Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka na randce (obecnie czytany)
Wpadka Burgerpantsa
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
Kolejne dni zalały Cię informacjami – Stowarzyszenie Zwalczania Demonów – wyszło na światło dzienne. I tak jak przypuszczała Undyne, ich działalność skupiła się na oczernianiu w sieci Ciebie i Sansa. Skromny akt wandalizmu przerodził się w sprawnie działającą grupę, która miała na celu dręczenie i terroryzowanie par takich jak wasza. W tym czasie Ty i on byliście zajęci rozmową z prasą jak to wszystko wpływa na wasz związek. Poszliście na konferencję, daliście kilka wywiadów. Ludzie pytali o to samo znowu i znowu, robiło się to męczące ale Alphys miała rację. Wzięcie w tym udziału pomagało, nie tylko wam ale i innym, chciałaś aby reporterzy zadawali lepsze pytania. Spotkaliście się z Toriel i Frisk w ambasadzie – jajks – robiąc plany na przyszłość. Toriel zrobiła wam ciasto, pomogło ono ci się rozładować trochę ale raaany, aż strach myśleć o przyszłości. To co warto powiedzieć, mimo wszystkiego co się działo, Twoje uczucia do fałszywego partnera nie malały. Cóż, do dzisiaj. W końcu był kres spotkań z dziennikarzami. Undyne powiedziała, że póki co macie nie wychodzić, grzecznie odmawiać, mówić że musicie odpocząć od całej tej dramy (co było prawdą). No i tak siedziałaś w swoim mieszkaniu rysując sobie. Masz jeszcze miesiąc do skończenia obrazu na uczelniane przyjęcie co nie jest dużą ilością czasu, lecz w życiu miałaś do tej pory ważniejsze sprawy do załatwienia. Przeszukiwałaś sieć w poszukiwaniu inspiracji... co przerodziło się w szperanie za obrazkami szkieletów... a potem szukałaś zdjęć Sansa i Papyrusa. Właśnie miałaś zabrać się porządnie za rysowanie kiedy Twój telefon się odezwał.
snas: 14:13 | co tam?
Ty: 14:13 | Rysuję, nudzę się. A co u ciebie?
snas: 14:13 | głodny jestem
snas: 14:14 | wybierzesz się ze mną na lunch
snas: 14:14 | wyczaiłem nowe miejsce z żarciem dla potworów
Twoje serce zadrżało nim przypomniałaś sobie, że już wiele razy jadłaś z nim i jego bratem. Wzięłaś głęboki wdech
snas: 14:14 | domyślam się, że mi nie odmówisz :)
Ty: 14:14 | Ugh, jasne! Moja praca może poczekać :-)
Ty: 14:15 | Spotkam się z tobą i Papsem w samochodzie?
snas: 14:16 | tak właściwie
snas: 14:16 | dzisiaj tylko ty i ja
Pa bum. Pa bum.
Wiesz, że ekscytowanie się zwykłym lunchem to głupota, ale od tygodnia nie mieliście czasu dla siebie. Zaczęłaś się lekko trząść przez co miałaś problemy z odpisaniem.
Ty: 14:17 | Dobra, super. Ja prowadzę?
Snas: 14:17 | nie, mój rower jest szybszy
On... on sobie jaja robi, prawda? Przełknęłaś ślinę. Całkowicie zapomniałaś o jego motocyklu. Jazda z nim oznaczała konieczność przytulenia się, prawda? Zarumieniłaś się na tę myśl. Robił to celowo? Chciał być blisko Ciebie tak jak Ty blisko niego? Wzięłaś kilka wdechów.
Ty: 14:18 | To do zobaczenia :-)
Miałaś nadzieję, że dwie emotki nie zdradzą Twoich uczuć, ale wiesz ze Sans nie przywiązuje do nich większej uwagi. Zbyt leniwy. Szybko poprawiłaś włosy, założyłaś na siebie bluzę (którą Papyrus szczęśliwie wyprał wcześniej) i wyszłaś z domu. Poszłaś na parkin gdzie był Sans, opierał się o swój motor. Serce podskoczyło Ci do gardła. Przełknęłaś je z trudem.
-Cześć – przywitałaś się machając. Popatrzył na Ciebie z uśmiechem
Pa bum.
-gotowa? - popatrzyłaś na pojazd niepewnie – rząd cały czas marudzi, że z powodu globalnego ocieplenia powinniśmy oszczędzać energię, palić mniej światła. więc wczoraj wyłączyłem światła na godzinę. potrąciłem trzech rowerzystów.
-Tylko na tyle cie stać? - myślał przez chwilę.
-jadą zakonnice na rowerach po wybojach. w pewnym momencie siostra przełożona mówi: dość luksusów! zakładać siodełka! - on już się śmiał. Warknęłaś.
-To było straszne – mimo to nie umiałaś ukryć uśmiechu.
-a teraz poważnie, gotowa? - przytaknęłaś. Sans wsiadł na pojazd i posunął się dając Ci znak, abyś za nim usiadła. Czego się trzymać? Ramion? Talii? Wpatrywałaś się chwilę, aż zaczął się śmiać. - obojętne gdzie mnie złapiesz, po prostu nie puszczaj – postanowiłaś objąć go wpół. Czułaś pod rękami jego żebra, mimo bluzy jaką miał na sobie. Przywarłaś do niego, serce waliło Ci jak szalone.
-Nie puszczę – ścisnęłaś go mocniej. Odpalił i już byliście w drodze. Wyjechał na ulice miasta, ściskałaś go i zamknęłaś oczy. Czułaś wiatr we włosach, czułaś jak przyśpiesza i przyśpiesza. Sans był naprawdę dobrym kierowcą, no cóż przynajmniej nie krzyczałaś i nie płakałaś. Zastanawiałaś się, dlaczego motocykle. Znasz go już jakiś czas, ale nigdy nie pytałaś się dlaczego a nie... cóż skuter albo coś. Myślałaś, że ten bardziej mu będzie pasował. Tak naprawdę wyobrażałaś go sobie w małym, żółto czerwonym autku nim dowiedziałaś się, że lubi motocykle. Te kojarzyły się raczej z jakimś niebezpiecznym ... no... dupkiem. Nie, nawet ten termin do niego nie pasuje.
-hej, już jesteśmy, możesz uh... mnie puścić – zaśmiał się delikatnie zabierając Twoje ręce. Naprawdę tuliłaś go aż tak mocno? Zarumieniłaś się.
-Przepraszam
-heh, jasne, po prostu musisz mnie dotykać, co? - wskazał na siebie
Pa bum.
-Tylko ciebie się tam mogłam trzymać – weszliście do restauracji Potworny Gryz. Kelnerka, mały żywiołak powietrza, od razu rozpoznał Sansa.
-Cieszę się, że w końcu mam szanse cię poznać. To idealne miejsce dla was. Smaczne jedzenie i ustronne miejsca dla par. Proszę, wejdźcie, siadajcie. Lubicie magie, prawda?
-Ja ją uwielbiam! - odparłaś z entuzjazmem
-To cudownie! Wiem, że spotykasz się z potworem i ostatnio może nie było jakoś wam najlepiej, ale liczę, że miło spędzicie tutaj czas – zostawiła was przy stole
-Może czas umiliłby mi mój chłopak gdyby pokazał jakąś magiczną sztuczkę – popatrzyłaś na niego. Milczał przez minutę.
-chcesz zobaczyć magię? - przytaknęłaś – dobra, a więc rzucę ci kość – pstryknął palcami, dostrzegłaś jak coś leci w stronę twojego czoła. BAM.
-Ałłł – pogładziłaś się po czole. Wzięłaś rzecz, mała kosteczka, wielkości opuszka palca. Sans się śmiał. - Dosłownie rzuciłeś we mnie kością. - nadal się śmiał, kopnęłaś go pod stołem – To nie jest zabawne! Naprawdę myślałam, że pokażesz mi coś czadowego!
-co, to ci cię nie podobało?
-Nie!
-oj czuję się urażony do szpiku kości
-Wiesz co, twoje żarty o szkieletach się starzeją – wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
-przepraszam, ale ponoć najlepsze zupy robi się na starych kościach – już miałaś coś odpowiedzieć, ale potwór przyszedł do waszego stolika. Był niski i ubrany jak jakiś czarodziej.
-Witam?
-Witaj przyjacielu, czy mogę umilić wam czas, siedźcie i ciesz się tym to jest serwowane a od czego zaczyna się dzień – z niewielkim i delikatnym światłem pojawiło się przed Tobą menu. Popatrzyłas na Sansa, który zauważył Twoje zakłopotanie.
-madjick może mówić tylko zaklęciami, czasami są bardzo kreatywne. - przytaknęłaś i popatrzyłaś na wybór. Był za duży! Zerknęłaś na potwora
-Poproszę to co najmodniejsze – Sans mruknął zgadzając się z Tobą. Potwór przytaknął i pojawiły się dwie kule.
-Stoliczku nakryj się – mruknął unosząc lekko ręce. Kule zaczęły krążyć dookoła niego. Przyglądałaś mu się całkowicie oczarowana, w końcu magia przełamała się naprzeciwko Twojej twarzy i Sansa, Mad zniknął. Natomiast na stole czekał na Ciebie drink. Piękny. Kielich prawie jak wielka perła, a w środku błyszczący likier.
-Co to jest? - przyglądałaś mu się z zachwytem. Widziałaś jak unosząc się z niego niewielkie gwiazdki.
-nie mam pojęcia – wyglądał na równie oczarowanego
-Zdrowie? - ale on nie uniósł kielicha w Twoją stronę – nie bój się, obiecuję, małymi łyczkami – no i podniósł go
-zdrowie – drobny łyk, ale efekt był. Czułaś się odprężona. Popatrzyłaś na skórę, która świeciła się i błyszczała. Po Sansie prawie nic nie było widać, jego źrenice jednak zmieniły się w małe świecące gwiazdki.
-Łaaał twoje oczy! - wskazałaś na niego – Ale zajebiste. Chyba nigdy nie znudzą mi się te wasze napoje – popatrzyłaś na małą kartę na stolę. Domyśliłaś się, że inne czary są używane do robienia posiłków, a inne do napoi. Madjick wrócił z kilkoma talerzami. Jako pierwszy na stole wylądował półmisek z warzywami, kiełbaskami i czymś zielonym i błyszczącym, co położył na Twoich rekach. Te natychmiast się zabarwiły i zabłyszczały aż po nadgarstki. Czarodziej ułożył warzywa w szeregu, zaś kiedy je wzięłaś w palce te zaczęły się ruszać i wić. Byłaś w szoku, zarówno z powodu rąk jak i warzyw. - O mój BOŻE – krzyknęłaś – Ja to robię?
-hej, w zielonym, ci do twarzy – Po chwili podeszło do was kilka potworów oczarowanych Twoją ekscytacją. Nic na to nie mogłaś poradzić. Nigdy, nigdy, nigdy nie znudzi Ci się niesamowity świat potworzej magii. Jak dotknęłaś ostatniej marchewki zielona magia zaczęła znikać. Resztę warzyw Mad uniósł w górę i zaczął miksować je i siekać w powietrzu. Z zachwyceniem patrzyłaś na to co robił. I tak masz sos w sosjerce. Potem podał kolejne coś w kształcie kuli w kolorze pomarańczowym. Dał to tym razem Sansowi. Zobaczyłaś jak niewielkie iskierki zamieniły się w płomienie.
-Magia ognia? - zapytałaś
-huh – przyglądał się swoim palcom – to nie jest prawdziwa magia – Mad przystawił mu talerz jedzenia, a po dotyku, to zaczęło się gotować.
-Zrobiło się gorąco czy to tylko ty? - zaśmiałaś się?
-kto igra z ogniem może się sparzyć – słyszałaś jak się śmieje. Mad zrobił kilka sztuczek bawiąc się sosem i mięsem w powietrzu aż w końcu jego kule postawiły przed wami jedzenie. Właśnie miałaś podziękować, ale Mad wyciągnął jeszcze jedną magiczną kulę. Małą, różową, w kształcie serca, jedno podał Sansowi, a jedno tobie.
Małe serduszko przeleciało dookoła Twojej głowy i zniknęło. Jednak na nadgarstku miałaś delikatny magiczny znak z imieniem Sansa.
-oznacza to, że z naszymi imionami dostaniemy dodatkowy deser – jego głos był na granicy zniesmaczenia i zdenerwowania
-Znaczy to, że dostaniemy darmowy deser? - uśmiechnął się do Ciebie. Zaczęliście jeść i rozmawialiście. Lunch mijał naprawdę przyjemnie. Oboje uznaliście, że to miejsce będzie ciekawe dla ludzi, natomiast Sans przyznał że nie takie uczucia magia daje kiedy się z niej korzysta. Ale ej, nadal robiła wrażenie! Kilka potworów przyszło się przywitać i zapytać, czy wszystko dobrze. Było miło. Smaczne jedzenie. Śmiech. Magia. Dotykałaś kolanem Sansa i znowu poczułaś tego motylka w brzuchu. Miejsce jest odpowiednie, nawet czas nie był niczego sobie, nie było zbyt wielu innych gości, nikt wam teraz nie zawracał głowy. A drink zrelaksował Cię na tyle że byłaś bardziej pewna siebie niż zwykle. Im bardziej o tym myślałaś, tym silniej potrzebowałaś powiedzieć mu prawdę. Dawał Ci wszystkie sygnały. Flirtował, dzwonił i dawał te głupie przezwiska nawet kiedy nikogo nie było dookoła. Nie odmówił na weselu kiedy chciałaś tańczyć, spał obok ciebie. Tak. Pomyślałaś. Dam radę. Właśnie skończył opowiadać jakiś głupi kawał. Zaśmiałaś się. Właśnie miał powiedzieć następny ale mu przerwałaś.- Ej Sans?
-tak? - teraz albo nigdy, przełknęłaś własny strach i ze wstydem wyznałaś
-Zakochałam się w tobie
…
…
Nie mogłaś rozczytać emocji z jego twarzy, nic nie mówił. Twoje serce biło jak szalone. Dlaczego on milczy? Czujesz jak Twoje policzki są czerwone i robią się cieplejsze z każdą mijającą sekundą. Przez chwilę miałaś wrażenie, że nie możesz oddychać. Nie mogłaś teraz na niego nawet patrzeć. Tak więc patrzyłaś się na swoje kolano. Milszy? Dlaczego milczy?
-taa – w końcu – nigdy nie przypuszczałem, że będę miał tak dobrą przyjaciółkę człowieka, póki nie spotkałem ciebie
…
Oh.
-Przyjaciółkę? - miałaś nadzieję, że nie usłyszy drżenia Twojego głosu
-...ta – ałć. Czujesz się jak idiotka. Czy to w ten sposób Cię odtrąca? Tak delikatnie? Wpycha Cię w friendzone? Ciekawe czy gdyby wiedział.... Oczywiście, ze wiedział! N wie wszystko! Marzyłaś aby otworzyła się pod Tobą ziemia i pożarła cię w całości. Najlepiej będzie, jak spróbujesz ugrać, że chodziło Ci o platoniczne zauroczenie
-Przyjaciele, jasne, oczywiście – głos Ci lekko drżał, delikatnie szturchnęłaś go w ramię – Najlepsi, co nie?
-najlepsi – zrelaksował się
-Ha... ha... - zakasłałaś lekko.- Będę usiała iść wybacz, mam jeszcze coś co zrobienia o czym zapomniałam. Nom mam pomóc Wyattowi w jego obrazie.
-zawiozę cię tam, dobra? - zapytał Sans
-Nie, nie, wszystko dobrze, mamy w planach spotkać się w niedalekiej kawiarence – wstałaś szybko – Um, dzięki za ... uh .... przyjacielski wypad.... kolego – wychodząc z pomieszczenia popatrzyłaś na niego. Kiedy odeszłaś dość daleko, w końcu pozwoliłaś sobie na płacz jaki w sobie trzymałaś. Kiedy zaczęłaś zwalniać kroku, zaś Twój oddech się uspokoił powoli zaczęłaś iść.
-Głupia, głupia, głupia – mówiłaś do siebie. To bolało. Bardzo bolało. Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego otworzyłaś swoje głupie usta i zrujnowałaś wszystko? Miałaś tyle szczęścia, że Sans pozwolił Ci zachować swoją twarz, mówił tylko o przyjaźni. Boże, jak można być tak głupim? Ale ty nie byłaś, mówiłaś do siebie. Nie naprawdę. Te wszystkie sygnały jakie wysyłał... one były i one były prawdziwe, prawda? Czuł się z tobą dobrze i rozmawialiście o wszystkim, otworzył się przed Tobą i nawet razem flirtowaliście, prawda? No tak. Serce zabiło Ci mocniej. Wzięłaś kolejny ostry i przerywany wdech. Szłaś dalej, powoli, do domu. Jak już wróciłaś, było całkiem późno. Popatrzyłaś na parking, ale nie było tam jego motoru. Całe szczęście. Teraz będziesz mogła wypłakać swoje uczucia nie ryzykując, że Cię usłyszy. Weszłaś do mieszkania, zamknęłaś za sobą drzwi, okryłaś się kocem i schowałaś po nim. Wcześniej bałaś się, że może powiedzieć „nie' ale teraz boisz się że możesz stracić najlepszego przyjaciela jaki trafił Ci się w życiu.
On wiedział skubaniec, już wcześniej się skapnęłam. Ale to boli... Cholernie BOLI O,o po prostu... Brak słów .-.
OdpowiedzUsuńCzeeemuu? ;_; Czemu to musi boleć? Ehh... Oby sytuacja z Sansem w następnym rozdziale się trochę oswobodziła
OdpowiedzUsuńaaaaa boli!!! Sans jak mogłeś!? :'( a ja, a ja, a ja myślałam że to będzie taki fajny ten wypad, a Sans to wszystko zniszczył ;__;
OdpowiedzUsuń(ps, czekam na dalsze części XDD)
Dobrze, że przeczytałan ten rozdział dzisiaj...
OdpowiedzUsuńYeah, też się cieszę że poszłam wczoraj spać ;-; ale... Przynajmniej zrobił to delikatnie... Tak? T_T
UsuńOmg Sans ja...a dobra nie ważne, tylko dlaczego ty...
OdpowiedzUsuńOhhhhh... Poprostu czekam na rezultaty
Boże to było takie smutne..... SANS CZEMU?!!!! T_T
OdpowiedzUsuńAuuuu boooooliii...
OdpowiedzUsuńBędziemy mogli się dziś przekonać co dalej???
No fakt zrobił to delikatnie,ale no ale...czemu w końcu to ON nas zaprosił a to coś MUSI znaczyć!!!? No nie???
OdpowiedzUsuńMoje serduszko ;___;
OdpowiedzUsuńTo boli...
Musze spytać...Kiedy kolejna część?
;___________________________________;
;_; SANS, TY KURWIU!!!
OdpowiedzUsuńNajpierw nas zapraszasz, flirtujesz a następnie friendzone? -_- Ja wiem. Nie chcesz stracić zajebistej przyjaciółki ale tym ranisz. Pokaż swe prawdziwe uczucia!!!
Ok... Już mi troche lepiej. Dobrze, że jednak poszłam spać... Dziękuje Yumiś za ten cudny maratonik wczoraj ^^ ;*
Za dużo ostatnio przeklinam -_- Musze przestać ;_;
UsuńWie ktoś może czy będzie dziś więcej wpadek
OdpowiedzUsuń*wywraca oczami* Jestem w połowie tłumaczenia kolejnego rozdziału.
UsuńSans. Jak mogłeś. Płacze, aaaaaa ;----; Dzięki Yumiś, tyle emocji na jeden dzień ^^
OdpowiedzUsuńTo smutne T^T
OdpowiedzUsuńCzemu czemu pytam się czemu!!!!,!,!,!,!,!,!,
OdpowiedzUsuń"chodzimy " ze sobą a i tak jesteśmy w frienzone ;-;
OdpowiedzUsuń