20 maja 2017

Undertale: AU - Axetale

Nazwa: Axetale
Autor: thebananafrappe (historia); azulandrojo (komiks); mercy-monster (grafika)


Charakterystyka AU
Jest to praca zbiorowa, która powstaje powoli i przyznam się szczerze, że znalazłam to AU dawno temu, zapomniałam o nim, przypomniałam sobie, a potem trułam dupsko Rydzi bo zapomniałam jak się nazywa i przypadkiem znalazłam nazwę wczoraj. Hah!
Ale o co w nim chodzi? Fabuła jest połączeniem poniekąd HorrorTale z Neutralnym zakończeniem. Frisk jest tutaj kobietą. ... Znaczy się była. Bo akcja dzieje się wiele lat później. Głównym bohaterem jest Sans oraz jego córka Aliza. Frisk dorosła i została w Podziemiu, wywiązał się między nią a Sansem romans czego efektem jest Ali. Ma ona 10HP oraz moce ojca - znacznie osłabione póki co, ale jednak ma. 
Potwory nigdy nie zostały uwolnione zaś zapasy żywności powoli się kończą. Sans... cóż, nie ma lewej części twarzoczaszki, natomiast wisiorek jaki nosi to ten sam który mała Frisk znalazła w swoim pokoju. Ofiarowała go później po latach Sansowi. 
Samotny ojciec w świecie w którym mało kto jest Twoim przyjacielem, gdzie potwory całkowicie straciły wolę walki musi wychować dorastającą córkę. 






Share:

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka w galerii [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Arcade Incident ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka w galerii (obecnie czytany)
Biorąc pod uwagę to wszystko co ostatnio miało miejsce w Twoim życiu, zapomniałaś o ślubie. I zapewne nadal byś nie pamiętała, gdyby panna młoda nie napisała do Ciebie smsa przypominając o wieczorze panieńskim w tę sobotę. Całkowicie wypadło Ci to z głowi i teraz masz problem. Nie masz już żadnej ładnej sukienki na tę okoliczności, co oznacza konieczność zrobienia poważnych zakupów... dzisiaj. W okolicznych sklepach nie było niczego specjalnego, kilka mniej istotnych kramików połączonych ze sobą. To nic w porównaniu z wielką galerią w której mogłaś wydać nadwyżkę gotówki. Tak właściwie minęło kilka miesięcy odkąd tam byłaś, nawet po sprawie z napadem udałaś się do pobliskiego sklepu aby kupić to co najpotrzebniejsze. Ostatecznie Mettaton dotrzymał obietnicy by wynagrodzić wam wzięcie udziału w jego show czekiem z całkiem ładną sumką. Miałaś obecnie więcej pieniędzy na koncie bankowym niż kiedykolwiek od bardzo dawna i ... nie nie czarujmy je, przeznaczasz gotówkę na żarcie, teraz przynajmniej możesz jeść coś innego niż zupki chińskie. No ale teraz, skoro nie musisz martwić się o finanse choć raz możesz poczuć się jak te aktorki i iść na zakupy nie martwiąc się (za bardzo) o cenę. Znalazłaś sukienkę w której wybierzesz się na Panieński Wieczór niemal natychmiast. Była na wystawie. Czerwona, obcisła, krótka i oszałamiająca. Tak właściwie nie była czymś co kupiłabyś normalnie, ale tym razem miałaś ochotę czuć się seksownie. Pozostało wybrać coś na ceremonię. Tak właściwie... zastanawiając się głębiej, nigdy nie zapytałaś się Sansa, co zamierza założyć. Myślałaś przez minutę. Nie byłaś w stanie wyobrazić go sobie w garniaku, za to w koszulce z nadrukiem w kształcie garnituru to już coś innego. Wyszczerzyłaś się. Nieee zrobi tego. 

Ty: 15:32 | Szybkie pytanie. Ślub za tydzień, masz coś fajnego w co się ubierzesz, prawda?

Ty: 15:32 | Nie abym sugerowała, że nic nie masz czy coś! Po prostu.. uh, sprawdzam. By być pewną. Bo właśnie jestem na zakupach  jak chcesz możesz się dołączyć... jeżeli... potrzebujesz. 

Czekałaś kilka chwil na odpowiedź, ale jej nie dostałaś. Zastanawiałaś się, czy bardzo jest zajęty w pracy. Gdziekolwiek się teraz ona znajduje. Schowałaś telefon aby rozejrzeć się po sklepie. Nic nie wpadło Ci w oko. Więc do swojej super czerwonej sukienki dokupiłaś parę czarnych kozaków. Potem weszłaś do bieliźniarskiego i dorwałaś stanik idealnie pasujący do kreacji. Jakaś część Ciebie zastanawiała się jakbyś zareagowała, gdyby Sans pracował w takim miejscu. Jednak ku Twojemu zaskoczeniu spotkałaś znajomą twarz. 
-Alphys! - przywitałaś się. Pisnęła i upuściła parę majtek mocno się rumieniąc
-Cz-cześć! U-um, nie spodziewałam się, że c-cię tu zobaczę. - wzruszyłaś ramionami
-Potrzebuję nowej sukienki, nowego stanika i tak jak teraz się zastanawiam nowe gacie też by się przydały – w głowie miałaś wizję wielkiego prania, które czeka i dojrzewa – Ale co ty tutaj robisz? Szukasz czegoś dla siebie i Undyne? - zakłopotana potworzyca schowała pysk w łapach 
-T-tak, ale n-nie jestem dobra w tych sprawach, Undyne zazwyczaj wy-wybiera takie rze-rzeczy. A-ale chciała nie-niespodzianki. P-pasjonującej niespodzianki 
-Cóż, a jakie są twoje pasje? 
-O-oh! - milczała przez chwilę – N-naprawdę kocham anime! T-to było coś co połączyło ją i mnie jak jeszcze by-byłyśmy w Podziemiu! Choć wtedy ... m-myślała że to l-ludzka historia. - zamugałaś kilka razy nie będąc pewną czy dobrze zrozumiałaś. 
-Undyne... myślała... że anime to ludzka historia? - potwór przytaknął. Zaczęłaś się głośno śmiać – Un-UNDYNE myślała, że anime to ludzka historia?! - Alphys próbowała Cię uspokoić i uciszyć
-T-to moja w-wina! Po-powiedziałam jej, że to prawda! - popłakałaś się ze śmiechu
-O Boże, Alphys, musiała być WŚCIEKŁA kiedy się dowiedziała. 
-Ha... ha – wyglądała na jeszcze bardziej zawstydzoną, biedactwo – N-nie była właściwie z-za bardzo zła. A-ale zrobiłam jej wielki miecz na naszą p-pierwszą rocznicę – bawiła się pazurami uśmiechając czule na to wspomnienie – N-nie chciała go odstawić przez ty-tydzień. Przestępczość w tym czasie bardzo s-spadła. 
-W to nie wątpię – mruknęłaś wyobrażając sobie jak przerażająco to musiało wyglądać. Undyne machająca wielkim mieczem – Widać więc, że ma bardzo wyszukany gust. Chodźmy razem, może coś znajdziemy. We dwójkę rozejrzałyście się po sklepie. Nawet udałyście się na jeszcze nie zamkniętą wystawę halloweenowych wdzianek, mając nadzieję że tam znajdziesz coś seksownego. Wzięłaś parę majtek i zaczęłaś się im przyglądać. Oh, na tyle był nadruk rąk kościotrupa, ściskające za tyłek, gdyby tam się on właśnie znajdował. Zazwyczaj nie reagowałaś na takie rzeczy, w tej chwili jednak Twoja twarz zrobiła się cała czerwona. Oczywiście myślałaś o tym o czym każda myślałaby na Twoim miejscu. 
-O-oh. Hee-hee. - wgapianie się w majciochy przerwał chichot Alphys. - J-jeżeli to sprawi, że po-poczujesz się lepiej... t-ty i Sans jesteście moim OTP w t-tej chwili. - przełknęłaś głośniej ślinę
-Wiesz, że nie jesteśmy razem. 
-R-racja ale razem jesteście ba-bardzo słodcy! U-um jeżeli ta bie-bielizna sprawia, że się de-denerwujesz zawsze możesz ją od-odstawić na miejsce, wiesz? - zerknęła na Twoje zaciśnięte pięści. 
-Nie denerwuję się! - nie wiedziałaś tak na dobrą sprawę co czujesz – Wiesz – ooo nie – uważam, że są obłędne – nic nie mów – Kupię je! - Natychmiast zaczęłaś pytać samą siebie komu i co tym udowodnisz, ale co się powiedziało to się nie odpowie. 
-N-naprawdę? - zachichotała – Ł-łał Undyne miała rację. 
-Odnośnie czego – byłaś zaskoczona. Alphys wpatrywała się chwilę w Ciebie
-O-o to n-nic takiego! M-mamy mały za-zakład o to kiedy się razem ze-zejdziecie. Ona uważa, że będzie to niedługo. 
-Naprawdę?! - pisnęłaś – Ja... oh.. raaany, Alphys, nie wiem czy lubię go w taki sposób. No i wiem, że on nie lubi mnie. Znaczy się. Wszyscy są zawsze tacy zaskoczeni kiedy dowiadują się, że chodzi z człowiekiem. On... my nie... to nie wypali. - potwór nic nie mówił przez moment, by nagle wypalić.
-A-ale ty możesz go lubić?
-Co?
-T-ty nie p-powiedziałaś, że go nie lubisz. P-przyznałaś, że go lu-lubisz. A to już coś – uśmiechnęła się – o-oh to-tak-jak-w-tym-odcinku-mew-mew-kissy-cute-3-gdzie-protagonistka-w-końcu-odkrywa-że-jest-zakochana-w-swoim-przyjacielu-ale-on-jej-nie-kocha-tak-myślała-ale-w-piętnastym-odcinku-wyznaje-mu-miłość-on-ją-jednak-kocha-biorą-ślub-mają-czwórkę-dzieci-a-potem-żyją-długo-i-szczęśliwie... 
-.... Nie jestem wojowniczką o miłość i sprawiedliwość i nie jestem w nim zakochana. - mówiąc to machnęłaś jej na do widzenia i spakowałaś swoje rzeczy wliczając to majki. Mniejsza o to. Nikt nie musi wiedzieć. Wyszłaś ze sklepu odwracając się za siebie, czując niewielką nostalgię. Czy powinnaś czuć ją w takim momencie? Cóż, ta scena przypomniała Ci ten moment kiedy musiałaś bronić swojego sztucznego związku. Potrząsnęłaś głową. Masz inne zmartwienia, do zakończenia semestru zostało kilka miesięcy, musisz skończyć projekt. W galerii sztuki będziesz miała miejsce i czas aby się zastanowić i zaczerpnąć inspiracji. Kiedy ostatni raz tam byłaś? Pewnie kilka tygodni temu. Westchnęłaś. Bycie dorosłym jest ciężkie. A bycie studentem jeszcze gorsze. Wstąpiłaś do piekarni i kupiłaś cynamonowego króliczka. 

Snas: 16:46 | Jak nazywa się murzyn w garniturze? Oskarżony

snas: 16:47 | nie wiem czy znam jeszcze jakieś

Ty: 16:48 | Czyli mam rozumieć, że masz garniaka :-)

snas: 16:49 | łoł koleżanko, zwolnij, emotikon? nie wiem czy nasz związek jest już na tym poziomie

Paps: 16:50 | NIE DAJ SIĘ NABRAĆ PRZYJACIÓŁKO, OCZYWICIE ŻE WASZ ZWIĄZEK JEST JUŻ NA TYM POZIOMIE, ŻE MOŻECIE WYSYŁAĆ SOBIE BUŹKI

Paps: 16:50 | NAWET NASZ "ZWIĄZEK" MOŻE TO ROBIĆ

Paps: 16:50 | :-)

Paps: 16:50 | ;-)

snas: 16:51 | może ja wam przeszkadzam?

Paps: 16:51 | :-D

snas: 16:52 | a więc nie martw się, tylko to wyczyszczę

Paps: 16:52 | TAK PRZYJACIÓŁKO, WIERZĘ ŻE SPODOBA CI SIĘ ELEGANCKI SANS

Paps: 16:52 | NYEH-HEH-HEH

Paps: 16:52 | HEH :-P

Zaśmiałaś się trochę. Popisałaś jeszcze z nimi chwilę kończąc smakołyk. Nie miałaś tak naprawdę nastroju na szukanie drugiej sukienki, więc nie wiedziałaś co dalej robić. Stałaś tak i trzymałaś ręce w kieszeniach zastanawiając się gdzie by się udać. Hmmm. W sumie dobrym pomysłem będzie udanie się do jednego ze starszych sklepów w galerii. Weszłaś do środka. Zapach popcornu wypełnił Twój nos, zapachniało domem. Wszystkie gry nadal działały, a także dodali kilka nowych automatów. Weszłaś do środka wymieniając monety na żetony. Znajoma twarz spała na książce telefonicznej. 
-Cześć leniuchu – wyszczerzyłaś się, usilnie starając się zapomnieć o rozmowie z Alphys. Sans podniósł jedną powiekę. 
-co tutaj robisz? 
-Odpoczywam od zakupów. Wymienisz mi trochę drobnych? Chcę sobie pograć – podałaś mu pieniądze i powoli zaczął dawać Ci żetony. 
-wiesz – zaczął – trochę minęło od mojej ostatniej przerwy, a skoro jest cały skład to może wyskoczymy razem? 
-Oh, um, jasne – nie bardzo wiedziałaś co rozumiał pod pojęciem „cały skład”. Wyszedł zza lady i poszliście tam, gdzie Papyrus i Undyne rywalizowali na DDR. Policjantka wygrywała. Alphys siedziała na kanapie. 
-B-bądź zdeterminowana s-słonko! - zerknęła na wa – O-o cześć! - Słysząc że przyszłaś Undyne również popatrzyła
-CZEŚĆ SMARKI, PATRZ JAK POKONUJĘ TĘ KUPĘ KOŚCI W BITWIE NA RYTM! 
-UNDYNE TO BYŁO NIEGRZECZNE – fuknął – NO I MASZ PRZEWAGĘ. TA GRA PRZYPOMINA TWOJE ATAKI
-Jej ataki? - zapytałaś 
-jak walczy – wyjaśnił Sans
-Przypomnij mi abym ci potem pokazała! - krzyknęła policjantka – Są fajniejsze niż Papyrusa!
-NIE ZGODZĘ SIĘ UNDYNE, UWAŻAM ŻE MÓJ SPECJALNY ATAK JEST O WIELE LEPSZY, TO POEZJA ZASKOCZENIA, SPRYTU I STRATEGII, TWOJE PO PROSTU NA ... SILE W RYTM GRY
-Chcesz się bić, smarku?!
-Oni zawsze tacy są? - zapytałaś
-tylko kiedy rywalizują, tak naprawdę są najlepszymi przyjaciółmi
-Ah – Po skończeniu DDR (punkt dla Undyne) przeszli na wyścigówki (punkt dla Papyrusa), strzelanki (remis). Ty, Sans i Alphys graliście w skeeball'a i myślałaś, że Ci ręka odpadnie. Tak naprawdę przez większość czasu wasza trójka rozmawiała. Siedziałaś jak na szpilkach bojąc się, że potworzyca coś palnie. 
-TO OSTATNIA GRA! - poinformował wrzucając swoje żetony do maszyny – TEN KTO WYGRA BĘDZIE NIEKWESTIONOWANYM WŁADCĄ GALERII. JA WSPANIAŁY PAPYRUS, NIE MOGĘ TERAZ ZAWIEŚĆ! 
-Możesz być wspaniały Papyrus, ale ja czuję puls tysiąca dusz w moich żyłach! Nie zawiodę ich! - I się zaczęło. Krążek latał bardzo szybko, aż trudno było go śledzić wzrokiem. Undyne wykazała się szybkością i siłą i już miała strzelić kościotrupowi gola, kiedy jej włosy zaplotły się jej dookoła ręki. Wyglądała na zaskoczoną i wściekłą. Cymberguy poleciał w powietrze, nad ludźmi i wpadł prosto do Twojej siatki z zakupami. Kwiknęłaś na myśl, że będziesz musiała teraz wszystko wyciągać. - O kurwa, przepraszam! - powiedziała – Zaraz to wyciągnę... - zaczęła grzebać w zakupach jakie zrobiłaś wcześniej.
-Nie! - krzyknęłaś. Ale. Naturalnie. Było już za późno. Prawie jak w zwolnionym tempie widziałaś Undyne wyciągającą parę majtek, wpatrywała się w nie przez chwile nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Zerknęła na Alphys, potem na Ciebie, by następnie całkowicie stracić nad sobą panowanie. Zalała się śmiechem, praktycznie padając na glebę, popłakała się. Nawet Alphys cicho chichotała. Nienawidziłaś ich. Oooo tak strasznie ich nienawidziłaś. Papyrus wyglądał na zagubionego nie wiedząc co się dzieje. Chwyciłaś za bieliznę wyrywając ją z łap policjantki i wcisnęłaś ją do torby. - To KAWAŁ! - tłumaczyłaś chwytając za pozostałe siatki wybiegając z salonu gier. Nie umiałaś nawet spojrzeć Sansowi w oczy. Wbiegłaś do pierwszego lepszego sklepu z ubraniami i schowałaś się między regałami próbując złapać oddech i uspokoić bijące serce w piersi. Stanęłaś pod ścianą i zamknęłaś oczy próbując obronić się przed tym co właśnie miało miejsce. Zastanawiałaś się co Cię podkusiło kupować majtki z nadrukowanymi łapami kościotrupa, skoro wiesz że masz talent do takich wpadek. Biorąc głęboki wdech w końcu otworzyłaś oczy. 
Przed tobą była idealna suknia na ślub. 
Share:

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XII - Dusza materii [Would That Make You Happy? - The Soul of the Matter - tłumaczenie PL]


Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
-SANS! WSTAWAJ LENIUCHU! - podniósł się szybko, donośny głos Papyrusa dobiegający zza drzwi nie pozwalał mu spać. Ciągle przeczycie deja vu zmroziło go. Jak wiele razy słyszał te słowa? Nowy koszmar zaświtał w jego jaźni, uczucie, że Cię stracił odbiło się rwącym bólem w jego piersi. Wiedział, że to się stanie! Opuścił gardę, pozwolił sobie na zaangażowanie, no i teraz to wszystko go dobija! Ale dlaczego? Dlatego teraz? Sans schował twarz w dłoniach warcząc z wściekłości. Kurwa, kurwa, kurwa... Nie! Trząsł się, był zagubiony, niepewnie, bardzo powoli podszedł do lampki znajdującej się na jego biurku. Znajomy bałagan w niewielkim pokoju tylko potęgował strach. Musiało dojść do resetu. Był tego pewny. Papyrus zawsze budził go w ten sam sposób, na dzień przed przybyciem Frisk do Ruin. Będzie musiał czekać całą dobę by upewnić się, że znowu się pojawiłaś, i nie był pewien czy to zniesie. Czuł jak jego magia wzbierała w ciele. Pochłaniała duszę. Oczy zaczęły świecić niebieskawym światłem. Powietrze zrobiło się ciężkie, niewielkie przedmioty unosiły się nad ziemią dryfując powoli. Stał tak chwil parę, póki... coś ściągnęło jego uwagę. Twoja kurtka nadal była na jego bieżni. Moc zniknęła, rzeczy opadły. Przez chwile nie wiedział co zrobić. Miał miękkie kolana. Chwycił za kurtkę i usiadł na skraju łóżka, dłońmi badając jej materiał. Krótki, maniakalny śmiech wydostał się z niego, znowu schował twarz za palcami. Wszystko jest dobrze. Wszystko jest dobrze. Twoja osoba sprawia, że nadal wie co jest realne. W chwilę potem, znowu czuł się silny. 
Byłaś w kuchni, siedziałaś i jadłaś śniadanie z Frisk, kiedy poczułaś jak Sans owija swoje ramiona dookoła Ciebie mocno się wtulając. Przyłożył swoje czoło do tyłu Twojego karku i westchnął głęboko. Dziecko wywróciło oczami na ten gest. Chrząknęłaś, czując jak robisz się rumiana. 
-Um, dzień dobry – pogładziłaś go po rękach 
-dobry – jego ton był normalny. Odprężył się i jeszcze chwilę Cię przytulał, położył brodę na Twoim ramieniu. Czułaś jak jego kości drżą kiedy mówił – paps i ja mamy dzisiaj sporo roboty, chcecie do nas wpaść? 
-Obiecałam Frisk, że razem dzisiaj spędzimy dzień – odparłaś przepraszająco – Zrobimy zakupy na obiad, mam coś dla ciebie kupić? 
-nie, dziecino, nie trzeba – nim Cię uwolnił ze swojego uścisku, raz jeszcze mocniej ścisnął. Frisk przyglądał się Wam w skupieniu. 
-Siorka... - zaczął – Czy Sans jest teraz twoim chłopakiem? - praktycznie zakrztusiłaś się omletem, musiałaś poklepać się kilka razy w pierś by go przełknąć. Szkielet stał teraz obok Ciebie. Popatrzyliście po sobie. Czy jest? Cóż, gdyby wam nie przerwano, z pewnością oboje byście ze sobą poszli spać... Byłaś pewna tego, lecz nie do końca zrozumiałaś zachowanie Sansa. Zaśmiał się lekko, a potem odwrócił w stronę dziecka. Bawiło się ono śniadaniem przyglądając Ci się z uwagą, nadział omlet na widelec i puścił go. 
-ej dzieciaku, co o tym myślisz? - zapytał podając mu rękaw swojej bluzy. Frisk wyglądał na zagubionego, Ty też nie miałaś pojęcia co się dzieje. Sans przystawił go bliżej. Dziecko zdziwione zerknęło na Ciebie szukając odpowiedzi, jednak nie znajdując jej chwycił i pomacał, by potem znowu popatrzeć na szkielet. 
-To twoja kurtka – wzruszył lekko ramionami 
-jesteś pewien? moim zdaniem jest to idealny materiał na chłopaka – mrugnął do Ciebie. Schowałaś twarz za rękami, ramiona drżały Ci przez powstrzymywanie śmiechu. Dlaczego na to nie wpadłaś?
-Nie wiem jaki to jest materiał na chłopaka – zachichotał Frisk 
-To dobrze, musisz na to poczekać jeszcze jakieś dziesięć lat – starałaś się nabrać poważnego tonu głosu łapiąc jednocześnie oddech. 
-więc zapytajmy twoją siorkę – Sans wystawił rękę w Twoją stronę. Poruszał brwiami – co myślisz? - chwyciłaś go za rękę, potarłaś powoli materiał przygryzając delikatnie wartę udając, że myślisz
-Hm... - Widziałaś, że każda chwila dłużej sprawia, że mina mu rzednieje. Nic nie mogłaś poradzić na to, że się uśmiechałaś – Uważam, że to jest materiał na chłopaka. - Frisk warknął kiedy Sans szybko pocałował cię w policzek. 
-Całusy są obrzydliwe! - popatrzyłaś na kościotrupa by szybko cmoknąć go w usta. 
-Absolutnie obrzydliwe. Jesteś zniesmaczony? Bo ja tak. 
-okropnie. 
-Przeeeeestańcie! - dziecko zawyło – albo zmienię zdanie i nie będzie mi się to podobać! - pogładziłaś Sansa kiedy się śmialiście, jego palce muskały Twoje ramie nim całkowicie je zabrał. Zauważyłaś, że odkąd się pojawił to cały czas Cię dotykał, chyba nawet nie chciał wyjść z kuchni. W tej chwili jednak musiałaś skupić się na dziecku, które zwisało w dramatycznej pozie z krzesełka. 
-Więc, nie przeszkadza ci to, kochanie? - zapytałaś. Może powinnaś na ten temat z nim porozmawiać? Wszystko działo się tak szybko. Frisk myślał, zerknął na Sansa, który wyraźnie w zniecierpliwieniu i zaniepokojeniu czekał na werdykt. Wsunął też ręce do kieszeni. Dzieciak popatrzył na śniadanie, wbijając widelec w omlet 
-Nie przeszkadza mi – szepnął cicho wyraźnie zawstydzony – Lubię Sansa – wymieniłaś się spojrzeniami z potworem, chyba chciał coś powiedzieć, ale wtedy głośny głos Papyrusa odbił się echem po domu. 
-SANS! MUSIMY IŚĆ INACZEJ SIĘ SPÓŹNIMY! - Ten westchnął i dał Ci kolejnego cmoka w policzek. Zaśmiałaś się lekko kiedy podchodził do dzieciaka. 
-choć, dla ciebie też mam – Frisk protestował i próbował uciec, ale Sans był szybszy. Kiedy zniknął, zobaczyłaś niewielki uśmiech na twarzy dziecka, potem wrócił jeść dalej śniadanie. Ciepła fala przelała się przez Twoje serce. Od kiedy to życie jest takie normalne? Wszystko wydaje się być idealne. 
Sans zrobił ze swojego ramienia poduszkę, kiedy siedział w budce, oglądając jak kilka płatków śniegu tańczy na wietrze by potem opaść na ziemie. Właśnie się zbudził z miłej drzemki. Chwycił za telefon, chciał do Ciebie napisać, ale ostatecznie tego nie zrobił. Przez większość czasu to Frisk bawił się Twoją komórką, no i nie miał niczego konkretnego na myśli. Opuszczenie domu rano było trudne, lecz nie chciał martwić ani Ciebie ani brata. Musiał udawać, jakby nic się nie stało, wtedy nikt nie zauważy, że coś jest nie tak. No, a po rozmowie z Tobą i dzieckiem, nie miał ochoty w ogóle cokolwiek robić. Świadomość, że jesteś i nic nie zresetowało się... pomagała. Nadal co prawda bał się, że robi wielki błąd, ale nie umiał się powstrzymać. Wszystko co dotyczyło Ciebie było nowe. Mimo strachu, czuł się odnowiony. Nawet Frisk jest inny. Szczęśliwszy, bardziej pewny siebie. Może coś naprawdę zmieni się tym razem na dobre? Po większej części – nie wierzył w to, ale fajnie pomarzyć. Usłyszał chrupot znajomych kroków, wyrwało go to z myśli. Podniósł się by dostrzec Papyrusa. No i tyle z kolejnej drzemki. Poprawił się kładąc brodę na ręce.
-co tam? - ten puffną i potrząsnął głową.
-WIDZĘ, ŻE SIEDZISZ I NIC NIE ROBISZ. JAK ZAWSZE. BRACIE, NIE MOŻEMY SOBIE POZWOLIĆ NA ZANIEDBANIE NASZYCH OBOWIĄZKÓW, NADAL JEST SZANSA ŻE KOLEJNY NIE-TAKI-MIŁY CZŁOWIEK MOŻE ZNALEŹĆ SIĘ W PODZIEMIU! A JEŻELI TAK, TO MUSIMY BYĆ GOTOWI!
-masz rację
-OCZYWIŚCIE, ŻE MAM! JEŻELI POCHWYCĘ INNEGO CZŁOWIEKA, WTEDY MOŻE UNDYNE WYBACZY MI TO, ŻE JĄ OKŁAMAŁEM – na jego czole pojawił się się pot z nerwów – NIE BĘDĘ MÓGŁ ROBIĆ TEGO ZAWSZE, SANS, JA NIE UMIEM OKŁAMYWAĆ PRZYJACIÓŁ BY INNI PRZYJACIELE BYLI BEZPIECZNI. - Gdyby to było tak proste. Sans był pewien, że gdyby Papyrus wiedział po co Undyne i Asgore chcą ludzi to nie byłby tak chętny do pomocy. On nigdy nie chciał niczyjej śmierci, bez względu jak szlachetnymi pobudkami się kto kierował. Sans po prostu nie umiał powiedzieć mu prawdy.
-będziemy musieli jej to powiedzieć prędzej czy później, nie wydaje mi się aby ludzie nas szybko opuścili – Papyrus znowu westchnął, wyglądał na zagubionego. Po chwili zmarszczył brwi przyglądając się w skupieniu Sansowi. W jednej chwili ten poczuł, że zaczyna się stresować
-A SKORO MOWA O LUDZIACH... CO ROBILIŚCIE W TWOIM POKOJU OSTATNIEJ NOCY? - Sans zaśmiał się słabo odwracając wzrok
-nie wiem o czym mówisz bracie
-OH DOKŁADNIE WIESZ O CZYM MÓWIĘ – wlepiał w niego swoje spojrzenie – POSZLIŚCIE NA RANDKĘ, A POTEM WRÓCILIŚCIE DO TWOJEGO POKOJU, PIEŚCILIŚCIE SIĘ. - Sans zamarł, wiedział że jego mina jest wystarczającym potwierdzeniem.
-s-skąd wiedziałeś, że poszliśmy na randkę? - Papyrus wyglądał na dumnego z siebie
-NYEH HEH HEH! ZNAM CIĘ BRACIE I WIDZĘ, ŻE NIE MOŻESZ ODERWAĆ OD NIEJ WZROKU! LUUUUUBISZ JĄ! - Sans schował twarz w ramionach, starając się ignorować przyjacielskich klepnięć w ramię przez brata – A JA MYŚLAŁEM, ŻE BĘDZIESZ ZBYT LENIWY BY COKOLWIEK ZROBIĆ!
-brat...
-NIGDY NIE PRZYPUSZCZAŁEM, ŻE TEN DZIEŃ NADEJDZIE!
-papyrus
-JESTEM SZCZEŚLIWY NAWET MIMO TEGO, ŻE ZAWIODŁEM W ŁAPANIU CZŁOWIEKA!
-bracie
-TAK SANS?
-teraz, skoro już wiesz, pomożesz mi pozbyć się dzieciaka z domu abyśmy mogli spędzić trochę czasu sami?
-TO BRZMI RACZEJ JAK PRZYZWOLENIE CI NA BYCIE LENIWYM, ALE! ZROBIĘ CO MOGĘ BY POMÓC. PONIEWAŻ MNIE, WSPANIAŁEMU PAPYRUSOWI, ZALEŻY NA TOBIE I TWOIM SZCZĘŚCIU! - Sans uśmiechnał się lekko.
-jesteś najlepszy
-WIEM – Nim jednak Sans palnął jakiś kawał, telefon Papyrusa zadzwonił. Sans uniósł brew do góry. - OH TO LUDŹ! - wcisnął przycisk i przystawił komórkę do czaszki – WITAJ! - niższy szkielet nie słyszał dokładnie rozmowy ponieważ Frisk krzyczał. Szczęka jego brata opadła i jeżeli miałby ciało czy krew, jego twarz zrobiłaby się teraz blada.
-Pomóżcie nam---! - Koniec połączenia.
-papyrus... - Sans wstał i chwycił brata za ramię. Nerwy pulsowały w jego kościach. Strach paraliżował kręgosłup. Papyrus próbował zadzwonić do Frisk, ale nie było sygnału. Chrząknął, popatrzył na dół na brata i zaczął biec.
-MYŚLĘ, ŻE TO DOBRY MOMENT NA JEDEN Z TWOICH SKRÓTÓW, SANS!
Wracałaś razem z Frisk z zakupów na kilka dni. Miałaś pełne ręce i nawet dziecko niosło pakunki. Bez przymusu i w ramach wdzięczności za możliwość mieszkania z braćmi obiecałaś gotować dla wszystkich. W kuchni jednak był sos pomidorowy i tony makaronu, dlatego musiałaś szybko uzupełnić zapasy. Para młodych potworów minęła was, krzycząc i śmiejąc się głośno. Na początku nie wiedziałaś o co chodzi, dostrzegłaś kolegów z jakimi bawił się Frisk. Stali przy wysokiej kobiecie, wyższej niż Papyrus, z czerwonymi włosami związanymi w koński ogon, oraz niebiesko-zieloną łuską na ciele. Para dzieci zwisała z jej bicepsów, uśmiechała się przy tym szeroko. 
-Na co czekacie małe smarki? Mogę unieść was wszystkie naraz! - krzyknęła śmiejąc się. Dodatkowa dwójka chwyciła ją za kurtkę, podciągnęła je do góry. Dlaczego to wszystko dzieje się... przed domem kościotrupów? Sans i Papyrus nie wspominali nigdy o jakiś przyjaciołach poza... O nie... Chciałaś zawrócić, ale było już za późno. Kobieta i dzieci popatrzyli na was. Dzieci zawołały Frisk aby dołączył do zabawy, natomiast wyraz twarzy wojowniczki zmieniał się. Rzuciłaś siatki i chwyciłaś Friska za rękę ciągnąc go za siebie. 
-Siorka?
-To co kurwa ma być?! - sapnęła, jak makiem zasiał, dzieci milczały. Ściągnęła z siebie wszystkie i odgoniła je, by potem iść w waszym kierunku. - Ludzie w Snowdin?! - w jej głosie przebrzmiewała prawdziwa furia, kilka brzdąców uciekło w popłochu. Wiedziałaś, że i tak żadne z nich nie byłoby żadną pomocą. Oczywiście, coś takiego musiało się stać, kiedy nie było w pobliżu ani Sansa, ani Papyrusa! - ARGH! Powinnam się zorientować, że Papyrus coś przede mną ukrywa! Ale nigdy nie spodziewałabym się, że chodzi o TO – wyciągnęła dłoń, świecąca włócznia pojawiła się w jej pięści. 
-Jesteśmy przyjaciółmi Papyrusa! - Frisk starał się wychylić zza Ciebie, widziałaś jak z jego piersi wychodzi czerwona dusza. 
-Nie! - krzyknęłaś pchając go bardziej w tył. To nie będzie jak „walka” z Papyrusem. Ta kobieta... Undyne, ona naprawdę was zabić. 
-Nie musimy walczyć! - nalegał Frisk zaciskając pięści na Twojej kurtce. Undyne prychnęła mierząc was złotym okiem. 
-Oh jestem pewna że nie będziemy za długo walczyć. Potrzebujemy tylko jednej duszy, ale myślę że Król Asgore nie pogniewa się za dodatkową – wskazała ostrzem włóczni na Ciebie – Człowieku, z twoją duszą nasz król w końcu uwolni nas z tego więzienia! Twoje życie jest przeszkodą stojącą na drodze do naszej wolności! Wszyscy tutaj obecni czekali całe życie na ten moment! - Naprawdę chce Cię zabić. To właśnie jej chce zaimponować Papyrus? Zabić człowieka aby dołączyć do Królewskiej Gwardii? Nie, on mówił że miał was tylko złapać i dostarczyć jej... nie ma możliwości aby zdawał sobie sprawę z rzeczywistości. Zrobiłaś krok w tył, jedną ręką nadal broniąc Frisk przed wysunięciem się na przód. -Teraz! Człowieku! Zakończmy to, tu i teraz! - przesunęła się o krok w waszą stronę. Poczułaś coś w piersi. Po tym jak pierwszy raz widziałaś duszę dziecka, zastanawiałaś się jak wygląda Twoja. Teraz już wiesz. Jest czerwona, ale ciemniejsza, mroczniejsza, koloru wina. Twoja dusza jest... popękana, z wielkim uszczerbkiem na środku. Nie w całości, lecz wygląda koszmarnie. Zrobiłaś krok z tył, podążyła za Tobą. Undyne westchnęła zamierając tylko na chwilę. Następnie prychnęła i wskazała włócznią na was – Twoja dusza nie ma dla mnie żadnej wartości! Ale za to ta druga jest idealna! 
-Nie pozwolę ci go dotknąć! - zwolniłaś uścisk na Frisku i rozpostarłaś ramiona na boki czując rosnącą w piersi wściekłość. Może to przez szybko płynącą krew, wzrost adrenaliny, ale myśl że Undyne mogłaby skrzywdzić Twoje dziecko... wypełniła Cię determinacją. 
-Walcz więc WALCZ ZE MNĄ – warknęła marszcząc brwi. Jasne zielone światło pojawiło się w Twoich rękach tworząc coś na wzór tarczy, dzięki której mogłaś się bronić. Popękana dusza zamieniła się na zieloną, poczułaś jak nogi wrastają Ci w ziemię. Undyne uniosła wysoko włócznie, za jej plecami pojawiło się kilka kolejnych. Słyszałaś jej głośny śmiech. - Barwo, brawo, ciekawe co powiesz na to!
Share:

19 maja 2017

Undertale: Kinktober - Pożądanie [Lust - tłumaczenie PL] [+18]


Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych. 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Pożądanie (Underswap // Papyrus)  (obecnie czytany)
Zazdrość (Underswap // Sans)
Na dworze (Undertale // Sans)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....
Nie wiesz czy to przez alkohol krążący w żyłach, czy rytm muzyki, a może po prostu wiesz jak poruszać biodrami, lecz ostatecznie powód nie ma znaczenia. Ten truskawkowy likier, który spływał po Twoich palcach również wydawał się nieistotny. Liczył się tylko miarowy rytm techno... no i to jak błądziłaś rękami po własnym ciele, sunęłaś palcami po odsłoniętej, spoconej skórze i kołysałaś się na boki. Liczyło się tylko napięcie zwiększające się z każdą chwilą w Twoim ciele, silne i gorące. Byłaś spragniona... 
Paps nigdy nie był dobrym tancerzem. Kiedy oboje szliście w soboty do Muffet's przerywając tym samym Twoją monotonię siedzenia przed komputerem, siedział przy barze pijąc Miód Pitny. Opowiadał kawały Tobie i innym klientom. Zachęcał do tego, abyś poszła sobie potańczyć jeżeli masz na to ochotę, nie musiałaś cały czas siedzieć przy nim (znasz mnie, cukiereczku, boję się że się rozsypię jak mocniej zatrzęsę tyłkiem, baw się dobrze). W taki właśnie sposób znaleźliście się w klubie nocnym, chciałaś tylko aby patrzył się na Ciebie, na Twoje ciało kołyszące się przy neonowych, błyszczących światłach. 
Wiedziałaś, ze się udało, kiedy we dwójkę weszliście do mieszkania, pchnął Cię na drzwi, ściągając majtki i rżnąc tak mocno, że kolejnego dnia musiał wezwać fachowców aby naprawili zawiasy. Ten zazwyczaj leniwy i powolny szkielet wariował za każdym razem, gdy oboje wchodziliście do klubu. Nie umiał odkleić od Ciebie swoich rąk (nadal nie umiesz patrzeć na tylne siedzenie w aucie bez zarumienienia). Każdy wasz wypad właściwie był podobny do siebie. Wysoki szkielet siedział przy barze obserwując Twój taniec tak długo, jak nie mógł już dalej znieść pożądania. Nie ukrywasz, że bardzo Ci się to podobało. 
Byłaś w barze ledwo godzinę, po dwóch mocniejszych drinkach, musiałaś odgonić kilku typków którzy uważali że są zbyt odważni i nie boją się Twojego chłopaka.
Papyrus wyglądał na bardzo spiętego, nawet jak na potwora. Dręczyłaś go od godziny. Mocno zaciskał palce jednej dłoni na pustej szklance, drugą okazjonalnie gładził się po kroczu, co jakiś czas poprawiając w siedzeniu. Miał przymglone spojrzenie (niespotykane nawet jak na niego), lecz nie ze znudzenia. Połączone z ciemnością głodu, mocno zaciskał zęby w delikatnym, chciwym uśmiechu. Co jakiś czas pomarańczowa iskierka zaświeciła w jego oczodołach dodając mu nieco olśniewającego mistycyzmu. Jeszcze nigdy nie czułaś się tak seksownie, tak pociągająco, wiedząc że patrzy na Twój taniec, wiedząc że piekielnie Cię pragnie. Cała rumiana od podniecenia, zachęcana przez rozpustny wzrok swojego faceta, z zimnymi drinkami płynącymi Ci po żyłach. 
Dopiłaś resztkę napoju i tak jak zawsze z pajęczego baru wyszliście do nocnego klubu. Niemal natychmiast udałaś się na parkiet chcąc zrobić prawdziwe show Papyrusowi. Jeżeli chce jak zawsze siedzieć i po prostu się na Ciebie patrzeć, niech tak będzie. Wślizgnęłaś się między innych, przez chwilę bujając się w tym bitów, rzucając swoim ciałem na boki. Nigdy nie byłaś zbyt odważna, aby popisywać się publicznie. Takie zachowanie było dla Ciebie czymś nowym. Wsunęłaś ręce między swoje uda, przesunęłaś nimi po brzuchu, zatrzymując na karku. Utwór się skończył, głośne „łoooł” dobiegło z pijanego tłumu. Odszukałaś spojrzeniem kościotrupa siedzącego na końcu szynku, w jego spojrzeniu dostrzegłaś coś czego jeszcze nigdy wcześniej nie widziałaś. Przystawiłaś palce do ust, delikatnie wsuwając opuszek do środka, drugą powoli osunęłaś na dół, podciągając sukienkę delikatnie do góry pokazując tym samym więcej uda. Twoje bardzo erotyczne zachowanie nie zostało przegapione przez innych bywalców, lecz odstraszał ich piorunujący wzrok rumieniącego się Papyrusa. 
Byłaś zaskoczona i troszeczkę zawiedziona, jak szybko i stanowczo koścista dłoń wyciągnęła Cię z tłumu. Spomiędzy rzeczywistości i ciemności. Poczułaś za plecami zimną ścianę męskiej łazienki, zachłysnęłaś się powietrzem. Potwór zamknął drzwi na zasuwkę, aby nikt wam nie przeszkadzał i oto jesteś. Jego ręce błądzą po Twoich biodrach, ostre zęby skupią skórę karku 
-niech mnie gwiazdy chronią, czasami jesteś za seksowna i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę... sadystka – warknął podciągając Twoją koszulkę nad piersi, liżąc szyję. Z ledwością nie rozpływałaś się pod naciskiem jego rąk, chciwie chwytających Twoje biodra. Te słowa sprawiły, że kobiecość zaczęła delikatnie pulsować. Jęknęłaś w jego ramię jak przystawił swoje lędźwie do Twoich. Palcami gładziłaś materiał jego pomarańczowej bluzy, odwrócił głowę aby Cię szybko pocałować podciągając koszulkę jeszcze wyżej, próbując desperacko pozbawić cię majtek. Zamarł jednak, kiedy nie znalazł nic pod sukienką jaką miałaś na sobie. Wpatrywał się przez chwilę, jego głód stał się tylko większy, kiedy zdał sobie sprawę co zrobiłaś. Uśmiechnęłaś się niewinnie i zakręciłaś biodrami ocierając się o jego nogi.
-Pomyślałam, że zaoszczędzę ci roboty skoro dzisiaj tańczymy – mruknęłaś przybliżając się tylko po to aby polizać jego kręgosłup. Warknął kiedy łapczywie zacisnął palce na Twoich pośladkach, palcami przesuwając po wilgotnej cipce. Na chwilę Cię puścił. Głośno dyszałaś kiedy on przez chwilę, musiał poradzić sobie z zapięciem w spodniach. Jęknął jak wypuścił go na zewnątrz i szybko przywarł do Twojego wejścia. Wyszczerzył się zawadiacko. 
-nie będę narzekać, cukiereczku... jeżeli tylko będę słyszeć jak krzyczysz – nie marnował już ani chwili. Szybko wchodząc w Ciebie za jednym pchnięciem; na chwilę zamarzł chowając twarz w Twoim ramieniu, czekał aż ułożysz nogi dookoła jego bioder, czerpał przyjemność z każdej możliwości dotykania Twojej skóry. Byłaś dzisiaj bardzo głośna, zarzuciłaś ramiona za jego kark, czułaś jak głośna muzyka zagłusza jęki, zaś on wchodzi w Ciebie w rym bitu. Przyjemność nie trwała jednak długo. Oboje bardzo chcieliście dojść, jedno praktycznie zaraz po drugim, połączeni w gorącym i głębokim pocałunku, pozwalając aby po waszych brodach lała się ślina. Potem, nadal dysząc ciężko, odsunęłaś się od jego kościstych ust i przystawiłaś czoło do jego uśmiechając się szeroko, pozwalając aby stróżka potu ciekła po Twoim policzku. 
Lubiłaś tańczyć, to na parkiecie mogłaś uwolnić cały swój stres... ale jeszcze bardziej lubiłaś, jak wyciągasz z niego bestię seksu za pomocą muzyki. Wyraźnie zmęczony szkielet uśmiechał się do Ciebie, obierając ręce o Twoje ciało, wtulając się w nie. Zaśmiał się cicho, jego kutas nadal tkwił w Tobie, twardy i gotowy do jazdy, choć przed chwilą doszedł, a jego nasienie wyciekało brudząc podłogę. Raz jeszcze się zaśmiał jak spojrzałaś na niego zaciekawiona. Magia zajaśniała w oczodole, zaś palce zacisnęły się na biodrach. 
-oh, myślałaś że skończyliśmy? heh... śnisz, cukiereczku, do ciebie należał początek, a do mnie koniec... który szybko nie nastanie. 
Share:

Gra: Kółko przyjaźni!

Zabawa zaproponowana przez Andgorę!
Chodzi o dorysowanie siebie do kółka przyjaźni! Tak więc są jeszcze trzy wolne miejsca! Metoda i technika dowolna, można nawet w paincie to zrobić :D Chodzi o to, aby kółko zostało w całości zapełnione, no i obok siebie podpisujemy kto to!
Kto pierwszy ten lepszy!
Póki co kółko przyjaźni wygląda tak:

11 - zaklepała Człowiek (pozycja wygasła. Dogrywka tutaj)



Po dorysowaniu siebie hostujemy i dajemy linka, aby kolejna osoba mogła siebie dorysować. Tak więc proszę śmiał się bawić. 
Share:

POPULARNE ILUZJE