Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze.
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł.
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata (obecnie czytany)
Razem
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata (obecnie czytany)
Razem
-Jak się dzisiaj masz?
-Hm? – podniosłaś wzrok znad komputera by zobaczyć pana Lapina, który patrzył się na Ciebie czule – Oh witam! Dobrze.
-To dobrze. Minął już chyba rok..
-Taaak… - spuściłaś wzrok – Rok i kilka dni
-Chcesz wziąć kilka dni wolnego?
-Nie! – krzyknęłaś natychmiast – Sans i ja zapalimy lampkę czy coś. Porozmawiamy ze sobą dłużej niż zazwyczaj, to wystarczy
-Cóż, dobrze. Ale, jeżeli byś jednak chciała kilka dni urlopu, mów.
-Dziękuję panie Lapin – królik uśmiechnął się i wyszedł. Westchnęłaś. – To już rok.. – dotknęłaś swojej piersi – Nadal trochę boli… Ale będzie dobrze… Daleko już zaszłam.
-Hm? – podniosłaś wzrok znad komputera by zobaczyć pana Lapina, który patrzył się na Ciebie czule – Oh witam! Dobrze.
-To dobrze. Minął już chyba rok..
-Taaak… - spuściłaś wzrok – Rok i kilka dni
-Chcesz wziąć kilka dni wolnego?
-Nie! – krzyknęłaś natychmiast – Sans i ja zapalimy lampkę czy coś. Porozmawiamy ze sobą dłużej niż zazwyczaj, to wystarczy
-Cóż, dobrze. Ale, jeżeli byś jednak chciała kilka dni urlopu, mów.
-Dziękuję panie Lapin – królik uśmiechnął się i wyszedł. Westchnęłaś. – To już rok.. – dotknęłaś swojej piersi – Nadal trochę boli… Ale będzie dobrze… Daleko już zaszłam.
Wraz z Sansem skończyliście modlitwy i zapaliliście świece. Niewielki tańczący płomień rozświetla odrobinę ciemności pokoju.
-Jak się trzymasz? – zapytał
-…Dobrze… - chwyciłaś go za dłoń i ścisnęłaś
-Najgorszy jest pierwszy rok
-Tak też słyszałam – odpowiedziałaś cicho. Sans ścisnął Twoją i we dwoje patrzyliście się na kwiat. Nawet teraz, wasza magia rozświetlała go delikatnie, jakby był małą gwiazdą na nocnym niebie. Oboje siedzieliście w ciemnościach, w towarzystwie jedynie świecy i kwiatu, przez bardzo długi czas.
-Jak się trzymasz? – zapytał
-…Dobrze… - chwyciłaś go za dłoń i ścisnęłaś
-Najgorszy jest pierwszy rok
-Tak też słyszałam – odpowiedziałaś cicho. Sans ścisnął Twoją i we dwoje patrzyliście się na kwiat. Nawet teraz, wasza magia rozświetlała go delikatnie, jakby był małą gwiazdą na nocnym niebie. Oboje siedzieliście w ciemnościach, w towarzystwie jedynie świecy i kwiatu, przez bardzo długi czas.
-Guevara Resonance Rkeleton
-Łoooo
-Świetna robota!
-Jestem z ciebie dumny!
-O tak! – Guevara mrugnął do Ciebie i do reszty rodziny nim wszedł na scenę Akademii Biznesu. Chce pomóc ojcu w prowadzeniu restauracji… Wszystko dla ojca (i darmowego jedzenia). Po uroczystości, wszyscy udaliście się do restauracji by zrobić przyjęcie. Twoja rodzina powiększała się na swój sposób i warto było to celebrować.
-Łoooo
-Świetna robota!
-Jestem z ciebie dumny!
-O tak! – Guevara mrugnął do Ciebie i do reszty rodziny nim wszedł na scenę Akademii Biznesu. Chce pomóc ojcu w prowadzeniu restauracji… Wszystko dla ojca (i darmowego jedzenia). Po uroczystości, wszyscy udaliście się do restauracji by zrobić przyjęcie. Twoja rodzina powiększała się na swój sposób i warto było to celebrować.
Zdmuchnęłaś świecę siadając na podłodze i chwyciłaś Sansa za rękę.
-Jak się masz? – zapytałaś tym razem
-Dobrze – odpowiedział kładąc głowę na Twojej – A ty?
-Dobrze – ścisnęłaś dłoń. Światło w kwiatku jaśniało.
-Jak się masz? – zapytałaś tym razem
-Dobrze – odpowiedział kładąc głowę na Twojej – A ty?
-Dobrze – ścisnęłaś dłoń. Światło w kwiatku jaśniało.
-Hmm… dooobra…
-Aniołku, chodź, już późno.
-Poczekaj, prawie skończyłam – Sans wyszedł z łóżka, kiedy Ty siedziałaś przy stoliku ze swoim laptopem i notatkami. Wziął Cię na ręce unosząc z krzesełka – Ah! Co ty robisz?!
-Prawie północ. Czas, by nauczyciele poszli spać – warknął wrzucając Cię na posłanie
-Ale Sans, jeszcze nie skończyłam! – podniosłaś się – Zbliżają się terminy i muszę dokończyć zadanie. Muszę…
-Iść spać – przerwał narzucając na Ciebie kołdrę – Spać – objął Cię i przytulił do siebie. Wywróciłaś oczami.
-Dobra, dobra – Doszłaś do wniosku, że dokończysz jutro na przerwie obiadowej.
-Aniołku, chodź, już późno.
-Poczekaj, prawie skończyłam – Sans wyszedł z łóżka, kiedy Ty siedziałaś przy stoliku ze swoim laptopem i notatkami. Wziął Cię na ręce unosząc z krzesełka – Ah! Co ty robisz?!
-Prawie północ. Czas, by nauczyciele poszli spać – warknął wrzucając Cię na posłanie
-Ale Sans, jeszcze nie skończyłam! – podniosłaś się – Zbliżają się terminy i muszę dokończyć zadanie. Muszę…
-Iść spać – przerwał narzucając na Ciebie kołdrę – Spać – objął Cię i przytulił do siebie. Wywróciłaś oczami.
-Dobra, dobra – Doszłaś do wniosku, że dokończysz jutro na przerwie obiadowej.
-Kupiłem nowy zapach
-Tak?
-Ocean. Myślę, że mu się spodoba
-Nie znam nikogo, kto go nie lubi – zapaliłaś świecę zapachową.
-Hm, ta, ładnie pachnie – Sans uśmiechnął się. Usiadłaś obok niego, oboje modliliście się za duszę Syna. Choć nigdy żadna z waszych modlitw nie doczekała się odpowiedzi. Nie potrzebowaliście też ze sobą rozmawiać. To czas ciszy, mówiliście tylko „cześć” do syna, czasem opowiedzieliście co się zmieniło u was przez ten rok i mieliście nadzieję, że gdziekolwiek jest jego dusza, jest bezpieczna. Jak skończyliście zgasiłaś świec, trzymaliście ją teraz razem i patrzyliście się na siebie oświetleni magią kwiatu.
-Tak?
-Ocean. Myślę, że mu się spodoba
-Nie znam nikogo, kto go nie lubi – zapaliłaś świecę zapachową.
-Hm, ta, ładnie pachnie – Sans uśmiechnął się. Usiadłaś obok niego, oboje modliliście się za duszę Syna. Choć nigdy żadna z waszych modlitw nie doczekała się odpowiedzi. Nie potrzebowaliście też ze sobą rozmawiać. To czas ciszy, mówiliście tylko „cześć” do syna, czasem opowiedzieliście co się zmieniło u was przez ten rok i mieliście nadzieję, że gdziekolwiek jest jego dusza, jest bezpieczna. Jak skończyliście zgasiłaś świec, trzymaliście ją teraz razem i patrzyliście się na siebie oświetleni magią kwiatu.
-Adopcja?
-Ta, pomyśl tylko! – powiedział Somn. Opuściłaś kanapkę nad stołem i westchnęłaś
-Nie, nawet nie chcę. Ale kiedy o tym pomyślę, czuję takie dziwne uczucie… jakby to powiedzieć… Wydaje mi się… że część mnie czułaby, że … zaadoptowane dziecko.. byłoby tylko substytutem Peli, zastępstwem by kochać dziecko, jeżeli to ma jakikolwiek sens… Oh, brzmię strasznie, prawda?
-Nie, chyba rozumiem – wtrąciła się Iris – Z zaadoptowane dziecko mogłoby się czuć jak wypełniacz dziury po Peli.
-No i .. – zaczęłaś – Nadal nie jesteśmy pewni, czy Sans się ze mną złamie. Nawet nie chcę myśleć, że zostawiłabym go w depresji z naszym dzieckiem
-Wiesz, tak sobie myślałam… - wtrąciła się Iris – Żyje od dawna. Czy wcześniejsze SoulMate mówiły mu kiedykolwiek to samo co ty? Aby skupił się na teraźniejszości?
-Wydaje mi się, że o to właśnie im chodziło, kiedy mówiły mu, aby się nie martwił. Musiał usłyszeć to w inny sposób, aby zrozumieć. Ale szczerze, nie jestem pewna czy to mu pomoże. Choć jedno niepewność siebie jest bardziej pod kontrolą. Ale… jeżeli skupienie się na tym co tu i teraz jest wystarczające.;.. – uśmiechnęłaś się – To się cieszę.
-Ta, pomyśl tylko! – powiedział Somn. Opuściłaś kanapkę nad stołem i westchnęłaś
-Nie, nawet nie chcę. Ale kiedy o tym pomyślę, czuję takie dziwne uczucie… jakby to powiedzieć… Wydaje mi się… że część mnie czułaby, że … zaadoptowane dziecko.. byłoby tylko substytutem Peli, zastępstwem by kochać dziecko, jeżeli to ma jakikolwiek sens… Oh, brzmię strasznie, prawda?
-Nie, chyba rozumiem – wtrąciła się Iris – Z zaadoptowane dziecko mogłoby się czuć jak wypełniacz dziury po Peli.
-No i .. – zaczęłaś – Nadal nie jesteśmy pewni, czy Sans się ze mną złamie. Nawet nie chcę myśleć, że zostawiłabym go w depresji z naszym dzieckiem
-Wiesz, tak sobie myślałam… - wtrąciła się Iris – Żyje od dawna. Czy wcześniejsze SoulMate mówiły mu kiedykolwiek to samo co ty? Aby skupił się na teraźniejszości?
-Wydaje mi się, że o to właśnie im chodziło, kiedy mówiły mu, aby się nie martwił. Musiał usłyszeć to w inny sposób, aby zrozumieć. Ale szczerze, nie jestem pewna czy to mu pomoże. Choć jedno niepewność siebie jest bardziej pod kontrolą. Ale… jeżeli skupienie się na tym co tu i teraz jest wystarczające.;.. – uśmiechnęłaś się – To się cieszę.
-Zapalimy tę?
-Smoczą krew?
-Brzmi świetnie, co nie? Spalmy smoczą krew – zaśmiałaś się
-Zawsze skrajny – Sans zapalił czerwoną świecę
-Nie planowałem tego – zaśmiał się. Po modlitwach, trzymałaś Sansa za rękę i się śmiałaś. Potem Sans opowiedział historię jak to smok zaoferował swoją krew najbardziej walecznemu wojownikowi.
-Smoczą krew?
-Brzmi świetnie, co nie? Spalmy smoczą krew – zaśmiałaś się
-Zawsze skrajny – Sans zapalił czerwoną świecę
-Nie planowałem tego – zaśmiał się. Po modlitwach, trzymałaś Sansa za rękę i się śmiałaś. Potem Sans opowiedział historię jak to smok zaoferował swoją krew najbardziej walecznemu wojownikowi.
[UWAGA, KRÓTKI EPIZOD +18, MOŻNA GO OMINĄĆ]
Sans zaczął łaskotać cię jak tylko odrzuciłaś torbę.
-Sans! – śmiałaś się – Przestań! – Pocałował cię i mocno przytulił. Objęłaś go ramionami pogłębiając pocałunek. Twoja dusza się odrobinę rozgrzała. Oboje nie mieliście intymnych chwil przez ostatnich kilka lat. Tuliliście się i całowaliście, ale seks bez zabezpieczenia był niemożliwy. Wasze ciała też nie dążyły do tego. Sans zaproponował, abyście gdzieś wyjechali na jakiś czas. Zostawili wszystko za sobą. Więc podczas wakacji wynajęliście w górach domek. Czułaś się już lepiej w jego ramionach, w powietrzu przebrzmiewały tylko wasze pocałunki i szelest ubrań. Sans otworzył prezerwatywę. Chwilę później jęknęłaś przechylając się do tyłu
-Mmmm oh Sans! – położyłaś ręce na jego żebrach mrucząc kiedy skubał zębami Twój kark. Chwilę później przywarł klatką piersiową do Twoich piersi, zaś jego kutas zaczął się w ciebie powoli wbijać.
-Hm… jesteś taka ciepła.. – mruknął gdy wszedł – Mmm i mokra… ciasna
-Ah, Sans… - szepnęłaś – Ohh wolniej, wolniej
-Jasne dziecino – odszeptał tym razem powoli się poruszając. Szybko znalazł przyjemne tempo. Wasza miłość była powolna, ale intensywna. Pierwszy raz od lat, czułaś się połączona z Sansem na każdym stopniu. Ciała i duszy.
-Ahh Sans.. taaak – jęczałaś wtulając się w niego mocno. Tulił Cię poruszając rytmicznie biodrami, do czasu, aż nie warknął i nie doszedł w prezerwatywę. Po chwili i Ciebie dopadło spełnienie.
-Ah… - dyszał leżąc na Tobie – Nie jest tak przyjemnie jak bez prezerwatyw, ale nic się nie poradzi – zszedł przytulając Cię.
-Cóż, lekarka powiedziała, że nie grozi nam ciąża kiedy moja dusza przestanie brać twoją magię, a będzie miało to miejsce około menopauzy
-A kiedy ją będziesz mieć?
-W normalnych okolicznościach, kiedy okres się kończy, ale mój się zatrzymał jak zostaliśmy SoulMate. Wiesz, bo potwory zapładniają ludzi przez dusze. Ale… wiek to około czterdziestu lat? Trzydzieści pięć? Chyba?
-To nie tak długo, ale i tak trzeba czekać
-Wiesz, może będzie szybciej, skoro moja dusza ma mało magii. Pójdziemy do lekarza o to.
-Cóż, mamy się skupić na tym co tu i teraz, tak? Więc, nie martw się tym na zapas – zauważył – Teraz chciałbym spać.
-To nie taki zły pomysł – uśmiechnęłaś się.
-Ugh, muszę to ściągnąć. Poczekaj – warknął wychodząc z łóżka. – Wisisz mi z ate prezerwatywy – krzyknął z ubikacji. Zaśmiałaś się.
-Awww, za mało dla ciebie? – usłyszałaś lejącą się wodę.
-Może – wycierał ręce. Gdy wracał z rozkoszą patrzyłaś na jego kości.
-Może zrobię ci potem masaż? – zaśmiał się kładąc obok Ciebie
-Hm, dziecino, możesz mnie dotykać wszędzie kiedy chcesz…
-Sans! – śmiałaś się – Przestań! – Pocałował cię i mocno przytulił. Objęłaś go ramionami pogłębiając pocałunek. Twoja dusza się odrobinę rozgrzała. Oboje nie mieliście intymnych chwil przez ostatnich kilka lat. Tuliliście się i całowaliście, ale seks bez zabezpieczenia był niemożliwy. Wasze ciała też nie dążyły do tego. Sans zaproponował, abyście gdzieś wyjechali na jakiś czas. Zostawili wszystko za sobą. Więc podczas wakacji wynajęliście w górach domek. Czułaś się już lepiej w jego ramionach, w powietrzu przebrzmiewały tylko wasze pocałunki i szelest ubrań. Sans otworzył prezerwatywę. Chwilę później jęknęłaś przechylając się do tyłu
-Mmmm oh Sans! – położyłaś ręce na jego żebrach mrucząc kiedy skubał zębami Twój kark. Chwilę później przywarł klatką piersiową do Twoich piersi, zaś jego kutas zaczął się w ciebie powoli wbijać.
-Hm… jesteś taka ciepła.. – mruknął gdy wszedł – Mmm i mokra… ciasna
-Ah, Sans… - szepnęłaś – Ohh wolniej, wolniej
-Jasne dziecino – odszeptał tym razem powoli się poruszając. Szybko znalazł przyjemne tempo. Wasza miłość była powolna, ale intensywna. Pierwszy raz od lat, czułaś się połączona z Sansem na każdym stopniu. Ciała i duszy.
-Ahh Sans.. taaak – jęczałaś wtulając się w niego mocno. Tulił Cię poruszając rytmicznie biodrami, do czasu, aż nie warknął i nie doszedł w prezerwatywę. Po chwili i Ciebie dopadło spełnienie.
-Ah… - dyszał leżąc na Tobie – Nie jest tak przyjemnie jak bez prezerwatyw, ale nic się nie poradzi – zszedł przytulając Cię.
-Cóż, lekarka powiedziała, że nie grozi nam ciąża kiedy moja dusza przestanie brać twoją magię, a będzie miało to miejsce około menopauzy
-A kiedy ją będziesz mieć?
-W normalnych okolicznościach, kiedy okres się kończy, ale mój się zatrzymał jak zostaliśmy SoulMate. Wiesz, bo potwory zapładniają ludzi przez dusze. Ale… wiek to około czterdziestu lat? Trzydzieści pięć? Chyba?
-To nie tak długo, ale i tak trzeba czekać
-Wiesz, może będzie szybciej, skoro moja dusza ma mało magii. Pójdziemy do lekarza o to.
-Cóż, mamy się skupić na tym co tu i teraz, tak? Więc, nie martw się tym na zapas – zauważył – Teraz chciałbym spać.
-To nie taki zły pomysł – uśmiechnęłaś się.
-Ugh, muszę to ściągnąć. Poczekaj – warknął wychodząc z łóżka. – Wisisz mi z ate prezerwatywy – krzyknął z ubikacji. Zaśmiałaś się.
-Awww, za mało dla ciebie? – usłyszałaś lejącą się wodę.
-Może – wycierał ręce. Gdy wracał z rozkoszą patrzyłaś na jego kości.
-Może zrobię ci potem masaż? – zaśmiał się kładąc obok Ciebie
-Hm, dziecino, możesz mnie dotykać wszędzie kiedy chcesz…
Kolejny rok, kolejne kadzidło I kolejna świeca. Modlitwy trzymały was blisko, razem cieszyliście się ciszą i światłem od syna.
-To dziwne
-Co?
-Te wszystkie lata – odpowiedziałaś siadając na swoim krzesełku. Sans zaśmiał się z fotela
-Rok za rokiem i nadal nie przywykłaś, co?
-Nie zupełnie – przyznałaś – Znaczy się, pracowałam od dwudziestu pięciu lat. Ta praca sprawiała, że cały czas ćwiczyłam umysł, szukałam i znajdowałam. Ale zauważyłam, że zaczynam zapominać o niektórych faktach. To głupie – zaśmiałaś się.
-Nieee, masz wiele na głowę. To nic złego, jeżeli kilka rzeczy ci umknie
-Chyba – westchnęłaś – Fajnie spędzać z tobą więcej czasu. Mam czas na czytanie i na rozwiązywanie zagadek dzięki Papyrusowi
-Dzięki za to, że rozwiązujesz je z nim. Nie może sobie znaleźć miejsca odkąd Guevara się wyprowadził
-Boję się, że nigdy nie znajdzie miejsca, Guevara to jego dziecko
-Ale mieszka za rogiem! – odpowiedział unosząc ręce w obronie. Zaśmiałaś się, zaraz potem jego śmiech dołączył do Twojego. Przez dłuższą chwilę patrzyłaś na niebo.
-W ten weekend będzie kolejny rok, co? – Sans popatrzył na Ciebie
-Uh.. ta… kolejny rok
-Hm… Jaki zapach tym razem weźmiemy?
-… Słoneczny
-Słoneczny? Nie jestem pewna, czy robią taki zapach. Jak pachnie słońce?
-Hm… ciepłem i jakby… czystym powietrzem?
-Jestem pewna, że znajdziemy coś podobnego – uśmiechnęłaś się – Uwielbiałby być na słońcu, jestem tego pewna.
-Tak – Sans się uśmiechnął.
-Co?
-Te wszystkie lata – odpowiedziałaś siadając na swoim krzesełku. Sans zaśmiał się z fotela
-Rok za rokiem i nadal nie przywykłaś, co?
-Nie zupełnie – przyznałaś – Znaczy się, pracowałam od dwudziestu pięciu lat. Ta praca sprawiała, że cały czas ćwiczyłam umysł, szukałam i znajdowałam. Ale zauważyłam, że zaczynam zapominać o niektórych faktach. To głupie – zaśmiałaś się.
-Nieee, masz wiele na głowę. To nic złego, jeżeli kilka rzeczy ci umknie
-Chyba – westchnęłaś – Fajnie spędzać z tobą więcej czasu. Mam czas na czytanie i na rozwiązywanie zagadek dzięki Papyrusowi
-Dzięki za to, że rozwiązujesz je z nim. Nie może sobie znaleźć miejsca odkąd Guevara się wyprowadził
-Boję się, że nigdy nie znajdzie miejsca, Guevara to jego dziecko
-Ale mieszka za rogiem! – odpowiedział unosząc ręce w obronie. Zaśmiałaś się, zaraz potem jego śmiech dołączył do Twojego. Przez dłuższą chwilę patrzyłaś na niebo.
-W ten weekend będzie kolejny rok, co? – Sans popatrzył na Ciebie
-Uh.. ta… kolejny rok
-Hm… Jaki zapach tym razem weźmiemy?
-… Słoneczny
-Słoneczny? Nie jestem pewna, czy robią taki zapach. Jak pachnie słońce?
-Hm… ciepłem i jakby… czystym powietrzem?
-Jestem pewna, że znajdziemy coś podobnego – uśmiechnęłaś się – Uwielbiałby być na słońcu, jestem tego pewna.
-Tak – Sans się uśmiechnął.
Zawiodłem się. Naprawdę myślałem że kwiatek zamieni się w coś floweyo podobne XDD
OdpowiedzUsuńJeszcze jest 1 rozdział... NIE TRAĆ NADZIEJI
Usuń*SPOILER* nie zmieni
UsuńSkad wiesz!?!?!?!
UsuńCzytałeś ostatni rozdział?!?!?!
I nie spileruj innym ludziom!!!
Tak, czytałem i napisałem, że spoiler.
UsuńTo chyba pierwsze opowiadanie My x Sans jakie czytałam, które kończy się jakimś poważniejszym związkiem. Pomimo tego, że nie przemawiają do mnie w fanfikach o postaciach z gier tematy ciąży i poronień, czy nawet aborcji, to całkiem ciekawie się czytało. Zawsze to coś nowego :D I jestem ciekawa, czy całe opowiadanie zakończy się złamaniem duszy Sansa, czy raczej fabuła pozostanie otwarta.
OdpowiedzUsuń