5 kwietnia 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Brudna tajemnica [i hope you break me - Dirty Secrets - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Dowiedziałaś się czegoś wczoraj?
-Nie. Poszłam do biblioteki do działu z historią, ale nie znalazłam nic o Bossach czy o Duszach na poziomie Bossa. Ale nie szukałam też długo. Papy musiał zrobić zakupy, a Vara iść do lekarza.
-Szkoda. Ja przejrzałam stare woluminy w nocy, ale też nie miałam szczęścia.
-Aw, dzięki za fatygę. I dzięki, że ze mną idziesz. Wiem, że zadzwoniłam w ostatniej chwili i było ci nie po drodze.
-Oh, to nic! Swoją drogą, wszystko dobrze u kuzyna Grillbiego?
-Ta. Zbliżył się za blisko kuchenki. Grillby nalegał, aby poszedł do szpitala, a potem musiał go zmusić.
-Słyszałam, że żywiołaki lodu są delikatne.
-Cóż, nie wydawało się to poważne, nic mu nie będzie
-Ej, dasz sobie radę po południu? Nie rozmawiasz jeszcze z Sansem, prawda?
-Nie. Papyrus napisał mi, że spał jak rano wychodził
-Więc, co z Jerrym?
-Będę go uczyć w bibliotece. Jest tam trochę osób, nawet jak pójdę z nim do osobnego pokoju.
-...Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-I tak nie mam wyboru.. Może powinnam faktycznie go zgłosić... Wiesz... Dobrze układało mi się z Sansem. Robiliśmy progres, Jerry stwarza wrażenie, jakby się go bał... Myślałam, że wszystko będzie między nami dobrze.
-Nie zadręczaj się za bardzo, kochana. Zrobiłaś kilka kroków do tyłu, ale nadal stoisz, więc możesz pognać do przodu!
-Dzięki Iris. To wiele dla mnie znaczy – obie weszłyście do szkoły. Czułaś się lepiej po rozmowie z nią, była na tyle miła, że odprowadziła Cię na ostatnią chwilę z domu do pracy. Mogłaś też zapomnieć choć na kilka minut o Sansie i o tym, że nie odzywacie się do siebie od tamtego incydentu. Teraz, musisz skupić się na pracy. Dzisiaj masz Lavendera, Moldsmol, Shuddera, Whimspur i znowu Em-Kay. Lavender chce wiedzieć, jak komunikować się z ludźmi łatwiej. Wszyscy wydają się spięci w jej towarzystwie. Moldsmol znowu ma problem z mówieniem tego co jej ślina na język przyniesie. Doradziłaś jej, aby zastanawiała się nad tym co chce powiedzieć i co chce przekazać, albo aby uprzedzała ludzi o swojej skłonności. Jeżeli nie będą wyrozumiali, nie warto z nimi rozmawiać. Shudder szepnął, że chce wiedzieć jak ludzie walczą z nieśmiałością. Nie mogłaś jednak dać odpowiedzi i idealnego rozwiązania, bo to indywidualna sprawa. Niektórzy czytają poradniki, inni chodzą na terapie a inni nawet biorą leki. Dla kogoś tak wstydliwego jak Shudder zasugerowałaś czytanie poradników i szperanie w internecie. Em-Kay był ostatnim uczniem przed przerwą obiadową. Podobnie jak ostatnio, był zainteresowany ludzką stroną internetu. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio odbyłaś tak głęboką rozmowę na temat memów i słodkich kotków. Po porannych zajęciach, poszłaś na obiad z Somnem i Iris. Namawiali Cię, abyś anulowała zajęcia z Jerrym, ale nie zgodziłaś się. Nie chciałaś pokazać, że ten mały knypel Cię przestraszył. Właściwie, oczekiwałaś, że uda Ci się wyciągnąć z niego jakieś odpowiedzi. Piętnaście minut do trzeciej, pakowałaś torebkę kiedy poczułaś nagły wiatr w pokoju. Błysk czerwonego światła i głośny huk. Sans leżał na ziemi, wyglądał na lekko skołowanego. Gładził się po czaszce
-Raany, to było twarde lądowanie. Powinienem po prostu... - przerwałaś mu rzucając się na niego w mocnym uścisku. Padł na kręgosłup, ale objął Cię i przytulił do siebie.
-Jesteś – szepnęłaś wtulając policzek w jego.
-Oczywiście – mruknął Ci do ucha – Mówiłem, że będę z tobą. Nie pozwolę, abyś była sam na sam z tym gościem, dziecino – pogładził Cię ręką po twarzy, podciągnęłaś się i pocałowałaś jego kły. Świat przestał mieć znaczenie. Twoja ciepła dusza mruczała i pulsowała do jego. Ciało przywierało do żeber, czułaś jak się rozpływasz. Sans przyciągnął Cię całą na ziemię, przyciskając Twoje piersi i płeć, całe ciało do swoich kości. Jego kły skubały Ci kark, drażniły skórę, aż jęknęłaś. - Ah, Aniołku, dziecino, przepraszam – szeptał całując nadal
-Już dobrze, już dobrze – mruczałaś między pocałunkami – Nie masz za co. To ja... za bardzo nalegałam.. Ja tylko...
-Nie, nie – przerwał oddychając szybko – Ja... muszę... nauczyć się ci ufać. Ja tylko.. Bogowie. Tak się boję, że...
-Najdroższy, nie ma pośpiechu – pogłaskałaś go po policzku – Wszystko w swoim czasie – pocałowałaś go w kły, delikatnie i słodko. Raz jeszcze Twoja dusza rozpływała się, ciała przylgnęły do siebie.
-Kocham cię – szeptał
-Ah, Sans.. - jęknęłaś gdy polizał Twój kark i ugryzł skórę – Oooh!
-Hrm.. lubisz to? - warknął Ci do ucha, pchnął lędźwiami w stronę Twojej płci, aż jęknęłaś ocierając się o jego kości – Ah, taaak, zerżnę cię tu, na podłodze, na twoim biurku i na krzesełku – całował Cię znowu i wsunął rękę pod majteczki. Już właśnie chciał je ściągnąć, kiedy oboje zamarliście. Sans popatrzył na drzwi. - Mamy towarzystwo – wstał pomagając Ci podnieść się, wtedy drzwi otworzyły się, jedna macka wsunęła się do pomieszczenia. Po rozszerzeniu wejścia bardziej, objawił się zniesmaczony Jerry
-Ah, szczęśliwa parka – wysyczał przez zęby. Sans nie odpowiedział, poprowadził Cię za biurko, abyś zajęła swoje miejsce, sam oparł się o półkę z książkami przy oknie. Jerry patrzył się i usiadł na krzesełku przed stolikiem. Skrzyżował macki. - Dlaczego on tutaj jest?
-Wiesz dlaczego – bąknął Sans chwytając za telefon – Udawaj, że mnie tu nie ma – otworzył aplikacje w komórce, aby zająć czas. Jerry cmoknął i zwrócił się w Twoją stronę
-Cóż, skoro on tutaj jest, to może zrobimy coś innego nauczycielko? Może opowiem ci coś? - przechyliłaś głowę na bok
-Opowiesz mi coś?
-To będzie lekcja historii jeżeli jesteś zainteresowana – mierzyłaś go spojrzeniem nie będąc pewną, co planuje.
-Dobra. Opowiedz mi coś.
-Wiedziałaś, że dawno, dawno temu ludzie i potwory walczyli ze sobą?
-Walczyli?
-Nie w wojnie. To były małe potyczki, bójki to tu to tam – wyjaśnił – Jak wiesz, ludzie są o wiele lepsi w walce przez swoją odmienność od potworów. Ale było kilka z nich, które mogły stawić czoła i wygrać z człowiekiem. Znane jako Bossy. - atmosfera w pomieszczeniu zagęszczała się. Zerknęłaś na Sansa, który nie spuszczał wzroku z Jerrego – Bossy są potężne – ten mówił dalej – Lecz nawet one są w stanie przegrać z człowiekiem. Gdy ludzie zdali sobie z tego sprawę, że wszystkie potwory są tak naprawdę słabe, że nie ma czego się bać, oddzielili się od potworów. Te walczyły między sobą dalej, póki Królowa i Król nie zakazali walk i nie spróbowali na nowo spróbować szczęścia z ludzkim gatunkiem. Teraz pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie ma o tym nic w podręcznikach do historii, prawda? Cóż, powiada się, że historię piszą zwycięscy.
-To wszystko bardzo interesujące – przyznałaś – Ale mogę zapytać, po co mi to mówisz?
-Wiesz cokolwiek o Bossach, nauczycielko? - czułaś jak dusza zamarza. Nie. Dusza Sansa robi się zimniejsza. Ciasna i chłodna. Musiałaś powstrzymać Jerrego choć chciałaś wiedzieć więcej nie mogłaś ryzykować zdrowia Sansa.
-Wiem to co chcę wiedzieć – Jego dusza zapulsowała, zaś oczy Jerrego otworzyły się szerzej – No i jeżeli chciałabym wiedzieć więcej, zawsze mogę zapytać Sansa, który powie mi kiedy będzie gotowy – uśmiechnęłaś się. Jego dusza rozgrzała się, zaś Jerry wykrzywił usta w grymasie zniesmaczenia.
-Ten idiota nic ci nie powie! - wybuchł zaskakując was.
-Jerry – wstałaś – Nie pozwolę, abyś obrażał mojego Soul Mate! - knypek również się podniósł, mimo wzrostu wgapiał się w Ciebie machając mackami. Sans znalazł się między Twoim biurkiem a potworem w mgnieniu oka, wpatrując w niego groźnie. Na twarzy pokurcza pojawił się uśmiech.
-Awww, co jest Sans? Nie chcesz, aby twoja kochana Soul Mate wiedziała więcej o tobie? Nie chciałeś jej powiedzieć o swojej duszy? Z rozkoszą zacznę rozmowę, jeżeli masz związany język – wyszczerzył kły. Sans tylko patrzył zaciskając pięści. Słyszałaś jak chrupie kośćmi. Atmosfera z każdą kolejną chwilą była gęstsza. - Oh, a więc milczysz? Cóż ja zacznę rozmowę, aby wam pomóc, co ty na to? Może zacznijmy od tego, Sans powiedz kochanej nauczycielce ilu ludzi ..
-Milcz – Warknął robiąc krok do przodu, zmuszając Jerrego co cofnięcia się. Mimo to paskudny uśmiech poszerzał się. Nawet się zaśmiał
-Co jest? Jesteście Soul Mate, prawda? Jestem pewna, że i tak dowie się o twoich grzechach! Więc śmiało, Sans, powiedz jej o swojej duszy! Ufasz jej, prawda? Przecież, nie znienawidzi cię za...
-POWIEDZIAŁEM MILCZ! - wycharczał drżącym głosem. Oczy Jerrego zamigotały i zrobił kilka kroków w tył, ale śmiał się dalej
-A jeżeli nie? Mnie też zabijesz? Potwory nie dają dużo EXP, wiesz, choć dusza Bossa może być nieco więcej warta. Przekonamy się?
-Dajesz – warknął szykując swoją magię.
-Dość! - krzyknęłaś stając między nimi.
-Nie, nie! - Jerry śmiał się, czuć było w powietrzu zawiść – Niech Sans ci pokaże jakim draniem jest! Tak jak wtedy kiedy ZABIJAŁ TYCH LUDZI!
-TY SKURWIELU! - krzyknął, magia otoczyła go. W rezultacie pchnął Cię na ziemię, aż krzyknęłaś gdy uderzyłaś się o mebel. Sans przerwał i spojrzał na Ciebie – Aniołku! - padł na kolana i podszedł do Ciebie unosząc jak matka unosi dziecko – Przepraszam! Nic ci nie jest?
-N-nic – przytaknęłaś gładząc się po ręce.
-Ojej.. - pełen jadu głos Jerrego przeszył powietrze zwracając waszą uwagę na niego. Szczerzył się – Co za złość... To czułeś kiedy zabijałeś tych ludzi? - Szkielet zacisnął zęby, oczy zamigotały wściekłą czerwienią
-Sa-sans.. - zadrżałaś – O.. o czym on mówi? - ten odwrócił wzrok – Sans? - nie patrzył na Ciebie. Jerry zaśmiał się raz jeszcze.
-Nauczycielko – zawołał śpiewającym tonem. Spojrzałaś na jego paskudny uśmiech – Jestem pewien, że Sans teraz wszystko ci powie. Kiedy przestaniesz go kochać, śmiało możesz do mnie pisać. - Sans stracił panowanie. W rykiem rzucił się na Jerrego przypinając go do podłogi wielką ręką. Wielka ostra kość pojawiła się w drugiej.
-Sans nie! - krzyknęłaś chwytając go za ramię – Puść go, Sans!
-Zabiję go! ZABIJĘ GO KURWA!
-Nie możesz! Nie możesz mu pozwolić się prowokować! Przestań! Proszę, przestań! - Sans warczał i zacisnął powieki, z kolejnym rykiem rzucił kością, która chybiła głowy Jerrego o zaledwie kilka cali. Wstał patrząc się na pokurcza
-Masz szczęście, że ona tu jest, inaczej byłbyś już prochem – ten się tylko zaśmiał
-To by się okazało – podniósł się na mackach i udał w stronę drzwi, zamykając je z głośnym hukiem. Ty i Sans byliście sami, lecz atmosfera nadal gęsta. Wzięłaś głęboki wdech i poszłaś do komputera. - … Co robisz?
-Anuluję ostatnie zajęcia. Ty i ja idziemy do domu. Musimy pogadać – przez chwilę nie patrzył na Ciebie, gdy nagle spojrzał
-Do domu?
-Do ciebie, do mnie, gdzie będziesz czuł się lepiej
-...Do ciebie?
-Dobra – zamknęłaś komputer i wzięłaś torbę – Chodźmy.
Share:

Undertale: HappiestTale: Żarty i zabawy: Daj się nabrać.


Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
 (Nie)ostatni korytarz
 Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
  Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
 Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
 Spełnione marzenia i nadzieje.
 Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać .(obecnie czytany)
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
 Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
 Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
 Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
 Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
 Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
 Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość 
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
 Siemka Night: Trening (część 2)
 Siemka Night: Nowy Dom 
Lista

-Cześć. Z tej strony znowu ja. Tak jak mówiłem ostatnio nadal szukam różnych śmiesznych sytuacji. I co ciekawe udało mi się parę znaleźć. Przechodząc do sedna...



***

- To jak ? Gotowy Azzy ? - Frisk usłyszała głos Chary dochodzący z pokoju Asriela. Stanęła pod drzwiami by usłyszeć o czym rozmawiają.

-Nie jestem pewien czy umiem to zrobić. - Asriel brzmiał jakby się stresował.

-Nie bądź dzieckiem, masz już 15 lat.

-Chyba trochę przesadzasz.

-Oj, nie gadaj tylko bierz się do roboty. No przecież chcesz ? Czy nie ?

-No jasne, że tak. Słyszałem, że to świetna sprawa. - Frisk nasłuchiwała nadal pod drzwiami.

-No to na co czekamy ? Widziałeś kiedyś jak to się robi ?

-Raz, znalazłem filmik na komputerze Alphys.

-Ok, więc ty prowadź.

-No nie wiem, trochę się boję. To wyglądało na trudne.

-Nie marudź i bierz się za to.

-Ok, to chyba najpierw trzeba zrobić coś z... - W tym momencie Frisk nie wytrzymała i wpadła do pokoju.

-Mam was ! Co wy tu... ?! - Frisk skamieniała. Spodziewała się trochę innego widoku. Asriel stał trzymając jakieś kable przed biurkiem na którym stał komputer, a obok niego Chara.

-Siemka Frisk ! Właśnie usiłujemy podłączyć Undernet. I komputer. Doktor Gaster dał nam jeden. Tylko nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać. Możesz nam pomóc ? - spytał Asriel.

-Emm. Jasne. Zaczekaj, macie instrukcje ? - Frisk podeszła nadal czerwona na twarzy.



***

Chara skradała się cicho do pokoju Asriela. Mimo, że ostatnim razem została przyłapana nie zamierzała się poddać. Strasznie brata było jej ulubioną zabawą. Stała już w drzwiach. W pokoju było dosyć jasno, Asriel nadal spał z dwoma lampkami nocnymi. Widziała, że Asriel leży zawinięty pod kołdrą. Zaczęła się skradać, podeszła do łóżka, odkryła szybko kołdrę i... odskoczyła. Asriel wyglądał na dużo większego niż normalnie. No i miał rogi. No to znaczy, Chara wiedziała, że Asriel miał rogi, ale zwykle nie było ich zbytnio widać, a teraz rzucały się trochę w oczy. No i był w samych spodniach.

-Azzy ?

-Siemka piękna. - Odpowiedział ,,Asriel''.

-Co ci się stało ?!

-Tonę.

-... ?!

-Tonę w twoich oczach, moja droga.

-Co ty wygadujesz ?!

-No nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.

-Nie wiem !

-Oj, daj spokój, chodź do mnie i daj się pocałować. A dalej się zobaczy. - ,,Asriel'' zaczął mrugać porozumiewawczo do Chary.

-RATUNKU !!! - Chara wybiegła z krzykiem z pokoju.

Hiper Asriel wyszedł z łóżka i podszedł do szafy w której siedział Asriel który już ledwo mógł wstrzymywać śmiech.

-Jak ? Podobało się przedstawienie ?

-Dzięki, od dawna chciałem się odegrać na niej, za te głupie żarty.

-Niema sprawy. A teraz szybko, robimy podmiankę, ty do łóżka, ja do szafy, zanim przyjdą wasi rodzice.



***

To na razie tyle. Jak tylko znajdę jeszcze jakieś śmieszne historie to dam wam znać.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Jeden z Wielu - Dodo Dan

Walka trwa nieprzerwanie już od kilku godzin. Ludzie zacięcie ze sobą walczą, przy akompaniamencie wystrzałów oraz rozkazów. Gdzieś dalej słychać stłumiony krzyk. Kolejny człowiek poległ. Nie wiadomo, czy to wróg, czy towarzysz. Kolejny bezimienny zmarł. Znowu wystrzały. Kolejna salwa.
Młody chłopak przywarł do ziemi. Twarz była umazana ziemią oraz krwią pobratymców, którzy nie uchylili się przed strzałami. Chłopak miał dopiero dwadzieścia parę lat, a już został wcielony do wojska. Obowiązkowy nabór. Nie miał wyjścia, więc poszedł. Nie podejrzewał wtedy, że znajdzie się na pierwszej linii. Nie myślał wtedy, że będzie walczył. Tylko za co?
Nie chciał umierać za błędy władzy. To oni rozpoczęli wojnę. To oni powinni za nią walczyć. Nie młodzi, którzy mają przed sobą całe życie. Nie powinni płacić za błędy innych. Lecz ktoś musiał ponieść tą ofiarę.
Chłopak jak wielu innych walczył, ponieważ dostał rozkaz. Było za późno, żeby się odwołać. Nic nie pomogło. Zaczął za późno. Musiał jechać na front jak wielu innych.
Teraz leżał w okopach. Czekał, aż salwa wroga ustąpi. Obok niego leżało wielu innych. Nie był pewien czy martwych, czy żywych. W tej chwili nie potrafił ich odróżnić. Wszyscy leżeli. Byli mniej albo bardziej ubrudzeni błotem, wymierzanym z krwią.
Potem nastała cisza. Trwała zaledwie parę sekund, a po niej komenda do wystrzału. Wszystko działo się bardzo szybko. Chłopak wstał. Chwycił swój karabin. Naładował. I czekał.
-Cel! - rozległ się krzyk kapitana. Chłopak uniósł broń, celując w okopy nieprzyjaciela. - Pal! - Wszyscy żołnierze prawie jednocześnie, pociągnęli za spust.
Nawet jeśli chłopak strzelał, wątpił, aby trafiał do celu. Wątpił, aby kogoś trafił. Nie chciał nikogo zabić. Chciał wrócić do domu. Do rodziny. Do dziewczyny.  Swoją drogą. Spełniać marzenia.
Ale nie mógł. W tej chwili ponownie ładował karabin. Słyszy kolejny rozkaz, który niknie w odgłosie strzałów.
Chłopak pociąga za spust i...
Padł kolejny bezimienny. Kolejny płomień zgasł. Kolejny zapłacił za nieswój błąd.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Na czerwonej łące - Scylla

Z dnia na dzień było coraz gorzej. Ludzkość ponosiła coraz większe straty. Bohaterowie umierali oddając swoje życia za innych. Czy zrobili coś złego, że musieli teraz umierać? Przecież chcieli tylko spełnić swój sen. Sen o wolności. O ciepłych wodach oceanu, nieskończonych łąkach, ogromych górach. Jednak tytani przedarli się przez mur nie pozwalając dokonać im rzeczy tak ważnych. Zabili tylu ludzi, odebrali rodziną dzieci, matki, ojców. Ci odważniejsi zostali obrońcami. Walczą, ale przecież tak dużo ich zginie. Czy opłaca im się tracić życie, jeśli nawet nie mają pewności, że przysłużyli się czemuś?
 Jednak teraz, najpotężniejszy żołnierz ludzkości, niejaki Levi Ackerman, otczony ciałami poległych towarzyszy, oraz siedmioma piętnasto metrowymi martwymi tytanami i trzema idącego w jego stronę, nie ma prawa bytu. Klęczał na środku łąki, nie mogąc ruszyć nogami. Jego ręcę swobodnie opadały wzdłuż ciała, a dłońmi delikatnie trzymał stępione ostrza. Żył, ale dlaczego? Czy tak jak oni, nie powinien być martwy? Poświęcili się dla niego. On wciąż nie rozumiał, przecież był dla nich oschły, czasem wręcz nazbyt wredny. Popatrzył na niebo. Zmarszczył brwi wiedząc, że będzie padać.
 Przymknął oczy i przetarł czoło brudne od krwi, która znajdowała się wszędzie. Gdy je otworzył, zobaczył uśmiechającą się w jego stronę grupę. Każdy z jej członków wyciągał do niego rękę. Chciał chwycić choć jedną i wstać, ale powstrzymał się. Czy to było prawdziwe? Przekręcił głowę i ujrzał sprzęt do manewru należący do jednego z jego przyjaciół. Tym razem spojrzał na swoje dłonie, które dzierżyły ostrza. Bez zastanowienia wyrzucił je i siegnął do pasa martwego mężczyzny. Szybko przepiął go sobie i wciąż nie mogąc wstać, czekał na jakikolwiek ruch ze strony wroga.
 Być może był sam, ale na pewno nie czuł się samotny. Wciąż słyszał śmiechy przyjaciół, kiedy podczas treningów specjalnie się podstawiał. Przed oczami miał drużynę, która tylko czekała na wspólne chwile. Wspomnienia przeplatały się, a on z uśmiechem je sobie przypominał. Nawet te momenty, gdy był przez Hange nazywany pedantem. I choć bał się, czuł siłę. Było ich tylko trzech, da sobie radę nawet nie używając nóg, nie żeby miał jakiś wybór. Wbił ostrze w ziemie i podpierając się na niej ustał na jednej nodze. A w jego kobaltowych oczach błysnęła determinacja. Czarne włosy wraz z zieloną peleryną powiewały na wietrze, który nadszedł wraz z deszczem.
 Mężczyzna jak nigdy dotąd, był przygotowany na nadchodzących tytanów. Patrzył z wyniosłością na wrogów i gdy poczuł ustający ból w nogach, porwał się do biegu. Przy pomocy sprzętu do manewru, zachaczając go w pobliskich drzewch, uniósł się na wysokość ich głów. Jednym sprawnym ruchem odciął kawał skóry pierwszego z nich. Z podobną prędkością zabił drugiego. Gdy i ostatniego pokonał, opadł zmęczony na trawę. Rzucił przed siebie oba ostrza, po czym podszedł do rzeczki. Był pewien, iż wcześniej jej tu nie było. Nie było przy niej dużo drzew, więc z łatwością zauważył mury obronne.
 - Dziękuję - szepnął w stronę poległych i zaczął zmierzać w stronę prawej flanki. Poradzi sobie bez konia.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Kota

To była jedna z krwawszych bitew w jakich kiedykolwiek brał udział.  Trup ścielił się gęsto, a jęki rannych dodawały uroczego dramatyzmu. Zdawał sobie sprawę, że jest tylko zwykłym pionkiem w potyczkach wielkich tego świata, ale wiedział też, że o wyniku bitwy często decydowali najmniejsi - tacy jak on. I miał zamiar skorzystać z okazji zostania bohaterem, jeśli tylko taka się pojawi.
Ich niezastąpiona konnica zdołała przedrzeć się zaraz na początku starcia przez szeregi wroga i wyeliminować „miłościwie panującą” królową. Niestety było to pierwsze i ostatnie drobne zwycięstwo. Owdowiały nagle król powziął brutalny odwet dziesiątkując ich armię. Smętne niedobitki co prawda nadal walczyły, jednak nikt już nie wierzył w zwycięstwo.
Aż nagle przeciwnik popełnił błąd. Król, pewny swego zwycięstwa, wysłał do walki jeden z ostatnich oddziałów częściowo się odsłaniając. To była jego szansa! Było to ryzykowne, ale dawało możliwość odmienia biegu starcia. Mógł zabić władcę i zostać bohaterem. Raz kozie śmierć!

- Szach mat, moja droga – stwierdził Wiktor zbijając białego króla czarnym pionkiem – wygrałem.
Share:

Historia zaginionego rozdziału i informacja do Sześciu Dusz.

Cóóóóż, no to zacznijmy od Mam nadzieję, że mnie złamiesz. 
Rozdział był przetłumaczony. Tłumaczyłam go przed robotą i aby go przetłumaczyć w całości spóźniłam się na autobus i do pracy dotarłam na za pięć dwunasta (w przenośni, po prostu na ostatnią chwilę z wywalonym ozorem). Ustawiłam aby opublikował się o 19. 
Taaaaaaaaaaaaa
Nie wiem jak to się stało, że się nie wrzucił.
Ale miałam takie WTF.
Pojawi się niedługo, jest krótki, więc godzina mi styka na tłumaczenie. Heh. Znowu. 

A co do Sześciu Dusz. Byłam naprawdę zaskoczona ilością komentarzy i tym, jak bardzo się Wam to opowiadanie skończyło. Jednak, uznaliście w większości, że należy się zabić. 
Co umarło to umarło. 
Readerka była wypełniona determinacją, zaś Wy spożytkowaliście te determinację na zabicie się, bo wierzcie lub nie - skończenie ze sobą wymaga od człowieka WIELKIEJ determinacji. 
Dlatego - nie będzie alternatywnej wersji. 
Nie będzie kolejnego rozdziału. 
Przyznam, że byłam zaskoczona iż tak szybko - Wy jako czytelnicy - poddaliście się i chcieliście zakończyć życie Readerki. Planowałam to rozegrać tak, że udałoby się jej dogadać z Alphys i spróbowałaby uciec. Jeżeli ktoś chce napisać swoje własne alternatywne zakończenie historii - śmiało. Wrzucę, dam link, odnośnik i wszystko. Lecz ja nie będę już pisać Sześciu Dusz.

Na pocieszenie macie słodkie ptaszki!


Ale bez obaw! Mam wiele pomysłów na inne opowiadania~!
Share:

4 kwietnia 2018

Undertale: Sześć dusz - Zabij się [+18]

Autor okładki: Filipa
Notka od autora: Frisk wykonał Neutralną ścieżkę zabijając Toriel, Asgora i kilka przypadkowych potworów. Zaprzyjaźnił się z paroma, ale ostatecznie uciekł zabierając ze sobą wszystkie zebrane do tej pory dusze. Minęło piętnaście lat, a do Podziemia wpada ósma. Ty. Jesteś dorosłą kobietą, która postanowiła zbadać co skrywa góra Ebott. Jednak, czy to aby dobry pomysł?
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Od czasu do czasu może mieć charakter interaktywny, gdzie pod koniec rozdziału będzie pytanie do czytelników. Ostrzegam też, że w późniejszych rozdziałach będzie to czyste +18, nie tyle ze względu na sceny erotyczne (jakie również przewiduję), ale też przez wiele innych aspektów jak przemoc, tortury, bicie, znęcanie się etc. 
Tak więc, miłego czytania!
Autor: Yumi Mizuno
Spis Treści
To genialny pomysł!
 Poczucie winy 
Obrzydliwość [+18]
Wynik: Negatywny [+18]
Jesteś wypełniona... [+18]
Zabij się [+18] (obecnie czytany)

Długo siedziałaś i wpatrywałaś się w kawałek szkła. Człowiek jest w stanie zabić się wszystkim. Pamiętasz historie o gościu, który utopił się w zupie, o tym, który podciął sobie żyły papierem. Nawet o tych ludziach, którzy odgryzali sobie języki i ginęli utopieni we własnej krwi. Przypomniałaś sobie nawet taką ciekawostkę, jak to brat utopił brata alkoholika w piwie. Co czuli? Strach? Gdy śmierć zadaje ci ktoś inny, to z pewnością strach. Też teraz powinnaś się bać? Masz przeczucie, coś w głowie Ci podpowiada, że powinnaś się bać. Powinnaś nie chcieć tego robić. Powinnaś myśleć nad innym rozwiązaniem. Tam, na górze, na powierzchni są inni, inni którzy na Ciebie czekają.
-Masz przyjaciół i rodzinę - usłyszałaś głos obok siebie. Swój głos. To byłaś Ty. W zielonym kombinezonie, żółtych rękawiczkach, uśmiechnięta, zdrowa, pełna ... pełna wszystkiego. - Wiem, że nie zawsze układało się wam najlepiej, ale.. oni tam są i na ciebie czekają. - Mówiła delikatnym, przyjemnym głosem. Czułaś bijące od niej ciepło, jakby naprawdę tam była, lecz... jej nie było. Nie było jej, byłaś sama, a mimo to wszystkie Twoje zmysły dały się oszukać i w tamtej chwili wierzyłaś w to, że nie jesteś sama. Chciałaś otworzyć usta, chciałaś coś powiedzieć, ale za bardzo się bałaś. Ta w kombinezonie popatrzyła na Ciebie pełnym miłości spojrzeniem, głaskała Cię po włosach, czule, troskliwie, jak najlepsza matka - Nie musisz tego robić. Zawsze są inne wyjścia. Nie obiecuję, że się nam uda, ale... ale warto spróbować.
-przestań pierdolić - Zadrżałaś na ten głos, odwróciłaś się powoli i to był Sans. Twój gwałciciel. Twój prześladowca. Osoba, przez którą chcesz to wszystko skończyć. Jego tutaj nie ma! Podpowiadał Ci umysł, zmysły znowu zostały oszukane! Siedzisz sama! To przewidzenie! Bardzo.. realne... przewidzenie. Powinnaś się bać. Ale się nie bałaś. Nie czułaś nic. Po prostu wpatrywałaś się w potwora szeroko otworzonymi rękami. Wsadził ręce do kieszeni bluzy i przechylił głowę na bok. - lepiej by było, jakby zdechła
-Jak możesz tak mówić! Życie jest najważniejsze!
-co to za życie - wywrócił oczami - powiedz mi co ją tutaj czeka?
-Tutaj może nic, ale zawsze jest szansa!
-jaką tutaj widzisz?
-Tutaj? - Kombinezon zawahała się, błękitnymi oczami błądziła po podłodze w poszukiwaniu odpowiedzi, gdy ją znalazła podniosła szybko głowę i spojrzała na potwora - Alphys!
-alphys?
-Tak! Ona! Będzie robiła badania prawda? Można by spróbować się z nią skontaktować!
-nim to się stanie, będę musiał tutaj jeszcze przyjść - skrzywił się - nie raz, nie dwa razy
-Trudno! Przyjdziesz! Zrobisz swoje! Alphys będzie musiała przyjść i zbadać ciało!
-jeżeli cokolwiek z niego zostanie do tego czasu...
Cisza. Byłaś sama. Oba omamy zniknęły, siedziałaś nieruchomo na materacu trzymając w rękach kawałek szkła. Zauważyłaś, że mocno go ściskasz, bardzo mocno, przecięłaś sobie już skórę na wewnętrznej części dłoni. Bolało. Lecz nie za bardzo. Tak jakby w tym momencie Twój mózg był odcięty od jakichkolwiek bodźców. Patrzyłaś na lejącą się krew, nie widziałaś jej koloru, była po prostu ciemniejsza. Oddychałaś powoli, pełną piersią.
-A może gdyby spróbowała do ciebie się odzywać - znowu ten głos. Kombinezon siedziała pod ścianą przy drzwiach, obok niej Sans z naciągniętym kapturem na czaszkę, nie widziałaś jego oczu. - Może gdyby powiedziała, że w tych warunkach nie urodzi żadnego dziecka. Zakładając nawet to, że możliwe jest aby coś z naszego połączenia wyszło, jej ciało jest zbyt słabe aby dać sobie radę z ciążą.
-myślisz, że mnie to obchodzi?
-Powinno. To wasza misja.
-gówno, a nie misja. undyne szuka czegoś czego będzie sama mogła się złapać, ta kretynka musi mieć nadzieję, musi mieć za co walczyć, ideały, szczytne idee do których będzie dążyć - potwór podniósł lekko głowę - wyznaczyła to zadanie nie wiedząc nic o procesie przez który przechodzi ludzka kobieta, aby wydać na świat potomstwo
-To bardzo długi i wyczerpujący proces - Kombinezon podniosła się - Nawet jeżeli udałoby ci się zapłodnić to i tak nic z tego nie będzie. Poroni, umrze z dzieckiem. Wiesz, że ludzie potrzebują słońca? Bez witaminy jaką otrzymują z promieni słonecznych ona i tak długo nie pociągnie.
-po czyjej teraz jesteś stronie? - potwór przeniósł wzrok na Kombinezon unosząc jedną brew zdziwiony
-Ja? Po stronie życia.
-wiesz, my też chcemy żyć
Cisza. Znowu sama. Wiesz, że to są tylko omamy, wiesz, że ani Kombinezon, ani Sans nie są prawdziwi. To tylko wytwory Twojej wyobraźni, spaczonej psychiki, zmęczonego umysłu. Wiesz to, a jednak.. oszukujesz sama siebie, że nie jesteś tutaj sama.
-mnie też nie jest łatwo - podskoczyłaś do góry, był blisko, ale... nie bałaś się, po prostu Cię zaskoczył - nie jestem tutaj bo to lubię
-Nie kłam
-no dobra, podoba mi się to troszeczkę...
-Taaa?
-no dobra, podoba mi się to, ale nie chcę robić ci krzywdy
-Więc pomóż nam, mi, jej, pomóż.
-nie mogę.
Odwróciłaś się i znowu byłaś sama. Czy oni muszą się tak pojawiać i znikać?! Wstałaś, nogi miałaś jak z waty, chwiejnym krokiem nadal trzymając w dłoni szkło podczołgałaś się pod ścianę, pod drzwi wejściowe i nasłuchiwałaś. Nikogo nie ma.
-Poczekaj na Alphys. - mówił Kombinezon, widziałaś ją przed oczami, widziałaś siebie przed oczami, byłaś taka uśmiechnięta. Rumiane policzki i delikatnie opadające na ramiona włosy. - Poczekaj, a uda ci się stąd wyjść.
-i co dalej? - Sans stał przed wami, bez bluzy, w koszulce - co dalej?
-Dalej się wymyśli
-co?
-Coś.
-to mało wiarygodny plan.
I ich nie ma. Z każdą chwilą, mimo pustki w sercu, nie chciałaś tego robić. Może faktycznie była nadzieja. Człowiek w najgorszych okolicznościach chwyta się każdej, cieniutkiej pajęczej nici, mając nadzieję, że za jej pomocą wyjdzie. Wszystko chce żyć! Ona! Oni! Ty! Wszyscy! Chcą żyć! Oddychałaś coraz szybciej, odrzuciłaś szkło i zaczęłaś krzyczeć. Głośno. Zdarłaś sobie gardło, a mimo to i tak krzyczałaś. Gdy już skończyły Ci się siły, padłaś na kolana. Czułaś się pusta, nie czułaś nic, a jednocześnie wiedziałaś, że gdzieś tam, pod przykrywką nicości kryła się pełnia. Cały strach, smutek, nadzieja, wszystkie wspomnienia, te dobre i te złe, nadzieja, cała żałość, cała radość, nadzieja, śmiech i łzy, nadzieja, wszystko i nadzieja pod przykrywką pustki próbowało wyjść. Szukało ujścia. Wiedziałaś, że jeżeli uda się im przebić przez płachtę, przebić przez to co w Tobie pękło, przebić, przedostać, wybić do Twojej świadomości, psychiki zbłąkanej i zbrukanego ciała, odzyskasz siły by walczyć. Zacisnęłaś pięści, czułaś łzy kapiące po Twojej twarzy, straszliwy ochrypnięty śmiech wykrzywił Twoje usta, lecz żaden dźwięk nie padł. To właśnie jest szaleństwo?
Zabij się.
Nadleciał jeden głos. Nieznany. Odległy. Echem odbijający się po pustce.
Zabij się.
Kolejny, głośniejszy. Wyraźniejszy.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
Następne, bliższe, wyraźniejsze. Gdy otworzyłaś oczy, nie byłaś już sama. Otaczało Cię wiele istot, ludzi, zupełnie dla Ciebie obcych, dzieci i dorosłych, którzy patrzyli.
Zabij się. Zabij się. Zabij się.
-”Ucieczka nic nie da, przed samobójstwem i tak nas powstrzymają. Zabij się”
-”Ucieczka nic nie da, bo jedyne wyjście jest zamknięte. Lepiej spróbować się zabić”
-”Jeśli nas na niej przyłapią, naprawdę nie wiadomo, czy śmierć ze swojej własnej ręki nie byłaby czymś lepszym”
-”tak...to chyba bardziej sensowne”
-”Ucieczka szczerze według mnie GÓWNO da...”
-”Próba ucieczki byłaby bezsensowna zważając na to że jesteśmy słabi w formie psychicznej i fizycznej co skazuje plan na porażkę.”
-”Ucieczka nic nie da... a zabicie się jest jedyną drogą ucieczki więc najlepiej się zabić”
-”Ja też tak sądzę”
-”Zabić bo i tak nie ma jak uciec”
-”Próba ucieczek i tak jest bez sensu... bo i tak ją złapią a potem znowu wsadzą do celi... moim zdaniem najlepiej się zabić i zakończyć to”
Chciałaś powiedzieć, aby przestali! Aby się zamknęli. Oni tylko siedzieli, kucali, opierali się o ściany, tylko patrzyli się na Twój los. I teraz, chcą abyś się zabiła! Otworzyłaś usta, lecz ze zdartego gardła nie wydobył się żaden głos. Kombinezonu i Sansa nie było, teraz byli oni.
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Nie!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
NIE!
-Zabij się.
-Zabij się.
-Zabij się.
Pomiędzy szarymi postaciami bez twarzy, powtarzającymi między sobą tylko i wyłącznie to stwierdzenie, dostrzegłaś coś błyszczącego. To nadzieja. Chwyciłaś ją mocno w rękę. Tak bardzo chcesz uciec z tego więzienia.

Sans naprawdę miał nadzieję, że nic Ci nie będzie. Zjadłaś spaghetti, nie rzucałaś się, gdy teraz do Ciebie podchodził. Nie za bardzo. Dlatego nie czuł presji, gdy po niespełna dobie znowu do Ciebie przyszedł. Miał tym razem hamburgera, obok tabletki, nie wrzucone do jedzenia, tylko położone przy plastikowej misce. Połkniesz je jak trzeba. Nie chciał przed sobą przyznać, że czuje się nieco podekscytowany wizytą u Ciebie. Kolejną. Nie powinien czerpać z tego przyjemności, lecz.. nie umiał jej odmówić. Dlatego się oszukiwał. Próbował zachować kamienną twarz, tą samą z jaką tutaj przyszedł pierwszy raz. Niechęci. Odrazy. Upokorzenia. Lecz jego dusza wiedziała. Wiedział jak bardzo spaczony był. Do szpiku kości. Heh. Odstawił półmisek na stolik, tam gdzie ostatnio. Posprząta Ci też izolatkę. Sięgnął po klucze w kieszeni i otworzył drzwi. To co poczuł, a dopiero potem zobaczył, przeraziło go. Tak oto Twoje zwłoki, zimne, sztywne leżały na materacu. Kawałkiem szkła przebiłaś sobie gardło. Twoje mokre od łez policzki i wykrzywione usta w grymaśnym, przerażającym uśmiechu, będą prześladowały Sansa do końca jego dni.
Share:

Undertale: HappiestTale: Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!


Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
 (Nie)ostatni korytarz
 Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
  Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
 Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
 Spełnione marzenia i nadzieje.
 Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć! (obecnie czytany)
Żarty i zabawy: Daj się nabrać.
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
 Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
 Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
 Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
 Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
 Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
 Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość 
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
 Siemka Night: Trening (część 2)
 Siemka Night: Nowy Dom 
Lista

-Siemka ludziska. Z tej strony Feiro. Sporo się u nas ostatnio działo, no nie? Ustaliliśmy z Asrielem, że skoro jest bogiem hiperśmierci to będę go nazywał Hiper Asriel co nawet fajnie brzmi i nie będzie się mylił z tym młodszym. Aktualnie bawi się gdzieś ze swoimi rodzicami, dlatego mam dla was małe ogłoszenie. Przypomniało mi się o istnieniu tzw. ,,święta głupców''. Wszyscy wiedzą doskonale na czym to polega. Robisz (zwykle słabe) żarty, potem wołasz jakieś hasło i (w teorii) nikt nie powinien się o ten żart gniewać (szkoda, że tak rzadko to działa). Zacząłem się rozglądać i pytać tutejszych mieszkańców jakie robili ostatnio żarty, albo jakie żarty im zrobiono. Co ciekawe nawet mojego przyjaciela spotkała taka ,,sytuacja''. To był raczej skutek pomyłki numerów telefonu, mnie ten zbieg okoliczności lekko rozbawił, jego wnerwił. Spokojnie, i o tym zajściu wam opowiem (może wy załapiecie o co chodziło ,,osobie z telefonu''). Miłej zabawy. Ja lecę szukać kolejnych ,,żartownisiów''. A wy zrobiliście jakieś dobre kawały w ostatnim czasie? Możecie się pochwalić, my też chętnie się pośmiejemy.



***

- MAMO! - Asriel wbiegł do sypialni rodziców.

- Co się stało Asriel? - spytała zbudzona Toriel.

- Chara siedzi pod moim łóżkiem i mnie straszy.

- Asriel. Ile mam ci powtarzać, że Chara nie siedzi pod twoim łóżkiem. To ci się tylko śni.

- Jestem pewien!

- Może idź z nim i to sprawdź? Pójdzie szybciej. - Powiedział nie przerywając spania Asgor.

- No dobrze. - Toriel i Asriel poszli do jego pokoju. Toriel zajrzała pod łóżko. Nic. - Widzisz? Mówiłam, że nikogo tam niema.

- Słyszałaś? Jakby ktoś był w szafie...

- Nie przesadzaj już. Masz strasznie wybujałą wyobraźnię.

- Jak już jesteś to sprawdź.

- No dobrze, ale potem idziesz spać. - Toriel otworzyła szafę. Na podłogę wypadło trochę ubrań. I Chara. - CHARA! CO TY ROBISZ W TEJ SZAFIE?!

- Pod łóżkiem było niewygodnie.



***

Do Hiper Asriela zadzwonił telefon. Wyszedł przed drzwi domu.

- Halo? Kto dzwoni?

- Halo? Halo, Halo?

- Ma pan jakiś niewyraźny głos. Jest pan przeziębiony?

- Chciałem tylko poinformować, że w związku z ostatnimi plotkami...

- Jakimi plotkami? Czy chodzi o to co robiłem... Mówił, że kamery są wyłączone! To był fotomontaż! Kim pan jest?!

- Spokojnie. Źle mnie pan zrozumiał. Chciałem uprzejmie poinformować, że w imieniu całej firmy...

- Pan coś sprzedaje? Jakiej znowu firmy?

- Proszę dać mi dokończyć. Chciałem tylko delikatnie poinformować, że te pogłoski o...

- Nie ten telefon.

- Eee?

- Pomylił pan telefony. Dodzwonił się pan do alternatywnej wersji Undertale, Happiesttale.

- Och. Przepraszam najmocniej.

- Czy mógłby mi pan wyjaśnić o co chodziło?

- Emm. Przepraszam, ale muszę kończyć. Głowa mi dzwoni.

- Pan się aby na pewno dobrze czuje?

- Tak. Musze tylko zrobić sobie przegląd techniczny. Do widzenia.

- Do widzenia... Co za dziwak.


***

- Ok, to na razie tyle. Jak tylko znajdę coś jeszcze ciekawego to dam wam znać. A teraz sorka, muszę lecieć, bo jestem już dosyć zmęczony. I nie zapomnijcie się sami pochwalić swoimi żartami . (Spokojnie, wolno zmyślać.)
Share:

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Porada [i hope you break me - A Word of Advice - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Kolejnego dnia kiedy się przygotowałaś spotkałaś się z Papyrusem i Guevarą. Oboje delikatnie się uśmiechali i tyle Ty też mogłaś zrobić. Nie dostałaś żadnej wiadomość od Sansa, nawet jak Ty do niego pisałaś mając nadzieję, że z nim lepiej. Rankiem pisał do Ciebie tylko Papyrus, informując Cię, że on i syn odprowadzą Cię na zajęcia. Jakby na to nie patrzeć, czułaś, że zrobiłaś krok do przodu, ale dwa kroki w tył.
-Jest z nim lepiej – powiedział Papyrus idąc obok Ciebie jako wsparcie – Zjadł wczoraj małą kolację, śniadanie rano i pił a potem.. - popatrzyłaś na niego
-Potem co?
-Od wczoraj... powtarza tylko... przepraszam – zmarszczył brwi zamyślony – Pytałem się o co mi chodzi, ale on tylko przeprasza. Pokłóciliście się?
-Nie... chyba nie. Powiedział mi, że spotkał się wczoraj z Jerrym... i on też ma Duszę Bossa... - potwór zatrzymał się i przekręcił czaszkę w Twoją stronę marszcząc oczy
-Słucham?
-Sans powiedział mi, że Jerry ma duszę Bossa, i wie jak ją zdobyć. Powiedział to tylko mi. - Papyrus odwrócił wzrok, widziałaś jak zaciska ręce w pięści
-Dusza Bossa... to wiele wyjaśnia... - mruknął
-Mamo? - odezwał się Guevara – Dobrze się czujesz? - Papyrus znowu na Ciebie spojrzał.
-Po tym jak Sans powiedział ci o Jerrym, co się stało potem?
-Oh. Hm... - opuściłaś wzrok próbując sobie przypomnieć – Chyba zapytałam, co Jerry powiedział albo co mu zrobił, bo z każdą chwilą coraz bardziej się złościł a potem.. - złączyłaś razem ręce – Powiedział mi, że nie chce mi powiedzieć, bo się boi, że go znienawidzę.. Próbowałam mu wyjaśnić, że tak nie biędzie, ale... - przerwałaś, wspomnienie panikującego Sansa sprawiało, że coś ściskało Cię w żołądku.
-Rozumiem... - mruknął Papyrus gładząc się po żuchwie. Popatrzyłaś w jego pomarańczowe źrenice.
-Wiesz co się dzieje, prawda? Skoro to ma coś wspólnego z Bossem Potworem... Co w tym jest takiego, że Sans myśli, że go znienawidzę?
-Ja... - bąknął krzyżując ręce na piersi – Człowieku, zapewniam cię, nie ma się o co martwić...
-Pierdolisz! - wykrzyczałaś, Guevara poskoczył za Papyrusem – Jerry wie coś co zraniło mojego Soul Mate tak bardzo, że wpadł w panikę! Nie łżyj mi, że to nic! Co do kurwy Jerry wie?!
-Nie mogę ci powiedzieć! - krzyknął Papyrus w oczodołach dostrzegłaś łzy – Obiecałem Sansowi!
-Ugh! Znowu łżesz! - przyśpieszyłaś kroki
-Człowieku! Stój! - krzyczał za Tobą – Muszę cię odprowadzić, aby Jerry nie...
-Niech przyjdzie – dokrzyczałaś – Może on mi odpowie!
-Cioteczko, czeka! - Guevara biegł za Tobą, póki nie zabrakło mu tchu.
-Gue...
-Guevara!! - krzyknął Papyrus i w chwilę był przy synu, gładził dłońmi jego roztrzęsione ramiona – Wszystko dobrze? Zmieniłeś generator?
-Zmieniłem, mamo! Nic mi nie jest – dyszał – Tylko... To nie fair że masz sekrety przed ciocią! N-nie wiem co się dzieje właściwie, ale jest zła bo jej nie pomagasz! - zakasłał.
-Mój maleńki płomyczku, spokojnie, proszę – mówił nisko poprawiając coś w maszynie przy biodrze Guevary. Ten westchnął głębiej – Nie złość się tak bardzo – szeptał ustawiając dalej – Lepiej? - Vara przytaknął. Papyrus westchnął. Nie patrzył na Ciebie – Człowieku, przepraszam. Złożyłem obietnicę bratu.
-Rozumiem – odwróciłaś się i zaczęłaś iść chodnikiem. Po chwili Guevara przyszedł do Ciebie sam.
-Ciociu, przepraszam
-Nie zrobiłeś nic złego – odpowiedziałaś – Po prostu więź między twoją mamą i Sansem jest ogromna. Myślałam, że powie mi to co chcę usłyszeć, ale tego nie zrobił. Będę musiała się tego dowiedzieć najwyraźniej sama.
-Ale nie będziesz pytać o to tego Jerrego, co?
-Jak skończą mi się inne wyjścia...
Kiedy wchodziłaś po schodach do budynku, odwróciłaś się by pożegnać się z Guevarą. Dostrzegałaś też w oddali czającego się Papyrusa. Miał oko na swojego syna cały ten czas. Po tym jak ten poszedł na zajęcia, Ty poszłaś do biura spotkać się z Iris i Somn przed podwójnymi drzwiami. Zaskoczyłaś ich nagłym pytaniem
-Wiecie cokolwiek o Bossach?
-Nie wiem, Laleczko – Somn wzruszył ramionami, metal jego zbroi zastukał.
-Też nie pomogę zbytnio – przyznała Iris – Czasami, co prawda czytam stare księgi, aby pomóc w naukach języków, ale żadna z nich nie wspominała o Bossach. - postukałaś się w brodę.
-To dziwne... Sans ma czterysta lat i nikt nie udokumentował go jako Bossa. Skąd Jerry by wiedział, że Sans jest Bossem? Sans mówił, że Bossy nie potrafią się wyczuwać, a nikt o tym nie gadał.
-Może Jerry śledził Sansa? - rzucił Somn – Pamiętaj, Jerry to dziwny mały świr. Wiemy, że lubi śledzić ciebie, może stalkował Sansa też? - ta myśl była przerażająca, ale może coś w tym jest. Może Sans robił coś specyficznego dla Bossów i Jerry zobaczył to i stąd wiedział? - Ale, czy Bossy nie są rzadkie?
-Są – przyznała Iris – Nie przypuszczam, aby ktokolwiek wiedział jak zdobyć Duszę Bossa.
-Jak zgaduje, nie rodzicie się z nią?
-Nigdy o tym nie słyszałem – powiedział Somn – Ale biorąc pod uwagę jak niskie potwory mają staty, mało prawdopodobne aby Boss się urodził
-Chyba masz rację... Dobra, skoro jesteśmy pewni, że Bossy się nie rodzą, to jak się nim stać?
-W walce, tak myślę – odpowiedział Somn
-Walce? Takiej prawdziwej? - dopytywałaś
-Mamy coś takiego co się nazywa Systemem WALKI – tłumaczyła Iris – Pojawia się panel kontrolny z wyborem WALKI albo AKTU. Jak pokonasz potwora, System przydziela ci EXP – Punkty Egzekucji – wpatrywałaś się w nią
-Egzekucji?
-Tak – przytaknęła – Musisz zabić potwora, aby dostać EXP. Im więcej EXP tym większe staty
-Bogowie – szepnęłaś – To straszne
-Tak, ale to było przed tym jak Królowa i Król zakazali WALK – mówiła Iris – Po tym, populacja potworów zaczęła się rozrastać.
-Cóż, jeżeli walką zwiększa się staty, to ja nie mogę sobie wyobrazić ile on musiałby walczyć aby być Bossem. No i to taki słodziak. Nie wyobrażam go sobie zabijającego innego potwora – Pomijając Jerrgo. Ale ten dał mu powody..
-Ale musi coś w tym być więcej, skoro spanikował – zauważył Somn
-Ta – przytaknęłaś delikatnie – Są prawa zakazujące naszym gatunkom ze sobą walczyć, są od wieków więc nie może być...
-Nauczyciele! - przybył miły głos. W trójkę odwróciliście się aby zobaczyć pana Lapina powoli idącego chodnikiem.
-Dzień dobrzy, panie Lapin – przywitaliście się wszyscy.
-Dobry. Zajęcia niedługo się zaczną, więc nie spóźnijcie się – uśmiechnął się.
-Tak jest – przytaknęliście razem
-Do zobaczenia na przerwie obiadowej kochanie
-Nie martw się Laleczko!
-Do potem... Um... Panie Lapin? - odezwałaś się do królika gdy tamci weszli do budynku.
-Tak kochanie?
-Um.. czy... wie pan coś o Bossach?
-Bossach, huh? - uniósł głowę nieco wyżej – Może. - zatrzymałaś się zaskoczona
-W-wie pan?!
-Może – powtórzył z niewielkim uśmiechem nadal idąc przed siebie
-Mogę zapytać co pan o nich wie?
-Nie wiem czy dam ci odpowiedzi jakich szukasz, ale proszę, pytaj – zatrzymał się przed drzwiami do Twojego biura.
-Myślę, że potwory nie rodzą się z Duszą Bossa, ale nie wiem jak potwór może ją zdobyć. Iris powiedziała i o Systemie WALKI i o EXP ale to jest zakazane, więc niemożliwym jest, aby przez to zdobyć tyle doświadczenia, prawda? Więc musi być inny sposób aby zostać Bossem, prawda?
-Hm.. skarbie – mrugnęłaś. Głos potwora był miękki, lecz pewny i dramatyczny
-P-proszę pana?
-Zasugerowałbym, nim zabrniesz za daleko, abyś przygotowała się na to, że wszystkie odpowiedzi mogą być nie takie jakie oczekujesz, aby były, z twojego puntu widzenia. Potworzego, czy ludzkiego. Miej to w pamięci kiedy czasy się zmienią, dla większości z nas. A co ważniejsze, nie pozwól aby przeszłość zakryła ci oczy – I z tymi słowami Lapin poszedł wzdłuż korytarza zostawiając Cię samą.
Share:

POPULARNE ILUZJE