Zgodnie z umową
postanowiłem zgłębić temat tajemniczego Papytusa 022.
Udałem się więc na miejsce „zbrodni?”. Czyli tam gdzie został zaatakowany Papyrus.
- Nic, kompletnie nic! - gadałem do siebie.
- Nic prócz śniegu! -
Czego mogłem się spodziewać, przecież to Snowdin - czyli śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. To logiczne że wszystko zasypało. Wyruszyłem więc w odwiedziny do pewnego gościa który na pewno coś będzie na ten temat wiedział. Teraz gdy w podziemiu jest system wind dużo szybciej da się dostać na powierzchnię, zastanawiające jest tylko to, czemu nikt do podziemia nie przybywa oprócz mnie. Wsiadłem do jednej z wind i udałem się czym prędzej do domu szkielebrosów. *pukam* nikt nie otwiera *pukam jeszcze raz*, wciąż nic, otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to talerz spaghetti lecący mi na twarz.
- OH, TAK STRASZNIE CIE PRZEPRASZAM CZLOWIEKU! - krzykną wysoki szkielet wyłaniając się zza kanapy.
- Ehh... Nic się nie stało. - powiedziałem otrzepując się z klusków.
- ZWYKLE, WSZYSCY MÓWIA GDY WCHODZA DO DOMU - mówił szkielet z pożałowaniem na twarzy... czaszce, czymś tam.
- Spokojnie, nic mi nie jest… swoją drogą, całkiem smaczne to spaghetti. Można powiedzieć że całkiem mi w nim „do twarzy” – odpowiedziałem naśladując Sansa.
W tym samym momencie na twarzy szkieleta pojawił się typowy „poker face”. Chwila nie minęła, a Papyrus zapytał mnie:
- NIE CHCIALBYM BYC NIEMILY ALE… CO CIE TU SPROWADZA CZLOWIEKU? - Po chwili zastanowienia odpowiedziałem mu:
- Tak w sumie… To nie wiem. – odpowiedziałem ze zmieszaniem.
Siadłem na kanapie, starłem z siebie spaghetti i zacząłem się zastanawiać czemu tu przyszedłem, niech szlag trafi moją krótką pamięć, chwilę później szkielet usiadł obok mnie i zaczął dokładnie się mi przyglądać. Udawałem że tego nie widzę i zastanawiałem się dalej, nie miałem co zrobić z rękami więc włożyłem je do kieszeni bluzy, tam właśnie znajdował się pamiętnik Papyrusa. W tej samej sekundzie, wszystko mi się przypomniało.
- Znalazłem to w twojej dawnej szopie, w podziemiu. - powiedziałem wyjmując pamiętnik z kieszeni.
- OH! DZIEKUJE CI CZLOWIEKU! WSZEDZIE GO SZUKALEM! -
Papyrus wziął pamiętnik i włożył go do szafki. Z tej samej szafki wyleciał mały szczeniak i zaczął biegać po całym domu. Papyrus biegał za nim i próbował go złapać, krzycząc żeby się zatrzymał. Pies zrobił parę kółek wokół kanapy, po czym skoczył na mnie, miał na sobie zielony materiał. Papyrus czym prędzej go ze mnie zdjął, przy czym ze szczeniaka zsunął się materiał. Postanowiłem go obejrzeć z bliska, materiał okazał się szalikiem i to dokładnie tym samym co był opisany w pamiętniku, miał na sobie nawet metkę „Made by Handlarz Iluzji”.
- Skąd to masz? – spytałem się Papyrusa pokazując mu szalik.
- A, TO? ZGUBIL TO PEWIEN MILY NIEZNAJOMY GDY WYPROWADZALISMY SIE Z PODZIEMIA… CZYZBYS GO ZNAL? – spytał z podekscytowaniem szkielet.
- No tak trochę nie… Ale mógłbym się dowiedzieć kim on jest. – odpowiedziałem, z niedowierzaniem by mi się to udało.
Na twarzy Papyrusa zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha… no może nie dosłownie bo on nie ma uszu.
- W TAKIM RAZIE JAK TYLKO GO SPOTKASZ PRZYPROWADZ GO TUTAJ BY MÓGL ZOSTAC MOIM PRZYJACIELEM! - Wykrzyczał
Zmuszony byłem powiedzieć mu prawdę, zebrałem się w sobie i wypowiedziałem to zdanie:- Ale wiesz... Niczego nie mogę ci obieca
- o proszę… mamy gościa…
Udałem się więc na miejsce „zbrodni?”. Czyli tam gdzie został zaatakowany Papyrus.
- Nic, kompletnie nic! - gadałem do siebie.
- Nic prócz śniegu! -
Czego mogłem się spodziewać, przecież to Snowdin - czyli śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. To logiczne że wszystko zasypało. Wyruszyłem więc w odwiedziny do pewnego gościa który na pewno coś będzie na ten temat wiedział. Teraz gdy w podziemiu jest system wind dużo szybciej da się dostać na powierzchnię, zastanawiające jest tylko to, czemu nikt do podziemia nie przybywa oprócz mnie. Wsiadłem do jednej z wind i udałem się czym prędzej do domu szkielebrosów. *pukam* nikt nie otwiera *pukam jeszcze raz*, wciąż nic, otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to talerz spaghetti lecący mi na twarz.
- OH, TAK STRASZNIE CIE PRZEPRASZAM CZLOWIEKU! - krzykną wysoki szkielet wyłaniając się zza kanapy.
- Ehh... Nic się nie stało. - powiedziałem otrzepując się z klusków.
- ZWYKLE, WSZYSCY MÓWIA GDY WCHODZA DO DOMU - mówił szkielet z pożałowaniem na twarzy... czaszce, czymś tam.
- Spokojnie, nic mi nie jest… swoją drogą, całkiem smaczne to spaghetti. Można powiedzieć że całkiem mi w nim „do twarzy” – odpowiedziałem naśladując Sansa.
W tym samym momencie na twarzy szkieleta pojawił się typowy „poker face”. Chwila nie minęła, a Papyrus zapytał mnie:
- NIE CHCIALBYM BYC NIEMILY ALE… CO CIE TU SPROWADZA CZLOWIEKU? - Po chwili zastanowienia odpowiedziałem mu:
- Tak w sumie… To nie wiem. – odpowiedziałem ze zmieszaniem.
Siadłem na kanapie, starłem z siebie spaghetti i zacząłem się zastanawiać czemu tu przyszedłem, niech szlag trafi moją krótką pamięć, chwilę później szkielet usiadł obok mnie i zaczął dokładnie się mi przyglądać. Udawałem że tego nie widzę i zastanawiałem się dalej, nie miałem co zrobić z rękami więc włożyłem je do kieszeni bluzy, tam właśnie znajdował się pamiętnik Papyrusa. W tej samej sekundzie, wszystko mi się przypomniało.
- Znalazłem to w twojej dawnej szopie, w podziemiu. - powiedziałem wyjmując pamiętnik z kieszeni.
- OH! DZIEKUJE CI CZLOWIEKU! WSZEDZIE GO SZUKALEM! -
Papyrus wziął pamiętnik i włożył go do szafki. Z tej samej szafki wyleciał mały szczeniak i zaczął biegać po całym domu. Papyrus biegał za nim i próbował go złapać, krzycząc żeby się zatrzymał. Pies zrobił parę kółek wokół kanapy, po czym skoczył na mnie, miał na sobie zielony materiał. Papyrus czym prędzej go ze mnie zdjął, przy czym ze szczeniaka zsunął się materiał. Postanowiłem go obejrzeć z bliska, materiał okazał się szalikiem i to dokładnie tym samym co był opisany w pamiętniku, miał na sobie nawet metkę „Made by Handlarz Iluzji”.
- Skąd to masz? – spytałem się Papyrusa pokazując mu szalik.
- A, TO? ZGUBIL TO PEWIEN MILY NIEZNAJOMY GDY WYPROWADZALISMY SIE Z PODZIEMIA… CZYZBYS GO ZNAL? – spytał z podekscytowaniem szkielet.
- No tak trochę nie… Ale mógłbym się dowiedzieć kim on jest. – odpowiedziałem, z niedowierzaniem by mi się to udało.
Na twarzy Papyrusa zagościł szeroki uśmiech od ucha do ucha… no może nie dosłownie bo on nie ma uszu.
- W TAKIM RAZIE JAK TYLKO GO SPOTKASZ PRZYPROWADZ GO TUTAJ BY MÓGL ZOSTAC MOIM PRZYJACIELEM! - Wykrzyczał
Zmuszony byłem powiedzieć mu prawdę, zebrałem się w sobie i wypowiedziałem to zdanie:- Ale wiesz... Niczego nie mogę ci obieca
- o proszę… mamy gościa…
Nie wiem co jest ze mną nie tak. Błędy widzę gdy ukażą się na blogu a nie podczas edycji. Da się to leczyć?
OdpowiedzUsuńNooooope. Nie da się. xD Z doświadczenia wiem. Gadaj gdzie poprawić, a poprawę ^^
Usuńnapiszę tu od razu poprawne części zdań:
Usuńzastanawiające jest tylko to, czemu nikt do podziemia nie przybywa oprócz mnie.
otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to talerz spaghetti lecący mi na twarz.
odpowiedziałem, z niedowierzaniem by mi się to udało.
I zdania:
Zmuszony byłem powiedzieć mu prawdę, zebrałem się w sobie i wypowiedziałem to zdanie:
- Papyrus, ale wiesz, niczego nie obie -
Mogłabyś zmienić na:
- Ale wiesz... Niczego nie mogę ci obieca -
Gotowe. A co do czcionki Papka, to zainstalowało mi się tylko "ó" T_T
UsuńTak jak pisałem: mi to działa tylko w Microsoft Office Word i GIMP, więc...
UsuńJEŚLI KTOŚ MA JAKIEŚ INFO O POLSKIEJ CZCIONCE PAPYRUS PROSIMY O POWIEDZENIE! :D
Znam ten ból, krótkiej pamięci xd
OdpowiedzUsuń