Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze.
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł.
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany obecnie czytany)
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem (
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany obecnie czytany)
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem (
-Będziecie się hajtać?! Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz?!
-Przepraszam – uśmiechnęłaś się delikatnie do Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem. Iris stała z szeroko otwartymi oczami – Ja uh, zajęłam się pomocą Sansowi w zadomowieniu się
-O. Mój. Borze! – warknęła Iris – Mamy tyle do zrobienia!
-Suknia! – krzykną Somn – Wstawaj Laleczko, pokaż mi jak wyglądasz! Musimy przemyśleć w co cię ubrać!
-Oh – wydukałaś kiedy Somn podniósł Cię z siedzenia.
-Potrzebujemy piosenki! – zdała sobie sprawę Iris – I wybrać dekorację! I miejsce na stoły z jedzeniem i miejsce do tańczenia!
-Powinniśmy zrobić rezerwację w Grillby’s – krzyknął Somn – Użyj swoich rodzinnych znajomości Laleczko!
-Idealnie!
-Cóż, muszę zapytać – wtrąciłaś się w ich krzyki kiedy Somn mierzył Cię by dopasować suknię.
-Myślę o jakimś welonie, coś sprężystego i wielkiego! – przytaknął
-Brzmi świetnie! – Iris rozmarzyła się – Idziemy w tę sobotę do sklepów! Raju! Ja też muszę kupić sobie suknię!
-A ja garniak! – krzyknął Somn w przerażeniu kładąc ręce na metalowym hełmie
-Nadal musimy zająć się nią przede wszystkim – wskazała Iris – W jakim stylu chcecie wesele kochanie?
-Cóż.. – krzyżowałaś ręce – Sans lubi bardzo… dziwaczne skrajne rzeczy. Może coś w stylu horroru?
-Horroru? – popatrzyła na stół zamyślona – Może… czerń i purpurowe światła jako wystrój? Czerwony to byłaby chyba zbytnia przesada
-Purpura brzmi dobrze – zgodziłaś się
-Tak, tak! – przytaknął Somn i sięgnął po notes z Twojego biurka – Jason i ja powinniśmy pomóc z tym wszystkim. Kupię dekorację i będziemy mogli wszystko przynieść, zrobię wszystko aby pochwalić się muskułami! – naprężył ramiona lekko- Ah! Czerń i purpura – zanotował – Hm, a jakie dekoracje?
-Hm… czaszki może? – zaproponowałaś
-I aniołki! – wtrąciła Iris – Albo skrzydełka i aureole!
-Idealnie! – przytaknął Somn – Zanotuję wszystko i Laleczka podejmie potem ostateczną decyzje.
-Zaraz, zwolnijcie! – krzyknęłaś – Nie musicie tego robić. Możemy mieć mały, skromny ślub, nie potrzebujemy…
-Mowy nie ma – przerwał Ci potwór – Po wszystkim przez co przeszliście potrzebujecie wielkiego rozerwania się
-I masz rację, nie zaprosimy wielu osób, ale i tak tych kilka dekoracji nie będzie kosztować wiele – zauważyła Iris – Więc, idziemy szukać sukni ślubnej i dekoracji.
-Ja po pracy pójdę do Grillby’s zarezerwować miejsce – dodał Somn – Będę mógł lepiej się po nim rozejrzeć by wiedzieć jak go udekorować. Lalko, nie zapomnij zrobić menu. Słyszałem, że Grillby to świetny kucharz!
-Ooooo tak się cieszę – Iris zaklaskała z radości. Uśmiechnęłaś się i lekko westchnęłaś. Miałaś nadzieję, że Sansowi radość i podekscytowanie Twoich przyjaciół, nie będzie przeszkadzać.
-Przepraszam – uśmiechnęłaś się delikatnie do Somna który pochylał się nad Twoim biurkiem. Iris stała z szeroko otwartymi oczami – Ja uh, zajęłam się pomocą Sansowi w zadomowieniu się
-O. Mój. Borze! – warknęła Iris – Mamy tyle do zrobienia!
-Suknia! – krzykną Somn – Wstawaj Laleczko, pokaż mi jak wyglądasz! Musimy przemyśleć w co cię ubrać!
-Oh – wydukałaś kiedy Somn podniósł Cię z siedzenia.
-Potrzebujemy piosenki! – zdała sobie sprawę Iris – I wybrać dekorację! I miejsce na stoły z jedzeniem i miejsce do tańczenia!
-Powinniśmy zrobić rezerwację w Grillby’s – krzyknął Somn – Użyj swoich rodzinnych znajomości Laleczko!
-Idealnie!
-Cóż, muszę zapytać – wtrąciłaś się w ich krzyki kiedy Somn mierzył Cię by dopasować suknię.
-Myślę o jakimś welonie, coś sprężystego i wielkiego! – przytaknął
-Brzmi świetnie! – Iris rozmarzyła się – Idziemy w tę sobotę do sklepów! Raju! Ja też muszę kupić sobie suknię!
-A ja garniak! – krzyknął Somn w przerażeniu kładąc ręce na metalowym hełmie
-Nadal musimy zająć się nią przede wszystkim – wskazała Iris – W jakim stylu chcecie wesele kochanie?
-Cóż.. – krzyżowałaś ręce – Sans lubi bardzo… dziwaczne skrajne rzeczy. Może coś w stylu horroru?
-Horroru? – popatrzyła na stół zamyślona – Może… czerń i purpurowe światła jako wystrój? Czerwony to byłaby chyba zbytnia przesada
-Purpura brzmi dobrze – zgodziłaś się
-Tak, tak! – przytaknął Somn i sięgnął po notes z Twojego biurka – Jason i ja powinniśmy pomóc z tym wszystkim. Kupię dekorację i będziemy mogli wszystko przynieść, zrobię wszystko aby pochwalić się muskułami! – naprężył ramiona lekko- Ah! Czerń i purpura – zanotował – Hm, a jakie dekoracje?
-Hm… czaszki może? – zaproponowałaś
-I aniołki! – wtrąciła Iris – Albo skrzydełka i aureole!
-Idealnie! – przytaknął Somn – Zanotuję wszystko i Laleczka podejmie potem ostateczną decyzje.
-Zaraz, zwolnijcie! – krzyknęłaś – Nie musicie tego robić. Możemy mieć mały, skromny ślub, nie potrzebujemy…
-Mowy nie ma – przerwał Ci potwór – Po wszystkim przez co przeszliście potrzebujecie wielkiego rozerwania się
-I masz rację, nie zaprosimy wielu osób, ale i tak tych kilka dekoracji nie będzie kosztować wiele – zauważyła Iris – Więc, idziemy szukać sukni ślubnej i dekoracji.
-Ja po pracy pójdę do Grillby’s zarezerwować miejsce – dodał Somn – Będę mógł lepiej się po nim rozejrzeć by wiedzieć jak go udekorować. Lalko, nie zapomnij zrobić menu. Słyszałem, że Grillby to świetny kucharz!
-Ooooo tak się cieszę – Iris zaklaskała z radości. Uśmiechnęłaś się i lekko westchnęłaś. Miałaś nadzieję, że Sansowi radość i podekscytowanie Twoich przyjaciół, nie będzie przeszkadzać.
-Oczywiście, że możesz skorzystać z restauracji – Grillby uśmiechnął się – Szczerze, obraziłbym się gdybyś tego nie chciała zrobić – jego uśmiech zamienił się w cwaniacki I poszedł do kuchni. – Siadaj obok kupy kości i ustalmy menu – zawołał. Odwróciłaś się w stronę Sansa który siedział na kanapie i jadł jogurt.
-Ej Kosteczko – zawołałaś go siadając obok – Czy… to ci nie przeszkadza? – Wzruszył ramionami i wyciągnął łyżkę spomiędzy zębisk. – Wolałabym gdyby to była jakaś skromna kolacyjna u Grilla – przyznałaś – Nie sądziłam, że moi przyjaciele zrobią z tego coś takiego
-‘sne ‘e obi’i – powiedział mając w buzi kolejną łyżkę z jogurtem, dopiero kiedy ją wyciągnął powtórzył – Mmm, oczywiście, że zrobią. To normalne, że znajomi ekscytują się ślubami. I będzie to i tak małe wesele, więc odpowiada mi wszystko co chcesz zaplanować.
-Ale wiesz, też możesz dodać coś od siebie – powiedziałaś biorąc za telefon z kieszeni – Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty
-Pierwszy dzień szkoły! – krzyknął Guevara z kuchni – Aby ominęły mnie zajęcia!
-To nie tak daleko – zauważyłaś patrząc na datę – Trzeba nam menu
-Kurwa, zjem cokolwiek – powiedział Sans biorąc kolejną łyżkę jogurtu.
-Ale i tak powinniśmy zrobić jakieś dla gości – powtórzyłaś – Potrzebujemy jakiejś zupy, sałatki, dania głównego i deseru.
-Nie lubię sałatek – krzyknął Guevara z kuchni
-Uspokój się – bąknął Grillby – I jedz paprykę – Przesunęłaś się
-Potrzebne nam ciasto
-Czekoladowe – odpowiedział Sans
-Jakieś dekoracje?
-….Czekoladowe? – patrzyłaś na niego z uwagą - … No co? Zadałaś pytanie to odpowiedziałem – wywróciłaś oczami – Czekoladowe ciasto. Ile ma mieć poziomów?
-Poziomów?
-Pięter
-A ile możemy mieć?
-Wydaje mi się, że większość wesel ma pięć?
-Kurwa, pięć pięter czekoladowego ciasta! – krzyknął wstając choć nadal się lekko chwiał.
-Sans, uspokój się – chwyciłaś go za rękę – Nie możesz tak się zachowywać póki całkowicie nie wyzdrowiałeś. Lekarz powiedział, że nadal możesz mieć problemy z kośćmi, więc musisz rozruszać je powoli i spokojnie, nie za szybko
-Ta, ta – bąknął siadając na kanapie. Położyłaś rękę na jego
-A więc ciasto ci odpowiada? – uśmiechnęłaś się. Sans odpowiedział Ci przez pochylenie się i mocniejsze ściśnięcie Twojej ręki.
-Ej Kosteczko – zawołałaś go siadając obok – Czy… to ci nie przeszkadza? – Wzruszył ramionami i wyciągnął łyżkę spomiędzy zębisk. – Wolałabym gdyby to była jakaś skromna kolacyjna u Grilla – przyznałaś – Nie sądziłam, że moi przyjaciele zrobią z tego coś takiego
-‘sne ‘e obi’i – powiedział mając w buzi kolejną łyżkę z jogurtem, dopiero kiedy ją wyciągnął powtórzył – Mmm, oczywiście, że zrobią. To normalne, że znajomi ekscytują się ślubami. I będzie to i tak małe wesele, więc odpowiada mi wszystko co chcesz zaplanować.
-Ale wiesz, też możesz dodać coś od siebie – powiedziałaś biorąc za telefon z kieszeni – Nie ustaliliśmy jeszcze konkretnej daty
-Pierwszy dzień szkoły! – krzyknął Guevara z kuchni – Aby ominęły mnie zajęcia!
-To nie tak daleko – zauważyłaś patrząc na datę – Trzeba nam menu
-Kurwa, zjem cokolwiek – powiedział Sans biorąc kolejną łyżkę jogurtu.
-Ale i tak powinniśmy zrobić jakieś dla gości – powtórzyłaś – Potrzebujemy jakiejś zupy, sałatki, dania głównego i deseru.
-Nie lubię sałatek – krzyknął Guevara z kuchni
-Uspokój się – bąknął Grillby – I jedz paprykę – Przesunęłaś się
-Potrzebne nam ciasto
-Czekoladowe – odpowiedział Sans
-Jakieś dekoracje?
-….Czekoladowe? – patrzyłaś na niego z uwagą - … No co? Zadałaś pytanie to odpowiedziałem – wywróciłaś oczami – Czekoladowe ciasto. Ile ma mieć poziomów?
-Poziomów?
-Pięter
-A ile możemy mieć?
-Wydaje mi się, że większość wesel ma pięć?
-Kurwa, pięć pięter czekoladowego ciasta! – krzyknął wstając choć nadal się lekko chwiał.
-Sans, uspokój się – chwyciłaś go za rękę – Nie możesz tak się zachowywać póki całkowicie nie wyzdrowiałeś. Lekarz powiedział, że nadal możesz mieć problemy z kośćmi, więc musisz rozruszać je powoli i spokojnie, nie za szybko
-Ta, ta – bąknął siadając na kanapie. Położyłaś rękę na jego
-A więc ciasto ci odpowiada? – uśmiechnęłaś się. Sans odpowiedział Ci przez pochylenie się i mocniejsze ściśnięcie Twojej ręki.
-A ta? – zapytałaś wychodząc z przebieralni. Suknia była długa, ciągnęła się za Tobą po podłodze. Srebrna z rozpięciem na piersi.
-Wiesz, bardzo przywiera do ciała – zauważyła Iris
-I to mi się podoba, ale… sama nie wiem – przyznałaś – Czuję, jakbym podchodziła do tego nie tak jak powinnam… - patrzyłaś się w swoje odbicie, a potem w suknie wiszące za Tobą. Przymierzyłaś już chyba wszystkie wzory jakie były i żaden do Ciebie nie przemawiał. Usiadłaś obok Iris wzdychając.
-Cóż a może zapytasz Sansa w czym on cię widzi?
-Nie… chcę go zaskoczyć, ale… chyba nie mam innego wyjścia – poddałaś się póki co, oddałaś suknie i wróciłaś do domu.
-Wiesz, bardzo przywiera do ciała – zauważyła Iris
-I to mi się podoba, ale… sama nie wiem – przyznałaś – Czuję, jakbym podchodziła do tego nie tak jak powinnam… - patrzyłaś się w swoje odbicie, a potem w suknie wiszące za Tobą. Przymierzyłaś już chyba wszystkie wzory jakie były i żaden do Ciebie nie przemawiał. Usiadłaś obok Iris wzdychając.
-Cóż a może zapytasz Sansa w czym on cię widzi?
-Nie… chcę go zaskoczyć, ale… chyba nie mam innego wyjścia – poddałaś się póki co, oddałaś suknie i wróciłaś do domu.
-Hrrrrm… co się dzieje dziecino? – próbowałaś się przekręcić, ale łóżko było za małe dla waszej dwójki tym bardziej, że Sans tulił się blisko.
-Co?
-Twoja dusza… jest jakby… zagubiona?
-Oh… Poszłam do sklepu z sukniami ślubnymi i nie mogłam nic znaleźć. Chciałam cię zaskoczyć, ale nie miałam żadnego pomysłu… Zastanawiałam się nad zapytaniem się ciebie, ale…
-Nadal chcesz mnie zaskoczyć – dokończył za Ciebie i objął ramionami – Bez względu na to w co się wystroisz, zawsze będziesz moim pięknym Aniołkiem – pocałował Cię w czoło – Nie śpiesz się. Spokojnie. Bez względu na to co wybierzesz, zawsze będziesz najpiękniejsza dla mnie, mój mały Cherubinek – uśmiechnęłaś się. Bez względu na wszystko, zawsze będziesz jego Aniołkiem.
-Co?
-Twoja dusza… jest jakby… zagubiona?
-Oh… Poszłam do sklepu z sukniami ślubnymi i nie mogłam nic znaleźć. Chciałam cię zaskoczyć, ale nie miałam żadnego pomysłu… Zastanawiałam się nad zapytaniem się ciebie, ale…
-Nadal chcesz mnie zaskoczyć – dokończył za Ciebie i objął ramionami – Bez względu na to w co się wystroisz, zawsze będziesz moim pięknym Aniołkiem – pocałował Cię w czoło – Nie śpiesz się. Spokojnie. Bez względu na to co wybierzesz, zawsze będziesz najpiękniejsza dla mnie, mój mały Cherubinek – uśmiechnęłaś się. Bez względu na wszystko, zawsze będziesz jego Aniołkiem.
-Miłego dnia Aniołku
-Tobie też, pamiętaj o tym co mówił lekarz
-Żadnych gwałtownych ruchów i leż w łóżku tyle ile się da, to już dwa tygodnie!
-Niedługo przyjdę. Tylko się nie przemęczaj, Kosteczko. Do zobaczenia po pracy
-Pa – Sans zamknął drzwi I westchnął. Nudził się. Przywykł do spacerowania i zwiedzania miasta, a zamiast tego gnicie w domu tylko podsycało jego depresję – Będę musiał sobie znaleźć hobby a nie siedzieć cały czas przez telewizorem – mruknął i chwilę potem aż podskoczył słysząc otwierające się drzwi. To Gaster wychodził ze swojego pokoju.
-Ah – naukowiec stanął – Wróciłeś – Sans zmarszczył brwi i zacisnął zęby
-Jestem tutaj od dwóch tygodni, staruszku
-Hm.. – Gaster mruknął i poszedł do kuchni. Sans podążył za ojcem
-I żenię się – Gaster znowu się zatrzymał i popatrzył z szeroko otworzonymi oczami na syna – Pffft co to za reakcja staruszku? – Gaster przekręcił się w jego stronę
-DLACZEGO SIĘ ŻENISZ?! – Sans patrzył się na niego
-Bo kocham moją SoulMate i chcę z nią być?
-A co z twoją duszą? – Gaster podszedł bliżej. Sans ostrożnie zrobił krok w tył
-Co z nią?
-Twoja dusza… Nie może się złamać, więc, dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego wiążesz się z kolejną porażką?! – Sans drżał z gniewu
-Skoro i tak nie umrę to mogę się choć raz zabawić, prawda? – Oczy Gastera zaczęły pobłyskiwać
-Ale.. ty… - Sans uniósł brew
-O co ci chodzi staruszku? Nigdy tak nie świrowałeś. Wiesz, ja właściwie to robię to..
-Głupcze! – krzyknął, Sans aż podskoczył – Dlaczego na miłość matki ziemi robisz sobie coś takiego?! Wiesz jak to się skończy! – zacisnął drżące ręce – Próbowałem bardzo znaleźć sposób aby cię ocalić, a mimo to ty ciągle i ciągle i ciągle
-Co ci odjebało?! – przerwał mu – To ty powiedziałeś mi, abym znajdował SoulMate by złamać Duszę. I po tym wszystkim ja powinienem się źle czuć? I co to miało kurwa znaczyć, że próbowałeś mnie ocalić? Minutę temu wyraźnie pokazałeś, że o mnie zapomniałeś!
-Ja.. ja tylko.. – odwrócił wzrok i zamknął oczy zaciskając mocno drżące pięści – Nie rozumiesz
-Więc pomóż mi zrozumieć staruszku! – nakazał – Dlaczego tak nagle zaczęło ci zależeć na mojej duszy?! Na mnie?!
-Bo jeżeli nic się nie stanie, po całej tej zmianie, po wszystkim co robisz, twoja dusza nie złamie się, to będzie to oznaczało kolejną porażkę! – Sans zatrzymał się, jego źrenice wpatrywały się w ojca kołysząc się delikatnie
-Oh, wybacz, że nie mogę umrzeć tatusiu! Dlaczego nie możesz być kurwa szczęśliwy dla mnie? Jesteś zły, że nie uzgodniłem tej decyzji z tobą?! Przecież szczycisz się tym, że jesteś mądralą! – Gaster pochylił głowę zaciskając kły
-Ty nie… to nie to…
-To co?! – krzyknął Sans – Jak masz coś do powiedzenia to to powiedz! A może co, myślisz że jestem za głupi aby zrozumieć? Oboje wiemy, że to Papyrus jest tym mądrzejszym!
-Wygląda na to, że tak! – warknął Gaster patrząc się na syna ze świecącymi oczami – Mogę z nim rozmawiać normalnie i nie bać się, że straci panowanie nad sobą!
-Cóż. Chujnia, ciekawe po kim to mam – warknął Sans – Słuchaj staruszku, jeżeli nie odpowiada ci to, że biorą ślub, spoko! Nie musisz przychodzić!
-Dobrze! Nie będę marnował czasu! – krzyknął i wrócił do pokoju trzaskając drzwiami. Kości Sansa drżały w gniewie, kły mocno zaciśnięte zgrzytały. Właściwie, nie wiedział czego się spodziewał po tej rozmowie.
-Tobie też, pamiętaj o tym co mówił lekarz
-Żadnych gwałtownych ruchów i leż w łóżku tyle ile się da, to już dwa tygodnie!
-Niedługo przyjdę. Tylko się nie przemęczaj, Kosteczko. Do zobaczenia po pracy
-Pa – Sans zamknął drzwi I westchnął. Nudził się. Przywykł do spacerowania i zwiedzania miasta, a zamiast tego gnicie w domu tylko podsycało jego depresję – Będę musiał sobie znaleźć hobby a nie siedzieć cały czas przez telewizorem – mruknął i chwilę potem aż podskoczył słysząc otwierające się drzwi. To Gaster wychodził ze swojego pokoju.
-Ah – naukowiec stanął – Wróciłeś – Sans zmarszczył brwi i zacisnął zęby
-Jestem tutaj od dwóch tygodni, staruszku
-Hm.. – Gaster mruknął i poszedł do kuchni. Sans podążył za ojcem
-I żenię się – Gaster znowu się zatrzymał i popatrzył z szeroko otworzonymi oczami na syna – Pffft co to za reakcja staruszku? – Gaster przekręcił się w jego stronę
-DLACZEGO SIĘ ŻENISZ?! – Sans patrzył się na niego
-Bo kocham moją SoulMate i chcę z nią być?
-A co z twoją duszą? – Gaster podszedł bliżej. Sans ostrożnie zrobił krok w tył
-Co z nią?
-Twoja dusza… Nie może się złamać, więc, dlaczego? Dlaczego to robisz? Dlaczego wiążesz się z kolejną porażką?! – Sans drżał z gniewu
-Skoro i tak nie umrę to mogę się choć raz zabawić, prawda? – Oczy Gastera zaczęły pobłyskiwać
-Ale.. ty… - Sans uniósł brew
-O co ci chodzi staruszku? Nigdy tak nie świrowałeś. Wiesz, ja właściwie to robię to..
-Głupcze! – krzyknął, Sans aż podskoczył – Dlaczego na miłość matki ziemi robisz sobie coś takiego?! Wiesz jak to się skończy! – zacisnął drżące ręce – Próbowałem bardzo znaleźć sposób aby cię ocalić, a mimo to ty ciągle i ciągle i ciągle
-Co ci odjebało?! – przerwał mu – To ty powiedziałeś mi, abym znajdował SoulMate by złamać Duszę. I po tym wszystkim ja powinienem się źle czuć? I co to miało kurwa znaczyć, że próbowałeś mnie ocalić? Minutę temu wyraźnie pokazałeś, że o mnie zapomniałeś!
-Ja.. ja tylko.. – odwrócił wzrok i zamknął oczy zaciskając mocno drżące pięści – Nie rozumiesz
-Więc pomóż mi zrozumieć staruszku! – nakazał – Dlaczego tak nagle zaczęło ci zależeć na mojej duszy?! Na mnie?!
-Bo jeżeli nic się nie stanie, po całej tej zmianie, po wszystkim co robisz, twoja dusza nie złamie się, to będzie to oznaczało kolejną porażkę! – Sans zatrzymał się, jego źrenice wpatrywały się w ojca kołysząc się delikatnie
-Oh, wybacz, że nie mogę umrzeć tatusiu! Dlaczego nie możesz być kurwa szczęśliwy dla mnie? Jesteś zły, że nie uzgodniłem tej decyzji z tobą?! Przecież szczycisz się tym, że jesteś mądralą! – Gaster pochylił głowę zaciskając kły
-Ty nie… to nie to…
-To co?! – krzyknął Sans – Jak masz coś do powiedzenia to to powiedz! A może co, myślisz że jestem za głupi aby zrozumieć? Oboje wiemy, że to Papyrus jest tym mądrzejszym!
-Wygląda na to, że tak! – warknął Gaster patrząc się na syna ze świecącymi oczami – Mogę z nim rozmawiać normalnie i nie bać się, że straci panowanie nad sobą!
-Cóż. Chujnia, ciekawe po kim to mam – warknął Sans – Słuchaj staruszku, jeżeli nie odpowiada ci to, że biorą ślub, spoko! Nie musisz przychodzić!
-Dobrze! Nie będę marnował czasu! – krzyknął i wrócił do pokoju trzaskając drzwiami. Kości Sansa drżały w gniewie, kły mocno zaciśnięte zgrzytały. Właściwie, nie wiedział czego się spodziewał po tej rozmowie.
Chyba się pomyliłaś i napisałaś na samym początku "Boże" przez rz xD
OdpowiedzUsuń