Autor okładki: Rivie
Notka od tłumacza:: W tym świecie wojny między ludźmi i potworami nigdy nie było. Obie rasy egzystowały obok siebie przez wieki. W efekcie czego, narodził się proces zwany Rezonansem. Chodzi o to, że dusza poszukuje duszy do niej kompatybilnej. W efekcie czego, rodzą się związki nie do złamania. Partnerzy dobierają się między sobą i stu procentowej skuteczności. Gdy Rezonans połączy duszę człowieka i potwora, oboje mogą żyć długo i szczęśliwie - do czasu śmierci człowieka. Wtedy potwór umiera wraz z nim, w ten sposób ich prochy mogą połączyć się ze sobą na zawsze.
Jednak, jak przekonałaś się na własnej skórze - ten proces nie zawsze przebiega tak jak powinien. Gdy Twoja dusza, zareagowała Rezonansem na nowego sąsiada Sansa, ten wpadł w panikę i uciekł.
Opowiadanie dostosowane pod kobiecego czytelnika. Występują związki Ty x Sans (Underfell) oraz Grillby (Underfell) x Papyrus (Underfell). Wszystkie notki +18 będą oznakowane.
Autor opowiadania: CathedralMidnight
Oryginał: klik
Tłumaczenie: Yumi Mizuno
Spis treści:
Ta pierwsza chwila
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem (obecnie czytany)
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Niezłamany
Poranek
Coś złego?
Tak blisko, a tak daleko
Kontakt
Wiadomości
Dostawa
Ochrona
Ty i ja teraz
Więź [+18]
Ty i ja wiemy [+18]
Wracamy do początku
Porada
Brudna tajemnica
Jego historia
Druga nad ranem (obecnie czytany)
Nasz poranek [+18]
Nasze południe [+18]
Nasza noc [+18]
Ostatni raz
Ostatecznie ostatni raz
Nowy początek
Ojciec
Od ciebie z miłością
Powrót do pracy
Kolejny krok
Pomocna pielęgniarka [+18]
(Brak) zmiany
Czachy i aureole
Szkielety i aniołowie [+18]
Szept
Cisza
Brak światła
Jego imię
Lata
Razem
Leżałaś na łóżku zerkając przez otworzone drzwi do salonu. Sans nadal nie spał, strzelał kanałami. Nie byłaś pewna, czy cokolwiek znajdzie o drugiej nad ranem. Poprawiłaś się troszeczkę. Po tym jak ci o wszystkim opowiedział, pocałował Cię w rękę i wyszedł udając się do salonu. Zostawił Cię samą z myślami... Więc siedmiu ludzi... Jeżeli potwór zabije siedmiu ludzi zdobędzie Duszę Bossa. Z każdym zabójstwem dusza Sansa robiła się silniejsza, staty się powiększały, to wyjaśnia dlaczego nie umarł kiedy Colette. EXP z tych dwóch musiało podnieść jego staty w momencie ich śmierci. Choć to były dwa zabójstwa, jego dusza była dość silna, aby się nie złamać przy Colette czy Lili. Jeżeli nikogo by nie zabił, to czy umarłby kiedy Hanako się zabiła? To wydaje się logiczne. Dwa zabójstwa za dwóch Soul Mate. Nie, nie zabójstwa... Wszystko co Sans robił było w samoobronie... Wierzyłaś Sansowi. Wiedziałaś jak straszni potrafią być ludzie dla siebie wzajemnie. Nie było dla Ciebie zaskoczeniem, że spanikowali gdy pojawił się Rezonans wzbudzając ich nienawiść i gniew. Powodem przez który nigdy nie słyszałaś o nienawidzących potwory gangach były sprawy rządowe. Udawali, że nic się nie stało po tym jak posprzątali. Wydarzenia zostały zapomniane, a przyszłe pokolenia o nich nigdy nie wiedziały. Tak jak Jerry powiedział. Historię piszą zwycięzcy. Zamrugałaś. Jerry... Jerry nie wspominał nic o gangach podczas swojej małej lekcji historii. Mówił o potyczkach, ale nie wspomniał o Rezonansie. Właściwie, powiedział, że kiedy ludzie zdali sobie sprawę z własnej siły, potwory odeszły? A potem król i królowa zakazali Walki, dopiero wtedy potwory znowu zaczęły współistnieć z ludźmi. Z tego co wiesz, to wydarzyło się wieki temu, może nawet przed narodzinami Sansa. Ale jeżeli historia jest pisana przez zwycięzców skąd Jerry wiedział co się stało tak dawno temu? Czy potwory zostały zmuszone do odejścia przez ludzkie intencje? Musiały, bo innym powodem ich zniknięcia było... Zeszłaś z łóżka i poszłaś do salonu.
-Sans – szkielet podskoczył
-Co?! Huh? - usiadłaś obok niego na kanapie
-Sans, obudź się. Musze się o coś zapytać – przetarł oczodoły
-O co?
-Czy macie gdzieś spisaną swoją historię? Taką sprzed bardzo dawna? - ziewnął
-Naszą historię? Um... nieee... Uh, większość przepadła w czasach epidemii. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nikomu nie chciało się tego znowu spisywać. Uh, potwory żyją długo, więc wiele rzeczy po prostu im przemija.
-Więc, wiesz coś o tych walkach potworów z ludźmi o których mówił Jerry?
-Nie, nie było mnie wtedy – odpowiedział – Kurwa, nie jestem pewien czy ojciec wtedy był, a jeżeli, to był baaardzo młody. Ale, mam wrażenie, że o tych walkach i tak nikt nikomu by nie mówił
-Więc, nie ma nikogo kto byłby w stanie powiedzieć nam o potworzej historii, zgadza się?
-Tak jakby? - w jego głosie słyszałaś zwątpienie – Znaczy się, król i królowa i ich dzieci mogłyby coś wiedzieć, ale wątpię by chcieli. Chodzi o zachowanie ładu między naszymi rasami. Wiesz, ludzie też o niczym nie pisali. To pewnie sposób na zachowanie pokoju.
-Dobra, więc, skąd Jerry wie co się wtedy działo? Skoro nigdzie nie zostało spisane i nikt o tym nie wie, to skąd on to wie? - Sans wzruszył ramionami
-Może kłamał?
-Albo był tam – źrenice potwora zniknęły w tym momencie. - ...Sans? - odzyskał wzrok i spojrzał na Ciebie
-Próbujesz mi powiedzieć, że Jerry żyje od kurewskich wieków?
-Może żyć – przytaknęłaś – A jeżeli... mógł zabijać ludzi od dawna. Mówił, że potwory stawały się silniejsze, na tyle, aby walczyć z ludźmi. A co jeżeli on był jednym z nich?
-Więc, nawet przed Rezonansem on mógł … - Sans popatrzył na dół, zaciskając swoje pięści – A to skurwiały popierdoleniec... Nie jest zazdrosny, to pierdolony morderca.
-Obawiam się – przyznałaś kładąc głowę na ramieniu Sansa – Wydaje mi się, że nawet po siedmiu, robił się silniejszy. Jeżeli zabija ludzi od wieków, kto wie jak silny jest. Jeżeli... jeżeli będzie chciał zrobić coś... - czułaś na sobie wzrok Sansa, miał szeroko otwarte oczodoły, spojrzałaś na niego – Co?
-Aniołku... co chcesz powiedzieć? - nie spuszczałaś wzroku
-Cóż, jeżeli spróbuje... coś zrobić... będziesz na tyle silny aby go powstrzymać? - przekręcił się w Twoją stronę.
-Coś spróbować?
-Jak... nie wiem... jakby chciał walczyć z tobą... albo może... skrzywdzić mnie? - wpatrywałaś się w jego oczodoły – Ty... spróbujesz go powstrzymać, prawda? - Sans mrugnął, jego źrenice zajarzyły się
-O-oczywiście. Myślałem... po tym wszystkim co ci powiedziałem, myślałem, że... - położyłaś rękę na swoim biodrze
-Myślałeś co? - zaczął nerwowo kręcić palcami
-Myślałem, że ty...
-Sans, jak się nazywasz? - mrugnął
-Co?
-Jak się nazywasz? Całe imię i nazwisko.
-Uh... - zarumienił się – Comic Sans Courier Skeleton – przytaknęłaś wstając z kanapy, stanęłaś przed nim i pochylając się zaczęłaś
-Comic Sans Courier Skeleton, powtarzaj za mną. Moja Soul Mate mnie nie nienawidzi. - znowu zamrugał
-....Co?
-Powtarzaj za mną. Moja Soul Mate mnie nie nienawidzi.
-Moja... moja Soul Mate mnie nie nienawidzi
-Rozumie, że to co zrobiłem było w samoobronie
-Rozumie.... ona rozumie, że … to co zrobiłem było w samoobronie – przybliżyłaś się kładąc ręce na jego ramionach
-Uważa, że jesteś bardzo odważny i bardzo silny, skoro dźwigasz ten cały ból ze sobą. Nienawidzi kiedy cierpisz, że musisz tyle znieść. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak to jest, ale ma nadzieję, że pomoże ci znieść każdy ból jaki w sobie masz. Zależy jej na tobie i chce, abyś był szczęśliwy – pocałowałaś go w czoło, a kiedy się podniosłaś, łzy spływały po jego policzkach, zaciskał mocno zęby nim posłał Ci niepewny uśmiech
-Nie dam rady tego powtórzyć, wybacz – zaśmiałaś się i znowu pocałowałaś go w czoło. Uniósł się i wziął Twoją twarz w swoje ręce – Naprawdę ci nie przeszkadza, to co zrobiłem? Nie.. brzydzisz się mnie czy nie boisz?
-Oczywiście, że nie! - odpowiedziałaś gładząc jego czaszkę – Ty i twoje Soul Mate byliście w niebezpieczeństwie, zrobiłeś słusznie broniąc się. Znaczy się, tak, szkoda, że zakończyło się to śmiercią. Ktoś komu zależy na życiu nigdy nikogo by nie zabił, ale w tamtej chwili, nie było innego wyjścia. Nic z tego nie było twoją winą Sans. - zaszlochał przecierając policzki. Objął Cię i przyciągnął do swoich żeber
-T-ty naprawdę...?
-Sans – pocałowałaś jego czaszkę – Kocham cię. - zamarł. Potem spojrzał na ciebie z szeroko otwartymi oczami
-Ty... kochasz mnie? - uśmiechnęłaś się
-Oczywiście, że tak. Jesteś moim Soul Mate. Więc nigdy nie bój mi się o niczym mówić, dobra? Gdy opowiedziałeś mi o Hanako rozumiem, dlaczego się tego bałeś – przytuliłaś go – To co zrobili wam ci ludzie. Przykro mi, że musiałeś przejść przez coś takiego. Lecz nikt poza Hanako nie dałby rady stać obok ciebie, kiedy rzeczy przybrały swoją najgorszą formę, nawet jeżeli Hanako nie...
-...Ona nie była już taka sama – szepnął – Czasami zastanawiam się, czy mnie za to obwiniała – tuliłaś go mocniej – Dzięki – podniósł Cię by na Ciebie spojrzeć – Naprawdę jesteś aniołem – pocałował Cię, czule i słodko – Kocham cię – szepnął. Uśmiechnęłaś się, czułaś, jak Twoja dusza robi się cieplejsza wypełniając całe Twoje ciało. Oparłaś się o jego ramię i mocno objęłaś ramionami. Czułaś jak opiera czaszkę o kanapę i chwilę potem, chrapnął. Zachichotałaś. Nawet jego chrapanie jest słodkie. Ułożyłaś się wygodnie przy jego żebrach, okryłaś jego kurtką i zamknęłaś oczy. Czułaś, że zostało między wami jeszcze coś do ugadania, ale najgorsze już za wami, więc ze spokojem usnęłaś.
-Sans – szkielet podskoczył
-Co?! Huh? - usiadłaś obok niego na kanapie
-Sans, obudź się. Musze się o coś zapytać – przetarł oczodoły
-O co?
-Czy macie gdzieś spisaną swoją historię? Taką sprzed bardzo dawna? - ziewnął
-Naszą historię? Um... nieee... Uh, większość przepadła w czasach epidemii. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nikomu nie chciało się tego znowu spisywać. Uh, potwory żyją długo, więc wiele rzeczy po prostu im przemija.
-Więc, wiesz coś o tych walkach potworów z ludźmi o których mówił Jerry?
-Nie, nie było mnie wtedy – odpowiedział – Kurwa, nie jestem pewien czy ojciec wtedy był, a jeżeli, to był baaardzo młody. Ale, mam wrażenie, że o tych walkach i tak nikt nikomu by nie mówił
-Więc, nie ma nikogo kto byłby w stanie powiedzieć nam o potworzej historii, zgadza się?
-Tak jakby? - w jego głosie słyszałaś zwątpienie – Znaczy się, król i królowa i ich dzieci mogłyby coś wiedzieć, ale wątpię by chcieli. Chodzi o zachowanie ładu między naszymi rasami. Wiesz, ludzie też o niczym nie pisali. To pewnie sposób na zachowanie pokoju.
-Dobra, więc, skąd Jerry wie co się wtedy działo? Skoro nigdzie nie zostało spisane i nikt o tym nie wie, to skąd on to wie? - Sans wzruszył ramionami
-Może kłamał?
-Albo był tam – źrenice potwora zniknęły w tym momencie. - ...Sans? - odzyskał wzrok i spojrzał na Ciebie
-Próbujesz mi powiedzieć, że Jerry żyje od kurewskich wieków?
-Może żyć – przytaknęłaś – A jeżeli... mógł zabijać ludzi od dawna. Mówił, że potwory stawały się silniejsze, na tyle, aby walczyć z ludźmi. A co jeżeli on był jednym z nich?
-Więc, nawet przed Rezonansem on mógł … - Sans popatrzył na dół, zaciskając swoje pięści – A to skurwiały popierdoleniec... Nie jest zazdrosny, to pierdolony morderca.
-Obawiam się – przyznałaś kładąc głowę na ramieniu Sansa – Wydaje mi się, że nawet po siedmiu, robił się silniejszy. Jeżeli zabija ludzi od wieków, kto wie jak silny jest. Jeżeli... jeżeli będzie chciał zrobić coś... - czułaś na sobie wzrok Sansa, miał szeroko otwarte oczodoły, spojrzałaś na niego – Co?
-Aniołku... co chcesz powiedzieć? - nie spuszczałaś wzroku
-Cóż, jeżeli spróbuje... coś zrobić... będziesz na tyle silny aby go powstrzymać? - przekręcił się w Twoją stronę.
-Coś spróbować?
-Jak... nie wiem... jakby chciał walczyć z tobą... albo może... skrzywdzić mnie? - wpatrywałaś się w jego oczodoły – Ty... spróbujesz go powstrzymać, prawda? - Sans mrugnął, jego źrenice zajarzyły się
-O-oczywiście. Myślałem... po tym wszystkim co ci powiedziałem, myślałem, że... - położyłaś rękę na swoim biodrze
-Myślałeś co? - zaczął nerwowo kręcić palcami
-Myślałem, że ty...
-Sans, jak się nazywasz? - mrugnął
-Co?
-Jak się nazywasz? Całe imię i nazwisko.
-Uh... - zarumienił się – Comic Sans Courier Skeleton – przytaknęłaś wstając z kanapy, stanęłaś przed nim i pochylając się zaczęłaś
-Comic Sans Courier Skeleton, powtarzaj za mną. Moja Soul Mate mnie nie nienawidzi. - znowu zamrugał
-....Co?
-Powtarzaj za mną. Moja Soul Mate mnie nie nienawidzi.
-Moja... moja Soul Mate mnie nie nienawidzi
-Rozumie, że to co zrobiłem było w samoobronie
-Rozumie.... ona rozumie, że … to co zrobiłem było w samoobronie – przybliżyłaś się kładąc ręce na jego ramionach
-Uważa, że jesteś bardzo odważny i bardzo silny, skoro dźwigasz ten cały ból ze sobą. Nienawidzi kiedy cierpisz, że musisz tyle znieść. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak to jest, ale ma nadzieję, że pomoże ci znieść każdy ból jaki w sobie masz. Zależy jej na tobie i chce, abyś był szczęśliwy – pocałowałaś go w czoło, a kiedy się podniosłaś, łzy spływały po jego policzkach, zaciskał mocno zęby nim posłał Ci niepewny uśmiech
-Nie dam rady tego powtórzyć, wybacz – zaśmiałaś się i znowu pocałowałaś go w czoło. Uniósł się i wziął Twoją twarz w swoje ręce – Naprawdę ci nie przeszkadza, to co zrobiłem? Nie.. brzydzisz się mnie czy nie boisz?
-Oczywiście, że nie! - odpowiedziałaś gładząc jego czaszkę – Ty i twoje Soul Mate byliście w niebezpieczeństwie, zrobiłeś słusznie broniąc się. Znaczy się, tak, szkoda, że zakończyło się to śmiercią. Ktoś komu zależy na życiu nigdy nikogo by nie zabił, ale w tamtej chwili, nie było innego wyjścia. Nic z tego nie było twoją winą Sans. - zaszlochał przecierając policzki. Objął Cię i przyciągnął do swoich żeber
-T-ty naprawdę...?
-Sans – pocałowałaś jego czaszkę – Kocham cię. - zamarł. Potem spojrzał na ciebie z szeroko otwartymi oczami
-Ty... kochasz mnie? - uśmiechnęłaś się
-Oczywiście, że tak. Jesteś moim Soul Mate. Więc nigdy nie bój mi się o niczym mówić, dobra? Gdy opowiedziałeś mi o Hanako rozumiem, dlaczego się tego bałeś – przytuliłaś go – To co zrobili wam ci ludzie. Przykro mi, że musiałeś przejść przez coś takiego. Lecz nikt poza Hanako nie dałby rady stać obok ciebie, kiedy rzeczy przybrały swoją najgorszą formę, nawet jeżeli Hanako nie...
-...Ona nie była już taka sama – szepnął – Czasami zastanawiam się, czy mnie za to obwiniała – tuliłaś go mocniej – Dzięki – podniósł Cię by na Ciebie spojrzeć – Naprawdę jesteś aniołem – pocałował Cię, czule i słodko – Kocham cię – szepnął. Uśmiechnęłaś się, czułaś, jak Twoja dusza robi się cieplejsza wypełniając całe Twoje ciało. Oparłaś się o jego ramię i mocno objęłaś ramionami. Czułaś jak opiera czaszkę o kanapę i chwilę potem, chrapnął. Zachichotałaś. Nawet jego chrapanie jest słodkie. Ułożyłaś się wygodnie przy jego żebrach, okryłaś jego kurtką i zamknęłaś oczy. Czułaś, że zostało między wami jeszcze coś do ugadania, ale najgorsze już za wami, więc ze spokojem usnęłaś.
Nadrobiłam wszystkie rozdziały, więc czas podzielić się opinią na temat teg opowiadania, które według mnie jest dosyć kiepskie. Pomijając błędy ortogarficzne czy literówki, sama treść jest po prostu zła. Postacie są wycięte z papieru, ich charakter jest ledwo nakreślone. Szczególnie boli to przy postaci Papyrusa, który z wyniosłego i pewnego siebie potwora o ogromnym ego, stał się taką ciapą, pozbawioną jakichkolwiek indywidualnych cech.
OdpowiedzUsuńSam pomysł na fabułę też mi się kiepsko podoba, bo te całe Soul Mates zniweczyły możliwość na opisanie głębszej relacji, która powoli tworzyłaby się między bohaterami. Jest to straszne pójście na skróty, przez co opowiadanie naprawdę sporo traci.
Cóż to tyle z moich wywodów. Mam nadzieję, że poziom opowiadania się poprawi, choć z każdym kolejnym rozdziałem maleje ona coraz bardziej.
Mówisz tak samo jak Samael xD
UsuńZgadzam się jak najbardziej, że to opowiadanie nie jest głębokie. Czasem jednak trzeba czegoś płytkiego i banalnego. To co mnie urzekło w tym opowiadaniu, to to, że cukierkowo jest do czasu. W świecie, gdzie nigdy nie było zabij, albo zgiń, Papyrus został ... ciapą. Nadal dziwnie mi, kiedy piszę o jego związku z Fellem i kiedy Vera zwraca się do niego per mamo xD Ale cóż. Taka wizja autora ^^