Autor okładki: Reitiri
Notka od autora: Jest to opowiadanie interaktywne. Pod niektórymi notkami znajdować się będą pytania do czytelników, ich odpowiedzi będą miały wpływ na fabułę.
Akcja dzieje się na powierzchni. Wojny z potworami nigdy nie było bo... ich też nie było. Jest za to coś innego... Nagle całe Twoje życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, po tym jak przeprowadzasz się do swojej babci, która umiera wkrótce potem i pozostawia Ci niezwykły spadek. Stajesz się opiekunką czterech żywiołaków ognia!
Opowiadanie w którym z wyjątkiem postaci czytelniczki (opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika) występują jeszcze postacie Grillbiego (Undertale), Fella (Grillby z Underfell), Gri (Grillby z Underswap) oraz Curly (BittyBones). Czytelnicy będą mieć wpływ na to co wydarzy się dalej z postaciami. Swoje sugestie mogą umieszczać w komentarzach nawet jak pytań do rozdziału nie będzie
Spis treści:
-No to mamy przejebane - chodziłaś po pokoju raz w lewo, raz w prawo, raz za kanapą, raz przystanęłaś przed. Potwory siedziały na niej śledząc Cię spojrzeniem, jakby zupełnie nie rozumiały zaistniałej sytuacji.
-Nie całkiem - mruknął Grillby
-To znaczy, że mogę pojechać i was tutaj zostawić?
-.... jest to w twojej możności
-Czuję śmierdzące "ale"
-Ale - tutaj dosadni swoją obecność zaznaczył Gri - To oznaczałoby śmierć dla nas ... i dla ciebie też pączuszku kochany
-Co?
-Nasze życia są połączone, ale wymaga to naszej obecności przy tobie. - wyjaśnił Grillby spokojnie - Jak jesteś na uczelni czy w innym miejscu w mieście to jeszcze nic złego, bo wracasz, ale musimy przebywać we wzajemnym towarzystwie. Aby żyć.
-Jak to ja umrę?
-Tak to kochaniutka puuuuf - Gri wstał z kanapy i położył ręce na twoich ramionach. Szeroki uśmiech nie znikał z jego twarzy - Co powiesz na Marsylię? Jest ponoć piękna o tej porze roku. A może Sycylia?! O! To dobre miejsce na odpoczynek. Masz tutaj bilet - powiedział wyciągając go z kieszeni i podał Ci go. Z niedowierzaniem spoglądałaś na nadruki i napisy. Wydawał się autentyczny.
-Skąd go masz?
-Oh, to nie jest istotne! Kochanie, patrz! Spakowałem cię! - Zaraz skąd się tutaj wzięła Twoja walizka?!
-Nie wiem jak mam zareagować - mruknęłaś szczerze. Fell musiał wstać i przygrzmocić bratu przez łeb, aby ten się uspokoił. Bilet zamienił się w kawałek papieru. Oh, dobrze wiedzieć, że Gri umie tworzyć iluzje i prawdopodobnie szybko się przemieszcza. Ciekawe czy wszyscy to potrafią czy mają inne umiejętności. Dobra, to na potem. Teraz kwestia wyjazdu na święta. Wiedziała już, że jednym powodem przez który zmarła nie była obecna na waszych wielkanocnych spotkaniach, to oni. Znowu, kiedy sięgniesz pamięcią, tych kilka imprez jakie organizowała u siebie były miłe i ani śladu po ognistych żywiołakach. Tylko jak?
To nie tak, że nie chciałaś jechać. Czułaś się dobrze "u siebie" bo tak nazywasz teraz miejsce gdzie mieszkasz. No i nie bardzo miałaś ochoty spotykać się z rodzicami. Nie to, aby byli jacyś okropni. Po prostu byli... trudno opisać to słowami. Lecz uczucia są proste. Nie miałaś ochoty uczestniczyć w rodzinnym teatrzyku. Kochałaś mamę i tatę.
Ojciec kojarzył ci się głównie z akwarium i rybkami. To jego pasja i hobby. Nie łowił, co to to nie. on nawet ryb nie jadał! Po prostu je lubił, płakał nawet kiedy jego ulubione zdychały. Za młodu przeżywałaś wiele ceremonialnych pogrzebów ryb jakie spuszczaliście w ubikacji, niestety gdy tylko odkrył, że to była dla ciebie po prostu kolejna okazja do zabawy, przestał.
Twoja mama to cóż... jakimi słowami określić dorosłe dziecko? Nie, nie robi przyjęć jak Gri, czy nie chodzi w sukienkach i kitkach. Jest po prostu... dziecinna... Znaczy tak uważasz. Co możesz powiedzieć o mamie to to, że jest przeraźliwym ... nerdem. Poważnie. Nerdzi non stop. Ogląda chińskie bajki, gra w gry i głośno krzyczy wieczorami "fire in the hall!" kiedy gra na multi w jakąś strzelankę. Masz wrażenie, że mało co traktuje poważnie i byłaby chyba pierwszą osobą, która z radości by podskoczyła po zapoznaniu się z tym co Cię spotkało. Właśnie dlatego jej nie mówisz.
Jak ta dwójka się poznała? Oh to bardzo romantyczna historia. W kolejce do kibla na Castle Party. Tak. Do toi toi. Ale cóż, miłość występuje w różnych obrazach. Ich zaczęła się przed śmierdzącymi szaletami na koncercie w stylu ghotic.
Tak więc powiedzmy sobie szczerze - starzy Ci się udali. Czasem masz wrażenie, że jesteś najodpowiedzialniejsza i najdoroślejsza z całej rodziny.
Po zerwanej nocce udało Ci się znaleźć rozwiązanie. Znaczy się, miło byłoby gdyby żywiołaki były z Tobą szczere od samego początku i wyłożyły kawę na ławę, co potrafią a czego nie potrafią. Taaak. Gdy trzymałaś w rękach telefon by ku wielkiej rozpaczy rodziców zawieść ich nadzieje i marzenia - Grillby powstrzymał Cię
-Naprawdę nigdy się nie zastanawiałaś, dlaczego Curly jest taki mały? - zapytał nagle. Zmarszczyłaś brwi patrząc na niego niepewnie.
-A powinnam?
Wiesz co? Powinnaś. Co się potem okazało, są w stanie zmienić swój rozmiar.
-Ogień jest foremny.... - mówił Grillby kiedy siedziałaś z rozdziabioną buzią patrząc na jego małą wersję. Był rozmiaru Curly, chodził po stole. - Przybieramy takie rozmiary i takie kształty w jakich czujemy się najlepiej, lecz nie oznacza to tego, że nie możemy się zmieniać.
-I czy... - próbowałaś zebrać myśli pokazując na niego palcem - Czy moja babcia o tym wiedziała?
-Cóż...
-Chryste! - wyrzuciłaś ręce w powietrze, nie wiedziałaś czy byłaś bardziej oszołomiona czy zaskoczona, czy ... wkurzona - Ona nie miała o tym pojęcia! Wiecie ile rodzinnych świąt przegapiła tylko dlatego, że jej nie powiedzieliście?! - Grillby milczał, spuścił głowę. Złapałaś kilka wdechów próbując się pozbierać. Curly zadrżał lekko. - Zaraz, czy to znaczy, że ty możesz być duży? - popatrzyłaś na niebieski płomyk, który niepewnie skinął głową. Może. Kurwa pięknie.
Namówienie wszystkich do zmienienia rozmiaru nie było łatwe, ale też nie sprawiło Ci jakoś wiele problemów. Ot, kolejne wyzwanie jakiego musiałaś się podjąć chcąc żyć razem z nimi.
-Patrz! - Gri był malutki, naprawdę malutki - Zaraz nie będziesz mnie widzieć! Patrz jak mnie nie widzisz! - I mniejszy i mniejszy i jeszcze mniejszy.
Potem postanowił zrobić coś innego.
-A teraz patrz na to! - Nie chciałaś patrzeć, ale i tak musiałaś czekać na autokar... znaczy na taksówkę, która podwiezie Cię na stację autokarową. Dlatego siedziałaś na walizce, kiedy Gri ... cóż... oczywiście, ubrał się jak lalka. Byłaś jednak zdziwiona, kiedy jego sterczące ogniste włosy (?) opadły wzdłuż ramion sięgając połowy łopatek. Ogniste pukle przysłaniały dziewczęcą twarzyczkę. Ściągnął nawet okulary. Zauważyłaś, że cała jego sylwetka się zmieniła. Był kobietą!
I tak dowiedziałaś się, że żywiołaki ognia nie tylko potrafią manipulować wielkością, ale także swoim wyglądem i płcią... W sumie, to nie powinno Cię dziwić, ale i tak Cię dziwi. Przywykłaś do wyobrażania ich sobie jako wysokich mężczyzn. No może nie Curly. Culry to Curly. Twój Curly.
Szybko też przekonałaś się, dlaczego żywiołaki ognia niechętnie mówiły o tej umiejętności. Kto by przypuszczał, że wszyscy cierpią na ... chorobę lokomocyjną? Gdybyś wiedziała, dałabyś im wcześniej jakieś leki. Czy one w ogóle by na nich podziałały? W ogóle, jak to możliwe? Będą rzygać? Jak? Czym? Chcesz wiedzieć? Nieeeee.... no dobra, może, troszeczkę. Ale ciiii... W ogóle czym mieliby wymiotować?! Magmą?!
Autokar zawiózł Cię na lotnisko. I nie, to nie oznaczało koniec męczarni. Lot miał trwać dwie godziny. Nie tak długo, prawda? Jednak wystarczył, aby Curly wtulał się w Ciebie pod płaszczem drżąc ze strachu. Grillby starał się zachować pozory, że nic go nie rusza i nic mu nie jest, ale jakoś wyjątkowo mocno zacisnął ręce na Twojej ręce, którą trzymałaś w kieszeni bluzy w której się chował. Fell, temu biedakowi oberwało się najbardziej. Pochorował się całkowicie. Mamrotał coś, że wszystkich zabije i ma w dupie cały świat... Trudno było traktować go poważnie w takiej formie, dlatego jego groźby wypalenia Ci oczu i spopielenia rodziny oraz ulubionej zabawki potraktowałaś jako kiepski żart. A Gri? Cóóóż... musiałaś zachować kamienną minę, kiedy to siedział na Twoim ramieniu schowany za włosami i szeptał Ci do uszka słodkie słówka. Chyba nauczył się na pamięć wszystkich wiadomości o wypadkach samolotowych sprzed ostatnich dwudziestu lat. Ze szczegółami. Bardzo... obrazowymi szczegółami.
-Oh pączusiu! - Mama obejmowała Cię mocno gdy tylko weszłaś do mieszkania. - Tak strasznie tęskniłam! Cieszę się, że dotarłaś cało!
-Też się cieszę - uśmiechnęłaś się mimo wszystko. Nie wiesz gdzie podziała się wcześniejsza niechęć do przyjechania tutaj. Cieszyłaś się, że znowu ją widzisz. - Gdzie tata?
-Jeszcze w pracy, wróci później. Usiądź, odpocznij, umyj się, jak podróż? Jesteś głodna?
-Uh nie wszystko jednocześnie - zaśmiałaś się - Mmm mogę to zanieść do mojego starego pokoju? - pokazałaś ręką na walizkę. Choć tak naprawdę to chciałaś też zostawić tam pasażerów na gapę
-Jasne! Co się mnie pytasz! - machnęła ręką - Wszystko jest dokładnie takie samo jak przed Twoim wyjazdem - uśmiechnęła się krzyżując ręce na piersi. Uśmiechnęłaś się i wzięłaś walizkę. Twój pokój nie był wielki, zaś mieszkanie mieściło się na drugim piętrze w pięcio-piętrowym bloku. To też nie mieliście wiele miejsca, ale było przytulnie. Mama nie kłamała, wszystko było dokładnie takie jakie ... cóż, majtki na łóżku, nic nie ruszone, nawet szafa lekko otworzona, skarpetka wystawała z niej tak, jakby chciała uciec. Spojrzałaś na kwiatki, ufff chociaż je podlewała. To dobrze.
-Maaaamo! - krzyknęłaś - Nie sprzątałaś tutaj?
-Nie - uśmiechnęła się stojąc za Tobą
-Dlaczego?
-Z sentymentu - udała, że ociera łzę
-Taaa jasne, a tak poważnie?
-Wiesz, jest taki zabobon...
-Maaaamo
-Wróżka mi powiedziała, że...
-Nie myśl, że w to uwierzę. Mów poważnie
-Poważnie? Dobra, ale to nudne wytłumaczenie
-Dajesz
-Nie chciało mi się sprzątać po tobie twój chlew. Pomyślałam, że to będzie świetna niespodzianka na dzień dobry jak przyjdziesz.
-Ta, super - wywróciłaś oczami - Zrobisz mi coś do jedzenia?
-Jasne - uśmiechnęła się i poszła do kuchni, chwilę potem słyszałaś, jak nalewa wodę do czajnika. Zamknęłaś drzwi do pokoju. Przeźroczysta pleksa oklejona starymi plakatami z magazynów dla nastolatek. Wiekowe biurko, każde wgniecenie jest niczym blizna Twojej młodości. Szafa która jest dobra, pojemna, przeżyła już wiele napadów moli no i wypadają jej jedne drzwi, ale i tak ją lubisz więc się jej nie pozbędziesz. Przede wszystkim, otworzyłaś okno, aby wpuścić do środka świeże powietrze. Sentyment nakazał matce zachować chyba też powietrze którym oddychałaś przed wyjazdem. Delikatnie, rozsunęłaś bluzę wypuszczając spod niej cztery żywiołaki na Twoje łóżko. Fell natychmiast padł na kolana i dyszał ciężko. Zrobiło Ci się go nawet żal. Grillby wyraźnie wycieńczony również się osunął, ale grał twardziela. Gri miał się dobrze, szybko przeskoczył na parapet i zaczął wyglądać za okno. No i Curly, ten po prostu... usnął. Słodziak. Kucnęłaś przed nimi.
-Słuchajcie - mówiłaś szeptem - Nie wolno wam zmieniać postaci pod żadnym pozorem, jasne? - Grillby przytaknął niepewnie, Fell pokazał kciuk w górę. Dobra, do tej dwójki dotarło, pozostała cóż... będą musieli się wzajemnie pilnować. - Nikt z mojej rodziny nie może dowiedzieć się, że tutaj jesteście, zrozumiano? W razie czego będę przynosiła wam jedzenie i w ogóle. Ale proszę, proszę, nie dajcie się poznać mojej rodzinie, dobrze?
-Wiesz ____ - Curly przetarł oczy i przeciągnął się prostując niebieskie ciałko - Możemy zadomowić się w piwnicy. Chodzi o to, abyś po prostu była blisko nas...
-W piwnicy?! - Gri krzyknął wzburzony i zeskoczył z parapetu na łóżko - Wykluczone! Ja nie będę w piwnicy!
-Mówiłaś coś kochanie? - odezwała się mama z kuchni!
-Mówiłam, że śmierdzę i będę musiała się wymyć! - odkrzyknęłaś jej mierząc poważną miną ogniste tałatajstwo.
-To akurat prawda - Fell bąknął dysząc głęboko - Już mi lepiej - Nie wiedziałaś, czy to dobrze, czy to źle.
Twoja mama to cóż... jakimi słowami określić dorosłe dziecko? Nie, nie robi przyjęć jak Gri, czy nie chodzi w sukienkach i kitkach. Jest po prostu... dziecinna... Znaczy tak uważasz. Co możesz powiedzieć o mamie to to, że jest przeraźliwym ... nerdem. Poważnie. Nerdzi non stop. Ogląda chińskie bajki, gra w gry i głośno krzyczy wieczorami "fire in the hall!" kiedy gra na multi w jakąś strzelankę. Masz wrażenie, że mało co traktuje poważnie i byłaby chyba pierwszą osobą, która z radości by podskoczyła po zapoznaniu się z tym co Cię spotkało. Właśnie dlatego jej nie mówisz.
Jak ta dwójka się poznała? Oh to bardzo romantyczna historia. W kolejce do kibla na Castle Party. Tak. Do toi toi. Ale cóż, miłość występuje w różnych obrazach. Ich zaczęła się przed śmierdzącymi szaletami na koncercie w stylu ghotic.
Tak więc powiedzmy sobie szczerze - starzy Ci się udali. Czasem masz wrażenie, że jesteś najodpowiedzialniejsza i najdoroślejsza z całej rodziny.
Po zerwanej nocce udało Ci się znaleźć rozwiązanie. Znaczy się, miło byłoby gdyby żywiołaki były z Tobą szczere od samego początku i wyłożyły kawę na ławę, co potrafią a czego nie potrafią. Taaak. Gdy trzymałaś w rękach telefon by ku wielkiej rozpaczy rodziców zawieść ich nadzieje i marzenia - Grillby powstrzymał Cię
-Naprawdę nigdy się nie zastanawiałaś, dlaczego Curly jest taki mały? - zapytał nagle. Zmarszczyłaś brwi patrząc na niego niepewnie.
-A powinnam?
Wiesz co? Powinnaś. Co się potem okazało, są w stanie zmienić swój rozmiar.
-Ogień jest foremny.... - mówił Grillby kiedy siedziałaś z rozdziabioną buzią patrząc na jego małą wersję. Był rozmiaru Curly, chodził po stole. - Przybieramy takie rozmiary i takie kształty w jakich czujemy się najlepiej, lecz nie oznacza to tego, że nie możemy się zmieniać.
-I czy... - próbowałaś zebrać myśli pokazując na niego palcem - Czy moja babcia o tym wiedziała?
-Cóż...
-Chryste! - wyrzuciłaś ręce w powietrze, nie wiedziałaś czy byłaś bardziej oszołomiona czy zaskoczona, czy ... wkurzona - Ona nie miała o tym pojęcia! Wiecie ile rodzinnych świąt przegapiła tylko dlatego, że jej nie powiedzieliście?! - Grillby milczał, spuścił głowę. Złapałaś kilka wdechów próbując się pozbierać. Curly zadrżał lekko. - Zaraz, czy to znaczy, że ty możesz być duży? - popatrzyłaś na niebieski płomyk, który niepewnie skinął głową. Może. Kurwa pięknie.
Namówienie wszystkich do zmienienia rozmiaru nie było łatwe, ale też nie sprawiło Ci jakoś wiele problemów. Ot, kolejne wyzwanie jakiego musiałaś się podjąć chcąc żyć razem z nimi.
-Patrz! - Gri był malutki, naprawdę malutki - Zaraz nie będziesz mnie widzieć! Patrz jak mnie nie widzisz! - I mniejszy i mniejszy i jeszcze mniejszy.
Potem postanowił zrobić coś innego.
-A teraz patrz na to! - Nie chciałaś patrzeć, ale i tak musiałaś czekać na autokar... znaczy na taksówkę, która podwiezie Cię na stację autokarową. Dlatego siedziałaś na walizce, kiedy Gri ... cóż... oczywiście, ubrał się jak lalka. Byłaś jednak zdziwiona, kiedy jego sterczące ogniste włosy (?) opadły wzdłuż ramion sięgając połowy łopatek. Ogniste pukle przysłaniały dziewczęcą twarzyczkę. Ściągnął nawet okulary. Zauważyłaś, że cała jego sylwetka się zmieniła. Był kobietą!
I tak dowiedziałaś się, że żywiołaki ognia nie tylko potrafią manipulować wielkością, ale także swoim wyglądem i płcią... W sumie, to nie powinno Cię dziwić, ale i tak Cię dziwi. Przywykłaś do wyobrażania ich sobie jako wysokich mężczyzn. No może nie Curly. Culry to Curly. Twój Curly.
Szybko też przekonałaś się, dlaczego żywiołaki ognia niechętnie mówiły o tej umiejętności. Kto by przypuszczał, że wszyscy cierpią na ... chorobę lokomocyjną? Gdybyś wiedziała, dałabyś im wcześniej jakieś leki. Czy one w ogóle by na nich podziałały? W ogóle, jak to możliwe? Będą rzygać? Jak? Czym? Chcesz wiedzieć? Nieeeee.... no dobra, może, troszeczkę. Ale ciiii... W ogóle czym mieliby wymiotować?! Magmą?!
Autokar zawiózł Cię na lotnisko. I nie, to nie oznaczało koniec męczarni. Lot miał trwać dwie godziny. Nie tak długo, prawda? Jednak wystarczył, aby Curly wtulał się w Ciebie pod płaszczem drżąc ze strachu. Grillby starał się zachować pozory, że nic go nie rusza i nic mu nie jest, ale jakoś wyjątkowo mocno zacisnął ręce na Twojej ręce, którą trzymałaś w kieszeni bluzy w której się chował. Fell, temu biedakowi oberwało się najbardziej. Pochorował się całkowicie. Mamrotał coś, że wszystkich zabije i ma w dupie cały świat... Trudno było traktować go poważnie w takiej formie, dlatego jego groźby wypalenia Ci oczu i spopielenia rodziny oraz ulubionej zabawki potraktowałaś jako kiepski żart. A Gri? Cóóóż... musiałaś zachować kamienną minę, kiedy to siedział na Twoim ramieniu schowany za włosami i szeptał Ci do uszka słodkie słówka. Chyba nauczył się na pamięć wszystkich wiadomości o wypadkach samolotowych sprzed ostatnich dwudziestu lat. Ze szczegółami. Bardzo... obrazowymi szczegółami.
-Oh pączusiu! - Mama obejmowała Cię mocno gdy tylko weszłaś do mieszkania. - Tak strasznie tęskniłam! Cieszę się, że dotarłaś cało!
-Też się cieszę - uśmiechnęłaś się mimo wszystko. Nie wiesz gdzie podziała się wcześniejsza niechęć do przyjechania tutaj. Cieszyłaś się, że znowu ją widzisz. - Gdzie tata?
-Jeszcze w pracy, wróci później. Usiądź, odpocznij, umyj się, jak podróż? Jesteś głodna?
-Uh nie wszystko jednocześnie - zaśmiałaś się - Mmm mogę to zanieść do mojego starego pokoju? - pokazałaś ręką na walizkę. Choć tak naprawdę to chciałaś też zostawić tam pasażerów na gapę
-Jasne! Co się mnie pytasz! - machnęła ręką - Wszystko jest dokładnie takie samo jak przed Twoim wyjazdem - uśmiechnęła się krzyżując ręce na piersi. Uśmiechnęłaś się i wzięłaś walizkę. Twój pokój nie był wielki, zaś mieszkanie mieściło się na drugim piętrze w pięcio-piętrowym bloku. To też nie mieliście wiele miejsca, ale było przytulnie. Mama nie kłamała, wszystko było dokładnie takie jakie ... cóż, majtki na łóżku, nic nie ruszone, nawet szafa lekko otworzona, skarpetka wystawała z niej tak, jakby chciała uciec. Spojrzałaś na kwiatki, ufff chociaż je podlewała. To dobrze.
-Maaaamo! - krzyknęłaś - Nie sprzątałaś tutaj?
-Nie - uśmiechnęła się stojąc za Tobą
-Dlaczego?
-Z sentymentu - udała, że ociera łzę
-Taaa jasne, a tak poważnie?
-Wiesz, jest taki zabobon...
-Maaaamo
-Wróżka mi powiedziała, że...
-Nie myśl, że w to uwierzę. Mów poważnie
-Poważnie? Dobra, ale to nudne wytłumaczenie
-Dajesz
-Nie chciało mi się sprzątać po tobie twój chlew. Pomyślałam, że to będzie świetna niespodzianka na dzień dobry jak przyjdziesz.
-Ta, super - wywróciłaś oczami - Zrobisz mi coś do jedzenia?
-Jasne - uśmiechnęła się i poszła do kuchni, chwilę potem słyszałaś, jak nalewa wodę do czajnika. Zamknęłaś drzwi do pokoju. Przeźroczysta pleksa oklejona starymi plakatami z magazynów dla nastolatek. Wiekowe biurko, każde wgniecenie jest niczym blizna Twojej młodości. Szafa która jest dobra, pojemna, przeżyła już wiele napadów moli no i wypadają jej jedne drzwi, ale i tak ją lubisz więc się jej nie pozbędziesz. Przede wszystkim, otworzyłaś okno, aby wpuścić do środka świeże powietrze. Sentyment nakazał matce zachować chyba też powietrze którym oddychałaś przed wyjazdem. Delikatnie, rozsunęłaś bluzę wypuszczając spod niej cztery żywiołaki na Twoje łóżko. Fell natychmiast padł na kolana i dyszał ciężko. Zrobiło Ci się go nawet żal. Grillby wyraźnie wycieńczony również się osunął, ale grał twardziela. Gri miał się dobrze, szybko przeskoczył na parapet i zaczął wyglądać za okno. No i Curly, ten po prostu... usnął. Słodziak. Kucnęłaś przed nimi.
-Słuchajcie - mówiłaś szeptem - Nie wolno wam zmieniać postaci pod żadnym pozorem, jasne? - Grillby przytaknął niepewnie, Fell pokazał kciuk w górę. Dobra, do tej dwójki dotarło, pozostała cóż... będą musieli się wzajemnie pilnować. - Nikt z mojej rodziny nie może dowiedzieć się, że tutaj jesteście, zrozumiano? W razie czego będę przynosiła wam jedzenie i w ogóle. Ale proszę, proszę, nie dajcie się poznać mojej rodzinie, dobrze?
-Wiesz ____ - Curly przetarł oczy i przeciągnął się prostując niebieskie ciałko - Możemy zadomowić się w piwnicy. Chodzi o to, abyś po prostu była blisko nas...
-W piwnicy?! - Gri krzyknął wzburzony i zeskoczył z parapetu na łóżko - Wykluczone! Ja nie będę w piwnicy!
-Mówiłaś coś kochanie? - odezwała się mama z kuchni!
-Mówiłam, że śmierdzę i będę musiała się wymyć! - odkrzyknęłaś jej mierząc poważną miną ogniste tałatajstwo.
-To akurat prawda - Fell bąknął dysząc głęboko - Już mi lepiej - Nie wiedziałaś, czy to dobrze, czy to źle.
A więc...
Jakie zabawne anegdoty z udziałem czterech małych żywiołaków ognia (albo też dużych) mogą się przytrafić na rodzinnej Wigilii?
Pomysły w komentarzach!
Moja lista pomysłów:
OdpowiedzUsuńGri się nudzi i robi w pokoju dziką imprezę.
Gra w nitkę - który żywiołak ściągnie nitkę z pleców matki czytelniczki w taki sposób, by ta nic nie zauważyła.
Spalenie staremu czytelniczki włosów łonowych znienacka.
Miotanie ognistymi kulami w psa sąsiada, który akurat perfidnie wysrał się na trawniku pod oknem.
Pasterka w kościele i żywiołaki grające w wyzwania - np. kto wejdzie do chrzcielnicy i nie spłonie porażony boskim piorunem za obrazę majestatu domu bożego.
Dziki seks i orgia.
Cała rodzinka zjarana zielskiem w noc wigilijną pod chujenką - żywiołaki jako schiza ućpanych umysłów. Może być też objawienie boskie, w sensie Jezusek wychodzi z sianka spod obrusu, czy coś, odpuszcza światu wszystkie grzechy in blanco, a świadkami tejże radosnej nowiny jest akurat rodzina czytelniczki.
Odłączają na święta gaz, bo stara nie zapłaciła rachunków. Kto odpali kuchenkę?
W wigilię do domu przychodzi dziewczynka z zapałkami. Rodzice ją zapraszają w ramach tradycji przyjęcia pod dach nieznajomego. MA ZE SOBĄ ZAPAŁKI - łatwopalne zapałki z siarkowymi łepkami. Może być z tego zajebisty plot twist.
Sąsiedzi się skarżą, że jakoś tak dziwnie jebie siarką z naszego mieszkania, a to się po prostu okazuje, że Fell się obżarł i pierdzi.
Do domu przychodzi w odwiedziny sąsiadka-milf z keksem. Gri chce przelecieć cycatą mamuchę.
W windzie ktoś się zesrał. Zespół detektywistyczny czytelniczka & spółka podejmuje się próby rozwikłania zagadki - co za chuj?
Rodzice czytelniczki stwierdzają, że w ten jakże wyjątkowy czas wypadałoby zrobić coś dobrego dla innych, toteż całą rodziną postanawiają wybrać się do domu dziecka i dać sierotkom cukierki.
Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, nie dziękuj skarbie, zawsze służę Ci genialnym pomysłem <3
Dziękuję kochanie, kilka pomysłów mi się spodobało i z pewnością je wykorzystam :D
UsuńO, jeszcze jedno.
UsuńPodczas zakupów wpadają na Sexmasterkę wysiadającą ze swojego BMW.
Razem śpiewają: "Wyślij mi nudesa! Wyślij mi nudesa!"
UsuńPhehehehehe!!!!!!! Głębokie gardło gardło gardło! To w sumie nie jest głupi pomysł. Wbrew pozorom
Usuń*Wciąga Powietrze*... Plese Gals No... CDN: https://www.youtube.com/watch?v=umDr0mPuyQc
UsuńHmm, a może tak... Co jeśli Gri będzie chciał zrobić na złość Readerce i podczas kolacji wigilijnej, zacznie się wychylać? Nie wiem, skakać na stole, pod stołem, na jakiejś półce, czy parapecie? W sensie tak, żeby widziała go tylko nasza bohaterka. I z każdą sekundą coraz bardziej się denerwowała lub ewentualnie panikowała, że ktoś może jednak go zauważyć. Albo, żeby było ciekawiej, druga wersja tego pomysłu - cała czwórka żywiołaków mogłaby się znaleźć "na widoku" chcąc odciągnąć nieodpowiedzialnego gnojka. Heh.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że wyszło tak niekreatywnie, ale obawiam się, że na nic lepszego mnie nie stać. :')
Hmmm... Może Gri będzie chciał zrobić małe herbaciane przyjęcie z rodzicami readerki?
OdpowiedzUsuń