Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze.
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł.
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia (obecnie czytany)
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia (obecnie czytany)
Druga nad ranem
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Byłem już, kiedy świat zdał sobie sprawę z istnienia Rezonansu. Nikt nie wiedział na czym polega proces, potwory były ciekawe i chciały zrozumieć, zaś ludzie poszli starą zasadą, jeżeli czegoś nie rozumiem to to zniszczę. Z czasem ludzie również zaczęli zastanawiać się nad istotą Rezonansu, lecz nie wszyscy. … W taki sposób straciłem swoją pierwszą Soul Mate. Nazywała się Colette. Jedną z wielu rzeczy jakie w niej uwielbiałem były jej długie, lśniące, czarne włosy i delikatny głos. Była dla mnie wszystkim, moim słońcem, księżycem, gwiazdami. Chciałem spędzić z nią resztę życia. Ale wtedy przyszły zbiry. Kiedy Rezonans zaczął działać w naszym małym miasteczku, gangsterzy również zareagowali. Pamiętam... jak mówiłem jej aby uciekała, pamiętam jej sukienkę, włosy unoszące się za nią... pamiętam jej krzyk gdy skręciła za róg. Gdy ja się tam znalazłem, dwóch mężczyzn ją trzymało. Jeden z nich... miał nóż. Nie widziałem jak nim porusza, ale zobaczyłem czerwień, a potem pamiętam jak moja magia wystrzeliła. Krzyki, smród spalenizny, ledwo widziałem. Ale oni, byli martwi... Wliczając w to Colette... w pierś miała wbity nóż... Nie byłem w stanie jej ocalić... Pamiętam zimno … pamiętam jak czułem się... mały. Zacząłem się zataczać. Nie słyszałem nic z wyjątkiem buczenia, krzyków, padłem na kolana przy niej, nic nie widziałem przez łzy. Nie widziałem tych pięknych włosów, których nigdy już nie dotknę. Myślałem, że pójdę z nią. Słyszałem jak potwory umierały ze swoimi ludzkimi Soul Mate, więc myślałem, że ja... Ale moja dusza nigdy się nie złamała. Nie rozumiałem dlaczego, byłem pewien, że historie są prawdziwe, lecz nawet one nie wyjaśniały dlaczego moja dusza tak strasznie się trzęsie.
Po pogrzebie Colotte, po tygodniach oczekiwania na śmierć. On powiedział mi, że historie są prawdziwe, że moja dusza powinna się złamać gdy ona umarła. Poprosiłem go, aby sprawdził moją Duszę, aby sprawdził, czy coś z nią nie tak. Była nieco jaśniejsza, ale możliwe że przez mój gniew, lecz nie było w niej nic dziwnego. Nawet moje staty. Nie lubiłem się bić. Odkąd System Walk został zakazany, nie musieliśmy się zabijać, aby zdobyć EXP. Zawsze można było „wyjść” i dostawało się kilka punktów. Zawsze miałem wysokie staty, więc w pierwszej chwili nie zauważyłem niczego niezwykłego. Ale poprosiłem go, mojego ojca, aby przyjrzał się uważniej. Zwłaszcza, że ból nie zniknął nawet rok po jej śmierci. Może jeżeli byśmy to zbadali, wiedzielibyśmy wcześniej informacje o duszach Bossa. Ale nie winię staruszka, za to, że nie wiedział. Ostatni istniejący Boss umarł lata przed jego narodzinami, zaś informacje o nim przepadły. Minęły dekady nim trafiliśmy na właściwą odpowiedź, ale w tym czasie, nawet jeżeli rząd zaczął podejmować kroki w stronę rozprawienia się z gangami, wyprowadziliśmy się, a ja znalazłem kolejną Soul Mate w następnym małym miasteczku.
Lili była przeciwieństwem Colette... głośna, szczęśliwa, nosiła dwa kucyki, zawsze mówiła to co myślała, ale właśnie to w niej kochałem. Przebywaliśmy ze sobą godzinami... robiliśmy jedzenie, oglądaliśmy gwiazdy, snuliśmy plany, wszystko. Byłem zaskoczony, że znalazłem kogoś, kogo kochałem równie mocno jak Colette. Więc, kiedy Lili umarła zimą na zapalenie płuc, dusza bolała mnie wtedy tak samo mocno jak podczas morderstwa Colette. Lecz mimo to nadal nie chciała pęknąć. Nic się nie stało. Zostałem sam w agonalnym bólu, zastawiałem się dlaczego ona się nie łamie. W tamtych czasach było już więcej historii o potworach, które umierały ze swoimi Soul Mate. Więc nie rozumiałem, dlaczego ja nie mogę zamienić się w pył i być z moją wybranką.
Po jej pochówku, moja rodzina znowu się przeprowadziła. Minęło kilka lat. W tym czasie, zdecydowałem się skupić na innych rzeczach. Uczyłem się o kosmosie, czytałem książki godzinami. Przez jakiś czas nawet parałem się ogrodnictwem i ogólnie biologią. Uwielbiałem spacerować po lesie. Tam poznałem moją trzecią Soul Mate.
Hanako była pięknością jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Uosobienie delikatna w każdym ruchu. Zachowywała się jak prawdziwa dama. Była moją królową, a ja jej królem i dała mi to do zrozumienia. I jako, że była moją królową, była też pierwszą której powiedziałem o moich wcześniejszych Soul Mate, nie powiedziałem jej jednak o morderstwie... nie chciałem jej przestraszyć. Ale moja królowa powiedziała, że będzie tą, która złamie moją duszę. A kimże bym był, gdybym nie zgodził się z deklaracją mojej królowej? Ale... pomijając jej.. królewskość. Hanako miała... swoją ciemną stronę, zwłaszcza w sypialni. To ona pokazała mi obroże i smycze. Byłem oczarowany wraz z pierwszym batem. Byłem jej uległym sługą, a ona moją Panią, Boginią, kochałem ją. Więc, kiedy ten gość wszedł pewnej nocy, pijany, zachowywał się tak jakbym zamierzał ją zranić, kiedy się wkurwił i nie chciał nas zostawić, poprzysięgałem sobie, że jej nie stracę. Schowałem ją za sobą w uliczce i walczyłem gołymi rękami, bo nie chciałem znowu zabić. Ale gość prześlizgnął się obok mnie naprawdę szybko. W tym czasie Hanako dobyła małego scyzoryka chowanego w kieszeni, ale gościa tylko rozwścieczyło bardziej. Odwróciłem się i niczym hak założyłem mu rękę na barkach. Przyciągnąłem, usłyszałem chrupnięcie. Hanako zaczęła krzyczeć. Ale nie z powodu trupa. Inni przyszli po nas. Znowu widziałem czerwień. Hanako bała się, mówiła, że zrobiłem to w samoobronie, co nie sprawiało, że czułem się lepiej. A co ważniejsze inni ludzie widzieli mnie, jak zabijałem a Hanako „musi mieć wyprany mózg, skoro go broni”. Szepty w mieście były głośne. Nazywali ją potworzą kurwą, a ja byłem morderczym demonem. Wrzucili podpalone śmieci przez okno naszego mieszkania. Kradli nasze rowery. Kilka osób znalazło miejsce w którym pracowała Hanako i przyszło tam, tylko po to, aby ją obrażać. Ona zawsze była silna, ale nawet ona, moja królowa, zaczęła się łamać. Chciałem ją zabrać, ale ona nie chciała uciekać. … Sama uciekła... jakiś czas potem... w lesie w którym się poznaliśmy, zawisła na jednym z drzew. Liścik z przeprosinami jaki mi pozostawiła nie był wystarczający... Popadłem w obłęd. Tysiące, miliardy igieł przeszyło moją duszę. Wiedziałem, że jest pełna ran i pęknięć, wiedziałem że trzęsie się i drży. Umrę, wiedziałem, umrę, tak boli, moja dusza, kości, wszystko boli. Ale... jakimś sposobem, dusza pozostała nieugięta. Gdy ojciec znów na nią spojrzał, zobaczył jaśniejszy kolor. Nie była czerwona, ale raczej różowa z białymi odcieniami. Ojciec mówił, że to pewnie przez przeżycia, ale wiedziałem że coś jest nie tak. To nie było normalne. Jeżeli to gniew, powinienem był być martwy. Ojciec przypatrzył się duszy i zauważył, jak bardzo wzrosły moje staty. Zapytał mnie, czy to „od ludzi” i powiedziałem, że może. Powiedział, że muszę być uważny. Tym razem się nie przeprowadziliśmy...
Po pogrzebie Hanako, zostałem w moim pokoju, wychodziłem tylko co kilka dni aby się oczyścić. Spałem dniami i nocami, pogrążając się w gniewie, czekając, aż moja dusza w końcu pęknie. Tygodnie stały się miesiącami, a moja dusza nadal pozostała taka sama, ból też mnie nie opuścił. Mój brat robił to co mógłby wyciągnąć mnie z depresji. Karmił mnie, dawał ramię na którym się wypłakiwałem, zapewniał o swojej obecności zwłaszcza podczas nocy pełnych koszmarów. Miesiące przerodziły się w lata, wtedy Papyrus zaczął bardziej o mnie dbać, skoro ojciec coraz częściej dawał się pochłonąć swoim badaniom. Zastawiał się nawet, czy ojciec w ogóle pamięta, że rozpoczął te badania dla mojego dobra, czy już pracuje by zaspokoić swoją ciekawość. Czułem, jakbym ściągał Papyrusa ze sobą na dno. Zaczął swój związek ze swoim Soul Mate Grillbym, albo.. próbował. On... zajmował się mną prawie cały czas... Nie chciałem stać na przeszkodzie jego szczęścia więc... zmusiłem się, aby lepiej się czuć. Częściej wychodziłem z łóżka, robiłem jedzenie, myłem się każdego dnia, a nie raz w tygodniu, nawet zacząłem chodzić na spacery. Miasto się rozrosło przez tych kilka lat. Potrzebowałem trochę przywyknąć do mojego „nowego” domu... powstały nowe sklepy, kilka parków, nowa biblioteka i muzeum. Poznałem czwartą Soul Mate w tanim barze.
Helga była maleńka, z wielkimi okularami, jej uszy robiły się czerwone za każdym razem kiedy się podekscytowała. Początkowo się wahałem, czy pozwolić sobie na to, ale była słodziutka. Uwielbiałem czytać z nią komiksy, pić kawę, spóźniać się wszędzie. Jej obecność to powiew świeżego powietrza na moją zmęczoną duszę, która śpiewała zawsze gdy ona była obok. Pewnej nocy opowiedziałem jej o przeszłości. O Soul Mate i o tym jak je straciłem... Nie umiałem powiedzieć jej o krwi. Powtarzałem to co mówiła Hanako, nawet jak w to nie wierzyłem. Powiedziałem też o wysokich statach mojej duszy i o tym, że złamanie jej może być trudne. Powiedziała mi, że jeżeli nie da się ich naprawić, to nic. Mówiła, abym się nie przejmował. Nigdy jej nie powiedziałem, jak bardzo nie przejmowanie się było trudne, ale uśmiechałem się dla niej, nie umiałem przestać. Gdy z nią byłem, rząd wprowadził ustawę o ochronie par międzyrasowych. Takie dostały pełnię praw. Zapytała się, czy chciałbym się z nią ożenić. W potworzych terminach już byliśmy po ślubie, ale ludzkie potrzebowały oficjalnego elementu. To był mój pierwszy ślub. Wcześniejszym Soul Mate wystarczała jedynie Fuzja Dusz. Ale to była specjalna okazja, więc się zgodziłem. Kiedy wyszliśmy z kaplicy znaleźliśmy wściekły tłum powstrzymywany przez policję. Choć nowe prawo wyszło, ludzie nadal się nie zmienili i takie coś budziło w nich gniew i chęć ataku. Myślałem, że policja nas obroni, lecz wtedy padł strzał z tłumu. Straciłem Helgę w pośpiechu. Więcej strzałów. Słyszałem krzyk. Ktoś błagał o życie i kiedy się obejrzałem, to nie była Helga, tylko ptasi potwór lezący na ziemi, kilku dorosłych ludzkich samców biło go czymś co przypominało metalowe pałki. Nie mogłem stać. Podbiegłem, odciągnąłem ludzi od potwora, a temu kazałem uciekać. Jeden z ludzi, których odciągnąłem uderzył mnie prętem w tył czaszki. Padłem na kolana, czułem jak magia otacza pęknięcie. Gdy podniosłem głowę, zobaczyłem jednego pędzącego na mnie, drugi rozglądał się za czymś czym mnie wykończy. Uniosłem rękę, uderzyłem i w tej chwili moja ręka i czaszka ociekały krwią. Instynktownie utworzyłem kość i rzuciłem nią w pierś drugiego napastnika. On...padł na ziemię. Ostatni, który patrzył z przerażeniem na to co się dzieje, chciał uciec, lecz kolejna kość go dopadła. Więc, próbując złapać oddech, zakrwawiony, podniosłem wzrok na Helgę, ale widziałem tylko chaos. Gliny wszędzie. Słyszałem syreny i widziałem blask z reflektorów. Zmusiłem się do uspokojenia się by znaleźć jej duszę. Gdy to zrobiłem poszedłem ulicą przepychając się przez potwory u ludzi, by znaleźć ją w pobliskiej alejce. Podniosłem ją, tak byśmy mogli wrócić. Było kilka ciał.. ale i był też pył... Miasto oszalało. Helga nigdy nie dowiedziała się, co zrobiłem... Zabrałem ją do domu, uzdrowiłem … a potem... kochaliśmy się. Nie wiedziałem co innego mam zrobić, byłem taki szczęśliwy, że życie. Zapytała mnie, czy chcę mieć dzieci. Rozmawiałem o tym ze wcześniejszymi Soul Mate. Colotte i ja nie byliśmy pewni, czy w ogóle możemy je mieć, ale postanowiliśmy wziąć to co los nam da. Lili chciała poczekać kilka lat, Hanako nie chciała mieć żadnego, co mi odpowiadało, bo zaczynałem się martwić ciągłą utratą Soul Mate. Z Helgą byliśmy tak blisko, mieliśmy ślub, wizja dzieci, kurwa, może nawet kupna nowego domu... nie byłem co do tego przekonany, ale wszystko można było rozważyć później... ale... nie było tego później. Tydzień później, Helga zginęła pod kołami samochodu prowadzonego przez pijanego kierowcę. Lekarz powiedział mi, że nic nie czuła, zderzenie było szybkie, pękły kręgi w jej karku i … film się urwał.
Mój świat znowu legł w gruzach. Ból w mojej piersi nie ustawał, był silniejszy. Pamiętałem jak czekałem na nią w moim pokoju i tylko ból przypominał mi, że jej nie ma. To nie był taki sam ból jak wcześniej, to ból po wszystkich Soul Mate skumulowany razem, mocniejszy, zaczęło mnie palić. Gdzieś tam tliła się nadzieja, że ona nie może być martwa, przecież ją widziałem... ale była.
Gdy ojciec ponownie spojrzał na duszę, była biała.
-Dusza na poziomie Bossa – powiedział, zapytałem się co to znaczy, zapytał się ilu zabiłem. Tylko siedmiu, ale wszystko w samoobronie. Powiedział, ze to nie ma znaczenia. Z każdym zabójstwem, moje staty się powiększały, a ludzie są warci o wiele więcej EXP niż potwory. Siedem, to liczba aby dusza przeszła na poziom Bossa. Zapytałem go, dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział i co się ze mną stanie. Powiedział, że uważa iż Dusza Bossa jest niezwykle trudna do zniszczenia i że moja prawdopodobnie nigdy nie pęknie bez względu ile bólu i żalu będę w sobie trzymał. Z każdym zabójstwem, moja dusza stawała się silniejsza, do takiego stopnia, że nawet utrata Soul Mate jej nie złamała. Spanikowałem i zapytałem co mam robić bo więcej strat nie zniosę. Nie mogę przetrwać tego bólu. On wtedy tylko uniósł brwi i powiedział
-Przetrwałeś już cztery razy – wkurwiłem się, pytałem się, czy mu się wydaje, że jest mi łatwiej z każdym razem. Powiedział, abym nie zabijał już ludzi, abym nie stawał się silniejszy. Jakbym tego kurwa już nie wiedział. Dodał też, że być może większa ilość żalu i gniewu złamie mi duszę. Wkurwiłem się bardziej, bo właśnie sugerował mi, abym zakochiwał się i tracił Soul Mate w kółko. A ja miałem go za geniusza! Znaczy się, pamiętasz jak wspominałem o tej szkieleciej epidemii? Ojciec zrobił mnie i Papyrusa używając kości i magii. Był w stanie stworzyć dwa życia posiadając jedynie dwa składniki, a nie wie jak Złamać Duszę? Po dekadach szukania, tylko tyle może mi powiedzieć coś co ja kurwa wiem? Co to do chuja pana ma być? I był jak... nie chcę złamać duszy mojego syna oh ale użyję go do moich pierdolonych eksperymentów, pogrążony w nauce zapomniał po co to kurwa robił! Skurwiel obwiniał mnie za to, że zamykałem się w pokoju na lata. Chciałem pęknąć. Nie czuć bólu. Nie przesiadywać lat w łóżku. Tak aby Papyrus był ze swoją rodziną i wtedy może mój ojciec zrozumie... ale nic z tego. Nigdy nie Rezonował z nikim, nie ma pojęcia co to za uczucie utraty Soul Mate. Łatwo się mówi, zakochuj się dalej, bo nie wie co to za ból. Kazałem mu się odpierdolić i to ostatni raz gdy rozmawialiśmy. Do dziś. Nadal nie mogę uwierzyć, że to mi zasugerował... Ale... miałem jakiś inny wybór? Miałem nadzieję, że z czasem pęknie mi dusza. Ale jednocześnie bałem się. Bałem się żalu, potrzeby którą czuła moja dusza, bólu niszczącego mi kości, pustki i samotności jaką byłem wypełniony. Zastanawiałem się ile jeszcze razy będę musiał spaść z nieba. Z czasem zrobiłem się bardziej niepewny, bojąc się że każdy potencjalny osobnik może być moim Soul Mate.... pamiętam je wszystkie... gdzie je poznałem, jak umarły. Tammy, Park. Zamordowana podczas kradzieży. Uwielbiała psy. Bong-Ju, kawiarnia, umarł na kara, bo nigdy nie umiał odstawić papierosów. Lucretia, spożywczak, wypadek samochodowy. Czerwony był ulubionym kolorem Candy. Piotr, ogród botaniczny, utonął w jeziorze. Lista jest o wiele dłuższa, z każdym kolejnym coraz bardziej byłem niepewny, z każdym kolejnym rosła moja żałość, każdy kolejny związek był głębszy niż poprzedni. Pomijając to, wiedziałem że są rzeczy jakich nigdy już nie zrobię. Nigdy już nie będę chciał wziąć ślubu. Nigdy już nie będę chciał mieć dzieci. Nie będę umiał się nimi zajmować, ludźmi z potworzymi duszami. Ludzie długo dorastają, jeżeli w międzyczasie straciłbym mojego partnera, nie dałbym rady się zająć dzieckiem. No i na swój sposób wychowałem Guevarę. Lecz, szczerze, zazdrościłem mu, że ma to czego ja nigdy nie będę mieć. Długiego nie do zerwania związku, bo gdy potwór odpowie potworowi mogą żyć razem przez wieki. Ich związek z każdym dniem był silniejszy, głębszy... Brzydziłem się sobą za tę zazdrość po tym ile dla mnie zrobił. Lata mi zajęło uporanie się z nią... Było tak dobrze jak mogło być... Wszystko i wszyscy szło do przodu, ja mogłem tylko zaszyć się w odmętach swojej świadomości, być jak cień. Nie mówiłem o mojej przeszłości, bo nie byłem pewien jak Soul Mate zareagują gdy się dowiedzą. Bałem się przyszłości, bo wiedziałem jak to może się skończyć jeżeli nic nie zrobię. Zawsze patrzę w przeszłość, nigdy w przyszłość...
… Aż do dnia w którym powiedziałaś mi, abym tak spróbował... I teraz … ty i ja … jesteśmy tutaj.
Po pogrzebie Colotte, po tygodniach oczekiwania na śmierć. On powiedział mi, że historie są prawdziwe, że moja dusza powinna się złamać gdy ona umarła. Poprosiłem go, aby sprawdził moją Duszę, aby sprawdził, czy coś z nią nie tak. Była nieco jaśniejsza, ale możliwe że przez mój gniew, lecz nie było w niej nic dziwnego. Nawet moje staty. Nie lubiłem się bić. Odkąd System Walk został zakazany, nie musieliśmy się zabijać, aby zdobyć EXP. Zawsze można było „wyjść” i dostawało się kilka punktów. Zawsze miałem wysokie staty, więc w pierwszej chwili nie zauważyłem niczego niezwykłego. Ale poprosiłem go, mojego ojca, aby przyjrzał się uważniej. Zwłaszcza, że ból nie zniknął nawet rok po jej śmierci. Może jeżeli byśmy to zbadali, wiedzielibyśmy wcześniej informacje o duszach Bossa. Ale nie winię staruszka, za to, że nie wiedział. Ostatni istniejący Boss umarł lata przed jego narodzinami, zaś informacje o nim przepadły. Minęły dekady nim trafiliśmy na właściwą odpowiedź, ale w tym czasie, nawet jeżeli rząd zaczął podejmować kroki w stronę rozprawienia się z gangami, wyprowadziliśmy się, a ja znalazłem kolejną Soul Mate w następnym małym miasteczku.
Lili była przeciwieństwem Colette... głośna, szczęśliwa, nosiła dwa kucyki, zawsze mówiła to co myślała, ale właśnie to w niej kochałem. Przebywaliśmy ze sobą godzinami... robiliśmy jedzenie, oglądaliśmy gwiazdy, snuliśmy plany, wszystko. Byłem zaskoczony, że znalazłem kogoś, kogo kochałem równie mocno jak Colette. Więc, kiedy Lili umarła zimą na zapalenie płuc, dusza bolała mnie wtedy tak samo mocno jak podczas morderstwa Colette. Lecz mimo to nadal nie chciała pęknąć. Nic się nie stało. Zostałem sam w agonalnym bólu, zastawiałem się dlaczego ona się nie łamie. W tamtych czasach było już więcej historii o potworach, które umierały ze swoimi Soul Mate. Więc nie rozumiałem, dlaczego ja nie mogę zamienić się w pył i być z moją wybranką.
Po jej pochówku, moja rodzina znowu się przeprowadziła. Minęło kilka lat. W tym czasie, zdecydowałem się skupić na innych rzeczach. Uczyłem się o kosmosie, czytałem książki godzinami. Przez jakiś czas nawet parałem się ogrodnictwem i ogólnie biologią. Uwielbiałem spacerować po lesie. Tam poznałem moją trzecią Soul Mate.
Hanako była pięknością jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Uosobienie delikatna w każdym ruchu. Zachowywała się jak prawdziwa dama. Była moją królową, a ja jej królem i dała mi to do zrozumienia. I jako, że była moją królową, była też pierwszą której powiedziałem o moich wcześniejszych Soul Mate, nie powiedziałem jej jednak o morderstwie... nie chciałem jej przestraszyć. Ale moja królowa powiedziała, że będzie tą, która złamie moją duszę. A kimże bym był, gdybym nie zgodził się z deklaracją mojej królowej? Ale... pomijając jej.. królewskość. Hanako miała... swoją ciemną stronę, zwłaszcza w sypialni. To ona pokazała mi obroże i smycze. Byłem oczarowany wraz z pierwszym batem. Byłem jej uległym sługą, a ona moją Panią, Boginią, kochałem ją. Więc, kiedy ten gość wszedł pewnej nocy, pijany, zachowywał się tak jakbym zamierzał ją zranić, kiedy się wkurwił i nie chciał nas zostawić, poprzysięgałem sobie, że jej nie stracę. Schowałem ją za sobą w uliczce i walczyłem gołymi rękami, bo nie chciałem znowu zabić. Ale gość prześlizgnął się obok mnie naprawdę szybko. W tym czasie Hanako dobyła małego scyzoryka chowanego w kieszeni, ale gościa tylko rozwścieczyło bardziej. Odwróciłem się i niczym hak założyłem mu rękę na barkach. Przyciągnąłem, usłyszałem chrupnięcie. Hanako zaczęła krzyczeć. Ale nie z powodu trupa. Inni przyszli po nas. Znowu widziałem czerwień. Hanako bała się, mówiła, że zrobiłem to w samoobronie, co nie sprawiało, że czułem się lepiej. A co ważniejsze inni ludzie widzieli mnie, jak zabijałem a Hanako „musi mieć wyprany mózg, skoro go broni”. Szepty w mieście były głośne. Nazywali ją potworzą kurwą, a ja byłem morderczym demonem. Wrzucili podpalone śmieci przez okno naszego mieszkania. Kradli nasze rowery. Kilka osób znalazło miejsce w którym pracowała Hanako i przyszło tam, tylko po to, aby ją obrażać. Ona zawsze była silna, ale nawet ona, moja królowa, zaczęła się łamać. Chciałem ją zabrać, ale ona nie chciała uciekać. … Sama uciekła... jakiś czas potem... w lesie w którym się poznaliśmy, zawisła na jednym z drzew. Liścik z przeprosinami jaki mi pozostawiła nie był wystarczający... Popadłem w obłęd. Tysiące, miliardy igieł przeszyło moją duszę. Wiedziałem, że jest pełna ran i pęknięć, wiedziałem że trzęsie się i drży. Umrę, wiedziałem, umrę, tak boli, moja dusza, kości, wszystko boli. Ale... jakimś sposobem, dusza pozostała nieugięta. Gdy ojciec znów na nią spojrzał, zobaczył jaśniejszy kolor. Nie była czerwona, ale raczej różowa z białymi odcieniami. Ojciec mówił, że to pewnie przez przeżycia, ale wiedziałem że coś jest nie tak. To nie było normalne. Jeżeli to gniew, powinienem był być martwy. Ojciec przypatrzył się duszy i zauważył, jak bardzo wzrosły moje staty. Zapytał mnie, czy to „od ludzi” i powiedziałem, że może. Powiedział, że muszę być uważny. Tym razem się nie przeprowadziliśmy...
Po pogrzebie Hanako, zostałem w moim pokoju, wychodziłem tylko co kilka dni aby się oczyścić. Spałem dniami i nocami, pogrążając się w gniewie, czekając, aż moja dusza w końcu pęknie. Tygodnie stały się miesiącami, a moja dusza nadal pozostała taka sama, ból też mnie nie opuścił. Mój brat robił to co mógłby wyciągnąć mnie z depresji. Karmił mnie, dawał ramię na którym się wypłakiwałem, zapewniał o swojej obecności zwłaszcza podczas nocy pełnych koszmarów. Miesiące przerodziły się w lata, wtedy Papyrus zaczął bardziej o mnie dbać, skoro ojciec coraz częściej dawał się pochłonąć swoim badaniom. Zastawiał się nawet, czy ojciec w ogóle pamięta, że rozpoczął te badania dla mojego dobra, czy już pracuje by zaspokoić swoją ciekawość. Czułem, jakbym ściągał Papyrusa ze sobą na dno. Zaczął swój związek ze swoim Soul Mate Grillbym, albo.. próbował. On... zajmował się mną prawie cały czas... Nie chciałem stać na przeszkodzie jego szczęścia więc... zmusiłem się, aby lepiej się czuć. Częściej wychodziłem z łóżka, robiłem jedzenie, myłem się każdego dnia, a nie raz w tygodniu, nawet zacząłem chodzić na spacery. Miasto się rozrosło przez tych kilka lat. Potrzebowałem trochę przywyknąć do mojego „nowego” domu... powstały nowe sklepy, kilka parków, nowa biblioteka i muzeum. Poznałem czwartą Soul Mate w tanim barze.
Helga była maleńka, z wielkimi okularami, jej uszy robiły się czerwone za każdym razem kiedy się podekscytowała. Początkowo się wahałem, czy pozwolić sobie na to, ale była słodziutka. Uwielbiałem czytać z nią komiksy, pić kawę, spóźniać się wszędzie. Jej obecność to powiew świeżego powietrza na moją zmęczoną duszę, która śpiewała zawsze gdy ona była obok. Pewnej nocy opowiedziałem jej o przeszłości. O Soul Mate i o tym jak je straciłem... Nie umiałem powiedzieć jej o krwi. Powtarzałem to co mówiła Hanako, nawet jak w to nie wierzyłem. Powiedziałem też o wysokich statach mojej duszy i o tym, że złamanie jej może być trudne. Powiedziała mi, że jeżeli nie da się ich naprawić, to nic. Mówiła, abym się nie przejmował. Nigdy jej nie powiedziałem, jak bardzo nie przejmowanie się było trudne, ale uśmiechałem się dla niej, nie umiałem przestać. Gdy z nią byłem, rząd wprowadził ustawę o ochronie par międzyrasowych. Takie dostały pełnię praw. Zapytała się, czy chciałbym się z nią ożenić. W potworzych terminach już byliśmy po ślubie, ale ludzkie potrzebowały oficjalnego elementu. To był mój pierwszy ślub. Wcześniejszym Soul Mate wystarczała jedynie Fuzja Dusz. Ale to była specjalna okazja, więc się zgodziłem. Kiedy wyszliśmy z kaplicy znaleźliśmy wściekły tłum powstrzymywany przez policję. Choć nowe prawo wyszło, ludzie nadal się nie zmienili i takie coś budziło w nich gniew i chęć ataku. Myślałem, że policja nas obroni, lecz wtedy padł strzał z tłumu. Straciłem Helgę w pośpiechu. Więcej strzałów. Słyszałem krzyk. Ktoś błagał o życie i kiedy się obejrzałem, to nie była Helga, tylko ptasi potwór lezący na ziemi, kilku dorosłych ludzkich samców biło go czymś co przypominało metalowe pałki. Nie mogłem stać. Podbiegłem, odciągnąłem ludzi od potwora, a temu kazałem uciekać. Jeden z ludzi, których odciągnąłem uderzył mnie prętem w tył czaszki. Padłem na kolana, czułem jak magia otacza pęknięcie. Gdy podniosłem głowę, zobaczyłem jednego pędzącego na mnie, drugi rozglądał się za czymś czym mnie wykończy. Uniosłem rękę, uderzyłem i w tej chwili moja ręka i czaszka ociekały krwią. Instynktownie utworzyłem kość i rzuciłem nią w pierś drugiego napastnika. On...padł na ziemię. Ostatni, który patrzył z przerażeniem na to co się dzieje, chciał uciec, lecz kolejna kość go dopadła. Więc, próbując złapać oddech, zakrwawiony, podniosłem wzrok na Helgę, ale widziałem tylko chaos. Gliny wszędzie. Słyszałem syreny i widziałem blask z reflektorów. Zmusiłem się do uspokojenia się by znaleźć jej duszę. Gdy to zrobiłem poszedłem ulicą przepychając się przez potwory u ludzi, by znaleźć ją w pobliskiej alejce. Podniosłem ją, tak byśmy mogli wrócić. Było kilka ciał.. ale i był też pył... Miasto oszalało. Helga nigdy nie dowiedziała się, co zrobiłem... Zabrałem ją do domu, uzdrowiłem … a potem... kochaliśmy się. Nie wiedziałem co innego mam zrobić, byłem taki szczęśliwy, że życie. Zapytała mnie, czy chcę mieć dzieci. Rozmawiałem o tym ze wcześniejszymi Soul Mate. Colotte i ja nie byliśmy pewni, czy w ogóle możemy je mieć, ale postanowiliśmy wziąć to co los nam da. Lili chciała poczekać kilka lat, Hanako nie chciała mieć żadnego, co mi odpowiadało, bo zaczynałem się martwić ciągłą utratą Soul Mate. Z Helgą byliśmy tak blisko, mieliśmy ślub, wizja dzieci, kurwa, może nawet kupna nowego domu... nie byłem co do tego przekonany, ale wszystko można było rozważyć później... ale... nie było tego później. Tydzień później, Helga zginęła pod kołami samochodu prowadzonego przez pijanego kierowcę. Lekarz powiedział mi, że nic nie czuła, zderzenie było szybkie, pękły kręgi w jej karku i … film się urwał.
Mój świat znowu legł w gruzach. Ból w mojej piersi nie ustawał, był silniejszy. Pamiętałem jak czekałem na nią w moim pokoju i tylko ból przypominał mi, że jej nie ma. To nie był taki sam ból jak wcześniej, to ból po wszystkich Soul Mate skumulowany razem, mocniejszy, zaczęło mnie palić. Gdzieś tam tliła się nadzieja, że ona nie może być martwa, przecież ją widziałem... ale była.
Gdy ojciec ponownie spojrzał na duszę, była biała.
-Dusza na poziomie Bossa – powiedział, zapytałem się co to znaczy, zapytał się ilu zabiłem. Tylko siedmiu, ale wszystko w samoobronie. Powiedział, ze to nie ma znaczenia. Z każdym zabójstwem, moje staty się powiększały, a ludzie są warci o wiele więcej EXP niż potwory. Siedem, to liczba aby dusza przeszła na poziom Bossa. Zapytałem go, dlaczego mi tego wcześniej nie powiedział i co się ze mną stanie. Powiedział, że uważa iż Dusza Bossa jest niezwykle trudna do zniszczenia i że moja prawdopodobnie nigdy nie pęknie bez względu ile bólu i żalu będę w sobie trzymał. Z każdym zabójstwem, moja dusza stawała się silniejsza, do takiego stopnia, że nawet utrata Soul Mate jej nie złamała. Spanikowałem i zapytałem co mam robić bo więcej strat nie zniosę. Nie mogę przetrwać tego bólu. On wtedy tylko uniósł brwi i powiedział
-Przetrwałeś już cztery razy – wkurwiłem się, pytałem się, czy mu się wydaje, że jest mi łatwiej z każdym razem. Powiedział, abym nie zabijał już ludzi, abym nie stawał się silniejszy. Jakbym tego kurwa już nie wiedział. Dodał też, że być może większa ilość żalu i gniewu złamie mi duszę. Wkurwiłem się bardziej, bo właśnie sugerował mi, abym zakochiwał się i tracił Soul Mate w kółko. A ja miałem go za geniusza! Znaczy się, pamiętasz jak wspominałem o tej szkieleciej epidemii? Ojciec zrobił mnie i Papyrusa używając kości i magii. Był w stanie stworzyć dwa życia posiadając jedynie dwa składniki, a nie wie jak Złamać Duszę? Po dekadach szukania, tylko tyle może mi powiedzieć coś co ja kurwa wiem? Co to do chuja pana ma być? I był jak... nie chcę złamać duszy mojego syna oh ale użyję go do moich pierdolonych eksperymentów, pogrążony w nauce zapomniał po co to kurwa robił! Skurwiel obwiniał mnie za to, że zamykałem się w pokoju na lata. Chciałem pęknąć. Nie czuć bólu. Nie przesiadywać lat w łóżku. Tak aby Papyrus był ze swoją rodziną i wtedy może mój ojciec zrozumie... ale nic z tego. Nigdy nie Rezonował z nikim, nie ma pojęcia co to za uczucie utraty Soul Mate. Łatwo się mówi, zakochuj się dalej, bo nie wie co to za ból. Kazałem mu się odpierdolić i to ostatni raz gdy rozmawialiśmy. Do dziś. Nadal nie mogę uwierzyć, że to mi zasugerował... Ale... miałem jakiś inny wybór? Miałem nadzieję, że z czasem pęknie mi dusza. Ale jednocześnie bałem się. Bałem się żalu, potrzeby którą czuła moja dusza, bólu niszczącego mi kości, pustki i samotności jaką byłem wypełniony. Zastanawiałem się ile jeszcze razy będę musiał spaść z nieba. Z czasem zrobiłem się bardziej niepewny, bojąc się że każdy potencjalny osobnik może być moim Soul Mate.... pamiętam je wszystkie... gdzie je poznałem, jak umarły. Tammy, Park. Zamordowana podczas kradzieży. Uwielbiała psy. Bong-Ju, kawiarnia, umarł na kara, bo nigdy nie umiał odstawić papierosów. Lucretia, spożywczak, wypadek samochodowy. Czerwony był ulubionym kolorem Candy. Piotr, ogród botaniczny, utonął w jeziorze. Lista jest o wiele dłuższa, z każdym kolejnym coraz bardziej byłem niepewny, z każdym kolejnym rosła moja żałość, każdy kolejny związek był głębszy niż poprzedni. Pomijając to, wiedziałem że są rzeczy jakich nigdy już nie zrobię. Nigdy już nie będę chciał wziąć ślubu. Nigdy już nie będę chciał mieć dzieci. Nie będę umiał się nimi zajmować, ludźmi z potworzymi duszami. Ludzie długo dorastają, jeżeli w międzyczasie straciłbym mojego partnera, nie dałbym rady się zająć dzieckiem. No i na swój sposób wychowałem Guevarę. Lecz, szczerze, zazdrościłem mu, że ma to czego ja nigdy nie będę mieć. Długiego nie do zerwania związku, bo gdy potwór odpowie potworowi mogą żyć razem przez wieki. Ich związek z każdym dniem był silniejszy, głębszy... Brzydziłem się sobą za tę zazdrość po tym ile dla mnie zrobił. Lata mi zajęło uporanie się z nią... Było tak dobrze jak mogło być... Wszystko i wszyscy szło do przodu, ja mogłem tylko zaszyć się w odmętach swojej świadomości, być jak cień. Nie mówiłem o mojej przeszłości, bo nie byłem pewien jak Soul Mate zareagują gdy się dowiedzą. Bałem się przyszłości, bo wiedziałem jak to może się skończyć jeżeli nic nie zrobię. Zawsze patrzę w przeszłość, nigdy w przyszłość...
… Aż do dnia w którym powiedziałaś mi, abym tak spróbował... I teraz … ty i ja … jesteśmy tutaj.
Biedak... Współczuję mu.
OdpowiedzUsuń*płacze* Żal mi go
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuń*hug Sans*
^
Usuń