1 stycznia 2019

Undertale: Śpiąca Baśń - Jestem dziewczynką!

Autor rozdziału: Yumi Mizuno

-Jestem dziewczynką! - odpowiadasz nieco wzburzona. Przecież to największa oczywista oczywistość na świecie. Jak ta kucyk tego nie zauważyła?
-Ahm tak, wybacz. Hah! Dobra. Dobra. Dziewczynka... Zaraz... gdzie ja to miałam - mamrocze do siebie zeskakując z krzesełka. Podchodzi pod jedną z szafek przyglądając się grzbietom książek. Niepewnie śledzisz ją wzrokiem. - Wiesz, że bajki są pouczające? - Mimo pytania, nie daje Ci na nie odpowiedzieć, gdyż mówi dalej. Wyraźnie pogrążona w myślach, chyba nawet zapomniała o Twojej obecności - Każda baśń czy legenda niesie ze sobą wielkie przesłanie. Jedne uczą współczucia i miłości, inne pokazują, że jednak książę kiedyś spotka księżniczkę. Jeszcze inne, że zły i okrutny smok może okazać się najlepszym przyjacielem. Bajki to coś, na czym dorastają nie tylko dzieci, ale do czego chętnie wracają dorośli. To tutaj dobro spotyka się ze złem, to tutaj wiedźma jest paskudna i odrażająca, czyniąca zawsze zło i bohater musi obronić przed nią swoją ukochaną. Wiesz?
-Dobra, ale po co mnie to ściągnęłaś? Właśnie chciałam zobaczyć szklane buty Kopciuszka!
-Będziesz miała na to czas, zaręczam - zaśmiała się podchodząc do Ciebie z książką. Wyraźnie starą, ale na swój sposób wspaniałą. Jej magia otworzyła ją przed Twoim nosem. Litery jednak były rozmazane, jakby wirowały, kręciły się, szalały.
-Co się dzieje? - Pytasz zaskoczona
-Oh, nic takiego, po prostu magia - stuknęła kopytem w dywan i całe Twoje ciało zaczęło unosić się samo z siebie. Następnie książka wchłonęła Cię, nie, to złe określenie. Dosłownie wessała do środka.

Jest ciemno. Nie. To Ty jesteś w ciemności. Nie widzisz siebie, własnych rąk, nie słyszysz swojego oddechu, a jednak jesteś. Nie wiesz ile tak tkwisz, masz wrażenie, że nie ma już ucieczki. Lecz w końcu coś się zmienia. W jednym punkcie, przed Twoimi oczami, ciemność... blednie. Widzisz góry. Wysokie, majestatyczne, szczytami pieszczące chmury, widzisz jak przez ośnieżone skały przedzierają się dwie zakapturzone postacie. Uciekają. Chcą za wszelką cenę przedostać się za górę, boją się, że to nie będzie im dane. W końcu gdy postanawiają odpocząć, dostrzegasz jak jedna z postaci wyciąga małe zawiniątko. Niemowlę ssące własny kciuk. Masz dziwne wrażenie, że to jesteś Ty. Ale logika podpowiada ci, że to nie możesz być Ty. Bo przecież nic takiego nie miało miejsca. Rodzice by Ci o tym przecież powiedzieli, prawda? A mimo to rośnie w Tobie to dziwne przekonanie, że patrzysz na swoją przeszłość. Gdy chcesz się zbliżyć do obrazu, przyjrzeć rysom matki i ojca... oh już nawet nazywasz tak te osoby... wtedy obraz znika. Znów jest ciemno. Chcesz krzyczeć, ale nawet jak to robisz, to nic nie słychać.

Na kolejny przebłysk czekałaś długo. Znaczy, tak Ci się wydaje. Nie ma tych wędrowników. Jest za to królestwo. Bogate, piękne, potężne. Rządzone sprawiedliwie przez króla Asgora i królową Toriel. Zaraz. Skąd to wiesz? A no tak, przecież wychowałaś się tam!
....
Resztki logiki buntują się. Przecież to nie jest prawda! A jednak. Widzisz siebie w wieku pięciu lat, kiedy na podwórzu Twój przyrodni brat ćwiczy szermierkę z kapitan Undyne, Ty i Toriel siedzicie w pokoju razem z innymi służącymi i wspólnie haftujecie. Dobrze Ci to idzie, jak na dziecko. Coraz rzadziej kaleczysz sobie palce, Twoje prace są coraz lepsze. Mimo to tęsknie spoglądasz na przyszywanego brata, który raz za razem zerka w stronę okna z którego wyglądasz. Toriel musiała to zauważyć, dlatego pochyliła się i pozwoliła Ci do niego iść. Odrzucasz wszystko, unosisz do góry sukienkę i czym prędzej biegniesz do koziego potwora, który czeka na Ciebie. Daje Ci drewniany treningowy miecz i uczy jak walczyć. Undyne, mu w tym pomaga.
Czujesz tęsknotę. Tym razem możesz dotknąć obrazu, jest ciepły po drugiej stronie, lecz oddziela Cię... jakaś niewidzialna zimna siła. Tym razem chce Ci się płakać, kiedy obraz niknie. Nie musisz czekać długo na pojawienie się kolejnego.

To Ty w wieku ośmiu lat. Twoi rodzice, Toriel i Asgore, choć nie są prawdziwymi rodzicami, postanowili zabrać Cię na targ. Chodzisz razem z nimi, kupują Ci słodkie bułeczki i pączki z przepysznym ciepłym nadzieniem. Jesteś szczęśliwa. Przy jednym z kramów siedzi żółty potwór. Alphys. Król Asgore rozmawia z nią przez chwilę o czymś. Wiesz, że planuje dać jej posadę alchemika na dworze. Ty i Asriel postanawiacie dołączyć się do innych dzieci, które bawią się przy fontannie. Obraz na chwile ciemnieje, by później znowu się rozjaśnić. Płaczesz obok ogrodnika królewskiego w jego chatce. Sans podał Ci ciepły napar w ręce i przykrył kocem. Płaczesz bo... bo dzieci się z Ciebie śmieją, że nie masz rodziców. Że pewnie prawdziwi porzucili Cię dlatego, bo nie mogli Cię znieść. Martwisz się, że jeżeli to prawda, to przyjaciele jakich teraz masz, też Cię porzucą. Obraz znowu się rozmazuje. I znów ciemność.

Kolejne okno pojawiło się dłuższy czas po poprzednim. Masz lat dziesięć, boisz się, że przestaną Cię kochać przyjaciele. Dlatego postanawiasz zrobić dla nich coś wspaniałego. Jako pierwsza będzie Muffet, która ostatnio pokazała Ci jak się robi ciasteczka. Nie pamiętasz jakie i nie pamiętasz jak, ale doceniasz czas i cierpliwość który Tobie poświęciła. Postanowiłaś zrobić dla niej haft. Do tego celu udałaś się do królewskiej spiżarni i wybrałaś najpiękniejszy materiał jaki znalazłaś. Koniecznie fioletowy, bo przypominał Ci ją. Usiadłaś z nim w swoim pokoju i zaczęłaś wyszywać. Pajęczą sieć. Kiedy zadowolona przyszłaś do niej by dać prezent, ta uśmiechała się. Lecz gdy podałaś to co zrobiłaś, można powiedzieć, że zbladła? Jedną z dłoni przystawiła do policzka, drugą niepewnie złapała za materiał. Okazało się, że wzięłaś bardzo luksusową tkaninę, którą miała zaprezentować potencjalnemu kupcowi... Nie ma innych próbek. Była na Ciebie zła. Bardzo zła. Nakrzyczała na Ciebie.  Płaczesz. Znowu ciemność. I kolejny obraz.

Tym razem sala balowa. Masz piękną suknię, w Twoje włosy wczepiono kwiaty. Już trzeci mężczyzna prosi Cię do tańca. Widzisz jak Asriel nerwowo zerka na Grillbiego i szepczą o czymś do siebie. Puszczasz mu oko i uśmiechasz się. Ten pokazuje Ci język i odwraca wzrok. Hah. Zawsze jest taki zabawny. Muzyka się urwała i orkiestra przygotowała się do kolejnego utworu. Wtedy przed Tobą stanął wysoki młodzieniec o pięknych blond włosach, jasnych gustownych wąsach i przepięknych niebieskich oczach. Prosi Cię do tańca. Tańczycie długo. Masz wrażenie, że natrafiłaś na tego jedynego. Na właśnie tego. Spotykacie się, gdyż jest częstym gościem w interesach. Dostajesz od niego prezenty, odwzajemniasz się tym samym. W końcu postanawiasz wyznać mu swoje uczucia. Lecz... on Cię odrzuca. Jakże miałby się w Tobie zakochać? Dziecku które jest tylko kaprysem rodziny monarszej? Zwierzątkiem do hodowania? Był dla Ciebie miły bo chciał mieć dobre kontakty z królem Asgorem, bo ten Cię lubi. Lecz czy zasługujesz na to? Nie. Wtedy wypowiedział straszne słowa.

Nie zasługujesz na miłość

I tak też myślisz. Nie pamiętasz już ani sklepiku z zabawkami, ani ciemności. Siedzisz na swoim łóżku i zaciskasz ręce na chustce jaką zrobiłaś tego ranka. Przedstawia ona parę na huśtawce. Nigdy się nie zakochasz. I wbrew wszystkiemu, nikt nie kocha Ciebie. Zajmują się Tobą jak zwierzątkiem, rozrywką, zabawką królewicza. Nawet prawdziwi rodzice Cię nie chcieli. Na tym świecie nie ma miejsca dla kogoś takiego jak Ty.
Mijają dni... Mijają lata... Mijają jesienie i zimy. Twoje postanowienie nie zmienia się. Nawet więcej. Jesteś pewna, że to co uważasz, jest prawdą. Miłość nie jest Ci pisana. I z tą świadomością... żyjesz dalej.
-Witaj Asgorze - mówisz do niego siadając przy stole. Zawsze jadacie wspólnie posiłki
-Oh mówiłem ci, abyś nazywała mnie ojcem... albo tatusiem... tatko... tata.... titi.... tutu... cokolwiek
-Wasza Królewska Mość pozwoli, że wezmę sobie chleb? - pytasz nie patrząc na niego
-Oczywiście pozwolę, pozwolę. Jak powiesz do mnie tatusiu
-Yhhh dobra, tatusiu - Asgore skinął ręką i pozwolił Ci wziąć chleb. Słowo takie jakich wiele. Dla Ciebie nie znaczyło nic. Tak samo jak mama, brat czy przyjaciel, nie wspominając o mocniejszych jak ukochany czy mąż. To tylko słowa.
-Będziemy mieć dzisiaj gościa - Toriel była naprawdę zadowolona - Moja stara dobra przyjaciółka zawita do naszej krainy.
-O, a jak się nazywa? - Asriel w końcu się obudził. Co on robi po nocach?
-Zła Wiedźma
-Zła Wiedźma? - powtarzasz podnosząc wzrok znad śniadania - Dlaczego wpuszczasz tutaj złą wiedźmę? - Toriel śmieje się perliście zasłaniając włochatą łapą usta
-Oj nie nie, kochana, nie. Ona się tak nazywa. Zła Wiedźma.
-Czyli... nie jest wiedźmą?
-Oh jest!
-A czy jest Zła?
-W jakim znaczeniu? - Toriel uśmiechnęła się cwanie. Wywracasz oczami. - Zła Wiedźma jest dobra. Znaczy się, nie widziałam aby zrobiła cokolwiek złego - Wyjaśniła widząc Twoją irytację. Przytakujesz i wracasz do śniadania.

-Ciekawe jaka jest ta Zła Wiedźma - Asriel właśnie trenuje szermierkę z Undyne kiedy Ty siedzisz obok i poprawiasz cięciwę swojego łuku. Lepiej się z nim czujesz, niż z mieczem, dlatego postanowiłaś trenować łucznictwo.
-Może jakaś fajna? - Asriel robi unik przed atakiem Undyne
-A może ładna?
-Oj no weź - wstajesz i patrzysz na zaznaczony na czerwono cel przed Tobą - Tobie tylko jedno w głowie
-No co! Dorastam! Czas już wylecieć z gniazdka i takie tam. Jestem od ciebie starszy wiesz... ptaszki, pszczółki, kapusta i bociany
-O, widzę, że odnalazłeś swoje powołanie, zostaniesz leśniczym - naciągasz strzałę i puszczasz. Chybiła. W tym samym czasie Asriel leżał na ziemi powalony przez atak Undyne
-Ej, ciołki, więcej walki mniej gadania! - krzyknęła rozbawiona

Gość dawno temu już zawitał na zamek. Lecz do tej pory nie miałaś okazji go spotkać. Jak nie pomoc Asrielowi w papierach, to nauka z Sansem, albo też przyglądanie się pracy Muffet i zawracanie głowy Undyne. No i uciekanie przed Grillbym, aby ten przypadkiem nie zmusił Cię do robienia tego, co aktualnie masz w grafiku. Dzień jak co dzień.
Nie było Cię też na kolacji z nimi, zmęczona poszłaś spać.

Śniło Ci się coś dziwnego. Widziałaś jakby siebie. Kwintesencję siebie. Bezkształtną - kształtną masę. Która jednocześnie nie miała koloru i posiadała je wszystkie. Trudno opisać słowami to co zobaczyłaś. Lecz wiedziałaś, że to jest istota tego czym i kim jesteś. I wtedy ... to kim jesteś zostało.. uwięzione w pozłacanej klatce. Położone na małej poduszeczce. Przestało nerwowo pląsać i wirować, jakby... uspokoiło się. Ty też... o dziwo... zrobiłaś się... spokojniejsza.

Kolejnego dnia, zbudziłaś się wraz ze słońcem. Przeciągnęłaś się i myślałaś o dziwnym śnie. Nie byłaś pewna co on oznacza, postanowiłaś go zignorować. Ubrałaś się, założyłaś białe jedwabne rękawiczki i udałaś w stronę jadalni. Ta jednak była pusta. Jakby się zastanowić, w całym zamku... było... cicho? Pusto? W kuchni nikogo. Na balkonie nikogo. Żadnych straży. Jedynym pomieszczeniem w którym kogoś znalazłaś okazała się sala tronowa. Na tronie Asgora siedziała jednak kobieta. Wysoka, pięknie zbudowana, o czarnych jak noc włosach, przerażających złotych ślepiach, bladej cerze i zwiewnej sukni, która ciągnęła się za nią. Widziałaś też, że na oparciu tronu siedzą trzy kruki. Jeden czarny, jeden biały i jeden nakrapiany.
-Czekałam na ciebie, młoda księżniczko - powiedziała z uśmiechem
-Gdzie są wszyscy? - Zapytałaś robiąc w jej stronę kilka szybkich kroków
-Śpią, tak samo jak ty. To wszystko jest snem - machnęła ręką jakby to było nic takiego
-Ja śnię.... A więc jesteś w moim śnie... Czego chcesz?
-Oj, to bardzo niegrzeczne z twojej strony - zamruczała przenosząc na ciebie ślepia - Księżniczko jestem Złą Wiedźmą, Królowa Toriel musiała ci o mnie wspominać
-A tak, mówiła coś. Jesteś tu bo czujesz się obrażona, że nie przywitałam cię jak trzeba? - podpierasz ręce na biodra
-Co? - była zaskoczona - Oh nieee - zaśmiała się cicho - Nic z tych rzeczy. Gdy byłam w twoim wieku wolałam pracować na polu niż spotykać się z przyjaciółmi moich rodziców - machnęła ręką - Aaale gdybyś jednak się pojawiła, to zaoszczędziłoby nam wiele czasu...
-O czym ty mówisz?
-Widzisz... - zeszła z tronu i zaczęła iść w Twoją stronę, delikatnie bujając biodrami na boki - Słyszałam o bardzo, bardzo nieszczęśliwej duszy w tych stronach. Duszy człowieka, który postanowił nie kochać. Duszy człowieka, który uważa, że nikt go nie kocha, nie powinno się go kochać i on nie może kochać. - Była teraz tak blisko, że czułaś jej zapach. Pachniała jak... atrament i kwiaty. - Wiesz o kim mówię?
-O mnie?
-Skąd ta niepewność? Brawo!- zaklaskała i stanęła. Była dosłownie na wyciągnięcie ręki - Jestem naprawdę z ciebie dumna.
-Ta jasne... I co ci do tego?
-Wiele! - wyrzuciła ręce w powietrze - Naprawdę nie rozumiem, dlaczego uważasz, że nie pisana jest ci miłość i nie powinnaś jej okazywać. Nie rozumiem. - widzisz wyraźnie zmartwienie na jej twarzy - Dlatego postanowiłam rzucić na ciebie klątwę - odparła w końcu prosto i na temat.
-K...KLĄTWĘ?! Jaką?! Za co?! Miałaś być dobrą wiedźmą!
-Oh i jestem dobra! Zobaczysz, ta klątwa przyniesie ci wiele dobrego! Znaczy się... chyba...
-Jak to chyba?
-Mmmm bo to czy klątwa będzie miała dobry, czy zły efekt będzie zależało od ciebie. Od twoich decyzji. - uśmiechnęła się czule - Od razu mówię. To co cię spotkało to klątwa Śpiącej Królewny. - mówiła obchodząc Cię dookoła - Pamiętasz ten sen z klatką? - przytakujesz nie spuszczając jej ze wzroku - Uśpiłam twoje emocje. Głównie miłość... aaaale wiesz, jest efekt uboczny.
-Efekt ... uboczny?
-No tak, twoje emocje ... w większości... no prawie wszystkie... będą jakby... stłumione?
-Aha...
-Klątwę będzie dało się ściągnąć tylko w przypadku, kiedy zaakceptujesz, że ktoś może się w tobie zakochać. Kiedy zaakceptujesz to, że umiesz kochać i miłość jest ci pisana. Gdy... pozwolisz miłości być w twoim życiu
-Ale bzdury...
-No ej, uważaj sobie - pogroziła ci palcem - I aaaaby dodać ci determinacji - odwróciła się plecami i spojrzała przez ramię. Kruki zaczęły krakać - Jeżeli nie zrobisz tego do dnia swoich osiemnastych urodzin, klątwa zarazi wszystkich w królestwie. - Poczułaś przeszywający ból w sercu. Nawet teraz, mimo stłumionych emocji, nie chciałaś aby to się stało. Gdybyś mogła, byłabyś wściekła. Chciałabyś być wścieka i zaatakować Złą Wiedźmę, ale... czułaś nic i wiedziałeś, że to bardzo złe.- Ale wiesz co? Abyś nie była smutna, że tylko ciebie to spotyka. Na zamku jest jeszcze ktoś, kto ucierpiał z powodu klątwy. Ktoś, kogo też odwiedziłam. Lecz nie martw się, szybko dowiesz się kto cierpi na klątwę i myślę, że zorientujesz się jaką. - pociągnęła nosem i spojrzała przed siebie
-Dlaczego mi to robisz?!
-Abyś dowiedziała się czegoś bardzo ważnego o sobie i o tych których masz koło siebie. To dla twojego dobra - uśmiechnęła się ponownie i zrobiła krok do przodu. - Pamiętaj... pomóż sobie i pomóż komuś innemu. Dobrze? - Po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu i zniknęła. Zaś ty obudziłaś się w swojej sypialni czując nieprzyjemny chłód w piersi.

Idź do:


Asriel | Grillby | Sans | Alphys | Muffet | Undyne
Share:

1 komentarz:

  1. Bardzo tajemnicze, można się wciągnąć :) na szczęście tylko w wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE