Notka od autora: Frisk wykonał Neutralną ścieżkę
zabijając Toriel, Asgora i kilka przypadkowych potworów. Zaprzyjaźnił
się z paroma, ale ostatecznie uciekł zabierając ze sobą wszystkie
zebrane do tej pory dusze. Minęło piętnaście lat, a do Podziemia wpada
ósma. Ty. Jesteś dorosłą kobietą, która postanowiła zbadać co skrywa
góra Ebott. Jednak, czy to aby dobry pomysł?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika.
Od czasu do czasu może mieć charakter interaktywny, gdzie pod koniec
rozdziału będzie pytanie do czytelników. Ostrzegam też, że w
późniejszych rozdziałach będzie to czyste +18, nie tyle ze względu na
sceny erotyczne (jakie również przewiduję), ale też przez wiele innych
aspektów jak przemoc, tortury, bicie, znęcanie się etc.
Tak więc, miłego czytania!
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
To genialny pomysł!
Poczucie winy
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18]
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18] (obecnie czytany)
Poczucie winy
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18]
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18] (obecnie czytany)
Długo siedziałaś i wpatrywałaś się w kawałek szkła. Człowiek jest w stanie zabić się wszystkim. Pamiętasz historie o gościu, który utopił się w zupie, o tym, który podciął sobie żyły papierem. Nawet o tych ludziach, którzy odgryzali sobie języki i ginęli utopieni we własnej krwi. Przypomniałaś sobie nawet taką ciekawostkę, jak to brat utopił brata alkoholika w piwie. Co czuli? Strach? Gdy śmierć zadaje ci ktoś inny, to z pewnością strach. Też teraz powinnaś się bać? Masz przeczucie, coś w głowie Ci podpowiada, że powinnaś się bać. Powinnaś nie chcieć tego robić. Powinnaś myśleć nad innym rozwiązaniem. Tam, na górze, na powierzchni są inni, inni którzy na Ciebie czekają.
-Masz przyjaciół i rodzinę - usłyszałaś głos obok siebie. Swój głos. To byłaś Ty. W zielonym kombinezonie, żółtych rękawiczkach, uśmiechnięta, zdrowa, pełna ... pełna wszystkiego. - Wiem, że nie zawsze układało się wam najlepiej, ale.. oni tam są i na ciebie czekają. - Mówiła delikatnym, przyjemnym głosem. Czułaś bijące od niej ciepło, jakby naprawdę tam była, lecz... jej nie było. Nie było jej, byłaś sama, a mimo to wszystkie Twoje zmysły dały się oszukać i w tamtej chwili wierzyłaś w to, że nie jesteś sama. Chciałaś otworzyć usta, chciałaś coś powiedzieć, ale za bardzo się bałaś. Ta w kombinezonie popatrzyła na Ciebie pełnym miłości spojrzeniem, głaskała Cię po włosach, czule, troskliwie, jak najlepsza matka - Nie musisz tego robić. Zawsze są inne wyjścia. Nie obiecuję, że się nam uda, ale... ale warto spróbować.
-przestań pierdolić - Zadrżałaś na ten głos, odwróciłaś się powoli i to był Sans. Twój gwałciciel. Twój prześladowca. Osoba, przez którą chcesz to wszystko skończyć. Jego tutaj nie ma! Podpowiadał Ci umysł, zmysły znowu zostały oszukane! Siedzisz sama! To przewidzenie! Bardzo.. realne... przewidzenie. Powinnaś się bać. Ale się nie bałaś. Nie czułaś nic. Po prostu wpatrywałaś się w potwora szeroko otworzonymi rękami. Wsadził ręce do kieszeni bluzy i przechylił głowę na bok. - lepiej by było, jakby zdechła
-Jak możesz tak mówić! Życie jest najważniejsze!
-co to za życie - wywrócił oczami - powiedz mi co ją tutaj czeka?
-Tutaj może nic, ale zawsze jest szansa!
-jaką tutaj widzisz?
-Tutaj? - Kombinezon zawahała się, błękitnymi oczami błądziła po podłodze w poszukiwaniu odpowiedzi, gdy ją znalazła podniosła szybko głowę i spojrzała na potwora - Alphys!
-alphys?
-Tak! Ona! Będzie robiła badania prawda? Można by spróbować się z nią skontaktować!
-nim to się stanie, będę musiał tutaj jeszcze przyjść - skrzywił się - nie raz, nie dwa razy
-Trudno! Przyjdziesz! Zrobisz swoje! Alphys będzie musiała przyjść i zbadać ciało!
-jeżeli cokolwiek z niego zostanie do tego czasu...
Cisza. Byłaś sama. Oba omamy zniknęły, siedziałaś nieruchomo na materacu trzymając w rękach kawałek szkła. Zauważyłaś, że mocno go ściskasz, bardzo mocno, przecięłaś sobie już skórę na wewnętrznej części dłoni. Bolało. Lecz nie za bardzo. Tak jakby w tym momencie Twój mózg był odcięty od jakichkolwiek bodźców. Patrzyłaś na lejącą się krew, nie widziałaś jej koloru, była po prostu ciemniejsza. Oddychałaś powoli, pełną piersią.
-A może gdyby spróbowała do ciebie się odzywać - znowu ten głos. Kombinezon siedziała pod ścianą przy drzwiach, obok niej Sans z naciągniętym kapturem na czaszkę, nie widziałaś jego oczu. - Może gdyby powiedziała, że w tych warunkach nie urodzi żadnego dziecka. Zakładając nawet to, że możliwe jest aby coś z naszego połączenia wyszło, jej ciało jest zbyt słabe aby dać sobie radę z ciążą.
-myślisz, że mnie to obchodzi?
-Powinno. To wasza misja.
-gówno, a nie misja. undyne szuka czegoś czego będzie sama mogła się złapać, ta kretynka musi mieć nadzieję, musi mieć za co walczyć, ideały, szczytne idee do których będzie dążyć - potwór podniósł lekko głowę - wyznaczyła to zadanie nie wiedząc nic o procesie przez który przechodzi ludzka kobieta, aby wydać na świat potomstwo
-To bardzo długi i wyczerpujący proces - Kombinezon podniosła się - Nawet jeżeli udałoby ci się zapłodnić to i tak nic z tego nie będzie. Poroni, umrze z dzieckiem. Wiesz, że ludzie potrzebują słońca? Bez witaminy jaką otrzymują z promieni słonecznych ona i tak długo nie pociągnie.
-po czyjej teraz jesteś stronie? - potwór przeniósł wzrok na Kombinezon unosząc jedną brew zdziwiony
-Ja? Po stronie życia.
-wiesz, my też chcemy żyć
Cisza. Znowu sama. Wiesz, że to są tylko omamy, wiesz, że ani Kombinezon, ani Sans nie są prawdziwi. To tylko wytwory Twojej wyobraźni, spaczonej psychiki, zmęczonego umysłu. Wiesz to, a jednak.. oszukujesz sama siebie, że nie jesteś tutaj sama.
-mnie też nie jest łatwo - podskoczyłaś do góry, był blisko, ale... nie bałaś się, po prostu Cię zaskoczył - nie jestem tutaj bo to lubię
-Nie kłam
-no dobra, podoba mi się to troszeczkę...
-Taaa?
-no dobra, podoba mi się to, ale nie chcę robić ci krzywdy
-Więc pomóż nam, mi, jej, pomóż.
-nie mogę.
Odwróciłaś się i znowu byłaś sama. Czy oni muszą się tak pojawiać i znikać?! Wstałaś, nogi miałaś jak z waty, chwiejnym krokiem nadal trzymając w dłoni szkło podczołgałaś się pod ścianę, pod drzwi wejściowe i nasłuchiwałaś. Nikogo nie ma.
-Poczekaj na Alphys. - mówił Kombinezon, widziałaś ją przed oczami, widziałaś siebie przed oczami, byłaś taka uśmiechnięta. Rumiane policzki i delikatnie opadające na ramiona włosy. - Poczekaj, a uda ci się stąd wyjść.
-i co dalej? - Sans stał przed wami, bez bluzy, w koszulce - co dalej?
-Dalej się wymyśli
-co?
-Coś.
-to mało wiarygodny plan.
I ich nie ma. Z każdą chwilą, mimo pustki w sercu, nie chciałaś tego robić. Może faktycznie była nadzieja. Człowiek w najgorszych okolicznościach chwyta się każdej, cieniutkiej pajęczej nici, mając nadzieję, że za jej pomocą wyjdzie. Wszystko chce żyć! Ona! Oni! Ty! Wszyscy! Chcą żyć! Oddychałaś coraz szybciej, odrzuciłaś szkło i zaczęłaś krzyczeć. Głośno. Zdarłaś sobie gardło, a mimo to i tak krzyczałaś. Gdy już skończyły Ci się siły, padłaś na kolana. Czułaś się pusta, nie czułaś nic, a jednocześnie wiedziałaś, że gdzieś tam, pod przykrywką nicości kryła się pełnia. Cały strach, smutek, nadzieja, wszystkie wspomnienia, te dobre i te złe, nadzieja, cała żałość, cała radość, nadzieja, śmiech i łzy, nadzieja, wszystko i nadzieja pod przykrywką pustki próbowało wyjść. Szukało ujścia. Wiedziałaś, że jeżeli uda się im przebić przez płachtę, przebić przez to co w Tobie pękło, przebić, przedostać, wybić do Twojej świadomości, psychiki zbłąkanej i zbrukanego ciała, odzyskasz siły by walczyć. Zacisnęłaś pięści, czułaś łzy kapiące po Twojej twarzy, straszliwy ochrypnięty śmiech wykrzywił Twoje usta, lecz żaden dźwięk nie padł. To właśnie jest szaleństwo?
Zabij się.
Nadleciał jeden głos. Nieznany. Odległy. Echem odbijający się po pustce.
Zabij się.
Kolejny, głośniejszy. Wyraźniejszy.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
Następne, bliższe, wyraźniejsze. Gdy otworzyłaś oczy, nie byłaś już sama. Otaczało Cię wiele istot, ludzi, zupełnie dla Ciebie obcych, dzieci i dorosłych, którzy patrzyli.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
-”Ucieczka nic nie da, przed samobójstwem i tak nas powstrzymają. Zabij się”
-”Ucieczka nic nie da, bo jedyne wyjście jest zamknięte. Lepiej spróbować się zabić”
-”Jeśli nas na niej przyłapią, naprawdę nie wiadomo, czy śmierć ze swojej własnej ręki nie byłaby czymś lepszym”
-”tak...to chyba bardziej sensowne”
-”Ucieczka szczerze według mnie GÓWNO da...”
-”Próba ucieczki byłaby bezsensowna zważając na to że jesteśmy słabi w formie psychicznej i fizycznej co skazuje plan na porażkę.”
-”Ucieczka nic nie da... a zabicie się jest jedyną drogą ucieczki więc najlepiej się zabić”
-”Ja też tak sądzę”
-”Zabić bo i tak nie ma jak uciec”
-”Próba ucieczek i tak jest bez sensu... bo i tak ją złapią a potem znowu wsadzą do celi... moim zdaniem najlepiej się zabić i zakończyć to”
Chciałaś powiedzieć, aby przestali! Aby się zamknęli. Oni tylko siedzieli, kucali, opierali się o ściany, tylko patrzyli się na Twój los. I teraz, chcą abyś się zabiła! Otworzyłaś usta, lecz ze zdartego gardła nie wydobył się żaden głos. Kombinezonu i Sansa nie było, teraz byli oni.
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Nie!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
NIE!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Pomiędzy szarymi postaciami bez twarzy, powtarzającymi między sobą tylko i wyłącznie to stwierdzenie, dostrzegłaś coś błyszczącego. To nadzieja. Chwyciłaś ją mocno w rękę. Tak bardzo chcesz uciec z tego więzienia.
Sans naprawdę miał nadzieję, że nic Ci nie będzie. Zjadłaś spaghetti, nie rzucałaś się, gdy teraz do Ciebie podchodził. Nie za bardzo. Dlatego nie czuł presji, gdy po niespełna dobie znowu do Ciebie przyszedł. Miał tym razem hamburgera, obok tabletki, nie wrzucone do jedzenia, tylko położone przy plastikowej misce. Połkniesz je jak trzeba. Nie chciał przed sobą przyznać, że czuje się nieco podekscytowany wizytą u Ciebie. Kolejną. Nie powinien czerpać z tego przyjemności, lecz.. nie umiał jej odmówić. Dlatego się oszukiwał. Próbował zachować kamienną twarz, tą samą z jaką tutaj przyszedł pierwszy raz. Niechęci. Odrazy. Upokorzenia. Lecz jego dusza wiedziała. Wiedział jak bardzo spaczony był. Do szpiku kości. Heh. Odstawił półmisek na stolik, tam gdzie ostatnio. Posprząta Ci też izolatkę. Sięgnął po klucze w kieszeni i otworzył drzwi. To co poczuł, a dopiero potem zobaczył, przeraziło go. Tak oto Twoje zwłoki, zimne, sztywne leżały na materacu. Kawałkiem szkła przebiłaś sobie gardło. Twoje mokre od łez policzki i wykrzywione usta w grymaśnym, przerażającym uśmiechu, będą prześladowały Sansa do końca jego dni.
-Masz przyjaciół i rodzinę - usłyszałaś głos obok siebie. Swój głos. To byłaś Ty. W zielonym kombinezonie, żółtych rękawiczkach, uśmiechnięta, zdrowa, pełna ... pełna wszystkiego. - Wiem, że nie zawsze układało się wam najlepiej, ale.. oni tam są i na ciebie czekają. - Mówiła delikatnym, przyjemnym głosem. Czułaś bijące od niej ciepło, jakby naprawdę tam była, lecz... jej nie było. Nie było jej, byłaś sama, a mimo to wszystkie Twoje zmysły dały się oszukać i w tamtej chwili wierzyłaś w to, że nie jesteś sama. Chciałaś otworzyć usta, chciałaś coś powiedzieć, ale za bardzo się bałaś. Ta w kombinezonie popatrzyła na Ciebie pełnym miłości spojrzeniem, głaskała Cię po włosach, czule, troskliwie, jak najlepsza matka - Nie musisz tego robić. Zawsze są inne wyjścia. Nie obiecuję, że się nam uda, ale... ale warto spróbować.
-przestań pierdolić - Zadrżałaś na ten głos, odwróciłaś się powoli i to był Sans. Twój gwałciciel. Twój prześladowca. Osoba, przez którą chcesz to wszystko skończyć. Jego tutaj nie ma! Podpowiadał Ci umysł, zmysły znowu zostały oszukane! Siedzisz sama! To przewidzenie! Bardzo.. realne... przewidzenie. Powinnaś się bać. Ale się nie bałaś. Nie czułaś nic. Po prostu wpatrywałaś się w potwora szeroko otworzonymi rękami. Wsadził ręce do kieszeni bluzy i przechylił głowę na bok. - lepiej by było, jakby zdechła
-Jak możesz tak mówić! Życie jest najważniejsze!
-co to za życie - wywrócił oczami - powiedz mi co ją tutaj czeka?
-Tutaj może nic, ale zawsze jest szansa!
-jaką tutaj widzisz?
-Tutaj? - Kombinezon zawahała się, błękitnymi oczami błądziła po podłodze w poszukiwaniu odpowiedzi, gdy ją znalazła podniosła szybko głowę i spojrzała na potwora - Alphys!
-alphys?
-Tak! Ona! Będzie robiła badania prawda? Można by spróbować się z nią skontaktować!
-nim to się stanie, będę musiał tutaj jeszcze przyjść - skrzywił się - nie raz, nie dwa razy
-Trudno! Przyjdziesz! Zrobisz swoje! Alphys będzie musiała przyjść i zbadać ciało!
-jeżeli cokolwiek z niego zostanie do tego czasu...
Cisza. Byłaś sama. Oba omamy zniknęły, siedziałaś nieruchomo na materacu trzymając w rękach kawałek szkła. Zauważyłaś, że mocno go ściskasz, bardzo mocno, przecięłaś sobie już skórę na wewnętrznej części dłoni. Bolało. Lecz nie za bardzo. Tak jakby w tym momencie Twój mózg był odcięty od jakichkolwiek bodźców. Patrzyłaś na lejącą się krew, nie widziałaś jej koloru, była po prostu ciemniejsza. Oddychałaś powoli, pełną piersią.
-A może gdyby spróbowała do ciebie się odzywać - znowu ten głos. Kombinezon siedziała pod ścianą przy drzwiach, obok niej Sans z naciągniętym kapturem na czaszkę, nie widziałaś jego oczu. - Może gdyby powiedziała, że w tych warunkach nie urodzi żadnego dziecka. Zakładając nawet to, że możliwe jest aby coś z naszego połączenia wyszło, jej ciało jest zbyt słabe aby dać sobie radę z ciążą.
-myślisz, że mnie to obchodzi?
-Powinno. To wasza misja.
-gówno, a nie misja. undyne szuka czegoś czego będzie sama mogła się złapać, ta kretynka musi mieć nadzieję, musi mieć za co walczyć, ideały, szczytne idee do których będzie dążyć - potwór podniósł lekko głowę - wyznaczyła to zadanie nie wiedząc nic o procesie przez który przechodzi ludzka kobieta, aby wydać na świat potomstwo
-To bardzo długi i wyczerpujący proces - Kombinezon podniosła się - Nawet jeżeli udałoby ci się zapłodnić to i tak nic z tego nie będzie. Poroni, umrze z dzieckiem. Wiesz, że ludzie potrzebują słońca? Bez witaminy jaką otrzymują z promieni słonecznych ona i tak długo nie pociągnie.
-po czyjej teraz jesteś stronie? - potwór przeniósł wzrok na Kombinezon unosząc jedną brew zdziwiony
-Ja? Po stronie życia.
-wiesz, my też chcemy żyć
Cisza. Znowu sama. Wiesz, że to są tylko omamy, wiesz, że ani Kombinezon, ani Sans nie są prawdziwi. To tylko wytwory Twojej wyobraźni, spaczonej psychiki, zmęczonego umysłu. Wiesz to, a jednak.. oszukujesz sama siebie, że nie jesteś tutaj sama.
-mnie też nie jest łatwo - podskoczyłaś do góry, był blisko, ale... nie bałaś się, po prostu Cię zaskoczył - nie jestem tutaj bo to lubię
-Nie kłam
-no dobra, podoba mi się to troszeczkę...
-Taaa?
-no dobra, podoba mi się to, ale nie chcę robić ci krzywdy
-Więc pomóż nam, mi, jej, pomóż.
-nie mogę.
Odwróciłaś się i znowu byłaś sama. Czy oni muszą się tak pojawiać i znikać?! Wstałaś, nogi miałaś jak z waty, chwiejnym krokiem nadal trzymając w dłoni szkło podczołgałaś się pod ścianę, pod drzwi wejściowe i nasłuchiwałaś. Nikogo nie ma.
-Poczekaj na Alphys. - mówił Kombinezon, widziałaś ją przed oczami, widziałaś siebie przed oczami, byłaś taka uśmiechnięta. Rumiane policzki i delikatnie opadające na ramiona włosy. - Poczekaj, a uda ci się stąd wyjść.
-i co dalej? - Sans stał przed wami, bez bluzy, w koszulce - co dalej?
-Dalej się wymyśli
-co?
-Coś.
-to mało wiarygodny plan.
I ich nie ma. Z każdą chwilą, mimo pustki w sercu, nie chciałaś tego robić. Może faktycznie była nadzieja. Człowiek w najgorszych okolicznościach chwyta się każdej, cieniutkiej pajęczej nici, mając nadzieję, że za jej pomocą wyjdzie. Wszystko chce żyć! Ona! Oni! Ty! Wszyscy! Chcą żyć! Oddychałaś coraz szybciej, odrzuciłaś szkło i zaczęłaś krzyczeć. Głośno. Zdarłaś sobie gardło, a mimo to i tak krzyczałaś. Gdy już skończyły Ci się siły, padłaś na kolana. Czułaś się pusta, nie czułaś nic, a jednocześnie wiedziałaś, że gdzieś tam, pod przykrywką nicości kryła się pełnia. Cały strach, smutek, nadzieja, wszystkie wspomnienia, te dobre i te złe, nadzieja, cała żałość, cała radość, nadzieja, śmiech i łzy, nadzieja, wszystko i nadzieja pod przykrywką pustki próbowało wyjść. Szukało ujścia. Wiedziałaś, że jeżeli uda się im przebić przez płachtę, przebić przez to co w Tobie pękło, przebić, przedostać, wybić do Twojej świadomości, psychiki zbłąkanej i zbrukanego ciała, odzyskasz siły by walczyć. Zacisnęłaś pięści, czułaś łzy kapiące po Twojej twarzy, straszliwy ochrypnięty śmiech wykrzywił Twoje usta, lecz żaden dźwięk nie padł. To właśnie jest szaleństwo?
Zabij się.
Nadleciał jeden głos. Nieznany. Odległy. Echem odbijający się po pustce.
Zabij się.
Kolejny, głośniejszy. Wyraźniejszy.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
Następne, bliższe, wyraźniejsze. Gdy otworzyłaś oczy, nie byłaś już sama. Otaczało Cię wiele istot, ludzi, zupełnie dla Ciebie obcych, dzieci i dorosłych, którzy patrzyli.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
-”Ucieczka nic nie da, przed samobójstwem i tak nas powstrzymają. Zabij się”
-”Ucieczka nic nie da, bo jedyne wyjście jest zamknięte. Lepiej spróbować się zabić”
-”Jeśli nas na niej przyłapią, naprawdę nie wiadomo, czy śmierć ze swojej własnej ręki nie byłaby czymś lepszym”
-”tak...to chyba bardziej sensowne”
-”Ucieczka szczerze według mnie GÓWNO da...”
-”Próba ucieczki byłaby bezsensowna zważając na to że jesteśmy słabi w formie psychicznej i fizycznej co skazuje plan na porażkę.”
-”Ucieczka nic nie da... a zabicie się jest jedyną drogą ucieczki więc najlepiej się zabić”
-”Ja też tak sądzę”
-”Zabić bo i tak nie ma jak uciec”
-”Próba ucieczek i tak jest bez sensu... bo i tak ją złapią a potem znowu wsadzą do celi... moim zdaniem najlepiej się zabić i zakończyć to”
Chciałaś powiedzieć, aby przestali! Aby się zamknęli. Oni tylko siedzieli, kucali, opierali się o ściany, tylko patrzyli się na Twój los. I teraz, chcą abyś się zabiła! Otworzyłaś usta, lecz ze zdartego gardła nie wydobył się żaden głos. Kombinezonu i Sansa nie było, teraz byli oni.
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Nie!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
NIE!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Pomiędzy szarymi postaciami bez twarzy, powtarzającymi między sobą tylko i wyłącznie to stwierdzenie, dostrzegłaś coś błyszczącego. To nadzieja. Chwyciłaś ją mocno w rękę. Tak bardzo chcesz uciec z tego więzienia.
Sans naprawdę miał nadzieję, że nic Ci nie będzie. Zjadłaś spaghetti, nie rzucałaś się, gdy teraz do Ciebie podchodził. Nie za bardzo. Dlatego nie czuł presji, gdy po niespełna dobie znowu do Ciebie przyszedł. Miał tym razem hamburgera, obok tabletki, nie wrzucone do jedzenia, tylko położone przy plastikowej misce. Połkniesz je jak trzeba. Nie chciał przed sobą przyznać, że czuje się nieco podekscytowany wizytą u Ciebie. Kolejną. Nie powinien czerpać z tego przyjemności, lecz.. nie umiał jej odmówić. Dlatego się oszukiwał. Próbował zachować kamienną twarz, tą samą z jaką tutaj przyszedł pierwszy raz. Niechęci. Odrazy. Upokorzenia. Lecz jego dusza wiedziała. Wiedział jak bardzo spaczony był. Do szpiku kości. Heh. Odstawił półmisek na stolik, tam gdzie ostatnio. Posprząta Ci też izolatkę. Sięgnął po klucze w kieszeni i otworzył drzwi. To co poczuł, a dopiero potem zobaczył, przeraziło go. Tak oto Twoje zwłoki, zimne, sztywne leżały na materacu. Kawałkiem szkła przebiłaś sobie gardło. Twoje mokre od łez policzki i wykrzywione usta w grymaśnym, przerażającym uśmiechu, będą prześladowały Sansa do końca jego dni.
Wow... to opowiadanie naprawdę grało na moich uczuciach ;-;
OdpowiedzUsuńTeraz czuje poczucie winy...
Niestety wszystko się kiedyś kończy...
Iii słusznie, bo to Wy - czytelnicy - ją zabiliście ^^ Teksty w cudzysłowach są wzięte z komentarzy pod ostatnią notką, zarówno tutaj jak i na wattpadzie :D
UsuńCzyli nie da się nas odratować?
OdpowiedzUsuńNiet ^^ Koniec opowiadania.
UsuńSuper... teraz będę sobie wyobrażać siebie martwą... dlaczego ja kliknęłam w zabij się? T.T
OdpowiedzUsuńten rozdział mnie dobił i płaczę bo wiem że już jej się nie da odratować i że to koniec książki T.T
wina będzie mnie prześladować do końca życia XD
Raczej przez najbliższych kilka minut, ale to i tak dobrze xD
UsuńJa chce rest T.T
Usuńnie chce końca książki T.T
Yumi proszę cię nie kończ tego T.T
Usuń* klika w reset*
XD Błagam Yumi XD
*tworzy drugi guzik reset i też w go nawala z całej pety*
UsuńPomoge ci
Zrób drugie zakończenie tego T.T
Usuńproszę * błaga na kolanach i klika w reset*
proszeee T.T yumi no plosee cię na wszystko co najświętsze
nie kończ tego
Mój komentarz yey...
OdpowiedzUsuńAle troche mi przykro...
:(
Ale hamski ten mój komentarz...
UsuńPrzepraszammmmmmmmmmmm
Gdyby można było cofnąć czas...
Zaraz to ja pójdę się zabić. Dzięki innym właśnie skonczyło się opowiadanie, które naprawdę mi się podobało. Dziękuję wam :"D
OdpowiedzUsuńNo to właśnie dlatego trzeba Yumi uprosić żeby dodała drugie zakończenie T.T
Usuńto nie może się tak skończyć Sans musi nas pokochać T.T
nawet zaczęło mu na nas zależeć T.T chyba...
*facepalm* Myślisz, że nawet jak nas pokocha to rzucimy mu się w ramiona i zostaniemy nierozłączną parą? To tak nie działa
UsuńNie dość, że się nad nami znęcał, bił i poniżał, a potem zgwałcił (prawie) to jeszcze ma wyjść z tego piękna miłość. Załamuje mnie to w jaki sposób ludzie postrzegają miłość
Usuń~rina
Też tak myślę...
UsuńJa nie mówię że miałybyśmy go pokochać... ja bym takiego czegoś nikomu nie wybaczyła
Usuńraczej miałam na myśli żeby on zaczął do nas coś czuć to może by nam pomógł uciec a my to
byśmy wykorzystali i uciekli xd przecież nie mówię że z tego by wyszła piękna miłość -.-
A mogłam wybrać ucieczkę >////<
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ty trollu. Choć według mnie fajny byłby jeszcze dodatkowy rozdział, w którym pokazane jest co działo się z Sansem i resztą (Undyne, Alphys, Papyrusem itp) po śmierci czytelniczki
OdpowiedzUsuńZaraz... skoro jesteśmy wypełnieni DETERMINACJĄ to tak jak frisk po śmierci możemy wrócić do ostatniego punktu... czy to brzmi logicznie bo chyba nie za bardzo :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się... skoro frisk ma determinację
Usuńto czytelniczka może wrócić do życia O.O
a jak Yumi nas strolluje po raz drugi... i czytelniczka ożyję to ja chyba
będę skakać ze szczęścia że żyje XD
Yumi... TY NAS TAK NIE TROLLUJ :I
UsuńAle tam nie było punktu zapisu XD
Usuń#WiemŻeToJestChamskie
Anonim jak zawsze ma rację!
UsuńA co jeśli był? A my go poprostu nie widzieliśmy???
UsuńRaczej trudno przeoczyć złotą latającą gwiazdę, co nie?
UsuńNo nie wiem...
UsuńZobaczy się w kolejnej części
PS. O ile takowa będzie
UsuńWiem że jestem spóźniona z komentarzem, ale chciałam wypowiedzieć się na temat tego całego "resetu". Według mnie niemożliwa jest ta teoria, ponieważ jak przekonujemy się w "Genocide run" umiejętność "resetu" posiadają tylko najbardziej zdeterminowani (dowiadujemy się o tym kiedy Flowey wyjawia nam że sam miał możliwość używania tej umiejętności, do puki Frisk nie wpadł / nie wpadła do podziemia), a co za tym idzie główna bochaterka NIE MOŻE zrobić "resetu" dopóki Frisk żyje i jest zdeterminowany / zdeterminowana. Nawet gdyby główna bochaterka miała taką możliwość, nie zrobiłaby tego, ponieważ "reset" działa tylko w obrębie podziemia (Od samego początku gry głównym celem Frisk było wydostanie się z podziemia, a gdyby można było używać "resetu" na powierzchni, Frisk w ogóle by do podziemia nie wpadł) a Flowey szpiegował ją odkąd się tylko w nim znalazła, więc najpewniej powstrzymałby ją od ucieczki na powierzchnie, więc i to nie miałoby sensu. Dziękuję wszystkim którzy przeczytali ten komentarz do końca, i przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne jeżeli tylko takowe się pojawiły. ;P
UsuńNie wydaje mi się żeby miała determinację skoro ma zieloną duszę (Życzliwość)
UsuńNic się nie zgadza jak jesteś wypełniona determinacją do dlaczego dusza jest zielona? Po serduszku do wybierania (czy jak to się tam nazywa) rozpoznał*m
Usuń"Po prostu wpatrywałaś się w potwora szeroko otworzonymi rękami"
OdpowiedzUsuńTo tak miało być?
Nooo.....
UsuńTo było cudowne, bardzo mi się podobało to opowiadanie, i nie żałuję że się zabiłyśmy. Fajnie by było gdybyś jeszcze kiedyś napisała coś, z podobną tematyką.
OdpowiedzUsuńJak czytam komentarze to w sumie nie było by złym pomysłem, zrobić reset, ale by wszystko potoczyło się, nieco inaczej. To już zależy od ciebie :D
Będziemy czekać na ostateczną decyzję (choć ja bym chciała ciąg dalszy bez tego rozdziału, to jednak każdą decyzję uszanuję)
OdpowiedzUsuń..... KUUUUUUUURRRRRRRRRRR *nawala kartkę z napisem "RESET"*
OdpowiedzUsuńCzyli to już koniec? ;^;
OdpowiedzUsuńAle ja nie chce ;^;
Myślałam że oni nam przeszkodzą w zabiciu się lub zrobimy taką podpuche a potem uciekniemy ;^;
To naprawdę dobre opowiadanie ;^;
Wiem że nie powinnam prosić ale nie kończ go jeszcze ;^;
(Wiem, jestem nachalna, proszę nie znienawidź mnie ;^;)
YUMI ! PROSZĘ! URATUJ NAS!!!!
OdpowiedzUsuńNope. Koniec to koniec.
UsuńDA END.
TRUE ENDING
True story,
THE END
(Takie życie, co zrobisz)
Yumi , błagam, odratuj nas , proszę! Proszę! Uratuj nas wszystkich i dokończ to z happy endem, abo chociarz nie rozwiązane ale z Happy. Proszę! Wiem wybrałam opcję "zabij się" Ale błagam! Odratuj to! Zakończ to pozytywnie!
OdpowiedzUsuńWow
OdpowiedzUsuńSzkoda trochę że się już skończyło
Yumi odwaliłaś kawał dobrej roboty naprwadę mi się podobało
Muszę jeszcze dodać że dla mnie to nie było złe zakończenie
Główna bohaterka już nie cierpi i nie przechodzi przez to piekło dalej
A oni możliwe że nie popełnią drugi raz tego samego błedu (jeżeli jaki kolwiek człowiek jeszcze tutaj wpadł)
Ech...A Mogłem poprzednio coś napisać (No co? Wystąpiłbym w opowiadaniu)
OdpowiedzUsuńHmmm i tak sobie czytam i nagle moja wypowiedź...hmmm okej... czytam dalej... nosz kurna nie mam twarzy... (sory xD)
OdpowiedzUsuńSoł to opowiadanie było ekstra i nie powiem że mi smutno z powodu końca opowiadania ale no cóż... sami o tym zadecydowaliśmy :/
Aha....(O.O)ja tam bym wolała pożyć a dopiero dzisiaj czytałam tą i wcześniejszą część....*przeciągle wzdycha bez powodu*
OdpowiedzUsuńCóż, skończyło się dość dramatycznie i smutno ale to dobrze przynajmniej nie będziemy się męczyć i nikt nie będzie się nad nami znęcać oraz więzić. Co prawda dało się to pociągnąć do lepszego zakończenia ale trudno się mówi. Osobiście wolę pozytywniejsze historię i nie lubię gdy dobre postacie robią bądz wymyślają złe rzeczy. Swoją drogą fajny zabieg żeby użyć komentarzy z poprzedniego rozdziału jako część tego, dobra robota. Oh i brawo Undyne miałaś świetny plan na "bezwysiłkowe" zdobycie dusz, masz jedną i jak na ironię pewnie nie tego się spodziewałaś. Sorrki ale ten pomysł był naprawdę okrutny.
OdpowiedzUsuńYumi zrobiłaś z tego taki trochę symulator samobójstwa nic dziwnego że wszyscy pisali o zabiciu się bo często jest tak że mamy o wiele więcej determinacji by zakończyć ból niż szukać opcji tym bardziej że to była książka można powiedzieć że nie było u nas w trakcie pisania wewnętrznych hamulców o nazwie strach, rodzina,poczucie winy xP Trochę smutno że to koniec ale jak jest tak jest XP
OdpowiedzUsuńŚwietnie teraz mam wrażenie że wszystkie moje plakaty, pluszaki, lalki i figurki patrzą na mnie z wyrzutem... Szlak coś mówiło mi że to może tak się skończyć (●__●)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, ale zakończenie cholernie mi się spodobało..znaczy, nie za tym by zabijać się, ale to wszystko zostało tak zajebiście napisane, i chyba najbardziej podoba mi się fragment, gdzie nasza twarz będzie prześladować Sansa do końca życia.
OdpowiedzUsuńT-to smutne Yumi jeśli nas lubisz toooooooooooooo Zrób drugie zakończenie plissssss. Nikogo chyba żeeeeee nas NIE lubisz >:) :')
OdpowiedzUsuń