Autor okładki: Reitiri
Notka od autora: Jest to opowiadanie interaktywne. Pod niektórymi notkami znajdować się będą pytania do czytelników, ich odpowiedzi będą miały wpływ na fabułę.
Akcja dzieje się na powierzchni. Wojny z potworami nigdy nie było bo... ich też nie było. Jest za to coś innego... Nagle całe Twoje życie obraca się o sto osiemdziesiąt stopni, po tym jak przeprowadzasz się do swojej babci, która umiera wkrótce potem i pozostawia Ci niezwykły spadek. Stajesz się opiekunką czterech żywiołaków ognia!
Opowiadanie w którym z wyjątkiem postaci czytelniczki (opowiadanie dostosowane do kobiecego czytelnika) występują jeszcze postacie Grillbiego (Undertale), Fella (Grillby z Underfell), Gri (Grillby z Underswap) oraz Curly (BittyBones). Czytelnicy będą mieć wpływ na to co wydarzy się dalej z postaciami. Swoje sugestie mogą umieszczać w komentarzach nawet jak pytań do rozdziału nie będzie
Spis treści:
Twoje życie jest całkiem zwariowane... Nie, to mało powiedziane. Oszalało przez ten ostatni miesiąc. Babcia umarła i okazało się, że nie była zwykłą staruszką, która czasem sobie ponarzekała. Była kontrahentką potężnych żywiołaków ognia! Dostałaś ich w spadku. Nie wolno Ci o nich nikomu mówić, bo istnienie tych stworzeń to tajemnica najbardziej tajemnicza na świecie. W sumie to się im nie dziwisz, widziałaś taki film gdzie naukowcy dorwali ....
Mniejsza. Dzisiejszy dzień był fatalny...
Tak totalnie, totalnie fatalny.
Rano nie było ciepłej wody, więc musiałaś myć włosy w zimnej.
Zajęcia były nudne.
Dostałaś zjebkę za brak przygotowania się do ćwiczeń (zapomniałaś).
Dostałaś okresu.
Nie ma czekolady w domu.
Nadal nie ma ciepłej wody.
Chcesz się wykąpać, ale przypominasz sobie, że nie możesz bo masz okres.
Boli.
Bardzo boli.
Potwory są koszmarne.
No i złamał Ci się paznokieć. Ale wiesz, ten koniuszek na samym końcu, koło skóry, co jak się zadrze to boli jak sam skurwysyn i ani go oderwać, ani odciąć....
Innymi słowy, miałaś dość.
Całkowicie, definitywnie dość.
Zrobiłaś więc to co zawsze, jako dziecko. Gdy pokłóciłaś się z rodzicami, albo miałaś szlaban na wychodzenie z domu, albo po prostu miałaś potrzebę. Przygotowawszy wszystkie przedmioty, czyli książkę, lampkę, kocyk, tabletki przeciwbólowe i poduszkę, nie mówiąc nikomu o niczym, udałaś się na strych. Śmierdziało stęchlizną, dziwnie skrzypiało, no i było pełno kurzu, ale byłaś sama. Zero potworów, zero profesorów, zero zmartwień. Tylko Ty, książka i okres. No, tego ostatniego to mogłoby nie być.
Otworzyłaś książkę i zaczęłaś czytać...
"(...)Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią: „Ta szklanka jest w połowie pełna”. Ci drudzy mówią: „Ta szklanka jest w połowie pusta”. Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: „Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo… No przepraszam… To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!”. A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył.(...)"*
Po pewnym czasie oczy zaczęły Cię piec, więc musiałaś odpocząć, rozprostować kości i takie tam. Wstając, czułaś jak się z Ciebie polało. I ta niepewna myśl. Przeciekłaś już, czy jeszcze nie? Rozglądając się dla pewności i spokoju własnego sumienia po pustym strychu postanowiłaś zrobić coś, co nie przystoi damie. Odciągając gumkę spodenek oraz skraj majtek zerknęłaś, czy aby czerwień nie pociekła po nogawce. Nie. Uf. Jeszcze wytrzymasz, ale nie za długo.
Po pewnym czasie oczy zaczęły Cię piec, więc musiałaś odpocząć, rozprostować kości i takie tam. Wstając, czułaś jak się z Ciebie polało. I ta niepewna myśl. Przeciekłaś już, czy jeszcze nie? Rozglądając się dla pewności i spokoju własnego sumienia po pustym strychu postanowiłaś zrobić coś, co nie przystoi damie. Odciągając gumkę spodenek oraz skraj majtek zerknęłaś, czy aby czerwień nie pociekła po nogawce. Nie. Uf. Jeszcze wytrzymasz, ale nie za długo.
Nienawidzisz mieć okresu.
Przeciągasz się, rozciągasz, czasem kość chrupnie. Może koniec czytania? Nie, na samą myśl o powrocie na dół, do żywiołaków, jest Ci źle. Nie dogadujesz się z nimi w ogóle. Znaczy się, wiesz, że jest między wami coś nie tak, coś czego ani Ty, ani oni nie potraficie zmienić. A powinniście, przecież jesteście na siebie skazani.
Grillby zachowywał się czasem jak matka... albo nadopiekuńczy rodzic. Upewniał się, że zjadłaś śniadanie. Gdy wracałaś później do domu, musiałaś mu się spowiadać gdzie byłaś i co robiłaś. Pilnował, abyś ubierała się tak jak trzeba. No i świetnie gotował. Jednak choć wszystko to co robił było miłe, naprawdę miłe, to jednak... Tak jakby robił to... mechanicznie? Miałaś takie wrażenie. Jakby robił to, bo to umiał, bo to jego rutyna, bo .. tak trzeba. Nie było w tym żadnych uczuć. Monotonia troski. Można to tak nazwać.
Fell to skąpiradło. Delikatnie rzecz ujmując. Kilka razy poprosiłaś go o pierdołę. Podaj poduszkę. Przesuń nogi. Zmień kanał. Zawsze powtarzał jedno, nim zrobił to o co go poprosiłaś.
-Piątaka. - śmiałaś się i odpowiadałaś jasne, jasne. Czasem w żartach się tak mówi, prawda? Problem polega na tym, że Fell nie żartował. Siedziałaś przy stole czytając książkę na zajęcia, kiedy fioletowy płomień nonszalancko przystawił krzesełko naprzeciw Ciebie, okręcając je tak, że oparcie miał z przodu, ułożył na nim swoją głowę. W ręce wystawionej w Twoją stronę trzymał kartkę papieru. Zmarszczyłaś brwi. Piękna kaligrafia, to pierwsze co rzuciło Ci się w oczy. Następnie Twoje imię i nazwisko, oraz spis wszystkiego o co go poprosiłaś, wliczając w to datę, godzinę, miejsce i kwotę. Wszędzie piątaki.
-Co to jest? - zmarszczyłaś brwi mając nadzieję, że to jakiś niesmaczny kawał.
-Rachunek.
-Za co?
-Za moje usługi.
-Twoje co? - znowu spojrzałaś na papier, a potem na niego - Kpisz sobie.
-Nie, mówię całkiem poważnie.
-Poprosiłam cię o czternaście rzeczy i teraz mam ci zapłacić dziewięć dych?! Za zmianę kanału w telewizji?! - wzruszył ramionami - Nie zapłacę ci - rzuciłaś w jego stronę kartką, która spopieliła się na Twoich oczach, Widziałaś pod czarnymi okularami niebezpiecznie błyskające białe ślepia. Ciepło jego ciała wzrastało, z każdą chwilą, każdą sekundą, choć mina się nie zmieniała, wiedziałaś, że będzie w stanie zrobić Ci krzywdę, jeżeli nie dasz mu tego czego chce. Koniec końców, poszłaś do pokoju, wzięłaś dziewięć dych, upewniając się, że starczy Ci funduszy jakie przesłali Twoi rodzice i dałaś mu to czego chciał. Przeliczył je starannie i schował pieniądze do kieszeni. - Po co ci właściwie forsa? Przecież nie możesz iść do sklepu, prawda?
-Nie twoja sprawa. - wystawił rękę.
-Co? Czekasz na więcej?
-Odsetki.
-CO?!
-Odsetki. Jeszcze dziewiątkę
-Wiesz co? Żyd jesteś - położyłaś mu monety na ręce. Je również schował do kieszeni.
-W zaistniałych okolicznościach potraktuję to jak komplement. - I sobie poszedł. Teraz wiesz, że dla niego, Twoje życie... no dobra, zdrowie, jest mniej ważne niż dziewięć dych i dziewięć monet.
Gri... jest dziwny. Naprawdę. Bardzo dziwny. Czasem masz wrażenie, że nie ma równo pod sufitem. Ale do rzeczy. Uwielbia herbatę. Ale nie tak, jak wszyscy, gdzie najbardziej ekstrawaganccy miłośnicy naparu zakupują fikuśne czajniczki i siteczka, zaś ich herbata jest droższa niż perfumy. Nie. Gri był miłośnikiem miłośników. Dzień bez porannej, popołudniowej, południowej, wieczornej i nocnej przerwy na herbatę, to dzień zmarnowany. Przypominał Ci swoim zachowaniem Kapelusznika z Alicji w Krainie Czarów, z tą różnicą, że od Kapelusznika była pozytywna aura, taka przyjazna magia. Od Gri... niekoniecznie. Jego najbardziej umiłowanym zajęciem oprócz picia i robienia herbaty, było torturowanie była zabawa z Curly. Biedak uciekał gdzie mógł, chowając się w różnych zakamarkach tylko by nie zostać znalezionym. Gri brał wtedy Curly, gdy go znalazł oczywiście, a w dziewięciu na dziesięć przypadków - udawało mu się to. A więc, gdy to znalazł, brał go ze sobą do stoliczka z przygotowaną herbatą i przebierał małe, niebieskie ciało w różne fikuśne sukieneczki. Koronki, czepeczki, czasem nawet pasterska laleczka. Malec wyglądał jakby był bliski płaczu, nie wiesz czy ze złości, czy z upokorzenia, ostatecznie zawsze kończyło się tak samo. Razem pili herbatkę.
A co do małego niebieskiego płomyczka? Nie widywałaś go zbyt często. Skrywał się, nie jesteś pewna, czy przed Gri, czy przed Tobą. Czasem go złapałaś wzrokiem za rogiem, czy na parapecie. Raz, czy dwa razy nawet wymieniliście się pozdrowieniami, ale nic ponad to.
Minął miesiąc od czasu kiedy babunia umarła i czujesz nadal jej brak. Tak jakby z własną śmiercią, zabrała część Twojego serca. Brakowało Ci jej. Babci i tego kawałka duszy... Lecz życie toczyło się dalej. I choć nadal nie było ani jednego dnia, abyś o niej nie wspominała... żyłaś. Czasem zastanawiając się, czy film jaki właśnie zobaczyłaś by się jej spodobał. Jakby zareagowała na zachowanie potworów. Jak w ogóle na nich reagowała? Jak wyglądały jej początki? Co by Ci doradziła? Odpowiedź spadła z nieba. Nie dosłownie oczywiście, bo ze starego, zakurzonego kredensu pod którym siedziałaś i jaki szturchnęłaś przeciągając się. Odpowiedzią był dziennik. Stary. Pożółkły papier, twarda niebieska okładka. I w środku jej pismo. Czułaś się troszeczkę jak postać z książki, której narrator podrzuca element dalszej fabuły pod ręce. Albo na głowę. Cieszyłaś się, że będziesz miała po tym tylko guza.
Jeżeli to czytasz, to pewnie jesteś moją potomkinią, a mnie już nie ma
W tym dzienniku, jaki spisywałam latami, znajdziesz wszystkie wskazówki jak okiełznać potwory i nauczyć się igrać z ogniem tak, aby się nie oparzyć.
Przede wszystkim, musisz wiedzieć, że każdy z nich jest inny. Wszyscy mają różne charaktery. Reprezentują różne płomienie. Mają podobną do siebie moc, jednak każdy z nich posiada cechy, jakich drugi nie uzyska nigdy. Musisz ich poznać.
Zasada pierwsza - Tajemnica.
Ich istnienie musi pozostać tajemnicą. Nie wolno ci nikomu o nich powiedzieć.
No brawo. To już wiesz. Nie czytałaś, co pisała dalej, od razu przeszłaś do drugiej zasady.
Zasada druga: Zaufanie.
Bardzo ważnym elementem zawarcia więzi z potworami jest zdobycie ich zaufania. Bez niego nie ruszysz dalej. Musisz wiedzieć, że bardzo ciężko walczy się o to. Mnie zajęło rok, nim cała piątka mi ufała.
Grillby jest naprawdę cudowny, gdy nie mogę wstać masuje mi nogi. Gri robi przepyszną herbatę. Fell non stop upewnia się, czy nic mnie nie boli. Curly pilnuje mojego towarzystwa. Nie ma tylko Fuku. Nie widziałam jej od kilku dni. Boję się, że mogła stać się jej krzywda.
Fuku? Kim do cholery jest Fuku? Cofnęłaś się wstecz o parę stron.
Dzisiaj towarzystwa dotrzymywała mi Fuku i Gri. Słońce ogrzewało moje kości. Lato, przyszło lato po zimie. Coraz ciężej trzyma mi się długopis w ręce. Uwielbiam Fuku, jest taka radosna. Zazwyczaj. Choć ostatnio, z każdym dniem jest coraz smutniejsza. Mam wrażenie, że jej uśmiech jest wymuszony. Moja biedna Fuku.
Zmarszczyłaś brwi. Nie ma nic o Fuku. W sensie, wszędzie gdzie padało jej imię, było o tym jak bardzo jest radosna i jak bardzo babcia cieszy się z jej towarzystwa. Nie ma jednak nic na temat tego co się z nią stało. Ostatni wpis był na miesiąc przed Twoim przybyciem. Kilka koślawych kresek, które ciężko było Ci odczytać. Mimo szybko bijącego serca, cofnęłaś się na początek.
Jak wspomniałam na początku, każdy z nich ma własną unikatową osobowość. Nie dotrzesz do nich w taki sam sposób. Nie ma złotego środka. Nie ma jednego sposobu. Musisz zaskarbić sobie ich zaufanie. Wtedy będziesz mogła przejść do kroku trzeciego. Nim się jednak to stanie, musisz zaliczyć krok pierwszy i drugi. Pierwszego musisz pilnować każdego dnia swojego życia. Rankiem i o zmierzchu. Nikomu nie wolno wiedzieć o żywiołakach. Dla ich dobra. Dla naszego dobra. Muszą pozostać tajemnicą. Zasada druga....
Będziesz wiedzieć kiedy uda Ci się zdobyć ich zaufanie. Do tego czasu, nie realizuj kolejnych punktów.
Więc jak, masz pomysł jak zdobyć zaufanie Grillbych?
____________________
* - Terry Pratchett "Prawda"
Hm ja bym z nimi duzo rozmawiała dowiedziala sie o nich rzeczy ktorych jeszcze nie wiem ale przede wszystkim rozmowa to jest najważniejsze
OdpowiedzUsuńJa do Grillbiego pomysłu nie mam, ale do:
OdpowiedzUsuńFella- pożyczać lub dawać mu kasę (oczywiście małą kwotę, bo będziemy biedni)
Gri- pić z nim herbatę i "bawić się z nim" (tu chodzi mi o te przebieranki)
Curly- no może nas polubi za to że to my będziemy ofiarą Gri
Co do Fella to sie nie zgadzam. Dajac mu kase nie zyskamy jego zaufania, jedyne co, to to ze bedzie chcial od nas tylko wiecej hajsu w przyszlosci
UsuńNo w sumie racja
UsuńWedług mnie rozmowa jest ważna. Myślałam też o tym, by np. uczestniczyć w herbatkach Gri. Może nie pomoże to wiele, ale warto spróbować (poza tym może odpuści troche Curly'emu). Co do Fella i Gryllbiego to nie mam pomysłu...
OdpowiedzUsuńNiech bohaterka nie przesadza, na studiach mogla zdobyc gorszych lokatorow. Niech ich traktuje normalnie po ludzku. Rozmawia z nimi, zainteresuje sie, powie cos o sobie. Grillbyego moze poprosic o nauke gotowania, dziekowac za jego troske. Co do Gri, zgadzam sie z poprzednikami, niech uczestniczy w jego herbatkach. Curlyemu moze pomoc w ukrywaniu sie. Co do Fella, za malo jeszcze o nim wie, by robic cos specjalnego, ale nie wszystko na raz. Niech po prostu do kazdego sprobuje sie zblizyc, sprdzac z nimi wiecej czasu. A jak zabraknie pomyslow, moze sobie wspomoc tym dziennikiem od babci.
OdpowiedzUsuńRozmowa to podstawa! Niech zacznie więcej spędzać z nimi czasu, by mogli otworzyć sie dla siebie i zaufać.
OdpowiedzUsuńCo do Fella - niech bohaterka pogada z nim o rzeczach, które on lubi :)
OdpowiedzUsuń