7 kwietnia 2018

Gra: Poznaj(my) się - Rozdanie piąte


121 Co Ci się śniło ostatniej nocy?
122 Jak wyobrażasz sobie uosobienie "Deszczu" i "Słońca"? Zjawiska pogodowe. Jako ludzie, jak oni wyglądają, jakiej są płci, jak się zachowują i jakie są stosunki między nimi? Które jest ważniejsze i stoi wyżej w hierarchii? A może są równi? Opisz, proszę.
123 Co sądzisz o graffiti? Sztuka, czy bezmyślne dewastowanie budynków?
124 Czego nie potrafisz zrozumieć?
125 Jakie jest Twoje zdanie na temat usypiania zwierząt?
126 Wyobraź sobie, że masz możliwość powołania do istnienia jakiegoś zwierzęcia. Przywrócisz stworzenie z baśni albo legend? A może stworzysz coś absolutnie nowego, jeżeli tak to jak będzie Twój twór wyglądał?
127 Jak duże znaczenie odgrywa w twoim życiu rodzina? Czujesz się z nią związany/a, czy raczej odwrotnie - unikasz towarzystwa krewnych? Jak myślisz, czy powinniśmy przedkładać kontakty z rodziną nad relacje z przyjaciółmi? Uzasadnij.
128 Które z mitycznych stworzeń najbardziej Ci się podoba i dlaczego?
129 Gdybyś mogła/mógł zmienić system edukacji w Polsce, jak myślisz co postarał/a byś się zmienić, by ludzie chodzili do szkoły, gdyż sprawiałoby im to przyjemność?
130 Co Cię uspokaja?
131 Myślisz, że portale randkowe jest to dobre miejsce w celu szukania znajomości, czy raczej przejaw desperacji?
132 Jak zachowujesz się podczas seansów filmowych? Siedzisz/leżysz spokojnie i jesteś skupiony/a czy zajmujesz się czymś w międzyczasie? Współodczuwasz z bohaterem, doradzasz mu czy ze stoickim spokojem czekasz na rozwój wydarzeń? Czy Twoje zachowanie jest zależne od towarzystwa/miejsca?
133 Coraz więcej młodych ludzi nie potrafi grać w szachy, ba, nie znają nawet podstawowych reguł. Dziwią się słysząc, że ktoś opanował tą umiejętność. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje? Czy szachy są zbyt skomplikowane, staromodne, nudne? Czy Ty potrafisz w nie grać?
134 Jak wyobrażasz sobie śmierć w ludzkiej postaci? Kobieta, mężczyzna? Jak by wyglądał/wyglądała?
135 Wierzysz w proroczą moc snów?
136 Co Cię ostatnio zastanawia, albo co Cię ostatnio zaciekawiło i dlaczego?
137 W jakich sytuacjach stresujesz się najbardziej?
138 Samoobrona oraz sztuki samoobrony. W razie niebezpieczeństwa umiesz się sam/a obronić? Jeżeli tak, opowiedz w jaki sposób i skąd masz wiedzę na temat samoobrony/ jeżeli nie, powiedz proszę co o tym myślisz.
139 Czy jeśli zabierzemy zebrze paski to ją rozzebrzymy, czy rozpasiemy?
140 Masz biały T-shirt. Możesz napisać na nim co zechcesz. Manifestację swoich poglądów, swoje preferencje, cokolwiek. Co na nim napiszesz?
141 Kiedy w coś mocno wierzysz, ale sprawa wydaje się przegrana to walczysz dalej czy odpuszczasz?
142 Czym jest śmierć? Wydarzeniem smutnym, czy wręcz przeciwnie? Czy nieśmiertelność byłaby lepszym rozwiązaniem od zwykłego życia?
143 Co widzisz kiedy wychodzisz na ulicę? Jak postrzegasz przechodniów? Jakie masz nastawienie do wyjścia z domu? Co Cię denerwuje, albo uspokaja w "zewnętrznym życiu"?
144 Porozmawiajmy o.. cudach. Czy w nie wierzysz, w to, że się zdarzają?
145 Zakładając słuszność reinkarnacji: Kim mogłaś/mogłeś być w poprzednim wcieleniu, a kim możesz być w następnym?
146 Masz w zwyczaju gestykulować podczas rozmowy ze znajomymi?
147 Wyobraź sobie, że nagle (tak jak siedzisz) zostajesz przeniesiony/a do akcji ostatniego filmu jaki oglądałeś/aś. Dosłownie nagle pojawiasz się w kluczowym momencie fabuły. Jak zareagują bohaterowie filmu widząc Twoje "nagłe magiczne pojawienie się"? Co Ty zrobisz? I jak bardzo masz przejebane?
148 O słuszności jakiego przysłowia Twoim zdaniem przekonujemy się najczęściej?
149 Co sądzisz o tatuażach?
150 Uważasz, że można stracić "człowieczeństwo", czy raczej, że cokolwiek by się nie stało, czegokolwiek ktoś by nie zrobił - na zawsze pozostanie "człowiekiem"?

Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Królowa Balu - Nessa

„God save the prom queen
Only eighteen
Turned her tears to diamonds in her crown”
Molly Kate Kestner – „Prom Queen”

Królowa Balu
Ariana pędziła przed siebie. Jasne włosy raz po raz opadały jej na twarz, klejąc się do wilgotnych policzków. Łzy wciąż płynęły, chociaż w tamtej chwili nie miała czasu na płacz czy jakiekolwiek oznaki żałoby. Płakała, ale prawie nie była tego świadoma, ignorując to w równym stopniu, co i fakt, że w którymś momencie jej dusza rozpadła się na kawałeczki. Jakie to zresztą miało znaczenie? Teraz była pusta, napędzona wyłącznie gniewem i pragnieniem zemsty, które skutecznie przysłoniły wszystkie inne uczucia.
Dookoła panował chaos, ale i to nie miało dla niej żadnego znaczenia. Szła przed siebie, podczas gdy niemalże z każdej strony śmierć zbierała coraz to pokaźniejsze żniwo. Metaliczny posmak krwi na języku, przemieszczające się błyskawicznie postacie i niepokojące, otaczające ją cienie – wszystko to działo się jakby poza świadomością Ariany. Szła przez pole walki, z uporem podążając przed siebie i jedynie od czasu do czasu z obojętnością spoglądając na ciała tych, którzy polegli. Przeskakiwała nad zmarłymi, ślizgała się na wilgotnej trawie i czuła, że tren sięgającej ziemi sukni, którą miała na sobie, stopniowo nasiąka krwią.
Jakież to ironiczne, pomyślała, pragnąc roześmiać się histerycznie. Możliwe, że przed koniec dnia miała do tego wszystkiego postradać zmysły, ale jakie to miało znaczenie? Czerwone wino… Czerwone wino miesza się z krwią.
Gniewnym ruchem uniosła tren sukni, przez krótką chwilę mając ochotę rozerwać delikatny materiał, by przestał plątać jej się pod nogami. Pamiętała euforię, którą odczuwała zaledwie kilka godzin temu, myśląc o swoim jakże nietypowym wyborze. Lubił ją w czerwieni. Ona z kolei nigdy nie widziała siebie w bieli – i to nawet w ten dzień. Nie chciała trzymać się tradycji; udawać niewinnej i delikatnej, zwłaszcza że nigdy taka nie była. Skoro od wieków raz po raz łamali wszelakie zasady, którymi rządził się ten zapomniany przez Boga świat, również w dniu ślubu nie zamierzała udawać kogoś, kim nigdy nie była.
Suknia w kolorze czerwonego wina…
Suknia, której tren powoli nasiąkał świeżą krwią.
Wyczuła ruch po swojej lewej stronie. Wystarczył jeden ruch, by ziemia pod jej stopami zadrżała, jak zwykle posłuszna woli Ariany. Zaraz po tym na powierzchnię dosłownie wystrzelił potężny, gruby konar, przeszywając jej niedoszłego przeciwnika. Oczy demona rozszerzyły się, a z ust spłynęła stróżka krwi.
Ariana przystanęła zaledwie na chwilę, by móc w milczeniu podziwiać to, czego dokonała. Spuścizna po matce kolejny raz uratowała jej życie, ale wcale nie czuła z tego powodu ulgi.
– Uzjelu. – Skinęła głową, aż nazbyt świadoma, że przeszyty konarem mężczyzna wciąż trzymał się życia na tyle kurczowo, by móc ją usłyszeć. – Nie w takich okolicznościach chciałabym cię znowu spotkać.
Nie otrzymała odpowiedzi, ale nie oczekiwała jej. Wystarczyło, że go rozpoznała, czując wręcz dziką satysfakcję z tego, że to ona mogła ukrócić egzystencję jednego z najwierniejszych ojca. To nic nie zmieniało, oczywiście, ale… myśl o rozzłoszczeniu samego Lucyfera wydała się Arianie kusząca.
Raczej będzie z ciebie dumny, doszedł ją cichy, wręcz łagodny szept Uzjela. Mentalny głos Upadłego wypełniał jej umysł, wydając się owijać wokół niej i kusić bardziej, niż gdyby mężczyzna zdołał odezwać się w normalny sposób. Bezwzględna i silna… Dlaczego nie wrócisz tam, gdzie twoje miejsce, księżniczko?
Głos ucichł, ale wciąż czuła gasnącą obecność Uzjela. Chociaż jego ciało znieruchomiało, a ciemne oczy straciły cały blask, teraz obojętnie wpatrując się w przestrzeń, Ariana wciąż czuła wyraźną obecność demona. Nadal istniał, prędzej czy później mając powrócić; każde z nich trwało w tym od wieków, od sławetnej już walki o Królestwo Niebieskie, której ona nie miała prawo pamiętać, chociaż słyszała dość, by wiedzieć, że już wtedy przelano zbyt wiele krwi niewinnych. Ta wojna trwała od zawsze, być może od chwili powstania świata, a może jeszcze dłużej.
Anioły i Upadli raz po raz odradzali się tylko po to, by znów ginąć ze swoich rąk. Trwali w błędnym kole, dążąc do pokoju albo wzajemnego zniszczenia, chociaż jedni nigdy nie mieli być w stanie wytępić drugich.
Ten stary jak świat konflikt niezmiennie wzbudzał w niej obrzydzenie.
Ariana z wolna wyprostowała się, po czym spojrzała wprost w martwe oczy Uzjela, w końcu decydując się odpowiedzieć na jego pytanie.
– Ponieważ, mój stary przyjacielu – oznajmiła z powagą, starannie dobierając słowa – u boku mego ojca zawsze będę księżniczką. W oczach Samaela od dawna jestem królową.
Nie poczuła niczego, kiedy wypowiedziała jego imię. Nie chciała, stanowczo dusząc w sobie ból i pragnienie, by paść na kolana, zanosząc się szlochem. Nie pozwoliła sobie na to, kiedy na jej oczach śmierć pochłonęła jedyną osobę, która miała dla niej znaczenie, więc tym bardziej nie zamierzała teraz, aż nazbyt świadoma, że gdzieś w pobliżu znajdował się sam Lucyfer. Chyba nie istniałoby większe upokorzenie od okazania słabości przed ojcem – kimś, kto raz po raz odbierał jej wszystko, co miała, chcąc udowodnić, że tylko u jego boku mogła cokolwiek osiągnąć. Gdyby uległa, musiałaby przyznać, że ludzie uczucia w istocie nie miały racji bytu, a ona była naiwna, od wieków wierząc w miłość kogoś, kogo nawet nie potrafiła utrzymać przy sobie.
Spuściła głowę, pozwalając, by włosy przysłoniły jej twarz.
Nie tym razem…, pomyślała, a na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. Ale to nic, prawda, Samaelu? Przecież i tak znowu mnie odnajdziesz…
Była tego pewna.
Tym razem znów nie wyszło, ale… przecież nigdy nie ma tego złego. Uczyli się na błędach, a przynajmniej chciała w to uwierzyć.
To nic.
Dla Samaeala była królową – kimś więcej niż tylko marionetką ojca, choć początkowo bez wątpienia pełniła właśnie tę rolę. Zanim się pojawił, niemalże z uśmiechem podporządkowywała się komuś, kto chciał ją wykorzystać. Wierzyła w wizję świata zdominowanego przez samą Ciemność, bo nigdy nie pozwoliła sobie na to, by sprawdzić, czy istniało coś więcej. Przy Samaelu to się zmieniło, chociaż związek z aniołem zapoczątkował coś, co od pierwszej chwili zaczęło przytłaczać ich oboje.
Teraz stała tutaj, otoczona walczącymi, krwią i śmiercią, kolejny raz cierpiąc z powodu straty kogoś, komu oddała duszę – w końcu powiedziała „tak” tylko po to, by chwilę później po raz kolejny stracić wszystko. Mogłaby rozpaczać, powoli poddając się beznadziei, ale…
Dobra królowa tak nie robi, prawda?
Dobra królowa była cierpliwa.
Co ważniejsze, dobra królowa wiedziała, kiedy należy zejść ze sceny.
– Cóż… Następnym razem – mruknęła i prawie udało jej się uśmiechnąć. To była tylko jedna z wielu rund, którą przegrała, a która w żaden sposób nie wpływała na rezultat wciąż trwającej wojny.
Z chwilą, w której to sobie uświadomiła, ostrożnie uniosła dłonie, w myślach raz jeszcze prosząc podległą jej ziemię o przysługę.
Tym razem śmiercionośny konar przeznaczony był dla niej.

Inspiracja: https://www.youtube.com/watch?v=0x03NDSGOTA
Dodatek do trylogii „Light in the Darkness”
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Jej bitwa - Risanna

Staliśmy naprzeciw siebie, wpatrzeni, rządni krwi. Patrzył się na mnie. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna wykonał pierwszy ruch. Jego generałowie stojąc na zewnątrz wielkiego koła które utworzyli, przyglądali się jak zamachuje się mieczem w moją stronę.toczyliśmy pojedynek o moje życie. Byłam szybsza. Wykonałam, szybki ruch i zgrabny zamach. Trafiłam w pachę. Cięcie było płytkie, ale wystarczyło aby Książę Mrocznych Elfów stracił trochę siły w swojej prawej ręce. Triumfowałam trafienie, moja głupota mnie zgubiła. Ataki magiczne są zdecydowanie szybsze, pnącze rośliny świsnęło niczym ostrze. Ból przeszył mój bok, upadłam na kolano trzymając jedną ręką ranę. Łzy pociekły z moich suchych oczu. Ale nie mogę przegrać, nie mogę się oddać jego woli. Złapałam miecz aby obronić się przed następnym atakiem. Dwa miecze szczęknęły w moich uszach. Ostrza zaiskrzyły a my patrzyliśmy sobie w oczy. – Twoja magia o której od tak dawna marzę będzie moja. To ja zabiłem twoją rodzinę. Patrzyłem jak każdy po kolei się wykrwawia, jak z każdego gardła wypływa czerwona życiodajna ciecz. To ja rozciąłem każde po kolei. A wiesz kto krzyczał najgłośniej? Ta mała blond dziewczynka. Słuchanie jej krzyku i dławienia się krwią były muzyką dla moich uszu. – Te słowa wywołały we mnie furię. Ból przestał mieć znaczenie. Jeśli przegram, stanę się jego zabawką która pozbawi magii a potem będzie torturował do powolnej śmierci. Nie mogę na to pozwolić. Z wściekłością w sercu mocniej chwyciłam rękojeść miecza i rzuciłam się na mojego oprawce. Albo on, albo ja. Nie ma innej możliwości. Wzięłam zamach z lewej, jednak on się tego spodziewał. Byłam dla niego zbyt przewidywalna. Jego kontratak Nadszedł od dołu. W ostatniej chwili obroniłam się mieczem. Usłyszałam tylko dzwięk zwiastujący przegraną, po moim policzku popłynęła stróżka krwi. Miecz pękł rozcinając mi prawą stronę twarzy. Król stanął nade mną z triumfalnym uśmiechem na twarzy. W tej chwili poczułam tylko bezradność i strach. Już nic nie mogę zrobić. Wycofać sie, spróbować uciec, poddać się, zabić? Tak dużo myśli przepłynęło przez mój umysł w kilka sekund. Ostatnia sekunda wystarczyła żeby znaleźć złamane ostrze mojego miecza w czasie gdy król triumfował swoje zwycięstwo. Chwyciłam odłamaną część miecza nie zwracając uwagi na głębokie rany które sobie zadałam. Ruszyłam na wroga z przerażającym uśmiechem na zakrwawionej twarzy. Zaskoczyłam go. To wystarczyło abym wbiła ostrze prosto w jego gardło. Rozcięłam je najmocniej jak potrafiłam. Ale coś jest nie tak. Dlaczego on się uśmiecha. Poczułam pieczenie w okolicach brzucha i coś ciepłego spływającego po moich nogach. Król padł na kolana i w konwulsjach wykrwawiał się z przerażającym uśmiechem. Spojrzałam w dół. W moim brzuchu tkwił jego miecz. Czyli jednak taki będzie mój koniec. Generałowie wzięli ciało swojego Króla i odeszli. Zostałam sama oparta o skałę. Krew sączyła się leniwie z rany. Ile czasu minęło? Nogi odmówiły posłuszeństwa, nic już nie widziałam a ból prawie znikł. Jest mi zimno, chce mi się spać.
- Iss? To ty? Mama mówiła ze masz nie wracać do nas tak szybko. – otworzyłam oczy. Przede mną stała mała dziewczynka. Skądś ją poznaję. Blond włosy, biała sukienka i czarne oczy. To ta dziewczynka z mojego snu. Moja siostra. Dlaczego wcześniej jej nie poznałam. – Chodź, mama już czeka z całą rodziną. Zostałam tu specjalne dla ciebie. – Chwyciłam ją za jej małą rączkę i razem poszłyśmy tam, gdzie czekała rodzina.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Andgora

 Usłyszałem kolejny strzał, który odbił się echem w mojej głowie. Następna osoba zginęła, równie dobrze mógł być to mój bliski przyjaciel lub przypadkowy mieszkaniec, którego nigdy nie widziałem i nie zobaczę. Wojna, w której uczestniczyłem, zaczęła się tak nagle. Nie wiedziałem, co było jej powodem, kim są ci ludzie i dlaczego to robią, pewnie tak samo jak każdy, ale walczyłem, walczyłem za mój kraj, dom, rodzinę, a przynajmniej do czasu.
 Stałem właśnie naprzeciw wroga, a obok mnie inni schwytani. Zbliżała się moja kolej, aby zrzec się ojczyzny i dołączyć do nieprzyjaciela lub zwyczajnie zginąć.
- co wybierasz? – usłyszałem męski głos. Uśmiechnąłem się pod nosem, lecz nic nie odpowiedziałem.
- nie będziesz nic mówił? – znowu ta sama cisza. Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się we mnie, po czym rzekł krótko.
- zastrzelić go – i udał się do następnej osoby. A ja? Nadal milczałem, uśmiechając się do wrogich żołnierzy, którzy właśnie celowali we mnie z luf swoich broni.
  Heh, widocznie taki był już mój los. Jedyne co pamiętam to huk, a potem nastała ciemność.
Share:

Undertale: HappiestTale: Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)


Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
 (Nie)ostatni korytarz
 Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
  Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
 Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
 Spełnione marzenia i nadzieje.
 Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać.
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
 Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2) (obecnie czytany)
 Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
 Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
 Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
 Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
 Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość 
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
 Siemka Night: Trening (część 2)
 Siemka Night: Nowy Dom 
Lista

Czekaliśmy w biurze na przyjście ,,gości''. Hiper Asriel lekko się denerwował. Nie wiedział kogo ma się spodziewać. Nie mówiłem mu wiele o projektach w których on sam się nie pojawia. I tak właśnie było z tą trójką. Nie byłem pewien, czy ściąganie ich akurat w tym zestawieniu jest dobrym pomysłem. Jednak, moje obawy były bezpodstawne. Już po chwili w pomieszczeniu pojawiła się cała trójka. Postaci dosyć mocno rzucały się w oczy. Jako pierwsi zjawili się Zdrajca i Cesarzowa. Zdrajca to smokowiec, były kapitan straży Cesarzowej, królowej dawno zapomnianej rasy, bardzo w niej zakochany. Gdy w jej krainie pojawili się ludzie, obawiał się, że mogą zdradzić ich, i próbował powstrzymać Cesarzową przed planem pomocy ludziom. Tak bardzo obawiał się, że ludzie mogą skrzywdzić jego ukochaną lub jej poddanych, że użył zakazanej magii która zmieniła go w potwora i dała potężne moce, jednak odebrała mu wtedy zmysły na skutek czego zniszczył całe królestwo a ludziom udało się uciec. Został za to wygnany i nazwany Zdrajcą. Razem z nim pojawiła się Cesarzowa, nadal w swoim królewskim stroju. Za czasów swej świetności miała pełną kontrolę nad swoim królestwem. Jednak gdy jej ukochany zmienił się w smokowca i został wygnany, zrezygnowała z władzy i odeszła razem z nim. Jako ostatni pojawił się Mistrz.

Mistrz był starcem, który zrobił w przeszłości wiele przerażających rzeczy, takich jak przywoływanie złych istot i wykorzystywanie ich mocy do zemsty na ludziach. Czemu się mścił? Mistrz miał w życiu tylko jedną osobę którą kochał, swoją wnuczkę. Jego córka i żona zginęły w trakcie jakiegoś konfliktu zbrojnego. Nie obchodziło go kto walczył z kim. Jego wnuczka była jego jedynym szczęściem. Jednak pewnego dnia okazało się, że ciężko choruje. Chcąc ją ratować użył tej samej magii co Zdrajca. Jego wnuczka wyzdrowiała jednak zmieniła się w potwora. Gdy ludzie ją zobaczyli, uznali za demona i spalili na stosie. (Historia brzmi trochę znajomo?) Mistrz zaczął się mścić na ludziach, sprowadzając na nich klęski i tragedie. Źródłem jego mocy była księga w której uwięził kilku Lordów Demonów. Jednak pewnego dnia jego wieżę zaatakowała grupa strażników Cesarzowej.

 Mistrz nigdy nikogo nie zabił, jednak gdy jedna ze strażniczek chciała zabrać księgę, przypadkiem uwolniła jednego z Lordów który ją zabił. O morderstwo oskarżono Mistrza. To właśnie jego księgi użył Zdrajca. Różnica polegała na tym, że Mistrz użył czaru by kogoś ratować, a Zdrajca ze strachu. Co się jednak stało dalej? No, właśnie nic. Historia zmierzała do tragedii więc ją przerwałem, a oni utknęli w martwym punkcie. Finalnie uznałem ,,Emm, tak właściwie to to wszystko nie było na prawdę, więc teraz róbcie ze swoimi losami co chcecie.'' No i dosyć długo zajęło im pozbieranie się po całej sprawie. Finalnie przejęli kontrolę nad ich światem.

Nikomu więcej nie mówili, że to tylko opowieść. W swojej historii nadal odgrywają swoje role. Zdrajca udaje morderczego potwora, Cesarzowa władczynię rozdartą między obowiązkiem i miłością, a Mistrz mrocznego czarnoksiężnika z żalem do świata. Jednak poza nią... są wolni. Cesarzowa i Zdrajca są ze sobą, a Mistrz bawi się swoją magią. Nie mieli powodu czuć się odpowiedzialni za swoje czyny, w końcu nie mieli wtedy kontroli nad sobą. No i aktualnie wpadli do nas. Hiper Asriel zaczął się witać z nowymi znajomymi. Ja tymczasem zająłem się pewnym pilnym telefonem.

- Halo? Doktor Gaster? Proszę przekazać wszystkim żeby przyszli przed Barierę. Powód? Powiedzmy, że mała niespodzianka...
Share:

6 kwietnia 2018

Gra: Pisz... - Ćwiczenie pierwsze - FrozenRoseBerry

Stojąc na przeciw niebezpieczeństwa wstrzymałem oddech, każdy najmniejszy ruch skończyć się może poważnymi ranami. Dlaczego tu jestem ? Czemu nie uciekam ? te pytania błądziły po moim umyśle zakłócając mi racjonalne myślenie.
 Ah tak, racja to przez NIEGO tu jestem. ON mnie tu więzi. To ON zniszczył wszytko. Ale czym sobie na to zasłużyłem ?!
stojąc naprzeciw aktów mordu, w powietrzu unosiły się posoka jak i krew które swoim zapachem przyćmiewały moją koncentracje.
Ja...Ja... nie chce zabijać... ja chce wrócić do domu...Na tylko chce aby ON zniknął.
W tem znów go usłyszałem, jego przyćmiony głos wędrował mi po umyśle wyżerając każde słowo.
 ~ Zabij, przecież tego właśnie chcesz, w końcu to przez nich, w końcu przez nich tyle cierpiałeś, zakończ ich cierpienie.
 zamknij się... Zamknij się !!! nie podchodź !!! krzyczałem lecz on dalej nie zaprzestawał. Jego wysokie kozaki wydawały w tedy najgłośniejszy dźwięk na polu bitwy.
 ~ Przecież tego pragniesz ...
 Nie zbliżaj się !!! krzyczałem podnosząc strzelbę w jego stronę, lecz on dalej posuwał się na przód.
 Nie podchodź bo cie zabije !!!
 ~ Nie jesteś w stanie. Oboje to dobrze wiemy... mówiąc to dotknął ręką mojego policzka.
 ~ Nie opieraj się, tylko jeden strzał, a ktoś będzie w lepszym miejscu.
 Nie byłem w stanie się ruszyć, moje oczy patrzyły jedynie w jego niebieskie tęczówki szukając jakichkolwiek znaków wybawienia, jakichkolwiek wyrazów współczucia... ON wykorzystując moją nie uwagę delikatnie skierował strzelbę w stronę nastoletniego chłopaka. nagle huk wystrzału przeszył moje serce, tak samo jak nabój który przebił czaszkę młodzieńca przez co ten upadł na ziemie. nie czekając padłem na ziemie zakrywając  usta rękami, tymi samymi którymi odebrałem tak niewinne życie. chciało mi się wymiotować, lecz nie od tego zapachu wokół. ale chciało mi się wymiotować przez moje ręce zabrudzone w jego krwi.
 ~ Widzisz, dałeś rade... teraz jeszcze raz. Uwolnij kolejną duszę z okowów cierpienia.
Zacząłem się przeraźliwie śmiać, nie mogłem już wytrzymać. Odreagowywałem każdą emocje jednym nieopanowanym śmiechem.
 Nie...
 wstrzymałem oddech
Już nigdy więcej... mówiąc to przystawiłem sobie strzelbę do głowy.
 Już nikt nie umrze z mojej ręki demonie !!!! zapłakany wystrzeliłem. W końcu, W końcu wolny od NIEGO. Ostatni raz zerkając na swoje ciało zamarłem. ALE JAK ? Nikogo obok mojego ciała nie było, żadnej wojny. Nic tylko pusty pokój...
Share:

Undertale: HappiestTale: Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)


Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
 (Nie)ostatni korytarz
 Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
  Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
 Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
 Spełnione marzenia i nadzieje.
 Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać.
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1) (obecnie czytany)
 Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
 Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
 Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
 Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
 Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
 Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość 
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
 Siemka Night: Trening (część 2)
 Siemka Night: Nowy Dom 
Lista


-Hej Azzy! Wstawaj śpiochu. Mam niespodziankę. - Hiper Asriel już kładł się spać kiedy wpadłem do pokoju.

-O tej porze? Lepiej kładź się spać, i zajmiemy się tym jutro. Cokolwiek wyciągnąłeś z kapelusza (ziew) to może zaczekać, aż się wyśpię.

-Tak właściwie to chciałem ci powiedzieć, że będziemy mieli gości.

-Gości? Kogo znowu ściągnąłeś?!

-Nie znacie się. To postacie z moich innych ,,projektów''. Zobaczysz, będzie fajnie.

-A nie mówiłeś przypadkiem, że oni mieli jakieś przesadzone moce i dlatego nic więcej z nimi nie robiłeś?

-Tia... ale spokojnie. Zająłem się tym i ich moce zostaną zablokowane kiedy przyjdą.

-Skoro tak, to ok. Będzie wesoło. A którzy konkretnie wpadną?

- Mistrz, Cesarzowa i Zdrajca.

- Jesteś pewien, że to bezpieczne? I co z ich imionami?

-Spokojnie. Poza swoją historią są nie szkodliwi. Zobaczysz, będzie fajnie. Może nawet zrobimy mały pokaz ?

-Pokaz ? Niby czego ?

-No magii, ma się rozumieć. Tzn. ty i oni, albo przynajmniej wpadną i zrobimy sobie małą imprezę.

-Ok. Ale kładź się już spać !

-No dobra, dobra.

-Jeszcze tylko jedno... oni są kompletnie z innej bajki, jak sądzę ?

-Zgadza się.

-No dobra, jak zrobią bałagan to sam sprzątasz !

-Jakby machnięcie ręką, było ciężką pracą...
Share:

5 kwietnia 2018

Undertale: Mam nadzieję, że mnie złamiesz - Brudna tajemnica [i hope you break me - Dirty Secrets - tłumaczenie PL]

Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze. 
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł. 
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane. 
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
-Dowiedziałaś się czegoś wczoraj?
-Nie. Poszłam do biblioteki do działu z historią, ale nie znalazłam nic o Bossach czy o Duszach na poziomie Bossa. Ale nie szukałam też długo. Papy musiał zrobić zakupy, a Vara iść do lekarza.
-Szkoda. Ja przejrzałam stare woluminy w nocy, ale też nie miałam szczęścia.
-Aw, dzięki za fatygę. I dzięki, że ze mną idziesz. Wiem, że zadzwoniłam w ostatniej chwili i było ci nie po drodze.
-Oh, to nic! Swoją drogą, wszystko dobrze u kuzyna Grillbiego?
-Ta. Zbliżył się za blisko kuchenki. Grillby nalegał, aby poszedł do szpitala, a potem musiał go zmusić.
-Słyszałam, że żywiołaki lodu są delikatne.
-Cóż, nie wydawało się to poważne, nic mu nie będzie
-Ej, dasz sobie radę po południu? Nie rozmawiasz jeszcze z Sansem, prawda?
-Nie. Papyrus napisał mi, że spał jak rano wychodził
-Więc, co z Jerrym?
-Będę go uczyć w bibliotece. Jest tam trochę osób, nawet jak pójdę z nim do osobnego pokoju.
-...Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
-I tak nie mam wyboru.. Może powinnam faktycznie go zgłosić... Wiesz... Dobrze układało mi się z Sansem. Robiliśmy progres, Jerry stwarza wrażenie, jakby się go bał... Myślałam, że wszystko będzie między nami dobrze.
-Nie zadręczaj się za bardzo, kochana. Zrobiłaś kilka kroków do tyłu, ale nadal stoisz, więc możesz pognać do przodu!
-Dzięki Iris. To wiele dla mnie znaczy – obie weszłyście do szkoły. Czułaś się lepiej po rozmowie z nią, była na tyle miła, że odprowadziła Cię na ostatnią chwilę z domu do pracy. Mogłaś też zapomnieć choć na kilka minut o Sansie i o tym, że nie odzywacie się do siebie od tamtego incydentu. Teraz, musisz skupić się na pracy. Dzisiaj masz Lavendera, Moldsmol, Shuddera, Whimspur i znowu Em-Kay. Lavender chce wiedzieć, jak komunikować się z ludźmi łatwiej. Wszyscy wydają się spięci w jej towarzystwie. Moldsmol znowu ma problem z mówieniem tego co jej ślina na język przyniesie. Doradziłaś jej, aby zastanawiała się nad tym co chce powiedzieć i co chce przekazać, albo aby uprzedzała ludzi o swojej skłonności. Jeżeli nie będą wyrozumiali, nie warto z nimi rozmawiać. Shudder szepnął, że chce wiedzieć jak ludzie walczą z nieśmiałością. Nie mogłaś jednak dać odpowiedzi i idealnego rozwiązania, bo to indywidualna sprawa. Niektórzy czytają poradniki, inni chodzą na terapie a inni nawet biorą leki. Dla kogoś tak wstydliwego jak Shudder zasugerowałaś czytanie poradników i szperanie w internecie. Em-Kay był ostatnim uczniem przed przerwą obiadową. Podobnie jak ostatnio, był zainteresowany ludzką stroną internetu. Nie pamiętasz, kiedy ostatnio odbyłaś tak głęboką rozmowę na temat memów i słodkich kotków. Po porannych zajęciach, poszłaś na obiad z Somnem i Iris. Namawiali Cię, abyś anulowała zajęcia z Jerrym, ale nie zgodziłaś się. Nie chciałaś pokazać, że ten mały knypel Cię przestraszył. Właściwie, oczekiwałaś, że uda Ci się wyciągnąć z niego jakieś odpowiedzi. Piętnaście minut do trzeciej, pakowałaś torebkę kiedy poczułaś nagły wiatr w pokoju. Błysk czerwonego światła i głośny huk. Sans leżał na ziemi, wyglądał na lekko skołowanego. Gładził się po czaszce
-Raany, to było twarde lądowanie. Powinienem po prostu... - przerwałaś mu rzucając się na niego w mocnym uścisku. Padł na kręgosłup, ale objął Cię i przytulił do siebie.
-Jesteś – szepnęłaś wtulając policzek w jego.
-Oczywiście – mruknął Ci do ucha – Mówiłem, że będę z tobą. Nie pozwolę, abyś była sam na sam z tym gościem, dziecino – pogładził Cię ręką po twarzy, podciągnęłaś się i pocałowałaś jego kły. Świat przestał mieć znaczenie. Twoja ciepła dusza mruczała i pulsowała do jego. Ciało przywierało do żeber, czułaś jak się rozpływasz. Sans przyciągnął Cię całą na ziemię, przyciskając Twoje piersi i płeć, całe ciało do swoich kości. Jego kły skubały Ci kark, drażniły skórę, aż jęknęłaś. - Ah, Aniołku, dziecino, przepraszam – szeptał całując nadal
-Już dobrze, już dobrze – mruczałaś między pocałunkami – Nie masz za co. To ja... za bardzo nalegałam.. Ja tylko...
-Nie, nie – przerwał oddychając szybko – Ja... muszę... nauczyć się ci ufać. Ja tylko.. Bogowie. Tak się boję, że...
-Najdroższy, nie ma pośpiechu – pogłaskałaś go po policzku – Wszystko w swoim czasie – pocałowałaś go w kły, delikatnie i słodko. Raz jeszcze Twoja dusza rozpływała się, ciała przylgnęły do siebie.
-Kocham cię – szeptał
-Ah, Sans.. - jęknęłaś gdy polizał Twój kark i ugryzł skórę – Oooh!
-Hrm.. lubisz to? - warknął Ci do ucha, pchnął lędźwiami w stronę Twojej płci, aż jęknęłaś ocierając się o jego kości – Ah, taaak, zerżnę cię tu, na podłodze, na twoim biurku i na krzesełku – całował Cię znowu i wsunął rękę pod majteczki. Już właśnie chciał je ściągnąć, kiedy oboje zamarliście. Sans popatrzył na drzwi. - Mamy towarzystwo – wstał pomagając Ci podnieść się, wtedy drzwi otworzyły się, jedna macka wsunęła się do pomieszczenia. Po rozszerzeniu wejścia bardziej, objawił się zniesmaczony Jerry
-Ah, szczęśliwa parka – wysyczał przez zęby. Sans nie odpowiedział, poprowadził Cię za biurko, abyś zajęła swoje miejsce, sam oparł się o półkę z książkami przy oknie. Jerry patrzył się i usiadł na krzesełku przed stolikiem. Skrzyżował macki. - Dlaczego on tutaj jest?
-Wiesz dlaczego – bąknął Sans chwytając za telefon – Udawaj, że mnie tu nie ma – otworzył aplikacje w komórce, aby zająć czas. Jerry cmoknął i zwrócił się w Twoją stronę
-Cóż, skoro on tutaj jest, to może zrobimy coś innego nauczycielko? Może opowiem ci coś? - przechyliłaś głowę na bok
-Opowiesz mi coś?
-To będzie lekcja historii jeżeli jesteś zainteresowana – mierzyłaś go spojrzeniem nie będąc pewną, co planuje.
-Dobra. Opowiedz mi coś.
-Wiedziałaś, że dawno, dawno temu ludzie i potwory walczyli ze sobą?
-Walczyli?
-Nie w wojnie. To były małe potyczki, bójki to tu to tam – wyjaśnił – Jak wiesz, ludzie są o wiele lepsi w walce przez swoją odmienność od potworów. Ale było kilka z nich, które mogły stawić czoła i wygrać z człowiekiem. Znane jako Bossy. - atmosfera w pomieszczeniu zagęszczała się. Zerknęłaś na Sansa, który nie spuszczał wzroku z Jerrego – Bossy są potężne – ten mówił dalej – Lecz nawet one są w stanie przegrać z człowiekiem. Gdy ludzie zdali sobie z tego sprawę, że wszystkie potwory są tak naprawdę słabe, że nie ma czego się bać, oddzielili się od potworów. Te walczyły między sobą dalej, póki Królowa i Król nie zakazali walk i nie spróbowali na nowo spróbować szczęścia z ludzkim gatunkiem. Teraz pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie ma o tym nic w podręcznikach do historii, prawda? Cóż, powiada się, że historię piszą zwycięscy.
-To wszystko bardzo interesujące – przyznałaś – Ale mogę zapytać, po co mi to mówisz?
-Wiesz cokolwiek o Bossach, nauczycielko? - czułaś jak dusza zamarza. Nie. Dusza Sansa robi się zimniejsza. Ciasna i chłodna. Musiałaś powstrzymać Jerrego choć chciałaś wiedzieć więcej nie mogłaś ryzykować zdrowia Sansa.
-Wiem to co chcę wiedzieć – Jego dusza zapulsowała, zaś oczy Jerrego otworzyły się szerzej – No i jeżeli chciałabym wiedzieć więcej, zawsze mogę zapytać Sansa, który powie mi kiedy będzie gotowy – uśmiechnęłaś się. Jego dusza rozgrzała się, zaś Jerry wykrzywił usta w grymasie zniesmaczenia.
-Ten idiota nic ci nie powie! - wybuchł zaskakując was.
-Jerry – wstałaś – Nie pozwolę, abyś obrażał mojego Soul Mate! - knypek również się podniósł, mimo wzrostu wgapiał się w Ciebie machając mackami. Sans znalazł się między Twoim biurkiem a potworem w mgnieniu oka, wpatrując w niego groźnie. Na twarzy pokurcza pojawił się uśmiech.
-Awww, co jest Sans? Nie chcesz, aby twoja kochana Soul Mate wiedziała więcej o tobie? Nie chciałeś jej powiedzieć o swojej duszy? Z rozkoszą zacznę rozmowę, jeżeli masz związany język – wyszczerzył kły. Sans tylko patrzył zaciskając pięści. Słyszałaś jak chrupie kośćmi. Atmosfera z każdą kolejną chwilą była gęstsza. - Oh, a więc milczysz? Cóż ja zacznę rozmowę, aby wam pomóc, co ty na to? Może zacznijmy od tego, Sans powiedz kochanej nauczycielce ilu ludzi ..
-Milcz – Warknął robiąc krok do przodu, zmuszając Jerrego co cofnięcia się. Mimo to paskudny uśmiech poszerzał się. Nawet się zaśmiał
-Co jest? Jesteście Soul Mate, prawda? Jestem pewna, że i tak dowie się o twoich grzechach! Więc śmiało, Sans, powiedz jej o swojej duszy! Ufasz jej, prawda? Przecież, nie znienawidzi cię za...
-POWIEDZIAŁEM MILCZ! - wycharczał drżącym głosem. Oczy Jerrego zamigotały i zrobił kilka kroków w tył, ale śmiał się dalej
-A jeżeli nie? Mnie też zabijesz? Potwory nie dają dużo EXP, wiesz, choć dusza Bossa może być nieco więcej warta. Przekonamy się?
-Dajesz – warknął szykując swoją magię.
-Dość! - krzyknęłaś stając między nimi.
-Nie, nie! - Jerry śmiał się, czuć było w powietrzu zawiść – Niech Sans ci pokaże jakim draniem jest! Tak jak wtedy kiedy ZABIJAŁ TYCH LUDZI!
-TY SKURWIELU! - krzyknął, magia otoczyła go. W rezultacie pchnął Cię na ziemię, aż krzyknęłaś gdy uderzyłaś się o mebel. Sans przerwał i spojrzał na Ciebie – Aniołku! - padł na kolana i podszedł do Ciebie unosząc jak matka unosi dziecko – Przepraszam! Nic ci nie jest?
-N-nic – przytaknęłaś gładząc się po ręce.
-Ojej.. - pełen jadu głos Jerrego przeszył powietrze zwracając waszą uwagę na niego. Szczerzył się – Co za złość... To czułeś kiedy zabijałeś tych ludzi? - Szkielet zacisnął zęby, oczy zamigotały wściekłą czerwienią
-Sa-sans.. - zadrżałaś – O.. o czym on mówi? - ten odwrócił wzrok – Sans? - nie patrzył na Ciebie. Jerry zaśmiał się raz jeszcze.
-Nauczycielko – zawołał śpiewającym tonem. Spojrzałaś na jego paskudny uśmiech – Jestem pewien, że Sans teraz wszystko ci powie. Kiedy przestaniesz go kochać, śmiało możesz do mnie pisać. - Sans stracił panowanie. W rykiem rzucił się na Jerrego przypinając go do podłogi wielką ręką. Wielka ostra kość pojawiła się w drugiej.
-Sans nie! - krzyknęłaś chwytając go za ramię – Puść go, Sans!
-Zabiję go! ZABIJĘ GO KURWA!
-Nie możesz! Nie możesz mu pozwolić się prowokować! Przestań! Proszę, przestań! - Sans warczał i zacisnął powieki, z kolejnym rykiem rzucił kością, która chybiła głowy Jerrego o zaledwie kilka cali. Wstał patrząc się na pokurcza
-Masz szczęście, że ona tu jest, inaczej byłbyś już prochem – ten się tylko zaśmiał
-To by się okazało – podniósł się na mackach i udał w stronę drzwi, zamykając je z głośnym hukiem. Ty i Sans byliście sami, lecz atmosfera nadal gęsta. Wzięłaś głęboki wdech i poszłaś do komputera. - … Co robisz?
-Anuluję ostatnie zajęcia. Ty i ja idziemy do domu. Musimy pogadać – przez chwilę nie patrzył na Ciebie, gdy nagle spojrzał
-Do domu?
-Do ciebie, do mnie, gdzie będziesz czuł się lepiej
-...Do ciebie?
-Dobra – zamknęłaś komputer i wzięłaś torbę – Chodźmy.
Share:

Undertale: HappiestTale: Żarty i zabawy: Daj się nabrać.


Autor: Fenfral
Spis treści:
Nieco inna historia Asriela i Chary.
 (Nie)ostatni korytarz
 Noc anomalii, filmów i psa (część 1)
  Noc anomalii, filmów i psa (część 2)
Noc anomalii, filmów i psa (część 3)
Niespodzianka MTT
Witam w moim biurze (część 1)
 Witam w moim biurze (część 2)
Prawdziwa historia "Marka" : "Zaczynamy?"
Prawdziwa historia "Marka" : "TO NIE MOJA WINA!"
 Spełnione marzenia i nadzieje.
 Żarty i zabawy: Zabawę czas zacząć!
Żarty i zabawy: Daj się nabrać .(obecnie czytany)
Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 1)
 Starzy przyjaciele, stare opowieści (część 2)
 Cały świat i cała wieczność!
Obóz z przyjaciółmi: Szykować się!
Obóz z przyjaciółmi: Wszyscy gotowi?
 Obóz z przyjaciółmi: Rozbijamy obóz
 Obóz z przyjaciółmi: Niespodziewany gość
Obóz z przyjaciółmi: ,,Słyszeliście o Niewidzialnej Pani?''
 Taniec i muzyka: ,,Chcecie iść?''
Taniec i muzyka: Na ratunek Psu!
Taniec i muzyka: Zjawa w dyskotece
 Namalowany świat: Galeria (Dziwnej) Sztuki
Namalowany świat: Namalowana osobowość 
Polowanie na Temy
Nowy gość w ekipie - Night
Siemka Night: Nowy w Podziemiu
Siemka Night: Trening (część 1)
 Siemka Night: Trening (część 2)
 Siemka Night: Nowy Dom 
Lista

-Cześć. Z tej strony znowu ja. Tak jak mówiłem ostatnio nadal szukam różnych śmiesznych sytuacji. I co ciekawe udało mi się parę znaleźć. Przechodząc do sedna...



***

- To jak ? Gotowy Azzy ? - Frisk usłyszała głos Chary dochodzący z pokoju Asriela. Stanęła pod drzwiami by usłyszeć o czym rozmawiają.

-Nie jestem pewien czy umiem to zrobić. - Asriel brzmiał jakby się stresował.

-Nie bądź dzieckiem, masz już 15 lat.

-Chyba trochę przesadzasz.

-Oj, nie gadaj tylko bierz się do roboty. No przecież chcesz ? Czy nie ?

-No jasne, że tak. Słyszałem, że to świetna sprawa. - Frisk nasłuchiwała nadal pod drzwiami.

-No to na co czekamy ? Widziałeś kiedyś jak to się robi ?

-Raz, znalazłem filmik na komputerze Alphys.

-Ok, więc ty prowadź.

-No nie wiem, trochę się boję. To wyglądało na trudne.

-Nie marudź i bierz się za to.

-Ok, to chyba najpierw trzeba zrobić coś z... - W tym momencie Frisk nie wytrzymała i wpadła do pokoju.

-Mam was ! Co wy tu... ?! - Frisk skamieniała. Spodziewała się trochę innego widoku. Asriel stał trzymając jakieś kable przed biurkiem na którym stał komputer, a obok niego Chara.

-Siemka Frisk ! Właśnie usiłujemy podłączyć Undernet. I komputer. Doktor Gaster dał nam jeden. Tylko nie za bardzo wiem jak się do tego zabrać. Możesz nam pomóc ? - spytał Asriel.

-Emm. Jasne. Zaczekaj, macie instrukcje ? - Frisk podeszła nadal czerwona na twarzy.



***

Chara skradała się cicho do pokoju Asriela. Mimo, że ostatnim razem została przyłapana nie zamierzała się poddać. Strasznie brata było jej ulubioną zabawą. Stała już w drzwiach. W pokoju było dosyć jasno, Asriel nadal spał z dwoma lampkami nocnymi. Widziała, że Asriel leży zawinięty pod kołdrą. Zaczęła się skradać, podeszła do łóżka, odkryła szybko kołdrę i... odskoczyła. Asriel wyglądał na dużo większego niż normalnie. No i miał rogi. No to znaczy, Chara wiedziała, że Asriel miał rogi, ale zwykle nie było ich zbytnio widać, a teraz rzucały się trochę w oczy. No i był w samych spodniach.

-Azzy ?

-Siemka piękna. - Odpowiedział ,,Asriel''.

-Co ci się stało ?!

-Tonę.

-... ?!

-Tonę w twoich oczach, moja droga.

-Co ty wygadujesz ?!

-No nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.

-Nie wiem !

-Oj, daj spokój, chodź do mnie i daj się pocałować. A dalej się zobaczy. - ,,Asriel'' zaczął mrugać porozumiewawczo do Chary.

-RATUNKU !!! - Chara wybiegła z krzykiem z pokoju.

Hiper Asriel wyszedł z łóżka i podszedł do szafy w której siedział Asriel który już ledwo mógł wstrzymywać śmiech.

-Jak ? Podobało się przedstawienie ?

-Dzięki, od dawna chciałem się odegrać na niej, za te głupie żarty.

-Niema sprawy. A teraz szybko, robimy podmiankę, ty do łóżka, ja do szafy, zanim przyjdą wasi rodzice.



***

To na razie tyle. Jak tylko znajdę jeszcze jakieś śmieszne historie to dam wam znać.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Jeden z Wielu - Dodo Dan

Walka trwa nieprzerwanie już od kilku godzin. Ludzie zacięcie ze sobą walczą, przy akompaniamencie wystrzałów oraz rozkazów. Gdzieś dalej słychać stłumiony krzyk. Kolejny człowiek poległ. Nie wiadomo, czy to wróg, czy towarzysz. Kolejny bezimienny zmarł. Znowu wystrzały. Kolejna salwa.
Młody chłopak przywarł do ziemi. Twarz była umazana ziemią oraz krwią pobratymców, którzy nie uchylili się przed strzałami. Chłopak miał dopiero dwadzieścia parę lat, a już został wcielony do wojska. Obowiązkowy nabór. Nie miał wyjścia, więc poszedł. Nie podejrzewał wtedy, że znajdzie się na pierwszej linii. Nie myślał wtedy, że będzie walczył. Tylko za co?
Nie chciał umierać za błędy władzy. To oni rozpoczęli wojnę. To oni powinni za nią walczyć. Nie młodzi, którzy mają przed sobą całe życie. Nie powinni płacić za błędy innych. Lecz ktoś musiał ponieść tą ofiarę.
Chłopak jak wielu innych walczył, ponieważ dostał rozkaz. Było za późno, żeby się odwołać. Nic nie pomogło. Zaczął za późno. Musiał jechać na front jak wielu innych.
Teraz leżał w okopach. Czekał, aż salwa wroga ustąpi. Obok niego leżało wielu innych. Nie był pewien czy martwych, czy żywych. W tej chwili nie potrafił ich odróżnić. Wszyscy leżeli. Byli mniej albo bardziej ubrudzeni błotem, wymierzanym z krwią.
Potem nastała cisza. Trwała zaledwie parę sekund, a po niej komenda do wystrzału. Wszystko działo się bardzo szybko. Chłopak wstał. Chwycił swój karabin. Naładował. I czekał.
-Cel! - rozległ się krzyk kapitana. Chłopak uniósł broń, celując w okopy nieprzyjaciela. - Pal! - Wszyscy żołnierze prawie jednocześnie, pociągnęli za spust.
Nawet jeśli chłopak strzelał, wątpił, aby trafiał do celu. Wątpił, aby kogoś trafił. Nie chciał nikogo zabić. Chciał wrócić do domu. Do rodziny. Do dziewczyny.  Swoją drogą. Spełniać marzenia.
Ale nie mógł. W tej chwili ponownie ładował karabin. Słyszy kolejny rozkaz, który niknie w odgłosie strzałów.
Chłopak pociąga za spust i...
Padł kolejny bezimienny. Kolejny płomień zgasł. Kolejny zapłacił za nieswój błąd.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Na czerwonej łące - Scylla

Z dnia na dzień było coraz gorzej. Ludzkość ponosiła coraz większe straty. Bohaterowie umierali oddając swoje życia za innych. Czy zrobili coś złego, że musieli teraz umierać? Przecież chcieli tylko spełnić swój sen. Sen o wolności. O ciepłych wodach oceanu, nieskończonych łąkach, ogromych górach. Jednak tytani przedarli się przez mur nie pozwalając dokonać im rzeczy tak ważnych. Zabili tylu ludzi, odebrali rodziną dzieci, matki, ojców. Ci odważniejsi zostali obrońcami. Walczą, ale przecież tak dużo ich zginie. Czy opłaca im się tracić życie, jeśli nawet nie mają pewności, że przysłużyli się czemuś?
 Jednak teraz, najpotężniejszy żołnierz ludzkości, niejaki Levi Ackerman, otczony ciałami poległych towarzyszy, oraz siedmioma piętnasto metrowymi martwymi tytanami i trzema idącego w jego stronę, nie ma prawa bytu. Klęczał na środku łąki, nie mogąc ruszyć nogami. Jego ręcę swobodnie opadały wzdłuż ciała, a dłońmi delikatnie trzymał stępione ostrza. Żył, ale dlaczego? Czy tak jak oni, nie powinien być martwy? Poświęcili się dla niego. On wciąż nie rozumiał, przecież był dla nich oschły, czasem wręcz nazbyt wredny. Popatrzył na niebo. Zmarszczył brwi wiedząc, że będzie padać.
 Przymknął oczy i przetarł czoło brudne od krwi, która znajdowała się wszędzie. Gdy je otworzył, zobaczył uśmiechającą się w jego stronę grupę. Każdy z jej członków wyciągał do niego rękę. Chciał chwycić choć jedną i wstać, ale powstrzymał się. Czy to było prawdziwe? Przekręcił głowę i ujrzał sprzęt do manewru należący do jednego z jego przyjaciół. Tym razem spojrzał na swoje dłonie, które dzierżyły ostrza. Bez zastanowienia wyrzucił je i siegnął do pasa martwego mężczyzny. Szybko przepiął go sobie i wciąż nie mogąc wstać, czekał na jakikolwiek ruch ze strony wroga.
 Być może był sam, ale na pewno nie czuł się samotny. Wciąż słyszał śmiechy przyjaciół, kiedy podczas treningów specjalnie się podstawiał. Przed oczami miał drużynę, która tylko czekała na wspólne chwile. Wspomnienia przeplatały się, a on z uśmiechem je sobie przypominał. Nawet te momenty, gdy był przez Hange nazywany pedantem. I choć bał się, czuł siłę. Było ich tylko trzech, da sobie radę nawet nie używając nóg, nie żeby miał jakiś wybór. Wbił ostrze w ziemie i podpierając się na niej ustał na jednej nodze. A w jego kobaltowych oczach błysnęła determinacja. Czarne włosy wraz z zieloną peleryną powiewały na wietrze, który nadszedł wraz z deszczem.
 Mężczyzna jak nigdy dotąd, był przygotowany na nadchodzących tytanów. Patrzył z wyniosłością na wrogów i gdy poczuł ustający ból w nogach, porwał się do biegu. Przy pomocy sprzętu do manewru, zachaczając go w pobliskich drzewch, uniósł się na wysokość ich głów. Jednym sprawnym ruchem odciął kawał skóry pierwszego z nich. Z podobną prędkością zabił drugiego. Gdy i ostatniego pokonał, opadł zmęczony na trawę. Rzucił przed siebie oba ostrza, po czym podszedł do rzeczki. Był pewien, iż wcześniej jej tu nie było. Nie było przy niej dużo drzew, więc z łatwością zauważył mury obronne.
 - Dziękuję - szepnął w stronę poległych i zaczął zmierzać w stronę prawej flanki. Poradzi sobie bez konia.
Share:

Gra: Pisz... - Ćwiczenie Pierwsze - Kota

To była jedna z krwawszych bitew w jakich kiedykolwiek brał udział.  Trup ścielił się gęsto, a jęki rannych dodawały uroczego dramatyzmu. Zdawał sobie sprawę, że jest tylko zwykłym pionkiem w potyczkach wielkich tego świata, ale wiedział też, że o wyniku bitwy często decydowali najmniejsi - tacy jak on. I miał zamiar skorzystać z okazji zostania bohaterem, jeśli tylko taka się pojawi.
Ich niezastąpiona konnica zdołała przedrzeć się zaraz na początku starcia przez szeregi wroga i wyeliminować „miłościwie panującą” królową. Niestety było to pierwsze i ostatnie drobne zwycięstwo. Owdowiały nagle król powziął brutalny odwet dziesiątkując ich armię. Smętne niedobitki co prawda nadal walczyły, jednak nikt już nie wierzył w zwycięstwo.
Aż nagle przeciwnik popełnił błąd. Król, pewny swego zwycięstwa, wysłał do walki jeden z ostatnich oddziałów częściowo się odsłaniając. To była jego szansa! Było to ryzykowne, ale dawało możliwość odmienia biegu starcia. Mógł zabić władcę i zostać bohaterem. Raz kozie śmierć!

- Szach mat, moja droga – stwierdził Wiktor zbijając białego króla czarnym pionkiem – wygrałem.
Share:

Historia zaginionego rozdziału i informacja do Sześciu Dusz.

Cóóóóż, no to zacznijmy od Mam nadzieję, że mnie złamiesz. 
Rozdział był przetłumaczony. Tłumaczyłam go przed robotą i aby go przetłumaczyć w całości spóźniłam się na autobus i do pracy dotarłam na za pięć dwunasta (w przenośni, po prostu na ostatnią chwilę z wywalonym ozorem). Ustawiłam aby opublikował się o 19. 
Taaaaaaaaaaaaa
Nie wiem jak to się stało, że się nie wrzucił.
Ale miałam takie WTF.
Pojawi się niedługo, jest krótki, więc godzina mi styka na tłumaczenie. Heh. Znowu. 

A co do Sześciu Dusz. Byłam naprawdę zaskoczona ilością komentarzy i tym, jak bardzo się Wam to opowiadanie skończyło. Jednak, uznaliście w większości, że należy się zabić. 
Co umarło to umarło. 
Readerka była wypełniona determinacją, zaś Wy spożytkowaliście te determinację na zabicie się, bo wierzcie lub nie - skończenie ze sobą wymaga od człowieka WIELKIEJ determinacji. 
Dlatego - nie będzie alternatywnej wersji. 
Nie będzie kolejnego rozdziału. 
Przyznam, że byłam zaskoczona iż tak szybko - Wy jako czytelnicy - poddaliście się i chcieliście zakończyć życie Readerki. Planowałam to rozegrać tak, że udałoby się jej dogadać z Alphys i spróbowałaby uciec. Jeżeli ktoś chce napisać swoje własne alternatywne zakończenie historii - śmiało. Wrzucę, dam link, odnośnik i wszystko. Lecz ja nie będę już pisać Sześciu Dusz.

Na pocieszenie macie słodkie ptaszki!


Ale bez obaw! Mam wiele pomysłów na inne opowiadania~!
Share:

POPULARNE ILUZJE