Autor obrazka: artanddetermination
Notka od tłumacza: Opowiadanie Sans x Ty. Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Akcja ma miejsce zaraz po pacyfistycznym zakończeniu gry. Potwory egzystują sobie na ziemi, chodzą, robią swoje potworne rzeczy i ... No i jesteś Ty. Wcielasz się w studentkę sztuk pięknych. I z pewnych głupich okoliczności musisz udawać dziewczynę Sansa.
Autor: poubelle_squelette
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Oryginał: klik
SPIS TREŚCI
Wpadka w deszczowy dzień (obecnie czytany)
Wpadka Burgerpantsa
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
Wpadka przy automacie z przekąskami
Wpadka w sądzie
Wpadka u fotografa
Wpadka.. zaraz, co? [+18]
Wpadka w Walentynki
~Rozdziały od 41 i dalej~
*Pamiętaj, złamane serce oznacza tylko, że to nie jest koniec historii!
*Bądź dzielna jak Momo z Kissy Cutie OVA!
*Znaczy się to nadal nie jest tak dobre jak oryginał :T
*Ale już jest lepsze od drugiego sezonu :V
*Wybacz nie o to mi chodziło
*Tak! Będzie dobrze, obiecuję.
To było ciężkich kilka dni. Unikałaś Sansa jak się dało, nawet spałaś na kanapie by nie słyszeć go w jego pokoju. Miałaś wymówkę, aby wpaść się do rodziny, a kiedy Twoi rodzice zaczęli wypytywać się dlaczego nie ma z Tobą potwora, walnęłaś, że pojechał na jakiś potworzy wyjazd. Pierwsza noc była najgorsza. Zadzwoniłaś do Alphys, która robiła wszystko co mogła, aby Cię rozweselić. Każdego dnia przesyłała Ci jakieś motywujące wiadomości. Zazwyczaj jakieś luźno wyjęte frazy z anime, za którymi nadal nie przepadałaś, ale pozostał sentyment. Byłaś jak cień. Wychodziłaś kiedy musiałaś, żarłaś lody i ryczałaś w łóżku. Bolało tak bardzo, że nie wiedziałaś czy uda Ci się dalej to znieść. Byłaś pewna, że on też Cię lubi... ale kiedy zastanowiłaś się bardziej, zdałaś sobie sprawę, że tak naprawdę nie było zbyt wiele sygnałów. Doszukiwałaś się ich sama. A to sprawiło, że czułaś się jeszcze bardziej upokorzona. Musiałaś wyglądać na zdesperowaną. Ale to jego wybór, a Ty musisz go zaakceptować. Więc to robisz. Postanowiłaś się pozbierać, mijający czas pomógł. Nie dzwonił ani nie pisał. Papyrus oczywiście tak, zastanawiałaś się czy Sans mu cokolwiek powiedział. Paps chciał mieć pewność, czy wszystko dobrze, bo nie widywał Cię w sklepie (zmieniłaś sobie zmiany tego samego dnia po randce) ani w domu (nie otwierałaś drzwi). Lecz nie odpisywałaś mu. Chciałaś aby wszystko wróciło do wcześniejszej normy. Pierwszy dzień porannej zmiany był ciężki, jak zawsze. A dzisiaj najgorszy, bo lało, więc ludzie wchodzili do sklepu nie chcąc zostać zmoczeni. Po dwóch kawach jakie wypiłaś, usłyszałaś dzwonek. Przez drzwi wszedł Sans i Papyrus. Popatrzyliście sobie w oczy pierwszy raz od tygodnia.
Pa bum.
Robiłaś co mogłaś, aby uśmiechać się normalnie.
-Cześć.
-cześć – powoli podszedł do lady – jak się trzymasz? - delikatnie stukał w blat
-Dobrze – skłamałaś – Jestem zajęta. Wiesz. Szkoła, rodzina i praca i różne takie tam – powoli niepewność dawała się usłyszeć w Twoim głosie – A ty?- Wzruszył ramionami.
-tori powiedziała, że chce kolejną kolację ze wszystkimi więc poszliśmy na nią razem z papsem – pauza, myślał chwilę nim dodał – dzieciak chciał się z tobą znowu spotkać. - Przełknęłaś ślinę.
-Tak? Szkoda, chciałabym tam pójść – chrząknęłaś – Um. Tak czy inaczej. Kawa, tak? Tak – chwyciłaś kubek i zapisałaś jego imię. Praca przy maszynie pozwoliła Ci oderwać myśli. Kiedy skończyłaś podałaś mu frappe. Przez chwilę wyglądał na zawiedzionego.
-A GDZIE JAKIEŚ PRZEZWYSKO? - zapytał jego brat – ZAWSZE JAKIEŚ MU DAJESZ.
-Oh – zadrżałaś lekko. Co to za mina? - Zapomniałam.
-WSZYSTKO DOBRZE? OBOJE ZACHOWUJECIE SIĘ DZIWNIE.
-Tak – próbowałaś brzmieć pewnie – Wszystko dobrze, jestem po prostu zmęczona. Mam wiele na głowie i mało sypiam, wiesz? Ale nic mi nie jest – lekko go klepnęłaś w ramię. Nie wygląda na to, że Ci uwierzył, ale nie sprzeczał się przynajmniej.
-Trzy pięćdziesiąt – z przyzwyczajenia chwyciłaś za długopis w którym notowałaś ile dałaś mu już darmowych kubków.
-masz – Oh. Miał w ręce odliczoną gotówkę, którą Tobie podał. Racja. To ma sens. Milczeliście w trójkę przez chwilę.
-Rachunek?
-nie
-Dobra. - To było straszne. Patrzyliście i milczeliście. W końcu odwróciłaś wzrok mając nadzieję, że nie wychodzisz na jakiegoś dziwaka. Chrząknęłaś. - Cóż, um, do zobaczenia.
-ta, do zobaczenia
-SANS, ZAPOMNIAŁEŚ O POCAŁUNKU NA DO WIDZENIA! - ... Błagam, Papyrus, na miłość boską.
-nie wydaje mi się, aby czuła się dzisiaj z tym dobrze
-ALE
-Tak. Jestem troszeczkę nie ten tego. Chyba coś złapałam. Nie chcę aby się zaraził czymś więc.. wiesz, pewnie nie będziemy się całować.
-TO NONSENS, LUDZKIE CHOROBY NIE MAJĄ WPŁYWU NA POTWORY – warknął Papyrus – DLACZEGO NIE CHCECIE SIĘ POCAŁOWAĆ? - zarumieniłaś się – SANS, PATRZ, TWÓJ LUDŹ DZISIAJ ZDECYDOWANIE NIE CZUJE SIĘ DOBRZE, JESTEŚ PEWNA ŻE POWINNAŚ PRACOWAĆ? MOŻE IDŹ DO DOMU I RÓB TO CO ROBIĄ LUDZIE KIEDY SĄ CHORZY.
-Nic mi nie jest – krzyknęłaś – Ja i Sans dzisiaj się nie pocałujemy, to nie jest koniec świata! - Papyrus był zaskoczony Twoim podniesionym głosem. Małe pomarańczowe łzy zaczęły pojawiać się na dnie jego oczodołów. Natychmiast pożałowałaś.
-PO PROSTU CHCE ABYŚCIE BYLI SZCZĘŚLIWI! - krzyknął – PRZEPRASZAM, ŻE CHCIAŁEM ABYŚ POCAŁOWAŁA SIĘ ZE SWOIM CHŁOPAKIEM – i z tymi słowami wyszedł ze sklepu.
-nie drzyj się na niego tylko dlatego, że jesteś wściekła na mnie – warknął – to nie jego wina
-Nie jestem zła na ciebie, tylko.. - warknęłaś z frustracji – Przepraszam, dobra? Nie wiem jak mam się zachowywać bo jestem głupim, zakompleksionym wrakiem człowieka, który nie umie poradzić sobie z własnymi uczuciami – zerknęłaś, cały sklep przyglądał się waszej kłótni. Wywróciłaś oczami i chwyciłaś za rękę potwora ciągnąć go na zaplecze. Jak już tam byliście puściłaś go i obniżyłaś głos – Czy naprawdę chcesz mnie całować? Ponieważ dałeś mi jasno do zrozumienia, że nie chcesz, więc chcę się wycofać z tego całego „randkowania” tak szybko jak się da.
-nie przypuszczałem, że wszystko się tak zmieni
-A miało zostać takie samo? - zawyłaś – Wyznałam ci moje uczucia, a ty ich nie odwzajemniasz, co oznacza... Znaczy się jeżeli to co powiedziałeś, jest prawdą. Wiem, że byłeś dość miły abyśmy udawali przyjaciół, ale ty i ja wiemy, że to tylko wymówka. Więc nie wiem co robić, dobra? - Milczał i w mgnieniu oka, już go nie było. Po skończonej zmianie postanowiłaś udać się do kwiaciarni w której Papyrus pracował. Właście przycinał kwiaty, wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Zaczęłaś powoli.
-Cześć Pap
-HMPH
-Tak wiem, zawaliłam – mówiłaś słabo – Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam... ostatni tydzień nie był dla mnie dobry
-NIE CHODZI TYLKO O TO, IGNOROWAŁAŚ MNIE.
-Wiem
-CO ZROBIŁEM? DLACZEGO SIĘ NA MNIE GNIEWASZ? - odstawił nożyce – NIENAWIDZISZ MNIE?
-Oczywiście, że nie. Sans ci niczego nie powiedział?
-NIE I ON TEŻ MNIE IGNORUJE. ZWŁASZCZA KIEDY PYTAM O CIEBIE. WIEM ŻE COŚ SIĘ STAŁO BO TEN STAN TRWA JUŻ TYDZIEŃ. - Kopnęłaś nogą w powietrzu. Rany, chujnia. Widząc złego Papyrusa czułaś się tak, jakbyś kopnęła szczeniaczka czy coś. Poczucie winy zżerało Cię od środka
-Tak, coś się stało między mną, a Sansem, Ale .. nie chcę o tym mówić – Nie odpowiedział ci, popatrzył na kwiaty. Przyglądałaś się w milczeniu jak robi bukiety, potem związuje je małą wstążką. W sklepie było cicho, słyszałaś tylko tykanie zegara. W końcu odpowiedział.
-MYŚLISZ, ŻE JESTEM GŁUPI? - poczułaś, jak serce Ci pęka.
-Nie! Boże nie! Dlaczego tak myślisz?
-TY I SANS WYJECHALIŚCIE NA WEEKEND I WRÓCILIŚCIE SZCZĘŚLIWSI NIŻ KIEDYKOLWIEK. A POTEM NAGLE OBOJE STALIŚCIE SIĘ WRAKAMI. ALE PRÓBUJECIE ZACHOWAĆ SIĘ JAKBY NIC SIĘ NIE STAŁO, CHOĆ JAK NA DŁONI WIDAĆ, ŻE NIE JEST DOBRZE. KIEDY SIĘ PYTAM CO SIĘ STAŁO MÓWICIE, ŻE NIC, ALBO ŻE NIE MOŻECIE MI POWIEDZIEĆ. MYŚLICIE ŻE JESTEM W STANIE TO ZNIEŚĆ? SANS NADAL MYŚLI, ŻE JESTEM MAŁY, ALE MYŚLAŁEM... ŻE KTOŚ TAK ŚWIETNY JAK MOJA LUDZKA PRZYJACIÓŁKA... W KOŃCU ZACZNIE TRAKTOWAĆ MNIE JAK DOROSŁEGO – Oh. Ałć.
-O mój Boże, Papyrus – przełknęłaś ślinę – Ja.. nie, nie, masz rację. Jesteś dorosły, prawda? - pauza. Dobra, to czas aby poznał prawdę – Powiem ci o wszystkim, ale nie tutaj. Wpadnij do mnie i obiecuję, że powiem ci wszystko.
-NAPRAWDĘ? -przytaknęłaś, już czułaś jak żołądek wywraca Ci się do góry nogami. Już na początku waszej znajomości nie umiałaś być z nim dość szczera, teraz to nie jest łatwiejsze. - RAJUŚKU, WIĘC CI WYBACZAM, MASZ TO NARCYZ – wzięłaś kwiat delikatnie w ręce i wyszłaś ze sklepu czując się jakoś dziwnie gorzej, niż wcześniej. Nie miałaś kurtki, ale miałaś to gdzieś. Szłaś powoli chodnikiem w swoim fartuchu z pracy wyliczając wszystkie złe rzeczy jakie Cię dzisiaj spotkały. Fatalne pierwsze spotkanie z Sansem. Krzyk na Papyrusa. Kłótnia z Sansem. Przypomniałaś mu o swoich uczuciach i się teleportował daleko. Przez Ciebie Pap wyszedł na głupka. No i obiecałaś, że powiesz mu prawdę. Usiadłaś na krawężniku.
-Czy może być jeszcze gorzej? - mruknęłaś. Auto które właśnie jechało ochlapało Cię wodą z naprawdę głębokiej kałuży. Już byłaś mokra przez deszcz, lecz teraz jest jeszcze gorzej. - Jednak może – warknęłaś chowając twarz w rękach. Nadal czułaś się okropnie. Nagle, deszcz ustał. Podniosłaś głowę aby zobaczyć Sansa pochylającego się nad Tobą, w ręku trzymał żółta parasolkę z wyrysowaną kaczką. Zamrugałaś kilka razy upewniając się, że nie śpisz.
-jak tutaj zostaniesz przemokniesz do kości.
-Jak mnie znalazłeś? - pauza – I po co przyszedłeś?
-źle się czułem, że tak zniknąłem – wyciągnął w Twoją stronę rękę by pomóc Ci wstać – miałem wrażenie, że nie skończyliśmy rozmawiać – Nie wiedziałaś jak odpowiedzieć, więc walnęłaś pierwszą rzeczą, jaką miałaś w głowie
-Głupio wyglądasz z tą parasolką.
-kaczucha ponoć lubi deszcz – To było znajome, ale inne uczucia. Czułaś jak się uśmiechasz. Kawały, kawały zawsze są dobre. Bezpieczne. Dzisiaj może być dobry dzień. Dasz radę. Zdałaś sobie sprawę, że nadal trzymasz się jego ręki. Puściłaś go szybko.
-Przepraszam.
-przestań
-Mam przestać? - patrzył wprost na Ciebie
-przestań przepraszać za wszystko, to cię kiedyś zabije
-Prze... - odwróciłaś wzrok rumieniąc się – Po prostu nie chcę być nachalna. Wiesz. Dotykać za długo. Pisać słodkie imiona na kawie.. - pociągnęłaś nosem – Nie chcę aby to wyglądało na coś dziwnego. Dobra, jak... Nie wiem jak to powiedzieć bez wpadania w romantyczne uczucia, ale nie.. uigh... jesteś niesamowity, wiesz? W totalnie platoniczny sposób. Znaczy się, może nie totalnie, ale jakimś sposobem sprawiłeś że twój kościsty tyłek zadomowił się w moim sercu. A ile się znamy, trzy miesiące? I tak, nasze pierwsze spotkania nie były najlepsze, i już przy pierwszym powinnam zapchać się własną piętą, ale ty... ty dałeś mi tak wiele. Nowi przyjaciele, doświadczenia, wiele śmiechu i ... Ja... ha.... ha.. - otarłaś oczy – Nie mogę uwierzyć, że płaczę przed tobą – pociągnęłaś nosem i zadrżałaś – Dlaczego ja ryczę?
-ponieważ widziałaś mój kościsty tyłek i uznałaś, że masz lepszy
-...Tylko tyle masz do powiedzenia?! - krzyknęłaś – To nie ma nic wspólnego! Nie słuchałeś mnie?
-musiałem pomyśleć nad jakimś kawałem
-Sans, nie możesz choć raz być poważny?
-próbowałem być poważny, ale wolę być sans
-Mój Boże, jesteś okropny
-jestem najgorszy
-Dlaczego cię lubię?
-sam nie wiem, jestem tylko szkieletem lubiącym beznadziejne dowcipy
-I te z pierdzeniem
-te też
-I jesteś leniem
-większego nie znajdziesz, śpię trzydzieści godzin dziennie
-I zostawiasz skarpetki po całym domu
-a na każdej jest notka od papsa abym je podniósł
-I stworzyłeś śmieciowe tornado! Kto to robi?
-ono się samo stworzyło – Milczeliście przez moment. Było cicho, tylko stukanie kropel deszczu o parasolkę. Patrzyliście się na siebie. Westchnęłaś. Pomijając to co powiedziałaś, Sans miał wiele wspaniałych cech osobowości, które sprawiły że zakochałaś się w nim szybko i mocno. Lecz trzeba wrócić do normalności. Na chwilę zapomniałaś, jak bardzo bolało Cię serce. - ah rany, słuchaj, wiem co powiedziałem w zeszłym tygodniu, wiesz, chodzi o to że nie przypuszczałem że będę mógł tak dobrze zaprzyjaźnić się z człowiekiem – odwrócił wzrok, lekko się wstydził – nie przepadam za ludźmi, większość z nich nie lubi mnie, ale toleruję ich dla dobra papsa i friska – zerknął na Ciebie – a potem ty weszłaś z buta w moje życie, ale to nic złego, po prostu.... to nie tak, że nic do ciebie nie czuję, tylko... że to co czuję ... uh..
-Jest platoniczne.
-dokładnie – Cóż, przynajmniej bolało trochę mniej.
-Dobrze
-ok
-Ok – powtórzyłaś – Więc przyjaciele. Możemy wrócić do tego co było, tak? Do normalności? Wiesz, jak wcześniej Ja... no wiesz, zanim.. Um.. proszę? Uh... tęskniłam za tobą i ... takie tam – teraz nie brzmiało to już tak romantycznie, jak wyznaliście swoje uczucia. Miałaś nadzieję, że Sans nie zrozumie Cię źle i już chciałaś przeprosić, ale przypomniałaś sobie, że masz przestać to robić – I ... uh... chodzi o normalną normę. Nie tą dziwną z dzisiejszego poranka. To... to było..
-taa
-Tak?
-jeżeli tego chcesz
-Tak.
-ok
-Przeprosiłam Papyrusa. Na ciebie też jest zły. Myśli, że traktujesz go jak dziecko. - Sans mruknął pod nosem coś czego nie zrozumiałaś. - Ja.. ja naprawdę tego chcę – czułaś się głupio mówiąc to – Wiesz, czasami ludzie dziwnie się czują, kiedy nadal przyjaźnią się z osobami które... no wiesz... są w nich zakochane
-nie dbam o to
-Dobrze.
-ok – Cisza. Trutu trutu, gdzieś przejechał pociąg.
-Um, więc... Sons, swoją drogą.
-hm?
-Przezwisko o jakim myślałam dzisiaj. Wiesz. Jak sos tylko, że z n w środku. To nie jest jakieś mój dobry wymysł, ale.. - przerwałaś – Tak, nie wiem sama, bałam się, że źle to odbierzesz jeżeli je napiszę wiesz?
-lubię te przezwiska, to dobry początek dnia – uśmiechnął się – a teraz oddaj mi pieniądze
-O nie – zaśmiałaś się – Zapłaciłeś mi, więc to oznacza, że twój rachunek zamykam
-kiedy ja lubię te darmowe kawy – zaśmiał się – zabrać cię do domu? - potrząsnęłaś głowa.
-Mam jeszcze coś do zrobienia, ale dzięki.
-dobra – podał Ci parasol – dzięki za ... uh... nie utrudnianie tego, do zobaczenia? tori i asgore chcą się z tobą znowu spotkać, może ty, ja i paps wpadlibyśmy do nich w tym tygodniu?
-Jasne – zerknęłaś na swoje stopy – Z przyjemnością – i już go nie było. Zostawił Cię samą w deszczu. Teraz musisz pozbierać myśli. Czułaś jakby coś przemieliło Ci serce, ale przyjaciele to zawsze coś. Pozbierałaś wszystko to co o nim wiesz. To nie jest typ do związków, więc nie chcesz odbierać tego personalnie (dobra, Twoje serce odebrało to bardzo personalnie). Uspokoiłaś się jednak, że wszystko wróciło do tego stanu w jakim było. No i już wie co czujesz. Wracałaś do domu kompletnie mokra, musiałaś wysuszyć ubranie, włosy i buty. Parasol jaki Ci zostawił był bez znaczenia, skoro już byłaś mokra, ale nie chciałaś jej puścić. Podróż trwała dłużej niż zwykle, co chwile musiałaś stawać aby rozpoznać uczucia i pozbierać myśli. Byłaś w mieszkaniu późnym popołudniem. Jak tylko się tam dostałaś opadłaś zmęczona na kanapę, lecz nie dane było Ci odpocząć. Ktoś gwałtownie zapukał w drzwi.
-PRZYJACIÓŁKO, TO JA! PROSZĘ OTWÓRZ DRZWI! - Wstałaś i wpuściłaś go do środka. Pozwoliłaś usiąść mu na kanapie obok Ciebie.
-Zrobić ci coś? To będzie długa historia.
PAPYTUS!!! *U*
OdpowiedzUsuńMaleństwo ty moje *U* (już na samym początku rozdziału sie ujawnił :v)
gdzie? XDD nigdy Papytusa nie mogę wyczaić ;(
UsuńJuż się schował >.<
UsuńA może by tak podziękowania za rozdział? Początkowo zamierzałam się nad wami poznęcać i trochę Was potrzymać ze złamanym sercem we wcześniejszym rozdziale.
Ja nadal mam złamane serce! Sans! Ty koścista dupo. Ty pusty łbie!!
UsuńKur...na. Pocośmy wyznawały te głupie uczucia? Już nie będzie tak jak wcześniej! NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!
NGAAAAAAHHHHHHHHH!!!!!!
...
Dziękuje Yumiś za rozdzialik ;*
Oj Yumi tym razem zapomniałam,
Usuńdziękuję za rozdział ;* <3 <3 <3
Yumiś, jakbym od razu po przeczytaniu zaczęła od podziękowań, to znowu by wyszła z tego litania xD taka, że bym zapomniała o Papytusie xD
UsuńA że już moje emocje opadły trochu, to DZIĘKUJĘ za rozdział, jesteś wspaniała!!! ^-^
Sans, nie zmienia to faktu, że i tak zjebałeś sprawę, CAŁKOWICIE. Że też pomyśleć, że myślał, że wszystko będzie po staremu po takiej akcji .-. ...
Najgorsze jest to, że trudno się na niego złościć, kiedy zalewa nas tymi swoimi cholernymi tekstami, które samoistnie przywołują banana na mordkę xD
Został jeden Papytusowy błąd, powiedział "NAPTAWDĘ!?"... Cyżby to SCP-232 ?
UsuńPoprawione ^^
UsuńMoje serce się skleja jest dobrze po wypadku z rozpadnięciem się go
UsuńSmutno mi ;-; Chyba za bardzo się wczywam ;-----; Dzięki Yumi, rozpieszczasz nas ❤
OdpowiedzUsuńYumi, dzięki za tłumaczenie!
OdpowiedzUsuńMam dalej serce w połówce T_T
W sumie to się fajnie składa, bo mam podobny charakter do głównej bohaterki, a mówiąc to mam na myśli fakt iż też bardzo lubię rysować (chciałabym się zapisać do jakiejś szkoły), a wiedza mi nie wchodzi do głowy ;-) i lubię szkielety [oczywiście]. Więęęc... bardziej się wczuwam... jeszcze raz WIELKIE dzięki za tłumaczenie! Sama chciałabym mieć podobne "przygody", No o ile tak to można nazwać : D. Znacie moje refleksje na ten temat (super. opowiadanie itp.) a teraz sobie wyobraźcie, że idziecie na spacer na wzgórze, którego nazwy nigdy nie znałaś/łeś a tu nagle wychodzą potwory z Sansem na czele.... Jaka byłaby wasza reakcja? Bo ja poza zdziwieniem bym się od razu chciała z nimi zaprzyjaźnić {zakładając, że mówią po Polsku, lub Angielsku)
OdpowiedzUsuńhttps://media.giphy.com/media/ZsiFSuU8YVfwc/giphy.gif
UsuńPhehe a tak poważnie to gdybym zobaczyła dwa kościotrupy na ulicy, to bym pomyślała, że to ukryta kamera, śnię, zwariowałam... albo po postu bym zemdlała xD
Mwah. Najpierw flirtuje, a potem delikatnie spycha w sekcję przyjaciół. On od dawna wiedział, skubany. Mweh, teraz postarajmy się uważać papyrusa jako dorosłego, um...
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja się poryczalam czytając to?
OdpowiedzUsuń