26 marca 2018

Undertale: Sześć dusz - Wynik: Negatywny [+18]

Autor okładki: Filipa
Notka od autora: Frisk wykonał Neutralną ścieżkę zabijając Toriel, Asgora i kilka przypadkowych potworów. Zaprzyjaźnił się z paroma, ale ostatecznie uciekł zabierając ze sobą wszystkie zebrane do tej pory dusze. Minęło piętnaście lat, a do Podziemia wpada ósma. Ty. Jesteś dorosłą kobietą, która postanowiła zbadać co skrywa góra Ebott. Jednak, czy to aby dobry pomysł?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Od czasu do czasu może mieć charakter interaktywny, gdzie pod koniec rozdziału będzie pytanie do czytelników. Ostrzegam też, że w późniejszych rozdziałach będzie to czyste +18, nie tyle ze względu na sceny erotyczne (jakie również przewiduję), ale też przez wiele innych aspektów jak przemoc, tortury, bicie, znęcanie się etc. 
Tak więc, miłego czytania!
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
To genialny pomysł!
 Poczucie winy 
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18] (obecnie czytany)
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18]
Gdy Sans pojawił się w środku dostrzegł człowieka na materacu z mocno podkulonymi pod siebie nogami. Drżała, przez chwilę patrzyła na niego, a następnie odwróciła wzrok. Nienawidził tego wszystkiego. Nienawidził jej. Dlaczego nie zdechła na początku? Byłoby o wiele łatwiej. Zacisnął ręce w pięści trzymając je w kieszeniach i podszedł do tacy jaką jej przyniósł. Makaron z lekami nie był tknięty, nie umiał jednak ukryć cichego zadowolenia, tej nuty satysfakcji gdy dostrzegł, że frytek nie ma.
Coś połechtało jego ego. Prawie by się nawet uśmiechnął, lecz w porę przypomniał sobie gdzie jest, co robi i przede wszystkim - z kim jest. Spojrzał na człowieka, takiego małego, przerażonego. Jak coś takiego... coś tak żałosnego... Cmoknął zabierając tacę. Alphys upominała go, aby dopilnował, by człowiek połykał wszystkie tabletki. Ech, nie chce mu się, nie ma nastroju. Po prostu zabrał tacę i znikł z izolatki teleportując się do pokoju pani naukowiec.
-I-I co? Z-zjadła? - zapytała, Sans ukradkiem wyrzucił makaron, zaś tabletki schował do kieszeni. Wiedział, że jeżeli wyszłoby, że nie zjadła makaronu, to zmusili by ją siłą. No ale przecież zjadła jego frytki, nie powinna być głodna. Póki co. Przytaknął stojąc w odległości od wielkiego monitora, na którym to potworzyca zapisywała swoje obserwacje. - T-to dobrze! Kto wie, m-może się z-zaprzyjaźnicie po tym wszystkim! - Sans uniósł jedną brew do góry
-co?
-No wiesz, j-jak będziemy mieć sz-szczęście, to może urodzi s-siedem i nie trzeba będzie jej.... Znaczy się, nie abym tego nie chciała! To człowiek! To rozkazy! To... to... - głos jej drżał coraz bardziej, na dnie niebieskich oczu zaczynały pojawiać się łzy.
-skończ pierdolić - Sans wsadził ręce do kieszeni - mowy nie ma, aby chciała się ze mną zaprzyjaźnić po tym wszystkim - syknął - ja nie chcę się przyjaźnić z nią. - Alphys podniosła lekko głowę spoglądając na niego, tak jakby chciała coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili powstrzymała się. Splotła ręce razem, nerwowo obracając jeden ze szponów między pozostałymi.
-R-rozumiem... J-jutro zrobię jej badania czy... - Nie udało się, on to wiedział. Wiedział, że nawalił. Nie zapłodnił jej. Jego koszmar jeszcze się nie skończył. Spojrzał na zegar. Czas do domu. Papyrus nie wie co robi, myśli, że pracuje w laboratorium, że wrócił do starej pracy, że jest jak dawniej. Niech tak wierzy. Dom w którym mieszka to jedyne miejsce, gdzie Sans czuje się... dobrze. I za wszelką cenę nie chce tego zmieniać. Biorąc głębszy wdech, teleportował się do salonu swojego domu w Snowdin.
Schowałaś talerz pod materacem. Dopiero kiedy kroki się uspokoiły i kiedy byłaś pewna, że nikogo nie ma przed drzwiami, że jesteś sama, zdecydowałaś się na wyciągnięcie zdobyczy. No dobra, ale teraz co z tym zrobić? W mrokach swojej izolatki obracałaś naczynie. Stary, szklany talerz, który właściwie ... nie otworzysz nim drzwi. Rzucanie nim w kogokolwiek nie byłoby rozsądne. Bóg raczy wiedzieć, co by ci zrobili, gdybyś ich w ten sposób zaatakowała. Nie, nie chcesz się tego przekonywać. Póki co... nie, nie chcesz aby ten szkielet znowu się pojawiał. Nie po tym co Ci zrobił. Wiedziałaś, że nie zostałaś zgwałcona... znaczy się nic w Ciebie nie wsadził... z wyjątkiem palca.... Dreszcz przeszył Cię ponownie, odruchy wymiotne jednocześnie. Resztką sił podbiegłaś do brytfanki, którą zostawiono Ci na wszelkie fekalia. Zmieniają ją dość często i myją, więc nie śmierdzi. Mimo to walczyłaś z wymiotami, nie chciałaś oddać jedynego dobrego posiłku, który zjadłaś od dawna. Prysznic, może to pomoże. Zrzuciłaś z siebie szmatę i stanęłaś pod wężem. Leci, niewielki strumyk wody ale leci. Jak błogosławieństwo. Złączyłaś dłonie poczekałaś, aż zimna ciecz wypełni je i wypiłaś. Potem znowu wróciłaś spojrzeniem na talerz. Musisz go schować, tylko gdzie? Pod materac? To jedyne miejsce gdzie możesz. Po obmyciu się, po którym i tak nadal czułaś się brudna, tak od środka, ubrałaś się. Talerz znalazł się w bezpiecznym miejscu. Musisz go chronić. Wariujesz? Ciekawe czy Cię szukają. Miałaś nadzieję, że tak. Wyobrażałaś sobie, jak grupa komandosów niczym w filmach akcji, wywarza z buta wrota Twojego więzienia, jak wchodzą do środka, ratują Cię, jak mijasz zwłoki potworów... które wyglądają jak ten szkielet. Wszyscy wyglądają jak on.
Chciałaś, aby umarł.
Długo musiałaś czekać, aby drzwi ponownie się otworzyły. Byłaś już głodna, bardzo głodna. Sen nie przychodził. Za bardzo się bałaś. Byłaś zbyt głodna, aby spać.
-Ch-chodź... - znajomy głos pani naukowiec wyprowadził Cię z ciemnej celi wprost w oświetlone pomieszczenie. Bose stopy klapały o zimną posadzkę, mijałaś potwory ze spuszczonymi głowami, czułaś jednak na sobie ich wzrok. Zostałaś zaprowadzona do dobrze znanego Ci pomieszczenia. Do jej gabinetu. Kolejne badania? Musisz z nią porozmawiać! To co robią to szaleństwo! Otworzyłaś usta i wydałaś z siebie skrzek. Potworzyca natychmiast na Ciebie spojrzała, przerażona - Nic nie mów! P-proszę - zamknęłaś usta. Pozwoliłaś pobrać sobie krew, pozwoliłaś by jej żółte szpony dotykały Twojego brzucha i talii, dotykały mostka. Czułaś, jak wewnątrz Ciebie coś drży. Serce? Nie, to nie było serce. To coś innego bardziej... intymnego. Natychmiast zrobiłaś krok w tył. Naukowiec opuściła głowę jakby obraziła Cię, nic jednak nie powiedziała.
-i jak? koniec tego? - aż podskoczyłaś, serce dudniło w uszach. Nie odwracałaś się, wiedziałaś kto stoi za Tobą, czułaś go.
 -O-obawiam się, że nie... - westchnęła ciężko - Będziesz musiał...
-zamilcz! - wyglądał na zdenerwowanego. Bałaś się jego podniesionego głosu
-Sans... - Tak ma na imię? Sans? Czułaś wstręt do tego imienia.
-Proszę... - szepnęłaś - nie... - Coś pociągnęło Cię za włosy do tyłu, wygięłaś się i spojrzałaś na niego.
-milcz - warknął gniewnie i puścił
-Ja nie... - teraz odwrócił Cię przodem do siebie i zdzielił po policzku.
-milcz - wycharczał. Tamta nie zareagowała, słyszałaś, że przekręca się na krzesełku tak, aby nie widzieć tego co się dzieje. wygodnie jest nie widzieć. - zabierzcie ją do jej pokoju - Pokoju?! On tamto miejsce nazywa pokojem?! Chciałaś uciekać i to był błąd. Ta sama siła, ta sama którą przygwoździł Cię do łóżka oplotła Twoje ciało, uniosłaś się o kilka centymetrów nad ziemię i wbrew wszystkiemu, wbrew całemu światu i woli wszechświata, wbrew sobie znowu znalazłaś się tutaj. Gdzie...
O nie...
On będzie musiał znowu...
Tym razem nie nawali...
Wiedziałaś to...

Wkrótce potem, zrobiłaś coś, czego nie oczekiwałaś nawet po sobie. W agonii ściągnęłaś prześcieradło z materaca i ... i próbowałaś się nim udusić. Nie udało się. To nie tak, że brakowało Ci sił. Byłaś zdeterminowana, aby się zabić. Tu i teraz. Nie chcesz, aby on znowu się pojawiał, nie chcesz, aby dalej Cię krzywdził. Nie jesteś ... nie dasz rady... dlaczego nie pozwolą tego sobie wyjaśnić?!
Powstrzymali Cię, dwa potwory zabrały Ci prześcieradło, został koc, nim ani się nie udusisz, ani nie powiesisz. Nie masz na czym.

Pora karmienia. Jak często Alphys ją karmiła? Jak często powinna jeść? Sans leżał u siebie na łóżku dumając. Powinien iść ją nakarmić. Al już tego nie robi. Człowiek jest zdany całkowicie na jego łaskę. Zagłodzi ją. Umrze. Powie, że to przez przypadek. Nikomu nic się nie stanie. Będzie jedna dusza. Jedna mniej. Potem poczekają. W Podziemiu przetrwają najsilniejsi. A potem wyjdą i .. i ... Ale ta moc, ta moc jaką ma nad nią. Ta świadomość, że jej los jest w jego rękach sprawiała, że czuł dziwną... satysfakcję? Nie. Nie mógł tego czuć. Nie może czuć czegoś takiego z tego co robi! Brzydził się siebie.
Bez względu jak często mył ręce, wspomnienie jej ciała nie znikało. Nie mogąc dłużej znieść bezczynności podniósł się z łóżka i wziął z kredensu w kuchni cynamonowego króliczka. Schował go do kieszeni. Gdy teleportował się do laboratorium nikogo nie było. Naukowiec powiedziała mu, że nie będzie mu wchodzić w drogę. Badania będą odbywać się co jakiś czas, człowiek jest tylko jego. I to mu się podobało. Nie, to nie mogło mu się podobać! Nie mogło! Zacisnął mocniej zęby gdy stał przed czajnikiem. Makaron. Dać jej makaron. Da jej jeść. Przyjdzie po swoje. Zrobi co musi. I koniec. Nic więcej. Wtedy popełnił błąd, bo jej dotknął. Więcej tego nie zrobi. Nie dotknie jej. Nie może sobie na to pozwolić... Ale jej skóra, jest taka... inna. Inna niż wszystko co dotykał do tej pory. Inna niż skóra Frisk. Frisk był dzieckiem. Frisk był zabawnym dzieckiem. Mimo, że Sans teraz nienawidził Frisk, nie umiał nie uśmiechać się na tych kilka miłych wspomnień jakie dzieciak pozostawił po sobie.
Piiiiiiiii.....
Wyłączył czajnik i nalał wodę do kubka. Na tacy położył cynamonowego króliczka i stanął przed drzwiami. Wziął głęboki oddech i teleportował się do środka. Człowiek była...
-skąd to masz - warknął widząc, jak w rękach trzyma talerz. Po frytkach. Szklany. albo raczej, jego resztki. Szybciej niż by chciał, znalazł się przy niej i wyrwał ostry kawałek talerza z jej ręki - oszalałaś?! - krzyknął wściekły chwytając ją za nadgarstek. Miękki, ciepły nadgarstek. Kobieta patrzyła przez chwilę w jego oczy, a następnie zaczęła wić się i piszczeć, szaleć, próbować od niego oderwać. Jej próby były bez sensu. Była taka słaba. Pewnie przez nieodpowiednie żywienie. Powinien przychodzić wcześniej? A może to przez leki jakie jej dawano?
-PROSZĘ NIE! PUŚĆ MNIE! NIE! - piszczała. Sans ponownie zdzielił ją po policzku. Zamilkła. Nie chciał przyjąć do świadomości, że mu się to spodobało. Nie mogło mu się to podobać! Nie mógł czerpać przyjemności z bicia jej! Bicia kogoś tak słabego! A mimo to... czuł jak jego męskość...
-milcz - warknął - nie odzywaj się, nie dotykaj mnie, nie patrz na mnie - warknął ponownie. Posłusznie opuściła głowę, włosy zasłoniły jej twarz. Pozlepiane, spod przemęczonych powiek ciekły ciepłe łzy. Sans puścił jej rękę, a ta opadła na ziemię. Pochylił się by zebrać kawałki szkła z ziemi. Spojrzał na nie. Mało by brakowało, a... Zmarszczył brwi zdziwiony własną reakcją. Przecież mógł wyjść. Zabiła by się i wszystkie jego problemy ... dlaczego ją uratował? Przeniósł wzrok na nią niepewny, jakby w jej osobie próbował znaleźć odpowiedź. Zamiast tego, jej oczy spotkały się z jego.
-Dzień dobry Sans... - szepnęła zdartym głosem. Takim miłym. Takim ciepłym. Musiał to zrobić. Ręka uniosła się szybciej niż przypuszczał. Plask. I znowu. Jej twarz schowała się za włosami. Tyle. Potwór, przerażony własną reakcją i zachowaniem, po prostu teleportował się z pomieszczenia, pozostawiając człowieka samego z cynamonowym króliczkiem, makaronem i jednym kawałkiem talerza, którego nie udało mu się znaleźć w porę.
Share:

10 komentarzy:

  1. Co... to... ma... być. . . .???

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rycze ...
    Ja DOSŁOWNIE rycze ;^;
    Nie wiem czemu, nie wiem jak ale płacze
    Ma ktoś chusteczkę?
    Z jednej strony nie podoba mi się taki Sans ale z drugiej nie mogę się doczekać kolejnej części!
    To jest takie świetne!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział Yumiś :3
    Powinnaś dostać Oscara za te twoje opowiadania ;*
    Serio ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde. Jaki sadysta z tego Sansa. Aż mam naprawdę ochotę pociąć go tym kawałkiem talerza, który nam został.
    Uwielbiam twoje opowiadania Yumi. Za każdym razem na maxa się wczuwam w to, co się dzieje. Teraz też tak było. Może to głupie, ale aż płakać mi się zachciało przez to, przez co musimy przechodzić :") Czekam na kolejną część :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Wingdings on monitor always makes me happy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ledwo się powstrzymałam od płaczu, mam serio nadzieję, że nie będzie jakiegoś "ee tam dobra Sans wybaczam ci, kocham cię"

    OdpowiedzUsuń
  6. Oficjalnie mam zryty muzg ...

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE