22 maja 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka w drodze [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Road Trip Incident ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka w drodze (obecnie czytany)
Ty: 16:04 | Puk puk

snas: 16:04 | kto tam

Ty: 16:04 | Mojżesz 

snas: 16:05| jaki mojżesz

Ty: 16:05 | Mojżesz otworzyć drzwi?

snas: 16:05 | może jak nauczysz się opowiadać lepsze kawały ;-)

-SANS CZY ONA TAM CZEKA? - usłyszałaś Papyrusa z środka – NIE MOŻESZ POZWOLIĆ, ABY TWOJA DZIEWCZYNA CZEKAŁA. MOŻESZ IŚĆ OTWORZYĆ DRZWI?
-ok – Czekasz dalej. 
-DLACZEGO SIĘ NIE RUSZASZ?
-cóż, nigdy nie powiedziałeś kiedy mam je otworzyć 
-MOŻESZ IŚĆ TERAZ OTWORZYĆ TE DRZWI?
-ok
-SANS NADAL SIĘ NIE RUSZASZ. 
-zapytałeś się czy mogę, a nie czy to zrobię – usłyszałaś, jak Papyrus warknął. Nie mogłaś powstrzymać śmiechu. Wejście w końcu stało otworem, zaś w progu witała Cię twarz wyższego z braci 
-PRZEPRASZAM ZA JEGO ZACHOWANIE. CAŁY DZIEŃ LEŻY NA KANAPIE. TEN LEŃ NAWET BY SIĘ NIE SPAKOWAŁ GDYBYM NIE ZAINTERWENIOWAŁ.- Wychyliłaś się by zobaczyć, Sansa wylegującego się. 

Pa bum. 

-To nic – odparłaś – Czeka go naprawdę długi i męczący weekend. Powinien odpoczywać tyle ile się da – wyciągnęłaś z kieszeni klucze do mieszkania i podałaś je Papyrusowi – Dziękuję, że zajmiesz się moim kotem i roślinkami. 
-OCZYWIŚCIE! MOŻESZ NA MNIE LICZYĆ! - mówiąc to podniósł walizki Sansa – JUŻ CZAS NA TWOJĄ WYPRAWĘ BRACIE. - ten warknął schodząc z kanapy. Zabrał pakunki 
-dzięki brachu 
-MASZ ZA CO DZIĘKOWAĆ! SPĘDZIŁEM CAŁY PORANEK ABY WYCZYŚCIĆ WSZYSTKIE GUZIKI, TAK BYŚ PREZENTOWAŁ SIĘ NALEZYCIE! - położył ręce na biodrach. Przypominał ci teraz trochę troskliwą mamuśkę – SZTUKA UBIERANIA SIĘ JEST BARDZO ISTOTNA JEŻELI CHODZI O RANDKI, NIE ZAPOMINAJ O TYM SANS! 
-upewnię się, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. 
-SANS
-nie uważasz, że doszlifowałem ostatnio kawały? - stuknął butem o ziemię
-SANS! 
-nie wiem dlaczego się wściekasz, przecież dobieram kawały na twój rozmiar
-IDŹ OPOWIADAĆ SWOJE KAWAŁY GDZIE INDZIEJ, NIE TUTAJ, NIE CHCĘ BYĆ OFIARĄ TWOJEGO HUMORU – Ty i Sans popatrzyliście po sobie z szerokim uśmiechem. 
-Zły rozmiar? - powiedzieliście jednocześnie. 
-IDEALNIE DO SIEBIE PASUJECIE. 

Pa bum. 

-T-tak – mruknęłaś – Cóż, powinniśmy już być w drodze. Czeka nas dwugodzinna jazda. Gotowy? - przytaknął – Dobra, pa Paps! Do zobaczenia w poniedziałek! - machał wam, póki nie wsiedliście do samochodu. W końcu wesele. Plan jest taki, w piątek zameldujecie się w hotelu, poczekacie na ślub w sobotę i wesele. Ekscytowałaś się waszą małą wycieczką. Nie tylko dlatego, że dobra przyjaciółka wychodzi za mąż z miłością swojego życia, ale też dlatego, że będziesz miała okazję spędzić z Sansem całe siedemdziesiąt dwie godziny. I tak, cieszyłaś się z tego powodu. Ostatnio zrozumiałaś co czujesz do niego. Czy to miało coś wspólnego z tym, że byłaś wtedy lekko pijana? Nie. Przyjęłaś do świadomości, że zakochanie w Sansie ignorowałaś od jakiegoś czasu. Obecnie jednak próbowałaś zrozumieć własne uczucia. Chciałaś, aby logika je zatrzymała. Próbowałaś pochować je żywcem. Zapomnieć. Lecz nie są to uczucia łatwe do pokonania i jak już się pojawią, to po prostu są. Niestety, teraz musisz poradzić sobie z nowymi problemami. Wyznać zauroczenie, a może milczeć? To wszystko jest ... skomplikowane. Po tym jak zapakowaliście walizki do bagażnika i usiedliście na siedzeniach, Twoje myśli pogrążyły do wyobrażenia Sansa w garniturze.... choć nie, nie byłaś w stanie sobie tego wyobrazić. To jest zbyt dziwne. To po prostu niski, spokojny gość w bluzie z kapturem. Włączyłaś radio. - Gotowy? - przytaknął opierając głowę o siedzenie 
-obudź mnie jak już będziemy na miejscu – uśmiechnął się, miał już zamknięte oczy. 
-O nie! - potrząsnęłaś go za ramię – Nie będziesz mi tu spać, masz dotrzymać mi towarzystwo! To... takie zasady jazdy. 
-zasady jazdy? - założył ręce za czaszkę. 
-Tak, dokładnie! - wyjechałaś na ulicę – Kolejna brzmi, bądź głośniejszy niż radio! Będziemy też grać w te głupie gry jak Moim Małym Okiem Widzę no i będziemy przeprowadzać porywające rozmowy. Tak to działa. 
-czy to nie za dużo na dwie godziny jazdy?
-CIIIIIII – syknęłaś – Musimy jakoś zapełnić czas 
-dobra, dobra, już wiem co masz na myśli – uśmiechnęłaś się nastawiając radio. No i zaczęłaś się drzeć do piosenek, bo śpiewem tego się nie nazwie. Sans udawał, że ich nie zna, ale tak naprawdę kłamał, bo dobrze widziałaś że nucił wraz z Tobą. Potem zagraliście w Moim Małym Okiem Widzę, no i zawsze wygrywał, pomijając fakt że miał zamknięte oczy! 
-Opowiedz mi jakiś kawał – zaczęłaś będąc w połowie drogi. 
-jak najszybciej przerwać kłótnię głuchoniemych?
-Nie wiem
-zgasić światło – odparł z uśmiechem, popatrzyłaś na niego szeroko otwartymi oczami, zaśmiał się chwytając cię za dłoń. - wiesz że ten kawał z rana jaki mi wysłałaś był najgorszy z wszystkich jakie usłyszałem od ciebie, jako maluch opowiadałem lepsze – mruknęłaś. 
-Jasne, jasne. Nie wszyscy będą geniuszami komedii jak ty – Cisza... 
-naprawdę uważasz, że jestem zabawny? - Zerknęłaś na niego. Nie patrzył na Ciebie, twarz miał odwróconą w stronę okna. Popatrzyłaś na drogę. 
-Tak. Jesteś naprawdę zabawny. No i błyskotliwy. Zawsze wiesz jaki kawal dobrać do sytuacji. Też bym tak chciała. Kiedy ja jakiś opowiem zapada grobowa cisza, ale Ty... Ty umiesz ludzi rozśmieszyć. To dar. - Raz jeszcze na niego zerknęłaś, jego policzki zrobiły się lekko niebieskie. Ciekawe czy to przez to, że się rumieni, a może po prostu cieszy z komplementu? Może to i to? 
-weź... przeceniasz mnie – mruknął jakby to było nic, lecz mina go zdradzała. Zaczęłaś się zastanawiać, jak często jest chwalony. Trzeba to sprawdzić. 
-Myślę też, że jesteś świetnym bratem. Nie przypominam sobie innego starszego rodzeństwa, które tak dbałoby o młodsze jak ty o Papyrusa. Znaczy się, ten kostium na Halloween jaki dla niego zrobiłeś był niesamowity. No i w zeszłym tygodniu pierwszy raz pokazał mi swoją zbroję. To takie kochane, że mu z tym pomogłeś. I wiesz co? On ciągle o tobie mówi jak cię nie ma. Naprawdę cię kocha, wiesz? Chce abyś był szczęśliwy – zerk. Policzki ciemno niebieskie – No i jesteś mądry. Pamiętam co powiedziała Alphys. Masz doktorat, tak? To imponujące! Jestem pewna, że gdybyś wrócił do szkoły miałbyś wszystkie drzwi przed sobą otwarte. Byłbyś mistrzem wszystkiego czego byś się podjął. Zazdroszczę ci tego. Znaczy się, rysowanie jest super, świetne, ale nauka to coś co jakoś nigdy nie wchodziło mi do głowy – mówiłaś dalej – No i jesteś wspaniałym przyjacielem. Znasz się z każdym potworem no i cokolwiek byś nie mówił, wszyscy cię uwielbiają. Trudno uwierzyć, że da się być lubianym przez tyle osób. To pewnie dlatego, że tak łatwo i przyjemnie się z tobą rozmawia. Nie zatrzymujesz, nie pchasz do przodu. Używasz swoich kawałów aby poprawić każdemu humor. Nie dziwię się, że otacza cię tak wiele przyjaciół 
-nie musisz.... nie musisz mówić o mnie tak słodko – mruknął. Teraz był cały czerwony na twarzy. Prawie Ci przykro, ale przecież powiedziałaś prawdę! 
-Wybacz.... Czy zawstydziłam cię?
-nie – przyłożył dłoń do szyby – ale nigdy nikt wcześniej tak o mnie nie mówił. - Uśmiechnęłaś się
-Zapamiętaj to co ci powiem. Ty... - zaczęłaś – Ty jesteś naprawdę świetny – dodałaś w końcu – Zasługujesz na wszystko co najlepsze. - Tutaj chyba lekko przesadziłaś, bo sama zaczęłaś się rumienić. Wzięłaś wdech, zastanawiając się czy on to skomentuje, lecz ten tylko dalej wpatrywał się na krajobraz za oknem. Krótko po tej rozmowie zobaczyłaś szyld hotelu. - Już jesteśmy! - zaparkowałaś i wysiadłaś z samochodu. Wzięliście walizki i napisałaś szybko do mamy, aby wiedziała, że już dotarliście. Weszliście do budynku odebrać klucze. Wtedy dostrzegłaś rodziców. - Mamo! Tato! - krzyknęłaś. Podeszli do was szybciej. Pobiegłaś tylko po to aby rzucić się w ich objęcia. Bardzo się cieszyłaś, że mogłaś się z nimi spotkać. Zerknęłaś na kościotrupa i chwyciłaś go za łokieć przybliżając, tak by poznał się z resztą Twojej rodziny – To jest Sans – skinął głową. Czekałaś na wynik konfrontacji. Rodzice już wiedzieli o tym, że „umawiasz” się z potworem, ale nadal bałaś się jak zareagują stając z nim twarzą w twarz. Ale... niemal natychmiast Twoja mama również go przytuliła, zaś ojciec zaprosił na wspólną kolację, ale grzecznie odmówiłaś. Nie byłaś gotowa na to jak będzie wyglądać wasze spotkanie w czwórkę. Już widzisz matkę zalewającą pytaniami Sansa, czym się zajmuje, z kim mieszka, jak się poznaliście i tak dalej i tak dalej. Szczęście po Twojej stronie, rodzice również byli zmęczeni więc nie nalegali. Życzyłaś im dobrej nocy i razem z Sansem udaliście się do pokoju. Otworzyłaś drzwi i ... oh. Zaczęłaś się pocić. Dlaczego tutaj jest tylko jedno łóżko? Czy nie powinno zazwyczaj być dwóch? Nerwowo zaczęłaś rozglądać się po pokoju szukając jakiegoś drugiego, sekretnie schowanego pokoju. W myślach przeklinałaś pannę młodą. To ona rezerwowała hotel, ona wiedziała. Zaczęło Ci się robić gorąco. 

Pa bum. Pa bum. 

Wiedziałaś, że nie powinno, lecz nic nie mogłaś poradzić na reakcję organizmu na myśl o nocy spędzonej obok Sansa. Wgapiałaś się w niego. Również patrzył się na łóżko, jego twarz była błękitna. Podrapał się po tyle czaszki. 
-mogę... uh... spać na podłodze, albo teleportować się do domu, to żaden pro...
-N-nie! - przerwałaś mu – To nic. Um. Nie. Uh. Nie martw się? Przecież... tak jakby... chodzimy ze sobą? Prawie? Znaczy się nie... Chodzi o to, że ... - oddech – Chcę powiedzieć, że ... uh... jest duże. Dla nas. I nie chcę.... abyś.... no wiesz... Abyś sobie poszedł czy coś. I nie mam nic przeciwko! Jest dobrze. To jak.... piżama party... To... uh... taaa... Piżama party. Nie ma się czym przejmować.  - Zastanawiałaś się, gdzie cała pewność siebie, jaką jeszcze miałaś pół godziny temu, się podziała. Znacznie łatwiej było udawać silną, kiedy nie czułaś motylków w brzuchu! 
-ok
-Naprawdę? - byłaś zaskoczona
-tak, piżama party 
-Racja – powietrze zrobiło się jakieś gęste. - Um... to ja pójdę się przebrać w piżamy. I zamówimy coś do jedzenia, a potem obejrzymy jakiś naprawdę głupi film. 
-ok – Sans zrobił się jakby bardziej wyluzowany kiedy wspomniałaś o jedzeniu. Chwyciłaś za przebranie i weszłaś do łazienki. Teraz musisz pokonać kolejny problem. Zakładać stanik, czy nie? Spanie w nie jest wygodne, no ale będziecie w jednym łóżku. Rozmyślałaś moment. Niech żyją wolne cycki, bo grunt to wygoda. 
...
Czy Sans lubi cycki? Potrząsnęłaś głową. Nie myśl o tym, mówiłaś sobie. Wsunęłaś na siebie luźne spodnie oraz koszulkę z napisem „ra zem”. Tak. Teraz ci wygodnie. Wróciłaś do pokoju, Sans już leżał odprężony na łóżku. Zaśmiałaś się czule. Również miał na sobie głupią koszulkę z napisem „zrobiony z” zaś obok zdjęcie masła orzechowego. Nie planowaliście tego! Popatrzył na Twoją koszulkę i uśmiechnął się. Weszłaś na posłanie i zamówiłaś żarcie, serwowali tez to dla potworów, to cudownie. W trakcie jedzenia śmialiście się z koszmarnie beznadziejnego horroru z 2006 roku. Zrobiliście sobie wspólnie kilka zdjęć, by wysłać je Papyrusowi w dowodzie, że kwestię ubrań traktujecie bardzo poważnie. Godziny minęły szybko i w końcu nastała pora na spoczynek. 
-na pewno ci to nie przeszkadza? - zapytał – nie jest to dla ciebie coś dziwnego?
-Jest dobrze – odparłaś. 

Pa bum. Pa bum. Pa bum. 

Wyłączył światło i schował się pod kołdrą. Tak samo jak Ty. Minęło zaledwie kilka minut, a Tobie zrobiło się gorąco. 

Pa bum. 

Natomiast Sans usnął bardzo szybko. Oddychał. Do tej pory nie zauważyłaś, że oddycha. To ma sens. Je. Mruga. I robi inne typowo ludzkie rzeczy. Zastanawiałaś się jak bardzo jeszcze jest podobny do ludzi. Przyglądałaś się jak nakrycie opadało i wzrastało w rytm jego oddechu. Nie mogłaś uwierzyć, że jesteś z nim w łóżku. 

Pa bum. Pa bum. 

Jak się przysłuchałaś, usłyszałaś ciche buczenie, narastające i malejące wraz z kolejnym wdechem i wydechem. Ciekawe czy to jego magia. Rumienisz się. Jesteś tak blisko niego. Postanowiłaś przysunąć się jeszcze o kilka centymetrów, ale tak aby go nie obudzić. Słyszałaś w uszach jak mocno wali Ci serce. 

Pa bum. Pa bum. Pa bum. 

Miałaś nadzieję, że on go nie słyszy. Nie chcesz aby to wszystko się zmieniło. Naprawdę lubisz być jego przyjaciółką i jeżeli tak ma zostać – serce Cię zakuło na te myśl – to niech tak będzie. Odwróciłaś się do niego plecami, pozwoliłaś aby jego spokojny oddech ululał Cię do snu. 
Share:

21 maja 2017

Undertale: Czy to uczyni Cię szczęśliwą? - Rozdział XIV - Mamusia [Would That Make You Happy? - Mom - tłumaczenie PL]


Obrazek autorstwa: artanddetermination
Notka od tłumacza: Jest to kolejne opowiadanie gdzie TY jesteś główną bohaterką i kolejne dostosowane głównie pod kobiecego czytelnika. Właściwie tylko pod kobiecego czytelnika. Postać w która się wcielamy jest już nieco bardziej zarysowana, a jednocześnie tak zrobiona, że cząstkę jej osoby możemy znaleźć w sobie. Oczywiście, związek Sans x Ty, co by nie było inaczej. 
Rozdziały +18 będą oznaczone takim znaczkiem:
Fabuła maluje się tak: W wieku 14 lat urodziłyśmy Friska, nasza matka postanowiła podać się za jego matkę, aby nie psuć nam przyszłości i tak już 6 letni Frisk nie wie że jego siostra to jego matka. Z czasem to się oczywiście klaruje i prostuje. Po jednej z domowych awantur uciekasz wraz z Friskiem z domu i wpadasz do dziury na górze. Aaaaa reszta, reszty można się już domyśleć.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Opowiadanie autorstwa OnaDacora
SPIS TREŚCI:
Obudziłaś się na kanapie owinięta miękkim kocem, z głową na kilku mniejszych poduszkach. Powoli otworzyłaś oczy dostrzegając znajomy salon. Sans siedział na końcu, trzymał Twoje nogi na swoich kolanach. Miał zwróconą głowę w stronę telewizora, który chodził dość cicho. Kciukiem kościstej dłoni masował skórę Twojej dłoni. Czasami zapominałaś z czego jest zrobiony, serce zabiło Ci mocniej. Chcąc mieć trochę więcej czasu dla siebie zamknęłaś oczy nim szkielet zdąży się zorientować, że nie śpisz. Choć i tak zdawać by się mogło, nie zwraca uwagi na to co się dzieje na szklanym ekranie. Zagubił się w myślach. Ścisnął Cię mocniej za rękę biorąc głęboki wdech, oddałaś ten gest. To sprawiło, że popatrzył na Ciebie, uśmiech sam cisnął się na usta.
-cześć dziecino, jak się czujesz? 
-Jakby przejechało mnie łóżko Papyrusa – skrzywiłaś się nieznacznie. 
-więc musisz czuć się odjazdowo – jego uśmiech był słaby... tak samo jak żart, wysiliłaś się aby delikatnie się zaśmiać – wiem, przepraszam, trudno myśleć nad dobrym kawałem, kiedy trzeba się o ciebie martwić – popatrzył na wasze złączone ręce, by następnie znowu na twarz. Wyglądał na zmęczonego. 
-Martwiłeś się o mnie? - jakieś przyjemne, ciepłe uczucie rozlało się po Twojej piersi 
-heh, to kawał? - uniósł brwi, teraz był poważny – gdybyśmy przyszli choć chwilę później... - znowu westchnął niepewnie i mocniej zacisnął palce na Twojej ręce, potrząsnął głową odganiając myśli i uśmiechnął się do Ciebie słabo. - dam ci coś do jedzenia, nic tak nie leczy duszy jak dobre żarcie, zaufaj mi, poczujesz się lepiej – jak tylko próbował zabrać swoją dłoń, zacisnęłaś swoją bardziej. 
-Gdzie Frisk? - właśnie zorientowałaś się, że go nie widziałaś. 
-nic mu nie jest, nawet włos mu z głowy nie spadł, bawi się na górze z papyrusem – odparł uspokajając cię. Cieszyłaś się, że nic mu nie było, choć teraz skupiłaś się nad tym co musi myśleć. Nie tak chciałaś, aby poznał prawdę. Lecz nic się już nie dało zrobić. Podczas konfrontacji z Undyne cały Twój matczyny instynkt wziął górę, zaś słowa same cisnęły się na usta. Już nikt nie skrzywdzi Twojego dziecka. Nie tak długo, jak jesteś by je chronić. Twoja matka to pierwsza i ostatnia osoba, która to zrobiła. Może właśnie dlatego czujesz się teraz tak... niepewnie? Popatrzyłaś na Sansa. 
-Muszę z nim porozmawiać. - zmarszczył brwi patrząc się na Ciebie z niepokojem
-musisz odpocząć i coś zjeść – odgarnął kilka kosmyków z Twojej twarzy – on nie zniknie 
-Nie – byłaś może zbyt stanowcza niż trzeba. Odkryłaś się, usiadłaś ignorując protesty mężczyzny. Zamrugałaś kilka razy i przetarłaś twarz – Muszę z nim porozmawiać. Proszę, ja... Sans... on wie. - otworzył szerzej oczy 
-jak do tego doszło? - westchnęłaś opierając się o poduszki, okrywając kocem nogi. Odwróciłaś wzrok od potwora, zamiast tego przyglądałaś się swoim dłoniom
-Nie myślałam, ja to po prostu... powiedziałam broniąc go przed Undyne – Sans ścisnął Twoją dłoń. 
-wiem, że nie tak chciałaś to rozwiązać, ale może lepiej.. - zatrzymał się na chwilę tylko po to aby pocałować Cię w policzek – niech ci będzie, pójdę po dzieciaka dla ciebie – przyglądając się jak wstaje uśmiechnęłaś się słabo. 
-Dziękuję. 
-nie masz za co, ale obiecaj że coś zjesz zaraz po tym jak skończycie rozmawiać. - poczekał aż przytakniesz zanim poszedł na górę. Zdałaś sobie sprawę, że pewnie siedział z Tobą przez cały czas jak byłaś nieprzytomna. Po tym jak upewnisz się, że dziecku nic nie jest, będziesz musiała zadbać o Sansa. Możesz tylko sobie wyobrażać, jak bardzo musiał się martwić... Ręka, którą wcześniej trzymał, teraz dotyka Twojej piersi. Pomyślałaś o własnej duszy. Ciekawe co widział, kiedy na nią popatrzył. Jak tylko przypomnisz sobie wyraz jego twarzy, zaczyna kłóć Cię serce. Usłyszałaś jego głos na górze. - brzdącu, pójdziesz na dół? twoja... - przerwał, zadrżałaś – ona chce z tobą rozmawiać. 
-Ale właśnie się bawiliśmy... - już widzisz wyraz jego twarzy, jak unika wzroku i patrzy się na własne buty. Nie chcesz tego odbierać osobiście. Nie tak to działa. Papyrus jest zaskakująco cicho. 
-oh nie każ mi się powtarzać – pauza – wiem że się o nią martwiłeś, może pójdziesz się z nią spotkać, co? - jakieś ciche pomruki, których nie zrozumiałaś. 
-NIE LĘKAJ SIĘ MAŁY LUDZIU! JA, WSPANIAŁY PAPYRUS, SPRAWIĘ, ŻE ŚWIAT BĘDZIE BEZPIECZNY PÓKI NIE WRÓCISZ! - potem dziecko pojawiło się na szczycie schodów, przez chwilę patrzył się na własne nogi nim powoli ruszył w Twoja stronę. Sans przyszedł chwilę potem, opierając się o barierkę na górze. Popatrzył Ci w oczy, by następnie wskazać głową na pokój  brata. Wyszedł tylko po to, abyś wiedziała, że jest w pobliżu. Po tym jak przytaknęłaś i uśmiechnęłaś się słabo, wszedł do środka i zamknął drzwi. Frisk siedział już obok Ciebie na kanapie, przyglądał się czemuś, co trzymał w dłoniach. To był Twój telefon. Małe palce przecierały nerwowo ekran. 
-Sans go naprawił Powiedział, że zamókł od śniegu, ale już jest dobrze – powiedział cicho – No i przynieśliśmy też wszystko co kupiłaś na zakupach 
-Dziękuję słonko – pogładziłaś go po głowie. Popatrzył na Ciebie, a potem spuścił wzrok – Wiesz dlaczego chcę z tobą porozmawiać? - wsadził komórkę do kieszeni w swoich spodenkach i przygryzł zęby na skraju rękawa. Po chwili przytaknął i wytarł nos. Chrząknęłaś zdając sobie sprawę, że trzęsą ci się ręce – Zrozumiem, jeżeli będziesz na mnie zły...
-Nie jestem zły – jakaś część chciała napomknąć, że nieładnie jest tak przerywać, ale wiedziałaś, że nie czas teraz na to. - Jestem tylko... zagubiony. Kłamstwo jest złe. - wzięłaś jego małe rączki w swoje. Wiedziałaś, że jest w nim wiele z Ciebie. Te małe palce i poobgryzane paznokcie, których nie musiałaś nigdy obcinać. Ciekawe czy ten nawyk ma od ciebie. 
-Jest. I przepraszam, skarbie. Mam nadzieję, że mi wierzysz – zaraz się rozpłaczesz. Przyciągnęłaś dziecko do siebie kładąc jego dłonie na swojej piersi – Nigdy nie chciałam cię skrzywdzić. Kocham cię i bałam się. Twoja babcia powiedziała, że się tobą zaopiekuje, a ja tak się bałam, że nie wiedziałam co robię. Więc... pozwoliłam jej – łzy lały się ciurkiem po Twoich policzkach, mimo to byłaś w stanie mówić dalej – Próbowałam zająć się tobą najlepiej jak umiałam i wiem, że to za mało... - słowa uwięzły Ci w gardle jak tylko małe ramiona Frisk oplotły się dookoła Twojej szyi, wtulił w Ciebie twarz wpychając się na kolana. Praktycznie nic nie widziałaś, bo małe ramiona zasłaniały świat. Palce prześliznęły po Twoich włosach, on Cię pocieszał, to sprawiło, że rozpłakałaś się nawet bardziej. 
-Nie płacz. Jestem szczęśliwy wiedząc, że moja mama nigdy mnie nie uderzyła – wymamrotał 
-Nigdy cię nie uderzę – obiecałaś przytakując sobie – Powinnam zabrać Cię od niej wcześniej, nim to zrobiła. Frisk... to wszystko moja wina. 
-Nie. Powiedziałaś, że to jej wina, i ja ci wierzę. - Czym sobie zasłużyłaś na tak wspaniałe dziecko? Jak możesz dać się pocieszać sześciolatkowi? 
-Jak chcesz to nic nie musi się zmieniać – pociągnęłaś nosem – Nadal możesz mówić do mnie Siorka. Nadal mogę być twoją siostrą. - dziecko mocniej Cię przytuliło chowając główkę pod brodą
-Wolę abyś była moją mamą, a nie siostrą – no i znowu ryczysz. Lata ukrywania emocji właśnie się przelały. Strach i żal zniknęły, jesteś pewna, że dziecko kocha Cię tak mocno jak Ty jego, o ile nie bardziej. Tak strasznie się bałaś, że prawda może go zniechęcić do Ciebie. Nigdy nie śmiałaś przypuszczać, że stanie się spoiwem, które was przybliży. 
-Zajmę się tobą tak jak prawdziwa mama, obiecuję – mówiłaś jak jego małe rączki ścierały łzy z Twoich policzków. 
-Już to robisz – pocałowałaś go w głowę. 
-Skąd wiesz co powiedzieć? Kocham cię Frisk
-A ja ciebie, mamusiu. 

Zerkając na dół, Sans zastanawiał się czy to jest właśnie to za czym Frisk tęsknił. Czy to właśnie ty powstrzymujesz go przed kolejnym resetem? Miał taką nadzieję. 
Share:

Undertale: Kinktober - Więzy [Bondage - tłumaczenie PL] [+18]


Notka od tłumacza: Jest to cykl one-shootów w większości +18 osadzonych w różnych AU z gry Undertale. Opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika. Przedstawia związki Ty x Sans ; Ty x Papyrus ; Sans x Ty x Papyrus.
Opowiadanie zawiera elementy sado-maso, seksu publicznego, i wiele naprawdę wiele innych zboczeń seksualnych. 
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
SPIS TREŚCI
Więzy (UnderFell // Sans) (obecnie czytany)
Powoli (Undertale // Sans i Papyrus)
Orgia (Undertale, UnderFell, Underswap, SwapFell // Sans i Sans i Papyrus i Papyrus)
Zmęczenie (SwapFell // Sans)
Zabawa w klatce (UnderFell // Sans i Papyrus)
Straszny (HorrorTale // Sans)
Znamie (Underswap // Papyrus)
Stopa (UnderFell // Sans i Twoja przyjaciółka)
Na ostro (UnderFresh // Sans)
Zabaweczka (Undertale // Sans)
....~~....
Sans był bardzo... bardzo zadowolony ze swoich kajdanek. Uwielbiał ich na Tobie używać, kiedy razem szliście do łóżka i był wobec Ciebie agresywny. Oczywiście, bez problemu był na górze, biorąc pod uwagę jego rozmiar i siłę... ale jak to mawiał: lubił widok metalu na Twojej skórze, wpatrywał się w Ciebie wtedy głodnym spojrzeniem wyszczerzając w uśmiechu zęby. Mógł też używać swoich rąk do innych celów niż trzymanie Ciebie. Jego kajdanki były solidne, ciężkie, no i potrzebowały prawdziwego klucza aby je otworzyć. Za każdym razem jego je wyciągał wiedziałaś, ze szykuje Ci się miły, baaardzo miły czas. Albo, ostatecznie, zarwiesz nockę robiąc kilka nowych zadrapań na ścianie od skaczącej ramy jego łóżka. 
Nie trzeba było detektywa aby zorientować się, że Sans jest dominującym typem potwora, czerpał radość ze swojej siły, bawiąc się Twoim ciałem dla własnej uciechy; eksponował swoją ostrą pasję właściwie we wszystkim co robił, zwłaszcza w sypialni. Mimo to umiał się kontrolować, zawsze trzymał wodze. To dlatego widok go na plecach, spoconego i spragnionego, potrzebującego, z jego umiłowanymi kajdankami na jego nadgarstkach był czymś bardzo zadowalającym. 
Metal zgrzytnął chyba setny już raz kiedy daremne próbował objąć Cię i wbić szpony w Twoje biodra, chwycić Cię za włosy (oboje wiedzieliście, że bez problemu jest w stanie zniszczyć kajdanki jeżeli tylko by chciał i jesteś całkiem zaskoczona, że jeszcze tego nie zrobił); wygiął się na plecach wypinając desperacko biodra do góry, próbując zmusić Ciebie do głębszych i szybszych ruchów. Nie pozwoliłaś na nich z tych rzeczy, uśmiechnęłaś się szeroko ujeżdżając go powoli i leniwie. Oblizał językiem swoje kły i mruknął niezadowolony. W tej chwili chyba zaczął żałować, ze sam wyszedł z tą propozycją „spróbujmy dzisiaj czegoś innego, kochanie...”, widziałaś że utrata kontroli bardzo go denerwuje. Pomijając jak bardzo chciał tego doświadczyć jeszcze jakiś czas temu. Natomiast Ty, jeszcze nigdy nie czułaś się tak silna ... tak seksowna... jak teraz. 
-O rany, kochany, uwielbiam cię takiego.... tak... bezradnego – dręczyłaś swojego kochanka, pokręciłaś biodrami, wpychając jego rozognioną chuć odrobinę głębiej. To zadziwiające że nadal jest taki sztywny, męczysz go od ponad godziny doprowadzając do niebezpiecznych granic. Sans warknął łapiąc oddech, nie było w tym ani odrobiny pożądania, raczej... poddanie się. 
-j-ja... cholera.. nie przypuszczałem, że będziesz w tym taka dobra... kurwa, cukiereczku... poskacz sobie na mnie, potrzebuję cię... jasna cholera – mruczał swoim głębokim, drżącym głosem. Przesunęłaś palcem po jego żuchwie, powoli i delikatnie... zanim zacisnęłaś ręce na jego kręgosłupie przypominając mu, kto tutaj teraz dowodzi. 
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, chuju. Jeżeli czegoś chcesz, błagaj – warknęłaś, w jednej chwili poczułaś, że igrasz z ogniem, jeszcze nigdy się tak do niego nie zwracałaś. Myślałaś, że zabawa się skończy i on wybuchnie, lecz ku Twojemu zdziwieniu .. zarumienił się nawet jeszcze bardziej. 
-na gwiazdy... wybacz mi, j-ja... proszę.... błagam... zerżnij mnie.... rżnij mnie, użyj mnie, cokolwiek, błagam... - praktycznie się trząsł. Naprawdę słyszałaś prośbę w jego głosie, jego członek zadrżał kiedy w końcu nadziałaś się na niego porządnie. Jakkolwiek byś nie czerpała przyjemności z dręczenia go, pierwsze gwałtowniejsze pchnięcie przypomniało Ci o własnych potrzebach. Pożądanie jakie budowałaś przez ostatnią godzinę okazało się obusiecznym mieczem. Jęczałaś i głośno sapałaś pochylając się przy każdym ruchu nad potworzym kochankiem nagle wyginając się kiedy Twoja twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jego szczęki. Byłaś śliska i spragniona, przesunęłaś rękę na łechtaczkę aby spotęgować uczucie. Wasz wzrok się spotkał na chwilę przed całkowitym zatraceniem. Uwielbiał oglądać, jak dochodzisz. Mruczał przy tym głośno, nieprzerwanie, uważnie przyglądając się jak tracisz kontrolę. - cholera, kochanie... kurwa, jesteś teraz taka piękna.... o-o tak, właśnie tak... proszę, błagam.... jestem tak blisko – mówiąc to wygiął się na tyle na ile mógł wpychając swojego członka głęboko w Ciebie, nie czekając ani chwili dłużej, zachłysnęłaś się powietrzem kiedy orgazm przeszył Twoje ciało, wygięłaś do tyłu nie mając nawet siły krzyczeć, palce zacisnęłaś na jego żebrach. Zacisnęłaś się na nim, chwilę potem wypełnił Cię gorącą, lepką magią warcząc przy tym długo w nieukrywanym zadowoleniu. Opadłaś bezwładnie na jego ciele. Leżeliście tak dłuższą chwilę dysząc głęboko, słuchając nawzajem waszych serc. Następnie sięgnęłaś po kluczyk z szafki obok i uwolniłaś jego ręce z kajdanek. Jak tylko mógł nimi ruszać wbił je w Twoje włosy, wymuszając długi, pełen pasji pocałunek. 
-spisałaś się, kochanie... rany, byłaś w tym taka dobra – mruczał Ci w usta pieszcząc Twój język swoim... potem przekręcił się na Ciebie, nadal nie wyciągając ciągle sterczącego kutasa. W jednej chwili usłyszałaś znajomy klik. Kajdanki miałaś na nadgarstkach. Wyszczerzył się w ciemnościach pokoju, w jego głosie przebrzmiewało dzikie pożądanie. - teraz moja kolej. 
Share:

Gra: Kółko przyjaźni! - zakończona!

A oto i efekt naszej wspólnej pracy 
Jako, że zabawa zaproponowana przez Andgorę się przyjęła tak chętnie, będzie jej więcej. Kolejne "kółka" pojawiać się będą co piątek. Wraz z zasadami umożliwiającymi każdemu wzięcie udziału w zabawie! Dlatego nie martwcie się, że tutaj Was nie ma! 
Dziękuję Andgora za podsunięcie tego pomysłu!
Share:

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka na wieczorze panieńskim [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Bachelorette Incident ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka na wieczorze panieńskim (obecnie czytany)
Wyglądałaś dobrze. Nie, zapomnij. Wyglądałaś wystrzałowo. Uczesana, umalowana w obcisłej czerwonej sukience, pięknych rajstopach. Czułaś się zadowolona i pewnie. 
Poczułaś wibracje telefonu i przez chwilę zaczęłaś zastanawiać się, czy to Sans. Wasza dwójka nie rozmawiała za wiele od kilku dni. Nawet nie patrzyliście sobie w oczy kiedy rano kupował u Ciebie kawę, oboje byliście bardzo zawstydzeni. Dowiedziałaś się potem, że Alphys kryła Ci plecy, powiedziała że to ona wepchnęła Ci do torby te majtki, ale jesteś całkiem pewna, że Sans nie kupił tego. Jesteś tego pewna po całym tym upokarzającym występie w salonie gier. I jakkolwiek byś nie chciała z nim pogadać, nie miałaś odwagi pierwsza napisać. Znając jego to pewnie już o tym zapomniał, ale Tobie całe to zdarzenie utkwiło w głowie. Kiedy byłaś w łóżku słyszałaś przez cienką ścianę jak chodzi po pokoju, szurał kapciami po podłodze. Złe myśli i zawstydzenie. Im bardziej próbujesz udawać niewinną tym bardziej skrępowana się czujesz. Schowałaś te nieszczęsne gacie na dno szafki zaraz po tym jak tylko znalazłaś się w domu. Kiedy to robiłaś, miałaś wrażenie, że dosłownie parzą Twoją skórę. Ale nie czas teraz na to. Dzisiaj ich nie masz. Dzisiaj spędzisz miło czas na wieczorze panieńskim i będziesz świetnie się bawić. Wiadomość jednak nie była od Sansa a od panny młodej, informowała abyś zebrała się bo czekają na Ciebie. Wychodząc z mieszkania rzuciłaś okiem na dom Sansa i Papyrusa, nie paliło się, musieli pewnie wyjść do Alphys i Undyne. 
Na ulicy stała czarna limuzyna. Weszłaś dostrzegając z dobry tuzin psiapsiół panny młodej, kilka z nich znałaś, inne kojarzyłaś z twarzy, uśmiechnęłaś się ciepło. 
-Cieszę się, że wpadłaś. Wyglądasz świetnie! - krzyknęła podając Ci kieliszek szampana. 
-Nie tak świetnie jak ty – stuknęłyście się. Zaśmiała się gorąco. 
-Popatrz tylko na siebie, mój mały skarbie. Jestem starą panną, która ledwo wcisnęła się w kieckę. Ty natomiast jesteś tryskającym wulkanem miłości, prawda dziewczęta? - przytaknęły jej. Poczułaś się niezręcznie i skuliłaś w siedzeniu, naprawdę nie chciałaś teraz mówić o Sansie. Dopiłaś duszkiem resztę szampana. 
-Jesteś starsza ode mnie tylko o dziesięć lat, nie jesteś stara – zaprzeczyłaś – I ja nie jestem... wulkanem... cokolwiek to znaczy. 
-Popatrzcie! Rumieni się!
-Ah, też taka byłam jak się pierwszy raz zakochałam
-A jak to jest? - zapytała dziewczyna siedząca obok. Zmarszczyłaś brwi. 
-Jak co jest? 
-No wiesz... chodzić z potworem – zerknęłaś na pannę młodą mając nadzieję, że ona jakoś Ci pomoże, to przecież była jej impreza i w ogóle, ale ta wyglądała na równie ciekawą jak pozostałe. Chrząknęłaś. 
-To.... nie różni się właściwie niczym od chodzenia z człowiekiem – zaczęło robić Ci się gorąco. Nie były usatysfakcjonowane tą odpowiedzią. Wychyliłaś kieliszek, aby Ci dolali i mówiłaś dalej – C-cóż... Jak w starym małżeństwie.. No wiecie... Randki i ... c-całusy – głos Ci się załamał – no i wszystko jest cudowne. - Panna młoda zachichotała
-No popatrzcie tylko na nią, co za niewiniątko 
-Wiesz, widziałyśmy cię w ... jak to się nazywa? Metta.. coś tam? Widziałyśmy cię w telewizji. To było cudowne, to jak cię bronił. 
-Też chciałabym poznać kogoś takiego.
-Ale jak się całujecie? Ma jakieś niewidzialne usta czy coś? - wszystkie zachichotały. Poprawiłaś się nerwowo w siedzeniu. To nie były jakieś oryginalne pytania. Bywałaś zatrzymywana na ulicy przez odważnych (i głupich) ludzi i pytali się oni o to samo. Choć mimo to nadal się rumieniłaś. 
-To bardziej zęby niż usta – znowu się zaśmiały – um... ale nie jest... tak źle... 
-Szkoda, że to szkielet. Nigdy nie dowiesz się co to pocałunek z języczkiem 
-Oh zamknij się, ty i to twoje zboczenie odnośnie głębokich pocałunków! 
-Nigdy nie będzie się prawdziwie pieprzyć. 
-A wiesz co to wibrator? 
-Panie, błagam, dręczymy to biedne maleństwo. Zaraz się zapadnie pod ziemię – panna młoda pacnęła Cię delikatnie w głowę. - Wybacz, to przez ten romans w powietrzu. Ty i Sans wyglądacie na udaną parę i z przyjemnością go poznam. Twoja mama wysłała mi zdjęcie. Jest słodkie – mrugnęła, zaś Ty się uśmiechnęłaś. Limuzyna zamknęła się przed włoską restauracją, gdzie zaręczeni udali się na pierwszą randkę. Panna opowiedziała jak przez przypadek podpaliła mu krawat i aby go ugasić wylała na niego kompot. Wszyscy się śmiali. Wtedy i teraz. Przyznała, że to była najlepsza randka w jej życiu, bo oznaczała zmiany na lepsze w jej życiu. Wiedziała że to miłość od pierwszego wejrzenia. Wspomniałaś swój wypad z Sansem i Papyrusem do włoskiej restauracji. Czy to można uznać za randkę? Była okropna i nie jesteś pewna czy od tamtego momentu wszystko poszło w lepszą stronę. Podrapałaś się w policzek. Zamówiłaś spaghetti i wysłałaś zdjęcie Papsowi. 

Paps: 22:01 | RAJUŚKU! TO SPAGHETTI WYGLĄDA CUDOWNIE! 

Paps: 22:01 | NO I ...

Paps: 22:01 | TO ZDJĘCIE MAKARONU UDOWODNIŁO ŻE NADAL CI NA MNIE ZALEŻY 

Paps: 22:01 | CHOĆ MNIE UNIKASZ 

Paps: 22:02 | PRZYJACIELU, WYSYŁASZ MI BARDZO POMIESZANE SYGNAŁY!

Paps: 22:02 | TO MA COŚ WSPÓLNEGO Z TYM JAK UCIEKŁAŚ?

Paps: 22:02 | NIKT NIE POWIEDZIAŁ MI DLACZEGO.

Paps: 22:03 | ZA KAŻDYM RAZEM JAK PYTAM SIĘ UNDYNE TO TA SIĘ ŚMIEJE

Paps: 22:03 | NIE UWAŻAM ABY SMUTEK PRZYJACIELA BYŁ ZABAWNY!

Poczułaś się paskudnie, że Papyrus stał się ofiara Twojego unikania Sansa. To nie było sprawiedliwe.

Ty: 22:04 | Wybacz Papsiu nie wiem dlaczego Undyne się nadal śmieje, to nie było nic zabawnego

Paps: 22:04 | SANS TEŻ ZACHOWUJE SIĘ DZIWNIE

Paps: 22:05 | I CHYBA WIEM DLACZEGO!

-Mmmm? Piszesz z chłopakiem? - przestraszona zakryłaś telefon. 
-N-nie! Z przyjacielem. Zastanawia się dlaczego nie wpadłam do niego! - nie jesteś w stanie powiedzieć czy Ci uwierzyły czy nie, ale w tej chwili to nie było ważne. Wszystkie skończyłyście jedzenie i wróciłyście do limuzyny biorąc kurs na kolejny przystanek. Zerknęłaś na komórkę. 

Paps: 22:05 | MUSIELIŚCIE SIĘ LEKKO POKŁÓCIĆ

Paps: 22:06 | TO DLATEGO SIĘ UNIKACIE!

Paps: 22:06 | I NIE PATRZYCIE SOBIE W OCZY.

Paps: 22:06 | WIESZ!

Paps: 22:07 | NIE LĘKAJ SIĘ!

Paps: 22:07 | BO JA, WSPANIAŁY PAPYRUS

Paps: 22:07 | MISTRZ KUCHNI I GENIALNY UWODZICIEL

Paps: 22:08 | JESTEM RÓWNIEŻ DOBRYM SWATEM!

Paps: 22:20 | PRZYJACIÓŁKO?

Paps: 22:26 | GDZIE POSZŁAŚ?

Paps: 22:32 | PRZESTRASZYŁEM CIĘ MOIM NAGŁYM WYZNANIEM?

Paps: 22:32 | ZROZUMIEM

Paps: 22:32 | ALE MUSICIE ZACZĄĆ ZE SOBĄ ROZMAWIAĆ!

Paps: 22:33 | WIEM TO

Paps: 22:33 | WASZE LUDZKIE PROGRAMY POKAZUJĄ ŻE JEŻELI PARY ZE SOBĄ NIE ROZMAWIAJĄ TO DZIEJE SIĘ TYLKO GORZEJ 

Paps: 22:34 | WIĘC PRZYJMIJ MOJĄ RADĘ I POROZMAWIAM Z MOIM BRATEM

Paps: 22:35 | WYDAJE MI SIĘ, ŻE ZA TOBĄ TĘSKNI

Coś zawirowało Ci w brzuchu kiedy przeczytałaś ostatnią wiadomość. On uważa, że Sans... tęskni... za Tobą? No dobra, MOŻE, faktycznie staliście się dobrymi przyjaciółmi i JASNE że nie rozmawiacie ze sobą od kilku dni i TAK tez za nim tęsknisz, ale to nie znaczy że on tęskni za .. Tobą. Może tęskni za towarzystwem kogoś kto nabiera się na jego chujowe dowcipy i robi z siebie błazna przy każdej nadarzającej się okazji? Byle kto na Twoje miejsce i już będzie zadowolony. Nie zdawałaś sobie sprawy jak wiele czasu z nim spędzałaś. Może jednak za Tobą tęskni. 

Pa bum, pa bum. 

Niech cię Papyrus i Twoją spostrzegawczość. Nie odpisałaś. Obiecałaś sobie, że udasz się do ich mieszkania jutro, przełkniesz dumę i będziesz udawać, że nic nie miało miejsca. Jeżeli Papyrus zauważył, że siebie unikacie to niedługo wszyscy w mieście będą zadawać pytania. Wieczór panieński przeniósł się do lokalnego baru. Panna młoda opowiedziała o swoim pierwszym pocałunku z narzeczonym, który miał miejsce w tym barze naprzeciwko paczki znajomych którzy swatali ich. Wspomniała jak wszyscy się na nich gapili i czuła się zawstydzona, ponieważ nie umawiała się z nikim od czasu narodzin Nathana. Powiedziała że zapomniała jak to jest się z kimś całować. Myślami pograłaś do baru Grillbiego, tego ciepłego miejsca. Wspomniałaś swój pierwszy pełen pasji pocałunek. Na was też się wszyscy gapili, prawda? Detale były nieistotne, ani to że drink był za silny dla człowieka. Sans powiedział, że potwory inaczej na niego reagują. Zastanawiasz się jak. Gdyby się go napił to chciałby pocałować Ciebie tak samo bardzo, jak Ty wtedy jego? 

Pa bum, pa bum. 

Wszyscy w grupie strzelili po kielichu i zaczęło się prawdziwe świętowanie. Wybrałaś jakiś lekki likier z tacy. Nikt nie pytał się o to co pijesz i byłaś szczęśliwa bo sama dokładnie nie wiedziałaś na co masz ochotę. Potem powrót do limuzyny i więcej historii. Wspominała najbardziej żenujący moment znajomości. Właściwie nie wiesz dlaczego, może miała ten sam dar do wpadek co ty. Chcąc się popisać przed lubym powiedziała że pracuje jako striptizerka w klubie Fioletowe Światło, nie wiedziała tylko, że owszem to klub gogo, gdzie tancerzami byli mężczyźni. A ona jeszcze go zapraszała aby ją zobaczył. 
-Po co to zrobiłaś? - zapytała jakaś przyjaciółka, choć słyszała tę historię 
-Nie wiem! - odpowiedziała – Myślałam, że to DOBRY pomysł! - ostatecznie zapytał się o jej numer mimo, że czuła się strasznie i to był koniec historii. Powiedziała, że jak po takim upokarzającym początku znajomości, ktoś chciał się z nią jeszcze spotkać... to musiało oznaczać coś wyjątkowego. Jako zwieńczenie świętowania jej ostatniego weekendu jako „wolnej” kobiety, limuzyna zawiozła was właśnie pod klub ze striptizem. Wszyscy wyszli z pojazdu, kiedy... No jasne, jakże by inaczej. Pod ścianą, z zamkniętymi oczodołami stał ubrany w strój ochroniarza... Sans. Zatrudnili go pewnie dlatego, że był potworem i mógł odstraszyć potencjalnych łobuzów. Nie, aby był właściwie straszny. 
-OHHHHHHHHHH! TO SANS! - leniwie otworzył oczy. Dostrzegł grupkę kobiet biegnącą w jego kierunku. Zadrżał lekko rozglądając się nerwowo na boki. Niestety nie było możliwości ucieczki przed stadem pijanych kobiet. - Jest z nami twoja dziewczyna! 
-Jestem pewna, że spodoba się jej ten mundurek! 
-A może to kostium i tam pracujesz? 
-Mówiła o tobie cały wieczór! - wiedziałaś, że to nie jest prawda, ale nie miałaś siły się sprzeczać. Uśmiechnęłaś się lekko i przytaknęłaś delikatnie, starając się schować przed jego wzrokiem, choć kilka godzin temu obiecałaś sobie przełknąć dumę. Myślami pobiegłaś do domu, do pokoju, do szafki i do tych majtek w ...

Pa bum. Pa bum.

Nie

Pa bum. Pa bum. 

Przestań. Odgoniłaś myśli i popatrzyłaś na niego, starał się ile mógł odkleić od siebie przyjaciółki panny młodej. Popchnęły Cię na niego i włączyły aparaty, wszystkie koniecznie potrzebowały zdjęcia. Chciały abyście się pocałowali, dlatego cmoknęłaś go w kość policzkową, zostawiając na niej ślad szminki. Kiedy w końcu były usatysfakcjonowane panna młoda uścisnęła dłoń kościotrupowi. 
-Ciesze się, że mogłam poznać cię przed weselem, Sans. 
-heh, ta, wzajemnie, hej chcesz usłyszeć kawał? - przytaknęły energicznie – wiesz kiedy mężczyzna prosi kobietę o rękę?
-Kiedy? - Sans się wyszczerzył.
-kiedy jego własna jest już zmęczona. - O Boże. Towarzystwo się śmiało, było prawdopodobnie zbyt pijane aby zrozumieć kawał, ale i tak się śmiali. Kilka klepało się po kolanach, kilka oparło o ściany. Zachowywały się tak, jakby to był najlepszy kawał jaki usłyszały od lat. Sans był z siebie dumny. 
-Ty – panna młoda wskazała na Ciebie – nigdy nie mówiłaś, że on jest taki zabawny! - wzruszyłaś ramionami 
-Czasami mówi jakieś kiepskie kawały. Śmiejecie się bo jesteście nawalone 
-Śmieję się – czknęła – Bo to było epickie. Humor jest seksowny! Masz faceta idealnego. Obroni, jest słodki i zabawny! Lepiej trzymaj go przy sobie i nie puszczaj bo rany... raaaany, faceci tacy jak ten nie trafiają się często – po tych słowach odwróciła się przez ramie na koleżanki – A teraz idę oglądać gołe kutasy, bo mogę. Chodźcie, zostawmy ich samych. 
-wyglądasz... inaczej – powiedział patrząc na Ciebie – całkiem fajnie 
-Mogę to samo powiedzieć o tobie – przyznałaś – Uniform? Od kiedy do pracujesz w klubie gogo? - wzruszył ramionami. 
-ludzie nie chcą zadziewać z kościotrupem, wiele potworów trudni się zawodem ochroniarza – Cisza. W głowie słyszysz cykające świerszcze. Albo i nie. 
-Papyrus myśli, że się pokłóciliśmy – mruknęłaś – Dlaczego?
-nie wpadasz do nas, a ja ciebie nie zapraszam – wsadził ręce do kieszeni – to najprostsze wytłumaczenie. Nie jesteś co do tego pewna, ale mniejsza. Skrzyżowałaś ręce chowając się przed chłodem nocy... albo właściwie poranka. Stuknęłaś obcasami o chodnik. - Tęskniłam za twoją mordą. Wiem, że to głupie bo to ile... Trzy? Cztery dni? 
-pięć. 
-Ta, pięć. I nie rozmawialiśmy ze sobą co było um... dziwne. Nie jakbyśmy ze sobą chodzili ale jesteśmy przyjaciółmi i przytulamy sie nawet prawie codziennie i to było dziwne. Wiesz? I dobra, to głównie moja wina, ta cała akcja z bielizną – chrząknęłaś – ale um.. możemy zapomnieć o tym co się stało? Tak jak zawsze kiedy zrobię z siebie debilkę? Bo było świetnie. No i nie mogę przestać o tym myśleć. NIE! Znaczy się. Nie myślę o tym! Albo o czymś innym. Ponieważ ja totalnie o tym nie myślę. Ani o tobie. Um. Nie to chciałam powie-
-przestań – powiedział czule – możemy zapomnieć jeżeli tego właśnie chcesz 
-Dobra. Ślub za tydzień. Nadal... chcesz ze mną iść? 
-jasne, panie się śmiały, nie mogę odpuścić sobie okazji opowiedzenia kilku kawałów więcej – mrugnął. Wywróciłaś oczami – nie chcesz wejść do środka? - Popatrzyłaś na neonowy znak. W środku było wiele osób, słyszałaś rytm muzyki. Oparłaś się o ścianę obok Sansa. 
-Nie. Wolę twoje towarzystwo. 
-przeziębisz się – ściągnął bluzę z czarnej koszulki i podał ją Tobie 
-Uważaj, bo znowu ci jej nie oddam – zaśmiałaś się – Tamtą trzymałam przez dwa miesiące, tej możesz nie odzyskać. - wzruszył ramionami 
-i tak wolę tamtą, trzymaj tę tak długo jak chcesz

Pa bum. Pa bum. 

-Dodam tę historię do moich wpadek – zapięłaś się 
-nie mam pojęcia o czym mówisz – Zaśmiałaś się i zerknęłaś przez okno na pannę młodą. Widziałaś kilka takich samych momentów w jej życiu i Twoim. Zerknęłaś na ślad szminki na policzku Sansa. Chciałaś pocałować go w drugi.. dla symetrii! To nic... dziwnego. 

Pa bum. Pa bum. 

Po opowiedzeniu mu co robiłaś, zaczęłaś się zastanawiać... czy naprawdę ze sobą chodzicie? 

Pa bum. Pa bum.

Czy wszystkie te pocałunki były wymuszone?

Pa bum. Pa bum. 

No i zabrał Cię na tych kilka randek bo ... zakochał się w Tobie? 

Pa bum. Pa bum. 

Nie, nie oszukuj się.

Pa bum. Pa bum. 

Uczucia ... są dość trudne do odczytania. Musiałaś coś zrozumieć źle. 

Pa bum. Pa bum. 

Przestań! Krzyknęłaś na swoje serce. 

Pa bum. Pa bum. 

Pa bum. Pa bum. 

Pa bum. Pa bum. 
Kiedy zakochałaś się w Sansie?
Share:

POPULARNE ILUZJE