Autor okładki: Rydzia
Notka od tłumacza: Od
czasu zniszczenia bariery minęły miesiące. Potwory w końcu uzyskały
prawo do przemieszczania się po mieście. Siedzisz nocą w swoim małym
mieszkanku i robisz swoje kiedy nagle słyszysz muzykę zza ściany. Czy
Twój sąsiad zawsze musi słuchać muzyki tak strasznie głośno? Masz tego
serdecznie dość. Ściany są cienkie i słyszysz, jak chodzi po mieszkaniu,
krzyczy albo... gra w gry.... Zaraz, znasz tę grę. Czas rozpocząć plan
"jak wkurwić sąsiada palanta". Tylko dlatego, że jesteś wampirem, nie
oznacza, że nie możesz być złośliwa.
A więc tak, opowiadanie Postać x Czytelnik. Dostosowane pod kobiecego czytelnika. Uniwersum - UnderFell. Związek Sans x Czytelniczka. Co
warto wiedzieć? Wcielasz się w żyjącą kilka setek lat wampirzycę, która
świetnie zaaklimatyzowała się w otaczającym świecie do takiego stopnia,
że ... jest nerdem. Uwielbia gry komputerowe. Co jeszcze/ A tak, jesteś
znacznie wyższa od Sansa.
Czy Tobie, droga wampirzyco uda się skraść serce małego, wkurwionego na cały świat Sansa?
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Autor: poetax
SPIS TREŚCI
~Rozdziały od 1 do 40 tutaj~
Sypialnia świntucha
Najbardziej ludzkim kolorem jest niebieski
Dzięki, że poszedłeś ze mną
Rozbudzone szkielety
Doświadczenie rozrywające serce
Umarłaś!
Zmysłowe zakupy (obecnie czytany)
Ciekawski Sans
Miautastyczny prezent
Posępne dni [historia Muffet]
Droga do domu
Rozgrzewając atmosferę
Utknąć w rutynie
Pycha, w końcu coś kurwa smacznego!
...
Sypialnia świntucha
Najbardziej ludzkim kolorem jest niebieski
Dzięki, że poszedłeś ze mną
Rozbudzone szkielety
Doświadczenie rozrywające serce
Umarłaś!
Zmysłowe zakupy (obecnie czytany)
Ciekawski Sans
Miautastyczny prezent
Posępne dni [historia Muffet]
Droga do domu
Rozgrzewając atmosferę
Utknąć w rutynie
Pycha, w końcu coś kurwa smacznego!
...
Kolejnego ranka zbudził Cię wibrujący telefon przy łóżku. Było znacznie wcześniej niż pora o której zwykle wstawałaś, ale zgodziłaś się na spotkanie, kiedy sklepy zostają otwarte... Wychodząc z łóżka rozpoczęłaś poranną rutynę. Toaleta, prysznic, ubrania, szybko byłaś gotowa na zakupy. Kiedy szłaś do kuchni Twoje oko zwróciło uwagę na kanapę i przypomniałaś sobie, że szkielet nadal na niej śpi. Oczywiście, że jeszcze śpi... daleko jeszcze do południa, no i jest weekend. Podchodząc od tyłu kanapy patrzyłaś jak oddycha delikatnie przez sen. Wtulił się całkowicie w dakimakurę jaką mu podrzuciłaś. Wbijał ostre pazury w nią i mocno tulił do piersi. Koc zwisał z jego ciała, oddychał łagodnie. Ubrania zrolowały się przez noc, zapomniał też ściągnąć kurtki. Drgnął poruszając się nieznacznie w miejscu. Miałaś dobry widok na jego kręgosłup, który powoli unosił się i opadał. Oddychanie... nadal musisz go zapytać dlaczego to robi. Niewielki uśmieszek zagościł na Twojej twarzy gdy zauważyłaś za co chwytał jedną ręką... Heh... nie zamierzałaś by akurat tę część poduszki miał pod twarzą... Ale... już za późno. Zdając sobie sprawę, że drugiej takiej szansy może nie być, chwyciłaś za telefon i przeszłaś obok kanapy. Po wzięciu kilku satysfakcjonujących zdjęć, napisałaś coś na karteczce i delikatnie przykleiłaś ją do jego czoła, a potem wyszłaś z mieszkania. Czacha nadal spał... Ty musisz dopilnować planów jego urodzin.
Zajęłaś miejsce parkingowe w samą porę. Sklepy właśnie zostały otworzone choć słońce nie wzeszło jeszcze w pełni, czułaś się niepewnie jadąc. Założyłaś kilka warstw ubrań i szybko przeszłaś do budynku i weszłaś do środka. Wyciągnęłaś komórkę i zobaczyłaś, że masz kilka wiadomości i nieodebranych połączeń.
Wielki Szef: CZŁOWIEKU. JESTEM! GDZIE SIĘ PODZIEWASZ?!?!?!?!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: ODBIERZ NATYCHMIAST!!!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: W KOŃCU OTWORZYLI DRZWI!!! MAM NADZIEJĘ, ŻE JESTEŚ DUMNA IŻ ZAWODZISZ WŁASNY GATUNEK, BO WŁAŚNIE TO ROBISZ W TEJ CHWILI!!! JAK ŚMIESZ SPÓŹNIAĆ SIĘ GDY MASZ SPOTKAĆ SIĘ Z PRZERAŻAJĄCYM PAPYRUSEM!!! I TY UWAŻASZ, ŻE ŚMIESZ BYĆ LEPSZA ODE MNIE W RANDKOWANIU!!!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: OBYŚ ZDECHŁA! BO TO JEDYNA WYMÓWKA NA SPÓŹNIENIE SIĘ!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: CZŁOWIEKU! OBIERZ! NATYCHMIAST!!!
Wygląda na to, że przybył wcześniej niż Ty. Nie spóźniłaś się, ale... nie byłaś jakoś wcześnie. Sprawdziłaś czas kiedy otwierają sklepy, nie było informacji, aby mieli to zrobić wcześniej. Byłaś w połowie odpisywania wiadomości, gdy zadzwonił Twój telefon. Odebrałaś natychmiast przystawiając go do ucha
-Uh..cz-cześć... Szefie...
-W KOŃCU TY ŻAŁOSNY CZŁOWIEKU! TAK TRUDNO ODEBRAĆ GDY DZWONIĘ?!?! BYŁEM PEWIEN, ŻE UMARŁAŚ! - jego donośny głos rozbrzmiał w Twoim telefonie. Musiałaś odsunąć go na kilka centymetrów od twarzy.
-Prowadziłam gdy dzwoniłeś... Już jestem na miejscu
-TSK.. SPÓŹNIŁAŚ SIĘ! MIELIŚMY PRZECIEŻ SPOTKAĆ SIĘ GDY SKLEPY ZOSTANĄ OTWORZONE!
-Ta... ale to właśnie teraz...?
-OTWORZYLI DRZWI DZIESIĘĆ MINUT TEMU!!! - sprawdziłaś telefon raz jeszcze... Nie... jesteś w samą porę. Może otworzyli drzwi wcześniej?
-Heh... Wybacz, Wielki Szefie... Wygląda na to, że będziesz musiał mnie poddać torturom – powiedziałaś uśmiechając się. Milczał przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
-C-CÓŻ.. TO NIE TAK, ŻE MUSZĘ
-Ej Papyrus! W końcu dodzwoniłeś się do swojej dziewczyny?!!! - kolejny głos odezwał się w tyle
-MILCZ UNDYNE! JUŻ CI MÓWIŁEM, TO NIE MOJA DZIEWCZYNA! - odkrzyknął. Słyszałaś jak telefon przez jakiś czas szumi, w słuchawce odezwał się znajomy głos
-Cześć Dziewczyno! Przyprowadź tu swoje dupsko! Czekamy już wieki!
-ODDAJ MÓJ TELEFON UNDYNE!!! PRÓBUJĘ ROZMAWIAĆ!!! - krzyczał Papyrus z drugiej strony
-Gdzie jesteście? Przyjdę do was – miałaś nadzieję, że są gdzieś blisko.
-W dziale z żarciem! A gdzie indziej?! - zawołała Undyne
-MÓJ TELEFON!!! NATYCHMIAST!!! - i połączenie zostało przerwane. Schowałaś komórkę do kieszeni idąc w stronę stoisk z jedzeniem. Gdy tam dotarłaś zauważyłaś dwa wysokie potwory siedzące po przeciwnych stronach stołu. Papyrus zauważył Cię pierwszy, odwrócił się wściekły. Undyne leniwie opierała się o blat jedząc coś z dużego kubełka. - TSK... NAWET NIE ŚPIESZYŁAŚ SIĘ, BY TU PRZYJŚĆ SZYBCIEJ – mruknął, gdy się pojawiłaś. Udnyne popatrzyła na Ciebie, pomachała ręką trzymając w niej pałeczki.
-Cześć Dziewuszko! W końcu!
-W KOŃCU! - zawtórował szkielet
-Heh... wybaczcie... Naprawdę wydawało mi się, że jestem na czas – powiedziałaś zawstydzona
-Neeee! Nie martw się śpiochu!!! - powiedziała zadowolona biorąc sporą porcję klusek z kubełka mierząc Cię od stóp do głów żółtym okiem.
-POWINNA SIĘ MARTWIĆ! NIE MOŻESZ OBIECAĆ KOMUŚ, ŻE BĘDZIESZ I SIĘ NIE POJAWIĆ! TAK ROBI SANS!!! - aż tupnął nogą zdenerwowany.
-Przyszła! - Undyne powiedziała ładując makaron do policzków – No i … wydaje mi się, że to przez to, że waliłeś w drzwi pięściami to otworzyli je wcześniej.
-Waliłeś w drzwi...? - uniosłaś brew. Papyrus odwrócił wzrok wzruszając ramionami
-CH-CHCIAŁEM POINFORMOWAĆ PRACOWNIKÓW, ŻE KLIENCI CZEKAJĄ I POWINNI SIĘ POŚPIESZYĆ I OTWORZYĆ TEN BAJZEL NAZYWANY CENTRUM HANDLOWYM!!
-Więc jednak się nie spóźniłam! - powiedziałaś zadowolona
-NIE! UMÓWILIŚMY SIĘ, ŻE SPOTKAMY SIĘ GDY SKLEPY ZOSTANĄ OTWORZONE! SKORO ZOSTAŁY OTWORZONE WCZEŚNIEJ, A CIEBIE NIE BYŁO, ZNACZY ŻE SIĘ SPÓŹNIŁAŚ!
-Albo … po prostu naprawdę chcesz mnie troszeczkę potorturować – zachichotałaś – Rany, Wielki Szefie, jaki łobuziak! - Udnyne zaczęła śmiać się z pełnymi ustami plując jedzeniem na lewo i prawo.
-Z-ZAMILCZ! - krzyknął głośno – NIE O TO MI CHODZIŁO!!! TO BYŁBY NORMALNE TORTURY!!! NIE SPEŁNIENIE OBRZYDLIWYCH I OBLEŚNYCH LUDZKICH FANTAZJI!! - Udnyne śmiała się głośniej, twarz Papyrusa zaczęła przybierać kolorów. - D-DOBRA! NIE BĘDZIE TORTUR! ZNISZCZYŁAŚ WSZYSTKO SWOIMI ZBOCZONYMI MYŚLAMI I TERAZ NIE CHCĘ TEGO ROBIĆ! - popatrzył na Undyne – POŚPIESZ SIĘ I SKOŃCZ SWOJĄ LUDZKĄ POTRAWĘ ABYŚMY MOGLI ZACZYNAĆ – ta w odpowiedzi zaczęła wypychać usta makaronem próbując skończyć szybciej. - TSK... SWOJĄ DROGĄ – uniósł dłoń by pokazać na wielkiego rybiego potwora obok siebie – T-TO MOJA.... TO BEZNADZIEJNY PRZYPADEK BYŁEGO WOJOWNIKA... UDNYNE...
-Bł'go kapffftn 'uardii! Móffffłam jej to! 'usz się 'amy! - powiedziała krzycząc z pełną paszczą.
-TO OBRZYDLIWE UDNYNE! NIE GADAJ Z PEŁNĄ BUZIĄ
-Kasza'eś 'ii fie pofieszyffć! - uśmiechnęłaś się patrząc na nich
-Ta... poznałyśmy się w Muffets... - miałaś nadzieję, że nie powiedziała o długu Sansa. Miałaś wrażenie, że to bardzo by rozgniewało Papyrusa, gdyby się dowiedział. Udnyne głośno przełknęła klepiąc się po piersi czekając, aż jedzenie znajdzie się w jej brzuchu.
-Ta.. To ona powiedziała mi o nawiedzonym domu.
-TSK... - Papyrus skrzyżował znowu ręce – NAWIEDZONY DOM BYŁ NICZYM WIĘCEJ NIŻ FARSĄ... NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE MÓJ BRAT PRACOWAŁ W TAKIM MIEJSCU …
-O ile pamiętam, mówiłaś, że też tam pracujesz – Udnyne w końcu skończyła ostatnią porcję jedzenia oblizując palce – Groziłaś mi, że postraszysz mnie tak, że spadną mi gacie – uśmiechnęłaś się unosząc leniwie ręce
-Co... nie widziałaś mnie? - zmarszczyła oko
-Nie...
-Cóż... a ja ciebie tak – uśmiechnęłaś się bardziej – Mogłaś mnie nie zauważyć, bo nie byłam zbyt straszna – wzruszyłaś ramionami – Ganianie kogoś z piłą łańcuchową jest nudne. - potworzyca otworzyła szerzej oko a potem otworzyła szeroko paszczę
-Gahhhh! - krzyknęła pokazując ręką na Ciebie – To byłaś ty!!! - nawet twarz Papyrusa zarumieniła się
-N-NIE BALIŚMY SIĘ CZŁOWIEKU! NIE BYLIŚMY PO PROSTU PEWNI CO DO AUTENTYCZNOŚCI PIŁY ŁAŃCUCHOWEJ... TO NIEPOROZUMIENIE!
-Właśnie! M-my nie byliśmy pewni odnośnie tego co krzyczałaś o EXP!
-Łapię! Łapię... - wzruszyłaś ramionami.
-Wiesz... ludzie nie wiedzą o tym... - powiedziała zamyślona, znów mierząc Cię spojrzeniem, źrenica się jej zwęziła – Jak wiele cholerstwa Sans ci nagadał?!
-Zadaję się z wieloma innymi potworami ostatnio, więc nie powinnaś o to obwiniać Sansa – mruknęłaś.
-Hm?- nie spuszczała Cię ze wzroku
-D-DOŚĆ TEGO UNDYNE! - Papyrus jej przerwał – MAM COŚ DO ZAŁATWIENIA! - wyciągnął kartę papieru z kieszeni w kurtce i otworzył zaskakująco długą listę – SPĘDZIŁEM PRAWIE CAŁĄ NOC NA PLANOWANIU TEGO CZEGO BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ, JEŻELI SIĘ NIE POŚPIESZYMY, TO NIE ZDOBĘDZIEMY WSZYSTKIEGO NA CZAS!
-To naprawdę wiele rzeczy... - pochyliłaś się by zerknąć na to co tam napisał.
-CÓŻ... I TAK NIE MA TU WSZYSTKIEGO... WIĘKSZOŚĆ TO POMYSŁY... A-ALBO SUGESTIE... - mruknął nie rozwijając listy dalej – OCZYWIŚCIE MAM PLAN NA KAŻDĄ SYTUACJĘ! NYEH HEH HEH!
-Hm.. daj zobaczyć – pochyliłaś się nad listą. Maszyna do karaoke. Świece (też te co nie chcą zgasnąć!) Kamera. Balony. Konfetti. Serpentyny. Piniata. Słodycze. Napoje. Czapeczki. Szczeniaczki. Składane krzesełka (100). Składane stoły (10). Egzotyczna tancerka.
-Szczeniaczki...? Zaraz. ILE osób zaprosiłeś? - popatrzyłaś z trwogą na listę.
-NIE TAK DUŻO... - wzruszył ramionami – SETKĘ NAJBLIŻSZYCH SOJUSZNIKÓW! - czułaś, że zaczynasz się pocić. Nim wróciłaś do czytania Papyrus schował listę w kieszeni.
Wielki Szef: CZŁOWIEKU. JESTEM! GDZIE SIĘ PODZIEWASZ?!?!?!?!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: ODBIERZ NATYCHMIAST!!!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: W KOŃCU OTWORZYLI DRZWI!!! MAM NADZIEJĘ, ŻE JESTEŚ DUMNA IŻ ZAWODZISZ WŁASNY GATUNEK, BO WŁAŚNIE TO ROBISZ W TEJ CHWILI!!! JAK ŚMIESZ SPÓŹNIAĆ SIĘ GDY MASZ SPOTKAĆ SIĘ Z PRZERAŻAJĄCYM PAPYRUSEM!!! I TY UWAŻASZ, ŻE ŚMIESZ BYĆ LEPSZA ODE MNIE W RANDKOWANIU!!!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: OBYŚ ZDECHŁA! BO TO JEDYNA WYMÓWKA NA SPÓŹNIENIE SIĘ!
Nieodebrane połączenie od Wielki Szef
Wielki Szef: CZŁOWIEKU! OBIERZ! NATYCHMIAST!!!
Wygląda na to, że przybył wcześniej niż Ty. Nie spóźniłaś się, ale... nie byłaś jakoś wcześnie. Sprawdziłaś czas kiedy otwierają sklepy, nie było informacji, aby mieli to zrobić wcześniej. Byłaś w połowie odpisywania wiadomości, gdy zadzwonił Twój telefon. Odebrałaś natychmiast przystawiając go do ucha
-Uh..cz-cześć... Szefie...
-W KOŃCU TY ŻAŁOSNY CZŁOWIEKU! TAK TRUDNO ODEBRAĆ GDY DZWONIĘ?!?! BYŁEM PEWIEN, ŻE UMARŁAŚ! - jego donośny głos rozbrzmiał w Twoim telefonie. Musiałaś odsunąć go na kilka centymetrów od twarzy.
-Prowadziłam gdy dzwoniłeś... Już jestem na miejscu
-TSK.. SPÓŹNIŁAŚ SIĘ! MIELIŚMY PRZECIEŻ SPOTKAĆ SIĘ GDY SKLEPY ZOSTANĄ OTWORZONE!
-Ta... ale to właśnie teraz...?
-OTWORZYLI DRZWI DZIESIĘĆ MINUT TEMU!!! - sprawdziłaś telefon raz jeszcze... Nie... jesteś w samą porę. Może otworzyli drzwi wcześniej?
-Heh... Wybacz, Wielki Szefie... Wygląda na to, że będziesz musiał mnie poddać torturom – powiedziałaś uśmiechając się. Milczał przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią.
-C-CÓŻ.. TO NIE TAK, ŻE MUSZĘ
-Ej Papyrus! W końcu dodzwoniłeś się do swojej dziewczyny?!!! - kolejny głos odezwał się w tyle
-MILCZ UNDYNE! JUŻ CI MÓWIŁEM, TO NIE MOJA DZIEWCZYNA! - odkrzyknął. Słyszałaś jak telefon przez jakiś czas szumi, w słuchawce odezwał się znajomy głos
-Cześć Dziewczyno! Przyprowadź tu swoje dupsko! Czekamy już wieki!
-ODDAJ MÓJ TELEFON UNDYNE!!! PRÓBUJĘ ROZMAWIAĆ!!! - krzyczał Papyrus z drugiej strony
-Gdzie jesteście? Przyjdę do was – miałaś nadzieję, że są gdzieś blisko.
-W dziale z żarciem! A gdzie indziej?! - zawołała Undyne
-MÓJ TELEFON!!! NATYCHMIAST!!! - i połączenie zostało przerwane. Schowałaś komórkę do kieszeni idąc w stronę stoisk z jedzeniem. Gdy tam dotarłaś zauważyłaś dwa wysokie potwory siedzące po przeciwnych stronach stołu. Papyrus zauważył Cię pierwszy, odwrócił się wściekły. Undyne leniwie opierała się o blat jedząc coś z dużego kubełka. - TSK... NAWET NIE ŚPIESZYŁAŚ SIĘ, BY TU PRZYJŚĆ SZYBCIEJ – mruknął, gdy się pojawiłaś. Udnyne popatrzyła na Ciebie, pomachała ręką trzymając w niej pałeczki.
-Cześć Dziewuszko! W końcu!
-W KOŃCU! - zawtórował szkielet
-Heh... wybaczcie... Naprawdę wydawało mi się, że jestem na czas – powiedziałaś zawstydzona
-Neeee! Nie martw się śpiochu!!! - powiedziała zadowolona biorąc sporą porcję klusek z kubełka mierząc Cię od stóp do głów żółtym okiem.
-POWINNA SIĘ MARTWIĆ! NIE MOŻESZ OBIECAĆ KOMUŚ, ŻE BĘDZIESZ I SIĘ NIE POJAWIĆ! TAK ROBI SANS!!! - aż tupnął nogą zdenerwowany.
-Przyszła! - Undyne powiedziała ładując makaron do policzków – No i … wydaje mi się, że to przez to, że waliłeś w drzwi pięściami to otworzyli je wcześniej.
-Waliłeś w drzwi...? - uniosłaś brew. Papyrus odwrócił wzrok wzruszając ramionami
-CH-CHCIAŁEM POINFORMOWAĆ PRACOWNIKÓW, ŻE KLIENCI CZEKAJĄ I POWINNI SIĘ POŚPIESZYĆ I OTWORZYĆ TEN BAJZEL NAZYWANY CENTRUM HANDLOWYM!!
-Więc jednak się nie spóźniłam! - powiedziałaś zadowolona
-NIE! UMÓWILIŚMY SIĘ, ŻE SPOTKAMY SIĘ GDY SKLEPY ZOSTANĄ OTWORZONE! SKORO ZOSTAŁY OTWORZONE WCZEŚNIEJ, A CIEBIE NIE BYŁO, ZNACZY ŻE SIĘ SPÓŹNIŁAŚ!
-Albo … po prostu naprawdę chcesz mnie troszeczkę potorturować – zachichotałaś – Rany, Wielki Szefie, jaki łobuziak! - Udnyne zaczęła śmiać się z pełnymi ustami plując jedzeniem na lewo i prawo.
-Z-ZAMILCZ! - krzyknął głośno – NIE O TO MI CHODZIŁO!!! TO BYŁBY NORMALNE TORTURY!!! NIE SPEŁNIENIE OBRZYDLIWYCH I OBLEŚNYCH LUDZKICH FANTAZJI!! - Udnyne śmiała się głośniej, twarz Papyrusa zaczęła przybierać kolorów. - D-DOBRA! NIE BĘDZIE TORTUR! ZNISZCZYŁAŚ WSZYSTKO SWOIMI ZBOCZONYMI MYŚLAMI I TERAZ NIE CHCĘ TEGO ROBIĆ! - popatrzył na Undyne – POŚPIESZ SIĘ I SKOŃCZ SWOJĄ LUDZKĄ POTRAWĘ ABYŚMY MOGLI ZACZYNAĆ – ta w odpowiedzi zaczęła wypychać usta makaronem próbując skończyć szybciej. - TSK... SWOJĄ DROGĄ – uniósł dłoń by pokazać na wielkiego rybiego potwora obok siebie – T-TO MOJA.... TO BEZNADZIEJNY PRZYPADEK BYŁEGO WOJOWNIKA... UDNYNE...
-Bł'go kapffftn 'uardii! Móffffłam jej to! 'usz się 'amy! - powiedziała krzycząc z pełną paszczą.
-TO OBRZYDLIWE UDNYNE! NIE GADAJ Z PEŁNĄ BUZIĄ
-Kasza'eś 'ii fie pofieszyffć! - uśmiechnęłaś się patrząc na nich
-Ta... poznałyśmy się w Muffets... - miałaś nadzieję, że nie powiedziała o długu Sansa. Miałaś wrażenie, że to bardzo by rozgniewało Papyrusa, gdyby się dowiedział. Udnyne głośno przełknęła klepiąc się po piersi czekając, aż jedzenie znajdzie się w jej brzuchu.
-Ta.. To ona powiedziała mi o nawiedzonym domu.
-TSK... - Papyrus skrzyżował znowu ręce – NAWIEDZONY DOM BYŁ NICZYM WIĘCEJ NIŻ FARSĄ... NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE MÓJ BRAT PRACOWAŁ W TAKIM MIEJSCU …
-O ile pamiętam, mówiłaś, że też tam pracujesz – Udnyne w końcu skończyła ostatnią porcję jedzenia oblizując palce – Groziłaś mi, że postraszysz mnie tak, że spadną mi gacie – uśmiechnęłaś się unosząc leniwie ręce
-Co... nie widziałaś mnie? - zmarszczyła oko
-Nie...
-Cóż... a ja ciebie tak – uśmiechnęłaś się bardziej – Mogłaś mnie nie zauważyć, bo nie byłam zbyt straszna – wzruszyłaś ramionami – Ganianie kogoś z piłą łańcuchową jest nudne. - potworzyca otworzyła szerzej oko a potem otworzyła szeroko paszczę
-Gahhhh! - krzyknęła pokazując ręką na Ciebie – To byłaś ty!!! - nawet twarz Papyrusa zarumieniła się
-N-NIE BALIŚMY SIĘ CZŁOWIEKU! NIE BYLIŚMY PO PROSTU PEWNI CO DO AUTENTYCZNOŚCI PIŁY ŁAŃCUCHOWEJ... TO NIEPOROZUMIENIE!
-Właśnie! M-my nie byliśmy pewni odnośnie tego co krzyczałaś o EXP!
-Łapię! Łapię... - wzruszyłaś ramionami.
-Wiesz... ludzie nie wiedzą o tym... - powiedziała zamyślona, znów mierząc Cię spojrzeniem, źrenica się jej zwęziła – Jak wiele cholerstwa Sans ci nagadał?!
-Zadaję się z wieloma innymi potworami ostatnio, więc nie powinnaś o to obwiniać Sansa – mruknęłaś.
-Hm?- nie spuszczała Cię ze wzroku
-D-DOŚĆ TEGO UNDYNE! - Papyrus jej przerwał – MAM COŚ DO ZAŁATWIENIA! - wyciągnął kartę papieru z kieszeni w kurtce i otworzył zaskakująco długą listę – SPĘDZIŁEM PRAWIE CAŁĄ NOC NA PLANOWANIU TEGO CZEGO BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ, JEŻELI SIĘ NIE POŚPIESZYMY, TO NIE ZDOBĘDZIEMY WSZYSTKIEGO NA CZAS!
-To naprawdę wiele rzeczy... - pochyliłaś się by zerknąć na to co tam napisał.
-CÓŻ... I TAK NIE MA TU WSZYSTKIEGO... WIĘKSZOŚĆ TO POMYSŁY... A-ALBO SUGESTIE... - mruknął nie rozwijając listy dalej – OCZYWIŚCIE MAM PLAN NA KAŻDĄ SYTUACJĘ! NYEH HEH HEH!
-Hm.. daj zobaczyć – pochyliłaś się nad listą. Maszyna do karaoke. Świece (też te co nie chcą zgasnąć!) Kamera. Balony. Konfetti. Serpentyny. Piniata. Słodycze. Napoje. Czapeczki. Szczeniaczki. Składane krzesełka (100). Składane stoły (10). Egzotyczna tancerka.
-Szczeniaczki...? Zaraz. ILE osób zaprosiłeś? - popatrzyłaś z trwogą na listę.
-NIE TAK DUŻO... - wzruszył ramionami – SETKĘ NAJBLIŻSZYCH SOJUSZNIKÓW! - czułaś, że zaczynasz się pocić. Nim wróciłaś do czytania Papyrus schował listę w kieszeni.
-Um... Szefuńciu.. to zbyt wiele osób jak na urodziny Sansa..
-NONSENS! TO IDEALNA LICZBA – machnął ręką od niechcenia – ZAPROSIŁEM KAŻDEGO KTO JEST KIMŚ, WSZYSCY GOŚCIE SĄ WAŚNYMI OSOBOWOŚCIAMI. - już miałaś coś powiedzieć, kiedy poczułaś bardzo silne ramie otaczające Cię z boku.
-Właśnie! Będzie super! - Drugą rękę Undyne oplotła dookoła Papyrusa – Pomogę temu nerdowi, co może pójść źle?
-JUŻ CI MÓWIŁEM UNDYNE! NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY!!!
-Fuhuhuhuhuhuh!!! - przyciągnęła go bliżej szczerząc się szeroko – Jesteś po prostu zazdrosny, że to ja mam już dla niego najlepszy prezent!
-TYLKO DLATEGO, ŻE ALPHYS CI POMOGŁA, NIE ZNACZY, ŻE JEST NAJLEPSZY! - Papyrus próbował się wyrwać.
-Fuweh heh heh... Możesz tak mówić, kiedy znajdziesz coś lepszego!
-Zaraz! Co dla niego masz? - byłaś nadal w jej objęciu. Ciekawa co inny potwór może myśleć, że będzie dobrym prezentem dla twojego złośnika.
-Jakąś głupią książkę dla nerdów o kosmosie... - puściła Papyrusa – Moja dziewczyna mówiła, że pokocha ją.
-Zaraz... Sans przyjaźni się z Alphys?- Udnyne wykrzywiła usta w obrzydzeniu
-Jakby Alphy przyjaźniła się z … - zerknęła na Papyrusa i szybko się poprawiła – Tsk.. znaczy się.. z tego co wiem to razem pracowali czy coś... nie wiem – znowu spojrzała na Ciebie i zmarszczyła oko – Kto ci mówił o Alphys?
-Oh... uh... Sans wspominał o niej kilka razy. Mówił, że to twoja dziewczyna i jest naprawdę mądra – Natychmiast Undyne uśmiechnęła się szeroko
-Fuhuhuhuhuhuhu! Kurwa jasne, że jest!
-TSK! DOŚĆ GADANIA UNDYNE! - wtrącił się Papyrus odpychając ją – ZAPROSIŁEM TU CZŁOWIEKA CELOWO. MUSIMY ZACZĄĆ JUŻ TERAZ! - odwrócił się w Twoją stronę – TERAZ CZŁOWIEKU! PRZYDAJ SIĘ NA COŚ I POKAŻ MI, GDZIE ZNAJDĘ SKLEP Z PRZEDMIOTAMI JAKIE POTRZEBUJĘ! - często bywałaś w tej galerii. Zawsze kiedy chciałaś kupić jakąś nową grę, właśnie tu szłaś. Naturalnie, wiedziałaś też, gdzie znajduje się sklep o nazwie Planeta Imprez. Bez zbędnych pytań, zaprowadziłaś dwa potwory. Wzrok gapiów zaczał was śledzić. Centrum może i było prawie puste, kiedy przyszliście, ale powoli zaczynało się zapełniać. Zauważyłaś to, gdy grupa ludzi praktycznie biegła w waszą stronę z uniesionymi aparatami. Cóż.. nie chodziło o Ciebie. Chodziło o Twoich towarzyszy. Papyrus i Undyne nie zwracali na to uwagi. Właściwie... z jakichś powodów czułaś, że Papyrusowi się to nawet podoba. Ciebie to denerwowało. Większość życia spędziłaś ukryta... albo ostatecznie... nie wychylałaś się... Po tym jak kolejna osoba zrobiła wam zdjęcie, czułaś się naprawdę niezręcznie. W końcu, dotarliście do sklepu z gadżetami na każdą imprezę, westchnęłaś z zadowolenia, wolna od spojrzeń. - CUDOWNIE! - Papyrus stał przed sklepem – TO MIEJSCE PEŁNE UŚMIECHNIĘTYCH ZDJĘĆ LUDZI WYGLĄDA NA TO, ŻE MA WSZYSTKO CZEGO POTRZEBUJĘ! - natychmiast chwycił za koszyk i wszedł do środka. Undyne poszła za nim i również chwyciła za koszyk. Idąc w pierwszą alejkę Papyrus już wpakował cały karton konfetti do koszyka.
-A co ty na to? - zapytała Undyne trzymając kilka świecących kijków.
-BIERZ! - krzyknął nawet nie patrząc.
-Uh... ej... - powiedziałaś zmartwiona patrząc jak ich koszki szybko się wypełniają
-MYŚLAŁEM, ŻE PRZYSZŁAŚ TU BY POMÓC! - nie patrzył na ciebie
-Taa ale... czy to nie troszeczkę … za dużo?
-NONSENS! IDEALNE PRZYJĘCIE MUSI MIEĆ IDEALNE DEKORACJE – mówiąc to wziął karton serpentyn i wrzucił je do koszyka.
-Ale... czy to nie będzie trochę za drogie....?
-TO IDEALNE PRZYJĘCIE CZŁOWIEKU! CENA NIE MA ZNACZENIA!
-N-no ale, nie uważasz, że Sans wolałby... no wiesz... trochę mniej? - miałaś nadzieję, że jakimś sposobem dotrzesz do niego. Papyrus odwrócił się w Twoją stronę z rękami na biodrach
-A KTO ŚMIAŁBY CHCIEĆ MNIEJ NIŻ IDEALNE PRZYJĘCIE?
-...Uh... taaak... Chyba.... masz rację – poddałaś się. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Miałaś mieć oko na Papyrusa... tak aby impreza nie stała się przesadna... Wybacz Czacho... Powiedziałaś do siebie chwytając za świecący kijek. Nic na to nie poradzisz...
-NONSENS! TO IDEALNA LICZBA – machnął ręką od niechcenia – ZAPROSIŁEM KAŻDEGO KTO JEST KIMŚ, WSZYSCY GOŚCIE SĄ WAŚNYMI OSOBOWOŚCIAMI. - już miałaś coś powiedzieć, kiedy poczułaś bardzo silne ramie otaczające Cię z boku.
-Właśnie! Będzie super! - Drugą rękę Undyne oplotła dookoła Papyrusa – Pomogę temu nerdowi, co może pójść źle?
-JUŻ CI MÓWIŁEM UNDYNE! NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY!!!
-Fuhuhuhuhuhuh!!! - przyciągnęła go bliżej szczerząc się szeroko – Jesteś po prostu zazdrosny, że to ja mam już dla niego najlepszy prezent!
-TYLKO DLATEGO, ŻE ALPHYS CI POMOGŁA, NIE ZNACZY, ŻE JEST NAJLEPSZY! - Papyrus próbował się wyrwać.
-Fuweh heh heh... Możesz tak mówić, kiedy znajdziesz coś lepszego!
-Zaraz! Co dla niego masz? - byłaś nadal w jej objęciu. Ciekawa co inny potwór może myśleć, że będzie dobrym prezentem dla twojego złośnika.
-Jakąś głupią książkę dla nerdów o kosmosie... - puściła Papyrusa – Moja dziewczyna mówiła, że pokocha ją.
-Zaraz... Sans przyjaźni się z Alphys?- Udnyne wykrzywiła usta w obrzydzeniu
-Jakby Alphy przyjaźniła się z … - zerknęła na Papyrusa i szybko się poprawiła – Tsk.. znaczy się.. z tego co wiem to razem pracowali czy coś... nie wiem – znowu spojrzała na Ciebie i zmarszczyła oko – Kto ci mówił o Alphys?
-Oh... uh... Sans wspominał o niej kilka razy. Mówił, że to twoja dziewczyna i jest naprawdę mądra – Natychmiast Undyne uśmiechnęła się szeroko
-Fuhuhuhuhuhuhu! Kurwa jasne, że jest!
-TSK! DOŚĆ GADANIA UNDYNE! - wtrącił się Papyrus odpychając ją – ZAPROSIŁEM TU CZŁOWIEKA CELOWO. MUSIMY ZACZĄĆ JUŻ TERAZ! - odwrócił się w Twoją stronę – TERAZ CZŁOWIEKU! PRZYDAJ SIĘ NA COŚ I POKAŻ MI, GDZIE ZNAJDĘ SKLEP Z PRZEDMIOTAMI JAKIE POTRZEBUJĘ! - często bywałaś w tej galerii. Zawsze kiedy chciałaś kupić jakąś nową grę, właśnie tu szłaś. Naturalnie, wiedziałaś też, gdzie znajduje się sklep o nazwie Planeta Imprez. Bez zbędnych pytań, zaprowadziłaś dwa potwory. Wzrok gapiów zaczał was śledzić. Centrum może i było prawie puste, kiedy przyszliście, ale powoli zaczynało się zapełniać. Zauważyłaś to, gdy grupa ludzi praktycznie biegła w waszą stronę z uniesionymi aparatami. Cóż.. nie chodziło o Ciebie. Chodziło o Twoich towarzyszy. Papyrus i Undyne nie zwracali na to uwagi. Właściwie... z jakichś powodów czułaś, że Papyrusowi się to nawet podoba. Ciebie to denerwowało. Większość życia spędziłaś ukryta... albo ostatecznie... nie wychylałaś się... Po tym jak kolejna osoba zrobiła wam zdjęcie, czułaś się naprawdę niezręcznie. W końcu, dotarliście do sklepu z gadżetami na każdą imprezę, westchnęłaś z zadowolenia, wolna od spojrzeń. - CUDOWNIE! - Papyrus stał przed sklepem – TO MIEJSCE PEŁNE UŚMIECHNIĘTYCH ZDJĘĆ LUDZI WYGLĄDA NA TO, ŻE MA WSZYSTKO CZEGO POTRZEBUJĘ! - natychmiast chwycił za koszyk i wszedł do środka. Undyne poszła za nim i również chwyciła za koszyk. Idąc w pierwszą alejkę Papyrus już wpakował cały karton konfetti do koszyka.
-A co ty na to? - zapytała Undyne trzymając kilka świecących kijków.
-BIERZ! - krzyknął nawet nie patrząc.
-Uh... ej... - powiedziałaś zmartwiona patrząc jak ich koszki szybko się wypełniają
-MYŚLAŁEM, ŻE PRZYSZŁAŚ TU BY POMÓC! - nie patrzył na ciebie
-Taa ale... czy to nie troszeczkę … za dużo?
-NONSENS! IDEALNE PRZYJĘCIE MUSI MIEĆ IDEALNE DEKORACJE – mówiąc to wziął karton serpentyn i wrzucił je do koszyka.
-Ale... czy to nie będzie trochę za drogie....?
-TO IDEALNE PRZYJĘCIE CZŁOWIEKU! CENA NIE MA ZNACZENIA!
-N-no ale, nie uważasz, że Sans wolałby... no wiesz... trochę mniej? - miałaś nadzieję, że jakimś sposobem dotrzesz do niego. Papyrus odwrócił się w Twoją stronę z rękami na biodrach
-A KTO ŚMIAŁBY CHCIEĆ MNIEJ NIŻ IDEALNE PRZYJĘCIE?
-...Uh... taaak... Chyba.... masz rację – poddałaś się. Nie wiedziałaś co powiedzieć. Miałaś mieć oko na Papyrusa... tak aby impreza nie stała się przesadna... Wybacz Czacho... Powiedziałaś do siebie chwytając za świecący kijek. Nic na to nie poradzisz...
-D-d-dziękujemy za zakupy w P-p-planecie Imprez! - wyjąkała kasjerka. Papyrus schował swoją kartę patrząc na nią, jak próbuje skryć się pod biurkiem.
-TSK... ROZUMIEM, ŻE MOJA OSOBA MOŻE BYĆ ZBYT ZACNA DLA KOGOŚ TAK ŻAŁOSNEGO JAK TY, ALE TO NIE SPRAWIA, ŻE MOŻESZ BYĆ NIEGRZECZNA I UKRYWAĆ SWOJEJ ŻAŁOSNEJ EGZYSTENCJI ZA STOLIKIEM. WEŹ PRZYKŁAD Z TEGO CZŁOWIEKA – wskazał na Ciebie – JEŻELI CHCESZ ZE MNĄ CHODZISZ, MUSISZ BYĆ DZIELNA! - dziewczyna w odpowiedzi zadrżała.
-Przestań flirtować ze sprzedawczynią przed swoją dziewczyną i pomóż mi dźwigać to draństwo! - krzyknęła Undyne, ręce miała całkowicie zajęte siatkami z zakupami.
-NIE FLIRTOWAŁEM! STWIERDZAŁEM FAKT – zabrał siatki z ziemi, Ty pozostałaś z niczym. Zatrzymał się i zmarszczył brwi – I TO NIE JEST MOJA DZIEWCZYNA! - krzyknął
-Jesteś pewien, że nie chcesz, abym pomogła? - zapytałaś czując się nieco niezręcznie, że nie dźwigasz nic.
-TAK!
-Ale ty masz ich dużo i...
-JESTEŚ SŁABYM, ŻAŁOSNYM CZŁOWIEKIEM! NIE CHCĘ RYZYKOWAĆ, ŻE ZNISZCZYSZ COŚ! ALE MASZ! SKORO CHCESZ – podał Ci najmniejszą siatkę z konfetti – MYŚLĘ, ŻE CHOĆ TO MOŻESZ PONIEŚĆ! - Wzięłaś ją i poszłaś za dwoma potworami do wyjścia ze sklepu.
-Więc... Mamy prawie wszystko z twojej listy, tak? Coś jeszcze? - zapytałaś
-TSK.. TEN SKLEP MIAŁ ZASKAKUJĄCO WSZYSTKO CZEGO POTRZEBOWAŁEM DO PRZYGOTOWANIA IDEALNEGO PRZYJĘCIA. BYŁY NAWET KRZESEŁKA I STOŁY... ALE... O-OCZYWIŚCIE NIE MOGĘ UFAĆ LUDZIOM WE WSZYSTKIM, BĘDĘ MUSIAŁ ZAMÓWIĆ KILKA RZECZY Z INNEGO MIEJSCA... NO I CIASTO.
-Mówiłam, że ja mogę zrobić! - krzyknęła Udnyne idąc obok niego
-NIE ROZŚMIESZAJ MNIE! CHCESZ NAS WSZYSTKICH OTRUĆ?! - żółte oko mignęło niebezpiecznie
-I kto to mówi! Twoja ostatnia lasagna smakowała jakby była ugotowana w ludzkim kiblu!
-NYAH HAH! TO DOWODZI, ŻE MUSIAŁAŚ JĄ PIĆ, SKORO ZNASZ JEJ SMAK! - poprawił torby w rękach. Kilka ludzi zatrzymało się. Większość wskazywała na was, albo robiła zdjęcia telefonami.
-Nie musiałam pić aby wiedzieć, że twoje gotowanie smakuje jak śmiecie! - Oczy Papyrusa stały się niebezpiecznie maleńkie.
-NYEH HEH HEH! ZOBACZYMY, ŻAŁOSNA GWARDZISTKO! WYGLĄDA NA TO, ŻE ZNOWU BĘDĘ MUSIAŁ CIĘ SZKOLIĆ W TWOJEJ JEDYNEJ UMIEJĘTNOŚCI! MOŻE ZNOWU RAZEM BĘDZIEMY GOTOWAĆ … HM?
-Oh JASNE! - krzyknęła akceptując wyzwanie
-DOBRA! W KOLEJNĄ NIEDZIELĘ! - dramatycznie wskazał na własną pierś – PRZYGOTUJĘ POSIŁEK TAKI, ŻE TWA DUSZA NAWET SOBIE NIE WYOBRAŻA!
-Coooo...? Kolejna niedziela! To .. cały tydzień! Zróbmy to teraz! - Papyrus położył ręce na biodrach
-MAM CI PRZYPOMNIEĆ, ŻE JESTEŚMY NA BARDZO WAŻNEJ MISKI PRZYJĘCIA URODZINOWEGO?!
-To po zakupach! - wyszczerzyła się w uśmiechu
-OGŁUCHŁAŚ?! POTEM MASZ SPOTKAĆ SIĘ Z ALPHYS!
-Oh... heheh.. ojej – zaśmiała się zawstydzona – Dobra! Za tydzień! Ale lepiej się przygotuj! Powiem Alphys aby przeczytała wszystkie książki kucharskie jakie znajdę! Powie mi jak robić najlepsze jedzenie!
-NYEH! TRZEBA WIĘCEJ ABY MNIE POKONAĆ, RYBIA KOBIETO! BO JA POZNAŁEM NOWĄ SEKRETNĄ TECHNIKĘ!
-Chyba nową głupią technikę!
-TO SIĘ JESZCZE ZOBACZY... - wyszczerzył kły, a potem spojrzał na Ciebie – TERAZ! CZŁOWIEKU! CZAS NA NAJWAŻNIEJSZĄ CZĘŚĆ NASZEGO ZADANIA ZAKUPOWEGO! PREZENTY!
-Oh.. uh... masz jakiś pomysł? - zapytałaś
-PRZYGOTOWAŁEM LISTĘ POTENCJALNYCH DARÓW – wyciągnął z kieszeni papiery. Wszystkie zapełnione pomysłami. Pochyliłaś się by spojrzeć. Bieżnia. Ciężarki. Książka kucharska ucząca przygotować profesjonalne Lasagne. Osobisty trener. Puchaty Króliczek 2. Kolce podłogowe. Przewodnik po właściwiej higienie i zachowaniu dla potworów. Maszyna do torturowania.
-Fuhuhuhuhuhuhu! - Undyne zaczęła się śmiać kiedy spojrzała – Serio uważasz, że to może spodobać się twojemu bratu?!
-C-CISZA UNDYNE! - zabrał listę z widoku i poprawił rękawice – T-TO NAPRAWDĘ WYŚMIENITE PREZENTY! SAM Z CHĘCIĄ BYM Z NICH... - Undyne śmiała się nadal – MILCZ!
-Uh.... t-to naprawę dobre pomysły... - próbowałaś go uspokoić – Ale.. Wydaje mi się, że mam coś innego w głowie
-CO TAKIEGO? - skrzyżował ręce. Uśmiechnęłaś się ruszając w drogę
-Chodź za mną, to ci pokażę!
-CO TO TAKIEGO?! - krzyczał
-Zobaczysz jak dojdziemy!
-CZŁOWIEKU! - szedł za Tobą, Undyne śmiała się za nim. Z każdą chwilą było Ci coraz bardziej niezręcznie gdy więcej ludzi na was zerkało. Spędziliście kilka cichych godzin w sklepie, więc teraz Centrum jest praktycznie pełne.
-Tak się zawsze dzieje? - szepnęłaś po chwili.
-HUH? - był zmieszany – CO?
-No wiesz... - pokazałaś na kilka osób robiących wam zdjęcia.
-Po jakimś czasie przywykniesz – Undyne wzruszyła ramionami poprawiając siaty w rękach
-NYAH HAH HAH! JAKBY COŚ TAK GŁUPIEGO MIAŁO MARTWIĆ WIELKIEGO I PRZERAŻAJĄCEGO PAPYRUSA! JAKO KAPITAN GWARDII KRÓLEWSKIEJ ZAWSZE BYŁEM OBSERWOWANY GDZIEKOLWIEK SIĘ UDAŁEM! TUTAJ NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO! - powiedział z dumą.
-Fuh huh huh – mimo bagaży położyła rękę na ramieniu Papyrusa – Mówisz o tym, jak wszyscy nazywali Cię Ciasnym Edge Lordem?
-CO!... NIKT TAK MNIE NIE NAZYWAŁ!
-Fuhuhuhuhu! Nie w twarz! Ale powinieneś ich posłuchać, jak cię nie było!
-M-MILCZ!
-TSK... ROZUMIEM, ŻE MOJA OSOBA MOŻE BYĆ ZBYT ZACNA DLA KOGOŚ TAK ŻAŁOSNEGO JAK TY, ALE TO NIE SPRAWIA, ŻE MOŻESZ BYĆ NIEGRZECZNA I UKRYWAĆ SWOJEJ ŻAŁOSNEJ EGZYSTENCJI ZA STOLIKIEM. WEŹ PRZYKŁAD Z TEGO CZŁOWIEKA – wskazał na Ciebie – JEŻELI CHCESZ ZE MNĄ CHODZISZ, MUSISZ BYĆ DZIELNA! - dziewczyna w odpowiedzi zadrżała.
-Przestań flirtować ze sprzedawczynią przed swoją dziewczyną i pomóż mi dźwigać to draństwo! - krzyknęła Undyne, ręce miała całkowicie zajęte siatkami z zakupami.
-NIE FLIRTOWAŁEM! STWIERDZAŁEM FAKT – zabrał siatki z ziemi, Ty pozostałaś z niczym. Zatrzymał się i zmarszczył brwi – I TO NIE JEST MOJA DZIEWCZYNA! - krzyknął
-Jesteś pewien, że nie chcesz, abym pomogła? - zapytałaś czując się nieco niezręcznie, że nie dźwigasz nic.
-TAK!
-Ale ty masz ich dużo i...
-JESTEŚ SŁABYM, ŻAŁOSNYM CZŁOWIEKIEM! NIE CHCĘ RYZYKOWAĆ, ŻE ZNISZCZYSZ COŚ! ALE MASZ! SKORO CHCESZ – podał Ci najmniejszą siatkę z konfetti – MYŚLĘ, ŻE CHOĆ TO MOŻESZ PONIEŚĆ! - Wzięłaś ją i poszłaś za dwoma potworami do wyjścia ze sklepu.
-Więc... Mamy prawie wszystko z twojej listy, tak? Coś jeszcze? - zapytałaś
-TSK.. TEN SKLEP MIAŁ ZASKAKUJĄCO WSZYSTKO CZEGO POTRZEBOWAŁEM DO PRZYGOTOWANIA IDEALNEGO PRZYJĘCIA. BYŁY NAWET KRZESEŁKA I STOŁY... ALE... O-OCZYWIŚCIE NIE MOGĘ UFAĆ LUDZIOM WE WSZYSTKIM, BĘDĘ MUSIAŁ ZAMÓWIĆ KILKA RZECZY Z INNEGO MIEJSCA... NO I CIASTO.
-Mówiłam, że ja mogę zrobić! - krzyknęła Udnyne idąc obok niego
-NIE ROZŚMIESZAJ MNIE! CHCESZ NAS WSZYSTKICH OTRUĆ?! - żółte oko mignęło niebezpiecznie
-I kto to mówi! Twoja ostatnia lasagna smakowała jakby była ugotowana w ludzkim kiblu!
-NYAH HAH! TO DOWODZI, ŻE MUSIAŁAŚ JĄ PIĆ, SKORO ZNASZ JEJ SMAK! - poprawił torby w rękach. Kilka ludzi zatrzymało się. Większość wskazywała na was, albo robiła zdjęcia telefonami.
-Nie musiałam pić aby wiedzieć, że twoje gotowanie smakuje jak śmiecie! - Oczy Papyrusa stały się niebezpiecznie maleńkie.
-NYEH HEH HEH! ZOBACZYMY, ŻAŁOSNA GWARDZISTKO! WYGLĄDA NA TO, ŻE ZNOWU BĘDĘ MUSIAŁ CIĘ SZKOLIĆ W TWOJEJ JEDYNEJ UMIEJĘTNOŚCI! MOŻE ZNOWU RAZEM BĘDZIEMY GOTOWAĆ … HM?
-Oh JASNE! - krzyknęła akceptując wyzwanie
-DOBRA! W KOLEJNĄ NIEDZIELĘ! - dramatycznie wskazał na własną pierś – PRZYGOTUJĘ POSIŁEK TAKI, ŻE TWA DUSZA NAWET SOBIE NIE WYOBRAŻA!
-Coooo...? Kolejna niedziela! To .. cały tydzień! Zróbmy to teraz! - Papyrus położył ręce na biodrach
-MAM CI PRZYPOMNIEĆ, ŻE JESTEŚMY NA BARDZO WAŻNEJ MISKI PRZYJĘCIA URODZINOWEGO?!
-To po zakupach! - wyszczerzyła się w uśmiechu
-OGŁUCHŁAŚ?! POTEM MASZ SPOTKAĆ SIĘ Z ALPHYS!
-Oh... heheh.. ojej – zaśmiała się zawstydzona – Dobra! Za tydzień! Ale lepiej się przygotuj! Powiem Alphys aby przeczytała wszystkie książki kucharskie jakie znajdę! Powie mi jak robić najlepsze jedzenie!
-NYEH! TRZEBA WIĘCEJ ABY MNIE POKONAĆ, RYBIA KOBIETO! BO JA POZNAŁEM NOWĄ SEKRETNĄ TECHNIKĘ!
-Chyba nową głupią technikę!
-TO SIĘ JESZCZE ZOBACZY... - wyszczerzył kły, a potem spojrzał na Ciebie – TERAZ! CZŁOWIEKU! CZAS NA NAJWAŻNIEJSZĄ CZĘŚĆ NASZEGO ZADANIA ZAKUPOWEGO! PREZENTY!
-Oh.. uh... masz jakiś pomysł? - zapytałaś
-PRZYGOTOWAŁEM LISTĘ POTENCJALNYCH DARÓW – wyciągnął z kieszeni papiery. Wszystkie zapełnione pomysłami. Pochyliłaś się by spojrzeć. Bieżnia. Ciężarki. Książka kucharska ucząca przygotować profesjonalne Lasagne. Osobisty trener. Puchaty Króliczek 2. Kolce podłogowe. Przewodnik po właściwiej higienie i zachowaniu dla potworów. Maszyna do torturowania.
-Fuhuhuhuhuhuhu! - Undyne zaczęła się śmiać kiedy spojrzała – Serio uważasz, że to może spodobać się twojemu bratu?!
-C-CISZA UNDYNE! - zabrał listę z widoku i poprawił rękawice – T-TO NAPRAWDĘ WYŚMIENITE PREZENTY! SAM Z CHĘCIĄ BYM Z NICH... - Undyne śmiała się nadal – MILCZ!
-Uh.... t-to naprawę dobre pomysły... - próbowałaś go uspokoić – Ale.. Wydaje mi się, że mam coś innego w głowie
-CO TAKIEGO? - skrzyżował ręce. Uśmiechnęłaś się ruszając w drogę
-Chodź za mną, to ci pokażę!
-CO TO TAKIEGO?! - krzyczał
-Zobaczysz jak dojdziemy!
-CZŁOWIEKU! - szedł za Tobą, Undyne śmiała się za nim. Z każdą chwilą było Ci coraz bardziej niezręcznie gdy więcej ludzi na was zerkało. Spędziliście kilka cichych godzin w sklepie, więc teraz Centrum jest praktycznie pełne.
-Tak się zawsze dzieje? - szepnęłaś po chwili.
-HUH? - był zmieszany – CO?
-No wiesz... - pokazałaś na kilka osób robiących wam zdjęcia.
-Po jakimś czasie przywykniesz – Undyne wzruszyła ramionami poprawiając siaty w rękach
-NYAH HAH HAH! JAKBY COŚ TAK GŁUPIEGO MIAŁO MARTWIĆ WIELKIEGO I PRZERAŻAJĄCEGO PAPYRUSA! JAKO KAPITAN GWARDII KRÓLEWSKIEJ ZAWSZE BYŁEM OBSERWOWANY GDZIEKOLWIEK SIĘ UDAŁEM! TUTAJ NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO! - powiedział z dumą.
-Fuh huh huh – mimo bagaży położyła rękę na ramieniu Papyrusa – Mówisz o tym, jak wszyscy nazywali Cię Ciasnym Edge Lordem?
-CO!... NIKT TAK MNIE NIE NAZYWAŁ!
-Fuhuhuhuhu! Nie w twarz! Ale powinieneś ich posłuchać, jak cię nie było!
-M-MILCZ!
-JESTEŚ! KURWA! MAAAAARTWA! - warknął zeskakując z kanapy odrzucając od siebie poduszkę. Pognał pod drzwi Twojej sypialni i zaczął w nie walić pięścią, drewno drżało – POWIEDZ PAPA TEJ CHUJOWEJ ZBOCZONEJ PODUSZCE! BO WYŚLĘ JĄ DO PUSTKI! - przygotował magię czekając, aż otworzysz. Ale nic się nie stało. - WYJDŹ TU! - znowu krzyknął kopiąc w drzwi, szykując się na spotkanie z Twoją przerażoną twarzą gdy w końcu zobaczysz jak poduszka znika. Nadal nic... - O-OBUDŹ SIĘ DO KURWY!!! - znowu krzyknął, gniew powoli znikał. Kiedy nadal nie odpowiadałaś. Sans zatrzymał się... Dlaczego się kurwa nie budzisz? Odstawił poduszkę pod ścianą, zacisnął rękę w pięść i zaczął pukać – E-ej! - krzyknął niepewnie – Zbieraj swoją pieprzoną dupę! - Nadal nic Sans zaczynał się wkurzać. Tsk... chyba.. chyba sobie nie wyobrażasz, że schowanie się cokolwiek załatwi... B-bo nie boi się tam wejść! Zrobi to kurwa! Skoro nie otwierasz... o-on może wejść. Pochylił się do drzwi nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku. Nic... Dość! Kurwa wchodzi! Chwycił za klamkę i przekręcił ją gwałtownie gotowy wyważyć drzwi przy otwarciu. Skrzek. Uchylił je jednak na tyle, by zerknąć do środka. - W-wiem że jesteś tutaj kurwa! - krzyknął. Kiedy nikt mu nie odpowiedział, pchnął drzwi dalej tak by móc spojrzeć na cały pokój. Czysty. Posłane łóżko. Wszystko tak jak powinno... ale... Gdzie do kurwy nędzy jesteś? Jego dusza szumiała szybciej jak wszedł do pomieszczenia. Pusto... Wszędzie jest pusto.. Naczynia zmyte... Pranie zrobione... Posłane łóżko.. Wszystko jest nieużywane znowu... Nikt nie wróci do domu... Jest znowu sam... Zawsze był sam... Właśnie dlatego mówił, aby nie wychodziła! Właśnie dlatego... - Ch-cholera – mruknął chwytając koszulę na wysokości mostka, próbując uspokoić duszę. Nic mu nie jest. Wszystko jest kurwa dobrze! Ona... tylko wyszła. U-uspokój się i myśl Sans! Trzymaj się! Po kilku wdechach gdy próbował zapanować nad sobą, chwycił z kieszeni telefon. Palce szybko stukały po klawiaturze, gdy pisał wiadomość.
Czacha: Gdzie JESTEŚ
A no... w końcu się obudził. Nie widział notki? Jak...? Przykleiłaś mu ją do czoła. Zaczęłaś odpisywać.
Ty: Na gorącej randce
Opierał się o framugę Twojego pokoju. Dusza Sansa w końcu się uspokoiła gdy przeczytał Twoje imię, ale otworzył szerzej oczy gdy przeczytał wiadomość. Co kurwa?! A od kiedy ty... Przecież mówiłaś, że nie... Dlaczego kurwa jesteś na randce?! Nie, nie, nie.... Bywał u Ciebie prawie zawsze przez ostatni miesiąc. Nie miałaś czasu aby sobie kogoś znaleźć... Ty tylko... Ty tylko robisz sobie z niego jaja, jak zawsze... Nie możesz być na... r-randce... W-wiedział by to kurwa!
Czacha: pierdolisz z kim
Uśmiechnęłaś się czytając to
Ty: Szkoda, że nie możesz odbierać zdjęć. Bo gość jest wysoki, ciemny i przystojny!
CO DO KURWY?! Nie ma mowy! Jego palce lekko drżały gdy odpisywał.
Czacha: pewnie kupujesz gry
Czekał chwilę na odpowiedź
Ty: Powiedzmy, że kupuję coś dla kogoś wyjątkowego :D
Jego dusza na chwilę zabiła mocniej, gdy przeczytał to. J-jakby się kurwa przejmował! Po chuj mu to pierdolisz?
Ty: A tak swoją drogą.. przejrzyj się w lustrze
W lustrze... po chuj? Poszedł do Twojej łazienki i spojrzał.
Na zakupach!
Rozgość się, w lodówce coś jest dla ciebie
<3 Twoja kochana sąsiadeczka <3
P.s. Jak się spało z podusią?
-CO DO KURWY?! - zerwał notkę z czoła i zgniótł ją w ręce. Skoro zostawiasz wiadomość, nie kładzie się jej tam! Jak ją kurwa miał zobaczyć? Idąc korytarzem zatrzymał się przed lodówką i ja otworzył. Dwie pełne butelki potworzej musztardy. Zaraz.. m-może nie powinien się tak rozgaszczać i jeść Twoje jedzenie? … I tak tego nie zjesz. Wziął butelkę, otworzył i zaczął pić.
Chichotałaś po wysłaniu wiadomości. Nie mogłaś uwierzyć, że nie przeczytał wiadomości przed napisaniem do Ciebie.
-CZŁOWIEKU! Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ? - zawołał przyglądając Ci się z uwagą
-Ah... um.. z n-niczego... - rzuciłaś niepewnie chowając telefon i dalej ich prowadziłaś.
-Mi to nie wygląda na nic – Undyne wyszczerzyła się – Obyś nie zdradzała tego wielkiego idioty!
-JAK WIELE RAZY MAM CI MÓWIĆ UNDYNE, TO NIE JEST MOJA
-Bo jego sezon się zbliża! I będzie potrzebował twojej pomocy! - Papyrus natychmiast zakrył jej usta dłonią. Cała czaszka była czerwona jak pomidor.
-MASZ NATYCHMIAST ZAMKNĄĆ SWOJĄ GĘBĘ!!! - krzyknął. Jego głos rozbrzmiał echem po Centrum Handlowym, wszyscy ludzie, którzy na was nie patrzyli, zrobili to teraz.
-Um... - próbowałaś się schować za potworami unikając wzroku gapiów – C-co? - Sezon... to trzeci raz jak słyszysz to słowo z ust potwora... Nie wiesz co to jest... Ale zdecydowanie coś wstydliwego … i zboczonego...
-N-NIC! IDŹ DALEJ GDZIE MIELIŚMY IŚĆ! - jego twarz nadal była czerwona. Undyne za ręką potwora śmiała się tak głośno jak to możliwe. Gdy ten zabrał dłoń szczerzyła się
-Fuhuhuhuhuhu! Co?! Ten mały zbok Sans mówił ci wiele rzeczy, ale o tym nie raczył wspomnieć?!
-UNDYNE!
-Dobra.. dobra... - odpuściła – Ale powinnaś z nim o tym pogadać
-NIE POWINNA! - Już miała coś powiedzieć, kiedy znajoma muzyczka z anime zaczęła grać.
-Alphy! - krzyknęła wsadzając rękę do kieszeni wyciągając telefon i przystawiając do ucha – Co tam? Prawie gotowe? - mówiła uradowana. Szła powoli i rozmawiała za wami. Papyrus utkwił wzrokiem w podłodze.
-TSK... - wyglądał na zdenerwowanego
-Co jest? - uśmiechnęłaś się – Z wyjątkiem, że twój sezon się zbliża?
-NIE BĘDĘ Z TOBĄ ROZMAWIAĆ NA TEN TEMAT – warknął
-Dobra.. dobra... - zaśmiałaś się. Wzrok Papyrusa na chwile spoczął na Undyne, gdy ta rozmawiała głośno, wyraźnie szczęśliwa. Zauważyłaś to i westchnęłaś, tym bardziej, jak wsadził rękę do kieszeni by spojrzeć na swój telefon – Więc... Zgaduję, że z Sansem nie rozmawiasz zbyt często
-N-NIE ZALEŻY MI – mruknął chowając komórkę.
-Hm... to mało braterskie z jego strony
-JEST OKROPNY W BYCIU BRATEM – uniósł ręce
-Mmmhmmmm.... mmmmhmmmm Powinien częściej do ciebie dzwonić
-OCZYWIŚCIE ŻE POWINIEN! - nagle do głowy wpadł Ci pomysł
-Wiem co zrobić
-NIE PROŚ GO O TO BO NIE W TYM SENS! P-POWINIEN ZROBIĆ TO Z SAMEGO SIEBIE! - położył ręce na biodrach
-Oh.. nie poproszę go! - wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś pisać.
-CO ROBISZ? - odeszłaś od niego trochę dalej uśmiechnięta
-Nic... nic...
-N-NIE PROŚ GO!
-Powiedziałam, że nie poproszę! - Skończyłaś pisać i posłałaś. - Iiiii już. - Papyrus wyciągnął swoją komórkę i patrzył na nią.
-TSK... NIE ZADZWONI.
-Poczekaj
-N-NIE ZADZWONI! - Jego telefon zadzwonił. Wielki szkielet popatrzył na Ciebie, a potem na monitor. Powoli uniósł go do czaszki. - S-SANS! - zachichotałaś czytając swoją wiadomość.
Ty: Dobra, powiem ci z kim jestem. Z twoim bratem, nie czuł się dobrze. Coś o jego sezonie. Zadzwonił do mnie i zaproponowałam mu swoją pomoc.
-CZŁOWIEKU! Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ? - zawołał przyglądając Ci się z uwagą
-Ah... um.. z n-niczego... - rzuciłaś niepewnie chowając telefon i dalej ich prowadziłaś.
-Mi to nie wygląda na nic – Undyne wyszczerzyła się – Obyś nie zdradzała tego wielkiego idioty!
-JAK WIELE RAZY MAM CI MÓWIĆ UNDYNE, TO NIE JEST MOJA
-Bo jego sezon się zbliża! I będzie potrzebował twojej pomocy! - Papyrus natychmiast zakrył jej usta dłonią. Cała czaszka była czerwona jak pomidor.
-MASZ NATYCHMIAST ZAMKNĄĆ SWOJĄ GĘBĘ!!! - krzyknął. Jego głos rozbrzmiał echem po Centrum Handlowym, wszyscy ludzie, którzy na was nie patrzyli, zrobili to teraz.
-Um... - próbowałaś się schować za potworami unikając wzroku gapiów – C-co? - Sezon... to trzeci raz jak słyszysz to słowo z ust potwora... Nie wiesz co to jest... Ale zdecydowanie coś wstydliwego … i zboczonego...
-N-NIC! IDŹ DALEJ GDZIE MIELIŚMY IŚĆ! - jego twarz nadal była czerwona. Undyne za ręką potwora śmiała się tak głośno jak to możliwe. Gdy ten zabrał dłoń szczerzyła się
-Fuhuhuhuhuhu! Co?! Ten mały zbok Sans mówił ci wiele rzeczy, ale o tym nie raczył wspomnieć?!
-UNDYNE!
-Dobra.. dobra... - odpuściła – Ale powinnaś z nim o tym pogadać
-NIE POWINNA! - Już miała coś powiedzieć, kiedy znajoma muzyczka z anime zaczęła grać.
-Alphy! - krzyknęła wsadzając rękę do kieszeni wyciągając telefon i przystawiając do ucha – Co tam? Prawie gotowe? - mówiła uradowana. Szła powoli i rozmawiała za wami. Papyrus utkwił wzrokiem w podłodze.
-TSK... - wyglądał na zdenerwowanego
-Co jest? - uśmiechnęłaś się – Z wyjątkiem, że twój sezon się zbliża?
-NIE BĘDĘ Z TOBĄ ROZMAWIAĆ NA TEN TEMAT – warknął
-Dobra.. dobra... - zaśmiałaś się. Wzrok Papyrusa na chwile spoczął na Undyne, gdy ta rozmawiała głośno, wyraźnie szczęśliwa. Zauważyłaś to i westchnęłaś, tym bardziej, jak wsadził rękę do kieszeni by spojrzeć na swój telefon – Więc... Zgaduję, że z Sansem nie rozmawiasz zbyt często
-N-NIE ZALEŻY MI – mruknął chowając komórkę.
-Hm... to mało braterskie z jego strony
-JEST OKROPNY W BYCIU BRATEM – uniósł ręce
-Mmmhmmmm.... mmmmhmmmm Powinien częściej do ciebie dzwonić
-OCZYWIŚCIE ŻE POWINIEN! - nagle do głowy wpadł Ci pomysł
-Wiem co zrobić
-NIE PROŚ GO O TO BO NIE W TYM SENS! P-POWINIEN ZROBIĆ TO Z SAMEGO SIEBIE! - położył ręce na biodrach
-Oh.. nie poproszę go! - wyciągnęłaś telefon i zaczęłaś pisać.
-CO ROBISZ? - odeszłaś od niego trochę dalej uśmiechnięta
-Nic... nic...
-N-NIE PROŚ GO!
-Powiedziałam, że nie poproszę! - Skończyłaś pisać i posłałaś. - Iiiii już. - Papyrus wyciągnął swoją komórkę i patrzył na nią.
-TSK... NIE ZADZWONI.
-Poczekaj
-N-NIE ZADZWONI! - Jego telefon zadzwonił. Wielki szkielet popatrzył na Ciebie, a potem na monitor. Powoli uniósł go do czaszki. - S-SANS! - zachichotałaś czytając swoją wiadomość.
Ty: Dobra, powiem ci z kim jestem. Z twoim bratem, nie czuł się dobrze. Coś o jego sezonie. Zadzwonił do mnie i zaproponowałam mu swoją pomoc.
o bosze końcówka jest po prostu piękna! nie mogę się doczekać ich rozmowy XD
OdpowiedzUsuńJedyna dobra rzecz w ten beznadziejny dzień
OdpowiedzUsuńzacnie zmysłowo ;3
OdpowiedzUsuńKońcówka zwaliła mnie z krzesła. To było dobre :D Szkoda, że na rozmowę Sansa z Papyrusem trzeba będzie sporo poczekać ale warto :D
OdpowiedzUsuńTłumaczenie jak zawsze trzymające poziom, wielkie dzięki Yumi :)
O nie. moje gardło zdechło od śmiechu! Ta końcówka xD
OdpowiedzUsuń*śmieje się jak opętana* hahahahah!....potrzebuje...leku....na...uspokojenie! Hahaha!!! =3
OdpowiedzUsuńAwwww w końcuu <3
OdpowiedzUsuńTo tak bardzo rozwala. I za to uwielbiam to opowiadanie
OdpowiedzUsuńOoooaaah , Kocham to , końcówka trafia do mojego serca ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńKURCZE!😂😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńPIJE JUŻ 4 KUBEK MELISY ŻEBY SIE USPOKOIĆ I KURNA DALEJ NIE MOGE! HAHAHHAHAHAH KOŃCÓWKA MNIE POPROSTU ROZWALIŁA PO CAŁOŚCI!😂😂😂😂