30 maja 2017

Undertale: Wpadka na Imprezie i inne wstydliwe anegdoty - Wpadka w święta [The Party Incident and Other Embarrassing Anecdotes - The Holiday Party Incident ] - tłumaczenie PL

Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI 
Wpadka w święta (obecnie czytany)
MIESZANE MAŁŻEŃSTWA? CO NA TO OPINIA PUBLICZNA? 

WZRASTA LICZBA MIESZANYCH PAR. 

CZY TWÓJ WYBRANEK JEST POTWOREM? 

TAJEMNICZY SZKIELET I JEGO CZŁOWIEK, CO SIĘ Z NIMI STAŁO? 

TRZYMAJCIE SIĘ SWOICH KOBIET – KRZYCZĄ MĘŻCZYŹNI NA ZLOCIE NIEPRZYJACIÓŁ POTWORÓW. 

ZACIEŚNIANIE WIĘZI, CZYLI O ZWIĄZKACH POTWORZO-LUDZKICH. 

Jesteś zaproszona na przyjęcie u rodziny Dreemurr. Ugościmy Cię tańcami, jedzeniem, przyjaźnią i rodzinną atmosferą, świętuj święta razem z tymi, których kochasz. 
W-więc w-wpadasz dzisiaj, tak? - zapytała Alphys – Przyjdzie um wiele p-potworów. Czy ty i S-Sans...? - przełożyłaś telefon do drugiego ucha grzebiąc w szafie za jakimś schludnym ubraniem. 
-Ja.. ugh, tak, cóż, znowu musimy udawać parę. Nadal nie mogę uwierzyć, że opinia publiczna jeszcze nie poznała prawdy – pauza – Ah nie powinna, to byłoby dziwne. Czuję jakby to było... coś normalnego między nami. Minął prawie miesiąc od czasu kiedy... ugh.. no wiesz – zarumieniłaś się.
-T-tak.. A-ale możesz na mnie liczyć! U-upewnię się, aby nie stało się n-nic nieoczekiwanego. O-oh, zaraz, co Undyne? - słyszałaś szepty. Alphys się zaśmiała i coś odpowiedziała, ale nie wiesz co. Rzuciłaś za siebie już kilka sukienek na łóżko. Hm... chwyciłaś za parę fajnych butów. Dobre, dobre. Będziesz wyglądać ładnie. - C-cóż przynajmniej l-ludzie lepiej zaczęli o-odbierać związki mieszane. - Zerknęłaś na biurko na którym miałaś kilka listów. NA szczycie była fotografia jakiegoś kobiecego żywiołaka wody ze swoim chłopakiem. Pisali, że są wam bardzo wdzięczni i cieszą się waszym szczęściem. 
-Wiem. Dobrze wiedzieć, że nasze rasy lepiej się dogadują. Może będziemy mogli zerwać ze sobą niedługo – na tę myśl serce Cie zabolało. 
-T-tak, może... 
-Dobra, muszę się przyszykować. Dzięki za rozmowę, do zobaczenia później – rozłączyłaś się i usiadłaś na łóżku. Potrzebowałaś tej imprezy, nawet ze swoim udawanym chłopakiem. Semestr się skończył, w ostatniej chwili złożyłaś projekt, koniec egzaminów, mogłaś odetchnąć. Przygotowałaś się szybko, zarzucając jedną z sukienek no i jakieś wysokie buty. Zerknęłaś na zegarek. Południe. Dobra, nie jesteś spóźniona. Podeszłaś do drzwi i otworzyłaś je gotowa napisać do Papyrusa, że czekasz, lecz ten przywitał Cię. 
-PRZYJACIÓŁKO! CZEKAŁEM NA CIEBIE! - krzyknął – POTRZEBUJESZ NATYCHMIAST PIĘKNEGO SWETRA! 
-...Uh – wtedy dopiero zauważyłaś – Czy masz... Jacka Szkieletona na swoim?
-TAK! TO SZKIELET KTÓRY LUBI ŚWIĘTA! PASUJE DO MNIE! 
-co tam? - Popatrzyłaś na jego sweter, solniczka i pieprzniczka nad bańkami. 
-O mój Boże, witanie chlebem i solą 
-heh, ta, załapałaś 
-Aż tak głupia nie jestem, skąd go masz?
-JA GO ZROBIŁEM! - odparł z dumą
-Naprawdę?
-prawda, że jest świetny?
-I MAM TEŻ COŚ DLA CIEBIE, ZACZEKAJ! - zniknął w swoim mieszkaniu nim cokolwiek zdążyłaś powiedzieć. Kiedy wrócił miał wielki, zielony sweter z trzy rozmiary za duży na Ciebie, z napisem „Kocich świąt” zaś pod nim był kot w czapce mikołaja – IDEALNY, BO MASZ KOTA – Nie mogłaś odmówić. Ściągnęłaś niebieską bluzę i założyłaś na sweter na sukienkę. Choć długością był taki jak ona. 
-gotowi? - zapytał chwytając za swoją galaktyczną bluzę i nałożył ją na siebie. 
-JESTEM GOTOWY NA POPOŁUDNIOWĄ RADOŚĆ! - Dzisiaj nie padało, więc Papyrus mógł prowadzić. Sans spał przez całą drogę do domu Toriel i Asgora, ale to głównie dlatego, że jego brat śpiewał świąteczne piosenki wraz z radiem. Dotarcie zajęło wam około czterdziestu minut, głównie przez złą kondycję dróg. Spóźniliście się i kiedy przybyliście impreza trwała w najlepsze. Weszłaś do mieszkania ściągając z siebie sweter. Drzwi stały otworem, grała muzyka, i chwilę po przekroczeniu progu usłyszałaś znajomy skrzek. 
-Oooooh! Bratty, popatrz, to ta dziewczyna co kocha miziać się ze szkieletami! 
-O mój Boże! Catty, masz, rację! I wzięła swojego szkieleciego chłopa ze sobą! 
-I popatrz co jest nad nimi – Catty pokazała pazurem na wiszącą jemiołę
-Hej, wiecie że musicie się teraz jakby totalnie całować! - zachichotały. Raaany, serio? Nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, Sans otoczył cię ramieniem i przystawił zęby do Twojego policzka. 
-mwah – mruknął. Zastanawiałaś się czy to jest już jakiś nawyk
-Ojjj tylko w policzek? 
-Lamus! 
-Właśnie! W usta! W usta! 
-Raczej usta zęby! 
-O mój Boże, Bratty!
-O mój Boże, Catty! - dziewczyny zaśmiały się raz jeszcze i odeszły kompletnie was ignorując. Dobra, to było dziwne. Pogładziłaś policzek. Puścił Cię tak jakby nic się nie stało. No i weszliście do salonu gdzie było już sporo osób, rozmawiali, jedli i słuchali. Toriel i Asgore rozdawali drinki przy kominku. Twoje spojrzenie zbiegło się z Asgora, uśmiechnął się do Ciebie ciepło, odmachałaś mu. Ktoś przygrywał na pianinie wesołe świąteczne melodyjki, kilka potworów tańczyło. Zauważyłaś Alphys i Undyne, właśnie policjantka przechylała swoją dziewczynę pod jemiołą. Uśmiechnęłaś się. Wszyscy byli tacy szczęśliwi. Papyrus niemal natychmiast udał się na piętro, gdzie jak przypuszczałaś było jeszcze więcej zabaw. 
-chodź – powiedział Sans chwytając Cię za rekę i ciągnąc do kuchni. Grillby właśnie rozmawiał ze słodkim pajęczym potworem Muffet prowadzącym kawiarnię. Zauważyła Ciebie i kościotrupa, pomachała wam serdecznie. 
-Ahuhuhuh, zobaczcie kto zdecydował się pokazać! Miło mi w końcu Cię poznać, złotko – wystawiła jedną ze swoim dłoni w Twoim kierunku. Potrząsnęłaś delikatnie. - Może teraz, skoro Sans ma kogoś, kto pomoże mu finansowo, to spłaci swój pieprzony dług – zmierzyła go spojrzeniem. 
-ej muff wiesz, że jestem w tym dobry
-Jesteś dobry w mówieniu – skrzyżowała ręce – ale skoro to święta, przymknę oczy. Nie zapomnij jednak, że czas to pieniądz 
-ta, ta, masz tam jakiś pajęczy cydr? - Muffet popatrzyła figlarnie na Ciebie 
-Dla twojej dziewczyny, złociutki? 
-można tak powiedzieć – Grillby wziął dwie szklanki i nalał do nich soku. Oglądałaś z fascynacją jak napój kręcił się dookoła ścianek. Podał je Sansowi, Muffet podała Ci kilka smakołyków. 
-Smacznego, moja kochana. I podziękuj swojemu szefowi za naszą współpracę, Sans....
-dolicz do mojego rachunku – mówiąc to wypchnął Cię z kuchni do salonu – masz – podał szklankę – pajęczy cydr, smaczny jeżeli nie będziesz myśleć z czego jest robiony. - wzięłaś łyk, ku Twojemu zaskoczeniu, smakował jak.... normalny cydr. Usiedliście razem na kanapie i zaczęliście jeść ciasteczka jakie Muffet Ci dała. 
-Masz krechę u wszystkich potworów w mieście
-i u większości ludzi 
-I oni.. pozwalają ci?
-ty mi pozwalasz 
-Tylko dlatego, że jesteś moim partnero-przyjacielem – rozejrzałaś się dookoła. Wszyscy albo rozmawiali, albo tańczyli. Dom był przystrojony girlandami, bombkami, kolorowymi światełkami ....uhg... jemiołami, powycinanymi pewnie przez Frisk płatkami śniegu, obrazkami Mikołaja, śnieżkami z waty. Było fajnie. - Jest uroczo. Nie wiedziałam, że potwory świętują Gwiazdkę. Zaczęliście po wyjściu na powierzchnię? 
-ehhh nie, mieliśmy ją w podziemiu, zostawialiśmy w mieście prezenty dla dzieci pod choinką
-To... brzmi głupio 
-a wy dlaczego obchodzicie święta?
-Aby uczcić narodziny Jezusa... chyba. 
-a więc świętujecie urodziny jakiegoś typka dając sobie wzajemnie prezenty?
-Zasadniczo tak
-to brzmi głupio. - niespodziewanie przed Twoimi oczami pojawiła się znajoma czuprynka Frisk. Szczerzył się w paskudnym świątecznym swetrze. W jednej rączce trzymał doniczkę z Floweyem, zaś w drugiej jemiołę. - co tam dzieciaku?
-CAŁUSY! 
-chcesz całusa, dobra – pochylił się i przystawił zęby do policzka dziecka – hej, a co ze mną, ja nie dostanę cmoka od ciebie? - Frisk teatralnie wywrócił oczami, lecz również ucałował wujka Sansa. Był jednak zdeterminowany i ustawił jemiołę między wami. 
-Moja kolej? - mówiąc to pocałowałaś go w policzek. 
-Możecie się w końcu pocałować? - mruknął wycierając Twoją szminkę z twarzy 
-aw, no weź, naprawdę chcesz widzieć to na własne oczy? 
-JA NIE! - krzyknął Flowey 
-Um.. TAK?! Musisz to zrobić Sans – Frisk wskazał na Ciebie – To twoja wyśniona kobieta, musisz ją pocałować bo inaczej sobie pójdzie. A to oznacza, że nie będę miał cioci. A ty na zawsze już będziesz sam! - Ałś, Frisk, to było za ostre. Tak jak ostatnio, Sans pochylił się i pocałował Cię w policzek. Serce zabiło Ci mocniej. Potwór popatrzył na dziecko, które zdecydowanie nie było zadowolone. Zaśmiałaś się. 
-Co jest?
-Pocałowałeś ją źle! Sans, to twoja KSIĘŻNICZKA! 
-moja wyśniona księżniczka w kocim sweterku – wziął Twoją rękę między swoje 
-Właśnie! A teraz pocałuj ją jak trzeba – Patrzyliście się sobie w oczy. Zrobisz to? A może nie? Raz kozie śmierć, pochyliłaś się przystawiając usta do jego zębów. Niestety, posiadanie silnych uczuć względem tego potwora nie zmieniał faktu, że pocałunki z nim nadal były koszmarne. Ale teraz, przynajmniej miał szminkę na twarzy. Widziałaś, że Frisk starał się nie śmiać lecz nim cokolwiek powiedział Monster Kid wbiegł na niego. 
-Czołem! Frisk! Idziemy bawić się na śniegu. Czy ty i Flowey idziecie z nami? - dziecko przytaknęło i oboje wyszli. 
-idziemy na górę? - zaśmiałaś się i ostawiłaś pustą szklankę na stół 
-Jasne... uh... ale masz coś – za pomocą kciuka chciałaś zetrzeć szminkę, ale tylko bardziej ją roztarłaś. Wyglądał zabawnie – Cz-czekaj. Już prawie – jeszcze jedno pociągnięcie i już. Gotowe. Na górze Papyrus stał przy maszynie do karaoke. Już zaśpiewał połowę z utworów znajdujących się na liście. Zaśmiałaś się, ale nie miałaś mu tego za złe. Trudno było nie śpiewać kolęd w tym okresie. Kilka potworów sprzeczało się, kto ma teraz śpiewać. Wygrał jakiś napakowany konik morski. 
All I wand for Chrismas is you 
Po nim, była mała rybia potworzyca, była bardzo wstydliwa, ale miała piękny głos. 
-MOGĘ POPROSIĆ DO TAŃCA, PRZYJACIÓŁKO? - zapytał wysoki kościotrup wyciągając w Twoja stronę rękę. Chwyciłaś ja delikatnie, praktycznie jak zaczarowana, podskoczyłaś, potwór w piruecie wyciągnął cię na parkiet. 
-Ah, znasz się na tym – odparłaś po złapaniu równowagi. Jakoś podejrzewałaś, że będzie dobrym tancerzem. 
-OCZYWIŚCIE! MAM WIELE TALTNTÓW! NIE WIEM DLACZEGO MUSZĘ CIĄGLE CI O TYM PRZYPOMINAĆ. 
-Jesteś zbyt czadowy bym mogła wszystko ogarnąć umysłem – popatrzył na Ciebie i uśmiechnął sie. 
-NYEH-HEH, ZABAWNE, BRZMISZ JAK SANS. - zarumieniłaś się śmiejąc nerwowo. Taniec się skończył i Papyrus oddał Cię Sansowi, który stał obok maszyny do karaoke. Rozmawialiście przez jakiś czas ze sobą podczas kiedy potwory śpiewały. Chciałaś namówić go na zaśpiewanie czegoś, lecz po próbach nie udało Ci się, więc jadłaś i gadałaś. Ale udało Ci się wyciągnąć go nawet na parkiet (jeżeli leniwe ruchy można nazwać tańcem). Większość potworów była miła i nie zasypywała was pytaniami, ani Ciebie na temat zachowań ludzi. Wydaje się, że uszanowali Twoją i jego wolę jaką wyraziliście w mediach. Choć i tak to było troszeczkę dziwne. Znajomi Sansa wiedzieli, że jesteście razem i chcieli Cię poznać, podczas kiedy normalnie na ulicy potrafiłaś być zaczepiana przez obcych i wypytywana o życie łóżkowe. 
Zostało zrobionych wiele zdjęć. Dzieci korzystając z jemioły Frisk chciało, abyście się pocałowali, ale natychmiast uciekali kiedy pochylałaś się, aby ich ucałować. Alphys i Undyne również do Ciebie podeszły, choć co jakiś czas znikały dając sobie buziaki pod każdą jemiołą w domu. To najprawdopodobniej najsłodsza para jaką widziałaś. 
-KOCHANI OTO SIĘ ZJAWIŁEM! - O... nie. Nie wiedziałaś się z Mettatonem od czasu tej gry? Wywiadu? Cokolwiek to było. Wkroczył do domu i natychmiast udał się do maszyny karaoke wgrywając w nią kolędy, które niczym nie różniły się od tych jakie już w niej były z tą różnicą... że śpiewał je on. Jak już zrobił co miał zrobić, zauważył Cię. - O witaj – zamruczał. 
-Cześć Mettaton, co tam?
-Oh, znasz mnie, wszystko dobrze. Bardziej ciekawi mnie co u ciebie, moja droga. Jak się masz z Sansem? Zmieniłaś zdanie i chcesz przyjść do mojego show? 
-Uh, nie – starałaś się być miła – Nie chodzi tylko o nas. My um... lubimy prywatność, wiesz. 
-Hmmmm, będę więc musiał to zmienić. Śpiewałaś już coś?
-Uh nie – niepewnie spojrzałaś na maszynę i tłum potworów. 
-Więc skarbie! Musisz! - chwycił Cię za ramię i zaczął ciągnąć. Zaśmiałaś się nerwowo próbując wyrwać się z jego uścisku. 
-Wolałabym nie. To zawstydzające. Uh i .. nie umiem... um... nie mam dobrego głosu i wiesz ... obiecałam, że z kimś zatańczę więc... - kwiknęłaś, ale ani mu w głowie było Cię puszczać. 
-Nonsens kochana, tylko jedna, króciutka pioseneczka – wzrokiem szukałaś kogoś kto mógłby Cię ocalić. Gdzie do diabła jest Sans kiedy go potrzebujesz? Albo Papyrus? Albo Alphys? Mówiła, że będzie strzec Twoich tyłów! Nagle wszyscy Twoi przyjaciele zniknęli. 
-Nie umiem śpiewać – próbowałaś, mając nadzieję że chociaz to go przekona, ale on nie słuchał i nie puszczał. 
-Nie bądź głupiutka. Każdy umie śpiewać jeżeli napije się MTT Sonaty! Słyszałaś? To zwyczajny drink, który daje Ci na jakiś czas głos godny aniołka prosto z niebiańskiego chóru. Sam zrobiłem – cholerna magia. Nawet coś takiego potrafią? Jakiś napój sprawi, że nauczysz się śpiewać? Wątpliwe, ale oto jest. Mettaton podał Ci kubeczek. 
-Nie dasz mi spokoju, jeżeli nie zaśpiewam, co? 
-Jak ty dobrze mnie znasz, skarbie – Wiesz co? Mniejsza, to impreza. Prawie każdy coś śpiewał. Pieprzyć to. Wypiłaś drink. Smakował jak miód, cytryna i woda. Poczułaś jak na języku łaskocze Cię magia. Chrząknęłaś i chwyciłaś za mikrofon. Mettaton uśmiechnął się i zaklaskał nim zaczęła grać muzyka. Wraz z wzrostem publiczności zaczynałaś czuć się niepewnie. 
-Kochany Panie Mikołaju, my tak czekamy każdej zimy. Dla czego zawsze Pan przychodzi do nas gdy śpimy?- Wybrałaś tę piosenkę bo była głupia, bo nie byłaś jeszcze aż tak pijana aby śpiewać coś poważnego. Czułaś się mimo wszystko dobrze mając świadomość, że Twoi znajomi są na dole. -Czy to już musi tak pozostać, czy to jest w księgach zapisane?- Właściwie nie było tak źle. Papyrus chyba nawet śpiewał to wcześniej. Potwory nie wgapiały się w Ciebie więc ten napój od MTT musiał podziałać. Kilka z nich nawet tańczyło. Ej, to całkiem fajna zabawa -I wiem od dzieci, że z radością chciałyby słuchać Pana głosu.- Raaany ta piosenka jest dłuższa niż myślałaś. Uśmiechałaś się i nagle dostrzegłaś Sansa wchodzącego po schodach, popatrzył na Ciebie z miną którą ciężko Ci odczytać. Niestety, dalsze słowa... - Ja od prezentu bym wolała spotkanie z Panem. - miałaś ochotę połknąć mikrofon i zapchać się. Dlaczego, oh dlaczego pracował jako Mikołaj? Nie, jest dobrze, olejesz to! - Kochany Panie Mikołaju,  dziewczynka z bardzo smutną minką pyta mnie o to czy Pan znajdzie prezent pod choinką? - AH! Potwory go zauważyły i szeptały do siebie co chwila zerkając na niego z cwanymi uśmieszkami. Dobra, skoro już wszyscy myślą, że zrobiłaś to celowo – Ona chce Panu dać w prezencie serce szczerozłote. Takie serduszko pięknie grzeje w długie mroźne noce – piosenka się skończyła, odłożyłaś zawstydzona mikrofon na bok. Dostrzegłaś, że Sans się śmieje, lecz jest lekko zarumieniony. Kilka potworów sobie z niego żartowało. Raaany. Nagle zrobiło się gorąco. Następnym razem kiedy go zobaczyłaś, stał na drugim piętrze na balkonie. Zastanawiałaś się, czy zawstydziłaś go bardziej niż próbował pokazać. Miałaś do niego iść, ale powstrzymał Cię robot. 
-To było cudowne kochanie! 
-Dzięki, ale nadal nie wystąpię w twoim show – odtrąciłaś jego rękę z ramienia. Poszłaś do Sansa i oparłaś się o barierkę. Zauważyłaś, że na palcu jednej ręki miał małego ptaszka, drugą go delikatnie głaskał po łebku. Starałaś poruszać się powoli, aby go nie przestraszyć. 
-Jesteś Śnieżką, czy co? 
-heh, zwierzęta wolą potwory niż ludzi – wzruszył ramionami, ptaszek odleciał – są niesamowite 
-Ptaki?
-tak, mogą iść gdzie chcą – mówił patrząc na niebo – to musi być fajne – Oparłaś się o barierkę. Milczałaś przez kilka chwil. 
-Zakłopotałam cię? To dlaczego tak nagle wyszedłeś?
-co? nie – nadal patrzył się do góry – chciałem zobaczyć zachód słońca 
-Oh – teraz poczułaś się głupio – Oh, więc ja um, wrócę i jak chcesz zostawię cię – odwróciłaś się lecz wtedy on chrząknął. 
-możesz uh... no wiesz.. zostać, usiąść ze mną, jeżeli chcesz – naprawdę zaczynał siadać wysówając swoje nogi między pręty w balkonie – nie pogniewam się. 
-Jesteś pewny? 
-tak, śmiało, przyda się jakieś fajne towarzystwo – uśmiechnęłaś się zajmując miejsce obok. Milczeliście przyjemnie przez kilka chwil. 
-Przepraszam za tamto. 
-heh, zapomniałem 
-Raczej trudno ci będzie zapomnieć, bo prawie wszyscy na imprezie będą pamiętać o tej piosence – szturchnęłaś go w ramię. 
-nom, ale gdzieś tam są dwie osoby które nie będą się tym przejmowały i wolę aby tak zostało – patrzyłaś jak słońce znika za horyzontem. Zarzuciłaś na głowę kaptur. Przyglądałaś się jak kilka płatków śniegu odbija zachodzące promienie. I wtedy usłyszałaś, jak Sans cicho nucił.. znajomy, bardzo zawstydzający utwór. 
-Ej! - krzyknęłaś szturchając go – A co z tym całym nie przejmowaniem się? - zaśmiał się. 
-mam gdzieś co inni myślą, ale .. wiesz, to miłe że myślałaś o mnie, hmm? panie mikołaju? mój strój zrobił na tobie aż takie wrażenie? 
-Nie drocz się ze mną – Łał, było całkiem gorąco choć dookoła panowała zimna. 
-i kto to mówi 
-Nienawidzę cię – znowu go szturchnęłaś. Zaśmiał się głośno.
-ha ha, kochasz mnie - .... cisza. 
Pa bum. Pa bum. 
Po chwili zrozumiał co powiedział, zaczął drapać się nerwowo po tyle czaszki. 
-uh, znaczy się, ja uh... - błądził w słowach. 
-Nie, nie, jest dobrze – machnęłaś ręką – Naprawdę. Nic się nie stało. Naprawdę. Tak się mówi, co nie? Nienawidze cię, nie kochasz mnie. To normalne, nawet w tak super przyjacielsko platonicznym związku jak nasz. - chrząknęłaś – I uh no i mamy być jedynymi osobami na tej imprezie, które mają to gdzieś. Tak powiedziałeś. 
-tak... 
-Właśnie! I uh, jest dobrze. No i nie powinniśmy chodzić na paluszkach dookoła siebie, prawda? To um głupie. - Pauza, poczułaś się okropnie – To... to cię nie ... nie przejmujesz się tym, że ja... - nadal mam do ciebie uczucia? Nadal o tobie myślę? Mimo upływu czasu, nadal nie umiesz ubrać tego w słowa - ... no wiesz. 
-nie. 
-To dobrze. Um, więc, wrócimy do środka?
-nie, chyba zostanę tutaj jeszcze trochę 
-Czy um... obrazisz się jak posiedzę z tobą?
-nie, to będzie miłe. 
Share:

14 komentarzy:

  1. No to dowalił z tym, że go kocha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Nawet nie wiesz jak na to czekałam! A teraz takie pytanko... ile czasu właściwie poświęcasz na bloga, że aż TYLE robisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zależności od czasu i chęci. Generalnie obowiązki to priorytety a blog jest dla przyjemności. Wrzucanie nadesłanych prac i tłumaczeń to chwila, a sama z siebie... mmm kilka godzin na bank. Ale nie na siłę. Np teraz mogłabym tłumaczyć kolejny rozdział, ale mi-się-nie-chce dlatego póki co tego nie robię xD

      Usuń
    2. Rozumiem... to fajne hobby

      Usuń
    3. I mam jeszcze dwa pytanka. Tłumaczysz sama, czy wspomagasz się słownikiem... i czy skończyłaś jakąś dobrą uczelnię?

      Usuń
    4. Słownika używam tylko do słów jakich nie rozumiem. Jednak jako że siedzę w tłumaczeniach już długo - częstotliwość sięgania po słownik maleje.
      I nie sprawdzam słownika ang - pl tylko angielsko-angielskiego aby lepiej zrozumieć sens słowa.

      Co do "dobrą uczelnię" jestem studentką pierwszego stopnia historii na ujk w Kielcach. Nigdy nie patrzyłam na to czy dana uczelnia jest dobra czy nie, chodzę tam i na to co sprawia mi przyjemność. Poziom nie oznacza, że dana uczelnia jest dobra, oznacza on, że uczniów traktuje się jak woły zaprzęgowe i stawia się im wielokrotnie przesadnie zbyt wysoki poziom.
      I nie, nie kształciłam się na tłumacza. W podstawówce miałam opinię debila lingwistycznego i sama wszystkiego się nauczyłam. Bo chciałam się po prostu dowiedzieć - co jest napisane na kartach do gry jakie dostałam jako dziecko (przełom podstawówka i gimnazjum).

      Usuń
    5. Dziękuję za odpowiedź Yumi! Masz BARDZO interesujące życie... ja tam jestem dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, a już przeżywam kryzys egzystencjalny (jakby co to proszę nie traktuj mnie jak tą młodszą, bo w porównaniu z innymi "poziom" mam dość wysoki). Ogólnie to się cieszę, że nie boisz się być szczera... mam na myśli fakt, iż znam kilku innych blogerów, którzy nawet posuwają się do wymyślania fałszywych danych, byle żeby COŚ napisać.

      Usuń
    6. Obiecuję nie patrzeć n Twój wiek jak Ty nie będziesz patrzeć na mój ;)
      Iii dziękuję xD

      Usuń
  3. Fajne.







    ....













    ......



    ....









    *wewnątrz mnie * NO SAAAAAAANSSSSS WEŹ POCAŁUUUUJ

    OdpowiedzUsuń
  4. Sans, ty kurwiu, weź się nie cykaj, tylko w końcu weź się do roboty!!! o-o
    Tym razem nie ma opcji RESET (choć ty jej nawet nie miałeś, tylko Frisk)!!!o-o

    OdpowiedzUsuń
  5. Super 0w0 Sans,wyznaj wreszcie prawde -_- To było urocze! I dawaj tego całusa! xD
    Dziękuje Yumiś ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Sans wszyscy znamy prawdę więc po prostu powiedz nań co do nas czujesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera, dlaczego tam nie było jemiały xD

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE ILUZJE