jakby wyciągnięty z głębin ziemi – Przepraszam, że zajęło to tyle. Trudno cię namierzyć, skoro nasza więź jest dość słaba
-Nic mi nie jest – przylgnęłaś do niego bardziej – Ja... nigdy nie czułam czegoś takiego wcześniej
-Tak się dzieje po tym, jak twój Rezonans odpowie na kogoś. Jesteś wyczulona na silniejsze uczucia i magię, zwłaszcza kiedy jest to coś złego. Początkowo jest to dość wyczulone, lecz powinno się uspokoić za kilka dni.
-To dobrze – westchnęłaś – Wiedziałam, że Jerry to nic nowego, ale nigdy nie przypuszczałam, że to coś tak intensywnego – z jakiegoś powodu Sans przyciągnął Cię bliżej
-Cóż... pewnie cię nie zaatakuje czy coś, ale... postaraj się nie być z nim sam na sam – popatrzyłaś na niego
-Ale jestem nauczycielem. Muszę być z nim sama, zwłaszcza skoro mam z nim lekcje... wielu z moich uczniów preferuje indywidualne zajęcia. No i … nie zrobił przecież nic złego – odsunęłaś się troszeczkę – Znaczy się, jest ciężkim przypadkiem, ale nigdy nie zrobił nic, co sprawiłoby, że się go bałam czy …
-A dzisiaj? - zapytał mrużąc oczodoły. Zacisnęłaś na chwilę wargi
-Dobra, z wyjątkiem dzisiaj
-Drugie pytanie. Zastrzegł sobie, że wasze lekcje mają być indywidualne bez gości? - poruszyłaś nogą zamyślając się
-...Nie
-Dobra, więc, nie ma sprawy. Będę z tobą. Można tu przynieść jeszcze jedno krzesełko, o tam – pokazał na pustą przestrzeń naprzeciw okna – Kiedy masz kolejne zajęcia z nim?
-W przyszły piątek?
-Dobra. Nie mam planów – przytaknął chowając ręce do kieszeni zadowolony z obrotu spraw.
-Uh, ale... - rozejrzałaś się – Jesteś pewny? - pokazał kły, czerwone ślepia przyglądały Ci się z ciekawością. - Chodzi o to... że hm... - podrapałaś się po ręce – Nie będzie ci przeszkadzać... moja obecność? - Sans patrzył na Ciebie przez chwilę mrużąc oczy w skupieniu nim zdał sobie sprawę. Zrobił krok w tył przystawiając ręce do piersi, jego czaszkę zalał pot. Oddychał znacznie krócej i szybciej. - O, o, nie.. - zdałaś sobie sprawę natychmiast, z tego, że Sans ma atak paniki – Uspokój się, dobra? Wszystko będzie dobrze – zrobiłaś krok w jego stronę, lecz ten przytaknął i stanęłaś w miejscu
-S...Stój.. tu... proszę – mówił między wdechami – Stój... tam... Nie podchodź. Nie dotykaj mnie. Ja.. - zacisnął oczy, przyłożył łapy do głowy tak, jakby miał potężny ból skroni – Kurwa, nie. Wszystko dobrze. Wszystko dobrze. Kurwa. Nic nie jest dobrze. Nic ze mną nie jest dobrze
-Jest dobrze, Sans – powiedziałaś nie zbliżając się tak jak chciał. Cholera.. co robić? Jak mu pomóc? Nie mogę go zostawić samego... zaraz... To jedyne co możesz zrobić. Choć nie chciałaś przyznać, Sans panikował przez Ciebie, przez to kim dla niego jesteś, przez to czym jest dla niego wasz związek.
To koniec.
Będę sam.
Zacznę od nowa
Znowu
Konic.
Sam
Początek
Znowu.
Tak bardzo się starał, próbował nie uciekać, próbował nie dać zapanować panice, lecz nie mógł złapać oddechu, nie umiał przestać się trząść, nie umiał przestać się pocić. Nie umiał przestać powtarzać, że nic nie jest z nim w porządku. Przełknęłaś ślinę, starając się powstrzymać łzy, wiesz, że teraz nie masz wyjścia. Nie możesz zostać, on walczy. Nie wygra, jeżeli będziesz przy nim. Chwyciłaś za telefon, podsuwając jednocześnie krzesełko spod biurka w stronę Sansa
-Usiądź, proszę, zadzwonię po twojego brata – dysząc Sans patrzył na Ciebie
-Nic.. mi nie jest... Ja... - przytaknęłaś
-Usiądź proszę – odsunęłaś się na kilka kroków dając mu przestrzeń. Jak już byłaś pewna, że nie upadnie, szybko zadzwoniłaś do Papyrusa
-Człowieku? Witaj!
-Musisz przyjść na uczelnię. Sans ma właśnie atak paniki w moim biurze
-C-co? Dlaczego on... Kiedy on?!
-To nie jest teraz ważne! - krzyknęłaś, po policzkach poleciały Ci łzy – Przyjedź i go weź do domu aby odpoczął! Ja nie... ja nie mogę mu pomóc.. Ja... - zagryzłaś wargi walcząc ze łzami
-...Będę za chwilę. Miej na niego oko póki nie przyjadę
-D-dobra.. - pociągnęłaś nosem. Zerknęłaś na niego. Sans wisiał na krześle wpatrzony w sufit z szeroko otworzonymi oczodołami. Widziałaś łzy. Nie spodziewałaś się, że cokolwiek Ci powie, tym bardziej łamiącym się głosem
-Przepraszam. - Znowu pociągnęłaś nosem walcząc z falą łez
-Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina. Nic z tego nie jest twoją winą.
Share:

Undertale: Bitty Bones - Rozdział I - Chcemy adoptować Bitt'ego!

Notka od autora: Opowiadanie będzie miało cztery rozdziały, a każdy z nich będzie z innej perspektywy. Pierwsze będzie z perspektywy narratora, drugie z Asriela, trzecie z Chary, a czwarte oczami Frisk. Zastrzegam, że występuje tu związek CharaxFrisk, z czego Frisk jest tutaj dorosłym mężczyzną. Chara natomiast to kobieta i ma dziewiętnaście lat, a Frisk jest od niej o dwa lata starszy.
Autor: Kapsel Tymabrka
Spis treści:
Chcemy adoptować Bitt'ego (obecnie czytane)
...

Pochmurne popołudnie dawało się we znaki każdemu przechodniowi, który postanowił odwiedzić mamę Cry. To właśnie nad jej budynkiem ciężkie szare chmury postanowiły urządzić sobie dość długą pogawędkę i zaczęły masywnie spuszczać krople deszczu. Oczywiście to nie tak, że tylko padało nad tym budynkiem, o nie, nie, nie! Całe miasto było od góry oblężone przez paskudne obłoki. Właścicielka tylko przykucnęła zrezygnowana na krzesełku kuchennym i spoglądała na miasto, które zamiast tętnić życiem, było spustoszałe. Żadne z bitty'ch nie lubiło takich dni jak te, no może poza małym duszkiem, który jako jedyny nie chował się za fotelem i postanowił poleżeć na środku purpurowego dywanu. Mama Cry właśnie przeglądała jakieś papiery, które dotyczyły podaniach o adopcję. Wbrew pozorom to nie było takie proste jak się kiedyś wydawało. Nowy rząd zarządzał wprowadzić inspekcję, jeśli takowej nie ma do każdego sklepu, który ma możliwość adopcji - nawet z Bitty'mi. Wbrew pozorom sprzedawczyni nigdy nie lubiła takiego podziału na mniejszości, przecież mógł pojawić się człowiek, który nie miał domu, ale bardzo kochał takie małe cudowne stworzonka i postanowił jednego zaadaptować, ale tu jednak nie może! Przecież nie ma odpowiednich warunków na ułożenie sobie samemu życia, a co dopiero małemu bezbronnemu stworkowi! Mimo wszystko właścicielce serce się krajało kiedy musiała odmawiać osobom, które nie miały odpowiednich warunków do ugoszczenia bitty'ch.

- Szlag by ten cały rząd. - Rzekła i odłożyła papiery z powrotem na stertę.

Wbrew pozorom w tym tygodniu nie było za dużo osób, które chciały zaadoptować jakieś Bitty. Co prawda kiedyś były takich osób na pęczki, jednak wtedy posiadanie takiego "zwierzątka" domowego było najzwyczajniej w świecie modne. Kiedy ludzie zorientowali się, że opieka nad takim małym szkrabem jest cięższa niż się wydawało, po prostu zwracali swoich podopiecznych do ośrodka, albo też odsprzedawali je komuś innemu w nadziei, że dobrze się nim zaopiekuję.

Wtem w przednim pokoju sklepu można było usłyszeć dzwonek, który informował o tym, że właśnie ktoś złożył wizytę do ośrodka. Mama Cry tylko szybko się wyprostowała, przetarła swoją spódniczkę i poszła do klientów.

Zza lady można było zobaczyć dwie postacie. Jedną z nich była dziewczyna, na której twarzy widać było czerwone rumieńce, a drugą z nich był wyższy od niej o całą głowę chłopak.

- Witam, jestem Mama Cry, właścicielka sklepu, w czym mogę pomóc? - Powiedziała ochoczo sprzedawczyni.

- A widzisz! Mówiłam, że nie będzie dzisiaj ludzi przez tą pogodę! - Spojrzała na swojego kolegę, po czym zorientowała się co właśnie powiedziała. Rumieniec na jej twarzy zaczął się pogłębiać i można było rozpoznać, że jest najzwyczajniej zawstydzona. - T-to znaczy.. Witamy..

- Heh, spokojnie ja śmiać się zamiaru nie mam, a co do pogody to rzeczywiście paskudna! Zapewne nikomu się nie chcę nigdzie iść przez takie dni jak ten. - Mama Cry uśmiechnęła się do swoich klientów i kontynuowała. - Widzę was tutaj pierwszy raz, więc zapewne chcecie zobaczyć Bitty, zgadza się?

- Tak, dokładnie! Tylko, że... - Na chwilę zamilkła, jednak kontynuowała swój dialog. - Nie widzę ich nigdzie, a ich płac zabaw jest pusty. - Po czym spojrzała się na miejsce, gdzie powinny być Bitty gotowe do adopcji.

- Oh, chodzi ci o wybieg? W takie pochmurne dni jak ten zabieram wszystkie do siebie na zaplecze. Zazwyczaj nie mam gości w takie pogody, a sami podopieczni mogą trochę poeksplorować teren, a ja mam je ciągle na oku.

- Uhhh, dobrze, ale czy byłoby problemem gdybyśmy poprosili panią o to żeby pani je tutaj przeprowadziła?

- Wiecie myślę, że z tym może być malutki problem. - Odparła tylko zdemotywowana właścicielka. - Widzicie, rzadko mają możliwość do pozwiedzania zaplecza, a ja nie mam serca zabierać im ich radości z odkrywania nowego terenu.

- Czyli, że nie możemy ich zobaczyć? - Tym razem odpowiedziała zrezygnowana dziewczyna, w której głosie nie było słychać jej wcześniejszego entuzjazmu.

- Tego nie powiedziałam! - Uśmiechnęła się tajemniczo i kontynuowała. - Skoro jesteście tutaj tylko we dwójkę, myślę że mogę zrobić ten wyjątek i wpuścić was na zaplecze, zgadzacie się na taki układ?

Dwójka młodych spojrzała na siebie i w potwierdzeniu pokiwali tylko głowami.

- Świetnie! A więc, zapraszam! - Mama Cry otworzyła furtkę, która oddzielała ladę od innej części sklepu i pozwoliła swoim klientom wejść. Wtedy poprowadziła ich przez krótki odcinek do dębowych drzwi, które były otwarte i wprowadziła gości do środka pokoju.

- Jejuśku, to niesamowite! - Powiedziała brązowo włosa po czym zaczęła podchodzić do małych stworzonek, które były rozproszone po całym pokoju. Kiedy tylko ujrzały nową twarz, od razu były zaciekawione dziewczyną i zaczęły do niej podchodzić. Niektóre z nich jednak były nieśmiałe i trzymały się z tyłu, jak to było w ich zwyczaju kiedy spotkają kogoś nieznajomego. - Są takie słodkie! Gdybym mogła, to przygarnęłabym je wszystkie! - Po tych słowach wzięła na ręce kilka z nich i zaczęła je pieścić, i głaskać po ich malutkich główkach. - Frisk, no chodź i zobacz jakie są słodkie!

Chłopak tylko pokręcił głową i dalej spoglądał na swoją przyjaciółkę, jak ta wtula się w małe stworki.

- Widzę, że przyszedłeś tutaj z przyjaciółką by dotrzymać jej towarzystwa, zgadza się? - Mama Cry się tylko uśmiechnęła i spojrzała na chłopaka, który dalej wpatrzony był w jeden punkt. Ten słysząc jej słowa miał przytaknąć, ale jednak zostało mu to przerwane.

- Tak właściwie to z kolegą chcieliśmy zaadoptować jednego z tych słodziaków! - Odwróciła się do ich dwójki i nie zwracała uwagę na to, że jeden z Bitty'ch siedzi na jej głowie. - O ile oczywiście można.

- Kochanie, ja bym wam nie pozwoliła zaadoptować jednego z tych rozkosznych milusińskich? - Tutaj zatrzymała się i ciężko wzdychnęła. - Jednak odkąd działa ten nowy rząd.. Wprowadzili o wiele bardziej surowsze kryteria dotyczące adoptowania Bitty... - Jej wzrok tylko zaczął gdzieś uciekać i błądzić po meblach, które były wykonane z ciemnego drewna.

- Ale to nie problem! Razem z kolegą mieszkamy w bloku, co prawda może nie jest on jakąś.. burżuazją, ale spełnia wymagania. - Zaczęła nerwowo przeszukiwać swoje kieszenie, a potem wyjęła z nich telefon. Szybko i zwinnie go odblokowała, i pokazała właścicielce zdjęcie, na którym widać było całe mieszkanie.

- Uwierz mi złociutka, dałabym Ci któregoś z nich bez żadnych wymogów, ale niestety prawo to prawo. Według nowych zarządzań jeśli chcecie zaadoptować jednego z Bitty'ch, musi przyjść do was inspekcja i skontrolować, czy macie warunki, które pozwalają na zaadoptowanie wam jednego z podopiecznych.

- Uhhh, to coś jak z zwierzętami. - Powiedziała cicho i schowała telefon do kieszeni. - Ale mimo wszystko  chcemy jednego z nich przygarnąć, racja Frisk? - Spojrzała na chłopaka, a ten tylko zakłopotany przytaknął nerwowo głową.

- Świetnie! Widzę, że mimo surowych rygorów jakie wymaga od was prawo, nie zniechęciliście się! - Po czym Mama Cry klasnęła w dłonie z zadowolenia. - Dobrze więc, ja zrobię nam herbatę, a wy tymczasem porozglądajcie się za jakimś słodziakiem, którego chcecie przygarnąć! 

- Dobrze! - Po czym Mama Cry zniknęła w kuchni. Tymczasem dziewczyna złapała swojego kolegę za rękę i wprowadziła go w grono małych stworków. Ten tylko zdezorientowany przykucnął razem z nią i spoglądał na inne Bitty, które korzystają z takiej okazji i wspinają się na niego.

- Spójrz jakie rozkoszne! - Wzięła jego rękę i położyła mu na niej jednego z szkieleto podobnych stworków. - Zobacz, czyż nie jest słodki? - Frisk tylko zaczął uważnie oglądać Bitty'ego, który wtulał się w jego kciuka. Z niepewnością przyłożył do niego jednego z palców i pogłaskał go delikatnie po głowie. Podopieczny tylko w odreagowaniu cichutko zamruczał, na co dziewczyna jeszcze bardziej go pokochała. - Co powiesz na tego?

Chłopak odstawił stworzonko i zaczął robić szybkie ruchy rękami. Z początku dziewczyna poprosiła go powtórzenie tego co chciał powiedzieć, jednak za drugim razem przerwała mu w połowie.

- Ale dlaczego nie chcesz tego? - Chłopak zrobił zniesmaczoną minę i spojrzał na małego śpiocha, który zdążył już zasnąć. Wtedy z powrotem wrócił do gestykulowania rękami, jednak i teraz nie było mu dane skończyć. - Nie rozumiem Cię, czy to że śpi jest jakimś problemem?

Zdezorientowany i spięty nie wiedział co za bardzo ma ma to odpowiedzieć, ale wtedy uratowała go Mama Cry, która weszła do pokoju. Na tacy miała trzy filiżanki zielonej herbaty, które były ozdobione sreberkiem, a zaraz obok nich była cukierniczka. Właścicielka zaprosiła ich do stołu, który był umieszczony przy oknie i wszystkich zaczęła pochłaniać rozmowa.

- Więc jak tam, zdecydowaliście się już na któregoś?

- Tak właściwie to jeszcze nie.. - Odpowiedziała Chara upijając łyk napoju z naczynia. - Wszystkie są takie słodkie, aż serce się kraja kiedy trzeba wybrać tylko jednego.

- Uwierz mi kochanieńka, nie słyszę tego pierwszy raz. - Uśmiechnęła się i spojrzała pod spód stolika. Właśnie tam zbierały się niektóre z Bitty'ch, żeby przy odrobinie szczęścia czekać, aż jakaś kulka cukru postanowi spać ma podłogę. -  A może twój chłopak chciałby jakiegoś wybrać?

Dwójka spojrzała się na siebie i zaczęła się rumienić. Nie spodziewali się czegoś takiego, tak od razu, ale jednak postanowili to przemilczeć i zmienić temat.

- Tooo, wracając! - Krzyknęła nerwowo dziewczyna. - Każdy z nich jest taki słodki, może pani by nam pomogła?

- Ależ oczywiście, właśnie dlatego tutaj jestem! - Kobieta wstała i wzięła kilka Bitty'ch, które zdawały się idealnie pasować do młodych. Położyła je ostrożnie na stole i dała po kryształku cukru, tak żeby siedziały w miejscu. Na to dziewczyna tylko zaczęła bacznie obserwować każdego z nich i co chwilkę wypytywała swojego kolegę, czy dany podopieczny mu się podoba.

Niestety, chłopak spoglądał tylko ze zniesmaczeniem na małe stworki, które nie mogły wysiedzieć w miejscu i domagały się kolejnej drobinki cukru. Dziewczyna zrezygnowana poddała się i opadła na stół.

- Ja już nie wiem tak to jakiego ty chcesz. - Wymamrotała przykryta kapturem. Chłopak tylko wstał i podszedł do szafki, na której poustawiane były najrozmaitsze wazony. Między nimi siedział mały kozio podobny futrzaczek, który z zainteresowaniem oglądał antyki. Frisk wskazał tylko na stworka i Mama Cry podeszła do niego.

- Oh, spodobał ci się Asriel? - Powiedziała nagle sprzedawczyni, na co dziewczyna podniosła tylko głowę.

- Asriel? - Chara podeszła do nich i zaczęła się przypatrywać małemu stworkowi, który nie robił nic poza siedzeniem. - Naprawdę chcesz tego? - W odreagowaniu chłopak tylko kiwnął głową, a  A twarzy jego koleżanki zagościł uśmiech. - Więc postanowione, bierzemy tego!

- Jesteście pewni? - Spojrzała na nich zdziwiona właścicielka. - Pierwszy raz ktoś tak szybko decyduję się na adopcję.

- Tak jesteśmy pewni, skoro Frisk chce tego. - Po tych słowach złapała go za rękę. - To jestem pewna, że wybieramy dobrze. - W odpowiedzi uśmiechnęła się promiennie.

- No dobrze, skoro wybieracie tego, to już Was zapisuje na listę. - Mama Cry podeszła do szafek i wyciągnęła z nich przeładowany segregator, a za chwilkę wyjęła z niego jeden arkusz. - Tylko, że jedno z Was musi go wypełnić, obojętnie które.

- To ja to zrobię! Frisk za chwilkę idziemy, ale możesz jeszcze się z nim trochę pobawić. - Lecz za chwilę dziewczyny już nie było i razem z właścicielką wypełniała podanie o adopcję.

Frisk tylko spojrzał jeszcze raz na Bitty'ego, który tak przypadł mu do gustu. Maluch tylko spojrzał na niego zakłopotany i dopiero teraz zorientował się, że ktoś na niego patrzy. Z zaciekawieniem podszedł do nieznanej mu wcześniej osoby i spróbował go dotknąć, jednak okazało się że jest od niej za daleko. Chłopak tylko uśmiechnął się i przybliżył do Asriela. Ten korzystając z okazji dotknął jego nosa i zaczął się na niego powoli wspinać. Kiedy był na samej górze z zafascynowaniem zaczął badać wzrokiem pokój, w którym się teraz znajdował. To niesamowite jaki świat był wielki, a on mógł go teraz odkryć.
Share:

EddsWorld: AU - SwitchWorld

Nazwa: SwitchWorld
Autor: Filip Domin
DA Autora: https://filipdomin.deviantart.com

          Charakterystyka AU:
AU to powstało, ponieważ bardzo lubię zamieniać rolę postaci między sobą. AU jest dalej w fazie tworzenia. Ale pierwsze zarysy już ma. Pozamieniane postacie wyglądają tak:
Edd -> Tord
Tom -> Tom
Matt -> Edd
Tord -> Matt
Paul <-> Patrick
Już parę kreatywnych ( tak myślę) pomysłów jest . Postacie powstają, więc spokojnie AU będzie bardziej rozbudowane
                  Postacie:
Matt - Nosi fioletową bluzę. Jest on wesołym, rudym chłopakiem. Lubi on pić Colę, ale kupuje ją w 330ml puszce. Lubi bardzo swoich przyjaciół.
Tom - Nosi niebieską bluzę. Niczym nie różni się od Toma z EddsWorld.
Tord - Nosi czerwoną bluzę, a na nią zakłada fioletowy płaszcz. Nie jest on narcyzem i nie jest on głupi. Na pierwszym miejscu stawia swoich przyjaciół. W chwilach niebezpieczeństwa pomaga im. Za nich mógłby się poświęcić. Cieszy się z takich przyjaciół jakich ma
Edd - Nosi zieloną bluzę. Na policzku ma plaster ułożony w krzyżyk. Opuścił on grupę i wyruszył do wielkiego miasta. Dołączył do Brytyjskiej Armii, po The End został on jej liderem. Fascynuje się on historią, za co w szkole miał dobre oceny z tego przedmiotu. Jest on bardzo sprytny i mądry. Jego wierni żołnierze to Paul i Patrick.





Share:

Star Wars: Wojny imperiów - Rozdział II [opowiadanie by Revan]

Autor okładki: littlejedi19
Autor opowiadania: RevanSans
Notka od autora: Kenobi wychodzi z pojedynku jako przegrany, ginąc od miecza własnego ucznia. Padme jednak umiera przy porodzie, pomimo tego że ma przy sobie Anakina ponieważ myśli że zmarł w momencie przemiany Republiki na Imperium Galaktyczne. Skywalker domyśla się że został oszukany przez Palpatine'a, więc go zabija. Przejmuje władzę w Imperium i postanawia że Leia zostanie politykiem, natomiast Luke będzie Rycerzem Sith. Po dwudziestu latach sprawy jednak zaczynają się walić, Sojusz dla Przywrócenia Republiki powraca,  natomiast w sercu Imperium szykuje się spisek na życie Anakina, nikt jednak nawet nie spodziewa się że największe zagrożenie pochodzić będzie z innej galaktyki.


Spis treści:
1 | 2  (obecnie czytany)|
| 9 | 

Spotkania z innymi dowódcami nigdy nie były łatwe. Jeszcze kilkanaście lat temu niektórzy z nich popierali Republikę, a teraz nastały nowe czasy Imperium. Anakin wziął sobie sobie za cel przekonanie dowódców o zdrajcy w ich szeregach, co na pewno nie będzie łatwe.
Właśnie zobaczył się z dziećmi, a teraz ma je znowu zostawić? Przynajmniej wiedział, że na Coruscant są bezpieczne...
***
Luke śnił. Był przekonany, że śni.
Leciał właśnie nie dużym statkiem przez jakiś, dziwny, ciemny tunel. Był to jeden z tych snów, w których miał pełną kontrolę nad swoimi ruchami i mógł samodzielnie podejmować decyzje.
Kiedy zbliżał się do końca tunelu, usłyszał za sobą strzały. Spanikowany kierował się dalej, nagle usłyszał dziwny głos mówiący do niego znikąd   "By użył Mocy". Momentalnie wystrzelił Torpedę...
Nagle obudził się zlany zimnym potem.
***
— Panowie, proszę o ciszę — powiedział Anakin, biorąc głęboki oddech.
— Jak mamy zachować spokój, skoro prawdopodobnie w naszych szeregach jest zdrajca, a do tego sprytny zdrajca — zapytał z ironią w głosie Tarkin.
- Nie dojdziemy jednak do tego, kto nim jest, jeśli ciągle będziesz nas przekrzykiwać — zauważył Thrawn. Ta uwaga z ust doskonałego stratega który w bitwie o Mon Calamari, pokonał przeważające siły wroga, I prawdopodobnie większość Rebelii,  wystarczyła, by Tarkin ucichł.
- To aż nie możliwe by Rebelia mogła przypuścić tak zmasowany atak, wywiad by o tym wiedział - Odezwał się Admirał Yularen, który po wojnach klonów został szefem wywiadu.
Po chwili do sali weszła jego córka Leia.
- Kanclerzu - Przywitał ją oficjalnie
Co prawda był Imperatorem i nad wszystkim sprawował kontrolę, jednak Senat powinien mieć kogoś kto będzie ładniej prezentować się na plakatach. Leia była już od dwóch lat Kanclerzem, a i tak była najmłodsza w historii. Na szczęście Senatorowie, cieszyli się z tak energicznej i młodej Pani Kanclerz.
- Ojcze - Przywitała się z nim i podeszła do wielkiego stołu taktycznego wyświetlającego całą galaktykę.
- Wiem! - Krzyknął Thrawn, co było wielką niespodzianką bo w Wielki Admirał prawie zawsze zachowywał powagę.
- Tak? - Spytał się go Anakin
- Zmienimy Transportowce w istne okręty bojowe, wyślemy je na szlaki gdzie jest zauważona aktywność Rebelii. Określimy wtedy obszar gdzie Rebelia atakuje. I znajdziemy potencjalną bazę wroga.
- Błyskotliwy plan, Admirale. Jaką za to mamy pewność że Rebelia nie korzysta z baz wypadowych, wtedy będziemy mieć za dużo roboty, a i Gwiazdy Sprawiedliwości nie wyślemy. - Powiedział Tarkin
- Gwiazda Sprawiedliwości, Klejnot Galaktyki, Symbol Imperium, lub nieszczęsna nazwa Palpatine'a "Gwiazda Śmierci". Ostatnio ta stacja przeszła dużą zmianę, przemalowano ją na czarno z rozkazu Tarkina, wprowadzono też szybsze ładowanie turbolasera, skrócone do trzech minut oraz o wiele poprawiono celność więc turbolaser może zniszczyć największy Niszczyciel wroga. - pomyślał Anakin
- Pff, wszędzie pan próbuje wepchać swoją zabaweczkę, która wzbudza strach w ludziach. Po zniszczeniu Lothal'a gdzie wykiełkowała malutka Rebelia, ludzie się boją tej Gwiazdy "Sprawiedliwości", chcemy żeby ludzie wyparli się Rebelii i ją zdradzili a nie żeby wyparowali Tarkin - odpowiedział Tarkinowi Thrawn.
A ci ciągle się żrą, od czasów bitwy o Yavin IV na której zmuszeni byli przetrwać miesiąc ścigani przez Rebelię w dzikim lesie. W sumie po miesiącu załatwili dwudziestu sześciu rebeliantów, nie używając blastera, tylko korzystając z pułapek których Tarkin nauczył się budować w dzieciństwie a Thrawn ulepszył. - Pomyślał Anakin
- Dobra, pomyślę nad waszymi pomysłami, spotkanie zakończone - odparł Anakin.
Może być ciekawie
Share:

POPULARNE ILUZJE