- Jesteś skrajnie nieodpowiedzialna! Mogłaś zostać porwana! Zabita! Albo sprzedana na niewolnicę! Co ty tam w ogóle robiłaś?! Albo nie! Nie chcę wiedzieć! Jeśli jeszcze raz to zrobisz... - dalej już nie słuchałaś. Asgore krzyczał już tak z półgodziny. Nigdy przedtem nie widziałaś go tak wkurzonego. Gdybyś miała uczucia pewnie już byś się rozpłakała. Przepraszała za swoje zachowania. Załzawiona szukała poparcia u Toriel, która pewnie starałaby się udobruchać Asgora i Asriela, który nie omieszkał powiedzieć o twoim dziwnym zachowaniu. Jedyne co robiłaś w tej chwili to słuchałaś ich z opuszczoną głową.
Nie wiedziałaś co powiedzieć. A raczej co mogłaś im powiedzieć. W tej sytuacji mają dość zmartwień. Nie możesz dostarczać im kolejnych problemów. Wolałaś przeczekać gniew swego ojca.
- I co? - dodał już normalnym głosem król. - Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Przepraszam, ojcze - powiedziałaś dalej na niego nie patrząc. Chciałaś jak najbardziej załagodzić sprawę. A mówienie do Asgora ojcze, może zadziałać.
Po usłyszeniu tego król przez dobrą chwilę milczał. Potem usłyszałaś kroki i szepty. Chyba Toriel mówiła coś Asgorowi, ale nie byłaś pewna. Uznałaś, że podnoszenie głowy będzie złym pomysłem.
Usłyszałaś ciężkie westchnięcie.
- Masz zająć się przygotowania mi balu, a Asriel nie będzie spuszczał z ciebie oka. W nocy straż będzie pilnować twojej komnaty - oznajmił Asgore.
…
Wcześniej myślałaś, że byłoby to niemożliwe, aby Asriel stał się bardziej natarczywy. On oraz dwóch strażników nie odstępowali cię na krok. Miałaś poważny problem jak skontaktować się z Sansem, tak aby nikt się nie zorientowałam. Nie chciałaś z nim kolejnej kłótni.
Musiałaś coś wymyślić.
Jedyne co ci przyszło na myśl to poproszenie o pomoc Alphys. Na szczęście Asriel został wezwany, więc ze strażnikami powinno być łatwiej.
…
- Moglibyście wyjść? - zapytałaś strażników.
- Niestety, księżniczko, dostaliśmy rozkazy od samego króla. Nie możemy zostawić cię samej - odrzekł strażnik.
- Oh! Dajcie spokój! Chyba nie chcecie, aby król się dowiedział, że widzieliście księżniczkę nago? - krzyknęła obudzona Alphys.
- Nago? - zapytali obaj strażnicy równocześnie. Oboje lekko zdezorientowani i zaskoczeni.
- A myślicie, że jak wygląda badanie? Myślicie, że te okulary pozwalają mi prześwietlać ubrania? - zapytała ironicznie, dotykając swoich okularów.
Po tych słowach speszeni strażnicy, wyszli z pomieszczenia.
- Niezła wymówka - przyznałaś.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się. - Co cię do mnie sprowadza?
- Jak szybko przyrządzisz eliksir nasenny? - zapytałaś.
- Na... - zaczęła, odwracając się od ciebie. Wzięła z półki jakiś flakonik, a potem położyła go przed tobą. - wczoraj. Chcesz uśpić strażników?
- Tylko na kilka godzin. Muszę porozmawiać z Sansem - oznajmiłaś. - Dasz radę im to jakoś podrzucić?
- Jasne. Mam znajomą w kuchni. Zrobi wszystko, bo ma u mnie dług - powiedziała jaszczurzyca, machnąwszy ręką. - Nie wygada się, bo z alchemikiem się nie zadziera - Mrugnęła do ciebie.
Powinnaś cieszyć się, że Alphys ci pomaga, ale wiedziałaś, że nie chciałabyś się jej narazić.
…
Plan twój i Alphys się powiódł. Mogłaś spokojnie opuścić swój pokój, uważając na śpiących na ziemi żołnierzy. Udałaś się w stronę ogrodu. Miałaś nadzieję, że Sans nie opuścił jeszcze zamku.
…
Znalazłaś go śpiącego pod drzewem. Zrozumiałaś, że miał kolejny napad. Jedyne co pozostało ci to czekać. Nie możesz teraz odejść. To może być wasza jedyna szansa, aby porozmawiać. I tak masz dużo czasu. Strażnicy mają spać do rana. A była dopiero północ.
Sans obudził się po jakieś godzinie. Spojrzałaś na ciebie zaskoczony, a potem rozejrzał się.
- Kurwa - zaczął mamrotać pod nosem, a potem walnął z pięści w ziemię.
- O co chodzi? - Nie bardzo rozumiałaś jego reakcję.
- To trwało prawie cały dzień - powiedział z ponura miną.
- Damy radę - powiedziałaś, dotykając jego ramienia. - Chodźmy poszukać tego kwiatu
- Teraz?
- Później może być coraz gorzej - odrzekłaś, wstając.
…
Powoli nastawał ranek. Słońce podnosiło się znad horyzontu, zwiastując początek kolejnego dnia i zapowiedź kolejnych kłopotów. Wiedziałaś już, że strażnicy obudzili się. Pewnie sprawdzili już twoją komnatę albo zrobią to lada chwila. Straż zacznie cię szukać. Ciekawe jak długo zajmie im znalezienie ciebie. Musieliście się pośpieszyć i znaleźć tą cholerną polanę.
…
Błąkaliście się po lesie całą noc oraz większość dnia. Oboje stawaliście się coraz bardziej sfrustrowani. Nie tylko przez zmęczenie, ból nóg, ale i głód. Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłaś. A co dopiero Sans. Od chyba nie jadł nic od wczorajszego śniadania. Ale powiedział, że o dziwo, nie jest tak głodny jakby przypuszczał.
Jednak, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, wasze zdenerwowanie sięgnęło zenitu.
- Cholera! Zgubiliśmy się! - przyznałaś w końcu, rozpościerając bezradnie ręce.
- Musimy coś wymyślić - powiedział Sans.
Nie wiedziałaś co zrobić.
Nie wiedziałaś co masz czuć.
Nie wiedziałaś nic.
Tkwiłaś w martwym punkcie.
Nie wiedziałaś co powiedzieć. A raczej co mogłaś im powiedzieć. W tej sytuacji mają dość zmartwień. Nie możesz dostarczać im kolejnych problemów. Wolałaś przeczekać gniew swego ojca.
- I co? - dodał już normalnym głosem król. - Nie masz mi nic do powiedzenia?
- Przepraszam, ojcze - powiedziałaś dalej na niego nie patrząc. Chciałaś jak najbardziej załagodzić sprawę. A mówienie do Asgora ojcze, może zadziałać.
Po usłyszeniu tego król przez dobrą chwilę milczał. Potem usłyszałaś kroki i szepty. Chyba Toriel mówiła coś Asgorowi, ale nie byłaś pewna. Uznałaś, że podnoszenie głowy będzie złym pomysłem.
Usłyszałaś ciężkie westchnięcie.
- Masz zająć się przygotowania mi balu, a Asriel nie będzie spuszczał z ciebie oka. W nocy straż będzie pilnować twojej komnaty - oznajmił Asgore.
…
Wcześniej myślałaś, że byłoby to niemożliwe, aby Asriel stał się bardziej natarczywy. On oraz dwóch strażników nie odstępowali cię na krok. Miałaś poważny problem jak skontaktować się z Sansem, tak aby nikt się nie zorientowałam. Nie chciałaś z nim kolejnej kłótni.
Musiałaś coś wymyślić.
Jedyne co ci przyszło na myśl to poproszenie o pomoc Alphys. Na szczęście Asriel został wezwany, więc ze strażnikami powinno być łatwiej.
…
- Moglibyście wyjść? - zapytałaś strażników.
- Niestety, księżniczko, dostaliśmy rozkazy od samego króla. Nie możemy zostawić cię samej - odrzekł strażnik.
- Oh! Dajcie spokój! Chyba nie chcecie, aby król się dowiedział, że widzieliście księżniczkę nago? - krzyknęła obudzona Alphys.
- Nago? - zapytali obaj strażnicy równocześnie. Oboje lekko zdezorientowani i zaskoczeni.
- A myślicie, że jak wygląda badanie? Myślicie, że te okulary pozwalają mi prześwietlać ubrania? - zapytała ironicznie, dotykając swoich okularów.
Po tych słowach speszeni strażnicy, wyszli z pomieszczenia.
- Niezła wymówka - przyznałaś.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się. - Co cię do mnie sprowadza?
- Jak szybko przyrządzisz eliksir nasenny? - zapytałaś.
- Na... - zaczęła, odwracając się od ciebie. Wzięła z półki jakiś flakonik, a potem położyła go przed tobą. - wczoraj. Chcesz uśpić strażników?
- Tylko na kilka godzin. Muszę porozmawiać z Sansem - oznajmiłaś. - Dasz radę im to jakoś podrzucić?
- Jasne. Mam znajomą w kuchni. Zrobi wszystko, bo ma u mnie dług - powiedziała jaszczurzyca, machnąwszy ręką. - Nie wygada się, bo z alchemikiem się nie zadziera - Mrugnęła do ciebie.
Powinnaś cieszyć się, że Alphys ci pomaga, ale wiedziałaś, że nie chciałabyś się jej narazić.
…
Plan twój i Alphys się powiódł. Mogłaś spokojnie opuścić swój pokój, uważając na śpiących na ziemi żołnierzy. Udałaś się w stronę ogrodu. Miałaś nadzieję, że Sans nie opuścił jeszcze zamku.
…
Znalazłaś go śpiącego pod drzewem. Zrozumiałaś, że miał kolejny napad. Jedyne co pozostało ci to czekać. Nie możesz teraz odejść. To może być wasza jedyna szansa, aby porozmawiać. I tak masz dużo czasu. Strażnicy mają spać do rana. A była dopiero północ.
Sans obudził się po jakieś godzinie. Spojrzałaś na ciebie zaskoczony, a potem rozejrzał się.
- Kurwa - zaczął mamrotać pod nosem, a potem walnął z pięści w ziemię.
- O co chodzi? - Nie bardzo rozumiałaś jego reakcję.
- To trwało prawie cały dzień - powiedział z ponura miną.
- Damy radę - powiedziałaś, dotykając jego ramienia. - Chodźmy poszukać tego kwiatu
- Teraz?
- Później może być coraz gorzej - odrzekłaś, wstając.
…
Powoli nastawał ranek. Słońce podnosiło się znad horyzontu, zwiastując początek kolejnego dnia i zapowiedź kolejnych kłopotów. Wiedziałaś już, że strażnicy obudzili się. Pewnie sprawdzili już twoją komnatę albo zrobią to lada chwila. Straż zacznie cię szukać. Ciekawe jak długo zajmie im znalezienie ciebie. Musieliście się pośpieszyć i znaleźć tą cholerną polanę.
…
Błąkaliście się po lesie całą noc oraz większość dnia. Oboje stawaliście się coraz bardziej sfrustrowani. Nie tylko przez zmęczenie, ból nóg, ale i głód. Od wczorajszego wieczoru nic nie jadłaś. A co dopiero Sans. Od chyba nie jadł nic od wczorajszego śniadania. Ale powiedział, że o dziwo, nie jest tak głodny jakby przypuszczał.
Jednak, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, wasze zdenerwowanie sięgnęło zenitu.
- Cholera! Zgubiliśmy się! - przyznałaś w końcu, rozpościerając bezradnie ręce.
- Musimy coś wymyślić - powiedział Sans.
Nie wiedziałaś co zrobić.
Nie wiedziałaś co masz czuć.
Nie wiedziałaś nic.
Tkwiłaś w martwym punkcie.
Twoja wina || Moja wina || Damy radę
0 komentarze:
Prześlij komentarz