2 marca 2018
LIVE - IB
Dzisiaj po 00:00 na moim kanale na YT będzie live z gry Ib.
Link do kanału: klik
Od razu zaznaczam, że nie grałam w tę grę, zaś Samael jak mi powiedziała, że muszę w nią koniecznie zagrać wiedziałam, że coś będzie z tą grą. Dlatego postawiłam warunek (wiedząc jak Samael nie lubi livów) że zagram, pod warunkiem live.
...
Determinacja Samael okazała się jednak znacznie większa, dlatego khem. Zapraszam na live. Będziecie mogli być naocznymi świadkami, jakim wielkim tchórzem jestem xD
Undertale: HappiestTale : (Nie)ostatni korytarz
Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
(Nie)ostatni korytarz (obecnie czytany)
Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
Spełnione marzenia i nadzieje.
Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać.
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
Siemka Night: Trening (część 2)
Siemka Night: Nowy Dom
Lista
(Nie)ostatni korytarz (obecnie czytany)
Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
Spełnione marzenia i nadzieje.
Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać.
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
Siemka Night: Trening (część 2)
Siemka Night: Nowy Dom
Lista
-Hej dzieciaku. Co tam ? - Sans stał na końcu korytarza do którego weszła Frisk trzymając nóż. - To jak ? Nareszcie ten moment. Jesteś gotowy dzieciaku ? Piękny mamy dziś dzień, ptaki śpiewają, kwiatki kwitną... w dzień taki jak ten, osoby takie jak my... powinny zrobić piknik.- Sans jak zawsze się uśmiechał. Wyjął zza jednej z kolumn koszyk. - Ach ! Masz nóż ! Świetnie. Będzie czym pokroić ciasto.
-Co to za koszyk ? Myślałam, że mama przygotowuje jedzenie.- Frisk się zdziwiła. Papyrus twierdził, że Sans wcale nie umie gotować.
-Ketchup.
-Poco ci cały koszyk ?!
-Wolę dmuchać na zimne. Nie wyobrażam sobie, co by się działo gdyby go zabrakło.
-Haha. Mogłam się domyślić. A gdzie Papyrus i Gaster ? Sądziłam że będą z tobą.
-Przyjdą trochę później. Asgor miał do Gastera jakąś sprawę. Coś słyszałem, że chodzi o prace Gastera, ale nie wiem dokładnie. A Papy chciał iść z nim , żeby nie był sam. Ale widzę, że tylko nie ich brakuje. A gdzie twoje rodzeństwo ?
-Azzy zobaczył kwiatki i chciał ich nazbierać. Znasz go przecież. A Chara została z nim by go przypilnować. Ja miałam przyjść i powiedzieć że się spóźnią.
-A Toriel ?
-Też powinna przyjść za niedługo. Tylko co będziemy robić do tego czasu ?
-Może opowiem ci żart ?
***
Tymczasem przed wejściem do sali tronowej czekali Gaster z Papyrusem. Królewski naukowiec solidnie się martwił całą sytuacją. Po chwili z sali wyszedł pies ze straży królewskiej i zaprosił naukowca do środka. Papyrus miał zaczekać na zewnątrz. Asgor siedział na tronie, wyglądał bardzo poważnie.
-(Chyba nie zamierza mnie zwolnić ? Co ja wtedy zrobię ?) - Gaster był naprawdę wystraszony.
-Gasterze. Podejdź do mnie. Musimy porozmawiać o twojej pracy. Słyszałem że ostatnio coś słabo ci idzie. A nawet że miał miejsce wypadek. Jakaś eksplozja. Zgadza się ?
-Panie ! Mogę... mogę wszystko wyjaśnić ! Naprawdę niema potrzeby...
-Cisza ! Jest potrzeba ! Zastanawiałem się nad tym długo i... znalazłem drugiego Królewskiego Naukowca.
-Czy to znaczy że jestem zwolniony ?!
-Zwolniony ? Chyba żartujesz. Nigdy nie zwolniłbym kogoś tak genialnego jak ty. Miałem raczej na myśli pomoc.-Asgor przestał w tym momencie udawać powagę.- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać by zrobić ci mały żart. Masz za dużo pracy. Poznajcie się proszę. To Alphys.- Zza tronu wyszła niewielka postać podobna do dinozaura, w nakrapianej sukience i okularach.
-Cz-czeeeść.- Alphys najwyraźniej miała lekką tremę.
-Miło mi cię poznać Alphys. Masz rację królu. Ostatnio naprawdę mam dużo pracy i to może być naprawdę dobry pomysł.
-Ciesze się że to ci odpowiada. A teraz - Asgor wstał z tronu - powinniśmy chyba się zbierać. Pozostali pewnie już na nas czekają.
Asgor poszedł przodem a trochę za nim szli Gaster i Alphys którzy chcieli chwilę porozmawiać. Za drzwiami dołączyli do nich zniecierpliwiony Papyrus i Undyne która dopiero co wróciła ze Snowdin. W korytarzu czekali na nich Frisk, Sans, Asriel, Chara i Toriel.
-Zapowiada się nam naprawdę świetny dzień ! - Zawołała Frisk po czym wszyscy zabrali się za rozmowę i jedzenie
-Co to za koszyk ? Myślałam, że mama przygotowuje jedzenie.- Frisk się zdziwiła. Papyrus twierdził, że Sans wcale nie umie gotować.
-Ketchup.
-Poco ci cały koszyk ?!
-Wolę dmuchać na zimne. Nie wyobrażam sobie, co by się działo gdyby go zabrakło.
-Haha. Mogłam się domyślić. A gdzie Papyrus i Gaster ? Sądziłam że będą z tobą.
-Przyjdą trochę później. Asgor miał do Gastera jakąś sprawę. Coś słyszałem, że chodzi o prace Gastera, ale nie wiem dokładnie. A Papy chciał iść z nim , żeby nie był sam. Ale widzę, że tylko nie ich brakuje. A gdzie twoje rodzeństwo ?
-Azzy zobaczył kwiatki i chciał ich nazbierać. Znasz go przecież. A Chara została z nim by go przypilnować. Ja miałam przyjść i powiedzieć że się spóźnią.
-A Toriel ?
-Też powinna przyjść za niedługo. Tylko co będziemy robić do tego czasu ?
-Może opowiem ci żart ?
***
Tymczasem przed wejściem do sali tronowej czekali Gaster z Papyrusem. Królewski naukowiec solidnie się martwił całą sytuacją. Po chwili z sali wyszedł pies ze straży królewskiej i zaprosił naukowca do środka. Papyrus miał zaczekać na zewnątrz. Asgor siedział na tronie, wyglądał bardzo poważnie.
-(Chyba nie zamierza mnie zwolnić ? Co ja wtedy zrobię ?) - Gaster był naprawdę wystraszony.
-Gasterze. Podejdź do mnie. Musimy porozmawiać o twojej pracy. Słyszałem że ostatnio coś słabo ci idzie. A nawet że miał miejsce wypadek. Jakaś eksplozja. Zgadza się ?
-Panie ! Mogę... mogę wszystko wyjaśnić ! Naprawdę niema potrzeby...
-Cisza ! Jest potrzeba ! Zastanawiałem się nad tym długo i... znalazłem drugiego Królewskiego Naukowca.
-Czy to znaczy że jestem zwolniony ?!
-Zwolniony ? Chyba żartujesz. Nigdy nie zwolniłbym kogoś tak genialnego jak ty. Miałem raczej na myśli pomoc.-Asgor przestał w tym momencie udawać powagę.- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać by zrobić ci mały żart. Masz za dużo pracy. Poznajcie się proszę. To Alphys.- Zza tronu wyszła niewielka postać podobna do dinozaura, w nakrapianej sukience i okularach.
-Cz-czeeeść.- Alphys najwyraźniej miała lekką tremę.
-Miło mi cię poznać Alphys. Masz rację królu. Ostatnio naprawdę mam dużo pracy i to może być naprawdę dobry pomysł.
-Ciesze się że to ci odpowiada. A teraz - Asgor wstał z tronu - powinniśmy chyba się zbierać. Pozostali pewnie już na nas czekają.
Asgor poszedł przodem a trochę za nim szli Gaster i Alphys którzy chcieli chwilę porozmawiać. Za drzwiami dołączyli do nich zniecierpliwiony Papyrus i Undyne która dopiero co wróciła ze Snowdin. W korytarzu czekali na nich Frisk, Sans, Asriel, Chara i Toriel.
-Zapowiada się nam naprawdę świetny dzień ! - Zawołała Frisk po czym wszyscy zabrali się za rozmowę i jedzenie
1 marca 2018
Grimtales - GRIM FANDANGO CZ 1 - BILET W JEDNĄ STRONĘ -WSPOMNIENIA LOLI
SPIS TREŚCI
Czas przeznaczenia
Buntowniczka i niebezpieczna gra
Bilet w jedną stronę - Wspomnienia Loli (obecnie czytane)
Okładka
Miasto El-Marrow /niezależne fabularnie/
Bilet w jedną stronę - Lola gdzie jesteś
Przyjaciel i ojciec - Toto Santos
Buntowniczka i niebezpieczna gra
Bilet w jedną stronę - Wspomnienia Loli (obecnie czytane)
Okładka
Miasto El-Marrow /niezależne fabularnie/
Bilet w jedną stronę - Lola gdzie jesteś
Przyjaciel i ojciec - Toto Santos
...
Autor: Janet-Lola
Manuela Escanti i jej życie na ziemi nie przychodziło jej łatwo. Ale zawsze podołała zadaniom wyznaczonym przez życie, czasami rzucało kłody pod nogi, ale nie poddawała się nigdy.
Do czasu...
Rocco zawsze obiecywał jej, że pojadą do Paryża. "Jasne, kochanie, pojedziemy" - powiedział, delikatnie poklepując ją po ramieniu. Potem wyjął papierosa z ust i wepchnął go do popielniczki obok, zanim zwrócił całą uwagę na swoje książki. Kochał te książki.
-Kiedy, Rocco? Kiedy jedziemy?
Westchnął. Potem powiedział do niej: Kiedy jedziemy...hmm, Lola. Potrzebujemy pieniędzy, ok? Bilety na rejs po europie nie są tanie.
Patrzyła na niego w milczeniu, cierpliwość nie była jej mocną stroną,, płuca bolały od dusznej atmosfery w pokoju. Rocco palił za dużo - jak komin - i wszyscy jego przyjaciele. Zapach tego zawsze wywoływał u niej chorobę. Mogłabym zarobić znacznie więcej na moich zdjęciach w Paryżu, powiedziała cicho. Może moglibyśmy dostać pożyczkę.. twój brat powiedział ...
Nie jeżdżę za pożyczone pieniądze. Pojedziemy, kochanie, powtórzył, widząc zranione spojrzenie na jej twarzy. Poklepał delikatnie jej blady policzek, ledwo widoczny w przyćmionym świetle.
Mijały lata.. Kiedy dziewczyna miała 20 lat
Chłopak którego darzyła uczuciem zostawił ją. Dla innej. Bardzo to przeżyła.
Po jakimś czasie Lola zachorowała.
Mamo- ze łzami w oczach zwróciła się do matki która była obok jej łóżka.
Shh,... Jej matka wygładziła włosy i pocałowała czubek głowy, jakby była znowu małym dzieckiem. Przeważnie jednak czuła się tak bardzo,bardzo stara. ... wszystko będzie dobrze, zobaczysz-odparła.
Ostatnia pielęgniarka wymknęła się z pokoju, pięty klekotały na kafelkowej podłodze. Lekko uchyliła drzwi, nie oglądając się za siebie.
- Moja córeczko - powtórzyła matka, odbierając szczotkę do włosów z nocnego stolika i zaczynając szczotkować włosy. Był splątany i splątany; nie myła go przez cały czas, kiedy była w szpitalu. Twój ojciec pakuje twoje rzeczy – a kiedy wyciągniemy cię stąd wszystko się na nowo ułoży. Wtedy wrócisz ze mną i wszystko będzie w porządku, zobaczysz. Szczotka przyłapała się na szczególnie nieprzyjemnej plątaninie, a ona zatrzymała się, rozdzielając węzeł ćwiczonymi palcami.
Zobaczysz, kochanie. Matka odstawiła szczotkę i podała jej swoje ubranie. Wzięła je bezwładnie i nie zrobiła żadnego ruchu, żeby zmienić szpitalną suknię. Wiem, że to trudne, bo chciałaś być szczęśliwa ... ale może nie był to odpowiedni czas na to. I osoba. Wiem, że pewnego dnia będziesz cudowną matką, a wszystkie twoje dzieci będą wspaniałe.
Matka wzięła chusteczkę i delikatnie wytarła twarz. Zobaczysz, moja kochana .Wszystko będzie dobrze
Mamo czy ja umrę?- Pytanie zaskoczyło matkę.
Słyszałam jak lekarz rozmawiał z tobą, z jej brązowych oczu popłynęły łzy.
Lekarze niech mówią co chcą, ja wiem że wyjdziesz z tego kochanie.
Rak to nie wyrok śmierci.- Próbowała ją pocieszyć- choć jej mina wskazywała że jednak oszukuje sama siebie
Choroba jest na tyle w zaawansowanym stadium że nie będzie lepiej prawda?
Nie okłamuj mnie mamo!- Manuela ostrym tonem zwróciła się do matki.
Zawsze jest jakiś promyk nadziei.- Odrzekła ze łzami w oczach matka Manueli
Po czym pocałowała ją w czoło.
Dni mijały........ Manuela traciła na wadze, pomału zaczynały jej wypadać włosy.
Dziewczyna czuła się coraz gorzej, pomimo leków które dostawała. Nie czuła się najlepiej. Depresja dolewała benzyny do ognia.
Choroba ją przytłaczała, była bardzo chuda, ledwo duch w niej krążył. Psychika nie wytrzymywała.
Pewnej nocy, była tak zrozpaczona swoim zdrowiem i myślami, wymknęła się do szpitalnego laboratorium.
Otworzyła drzwi, zapaliła świecę.
Zobaczyła na stole buteleczkę z czaszką i piszczelami na etykiecie.
Pochwyciła go, i spojrzała na buteleczkę z trucizną.
Potem w lustro. Z oczu popłynęła łza.
Rocco mnie porzucił, zostałam sama, bez przyszłości,bez marzeń. I tak przyjdzie mi umrzeć niebawem.
Spójrz na siebie Lola i tak wyglądasz jak trup. Chuda prawie łysa szkapa. Nie dziwię się że Rocco znalazł sobie inną . Zaśmiała się przez łzy.
Tyle że w tym będzie więcej cierpienia, mojego i moich najbliższych -pomyślała (oszczędzę im tego-powiedziała na głos).
Po chwili otwarła buteleczkę z trucizną.
Po czym wlała zawartość do ust.
W głowie zaszumiało, poczuła się jakby w żołądku zanurzyło się tysiąc ostrzy.
Osunęła się na podłogę, martwa.
Rankiem dziewczynę znaleziono w laboratorium,wezwano rodzinę.
Rodzice zrozpaczeni nie dowierzali temu co Manuela zrobiła, umierali ze zgryzoty. Stracili bowiem jedyną córkę.
Żniwiarz, który przywiózł ją do El Marrow, miał smutną, zmęczoną twarz - Lola pamiętała to przede wszystkim długo po tym, jak jego imię wymknęło się jej z pamięci. Był wysoki, bardzo szczupły, niezbyt imponująca postać w długich czarnych szatach, które prawie pochłonęły go w całości.
Zaoferował jej komplet ubrań, miejsce w jego biurze i paczkę papierosów (ostatnia odmówiła, zapach wciąż ją odpychał i powodował mdłości). Z cierpliwością i spokojnym, równomiernym tonem przejrzał tyle szczegółów w swoim akta, ile pozwalała na to polityka biurowa, i wziął ją za rękę, gdy doszedł do wniosku: Manuela Escanti wiesz gdzie jesteś ?
-Niestety nie, pamiętam tylko szpitalne łóżko, nie pamiętam jak się tu znalazłam.
-Witaj w krainie umarłych. A amnezja spowodowana twoim przybyciem tutaj powinna sama minąć.
-To ja nie żyje ? zaskoczona
-Od jakichś kilkunastu godzin, trafiłaś tu nie bez powodu. Każdy tu trafia z jakiegoś powodu. Odparł
Jestem Pedro Hernández jestem twoim żniwiarzem. Odebrałem cie z krainy żywych . Tak niewiele ci brakowało by zostać ''świętą''- że też musiałaś narobić sobie w papiery. Ale zostaniesz tutaj na długie lata. Chociaż czasem jest wieczność.
Ja i święta hahaha, dobry żart- zaśmiała się
Zaraz co ja zrobiłam ?właściwie nic nie pamiętam
Jego mina wskazywała że nie był to żart. Po chwili dodał, przypomnisz sobie za jakiś czas, a w najgorszym przypadku wcale.
O co chodzi z tą całą świętością ? Zapytała
Jesteś nowa, więc muszę ci opowiedzieć co nieco.
Więc tak, trafiają tutaj ludzie zazwyczaj ci którzy coś spieprzyli na górze, niektórzy wiedzą za co, tacy jak twój przypadek dostałaś amnezji.
Ci święci, to zazwyczaj ci co mieli nieskalane życie na górze. Rzadkie przypadki ale się zdarzają.
Tacy co maja coś na sumieniu ''odrabiają'' swoje winy pracując tutaj dla innych. Zarabiając pieniądze na bilet do krainy wiecznego odpoczynku.
Ma się 3 wyjścia wyjazdu z stąd.
Najbardziej luksusowy to złoty bilet na pociąg numeru 9 który zawiezie cię w przeciągu 4 minut. Jest przypisany do danej duszy więc ukraść go nie można. To tak jakby był żywą częścią osoby do której należy.
Podróż Statkiem w 14 dni.
Samochodem 4 dni.
I najbardziej popularny kompas, 4 lata podróży piechotą. Chyba że stać cię na autobus żeby podróżować po tej krainie.
Lola nie mogła uwierzyć słowom żniwiarza.
4 lata? - Nie ukrywała zaskoczenia.
Tak,dusze mają 4 lata na to by uzbierać 280 tyś baksów na bilet. Który zostaje dla nich stworzony i przypisany do ich duszy. W zamian za pracę dla dobra społeczności. Czyli dobrymi uczynkami wymazują złe grzechy.
A jeśli im się nie uda oczyścić swojej duszy? Zapytała Lola
-Zostają tu na wieki- Odpowiedział.
-Więc mają 4 lata szans na wykupienie swoich win pracując dla kogoś czyniąc coś dobrego.
-Tak -odparł.
Ale nie przejmuj się, niekurzy całkiem dobrze tutaj żyją, mają własne domy, rodziny. Egzystują jak na ziemi tyle że na innych warunkach.
Zaczynasz tu na nowo żyć, proszę oto twój kompas i koperta.-Odpowiedział.
Niewiele mógł dla niej zrobić.
Lola otworzyła kopertę a w niej znajdowały się pieniądze.
To dla mnie? Zapytała
Żebyś nie została z niczym, miała jakiś start. A kompas zaprowadzi cię do Rubacavy.
Dobra wiadomość jest taka, powiedział, jakby chciał ją dopingować, nie jesteś winna żadnych długów. Możesz swobodnie tworzyć własną historie i iść swoją drogą.
Wyprowadził ją z gabinetu i kilka ulic dalej na ulicę, gdy wyjaśniał jej opcje; że droga do Rubacavy była zdradziecka i gdyby zechciała zostać w mieście, to może byłoby lepiej, gdyby pracowała, póki nie mogła sobie pozwolić na bilet autobusowy do Rubacavy.
W Rubacavie znajdź Toto Santos, to twój opiekun. Przypisany do twojej duszy, masz wielkie szczęście bo nie każdy zasłużył by mieć opiekuna Jego twarz była cicha i smutna, kiedy zostawił ją na chodniku z niczym oprócz ubrań na plecach i niewielką ilością gotówki do jadalni, którą wynajmował. Próbowała się do niego uśmiechnąć, ale osłabła w ostatniej chwili i szybko wyszła na ulicę, znikając w tłumie.
Dusze w El Marrow zwykle ignorowały, przesadzony budynek Departamentu śmierci DOD chyba że tam pracowały, a Lola z biegiem czasu zapomniała o żniwiarzu który ją przywiózł- z wyjątkiem wyrazu, twarzy który wydawał się zamrożony .'' Ten człowiek chyba nie ma uczuć ''- pomyślała.
Będąc w El Marrow znalazła pokój na stancji ,u niejakiej Lupe, przybyłej od jakiegoś miesiąca.
W mig się zaprzyjaźniły. Oby dwie miały tylko jeden cel wyrwać się z El Marrow by wyjechać do Rubacavy za nowym lepszym życiem.
Lupe dorabiała sobie w restauracji Franche La Cruz jako szatniarka poleciła tam swoją przyjaciółkę i razem pracowały w jednej firmie. Lola była kelnerką. Przez jakiś czas.
-Musimy oszczędzać pieniądze na czarną godzinę powiedziała Lola.
-Będąc tutaj każda twoja godzina jest czarna zaśmiała się Lupe.
Minęły 2 miesiące i Ubrany w biznesowy garnitur i pozbawiony obszernych szat, mężczyzna zdawał się odzyskiwać pewną charyzmę wszedł do lokalu i usiadł na krześle. Przybył z kobietą.
-Nigdy byś nie domyśliła się tego, co zrobił za życia powiedziała Lupe
-Co takiego zrobił?- zapytała Lola
-Siedział za podwójne morderstwo, zastrzelił za życia swoją kobietę i faceta których nakrył na ''tym'' w łóżku, dlatego spłaca tutejszy dług. Jest żniwiarzem. Przerąbana robota. -zaśmiała się
-Dlaczego ? Przecież to najlepiej opłacalna praca w zaświatach.
-Jak ci się trafi świętoszka z biletem to tak, z takich jak my pożytku żadnego.
Lola skrzywiła się i zrobiła smutną minę, musi cierpieć teraz z tego powodu – odrzekła
-Daj spokój wracajmy do pracy. Odparła Lupe
Wciąż miał zmęczony smutek przyklejony do twarzy, chociaż dostrzegła teraz iskierkę nadziei, która niemal rozśmieszała ją.
Pomyślała o przywitaniu się, ale raczej spasowała.
-Kiedy przyjdzie moja następna wypłata,wybędę stąd.. Pomyślała.
-Z czasem gdy amnezja ustępowała zaczęłam sobie przypominać, dlaczego tu jestem, dlaczego umarłam ,co zrobiłam na ziemi że tutaj tkwię. Początkowo było mi ciężko w to uwierzyć, popełniłam błąd Manuel, odebrałam sobie życie bo depresja wzięła nade mną górę. - Po policzku popłynęły jej łzy.
I tak to już ze mną było Manny, ja i Lupe przybyłyśmy tutaj do miasta, szukając swojego miejsca w tym świecie.
Chcesz tutaj zostać na całą wieczność ?- Zapytał
Wzruszyła ramionami. Rubacava nie jest taka zła.
-Tak, jeśli zignorujesz policyjną korupcję, falę zbrodni-dodał Manny
Mam tu przyjaciół i Maxa - co jest takiego wspaniałego w Krainie Wiecznego Odpoczynku? Brzmi nudno tutaj przynajmniej coś się dzieje. Poza tym wygląda na to, że ktoś nie chce, żebym dotarła na kraniec świata.
Miała na myśli Nicka Virago.
Manny odwrócił się i spojrzał na nią, marszcząc brwi. Hej. Przestań!. Złapał ją za ramię, nie za mocno, ale wystarczająco, by skupić na nim swoją uwagę. Nie zmieniaj się w Membrillo w tego starego stetryczałego dziadygę. Zrobisz to, Lola. Prawdopodobnie dużo wcześniej niż ja.
Posłała mu lekki uśmiech. Nawet jeśli zostanę tu trochę dłużej?
Tak,powiedział, uśmiechając się. Co jest ze mną, że próbuję cię stąd wypędzić,tak szybko,co?
-Może to dlatego że chce byś była szczęśliwa, po tym wszystkim co cie spotkało.
-Kilka lat nie ma znaczenia, kiedy jesteś martwy. Po 2 latach przebywania tutaj mi to bez różnicy.
-Tylko głupcy liczą czas na tym świecie. -Powiedziała
Zwrócił swoją uwagę, by zamknąć bar, uwalniając jej ramię. Teraz chodź - pomożesz przy tych krzesłach.
Wiatr, który wiał nad Morzem Lamentu, był ostry i zimny i nie pozwalał jej się obudzić z myśli że mogłaby wyjechać stąd i nigdy nie wrócić,ale nie chciała. Coś nie pozwalało jej opuścić tego miejsca.
Było późno w tym sezonie ostatni prom wypłynie dziś w nocy, a Rubacava będzie cichła przez kilka miesięcy. Bez tak wielu turystów,włóczących się po mieście jej działalność będzie mozolna.
- I tak nie zarobiłabym wystarczająco dużo na bilet na statek -zakaszlała, próbując się uśmiechnąć.
-Manny? Jak myślisz, jak wygląda koniec świata?
-Słyszałem, że jest dużo śniegu. Prawdopodobnie wielka ważna świątynia czy coś takiego. Ale nie jestem pewien.
-Chcesz, żebym wysłał ci pocztówkę, kiedy tam dotrę?
-Tak, jeśli to ty zrobisz zdjęcie. Powiedziała Lola
-W porządku, Umowa stoi.
-Manny z zaciekawieniem, zadał Loli niedyskretne pytanie.
-Zasadniczo się nie chwaliłaś a troszeczkę mnie ciekawość zjada od jakiegoś czasu. Zaśmiał się. - Lola spojrzała na niego z zaciekawieniem.
Wiesz nie wiem czy to prawda, krąży tutaj legenda o kryształach Acny- Bogini zaświatów,córki Hadesa.
-Co takiego? -Zapytała z zaciekawieniem. Krzesło prawie wypadło jej z rąk.
Podobno ten kto odnajdzie 12 elementów kryształu, które są rozproszone po krainie, stanie się władcą podziemi. Mają ponoć mieć nad wyobrażalną moc. Ten kto posiądzie moc kryształu będzie mógł podróżować przez portale do krainy żywych, i wrócić sobie życie. Czyli cofnąć wyrok La Muerte.
-Ale to tylko legenda. Dotąd przez wieki szukano i nie odnaleziono ich.
Manuel- legendy nie biorą się znikąd. Ziarno prawdy w tym tkwić musi.- Powiedziała Lola
-W zasadzie skąd ta legenda się wzięła? Zapytała
Opowiedział mi ją Charlie jak był w klubie jakiś czas temu, sam ich poszukuje. Uważa że jak zwykle przydał by mu się szmal, na jego rozkręcany ''biznes'' odkąd Max wyrzucił go za podrabianie kwitków na wyścigi kotów. To szuka szemranych interesów.
Lola zniecierpliwiona usiadła z Mannym przy stoliku.
-Hades bóg śmierci, pojął za żonę La Muerte, damę śmierci.
Mieli córkę, Acne. Była piękną kobietą. Ale zakochała się w śmiertelniku któremu miała odebrać życie na ziemi, przemieniła się w kobietę i współżyła z nim. Nie zabrała go do świata umarłych wedle księgi przeznaczenia lecz pozostawiła przy życiu. Z tego co mi wiadomo to podobno była w ciąży ze śmiertelnikiem. Rodzice dowiedziawszy się o tym skazali córkę na potępienie i wygnali ją z kraju Bogów Zbuntowała się przeciwko rodzicom. Nie chciała żyć bez ukochanego. Więc przeklęła swój naszyjnik którym był kryształ Bogów i roztrzaskała na 12 elementów, rozsiała go po krainie umarłych,po czym przemieniła się w kobietę i zamieszkała na ziemi ze swoim lubym, mieli dziecko. Po jakimś czasie gdy córka była starsza, matka zachorowała, na łożu śmierci podarowała jej jeden kawałek tego kryształu. -Mówiąc jej że to część jej duszy.
-Potem słuch zaniknął. To było wieki temu.
-Nikt nie wie kto jest posiadaczem kryształu, ani gdzie znajduje się reszta. Wiadomo tylko że są tutaj gdzieś w całej krainie umarłych.
-Gdyby to była prawda, to mogłabym sprawić że ja i Max powrócili byśmy na ziemię. Jako żywi.
Entuzjazm Loli nie trwał długo. Bo ostudził je Manny.
-Wątpię że kiedykolwiek zostaną odnalezione, legenda ta tutaj krąży od dawna.
-Powtórzył mi ją nawet Velasco kiedy był z deczka nietrzeźwy.
-Zresztą to tylko legenda.
-Heh.. Manny nie wiesz że słowa pijanego to myśli trzeźwego? - Zaśmiała się Lola
-A poza tym to nie tacy jak ty szukali ich-Oznajmił
-Każdy kto się dowiedział, napalił na nie, bo jednak zostać panem śmierci . Posiąść niewyobrażalną moc i możliwość cofnięcia wyroku śmierci. To brzmi jak bajka.
Tysiące osób wyruszyło na poszukiwania ich. Ale niektórzy tylko powrócili z wyprawy. Podobno potwór czyhający w wodach morza Lamentu, strzeże jednego z nich na polecenie bogini Acny.
To brzmi nieprawdopodobnie i jednocześnie nakręca-powiedziała Lola.
Zaraz moment czy ty mówisz o Perle ? Wyspie na dnie środka morza Lamentu gdzie rośnie koral? Słyszałam o tym miejscu, ci co tam wyruszyli już nie wrócili. -Oznajmiła
-Tak,Perła. Przeklęte tajemnicze miejsce.-odrzekł
-Oboje szli już do wyjścia z klubu.
-Zawsze istnieje nadzieja że one jednak istnieją- odrzekł Manuel.
-Dzięki za pomoc, po czym wyciągnął klucze i zamknął drzwi klubu.
-Nie ma sprawy, Lola z lekkim uśmiechem pożegnała przyjaciela i oboje rozeszli się w swoich kierunkach.
Do czasu...
Rocco zawsze obiecywał jej, że pojadą do Paryża. "Jasne, kochanie, pojedziemy" - powiedział, delikatnie poklepując ją po ramieniu. Potem wyjął papierosa z ust i wepchnął go do popielniczki obok, zanim zwrócił całą uwagę na swoje książki. Kochał te książki.
-Kiedy, Rocco? Kiedy jedziemy?
Westchnął. Potem powiedział do niej: Kiedy jedziemy...hmm, Lola. Potrzebujemy pieniędzy, ok? Bilety na rejs po europie nie są tanie.
Patrzyła na niego w milczeniu, cierpliwość nie była jej mocną stroną,, płuca bolały od dusznej atmosfery w pokoju. Rocco palił za dużo - jak komin - i wszyscy jego przyjaciele. Zapach tego zawsze wywoływał u niej chorobę. Mogłabym zarobić znacznie więcej na moich zdjęciach w Paryżu, powiedziała cicho. Może moglibyśmy dostać pożyczkę.. twój brat powiedział ...
Nie jeżdżę za pożyczone pieniądze. Pojedziemy, kochanie, powtórzył, widząc zranione spojrzenie na jej twarzy. Poklepał delikatnie jej blady policzek, ledwo widoczny w przyćmionym świetle.
Mijały lata.. Kiedy dziewczyna miała 20 lat
Chłopak którego darzyła uczuciem zostawił ją. Dla innej. Bardzo to przeżyła.
Po jakimś czasie Lola zachorowała.
Mamo- ze łzami w oczach zwróciła się do matki która była obok jej łóżka.
Shh,... Jej matka wygładziła włosy i pocałowała czubek głowy, jakby była znowu małym dzieckiem. Przeważnie jednak czuła się tak bardzo,bardzo stara. ... wszystko będzie dobrze, zobaczysz-odparła.
Ostatnia pielęgniarka wymknęła się z pokoju, pięty klekotały na kafelkowej podłodze. Lekko uchyliła drzwi, nie oglądając się za siebie.
- Moja córeczko - powtórzyła matka, odbierając szczotkę do włosów z nocnego stolika i zaczynając szczotkować włosy. Był splątany i splątany; nie myła go przez cały czas, kiedy była w szpitalu. Twój ojciec pakuje twoje rzeczy – a kiedy wyciągniemy cię stąd wszystko się na nowo ułoży. Wtedy wrócisz ze mną i wszystko będzie w porządku, zobaczysz. Szczotka przyłapała się na szczególnie nieprzyjemnej plątaninie, a ona zatrzymała się, rozdzielając węzeł ćwiczonymi palcami.
Zobaczysz, kochanie. Matka odstawiła szczotkę i podała jej swoje ubranie. Wzięła je bezwładnie i nie zrobiła żadnego ruchu, żeby zmienić szpitalną suknię. Wiem, że to trudne, bo chciałaś być szczęśliwa ... ale może nie był to odpowiedni czas na to. I osoba. Wiem, że pewnego dnia będziesz cudowną matką, a wszystkie twoje dzieci będą wspaniałe.
Matka wzięła chusteczkę i delikatnie wytarła twarz. Zobaczysz, moja kochana .Wszystko będzie dobrze
Mamo czy ja umrę?- Pytanie zaskoczyło matkę.
Słyszałam jak lekarz rozmawiał z tobą, z jej brązowych oczu popłynęły łzy.
Lekarze niech mówią co chcą, ja wiem że wyjdziesz z tego kochanie.
Rak to nie wyrok śmierci.- Próbowała ją pocieszyć- choć jej mina wskazywała że jednak oszukuje sama siebie
Choroba jest na tyle w zaawansowanym stadium że nie będzie lepiej prawda?
Nie okłamuj mnie mamo!- Manuela ostrym tonem zwróciła się do matki.
Zawsze jest jakiś promyk nadziei.- Odrzekła ze łzami w oczach matka Manueli
Po czym pocałowała ją w czoło.
Dni mijały........ Manuela traciła na wadze, pomału zaczynały jej wypadać włosy.
Dziewczyna czuła się coraz gorzej, pomimo leków które dostawała. Nie czuła się najlepiej. Depresja dolewała benzyny do ognia.
Choroba ją przytłaczała, była bardzo chuda, ledwo duch w niej krążył. Psychika nie wytrzymywała.
Pewnej nocy, była tak zrozpaczona swoim zdrowiem i myślami, wymknęła się do szpitalnego laboratorium.
Otworzyła drzwi, zapaliła świecę.
Zobaczyła na stole buteleczkę z czaszką i piszczelami na etykiecie.
Pochwyciła go, i spojrzała na buteleczkę z trucizną.
Potem w lustro. Z oczu popłynęła łza.
Rocco mnie porzucił, zostałam sama, bez przyszłości,bez marzeń. I tak przyjdzie mi umrzeć niebawem.
Spójrz na siebie Lola i tak wyglądasz jak trup. Chuda prawie łysa szkapa. Nie dziwię się że Rocco znalazł sobie inną . Zaśmiała się przez łzy.
Tyle że w tym będzie więcej cierpienia, mojego i moich najbliższych -pomyślała (oszczędzę im tego-powiedziała na głos).
Po chwili otwarła buteleczkę z trucizną.
Po czym wlała zawartość do ust.
W głowie zaszumiało, poczuła się jakby w żołądku zanurzyło się tysiąc ostrzy.
Osunęła się na podłogę, martwa.
Rankiem dziewczynę znaleziono w laboratorium,wezwano rodzinę.
Rodzice zrozpaczeni nie dowierzali temu co Manuela zrobiła, umierali ze zgryzoty. Stracili bowiem jedyną córkę.
Żniwiarz, który przywiózł ją do El Marrow, miał smutną, zmęczoną twarz - Lola pamiętała to przede wszystkim długo po tym, jak jego imię wymknęło się jej z pamięci. Był wysoki, bardzo szczupły, niezbyt imponująca postać w długich czarnych szatach, które prawie pochłonęły go w całości.
Zaoferował jej komplet ubrań, miejsce w jego biurze i paczkę papierosów (ostatnia odmówiła, zapach wciąż ją odpychał i powodował mdłości). Z cierpliwością i spokojnym, równomiernym tonem przejrzał tyle szczegółów w swoim akta, ile pozwalała na to polityka biurowa, i wziął ją za rękę, gdy doszedł do wniosku: Manuela Escanti wiesz gdzie jesteś ?
-Niestety nie, pamiętam tylko szpitalne łóżko, nie pamiętam jak się tu znalazłam.
-Witaj w krainie umarłych. A amnezja spowodowana twoim przybyciem tutaj powinna sama minąć.
-To ja nie żyje ? zaskoczona
-Od jakichś kilkunastu godzin, trafiłaś tu nie bez powodu. Każdy tu trafia z jakiegoś powodu. Odparł
Jestem Pedro Hernández jestem twoim żniwiarzem. Odebrałem cie z krainy żywych . Tak niewiele ci brakowało by zostać ''świętą''- że też musiałaś narobić sobie w papiery. Ale zostaniesz tutaj na długie lata. Chociaż czasem jest wieczność.
Ja i święta hahaha, dobry żart- zaśmiała się
Zaraz co ja zrobiłam ?właściwie nic nie pamiętam
Jego mina wskazywała że nie był to żart. Po chwili dodał, przypomnisz sobie za jakiś czas, a w najgorszym przypadku wcale.
O co chodzi z tą całą świętością ? Zapytała
Jesteś nowa, więc muszę ci opowiedzieć co nieco.
Więc tak, trafiają tutaj ludzie zazwyczaj ci którzy coś spieprzyli na górze, niektórzy wiedzą za co, tacy jak twój przypadek dostałaś amnezji.
Ci święci, to zazwyczaj ci co mieli nieskalane życie na górze. Rzadkie przypadki ale się zdarzają.
Tacy co maja coś na sumieniu ''odrabiają'' swoje winy pracując tutaj dla innych. Zarabiając pieniądze na bilet do krainy wiecznego odpoczynku.
Ma się 3 wyjścia wyjazdu z stąd.
Najbardziej luksusowy to złoty bilet na pociąg numeru 9 który zawiezie cię w przeciągu 4 minut. Jest przypisany do danej duszy więc ukraść go nie można. To tak jakby był żywą częścią osoby do której należy.
Podróż Statkiem w 14 dni.
Samochodem 4 dni.
I najbardziej popularny kompas, 4 lata podróży piechotą. Chyba że stać cię na autobus żeby podróżować po tej krainie.
Lola nie mogła uwierzyć słowom żniwiarza.
4 lata? - Nie ukrywała zaskoczenia.
Tak,dusze mają 4 lata na to by uzbierać 280 tyś baksów na bilet. Który zostaje dla nich stworzony i przypisany do ich duszy. W zamian za pracę dla dobra społeczności. Czyli dobrymi uczynkami wymazują złe grzechy.
A jeśli im się nie uda oczyścić swojej duszy? Zapytała Lola
-Zostają tu na wieki- Odpowiedział.
-Więc mają 4 lata szans na wykupienie swoich win pracując dla kogoś czyniąc coś dobrego.
-Tak -odparł.
Ale nie przejmuj się, niekurzy całkiem dobrze tutaj żyją, mają własne domy, rodziny. Egzystują jak na ziemi tyle że na innych warunkach.
Zaczynasz tu na nowo żyć, proszę oto twój kompas i koperta.-Odpowiedział.
Niewiele mógł dla niej zrobić.
Lola otworzyła kopertę a w niej znajdowały się pieniądze.
To dla mnie? Zapytała
Żebyś nie została z niczym, miała jakiś start. A kompas zaprowadzi cię do Rubacavy.
Dobra wiadomość jest taka, powiedział, jakby chciał ją dopingować, nie jesteś winna żadnych długów. Możesz swobodnie tworzyć własną historie i iść swoją drogą.
Wyprowadził ją z gabinetu i kilka ulic dalej na ulicę, gdy wyjaśniał jej opcje; że droga do Rubacavy była zdradziecka i gdyby zechciała zostać w mieście, to może byłoby lepiej, gdyby pracowała, póki nie mogła sobie pozwolić na bilet autobusowy do Rubacavy.
W Rubacavie znajdź Toto Santos, to twój opiekun. Przypisany do twojej duszy, masz wielkie szczęście bo nie każdy zasłużył by mieć opiekuna Jego twarz była cicha i smutna, kiedy zostawił ją na chodniku z niczym oprócz ubrań na plecach i niewielką ilością gotówki do jadalni, którą wynajmował. Próbowała się do niego uśmiechnąć, ale osłabła w ostatniej chwili i szybko wyszła na ulicę, znikając w tłumie.
Dusze w El Marrow zwykle ignorowały, przesadzony budynek Departamentu śmierci DOD chyba że tam pracowały, a Lola z biegiem czasu zapomniała o żniwiarzu który ją przywiózł- z wyjątkiem wyrazu, twarzy który wydawał się zamrożony .'' Ten człowiek chyba nie ma uczuć ''- pomyślała.
Będąc w El Marrow znalazła pokój na stancji ,u niejakiej Lupe, przybyłej od jakiegoś miesiąca.
W mig się zaprzyjaźniły. Oby dwie miały tylko jeden cel wyrwać się z El Marrow by wyjechać do Rubacavy za nowym lepszym życiem.
Lupe dorabiała sobie w restauracji Franche La Cruz jako szatniarka poleciła tam swoją przyjaciółkę i razem pracowały w jednej firmie. Lola była kelnerką. Przez jakiś czas.
-Musimy oszczędzać pieniądze na czarną godzinę powiedziała Lola.
-Będąc tutaj każda twoja godzina jest czarna zaśmiała się Lupe.
Minęły 2 miesiące i Ubrany w biznesowy garnitur i pozbawiony obszernych szat, mężczyzna zdawał się odzyskiwać pewną charyzmę wszedł do lokalu i usiadł na krześle. Przybył z kobietą.
-Nigdy byś nie domyśliła się tego, co zrobił za życia powiedziała Lupe
-Co takiego zrobił?- zapytała Lola
-Siedział za podwójne morderstwo, zastrzelił za życia swoją kobietę i faceta których nakrył na ''tym'' w łóżku, dlatego spłaca tutejszy dług. Jest żniwiarzem. Przerąbana robota. -zaśmiała się
-Dlaczego ? Przecież to najlepiej opłacalna praca w zaświatach.
-Jak ci się trafi świętoszka z biletem to tak, z takich jak my pożytku żadnego.
Lola skrzywiła się i zrobiła smutną minę, musi cierpieć teraz z tego powodu – odrzekła
-Daj spokój wracajmy do pracy. Odparła Lupe
Wciąż miał zmęczony smutek przyklejony do twarzy, chociaż dostrzegła teraz iskierkę nadziei, która niemal rozśmieszała ją.
Pomyślała o przywitaniu się, ale raczej spasowała.
-Kiedy przyjdzie moja następna wypłata,wybędę stąd.. Pomyślała.
-Z czasem gdy amnezja ustępowała zaczęłam sobie przypominać, dlaczego tu jestem, dlaczego umarłam ,co zrobiłam na ziemi że tutaj tkwię. Początkowo było mi ciężko w to uwierzyć, popełniłam błąd Manuel, odebrałam sobie życie bo depresja wzięła nade mną górę. - Po policzku popłynęły jej łzy.
****************BALKON CALAVERA CAFE**************
I tak to już ze mną było Manny, ja i Lupe przybyłyśmy tutaj do miasta, szukając swojego miejsca w tym świecie.
Chcesz tutaj zostać na całą wieczność ?- Zapytał
Wzruszyła ramionami. Rubacava nie jest taka zła.
-Tak, jeśli zignorujesz policyjną korupcję, falę zbrodni-dodał Manny
Mam tu przyjaciół i Maxa - co jest takiego wspaniałego w Krainie Wiecznego Odpoczynku? Brzmi nudno tutaj przynajmniej coś się dzieje. Poza tym wygląda na to, że ktoś nie chce, żebym dotarła na kraniec świata.
Miała na myśli Nicka Virago.
Manny odwrócił się i spojrzał na nią, marszcząc brwi. Hej. Przestań!. Złapał ją za ramię, nie za mocno, ale wystarczająco, by skupić na nim swoją uwagę. Nie zmieniaj się w Membrillo w tego starego stetryczałego dziadygę. Zrobisz to, Lola. Prawdopodobnie dużo wcześniej niż ja.
Posłała mu lekki uśmiech. Nawet jeśli zostanę tu trochę dłużej?
Tak,powiedział, uśmiechając się. Co jest ze mną, że próbuję cię stąd wypędzić,tak szybko,co?
-Może to dlatego że chce byś była szczęśliwa, po tym wszystkim co cie spotkało.
-Kilka lat nie ma znaczenia, kiedy jesteś martwy. Po 2 latach przebywania tutaj mi to bez różnicy.
-Tylko głupcy liczą czas na tym świecie. -Powiedziała
Zwrócił swoją uwagę, by zamknąć bar, uwalniając jej ramię. Teraz chodź - pomożesz przy tych krzesłach.
Wiatr, który wiał nad Morzem Lamentu, był ostry i zimny i nie pozwalał jej się obudzić z myśli że mogłaby wyjechać stąd i nigdy nie wrócić,ale nie chciała. Coś nie pozwalało jej opuścić tego miejsca.
Było późno w tym sezonie ostatni prom wypłynie dziś w nocy, a Rubacava będzie cichła przez kilka miesięcy. Bez tak wielu turystów,włóczących się po mieście jej działalność będzie mozolna.
- I tak nie zarobiłabym wystarczająco dużo na bilet na statek -zakaszlała, próbując się uśmiechnąć.
-Manny? Jak myślisz, jak wygląda koniec świata?
-Słyszałem, że jest dużo śniegu. Prawdopodobnie wielka ważna świątynia czy coś takiego. Ale nie jestem pewien.
-Chcesz, żebym wysłał ci pocztówkę, kiedy tam dotrę?
-Tak, jeśli to ty zrobisz zdjęcie. Powiedziała Lola
-W porządku, Umowa stoi.
-Manny z zaciekawieniem, zadał Loli niedyskretne pytanie.
-Zasadniczo się nie chwaliłaś a troszeczkę mnie ciekawość zjada od jakiegoś czasu. Zaśmiał się. - Lola spojrzała na niego z zaciekawieniem.
*****************W KAWIARNI CALAVERA CAFE****************
Lola i Manny zeszli na dół by uprzątnąć lokal przed zamknięciem.Wiesz nie wiem czy to prawda, krąży tutaj legenda o kryształach Acny- Bogini zaświatów,córki Hadesa.
-Co takiego? -Zapytała z zaciekawieniem. Krzesło prawie wypadło jej z rąk.
Podobno ten kto odnajdzie 12 elementów kryształu, które są rozproszone po krainie, stanie się władcą podziemi. Mają ponoć mieć nad wyobrażalną moc. Ten kto posiądzie moc kryształu będzie mógł podróżować przez portale do krainy żywych, i wrócić sobie życie. Czyli cofnąć wyrok La Muerte.
-Ale to tylko legenda. Dotąd przez wieki szukano i nie odnaleziono ich.
Manuel- legendy nie biorą się znikąd. Ziarno prawdy w tym tkwić musi.- Powiedziała Lola
-W zasadzie skąd ta legenda się wzięła? Zapytała
Opowiedział mi ją Charlie jak był w klubie jakiś czas temu, sam ich poszukuje. Uważa że jak zwykle przydał by mu się szmal, na jego rozkręcany ''biznes'' odkąd Max wyrzucił go za podrabianie kwitków na wyścigi kotów. To szuka szemranych interesów.
Lola zniecierpliwiona usiadła z Mannym przy stoliku.
-Hades bóg śmierci, pojął za żonę La Muerte, damę śmierci.
Mieli córkę, Acne. Była piękną kobietą. Ale zakochała się w śmiertelniku któremu miała odebrać życie na ziemi, przemieniła się w kobietę i współżyła z nim. Nie zabrała go do świata umarłych wedle księgi przeznaczenia lecz pozostawiła przy życiu. Z tego co mi wiadomo to podobno była w ciąży ze śmiertelnikiem. Rodzice dowiedziawszy się o tym skazali córkę na potępienie i wygnali ją z kraju Bogów Zbuntowała się przeciwko rodzicom. Nie chciała żyć bez ukochanego. Więc przeklęła swój naszyjnik którym był kryształ Bogów i roztrzaskała na 12 elementów, rozsiała go po krainie umarłych,po czym przemieniła się w kobietę i zamieszkała na ziemi ze swoim lubym, mieli dziecko. Po jakimś czasie gdy córka była starsza, matka zachorowała, na łożu śmierci podarowała jej jeden kawałek tego kryształu. -Mówiąc jej że to część jej duszy.
-Potem słuch zaniknął. To było wieki temu.
-Nikt nie wie kto jest posiadaczem kryształu, ani gdzie znajduje się reszta. Wiadomo tylko że są tutaj gdzieś w całej krainie umarłych.
-Gdyby to była prawda, to mogłabym sprawić że ja i Max powrócili byśmy na ziemię. Jako żywi.
Entuzjazm Loli nie trwał długo. Bo ostudził je Manny.
-Wątpię że kiedykolwiek zostaną odnalezione, legenda ta tutaj krąży od dawna.
-Powtórzył mi ją nawet Velasco kiedy był z deczka nietrzeźwy.
-Zresztą to tylko legenda.
-Heh.. Manny nie wiesz że słowa pijanego to myśli trzeźwego? - Zaśmiała się Lola
-A poza tym to nie tacy jak ty szukali ich-Oznajmił
-Każdy kto się dowiedział, napalił na nie, bo jednak zostać panem śmierci . Posiąść niewyobrażalną moc i możliwość cofnięcia wyroku śmierci. To brzmi jak bajka.
Tysiące osób wyruszyło na poszukiwania ich. Ale niektórzy tylko powrócili z wyprawy. Podobno potwór czyhający w wodach morza Lamentu, strzeże jednego z nich na polecenie bogini Acny.
To brzmi nieprawdopodobnie i jednocześnie nakręca-powiedziała Lola.
Zaraz moment czy ty mówisz o Perle ? Wyspie na dnie środka morza Lamentu gdzie rośnie koral? Słyszałam o tym miejscu, ci co tam wyruszyli już nie wrócili. -Oznajmiła
-Tak,Perła. Przeklęte tajemnicze miejsce.-odrzekł
-Oboje szli już do wyjścia z klubu.
-Zawsze istnieje nadzieja że one jednak istnieją- odrzekł Manuel.
-Dzięki za pomoc, po czym wyciągnął klucze i zamknął drzwi klubu.
-Nie ma sprawy, Lola z lekkim uśmiechem pożegnała przyjaciela i oboje rozeszli się w swoich kierunkach.
CIĄG DALSZY NASTĄPI....
Nietypowy marzec - Dzień przytulania bibliotekarza - Voltron: Mała wpadka w bibliotece
Fandom: Voltron
Tytuł: Mała wpadka w bibliotece
Autor: zmienna3
Informacje o evencie - tutaj
Tytuł: Mała wpadka w bibliotece
Autor: zmienna3
Informacje o evencie - tutaj
Od zawsze wiedziałem, że Lance jest w stanie zrobić wszystko, jeśli tylko odpowiednio się go do tego podpuści. Tak też było i tym razem. Powiedziałem mu, że jeżeli uda mu się przytulić mnie, kiedy nie będę patrzył, będzie mógł używać mojego Bayarda na ośmiu treningach z rzędu. Myślałem, że nawet nie spróbuje tego zrobić. Myliłem się.
- Mam cię! – krzyknął, wyskakując zza regału z książkami, gdy pewnego razu obaj byliśmy w bibliotece i rzucił się z przytulasem na stojącą przed nim osobę. Co najlepsze, nie byłem to ja, a jakiś przypadkowy kosmita. Lance zamarł. Bibliotekarz. To się wpakował. – Um… Najlepszego z okazji dnia przytulania bibliotekarza? – powiedział, schodząc z pleców wkurzonego kolesia. Tamten tylko warknął pod nosem i wrócił do swojej pracy.
- Jest coś takiego jak dzień przytulania bibliotekarza? – zapytałem przyjaciela, gdy w końcu ochłonął po tym, co zaszło.
- Teraz już tak, Keith – odparł, po czym z kamiennym wyrazem poszedł w kierunku drzwi wyjściowych.
- Mam cię! – krzyknął, wyskakując zza regału z książkami, gdy pewnego razu obaj byliśmy w bibliotece i rzucił się z przytulasem na stojącą przed nim osobę. Co najlepsze, nie byłem to ja, a jakiś przypadkowy kosmita. Lance zamarł. Bibliotekarz. To się wpakował. – Um… Najlepszego z okazji dnia przytulania bibliotekarza? – powiedział, schodząc z pleców wkurzonego kolesia. Tamten tylko warknął pod nosem i wrócił do swojej pracy.
- Jest coś takiego jak dzień przytulania bibliotekarza? – zapytałem przyjaciela, gdy w końcu ochłonął po tym, co zaszło.
- Teraz już tak, Keith – odparł, po czym z kamiennym wyrazem poszedł w kierunku drzwi wyjściowych.
I znowu moja klawiatura zamiast z pisze y - Planz na maryec
Sumując luty powiem, że... że wyszło kiepsko. Kółko Przyjaźni nie jest jeszcze skończone, ale to głównie dlatego, że z początku obrazek był za duży i praktycznie wszystkim zmniejszało jego rozdzielczość... No i postaci za dużo, ale! Skończmy go choćby nie wiem co xD
Za Czy to uczyni Cię szczęśliwą się wzięłam! Serio! Jeden rozdział mam już wklejony i nawet zaczęłam go tłumaczyć! Z tym... że daleko do obiecanych dziesięciu w lutym. Przepraszam, totalnie nie miałam weny na tłumaczenie.
Za Truciznę nie umiałam się chwycić...
Ale za to skończyłam Diabelską karuzelę!
Nie ogarnęłam patronite i nie pozgłaszałam praw autorskich z YT.
Za swoje zaniedbanie obwiniam głównie siebie. Sesja, do tego praca kompletnie odebrały mi chęć do robienia czegokolwiek no i tak... W marcu będę miała całe dziesięć dni wolnego, więc~ nie będzie lepiej. Nie obiecuję, że będzie lepiej. Nie chcę kłamać.
Aaaa no i w tym miesiącu rusza event Nietypowy marzec. Wszelkie informacje znajdziecie TUTAJ, gorąco zapraszam do wzięcia udziału.
Co w tym miesiącu?
Tłumaczenia:
- przetłumaczyć minimum pięć rozdziałów Czy to uczyni Cię szczęśliwą (bądźmy realistami, jak będzie więcej to super xD)
- dotłumaczyć Aftertale do końca (done)
- zabrać się za rozdział Handplates (done)
- jeżeli pojawią się jakieś nowe notki Cichych, Wpadek albo Gry - systematycznie tłumaczyć
Własne prace
- systematycznie pisać Nieszczęścia chodzą parami
- Rozpocząć nowe opowiadanie z Grillbym (done)
- Rozdział Trucizny
- uzupełnić spis AU z ostatnich liter (done)
- uzupełnić spis AU z ostatnich liter (done)
Sprawy techniczne
- ogarnąć patronate (done)
- uzupełnić spis treści (done)
- uzupełnić spis treści w Diabelskiej Karuzeli (done)
- zgłosić złamania praw autorskich na YT
- posegregować tagi - te opowiadania, które mają mniej niż 10 rozdziałów, zaś aktywność autorów nie pojawiła się od przynajmniej pół roku - stracą swój tag i będą jedynie w spisie treści.
Opowiadania liczące mniej niż 10 rozdziałów ukończone - również stracą tag.
Chcę zrobić tam porządek, bo zrobił się straszliwy bajzel. (done)
Amen.
28 lutego 2018
Undertale: Diabelska karuzela - Droga, której nie będziesz żałować [opowiadanie interaktywne]
Autor okładki: Reitiri
Notka od autora:
Jest to opowiadanie interaktywne. Główne poczynania bohaterki i
kluczowe decyzje będą podejmować czytelnicy w komentarzach. Notki będą
pojawiać się w miarę regularnie, zaś pomysły umieszczone przez
czytelników w komentarzach mogą zostać wykorzystane w toku dalszej
fabuły. Przypominam, jestem łasa na fanarty xD
Wcielasz
się w rolę 28 letniej matki i żony. Twoja córka Aida, ma 9 lat. Twój
mąż Piotr jest od Ciebie o 22 lata starszy. Już od roku planowaliście
przeprowadzkę za miasto, akurat znalazła się wprost wyborna szansa na
wynajem za godziwą sumę domu z kawałkiem ziemi u podnóża góry Ebott.
Właścicielem i jednocześnie sąsiadem okazuje się być bardzo przystojny
żywiołak ognia imieniem Grillby.
Akcja toczy się wiele lat po zakończeniu prawdziwego pacyfisty w uniwersum Underfell. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Mogą pojawić się notki +18. Grillby x Czytelniczka.
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
Wizyta w barze [+18]
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować. (obecnie czytany)
Parasolka
Jesteś absolutnie pewna tego co robisz? [+18]
Złośliwy los
Jak się czujesz?
Masz gościa
Nowe siły
Fioletowa sukienka [+18]
Życie pisze najlepsze scenariusze [+18]
Zaskakujesz samą siebie
Droga, której nie będziesz żałować. (obecnie czytany)
* - uwzględnić dramę
Zostało Ci jeszcze kilka dni do czasu powrotu Piotrka. Po przemyśleniach wiedziałaś już którędy powinnaś pójść, postanowiłaś jednak nie psuć sobie wakacji od bycia ... sobą... Jeszcze nie. Grillby dał Ci przecież czas do ostatniej chwili.
Dlatego wykorzystałaś każdy dzień. Robiłaś to co zawsze chciałaś, a na co nie mogłaś sobie pozwolić ze względu na rodzinę. Czyli... nie było tego wiele. Właściwie to przesiedziałaś cały ten okres okazjonalnie pieprząc się z ognistym potworem, lecz to już nie było to samo. Znaczy się jasne, był świetny jak zawsze, a jego rozdwojony język czynił cuda. Kochana! Nie mogłaś ustać na nogach po tym jak skończył z Tobą! Tylko, że to już nie było to samo, mając gdzieś tam w tyle głowy to co wybrałaś.
Tak właściwie, ostatniego dnia... miałaś poczucie zmarnowanego czasu. Być może go zmarnowałaś? Tego nie byłaś pewna. Siedziałaś z potworem na kanapie, w telewizji leciał jakiś nudny serial, ten z rodzaju oglądanych-bo-nic-innego-nie-leci-w-TV. Uznałaś, że to najlepsza okazja do wyjawienia prawdy swojemu kochankowi. Chrząknęłaś. Nie zareagował. Postanowiłaś odwrócić się w jego stronę. Płomienie delikatnie falowały na jego twarzy, lecz jego reakcja nie różniła się od wcześniejszej.
-Słuchaj, chciałabym z tobą porozmawiać... - zaczęłaś niepewnie spuszczając wzrok. Ćwiczyłaś tę kwestię, wiedziałaś dokładnie co i w jakim tonie chcesz powiedzieć, ale... teraz... kiedy wszystko było takie... realne.. zaś potwór taki prawdziwy... nic nie było proste i obawiasz się, że nawet jakbyś spędziła drugie tyle na ćwiczeniach, efekt byłby ten sam. - O... o nas...
-O kim? - Grillby podniósł brew i ściągnął okulary, białe ślepia wbijał w Ciebie, jeżeli to możliwe i brzmi logicznie, jego spojrzenie mroziło. Przeszył Cię dreszcz.
-O... o.... o nas...
-To jesteśmy jacyś my? - był wyraźnie zdziwiony. Spojrzał na telefon który trzymał na stoliku, na datę. Ah. Zrozumiał, odstawił maszynę na bok i znowu spojrzał na Ciebie - Czas na poważną rozmowę tak?
-Tak... - szepnęłaś cicho. Lecz nie umiałaś nic powiedzieć. Bałaś się. Najdrobniejsza myśl opuściła Twoją głowę i wiedziałaś, wiedziałaś, że będziesz tęsknić. Potwór czekał cierpliwie, minutę, dwie, dziesięć, patrzył na Ciebie, a kiedy minęła minuta piętnasta, odwrócił wzrok. Fioletowe języki ognia na chwilę zatańczyły nerwowo, lecz zaraz potem się uspokoiły.
-Więc?
-Ja... wybrałam.
-Domyślam się, najwyższa pora.
-Chcę być z tobą... - zaczęłaś, nie z tej strony z której powinnaś, w ten sposób całość brzmiała jeszcze straszniej
-Nie chcesz.
-Chcę.
-Nie chcesz - znowu to mrożące spojrzenie - Co ci przeszkadza co? Mąż, córka, opinia społeczna, a może nie podoba ci się to jak lizałem twoją cipkę? - Z dziwnych powodów słyszałaś gniew w jego do tej pory spokojnym głosie. Słowa nie były miłe. Raniły.
-Nie rozumiesz.... chcę, ale.... Ai... o-ona...
-Jakoś nie myślałaś o niej kiedy skakałaś po moim kutasie. - zacisnęłaś mocniej usta podnosząc jednocześnie wzrok na potwora. Był zły i dobrze o tym wiedziałaś. Spokój ognia był jedynie pozorny, to ciepło, wzrastające ciepło w pomieszczeniu zdradzało piętrzącą się w nim furię. Zaczęłaś się nawet bać, że żywa z tego starcia nie wyjdziesz...
-To... to prawda... - szczerość, jedyne czym będziesz mogła się wykupić, to szczerość. Tak wierzyłaś. Bo nie widziałaś innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałaś to rozegrać dobrze, nie denerwować go, tak, aby przyjął odrzucenie... właściwie. Aby nie powiedział Piotrkowi. Czy ten by mu uwierzył? Może. A jeżeli by uwierzył, to straciłabyś ich obu, bo po tym wszystkim Grillby na pewno Cię nie będzie chciał i byłaś tego w stu procentach przekonana. - Oni wracają, a ja... Grillby, tu nie chodzi o ciebie - spojrzałaś na niego pewnie - Po prostu ja .. nie mogę... ja... to wszystko to był jeden wielki błąd - białe ślepia zajarzyły się, a Ty wiedziałaś, że powiedziałaś coś złego. - Znaczy się nie ty! Tylko moje postępowanie! Nie powinnam była tak... tak...
-...się mną bawić - skończył za Ciebie. Przytaknęłaś nie mogąc wydusić z siebie żadnego więcej słowa. Potwór wyłączył telewizję, najwyraźniej jakiekolwiek dźwięki w tle go irytowały. Odwrócił wzrok od Ciebie, oparł się o kanapę zarzucając ramię za oparcie. Milczał długo. Bardzo długo. Masz takie wrażenie w każdym razie, bo czas jakby pędził... wolniej... dla Ciebie... dla was... w tym momencie. - Jasne, rozumiem, to logiczne co wybrałaś. - Odezwał się w końcu, temperatura zmalała, on wyglądał na spokojnego i może... może odzyskał spokój? - Chodzi o Ai czy o Piotrka?
-O Ai... Tylko i wyłącznie o nią. Gdyby nie ona... to...
-Wiesz, zawsze można by ją... - spojrzał na Ciebie, otworzyłaś szeroko usta przerażona i jednocześnie podekscytowana słowami jakie miał zaraz wypowiedzieć... ale .... nic więcej nie powiedział. Jakby jedno spojrzenie na Twoją twarz sprawiło, że ta szalona myśl wyparowała z jego głowy. To byłoby zbyt piękne aby było prawdziwe. - Dobrze robisz. Jesteś dobrą matką.
-Nie jestem.
-Matką tak, nie żoną. To różnica. - uśmiechnął się kwaśno. - Nim wstaniesz z tej kanapy, co nastąpi zaraz... chcę abyś wzięła sobie do serca to co teraz powiem. - Spojrzałaś na niego lekko przerażona. Bałaś się wtedy kiedy całe jego ciało, giętkie niczym kota, przemieszczało się w Twoją stronę, kiedy musiałaś położyć się na kanapie, oprzeć głowę na podłokietniku, odwrócić twarz na bok, gdy on obejmował Cię. Ten dotyk był zły. Całe Twoje ciało to czuło. Zbyt ciepły. Nie taki jaki powinien. - Ja zawsze.... - potwór nie przerywał, nie przeszkadzały mu Twoje marne próby wyswobodzenia się - ...dostaję... - w jednym miejscu szczególnie mocno bolało. Na plecach, na wysokości kości ogonowej. - ...to co chcę. - Wszystko było takie ... złe... Tak bardzo złe.
Ostatnie wspomnienia z potworem nie należały do najprzyjemniejszych, odczułaś jego gniew, choć i tak wiedziałaś, że nie był to całkowity, nie w pełni, hamował się. Skończyłaś jedynie z poparzeniem na plecach, które zostawi po sobie bliznę. Głęboką. Tą z którą umrzesz. Musiałaś skłamać, że to od piekarnika, że byłaś gapą i nie zauważyłaś. Rana nie przypominała wprawdzie takiej, lecz Piotrek i tak uwierzył, przecież nie znał się zupełnie na gotowaniu.
Grillby przyjął go jak starego przyjaciela, nawet wtedy kiedy ten składał mu wymówienie najmu przed czasem. Znając chciwość o jakiej wiele się mówi, która stała się niemal wizytówką fioletowego żywiołaka, nie walczył o kaucję. Po prostu do końca miesiąca mieliście się wyprowadzić. Co też nastąpiło naprawdę szybko. Ai została wypisana ze szkoły i jako pierwsza odesłana do dziadków do wielkiego miasta, gdzie wróciła do swojej starej szkoły i starej klasy. Trochę zamieszania w jej i waszym życiu, ale tak to wiecie na czym stoicie. Prawda?
Czułaś ulgę, gdy siedząc na siedzeniu dla pasażera opierałaś głowę o szybę i żegnałaś napis „Ebott żegna, wróć do nas jeszcze!”. Ulgę, bo jedyna osoba która znała Twój sekret, została właśnie tam. To kim tak naprawdę jesteś nie wyjdzie na światło dzienne. Teraz możesz wieść normalne, zwyczajne życie. Udawać, że przygoda z potworami nigdy nie miała miejsca. Udawać, że nie masz blizny na plecach i udawać, że ... jesteś dobrą żoną.
Udawać, właśnie. Bo znasz prawdę. Nie oszukasz samej siebie choćbyś bardzo tego chciała. Choćbyś się bardzo starała, nie zignorujesz palenia blizny na plecach, zaś sny które obficie Cię nawiedzają, przepełnione czystą purpurą, gorące jak ognie piekielne, będą Twoim przekleństwem. Każdego ranka budzisz się po nich z wyrzutami sumienia mając nadzieję, że mąż nie usłyszał imienia, które szepczesz. Modląc się, by prawda nie wyszła na jaw. I wiesz co?
Prawda zawsze wychodzi na jaw. Prędzej czy później dogoni Cię. Tym bardziej, że słowa jakie wypowiedział tamtego wieczoru nadal przebrzmiewają Ci w uszach. On dostaje to czego chce. I dostał. Wiedziałaś to. Wiedziałaś po trzech miesiącach od przeprowadzki, gdy siedząc w ubikacji w domu, trzymałaś w ręce test ciążowy... test pozytywny... Po policzkach ciekły Ci łzy, zasłaniałaś dłonią usta aby nie krzyczeć, by nie obudzić śpiącej, w końcu spokojnej i zadowolonej Ai, by nie ściągnąć ciekawości Piotrka odpoczywającego przed telewizorem. Czy to możliwe? Przecież się zabezpieczałaś, z Piotrkiem prezerwatywa, łykałaś też tabletki... Jedyne co przychodzi Ci do głowy, to on...
Obejmując brzuch zgięłaś się w pół, przerażona losem, który jest Ci pisany.
Dlatego wykorzystałaś każdy dzień. Robiłaś to co zawsze chciałaś, a na co nie mogłaś sobie pozwolić ze względu na rodzinę. Czyli... nie było tego wiele. Właściwie to przesiedziałaś cały ten okres okazjonalnie pieprząc się z ognistym potworem, lecz to już nie było to samo. Znaczy się jasne, był świetny jak zawsze, a jego rozdwojony język czynił cuda. Kochana! Nie mogłaś ustać na nogach po tym jak skończył z Tobą! Tylko, że to już nie było to samo, mając gdzieś tam w tyle głowy to co wybrałaś.
Tak właściwie, ostatniego dnia... miałaś poczucie zmarnowanego czasu. Być może go zmarnowałaś? Tego nie byłaś pewna. Siedziałaś z potworem na kanapie, w telewizji leciał jakiś nudny serial, ten z rodzaju oglądanych-bo-nic-innego-nie-leci-w-TV. Uznałaś, że to najlepsza okazja do wyjawienia prawdy swojemu kochankowi. Chrząknęłaś. Nie zareagował. Postanowiłaś odwrócić się w jego stronę. Płomienie delikatnie falowały na jego twarzy, lecz jego reakcja nie różniła się od wcześniejszej.
-Słuchaj, chciałabym z tobą porozmawiać... - zaczęłaś niepewnie spuszczając wzrok. Ćwiczyłaś tę kwestię, wiedziałaś dokładnie co i w jakim tonie chcesz powiedzieć, ale... teraz... kiedy wszystko było takie... realne.. zaś potwór taki prawdziwy... nic nie było proste i obawiasz się, że nawet jakbyś spędziła drugie tyle na ćwiczeniach, efekt byłby ten sam. - O... o nas...
-O kim? - Grillby podniósł brew i ściągnął okulary, białe ślepia wbijał w Ciebie, jeżeli to możliwe i brzmi logicznie, jego spojrzenie mroziło. Przeszył Cię dreszcz.
-O... o.... o nas...
-To jesteśmy jacyś my? - był wyraźnie zdziwiony. Spojrzał na telefon który trzymał na stoliku, na datę. Ah. Zrozumiał, odstawił maszynę na bok i znowu spojrzał na Ciebie - Czas na poważną rozmowę tak?
-Tak... - szepnęłaś cicho. Lecz nie umiałaś nic powiedzieć. Bałaś się. Najdrobniejsza myśl opuściła Twoją głowę i wiedziałaś, wiedziałaś, że będziesz tęsknić. Potwór czekał cierpliwie, minutę, dwie, dziesięć, patrzył na Ciebie, a kiedy minęła minuta piętnasta, odwrócił wzrok. Fioletowe języki ognia na chwilę zatańczyły nerwowo, lecz zaraz potem się uspokoiły.
-Więc?
-Ja... wybrałam.
-Domyślam się, najwyższa pora.
-Chcę być z tobą... - zaczęłaś, nie z tej strony z której powinnaś, w ten sposób całość brzmiała jeszcze straszniej
-Nie chcesz.
-Chcę.
-Nie chcesz - znowu to mrożące spojrzenie - Co ci przeszkadza co? Mąż, córka, opinia społeczna, a może nie podoba ci się to jak lizałem twoją cipkę? - Z dziwnych powodów słyszałaś gniew w jego do tej pory spokojnym głosie. Słowa nie były miłe. Raniły.
-Nie rozumiesz.... chcę, ale.... Ai... o-ona...
-Jakoś nie myślałaś o niej kiedy skakałaś po moim kutasie. - zacisnęłaś mocniej usta podnosząc jednocześnie wzrok na potwora. Był zły i dobrze o tym wiedziałaś. Spokój ognia był jedynie pozorny, to ciepło, wzrastające ciepło w pomieszczeniu zdradzało piętrzącą się w nim furię. Zaczęłaś się nawet bać, że żywa z tego starcia nie wyjdziesz...
-To... to prawda... - szczerość, jedyne czym będziesz mogła się wykupić, to szczerość. Tak wierzyłaś. Bo nie widziałaś innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałaś to rozegrać dobrze, nie denerwować go, tak, aby przyjął odrzucenie... właściwie. Aby nie powiedział Piotrkowi. Czy ten by mu uwierzył? Może. A jeżeli by uwierzył, to straciłabyś ich obu, bo po tym wszystkim Grillby na pewno Cię nie będzie chciał i byłaś tego w stu procentach przekonana. - Oni wracają, a ja... Grillby, tu nie chodzi o ciebie - spojrzałaś na niego pewnie - Po prostu ja .. nie mogę... ja... to wszystko to był jeden wielki błąd - białe ślepia zajarzyły się, a Ty wiedziałaś, że powiedziałaś coś złego. - Znaczy się nie ty! Tylko moje postępowanie! Nie powinnam była tak... tak...
-...się mną bawić - skończył za Ciebie. Przytaknęłaś nie mogąc wydusić z siebie żadnego więcej słowa. Potwór wyłączył telewizję, najwyraźniej jakiekolwiek dźwięki w tle go irytowały. Odwrócił wzrok od Ciebie, oparł się o kanapę zarzucając ramię za oparcie. Milczał długo. Bardzo długo. Masz takie wrażenie w każdym razie, bo czas jakby pędził... wolniej... dla Ciebie... dla was... w tym momencie. - Jasne, rozumiem, to logiczne co wybrałaś. - Odezwał się w końcu, temperatura zmalała, on wyglądał na spokojnego i może... może odzyskał spokój? - Chodzi o Ai czy o Piotrka?
-O Ai... Tylko i wyłącznie o nią. Gdyby nie ona... to...
-Wiesz, zawsze można by ją... - spojrzał na Ciebie, otworzyłaś szeroko usta przerażona i jednocześnie podekscytowana słowami jakie miał zaraz wypowiedzieć... ale .... nic więcej nie powiedział. Jakby jedno spojrzenie na Twoją twarz sprawiło, że ta szalona myśl wyparowała z jego głowy. To byłoby zbyt piękne aby było prawdziwe. - Dobrze robisz. Jesteś dobrą matką.
-Nie jestem.
-Matką tak, nie żoną. To różnica. - uśmiechnął się kwaśno. - Nim wstaniesz z tej kanapy, co nastąpi zaraz... chcę abyś wzięła sobie do serca to co teraz powiem. - Spojrzałaś na niego lekko przerażona. Bałaś się wtedy kiedy całe jego ciało, giętkie niczym kota, przemieszczało się w Twoją stronę, kiedy musiałaś położyć się na kanapie, oprzeć głowę na podłokietniku, odwrócić twarz na bok, gdy on obejmował Cię. Ten dotyk był zły. Całe Twoje ciało to czuło. Zbyt ciepły. Nie taki jaki powinien. - Ja zawsze.... - potwór nie przerywał, nie przeszkadzały mu Twoje marne próby wyswobodzenia się - ...dostaję... - w jednym miejscu szczególnie mocno bolało. Na plecach, na wysokości kości ogonowej. - ...to co chcę. - Wszystko było takie ... złe... Tak bardzo złe.
Ostatnie wspomnienia z potworem nie należały do najprzyjemniejszych, odczułaś jego gniew, choć i tak wiedziałaś, że nie był to całkowity, nie w pełni, hamował się. Skończyłaś jedynie z poparzeniem na plecach, które zostawi po sobie bliznę. Głęboką. Tą z którą umrzesz. Musiałaś skłamać, że to od piekarnika, że byłaś gapą i nie zauważyłaś. Rana nie przypominała wprawdzie takiej, lecz Piotrek i tak uwierzył, przecież nie znał się zupełnie na gotowaniu.
Grillby przyjął go jak starego przyjaciela, nawet wtedy kiedy ten składał mu wymówienie najmu przed czasem. Znając chciwość o jakiej wiele się mówi, która stała się niemal wizytówką fioletowego żywiołaka, nie walczył o kaucję. Po prostu do końca miesiąca mieliście się wyprowadzić. Co też nastąpiło naprawdę szybko. Ai została wypisana ze szkoły i jako pierwsza odesłana do dziadków do wielkiego miasta, gdzie wróciła do swojej starej szkoły i starej klasy. Trochę zamieszania w jej i waszym życiu, ale tak to wiecie na czym stoicie. Prawda?
Czułaś ulgę, gdy siedząc na siedzeniu dla pasażera opierałaś głowę o szybę i żegnałaś napis „Ebott żegna, wróć do nas jeszcze!”. Ulgę, bo jedyna osoba która znała Twój sekret, została właśnie tam. To kim tak naprawdę jesteś nie wyjdzie na światło dzienne. Teraz możesz wieść normalne, zwyczajne życie. Udawać, że przygoda z potworami nigdy nie miała miejsca. Udawać, że nie masz blizny na plecach i udawać, że ... jesteś dobrą żoną.
Udawać, właśnie. Bo znasz prawdę. Nie oszukasz samej siebie choćbyś bardzo tego chciała. Choćbyś się bardzo starała, nie zignorujesz palenia blizny na plecach, zaś sny które obficie Cię nawiedzają, przepełnione czystą purpurą, gorące jak ognie piekielne, będą Twoim przekleństwem. Każdego ranka budzisz się po nich z wyrzutami sumienia mając nadzieję, że mąż nie usłyszał imienia, które szepczesz. Modląc się, by prawda nie wyszła na jaw. I wiesz co?
Prawda zawsze wychodzi na jaw. Prędzej czy później dogoni Cię. Tym bardziej, że słowa jakie wypowiedział tamtego wieczoru nadal przebrzmiewają Ci w uszach. On dostaje to czego chce. I dostał. Wiedziałaś to. Wiedziałaś po trzech miesiącach od przeprowadzki, gdy siedząc w ubikacji w domu, trzymałaś w ręce test ciążowy... test pozytywny... Po policzkach ciekły Ci łzy, zasłaniałaś dłonią usta aby nie krzyczeć, by nie obudzić śpiącej, w końcu spokojnej i zadowolonej Ai, by nie ściągnąć ciekawości Piotrka odpoczywającego przed telewizorem. Czy to możliwe? Przecież się zabezpieczałaś, z Piotrkiem prezerwatywa, łykałaś też tabletki... Jedyne co przychodzi Ci do głowy, to on...
Obejmując brzuch zgięłaś się w pół, przerażona losem, który jest Ci pisany.
POPULARNE ILUZJE
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I Autor: Kayla-Na Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
CZĘŚĆ I CZĘŚĆ III Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
♥ Łaska ♥ Atak Autor: sanspar Tłumaczenie: Yumi Mizuno INNE KOMIKSY INTERAKTYWNE Randka z Sansem Mikołaj Sans Blue na ...
-
CZĘŚĆ II Autor: sansscham Tłumaczenie; Yumi Mizuno
-
Autor: Skele-TON of Sin Tłumaczenie: Yumi Mizuno
-
ristorr Witam! Jest to alfabetyczny spis AU w języku polskim. Opracowane AU posiadają miniaturkę. Jeżeli masz stworzone swoje włas...
-
Tak jak sądziłam, na Przewodniku i Oplątanych się nie skończyło. Dzisiaj (kilka godzin temu) autorka Klatki z Kości zakazała dalszego tł...
-
Moi kochani! Dzisiaj kolega z grupy na studiach zaproponował mi współpracę, którą oczywiście - przyjęłam. Bo jakże by inaczej. Jednak b...