26 maja 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka na ślubie cz 1 [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Wedding Incident (pt. 1) ] - tłumaczenie PL]

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka na ślubie cz 1 (obecnie czytany) // Punkt widzenia Sansa
Budzenie się obok Sansa w łóżku różni się od budzenia się z nim na kanapie. Po pierwsze, on był w łóżku. Kilka razy zdarzyło się, że usnęłaś w jego mieszkaniu, ale kanapa była mała i musieliście spać obok siebie. Ponad to, z racji właśnie na jej rozmiar, rękę wygodnie mógł ułożyć jedynie dookoła Twojej talii. Nie spodziewałaś się, że jak obudzisz się dzisiaj poczujesz jego głowę wtuloną w tył Twojego karku, jego noga zarzucona na Twoje biodro, natomiast jego ręka mocno zaciska się na Twojej piersi przyciągając Cię bardziej do niego. Nie spodziewałaś się, że jest takim tulisiem. Cholera. Jest słodko. 

Pa bum.

Szczerze, to średnio było Ci wygodnie w tej pozycji, ale ... jest miło. Zamknęłaś oczy chcąc zyskać jeszcze kilka minut snu.... CO?! Otworzyłaś szeroko zdając sobie sprawę z tego co się dzieje. 
Jego RĘCE ściskają Twoje CYCKI! Powinnaś spróbować sobie wyjść i udawać, ze nic się nie stało? A może udawać, że śpisz i poczekać, aż się obudzi by zobaczyć co zrobi dalej? ... Cóż, Sans może spać wiecznie a więc opcja druga była ryzykowana. 
Delikatnie próbowałaś ściągnąć z siebie jego nogi, lecz nie było to nic silnego. Jak silny on jest? Wierciłaś się próbując zabrać Próbowałaś dalej się wiercić, w efekcie złączyłaś swoje palce z jego na Twoim cycki. Macu macu. Zamarłaś wstrzymując oddech. Błagam. Nie. Bódź. Się. Nie. Uff. Znowu spróbowałaś zabrać jego dłoń. 
-co robisz? - mruknął 
-Um – jego palce zacieśniły się, zaś reszta dłoni podrażniła sutek. Poczułaś jak Sans sztywnieje. Jego uwaga skupiła się na Twojej ręce, która trzymała jego na piersi. Źrenice jego oczu zamieniły się w małe ziarenka, patrzył to na Twoją twarz, to na rękę. 
-TO TY MACAŁEŚ MOJE CIAŁO! - krzyknęłaś. Zabrał dłoń i nogę odsuwając się trochę na bok. 
-przepraszam – powiedział szybko – wybacz, nie ... 
-Nie, jest dobrze, ja wiem – drżał Ci głos jak do niego mówiłaś, nie umiałaś na niego spojrzeć. Dlaczego tak powiedziałaś? Chrząknęłaś – Ah. Um. Ty. Uh. Naprawdę lubisz się przytulać, co nie? To dobrze. Łapię. Spałeś. - jest niezręcznie, naprawdę niezręcznie. Na co Ty CZEKASZ?! 
-przepraszam – powiedział raz jeszcze – zazwyczaj nie – zatrzymał się – heh – zaśmiał nerwowo – powiedziałbym by, ale to krępujące 
-Nie musisz się tłumaczyć – odwróciłaś się w jego stronę. Wyglądał na bardzo zawstydzonego. - Ale rany... mówisz do mnie. Królowej Wpadek. Więc. Wiesz. Razem przeszliśmy przez wiele złych rzeczy i .. widziałam cię nawet nago, pamiętasz? To było coś... - .... a po chuja o tym mówisz?  ... Nie. Przestań o tym myśleć. - Chodzi mi o ... - mówiłaś dalej jak poradziłaś sobie z wyobrażeniami – Jestem kimś kto cały czas robi coś ... dziwnego. Wiesz? A ty we wszystkich wpadkach wykazywałeś się wyrozumiałością. No i znasz mnie. I z jakichś powodów, moje życie było całkiem udane i dla mnie to nic wstydliwego. Naprawdę. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mojego życia przeżyłam więcej wpadek niż przez całe moje życie. - Dokąd zmierza ta rozmowa? - Um. Więc. Jeżeli jest coś co chcesz mi powiedzieć. Wiesz... Nie bój się. Naprawdę. Możesz. uh... przyznać się swojej... um.. verta-bae – Mogłaś powiedzieć to gorzej, ale i tak nie brzmiało to najlepiej. Sans się na Ciebie nie patrzył, schował się za zamkiem z poduszek. Minęło kilka sekund ciszy i wtedy... 
-mam... czasami koszmary – szepnął rumieniąc się głęboko – złe, przytulanie się do czegoś w trakcie snu pomaga, zazwyczaj są to poduszki, nie przypuszczałem, że ... - przerwał, kilka kropel potu pojawiło się na jego czole, zaś rumieniec zrobił się ciemniejszy – przepraszam 
-Nie! Nie! Jest dobrze – czułaś się teraz źle. Koszmary? Znasz go od ponad sześciu tygodni i dopiero teraz się o tym dowiadujesz? Jak straszne muszą być? Czy wtulanie się w coś miękkiego pomaga? Czy to jak przytulił się do Ciebie... pomogło mu? Chcesz zapytać, ale to chyba nie jest najlepszy czas. - Dzięki um.. za to, że mi powiedziałeś. - Masz wrażenie, ze Sans nie chce aby inni wiedzieli. Siedzieliście w ciszy przez minutę, niepewni co zrobić dalej. 
-...śniadanie? - zaproponował schodząc z łóżka 
-Śniadanie. - to co serwowano w hotelu nie było za bardzo interesujące. Kilku weselnych gości chciało poznać Cię i Sansa, byliście w telewizji w końcu, no i szkielet opowiedział kilka głupich kawałów, zaś Twoi rodzice zadawali mu milion pytań. „Słyszeliśmy, że masz doktorat, myślałeś o nauczaniu na uniwersytecie?” „Dlaczego nie podjedziesz z nią czasem do nas? Mieszkamy raptem trzy godziny drogi dalej!” Jak masz być szczera ze sobą, Twój mózg był cały czas skupiony a tym co działo się rano. Twoje serce odpowiadało, co było dość wkurwiające. 

Pa bum. Pa bum.

Lecz nie umiałaś się powstrzymać.
-wszystko dobrze? naleśniki uciekną ci z talerza, jak je zaraz nie zjesz
-Tak zaraz piersiego... - kurwa – znaczy się pierwszego zjem! - wstałaś szybko – Znaczy się nie, muszę się przygotować – dosłownie wbiegłaś do pokoju trzaskając drzwiami za sobą i opierając o nie aby złapać trochę powietrza. 

Pa bum.

Pa bum.

Pa bum. Pa bum. Pa bum.

Przystawiłaś rękę do serca, biło jak szalone. 
-Dlaczego się tak zachowuję? - zapytałaś się – Bywało gorzej – wzięłaś głęboki wdech. Przestań wariować z tego powodu. Nic się nie zmieniło. Nadal jesteście przyjaciółmi, których czasami łączą wstydliwe wpadki i sytuacje. Więc to to nic dziwnego. Chwyciłaś za walizkę i weszłaś do łazienki. Wyciągnęłaś sukienkę, jaką kupiłaś. Piękną i niebieską. Masz do niej naszyjnik, kolor dobrany idealnie pod Twoją skórę. Tak samo jak rękawiczki które kupiłaś w sklepie. Przeglądałaś się w lustrze. Wstyd powoli przeradzał się w pewność siebie. Piękna, pomyślałaś o sobie. Jesteś piękna. Na twarz nałożyłaś odrobinę makijażu – jasnego i delikatnego – i bawiłaś się włosami póki nie wyglądały tak świetnie jak reszta. Uśmiechnęłaś się do odbicia. Będzie dobrze. Będziesz się świetnie bawić. A może, jeżeli szczęście Ci dopisze, Sans poświęci Ci nawet taniec. Wyszłaś z łazienki i zobaczyłaś go. Miał na sobie garnitur. 

Pa bum.

Papyrus zrobił dobrą robotę czyszcząc go ponieważ wyglądał schludnie i cóż... co prawda nie pasował do Sansa. Ale i tak był dobrze ubrany. Właśnie męczył się z zawiązaniem krawata kiedy spojrzał na Ciebie. 

Pa bum.

-Um... Dobrze ci – uśmiechnęłaś się 
-heh, nie męczy cię to ciągle komplementowanie nie? - zapytał żartobliwie. Nie. Wzruszyłaś ramionami. 
-Pomóc ci? - podeszłaś do niego, a on dał Ci krawat 
-twoja pomocna dłoń zawsze jest przydatna – Popatrzyłaś na materiał i zmarszczyłaś brwi. Ciemnoniebieski krawat w małe białe kosteczki. - fajny nie? - wyszczerzył się – czy nie jest kościście dobry? 
-Pasuje do ciebie – owinęłaś go dookoła karku i puściłaś. Nie, to nie tak działa. Próbowałaś to jakoś naprawić, ale... dobra nie masz pojęcia jak wiąże się krawat po prostu chciałaś wymówki, aby być blisko Sana. - Um. Nie wiem co robię. Zaraz. Wygoogluję to – chwyciłaś za telefon i wpisałaś odpowiednią frazę. Zerknęłaś na potwora – Też to mogłeś zrobić! - zaśmiał się
-nie mogłem – wsadził ręce pod krawat – jestem związany – Po jakimś czasie we dwójkę doszliście do tego (co prawda Sans leżał na łóżku kiedy Ty wiązałaś krawat wedle instrukcji. Delikatnie go poklepałaś po wszystkim i wstałaś. 
Pa bum. Pa bum.
Nom. Sans w garniturze? Dasz sobie z tym radę. 
-więc uh... idziemy? - zapytał stając na równe nogi. Przytaknęłaś i chwyciłaś go za ramię – pap powiedział uh, że na początku każdy wychowany dobrze szkielet zawsze podaje swój łokieć pięknej panience – Pięknej? On uważa Cię za piękną? 
-Oh, naprawdę? - zapytałaś ściskając go za rękę. Chwyciłaś za torebkę i wyszliście z pokoju. 
-tak – przyznał – kiedy tylko mi to powiedział zapytałem, czy tak? - teraz się śmiał – a potem powiedziałem, że zawsze mogę oferować moją rękę, i łokieć i wszystko,
-Możesz odczepić swoją rękę? - zapytałaś zaskoczona
-huh? oh taaa – wzruszył ramionami – nic wielkiego jeżeli potem ją odzyskam – zaśmiał się – chcesz zobaczyć?
-Um, nie – zaśmiałaś się cicho. Weszliście razem do windy i udaliście się do holu gdzie czekali już inni goście. Uroczystość ma być w kościele mieszczącym się naprzeciwko hotelu. Mijaliście ludzi, którzy dopiero teraz przyjechali, zobaczyłaś, że Sans wychodzi z pomieszczenia i udałaś się za nim do kościoła. - Więc... uważasz, że jestem ładna – musiałaś o to zapytać. Myślał przez chwilę myślał kiedy szliście. Czułaś się nieco zestresowana oczekiwaniem
-nie rozumiem za bardzo standardów ludzkiej urody, ale paps przyznaje, że masz ładną budowę kości – znowu milczał wpatrując się w Ciebie – i bardzo przyjemną duszę – zarumieniłaś się na ten komplement, oraz to co powiedział Papyrus. Wspomniał kiedyś, że czuje Twoją duszę, co nie? Zamarłaś, czy to znaczy, że wie co czujesz? Albo co czułaś dzisiaj rano? Albo W OGÓLE?! Przygryzłaś w nerwowej markierze dolną wargę
-Um. Czy... czujesz ją? Jak um... Czytasz mi w myślach czy coś? 
-to raczej... świadomość tego jaki dany człowiek jest naprawdę. - Czekałaś, aż powie coś więcej, ale milczał. 
-To... wszystko?
-mam ci wytłumaczyć? wszystkie dusze pokazują w mniejszym lub większym stopniu jaki człowiek jest, ich uh... wnętrze... tak można mówić, potwory lepiej lub gorzej moją je widzieć i zdecydować czy chcą się z tobą zaprzyjaźnić, jeżeli ktoś mówi, że masz przyjemną duszę to znaczy, że czuje iż jesteś dobrą osobą, to nie tak... że umiem czytać ci w myślach czy coś... - To dobrze. Uspokoiłaś się trochę. 
-Więc co dokładnie czujesz od mojej duszy? - Nie odpowiedział od razu. Patrzył się na Ciebie jakby właśnie próbował ułożyć w słowa własne myśli 
-ciepło i troskę – pauza – szczerość – przechylił głowę na bok – i szczęśliwe mruczenie
-Szczęśliwe mruczenie?
-nie patrz na mnie tak, nigdy wcześniej nie mówiłem co czuję od ich duszy, ciężko to wyjaśnić = Szczęśliwe mruczenie. Możesz żyć ze szczęśliwym mruczeniem. Zajęliście miejsca w kościele. Sans rozglądał się dookoła przyglądając się wnętrzu i dekoracjom. Pianista grał na organach kiedy goście siadali w ławkach. Dołączyli do was Twoi rodzice. 
-Stańcie tam – powiedziała mama – chcę wam zrobić zdjęcie 
-Mamo – warknęłaś w proteście 
-Nie mamuj mi tu, po prostu rób co ci mówię, dobra? - szturchnęła Sansa w ramię. Uśmiechnęłaś się do zdjęcia, mama popatrzyła na efekt w aparacie i pokazała ojcu – Przypominają mi trochę nas – ojciec przytaknął i popatrzył na was z szerokim uśmiechem. Dobra. Nie. To ci się nie podoba. Popatrzyłaś na potwora. 
-Wybacz – szepnęłaś – wydaje mi się, że cieszą się perspektywą tego, że nie zostanę starą panną – otworzył szeroko oczy 
-chyba nie oczekują, że wezmę cię za żonę w ten weekend, co? nie wiem czy to idealne zakończenie tej historii – Serce Cię zakuło. Racja. Nie umawiacie się. 
-Niee śluby po prosty wywołują wiele emocji u wielu osób – zaczęło grać weselny marsz – Oh zaczyna się! - Wszystko był normalnie. Piękne druhny ze swoimi przystojnymi panami. Altanka cała w kwiatach. Małe dziewczynki rozsypujące kwiaty. Goście się śmiali. Nathan niósł obrączki trzymając czerwoną poduszkę jakby to był największy jego skarb. Byłaś zaskoczona widząc, że potraktował sprawę poważnie. Sans przyglądał się wszystkiemu z zainteresowanie, czasami szeptał do Ciebie pytania odnośnie uroczystości, tylko na jakąś połowę umiałaś mu odpowiedzieć bo nie wiedziałaś zbyt wiele o weselnych tradycjach. W końcu do środka weszła panna młoda. Uśmiechała się od ucha do ucha, suknia jej błyszczała lecz nie za bardzo. Falbany poruszały się zgrabnie wraz z każdym następnym krokiem. Było tak jakby frunęła wprost do altanki. Jej przyszły mąż wyglądał tak, jakby zaraz miał się rozpłakać z radości. Kiedy w końcu stanęli obok siebie na kobiercu, ujął jej rękę i pocałował czule. Impulsywnie chwyciłaś dłoń Sansa. To było przepiękne. Para sobie przysięgała, a Tobie zbierało się na płacz. Otarłaś kilka łez z policzka wolną ręką. 
-wszystko dobrze? - zapytał. 
-Tak, to jest naprawdę piękne – szepnęłaś – kocham śluby. - mruknął. Nie wiedziałaś czy się z Tobą zgadza czy nie. Para wymieniła się swoim pierwszym pocałunkiem jako małżonkowie, kościół wypełnił się oklaskami i wiwatami. Wziął ją na ręce i przeprowadził przez drzwi kościoła. Wszyscy wstali podążając za nimi. Sans wyglądał na zagubionego. 
-co się dzieje? 
-Idziemy na wesele, to taka wielka impreza. Spodziewałeś się czegoś innego? - szturchnęłaś go lekko
-potworze śluby są... trochę inne
-Naprawdę? To ma sens. A jakie one są?
-opierają się na więzi
-Więzi?
-kiedy masz z kimś więź 
-Sans, byłabym wdzięczna gdybyś nie uważał że wiem wszystko o potworach, bo nie wiem. 
-racja, wybacz – myślał nad kolejnymi słowami – nasze śluby są delikatne, ponieważ nie działają jeżeli dusze nie są w dobrej więzi, to trwa trochę, musisz być pewna że jesteś z odpowiednim potworem. - Wyszliście trzymając ryż, rzucaliście nim w parę młodą jak wchodzili do auta. Rzuciłaś z radości ryżem w powietrze, Sans był zdziwiony 
-Rzucając, to tak jakbyś im mówił, że chcesz aby w ich małżeństwie było szczęście i dostatek – dałaś mu garść, nie trafił za daleko. Wzruszył ramionami. 
-nie widzę powiązania między ryżem a dostatkiem – mrugnął w Twoją stronę.
-Tradycje nie muszą mieć sensu. Jestem pewna, ze są rzeczy w waszych ślubach jakich znaczenia nie rozumiesz 
-tak, jako prezent wręczamy sobie skarpetki 
-Skarpetki?
-tak, muszą je nosić przez resztę... przyjęcia, zaś goście próbują im je ściągać
-To brzmi głupio 
-tak samo jak rzucanie dobrym jedzeniem – para pomachała wszystkim i odjechali w stronę wesela. Goście mówili o tym jak bardzo było fajnie. 
-co sprawia, że ludzie są razem? przysięga? 
-Wiesz – wzruszyłaś ramionami – Chyba. To jest obietnica, że zostanie się razem. Ale też i papiery. Musisz dostać dowód i wszystkie biurokratyczne sprawy załatwić, aby wasz ślub był legalny. 
-kawałek papierków? - był bardziej oszołomiony niż zaskoczony – ale nic was nie powstrzymuje, przed zostawieniem siebie, tak?
-Chyba nie. Rozwody są normalnością. Czy u was takich nie ma?
-nie, jeżeli jest więź. 
-Nawet jeżeli chcesz kogoś zostawić?
-nie chcesz kogoś zostawić – powiedział szybko – jak zrobisz więź, już po ptokach, to dlatego wszystko trwa tak długo, potwory mają trzy, albo cztery śluby nim poprawnie zawiążą ze sobą więź. - Interesujące i ... straszne. Potwory mogą wiecznie żyć, tak? Nie wyobrażasz sobie być z kimś kto może tyle żyć. Ta myśl cię przerażała. Ludzkie związki są lepsze, krótsze i bardziej intensywniejsze. 
-A co z potworzo-ludzkimi związkami? - zapytałaś – Czy ludzie i potwory mogą zawiązać więź?
-nie mam pojęcia – będziesz musiała poszukać o tym informacji. Słyszałaś, że były takie próby, ale czy komuś się udało? Nie wiesz nawet, czy potwór zdecydowałby się na ślub z człowiekiem, skoro ten umrze za kilka dekad. 
-A co jeżeli ludzki partner umrze, to czy potwór zamieni się w pył? 
-może... 
-Jakie to uczucie?
-zamiany w pył?
-Nie! - byłaś przerażona, że tak to zrozumiał – Więź!
-a skąd mam wiedzieć? - A, racja. 
-Wiesz więcej niż ja – pauza – To coś intymnego? Jak wyciąganie duszy?
-nie musisz tego robić, aby zawiązać więź, każdy może to zrobić. 
-Dobra, więc. Jestem ciekawa. Co wiesz o zawieraniu więzi? - jego policzki zrobiły się niebieskie.
-to taka wymiana...
-Czego?
-wszystkiego, dzielicie się wszystkim, magią, uczuciami, duszą, stajecie się jednym, stajecie się bratnimi duszami – Wypuściłaś z siebie długi, urywany oddech. To brzmi przerażająco. Nawet wspominając najlepsze małżeństwa, nie przypominasz sobie ludzkiej pary na takim stopniu zażyłości. Nawet sam termin „bratnie dusze” ludzie nie rozumieją tak samo jak potwory. Weszliście razem do nowego miejsca. Muzyka grała i już kilka osób tańczyło na parkiecie. Poszliście do stołu, gdzie widniały karteczki z waszymi imionami. Położyłaś torebkę. Zastanawiając się przez chwilę, układając informacje w głowie odwróciłaś się do Sansa i wyciągnęłaś w jego stronę rękę. 
-Gotowy za imprezę w ludzkim stylu? - zaśmiał się lekko
-jasne
Share:

8 komentarzy:

  1. uuu kolejna część kochanych wpadek <3 <3 <3 interesujące z tym ślubem potworów ;O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom ciekawe. Ale ten początek mnie zniszczył

      Usuń
  2. Kiedy sans powiedział "zamiana w pył?" to przypomniałam sobie, że w jego koszmarach często umiera i pewnie wie jak to jest... smutne

    OdpowiedzUsuń
  3. To jakim cudem Toriel...

    OdpowiedzUsuń
  4. Część z rzucaniem ryżu przypomniała mi o "ryżu przyjaźni"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zobaczyłam sansa w garmiturze to chciało mi się płakać ze śmiechu

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE